1 Dr hab. Tadeusz Epsztein Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r. prof

Transkrypt

1 Dr hab. Tadeusz Epsztein Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r. prof
1
Dr hab. Tadeusz Epsztein
Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r.
prof. Instytutu Historii PAN
w Warszawie
Recenzja
dorobku naukowego dr. Tomasza Łaszkiewicza oraz pracy: Ziemiaństwo w
okresie dwudziestolecia międzywojennego – w perspektywie codzienności
(Inowrocław-Toruń 2013)
Dr Tomasz Łaszkiewicz ukończył studia historyczne w 1995 r. na Wydziale
Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uzyskując
tytuł magistra historii na podstawie pracy magisterskiej: „Mniejszość żydowska
w Inowrocławiu i powiecie inowrocławskim w latach 1919-1939”. Stopień
naukowy doktora otrzymał w 2000 r. także na Wydziale Nauk Humanistycznych
Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w oparciu o rozprawę pt.
„Mniejszości narodowe na Kujawach Zachodnich i Pałukach w okresie
międzywojennym (1920-1939)”. Od stycznia 2002 r. jest pracownikiem
naukowym Instytutu Historii PAN w Zakładzie Historii Pomorza i Krajów
Bałtyckich w Toruniu. Miał również kontakt z pracą dydaktyczną, przez pewien
czas był wykładowcą na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu
(2000/2001) i na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
(2002/2003). Prowadził kwerendy w archiwach polskich i zagranicznych, w tym
archiwach berlińskich (1999, 2010, 2011, 2012) i we Freiburgu (2011).
Aktywnie uczestniczył w kilkunastu (18) konferencjach krajowych i
międzynarodowych,
wygłaszając
zainteresowaniom naukowym.
na
nich
referaty
poświęcone
jego
2
Dr Łaszkiewicz bierze również udział w życiu naukowo-organizacyjnym. Od
wielu
lat
jest
aktywnym
współpracownikiem Polskiego
Towarzystwa
Historycznego, od 2002 r. prezesem Oddziału PTH w Inowrocławiu. Był
inicjatorem i współorganizatorem wielu konferencji, wystaw, zjazdów,
konkursów itd. W 2013 r. zorganizował Sympozjum Kujawskich Oddziałów i
Kół PTH. Od 2002 r. jest członkiem Komitetu Redakcyjnego, a od 2009 r.
redaktorem naczelnym czasopisma naukowego „Ziemia Kujawska”. Od 2003 r.
zasiada w Radzie przy Muzeum im. Jana Kasprowicza, także od 2003 r. jest
członkiem Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w
Inowrocławiu.
Zainteresowania naukowe dr. Łaszkiewicza można podzielić na kilka
kierunków. Zasadniczą dziedziną jego studiów jest historia Polski XIX i XX w.,
z naciskiem na dzieje XX stulecia. Mimo drobnych wyjątków cała twórczość
habilitanta
ma
charakter
regionalny.
Jest
on
historykiem-regionalistą
zajmującym się głównie Kujawami i Pomorzem. Na tym terenie badał różne
zagadnienia na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci. Początkowo zajmował się
mniejszościami narodowymi. Jego pierwsza książka powstała na bazie pracy
magisterskiej i dotyczyła Żydów w Inowrocławiu w okresie międzywojennym
1919-1939 (Inowrocław 1997). W pracy doktorskiej rozwinął swoje
zainteresowania problematyką narodowościową przygotowując rozprawę o
„Mniejszościach narodowych na Kujawach Zachodnich i Pałukach w okresie
międzywojennym (1920-1939)” (2000) (druk: Toruń- Łysomice 2002). Pisał
również o masonerii w Inowrocławiu, o powstaniu wielkopolskim 1918-1919, o
wrześniu 1939 r. A od kilkunastu lat zajmuje się również losami wielkiej
własności ziemskiej na Kujawach i Pomorzu Nadwiślańskim. Zaczął swoje
badania od losów ziemiaństwa niemieckiego, w 2002 r. poświęcił mu obszerny
artykuł monograficzny, później pisał o wybranych rodzinach niemieckich (von
Willamowitz-Moellendorffowie i Schlichtingowie). Następnie studiami objął
polskie ziemiaństwo tego regionu. Plonem poszukiwań na tym polu było kilka
3
artykułów i wreszcie praca monograficzna, którą omawiam osobno. Bardzo
ważną pozycję w twórczości dr Łaszkiewicza zajmuje biografistyka.
Opublikował kilkanaście życiorysów wybitnych postaci związanych z
Inowrocławiem i okolicami, w tym większość (13) w Inowrocławskim Słowniku
Biograficznym. Zajmował się również historią PTH w Inowrocławiu, czego
plonem jest niewielka monografia inowrocławskiego Oddziału PTH (19562006) (2006). Z inicjatywy prof. Mariana Biskupa opracował i opublikował
(razem z Tomaszem Krzemińskim) bibliografię historii Kujaw za lata 20002009. Dał się sprawdzić także jako redaktor wydawnictw naukowych,
periodyków i druków zwartych. W sumie po doktoracie jego lista publikacji
drukowanych zawiera 57 pozycji, w tym trzy o charakterze popularnonaukowym. Pisarstwo historyczne dr Łaszkiewicza spełnia wszystkie wymogi
prac naukowych, ma charakter oryginalny i wnosi cenne i nowe informacje do
historiografii polskiej. W warsztacie pisarskim Autora można dostrzec zbytnie
przywiązanie do kronikarstwa i zagłębiania się w szczegóły – nierzadko w
bardzo frapujące, ale niekoniecznie związane z głównym tematem studiów.
Mniej wytrwale habilitant
podchodzi do głębszej
analizy i
krytyki
wykorzystanych źródeł i literatury przedmiotu. Zwraca też uwagę brak tekstów
w obcych językach i zagranicznych publikacji. Szkoda, że dr Łaszkiewicz
zajmując się od lat problematyką mniejszości niemieckiej nie próbował swoich
cennych ustaleń udostępnić niemieckiemu czytelnikowi. Również przeglądając
jego publikacje trzeba zauważyć, że dotychczas habilitant nie tylko był wierny
regionalnej tematyce badań, ale też niechętnie publikował swoje teksty poza
regionalnymi periodykami. Nie drukował w najważniejszych czasopismach
historycznych w Polsce, np. w „Kwartalniku Historycznym”, „Przeglądzie
Historycznym”, „Dziejach Najnowszych”. Nie dał się poznać również jako
edytor źródeł, choć interesuje się tym zagadnieniem i zajął się nim w osobnym
artykule.
4
Wydaje mi się, że najważniejszą publikacją dr Łaszkiewicza jest monografia:
Ziemiaństwo na Pomorzu w okresie dwudziestolecia międzywojennego – w
perspektywie codzienności (Inowrocław-Toruń 2013, Wydawca PTH Oddziały
w Inowrocławiu i Toruniu, ss. 486), słusznie uznaną za podstawę do wszczęcia
procedury habilitacyjnej Autora. Praktycznie jest to pierwsze opracowanie
poświęcone ziemiaństwu na Pomorzu w odrodzonej Polsce. Dołącza ono do
podobnych monografii o wielkiej własności w innych częściach Polski lat 191819391. Dla historyków zajmujących się ziemiaństwem okresu międzywojennego
jest to dobra wiadomość, gdyż stale powiększa się baza do prowadzenia studiów
porównawczych. Brak monografii obejmującej losy wielkiej własności dawnego
zaboru pruskiego był bardzo dotkliwy. Można tylko żałować, że Autor
praktycznie ograniczył swoją obserwację do własności polskiej. Pomimo
częściowej
„polonizacji”
ziemiaństwa
w
tym
regionie
w
okresie
międzywojennym pozycja Niemców była do 1939 r. przeważająca (s. 31), czego
na kartach książki nie odczuwa się, gdyż problemy dotyczące niemieckiego
ziemiaństwa pojawiają się tu marginalnie i zawsze na drugim planie.
Praca została podzielona na sześć rozdziałów, nie licząc wstępu i
zakończenia. We wstępie oprócz charakterystyki stanu badań i bazy źródłowej
znajdziemy informacje o celach badawczych, budowie i zawartości rozprawy.
Celem ogólnym pracy było „monograficzne ujęcie ziemiaństwa pomorskiego w
okresie międzywojennym, w perspektywie codzienności pracy, rozrywki,
wypoczynku, życia rodzinnego, duchowego, a także aktywności publicznej” (s.
13). Autor realizując swoje badania zamierzał „zrozumieć mentalność oraz
sposób myślenia” swoich bohaterów. Interesowały go również procesy, jakie
dotykały grupę, szczególnie migracyjne.
W rozdziale pierwszym Autor zajął się definicją ziemiaństwa, ogólną
charakterystyką badanej grupy. Już na początku słusznie zaznacza, że nie ma
1
Można tu wymienić prace, m.in.: Mieczysława Markowskiego, Piotra Gałkowskiego, Ireny Żabińskiej,
Tomasza Piekarskiego.
5
jednolitej definicji badanej grupy. Historycy zajmujący się tym środowiskiem
często unikają wyboru ostrych i obiektywnych pod względem naukowym
kryteriów określających granice zbiorowości nazywanej ziemiaństwem. (s. 19 i
n.) Nie znajdziemy ich również w prezentowanej pracy. Autor skłania się do
przyjęcia definicji grupy, a raczej uwag do niej, sformułowanych przed laty
przez Janinę Leskiewiczową: „w polu naszych zainteresowań mogą się znaleźć
właściciele własności ziemskiej wywodzący się zarówno ze szlachty, jak i spoza
niej, osoby o pochodzeniu szlacheckim, które z różnych przyczyn wycofały się z
działalności rolniczej, nabywcy majątków, mieszkający nadal w miastach i
utrzymujący z dochodów pozarolniczych, a także dzierżawcy, czy nawet wyżsi
oficjaliści dworscy”(s. 22, 26)2.
Jako kluczowy argument za takim
rozwiązaniem Autor przyjmuje fakt, że w szeregach Związku Ziemian
znajdowali się niektórzy dzierżawcy, czy pracownicy administracji dworskiej
itd. Takie przypadki miały miejsce, ale było ich bardzo mało i nie mamy
pewności, czy zawsze przynależność do Związku Ziemian była tożsama z
wejściem do środowiska ziemiańskiego.
O tożsamości grupy decydowały nie pojedyncze cechy, lecz ich synteza. Nie
ma więc wątpliwości, że sama własność ziemska, czy herb szlachecki nie
dawały wstępu do grupy, ale połączenie takich atrybutów z innymi, dopiero
stwarzało warunki do przekroczenia granic tej zbiorowości. Nie wszystkie
atrybuty miały jednakowy wpływ, ale zawsze majątek należał do tych
ważniejszych. Majątek rozumiany przez własność stałą, dziedziczną, dlatego
sama dzierżawa nie dawała przepustki do grupy. Oczywiście znajdziemy w
środowisku ziemiańskim pojedynczych dzierżawców, ale z reguły mieli oni
2
Trzeba jeszcze zaznaczyć, że Autor nie do końca wiernie cytuje tekst Janiny Leskiewiczowej (por. Zamiast
wstępu, w: Ziemiaństwo polskie 1795-1945, Warszawa 1985, s. 14). Leskiewiczowa postulowała rozszerzyć
ziemiaństwo, m.in. o wybranych dzierżawców i oficjalistów, ale jednocześnie podkreśliła, że byli oni
marginesem grupy. Przyglądając się bliżej tezom Janiny Leskiewiczowej nie sposób zauważyć, że bardziej
odnoszą się one do rzeczywistości XIX stulecia, może nawet jego pierwszej połowy, a w realiach Polski
niepodległej budzą jeszcze większe wątpliwości. Warto dodać, że w słowniku Ziemianie polscy XX wieku,
którego była współzałożycielem i długoletnim redaktorem, umieszczano biografie wyłącznie właścicieli
ziemskich (2-3 wyjątki).
6
dodatkowe cechy, które nobilitowały ich w oczach pozostałych członków
zbiorowości. Bardzo często młodzi ludzie swoje kariery zawodowe zaczynali
jako dzierżawcy, czy nawet administratorzy, niekiedy majątków rodzinnych.
Przeważnie jednak starano się zdobyć własny warsztat pracy, który gwarantował
niezależność i stabilizację, podnosił prestiż, dawał większe szanse na zawarcie
korzystnego małżeństwa. Nie zawsze krył się za tym rachunek ekonomiczny,
dobre dzierżawy przynosiły niekiedy pewniejszy dochód niż własne
gospodarstwo, ale wiązały się z ryzykiem. Przykład Żyliczów dobrze pokazuje
to rozumowanie. Ignacy Żylicz, syn właściciela ziemskiego jako młody
człowiek prowadził dzierżawę, dzięki której zdobywał doświadczenie rolnicze i
kapitał, ten ostatni nie przeznaczył na rozbudowę dotychczasowego warsztatu,
lecz na wykup zadłużonych dóbr ojcowskich (s. 23, 25). Krok ten bardzo dobrze
pokazuje priorytety ziemiańskich ambicji.
Autor nie podając własnej definicji grupy miał pewne problemy z
wykreśleniem granic badanej zbiorowości. To z kolei pociągnęło za sobą
unikanie szacunków liczbowych na temat liczebności ziemiaństwa pomorskiego.
We wstępie czytamy, że był to „stosunkowo duży zbiór osób” (s. 13), ale po
przeczytaniu książki nie wiemy nawet w przybliżeniu, jaką miał wielkość. Czy
w okresie międzywojennym powiększył się, czy zmalał, jak zmieniała się jego
struktura własnościowa, czy przybyło w nim dzierżawców, czy też ubyło, ilu
było oficjalistów itd. Trochę danych statystycznych znajdziemy na s. 31, ale nie
dają one odpowiedzi na postawione pytania. Jedyne w książce zestawienie
największych właścicieli ziemskich (majątki pow. 1000 ha) Pomorza z 1929 r.
(s. 32-33) nie zostało porównane z innymi materiałami o podobnym charakterze.
Zabrakło też analizy podstawowych danych o własności ziemskiej ze spisów
powszechnych z 1921 i 1931 r. Autor tłumaczy ten krok we wstępie,
podkreślając, że zrezygnował ze „stosowania metod ilościowych”, zastępując je
„jakościowymi” (s. 13). Nie mógł w pełni być pod tym kątem konsekwentny,
gdyż większość dostępnych źródeł i opracowań używa do opisu grupy ścisłe
7
kryteria majątkowe (własność ziemska o określonej powierzchni), które trudno
dopasować do subiektywnych cech społeczno-kulturowych wyznaczających
granice środowiska ziemiańskiego. Część badaczy przechodzi nad tym
problemem do porządku dziennego, używając podwójnej definicji dla
ziemiaństwa i godząc się z tym, że w jednej pracy piszą o dwóch
zbiorowościach. Trzeba przyznać, że dr Łaszkiewicz, chciał uniknąć takiego
rozwiązania, z jednej strony zachowując w miarę jednolity obraz badanej grupy,
z drugiej strony pozbawił monografię materiału statystycznego, pozwalającego
na porównania z istniejącymi źródłami i literaturą przedmiotu. Pragnę jednak
zaznaczyć, że rezygnacja z dotychczasowych narzędzi ilościowych opisu
ziemiaństwa, nie wykluczało wprowadzenie własnych. Czy Autor miał taką
możliwość? Wydaje mi się, że tak, szczególnie w wersji sondażowej,
ograniczonej do losowych próbek.
Opisując
zmiany
w
składzie
środowiska
ziemiańskiego
w
okresie
międzywojennym zwraca uwagę na napływ na Pomorze dawnych ziemian z
zaboru rosyjskiego, wygnanych ze swych siedzib w wyniku wojny, rewolucji w
Rosji i zmiany granic (s. 38-39). Zjawiska migracyjne i ewolucja społeczna
grupy mogły mieć w dawnym zaborze pruskim szczególne nasilenie.
Opuszczone majątki poniemieckie były najczęściej przejmowane przez ludzi z
innych części Polski. Reprezentowali oni inną kulturę, a niekiedy byli zupełnie
osobami nowymi, spoza warstwy. Jednocześnie wchodzili do społeczności o
mieszanym obliczu narodowościowym, rywalizującej i często skonfliktowanej.
Dlatego akceptacja i wrastanie tych nowych gospodarzy ziemskich na Pomorzu
musiało sprzyjać łamaniu barier społecznych i mentalnej ewolucji całej tutejszej
grupy.
W ziemiaństwie pomorskim Autor dostrzega różne podgrupy, różniące się
statusem ekonomicznym i społecznym. Nie przeprowadza jednak wyraźnych
podziałów i nie stara się dokładnie zdefiniować poszczególnych zbiorowości.
Nie wiemy do końca jaką grupę społeczną nazywa arystokracją - raz są to osoby
8
o
odpowiednim „rodowodzie, posiadanym tytule i
wysokiej pozycji
majątkowej” (s. 41), w innym miejscu ziemianie o wysokim rodowodzie i tytule,
a jeszcze w innym tylko posiadacze tytułu rodowego (s. 42-43). Wiemy też, że
na Pomorzu była grupa właścicieli, nazwaną przez Autora (za Karolem S.
Fryczem) „półtora szlachtą” (s. 41) i szlachtą. Do środowiska ziemiańskiego
zaliczył Autor także dzierżawców gruntów (domen) państwowych, ale nie
wiemy czy wszystkich, czy tylko wymienione w książce osoby? (s. 23)
Znajdziemy
również
przykłady ziemian,
którzy nie
mieli
rodowodu
szlacheckiego, ale stali się członkami grupy przez nabycie majątku i korzystne
koligacje (s. 57).
Rozdział drugi został poświęcony problematyce gospodarczej. Autor zaczął od
ogólnej charakterystyki sytuacji gospodarczej Pomorza po wojnie, wskazując na
różne czynniki, które kształtowały rozwój ekonomiczny regionu w tym czasie.
Oczywiście głównym celem było pokazanie roli wielkiej własności w
gospodarce województwa. Najwięcej miejsca zajęło omówienie produkcji
rolnej. Może za mało zwrócono uwagę na pozycję przemysłu rolnego, w którym
ziemianie mieli ogromny udział. Autor zajął się hodowlą buraka cukrowego, ale
nic prawie nie napisał o jego wykorzystaniu w licznych cukrowniach
województwa pomorskiego (15 – 1938/39) (s. 90). A co z gorzelniami, do kogo
one należały i jakie przynosiły dochody? Cukrownictwo i gorzelnictwo na
Pomorzu należało do najlepiej zorganizowanych i dających największą
produkcję w skali Polski3. Również ważne miejsce zajmowało młynarstwo i
mleczarstwo. Nie pokazano udziału ziemiaństwa w innych przedsięwzięciach
gospodarczych, spółkach akcyjnych, inwestycjach gospodarczych itd.? W tej
części pracy Autor omówił też przebieg reformy rolnej na Pomorzu (s. 80-88).
Życie kulturalne, zainteresowania, rozrywki ziemiaństwa pomorskiego zostały
omówione w rozdziale III: W kręgu życia codziennego pomorskich dworów.
Niewątpliwie „siedziba ziemiańska była jednym z zasadniczych wyróżników
3
Por. Mały Rocznik Statystyczny 1939, Warszawa 1939, s. 143-144.
9
podkreślających odrębność społeczną jej mieszkańców” (s. 105). Bardzo trafnie
Autor zauważa, że większość wiejskich inwestycji rezydencjonalnych powstało
przed 1914 r. W latach 1920-1939 tylko nieliczni właściciele podjęli na tym
polu jakieś prace. Nie była to specyfika pomorska, bo także w innych częściach
Polski, nieliczni ziemianie mieli możliwości finansowe do wznoszenia nowych
siedzib, szczególnie większych. Skupiano się raczej na modernizacji
istniejących domów, wyposażania ich w kanalizację, prąd elektryczny itd. Autor
zauważa ciekawe zjawisko, że rotacja właścicieli mogła korzystnie wpływać na
modernizację siedziby, gdyż częściej podejmowali inwestycje nowi właściciele,
niż rodziny osiadłe w jednym miejscu od dłuższego czasu (s. 111).
Życie codzienne siedziby ziemiańskiej ogniskowało wokół różnych spraw.
Autor część z nich omawia szczegółowo, zaczynając od stołu i kuchni. Na
dalszym
miejscu
pojawiają
się
zainteresowania
naukowe,
kulturalne,
artystyczne, następnie życie towarzyskie i na końcu rozrywki, formy spędzania
wolnego czasu (łowiectwo). Jak uzasadnić kolejność wymienionych zjawisk,
czy rzeczywiście ich hierarchia w życiu przeciętnego dworu tak wyglądała?
Aktywność ziemian na polu nauki została scharakteryzowana tylko na
przykładzie ich działalności w Towarzystwie Naukowym w Toruniu (TNT) (s.
132). Jak ustalił Autor, zainteresowanie ziemian pracą w Towarzystwie
stopniowo malało i po wojnie tylko 6% członków TNT reprezentowało warstwę
ziemiańską (w 1914 r. ok. 17%). Wydaje się, że do zainteresowań naukowych
można było jeszcze coś dopisać, choćby na temat mecenatu ziemiańskiego na
tym polu. Nie zmienia to faktu, że generalnie w tym czasie stopniowo
zmniejszał się udział przedstawicieli wielkiej własności w życiu naukowym
kraju. Więcej miejsca poświęcono pasjom kulturalnym mieszkańców dworów.
Znajdujemy tu informacje o zbiorach artystycznych, kolekcjonerstwie,
czytelnictwie, własnej twórczości literackiej i artystycznej ziemiaństwa
pomorskiego. Bardzo obszernie scharakteryzowano życie towarzyskie, podróże i
polowania. Chyba słusznie Autor pokazuje ten sektor życia codziennego w tak
10
rozbudowanej formie, gdyż były to dziedziny, którym poświęcano wiele czasu i
pieniędzy,
szczególnie
w
zamożniejszych
domach.
Życie
rodzinne
charakteryzuje Autor w kolejnej części książki. Do ważniejszych spraw
zaliczyłbym problem wychowania i edukacji młodego pokolenia. Z rozważań
Autora widać, jak bardzo wolno zmieniał się model wychowania dzieci. Nadal
w całej rozciągłości obowiązywał kanon ukształtowany jeszcze w I poł. XIX w.,
w którym centralne miejsce zajmowała edukacja domowa, szczególnie
dziewcząt,
o
zdecydowanym
kierunku
lingwistyczno-humanistycznym.
Widoczne były jednak zmiany, w postaci upowszechnienia edukacji w szkołach
publicznych na poziomie średnim, nie tylko chłopców, ale też dziewcząt. Autor
podkreślił, że „dziewczęta wysyłano zwykle do renomowanych gimnazjów
prywatnych, często prowadzonych przez zakonnice.” (s. 241) Po tym
stwierdzeniu następuje lista szkół, które były na bardzo różnym poziomie
nauczania. Pojęcie „renomy” w środowisku ziemiańskim zdecydowanie nie
oznaczało
wysokich
wymagań
kształcenia,
tylko
odpowiedni
profil
wychowawczo-edukacyjny. Do wysoko ocenianych szkół należały zakłady
prowadzone przez Zgromadzenie Sacré Coeur (Polska Wieś, Zbylitowska Góra
pod Tarnowem), były to bardzo elitarne i drogie placówki oświatowe 4, ale
zdecydowanie o niskim poziomie nauczania, a utrzymywany w nich kierunek
wychowawczy budził zastrzeżenia, u bardziej postępowych przedstawicieli
środowiska ziemiańskiego5. Lepsze wyniki edukacyjne osiągały gimnazja
żeńskie w miastach, np. gimnazjum urszulanek w Poznaniu. Młodzież żeńska z
domów ziemiańskich raczej nie mieszkała na stancjach, tylko w internatach,
chyba, że razem z najbliższą rodziną, która na czas edukacji dzieci przenosiła się
do miasta.
4
W II poł. lat 20. podstawowe czesne (gimnazjum+internat) w Zbylitowskiej Górze wynosiło 225
zł/miesięcznie, do tej sumy dochodziły różne dodatkowe opłaty, dochodzące do kilkudziesięciu złotych
miesięcznie.
5
Jeszcze w latach dwudziestych dziewczęta w internatach Zgromadzenia Sacré Coeur musiały się myć w
koszulach nocnych, gdyż nie wolno im było całkowicie się rozbierać. Obowiązywały również inne ograniczenia
i zwyczaje ściśle regulujące najdrobniejsze funkcje życiowe uczennic, np. ułożenie rąk na pościeli podczas snu,
cenzura listów itd.
11
Prawdą jest, że w Polsce niepodległej wzrósł odsetek młodych, w tym
również dziewcząt, kontynuujących naukę w szkołach wyższych. Nie do końca
precyzyjne są uwagi Autora o dominacji ziemian na kierunkach rolniczych,
jeszcze większe wątpliwości budzi twierdzenie, że w latach trzydziestych
młodych ziemian zastąpiła na rolnictwie młodzież chłopska (s. 242). W
rzeczywistości młodzież ziemiańska na żadnej uczelni Polski niepodległej nie
dominowała i częściej wybierała za kierunek studiów prawo niż nauki rolnicze 6.
Nadal brak jest szczegółowych studiów poświęconych podróżom akademickim
młodzieży ziemiańskiej, ale sondażowe badania pokazują, że zdecydowanie w
okresie międzywojennym młodzi ziemianie częściej niż dawniej wracają z
uczelni z dyplomami. Poważniejsze traktowanie kolejnego etapu kształcenia
było pewnie, z jednej strony zmianą poglądów na temat wykształcenia, ale też
odpowiedzią na rosnące problemy materialne. Młodzież ziemiańska co raz
częściej musiała stawać przed trudnymi decyzjami, co do dalszych wyborów
życiowych. Oczywiście rodzice walczyli o zapewnienie odpowiednich środków
materialnych dla wszystkich dzieci, ale bardzo często, szczególnie w większych
rodzinach, nie było to możliwe – majątki miały określoną wielkość i
dochodowość, nie mogły zapewnić zatrudnienia i utrzymania dla kilku nowych
rodzin. Studia wyższe i wolny kraj otwierały również nowe możliwości karier
dla młodzieży ziemiańskiej. Praca w administracji państwowej, czy w
prywatnych firmach pozwalała na zdobycie warunków materialnych niekiedy
lepszych i pewniejszych niż z dochodów uzyskiwanych z własnego majątku.
W tym samym rozdziale Autor omawia inne problemy związane z życiem
rodzinnym: kształtowanie się polityki „małżeńskiej”, hierarchia poszczególnych
osób w rodzinie, religia itd. Nie pominięto życia intymnego w środowisku
ziemiańskim, tematu dotychczas rzadko poruszanego w opracowaniach
6
Por. M. Falski, Środowisko społeczne młodzieży a jej wykształcenie, Warszawa 1937, s. 95.
12
naukowych7. Dobrze, że Autor zajął się także tą kwestią, gdyż pokazuje ona jak
trudno przełamywano w środowisku ziemiańskim kanony moralności, w których
oceny czynów ludzkich były uzależnione od płci i statusu społecznego
zainteresowanego. Trudno się nie zgodzić z Autorem, że często manifestowana
religijność dużej części ziemiaństwa nie zawsze znajdowała odbicie w
respektowaniu zasad chrześcijańskich, a szczególnie w dziedzinie życia
seksualnego (s. 253). Obowiązywała w tej dziedzinie „podwójna moralność”,
dotycząca głównie mężczyzn, dla których seks przedmałżeński i pozamałżeński
z kobietami spoza własnej grupy społecznej był dopuszczany i tolerowany przez
rodziny i środowisko. Wymagano pewnych form i dyskrecji, ale nie były one
zbytnio krępujące dla zainteresowanych. W stosunku do kobiet ze środowiska
ziemiańskiego stosowano w tym względzie zupełnie inny katalog oceny
postawy moralnej. Nawet spacer do parku z obcym mężczyzną młodej
dziewczyny przed ślubem (zaręczynami) był skandalem. Także w niektórych
domach nie przyjmowano rozwodników (s. 260), nie był to aż tak rzadki
przypadek. Trzeba jednak zauważyć, że jeszcze w okresie międzywojennym
rozwodów było jeszcze bardzo mało. Radzono sobie w inny sposób, mniej
formalnie, ale często skutecznie oddzielając się od współmałżonka.
Stosunki społeczne dworu pomorskiego omówiono w rozdziale V. Najwięcej
miejsca poświęcił Autor relacjom między właścicielami a ich pracownikami.
Znajdziemy tu również wiele ważnych informacji szczegółowych na temat
samych pracowników dobór ziemskich. Osobno omówiono każdą z grup
pracowniczych: robotników, służbę domową i oficjalistów. Podkreślono także
różnice w sytuacji pracowników dworskich na Pomorzu z pozostałymi ziemiami
polskimi. Bezsprzecznie stosunki między dworem a pracownikami w dawnym
zaborze pruskim były znacznie lepsze, bo wcześniej przeprowadzono tu reformy
włościańskie, wyżej stała w tym regionie gospodarka rolna i szybciej zachodziły
7
W ubiegłym roku ukazała się praca doktorska dotycząca tej problematyki: Nina Kapuścińska-Kmiecik, Zdrada
małżeńska w dziewiętnastowiecznych pałacach i dworkach ziemiańskich, Łódź 2013.
13
korzystne przemiany społeczne i mentalnościowe: wzrost cen robocizny
ograniczył liczbę zatrudnienia i zmusił gospodarzy do większej dbałości o
robotnika. Ciekawym zjawiskiem i mało znanym w innych częściach Polski
było zatrudnianie kobiet na stanowiskach biurowych w administracji majątków
(s. 301). Nie byłbym pewien, czy możemy mówić o partnerskich relacjach
między właścicielami a pracownikami majątków nawet najwyżej stojącymi w
hierarchii służbowej. Jednostkowych przykładów lepiej nie odnosić do całej
grupy8. Poprawne stosunki nie oznaczały niwelacji barier społecznych, które
były bardzo silne i trudne do przekroczenia. Należy z większym dystansem
odnosić się do relacji ziemiańskich na ten temat, szczególnie tych spisanych po
wojnie. Z reguły idealizują one obraz stosunków pomiędzy właścicielami
ziemskimi a pracownikami.
W tej części pracy Autor omówił także stosunki dworu z duchowieństwem.
Była oczywista, formalna symbioza tych dwóch instytucji: dworu i parafii, ale
nie zawsze stosunki były idealne, czego przykłady znajdujemy w pracy dr.
Łaszkiewicza (s. 306). Szkoda, że nic nie ma w książce a relacjach ziemiaństwa
niemieckiego z parafiami ewangelickimi. W osobnych podrozdziałach
znajdziemy
charakterystykę
stosunków
z
niemieckimi
ziemianami
mieszkającymi na Pomorzu oraz z ludnością napływową. Autor charakteryzuje
też stosunek Niemców do państwa polskiego. Zgadzam się, że źródła polskie nie
zawsze mogą być w pełni wiarygodne i kompletne, może powinno się
skonfrontować je z materiałem archiwalnym niemieckim. Niezależnie od
pojedynczych przypadków przyzwoitego zachowania się Niemców w stosunku
do swoich współsąsiadów, doświadczenia pierwszych dni wojny 1939 r.
pokazały, że osoby narodowości niemieckiej z mniej lub bardziej lojalnych
obywateli polskich bardzo szybko i łatwo przekształcały się w bezwzględnych
hitlerowców.
8
Słusznie Autor zauważa w innym miejscu, że „jednostkowe losy mogą wymykać się sztywnym definicjom” (s.
23), stąd nie możemy ich traktować jako podstawowych dowodów dla tworzenia owych definicji dotyczących
badanej zbiorowości.
14
Ostatni rozdział omawia działalność polityczną ziemiaństwa oraz aktywność w
organizacjach gospodarczych i społecznych. Ważnym spostrzeżeniem, jest fakt,
że na Pomorzu ziemianie utrzymali w okresie międzywojennym elitarną pozycję
społeczną i polityczną, szczególnie w środowisku wiejskim. Postawy polityczne
ziemiaństwa pomorskiego nie odbiegały znacznie od ogólnego nastawienia
warstwy wobec zmian zachodzących w kraju. Dobrym przykładem był stosunek
wielkiej własności do Piłsudskiego i przewrotu majowego. Ewolucja poglądów
była podobna w całej grupie, od początkowej negacji, do akceptacji, choć nie
można zapominać, że część ziemiaństwa zachowała dystans do sanacji i
utrzymała związki z endecją. Kronikę życia politycznego Pomorza ze
szczególnym uwzględnieniem udziału w nim miejscowego ziemiaństwa trzeba
zaliczyć do ciekawszych fragmentów pracy. W drugiej części rozdziału dr
Łaszkiewicz
omówił
działalność
właścicieli
ziemskich
w
wybranych
organizacjach społecznych i gospodarczych, w tym w m.in.: Pomorskim
Towarzystwie Rolniczym, niemieckim Landbund Weichselgau, Pomorskim
Związku Ziemian i Towarzystwie Ziemianek Pomorskich.
Do napisania pracy Autor wykorzystał urozmaiconą bazę źródłową, w której
ważne miejsce zajęły dokumenty archiwalne ze zbiorów krajowych (Bydgoszcz,
Gdańsk, Gdynia, Pelpin, Poznań, Toruń, Warszawa, zagranicznych (Berlin,
Freiburg), a także prywatnych. Warto to podkreślić, gdyż w archiwach nie
zachowało się zbyt dużo materiałów podworskich dla tego regionu. Kolekcje
prywatne przynajmniej w części wypełniają tę lukę. Autor sięgnął także do
zespołów archiwalnych urzędów i instytucji, aby dotrzeć do akt normatywnych,
dokumentacji urzędów i organizacji, ukazujących miejsce i rolę ziemiaństwa w
odrodzonej Polsce. Wśród rękopisów bibliotecznych (Gdańsk, Kórnik, Olsztyn
Poznań, Sępólno Krajeńskie, Toruń, Warszawa, Wejherowo) wykorzystano
głównie teksty pamiętnikarskie i korespondencję. Autor zebrał też relacje ustne
członków rodzin dawnych obywateli ziemskich z Pomorza. Spożytkowano
wielu źródeł drukowanych, począwszy od druków urzędowych instytucji i
15
organizacji, poprzez wydawnictwa źródłowe, zbiory dokumentów, prasę,
skończywszy na pamiętnikach i publicystyce ziemian. W sumie lista
wykorzystanych materiałów wydaje się wystarczająca, szczególnie pod kątem
badań nad ziemiaństwem polskim województwa pomorskiego.
Jeżeli chodzi o konstrukcję pracy miałbym tylko drobne uwagi raczej
związane z kolejnością niektórych jej fragmentów, niż zasadniczym układem
książki. Jak już wspominałem w rozdziale I lub we wstępie przydałoby się
krótkie wprowadzenie historyczne (z dodaniem odpowiedniej literatury
przedmiotu) o dziejach wielkiej własności na tym terenie od końca XVIII do I
wojny światowej. Poszczególne podgrupy składające się na środowisko
ziemiańskie Pomorza Autor opisuje w kolejnych podrozdziałach rozdziału I.
Lepiej byłoby wymienić na początku wszystkie te podgrupy przy okazji
omówienia definicji ziemiaństwa. Szkic o reformie rolnej rozbija narrację
poświęconą gospodarce, raczej powinno się go umieścić na końcu rozdziału II.
Nie wiem, czy wychowanie i edukacja młodego pokolenia nie powinna
znajdować się obok innych zainteresowań naukowych i kulturalnych
ziemiaństwa. Na kierunek kształcenia dzieci ogromny wpływ miały owe
zainteresowania. Oryginalną rzeczą jest wprowadzenie przez Autora do
ostatniego rozdziału różnych metod analizy aktywności grupy na polu
politycznym i społecznym. Działalność polityczną ziemiaństwa obserwujemy w układzie chronologicznym, zaś aktywność w towarzystwach społecznogospodarczych - w układzie rzeczowym, pod kątem funkcjonowania
poszczególnych organizacji. Rozwiązanie takie wydaje się tu słuszne, ale
powinno się je uzasadnić. Jeżeli główną perspektywą badawczą jest
„codzienność”, to lepiej już pominąć „życie codzienne” w tytule jednego z
rozdziałów pracy, zastąpić innym terminem. Zakończenie pracy jest bardziej
streszczeniem zawartości książki niż podsumowaniem badań Autora i
odpowiedzią na postawione pytania.
16
Praca została napisana dobrym i prostym językiem. Wykład jest logiczny i w
pełni zrozumiały. Nie ma zbędnego zaśmiecania tekstu terminologią
niezwiązaną z poruszaną problematyką. Autor do konstrukcji pracy wykorzystał
różne materiały źródłowe i literaturę przedmiotu. Może nie zawsze próbuje
analizować ich przekaz w tekście rozprawy i przypisach. Mam wrażenie, że
może w zbyt wyrozumiały sposób traktuje relacje ziemiańskie, szczególnie
powojenne, poważnie obciążone negatywnymi doświadczeniami ich autorów.
Stopień obiektywizmu tych źródeł powinien u historyka zawsze budzić pewne
wątpliwości. Stworzony obraz grupy wydaje się w miarę kompletny i
urozmaicony, uwzględniający specyfikę regionu. Autor pokazał dobrą
znajomość badanego środowiska, gdyż nie tylko musiał zebrać w pracy dane
ogólne o wielkiej własności, ale też zdobyć szczegółową wiedzę o
poszczególnych rodzinach i osobach. Z pewnością niełatwą rzeczą było także
odnalezienie nielicznych już świadków wydarzeń sprzed wojny, których relacje
i dokumenty spożytkował dr Łaszkiewicz w swojej książce.
Nieco brakuje w pracy odniesień do sytuacji ziemiaństwa w innych częściach
ziem polskich. W pracy wyraźnie odbija się temperament biografisty i
kronikarza. Nie brakuje mniejszych i większych przykładów, czy nawet całych
fragmentów życiorysów poszczególnych bohaterów rozprawy. Autor odtwarza
ich losy na podstawie materiałów archiwalnych, także dokumentów ze zbiorów
prywatnych, przekazów ustnych. W tym zalewie szczegółowych informacji,
przeważnie bardzo cennych i ciekawych, niekiedy gubi się główny temat
rozważań poruszany w danym miejscu. Nie rezygnując z tego materiału, wiele
szczegółów można byłoby umieścić w przypisach, spożytkować w innych
rozdziałach, czy w odpowiednim aneksie na końcu książki. Nawiązując do tego
problemy, szkoda, że Autor nie zestawił w książce ważniejszych siedzib/rodzin
ziemiańskich Pomorza i krótko nie omówił ich w formie małego leksykonu,
który bardzo ułatwiłby lekturę pracy. W ten sposób można by uniknąć
17
niektórych powtarzających się informacji w różnych częściach książki i zebrać
inne cenne szczegóły biograficzne rozproszone w tekście.
Drobne uwagi i sprostowania:
Nie wiem z jakich powodów w podrozdziale: „Zróżnicowanie majątkowe i
narodowościowe ziemiaństwa pomorskiego” znalazł się obszerny passus o
majątkach państwowych na Pomorzu (s. 31). Fragment ten idealnie pasowałby
do wstępnego rozdziału na temat struktury własnościowej ziemi w woj.
pomorskim. Niektóre informacje dotyczące historii ziemiaństwa na Pomorzu
powinno się umieścić w oddzielnym podrozdziale na początku książki – o czym
już wyżej wspomniałem - np. fragment mówiący, jakie rodziny utraciły majątki
w tym regionie w XIX w. (s. 31) Dzieci ziemiańskie nie chodziły do „szkół
powszechnych”9, tylko zaczynały edukację od gimnazjum (s. 240). Akademia
Rolnicza w Bydgoszczy, a później Wyższa Szkoła Rolnicza w Cieszynie nie
były placówkami akademickimi (s. 242). Pewne wątpliwości mogą budzić
niektóre sformułowania: „Chłopi nie przystępowali do ziemian, odczuwając
dzielący ich dystans społeczny”. (s. 22), czy „Zaliczano z kolei w szeregi
ziemian tzw. inteligencję rolniczą, administratorów, dzierżawców, a także
szlachtę bez ziemi.” (s. 23)
Dużym walorem pracy jest materiał ilustracyjny, w przeważającej części po
raz pierwszy publikowany. Ale zabrakło w książce indeksu miejscowości oraz
spisu tabel.
Ziemiaństwo na Pomorzu jest z pewnością pracą oryginalną, wartościową i
niezwykle potrzebną. Przedstawia szeroki przegląd problematyki dotyczącej
wielkiej własności w tym regionie. Wiele spraw wyjaśnia, dając jednocześnie
obszerny materiał porównawczy, mogący służyć do podobnych studiów nad
ziemiaństwem innych części II RP.
***
9
Nie wykluczam, że błąd ten powstał, ze złej interpretacji przekazu źródłowego, może Autor miał na myśli
„szkoły publiczne”, gdyż „powszechnymi” nazywano w tym czasie, szkoły elementarne (podstawowe,
pierwszego stopnia).
18
Podsumowując moje uwagi muszę podkreślić, że omówione osiągnięcia dr
Łaszkiewicza potwierdzają jego umiejętności do samodzielnej pracy naukowej,
pokazują różnorodne jego zainteresowania i możliwości badawcze, jednocześnie
spełniają warunki ustawowe stawiane przed kandydatami do stopnia naukowego
doktora habilitowanego nauk humanistycznych. Nie umniejszają ich zaznaczone
w recenzji pewne niedociągnięcia, które z pewnością habilitant pokona w
dalszej karierze naukowej, dlatego zwracam się z wnioskiem o dopuszczenie dr.
Tomasza Łaszkiewicza do dalszych etapów przewodu habilitacyjnego.
Tadeusz Epsztein