1 Dr hab. Tadeusz Epsztein Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r. prof
Transkrypt
1 Dr hab. Tadeusz Epsztein Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r. prof
1 Dr hab. Tadeusz Epsztein Warszawa, dn. 15 lipca 2014 r. prof. Instytutu Historii PAN w Warszawie Recenzja dorobku naukowego dr. Tomasza Łaszkiewicza oraz pracy: Ziemiaństwo w okresie dwudziestolecia międzywojennego – w perspektywie codzienności (Inowrocław-Toruń 2013) Dr Tomasz Łaszkiewicz ukończył studia historyczne w 1995 r. na Wydziale Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uzyskując tytuł magistra historii na podstawie pracy magisterskiej: „Mniejszość żydowska w Inowrocławiu i powiecie inowrocławskim w latach 1919-1939”. Stopień naukowy doktora otrzymał w 2000 r. także na Wydziale Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu w oparciu o rozprawę pt. „Mniejszości narodowe na Kujawach Zachodnich i Pałukach w okresie międzywojennym (1920-1939)”. Od stycznia 2002 r. jest pracownikiem naukowym Instytutu Historii PAN w Zakładzie Historii Pomorza i Krajów Bałtyckich w Toruniu. Miał również kontakt z pracą dydaktyczną, przez pewien czas był wykładowcą na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (2000/2001) i na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (2002/2003). Prowadził kwerendy w archiwach polskich i zagranicznych, w tym archiwach berlińskich (1999, 2010, 2011, 2012) i we Freiburgu (2011). Aktywnie uczestniczył w kilkunastu (18) konferencjach krajowych i międzynarodowych, wygłaszając zainteresowaniom naukowym. na nich referaty poświęcone jego 2 Dr Łaszkiewicz bierze również udział w życiu naukowo-organizacyjnym. Od wielu lat jest aktywnym współpracownikiem Polskiego Towarzystwa Historycznego, od 2002 r. prezesem Oddziału PTH w Inowrocławiu. Był inicjatorem i współorganizatorem wielu konferencji, wystaw, zjazdów, konkursów itd. W 2013 r. zorganizował Sympozjum Kujawskich Oddziałów i Kół PTH. Od 2002 r. jest członkiem Komitetu Redakcyjnego, a od 2009 r. redaktorem naczelnym czasopisma naukowego „Ziemia Kujawska”. Od 2003 r. zasiada w Radzie przy Muzeum im. Jana Kasprowicza, także od 2003 r. jest członkiem Miejskiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Inowrocławiu. Zainteresowania naukowe dr. Łaszkiewicza można podzielić na kilka kierunków. Zasadniczą dziedziną jego studiów jest historia Polski XIX i XX w., z naciskiem na dzieje XX stulecia. Mimo drobnych wyjątków cała twórczość habilitanta ma charakter regionalny. Jest on historykiem-regionalistą zajmującym się głównie Kujawami i Pomorzem. Na tym terenie badał różne zagadnienia na przestrzeni ostatnich dwóch stuleci. Początkowo zajmował się mniejszościami narodowymi. Jego pierwsza książka powstała na bazie pracy magisterskiej i dotyczyła Żydów w Inowrocławiu w okresie międzywojennym 1919-1939 (Inowrocław 1997). W pracy doktorskiej rozwinął swoje zainteresowania problematyką narodowościową przygotowując rozprawę o „Mniejszościach narodowych na Kujawach Zachodnich i Pałukach w okresie międzywojennym (1920-1939)” (2000) (druk: Toruń- Łysomice 2002). Pisał również o masonerii w Inowrocławiu, o powstaniu wielkopolskim 1918-1919, o wrześniu 1939 r. A od kilkunastu lat zajmuje się również losami wielkiej własności ziemskiej na Kujawach i Pomorzu Nadwiślańskim. Zaczął swoje badania od losów ziemiaństwa niemieckiego, w 2002 r. poświęcił mu obszerny artykuł monograficzny, później pisał o wybranych rodzinach niemieckich (von Willamowitz-Moellendorffowie i Schlichtingowie). Następnie studiami objął polskie ziemiaństwo tego regionu. Plonem poszukiwań na tym polu było kilka 3 artykułów i wreszcie praca monograficzna, którą omawiam osobno. Bardzo ważną pozycję w twórczości dr Łaszkiewicza zajmuje biografistyka. Opublikował kilkanaście życiorysów wybitnych postaci związanych z Inowrocławiem i okolicami, w tym większość (13) w Inowrocławskim Słowniku Biograficznym. Zajmował się również historią PTH w Inowrocławiu, czego plonem jest niewielka monografia inowrocławskiego Oddziału PTH (19562006) (2006). Z inicjatywy prof. Mariana Biskupa opracował i opublikował (razem z Tomaszem Krzemińskim) bibliografię historii Kujaw za lata 20002009. Dał się sprawdzić także jako redaktor wydawnictw naukowych, periodyków i druków zwartych. W sumie po doktoracie jego lista publikacji drukowanych zawiera 57 pozycji, w tym trzy o charakterze popularnonaukowym. Pisarstwo historyczne dr Łaszkiewicza spełnia wszystkie wymogi prac naukowych, ma charakter oryginalny i wnosi cenne i nowe informacje do historiografii polskiej. W warsztacie pisarskim Autora można dostrzec zbytnie przywiązanie do kronikarstwa i zagłębiania się w szczegóły – nierzadko w bardzo frapujące, ale niekoniecznie związane z głównym tematem studiów. Mniej wytrwale habilitant podchodzi do głębszej analizy i krytyki wykorzystanych źródeł i literatury przedmiotu. Zwraca też uwagę brak tekstów w obcych językach i zagranicznych publikacji. Szkoda, że dr Łaszkiewicz zajmując się od lat problematyką mniejszości niemieckiej nie próbował swoich cennych ustaleń udostępnić niemieckiemu czytelnikowi. Również przeglądając jego publikacje trzeba zauważyć, że dotychczas habilitant nie tylko był wierny regionalnej tematyce badań, ale też niechętnie publikował swoje teksty poza regionalnymi periodykami. Nie drukował w najważniejszych czasopismach historycznych w Polsce, np. w „Kwartalniku Historycznym”, „Przeglądzie Historycznym”, „Dziejach Najnowszych”. Nie dał się poznać również jako edytor źródeł, choć interesuje się tym zagadnieniem i zajął się nim w osobnym artykule. 4 Wydaje mi się, że najważniejszą publikacją dr Łaszkiewicza jest monografia: Ziemiaństwo na Pomorzu w okresie dwudziestolecia międzywojennego – w perspektywie codzienności (Inowrocław-Toruń 2013, Wydawca PTH Oddziały w Inowrocławiu i Toruniu, ss. 486), słusznie uznaną za podstawę do wszczęcia procedury habilitacyjnej Autora. Praktycznie jest to pierwsze opracowanie poświęcone ziemiaństwu na Pomorzu w odrodzonej Polsce. Dołącza ono do podobnych monografii o wielkiej własności w innych częściach Polski lat 191819391. Dla historyków zajmujących się ziemiaństwem okresu międzywojennego jest to dobra wiadomość, gdyż stale powiększa się baza do prowadzenia studiów porównawczych. Brak monografii obejmującej losy wielkiej własności dawnego zaboru pruskiego był bardzo dotkliwy. Można tylko żałować, że Autor praktycznie ograniczył swoją obserwację do własności polskiej. Pomimo częściowej „polonizacji” ziemiaństwa w tym regionie w okresie międzywojennym pozycja Niemców była do 1939 r. przeważająca (s. 31), czego na kartach książki nie odczuwa się, gdyż problemy dotyczące niemieckiego ziemiaństwa pojawiają się tu marginalnie i zawsze na drugim planie. Praca została podzielona na sześć rozdziałów, nie licząc wstępu i zakończenia. We wstępie oprócz charakterystyki stanu badań i bazy źródłowej znajdziemy informacje o celach badawczych, budowie i zawartości rozprawy. Celem ogólnym pracy było „monograficzne ujęcie ziemiaństwa pomorskiego w okresie międzywojennym, w perspektywie codzienności pracy, rozrywki, wypoczynku, życia rodzinnego, duchowego, a także aktywności publicznej” (s. 13). Autor realizując swoje badania zamierzał „zrozumieć mentalność oraz sposób myślenia” swoich bohaterów. Interesowały go również procesy, jakie dotykały grupę, szczególnie migracyjne. W rozdziale pierwszym Autor zajął się definicją ziemiaństwa, ogólną charakterystyką badanej grupy. Już na początku słusznie zaznacza, że nie ma 1 Można tu wymienić prace, m.in.: Mieczysława Markowskiego, Piotra Gałkowskiego, Ireny Żabińskiej, Tomasza Piekarskiego. 5 jednolitej definicji badanej grupy. Historycy zajmujący się tym środowiskiem często unikają wyboru ostrych i obiektywnych pod względem naukowym kryteriów określających granice zbiorowości nazywanej ziemiaństwem. (s. 19 i n.) Nie znajdziemy ich również w prezentowanej pracy. Autor skłania się do przyjęcia definicji grupy, a raczej uwag do niej, sformułowanych przed laty przez Janinę Leskiewiczową: „w polu naszych zainteresowań mogą się znaleźć właściciele własności ziemskiej wywodzący się zarówno ze szlachty, jak i spoza niej, osoby o pochodzeniu szlacheckim, które z różnych przyczyn wycofały się z działalności rolniczej, nabywcy majątków, mieszkający nadal w miastach i utrzymujący z dochodów pozarolniczych, a także dzierżawcy, czy nawet wyżsi oficjaliści dworscy”(s. 22, 26)2. Jako kluczowy argument za takim rozwiązaniem Autor przyjmuje fakt, że w szeregach Związku Ziemian znajdowali się niektórzy dzierżawcy, czy pracownicy administracji dworskiej itd. Takie przypadki miały miejsce, ale było ich bardzo mało i nie mamy pewności, czy zawsze przynależność do Związku Ziemian była tożsama z wejściem do środowiska ziemiańskiego. O tożsamości grupy decydowały nie pojedyncze cechy, lecz ich synteza. Nie ma więc wątpliwości, że sama własność ziemska, czy herb szlachecki nie dawały wstępu do grupy, ale połączenie takich atrybutów z innymi, dopiero stwarzało warunki do przekroczenia granic tej zbiorowości. Nie wszystkie atrybuty miały jednakowy wpływ, ale zawsze majątek należał do tych ważniejszych. Majątek rozumiany przez własność stałą, dziedziczną, dlatego sama dzierżawa nie dawała przepustki do grupy. Oczywiście znajdziemy w środowisku ziemiańskim pojedynczych dzierżawców, ale z reguły mieli oni 2 Trzeba jeszcze zaznaczyć, że Autor nie do końca wiernie cytuje tekst Janiny Leskiewiczowej (por. Zamiast wstępu, w: Ziemiaństwo polskie 1795-1945, Warszawa 1985, s. 14). Leskiewiczowa postulowała rozszerzyć ziemiaństwo, m.in. o wybranych dzierżawców i oficjalistów, ale jednocześnie podkreśliła, że byli oni marginesem grupy. Przyglądając się bliżej tezom Janiny Leskiewiczowej nie sposób zauważyć, że bardziej odnoszą się one do rzeczywistości XIX stulecia, może nawet jego pierwszej połowy, a w realiach Polski niepodległej budzą jeszcze większe wątpliwości. Warto dodać, że w słowniku Ziemianie polscy XX wieku, którego była współzałożycielem i długoletnim redaktorem, umieszczano biografie wyłącznie właścicieli ziemskich (2-3 wyjątki). 6 dodatkowe cechy, które nobilitowały ich w oczach pozostałych członków zbiorowości. Bardzo często młodzi ludzie swoje kariery zawodowe zaczynali jako dzierżawcy, czy nawet administratorzy, niekiedy majątków rodzinnych. Przeważnie jednak starano się zdobyć własny warsztat pracy, który gwarantował niezależność i stabilizację, podnosił prestiż, dawał większe szanse na zawarcie korzystnego małżeństwa. Nie zawsze krył się za tym rachunek ekonomiczny, dobre dzierżawy przynosiły niekiedy pewniejszy dochód niż własne gospodarstwo, ale wiązały się z ryzykiem. Przykład Żyliczów dobrze pokazuje to rozumowanie. Ignacy Żylicz, syn właściciela ziemskiego jako młody człowiek prowadził dzierżawę, dzięki której zdobywał doświadczenie rolnicze i kapitał, ten ostatni nie przeznaczył na rozbudowę dotychczasowego warsztatu, lecz na wykup zadłużonych dóbr ojcowskich (s. 23, 25). Krok ten bardzo dobrze pokazuje priorytety ziemiańskich ambicji. Autor nie podając własnej definicji grupy miał pewne problemy z wykreśleniem granic badanej zbiorowości. To z kolei pociągnęło za sobą unikanie szacunków liczbowych na temat liczebności ziemiaństwa pomorskiego. We wstępie czytamy, że był to „stosunkowo duży zbiór osób” (s. 13), ale po przeczytaniu książki nie wiemy nawet w przybliżeniu, jaką miał wielkość. Czy w okresie międzywojennym powiększył się, czy zmalał, jak zmieniała się jego struktura własnościowa, czy przybyło w nim dzierżawców, czy też ubyło, ilu było oficjalistów itd. Trochę danych statystycznych znajdziemy na s. 31, ale nie dają one odpowiedzi na postawione pytania. Jedyne w książce zestawienie największych właścicieli ziemskich (majątki pow. 1000 ha) Pomorza z 1929 r. (s. 32-33) nie zostało porównane z innymi materiałami o podobnym charakterze. Zabrakło też analizy podstawowych danych o własności ziemskiej ze spisów powszechnych z 1921 i 1931 r. Autor tłumaczy ten krok we wstępie, podkreślając, że zrezygnował ze „stosowania metod ilościowych”, zastępując je „jakościowymi” (s. 13). Nie mógł w pełni być pod tym kątem konsekwentny, gdyż większość dostępnych źródeł i opracowań używa do opisu grupy ścisłe 7 kryteria majątkowe (własność ziemska o określonej powierzchni), które trudno dopasować do subiektywnych cech społeczno-kulturowych wyznaczających granice środowiska ziemiańskiego. Część badaczy przechodzi nad tym problemem do porządku dziennego, używając podwójnej definicji dla ziemiaństwa i godząc się z tym, że w jednej pracy piszą o dwóch zbiorowościach. Trzeba przyznać, że dr Łaszkiewicz, chciał uniknąć takiego rozwiązania, z jednej strony zachowując w miarę jednolity obraz badanej grupy, z drugiej strony pozbawił monografię materiału statystycznego, pozwalającego na porównania z istniejącymi źródłami i literaturą przedmiotu. Pragnę jednak zaznaczyć, że rezygnacja z dotychczasowych narzędzi ilościowych opisu ziemiaństwa, nie wykluczało wprowadzenie własnych. Czy Autor miał taką możliwość? Wydaje mi się, że tak, szczególnie w wersji sondażowej, ograniczonej do losowych próbek. Opisując zmiany w składzie środowiska ziemiańskiego w okresie międzywojennym zwraca uwagę na napływ na Pomorze dawnych ziemian z zaboru rosyjskiego, wygnanych ze swych siedzib w wyniku wojny, rewolucji w Rosji i zmiany granic (s. 38-39). Zjawiska migracyjne i ewolucja społeczna grupy mogły mieć w dawnym zaborze pruskim szczególne nasilenie. Opuszczone majątki poniemieckie były najczęściej przejmowane przez ludzi z innych części Polski. Reprezentowali oni inną kulturę, a niekiedy byli zupełnie osobami nowymi, spoza warstwy. Jednocześnie wchodzili do społeczności o mieszanym obliczu narodowościowym, rywalizującej i często skonfliktowanej. Dlatego akceptacja i wrastanie tych nowych gospodarzy ziemskich na Pomorzu musiało sprzyjać łamaniu barier społecznych i mentalnej ewolucji całej tutejszej grupy. W ziemiaństwie pomorskim Autor dostrzega różne podgrupy, różniące się statusem ekonomicznym i społecznym. Nie przeprowadza jednak wyraźnych podziałów i nie stara się dokładnie zdefiniować poszczególnych zbiorowości. Nie wiemy do końca jaką grupę społeczną nazywa arystokracją - raz są to osoby 8 o odpowiednim „rodowodzie, posiadanym tytule i wysokiej pozycji majątkowej” (s. 41), w innym miejscu ziemianie o wysokim rodowodzie i tytule, a jeszcze w innym tylko posiadacze tytułu rodowego (s. 42-43). Wiemy też, że na Pomorzu była grupa właścicieli, nazwaną przez Autora (za Karolem S. Fryczem) „półtora szlachtą” (s. 41) i szlachtą. Do środowiska ziemiańskiego zaliczył Autor także dzierżawców gruntów (domen) państwowych, ale nie wiemy czy wszystkich, czy tylko wymienione w książce osoby? (s. 23) Znajdziemy również przykłady ziemian, którzy nie mieli rodowodu szlacheckiego, ale stali się członkami grupy przez nabycie majątku i korzystne koligacje (s. 57). Rozdział drugi został poświęcony problematyce gospodarczej. Autor zaczął od ogólnej charakterystyki sytuacji gospodarczej Pomorza po wojnie, wskazując na różne czynniki, które kształtowały rozwój ekonomiczny regionu w tym czasie. Oczywiście głównym celem było pokazanie roli wielkiej własności w gospodarce województwa. Najwięcej miejsca zajęło omówienie produkcji rolnej. Może za mało zwrócono uwagę na pozycję przemysłu rolnego, w którym ziemianie mieli ogromny udział. Autor zajął się hodowlą buraka cukrowego, ale nic prawie nie napisał o jego wykorzystaniu w licznych cukrowniach województwa pomorskiego (15 – 1938/39) (s. 90). A co z gorzelniami, do kogo one należały i jakie przynosiły dochody? Cukrownictwo i gorzelnictwo na Pomorzu należało do najlepiej zorganizowanych i dających największą produkcję w skali Polski3. Również ważne miejsce zajmowało młynarstwo i mleczarstwo. Nie pokazano udziału ziemiaństwa w innych przedsięwzięciach gospodarczych, spółkach akcyjnych, inwestycjach gospodarczych itd.? W tej części pracy Autor omówił też przebieg reformy rolnej na Pomorzu (s. 80-88). Życie kulturalne, zainteresowania, rozrywki ziemiaństwa pomorskiego zostały omówione w rozdziale III: W kręgu życia codziennego pomorskich dworów. Niewątpliwie „siedziba ziemiańska była jednym z zasadniczych wyróżników 3 Por. Mały Rocznik Statystyczny 1939, Warszawa 1939, s. 143-144. 9 podkreślających odrębność społeczną jej mieszkańców” (s. 105). Bardzo trafnie Autor zauważa, że większość wiejskich inwestycji rezydencjonalnych powstało przed 1914 r. W latach 1920-1939 tylko nieliczni właściciele podjęli na tym polu jakieś prace. Nie była to specyfika pomorska, bo także w innych częściach Polski, nieliczni ziemianie mieli możliwości finansowe do wznoszenia nowych siedzib, szczególnie większych. Skupiano się raczej na modernizacji istniejących domów, wyposażania ich w kanalizację, prąd elektryczny itd. Autor zauważa ciekawe zjawisko, że rotacja właścicieli mogła korzystnie wpływać na modernizację siedziby, gdyż częściej podejmowali inwestycje nowi właściciele, niż rodziny osiadłe w jednym miejscu od dłuższego czasu (s. 111). Życie codzienne siedziby ziemiańskiej ogniskowało wokół różnych spraw. Autor część z nich omawia szczegółowo, zaczynając od stołu i kuchni. Na dalszym miejscu pojawiają się zainteresowania naukowe, kulturalne, artystyczne, następnie życie towarzyskie i na końcu rozrywki, formy spędzania wolnego czasu (łowiectwo). Jak uzasadnić kolejność wymienionych zjawisk, czy rzeczywiście ich hierarchia w życiu przeciętnego dworu tak wyglądała? Aktywność ziemian na polu nauki została scharakteryzowana tylko na przykładzie ich działalności w Towarzystwie Naukowym w Toruniu (TNT) (s. 132). Jak ustalił Autor, zainteresowanie ziemian pracą w Towarzystwie stopniowo malało i po wojnie tylko 6% członków TNT reprezentowało warstwę ziemiańską (w 1914 r. ok. 17%). Wydaje się, że do zainteresowań naukowych można było jeszcze coś dopisać, choćby na temat mecenatu ziemiańskiego na tym polu. Nie zmienia to faktu, że generalnie w tym czasie stopniowo zmniejszał się udział przedstawicieli wielkiej własności w życiu naukowym kraju. Więcej miejsca poświęcono pasjom kulturalnym mieszkańców dworów. Znajdujemy tu informacje o zbiorach artystycznych, kolekcjonerstwie, czytelnictwie, własnej twórczości literackiej i artystycznej ziemiaństwa pomorskiego. Bardzo obszernie scharakteryzowano życie towarzyskie, podróże i polowania. Chyba słusznie Autor pokazuje ten sektor życia codziennego w tak 10 rozbudowanej formie, gdyż były to dziedziny, którym poświęcano wiele czasu i pieniędzy, szczególnie w zamożniejszych domach. Życie rodzinne charakteryzuje Autor w kolejnej części książki. Do ważniejszych spraw zaliczyłbym problem wychowania i edukacji młodego pokolenia. Z rozważań Autora widać, jak bardzo wolno zmieniał się model wychowania dzieci. Nadal w całej rozciągłości obowiązywał kanon ukształtowany jeszcze w I poł. XIX w., w którym centralne miejsce zajmowała edukacja domowa, szczególnie dziewcząt, o zdecydowanym kierunku lingwistyczno-humanistycznym. Widoczne były jednak zmiany, w postaci upowszechnienia edukacji w szkołach publicznych na poziomie średnim, nie tylko chłopców, ale też dziewcząt. Autor podkreślił, że „dziewczęta wysyłano zwykle do renomowanych gimnazjów prywatnych, często prowadzonych przez zakonnice.” (s. 241) Po tym stwierdzeniu następuje lista szkół, które były na bardzo różnym poziomie nauczania. Pojęcie „renomy” w środowisku ziemiańskim zdecydowanie nie oznaczało wysokich wymagań kształcenia, tylko odpowiedni profil wychowawczo-edukacyjny. Do wysoko ocenianych szkół należały zakłady prowadzone przez Zgromadzenie Sacré Coeur (Polska Wieś, Zbylitowska Góra pod Tarnowem), były to bardzo elitarne i drogie placówki oświatowe 4, ale zdecydowanie o niskim poziomie nauczania, a utrzymywany w nich kierunek wychowawczy budził zastrzeżenia, u bardziej postępowych przedstawicieli środowiska ziemiańskiego5. Lepsze wyniki edukacyjne osiągały gimnazja żeńskie w miastach, np. gimnazjum urszulanek w Poznaniu. Młodzież żeńska z domów ziemiańskich raczej nie mieszkała na stancjach, tylko w internatach, chyba, że razem z najbliższą rodziną, która na czas edukacji dzieci przenosiła się do miasta. 4 W II poł. lat 20. podstawowe czesne (gimnazjum+internat) w Zbylitowskiej Górze wynosiło 225 zł/miesięcznie, do tej sumy dochodziły różne dodatkowe opłaty, dochodzące do kilkudziesięciu złotych miesięcznie. 5 Jeszcze w latach dwudziestych dziewczęta w internatach Zgromadzenia Sacré Coeur musiały się myć w koszulach nocnych, gdyż nie wolno im było całkowicie się rozbierać. Obowiązywały również inne ograniczenia i zwyczaje ściśle regulujące najdrobniejsze funkcje życiowe uczennic, np. ułożenie rąk na pościeli podczas snu, cenzura listów itd. 11 Prawdą jest, że w Polsce niepodległej wzrósł odsetek młodych, w tym również dziewcząt, kontynuujących naukę w szkołach wyższych. Nie do końca precyzyjne są uwagi Autora o dominacji ziemian na kierunkach rolniczych, jeszcze większe wątpliwości budzi twierdzenie, że w latach trzydziestych młodych ziemian zastąpiła na rolnictwie młodzież chłopska (s. 242). W rzeczywistości młodzież ziemiańska na żadnej uczelni Polski niepodległej nie dominowała i częściej wybierała za kierunek studiów prawo niż nauki rolnicze 6. Nadal brak jest szczegółowych studiów poświęconych podróżom akademickim młodzieży ziemiańskiej, ale sondażowe badania pokazują, że zdecydowanie w okresie międzywojennym młodzi ziemianie częściej niż dawniej wracają z uczelni z dyplomami. Poważniejsze traktowanie kolejnego etapu kształcenia było pewnie, z jednej strony zmianą poglądów na temat wykształcenia, ale też odpowiedzią na rosnące problemy materialne. Młodzież ziemiańska co raz częściej musiała stawać przed trudnymi decyzjami, co do dalszych wyborów życiowych. Oczywiście rodzice walczyli o zapewnienie odpowiednich środków materialnych dla wszystkich dzieci, ale bardzo często, szczególnie w większych rodzinach, nie było to możliwe – majątki miały określoną wielkość i dochodowość, nie mogły zapewnić zatrudnienia i utrzymania dla kilku nowych rodzin. Studia wyższe i wolny kraj otwierały również nowe możliwości karier dla młodzieży ziemiańskiej. Praca w administracji państwowej, czy w prywatnych firmach pozwalała na zdobycie warunków materialnych niekiedy lepszych i pewniejszych niż z dochodów uzyskiwanych z własnego majątku. W tym samym rozdziale Autor omawia inne problemy związane z życiem rodzinnym: kształtowanie się polityki „małżeńskiej”, hierarchia poszczególnych osób w rodzinie, religia itd. Nie pominięto życia intymnego w środowisku ziemiańskim, tematu dotychczas rzadko poruszanego w opracowaniach 6 Por. M. Falski, Środowisko społeczne młodzieży a jej wykształcenie, Warszawa 1937, s. 95. 12 naukowych7. Dobrze, że Autor zajął się także tą kwestią, gdyż pokazuje ona jak trudno przełamywano w środowisku ziemiańskim kanony moralności, w których oceny czynów ludzkich były uzależnione od płci i statusu społecznego zainteresowanego. Trudno się nie zgodzić z Autorem, że często manifestowana religijność dużej części ziemiaństwa nie zawsze znajdowała odbicie w respektowaniu zasad chrześcijańskich, a szczególnie w dziedzinie życia seksualnego (s. 253). Obowiązywała w tej dziedzinie „podwójna moralność”, dotycząca głównie mężczyzn, dla których seks przedmałżeński i pozamałżeński z kobietami spoza własnej grupy społecznej był dopuszczany i tolerowany przez rodziny i środowisko. Wymagano pewnych form i dyskrecji, ale nie były one zbytnio krępujące dla zainteresowanych. W stosunku do kobiet ze środowiska ziemiańskiego stosowano w tym względzie zupełnie inny katalog oceny postawy moralnej. Nawet spacer do parku z obcym mężczyzną młodej dziewczyny przed ślubem (zaręczynami) był skandalem. Także w niektórych domach nie przyjmowano rozwodników (s. 260), nie był to aż tak rzadki przypadek. Trzeba jednak zauważyć, że jeszcze w okresie międzywojennym rozwodów było jeszcze bardzo mało. Radzono sobie w inny sposób, mniej formalnie, ale często skutecznie oddzielając się od współmałżonka. Stosunki społeczne dworu pomorskiego omówiono w rozdziale V. Najwięcej miejsca poświęcił Autor relacjom między właścicielami a ich pracownikami. Znajdziemy tu również wiele ważnych informacji szczegółowych na temat samych pracowników dobór ziemskich. Osobno omówiono każdą z grup pracowniczych: robotników, służbę domową i oficjalistów. Podkreślono także różnice w sytuacji pracowników dworskich na Pomorzu z pozostałymi ziemiami polskimi. Bezsprzecznie stosunki między dworem a pracownikami w dawnym zaborze pruskim były znacznie lepsze, bo wcześniej przeprowadzono tu reformy włościańskie, wyżej stała w tym regionie gospodarka rolna i szybciej zachodziły 7 W ubiegłym roku ukazała się praca doktorska dotycząca tej problematyki: Nina Kapuścińska-Kmiecik, Zdrada małżeńska w dziewiętnastowiecznych pałacach i dworkach ziemiańskich, Łódź 2013. 13 korzystne przemiany społeczne i mentalnościowe: wzrost cen robocizny ograniczył liczbę zatrudnienia i zmusił gospodarzy do większej dbałości o robotnika. Ciekawym zjawiskiem i mało znanym w innych częściach Polski było zatrudnianie kobiet na stanowiskach biurowych w administracji majątków (s. 301). Nie byłbym pewien, czy możemy mówić o partnerskich relacjach między właścicielami a pracownikami majątków nawet najwyżej stojącymi w hierarchii służbowej. Jednostkowych przykładów lepiej nie odnosić do całej grupy8. Poprawne stosunki nie oznaczały niwelacji barier społecznych, które były bardzo silne i trudne do przekroczenia. Należy z większym dystansem odnosić się do relacji ziemiańskich na ten temat, szczególnie tych spisanych po wojnie. Z reguły idealizują one obraz stosunków pomiędzy właścicielami ziemskimi a pracownikami. W tej części pracy Autor omówił także stosunki dworu z duchowieństwem. Była oczywista, formalna symbioza tych dwóch instytucji: dworu i parafii, ale nie zawsze stosunki były idealne, czego przykłady znajdujemy w pracy dr. Łaszkiewicza (s. 306). Szkoda, że nic nie ma w książce a relacjach ziemiaństwa niemieckiego z parafiami ewangelickimi. W osobnych podrozdziałach znajdziemy charakterystykę stosunków z niemieckimi ziemianami mieszkającymi na Pomorzu oraz z ludnością napływową. Autor charakteryzuje też stosunek Niemców do państwa polskiego. Zgadzam się, że źródła polskie nie zawsze mogą być w pełni wiarygodne i kompletne, może powinno się skonfrontować je z materiałem archiwalnym niemieckim. Niezależnie od pojedynczych przypadków przyzwoitego zachowania się Niemców w stosunku do swoich współsąsiadów, doświadczenia pierwszych dni wojny 1939 r. pokazały, że osoby narodowości niemieckiej z mniej lub bardziej lojalnych obywateli polskich bardzo szybko i łatwo przekształcały się w bezwzględnych hitlerowców. 8 Słusznie Autor zauważa w innym miejscu, że „jednostkowe losy mogą wymykać się sztywnym definicjom” (s. 23), stąd nie możemy ich traktować jako podstawowych dowodów dla tworzenia owych definicji dotyczących badanej zbiorowości. 14 Ostatni rozdział omawia działalność polityczną ziemiaństwa oraz aktywność w organizacjach gospodarczych i społecznych. Ważnym spostrzeżeniem, jest fakt, że na Pomorzu ziemianie utrzymali w okresie międzywojennym elitarną pozycję społeczną i polityczną, szczególnie w środowisku wiejskim. Postawy polityczne ziemiaństwa pomorskiego nie odbiegały znacznie od ogólnego nastawienia warstwy wobec zmian zachodzących w kraju. Dobrym przykładem był stosunek wielkiej własności do Piłsudskiego i przewrotu majowego. Ewolucja poglądów była podobna w całej grupie, od początkowej negacji, do akceptacji, choć nie można zapominać, że część ziemiaństwa zachowała dystans do sanacji i utrzymała związki z endecją. Kronikę życia politycznego Pomorza ze szczególnym uwzględnieniem udziału w nim miejscowego ziemiaństwa trzeba zaliczyć do ciekawszych fragmentów pracy. W drugiej części rozdziału dr Łaszkiewicz omówił działalność właścicieli ziemskich w wybranych organizacjach społecznych i gospodarczych, w tym w m.in.: Pomorskim Towarzystwie Rolniczym, niemieckim Landbund Weichselgau, Pomorskim Związku Ziemian i Towarzystwie Ziemianek Pomorskich. Do napisania pracy Autor wykorzystał urozmaiconą bazę źródłową, w której ważne miejsce zajęły dokumenty archiwalne ze zbiorów krajowych (Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynia, Pelpin, Poznań, Toruń, Warszawa, zagranicznych (Berlin, Freiburg), a także prywatnych. Warto to podkreślić, gdyż w archiwach nie zachowało się zbyt dużo materiałów podworskich dla tego regionu. Kolekcje prywatne przynajmniej w części wypełniają tę lukę. Autor sięgnął także do zespołów archiwalnych urzędów i instytucji, aby dotrzeć do akt normatywnych, dokumentacji urzędów i organizacji, ukazujących miejsce i rolę ziemiaństwa w odrodzonej Polsce. Wśród rękopisów bibliotecznych (Gdańsk, Kórnik, Olsztyn Poznań, Sępólno Krajeńskie, Toruń, Warszawa, Wejherowo) wykorzystano głównie teksty pamiętnikarskie i korespondencję. Autor zebrał też relacje ustne członków rodzin dawnych obywateli ziemskich z Pomorza. Spożytkowano wielu źródeł drukowanych, począwszy od druków urzędowych instytucji i 15 organizacji, poprzez wydawnictwa źródłowe, zbiory dokumentów, prasę, skończywszy na pamiętnikach i publicystyce ziemian. W sumie lista wykorzystanych materiałów wydaje się wystarczająca, szczególnie pod kątem badań nad ziemiaństwem polskim województwa pomorskiego. Jeżeli chodzi o konstrukcję pracy miałbym tylko drobne uwagi raczej związane z kolejnością niektórych jej fragmentów, niż zasadniczym układem książki. Jak już wspominałem w rozdziale I lub we wstępie przydałoby się krótkie wprowadzenie historyczne (z dodaniem odpowiedniej literatury przedmiotu) o dziejach wielkiej własności na tym terenie od końca XVIII do I wojny światowej. Poszczególne podgrupy składające się na środowisko ziemiańskie Pomorza Autor opisuje w kolejnych podrozdziałach rozdziału I. Lepiej byłoby wymienić na początku wszystkie te podgrupy przy okazji omówienia definicji ziemiaństwa. Szkic o reformie rolnej rozbija narrację poświęconą gospodarce, raczej powinno się go umieścić na końcu rozdziału II. Nie wiem, czy wychowanie i edukacja młodego pokolenia nie powinna znajdować się obok innych zainteresowań naukowych i kulturalnych ziemiaństwa. Na kierunek kształcenia dzieci ogromny wpływ miały owe zainteresowania. Oryginalną rzeczą jest wprowadzenie przez Autora do ostatniego rozdziału różnych metod analizy aktywności grupy na polu politycznym i społecznym. Działalność polityczną ziemiaństwa obserwujemy w układzie chronologicznym, zaś aktywność w towarzystwach społecznogospodarczych - w układzie rzeczowym, pod kątem funkcjonowania poszczególnych organizacji. Rozwiązanie takie wydaje się tu słuszne, ale powinno się je uzasadnić. Jeżeli główną perspektywą badawczą jest „codzienność”, to lepiej już pominąć „życie codzienne” w tytule jednego z rozdziałów pracy, zastąpić innym terminem. Zakończenie pracy jest bardziej streszczeniem zawartości książki niż podsumowaniem badań Autora i odpowiedzią na postawione pytania. 16 Praca została napisana dobrym i prostym językiem. Wykład jest logiczny i w pełni zrozumiały. Nie ma zbędnego zaśmiecania tekstu terminologią niezwiązaną z poruszaną problematyką. Autor do konstrukcji pracy wykorzystał różne materiały źródłowe i literaturę przedmiotu. Może nie zawsze próbuje analizować ich przekaz w tekście rozprawy i przypisach. Mam wrażenie, że może w zbyt wyrozumiały sposób traktuje relacje ziemiańskie, szczególnie powojenne, poważnie obciążone negatywnymi doświadczeniami ich autorów. Stopień obiektywizmu tych źródeł powinien u historyka zawsze budzić pewne wątpliwości. Stworzony obraz grupy wydaje się w miarę kompletny i urozmaicony, uwzględniający specyfikę regionu. Autor pokazał dobrą znajomość badanego środowiska, gdyż nie tylko musiał zebrać w pracy dane ogólne o wielkiej własności, ale też zdobyć szczegółową wiedzę o poszczególnych rodzinach i osobach. Z pewnością niełatwą rzeczą było także odnalezienie nielicznych już świadków wydarzeń sprzed wojny, których relacje i dokumenty spożytkował dr Łaszkiewicz w swojej książce. Nieco brakuje w pracy odniesień do sytuacji ziemiaństwa w innych częściach ziem polskich. W pracy wyraźnie odbija się temperament biografisty i kronikarza. Nie brakuje mniejszych i większych przykładów, czy nawet całych fragmentów życiorysów poszczególnych bohaterów rozprawy. Autor odtwarza ich losy na podstawie materiałów archiwalnych, także dokumentów ze zbiorów prywatnych, przekazów ustnych. W tym zalewie szczegółowych informacji, przeważnie bardzo cennych i ciekawych, niekiedy gubi się główny temat rozważań poruszany w danym miejscu. Nie rezygnując z tego materiału, wiele szczegółów można byłoby umieścić w przypisach, spożytkować w innych rozdziałach, czy w odpowiednim aneksie na końcu książki. Nawiązując do tego problemy, szkoda, że Autor nie zestawił w książce ważniejszych siedzib/rodzin ziemiańskich Pomorza i krótko nie omówił ich w formie małego leksykonu, który bardzo ułatwiłby lekturę pracy. W ten sposób można by uniknąć 17 niektórych powtarzających się informacji w różnych częściach książki i zebrać inne cenne szczegóły biograficzne rozproszone w tekście. Drobne uwagi i sprostowania: Nie wiem z jakich powodów w podrozdziale: „Zróżnicowanie majątkowe i narodowościowe ziemiaństwa pomorskiego” znalazł się obszerny passus o majątkach państwowych na Pomorzu (s. 31). Fragment ten idealnie pasowałby do wstępnego rozdziału na temat struktury własnościowej ziemi w woj. pomorskim. Niektóre informacje dotyczące historii ziemiaństwa na Pomorzu powinno się umieścić w oddzielnym podrozdziale na początku książki – o czym już wyżej wspomniałem - np. fragment mówiący, jakie rodziny utraciły majątki w tym regionie w XIX w. (s. 31) Dzieci ziemiańskie nie chodziły do „szkół powszechnych”9, tylko zaczynały edukację od gimnazjum (s. 240). Akademia Rolnicza w Bydgoszczy, a później Wyższa Szkoła Rolnicza w Cieszynie nie były placówkami akademickimi (s. 242). Pewne wątpliwości mogą budzić niektóre sformułowania: „Chłopi nie przystępowali do ziemian, odczuwając dzielący ich dystans społeczny”. (s. 22), czy „Zaliczano z kolei w szeregi ziemian tzw. inteligencję rolniczą, administratorów, dzierżawców, a także szlachtę bez ziemi.” (s. 23) Dużym walorem pracy jest materiał ilustracyjny, w przeważającej części po raz pierwszy publikowany. Ale zabrakło w książce indeksu miejscowości oraz spisu tabel. Ziemiaństwo na Pomorzu jest z pewnością pracą oryginalną, wartościową i niezwykle potrzebną. Przedstawia szeroki przegląd problematyki dotyczącej wielkiej własności w tym regionie. Wiele spraw wyjaśnia, dając jednocześnie obszerny materiał porównawczy, mogący służyć do podobnych studiów nad ziemiaństwem innych części II RP. *** 9 Nie wykluczam, że błąd ten powstał, ze złej interpretacji przekazu źródłowego, może Autor miał na myśli „szkoły publiczne”, gdyż „powszechnymi” nazywano w tym czasie, szkoły elementarne (podstawowe, pierwszego stopnia). 18 Podsumowując moje uwagi muszę podkreślić, że omówione osiągnięcia dr Łaszkiewicza potwierdzają jego umiejętności do samodzielnej pracy naukowej, pokazują różnorodne jego zainteresowania i możliwości badawcze, jednocześnie spełniają warunki ustawowe stawiane przed kandydatami do stopnia naukowego doktora habilitowanego nauk humanistycznych. Nie umniejszają ich zaznaczone w recenzji pewne niedociągnięcia, które z pewnością habilitant pokona w dalszej karierze naukowej, dlatego zwracam się z wnioskiem o dopuszczenie dr. Tomasza Łaszkiewicza do dalszych etapów przewodu habilitacyjnego. Tadeusz Epsztein