plik pdf
Transkrypt
plik pdf
JAZ DA KO N NA JAZDA KONNA Zapraszamy miłośników koni na naukę jazdy konnej! Do dyspozycji jeźdźców mamy kilka koni, dla jeźdźców o różnym poziomie umiejętności. Nasze konie to między innymi spokojny wilekopolak Derwisz, przyjazna klacz fryzyjska Poem, żywiołowy Nikolas, łaciata Dakota i piękna Karmen. NIKOLA S Stajnia położona jest w Budzyniu nieopodal Krakowa. Bardzo łatwo można do niej dojechać zarówno samochodem, busem (spod Nowego Kleparza, Dębnik lub Salwatora) jak i autobusami MPK (spod Salwatora). W bliskiej odległości od stajni znajduje się zalew Kryspinowski, lasek Wolski oraz piękne, rozległe łąki. Miejsca te niezwykle zachęcają do wyjazdów w tereny, które pozwalaj mile spędzać czas wraz z końmi. POEM Cennik: 1h – 40zł 0,5h na lonży – 40zł 1h w terenie – 50zł DERWI SZ Kontakt: Tel. 604 566 640 www.CzteryKopyta.pl Str. 1 Redakcja W E T E RY N A R I A Witam serdecznie! Z przyjemnością przekazuję w Wasze ręce kolejny, ósmy numer magazynu Cztery Kopyta. Co miesiąc staramy się udoskonalić jakąś część magazynu. W tym miesiącu swoją premierę będzie miała nasza nowa strona internetowa, która – mamy nadzieję – okaże się przyjazna dla Was. W tym numerze na szczególną uwagę zasługuje artykuł dotyczący Teatru Koni Zingaro, który zagościł w Poznaniu w dniach 13-28 maja. Jak co miesiąc życzę Wam miłej lektury i jak największej ilości przydatnej Wam wiedzy. Agata Obidowicz SPIS TREŚCI Weterynaria: Nowoczesne metody cz.2 Sport: Polo Sprzęt jeździecki: Sprzęt do pracy cz.2 Sprzęt jeździecki: Hacele Fundacja Pegasus Wydarzenia: Zingaro - Battuta Naturalna praca z ziemi: Wariacje cz.2 Festyn Integracyjny: Zaproszenie Rasy koni: Kuc Kaspijski Ukochany koń: Jasmina Polska Kawaleria: Wieniawa cz.1 Artysta: Simon Schmitd Recenzje: Zaklinacz Koni Arabski Świat: Wyścigi cz.2 Jeździectwo: Łopatka do wewnątrz Copyring © www.czterykopyta.pl wszelkie prawa zastrzeżone. Materiał ten jest ograniczony prawami autorskimi i nie może być kopiowany, publikowany i rozprowadzany w żadnej formie. Str. 2 WS PÓ Ł P RACA CzteryKopyta.pl to darmowy e-zin poświęcony koniom. Jeżeli także interesujesz się końmi i chcesz pomóc w tworzeniu magazynu napisz do nas na adres: [email protected] R E K LA MA Osoby zainteresowane reklamą na łamach magazynu, lub na stronie internetowej proszę o kontakt pod adresem: [email protected] R E DA KCJA Red. Naczelna: Agata Obidowicz Redaktorzy: Monika Piech, Piotr Dobrowolski, Karolina Motyl, Agnieszka Litwa, Anna Kuzio, Ashley i Kaja Walkowskie, Agnieszka i Olaf Maronowie Korekta: Anna Popis-Witkowska Okładka: Irek Julkowski Skład tekstu: Agata Obidowicz www.CzteryKopyta.pl Nowoczesne metody rehabilitacji, leczenia i pielęgnacji koni Cz. 2 Akupunktura (z łacińskiego: acus – igła, pungere – nakłuwać) jest metodą leczenia zapoczątkowaną i rozwijajną w Chinach. Akupunktura została wymyślona stosunkowo dawno, jednak powszechnie stosowana jest od niedawna. Obecnie jest jedną z najbardziej rozpowszechnionych metod terapeutycznych na świecie i należy do Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TCM). Akupunktura może być stosowana jako osobna terapia lub jako wspomaganie medycyny konwencjonalnej. Akupunktura opiera się na zasadzie równowagi pomiędzy dwoma równoważącymi się biegunami – Yin i Yang. Zdrowie, w zrozumieniu medycyny chińskiej, polega na współdziałaniu biegunowych sił Yin i Yang. Zachwianie równowagi pomiędzy tymi dwoma biegunami prowadzi do choroby, a zaburzenia powstałe na jego skutek nazywane są nadmiarem lub niedoborem. W polu sił Yin i Yang powstaje energia uniwersalna Qi, zwana także energią życiową. Energia życiowa odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie narządów wewnętrznych, www.CzteryKopyta.pl a jej spowolniony lub zatrzymany przepływ oznacza chorobę. Dalszym rozwinięciem systemu Yin/Yang była teoria pięciu elementów. Chińczycy twierdzili, że świat składa się z pięciu praelementów, którymi są ziemia, metal, woda, drzewo, ogień. Następnie każdemu z nich przypisali po jednym głównym narządzie ciała: * serce – ogień; * śledziona – ziemia; * płuca – metal; * nerki – woda; * wątroba – drzewo. Zauważono także, że pomiędzy tymi narządami istnieją takie same powiązania, jak pomiędzy elementami, do których zostały one przypisane. Zatem mogą one działać w stosunku do siebie wspomagająco lub uzupełniająco, ale nigdy destrukcyjnie. Teoria ta w sposób symboliczny tłumaczy, że wszystkie zjawiska w przyrodzie są ze sobą powiązane, wywierają na siebie wpływ i podlegają ciągłym przemianom. Przemianom tym ulega także Qi. Str. 3 W E T E RY N A R I A Qi krąży wewnątrz organizmu oraz w kanałach energetycznych (tzw. meridianach – drogach przepływu energii) i wychodzi na powierzchnię skóry w wielu tzw. punktach akupunkturowych (PA). * Punkty tonizujące (pobudzające) – nakłuwanie powoduje pobudzenie. * Punkty sedatywne (hamujące) – nakłuwanie powoduje rozproszenie energii Qi i uspokojenie (hamowanie) czynności narządu związanego z tym PA. * Punkty źródłowe – nakłuwanie tych punktów samodzielnie lub połą- W E T E RY N A R I A czone z nakłuwaniem punktów tonizujących powoduje pobudzenie, a sedatywnych – ma działanie hamujące. * Punkty spustowe łączące (Lo) – nakłuwanie pozwala na uzyskanie równowagi energetycznej między połączonymi w pary meridianami Yin i Yang. * Punkty zgodności tylnej (Shu) – punkty te znajdują się na grzbiecie. Ich nakłuwanie jest stosowane w leczeniu przewlekłych chorób. W przypadków chorób ostrych wskazane jest łączenie nakłuwania punktów Shu i Mu. * Punkty zgodności przedniej (Mu) – to inaczej punkty alarmowe. Są niezwykle wrażliwe w przypadku ciężkich, przewlekłych schorzeń. * Punkty kardynalne – nakłuwanie tych punktów powoduje przeniesienie nadmiaru energii w inne miejsca. * Punkty kluczowe (Xi) – magazynują energię, której można używać w czasie niedoboru. Podczas nakłuwania niezwykle ważny jest materiał, z jakiego jest wykonana igła (dostępne są złote, srebrne, stalowe oraz miedziane, a każda posiada inne właściwości), średnica i długość igły, szybkość nakłucia, głębokość, na jaką wprowadzamy igłę, kierunek nakłucia (zgodny lub niezgodny z przebiegiem meridianu), amplituda obrotów igły, czas, na jaki pozostawiamy igłę w ciele, liczba stosowanych igieł oraz liczba zabiegów i częstotliwość ich przeprowadzania. Chiński schemat punktów do akupunktury u konia z XIV wieku Str. 4 www.CzteryKopyta.pl Akupunktura stosowana jest w leczeniu schorzeń urologicznych, bólach stawów i grzbietu, schorzeniach aler- www.CzteryKopyta.pl gicznych oraz w gastroenterologii. Przydaje się także w zwalczaniu schorzeń neurologicznych, ortopedycznych (dysplazja, zapalenia kości i stawów, schorzenia kręgosłupa) i leczeniu stanów spastycznych mięśni szkieletowych i gładkich (kolka nerkowa, kolka jelitowa, szczękościsk). Dodatkowo akupunktura ma właściwości stymulujące układ odpornościowy, w związku z czym może być stosowana w przypadku wystąpienia chorób zakaźnych. Ziołolecznictwo to jedna z gałęzi Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TCM), było stosowane już 2000 lat temu, a wiedza na jego temat jest stale pogłębiana i rozszerzana. Obecnie zioła używane są także w medycynie nowoczesnej. Chińskie zioła mogą być używane zarówno do leczenia chorób, jak i do łagodzenia ich objawów czy do utrzymania prawidłowej kondycji. Niezwykle ważne jest używanie prawidłowo dobranych ziół, a to może zrobić jedynie osoba, która jest specjalistą w tej dziedzinie. Ze stosowanych w Polsce ziół można wymienić: * Tymianek pospolity – wpływa łagodząco na schorzenia i podrażnienia błon śluzowych. Stosowany jest m.in. w zapaleniach górnych dróg oddechowych, suchym kaszlu, ogólnym Str. 5 W E T E RY N A R I A S PO RT osłabieniu, nerwowości i intensywnym poceniu. Ma działanie m.in. przeciwpotne, przeciwgorączkowe, pobudza czynności wydzielnicze nabłonka dróg oddechowych. Naparu nie wolno podawać źrebnym klaczom. POLO Najdroższa dyscyplina jeździecka * Liście wawrzynu łagodzą podrażnienia dróg oddechowych. Najczęściej stosuje się je w mieszance z tymiankiem, w proporcjach 2:1, podczas przeziębień. Tekst Karolina Motyl * Jeżówka (Echinacea) stosowana jest u koni mających skłonności do przeziębień. Najlepiej podawać ją jesienią, ponieważ działa stymulująco na układ odpornościowy oraz zwiększa liczbę czerwonych krwinek w organizmie. Polo to fascynująca, a zarazem najdroższa gra ze wszystkich sportów jeździeckich. Sam Książę Walii oszalał na punkcie tej gry. Zastanówmy się nad historią polo. Dawno temu – bo aż 2000 lat p.n.e. – polo podbiło Persję. W grze uczestniczyły również kobiety, które dorównywały zręcznością i umiejętnościami mężczyznom. Idąc tropem polo, udajemy się do połowy XIX wieku. Tam odnajdujemy grających w polo brytyjskich oficerów, którzy przejęli tę grę od Hindusów, a następnie rozpowszechnili w Europie. Był to rok 1870. Ta elitarna gra przyjęła się w wielu krajach. Wszystkie zioła w postaci naparu lub kropli podaje się wraz z paszą. Obecnie ziołolecznictwo nie jest zbytnio powszechną metoda stosowaną w leczeniu koni. Prawdopodobnie wynika to z małej wiedzy na ten temat (a co za tym idzie – z obawy o małą skuteczność lub szkodliwość ziół) oraz z nikłej liczby profesjonalistów, którzy się tym zajmują. Leczenie ziołami zyskuje coraz więcej zwolenników w krajach Ameryki, gdzie stosowane jest do wspomagania leczenia nowoczesnymi metodami. Odpowiedzmy sobie na pytanie: dlaczego polo to tak fascynujący sport? Wszystko sprowadza się do tego, że dwie drużyny, które złożone są z 4 jeźdźców, usiłują za pomocą drewnianego kija (młotka) wbić piłkę do Agata Obidowicz Str. 6 www.CzteryKopyta.pl www.CzteryKopyta.pl bramki przeciwnika. Gra toczy się z zawrotną szybkością. Wierzchowiec zawodnika porusza się galopem. Zwroty, zmiany tempa, zatrzymania i ponowne ruszenia – wszystko to jest błyskawiczne. Polo to sport bardzo wyczerpujący, dlatego regulamin gry ogranicza udział konia w rozgrywce do co najwyżej dwóch 7,5minutowych (ale nie sąsiadujących) części meczu. Podczas przerw dokonuje się zmian koni. Polo wymaga posiadania co najmniej dwóch wierzchowców. Jest to jeden z powodów czyniących z polo kosztowny sport. Mecz zazwyczaj odbywa się na trawiastym boisku o wymiarach 275x 180 m. Zawodnicy wbijają piłkę do bramki o szerokości 7,20 m i wysokości 3 m. Sama piłka wykonana jest ze sprasowanego bambusa, a jej masa wynosi ok. 130 g, zaś średnica – 10 cm. Rozgrywka polo trwa niecałą godzinę. Tak jak wcześniej pisałam, mecz podzielony jest na 7,5minutowe części, które w języku hippicznym nazywamy chukkers lub chukkas. Co można powiedzieć o chwytach dozwolonych i tych, które eliminują z gry? Najważniejszym elementem polo jest tzw. „pilnowanie” przeciwnika, co polega na uniemożliwieniu odebrania, podania lub przechwycenia piłki przez przeciwnika. Wolno spychać jadącego obok gracza, ale nie dopuszcza się zajeżdżania drogi ani jazdy zygzakiem przed prze- Str. 7 S PO RT ciwnikiem. Przewinienie to także przecięcie umownej linii pomiędzy zawodnikiem atakującym a piłką. W polo ustalono nawet „pierwszeństwo przejazdu” na boisku, co motywowane było bezpieczeństwem zawodników, no i widowiskowością. Gracze mogą podczas gry krzyżować młotki oraz podstawiać je w taki sposób, aby uniemożliwić lub utrudnić uderzenie piłki. Co jest bezwzględnie karane? Nieczyste zagrania, np. straszenie młotkiem. Wyposażenie do tego sportu również nie należy do najtańszych. Przede wszystkim zawodnikom potrzebne są konie – i to nie jeden, ale nawet pięć, sześć lub więcej. Każdy z wierzchowców musi być doskonale wyszkolony, aby podołał trudom polo i aby można było zamienić konie podczas meczu. Żeby kupić dobrego kuca do polo, trzeba niestety wyłożyć z sejfu małą fortunę. Do kosztów należy również doliczyć transport nie jednego, ale kilku koni, co także nie jest najtańsze. Aby przewieźć tyle koni, potrzebna jest cała flota pojazdów. W ostatnich czasach, ponieważ koszty związane z polo są naprawdę ogromne, poczyniono próby uczynienia tego Str. 8 S PO RT kolanach ochraniacze, zaś na głowie kask. Często spotykać sięmożna z tym, że koń, który uczestniczy w rozgrywce polo, ma zawiązany ogon, co uniemożliwia zaplątanie się go w kije zawodników . sportu dostępnym dla szerszego grona osób. Polo „dla ubogich” to np. arena-polo, które rozgrywane jest na mniejszym boisku (100 x 50 m), a i liczba graczy jest mniejsza niż w elitarnej wersji tego sportu. Junior-polo zaś to uproszczona gra rozgrywana na kucach. Została ona stworzona specjalnie dla nastoletnich jeźdźców. Jeżeli posiadamy halę, możemy uprawiać indoor-polo, w Australii zaś popularny jest polo-cross. Tam zamiast drogiego sprzętu używa się gumowych piłek i młotków, które przypominają rakiety tenisowe z długą rączką. Podczas meczu polo koń powinien mieć założone na nogi ochraniacze, których nadrzędnym celem jest ochrona ścięgien i stawów przed urazami. Drugim celem ochraniaczy jest rozróżnienie barw klubowych. Zawodnik, tak jak i koń, powinien mieć na www.CzteryKopyta.pl Polo jest grą popularną głównie w Anglii. Tam sport ten otoczono prawdziwym kultem, dlatego później Anglicy rozpowszechnili go na cały świat. Doskonałe drużyny wywodzą się również z Ameryki, Szwajcarii i Argentyny. W Polsce tradycja polo sięga dwudziestolecia międzywojennego. Sport ten był domeną głównie kawalerzystów – ułanów z 15 Pułku w Poznaniu i szwoleżerów z 1 Pułku w Warszawie. Przedwojenne tradycje www.CzteryKopyta.pl reprezentuje powstały w 2002 roku Polski Klub Polo z siedzibą w Bukszy nieopodal Warszawy. Obecnie w Polsce istnieje niewiele klubów polo. Są to m.in.: na południowych obrzeżach Warszawy we wsi Obręb – Buksza, a we wsi Jaroszowa Wola – Warsaw Polo Club. Na północnych obrzeżach Warszawy znajduje się Żurawno Polo, a pod Poznaniem – Ocieszyn Polo. Mam nadzieję, że nikogo nie zniechęciły do polo ogromne koszty, a nasz kraj wkrótce zyska wspaniałych zawodników i znajdzie się w czołówce państw uprawiających ten sport. Polo to naprawdę fascynująca gra, która nigdy nie nudzi nie tylko zawodników, ale i widzów. Str. 9 SPRZĘ T JĘŹDZIECKI SPRZĘ T JĘŹDZIECKI Sprzęt do pracy z koniem Cz.2 Kolejnymi patentami są różnego rodzaju wodze pomocnicze. Należy pamiętać, że służą one jedynie do pracy okresowej, nie wolno ich stosować ciągle, gdyż powodują one nieodwracalne szkody zarówno w psychice, jak i w układzie mięśniowym konia (usztywnienie, napięcie). Wodze pomocnicze wymagają od jeźdźca dużego doświadczenia, wiedzy na temat ich działania i celu użycia, delikatnej ręki, elastycznego dosiadu i wyczucia jeździeckiego, ponieważ są to patenty, z którymi trzeba obchodzić się bardzo ostrożnie i rozważnie. Ich użycie powinno mieć na celu pokazanie koniowi odpowiedniego ustawienia głowy i szyi, przyjęcie wędzidła i utrzymywanie kontaktu. Nie wolno ich stosować w momencie, w którym na siłę chcemy zatrzymać lub ganaszować wierzchowca. * Czarna wodza jest najbardziej znaną i najpowszechniej stosowaną wodzą pomocniczą. Składa się z dwóch rzemieni o długości ok. 2,75 m. Może być przypięta na dwa różne Str. 10 sposoby: do popręgu po bokach (działanie łagodniejsze) lub do popręgu pomiędzy przednimi nogami zwierzęcia (działanie ostrzejsze). Następnie przeprowadza się ją od strony zewnętrznej przez kółka wędzidłowe do ręki jeźdźca. Siła działania tego patentu zależy od ręki jeźdźca. Przydatna jest przy pracy na łukach i nie powinna działać stale, lecz tylko w momencie, w którym chcemy skorygować konia. Nieprawidłowe użycie powoduje ganaszowanie za pomocą ręki, a nie napychania na wędzidło. Prawidłowo użyta czarna wodza powinna działać jedynie przejściowo i www.CzteryKopyta.pl być wspomagana poprzez popędzanie i napychanie konia na wędzidło, dopóki ten usztywnia się w szyi i potylicy lub w ganaszach. Aby uzyskać rozluźnienie, należy lekko wysunąć zewnętrzną dłoń do przodu. Należy pamiętać także, iż patent ten nie powinien być stosowany obustronnie. W momencie, w którym uzyskane zostanie obustronne rozluźnienie konia, należy zaprzestać stosowania tej pomocy. Nie wolno także jej stosować w celu nadania właściwej postawy przy użyciu siły, gdyż takie okrucieństwo nie dość, że wyrządza krzywdę zwierzęciu, ale także doprowadza do jego oporu. Jeżeli zorientujemy się, że stosowanie czarnej wodzy nie odnosi zamierzonego skutku już po paru minutach pracy, to znaczy, że nie umiemy się nią posługiwać. W takim przypadku dużo lepiej będzie z niej zrezygnować niż narażać konia na cierpienie i nieprzyjemne odczucia. * Wodze pessoa stosowane są do pracy z ziemi. Posiadają cztery możli- wości ustawiania. Jest to patent, w którym ruch tylnych nóg konia powoduje przesuwanie się wędzidła w jego pysku (piłowanie). Im bardziej odstawiony jest zad konia, tym mocniej działa wędzidło. Jest to patent bardzo bolesny i nie ma przy nim mowy o elastycznym i delikatnym kontakcie z pyskiem wierzchowca. * Wodze draw są jedynym patentem, który zmusza konia do zadzierania głowy. Silnie usztywniają konia i powodują chodzenie z odwrotnie wygiętym krzyżem. * Wodze kohleria działają podobnie do czarnej wodzy w momencie, w którym koń zaczyna zadzierać głowę. Kiedy ustawienie jest prawidłowe, nie wywierają żadnego nacisku. Wadą tego patentu jest to, że nie pozwala on na wyciąganie nosa do przodu, nawet w momencie, w którym zwykła wodza jest luźno puszczona. Kolejnym patentem czy też pomocą jeździecką zależną od ręki jest bat. Baty możemy podzielić na grupy pod względem ich użytkowości: do lonżowania, ujeżdżeniowy oraz skokowy. * Bat do lonżowania posiada długi trzon, na końcu którego znajduje się długi sznurek bądź rzemień. Stosuje się go do poganiania lub zwalniania konia w trakcie treningu na lonży. Należy pamiętać, że nie służy on do bicia www.CzteryKopyta.pl Str. 11 SPRZĘ T JĘŹDZIECKI zwierzęcia, ale do zmiany tempa lub chodu. * Bat ujeżdżeniowy ma zazwyczaj długość od 80 cm wzwyż. Stosuje się go w przypadku, gdy koń nie chce reagować na impuls zadawany łydką. W takiej sytuacji należy szybko uderzyć nim konia tuż za popręgiem. Uderzenie powinno być krótkie i dość mocne, ale bez świstu, który może przerazić konia. Siła uderzenia powinna być dobrze wyważona. Bat nie ma wywołać bólu, lecz odpowiednią reakcję konia. * Bat skokowy (palcat) ma długość od 60 do 80 cm. Posiada pętelkę, którą zakłada się na rękę, co zapobiega zgubieniu go podczas jazdy. Na końcu nie ma sznureczka (jak bat ujeżdżeniowy), ale płaską łapkę. Można go używać zarówno podczas skoków przez przeszkody, jak i jazdy w terenie. Należy pamiętać, że nie wolno nadużywać bata, można stosować go jedynie w sytuacjach, w których jest niezbędny. Inną pomocą stosowaną do popędzania koni są ostrogi. Nie powinny być one używane przez początkujących Str. 12 SPRZĘ T JĘŹDZIECKI jeźdźców, gdyż nie panują oni wystarczająco nad swoimi ruchami i mogą skrzywdzić konia. Ostrogi stosowane są w momencie, w którym jeździec chce wzmocnić nacisk łydek. Ich zastosowanie należy wspomóc także działaniem krzyża. Należy pa- HACELE Nareszcie nadeszła długo oczekiwana wiosna i rozpoczyna się sezon zawodów WKKW i otwartych w skokach przez przeszkody. Trenując i startując na otwartym terenie, powinniśmy zaopatrzyć się w hacele. Na ogół podkowy mają już gotowe otwory na hacele, ale warto o tym powiedzieć podkuwaczowi, żeby nie było niespodzianki. Standardowo otwory są wielkości 3/8", ale bywają też mniejsze dla małych kuców. miętać, że nadmierne stosowanie tego patentu może całkowicie znieczulić konia na działanie łydek. Korzystając z ostróg, trzeba wiedzieć, że ukłucie powinno trwać krótko, zawsze tuż za popręgiem. Żeby nie wyrządzić koniowi krzywdy, należy lekko zgiąć kolano, a palce stóp skierować trochę w dół i do zewnątrz. Szczególną ostrożność przy stosowaniu tej pomocy należy stosować u koni wrażliwych na dotyk oraz u klaczy w rui. Przypomnę, że hacele to metalowe bolce wkręcane w spód podkowy, które z jednej strony zakończone są gwintem, a z drugiej wystającym „łebkiem”. Hacele bardzo przydają się podczas treningów, gdy kłusujesz i galopujesz po trawie, na której Twój koń może się poślizgnąć, czy po deszczu, kiedy grunt jest bardziej śliski. Hacele najczęściej używane są w WKKW, skokach, powożeniu, rzadziej w ujeżdżeniu. Pamiętaj, że w czasie, gdy pracujesz z koniem, zarówno z ziemi, jak i jeżdżąc na nim, powinieneś chronić jego nogi. Do tego celu stosuje się różne rodzaje ochraniaczy i owijek. Hacele pozwalają koniowi skakać pewniej na śliskim podłożu. Często zastanawiamy się, jakich haceli użyć, jeśli pada deszcz lub jeśli nie pada, na podłoże trawiaste lub piaszczyste, na kros. Przede wszystkim musimy Agata Obidowicz www.CzteryKopyta.pl www.CzteryKopyta.pl wiedzieć, po jakim podłożu będziemy jeździć, gdyż od tego zależy rodzaj używanych haceli. Rodzaje haceli: 1. Hacele na drogę (ogólnie na podłoże twarde, na drogi szutrowe, zbitą suchą ziemię). 2. Hacele na trawę (na podłoże śliskie, pod którym jest dość twardo). 3. Hacele na błoto (podłoże miękkie). Str. 13 SPRZĘ T JĘŹDZIECKI Nie ma między nimi bardzo wyraźnych granic. Hacele na drogę są krótkie, 4- lub 6-kątne, tępe. Hacele na trawę są dłuższe, ostro zakończone, aby mogły się wbijać w twardy grunt. Hacele na błoto są grube i długie, czasem ostro zakończone, a czasem zaokrąglone lub płaskie. Są jeszcze hacele, które rzadko używane są w jeździectwie – na lód (krótkie, ostro zakończone) oraz na śnieg (w kształcie litery H). Wkręcanie haceli Wkręcanie haceli jest łatwe, ale wymaga pewnej wprawy. Jeżeli w otworach podków są zaślepki, należy je wyjąć za pomocą kopystki lub innego narzędzia. Następnie otwory trzeba przeczyścić i usunąć brud i resztki ściółki. Po oczyszczeniu warto otwory nagwintować gwintownikiem – hacele będzie łatwiej wkręcić. Hacele wkręcamy na początku ręką i dociągamy kluczem do haceli. Nie należy dokręcać zbyt mocno, bo mogą być później problemy z odkręceniem po treningu. Konserwacja haceli i otworów w podkowach Po jeździe hacele wykręcamy (nie wolno konia zostawiać w boksie na Str. 14 SPRZĘ T JĘŹDZIECKI hacelach – nie tylko może się pokaleczyć, ale długotrwałe stanie na hacelach spowoduje naciągnięcie ścięgien i nienaturalne obciążenie stawów). Hacele należy oczyścić szmatką, przesmarować środkiem WD-40, który usunie wodę. Warto mieć dla haceli osobne pudełko, gdyż łatwo się gubią, jeśli są przechowywane luzem. Dobrze jest mieć komplet (z nadwyżką) kilku rodzajów haceli i dla każdego rodzaju przeznaczyć osobne opisane pudełko. Po wykręceniu haceli czyścimy jeszcze otwory w podkowach i zakładamy zatyczki. Są różne ich rodzaje – gumowe, wciskane w otwór, bawełniane lub wkręcane niby-hacele z płaskim łbem. Dzięki zatyczkom otwory będą zawsze czyste i dużo sprawniej wkręcimy hacele. Sprzęt do wkręcania haceli Zestawem minimum jest kopystka, szczotka do czyszczenia otworów i klucz do haceli. Jednak warto zaopatrzyć się w bardziej „profesjonalny” zestaw, czyli przyrząd do czyszczenia otworów na hacele (specjalnie wyprofilowany haczyk), gwintownik do czyszczenia gwintu otworów, klucz do haceli (świetnie nadaje się klucz nastawny), pudełko do przechowywania www.CzteryKopyta.pl haceli, szmatkę do wytarcia haceli z oleju lub brudu. Staraj się mieć kogoś do pomocy przy wkręcaniu i wykręcaniu haceli. Nigdy: Nie wypuszczaj konia na wybieg na hacelach. Nie zostawiaj konia w stajni na hacelach. Nie przewoź konia na hacelach. Nie używaj haceli, gdy koń kuleje. Nie daj się nadepnąć – może to się skończyć poważną kontuzją. Przyrząd do czyszczenia haceli Zawsze: Używaj haceli parami – jeden hacel z każdej strony kopyta. Po wewnętrznej stronie wkręcaj hacele tępe, ostre wkręcaj w otwory zewnętrzne. Zakładaj koniowi ochraniacze (kalosze), gdy jeździsz na hacelach. Hacele wkręcaj bezpośrednio przed jazdą, a wykręcaj zaraz po niej. Zakładaj najmniejsze możliwe hacele na dane warunki. Lekki poślizg jest lepszy niż blokowanie nogi konia, co może prowadzić do poważnych kontuzji. Wybieraj hacele, które w całości zagłębią się w grunt. Jeśli wejdą tylko częściowo, to koń nie będzie mógł równomiernie obciążać nogi. www.CzteryKopyta.pl Kilka uwag końcowych Używając haceli, musimy zadbać o to, żeby podkowy były dobrze przymocowane do kopyt. Duże hacele łatwiej powodują zgubienie podkowy niż małe. Jeśli masz wątpliwości, jakich haceli użyć – wybierz te mniejsze lub zapytaj trenera. Jeśli wybierasz się na zawody, to wyczyść otwory i je zamknij zaślepkami dzień wcześniej. W dniu zawodów będzie dużo łatwiej wkręcić hacele – zwłaszcza w zdenerwowaniu czy pośpiechu. Jeśli koń nie chodził na hacelach, to na początek wybierz najmniejsze możliwe i pooprowadzaj go trochę, zanim na niego wsiądziesz. Olaf Maron www.blogkonie.pl Str. 15 FU N DACJA P EGASUS FU N DACJA P EGASUS Nie jesteśmy bezsilni, nie bądźmy obojętni dzieci i młodzież mogą na co dzień obcować z końmi. Bezpośredni i stały kontakt ze zwierzętami, opieka nad nimi, tworzące się więzi emocjonalne sprawiają, że każdy – niezależnie od wieku, płci, pozycji społecznej czy wykształcenia – czuje się szanowany i potrzebny. FUNDACJA PEGASUS Co robimy? Od 2002 r. ratujemy życie koniom przeznaczonym na śmierć, zapewniając im rehabilitację i schronienie. Uratowane zwierzęta przygotowujemy do odpowiedzialnej pracy z dziećmi, organizując cykliczne zajęcia edukacyjne z zakresu ekologii. Organizacja Pożytku Publicznego Od 2004 r. posiadamy status organizacji pożytku publicznego (OPP). Zapewnia to przejrzystość naszych działań oraz zewnętrzny nadzór nad realizowanymi zadaniami. Misja Naszym wspólnym pragnieniem jest, aby szacunek okazywany zwierzętom oraz zapewnienie im godnych warunków życia zostały na stałe wpisane w zbiór zasad moralnych każdego człowieka. Dlatego Fundacja PEGASUS, oprócz interwencji, prowadzi edukację społeczną, w szczególności dzieci Str. 16 i młodzieży, rozwijając wciąż nowe jej aspekty. Staramy się stale być obecni w przestrzeni miejskiej, uczestnicząc w przedsięwzięciach organizowanych na terenie Warszawy oraz w innych miastach Polski, i w ten sposób docierać z naszym przekazem do jak najszerszej grupy społeczeństwa, uwrażliwiając ją na przypadki łamania podstawowych praw zwierząt. Edukacja Poprzez szeroko rozwijane działania edukacyjne Fundacja PEGASUS uświadamia znaczenie wzajemnych relacji między ludźmi, zwierzętami a środowiskiem. W ośrodkach Fundacji PEGASUS www.CzteryKopyta.pl Współpraca Fundacji PEGASUS ze szkołami podstawowymi, gimnazjami, liceami, ośrodkami kultury, szkołami wyższymi, ośrodkami dla osób niepełnosprawnych w całej Polsce pokazuje, że RAZEM MOŻEMY WIELE. Niemal każdy podopieczny naszej Fundacji zawdzięcza swe nowe życie pewnej szkole czy uczniowi, którzy nie byli obojętni na jego los i zdecydowali się działać. Łącząc nasze siły, pomogliśmy koniom w całej Polsce: od Podhala, skąd pochodzi Granit, po Szczecin, skąd jest Brysia, od krańców zachodnich, skąd przyjechały Fanny Morgan i Taggia, po Dancing Queen z Mazur. satą ich wcześniejszych, przykrych doświadczeń z człowiekiem. Fundacja PEGASUS Adres do korespondencji: 02-523 Warszawa 8, skrytka pocztowa 91 Siedziba: ul. Ekologiczna 14/5, 02798 Warszawa www.pegasus.org.pl Adres e-mail: [email protected] Telefony: 0 668 61 34 04; Fax: (22) 834 97 54 Rok rejestracji: 2002 Rok uzyskania statusu OPP: 2004 KRS: 0000119251 REGON: 015261720 Nasze ośrodki Konie uratowane podczas naszych interwencji trafiają do naszych stajni wokół Warszawy i na Mazurach, gdzie – otoczone troskliwą i fachową opieką – dochodzą do zdrowia i uczą się zaufania do człowieka. Przemoc, znęcanie się lub zaniedbanie pozostawiły trwały ślad u niektórych z naszych podopiecznych. Spokojna przyszłość jest więc najlepszą rekompen- www.CzteryKopyta.pl Str. 17 WY D A R Z E N I A WY D A R Z E N I A W dniach 13-28 maja w ramach Fundacji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu gościliśmy teatr konny Zingaro. Wioska Zingaro powstała nad poznańskim jeziorem Malta. Prace nad jej przygotowaniami trwały wiele tygodni, gdyż wymagały profesjonalnych przygotowań. Ekipa budowlana musiała wyrównać teren, zbudować fundamenty i postawić namiot (wyglądający jak gigantyczna cerkiew) mieszczący 1200 osób, doprowadzić wodę, postawić stajnie dla 37 koni oraz budynki do rozgrzewania i treningu koni, a także przygotować pomieszczenia przeznaczone na biura oraz garderoby. Dodatkowo dla gości teatru powstał namiot recepcyjny z kasami biletowymi, kawiarenką oraz sklepikiem z materiałami o zespole. W efekcie końcowym wioska Zingaro zajęła około 2 hektarów i miała swój niepowtarzalny cygańsko-cyrkowy klimat. Str. 18 Teatr konny Zingaro został założony w 1984 roku we Francji. Jego nazwa – jak tłumaczy założyciel formacji, Bartabas – po hiszpańsku znaczy Cygan. Obecnie Zingaro jest największym i najlepszym teatrem konnym na świecie, a na spektakle przychodzą nie tylko miłośnicy koni, ale także teatru, muzyki i tańca. Teatr ten jest tym bardziej wyjątkowy, że konie w nim traktowane są na równi z ludźmi. Są jego częścią, są artystami, a nie jedynie posłusznym narzędziem w rękach człowieka. Warto tutaj wspomnieć, że w początkowych latach działalności teatru konie w nim występujące były głównie rekrutowane z rzeźni, gdyż skromny budżet nie pozwalał na zaangażowanie koni rasowych. Swoje przedstawienia teatr wystawia przez 2-3 lata i później już nigdy do nich nie wraca, a pamiątką po tym, co kiedyś było wystawiane, są nagrania filmowe. Miejsce starych projektów zastępują nowe. Ta ulotność i przemijanie jest jedną z charakterystycznych cech Zingaro. Prace nad każdym nowym projektem rozpoczynają się od doboru odpowiedniej muzyki, a dopiero na samym końcu opracowany zostaje aspekt techniczny. Bartabas, założyciel i autor Zingaro, urodził się 2 czerwca 1957 roku i pochodzi z regionu paryskiego. Niewiele o nim wiadomo, ponieważ wszystkie informacje na temat jego osoby owiane są tajemnicą. On sam najchętniej opowiada o swoim życiu związanym z końmi. Idea teatru powstała z połączenia miłości do teatru oraz tych niesamowitych zwierząt. W swojej działalności Bartabas nawiązuje do życia objazdowych teatrów cygańskich, które podróżują po świecie z całym swoim dobytkiem. Swoim stylem życia chce pokazać ludziom, jak duże znaczenie ma dla Romów przemierzanie świata i jak kontakt z różnymi kulturami pozwala im ewoluować. To właśnie z tych podróży i różnorodnych kultur z całego świata Zingaro czerpie inspiracje do spektakli, które odwoływały się już między innymi do tradycji arabskiej, japońskiej oraz hinduskiej. niektóre fragmenty melodii wygrywanych przez orkiestry dęte i fanfary albo miarowe wybijanie rytmu podczas polowań. Po włosku słowo „battuta” oznacza „żart”. Spektakl ten miał swoją premierę w 2006 roku w Istambule. Później pokazywany był w Francji, Szwajcarii, Luksemburgu, Belgii oraz Hong Kongu. „Battuta” jest także największym i szczególnym projektem teatru, gdyż angażuje aż 37 koni i ponad 50-osobowa ekipę. W tym spektaklu Bartabas nawiązuje do historii oraz legendy Cyganów, pokazuje ich życie poprzez pryzmat wolności rozumianej jako uwolnienie od trosk, ryzyka o to, co przyniesie jutro, zmiany i tempa życia. Aby jak najlepiej oddać to pod postacią przedstawienia, Bartabas udał się do Rumunii w celu poznania tamtejszej muzyki i obyczajów. Tam także poznał i namówił do współpracy muzyków, którzy obecnie z nim występują. O „Battucie” Bartabas mówi, że jest ona „wędrówką w świat dzieciństwa, w którym przeplatają się, niczym w kołowrotku zdarzeń (...) strony komiksów, najważniejsze W tym roku mieliśmy okazję podziwiać najnowsze dzieło Zingaro – „Battuta”. Tytułowe słowo oznacza lub www.CzteryKopyta.pl Str. 19 WY D A R Z E N I A momenty filmów kowbojskich, fragmenty filmów Texa Avery'ego, Braci Marx czy nawet Rene Claire z jego legendarnymi pościgami; zdjęcia rodzinne lub ślubne, na których widzimy niewzruszone panny młode, ubrane na biało, marzące o nieznanym, wszystko to zaś przyprawione jest ostrym sosem muzycznym, tak jak lubił to sam Fellini. Bohaterowie tych wspomnień biegną obok koni w dobrze skrojonych i dopasowanych surdutach z krzyżującymi się szelkami, dziewczyny natomiast, ubrane w koronkowe sukienki w kolorze krwi, przypominają bardziej poszukiwaczy złota lub też tancerki Feria z Sewilli niż Cyganów z Europy Centralnej”. WY D A R Z E N I A „Opera konna”, która we Francjo została nazwana „hippiczno-liryczną epopeją”. Odnosiła się ona do kultury berberyjskiej, gregoriańskiej oraz historii mitycznego konia poddającego się ludzkiej tresurze. Spektakl ukazuje symboliczną walkę pomiędzy dwoma plemionami (z północy i południa) oraz różnice w ich podejściu do koni. Drugim z kolei spektaklem było „Chimere” (1996), które opowiadało o cywilizacji hinduskiej. Jego akcja rozgrywała się na równinie pustynnej Tharu. Kolejnym projektem było „Eclipse” (1998), opowiadające stare azjatyckie legendy. Przedstawienie to było walką kontrastów światła i cienia, czerni i bieli, łagodności i brutalności, a całość rozgrywała się pomiędzy statycznymi obrazami. „Eclipse” zostało uznane za najbardziej wyszu- cym tajemnicze misterium przedstawieniu Bartabas stawia pytania o ludzką kondycję oraz związki człowieka z naturą. W dniach 5-8 maja w poznańskim kinie Muza można było obejrzeć filmy z czterech pierwszych spektakli Zingaro. Na własne oczy… O Zingaro i „Battucie” dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Ulotka o spektaklu wypadła mi z programu telewizyjnego, który przeglądałam w Pierwszym spektaklem Zingaro była „Opera Equestre” (1993), czyli Str. 20 kany estetycznie spektakl Zingaro. Kolejne dzieło teatru to „Triptyk” (2000), którego akcja toczy się do muzyki Pierre'a Boluez. Ważnym elementem tego projektu jest taniec indyjskich wojowników wzorowany na giętkich ruchach zwierząt. Taniec, muzyka i konie utworzyły atmosferę pogańskich rytuałów. Ostatnią sztuką przed „Battutą” była „Loungta” (2005), czyli „Konie wiatru”. Nawiązuje ona do tradycji Indii i Tybetu. Przed realizacją tego projektu Bartabas odwiedził te kraje, gdzie przyglądał się religijnemu życiu mnichów, poznawał ich kulturę, obyczaje oraz muzykę. W tym przypominają- www.CzteryKopyta.pl pracy. Już same zdjęcia z tej reklamy wywołały we mnie zachwyt, więc decyzja o tym, czy jechać, czy nie, zapadła praktycznie bez zastanowienia. Udało mi się kupić bilety na wybrany dzień, a miejsca miałam w idealnym, trzecim rzędzie. Całą ośmiogodzinną podróż do Poznania zastanawiałam się i wyobrażałam sobie, co mogę tam zobaczyć, jednak te wyobrażenia były niczym w porównaniu z tym, co zaserwował mi Zingaro. Na miejscu byłam godzinę wcześniej. Namiot, w którym odbywają się spektakle, był niezwykle imponujący i przypominał trochę gigantyczną cerkiew z czterema kopułami. Czekając na „godzinę zero”, dosłownie dreptałam w miejscu, a kiedy w końcu wpuszczono nas na widownię, moim oczom ukazał się przepiękny i wzruszający obraz. Kilkanaście oświetlonych na niebiesko koni stało swobodnie na środku areny wkoło fontanny, a w tle grała cicha, cygańska muzyka połączona z kobiecym śpiewem. Końscy aktorzy czekali, żeby zacząć swój spektakl, aż wszyscy Str. 21 WY D A R Z E N I A widzowie zajmą swoje miejsca. Przedstawienie było swojego rodzaju dialogiem dwóch orkiestr – dętej i smyczkowej. Pełne dynamiki, energii i ryzykownych akrobacji, zapierało dech w piersiach. Zaczęło się łzami wzruszenia, a skończyło łzami ze śmiechu i radości, gdyż przedstawienie było pełne komicznych i zabawnych scen. Na scenę wjeżdżały dziwaczne pojazdy, człowiek przebrany za niedźwiedzia uczył się woltyżerki, mężczyzna czarował kobiety swoim ciałem, a stary Cygan z długą brodą walczył o wdzięki pięknej panny młodej. Wszystko to nawiązywało do najwyższej wartości Cygan, czyli wolności. Wolność symbolizowały konie pędzące dzikim galopem, biały ptak podrywający się do lotu oraz niesamowita muzyka. Bardzo trudno jest opisać ten spektakl słowami, trzeba to było po prostu zobaczyć i przeżyć. Agata Obidowicz Str. 22 WY D A R Z E N I A Poczuj magię Zingaro… Od kilku tygodni z niecierpliwością czekałam na to, by na własne oczy przekonać się, na czym polega magia Zingaro. 17 maja moim oczom ukazała się wioska Zingaro nad Jeziorem Maltańskim. Ruszyłam do namiotu recepcyjnego. Pierwsza lektura otrzymanych folderów. Wiem już, że pomysł realizacji „Battuty” pojawił się po wizycie Bartabasa w Rumunii i po poznaniu tamtejszej muzyki. Cygańska historia i poczucie wolności Cyganów ma tu być kanwą… Modlę się w duchu, by choć przez moment nie przypominało to Ciechocinka i artystów spod znaku Dżianniego i don Wasyla… Ale jakoś dziwnie jestem spokojna... Czytam dalej, że wolność, rozumiana jako uwolnienie się od troski o to, co przyniesie dzień jutrzejszy, niesie ze sobą element ryzyka. Ry zyko, niebezpieczeństwo – w jeździectwie wyraża ne są przez prędkość koni w galopie. Przecież właśnie obraz galopującego www.CzteryKopyta.pl konia metaforycznie kojarzy się nam ze swobodą i wolnością. Dlatego myślą przewodnią „Battuty” jest szybkość, gwałtowne tempo i zmiana. Foldery obiecują, że Bartabas zabierze nas w podróż – wędrówkę w świat dzieciństwa, w którym przeplatają się ze sobą niczym w kalejdoskopie, w niekończącym się kołowrotku zdarzeń, utracone obrazy i wspomnienia. Brzmi interesująco… Kilkanaście minut po 19:00 kieruję się do głównego namiotu. Jeszcze informacje o bezwzględnym zakazie robienia zdjęć, filmowaniu, zasadach bezpieczeństwa – i wkraczam w świat Zingaro. Namiot tonie w mroku… Najpierw słyszę szum wody, rechot żab, a w nozdrzach czuję zapach świeżego drewna…. Moim oczom ukazuje się scena-arena spowita w mroku… Jej centralny punkt stanowi ogromy słup wody. Ta niesamowita fontanna jest z widzami od początku do końca spektaklu, niczym metafora biegnącego i nieustannie odradzającego się życia. Nasze oczy przyzwyczajają się do mroku. Zauważamy, że koło fontanny znajdują się konie… Liczę… Jest ich 16! W tym jeden biały! W ultrafiolecie wygląda jak zjawa… Z ust wszystkich widzów wydobywają się ochy i achy zachwytu! Przemarsz Cyganów jest preludium tego, co będzie się działo przez najbliższy czas… Muzycy z dwóch kapel rumuńskich – smyczkowej Taraf de Transylvania i dętej Fanfara Shukar – nawiązują kontakt z widzami i www.CzteryKopyta.pl Str. 23 WY D A R Z E N I A Tempo i napięcie rośnie – na scenie pojawia się następnie 11 koni – jeden kary i 10 izabelowatych. Biegną swobodnie, podążając za swoim karym przewodnikiem. Odsłona trzecia to charakterystyczny element wszystkich spektakli Zingaro – koń w galopie, a na nim jeździec trzymający za nogi podrywającego się do lotu ptaka. Gęś jest mechaniczna, nie ma tu mowy o żadnym maltretowaniu zwierząt, o czym przekonamy się jeszcze… Kolejna scena to plastyczna wizja, kołowrót, zamęt prędkości, zapierające dech w piersi popisy zdolności jeźdźców, wspaniałe konie. Trzech aktorów daje nam popis niesamowitej woltyżerki. Jak oni to robią? Niesamowite!!! Pełny galop i przejście pod brzuchem konia! Nie próbujcie tego sami. Szaleni jeźdźcy przy wtórze dialogu dwóch orkiestr znikają, a na scenie pojawia się tajemnicza panna młoda na białym koniu. Majestatycznie porusza się na białym, przepięknym koniu. Raz, dwa… Zmiana nogi w galopie co dwa tempa… To dresaż na najwyższym poziomie. Zachwyt budzi długi na kilka metrów welon przytrzy- Str. 24 WY D A R Z E N I A mywany tylko przez jeden balonik przytwierdzony na jego końcu. Szaleństwa ciąg dalszy… Pojawiają się kolejni jeźdźcy – w dobrze skrojonych i dopasowanych surdutach, konwersują we dwóch na zadzie konia. Karkołomne salto na galopującym rumaku! Buzie same otwierają się z zachwytu! I znów pojawia się tajemnicza panna młoda, tym razem powiewają za nią dwa welony – jej ręce niczym skrzydła unoszą się w powietrzu. Życie typowe dla awanturników. Chwila oddechu, jest pięknie… Tempo wzrasta, gdy dwie amazonki, goniąc się wzajemnie, zbierają pranie. Jest w tym tyle radości i swobody… Następnie 6 jeźdźców daje nam popis fantastycznej woltyżerki – to mistrzowskie pokazy umiejętności niczym z filmów kowbojskich. Teraz coś dla pań… Przystojny aktor, oczywiście na grzbiecie galopującego wierzchowca, daje nam wysmakowany pokaz… striptizu. Wyrafinowany pomarańczowy surdut ląduje na ziemi… Mężczyzna zostaje w cudnym trykociku w panterkę – niczym plażowy dandys z lat 20… Kobiety są oczarowane, piszczą jak na przedstawieniu Chippendalesów! O nie, nie ma w tym nic z tandety… Aktor przebiega przez fontannę i… zostawia niedosyt! Co będzie dalej?! Wirtuoz skrzypiec nawiązuje dialog z orkiestrami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że aktor gra na skrzypcach, stojąc na końskim grzbiecie! I znów pojawia się panna www.CzteryKopyta.pl młoda… Majestat i ten widok!!! Muzyka staje się coraz szybsza i jesteśmy świadkami porwania pięknej Cyganki przez młodzieńca. Nie jest tak łatwo, dziewczynę przechwytuje ojciec. Ona ucieka do ukochanego, miłość czy może namiętność zwycięża. Na koniec Cyganka wybiera nie mężczyznę, lecz konie – dwa dzikie wierzchowce… Wariacji muzycznych ciąg dalszy… Była już gra na skrzypcach… Teraz aktor gra na tubie, na koniu oczywiście! Pojawia się znów panna młoda. Pokaz dresażu – tym razem jesteśmy oczarowani kilkoma wysmakowanymi piruetami wykonanymi w galopie... Galopada goni galopadę. Pojawia się nasza znajoma zakochana para. Ona przytulona do niego, pędzą przed siebie. Goni ich czterech jeźdźców z ojcem na czele. W dłoniach dzierżą miotłę, widły, karabin. Oj… Młodzi coś przeskrobali… A może to zakazana miłość? Na arenie pojawiają się dwa płoty i korowód koni – amazonka na białym koniu prowadzi za sobą 4 kare rumaki. Swobodnie skaczą po kolei przez przeszkodę. Kare nie mają na sobie nawet kantarów! Czerwień spowija scenę, na której za chwilę ujrzymy białego fryza i parę jeźdźców. Ona wykonuje przepiękne akrobacje. Za chwilę www.CzteryKopyta.pl przegalopuje przed nami znajoma para zakochanych – trzymając się za ręce, pokonują razem przeszkody. Za nimi niczym wiatr pędzą 4 kare wierzchowce. Następnie 7 panów zachwyca nas jazdą na 14 koniach… Na arenie pojawia się niedźwiedź... Po chwili zauważamy, że niedźwiedź to przebrany aktor. Jego kostium robi niesamowite wrażenie, jest dopracowany do perfekcji (ma nawet pazury i kaganiec na pysku). Koleżanka siedząca obok oddycha z ulgą („Jakby wzięli prawdziwego niedźwiedzia, toby przegięli!” – mówi). Niedźwiedź zawsze obecne był w taborach cygańskich, więc i tu nie mogło go zabraknąć. Misia uczymy jeździć konno… Nie jest to łatwe, bo misio ma charakterek… Na naszych twarzach pojawia się uśmiech… Okazuje się, że miś ma jednak talent i za chwilę wyprostowany, z lekkością baletnicy balansuje na grzbiecie rumaka i robi sobie żarty ze swojego „trenera”. Str. 25 WY D A R Z E N I A NAT U RA L NA P RACA Z Z I E M I nostalgiczna. Czy to już koniec??? Ostatni akcent – jeździec i podrywający się do lotu ptak z trzeciej sceny… Obaj zamykają klamrą całe przedstawienie… Krótkie wyrównanie nawierzchni w stylu mafijno-sycylijskim i na arenę wpada kawalkada najdziwniejszych pojazdów – furmanek, karoserii starych citroenów, kariolek i ich dziwnych pasażerów. Widzimy osobę w trakcie kąpieli lub jedzenia krwistego befsztyka, palaczkę fajki, graczy w karty, tragarza kartonów uciekającego przed ptasią grypą, karawan z nieboszczykiem, wóz z anteną satelitarną, wóz weselny. A na końcu tej dzikiej gonitwy zakonnica szarżująca na ślicznym osiołku! Osiemnastu jeźdźców, w tym cztery kobiety, pokazuje się po raz ostatni widzom. Oklaskujemy ich, wspaniałe konie (było ich razem 38) i osiołka. Od braw bolą ręce. Dziękujemy Zingaro owacjami na stojąco… I tylko powrót do rzeczywistości jakiś taki…. dziwny. Wracamy z krainy czarów… Iwona Szkop Zdjęcia: Wojtek Barzewski, REPORTAGE.PL Zamieszczone za zgodą i dzięki uprzejmości www.malta-festival.pl Po tej feerii barw przez arenę przebiega jeździec na karym koniu w towarzystwie 9 izabelowatych, następnie amazonka wraz z 14 karymi towarzyszami. Nadchodzi noc... Konie chłodzą się w fontannie... Przedstawienie dobiega końca... Muzyka robi się łagodna i Str. 8 www.CzteryKopyta.pl Wariacje cz. 2 Czyli kolejny zestaw przykładowych ćwiczeń mogących pomóc w wygimnastykowaniu konia i sprawić, że praca stanie się zabawna. Gdy już opanujesz prowadzenie konia po prostej, możesz poprosić o okrążanie. Idealnie jest, gdy Ty stoisz w miejscu i nawet nie obracasz się, tylko przekładasz linę za sobą, a koń biega po okręgu w wyznaczonym chodzie (później możesz też wymagać jednolitego tempa, zmian chodu, zatrzymań, zmian kierunku), nie zmienia obwodu koła, nie wyrywa się, nie zwalnia i nie przyspiesza. Jednym słowem – zna swoje obowiązki. Okrążanie można rozłożyć na 3 podstawowe czynniki: odesłanie, przyzwolenie na ruch i przywołanie. Odesłanie polega na wysłaniu konia na koło. Patrzymy w kierunku, w którym ma iść koń, np. w prawo, wystawiamy prawą rękę, a gdy to nie skutkuje, działamy CS – najpierw „bijemy powietrze” a potem szturchamy konia. Oczywiście wszystko rozkładamy na równe fazy. Działanie CS na konia powinno być skierowane na kłąb lub tuż za nim. Początkowo możemy iść razem z koniem, lekko zakręcając, jednak stopniowo zmniejszamy okrąg, po jakim poruszamy się, a gdy już nie musimy się ruszać – przestańmy obracać się za koniem. Przyzwolenie polega na... www.CzteryKopyta.pl naszej bierności. Nie możemy przeszkadzać, nawet gdy koń idzie bardzo ekonomicznym kłusem – bo jednak jest to kłus. O ile chód pozostaje ten sam i koń porusza się po okręgu – to nic innego nas nie interesuje. Gdy koń jednak zwalnia – przerywamy grę, odangażowujemy zad energicznie i wysyłamy – z większą energią, jeśli koń zwolnił lub zatrzymał się, lub z mniejszą, jeśli przyspieszył. Przywołanie to też odangażowanie zadu, tyle że bardziej delikatne, mniej energiczne. Wykonane wtedy, gdy koń mija nasze ramię (jeśli idzie w prawo – prawe ramię, i odwrotnie). Ten rodzaj odangażowania jest nagrodą – tak więc powinniśmy być uśmiechnięci, rozluźnieni, delikatni. Dążymy do tego, aby koń ruszał z miejsca stępem lub kłusem, bez poganiania utrzymywał chód i kierunek. Na długiej linie (7 m) możemy dodać galop, na krótkiej (3,7 m) możemy też pokombinować. Poukładać drągi, iść przed siebie, wymagając, aby koń cały czas okrążał nas. Inne rodzaje urozmaiceń to wyższy poziom. Uwaga! Nigdy nie prośmy o więcej niż 8 Str. 27 NAT U RA L NA P RACA Z Z I E M I okrążeń – to dla konia zbyt nudne, taka liczba okrążeń wymaga lepszego zgrania, większych możliwości, jeśli chodzi o urozmaicanie. Kolejnym ćwiczeniem mogą być chody boczne. Możemy wprowadzić je na 3 sposoby – podczas okrążania w stępie obracać się z koniem i poprosić o ruch w bok poprzez podniesienie energii, pomagamy sobie CS, tak aby koń zrobił krok w bok. Możemy ustawić konia przodem do płotu, aby ograniczyć ruch w przód, i wtedy zacząć, lub też przestawać przód i zad na zmianę i płynnie połączyć to w jeden ruch. Możemy użyć dwóch technik – albo tzw. „wycieraczki”, czyli Str. 28 NAT U RA L NA P RACA Z Z I E M I machania CS z zadu na łopatkę, z wykonywaniem przy tym ruchu, podobnego do ruchu wycieraczki w aucie, lub samemu „iść na łopatkę”, a CS odsyłać zad. I jedno, i drugie jest poprawne. Dodatkowo możemy poprosić o ustąpienie poprzez nacisk za popręgiem. Warto przećwiczyć wszystkie techniki i sposoby wprowadzania gry. Oczywiście nagradzamy małe kroki i starania konia. Ta gra sprawi, że koń będzie bardziej zrównoważony fizycznie i psychicznie, skupiony i lepiej wygimnastykowany. www.CzteryKopyta.pl Inne ćwiczenie to częściowo poprzednio opisane przeciskanie. Możemy poprosić o skok, przejście przez drąg albo między nami a płotem. Technika odsyłania jest podobna jak w okrążaniu, z tą różnicą, że nie wskazujemy kierunku ruchu, wyciągając rękę, ale raczej przesuwamy ją blisko ciała, delikatnie prostując i jakby „ciągnąc” nią konia, oczywiście w stronę ruchu. Koń powinien iść po prostej, kończymy również uprzejmym odangażowaniem zadu. Możemy wykorzystać wspomniane drągi i przeszkody, również w formie labiryntu. Ale też folię, bramę, rów... Możemy prosić o przejście pomiędzy czymś, nad czymś (skok lub przejście nad przeszkodą) lub pod czymś (np. folią rozwieszoną między drzewami), ale też połączyć wszystko i np. poprosić o wejście do przyczepy. To ćwiczenie świetnie www.CzteryKopyta.pl sprawdza się przy pokonywaniu naturalnej dla koni klaustrofobii. Następny pomysł trudno nazwać ćwiczeniem. To... spacer. Tak, spacer. Wielu ludzi nie docenia więzi, jaka nawiązuje się podczas spacerów w terenie i wspólnego spędzania czasu na „nicnierobieniu”. Najlepszy będzie spacer z możliwością popasu. Możemy też inne, już znane ćwiczenia przerobić w terenie – to jeszcze bardziej zwiększy zdyscyplinowanie konia, a trudny teren będzie świetną okazją do gimnastyki. Można poprosić o okrążanie na lekkim zboczu, można prosić o przeciskanie w lesie, na napotkanych mostach itp. Możliwości jest bardzo dużo – wszystko zależy od naszej wyobraźni. Agnieszka Litwa Str. 29 F E S TY N I N T E G R A CY J NY R A SY K O N I NAZWA: Kuc Kaspijski ŚREDNI WZROST: od 100 do 120 cm RODZAJE MAŚCI: głównie gniada lub karogniada MIEJSCE POCHODZENIA: Iran TYP: gorącokrwisty UŻYTKOWANIE: głównie kłusak CHARAKTER: przyjazny dla ludzi i innych koni Ta ważna rasa została odkryta w Iranie w 1965 r. przez Amerykankę Louise Firouz. Chociaż z powodu niewielkiego wzrostu zwierzę zalicza się do kuców, tak naprawdę jest miniaturowym koniem, który pokrojowo stanowi niemal replikę konia typu 4. Powszechnie uważa się, że kuc kaspijski wraz z dzikim koniem azjatyckim są dwiema najstarszymi końskimi rasami na świecie. Prawdopodobnie jest spokrewniony z miniaturowym koniem z W momencie powtórnego odkrycia kuca kaspijskiego występował on w znacznym rozproszeniu. Na szczęście zaczęto czynić próby odtworzenia rasy, początkowo w Iranie, w stadninie Norozabad, a od 1976 r. również w Anglii, gdzie założono stadninę. Dzięki troskliwej opiece i pracy hodowlanej sytuacja uległa poprawie. Przedsprzedaż biletów wygląda następująco. Należy wysłać maila na adres fundacji: [email protected] z informacją zawierającą imię i nazwisko, liczbę biletów normalnych, płatnych po 25zł, liczbę biletów ulgowych po 12 zł, adres na który mam przesłać bilety. Potwierdzam mailem i zaraz po zaksięgowaniu pieniędzy na rachunku: 65 1440 1299 0000 0000 0720 7166 wysyłam bilety pocztą na wskazany adres. Serdecznie zapraszamy! Agnieszka Kumor Str. 30 www.CzteryKopyta.pl Mezopotamii, który żył tu od 3000 r. p.n.e. do VII wieku n.e. Obecnie są prowadzone badania mające wyjaśnić, czy kuc kaspijski jest przodkiem współczesnych ras gorącokrwistych, wliczając w to arabską. Przeprowadzone w 1969 r. analizy szkieletu dorosłego osobnika wykazały jednak wiele różnic. Dotyczą one budowy czaszki, długości kości dolnych partii kończyn w stosunku do ogólnych rozmiarów oraz struktury kłębu i kopyt. Kuc kaspijski jest wyjątkowym stworzeniem o cudownym charakterze. Nawet wypuszczenie naraz kilku ogie- www.CzteryKopyta.pl Str. 31 R A SY K O N I rów nie powoduje konfliktów. Jest na tyle zrównoważony, że może być wykorzystywany przez dzieci, świetnie nadając się dla nich również pod siodło. Kuc kaspijski niezwykle pięknie się porusza, dzięki czemu jest pożądany jako kuc pokazowy. Bardzo szybko adaptuje się do pracy w zaprzęgu. Jego szczególne, skośne ustawienie łopatek i długość kończyn sprawiają, że ma bardzo wydłużoną, swobodną i płynną akcję, niespotykaną u zwierząt tych rozmiarów. Eksterierowo kuc posiada proporcje i pokrój miniaturowego konia wysokiej U K O C H A NY K O Ń jakości. Głowa jest szlachetna, z bardzo małymi uszami, podobna do tej, jaką mają araby. Do tego muskularna szyja, wąski grzbiet i masywny zad. Nogi są mocne, z niezwykle twardymi kopytami, które rzadko wymagają kucia. Najczęstsze maści to gniada lub skarogniada, a wzrost waha się pomiędzy 100 a 120 cm. Ashely i Kaja Walkowskie Moje początki jeździeckie można śmiało nazwać najgorszymi z możliwych – stajnia o zerowym poziomie, zabiedzone konie... Potem było lepiej, uczyłam się jeździć, a nie tylko wozić tyłek, miałam kontakt ze źrebakiem... I rosło we mnie poczucie własnej wiedzy, tego, że „poradzę sobie z każdym koniem”. Rosła chęć posiadania konia. To marzenie stawało się coraz bardziej rzeczywiste, aż... spełniło się. Któregoś dnia wraz z rodzicami przeglądałam oferty sprzedaży koni i natrafiłam na ogłoszenie o sprzedaży Jasminy. Pojechaliśmy i wróciliśmy z koniem, 9-miesięczną klaczą. Nie wiem do dzisiaj, co mi się w niej spodobało. Wyglądała jak włochaty osioł. Ale była już moja. Str. 32 www.CzteryKopyta.pl www.CzteryKopyta.pl Plan był taki – źrebak przyzwyczai się do mnie, ja do niego i jakoś to będzie. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. Nie wystarczyły dobre chęci i marchewki, aby konia wychować. Co gorsza – w okolicy pojawiali się nieodpowiedni ludzie, doradzający metody siłowe. I tak ze źrebaka Jasmina wyrastała na konia, który nie akceptował pryskania wodą i kowala, gryzł, czasem kopał, nałogowo wyrywał się. Życie nie było takie różowe, jak w marzeniu o własnym koniu. Do tego moja klacz jest alergikiem, latem wyciera ogon i grzywę. Niestety, jest to praktycznie nieuleczalne. Miałyśmy bardzo wiele problemów. Oczywiście obwiniałam... konia. Do czasu, gdy zetknęłam się z naturalnym jeździectwem. Początek był dość niewinny – zobaczyłam zdjęcie jeźdźca i konia: bez wędzidła, bez ogłowia, a nawet bez kantara! Już wtedy wiedziałam, że tak chcę, tylko... czy to możliwe z koniem, który w porywach nawet atakował ludzi? Okazało się możliwe! Razem z Jasminą zaczęłyśmy zgłębiać tajniki programu PNH, potem doszły również inne szkoły NH. I „nagle” z rozwydrzonego konia zrobił się koń wierzchowy. Nieatakujący, znoszący kowala (co prawda tylko jednego, Str. 33 U K O C H A N Y K OŃ swojego „księcia”), koń, na którego można wsiąść. Ujeżdżanie odbyło się bez użycia wędzidła. To nasza historia w wielkim skrócie... U K O C H A NY K O Ń wiele, rozwiązałyśmy ogrom problemów... Zwykle to ona pokazywała mi, którędy mam iść. Nigdy nie był i ciągle nie jest to koń łatwy, na którego wsiada się i już. Ciągle ma swój charakter, czasem lekko nieprzewidywalny, ale zwykle jednak to wspaniały klacz, która wybaczyła mi moje błędy i ciągle cierpliwie pokazuje prawidłową drogę w relacji z nią. Nigdy nie będzie to idealny koń rekreacyjny, na którym bez względu na humor będzie można jechać w teren czy nawet w ogóle wsiąść, nigdy nie będzie to idealny koń ujeżdżeniowy, świetny skoczek... Ale to nie jest ważne. Po 4,5-letniej znajomości z tą wspaniałą klaczą nauczyłam się jednego – nie jest sztuką kupić świetne- go konia, sztuką jest samemu stać się świetnym jeźdźcem i przez to sprawić, że koń będzie dla nas idealny. A niewątpliwie tak jest – jesteśmy do siebie bardzo podobne. Obie lubimy czasem pokazać rogi i zrobić coś komuś na złość, lubimy komuś dokuczyć, ale przede wszystkim nie ufamy byle komu – i u niej to widać. Niewiele jest poza mną osób, które na niej siedziały – nie każdy jest w stanie samodzielnie na nią wsiąść, już nie wspominając o problemie z weterynarzem! Ale... Mimo jej wad, tej nieprzewidywalności, częstych humorków, niekiedy wręcz płochliwości, mimo rozbudowanego własnego zdania – jest to najwspanialszy koń pod słońcem. Mimo moich łez, gdy wszystko się waliło – udało nam się dogadać. Czasem myślę, jak by to było, gdybym zamiast Jasminy kupiła dorosłego, już zrobionego konia. Pewnie uniknęłam kilku upadków, pewnie mogłabym sobie pohasać w terenie, ale... Dzisiaj nie zamieniłabym Jasminy na żadnego innego konia. Za dużo razem przeszłyśmy, za dużo nas łączy. Niestety, czasem trzeba popełnić błąd, aby czegoś się nauczyć. Popełniłam błąd, kupując młodego konia, nie mając odpowiedniego doświadczenia, ale tego, czego się przy tym nauczyłam, nie są w stanie opisać słowa. Udało nam się. Agnieszka Litwa Jaka jest Jasmina? Sprzeczna i kontrastowa. Ciągle zadziwia mnie ten koń, czasem swoją inteligencją i delikatnością, zrozumieniem, jakie wobec mnie wykazuje, czasem stanowczością, gdy bardzo stanowczo pokazuje mi błąd (niejednokrotnie kończyło się to dla mnie upadkiem). Przeszłyśmy razem naprawdę Str. 34 www.CzteryKopyta.pl www.CzteryKopyta.pl Str. 35 PO LS KA KAWA L E R IA PO LS KA KAWA L E R IA drogi kolejowej w Galicji Wschodniej i przeniósł się wraz z rodziną do Maksymówki. Tam też 22 lipca 1881 r. (choć mówi się też o 21 i o 24 lipca) przyszedł na świat jego najmłodszy syn, któremu nadano imiona Bolesław Ignacy Florian. Wieniawa Cz. 1 „Exegi monumentum aere perennius” – napisał kiedyś Horacy… „Wystawiłem sobie pomnik trwalszy od spiżu”. Niewiele jest osób, którym za życia postawiono pomnik… „Exegi monumentum aere perennius” – n a p i s a ł k i e d y ś H o r a c y… „Wystawiłem sobie pomnik trwalszy od spiżu”. Niewiele jest osób, którym za życia postawiono pomnik… Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski nie doczekał się go i po śmierci. Był jednakże postacią niejako pomnikową. Istniał bowiem w świadomości warszawiaków i innych Polaków jako postać niemalże z cokołu. Któż nie kojarzy Warszawy z Kolumną Zygmunta? Tak przedwojenna Warszawa nieodłącznie kojarzyła się i z Wieniawą. Wrósł w jej klimat, stał się jego nieodłącznym elementem. Cała Polska znała Wieniawę, cała Polska go uwielbiała, choć nie brakowało i tych, którzy żywili do niego zgoła skrajnie odmienne uczucia. Kim był zatem ten, o którym pisano „ulubieniec Cezara, pierwszy kawalerzysta Rzeczpospolitej”? W dzisiejszym powiecie gorlickim, w województwie małopolskim, nad rzeką Białą Tarnowską, położona jest wieś Bobowa. Liczy sobie 2 800 mieszkańców i znana jest z tego, że Str. 36 jest jedną z dwóch (obok Koniakowa) miejscowości, w których wyrabia się koronki metodą klockową. Po dziś dzień stoi w Bobowej XVII-wieczny dwór, zwany zamkiem, jako że wedle Generał Wieniawa www.CzteryKopyta.pl Bobowa - widok współczesny legendy został postawiony na gruzach starego zamczyska, z którego na czele swej chorągwi rycerz Gryf wyruszył pod Grunwald. Jakimś pewnie zrządzeniem losu kolejni mieszkańcy Bobowej zapisywali chlubną kartę w dziejach polskiej historii. Ze ściany gabinetu właściciela okolicznych włości, z pozłacanej ramy, spoglądał jego ojciec, w mundurze rotmistrza 3. Pułku Ułanów Powstania Listopadowego. Niedaleko wydają się padać jabłka od jabłoni w Bobowej, jako że i dziedzic w ślady rodziciela poszedł i w wieku lat 19 walczył z zaborcą w Powstaniu Styczniowym. Powrócił z niego i zapisał się na Politechnikę Lwowską, na której uzyskał dyplom inżyniera. Rozpoczął tedy praktykę w zawodzie, pojmując jednocześnie za żonę tę, która oczekiwała go wiernie, gdy z szablą w dłoni walczył o niepodległość, Józefinę Struszkiewiczównę. Będąc już ojcem czworga dzieci, otrzymał zadanie przeprowadzenia www.CzteryKopyta.pl Do Bobowej, położonej wśród sądeckich lasów, rodzina Długoszowskich sprowadziła się w dwa lata po urodzeniu Bolesława. Tam dorastał pośród powstańczych opowieści ojca, jak to idąc tyłem po śniegu, mylił Moskala, jak ze spalonej stodoły szarżą na bagnety przebijał się przez kordon wrogiego wojska. Tam też pod okiem Pana Daszkiewicza, starego wiarusa, który pod generałem Bemem służył, sześcioletni Bolek pobierał pierwsze lekcje jazdy konnej i uczył się miłości do konia. Dzieciństwo upływało mu na zabawach, odwiedzinach mieszkającej w okolicy rodziny: chrzestnego, po którym nosił imiona Ignacy Florian, i babci Teofili Struszkiewiczowej. Wzrastał tedy Wieniawa pośród pokrytych lasami wzgórz, w sielskiej atmosferze. Do tychże wzgórz powracać będzie przez całe swoje życie, początkowo ze Lwowa, gdzie ojciec wyprawił go, by pobierał nauki w gimnazjum, potem, po latach zawieruchy wojennej, z dalekiej Warszawy. Przyjdzie gościć rodzinnemu domowi Komendanta w swoich progach. O tych wzgórzach zielonych wspomni kiedyś w wierszu „Ale najbardziej kocham…”. Str. 37 PO LS KA KAWA L E R IA PO LS KA KAWA L E R IA leśnymi ścieżkami. A po wakacjach powrót do szkoły, zwykle do tej samej klasy. Orłem w nauce Wieniawa bowiem na tym etapie edukacji nie był. Ale milsze mi chmury, co skądś i gdzieś płyną, Zwiedził wszystkie lwowskie Wicher strojny w nieznanych krain aromaty, gimnazja, aż ich zabrakło i – Klucz żurawi wieczorem na niebie skrzydlaty chciał nie chciał – trzeba było I jaskółek lot chyżych, gdy w błękitach giną. zmienić miasto. Wybór padł na Chyrów i tamtejszą szkołę Kocham w morzach zielonych zgubione żaglowce, jezuitów, ale wkładali oni wieGlos Araba na pustyni sławiący Allacha dzę nie tylko do głowy, ale i I posępne, rozparte na Egiptu piachach rózgą w zgoła inną część ciaNieme sfinksy, tajemnic odwieczne grobowce. ła, długo więc Wieniawa miejsca tam nie zagrzał, najzwyKocham ludzi samotnych marzenia samotne, czajniej w świecie dając nogę. Pragnienia, co się rodzą w młodych chłopiąt Ostatnią gimnazjalną przystasercach, nią okazał się nie tak odległy Na aksamitnej nocy żałobnych kobiercach Nowy Sącz, w którym to w Gwiazd powoli gasnących losy nieodwrotne. dniu 21 czerwca 1900 r. BoleAle najbardziej kocham, kocham aż boleśnie, sław Ignacy Florian Wieniawa Słodki nie słyszanego nigdy dźwięk imienia, Długoszowski otrzymał świaGłos ten, którego czasem domyślam się dectwo dojrzałości. Na szkolne brzemienia zmagania wnuka jedynie dziaI oczy raz widziane… kiedyś… dawno… we śnie. dek Florentyn patrzył wyrozumiałym okiem. Sprawił mu w Wraz z pójściem do gimnazjum za- wieku 14 lat dubeltówkę i zorganizokończyło się beztroskie dzieciństwo wał polowanie. Kiedy jednakże na Wieniawy. Odtąd przez sześć dni w rozświetloną słońcem polanę wybiegł tygodniu czas wypełniały mu lekcje okazały jeleń, zachwycony nim chłogreki, łaciny, algebry, fizyki, chemii. A piec nie był w stanie pociągnąć za wkoło przecież tyle pokus! Gramatyka spust, opuścił strzelbę i pozwolił mu grecka okazywała się powodem, dla ujść. Został za to zrugany przez którego na letnie wakacje wracał dziadka, tak że następnego dnia to Wieniawa do domu z duszą na ramie- piękne zwierzę musiało paść z ręki niu. Ojcowski gniew udawało się jed- młodego adepta sztuki łowieckiej. Po nakże jakoś przeżyć i można było takiej inicjacji nastąpiło myśliwskie znów na koń wskoczyć, pogalopować śniadanie, przy którym dziadek wręKochane moje rodzinne pagóry i łany, Na miedzach szmaragdowych rosochate grusze, Kwieciste majowego sadu pióropusze I jesienią brzozowy gaj wiatrem czesany. Str. 38 www.CzteryKopyta.pl czył wnukowi kielich jarzębiaku z przykazaniem wypicia. Pierwszy kieliszek wódki w życiu Wieniawy… I nie ostatni. Oj, nie ostatni ! Po zdanej maturze i wakacjach w Bobowej Wieniawa ku zaskoczeniu wszystkich oświadcza, iż zamierza zostać lekarzem i podjąć studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie. Dziwić to może tym bardziej, iż w trakcie do- Wpis na studia medyczne tychczasowej edukacji nie zdradzał Bolesław szczególnego zapału do nauki, a studia medyczne to przecie takie, na których czasu spędzonego www.CzteryKopyta.pl nad książką bywa znacznie więcej niż wolnego. Tym niemniej radość w domu jest ogromna. Po pomyślnie zdanych egzaminach wraca zatem Wieniawa do Lwowa i rozpoczyna naukę. To, o dziwo, przychodzi mu z łatwością i daje dużo satysfakcji. Dowodem najlepszym niech będzie fakt, iż z większości egzaminów, jakie przyszło mu zdawać, uzyskał ocenę celującą. Jakże odmienne to od niedawnej gimnazjalnej udręki. Odkrywa też Wieniawa Lwów na nowo, poznaje smaki życia towarzyskiego. Jest stałym bywalcem Teatru Miejskiego, Opery, Operetki. Podziwiane wystawy malarstwa Styki, Kossaka, Siemiradzkiego budzą w nim ambicje malarskie, które niedługo pocznie realizować. Rozpoczynają się szaleństwa na balach i w lokalach, rozliczne miłostki i romanse, z których przez całe życie będzie słynął. Zawiera też przyjaźnie, które przetrwają następne lata i odżyją na nowo w Warszawie. Pośród jego znajomych zaczynają się pojawiać takie nazwiska, jak Kasprowicz, Staff, Przybyszewski, Makuszyński, Miciński, Wyspiański. Było to towarzystwo, które bynajmniej za kołnierz nie wylewało, ale… w owym czasie spełniał jeszcze Wieniawa toasty wodą sodową z sokiem. Niedługo też poznaje Marię Balasits, córkę profesora prawa, rektora Uniwersytetu Lwowskiego. Była to panna o romantycznym spojrzeniu, uroczym uśmiechu i dużych oczach. Wkrótce też następują zaręczyny, Str. 39 PO LS KA KAWA L E R IA które spełnienie swe mają uzyskać w ślubie, planowanym po zakończeniu studiów Wieniawy. Para z nich znakomita, jako że ona profesorska córka, on ziemianin z Wieniawa w cza- rodziny o wspasach studiów we niałym rodowodzie i nazwisku. Lwowie Rok 1906 przynosi tedy uzyskanie przez Bolesława tytułu doktora wszechnauk lekarskich, po którym wybiera on specjalizację okulistyczną i rozpoczyna praktykę u profesorów Burzyńskiego i Macheka. Nadszedł jednakże ów wieczór, bal kotylionowy, na którym padło hasło „Panie wybierają!”. Nim jednak cicha i skromna Maniusia zdążyła podnieść się z krzesła, przed Wieniawą pojawiła się okazała blondynka, zapraszając do walca. Okazała się nią być córka lekarza ze Słotwiny (dzisiejszej dzielnicy Brzeska), Stefania Calvas. W trakcie długiego straussowskiego walca zdążył się Bolesław dowiedzieć, że studiuje śpiew w szkole muzycznej i zamierza zostać śpiewaczką operową. Miała jeszcze jeden zamiar, którego, sunąc z Wieniawą po sali, mu nie zdradziła… Zapragnęła zdobyć go dla Str. 40 PO LS KA KAWA L E R IA siebie, nie zważając na narzeczeństwo i matrymonialne plany. A że była przedsiębiorcza i konsekwentna, na jesieni tegoż samego, 1906 roku para stanęła przed ołtarzem kościoła parafialnego w Brzesku. Wieniawa liczył sobie wówczas 25 lat, jego małżonka była o 3 lata młodsza. Miesiąc miodowy spędziła młoda para w Wiedniu, po czym powróciwszy do Lwowa, doktor Długoszowski podjął pracę w klinice profesora Burzyńskiego, jego świeżo poślubiona małżonka zaś powróciła do lekcji śpiewu. W życiu Wieniawy rozpoczął się okres zupełnie sprzeczny z jego naturą. Od rana praca, obiad i kolacja w domu w towarzystwie żony, tak samo jak wszelkie wyjścia towarzyskie. O balach nie było mowy, jako że spotkać na nich można było skrzywdzoną Maniusię. Żadnych wyjść na bilard do Schneidera w towarzystwie Kasprowicza, Staffa czy Makuszyńskiego. Nuda! I tak upływają dwa lata, w trakcie których Stefania kończy konserwatorium i marzy o dalszej nauce u Jana Reszke w Paryżu. Wieniawa zgadza się natychmiast, pakowanie i likwidacja lwowskiego życia zajmują chwilę i już małżonkowie siedzą w pociągu do Paryża. Jeszcze tylko dłuższy, bo roczny przystanek w Berlinie – i wysiadają na d’Orsay. Paryż otwiera nowy etap w życiu Wieniawy. Zaczyna on od zwiedzania stolicy świata, po czym udaje się z wizy- www.CzteryKopyta.pl tami do znajomych z czasów lwowskich jeszcze. Żeby lekarskie studia nie poszły na marne, wstępuje na Sorbonę w charakterze wolnego słuchacza, nade Bronisława Berenwszystko jed- son - druga żona nak zaczyna się Wieniawy realizować na innej płaszczyźnie – swój malarski talent wzbudzony podczas wspomnianych już wizyt na wystawach Kossaka i Styki rozwija na Akademii Colarossi. Jego nienaganny strój doktora nie pasuje jednakże do atmosfery uczelni, zaopatruje się tedy w niezbędną garderobę na pchlim targu, zwieńczając ją hiszpańskim sombrero. Efekt tego jest taki, że własna żona go nie poznaje, gdy wraca do domu, nie odmawia mu jednak, że w nowym wcieleniu mu do twarzy. Wieniawa zapuszcza z czasem dłuższe, sięgające za uszy włosy i… Zaczyna się… Młode panienki i mężatki poczynają oglądać się za zabójczo przystojnym młodym artystą. Na Akademii poznaje Bolesław miejscowych artystów polskiego pochodzenia, w których środowisko szybko wsiąka i zyskuje sympatię. Z jednym wyjątkiem… Miała na imię Bronisława i była żoną polskiego www.CzteryKopyta.pl prawnika Leona Berensona. Dla niej Wieniawa był zmanierowanym kabotynem, uganiającym się za naiwnymi studentkami. Uczucia niechęci Bolesław żarliwie odwzajemniał, jako że Bronisława psuła mu skutecznie randki, ostrzegając panienki przez żonatym uwodzicielem. Któż by wtedy pomyślał, w jak nieoczekiwany sposób ich losy splotą się ze sobą kilka lat później… Paryskie życie przynosi kolejne znajomości i przyjaźnie. Bolesław zaczyna pisywać korespondencje do warszawskiego tygodnika „Świat”, budzi się jego translatorska pasja – poczyna przekładać nocami z francuskiego Baudelaire’a. W doborowym towarzystwie, znaczonym takimi nazwiskami, jak Żeromski czy Reymont, bierze udział w tworzeniu nowej instytucji wspierającej sztukę – Towarzystwa Artystów Polskich. Wieniawa zawiera coraz to nowsze znajomości, udziela się towarzysko, organizuje bale i zabawy. Sielankę przerywa 19 marca 1912 r. poranna depesza z wiadomością o śmierci ojca. Długoszowscy wracają na tydzień do Polski, po czym po powrocie rzucają się w wir pracy. Każde z osobna, oddalając się coraz bardziej od siebie… Aż przyszła piękna, słoneczna wiosna 1912 r. Wieniawa szkicując na zajęciach w Akademii Colarossi, podniósł głowę i rozejrzał się po sali. Ujrzał nagle zjawisko dotąd mu nieznane. Miało skupiony wy - Str. 41 PO LS KA KAWA L E R IA Zosia Katarzyńska - Zuzia Paniąteczko raz twarzy, zamyślone oczy, czarną grzywkę zakrywającą czoło i było niesłychanej urody. Podszedł tedy Wieniawa na przerwie chcąc zagadnąć najlepsza francuszczyzną, na jaką umiał się zdobyć. W odpowiedzi usłyszał jednakże śmiech… Młodziutka Zosia Katarzyńska była Polką, warszawianką, która przyjechała do Paryża na studia malarskie. Wiele romansów miał Wieniawa za sobą, jednakże nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, tej od pierwszego wejrzenia, co to podobno raz w życiu tylko się zdarza. Zosia była właśnie tą pierwszą, która zawładnęła jego sercem bez reszty. Przeżył z nią młodzieńcze chwile uniesień, kiedy to śmiejąc się, spacerowali, trzymając się za ręce, poprzez Montmartre, Montparnasse, gdy czekał na nią z bukiecikiem kwiatów, a ona przybiegała rozpromieniona. Pewnego dnia przyszła ubrana w sukienkę w niezapominajki, a na głowie miała czepek, po czym Wieniawa zaczął ją nazywać „Panienką z okien- Str. 42 PO LS KA KAWA L E R IA ka.”. A gdy wzbraniała się przed pocałunkiem, mówiąc, że do tego trzeba być zakochanym na śmierć i życie, a nie może tego jeszcze o sobie powiedzieć, nazwał ją „Cnotliwą Zuzanną”, aż wreszcie Zuzią. I tak zrodziła się Zuzia Paniąteczko, która przylgnęła do Zosi na tyle, że nikt już później nie pamiętał, jak się naprawdę nazywała. W pamięci wszystkich pozostała już na zawsze Zuzią Paniąteczkiem. W przytoczonym na początku wierszu „Ale najbardziej kocham…”, choć na początku mowa o rodzinnych stronach Wieniawy, to do Zuzi właśnie te oczy raz widziane, we śnie, należały. W jednej z rozmów Zuzia zrugała Wieniawę, że zwiedził tyle europejskich stolic, a nie był nigdy w Warszawie. Oświadczył jej tedy, że do stolicy za paszportem nigdy nie wróci, co najwyżej jako żołnierz, na koniu, przy szabli. Jak się okaże później, obietnicy dotrzyma… Jesienią 1913 r. Stanisław Smogulecki, jeden ze współzałożycieli Towarzystwa Artystów Polskich, zaprasza z tajemniczą miną Wieniawę i kilkudziesięciu kolegów do swojego studia. Na spotkaniu pojawia się SirkaSieroszowski, który oznajmia zebranym, że zawiązał się polski ruch niepodległościowy, z niejakim Józefem Piłsudskim na czele, który organizuje koła Związku Strzeleckiego w kraju i za granicą. Do paryskiego koła zapisali się wszyscy obecni. Wieniawa www.CzteryKopyta.pl jakby odmłodniał. Zrzuciwszy balast doktora medycyny, literata i małżonka, z wigorem rzuca się w wir ćwiczeń, musztry i przysposobienia wojskowego. Aż przychodzi styczeń 1914 roku, w którym to do Paryża przyjeżdża Piłsudski. W Sali Towarzystwa Geograficznego zgromadziło się około 500 osób, w tym i Wieniawa, który tak później wspomni mówcę: „Z oczu jego jasnych, lecz zaciemnionych chmurą krzaczastych brwi, z gestów jego wyrazistych, w których nierzadko prawa dłoń ściśnięta w pięść spadała z groźnym hukiem na stół, z jego głosu niskiego, wychodzącego jakby z podziemia, zarówno, jak z treści jego słów wiązanych w zdania proste, a olśniewająco logiczne i przekonujące szła na salę dziwnie zniewalająca, a budująca moc”. Ze spotkania tego wychodzi Wieniawa głęboko przeświadczony, że dopiero teraz odnalazł sens życia i prawdziwe powołanie. Jeszcze tego samego dnia pisze list do brata z prośbą o przesłanie mu egzemplarza regulaminów wojskowych. Tę przełomową chwilę najlepiej w tym samym liście do brata scharakteryzował sam: „Od dziś uważam się za żołnierza, bo nareszcie mam wodza”. W istocie, wieczór ten zaważy na całym dalszym życiu Wieniawy. Z wodzem swym pozostanie aż do swojej śmierci. Wiara w Komendanta pogłębia się jeszcze w dniu następnym, kiedy to Piłsudski wizytuje paryski oddział Strzelców. Polityka i wojsko po- www.CzteryKopyta.pl chłaniają Wieniawę odtąd bez reszty. Czasu nie starcza mu już nie tylko dla żony, ale i dla jego Zuzi Paniąteczka. W czerwcu 1914 r. zostaje wydelegowany na kurs strzelecki do Krakowa. Udaje mu się wytłumaczyć powody swojej decyzji Zuzi, rozumie je i żona, z którą Wieniawa długo rozmawia. Ich rozwód nastąpiłby prędzej czy później, wyjazd na wojaczkę był zatem dobrym oficjalnym powodem rozstania. Długoszowscy rozeszli się w przyjaźni, która przetrwała i późniejsze czasy. Kilka lat później Stefania Calvas de Długoszowska, jak się tytułowała, wyjdzie za mąż za kolegę – Belniaka Wieniawy – Stanisława Grzmota-Skotnickiego, tego samego, który we wrześniu 1939 r. dowodzić będzie Pomorską Brygadą Kawalerii i który wyda rozkaz wykonania manewru opóźniającego wroga, znanego potomnym jako szarża pod Krojantami. Na Paryskim dworcu Gare du Nord żegnał Wieniawę i strzeleckich kompanów tłum przyjaciół. Gdzieś nieco z boku połyskiwały czarne oczęta Zuzi Pamiąteczka. Ich miłość była taka poetycka, taka paryska, że jakże inaczej mogła się skończyć, jeżeli nie wyjazdem ukochanego na wojenkę. Wraz z oddalającym się peronem Gare du Nord zostawała w tyle beztroska paryska przeszłość. Otwiera się nowy rozdział w życiu Wieniawy… Dotarłszy szczęśliwie do kraju (którego Str. 43 P O L S K A K A W A L E R I A / A R TY S T A PO LS KA KAWA L E R IA rego, pamiętać należy, wtedy wciąż na mapach nie było), jedzie prosto do Bobowej, odwiedzić matkę i rodzinne strony. Po kilku dniach lenistwa i beztroski pakuje jednakże walizę i spieszy do Krakowa, gdzie od razu wstępuje w szeregi Związku Strzeleckiego. Jako że zajęcia nie zajmują nazbyt wiele czasu, zawiera nowe znajomości. Wśród nowych kompanów pojawia się m.in. dziennikarz i artysta malarz Edward Rydz-Śmigły, któremu przyjdzie za kilkanaście lat dostąpić zaszczytu objęcia buławy Marszałka Polski, jak i opuścić ją we wrześniu 1939 r. zaleszczycką drogą, kiedy to żołnierz polski wciąż walczył, krwi nie szczędząc, wierząc w zwycięstwo. Jako że w towarzystwie pojawia się kilku poetów, Wieniawa trafia, zdaje się, w odpowiednie towarzystwo. Pewnego wieczoru, na przedstawieniu „Snu nocy letniej”, ujrzał kobietę, której uroda trafiała w jego gusta – przystojna, czarnooka brunetka. Nazywała się Helena Sulima. Urzeczony Wieniawa wybiegł przed teatr i wykupił u pobliskiej kwiaciarki wszystkie róże, jakie ta miała, po czym obsypał nimi aktorkę, zapraszając jednocześnie na kolację. Przyjęcie zaproszenie rozpoczęło płomienny romans tych dwojga, który przerwany został powrotem Heleny do Warszawy, gdzie występowała na stałe. Sulima poważnie zakochała się w Wieniawie i długo jeszcze później żywić będzie nadzieję na małżeństwo z nim. Jak wielokrot- Str. 44 nie powtarzała, gotowa była dla niego porzucić teatr. Do Krakowa przyjechała tymczasem Stefania, jednak bynajmniej nie w celu reaktywowania małżeństwa. Przeciwnie, powzięła starania o jego unieważnienie, co nie przeszkodziło jej w utrzymywaniu nadal serdecznych stosunków z niewiernym notorycznie mężem. owego lipcowego, upalnego dnia 192 r. na dachu domu przy Riverside Drive w Nowym Jorku, jako że pomimo skończonych 60 lat czuł się wciąż żołnierzem i choć nosił generalskie lampasy, to choćby jako szeregowiec chciał stanąć w szeregu, gdy ojczyzna wzywała. Nie dano mu jednakże… Piotr Dobrowolski Wypadki na świecie nabrały tymczasem tempa. W Sarajewie od kuli zamachowca padł austriacki następca tronu, arcyksiążę Franciszek Ferdynand, wraz z małżonką. Wojna, którą Piłsudski przewidywał, stała się faktem. Wydano pierwsze rozkazy mobilizacyjne Związku Strzeleckiego. 28 lipca 1914 roku szeregowiec Bolesław Wieniawa Długoszowski stawił się w koszarach, otrzymując przydział do drugiego plutonu drugiej kompanii, stacjonującej na krakowskich błoniach, w obozie zwanym Oleandry. Kasztanowe włosy ustąpiły łatwo pod naporem końskiej maszynki do strzyżenia, strój paryskiego artysty zastąpiła drelichowa kurtka i spodnie, owijacze i ciężkie buciory. Świat ten, jakże odległy od tego, w którym dotychczas się obracał, wydawać mógł się nie do zniesienia dla Wieniawy. Ten jednakże pokochał go od pierwszego wejrzenia, a wojaczka stała się chlebem powszednim przez następnych kilka lat. Żołnierzem zresztą Wieniawa nie przestanie się czuć nigdy. Między innymi dlatego właśnie stanie www.CzteryKopyta.pl Simon Schmitd Nazywam się Simon Schmitd. Mieszkam w przepięknym Allgäu w południowej Bawarii. Moimi głównymi zainteresowaniami są sztuka, fotografia i historia. Moje zamiłowanie do gatunku fantasy wyrosło na bazie twórczości Tolkiena, „Władcy pierścieni” reżyserowanym przez Petera Jacksona, a także dzięki zadziwiającym ilustracjom tworzonym przez Johna Howe i Alana Lee. www.CzteryKopyta.pl Str. 45 RECENZJE A R TY S T A „Mam pewien problem – kiedy pracuję nad koniem, chcę znać jego przeszłość. Zwykle koń sam mi to zdradza. Ale bywa tak skołowany, że potrzebuję pomocy. Może nie chcesz o tym mówić. Jeśli tak – zrozumiem. Ale jeśli mam wybadać, co się dzieje w jego łbie, byłoby mi łatwiej, gdybym wiedział, co się wtedy stało…”. Poza tymi artystami, których wspomniałem, zainspirowali mnie nieco „starsi” mistrzowie, a mianowicie: Alfons Maria Mucha, Albrecht Dürer, Caspar David Friedrich, James Mallord William Turner, El Greco, Francisco Goya i wielu innych. Moim środkiem pracy są farby wodne i akrylowe, a także czasami węgiel i kreda. Obecnie studiuję informatykę, jednak moje zamiłowanie do sztuki pozostało niezmienne, nadal staram się poświęcać rysowaniu i malowaniu tyle czasu, ile tylko mogę. Po zakończeniu studiów informatycznych chciałbym Str. 46 podjąć dalsze kształcenie – tym razem w kierunku malarstwa. Moje inspiracje: John Howe, Alan Lee, Albrecht Dürer, Alfons Maria Mucha, Francisco Goya, Pavel Tatarnikov, El Greco, Caspar David Friedrich, Ted Nasmith, Michael Kaluta. Z języka angielskiego przełożyła Anna Kuzio www.alarie.de www.CzteryKopyta.pl Film został nakręcony na podstawie bestsellerowej powieści Nicholasa Evansa. w poślizg na ostrym zakręcie… Judith ginie na miejscu, Grace traci nogę, a jej ukochany koń Pielgrzym odnosi straszliwe obrażenia, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, zmienia się nie do poznania. Staje się narowisty i zachowuje tak, jakby nienawidził ludzi. Wydaje się, że jedynym wyjściem będzie jego uśpienie… Jednak matka Grace, Anne MacLean (Kristin Scott Thomas), wpływowy nowojorski wydawca, nie zgadza się na uśpienie okaleczonego Pielgrzyma, czując, że tylko zachowując go przy życiu, może pomóc córce otrząsnąć się po przebytej tragedii i zapobiec kryzysowi grożącemu rozpadem jej rodzinie. W tym samym czasie przypadkowo dowiaduje się o istnieniu legendarnego „zaklinacza koni”, Toma Bookera (Robert Redford), tajemniczego mężczyzny obdarzonego cudownym talen- W pewien spokojny śnieżny poranek czternastoletnia Grace MacLean (Scarlett Johansson) i jej przyjaciółka Judith wyruszają na konną przejażdżkę. Postanawiają wybrać się do położonego nieopodal lasu. Na nieuczęszczanej drodze znajdującej się w środku lasu dochodzi do tragicznego wypadku: dziewczynki dostają się pod koła czterdziestotonowej ciężarówki, która wpadła www.CzteryKopyta.pl Str. 47 A RA B S K I ŚW IAT RECENZJE gu miesięcy spędzonych na farmie „zaklinacza” Grace odzyskuje radość życia, a jej koń poddaje się w końcu zaklęciom Toma. Jego magii ulega także Annie, która zakochuje się w niezwykłym kowboju. em uzdrawiania psychicznie poturbowanych zwierząt. Bez większego namysłu Anne postanawia zabrać córkę i konia na drugi koniec kraju, do odległej Montany. Nie wie jednak, że ta podróż zmieni całe jej życie… W cią- Str. 48 Jest to historia opornej, stopniowej rehabilitacji nieszczęsnego zwierzęcia, a tym samym – jego małoletniej właścicielki, a zarazem historia miłości pomiędzy matką dziewczynki a zaklinaczem. Muzyka jest dobrze wkomponowana w tło. Film daje dużo do myślenia i wzbudza emocje – tak samo jak doskonała gra aktorska. Monika Piech www.CzteryKopyta.pl Wyścigi cz.2 MIEJSCE I WARUNKI TRENINGU Po podjęciu decyzji o poddaniu konia próbie dzielności należy zastanowić się, gdzie go trenować. Obecnie istnieje w Polsce kilka ośrodków prywatnych, których właściciele zatrudniają trenera oraz jeźdźców i przygotowują konie do wyścigów w miejscu prowadzenia hodowli. Takie rozwiązanie wymaga dość kosztownych inwestycji i na pewno nie opłaca się komuś, kto ma jednego czy dwa konie. Większość koni trenowana jest w stajniach publicznych, którymi kierują trenerzy prowadzący samodzielną działalność gospodarczą. Wertując stare roczniki „Jeźdźca i Hodowcy”, natrafiłam na uwagę Stanisława Wotowskiego, którą chciałabym przytoczyć: „Panują u nas pewne uprzedzenia do publicznych trenerów i trzeba czasu, żeby właściciele się do nich przekonali, bo wielu z nich, chociaż w gorszych warunkach, przedkłada trzymanie koni w www.CzteryKopyta.pl domu”. Jak widać – trzeba naprawdę dużo czasu, skoro i dzisiaj, po siedemdziesięciu latach, wspomniane uprzedzenia, poparte często brakiem możliwości finansowych, skłaniają niektórych hodowców do mniej lub bardziej dramatycznych prób treningu amatorskiego, co dość rzadko kończy się sukcesem – przede wszystkim dlatego, że tak naprawdę mało który właściciel, nawet jeśli ma odpowiednie przygotowanie merytoryczne, może zapewnić swojemu koniowi systematyczną pracę pod siodłem, na określonym dystansie, w grupie koni i bez względu na warunki atmosferyczne. Namawiam do korzystania z usług profesjonalnych stajni, które gwarantują odpowiednie miejsce utrzymania i treningu, etatową obsługę, dostępność dżokejów, podkuwaczy i lekarzy weterynarii ze specjalizacją w hipiatrii. Str. 49 A RA B S K I ŚW IAT A RA B S K I ŚW IAT Pozostaje trudne pytanie – jak wybrać stajnię i trenera? Aktualną listą licencjonowanych trenerów dysponuje Polski Klub Wyścigów Konnych. Dość obiektywną oceną stajni jest miejsce trenera w rankingu publikowanym co roku w „Wiadomościach Wyścigowych” – oficjalnym biuletynie PKWK, ale nie zawsze odległe miejsce w klasyfikacji świadczy o złej pracy, czasami jest wynikiem początkowych trudności z budowaniem swojej kariery, czasem świadomego ograniczania liczby koni w stajni, a czasem po prostu braku zdolności menedżerskich. Umiejętność pozyskiwania właścicieli i koni jest dzisiaj nie mniej ważna niż sam trening, bo to „koń trenera wywyższy i koń poniży”, jak pouczali starzy służewieccy fachmani, a właściciel pozwoli się utrzymać. Z moich doświadczeń wynika, że większość właścicieli trafia do określonych trenerów po prostu z polecenia osób, które z usług danego trenera już korzystały i Str. 50 były zadowolone. Nie spotkałam się też z wyborem stajni w oparciu tylko o warunki finansowe, gdyż przeważnie nie różnią się one od siebie w sposób znaczący. Obecnie miesięczna stawka za utrzymanie konia w treningu na Służewcu oscyluje koło tysiąca złotych. Za powyższą kwotę można spodziewać się prawidłowej opieki i pielęgnacji, żywienia, treningu, a czasami również standardowego kucia. Na ogół dodatkowo trzeba zapłacić za profilaktykę weterynaryjną i leczenie konia oraz za specjalistyczne odżywki. Oczywiście warunki można negocjować, ale zbytnie odchylenie w dół nakazuje pewną rezerwę, gdyż jakość usługi może być również niższa. Najlepiej podpisać z trenerem umowę, zawierającą oprócz warunków płatności szczegółowe ustalenia dotyczące wycofania konia z treningu z powodu braku zdrowia, sprzedaży itp. Bez względu na umowę z trenerem – należy liczyć się z regulaminowymi opłatami za zgłoszenie konia i barw co roku do PKWK (aktualnie po 100 złotych), każdorazowo za zapis (1,5% pierwszego miejsca), doprowadzenie konia do gonitwy (w ubiegłym roku 25 złotych) i dosiad jeźdźca w gonitwie (przed rokiem 45 złotych), wyco- www.CzteryKopyta.pl fanie konia z gonitwy (w ubiegłym roku od 0,5% do 3% pierwszego miejsca, w zależności od powodu) i jednorazowym kosztem uszycia kurtki dla dżokeja (około 150 złotych). Właściciel konia otrzymuje od organizatora premię startową, pokrywającą koszt dosiadu dżokeja i doprowadzenia konia do wyścigu oraz premię transportową w wypadku dowożenia konia na gonitwę spoza Służewca. Z nagrody, którą wygrywa koń, właściciel otrzymuje 85%, dżokej 5%, a trener z załogą stajni 10%. W szczególnych przypadkach można tego podziału dokonać inaczej, na przykład zwiększając udział stajni za zmniejszenie odpłatności za utrzymanie. sień poprzedzająca rok, w którym koń ma biegać. Niektórzy właściciele próbują odwlec ten moment do wiosny, ale oszczędność w tym wypadku może być złudna, ponieważ „surowy” koń potrzebuje minimum 6 miesięcy nieprzerwanej pracy, zanim będzie mógł wystartować w gonitwie. Łatwo policzyć, ile sezonu, zaczynającego się dla trzylatków w maju, traci koń zaczynający trening w marcu. Czasami właściciel podejmuje się wstępnego przygotowania konia. Jest to sprawa do ustalenia z trenerem, ale trzeba pamiętać, że jeżeli trener ma ograniczoną liczbę boksów, to raczej wybierze konia, który od początku roku będzie na ten boks zarabiać. Czasami dobrym rozwiązaniem jest wydzierżawienie konia przez hodowcę osobie, która będzie przez ustalony okres utrzymywać konia w stajni wyścigowej w zamian za ustaloną wartość nagród, ale znalezienie takiego dzierżawcy jest coraz trudniejsze, gdyż niełatwo zawrzeć umowę, której realizacja satysfakcjonowałaby obie strony przez dłuższy czas. Małgorzata Łojek www.traf-stajnia.com Po szczęśliwym wyborze trenera i ustaleniu warunków płatności należy jeszcze ustalić termin przywozu konia. Tradycyjnie jest to je- Dżokej i jego koń po wyścigu (pokryci błotem z nawierzchni hipodromu) www.CzteryKopyta.pl Str. 51 J EŹ DZ I ECTWO J EŹ DZ I ECTWO przednia zewnętrzna noga i tylna wewnętrzna poruszają się w jednej linii. Zad konia porusza się po śladzie, a przód jest od śladu odstawiony pod kątem ok. 30o. Wykonanie Łopatkę do wewnątrz można wykonywać w stępie lub w kłusie. Jadąc w kłusie, należy jechać dosiadem ćwiczebnym. Pomoce stosowane w czasie łopatki do wewnątrz: Bardziej zaawansowanym niż ustępowanie od łydki ćwiczeniem jest łopatka do wewnątrz. Łopatka do wewnątrz należy do chodów bocznych, tak jak trawers, renwers i ciąg. W chodach bocznych koń musi być prawidłowo zgięty wokół wewnętrznej łydki. I tak również jest w łopatce do wewnątrz. Jest to ćwiczenie, które poprawia przepuszczalność i wygimnastykowanie konia. Służy również prostowaniu konia. Koń w łopatce do wewnątrz porusza się zgięty w kierunku przeciwnym do wygięcia, jego kopyta kreślą 3 linie, przy czym Str. 52 * należy obciążyć wewnętrzną kość kulszową, * wewnętrzna łydka zostaje na popręgu i odpowiada za zgięcie konia w żebrach i ruch do przodu i w bok, * zewnętrzna łydka jest nieco cofnięta (podobnie jak w ustępowaniu od łydki) i pilnuje, żeby koń nie wypadał zadem, * wewnętrzna wodza razem z wewnętrzną łydką odpowiada za zgięcie konia, ręka powinna być blisko kłębu – nie odstawiona lub przełożona przez kłąb na drugą stronę szyi, * zewnętrzna ręka ogranicza zgięcie szyi, delikatnie wskazuje kierunek ruchu, lecz nie jest aktywna, powinna być minimalnie odsunięta od kłębu. w stępie, a dopiero po opanowaniu tego ćwiczenia przejść do ćwiczeń w kłusie. Żeby ułatwić wykonanie zadania, najlepiej wykorzystać zgięcie konia w narożniku lub na wolcie. Wychodząc z narożnika lub wolty na długą ścianę czworoboku, łatwo utrzymać zgięcie i wskazać koniowi pomocami kierunek poruszania się do przodu i w bok. W momencie, gdy koń zrobi kilka kroków w bok, należy znowu wjechać na woltę i następnie wyprostować. W późniejszym okresie można konia prostować bezpośrednio po wykonaniu łopatki do wewnątrz przez wprowadzenie przodu z powrotem na ślad. Należy pamiętać, żeby ćwiczenia wykonywać na obie strony, a koń musi poruszać się cały czas do przodu i bez utraty rytmu. W przypadku utraty rytmu ćwiczenie należy przerwać i po chwili rozpocząć ponownie. Pamiętajmy również o przygotowaniu konia do wykonania ćwiczenia poprzez półparadę. Częste błędy * Utrata impulsu i rytmu; * wypadanie zewnętrzną łopatką spowodowane zbyt dużym zgięciem szyi; * jeździec zbyt mocno działa wewnętrzną wodzą; * koń wypada zadem i jest zbyt mało zgięty wokół wewnętrznej łydki. Olaf Maron www.blogkonie.pl Rozpoczynając uczenie konia łopatki do wewnątrz, nie należy wymagać zbyt wiele. Należy zacząć od ćwiczeń www.CzteryKopyta.pl www.CzteryKopyta.pl Str. 53