Parafia Lalkowy
Transkrypt
Parafia Lalkowy
SZLAKIEM KOŚCIOŁÓW I SANKTUARIÓW W DEKANACIE NOWSKIM W DIECEZJI PELPLIŃSKIEJ Z Kamionki do Lalkowy trasa wynosi 6 km. Jest to droga asfaltowa o pięknym malowniczym krajobrazie ;) Jak to zawsze bywa, Wieże kościołów widoczne ze znacznej odległości. To one są tymi drogowskazami informującymi nas, że jesteśmy na dobrym kierunku. LALKOWY Parafia Świętej Barbary Proboszcz: ks. Dariusz Nenca, mgr teol. Miejscowości: Bukowiny, Cisowy, Frąca, Lisówko, Rynkówka, Smętówko, Udzierz, Włosienica Odpust: MB Nieustającej Pomocy – niedziela po 27 czerwca Św. Barbary – 4 grudnia, ipsa die Porządek nabożeństw: niedziele i święta: godz. 8.00, 10.00, 12.00 (Bukowiny) święta „zniesione”: godz. 8.0, 18.00 dni powszednie: godz. 17.00 (zimą), 18.00 (latem) Kościoły filialne: Św. Floriana – Dom Strażaka, Bukowiny Gotycki kościół z XIV p/w św. Barbary w Lalkowach Kościół parafialny pw. św. Barbary (parafia Rzymsko-katolicka) położony jest w kociewskiej gminie Smętowo Graniczne w województwie pomorskim, powiecie starogardzkim, diecezji pelplińskiej, dekanacie nowskim. W odległości około 5km od węzła Autostrady A-1 w Kopytkowie. Kościół wybudowano na niewielkim wzniesieniu w centralnej części obecnej wsi po północnej stronie drogi wiejskiej łączącej dawne dobra: Rynkówkę, Frącę, poprzez Lalkowy z Włosienicą. Kościół budowany był na przełomie XIV/ XV w. oraz w drugiej połowie wieku XIX. Wykonany został w stylu gotyckim i neogotyckim z materiałów takich jak: kamień (fundament), cegła gotycka XIX i XX wieczna (mury), drewno (konstrukcja dachowa), dachówka ceramiczna mnich – mniszka (pokrycie dachu). Wyposażenie kościoła jest w większości neogotyckie – jednorodne stylistycznie. Pojedyncze obiekty sięgają wieków XVI, XVII, XVIII, XIX. Orientowany, wokół kościoła cmentarz otoczony kamiennym murem z ceglaną koroną. Na teren cmentarza prowadzą cztery bramy, w tym dwie ceglane. Wzdłuż obwodu murów rosną ponad stu letnie lipy i kasztanowce. Parafialna świątynia w Lalkowach wzniesiona została na chwałę Bożą ponad sześćset lat temu. Patronat nad nią od wieków sprawuje św. Barbary. Domniemane, że ta Święta Dziewica i męczennica, związana jest z lalkowskim kościołem od początku jego istnienia, chociaż po raz pierwszy pojawiła się w dokumentach pisanych w 1583 r. Jako orędowniczka dobrej śmierci przez wieki umacniała na duchu, a ci, którzy jej zaufali odchodzili z tego świata zaopatrzeni w święte sakramenty. Uroczystości odpustowe św. Barbary, mocą brewe rzymskiego z dnia 23 listopada 1861 r,. obchodzone są 4 grudnia lub w niedzielę następną. Historia lalkowskiej świątyni wpisana została w dzieje pomorskiej ziemi i kraju. Duch jej przeszłości zmaterializował się we wspaniałym gotyckim kościele, dzisiejszym jubilacie. Jednym z tych najstarszych na Kociewiu. Budowla wzniesiona została rękoma miejscowych mistrzów budowlanych, w czasach, gdy rządy Krzyżaków gnębiły Pomorze gdańskie. Choć nie oni byli jej budowniczymi powstawała jednak z ich pozwolenia w drugiej połowie XIV w. Wraz z wybudowaniem miała miejsce konsekracja, czyli poświęcenie. Uroczystość ta, jak podają źródła, odbyła się w 1409 r. zgodnie z panującą wówczas tradycją. Od tego czasu świątynia jest niemym świadkiem i obserwatorem dziejów, jakie kreśliły losy narodu. Na początku XV w. zorganizowana została przy świątyni szkoła parafialna, czego potwierdzeniem jest zapis na studia uniwersyteckie w Lipsku w 1417 r. Mikołaja z Kopytkowa (Nicolasa Capitowa). Potem, gdy wybuchła wojna 13-letnia w 1454 r., wielki mistrz Ludwik von Ehrichshausen zapisał bezprawnie wieś Lalkowy wraz z patronatem nad miejscowym kościołem Arnoldowi z Mortęg. Po zwycięstwie nad Krzyżakami Lalkowy, jako jedyne na tym terenie, zostały wsią królewską, a patronat nad kościołem powrócił w rodzime ręce, do króla i miejscowych rodów szlacheckich. Na początku XVI w. dość szybko zaczęły przenikać na miejscowy grunt idee reformacyjne. Rozprzestrzenianiu się nowinek luterskich sprzyjało bliskie sąsiedztwo diecezji włocławskiej z Prusami Królewskimi. Nie ustrzegła się też przed wpływami nauki Lutra lalkowska świątynia. Reformacja poczyniła znaczne postępy na wsi i wniosła rozłam w jednolitość wyznaniową rodzimej ludności. Hierarchia kościelna z biskupem kujawsko – pomorskim Hieronimem Rozrażewskim, do którego diecezji należało prawie całe województwo pomorskie, dążyła do przywrócenia świątyń i dóbr Kościołowi, działając w sposób zdecydowany i bardzo umiejętny. Po soborze trydenckim /1545 – 1563/ akcja kontrreformacyjna doprowadziła tutaj do przywrócenia w latach 80 – tych XVI w. większości z poprzedniego stanu posiadania i wyznawców. Mniej więcej w tym czasie parafia obejmowała wsie: Frąca, Kopytkowo, Lalkowy, Rynkówka, Smętowo, Smętówko, Udzierz, Włosienica, zamieszkiwało w nich 712 osób. XVII wiek przyniósł Rzeczpospolitej niespokojne czasy wojen. Pomorską ziemię najboleśniej dotknęły te ze Szwecją. Na murach lalkowskiej świątyni uwieczniły je inskrypcje rycerstwa udającego się do boju. Kościół i jego okolice były miejscem, gdzie zbierali się, gdy do obrony przed wrogiem wzywało pospolite ruszenie. Zachowane na kościelnych cegłach ich imiona to świadectwo, nie tylko umiejętności pisania tych szlachetnie urodzonych, ale i wiary z jaką prowadziła ich św. Barbara z wojennych ścieżek do domu. Wojnom towarzyszyły konfiskaty, kontrybucje, pomory i zarazy. I znów kościół był miejscem gdzie pociechy i ratunku szukali pielgrzymi z bliska i z daleka. Nie szczędzili oni datków na wystrój świątyni. Z nich po wojnach odnawiał proboszcz Stanisław Żołądkowski u mistrzów gdańskich kościelne wyposażenie. Było to w 1679 r. Nieco później odwiedzał lalkowską parafię Jan III Sobieski, król Polski i z wizyty był zadowolony. Wizytacja archidiakona pomorskiego Antoniego ze Słupów Szembeka w 1701 r. przedstawiła świątynię lalkowską jako niezwykle piękną i stabilną między innymi świątyniami Episkopatu. Znajdowały się w niej w tym czasie cztery pozłacane ołtarze. Pierwszy poświęcony Świętej Barbarze Dziewicy i Męczennicy – patronce kościoła. Drugi – szeroki siedmioelementowy Krzyża Pańskiego Jezusa Chrystusa, obok Błogosławiona Dziewica Maria i Święty Jan Ewangelista. Na trzecim uśmiechnięty Święty Mikołaj z większą tablicą. Jako następny Trójcy Świętej, na którym w środku był wizerunek Szczęśliwej Marii Magdaleny. Wśród wymienionych słynął cudami na całym Pomorzu i być może dalej ołtarz z figurą Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Stał w bocznej nawie po prawej stronie. Po wojnach szwedzkich wota ofiarne i dziękczynne na tym ołtarzu zawiesiła Marianna z Ossolińskich primo voto Wielowiejska, secundo voto Konopacka. W 1726 r. Ignacy Czapski, miecznik pomorski, właściciel Rynkówki, odnowił na własny koszt rzeźbioną w drewnie figurę Jezusa ze srebrną koroną na głowie i odtąd zaczęto nazywać go Ołtarzem św. Krzyża. Nie sposób wymienić bogatego wyposażenia świątyni w złote i srebrne sprzęty liturgiczne: ampułki, pateny, kielichy, monstrancje, i in. . Na ołtarzu Krzyża Pana Naszego Jezusa Chrystusa umieszczona była srebrna korona. Druga korona srebrna, ale pozłacana, wraz z berłem znajdowała się u ołtarza Błogosławionej Najświętszej Dziewicy Maryi. Bogaty był także zbiór szat liturgicznych z najcenniejszych jedwabi, złoto i srebrnogłowi, adamaszków przepięknie haftowanych złotą i srebrną nicią. Kościół bogaty był w obrazy i księgi liturgiczne. Szczególną jednak sławę przyniósł świątyni przeniesiony w 1729 r. z kaplicy przy zamku w Rynkówce, słynący cudami obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Ofiarodawcą było małżeństwo, Teofilia z Konopackich i Ignacy Czapscy. Obraz znajdował się na głównym ołtarzu za zasuwą. Według relacji trzech o.o. Paulinów, przypadkiem biorących udział w jego wyniesieniu, był on „do żywego podobny obrazowi będącemu w Częstochowie”. Odtąd niekończący się pochód pielgrzymów i pątników zmierzał do lalkowskiej świątyni, a składane wota dawały świadectwo cudom, jakie za wstawiennictwem Najświętszej Panienki otrzymywali. O tych cudach krążyły po okolicy różne opowieści. było w ścianie Czapskiego Ród Czapskich był szczególnie hojnym fundatorem lalkowskiego kościoła. Nic więc dziwnego, że i po śmierci w tym kościele zajmowali szczególne miejsce. Swoje groby mieli Czapscy pod prezbiterium. Kryte były marmurową lub kamienną płytą, zdobioną wielkimi mosiężnymi gryfami. W ozdobnym schowku za szkłem umieszczone za nagrobkiem serce biskupa kujawskiego Walentego We wrześniu 1772 r. po podpisaniu dokumentów rozbiorowych na Pomorze wkroczyły pruskie wojska i pruscy urzędnicy. Konfiskowali dobra kościelne, królewszczyzny i majątki szlachty, która nie złożyła przysięgi hołdowniczej na wierność królowi pruskiemu. Rząd pruski w polityce kościelnej po I rozbiorze usiłował kilkakrotnie zlikwidować kanoniczną zależność ziem zagrabionych w Prusach Królewskich od biskupów rezydujących w Polsce. Żadne beneficjum nie mogło być objęte bez zgody tego rządu. Odtąd kolejni proboszczowie będą musieli składać przysięgi wierności i posłuszeństwa królowi pruskiemu. Pewien epizod z życia kościoła i parafii w Lalkowach pewnie nigdy nie ujrzałby światła dziennego, gdyby z jego powodu nie wstrzymano wprowadzenia nowego proboszcza. Miało to miejsce w grudniu 1831 r. (178 lat temu), kiedy w zaborze rosyjskim trwało powstanie listopadowe. W tym czasie we Frący, Lalkowach i innych sąsiednich miejscowościach stacjonowało powstańcze wojsko polskie, ewakuowane poza granice zaboru rosyjskiego, by iść dalej na zachód. Ich komendantem był właściciel Frący, Maksymilian von Mieczkowski. Powstańcy często odwiedzali kościół w Lalkowach, a ich zachowanie podczas nabożeństw pruscy urzędnicy nazwali skandalicznym. Skandalicznym, bo śpiewane przez nich pieśni „Boże coś Polskę” i „Jeszcze Polska nie zginęła” przez krótkie chwile odmierzały granice wolności i oczekiwanej niepodległości, znów dawały wiarę i były nadzieją. Dla naszych zaborców były zagrożeniem. Potem nadszedł 19 maj 1862 r. – najbardziej dramatyczny dzień w całej historii lalkowskiego kościoła i parafii. Zaczął się zwyczajnie, nabożeństwem o szóstej rano. Jak zwykle odprawiał je proboszcz Kulwicki. Tego dnia organista miał wyznaczony termin rozprawy w sądzie, dlatego Msza była wcześnie rano. Około południa do Lalków przyjechał, do chorej na życzenie rodziny, proboszcz Szeliga z Kościelnej Jani. Ks. Szeliga zabrał z tabernakulum w kościele konsekrowaną hostię i wyszedł. Wrota otwierał mu, a potem za nim zamykał ubogi z domu szpitalnego. Nie wiadomo kiedy, jak i kto w tym krótkim czasie pobytu w świątyni nieopatrznie zaprószył ogień. Gdy go dostrzeżono kościół płonął już ogromną łuną. Mimo podjętej natychmiast akcji nic nie udało się uratować. Spłonęło całe wyposażenie świątyni. Najbardziej nieodżałowaną stratą były oba cudowne ołtarze: Ołtarz św. Krzyża i Ołtarz z cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Spłonęło też tabernakulum z Najświętszym Sakramentem. Swąd dymu długo jeszcze unosił się po okolicy. Właściwie natychmiast po tych wydarzeniach rozpoczęto starania o odbudowę całości. Wydarzenie majowe miało duży wpływ na kondycję zdrowotną proboszcza lalkowskiej parafii. Coraz bardziej podupadał na siłach, coraz częściej chorował. Dziś księdza Andrzeja Kulwickiego przypomina polska inskrypcja na cmentarnym krzyżu. Po jego śmierci na parafię zostaje wyznaczony, z probostwa w Sierakowicach, ks. Maksymilian Olszewski. Władze pruskie podejrzewały go o sprzyjanie powstaniu styczniowemu, ale winy nie udowodniły. Zresztą, według relacji Landratury werbowanie ochotników do powstania styczniowego odbywało się przy współudziale, a przynajmniej za wiedzą polskiego duchowieństwa. Po zakończeniu prac przy odbudowie kościoła nastąpiło jego nowe wyposażanie. W 1865 r. sprowadzono do kościoła nowe organy, których wykonawcą był mistrz Murawski z Chełmna i które służą tu do dzisiaj. U odlewnika dzwonów Schulza w Chełmnie odlano nowy dzwon. Wdowa Breysig z Gdańska kupiła dla kościoła ołtarz. Ponadto, z zabytków w świątyni „pozostał tryptyk gotycki, który podobno pochodził z kościoła Mariackiego w Gdańsku. W części środkowej rzeźba Ukrzyżowania, na skrzydłach obrazy Męki pańskiej. Poza tym zachowała się z doby gotyckiej rzeźba św. Jerzy z początku XVI w. (niektóre źródła podają 1500 r.). Prawdopodobnie wówczas znajdujący się między nawą główną a prezbiterium łuk ozdobiony został pięknym ornamentem imitującym pnącą się na min wić winnej latorośli. Ukończenie odbudowy świątyni uwiecznione zostało na tablicy fundacyjnej podpisanej przez ks. Max Olszewskiego i Radę Parafialną. 11 listopada 1868 r. biskup sufragan Jerzy Jeschke dokonał konsekracji odbudowanej po pożarze lalkowskiej świątyni. powtórnej Na przestrzeni mijających lat zmieniali się administrujący parafią proboszczowie, ale prace związane z utrzymaniem we właściwym stanie obiektów kościelnych zawsze prowadzone były z wielką regularności i dokładnością. Przy kościele działały i rozwijały się różne bractwa i stowarzyszenia katolickie. Papież Leon XIII mocą brewe odpustowego rzymskiego z dnia 30 stycznia 1902 r. wprowadził w parafii lalkowskiej w niedzielę przed św. Janem Chrzcicielem drugie uroczystości odpustowe – Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Na głównym ołtarzu umieszczono przesłany od niego z Rzymu obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. W 1909 r. parafia lalkowska przeżywała niecodzienną uroczystość. Tutejszy kościół obchodził 500-lecie konsekracji. Dało to okazję do manifestacji polskości ziemi, na której został wybudowany pięćset lat wcześniej. Z wielką pieczołowitością wykorzystał rocznicowe obchody proboszcz Leon Kurowski. Z tej okazji zamówiono nawet pamiątkową okolicznościową ceramikę z malowanymi motywami kościoła. Do dziś zachowały się pojedyncze egzemplarze. Głównym uroczystościom jubileuszowym splendoru dodała obecność biskupa sufragana Jakuba Klumdera. W latach 1914 – 1918 toczyła się w Europie I wojna światowa. Obszar parafii znajdował się w zasięgu wpływów rządu pruskiego, gdyż terytorialnie leżał w granicach zaboru pruskiego. Zniszczenia wojenne nie dotknęły świątyni. W 1916 r. do kościoła przywieziono z firmy Karola Burscha z Berlina 7 witraży zamówionych przez Bractwo Różańcowe i kuty z brązu pająk do światła elektrycznego od J.Seilza z Monachium”. Proboszcz Kurowski w 1917 r. zawiesił w świątyni namalowany na płycie obraz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem w koronach na głowach i z piastowskim orłami na czerwonym tle. U jego dołu przemalowany widok na wieś i kościół. Do dziś Tych Dwoje czuwa nad nami i nad naszą świątynią. Kiedy nadszedł krwawy wrzesień 1939 r. najwyższą ofiarę za wiarę i ojczyznę złożył w Lalkowach proboszcz Feliks Bamgart. Okrutnie zmaltretowany rozstrzelany został w Lesie Szpęgawskim za Starogardem 20 X 1939 r. By uczcić jego pamięć parafianie zawiesili na kościele pamiątkową tablicę. Pierwszym po wojnie administratorem parafii był ks. Fr. Roskwitalski – były więzień obozu koncentracyjnego w Dachau. Nieprzychylne to były dla kościoła czasy, kiedy w kraju sankcjonowały się komunistyczne rządy. W 1962 r. rozpoczął obrady II Sobór Watykański. Jednym z soborowych postanowień kanonicznych było wprowadzenie w liturgii języka narodowego lub miejscowego (regionalnego; tutaj np. kociewskiego) zamiast języka łacińskiego i celebrowanie nabożeństw „twarzą do ludu” oraz ogłoszenie Maryi – Matką Kościoła. Potem obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. Władze PRL zorganizowały oficjalne obchody państwowe konkurencyjne wobec kościelnych. W latach osiemdziesiątych XX w. wspierano tutaj modlitwą strajkujących stoczniowców gdańskich, w końcu pracowali tam także nasi bracia, mężowie krewni. Tak przemijały lata i wieki. Zmieniały się style i epoki, a parafialny kościół w Lalkowach zbudowany na niewielkim wzniesieniu trwał na kociewskiej ziemi, niczym strażnik u bram polskości, tradycji i wiary. Życie kościoła było życiem wsi i parafii. Jego obecność wyznaczała czas pracy i odpoczynku. Z mistrzowską dokładnością zegar na wieży odmierzał czas narodzin i czas śmierci. Czas radości i urodzaju przeplatały lata wojen, pomorów i biedy. Czas dokonany był fundamentem dla czasu przyszłego. Sporo ran docisnęło na murach świątyni swoje blizny. Najpierw te drobne pisane w starej cegle ręką wyruszającego na bój rycerza. Czy powrócił do miejsca z którego rozpoczynał swą wyprawę? Czy przeżył i ucieszył swym szczęściem bliskich? Tylko Bóg i mury tej świątyni znają odpowiedź. Albo te ciemne, ciągle jeszcze osmolone, blizny i ślady poparzeń. Z wielką dokładnością opatrzone ręką XIX wiecznego budowniczego, odnowione, odbudowane, a jednak ciągle widoczne. Pęknięcia i ślady po pociskach, to te ostatnie, z wojny najkrwawszej. Historia Ojczyzny była historią naszego kościoła. Jej losy, jego losami. W radości i szczęściu, w niepowodzeniach i wojnach w świątyni gromadziła ludzi modlitwa i wieczna nadzieja, dźwigając ku niebu świadectwo polskości tej ziemi. Świadectwo zakorzenienia w dziejach, a to jest coś o wiele większego niż lekcja historii. Parafia w Lalkowy obchodzi dwa odpusty. Jeden ku czci Świętej Barbary i drugi ku czci Matki Boskiej Nieustającej Pomocy Święta Barbara Św. Ignacy, biskup Antiochii, udając się do Rzymu na męczeństwo pisał do chrześcijan: „Więcej sobie cenię śmierć w Chrystusie Jezusie, niż największe ziemskie królowanie. Szukam tylko Tego, który za nas umarł; pragnę tylko Tego, który dla nas zmartwychwstał. Po to właśnie nadeszła chwila moich prawdziwych narodzin”. W taki sposób na męczeństwo patrzyli starożytni chrześcijanie. Dla nich najważniejszy był sam fakt męczeństwa, złożenie świadectwa wiary poprzez męczeńską śmierć. Dopiero później zaczęto interesować się życiem świętego męczennika przed jego śmiercią. Dlatego z braku dokładniejszych danych historycznych wokół postaci świętych tworzyły się legendy, opowiadania (H. Fros). Podobnie też było ze św. Barbarą. Według tradycji przyszła na świat w Nikomedii (dzisiejsza Turcja) w bogatej rodzinie pogańskiej. Była jedynaczką, długo oczekiwaną przez rodziców, nadano jej imię Barbara. Odznaczała się niezwykłą urodą i wielkimi zdolnościami. Jej ojciec Dioskur, gorliwy poganin, pragnął córkę chronić przed wpływami zepsutej młodzieży, a także ustrzec przed chrześcijaństwem. Z tego też powodu wybudował warowną wieżę, w której umieścił Barbarę. Przychodzili do niej różni nauczyciele, przekazując swoją wiedzę. Wśród nich był chrześcijanin, który zapoznał swoją uczennicę z chrześcijaństwem. Barbara uwierzyła Chrystusowi, przyjęła w tajemnicy przed rodzicami z rąk swego nauczyciela chrzest. Postanowiła żyć w dozgonnej czystości dla Jezusa Chrystusa. Po pewnym czasie dowiedział się o tym fakcie Dioskur i zaczął prześladować córkę, przeklinał ją, złorzeczył, bił, groził śmiercią. Barbara jednakże nieugięcie trwała w wierze chrześcijańskiej. Wreszcie ojciec przekazał Barbarę władzom rzymskim jako chrześcijankę. Ponieważ Barbara nie chciała wyrzec się wiary w Chrystusa, torturowano ją i w końcu wydano wyrok śmierci. Poniosła śmierć męczeńską z rąk swojego ojca w roku 306 podczas prześladowania za rządów cesarza rzymskiego Maksymiana Dazy. Kult św. Barbary, dziewicy i męczennicy, rozwijał się od VI w. najpierw na Wschodzie, później na Zachodzie Kościoła. Św. Barbara należała do 14 Świętych Orędowników, którzy czuwali nad chrześcijanami proszącymi ich o pomoc. Do św. Barbary zwracali się liczni chrześcijanie, szczególni narażeni na utratę zdrowia lub życia. Szczególnie postrzegano ją jako patronkę dobrej śmierci, jej pomocy wzywano w czasie epidemii i „czarnej śmierci”, ona patronowała licznym cmentarnym kaplicom. Św. Stanisław Kostka wspominał, że to św. Barbara (którą bardzo czcił) przyniosła mu podczas jego choroby Komunię Świętą, gdy nie mógł do niego przybyć kapłan. Św. Barbara jest patronką architektów, artylerzystów, cieśli, dzwonników, flisaków, górników, kapeluszników, kowali, ludwisarzy, marynarzy, murarzy, pompiarzy, rakietników (rakiety sygnalizacyjne), strażników, szczotkarzy, tkaczy, węglarzy, wytwórców sztucznych ogni, załóg fortecznych, więźniów (U. Janicka-Krzywda). Był zwyczaj wzywania św. Barbary podczas burzy (według tradycji jej ojciec Dioskur został porażony piorunem, gdy wracał do domu po zabiciu córki). Dzień św. Barbary był też dniem wróżebnym. Znane jest przysłowie: „Gdy św. Barbara po wodzie, to Boże Narodzenie po lodzie (i odwrotnie)”. W dzień św. Barbary kończono wróżby matrymonialne (trwające często od św. Katarzyny, 25 XI). Gałązki bzu lub wiśni, włożone w tym dniu (4 XII) do dzbanka z wodą, powinny zakwitnąć na Boże Narodzenie. Wtedy wróżba była pomyślna i oznaczała szybkie i szczęśliwe zamążpójście. Wyrazem żywego kultu św. Barbary były liczne bractwa (religijne stowarzyszenia świeckich) jej imienia, teksty liturgiczne (brewiarzowe, mszalne sekwencje, litania), tytuły kościołów i kaplic, obrazy i figury świętej, imiona nadawane na chrzcie św. W ikonografii św. Barbara jest ukazywana przede wszystkim jako patronka dobrej śmierci w płaszczu z welonem, trzymająca kielich z hostią lub monstrancję. Często w tle umieszczano wieżę, w której była więziona, z trzema oknami symbolizującymi Trójcę Świętą. Czasami u stóp św. Barbary ukazywano jej ojca Dioskura. Liturgiczny obchód ku czci św. Barbary przypada na dzień 4 grudnia i ma rangę wspomnienia dowolnego ( w archidiecezji katowickiej - święto). Nasze rozważania o św. Barbarze zakończmy mszalną modlitwą: „Boże, święta Barbara, męczennica, dochowała wierności Tobie aż do śmierci, za jej wstawiennictwem broń nas od wszelkich niebezpieczeństw i w godzinę śmierci umocnij nas sakramentem Ciałem i Krwi Twojego Syna” (Mszał, s. 248'). Matka Boska Nieustającej Pomocy Patronka najbardziej smutnych i potrzebujących, którzy odczuwają szczególnie potrzebę miłości i opieki. 23 czerwca 1867 r. nastąpiła uroczysta koronacja Obrazu Matki Bożej Nieustającej Pomocy. 27 czerwca obchodzony jest jako dzień poświęcony Matce Bożej Nieustającej Pomocy. Czytamy ikonę Matki Bożej Nieustającej Pomocy Wizerunek Matki Bożej Nieustającej Pomocy został namalowany na desce o wymiarach 54 cm x 41,5 cm. Na przestrzeni wieków otrzymał dwa główne tytuły: Matka Boża Bolesna, trzymająca na ramieniu swego Syna, mającego kiedyś podjąć mękę krzyżową, o czym świadczą przedstawione po bokach anioły, niosące narzędzia tej męki. Drugi natomiast tytuł:Matka Boża Nieustającej Pomocy, wyrósł z pobożności, która dopatrywała się w wizerunku ikony, czule spoglądającą na swych czcicieli Matkę, gotową pośpieszyć im z pomocą w każdej potrzebie. Ikona przedstawia cztery święte postacie: Dziewicę Maryję, Dzieciątko Jezus oraz świętych archaniołów Michała i Gabriela. Postacie te opisują litery, umieszczone w tle ikony: MP - ΘУ - Matka Boga (po obu stronach górnej części obrazu) ‘IC – XC - Jezus Chrystus (po prawej stronie głowy Dzieciątka Jezus) OAM - Archanioł Michał (nad aniołem, po lewej stronie oglądającego obraz) OAG - Archanioł Gabriel (nad aniołem, po prawej stronie). Maryja, a właściwie połowa Jej postaci, jest przedstawiona w czerwonej tunice, granatowym płaszczu od spodu zielonym i w niebieskim nakryciu głowy, przykrywającym włosy i czoło. Na welonie, w jego środkowej części, znajduje się złota gwiazda z ośmioma prostymi promieniami, a obok malarz umieścił krzyż promienisty na wzór gwiazdy. Głowę Najświętszej Dziewicy otacza, tak charakterystyczna dla szkoły kreteńskiej, kolista aureola. Oblicze Maryi jest lekko pochylone w stronę Dzieciątka Jezus trzymanego na lewej ręce. Prawą, dużą dłonią o nieco dłuższych palcach, charakterystycznych dla obrazów typu „Hodigitria” – znaczy„wskazująca drogę”, Maryja obejmuje ręce Zbawiciela. W spojrzeniu Jej można wyczytać czuły smutek, a nie patrzy na swojego Syna, lecz wydaje się przemawiać do patrzącego na obraz. Miodowego koloru oczy i mocno podkreślone brwi dodają Jej obliczu piękna i wyniosłości. Dzieciątko Jezus jako jedyne przedstawione jest w całości. Spoczywając na lewym ramieniu Matki, swoimi rączkami ujmuje mocno Jej prawą dłoń. Przyodziane jest w zieloną tunikę z czerwonym pasem i okryte czerwonym płaszczem. Opadający prawy sandał z nóżki pozwala dostrzec spód stopy, co może symbolizować prawdę, że będąc Bogiem jest także prawdziwym człowiekiem. Jezus posiada włosy koloru kasztanowego, a Jego rysy twarzy są bardzo dziecięce. Stopy i szyja Dzieciątka wyrażają jakby odruch nagłego lęku przed czymś, co ma niechybnie nadejść. Tym natomiast, co wydaje się przerażać małego Jezusa, jest wizja męki i cierpienia, wyrażona poprzez krzyż i gwoździe niesione przez Archanioła Gabriela. Po drugiej stronie obrazu Archanioł Michał ukazuje inne narzędzia męki krzyżowej: włócznię, trzcinę z gąbką i naczynie z octem. Maryja, pomimo że jest największą postacią obrazu, nie stanowi jego centralnego punktu. W geometrycznym środku ikony znajdują się połączone ręce Matki i Dziecięcia, przedstawione w taki sposób, że Najświętsza Dziewica wskazuje na swojego Syna, Zbawiciela i Syna Bożego w jednej Osobie, Który ofiarował życie za nas wszystkich. Mamy tutaj do czynienia z typem ikony zwanej „hodigitria” – bo Maryja wskazuje na Chrystusa, Który sam siebie nazwał „Drogą, Prawdą i Życiem” (J 19,25) Historia o obrazie Pana Jezusa Ukrzyżowanego Wieść głosiła, że lalkowski kościół szczycił się onegdaj jeszcze innym cudownym obrazem. Była na nim postać Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Przybyła do niego kiedyś z błagalną prośbą, pani pobożna, z wielkiego rodu pochodząca, sama podkomorzyna* nowogrodzka – Marianna z Wielowiejskich Ossolińska. Jej rozmowa z Bogiem u stóp Ukrzyżowanego Jezusa była bardzo żarliwa i długa. Odjeżdżając pozostawiła na wizerunku Pana Jezusa kosztowne wota. Czy spełnił jej prośby? Niewiadomo. I ten obraz stał się pastwą płomieni podczas pożaru 19 maja 1862 r., tak, że tylko mury pozostały. Ponoć nawet Najświętszego Sakramentu nie zdołano uratować. * podkomorzy – czuwał nad bezpieczeństwem króla i jego apartamentów (od XVIII w. szambelanowie); podkomorzyna – żona podkomorzego. Podania o zajazdach szlacheckich Niegdyś opowieść ta była żywa szczególnie wśród starych rodów szlacheckich mieszkających w okolicznych majątkach. Należeli do nich Czapscy, Kostki, Konopaccy. Jeden z nich – ród Kurków – liczy już sobie ponoć ponad 500 lat, a niektórzy twierdzą nawet, że ponad 700. Potomkowie jego w linii żeńskiej prawdopodobnie mieszkają do dziś we Frący – Spoyda Cecylia z/d Kurek. Na przełomie XVII i XVIII wieku Czapscy posiadali obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Znajdował się on w rodzinnej kaplicy w Rynkówce. Zapomniane dziś legendy głosiły o wielkich cudach uzdrowień w okolicy dokonanych za wstawiennictwem Matki Boskiej z cudownego obrazu. Pewnego razu we śnie szlachcianki pojawiła się Ona i wyraziła życzenie, by Jej wizerunek przeniesiono do kościoła w Lalkowach. Zorganizowano orszak, aby z wszelkimi honorami odwieźć obraz do wskazanej świątyni. Towarzyszyli mu podążający z modlitwą u jego boku dwaj zakonnicy. Procesji zagrodził drogę w pobliżu Frący starosta z Osieka. Przewożenie cudownego obrazu było tylko pretekstem. W rzeczywistości, zajeżdżając z kierunku Rynkówki w swojej czterokonnej karocy na czele zbrojnej drużyny, miał on okazję do rozegrania starej waśni dworów Frący i Osieka. Źródła historyczne podają, że skutkiem kilkakrotnego równoczesnego objawienia, zarówno Teofilii i Ignacemu Czapskim, jak i ówczesnemu proboszczowi Franciszkowi Judzie Uzdowskiemu (1723 – 1766) postanowiono cudowny obraz przenieść do kościoła. Naoczni świadkowie w aktach kościelnych potwierdzali jego prywatną własność familii Czapskich. Uroczyste przeniesienie obrazu Matki Boskiej z kaplicy Czapskich w Rynkówce do kościoła parafialnego p/w św. Barbary w Lalkowach miało miejsce w 1729 r. Ród Czapskich uważany jest za wielkich dobroczyńców kościoła - pod prezbiterium znajdują się groby Czapskich, a w kaplicy św. Barbary – Szembeków. Do parafii Lalkowy należały wówczas wsie: Cisowo, Rynkówka, Frąca, Kopytkowo, Smętowo, Smętówko, Włosienica, Zielonka, Bukowiny, Zdrojownia, Piecki i Udzierz /Udzież/. Cudowny obraz spłonął w czasie wielkiego pożaru w kościele , który miał miejsce 19 maja 1862. Po pożarze kościół w Lalkowach odbudowano w latach 1863 – 1866. W kruchcie kościoła znajduje się tablica fundacyjna z tego okresu. Inne dane na temat parafii Lalkowy. Pozostawiam je niezmienione aby uszanować autorstwo właściciela. Na południowo-wschodnim krańcu województwa pomorskiego, w powiecie starogardzkim, bezpośrednio granicząc z województwem kujawsko - pomorskim leży gmina Smętowo Graniczne. Kulturowo, językowo i etnicznie okolice te przynależą do regionu kociewskiego. Na szczególną uwagę na terenie tej gminy zasługuje wieś Lalkowy. Miejscowość leży na niewielkim wzniesieniu 81 - 100 m. n.p.m. Na wschód i zachód od wsi ciągną się tereny podmokłe, a w kierunku północnym rozciągają niewielkie enklawy leśne. Zabudowa wsi jest w kształcie owalnicowym. Obecnie sołectwo Lalkowy zajmuje powierzchnię 936 ha. Od strony zachodniej wieś Lalkowy sąsiaduje z wsią Frąca,od strony wschodniej z wsią Włosienica,od strony południowej z Twardą Górą,natomiast od strony północnej z wsią Smętówko. Wyjaśniając etymologię nazwy miejscowości Bogusław Kreja wysuwa teorię, że Lalkowy to pierwotnie Lelikowo, a więc nazwa utworzona przyrostkiem -owo od nazwy osobowej Lelik, która mogła być z pochodzenia wyrazem pospolitym oznaczającym jakiegoś ptaka. Z kolei J. Milewski, biorąc zapewne za punkt wyjścia dość bliski związek Kociewia z Kaszubami, stwierdza, że nazwa owa pochodzi od kaszubskiego słowa ,,lalek'', ,,lelek'' co oznacza ,,dwór” Dziś jeszcze w niektórych wsiach Kociewia słowa ,,lolek”, używa się do oznaczenia dziadka, ,, lolka'' - babcię. Historia Krótki zarys historyczny wsi Lalkowy przedstawia się następująco. Około 1190 r. wieś podlegała księciu starogardzko-świeckiemu, Grzymysławowi II. W dokumencie z XIII w. wspomniana jest wieś Lelkow, Lelikow w składzie tzw. ziemi wąskiej czyli gniewskiej. W latach 122O-1278 podporządkowana była kasztelanowi świeckiemu. Pod koniec XIII w. przeszła pod panowanie Krzyżaków. W tych czasach przyłączona była do komturii starostwa grudziądzkiego. W 1454 r. wielki mistrz krzyżacki Ludwik von Ehrichshausen zapisał osobnym przywilejem na własność wieś Lelekow Arnoldowi z Mortąg. W XVI w. Lalkowy stanowiły własność królewską przynależną do Starostwa grudziądzkiego. Dobra te były wówczas w rękach rodu Kostków. Pod względem sądowym, skarbowym i sejmikowym należały do powiatu nowskiego. Od końca XVII i w XVIII wieku dobra Lalkowy były własnością rodziny Czapskich, mieszkającej na zamku w pobliskiej Rynkówce. W XIX w. majątek prawdopodobnie okresowo był w rękach żydowskich. W latach 80-tych XIX wieku dziedzicem był Herman Conrad z Frący. Za jego czasów we wsi czynna była gorzelnia i młyn parowy. Do dziś w centralnym punkcie wsi znajduje się prawie stuletnia, obecnie nieczynna kuźnia. Po remoncie i zabezpieczeniach mogłaby zostać wspaniałym miejscem stanowiącym muzeum kociewskie. Najstarsze zabytki z terenu wsi i okolic pochodzą z epoki neolitu. Stanowią je toporki neolityczne, datowane na lata 4500 p.n.e. Cennym źródłem informacji na temat przeszłości pobliskich terenów są prace wykopaliskowe. W kronice szkolnej we Frący pod datą 5 lutego 1960 r., kierowniczka tejże szkoły Irena Oelberg, podaje informację , że w 1952r . pod Lalkowami odkryto cmentarzysko, w którym znaleziono grób skrzynkowy zawierający 8 popielnic ze spalonymi kośćmi ludzkimi. Urny zostały zabrane do muzeum w Gdańsku. Odkryte wówczas groby skrzynkowe zawierały zachowane w bardzo dobrym stanie urny popielnicowe o ornamentacji geometrycznej, tzw. żalniki /od słowa żałować/, pochodzące z lat 700- 400 p.n.e. Niektóre w górnej ich części posiadały stylizowane wyobrażenie twarzy ludzkiej. Zwyczaje te, charakterystyczne dla kultury wschodnio pomorskiej zwanej też kulturą grobów skrzynkowych lub kulturą urn twarzowych, stanowią jedną z wielu faz rozwoju kultury łużyckiej ,która na wschodnim Pomorzu pojawiła się w VI - III w. p.n.e. Ludność tej kultury chowała swoich zmarłych w grobach w formie skrzyń z płyt kamiennych lub wzniesionych z głazów. Do skrzyń wkładano popielnice i wiele innych naczyń. Zdobienia urn i naczyń związane są z kultem sił przyrody, zwierząt a także i samych zmarłych. Z reguły były to groby rodzinne. Miejsce pochówku zmarłych otaczane było czcią i szacunkiem. Niewątpliwie jednak najpiękniejszym zabytkiem miejscowości całej gminy Smętowo jest gotycki kościół parafialny. Konieczność budowy świątyni zaistniała wówczas, kiedy po zmianach administracyjnych Pieniążkowo przypadło biskupiej Stolicy włocławskiej, a więc przed rokiem 1292. Decyzją książąt pomorskich wyłączona została wtedy z parafii pieniążkowskiej parafia Lalkowy. Po raz pierwszy wspomina ją się jednak, jako Lalekow, dopiero pod datą 1398 r. w wykazie danin rzymskich. Pod koniec wieku XIV zbudowany został z czerwonej cegły, Prawdopodobnie w zamian lub na miejscu wcześniejszego drewnianego, kościół posiadający cechy charakterystyczne dla stylu gotyckiego. Rozwijająca się pod koniec XIII w. W Europie Zachodniej forma architektury ceglanej ,za pośrednictwem niderlandzkich kolonistów i kupców hanzeatyckich trafiła także na Pomorze, będąc wzorem dla jedno nawowych wiejskich kościołów parafialnych. Ustawiony na usypanym wzniesieniu w centralnym punkcie wsi lalkowski kościół ma kształt prostokąta z wydzielonym prezbiterium. Wieża w kształcie kwadratu z dwoma szczytowymi schodkami, nakryta dachem siodłowym odbudowana została po wielkim pożarze z l862 roku podobnie jak wewnętrzne drewniane stropy. Całość otacza gruby mur z kamienia i cegły, który zapobiega osuwaniu się usypanej ziemi. Znajduje się w nim unikatowa brama kuta z datą . We wnęce nad bramą znajdowała się rzeźba Św. Nepomucena, ze względu na ogromną wartość historyczną przeniesiona do Muzeum Diecezjalnego w Pelplinie i zastąpiona figurą gipsową. Po raz pierwszy świątynia konsekrowano w 1409r . Po pożarze z 19 V1862 r. w latach 1863-66 kościół został odbudowany i powtórnie konsekrowany przez ks. sufragana Joschkego w dniu 11 XI 1868r .We wnętrzu kościoła znajduje się jeszcze wiele unikatowych i zabytkowych eksponatów jak choćby płaskorzeźba Św. Jerzego z XVI w., czy Matka Boska na tle orłów w koronie nad Lalkowami z 1917 r. Ze względu jednak na bezpieczeństwo zabytków większość obecnie podziwiać można w Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie. Górujący nad okolicą piękny gotycki kościół w Lalkowach( podobnie jak inne świątynie np. w Kościelnej Jani) stanowił dobry punkt orientacyjny. Tutaj w czasach zagrożenia zbierało się pospolite ruszenie, tu zbierała się udająca się na sejmiki do Starogardu lub Grudziądza okoliczna szlachta. Do dziś na murach kościoła w Lalkowach odczytać można łacińskie inskrypcje imion wyrytych przez dawnych wojów oraz daty. o datach dawnych misji informuje nas drewniany przykościelny krzyż Misyjny. Jeden z najcenniejszych zabytków literackich okresu zaborów na Kociewiu stanowi zawierający 101 pieśni ludowych, świecki śpiewnik opracowanego na przełomie XIX i XX w. i przeznaczony ,,dla towarzystw ludowych w Prusach Zachodnich'' , który jest dziełem autorstwa proboszcza Leona Kurowskiego z Lalków (potem. proboszcza w Gniewie, zamordowany przez hitlerowców w 1939 r. w Szpęgawsku) dziekana i proboszcza z Pieniążkowa ks. Antoniego Wolszlegiera. Ponadto o świątyni krążą po okolicy niesamowite legendy, a w źródłach kościelnych odnotowane są przypadki .cudów dokonanych za pośrednictwem wstawiennictwa Matki Boskiej i Pana Jezusa Ukrzyżowanego. Oba cudowne obrazy spłonęły w wielkim pożarze świątyni i zachowały się jedynie ich opisy. Na terenie wsi Lalkowy znajdują się trzy przydrożne miejsca kultu. Stanowią je dwie kapliczki i figura Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kapliczka, na której widnieje inskrypcja: ,,Jezu, ufam Tobie'' została wystawiona fundacją p. Tytusa Sliwy w 1947 r. W intencji dziękczynnej za powrót syna po zakończeniu wojny. .Figura Najświętsze Serce Pana Jezusa wystawiona została przez rodzinę Gniewkowskich na miejscu wcześniejszej, mniejszej, zniszczonej w czasie wojny. Jest to również fundacja dziękczynna. Trzecie z miejsc kultu powstało z fundacji Maksymiliana Chyła w roku|993 w miejscu zlikwidowanego w czasie okupacji. Kapliczka jest poświęcona Matce Boskiej a błagalna Niepokalanej, inskrypcja głosi ,,Mniej nas w Swojej opiece". Po czwartym miejscu kultu, drewnianym krzyżu, pozostało jedynie liczące ponad l00 lat starodrzewie Zabytkowa i ciekawa historycznie jest też zabudowa wsi. Stanowią ją do dziś zamieszkane budynki, np. p. Derewckich z 1820 r., p. Schulc prawdopodobnie z tego samego okresu, oraz kiedyś dom zarządcy obecnie własność Agencji Skarbu Państwa na terenie dawnego majątku, jak również stary spichlerz. Na działce kościelnej, dziś zajmowany przez kilka rodzin, stoi stary szpital przykościelny. Wiele z tych zabudowań posiada jeszcze na podwórzach stare studnie. Ponadto na terenie wsi znajdują się trzy miejsca pamięci narodowej. Stanowią je tablice pamiątkowe: nauczyciela Mariana Oelberga w Świetlicy Wiejskiej w Lalkowach, ks. Feliksa Bamgarda na murze miejscowej świątyni oraz grób nauczycielki Mieczysławy Małolepszej na pobliskim cmentarzu. Lalkowy. Kościół gotycki pod wezwaniem świętej Barbary Położenie: 3 km na północ od Twardej Góry, 6 km od Smętowa. Po raz pierwszy wymienia się wieś pod nazwą Lelikou w dokumencie z 1245 roku. Parafia została erygowana przed 1292 r. Kościół wybudowano w drugiej połowie XVI w., a konsekrowano w 1409 r. Wieża liczy aż 5 kondygnacji, 29 metrów. Trwają na łamach prasy dyskusje na temat wykorzystania jej jako wieży widokowej. Wyposażenie to wszystkie style od średniowiecza: gotyk (gotycka rzeźba św. Jerzego), barok, rokoko. Na Kociewiu, gdzie ciepłym kożuchem zieleni ogrzewa smętowską ziemię, potężny Tucholski Bór, lokowane są wsie Lalkowy, Frąca i Rynkówka. Moja opowieść sięga czasów, gdy cuda sławiły ich dzieje, a spisane dziś historie żyły w opowieściach starych szlacheckich rodów, mieszkających w okolicznych majątkach. W Lalkowach, nim na zawsze odpłynęły średniowieczne czasy, na niewielkim wzniesieniu zbudowano solidny i piękny kościół. Od sześciu wieków jak najlepszy retor, każdą swą gotycką cegłą, opowiada o losach narodu i ojczyzny, o życiu, radościach i troskach mieszkańców tej okolicy. Nieopodal w Rynkówce za rządów Krzyżaków, według ludowej opowieści, zbudowany został niewielki zameczek myśliwski, do którego, jak wieść głosiła, przynajmniej raz w roku zjeżdżali się rycerze zakonni. Urządzano wówczas wielkie polowanie w borach. Na co dzień w zameczku stacjonowała jedynie niewielka załoga i służba. Po pokoju toruńskim w 1466 r. ów pokrzyżacki obiekt przekazano zakonnikom. W wyniku ślubu Anny z Sztenbergu Kostrzanki, córki wojewody pomorskiego Stanisława Kostki, z Jerzym II Konopackim znalazła się Rynkówka w XVI w. rękach zacnego rodu Konopackich, których tradycja rodzinna wywodzi od Barona Jana na Polkowie i Bielczanach koło Świecia. Potem przy końcu XVI w., Rynkówkę odziedziczył, prawdopodobnie po matce, Annie Kostrzance, syn Jerzy III Konopacki. Nowy dziedzic zbudował tu ponoć „wspaniały zamek”. Owe „fortalicium” (mała forteca – raczej strażnica) jak legenda głosiła wzniesiono na starych pokrzyżackich fundamentach. Jerzy III Konopacki, budowniczy zamku, zmarł ok. 1604 lub 1605 r. Nazwany przez jednego biskupów „Vir catolicissimus”, hojną ręką odnowił splądrowany i sprofanowany przez innowierców klasztor O.O. Bernardynów w Nowem n/Wisłą i jako pierwszy został tam pochowany w rodzinnej kaplicy klasztornej. Zamek w Rynkówce wraz z przynależnymi dobrami został na początku XVII w. własnością zacnej rodziny Czapskich, linii smętowskiej (także Hutten – Czapscy). Wspomniany jest wtedy jako jego budowniczy i dziedzic Jerzy Czapski. Niewątpliwie jednak błędem jest uważać go za takowego, gdyż zameczek stał w Rynkówce już ponad 100 lat wcześniej. Właściwie wszystko co na temat Jerzego Czapskiego wiemy nie ma potwierdzenia w źródłach i jest ciągnącym się od lat splotem sprzeczności. Podana przez Józefa Milewskiego data śmierci w około roku 1607 również jest pomyłką. Mógł go jednak przecież po stu latach od zbudowania odnowić i nadać nowe, piękniejsze oblicze. Dziedzicem wspomnianych dóbr na początku XVII w. został Ignacy Czapski, miecznik nowski, następnie kasztelan chełmiński wraz z małżonką swoją „pobożną Teofilią Konopacką” córką Stanisława Aleksandra Konopackiego (zm. 1710), prawnuczką Macieja II (zm. 1613 r.), brata Jerzego III (zm. 1605 r.) – budowniczego owego zamku. Teofilia z Konopackich ur. ok. 1700 r. wyszła za mąż w 1715 r. za Ignacego Czapskiego. W posagu wniosła dobra Leśnej Jani, Kamionkę i Rynkówkę, w której stale mieszkali. Za życia Ignacego i Teofilii z Konopackich Czapskich bierze początek niezwykła historia o wydarzeniach, które w poczet cudów zaliczono. Jak w większości zamków znajdowała się w Rynkówce kaplica. Malowane ściany, witraże w oknach, złoty krzyż na mensie ołtarzowej sprawiały, że kaplica była najpiękniejszym pomieszczeniem zamkowym. O owej kaplicy mówi wizytacja biskupa włocławskiego, Antoniego Ostrowskiego z roku 1765, że „znajdowała się na zamku, urządzona i przyozdobiona jak najuczciwiej. Prócz innych mniej znacznych relikwii umieszczona była na ołtarzu w srebrnej puszce głowa św. Felicyty, męczenniczki”(8). Dzień pana zamku i jego najbliższych zaczynał się od krótkiego nabożeństwa. Mszę św. odprawiał domowy kapelan, zwykle bernardyn z Nowego /n. Wisłą. Bywał tu też często proboszcz z lalkowskiej parafii, do której należała Rynkówka. W latach 1723 – 1766 był nim ks. Franciszek Juda Uzdowski, dziekan nowski i miejscowy pleban. Szczyciła się wspomniana kaplica cudownym obrazem z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Akta kościelne i zeznania naocznych świadków informują, że obraz ów od dawna był prywatną własnością familii Czapskich i znajdował się w ich domowej kaplicy w Rynkówce. Modlący się przed obrazem Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej i bogaci, i biedni potwierdzali w zeznaniach dokonujące się tutaj dzięki modlitwie cuda. Niezwykłą jego moc i historię poznajemy z relacji zapisanej w kościelnej księdze przez księdza Uzdowskiego. Kiedy w zamkowej kaplicy znajdował się jeszcze wspomniany obraz, dziedzicom rynkowskich dóbr „J.W. IMĆ. Ignacemu Czapskiemu, kasztelanowi chełmińskiemu i Teofilii małżonce jego, przez trzy noce, każdemu z osobna objawiła się Najświętsza Maria Panna, dopominając się, aby dla większej uczciwości był do parafialnego kościoła przeniesiony”. Zapadło zatem postanowienie o przeniesieniu obrazu do kościoła parafialnego w Lalkowach, którego patronką od wieków była św. Barbara Dziewica i Męczenniczka i złożeniu na „małym ołtarzu”. „Małym” nazywano ołtarz „Św. Krzyża” z cudowną figurą Pana Jezusa Ukrzyżowanego, w nawie po prawej stronie od wejścia. Peregrynacji dokonali miejscowi kapłani w procesji właścicieli, okolicznej szlachty i ludu. Po drodze pobożna procesja stanęła na krzyżówkach we Frący przy przydrożnej kaplicy na chwilę odpoczynku i modlitwę. Tak obraz trafił do parafialnej świątyni. Ale Najświętsza Panienka miała inne plany . Objawiając się nocami księdzu Uzdowskiemu tymi słowy przemawiała: - Jakże mi zajmować miejsce Synowi memu Jedynemu przeznaczone? Jakże mi zasłaniać Jego cudowne oblicze, cześć Jego sobie przypisywać? Nie to miejsce jest mi przeznaczone. Postanowiono zatem obraz w inne miejsce przenieść. A, że lewą nawę patronka kościoła, Św. Barbara zajmowała, Matce Bożej ołtarz główny przeznaczono. „Gdy dzień przeniesienia ludowi zalecany nadszedł, cudownie prawie, nad ludzkie spodziewanie trzech Paulinów w samą wigilię do Rynkówki przyjechało; na dzień przenosin przybyli z Rynkówki do Lalków, z których ksiądz przeor z Topólna wotywę śpiewał, sekretarz prowincjalski miał kazanie, prowincjał sumę celebrował i ciż zeznawali, że rzeczony obraz do żywego podobny obrazowi będącemu w Częstochowie”. Od tego czasu, a działo się to roku 1729, słynący coraz szerzej po okolicy cudowny obraz znajdował się za zasuwą na wielkim ołtarzu kościoła w Lalkowach. Jedna z legend głosiła, że podczas niezwykle uroczystej pierwszej procesji z obrazem NMP, zagrodził orszakowi drogę w pobliżu Frący starosta z Osieka. Przewożenie cudownego obrazu było tylko pretekstem. W rzeczywistości, zajeżdżając z kierunku Rynkówki w swojej czterokonnej karocy na czele zbrojnej drużyny, miał ponoć okazję do rozegrania starej waśni dworów Frący i Osieka. Źródła nie potwierdzają jednak tego zdarzenia. Być może pomyłkowo, przez lata ustnie przekazywaną opowieść połączono z inną. Napaść wszak na pobożnie peregrynującą procesję uznano by zapewne za świętokradztwo, a śmiałka, który dokonałby tego zuchwalstwa obłożono klątwą bądź nawet ekskomuniką. Jedyną potwierdzoną w źródłach jest historia napaści w 1538 r. starosty osieckiego, Adama Wawelskiego, na jadących do kościoła w Lalkowach Jana i Stanisława Kopyckich, właścicieli dóbr Kopytkowa. Natomiast w czasie, gdy przenoszono obraz NMP z kaplicy Czapskich w Rynkówce, starostwem osieckim zarządzali Dorota z Broniszów Radomicka, wdowa po Janie Radomickim zmarłym w 1728 r., bądź bliżej nieznany Błociszewski, który od poprzedniczki uzyskał je 19 VI 1728 r. Kiedy Rynkówkę po śmierci rodziców odziedziczył Franciszek Czapski, wojewoda chełmiński, a cudowny obraz roztaczał swą opiekuńczą moc z wielkiego ołtarza w lalkowskim kościele, majora huzarów moskiewskich okradziono w okolicy Frący ze znacznej sumy pieniędzy i konia z rzędem. Był dżdżysty, pochmurny jesienny poranek. Jadącemu do kościoła J.W.JMĆ. wojewodzie z Salem zajechał pokrzywdzony drogę. Ów niewiele się zastanawiając rzekł: - Idź człowiecze do Lalków, do Najświętszej Panienki. Klęknij przed jej wizerunkiem i krzywdę zeznaj. Może Ona radę jaką znajdzie na twoje strapienie. Za jego namową udał się major do kościoła lakowskiego i pociechy w swym smutku szukając, z wielką pobożnością nabożeństwa wysłuchał. Trzeciego dnia od tego wydarzenia ukradziony koń sam do gospody we Frący wrócił. Ponieważ ziemia po deszczu była rozmiękła z łatwością po śladach major z ludźmi złodzieja pod Rynkówką znaleźli. Ten schwytany cud zeznał. Lamentując urywanymi słowy mówił: - Darujcie winę Panie, wybaczcie w dobroci mnie nikczemnemu. Wszak opatrzność rękę tu trzymać musiała. Bo „będąc dobrze świadomy w lesie, od godziny kradzieży do lasu wpadłszy, dniem i nocą nieustannie jeżdżąc, na jednym się być zawsze widział miejscu”. A kiedym stanął dla odpoczynku i z konia zszedł, ten mi się wydarł i do gospody, gdzie stacjonował jaśnie pan właściciel wrócił. Po takim na klęczkach zeznaniu kozaka szczęśliwy major samej Najświętszej Marii Pannie odzyskanie swojej straty przyznając, zaraz do kościoła lalkowskiego pojechał, przed plebanem księdzem Uzdowskim cud ten zeznał i na znak wdzięczności czerwony złoty na tymże obrazie zawiesił. Dziś Czapscy, onegdaj wielcy dobroczyńcy lalkowskiej świątyni, spoczywają w pokoju pod jej prezbiterium. Serce Walentego Czapskiego, biskupa kujawskiego, w ozdobnej puszce umieszczone było ponoć dawniej za szkłem w ścianie za głównym ołtarzem. Rodowe dobra Kostków i Konopackich w Rynkówce wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk, gdy kociewska ziemia przygarnęła i przytuliła doczesne szczątki jej właścicieli. W dawnej kaplicy św. Barbary spoczęli Szembekowie. Ze starych rodów pozostał już tylko, nie posiadający jednak szlacheckiego rodowodu, ród Kurków, związany z tą ziemią od ponad pięciuset lat. Jego nestorką w linii Seńskiej jest mieszkanka Frący – Spoyda Cecylia z/d Kurek. Czas nie oszczędzał też okolicznych zabytków. 19 maja 1862 r. lalkowski organista miał wyznaczony termin sprawy w sądzie. W związku z tym proboszcz Kulwicki, odprawił Mszę o szóstej rano. Około południa przyjechał do Lalków proboszcz Szeliga z Kościelnej Jani. Prawdopodobnie na życzenie rodziny chorej, którą miał tutaj odwiedzić. Kiedy z kościoła brał Przenajświętszy Sakrament, towarzyszył mu ubogi z domu szpitalnego przy miejscowej parafii. Przypuszczalnie podczas gaszenia świecy, iskra ognia padła na obrus. Ten zaczął się tlić. O pożarze w kościele zaalarmowały szpitalnego dzieci idące ze szkoły. Będąc na przechadzce za wsią zauważył również dym miejscowy proboszcz. Było około czwartej po południu. Gdy otwarto kościelne wrota płonął już wielki ołtarz. Poprzez kłęby dymu i łuny ognia po raz ostatni można było zobaczyć zatroskane oblicze Najświętszej Panienki, potem pochłonęła go nicość. Łuny ognia widziano nawet w oddalonym o cztery kilometry Smętowie. Spaliło się wszystko wewnątrz, nie wyratowano nawet Najświętszego Sakramentu. Pozostały tylko mocno okaleczone mury(16). Runął strop i częściowo północna ściana świątyni. Tak ogień pochłonął cudowny obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w Lalkowach. Strata to dla wszystkich nieoszacowana. Po pożarze kościół w Lalkowach odbudowano w latach 1863 – 1866, a upamiętnia to tablica fundacyjna w jego kruchcie. Kaplica w Rynkówce została prawdopodobnie zamknięta w 1809 r., gdy dobra przeszły w ręce Amtmana Nehringa. Zamek, czy raczej warowny dwór w 1883 r. również padł ofiarą pożaru. Po tym pożarze na części fundamentów pokrzyżackich zbudowano pałac. Dziś wpisane w krajobraz okolicy nadal trwają na straży wiary i polskości, dźwigając ku niebu świadectwo tej ziemi. Świadectwo zakorzenienia w dziejach, a to jest coś o wiele większego niż lekcja historii. Legenda o lalkowskim kowalu i jego kuźni Dawno, dawno temu…Tak zwykle zaczynają się legendy i podania sięgające do czasów, których datą określić nie można. I tak można by rzec i teraz, bo przecież właściwie nie wiadomo kiedy w Lalkowach powstała pierwsza kuźnia obsługiwana przez prawdziwego kowala. Widomo jednak, że kowalstwo było tym rzemiosłem, które rozwinęło się najwcześniej. Snując zatem przypuszczenia domniemać należy, iż kuźnia musiała się tutaj znajdować właściwie „od zawsze”. Po wojnie 13-letniej wieś została odebrana Zakonowi Krzyżackiemu, który wcześniej dowolnie uposażał nią swoich sprzymierzeńców i stała się posiadłością królewską. Jako taka była łakomym kąskiem ziem wchodzących w skład starostw. Lalkowy, aż do rozbiorów, należały do starostwa grudziądzkiego. Szlachta zabiegała o te dobra, bo ich posiadanie nie tylko powiększało ich majętność, ale i podnosiło pozycję społeczną. W związku z rozwojem gospodarki folwarcznej, która w dobrach kościelnych i królewskich istniała już od XIV w. i polegała na wykorzystaniu w pracach na roli siły zależnej, bądź najemnej, zwykle miejscowej ludności, dobra lalkowskie liczące w areale 50 łanów były nie do pogardzenia. Ale w wiejskich folwarkach potrzebni byli, oprócz uprawiających ziemię chłopów, też rzemieślnicy. Zatem, by nie przepłacać zrzeszonym w cechach rzemieślnikom miejskim, właściciele wiejskich majątków utrzymywali pewną liczbę uzależnionych od siebie rzemieślników. Jednym z takich rzemieślników utrzymywanych we wsi przez jej właściciela był kowal. Otrzymywał on od szlachcica kuźnię i jej wyposażenie oraz opał i surowiec. Jego obowiązkiem było wykonywanie wszelkich robót dla folwarku. Mógł też czasem wykonywać drobne prace dla chłopów. Kowal wiejski był w znacznie gorszej sytuacji niż kowal w mieście. Na wsi „kowal uczył się od kowala”, co oznacza, że rzadko mógł zdobywać wiedzę w fachu, kształcąc się w mieście i rzadko miał kontakt z kowalstwem obcym. Świadczył on przede wszystkim usługi dla rolnictwa i wykonywał proste narzędzia niezbędne w gospodarstwie, choć nie można mu odmówić umiejętności kucia białej broni. Jednakże bieda na wsi i bardzo wysoka cena surowca, jakim było żelazo, nie sprzyjały zamówieniom na kowalskie wyroby. Jak dalece unikano używania żelaza w gospodarce wiejskiej świadczą sprzęty rolnicze i budownictwo. Do dziś spotykamy stare wiejskie chałupy, wozy, sanie budowle wykonane bez użycia gwoździ lub innego kawałka żelaza. Zmierzchało już, a blask zachodzącego słońca czerwienią pokrył horyzont. Na jego krańcu majaczył, czerniejący z dala, skraj tucholskiego boru. W czerwonej poświacie tego urokliwego zjawiska niczym najpiękniejszy obraz malowało się pszeniczne pole, na którym dorodne kłosy zdobiły czerwone maki, modraki i purpurowo liliowe kąkole. W powietrzu unosił się zapach macierzanki. Przy starej kuźni w zamyśleniu patrzył przed siebie na pożegnalne promienie odchodzącego na spoczynek słońca, sędziwy wiejski kowal, Szymon. Szmat czasu tu spędził, kując brony i lemiesze. Nikt chyba nie umie już zliczyć koni, które każdego dnia podkuwał. Bez wyjątku i bez różnicy: pańskie, proboszczowskie i te gburskie. Czasem jakiej chłopce życzliwie darował nową motykę, czy grabie. Kiedyś, co wieczór przywoływał go do chałupy dźwięczny głos Anusi, jego żony. Potem ten głos gasł tak jak i ona. Pewnego ranka odeszła na zawsze, pozostawiając go biedaka samego. Odtąd wolał przebywać w kuźni, bo dom budził tyle bolesnych wspomnień. Ile to już lat błąka się sam po tym świecie, a Pan jakoś ciągle nie chce go przyjąć do siebie. Solidny był w swojej pracy i dzięki niej zyskał sobie szacunek, ale żył na uboczu. Cisza i spokój odpowiadały mu bardziej. Często siadywał sobie na progu swej kuźni, wpatrując się w dal i podziwiając piękno, zmieniającego się wraz z następującymi po sobie porami roku, kociewskiego krajobrazu. Nie doczekali się ze swoją Andzią potomstwa i teraz był tu sam jak palec, choć obok tętnił życiem codzienny wiejski rozgardiasz. Dochodziły doń głosy porannych i wieczornych obrządków w obejściu. Kwik świń i dziękczynne pomruki mlecznych krów. Co chwila unosiło się nad wsią ujadanie jakiegoś Burka. Poczciwe psiska pilnowały swoich domostw… Dobrze mu byłą z tą samotnością. Odliczał każdy dzień, który zbliżał go do ukochanej żony. Ile to już lat jest tu bez niej… Zza węgła w tym samym kierunku, ale z inną troską na umorusanej i zapłakanej twarzy, spoglądał wioskowy przybłęda, sierota bez mamy i taty, którego kroki, nie wiadomo jaka boża myśl, skierowała do Lalków. Może szedł przed siebie za wieżą tego kościoła, co od niepamiętnych już czasów tu stoi. Może wszystkie leśne ścieżki kazały mu tu iść, a może podążał w tę stronę za pielgrzymami niosącymi swoje prośby i podziękowania do Lalkowskiej Najświętszej Panienki w cudownym obrazie na Ołtarzu wyniesionej. Teraz jednak wzrok swoich błękitnych oczu kierował w tym kierunku, w którym spoglądał też stary Szymon. A w tym spojrzeniu było tyle cierpienia, żalu i prośby, ile piękna w tej kociewskiej krainie. Westchnął ciężko, brudną ręką ocierając łzy. Wtedy spostrzegł go Szymon. Skinął na niego przyjaźnie, ale mały ani drgnął, tylko bardziej skulił się w sobie, spodziewając się zapewne, że za chwilę wyląduje na jego ciele kamień lub inny znaleziony pod ręką przedmiot. Ale nic takiego się nie stało. Siedzący na progu kowal patrzył tak jakoś dziwnie życzliwie i chyba nawet się uśmiechnął. - No, pójdź no jeno tu mały. Czego to beczysz w tych krzakorach1. No pójdź tu. Chłopiec. Lekko podkulony i wystraszony zrobił nieśmiało krok. Potem drugi i trzeci… Nic nie wylądowało w jego kierunku. Nie usłyszał złorzecznych przekleństw: „A poszed wek2, skaranie boskie, łajza3 jedna, diabli to przynieśli. Już wynocha!” Kowalowi żal się zrobiło malca. Ile to mógł mieć lat? Sześć, może siedem. Bacznie obserwował zachowanie obcego. Brud grubą warstwą przylgnął do jego ciała. Trudno było nawet orzec jakiego koloru są jego włosy. Ale w dużych oczach był taki błękit, jak czystej tafli jeziora odbicie bezchmurnego nieba. I stary kowal widział jakieś dziwne dobro tkwiące w tym dziecku. - No, pójdź no tu. Ma, niech je – podał mu kromkę suchego, wiejskiego chleba. Stary wszedł do chałupy. Po chwili wrócił ze szkopkiem4 świeżego mleka. W brudnych rękach malca właśnie znikał ostatni kęs chleba. Kowal podał mu mleko. Wypił łapczywie, choć ni kropli nie uronił w tej łapczywości. - Czyj ty? – Zagadnął Szymon. - Niczyj. Mamka pomarli. - Skąd tu przyszed i po co? Ma tu może krewnych? Jak cię zwą? – pytanie po pytaniu zadawał Szymon, zanim jeszcze knap5 mały zdążył odpowiedzieć. – Jak chce może tu dziś zostać. I tak został. Następnego ranka, kiedy kowal wszedł do kuźni zobaczył małego przy palenisku. Widać było, że wielką ciekawość wzbudziło w nim miejsce, w którym się znalazł. Ręczny, skórzany miech, kowadło. Świeżo kute żelazo chroniło przed pękaniem hartowanie przez zanurzenie w zimnej wodzie stojącej obok w cebrzyku lub wannie. Mały zamoczył w niej dłoń. Nie zauważył jeszcze Szymona, który przyglądał się mu stojąc u wrót kuźni. Pod oknem stał stół warsztatowy - falbanek. Przy nim narzędzia kowalskie do kształtowania, przecinania i ozdabiania wyrobów. Wśród nich glajzy kształtowniki, młotki, ręczna bormaszyna - wiertarka, odwiertaki, śrubstak imadło, zestaw narzędzi do podkuwania koni. I jeszcze… noże, raszple, ocyle, hufnale, kleszcze. Ach, i koziołek – taki stołek do końskiej nogi, używany przy podkuwaniu. I tak został. W niedzielę stary Szymon wziął małego do kościoła. Szli tak przez wieś, trzymając się za ręce. W kościele mały nawet oka nie spuścił z oblicza Najświętszej Panienki, choć nic nie mówił… W ogóle mało mówił… Potem ksiądz Juda Uzdowski, ochrzcił go na wszelki wypadek. - Bo nawet, jak ta bieda utabaczona, był już okrzczony, to i tak nijakiego imienia nie pamnianta, a jakoś przecia trza człeka zwać. – tłumaczył księdzu Szymon. I tak mu dali Michał na imię. I tak został. Dziś i jutro, i pojutrze. Rok, dwa, dziesięć lat. Czas szybko leci. Kowal Szymon nigdy nie żałował, że go przygarnął. Fachu się dobrze nauczył. O starego dbał. Dobre było chłopaczysko. I choć jako przybłędę los przyniósł go na lalkowską ziemię, to Pan Bóg miał w nim swój plan. Bo kto by kuźnią zarządzał po śmierci Szymona? Choć dziś już Szymon o niej nie myśli. Czasem tylko do swojej Anulki w niebie spogląda i mówi: „Patrzaj no, mileńka, jakiego Pan Bóg nam syna dał.” Siedzi Szymon na zydlu przed kuźnią. Znów w dal patrzy. Zamyśla się. Pod kuźnią nieco w nieładzie leżą niedokończone, bądź zużyte narzędzia rolnicze koła, obręcze, lemiesze, brony, a w podcienie, ocyle, hufnale, kleszcze… Tyle tego kiedyś nakłuł, a teraz ma następcę. Może odpocząć. Jego palenisko w kuźni nie wygaśnie wraz z jego śmiercią. Doczeka się jeszcze i wnuków…Zabrał mu Pan Bóg Anulkę, a przyprowadził Michała i tyle szczęścia w tej umorusanej, wystraszonej błękitnookiej twarzy… I następcę na kuźni, która tu była „od zawsze”. Ciekawe, czy Fran Czarnojan, w latach 1920 – 1939, kowal w Lalkowach, to potomek tamtego, czy już zupełnie inna gałąź kowali? Nie o kowala tu jednak idzie, lecz o dobroć, która ofiarowana zawsze wraca. Jeśli tylko umiesz przyjąć swoje umorusane szczęście… http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=547 Podanie o wzgórzu Remera (Rymera, Rumera, niemieckie Remerberg, Rymerberg, wzgl. Rumerberg). Wzgórze, o którym mowa, leży na polu rolnika Kaczmarczyka, między wsiami Frąca i Kopytkowo. Legenda głosi, że w czasie wojen szwedzkich zwanych popularnie „potopem”, idąc z Bobrówca do Frący, chłop Majewski zauważył na tym wzgórzu żołnierzy szwedzkich. Niezwłocznie powiadomił o tym rycerstwo polskie. Akurat w pobliskich miejscowościach: Kościelnej Jani i Lalkowach zebrało się pospolite ruszenie. Stanowiła je ludność okolicy zdolna do noszenia broni. Do dziś na murach kościoła w Lalkowach istnieją inskrypcje imion wyryte przez dawnych wojów. Mieszkańców powoływano pod broń na czas wojny dla obrony kraju. Takie wojsko natarło na Szwedów. W czasie bitwy nie tylko rozbito oddział wroga, ale też zginął w niej dowodzący tym oddziałem szwedzki generał nazwiskiem Remer (Rymer, Rumer). Pochowano go w lasku, na granicy Kopytkowa i Frący. Kiedyś opowiadano, że Szwedzi odwiedzali jego grób. Dziś trudno sprawdzić na ile jest to opowieść prawdziwa. Pamiętają ją tylko najstarsi mieszkańcy i jeśli nie przekażemy jej młodszym pokoleniom „żywa” niegdyś legenda może „umrzeć”. Faktem jest jednak, że w latach sześćdziesiątych XX w. podczas prac polowych wyorano tam różne części uzbrojenia z tego okresu. W innym miejscu znaleziono natomiast monety szwedzkie z czasów tych wojen /1. Tablica w kruchcie kościoła parafialnego w Lalkowach. Poza cytatem z soboru trydenckiego dotyczącym jedności i niepodzielności Kościoła znajdują się na niej informacje o pierwszej konsekracji świątyni w 1409 r., o jej zniszczeniu w pożarze w 1862 r. oraz odbudowie i kolejnej konsekracji (1863 – 66). W podpisach proboszcz Maksymilian Olszewski i rada parafialna: Maciejewski i Piłat. Z parafią Lalkowy, powiązana jest miejscowość Rynkówka. O bogatej historii tej miejscowości już zostało wspomniane powyżej. Do wspomnianych wiadomości dokładam jeszcze inne, które znalazłem na stronie: http://www.zamekrynkowka.com/ Rynkówka historia i legendy PAŁAC W RYNKÓWCE - swoją pisaną historię rozpoczyna w czternastym wieku, kiedy to komtur gniewski wybudował tu zamek obronny. Wybudowany został jako obronna trójskrzydłowa warownia z kurtynowym murem oraz zwodzonym mostem od południa. Wybrukowany zamkowy dziedziniec leży obecnie 80 cm poniżej poziomu terenu. Do dzisiaj z tego okresu zachował się też układ fos, gotyckie piwnice, oraz cześć parteru. W trakcie wieków przebudowywany, obecnie neogotycki pałac otoczony jest pięknym starodrzewiem (4 ha) z licznymi pomnikami przyrody (kasztanowce, lipy drobnolistne, sosna wejmutka, graby, buki, platany). Z okresem średniowiecza wiążą zamek legendy, jak ta, iż był on połączony podziemnym korytarzem z zamkiem w Gniewie (20 km.), jak i ta że w czasie wojny szwedzkiej w przedsionku przedzamcza w Gniewie, na żelaznym łańcuchu wisiało ogromne, zakrzywione żebro. Wydobyto je przed wiekami z ziemi w czasie budowy tej warowni. Mieszczanie przekonywali polskich żołnierzy, iż jest to kość wielkoluda-stolema, który długo niepokoił całą okolicę ze swego grodu w Rynkówce. W zamku mieściła się też swego czasu (XVIII w.) kaplica, w ołtarzu której znajdowała się relikwia w postaci głowy św. Felicyty zamknięta w srebrnej puszce. Pisała o tym wizytacya Ostrowskiego w 1765 roku. Mimo stanu w jakim zastaliśmy pałac i park, a może właśnie dlatego - poczuliśmy że to jest "nasze" miejsce ... Legendy i opowieści ludzi potwierdzają że dwór w Rynkówce to miejsce magiczne, punkt styczny, w którym osoby obdarzone izoteryczną naturą mogą nawiązać kontakt z duchami czasów minionych. O zamku w Rynkówce od wieków krążą opowieści jako o miejscu niezwykłym z którym związanych jest wiele opowieści i legend, np: O Stolemie z Rynkówki O zamkowej kaplicy z cudownym obrazem Matki Boskiej O zamkowej relikwi ( głowie św. Felicyty zamkniętej w srebrnej puszcze) O tajemnicach ukrytych pod zamkową podłogą O cudownym uzdrowieniu córki właściciela dóbr Rynkowieckich O ezoterycznych wizjach i magicznej mocy poprzedniego właściciela, a nierzadko i obecnych gości zamku. Jeśli chcecie Państwo poznać historie opracowane na podstawie starych legend i opowieści to proszę poczytać: O Stolemie z Rynkówki O farmazonie z Rynkówki Niezwykła historia obrazu cudami słynącego Sobótki Powszechne były w okolicy zwyczaje i obrzędy związane z letnim przesileniem Słońca w tzw. noc świętojańską (23/24 czerwca) oraz nazwa ognisk palonych podczas tych obrzędów. Przez wieki zwyczaj ten żywy był na tzw. Wzgórzach Trzech Panów – na styku byłych dóbr Frący, Leśnej Jani i Kopytkowa. Od strony Frący była to granica pola rolnika Kurka. W latach okupacji hitlerowskiej zwyczaj ten próbowała wznowić żona Plehna z Kopytkowa Opowieści ludowe podają też, że kiedyś w każdą noc świętojańską rozpalano ognie na wieżach kościołów w Kościelnej Jani, zwanej też w dawnych podaniach Cerkiewną Janią, Barłożnie, Osieku i Lalkowach. Taką sygnalizację stosowano również wówczas, gdy trzeba było uprzedzić mieszkańców okolicy o wojnie lub potrzebie zebrania się. Wiadomo wszak, że spod kościołów ruszało na wroga pospolite ruszenie, czy wspólnie umówione rody szlacheckie udawały się na sejmik do Starogardu. Kościół górował nad okolicą, był dobrym punktem orientacyjnym i dawał możliwość modlitwy przed wyprawą. Dziwną też moc w ludowych gawędach przypisywano robaczkom świętojańskim. Idąc o zmroku za ich światełkiem beztroski wędrowiec mógł trafić w miejsce zupełnie inne od tego, do którego zmierzał. Złudny był to drogowskaz i kiepskie oświetlenie dla tych, co czasem do rana błądzili zwiedzeni przez świetliki. linki: 1.- o tunelach łączących Frąca, Lalkowy i Rynkówka http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=534&Itemid=33 2.- historia pałacu w Smętówku http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=117&Itemid=33 3.- pałac w Smętówku http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=112&archid=13&aid=101&Itemid=33 4.- pałac w Leśnej Jani http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=112&archid=13&aid=44&Itemid=33 5.- renowacja pałacu w Smętówku http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=117&Itemid=33 6.- Pałac w Kopytkowie http://kociewiacy.pl/gminy/smetowo/index.php?option=com_content&task=view&id=541&Itemid=33 7.http://parafialalkowy.pl/index.php/kronika/ 8.http://www.mojelalkowy.cba.pl/#kościół 9.http://parafialalkowy.pl/index.php/600-lecie-parafii/ 10.- Niezwykła historia obrazu cudami słynącego Zebrała i opracowała Regina Kotłowska 11.Tygodnik Kociewski – 2001 r. Fragmenty tekstu Doroty Jaskulskiej, Gazety Kociewskiej z 21.08,1998 r. nr 34 Materiał zebrał z różnych źródeł internetowych o. Kajetan Sahlke, SVD Zdjęcia: O. Kajetan Sahlke, SVD