Mapa Kultury

Transkrypt

Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury
20.04.2011
Paweł Althamer. Artysta z Bródna
____________________________
autor: Karolina Krawczyk
Krasnobrodzka to niewyróżniająca się niczym szczególnym ulica na Bródnie, czyli warszawskim
betonowym osiedlu, pełnym długich i wysokich bloków w różnych kolorach. Na jednym z podwórek, na
trawie, tuż przed małym sklepem, stoi niewielki, wykonany z brązu posąg chłopca z psem. Dziwne to
miejsce na pomnik, bo stoi on ot tak, po prostu, przed wejściem na klatkę schodową, na trawniku, na
który wyprowadzane są psy, a do tego wcale nie w żadnym centralnym punkcie, tylko trochę z boku i
jakby przypadkowo... Nie jest to jednak przypadek, tylko rzeźba Abram i Buruś, wykonana w 2007 roku z przeznaczeniem do
„umieszczenia na świeżym powietrzu”. Przykuwa uwagę fakt, że chłopiec trzyma w ręku „prawdziwy”,
naturalny patyk, który może być wymieniany i używany przez spacerowiczów do zabawy z psami.
Autorem Abrama i Burusia jest Paweł Althamer – najsłynniejszy mieszkaniec Bródna, artysta, dla
którego twórczą materią może być każda rzeczywistość, nawet nieciekawe warszawskie osiedle. Althamer urodził się w 1967 roku w Warszawie. Jest rzeźbiarzem, performerem, twórcą instalacji i
filmów wideo. W latach 1988–1993 studiował na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w
Warszawie pod kierunkiem Grzegorza Kowalskiego, współtworzył w ten sposób zjawisko „Pracowni
Kowalskiego” vel „Kowalni” – jednego z czołowych ugrupowań młodej sztuki polskiej lat 90.
Paweł Althamer od początku studiów zajmował się rzeźbieniem figur przy użyciu prostych technik i
niekonwencjonalnych materiałów: trawy, patyków, skóry i jelit zwierzęcych oraz konopi. Później
powstały także figury-manekiny wykonywane z metalowej siatki i ubierane w starą odzież. Szczególne
miejsce w twórczości Althamera zajmują autoportrety, począwszy już od jego pracy dyplomowej.
Stworzony wówczas hiperrealistyczny autoportret stał się dosłownym substytutem artysty i zastąpił go
nawet podczas obrony dyplomu – Althamer opuścił salę egzaminacyjną, pozostawiając grono
profesorów przed swoim autoportretem oraz filmem wideo, na którym widać, jak opuszcza budynek
Akademii i jedzie do lasu, by tam, zrzuciwszy ubranie, „połączyć się z naturą”. Ważnym wątkiem jego
twórczości są też „podróże w głąb siebie” – przeróżne, niekiedy radykalne, sposoby przenoszenia się
do innej rzeczywistości, odizolowania od świata przy równoczesnym rejestrowaniu stanu swojej
świadomości. Poszukiwania tych alternatywnych sposobów doświadczania i percepcji rzeczywistości
oraz odkrywania świata wewnętrznego i „odmiennych stanów świadomości” odbywają się często na
drodze ascetycznej izolacji, ale niekiedy także spożywania środków narkotycznych czy
halucynogennych. Już na początku studiów, wspólnie z kolegą Mikołajem Miodowskim, Althamer
próbował prowadzić telepatyczną grę w szachy. Wielokrotnie przeprowadzał też kilkugodzinne
performanse, w trakcie których dokonywał radykalnego zerwania ze światem zewnętrznym. Na
przykład w 1991 roku w obecności kolegów i koleżanek z „Pracowni” Althamer palił marihuanę, siedząc
w blaszanej balii wypełnionej wodą i purpurowym roztworem papier mâché, przy dźwiękach muzyki
religijnej (Kardynał), a na plenerze w Dłużewie w tym samym roku, ubrany w biały strój, zamienił się w
„śniegowego bałwana”, siedząc przez dwie godziny na mrozie (Autoportret). Innym razem artysta
pozbawiał swe ciało bodźców zmysłowych wskutek zamknięcia się w foliowej torbie wypełnianej powoli
zimną wodą (Woda, czas, przestrzeń). Efektem tych poszukiwań stały się rzeźby-narzędzia służące do
medytacji, między innymi Łódź i skafander astronauty. Dziesięć lat później Althamer zbudował w
centrum Warszawy, nieopodal Fundacji Galerii Foksal, Domek na drzewie (2001), który miał być
miejscem odosobnienia i „dzikości” pośrodku aglomeracji, funkcjonujący tam, nielegalnie, przez kilka
miesięcy. Althamerowskie poszukiwania dobrze oddaje seria filmów, nagranych wspólnie z Arturem
strona 1 / 2
Pobrano z portalu Mapa Kultury
Żmijewskim: Tak zwane fale oraz inne fenomeny umysłu (2003–2004), dokumentująca badania artysty
nad różnymi sposobami przeżywania doświadczeń pozarozumowych, które nazywa sposobami na
poszerzanie ludzkiej percepcji. Środkami do ich osiągnięcia są głównie narkotyki (LSD, peyotl, haszysz,
serum prawdy) oraz hipnoza. Podczas któregoś z seansów hipnotycznych artysta powrócił do jednej ze
swych poprzednich inkarnacji, gdy w 1944 roku jako kilkuletni chłopiec – Abram – chodził po ruinach
zniszczonej Warszawy ze swym psem Burkiem. Właśnie stąd wziął się jego pomysł na pomnik chłopca
z psem przed jego blokiem na Krasnobrodzkiej. Jednym z filmów składającym się na Tak zwane fale...
jest też Weronika (2004), w której artysta „odkrywa świat na nowo” wspólnego spaceru z córką.
Althamer wciąż próbuje przekonać odbiorców, by – porzuciwszy ciasne ramy umysłu – zaczęli bardziej
kreatywnie odbierać otoczenie. Największą popularność przyniosły mu projekty, w których
niekonwencjonalne spojrzenie na rzeczywistość łączył z aktywizacją i wciąganiem w artystyczną grę
innych, często przypadkowych ludzi. Najsłynniejsza akcja to Bródno 2000, podczas której nakłonił
wszystkich mieszkańców swojego bloku (tego samego, przed którym stoi Abram i Buruś), by w
określony sposób zapalili lub pogasili światła w mieszkaniach. W ten sposób na bloku powstał
gigantyczny napis „2000”. Althamer zgromadził niemal wszystkich mieszkańców tej okolicy, którzy
kibicowali i celebrowali sukces przedsięwzięcia. Akcja przemieniła się w lokalne święto. Do swych
działań niejednokrotnie „wynajmował” różne osoby. Zatrudniał na przykład przypadkowych imigrantów
(Nowy Jork, Frankfurt) czy nastoletnich chłopców z Bródna (Maastricht, Zachęta). Mieszkańcy
blokowiska na Bródnie stanowili także większość „kosmitów”, którzy odziani w specjalne kombinezony
w pomalowanym samolocie podróżowali z Althamerem w ubiegłym roku po świecie. Uznany i lubiany w
kraju i za granicą konsekwentnie i wytrwale udowadnia, że sztuka może dziać się zawsze i wszędzie,
za co otrzymał zresztą Paszport „Polityki”. Warto rozejrzeć się czasem, szczególnie będąc na
warszawskiej Pradze, bo Althamer wciąż bawi się i ingeruje w otaczającą rzeczywistość. Kiedyś, gdy
stałam w korku na ulicy Inżynierskiej, mój wzrok przykuła zawieszona na ceglasto-czerwonej ścianie
budynku, jedna z wielu, czarna tabliczka z wyrytą, dziwnie znajomą, twarzą i napisem „Tu żyje i tworzy
Paweł Althamer”. Z uśmiechem znacznie łatwiej było przetrwać korek… strona 2 / 2