wyprawka paryska - Handel emisjami CO2
Transkrypt
wyprawka paryska - Handel emisjami CO2
WYPRAWKA PARYSKA Autorzy: Stanisław Tokarski - wiceprezes zarządu Tauron Polska Energia, Jerzy Janikowski - szef Biura Regulacji i Współpracy Międzynarodowej Taurona ("Polska Energia" - luty 2015) Już za niespełna jedenaście miesięcy w Paryżu odbędzie się kolejny światowy szczyt klimatyczny Co Polska powinna zrobić przed paryskim spotkaniem dla ochrony własnych interesów, wiedząc, że Unia Europejska będzie forsowała rozwiązania trudne dla naszej gospodarki i dla naszego sektora energetycznego? W pierwszej połowie grudnia ubiegłego roku (1-12.12.2014) w Limie odbył się szczyt klimatyczny który zapisał się w kronikach jako 20. Sesja Konferencji Stron ONZ Ramowej Konwencji w sprawie Zmian Klimatu. Choć kolejny zaplanowany jest na grudzień 2015 r. w Paryżu, Unia Europejska już teraz szykuje grunt dla tego spotkania, mając nadzieję, że tym razem uda jej się osiągnąć więcej dla przyjęcia nowych celów klimatycznych. Wcześniejsze doświadczenia pokazują że to nic pewnego, należy jednak spodziewać się wzmożonej aktywności Brukseli, której bardzo zależy na tym, aby zjednoczona Europa przodowała w walce z globalnym ociepleniem i zwalczaniu emisji gazów cieplarnianych. Nierzadko kosztem interesów swoich państw członkowskich i za cenę konkurencyjności europejskiej gospodarki na światowych rynkach. WYBIEGANIE PRZED ORKIESTRĘ W 1997 r. w japońskim mieście Kioto uzgodniona została treść międzynarodowego protokołu, zakładającego, że do 2012 r. emisja CO2 będzie zredukowana średnio o 5 proc. wobec poziomu z 1990 r. (dla Polski rokiem bazowym jest 1988 r.). Protokół ten zwalnia ze zobowiązań państwa rozwijające się, wpisane jednak zostały do niego deklaracje redukcyjne krajów uprzemysłowionych: USA - 7 proc, „stara” Unia Europejska - 8 proc. (rozdzielone w różny sposób - np. dla Niemiec wskaźnik wynosi 21 proc. redukcji, a dla Portugalii 27 proc. wzrost emisji), Polska i Węgry - 6 proc, Rosja i Ukraina - stabilizacja na tym samym poziomie. Państwa UE, nie czekając na wejście tego dokumentu w życie, postanowiły wyprzedzić resztę świata w realizacji celów klimatycznych. Dyrektywą 2003/87/EC ustanowiony został system handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, który miał równocześnie ułatwić krajom unijnym ustaloną przez nich redukcję. Polska, choć jeszcze nie była wtedy członkiem Unii, nie miała kłopotów z realizacją swoich zobowiązań, wywiązując się z nich ze znacznym wyprzedzeniem. Podobnie było w większości. nowych krajów unijnych oraz w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Niestety, w dużej części państw „starej Unii” emisje wzrosły. Unii mimo wszystko udało się sprostać deklaracjom, choć nie da się ukryć, że stało się tak w sporej mierze dzięki wysiłkom jej nowych członków. Warto przypomnieć, że Protokół z Kioto formalnie wszedł w życie dopiero 16 lutego 2005 r., a USA nigdy go nie ratyfikowały. Unia Europejska natomiast już na samym początku postanowiła, że będzie światowym liderem w walce ze zmianami klimatu i pociągnie za swoim przykładem inne kraje. Nic takiego jednak się nie stało, a wprowadzony w Unii system handlu emisjami okazał się mechanizmem wyłącznie lokalnym. FILAREM W KONKURENCYJNOŚĆ Unia Europejska, kierując się w pierwszej kolejności ustaleniami Protokołu z Kioto, następnie zaś celami pakietu klimatycznego, uczyniła walkę ze zmianami klimatu jednym z filarów własnej polityki energetycznej. Wydaje się, że europejska wspólnota jest w tym osamotniona i wcale nie zyskuje sojuszników dzięki temu, że z dużym wyprzedzeniem osiąga dobrowolnie wyznaczone sobie cele redukcyjne. Zauważmy ponadto, iż w światowym bilansie unijna emisja CO2 to tylko niecałe 10 proc. i nawet gdyby udało się UE wyeliminować ją całkowicie, to nie wpłynie w istotny sposób na odwrócenie niekorzystnych trendów w globalnym klimacie. Nikt nie naśladuje Unii w jej działaniach i nikt też nie kupuje od niej masowo urządzeń do wytwarzania; energii z OZE. Więcej - obserwujemy zjawisko przeciwne. Na unijnym rynku technologii odnawialnych, a szczególnie fotowoltaicznych, coraz większą rolę odgrywają bardziej konkurencyjni dostawcy zewnętrzni, przede wszystkim chińscy To mały dowód na to, że realia gospodarcze są pomijane w polityce klimatycznej, co tylko podważa konkurencyjność unijnej gospodarki na światowym rynku. Rodzi to także zagrożenie dla bezpieczeństwa zasilania krajów członkowskich - preferowane OZE nie dają gwarancji ciągłości dostaw. Na domiar złego taniejące paliwa powodują, że ekonomiczne uzasadnienia mapy drogowej 2050 dla długoterminowych celów redukcji emisji tracą jakikolwiek sens. I w takich okolicznościach Unia po raz kolejny chce przyjmować dobrowolnie ograniczenia, próbując tym sposobem pociągnąć za sobą inne liczące się gospodarczo kraje świata. Przykład? Konkluzje z październikowego posiedzenia Rady Europejskiej, wytyczające nowe cele klimatyczne w perspektywie roku 2030. LIMA ZERO Ustalenia z Limy wyraźnie wykazały nieskuteczność unijnej filozofii. W uzgodnionym dokumencie nie ma absolutnie żadnych międzynarodowych zobowiązań, a europejskie cele klimatyczne na 2030 r. nie poruszyły żadnego ze światowych graczy. Po długich dyskusjach ustalono wyłącznie zapisy o charakterze ogólnym, z których najdalej idący mówi jedynie o „zamierzanych przez każdą ze Stron, wyznaczanych narodowo wkładach do osiągnięcia celu”. Nie ma zatem mowy ani o konkretnym zobowiązaniu, ani o ustaleniu mechanizmu jego podziału, ani przede wszystkim o jakimkolwiek wiążącym międzynarodowym porozumieniu. W Limie w rzeczywistości niczego nie uzgodniono, a ustalone zapisy to najwyżej puste formułki zapowiadające jedynie następne spotkania i rozmowy w tym temacie. PARYSKI PRETEKST Mimo to niektórzy unijni decydenci chcą wykorzystać paryską konferencję dla przyspieszenia realizacji konkluzji Rady Europejskiej z października 2014 r Na początek zostały podjęte próby trwałego usunięcia uprawnień do emisji, które od ubiegłego roku są wycofywane z rynku w ramach tzw. backloadingu. Powinny one wrócić do obrotu w latach 2019 i 2020, jednak wprowadzenie mechanizmu MSR (tzw. rezerwy stabilizującej rynek) jeszcze przed rokiem 2021 zagraża temu planowi. MSR w gruncie rzeczy wprowadza ręczne sterowanie ceną uprawnień do emisji i pozwala ustalać ich koszt na tyle wysoko, by nadać ekonomiczny sens drogim technologiom OZE oraz stworzyć przywileje dla paliwa gazowego. Obecnie prowadzone są w tym celu działania w Parlamencie Europejskim, a główną rolę w lansowaniu MSR odgrywa parlamentarna komisja ENVI. Przedłożone przez nią propozycje zakładają, że MSR wejdzie już w 2017 r. Ta data od razu zakłada margines negocjacyjny, więc realnie chodzi o 2019 r. To wystarczy do trwałej eliminacji wszystkich uprawnień wycofanych czasowo poprzez backloading. MSR w istocie całkowicie zmienia zasady handlu emisjami, przekształcając ETS w rodzaj parapodatku w wysokości ustalanej ad hoc na poziomie dającym ekonomiczną przewagę technologiom innym niż węglowe Prawdziwym powodem forsowania tego konceptu jest fakt, że cena uprawnień - mimo osiągania coraz ambitniejszych celów redukcyjnych - jest nadal niższa od oczekiwań niektórych istotnych graczy na unijnym rynku. SZKODLIWY POŚPIECH Szczyt w Paryżu najprawdopodobniej nie przyniesie żadnych znaczących zmian w dotychczasowych ustaleniach globalnej polityki klimatycznej. To oznacza, że zniknie uzasadnienie dla zaostrzania unijnego kursu. Dlatego na wszelki wypadek już teraz czyni się wysiłki prowadzące do zmian w dyrektywie o handlu emisjami. Z punktu widzenia interesów naszego kraju taki pośpiech jest bardzo szkodliwy. Nasza gospodarka jest w dalszym ciągu silnie uzależniona od technologii węglowych i w najbliższych latach to się nie zmieni. Wysokie ceny uprawnień do emisji CO2 natychmiast spowodują wzrost cen energii dla gospodarstw domowych i zepchnięcie znaczącej ich części w sferę ubóstwa energetycznego. Jeszcze dotkliwiej odczuje tę sytuację nasz przemysł, albowiem jego energochłonne gałęzie stanowią istotną część polskiej gospodarki. JAKIE DZIAŁANIA KRYZYSOWI? TRZEBA PODJĄĆ, ABY ZAPOBIEC TAKIEMU Po pierwsze, uzyskane w październiku derogacje (bezpłatne przydziały uprawnień do emisji na potrzeby modernizacji produkcji energii elektrycznej) dla krajowego sektora energetycznego, pozwalające na zmniejszenie obciążeń finansowych nakładanych na Polskę przez drugi pakiet klimatyczny, muszą być wprowadzone skutecznie i niepodważalnie, co wymaga wypracowania odpowiednich mechanizmów. Po drugie, należy zadbać, by nie uruchamiać przedwcześnie MSR. Powinno to nastąpić dopiero w 2021 r. i przy gwarancjach dla wcześniejszego powrotu na rynek wszystkich uprawnień do emisji wycofanych czasowo w ramach backloadingu. Po trzecie, warto akcentować bezpieczeństwo zasilania krajów UE oraz konkurencyjność ich gospodarek na światowym rynku. To dwie sprawy, które koniecznie muszą być brane pod uwagę przy podejmowaniu dalszych zobowiązań klimatycznych. Na podstawie wieloletnich obserwacji widać, że polityka klimatyczna UE - wbrew powszechnym do niedawna zapowiedziom - nie jest wzorem zwłaszcza dla gospodarek o zasięgu globalnym, takich jak USA, Chiny, Indie, Rosja czy Brazylia. Co więcej - Kanada i Australia wycofują się ze swoich deklaracji w tym obszarze. Najwyższy zatem czas, aby Unia wygasiła swój żar do wprowadzania kolejnych zmian w funkcjonującej już polityce klimatycznej. Aż do momentu, kiedy zostaną podpisane nowe międzynarodowe porozumienia w tej kwestii. Rolą Polski powinno być zapewnienie, aby tak właśnie się stało.