Repitliańska rewolucja kulturalna czyli samookaleczenie elit

Transkrypt

Repitliańska rewolucja kulturalna czyli samookaleczenie elit
Rosemann: Repitliańska rewolucja kulturalna
czyli samookaleczenie elit
Można uznać, że mam obsesję wracając ciągle do kolejnych emanacji przemyśleń i
zachowani naszej elity ale jestem zdania, że przewartościowanie znaczenia terminu „elita”,
jakiego dokonują ludzie uchodzący dotąd za tę część społeczeństwa to najbardziej
autentyczny a może jak na razie jedyny element zmiany układu politycznego w Polsce
zasługujący na miano autentycznej rewolucji.
Rewolucyjny charakter zmian, jakie zachodzą w naszych elitach nie polega, jak zwykło się rozumieć
dzięki wkładowi lewicy w światową historię, na tym, że ktoś tę elitę nam morduje czy choćby
represjonuje. Jeśli już ktoś kogoś zabija to raczej przedstawiciele owej elity zabijają śmiechem tych,
którzy dość niespodziewanie mają okazję poznawać głębię umysłowości tych tak zwanych elit.
Tu, niejako uprzedzając uwagi i spory, wyjaśnię, że elity, o których wcześniej i dziś pisałem i piszę
nie są bynajmniej elitami intelektualnymi. Są tworem medialnym a w zasadzie towarem
wykreowanym na „lepszych ludzi”, których da się wykorzystać mniej lub bardziej skutecznie w
różnych kampaniach sprzedażowych. Komunałem jest przekonywanie, że dziś karierę robi się nie
dostając rolę w filmie czy serialu ale w kampanii reklamowej Playa, Orange czy innego
przedsiębiorcy zdeterminowanego by wydać wiele aby sprzedać wiele. Sukcesy zawodowe są
zaledwie wstępem, formą castingu na przedstawiciela rzeczywistej elity.
Wyjaśnię też pesymistom, że wbrew powszechnemu przekonaniu dysponujemy może nie elitami ale
zdrowym zadatkiem na elity. Barierą do przejścia jest to, że oscylują oni poniżej „mediany dochodów
społeczeństwa” (jak to ładnie ujął Szczepan Twardoch) siedząc po różnych nikogo nie obchodzących
acz potrzebnych instytutach naukowych zamiast habilitować się z dżenderu albo walić kupę w galerii
sztuki w ramach intratnej dotacji ze środków europejskich.
Wracając do kwestii zasadniczej powrót do tematu elit i ich specyficznego spojrzenia na świat, przez
który muszą się na co dzień z mozołem i chyba obrzydzeniem przeciskać zainspirował anons
ostatniego programu Tomasza Lisa na Onecie. Programu rzecz jasna nie obejrzałem i nie mam
zamiaru oglądać bo przez te wszystkie tygodnie naczytałem się i nasłuchałem w różnych miejscach
zapowiedzi oraz krótkich relacji „gospodarza programu” i nie chce mi się słuchać tego samego tylko
dlatego, że do pana Lisa przyleciał właśnie to powtórzyć ktoś inny. Ów anons, na który zwróciłem
uwagę to opinia pana Stuhra Macieja, że „atakowane są elity i autorytety”. Domyślam się że owo
mentalne dziecko przywiązane pod Cedynią przez Polaków do tarczy za elitę uważa miedzy innymi
siebie a za autorytet najpewniej Lecha Wałęsę. Trudno by dziś chyba szukać większego przyjmując
perspektywę pana Stuhra.
Ja generalnie z panem Maćkiem się zgodzę co do tego ataku. Tyle, że w mojej ocenie jest to dość
powszechny i momentami bardzo brutalny akt autoagresji. Nikt tak skutecznie nie atakuje elit co one
same publikując ze sporą częstotliwością kolejne przemyślenia nad społeczeństwem, z ukrytym
przesłaniem wskazującym poszlaki mogące wskazywać, że elita to jednak inna rasa nie mająca nic
wspólnego z resztą wyewoluowanej ponad potrzebę zwierzyny.
Moja kobieta zresztą ciągle tłumaczy mi, że to najpewniej Reptyle*
Pisząc o owym symbolicznym „samookaleczeniu” myślę o wypowiedziach w rodzaju tej autorstwa
pana Krzysztofa Gojdzia, chirurga estetycznego, który do elity i na łamy „Pudelka” wszedł, można
śmiało powiedzieć, po zmarszczkach i celulitach innych, znaczniejszych przedstawicieli tejże elity.
Nie będę go cytował bo szkoda mi miejsca i czasu czytelnika. Jak ktoś chce, niech skorzysta z
linku.**
Mnie zastanawia upór, z jakim Gojdź, ci którym naciąga gęby i szyje oraz dziesiątki im podobnych
publicznie dzielą się wypłodami swoich rozregulowanych autentycznym wqrwem umysłów mając
przecież doskonałą możliwość zapoznania się z reakcjami na wcześniejsze, podobne erupcje
osobliwej „wrażliwości społecznej” wybijające z ich sfery. Ale co ja będę próbował to zrozumieć.
Wszak to Reptyle.
Bardziej jeszcze zastanawia mnie coś innego. Coś, na co zwróciłem uwagę kiedyś przy innej okazji.
Kiedyś, pewnie niektórzy to pamiętają, młody acz prominentny działacz śląskich autonomistów
pozwolił sobie na publicznym profilu nazwać Polskę „bękartem traktatu wersalskiego”. Zapytałem
wówczas co prywatnie, na przykład przy piwku, mówią sobie z kolegami o Polsce chłopaki od
Gorzelika skoro publicznie wypuszczają coś takiego.
Dokładnie tak samo mam z naszymi pudelkowymi czy newsweekowymi Reptilianami. Ciekawe co oni
tak zupełnie szczerze, w zaciszu domowym gdy nikt nie słyszy i nie trzeba się hamować myślą o tej
całej „zwierzynie”, która zabiera im te pięć stów, żeby jak najszybciej je przepić albo puścić z dymem?
O tych „Kiepskich” na plaży i tych „wózkowych” w kolejce?
Co ci drudzy myślą o takiej elicie nawet nie pytam. Reptyle i tak mają to głęboko w dupie.
Rosemann, blogpublika.com
fot. youtube.com
* Reptilianie https://pl.wikipedia.org/wiki/Reptilianie
** www.facebook.com/drkrzysztofgojdz/posts/1618054455171425

Podobne dokumenty