PDF (WP)

Transkrypt

PDF (WP)
RESPEKT
DLA BOŻYCH SŁUG
Dopiero niedawno opuściłem szpital. Moja matka czuje się
na tyle dobrze, że mogłem tutaj przybyć. Położyłem wszystko
w ręce Pana. Jestem trochę zachrypnięty, ponieważ się przeziębiłem. Pomimo to postanowiłem przybyć tutaj i odwiedzić
was. Wiem, bowiem gdy widzę moją matkę leżącą tam, że kiedyś wszyscy tam pójdziemy, także matki i ojcowie tutaj, i my
wszyscy. Jestem bardzo wdzięczny, ponieważ wiem, że ona
jest gotowa odejść.
1.
Chciałbym przed zborem wyrazić jeszcze coś innego. Myślę, że widziałem przed chwilą siostrę Wilson. Także brat i siostra Sothmann są zapewne tutaj w budynku. Także inni oferowali swoją pomoc, by czuwać w nocy przy mojej matce. To
jest bardzo lojalne. Cenię bardzo to, co wy wszyscy uczyniliście. Rodzina jest naprawdę bardzo wyczerpana, jak wam wiadomo, ponieważ każdą noc byliśmy przy niej. Ponieważ prawie
wszyscy pracują, więc jesteśmy to przeważnie Meda i ja, albo
Deloras. Lecz ona ma dzieci, które chodzą jeszcze do szkoły.
Dlatego jest to naprawdę męczące, ponieważ spoczywa to tylko na nas obu. Jest się zupełnie wyczerpanym, niezdolnym do
chodzenia i odróżnienia dnia od nocy, szczególnie w tym wieku, w jakim Meda i ja się obecnie znajdujemy. Wy wiecie, gdy
osiągnie się określony wiek, wtedy nie potrzeba wiele nieprzespanych nocy, a jest się wyczerpanym.
2.
Dawniej myślałem, że dzień i noc nie muszę spać. Kiedy
jechałem z Kalifornii moim starym Fordem model-T, zatrzymy3.
2
wałem się na poboczu drogi i przesypiałem się trochę. Wówczas potrzebowałem sześć, może siedem dni na tę trasę. Jechałem dzień i noc. Gdy byłem zmęczony, zjechałem z drogi,
na prerię, rzuciłem mój koc pod samochód, przespałem się
dwie godziny i jechałem dalej. Od tego czasu wiele się u mnie
zmieniło, bracie Neville. Odczuwam po prostu, że nie jestem
już dwudziestopięciolatkiem.
To jest przywilejem, że możemy dzisiaj wieczorem być w
domu Pańskim. Dzisiaj rano zabrałem niektóre notatki z tych,
które mi dał Pan odnośnie tego, co chciałem do was mówić.
Myślałem, że może już dzisiaj rano poruszę to, zanim będę
modlił się za chorych. Jednak, ponieważ spóźniliśmy się dzisiaj
rano przy odpowiedziach na pytania, myślałem, że jeżeli moja
matka będzie się lepiej czuć, byłby to może znak na to, że powinienem przyjść dzisiaj wieczorem tutaj i krótko mówić, jeśli
nie zakłóci to planu brata Neville.
4.
Tam w pokoju słyszałem przed chwilą wspaniałe świadectwo pewnej chrześcijańskiej siostry, która jest dziś wieczorem
wśród nas. Dzisiaj rano była w kolejce modlitwy. Przyszła z
powodu kogoś innego i modliła się. W jej pokoju, który jest
bardzo ciemny, wisi obraz przedstawiający „Ostatnią Wieczerzę”. W tym pokoju w ogóle nie świeci słońce. Lecz dzisiaj po
południu o godzinie 1500 wpadło tam światło w kolorach tęczy, które widzieliśmy tutaj potem, gdy przemawiałem na temat wieków zboru, i zatrzymało się dokładnie nad głową Pana
Jezusa. Ona obserwowała je przez kilka minut, potem poszła i
powiedziała o tym swojej siostrze; tak ją zrozumiałem. Przyszły z powrotem i oglądały to przez pewien czas, pełne zdumienia – około jednej godziny. Potem zawołały pewnego kaznodzieję z sąsiedztwa – był to brat Stricker – aby zobaczył to
zjawisko. Oni usiedli i obserwowali je aż do godziny mniej wię5.
3
cej siedemnastej. Prosiły tego brata, by się pomodlił, lecz on
był tak wzruszony, że po prostu nie mógł się modlić.
Bezpośrednio potem jeden z nich przyniósł poselstwo.
(Oni mieli, własne wyobrażenie o tym, co to znaczyło), lecz
potem przyszło poselstwo, a w tym poselstwie było powiedziane, że to źle tłumaczyli, że to niewłaściwie zrozumieli. Myślę,
że to się zgadza, nieprawda, siostro Bruce? Oni to „niewłaściwie wytłumaczyli”. To oznaczało, że ten znak został im dany,
dlatego żeby wierzyli poselstwu, które wychodzi z tej kaplicy.
Oznaczało to również, że zobaczą jeszcze większe rzeczy jak
te; zobaczą nawet aniołów zstępujących w dół i wstępujących
w górę.
6.
Żyjemy w ostatecznych dniach. Jesteśmy blisko końca
czasu. Może dla niektórych brzmi to okropnie, lecz nie dla
chrześcijan. Cieszę się, że znajdujemy się tutaj. Cieszę się, że
doszliśmy do końca.
7.
Raz powiedziałem to w pewnym zgromadzeniu. Ktoś potem zagadnął mnie i zapytał: „Co ty myślisz? Uważasz, że się
cieszysz, gdy widzisz nadchodzący koniec świata?”
8.
„O tak!” odpowiedziałem. „Oczywiście!” On odpowiedział:
„To przecież nie jest rozsądne, jeśli ktoś chce, aby nastał koniec świata”.
9.
Odpowiedziałem: „W tym czasie końca świata, Jezus
przyjdzie znowu. ON jest tym, którego chciałbym zobaczyć”, i
kontynuowałem: „To jest napisane w Biblii: „Wszyscy, którzy
umiłowali przyjście Jego”.
10.
Jest szczególnym przywilejem, że te stare rzeczy życia zakończą się pewnego dnia i potem Go zobaczymy.
11.
Opowiada się, że dawno temu, gdy istniało jeszcze niewolnictwo, żył pewien stary Murzyn. Wówczas lubiano jeszcze
12.
4
śpiewać te stare zborowe pieśni. Schodzono się razem i głoszono także pomiędzy niewolnikami. Wy to wiecie. Urządzali
zgromadzenia. Pewnego wieczoru ten stary człowiek został
tam wybawiony. Gdy został zbawiony, poznał, że został uwolniony. Następnego poranka zaczął opowiadać o tym innym
niewolnikom na plantacji i powiedział: „Jestem wolny”.
Jego szef przechodził obok, wziął go na bok i powiedział:
„Uważaj, Samie. Co słyszę cię opowiadającego miedzy niewolnikami? Że jesteś wolny?”
13.
On odpowiedział: „Tak jest, szefie. To jest prawdą. Wczoraj wieczorem w zgromadzeniu zostałem uwolniony od zakonu
grzechu i śmierci”. To jest to! To jest to!
14.
Zostałem uwolniony z zakonu grzechu i śmierci. Raz i wy
byliście związani, lecz teraz jesteście wolnymi od tego. Powiedziałem już dzisiaj rano: śmierć pozostaje tylko w łączności z
grzechem. Grzech i śmierć to to samo. Jeśli jesteście uwolnieni
od grzechu, wtedy jesteście także uwolnieni od śmierci. Lecz
jak długo jesteście w grzechu, jesteście w śmierci. Jeśli więc
jesteście wolni od zakonu grzechu i śmierci, wtedy staliście się
w Chrystusie Jezusie nowym stworzeniem i wtedy jesteście
uwolnieni.
15.
Jego szef powiedział do niego: „Czy myślisz tak naprawdę, Samie?”
16.
On odpowiedział: „Tak jest. Pan powołał mnie wczoraj
wieczorem, żebym mówił do mojego ludu i powiedział im, że i
oni mogą być uwolnieni od zakonu grzechu i śmierci. Nawet,
gdy jesteśmy niewolnikami, możemy być wolni od zakonu
grzechu i śmierci”.
17.
18.
On zapytał znowu: „Samie, czy naprawdę tak myślisz?”
5
On odpowiedział: „Szefie, nie wiem, co ze mną zrobisz, gdy
ci to powiem, lecz mówię ci: jestem wolnym człowiekiem!” I
powtórzył to: „Jestem wolnym od zakonu grzechu i śmierci”.
Na to mu odpowiedział: „Samie, wiesz, także i ja jestem
chrześcijaninem. A ponieważ Bóg uwolnił cię z grzechu i
śmierci i dlatego, że jesteś teraz chrześcijaninem i odczuwasz
pragnienie, by twoim braciom opowiadać o tym, uwalniam cię
w ten poranek. Podpiszę ci dokument. Możesz wyjść, jako
wolny człowiek, niezależny od nikogo więcej, aby głosić twoim
braciom Ewangelię”.
19.
Mówi się, że ten stary człowiek głosił jeszcze wiele, wiele
lat. Pewnego dnia dotarł na koniec swojej drogi, jak również i
nam wszystkim jest to postanowione. Gdy doszedł na koniec
swojej drogi, zachorował. Przez kilka godzin leżał nieprzytomny. Wielu jego białych braci przyszło, aby go odwiedzić. Kiedy
się przebudził i odzyskał przytomność, przypadkowo spora
liczba z nich znajdowała się w budynku. Rozejrzał się wokoło i
powiedział: „Czy to znaczy, że jednak nie jestem jeszcze po
drugiej stronie?”
20.
Oni powiedzieli: „Samie, ty spałeś”. „Nie”, odpowiedział,
„ja nie spałem. Byłem w tamtym świecie”.
21.
Bracia kaznodzieje powiedzieli: „Samie, opowiedz nam, co
widziałeś po tamtej stronie”.
22.
On opowiadał: „Szedłem przez wielką, białą, perłową bramę. Gdy tam wszedłem, zobaczyłem tron i widziałem Jego!
Wtedy przyszedł do mnie anioł i zapytał: „Nazywasz się Sam?”
Odpowiedziałem: „Tak, to jestem ja”.
23.
Wówczas on powiedział: „Samie, tutaj jest szata i korona
dla ciebie. Ty ją uzyskałeś. Samie, przez tę wielką pracę, jaką
wykonałeś na ziemi”. Lecz on odpowiedział: „Nie mów do
mnie o szacie i koronie, jako nagrodzie”.
24.
6
On zapytał: „Co chciałbyś jako nagrodę?” On odpowiedział: „Chciałbym patrzeć na Niego przez tysiąc lat”.
25.
Myślę, że wszyscy tak to odczuwamy, nieprawda? Ja nie
chcę szat, koron i pałaców. Chciałbym tylko Jego widzieć.
Chciałbym Jego widzieć, tylko Jego. Czy i wy tak uważacie?
Bracie Neville, podczas gdy to czynię, chciałbym trzymać twoją
rękę. Moglibyśmy to razem czynić i powiedziałbym: „Czy wiesz
jeszcze, bracie Neville, jak w tej kaplicy przechodziliśmy przez
różne trudności, a we wszystkich rzeczach trzymaliśmy razem?
Lecz patrz, co teraz możemy widzieć: Syna żywego Boga”. Czy
nie byłoby to cudowne móc patrzeć tam i widzieć Jego oblicze?
26.
W moim życiu widziałem Go dwa, łącznie trzy razy w wizji. Za każdym razem wyglądał On jednakowo. Jednakże w całym świecie nie ma artysty, który potrafiłby namalować Jego
wygląd. Może mogliby namalować coś, co byłoby do Niego podobne. Lecz dla mnie wyglądał On jak mężczyzna, na którego
słowo zamilknąłby cały świat, a pomimo to był tak łagodny i
życzliwy. Posiada On więcej właściwości charakteru, niż może
to być wyrażone pędzlem artysty malarza. Na pewno chciałbym Go pewnego dnia widzieć, jako osobę.
27.
Często myślałem o tym, jak bardzo chciałbym Go słyszeć
mówiącego, kiedy On wyciągnął Swoje kosztowne ręce i mówił: „Chodźcie do Mnie”. Jak zmęczony i wyczerpany musiał
wyglądać po męczącej wędrówce, gdy mówił: „Pójdźcie do
mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja
wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się
ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca”. Bardzo chciałbym słyszeć, jak to mówił. W owym dniu nie było mnie tam.
Nie stałem wówczas koło Piotra, Jakuba i Jana. Jednak ufam,
że w owym dniu będę stał z nimi, gdy usłyszę, jak On mówi:
„Dobrze, sługo dobry i wierny: wejdź do radości Pana Swego”.
28.
7
Kiedy pomyślimy, że wszyscy ci, którzy pisali Biblię: Izajasz, Jeremiasz, Paweł, apostołowie i wszyscy ci drodzy bracia
tam będą! Gdziekolwiek oni teraz są, to jest On, ten sam Bóg,
który ich na to przejrzał, by widzieli te rzeczy z góry i je napisali itd., który dał im dary, jak proroctwo, mówienie językami,
znaki i cuda, o których jest napisane w Biblii. Z tymi mężami
będziemy razem, bez względu na to, gdzie teraz się znajdują.
Ten sam Bóg czyni teraz to samo. Nie ma już zagadkowego
domyślania się; teraz to wiemy, gdyż On jest naprawdę obecny i wiemy, że tak to jest. Czy nie powinniśmy być z tego powodu najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi? Czego jeszcze więcej
chcemy?
29.
Dzisiaj popołudniu mówiłem do pewnego starego człowieka. Myślę, że był w wieku osiemdziesięciu ośmiu lub osiemdziesięciu dziewięciu lat. Dopiero niedawno temu stał się wierzącym. Ochrzciłem go w imię Jezusa Chrystusa. Nie miał nic
przy sobie, oprócz niedzielnego ubrania, które miał ubrane.
Tak poszliśmy nad wodę. Myślę, że brat Wood pożyczył mu
spodnie, następnie ochrzciliśmy go tutaj w wodzie. Opowiadał
mi o swojej młodości. Teraz jest bogatym człowiekiem. Gdy
był młody, pracował za 30 dolarów miesięcznie. Ożenił się dopiero, gdy był już starym mężczyzną. Opowiadał o tym, jak
pragnął tego, by w starości nie musiał żebrać ani leżeć na ulicy. Odkładał monetę za monetą i oszczędzał, aż mógł ulokować pieniądze. To rzeczywiście przyniosło mu zysk i zwiększyło się. Teraz jest w osiemdziesiątych latach życia. Myślę, że
powiedział, iż ma prawie dziewięćdziesiąt lat, może jeszcze
dobrze chodzić i siedział tutaj w zborze dzisiaj rano. Teraz jest
tak zamożny, że nie potrzebuje się troszczyć. Nawet choćby
żył jeszcze sto lat, ze strony finansowej nie musieliby się
troszczyć. Jest serdecznym, poświęconym bratem i czyni dla
innych chrześcijan, co tylko potrafi.
30.
8
Potem powiedziałem: „I do tego, umiłowany bracie, Bóg
wyciągnął Swoją łaskawą dłoń i darował ci w wieku 88
względnie 87 lat wieczne życie i niebiański dom”. Czego można by sobie jeszcze życzyć, jako ukoronowanie swojego życia?
31.
Pomimo całego bogactwa, które możemy nagromadzić,
pomimo wszystkiego, co moglibyśmy czynić tu na ziemi – obojętnie, co to jest, co człowiek osiągnął: raz musi umrzeć i
wszystko pozostawić.
32.
Nie pożądajcie przemijających bogactw,
One tak szybko niszczeją,
Buduj swoją nadzieję na Wiecznych rzeczach,
One nigdy nie przeminą!
To się zgadza. Trzymajcie się mocno niezmiennej ręki Bożej. Miłuję tę pieśń. Często śpiewaliśmy ją w kaplicy.
33.
Czas jest pełen szybkich zmian,
Marna nicość tej ziemi przeminie,
Buduj swoją nadzieję na Wiecznych rzeczach,
Trzymaj się Bożej niezmiennej ręki.
Dzisiaj wieczorem leży tam moja stara matka. Gdybym
miał sto milionów dolarów, oddałbym każdy cent za to, abym
mógł z nią rozmawiać, chociaż tylko jedną godzinę. Uczyniłbym to. Na pewno! A jeśliby ona miała sto milionów dolarów,
co by jej to teraz pomogło? Nic. Ona nie pozostawia żadnych
ziemskich skarbów. Lecz jedno pozostawia: ona zna Pana Jezusa, jako swojego Zbawiciela. To jest najważniejsze.
34.
W obliczu tego faktu chciejmy wszyscy dzisiaj wieczorem
uczynić remanent u siebie samych. Zanim będziemy się modlić, chciejmy pomyśleć o tym: „Jak wyglądam dziś wieczorem
przed Bogiem?” Zbadajmy nasze serca i stwierdźmy to. „Panie,
jeśli dzisiaj zraniłem jakąś duszę, jeśli spowodowałem, że jakaś noga zeszła z prawej drogi, jeśli powiedziałem albo uczy35.
9
niłem cokolwiek niewłaściwego, wtedy przebacz mi to, o
Boże”.
Moja wiara zbliża się do Ciebie,
Baranku na Golgocie,
Boski Zbawicielu;
Słysz mnie, kiedy się modlę,
Zabierz precz wszelką moją winę,
I pozwól mi od tego dnia
Być tylko Twoim!
Kiedy przez zamęt życia ja kroczę,
A smutek rozciąga się wkoło mnie;
Bądź Ty moim przewodnikiem;
Przemień ciemność w dzień,
Usuń precz obawy i smutki,
Nie pozwól mi się oddalić
Od twojego boku.
Trzymaj mnie na tej drodze, Panie. Zachowaj mnie całkiem i zupełnie w Twojej woli. Czy młody lub stary, nie wiemy,
ile masz lat -jeśli masz osiemdziesiąt lat i dożyjesz jutra, przeżyjesz wiele szesnastoletnich chłopców i dziewcząt. Wiele
szesnastoletnich chłopców i dziewcząt będzie odwołanych, by
spotkać Boga, zanim jutro zaświta nowy dzień.
36.
To się zgadza. Wiek nie ma z tym nic do czynienia. Pytanie brzmi: czy jesteście gotowi, by Go spotkać? To jest to najważniejsze. Rozmyślajmy nad tymi rzeczami, teraz podczas
modlitwy i skłońmy nasze głowy.
37.
O, łaskawy, święty Ojcze życia, z bojaźnią przychodzimy
do Twojej obecności, aby Tobie, wszechmogącemu Bogu,
przynieść z głębi naszych serc podziękowanie za przywilej, że
możemy dzisiaj wieczorem tutaj być. Gdy przedtem w szpitalu
chodziłem tam i z powrotem, widziałem tam nieprzytomnych
38.
10
ludzi, niektórzy krwawili i krzyczeli, inni byli niepoczytalni i
przywiązani do łóżka. O Boże, modlę się, aby każdy jeden z
nich był gotowy, Ojcze, gotowy spotkać Ciebie, gdyby musieli
opuścić to życie. Myślimy o tym, Panie, że moglibyśmy to być
my, każdy z nas tutaj, gdybyś nam nie okazał łaski. Lecz Ty
zachowałeś nas przy życiu, żebyśmy znowu dzisiaj wieczorem
mogli się zejść razem, aby się przygotować. Te rzeczy teraz
przenikają nam serce i zmysł, Panie. Podczas, gdy Ty teraz
badasz nerki i serca. Jeśli jest coś nieczystego w nas, Panie,
wtedy zabierz to, Ojcze. O Boże, poświęć nasze dusze.
Dziękujemy Ci za wszystko, co uczyniłeś i za to, co, jak
wierzymy, jeszcze uczynisz. Dziękuję Ci, Panie, także za światło, które zjawiło się dzisiaj w domu siostry Bruce. Ono ją
wzmocniło.
39.
Teraz modlę się o to, Panie, żeby naszym duszom, przebywającym dzisiaj wieczorem tutaj w tej kaplicy ustawicznie w
Twojej obecności, było darowane orzeźwienie. Ojcze, dziękujemy Ci za tę kaplicę. Dziękujemy Ci za pastora, za naszego
brata Neville. On jest pokornym, rzetelnym człowiekiem, pełnym miłości Bożej do Chrystusa i Jego zboru. Proszę Cię, byś
go błogosławił, jego miłą towarzyszkę życia i jego dzieci. Panie, niechby długo żyli tutaj na ziemi i między nami. Spraw to.
Uchroń ich przed chorobą. Zachowaj ich przy zdrowiu. Uchroń
nas wszystkich przed chorobą. Panie, i obdarz nas zdrowiem,
byśmy mogli Ci służyć.
40.
Teraz kładziemy nasze dusze na ołtarz, abyś je zbadał,
zanim otworzę moje oczy by przeczytać Twoje Słowo, jeśli to
jest Twoją wolą i jest mi to przeznaczone dzisiaj wieczorem,
by łamać Twojemu ludowi chleb życia. Panie, pomóż mi powiedzieć coś, co mogłoby dzisiaj wieczorem pomóc wyczerpanej duszy. Daruj, aby były to także słowa korektory, abyśmy
wiedzieli, jak mamy się zachować, co mamy czynić i jak mamy
41.
11
żyć w tym współczesnym świecie, skoro oczekujemy, że niebo
stanie się naszym domem. Spraw to, Panie. Uzdrów chorych.
Jeśli są chorzy pomiędzy nami, Panie, to modlimy się, abyś ich
uzdrowił. Umocnij zmęczonych. Modlimy się za nich.
Modlimy się nie tylko za ten zbór, lecz także za wszystkie
zbory w całym świecie, gdzie są zanoszone przed Boga modlitwy i prośby, i za wiele tysięcy głodnych serc świętych, którzy
wołają: „Przyjdź Panie Jezu, przyjdź”. Z pewnością usłyszysz
nasze wołanie, Panie i pewnego dnia przyjdziesz.
42.
Gdyby nam było przeznaczone zasnąć przed Jego przyjściem, to wiemy, że zabrzmi trąba, a umarli w Chrystusie powstaną najpierw. Pewnego dnia wystąpimy i będziemy stać w
Twojej obecności. Dziękujemy Ci za to i czekamy na ten czas.
Przygotuj teraz nasze serca, prosimy o to w imieniu Jezusa.
Amen.
43.
Dzisiaj wieczorem nie mam zamiaru długo mówić, lecz
może tylko trzydzieści do czterdziestu minut na pewien temat.
Lecz najpierw chcę przeczytać jedno miejsce Pisma z psalmu
105. Czytamy włącznie do 15 wiersza. Chciałbym, by wszyscy
dobrze słuchali w czasie czytania Słowa, ponieważ Słowo Boże
nigdy nie przeminie.
44.
Wysławiajcie Pana, wzywajcie Imienia Jego, głoście narodom czyny Jego! (Pomyślcie o tym!) Śpiewajcie Mu, grajcie
Mu, opowiadajcie o wszystkich cudach Jego! Chlubcie się
Imieniem Jego świętym, niech raduje się serce szukających
Pana! Szukajcie Pana i mocy Jego, szukajcie zawsze oblicza
Jego! Pamiętajcie o cudach, które uczynił, o znakach i wyrokach ust Jego. Wy, potomkowie Abrahama, sługi Jego, synowie Jakuba, wybrańcy Jego! On jest Panem, Bogiem waszym,
prawa Jego na całej ziemi. Pamięta wiecznie o przymierzu
swoim, o słowie, które dał tysiącznym pokoleniom, o przymie-
12
rzu, które zawarł z Abrahamem, i o przysiędze swej dla Izaaka. Ustanowił je dla Jakuba, jako prawo, dla Izraela, jako
przymierze wieczne, mówiąc: „Tobie dam ziemię Kanaan, w
dziedziczne wasze posiadanie”. Gdy było ich jeszcze niewielu,
nieliczni i obcy w niej, wędrowali wtedy od narodu do narodu,
z jednego królestwa do innego ludu. Nikomu nie dozwolił ich
krzywdzić i z powodu nich karał nawet królów: „Nie tykajcie
pomazańców Moich i nie czyńcie nic złego prorokom Moim!”
Z tego chciałbym wziąć temat, który brzmi: Respekt Czytaliśmy tutaj, co Dawid ogłosił o Panu. Jesteśmy zobowiązani
oddać Bogu respekt. To jest coś, co chciałbym wryć w serce
każdego pojedynczego z was, który dzisiaj wieczorem jest tutaj obecny, że wszystko, co widzimy, że się dzieje, musimy respektować. Musimy to respektować. Dawid mówił o tym, że
On, gdy Izrael był jeszcze małą garstką, karał z powodu nich
narody i królów. Może powołał się przy tym na Abrahama, Izaaka i Jakuba. Bóg karał narody i królów i mówił: „Nie tykajcie
pomazańców moich i nie czyńcie nic złego prorokom moim!”
45.
U Kaznodziei Salomona 12,13 jest napisane: Wysłuchaj
całości końcowej nauki: Bój się Boga i przestrzegaj jego przykazań, bo to jest obowiązek każdego człowieka.
46.
Końcowym wynikiem całości jest: bać się Boga. Nie możecie mieć żadnego respektu, tylko w przypadku, gdy posiadacie
bojaźń. Musicie mieć Bożą bojaźń. Salomon powiedział w Przypowieściach: Bojaźń Boża jest początkiem mądrości.
47.
To nie znaczy, że macie się Go bać, lecz oznacza, że macie przed Nim mieć respekt i bojaźń Bożą. Jeśli macie respekt
przed Bogiem, wtedy boicie się Boga. Boicie się, by w jakiś
sposób nie stać się w czymś nieprzyjemnym Bogu. Boicie się
uczynić coś przewrotnego. Tego nie chcecie.
48.
13
Mam bojaźń przed moją matką. Mam ją przed moją żoną.
Mam bojaźń przed moim zborem. Mam bojaźń przed wszystkimi sługami Bożymi, bym nie był kamieniem, o który potkną się
na swojej drodze. Mam bojaźń przed ludźmi. Mam bojaźń
przed ludźmi tego miasta, abym nie czynił nic niewłaściwego,
co mogłoby zachwiać ich wiarę w to, że jestem chrześcijaninem.
49.
Patrzcie, zanim możecie posiadać respekt, musicie mieć
bojaźń. Bóg żąda respektu. Bóg wymaga go, a bojaźń przynosi
go ze sobą. Wiemy, że bojaźń powoduje respekt
50.
Weźmy na przykład człowieka, który jest może farmerem
albo robotnikiem. Nikt nie zwraca na niego uwagi. Lecz skoro
tylko otrzyma pracę w policji i następnie wyjdzie na ulicę w
służbowym mundurze wyróżniającym się spośród innych ludzi,
wtedy zagadnie go także ten, który może w dniu poprzednim
nie chciał mieć z nim nic do czynienia: „Halo John! Jak się
masz?” Jak się to stanie? To jest pewien rodzaj bojaźni, rodzaj
poważania lub respektu, który przez to powstał. To samo dzieje się, gdy ktoś zostanie wybrany na burmistrza miasta.
51.
Kim byłby dzisiaj wieczorem prezydent Kennedy, gdyby
nie był prezydentem? Co by było, gdyby wciąż jeszcze był tym
samym człowiekiem, który jako pracownik „Colgate” zarabiał
czterdzieści dolarów tygodniowo? Jeśliby szedł przez to miasto, nikt nie zwróciłby na niego uwagi, oprócz jego znajomych.
Lecz dlatego, że jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, należy mu się respekt, nieprawda?
52.
Tak też jest to z Bogiem. Ponieważ On jest Bogiem, należy Mu się respekt. To się zgadza. Musimy Go respektować.
Musimy mieć przed Nim bojaźń; ona przynosi ze sobą respekt.
Tego Bóg żąda dla siebie samego i dla wszystkich Swoich
sług. Bóg żąda respektu dla Swoich sług. ON ma sługi. W jaki
53.
14
sposób wiemy, że oni są Jego sługami? Ponieważ On potwierdza te sługi przez Swoje Słowo. ON bierze te sługi i czyni ich
sługami Bożymi i udowadnia, że są sługami przez to, że wprowadza przez nich Swoje Słowo w czyn. Respektując sługę, respektujecie Boga. Jeśli ja was respektuję i wy mnie respektujecie – zatem jeśli respektujemy się wzajemnie – wtedy respektujemy Boga.
Czy Jezus nie powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu
z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście?” „Kto zaś
zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej
będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i
utopiono go w głębi morza . . . bo powiadam wam, że aniołowie ich w niebie ustawicznie patrzą na oblicze Ojca mojego,
który jest w niebie”. Wiemy, bowiem, że oni – że my, jesteśmy częścią Boga, ponieważ jesteśmy dziećmi Bożymi. Bóg
żąda tego respektu i pokazuje także, kim są Jego dzieci. ON
pokazuje to przez cuda i znaki, które się dzieją.
54.
Rozpoczniemy teraz tym, że włączymy do tego niektórych
ludzi. Może rozpoczniemy od Noego. Noe miał objawienie od
Boga, które było zupełnie sprzeczne ze wszystkim, co wiedza
potwierdziła, jako właściwe. Lecz on rozmawiał z Bogiem, a
Bóg mówił do niego. Noe zabrał się, więc do budowy arki.
Szydercy, o których mówi Biblia, że znowu wystąpią w ostatecznych dniach jak wówczas, wyszydzili Noego. Myśleli, że
oszalał, ponieważ budował arkę. Bóg jednak zesłał sąd na szyderców, ponieważ nie słuchali posłańca Bożego i nie weszli do
arki zgodnie z jego kazaniem. Wtedy zesłał Bóg Swój sąd na
ziemię. Najpierw podjął On przygotowania dla wszystkich, którzy to przyjmą, by tego uniknęli. Lecz jeśli nie chcieli tego
uniknąć, pozostało tylko jedno. Jeśli nie przyjmą tego, co Bóg
przygotował dla wyratowania, pozostaje tylko jedno, mianowicie Boży sąd.
55.
15
Możecie zdecydować się tylko na dwie rzeczy: na miłosierdzie albo na sąd. Musicie przyjąć jedno względnie drugie. Tu
znajdujemy się dzisiaj wieczorem. Albo przyjmiemy Boże miłosierdzie, albo czeka nas Jego sąd. Nie ma możliwości, by to
ominąć. Bóg zawsze stwarza drogę dla tych, którzy chcą tego
uniknąć. Ci inni muszą przejść przez sąd; jednak nie dlatego,
że Bóg tak chce, lecz ponieważ sami się na to zdecydowali.
Oni sami dokonali wyboru. Tutaj znajdujemy się dziś wieczorem, przyjaciele: przed tą samą sprawą. Albo przyjmiemy drogę Bożą by przed tym uciec, albo musimy iść przez sąd. Albo
to jedno, albo to drugie. Czy nie cieszycie się dzisiaj wieczorem, że obraliście drogę ucieczki? Wszyscy, którzy nie przyjmą
drogi ucieczki, muszą przejść przez sąd.
56.
Oto jest jeszcze inny człowiek, o którym chcę mówić. Był
jeden wielki, potężny prorok imieniem Mojżesz. Lud izraelski
powinien był wiedzieć z Pisma, że Bóg miał ich uwolnić i wyprowadzić z Egiptu. Jednak, gdy Bóg miał już Swojego człowieka i posłał go do Egiptu, nie mieli przed nim respektu. Odrzucili go i mówili: „Czy zamierzasz nas także zabić, tak jak zabiłeś Egipcjanina?”
57.
Dlatego byli w niewoli jeszcze przez następne czterdzieści
lat. Pozostali w niewoli, ponieważ wzbraniali się, by respektować wybawcę, który przyszedł, aby ich uwolnić. Dlatego nadal
pozostali w niewoli. Bóg nie chciał, aby tam pozostali, gdyż to
był właściwy czas, lecz pozostali tam jeszcze czterdzieści lat,
ponieważ wzbraniali się przyjąć okazję, którą Bóg im zgotował, by wyszli. Myślę, że i dzisiaj wieczorem jest to dokładnie
taki sam przypadek.
58.
Oni odrzucili możliwość wyjścia. Bóg jednak był zdecydowany, bowiem przyrzekł to Abrahamowi i jego potomstwu,
gdy zawarł z nim przymierze, jak czytaliśmy to dzisiaj wieczorem w psalmie Dawida. ON obiecał uczynić coś szczególnego,
59.
16
a Bóg zawsze dotrzymuje Swojej obietnicy. ON wyprowadził
ich pomimo to, lecz do tego czasu minęła prawie cała generacja. Stara generacja, która wyśmiała Mojżesza i nie przyjęła
poselstwa, wymarła w czasie tych czterdziestu lat. Potem Mojżesz przyszedł do innej generacji. Widzicie, co myślę? Jeśli
tego nie przyjmą, Bóg pozwoli wymrzeć tej generacji i weźmie
inną, w której się to stanie. Oni to odrzucili. Stwierdzamy, że
wyrosła następna generacja, gdy Mojżesz tam przyszedł i został potwierdzony.
Wy wiecie, Mojżesz bał się iść tam jeszcze raz. Miał już
osiemdziesiąt lat. Przed czterdziestoma laty uciekł stamtąd.
Gdy mówił z Bogiem przy płonącym krzaku, powiedział: „Co
mam im powiedzieć, kto mnie posłał?” Bóg nie objawił się
jeszcze swojego Imienia, dlatego on zapytał: „Co mam im powiedzieć, kto mnie posłał? Jeśli im powiem, Bóg ojców waszych zjawił mi się, wtedy zapytają: „Jak nazywa się Bóg naszych ojców?” Co mam im odpowiedzieć?”
60.
ON mu odpowiedział: „Tak im powiesz: Jestem, który JESTEM. Powiesz im: JA jestem, który JESTEM”. I On zapytał go:
„Co masz w twojej ręce, Mojżeszu?”
61.
On rzekł: „laskę”. Gdy rzucił ją na ziemię, zamieniła się w
węża. Potem włożył swoją rękę w zanadrze, a gdy ją wyjął,
była pokryta trądem. Gdy ją ponownie włożył i znowu wyjął,
była zdrowa.
62.
ON rzekł: „Idź i wykonaj te znaki przed ludem, ponieważ
są potwierdzeniem. Przez te znaki poznają, że JA posłałem cię,
w celu ich uwolnienia”. O bracie! Bóg czyni to zawsze. Bóg
daje zawsze nadnaturalne znaki.
63.
Gdy potem tam poszedł, zgromadził lud i uczynił przed
nimi nadnaturalne znaki. Wtedy cały lud mu uwierzył; każdy z
nich. Następnie poszli do pałacu i mówili o uwolnieniu. Lecz
64.
17
faraon zadecydował, że ich nie wypuści. Więc Bóg zesłał sąd
na faraona. Wiemy dobrze, co wydarzyło się w Egipcie.
To jest dziwne, gdy potem, kiedy widzieli wszystkie te
znaki i poznali, że dokonał je Bóg, jednak po przybyciu nad
Morze Czerwone powątpiewali, że ten sam Bóg jest w stanie
stworzyć im drogę ucieczki.
65.
W tym także my popełniamy błędy. Jeśli spotyka nas lekka choroba, małe nieszczęście lub trudność, wtedy prawie, że
odpadamy.
66.
Jeśli nowo nawrócony jest przez innych wyszydzany i
mówi się: „Teraz jesteś ‘świętoszkiem’”, wtedy znaczy to zaraz: „Ja nie chcę być nazwany ‘świętoszkiem’!” I już powstaje
wątpliwość.
67.
To jest moment, gdzie musicie pozostać stanowczymi. To
jest czas, w którym musicie respektować posłańca. To jest
moment, w którym musicie dać Bogu chwalę.
68.
Mojżesz powiedział: „Dziesięć cudów uczyniłem już przed
wami. Bóg pokazał wam dziesięć cudów, a teraz trwożycie się
przed morzem? Co powinno się jeszcze stać, abyście uwierzyli?” On poszedł, wziął swoją laskę i wyciągnął swoją rękę nad
morze. Natychmiast powstał wicher, przedzielił morze i oni
przeszli na drugą stronę. Lecz jak tylko znaleźli się po drugiej
stronie, zaraz zaczęli szemrać z powodu braku chleba. Patrzcie, to jest zawsze to samo. Bóg zesłał im potem chleb z nieba. Wtedy narzekali, że nie mają wody. To było jedno kwestionowanie za drugim.
69.
Mówicie: „Może oni symbolizują niewierzących?” Może to
czynią. To się zgadza, to był mieszany tłum, który wyszedł.
70.
Jednak chcę wam przypomnieć jeszcze coś innego. Jeśli Bóg
posłał posłańca potwierdzonego przez znaki, co było dowo-
18
dem prawdziwego posłańca Bożego, wtedy byli zobowiązani
go słuchać. Dokładnie tak.
Powinni byli mu wierzyć i respektować go. Przypatrzcie się
Jozuemu i Kalebowi. Oni stali po jego stronie. Tak jest! Przez
co Mojżesz musiał przechodzić, przechodzili także oni. Czy
Mojżesz miał rację albo nie – oni stali po jego stronie, ponieważ poznali, że był posłańcem Bożym.
71.
Stwierdzamy, że pewnego dnia nawet Miriam, która była
prorokinią, i Aaron, najwyższy kapłan, drwili z Mojżesza żony,
że wziął sobie Etiopkę. Myśleli: „Czy nie jest dosyć kobiet między nami, które mógłby poślubić, zamiast tam iść i poślubić te
kobietę?” To nie był wybór Mojżesza, to był wybór Boży dla
Mojżesza. Kiedy szydzili z tego powodu, Bóg tak się rozgniewał, że Miriam, prorokini, została pokryta trądem. Ona była
rodzoną siostrą Mojżesza. Co ma to do powiedzenia? Była prorokinią; lecz co uczyniła? Nie miała bojaźni i drwiła z posłańca
Bożego, posłańca przymierza owego czasu! Ona nie miała respektu. Także Aaron, najwyższy kapłan, który był tubą Mojżesza, miał w tym udział.
72.
Kiedy Aaron zobaczył, że jego siostra była cała trędowata,
poszedł do Mojżesza i powiedział: „Chcesz, żeby twoja własna
siostra zmarła?”
73.
Na to udał się Mojżesz do Namiotu Zgromadzenia, upadł
przed Panem i z płaczem wołał do Boga o miłosierdzie dla
swojej siostry. Wtedy zstąpił Duch Pana w dół i powiedział:
„Zawołaj Aarona i Miriam, by przystąpili przede Mnie”. O, widzicie?
74.
Bóg żąda respektu. Bóg posyła Swoje poselstwo; słuchajcie i respektujcie je. Nie zwracajcie uwagi na to, że określają
was, jako świętoszków, lub inaczej. Zostawcie świat, niech
czyni, co chce. Lecz wy miejcie respekt!
75.
19
Miriam tam stała. Bóg powiedział: „Niech Miriam i Aaron
przyjdą tutaj-twój brat i twoja siostra, niech przystąpią do
Mnie”. Gdy przystąpili przed Boga, mówił Bóg: „Czy nie macie
bojaźni przed Bogiem?” To powiedział On do najwyższego kapłana i do Miriam, prorokini. „Jeśli jest wśród was prorok
Pana, to objawiam mu się przez widzenia i mówię do niego
przez sny. Lecz nie tak jest ze sługą moim Mojżeszem: w całym moim domu jest on wiernym. Z ust do ust przemawiam
do niego” – wargami do uszu.
76.
ON rzekł: „Czy nie macie bojaźni przed Bogiem?” Innymi
słowy: „Jeśli mówicie o Mojżeszu, wtedy mówicie o Mnie. Jeśli
nie możecie mieć respektu przed Mojżeszem, wtedy nie macie
respektu przede Mną”. ON powiedział: „Czy nie udowodniłem
wśród was, że on jest Moim sługą? A wy nie macie w ogóle
bojaźni przed nim!”
77.
Co za lekcja byłaby to dla współczesnych ludzi. Żadnego
respektu, żadnego szacunku!
78.
ON powiedział: „Dlatego, że nie bałaś się, zostałaś trędowatą. Z tego powodu się to stało, gdyż powinniście byli wiedzieć, że to jest Mój sługa. Wy to wiecie. Jeśli więc mówicie
coś przeciw niemu, wtedy mówicie to przeciwko Mnie”.
79.
Mojżesz modlił się, żeby nie umarła i Bóg zachował ją
przy życiu. Potem nie żyła już długo i zmarła. Dopiero po 7
dniach przebywania poza obozem, została oczyszczona ze
swojego trądu. Wy dobrze wiecie, to był czas oczyszczenia. W
ciągu tego czasu została oczyszczona z trądu. Bóg ją uleczył.
80.
To, co On chciał im przez to pokazać, było: „To, co Ja
czynię, musicie respektować”.
81.
Jeśli w owym czasie nastawienie Boga było takie, a Bóg
nie może się zmienić, wtedy Bóg wymaga także od nas, żeby82.
20
śmy respektowali to, co On czyni. ON tego żąda. ON mówi:
„Albo będziecie to respektować, albo coś się stanie”.
Niedawno opowiadał mi coś pewien człowiek. On jest
biedny i zarabia swoje pieniądze zamiatając rynek. Załamał się
i jego stan był bardzo zły. On jest luteraninem i chciał wziąć
udział w Wieczerzy Pańskiej. Ponieważ nie mógł zajść do kościoła, wziął taksówkę. Powiedział, że kosztowało go to osiemdziesiąt centów tam i osiemdziesiąt centów z powrotem.
83.
Jego sąsiad, bezbożny człowiek, widział raz, jak on pewnego poranka modlił się „Ojcze nasz”. On go wyśmiał i wyszydził. W ten poranek zapytał go jego sąsiad: „Gdzie pojechałeś
dziś rano taksówką?” On odpowiedział: „Do kościoła. Mieliśmy
Wieczerzę Pańską”. On zapytał: „Co to jest Wieczerza Pańska?” Ten odpowiedział: „Gdy przyjmujemy chleb i wino”.
Wtedy on odpowiedział: „Ja już wziąłem moją dzisiaj rano
przy moim stole; mianowicie kromkę białego chleba i szklankę
whisky do tego”.
84.
Przypomina mi to trzech chłopców, którzy pewnego razu
w zborze szydzili z Wieczerzy Pańskiej. Udali się do swojego
pokoju w hotelu, wzięli ze sobą kanapki i butelkę whisky. Tam
obchodzili swoją wieczerzę, szydząc i śmiejąc się z Wieczerzy
Pańskiej, którą obchodzono w pewnym zielonoświątkowym
zborze. W ciągu niespełna trzech miesięcy jeden z nich był
martwy, a ci drudzy dwaj znaleźli się w zakładzie dla obłąkanych.
85.
W stosunku do Boga nie możecie nie mieć respektu! Musicie okazywać Bogu respekt. Jeśli w coś nie wierzycie, wtedy
bądźcie cicho. Nie zajmujcie się tym. Albo czynicie to, albo
przychodzicie z bojaźnią i respektujecie to. Nie naśmiewajcie
się z ludzi, którzy są pod działaniem Ducha. Nie mówcie o lu86.
21
dziach, którzy modlą się w Duchu Bożym. Zostawcie ich w
spokoju.
Przed laty, jako młody kaznodzieja, stałem raz tam na
rogu ulicy i głosiłem. Pewna kobieta przechodziła obok; była
katoliczką, lepiej powiedziawszy, wiedziałem, że jej mąż był
katolikiem. Ona sama pewnie nie była nikim takim. Była dobrze wyglądającą, ładną kobietą, w wieku około 20 lat. Znałem ją już, jako młodą dziewczynę, gdyż mieszkała tutaj w
mieście. Przechodziła, zatrzymała się i powiedziała: „Nie dopuściłabym do tego, by moja krowa miała taką religię, jaką ma
William Branham”.
87.
Następnego wieczoru usłyszałem, że leży w szpitalu i zanim przyszedłem do niej, zmarła. Jeszcze do dzisiaj nie wiadomo na co zmarła. Gdy leżała w szpitalu na łożu śmierci, przyszedł jej mąż i chciał mnie zabrać. On był katolikiem. Gdy
przyszedł, prosił mnie: „Chodź szybko i módl się za moją żonę.
Cały wieczór wołała ciebie. Ona leży w agonii.”
88.
Odpowiedziałem: „Dobrze, przyjdę”. Opuściłem zgromadzenie, wskoczyłem do samochodu i pojechałem do szpitala.
Gdy biegłem schodami w górę, spotkała mnie pielęgniarka i
powiedziała: „Ona już zmarła” Jej mąż prosił mnie: „Chodź pomimo to i pomódl się za nią”. Odpowiedziałem: „Przecież ona
jest martwa”.
89.
Znowu powiedział: „Pomódl się pomimo to za nią”. Odpowiedziałem: „Teraz to już nic nie pomoże”. Potem rzekł: „Chodź,
popatrz na nią”. Wszedłem do środka. Miała rudawe, ciemne
włosy; myślę, że nazywa się je kasztanowymi. Była bardzo
ładna, miała kilka piegów na twarzy i duże brązowe oczy.
Pielęgniarka mówiła: „Billy, ta kobieta miała straszną agonię! Głośno, jak tylko potrafiła, wypowiadała twoje nazwisko i
wciąż powtarzała: „Poproś go, aby mi przebaczył!”, aż piegi na
90.
22
jej twarzy stały się jak brodawki”. Jej duże oczy nabrzmiały, a
powieki były tylko do połowy zamknięte. Wy wiecie, co się
dzieje, gdy ktoś umiera: nerki, gruczoły, wszystko pracuje.
Ona była pokryta potem. Miała tak ciężką agonię; nie z powodu braku respektu wobec mnie, lecz z powodu braku respektu
wobec Ewangelii, którą głosiłem i którą Bóg potwierdzał przez
znaki i cuda.
Pewnego razu rozmawiałem w New Albany z pewnym
grzesznikiem, którego doprowadziłem do Chrystusa. Było to w
warsztacie bardzo brutalnego człowieka. Byłem zaprzyjaźniony
z jego zięciem. On prowadził warsztat zaraz obok. Zatrzymałem się tam w czasie przerwy i głosiłem. Zjadłem kanapkę i
rozmawiałem z nim o Bogu.
91.
W czasie dnia zawsze wyszukałem sobie miejsce, gdzie
później mógłbym iść w przerwie i spróbować doprowadzić duszę do Chrystusa. On powiedział: „Panie Branham . . ”. Wówczas byłem jeszcze bardzo młodym kaznodzieją. „Panie Branham”, powiedział, „ten rodzaj religii, którą ma się w sercu,
miała także moja matka”. Łzy płynęły mu po policzkach.
92.
Zapytałem: „Jak dawno zmarła?” Odpowiedział: „To już
są lata. Ona zawsze modliła się za mnie”. Odpowiedziałem:
„Bóg, który słyszał jej modlitwy, próbuje na nie teraz ze
względu na nią odpowiedzieć”.
93.
Na to przyszedł ten drugi mężczyzna i powiedział: „Halo”.
On był pijany. Potem powiedział: „Słuchaj Billy, kiedykolwiek
chcesz przyjść do mojego warsztatu, możesz to uczynić, lecz
twoją starą „religię świętoszków”, pozostaw na zewnątrz!”
94.
Odwróciłem się, spojrzałem na niego i powiedziałem:
„Gdzie Chrystus nie jest mile widziany, tam i ja nie idę”.
95.
96.
Wtedy odwrócił się i powiedział: „Chłopcze, otrząśnij się”.
23
Wtem usłyszałem głos w moim sercu, który mówił: „Ty
będziesz żął, co siejesz. Byłoby lepiej dla ciebie, aby ci zawieszono u szyi kamień młyński i wrzucono cię do najgłębszego
morza”. Jeszcze tego samego dnia po południu został przejechany i zmiażdżony przez swojego zięcia dwutonowym samochodem ciężarowym marki Chevrolet.
97.
Widzicie, musicie okazać Bogu respekt Musicie postępować właściwie. Bóg żąda od was respektu. ON go żąda. Miriam powinna była to lepiej wiedzieć. Także Aaron powinien
był to lepiej wiedzieć. Oni powinni byli poznać, że Mojżesz był
kierowany przez Ducha Bożego, by czynić to, co uczynił.
98.
Pewien baptystyczny kaznodzieja z okolicy, przed kilku
dniami napisał mi list O, jak on mnie zmieszał z błotem! Pisał
w nim: „Facet, tak leniwy jak ty, rości sobie pretensje, że ma
służbę porównywalną z Eliaszem i prorokami! A potem bezczynnie siedzisz w domu!”
99.
Billy w tym czasie był moim sekretarzem i odpisał mu. On
myślał: „Ja mu po prostu odpowiem”. Lecz później przyszła
mu myśl, że może byłoby lepiej, gdybym go najpierw przeczytał, zanim on mu odpowiedział. Był dyplomatycznie zredagowany. Napisał więc: „Odpowiadam w imieniu mojego ojca. Ty
piszesz, że tata chce mieć służbę jak Eliasz. Zarzucasz mu, że
siedzi z wędką nad rzeką i chodzi z bronią w góry. Co chcesz
potem powiedzieć o Eliaszu, który przez trzy lata przebywał
nad potokiem? Czy nie wiesz, że w tym wszystkim, co oni czynią, są prowadzeni Duchem Bożym?” Widzicie, każdy chce, by
to szło według jego wyobrażenia. Jednak trzeba być prowadzonym Duchem Bożym i musicie to respektować. To jest
wszystko.
100.
Niedawno droga dusza tutaj w mieście spotkała innego
brata, który zapytał: „Gdzie jest właściwie Billy?” Ten odpo101.
24
wiedział: „Wyjechał do Kanady”. Dalej pytał: „Pewnie na polowanie?” On odpowiedział: „Tak, na polowanie”. Wtedy ten
drugi powiedział: „Co za głupstwo!”
W porządku. Lecz ten człowiek nie wiedział, że miałem
tam iść pod mocą Ducha świętego na podstawie wizji, tego
TAK MÓWI PAN. Co ty zrobisz w dniu sądu? Co by to pomogło, choćbym szedł do takiego człowieka na łożu choroby, aby
się za niego modlić? Po pierwsze, on mi przecież wcale nie
wierzy. Ludzie chodzą wokoło i mówią takie rzeczy. Czy oni
myślą, że ja nie wiem, że temu nie wierzą? Nawet, gdy kogoś
poklepują po ramieniu i nazywają „bratem”, wie się, że temu
nie wierzą. Oni temu nie wierzą. Można by oprócz tego coś
pokazać, lecz dla nich nie można nic uczynić. Oni wołają was:
„Chodź i módl się”, lecz to im nie pomoże. Wynika to z tego,
że nie respektują tego. Musicie temu wierzyć. Zwróćcie uwagę
na tych, którzy rzeczywiście wierzą, wtedy zobaczycie, co się
dzieje. Widzicie, musicie mieć respekt przed tym.
102.
Jak bez respektu postępowała Izebela w owym czasie wobec Eliasza. Właściwie Eliasz był jej pastorem. Niewątpliwie!
O, ona tego nie przyjęła. Z całą pewnością nie! Ona była ateistką względnie niewierzącą, czcicielką bożków. Miała swoich
własnych pogańskich kapłanów. Pomimo to Eliasz był jej pastorem. Bóg posłał go tam, aby był pastorem. On był pomimo
to pastorem. Napominał ją i przedstawił jej wszystkie jej grzechy; on był, więc jej pastorem. Tego nie chciała w ogóle przyjąć. Wzgardziła nim. Nienawidziła go! Na pewno tak czyniła.
Co stało się z nią? Bóg dał ją na pożarcie psom. To się zgadza.
Dlaczego? Ponieważ nie respektowała poselstwa, które głosił
Eliasz.
103.
Bóg żąda respektu. Musicie go posiadać. Jeśli chcecie kiedykolwiek otrzymać coś od Boga, musicie Go respektować.
104.
25
Musicie czynić to ze serca, z głębi waszego serca. Musicie to
czynić.
Gdy pogardziła swoim prorokiem, pogardziła Bogiem. Ona
wiedziała, że Eliasz był prorokiem. W całym Izraelu nie było
nic, co mogło być porównane z Eliaszem. Jego wizje – wszystko było doskonałe od Boga. Więc on ją potępił. O litości! On
wziął się za każdą denominację i wszystko inne. Wszystko, co
jest określone, jako grzech, potępił, od najmniejszego do największego, króla i wszystkich innych. Nie brał względu na nikogo z nich. Oni musieli poznać, że był prorokiem. To nie mogło być zakryte przed nimi.
105.
Achab próbował uczynić go odpowiedzialnym za suszę.
On modlił się do Boga, aby deszcz nie padał. Tak, to on uczynił. Powiedział: „Mam moc zamknąć niebo; ani deszcz, ani
rosa nie spadnie, tylko na moje słowo!”
106.
Czy możecie sobie wyobrazić, jak Izebela ze swoją pomalowaną twarzą tupała w podłogę i mówiła: „Ten stary obłudnik! Ten stary obłudnik jest winny tego, że wszystkie te małe
dzieci i wszyscy inni muszą cierpieć!” Eliasz próbował przywieść ją z powrotem do Boga. Chciał zdobyć ten naród znowu
dla Boga. Patrzcie, jak ona potrafiła to ludziom wytłumaczyć:
„Czy chcecie mi może powiedzieć, że wierzycie takiemu człowiekowi, który ściągnął na kraj takiego rodzaju szkodę przez
to, że ani rosa, ani deszcz nie pada? On z jego obłudą i czarami” i jakkolwiek to nazwała. „On przecież nie jest niczym innym jak czarodziejem lub wróżbitą. Zamknął niebo, by nie padał deszcz i wszyscy ludzie cierpią z tego powodu. A wy wciąż
jeszcze mówicie, że to jest wolą Bożą”.
107.
To było wolą Bożą! Niezależnie od tego, co się dzieje, musicie słuchać i respektować Boga, obojętnie co On czyni. ON
wie co czyni. To wyglądało źle: dzieci cierpiały, ludzie cierpieli,
108.
26
bydło ginęło, owce ginęły z powodu braku wody. Noce były
gorące i nieznośne. W dzień słońce paliło niemiłosiernie –
przez trzy lata i sześć miesięcy! Eliasz, który powiedział: „Ani
rosa, ani deszcz nie spadnie, tylko na moje słowo”, wstąpił na
górę. Ach, jak oni go nienawidzili!
Gdy Achab go znalazł, powiedział: „Ty jesteś tym, który
wtrącił Izrael w nieszczęście! To jesteś ty!”
109.
Stary Eliasz popatrzył mu w twarz i powiedział: „Nie, ja,
lecz to ty jesteś tym, który wtrącił Izrael w nieszczęście”. To
się zgadzało. Także Achab nie miał respektu względem niego.
Wiecie, co Eliasz powiedział Achabowi? „Na miejscu, gdzie psy
lizały niewinną krew Nabota, którą ty przelałeś, będą lizać także twoją krew!” Tak też się stało, ponieważ nie respektowali
posłańca Bożego. To się dokładnie zgadza. Oni go nie respektowali.
110.
Miriam nie miała respektu, Aaron nie miał respektu. Obojętnie kim jesteście, czy chrześcijaninem albo nie, pomimo to
musicie respektować Boga, a także to, co On czyni – lub ponieść konsekwencje! Albo to przyjmiecie, albo dostaniecie się
pod sąd. Jedno z dwojga, jak chcecie!
111.
Godzinami mógłbym składać o tym świadectwo, jakie rzeczy widziałem w moim życiu, które działy się w innych krajach
i w różnych częściach narodu. Lecz muszę to opuścić. Chciałbym tylko abyście zrozumieli, co chcę przez to powiedzieć.
Musicie mieć respekt Wdziałem w zgromadzeniach chichoczących i śmiejących się młodych ludzi – a w ciągu dwudziestu
czterech godzin leżeli zmiażdżeni na ulicy! Pewnego roku, gdy
byłem w jednej miejscowości, widziałem, jak młodzi ludzie siedzieli w zgromadzeniu, a kiedy po około sześciu miesiącach
przybyłem tam ponownie, wszyscy z nich albo zmarli, zostali
112.
27
zamordowani lub nawiedzeni przez choroby itp. Tak jest. Musicie mieć dla tej sprawy respekt.
Przypominam sobie młodą dziewczynę, kiedy pewnego
wieczoru przemawiałem w Tennessee w wielkim baptystycznym zborze, właśnie gdy chciałem wyjść przez drzwi. W ten
wieczór czułem się prowadzony, by wezwać ją do Chrystusa.
Lecz ona śmiała mi się w twarz, gdy ją wezwałem, by przyszła
do Chrystusa. Ona była córką jednego diakona. Tego wieczoru
stała przy drzwiach i czekała na mnie. Gdy tam podszedłem,
powiedziała: „Chcę abyś teraz jedno wiedział: nie wprowadzaj
mnie już więcej w taką przykrą sytuację!”
113.
Odpowiedziałem: „Bóg ciebie wołał”. Odpowiedziała:
„Głupstwo! Jestem młoda i mam jeszcze dosyć czasu na to” i
dodała, „mój tata ma wystarczająco religii za nas wszystkich w
domu”.
114.
Powiedziałem: „Siostro, to nie wystarczy dla ciebie. Każdy
musi wierzyć dla samego siebie”.
115.
Odpowiedziała: „Jeśli będę mieć życzenie, by ktoś na ten
temat ze mną mówił, wtedy wezwę kogoś normalnego, a nie
takiego jak ty”.
116.
Odpowiedziałem: „Czyń tak dalej, mów co chcesz, to mi
nie przeszkadza. Lecz pewnego dnia pożałujesz tego”.
117.
Niedługo potem przyszedłem znowu do tego miasta. Przechodziła właśnie ulicą. Jej halka wystawała, wyglądała niechlujnie, w ręku trzymała papierosa i zaproponowała mi łyk
whisky. Ta sama dziewczyna! A jej świadectwo, które wydała,
było takie: „Przypominasz sobie ten wieczór, kiedy mnie tam
zawołałeś? To była prawda!” Mówiła dalej: „W ów wieczór
Duch Boży wydał mi świadectwo i chciał, żebym przyszła. Od
tego czasu mogłabym widzieć duszę mojej matki smażącą się
w piekle jak naleśnik i śmiać się z tego!” Patrzcie, to się stało.
118.
28
Musicie okazywać Bogu respekt. O to chodzi. Bracie, musisz to czynić. To musi być. Izebela nie miała respektu.
119.
Przypominacie sobie: pewnego razu dzieci nie miały respektu, ponieważ tak były wychowane z domu.
120.
Naturalnie po wszystkim, co się wydarzyło, Eliasz był znienawidzony w swoim czasie przez ludzi, bo sprowadził głód na
kraj. Byli tam ludzie, którzy uczyli swoje dzieci: „Jak może taki
człowiek jak Eliasz, być przemieniony i zabrany w górę do nieba? On został gdzieś zamordowany i potajemnie go pogrzebano”. Oni temu nie wierzyli.
121.
Elizeusz zajął jego miejsce. Potem on był posłańcem owego czasu, gdy Eliasz został zabrany w górę. Kiedy przechodził
przez pewną miejscowość, przyszły stamtąd dzieci, szydziły z
niego, wołając: „Chodź no, łysy, dlaczego nie poszedłeś w
górę z Eliaszem?” Oni przecież nie wierzyli, że Eliasz został
wzięty w górę. To jest to! Nie chodziło o to, że wzgardzili tym
człowiekiem, lecz oni nie respektowali jego poselstwa. On był
następcą Eliasza. Miał namaszczenie; duch Eliasza był na nim,
gdyż, kiedy powrócił, czynił to samo, co czynił Eliasz. Alleluja!
122.
Jezus powiedział: „Kto wierzy we mnie, ten także dokonywać będzie uczynków, które ja czynię”. Tak jest. „A takie znaki
będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli”.
123.
Oni nie mieli respektu przed tym. Nie mieli respektu przed
Elizeuszem, ponieważ on wierzył w Eliasza; gdyż Duch spoczywał na nim. On odwrócił się, uderzył swoim płaszczem wody
Jordanu i przedzieliły się; przeszedł tam i czynił te same cuda,
które czynił Eliasz. Nawet wszyscy kaznodzieje szkoły prorockiej mówili: „Duch Eliasza spoczął na Elizeuszu”. To rozszerzyło się po całym kraju.
124.
Zakładam, ci ludzie śmiali się z tego i mówili: „Patrz,
patrz! Ci świętoszkowie, ci fanatycy twierdzą, że ten człowiek
125.
29
bez oglądania śmierci wstąpił do nieba. Rumaki miały zstąpić.
Myśmy nic z tego nie widzieli”.
Naturalnie, nic nie widzieli! Z pewnością nie. „Nie widzieliśmy żadnych koni. Nie słyszeliśmy żadnego wozu. Głupstwo.
Ten stary człowiek zmarł i pogrzebano go, a teraz tyle z tego
robią„! To samo mówiliby dzisiaj. Dokładnie to samo.
126.
Także o Jezusie mówili: „Uczniowie jego przyszli w nocy i
ukradli jego zwłoki”. Nawet dali żołnierzom pieniądze, żeby to
potwierdzili. Lecz On zmartwychwstał! Eliasz wstąpił do nieba
w ognistym wozie z ognistymi rumakami.
127.
Kiedy ten młody prorok szedł drogą pod górę, przyszedł
do jednej miejscowości. Już wcześnie wypadły mu włosy. Gdy
tak szedł, biegły za nim dzieci i wołały: „Dlaczego nie poszedłeś w górę z Eliaszem, ty stara łysa głowo?” Zachowywały się
bez respektu względem niego. Co uczynił Elizeusz? Odwrócił
się i w mocy Ducha przeklął te dzieci. Co się stało? Dwa niedźwiedzie wyszły z lasu i rozszarpały z nich czterdzieści dwoje
dzieci. To się zgadza. Być bez respektu, bez bojaźni. Tego nie
wolno wam czynić! Musicie Boga respektować.
128.
Gdyby ojcowie i matki powiedzieli tym dzieciom: „Patrzcie
dzieci. Mówią, że Eliasz został wzięty w górę. Nie możemy
tego rozsądzić. Chociaż nie wiemy, czy to się zgadza albo nie,
najlepiej nie mówić o tym. Idźcie, więc dalej, gdy on przechodzi. Dowiedzieliśmy się, że on dzisiaj przyjdzie do miasta i będzie prowadził uliczne zgromadzenie. Gdy on przyjdzie, a wy,
dzieci, spotkacie go w drodze do szkoły, to pozdrówcie go po
prostu: „Dzień dobry, kaznodziejo”, albo „Dzień dobry, panu”
lub tym podobnie. „Pozdrówcie go”.
129.
Lecz zamiast tego było im w domu niewątpliwie coś innego powiedziane. One słyszały jak tata i mama śmiali się przy
stole i mówili: „Kto to może wiedzieć? Mówi się, że ten stary
130.
30
świętoszek został zabrany w górę. Czy możesz w coś takiego
wierzyć? Opowiadają, że ten łysy facet, łysy jak dynia, chociaż
nie ma jeszcze 35 lat, przyjdzie tutaj. Ma odbyć się zgromadzenie uliczne. On oczekuje od nas, byśmy wierzyli w takie
głupstwo. Kim on w ogóle jest? On ośmiesza się przez to i nic
poza tym. On też nie przychodzi do naszego zboru. Czy widzicie? Dokładnie jak Eliasz, który również nie przychodził do naszego kościoła. Może jest to ten sam rodzaj czarów, to samo
oszustwo jak u Eliasza”. Oni mu nie wierzyli. Tego też nauczyli
dzieci w domu.
Gdyby była im podana bojaźń i respekt, przyszłyby do
proroka, by się za nich modlił. Lecz nauczono ich chichotać
się, śmiać i drwić. Tak to jest także z dzisiejszymi dziećmi. Za
wielu drwi z ulicznego zgromadzenia. Oni drwią, gdy głosi się
Ewangelię.
131.
Elizeusz przeklął je w imieniu Pana. To nie było z powodu
dzieci, lecz z powodu braku bojaźni u rodziców, którzy wychowali dzieci bez szacunku i respektu względem Boga.
132.
Dwa niedźwiedzie rozszarpały czterdzieści dwoje z tych
dzieci. To stało się z powodu braku respektu. Bóg żąda respektu! Przez to, że nie respektowali Jego proroka, pogardzili
Nim. Nawet, jeśli nie wierzyli, powinni byli milczeć i nie czynić
tego. Lecz nie, oni musieli dołożyć swoją część do tego! Powiedzieli coś, czego nie powinni byli mówić. Co ich spotkało?
133.
Teraz chcemy przypatrzyć się ludziom, posiadającym respekt. Weźmy Szunamitkę, która spotkała tego samego proroka, mianowicie Elizeusza. Ona nie była nawet Izraelitką. Była z
Szunem, lecz wierzyła Bogu. Zobaczyła tego człowieka przechodzącego, kiedy przyszedł do miasta, słyszała go jak przemawiał i widziała znaki, które czynił.
134.
31
Jest pewne opowiadanie, w którym jest powiedziane, że
pewnego razu zgraja dzikich psów chciała się rzucić na małą
dziewczynkę. Nie wiem czy to się zgadza lub nie. Tego nie ma
w Biblii, to jest tylko opowiadanie, które czytałem. Było tam
napisane, że ta Szunamitka stała na rogu ulicy i widziała, jak
te psy chciały rzucić się na tę małą dziewczynkę. Właśnie w
tym czasie przechodził tamtędy święty człowiek. Podniósł swoją laskę w górę do Boga i prosił o łaskę dla tego dziecka. Natychmiast psy zostawiły je i uciekły. Nie wiem, czy tak było,
lecz wygląda na to, że tak Elizeusz mógł uczynić. Tego nie
wiem.
135.
W każdym razie, w Biblii jest napisane o tej kobiecie, że
ona rozpoznała w nim świętego człowieka. Ona to poznała,
więc coś się stało. Pojęła, kim on był i poznała, że był świętym
mężem Bożym. Ona nie była bez respektu jak Izebela, lecz
okazała mu respekt Powiedziała do swojego męża: „Jesteśmy
w stanie wybudować dla tego męża pokoik w naszym domu.
Chcemy postawić mu miejsce do dyspozycji, gdzie mógłby odpocząć. Ja go obserwowałam. On się starzeje. Widziałam, że
jego broda już posiwiała. Jego ręce są cienkie i słabe, i wspiera się już bardzo na swojej lasce. Kiedy przechodził tędy w
upalnym słońcu, ubrany w owczą skórę, którą się przepasał,
pojemnik z olejem zwisał u jego boku, jego ciało wyglądało
czerwone i spalone przez słońce. Proszę cię: wybudujmy dla
niego mały pokoik, gdzie mógłby przybyć. Wezwijmy budowniczego i wybudujmy dla niego pomieszczenie, żeby miał przytułek. Gdyż po jego duchu rozpoznaję, że jest świętym mężem.
On jest mężem Bożym”. O, co za różnica!
136.
Jej mąż zgodził się na to. Może powiedział: „Kochana, i ja
widziałem tego człowieka. Przysłuchiwałem mu się, obserwowałem go i widziałem, co czynił. Wiem, że jest świętym mężem Bożym. Uczynimy to”. Wezwali budowniczego i wybudo137.
32
wali mu mały pokoik, postawili tam łóżko, aby mógł się położyć i wypocząć. Także miejsce do mycia, gdzie mógłby umyć
nogi, postawiono mu do dyspozycji i wszystko, co potrzebował.
Gdy potem prorok tam przyszedł, było mu przyjemnie, że
uczyniono coś dla niego. Powiedział, więc do Gehaziego: „Zawołaj ją i zapytaj, co mogę dla niej uczynić, czy mam wstawić
się z prośbą u króla albo u naczelnego wodza”.
138.
Ona odpowiedziała: „Mieszkam tutaj bezpiecznie wpośród
mojej rodziny, niczego mi nie brakuje”.
139.
Lecz Gehazi powiedział: „Ona jest bezdzietna, a jej mąż
jest już w podeszłym wieku. Jest stary. Oni nie mają dzieci”.
140.
Mogę sobie wyobrazić, jak Elizeusz leżał tam na łóżku, w
wyniku dobrodziejstwa, które mu okazała. Jego nogi i twarz
były czyste. Gdy tam leżał, niewątpliwie otrzymał wizję od
Pana, gdyż tak zawsze było. Powiedział: „Idź i zawołaj ją do
mnie”. O! „Zawołaj ją, bo ona ma respekt przed Bogiem. Powiedz jej, żeby przyszła”.
141.
Gdy weszła do drzwi, powiedział: „TAK MÓWI PAN: za rok
o tym czasie będziesz piastować dziecko”. O tym samym czasie w następnym roku miała dziecko.
142.
Gdy ten chłopiec był w wieku około dwunastu lat, uderzył
szatan. Pewnego dnia poszedł do ojca na pole. Wtedy szatan
rzekł: „Z tym dzieckiem uczynię koniec”. Poraził je udarem
słonecznym i zmarło w ramionach swojej matki.
143.
Czy zniechęciło ją to? Nie. Powiedziała: „Osiodłaj mi osła.
Popędzaj stale to zwierzę i nie zatrzymuj się. Idź na górę Karmel, bowiem on przechodził tędy przed kilku dniami”. O! Tutaj
to macie. To jest respekt To jest respekt.
144.
33
Jej mąż powiedział: „Dlaczego właśnie dzisiaj chcesz iść
do męża Bożego? Nie ma przecież ani nowiu, ani sabatu; jego
tam wcale nie będzie”.
145.
Odpowiedziała: „Wszystko będzie dobrze. Osiodłaj mi tylko osła i pozwól mi iść”. I udała się w drogę.
146.
Kiedy wyszli na górę, Elizeusz patrzył z jaskini, wystąpił i
powiedział: „To jest przecież nasza Szunamitka! Jest bardzo
smutna”. Rzekł: „Biegnij jej naprzeciw. Jest zasmucona w
swoim sercu, a Bóg mi tego nie objawił”.
147.
Patrzcie, Bóg nie potrzebuje wam wszystkiego mówić. ON
nawet swoim prorokom nie mówi wszystkiego. ON czyni to, co
Mu się podoba, gdyż jest Bogiem.
148.
Co by było, gdyby Elizeusz powiedział: „O Boże, dlaczego
mi nie powiedziałeś, z jakiego powodu ona przychodzi? Dlaczego mnie o tym nie zawiadomiłeś?” Wtedy nie zostałoby mu
nic pokazane. Lecz z Elizeuszem było wszystko w porządku,
obojętnie co to było.
149.
Co by było, gdyby ona przyszła i powiedziała: „Ty powiedziałeś, że jesteś sługą Bożym? Ty obłudniku! Myślę, że jesteś
niczym innym jak świętoszkiem!?” Wtedy nic by się nie stało.
Czasem nas Bóg sprawdza, by zobaczyć, co uczynimy.
150.
151 Natomiast ona pobiegła do niego, objęła jego nogi i
modliła się, jak gdyby stała przed Bogiem. Mówiła i wyjaśniła
mu całą sprawę. Elizeusz rozkazał Gehaziemu: „Weź moją laskę, idź tam i połóż ją na dziecko”.
151.
Gdy on to uczynił, niewiasta zawołała: „Jako żyje Bóg i
jako żyje dusza twoja, sługo Boga: nie odstąpię od ciebie! Pozostanę tutaj, aż Bóg daruje wizję”. Elizeusz czekał jeszcze
trochę, potem przepasał biodra, wziął swoją laskę i poszedł
tam.
152.
34
Następnie udał się do pokoju, gdzie leżało martwe dziecko, przeszedł kilka razy w pokoju tam i z powrotem. Dla odnoszącej się ze czcią kobiety, kobiety, która go respektowała, i
dla respektującego go męża, którzy wierzyli, że jest mężem
Bożym, chodził w pokoju tam i z powrotem, aż Bóg odpowiedział. Amen. Potem położył się na chłopca. Wtedy ten kichnął
siedem razy, a on go wziął i oddał matce. Następnie wyszedł i
wrócił z powrotem do skalnej jaskini. To stało się, ponieważ
oni respektowali męża Bożego! Amen. Bóg żąda respektu.
153.
Jak było to z Martą? Ona myślała zawsze tylko o tym, by
Jezusowi przygotować dobry posiłek. Maria chciała słyszeć
Słowo Boże, dlatego usiadła i słuchała Go. Nie troszczyła się o
to, czy pościel jest świeża, czy firanki są czyste albo czy mają
coś do zjedzenia lub nie; ona chciała tylko słuchać, co Jezus
mówił. Marta zawsze chciała Mu przygotować dobry posiłek i
być pewna, że krzesło było miękkie i stało na swoim miejscu i
że wszystko było czyste. Ona chciała na swój sposób zawsze
dla Jezusa coś uczynić i Maria chciała na swój sposób coś czynić. Lecz pewnego dnia chodziło o Łazarza. Wiele ludzi mówi
przeciwko Marcie i uważają, że powinna była mieć więcej zainteresowania. O nie, chwileczkę proszę! Przyszedł czas, gdy
także Marta mogła pokazać swoje zainteresowanie. Mianowicie, gdy Łazarz, jej brat, leżał w agonii, posłała po Jezusa,
żeby przyszedł i modlił się za niego. Lecz On nie przyszedł. ON
zignorował jej wezwanie i poszedł gdzieś indziej. Ona jeszcze
raz posłała, lecz On wciąż jeszcze nie zwrócił uwagi na to wezwanie.
154.
Gdy wreszcie przyszedł, mogłaby przecież wyjść Mu naprzeciw i powiedzieć: „Dlaczego zaraz nie przyszedłeś? Dlaczego nie przyszedłeś, gdy Cię wzywałam? Mój brat leżał chory.
Opuściliśmy nasz zbór, naszą organizację, uczyniliśmy wszystko, by pójść za Twoim poselstwem, gdyż wierzyliśmy, że je155.
35
steś mężem Bożym. Lecz jak mógłby mąż Boży tak postąpić?
My, trzy sieroty, zarabialiśmy na nasze utrzymanie przez wykonywanie kobierców dla świątyni. Byliśmy tam członkami, jak
już byli nasz ojciec i matka. TY nas wciągnąłeś w to oszustwo,
że uwierzyliśmy w to co uczysz, mówiąc, że jesteś Synem Bożym, powołanym od Boga prorokiem. Jak możemy Ci jeszcze
wierzyć, człowiekowi, który nie zwrócił uwagi na to, gdy Cię
wołałam? Gdy byłam w potrzebie i potrzebowałam Ciebie, nie
zwróciłeś na to uwagi i poszedłeś dalej. Posłałam jeszcze raz
po Ciebie, a Ty znowu to zignorowałeś. Dlaczego tak postąpiłeś?” Gdyby ona tak postąpiła, to ta historia dzisiaj wieczorem
brzmiałaby zupełnie inaczej.
Co ona uczyniła? Wybiegła Mu naprzeciw, gdzie się znajdował, upadła Mu do stóp i powiedziała: „Panie! Gdybyś tu
był, nie byłby umarł brat mój!” O, to jest to! Co ona uczyniła?
Ona miała respekt. Była w obecności Boga; ona Go respektowała. Nazwała Go swoim Panem. „Panie, gdybyś tu był . . ”., a
nie: „no cóż… posłałam po Ciebie”. To wszystko było zapomniane. „Teraz jesteś tutaj”. „Gdybyś tu był, nie byłby umarł
brat mój!”
156.
ON odpowiedział: „Zmartwychwstanie brat twój”. Odpowiedziała Mu: „Tak, Panie, wiem, że zmartwychwstanie w dniu
ostatecznym”.
157.
Lecz On rzekł: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto
we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy
we Mnie, nie umrze na wieki”.
158.
Tak, Panie! Ja uwierzyłam, że Ty jesteś Synem Bożym,
który miał przyjść na świat. Ale i teraz, Panie . . .”. Ach! „Nawet teraz!” Nie: „Panie, Ty powinieneś był to i Ty powinieneś
był tamto uczynić”, lecz: „Ale i teraz wiem, że o cokolwiek byś
prosił Boga, da Ci to Bóg”. To jest to!
159.
36
Co by było, gdybyśmy mogli to powiedzieć do kogoś dzisiaj wieczorem: „O, mój bracie, wierzę, że Bóg da ci wszystko
o cokolwiek byś Go prosił?” Wtedy byłyby te same rezultaty.
160.
Obojętnie kim On był – wiemy, że On był Synem Bożym –
lecz gdyby Mu ona nie okazała respektu, nigdy by się to nie
stało. To wyszło z jej serca. Ona rzekła: „Ale i teraz, Panie,
wiem, że o cokolwiek byś prosił Boga, da Ci to Bóg”. To jest
to! To jest to! Ona wierzyła temu z całego serca. Nawet gdyby
był poszedł na polowanie lub łowienie ryb, nic by jej to nie
szkodziło.
161.
Także Elizeusz, gdyby poszedł polować lub gdziekolwiek,
nie miałoby to dla Sunamitki żadnego znaczenia. Pomimo
wszystko wierzyła, że on był mężem Bożym. Na pewno. Obojętnie, co czynił; dla niej był on mimo to mężem Bożym, gdyż
doświadczyła, że Bóg działał w jego życiu.
162.
Także Marta widziała, co Bóg czynił przez Niego, obojętnie, co się stało. Powiedziała: „Ale i teraz, Panie, wiem, że o
cokolwiek byś prosił Boga, da Ci to Bóg”.
163.
ON rzekł: „Zmartwychwstanie brat twój”. Potem zapytał:
„Gdzie go położyliście?” Udali się do grobu. Wtedy On zawołał
Łazarza z grobu, gdzie już od czterech dni leżał martwy. Dlaczego się to stało? Ponieważ siostra Łazarza respektowała to,
kim On był.
164.
Jeśli już nie możecie respektować tego męża, wtedy respektujcie jednak ten urząd, który posiada od Boga. To się dokładnie zgadza. Respektujcie go. Jeśli kaznodzieja będzie waszym pastorem, respektujcie go zawsze. Słyszałem jak zgromadzenia mówią o swoim pastorze, jak go obmawiają i ośmieszają. Jak taki może dla was coś uczynić? Nie może nic uczynić, jeżeli go nie respektujecie. Nie mam na myśli przez to
tego zboru, lecz zbory, które odwiedziłem. Musicie miłować
165.
37
waszego pastora. Musicie zrozumieć, że wprawdzie jest on
człowiekiem, ale Bóg uczynił go Swoim pastorem. Duch święty
postanowił go stróżem, dlatego musicie go, jako takiego respektować. Obojętnie co pastor uczynił, jeśli go w waszych
sercach respektujecie jako sługę Bożego, wtedy Bóg także
was będzie respektował, ponieważ to czynicie.
„Kto Mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał”,
powiedział Jezus. „Kto Mnie nie przyjmuje, nie może także
Jego przyjąć”. Widzicie, oni mówili, że Bóg jest ich Ojcem.
166.
ON odpowiedział: „Ojcem waszym jest diabeł”. Widzicie
więc, że musicie to respektować i wierzyć – wierzyć, że to jest
On. Tak, Marta temu wierzyła.
167.
Tu jest jeszcze jedno małe zdarzenie, o którym już dzisiaj
rano wspomniałem. Chodzi o Syrofenicjankę, która wówczas
przyszła do Niego. Patrzcie, jak najpierw szorstko została odprawiona (Mar. 7,26-29). Tam był On, Żyd. Ona była poganką
i przyszła do Niego. Nie wiedziała jak do Niego przemówić,
lecz miała potrzebę i wiedziała, że On był Synem Bożym. Wierzyła temu. Jeśli Bóg wysłuchał Jego modlitwy za innych, wtedy wysłucha także modlitwę za nią. Wiedziała, że to, co On
wypowiadał było Słowem Bożym. Jeśli to było Słowem Bożym
dla Żydów, to było to także Słowem Bożym dla pogan; cokolwiek by powiedział. Jezus ją sprawdził. Ona zawołała do Niego: „Zmiłuj się nade mną, Panie” – uważajcie teraz, ona nazwała Go: „Ty, Synu Dawida”, bowiem słyszała, jak Żydzi
zwracali się do Niego: „Synu Dawida”. Ona nie miała prawa
nazywać Go „Synem Dawida”. Tak mógłby zwrócić się do Niego Żyd. Jednak ponieważ słyszała to od innych, próbowała
również w ten sposób zwrócić się do Niego, gdyż chciała zdobyć posłuch. Przez to chciała wyrazić swój respekt. Ona po
prostu nie powiedziała to tak tylko. Jezus poznałby to od razu.
ON wiedziałby o tym.
168.
38
Gdy do Niego przyszła, powiedziała: „Zmiłuj się nade
mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest okrutnie dręczona
przez złego ducha” (Mat. 15,21-28).
169.
ON zwrócił się do niej i rzekł: „Niedobrze jest brać chleb
dzieci i rzucać szczeniętom”. Ach! Czy nie był to cios? Tak, był!
Nie tylko, że odparł jej prośbę, lecz w dodatku jeszcze nazwał
ją psem! Wy wiecie, że pies jest jednym z najgorszych wyrażeń w Biblii. ON rzekł: „Niedobrze jest brać chleb dzieci i rzucać szczeniętom”.
170.
Ona zaś rzekła: „Tak, Panie!” „Panie” – teraz to zrozumiała! Dla niej nie był On „Synem Dawida”, lecz „Panem”. Powiedziała: „Tak, Panie, ale i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu panów ich”. Przez to stało się to! To było to. To
pokazało jej respekt. Jezus zwrócił się do niej i rzekł: „Niewiasto, wielka jest wiara twoja. Idź do domu: twojej córce stanie
się według wiary twojej”. To jest to. Dlaczego się to stało? To
było jej nastawienie.
171.
Co stałoby się, gdyby się odwróciła i odeszła, gdy On powiedział: „Niedobrze jest brać chleb dzieci”, innymi słowy: „To
jest niesłuszne.?”
172.
Przyjmijmy, że przyszłaby katoliczka i powiedziała: „O
bracie Branham, wiem, że Bóg wysłuchuje twoje modlitwy za
tych ludzi tutaj. Będziesz się modlił także za mnie?”
173.
A ja powiedziałbym: „To nie jest właściwe, by dzieciom
zabierać czas, który im przysługuje. Jestem tutaj, by modlić
się za tych zielonoświątkowców, nie za katolików”. Co powiedziałaby ona na to? Mogę sobie wyobrazić, że odeszłaby jakaś
zniechęcona.
174.
Lecz tamta kobieta rzekła: „Tak jest, Panie. Wprawdzie
zgadza się to, Panie, jednak my, psy, jesteśmy skłonne, jeść
także okruchy, które spadają ze stołu panów ich”.
175.
39
Patrzcie, to Go zaraz uchwyciło. Zwrócił się do niej i rzekł:
„Wielka jest wiara twoja”. To było jej nastawienie, jej respekt.
Ona respektowała Boga okazując Mu respekt.
176.
Innym razem był to rzymski kapitan, który miłował Żydów. Miał chorego sługę. Sam czuł się niegodnym, by iść i
prosić Jezusa.
177.
Patrzcie, musicie zawsze uważać się o wiele mniejszymi,
niż jesteście. Nigdy nie bądźcie wielkimi w waszych własnych
oczach. A jeżeli jesteście wielkimi, powinien to powiedzieć ktoś
inny o was. Czyńcie to tak, jak uczyniła to ta kobieta.
178.
Tamten człowiek był rzymskim kapitanem, którego sługa
był chory. On posłał po Jezusa, by jego chory sługa mógł być
uzdrowiony. Jezus powiedział: „JA przyjdę i uzdrowię go”.
179.
Gdy był niedaleko domu, rzymianin zobaczył, jak On przychodzi. Mogę sobie wyobrazić, że powiedział: „Tutaj przychodzi ten święty. Tutaj przychodzi ten święty. Ja jestem poganinem, który się wcale nie liczy. Jestem rzymskim kapitanem,
oficerem, generałem. Nie jestem przecież Żydem, dlatego nie
mam żadnego prawa, by ten święty człowiek przyszedł do
mnie”. Widzicie ten respekt? „Nie mam do tego prawa, by ten
święty sługa Boży przyszedł do mojego domu”.
180.
Gdy On zbliżał się do drzwi, kazał Mu powiedzieć: „Panie,
nie jestem wart, abyś wszedł pod dach mój”. Prawdopodobnie
kapitan mieszkał w pałacu. Lecz powiedział: „Nie jestem wart,
abyś wszedł pod dach mój. Dlatego też nie czułem się godny,
by osobiście przyjść do Ciebie. Dlatego posłałem kilku z waszych własnych, błogosławionych ludzi, kilku Żydów. Mam bowiem bardzo chorego sługę. Bo i ja jestem człowiekiem podległym władzy, mającym pod sobą żołnierzy; i mówię temu: Idź,
a idzie; innemu zaś: Przyjdź, a przychodzi”.
181.
40
Co chciał on przez to powiedzieć? „Ja wiem, że dana Ci
jest wszelka moc. TY możesz rozkazać tej chorobie: „Ustąp! ”,
wtedy ustępuje. Komuś innemu możesz powiedzieć: Przyjdź! i
przychodzi”. On poznał, że tak, jak on posiadał autorytet
wśród żołnierzy, tak Jezus ma autorytet wśród wszystkich chorób i cierpień. „Lecz to jedyne, co potrzebujesz uczynić, Panie,
to wypowiedzieć tylko słowo, a wtedy się to stanie”. To jest
to. „Powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój”.
182.
Jezus zwrócił się do Żydów i rzekł: „Nawet w Izraelu tak
wielkiej wiary nie znalazłem”. ON powiedział: „Twój sługa jest
zdrowy”. Amen. Dlaczego? Ponieważ on miał respekt. On respektował Jezusa Chrystusa jako tego, którym On był – Bogiem niebios.
183.
Myślę, że robi się późno. Jedno chciałbym jeszcze powiedzieć. Oni wszyscy mieli wielki respekt. Lecz dzisiaj wygląda to
jakoś inaczej. Dzisiaj może Bóg coś uczynić, a ludzie śmieją się
z tego. Wierzę, że dzisiaj byłoby z nami zupełnie inaczej, gdyby ludzie nie postępowali tak przed czterdziestoma laty, kiedy
Duch święty na nowo został wylany. Zamykano kaznodziejów,
nazywano ich świętoszkami, w miastach nie dano im nawet
jeść itp. Żywili się kukurydzą, która rosła wzdłuż torów kolejowych. Co stało się przez to? Zbór musiał cierpieć dalsze czterdzieści lat i iść przez wszystko możliwe. W tym czasie miały
miejsce dwie wojny, które pochłonęły życie tysięcy ludzi. On
mógł być już dawno zabrany do domu.
184.
Co by się stało, gdyby ludzie zjednoczyli się przed 25 laty,
kiedy Bóg rozpoczął wylewać Swojego Ducha na Swój kościół
w tych ostatecznych dniach i gdy rozpoczął zsyłać Swoje cuda
i znaki? Co oni uczynili? Powiedzieli: „To są czary. To jest hipnoza. On posługuje się telepatią. On jest tym, tamtym i
owym”. Co by się stało, gdyby wszystkie narody połączyły się i
powiedziały: „Niech będzie uwielbione imię Pana.? ” Co by się
185.
41
stało, gdyby metodyści, baptyści, prezbiterianie i wszyscy inni
podali sobie ręce i powiedzieli: „Dzięki Bogu. Tego wyglądaliśmy. Duch święty jest wylewany. Tu jest człowiek, który widzi
wizje. Wśród nas są prorocy i wszystkie wielkie dary: mówienie językami, Boże uzdrowienie; wszystko zostało na nas wylane. Dzięki Bogu, przyszło to przez małą pokorną grupę, nazwaną „zielonoświątkowcami”. Wróćmy wszyscy z powrotem
do Biblii. Chcemy wrócić z powrotem, bracia, rozwiązać nasze
organizacje i być wszyscy braćmi? ” Bracie, wtedy w całym
kraju nie byłby już potrzebny żaden szpital. To się zgadza. Byłyby, bowiem potężne i wielkie dary i cuda pomiędzy ludźmi.
Byłby wzbudzony taki respekt i być może, zbór byłby już zabrany do domu, tak, że mielibyśmy teraz Tysiącletnie Królestwo.
Lecz nie, oni nie mieli przed tym respektu. Nazwano ich
„świętoszkami”. Gazety czekały tylko na to, by móc pisać o
każdym oszczerstwie i brudzie. Zarzucali im całe zło, jakie tylko mogli itp. Kościoły wyśmiewały ich i drwiły z nich, odrzuciły
ich i próbowały trzymać ich z dala od miast i próbowali
wszystkiego możliwego; bez wszelkiego respektu. Mógłbym o
tym bardzo dużo mówić, lecz jest już późno.
186.
Proszę, pozwólcie mi teraz powiedzieć coś o kaplicy Branhama. Bóg rozpoczął zlewać na nas dary. To widzimy. Co jest
dzisiaj darem Bożym? To jest Duch święty w nas. To musimy
respektować. Musimy to respektować u każdej osoby, na którą
On przychodzi. Musimy respektować Boże dary. Jeśli On zsyła
te dary, wtedy one nic nam nie pomogą, obojętnie jak realne
są, aż osiągniemy ten stan, że będziemy je respektować. Ktoś
może przynieść proroctwo -jeśli temu proroctwu nie wierzycie,
nic wam ono nie pomoże. Musicie mieć bojaźń i respektować
je. Musicie wierzyć, że przychodzi od Boga.
187.
42
Wierzcie temu tak długo, aż się okaże, że jest fałszywe.
Jeśli okazało się fałszywe, macie prawo nie wierzyć temu. Odtąd nie miejcie z tym nic więcej do czynienia. Jednak jak długo
okazuje się prawdą, wierzcie temu.
188.
W dniu, kiedy chcieli króla, stary Samuel powiedział:
„Chcę was o coś zapytać. Czy kiedykolwiek brałem od was pieniądze? Czy prosiłem was kiedykolwiek o pokrycie kosztów
mojego utrzymania? Czy kiedykolwiek powiedziałem wam coś
w imieniu Pana, co się nie wypełniło?” On rzekł: „Nie potrzebujecie króla, nie będzie wam się dobrze powodziło przy waszym królu”. To im powiedział. Postawił im pytanie: „Czy powiedziałem wam kiedykolwiek coś, jako TAK MÓWI PAN, co by
się nie spełniło?”
189.
Potem ludzie nie okazywali już Samuelowi respektu: „Ach,
my to wiemy, Samuelu. To się zgadza, nie możemy powiedzieć, że nam kiedykolwiek coś ogłosiłeś, co by się nie zgadzało. Ale mimo to chcemy to tak”. Tego nie wolno wam czynić.
Musicie to tak czynić, jak Bóg to chce.
190.
Gdy otrzymamy Ducha świętego, nie dzieje się to przez
uścisk dłoni z pastorem. Otrzymanie Ducha świętego oznacza:
przyjąć Chrystusa, gdyż On jest posłańcem Bożym na ten
dzień. Duch święty jest posłańcem Bożym i musimy Go respektować. Gdy On zstępuje w dół, wtedy nie mówcie: „Ha,
ha, ha! Przyjrzyjcie się tej kobiecie, która tam wykrzykuje z radości i płacze, a łzy spływają jej w dół. Patrzcie też na tego
mężczyznę tam, jak on porusza swoimi rękami, jak drży i płacze. Czy wiecie, co to jest? To przecież jest tylko emocja, pod
wpływ, której się dostali”. Już przez to znieważacie Ducha
Świętego. Musicie to respektować.
191.
Czy przypominacie to sobie, gdy przed około dwunastu
laty byłem w Oregon? Przyszły tam dwie katolickie reporterki.
192.
43
Nie chodzi o to, że były katoliczkami, w ogóle nie; tak samo
dużo, nawet więcej protestantów niż katolików, drwiło ze
mnie. Te dziewczyny przyszły i chciały napisać o mnie sprawozdanie. Natychmiast, gdy weszły do środka, poznałem, co
działo się w ich duchu i powiedziałem: „Co macie mi do zarzucenia?” Jedna z nich wyciągnęła papierosa i chciała zapalić,
lecz powiedziałem: „Niech pani go nie zapala, dopóki znajdujecie się w moim pomieszczeniu.
Zaniechajcie tego przez ten czas”. Przez chwilę siedziała i
przenikliwie patrzyła na mnie. Potem zaczęła mówić. Powiedziała: „Chciałabym postawić panu kilka pytań”.
193.
Odpowiedziałem: „Proszę mówić”. Powiedziała: „Jak to się
stało, że jest pan w łączności z tutejszą grupą świętoszków?
Czy pan także należy do nich?”
194.
Odpowiedziałem: „Należę do nich”. Dalej pytała: „Czy
chce mi pan powiedzieć, że w tym jest coś Bożego?” Rzekłem:
„Pani, jako katoliczka i tak temu nie wierzy”.
195.
Zapytała: „Skąd pan wie, że jestem katoliczką?” Odpowiedziałem: „Wiem, że jest pani katoliczką. Powiem pani teraz
także, jak się pani nazywa i kim pani jest”. To wstrząsnęło nią!
196.
Powiedziała: „Czy chce pan może powiedzieć, że taki rodzaj ludzi, którzy tutaj na ziemi tak żyją, pewnego razu będą
w niebie? ” Ona powiedziała: „Z takimi ludźmi w ogóle nie
chciałabym być w niebie”.
197.
Odrzekłem: „Nie musi się pani niepokoić. Jak długo pani
tak myśli, wcale tam pani nie będzie”. Powiedziałem: „Niech
pani się nie martwi z tego powodu”.
198.
Stałem tam i patrzyłem im wprost w twarz. Kilku braci
znajdowało się również w budynku. Powiedziałem: „Nie jestem
podniecony. Chcę pani podać tylko do wiadomości, gdzie pani
199.
44
się znajduje. Pani chce coś napisać i przyszła tutaj, aby coś
znaleźć. Pani nie napisałaby nic z tego, co pani powiedziałem.
Pani wymyśli swoją własną historię. Niech pani to spokojnie
uczyni, lecz chcę pani coś powiedzieć. Niech pani spokojnie
napisze coś skandalicznego, cokolwiek pani chce-lecz zanim
pani umrze, mój głos będzie odzywał się echem w pani
uszach. Jeśli to tak nie jest, wtedy będzie pani wiedziała, że
jestem fałszywym prorokiem”. Jeszcze raz powiedziałem:
„Niech pani napisze, co chce. To jest pani sprawa. Daję pani
wolność do pisania, co tylko pani zechce. Lecz zanim pani
umrze, moje słowa będą rozbrzmiewać w pani uszach. Lecz
wtedy to pani już nic nie pomoże”. Potem powiedziałem: „Teraz niech pani idzie i pisze co chce”.
Ona stała jeszcze przez chwilę i zapytała: „Jak pan ocenia
tam tą idiotyczną grupę, która wczoraj wieczorem tak krzyczała i dziwnie się zachowywała?”
200.
Odpowiedziałem: „Oni wszyscy są chrześcijanami”.
„Chrześcijanami?”
Powiedziałem: „Oczywiście, to są chrześcijanie. To są
chrześcijanie, którzy są napełnieni Duchem świętym”. Ona zauważyła: „To przecież nie jest Duch święty”.
201.
Zapytałem ją: „Co pani określa jako Ducha świętego?”
Chciałem wiedzieć co miała o tym do powiedzenia i wyzwałem
ją: „Chętnie usłyszałbym, co pani odnośnie tego ma do powiedzenia”.
202.
Odpowiedziała: „Ja osobiście nie chciałabym mieć nic do
czynienia z taką grupą”.
203.
Odpowiedziałem: „Nie wierzę, by było to bardzo niebezpieczne, gdyby pani miała społeczność z tymi ludźmi. Ponieważ, jeśli miałaby pani kiedykolwiek społeczność z Bogiem lub
204.
45
Jego świętymi, byłaby to taka społeczność”. Zapytała: „Ma
pan na myśli świętych z Biblii?”
Odpowiedziałem: „Tak. Także wasza, „błogosławiona Panna Maria”, jak ją określacie i którą czcicie, jako boginię, musiała najpierw czekać na dzień Zielonych świąt i otrzymać Ducha
świętego, zanim mogła przyjść do nieba. Ona pod mocą Bożą
jąkała się jak pijana”. Ona odrzekła: „To jest kłamstwo!”
205.
Poprosiłem: „Niech pani poczeka chwileczkę”, otworzyłem
Biblię i powiedziałem: „Niech pani popatrzy!” i pokazałem jej
to. Powiedziałem: „Tutaj w Biblii jest to napisane”. Lecz ona
odwróciła swoją głowę. Rzekłem: „Nie ma pani nawet odwagi,
by przeczytać Słowo Boże?”. Potwierdziłem to: „Naturalnie, że
nie”. Patrzcie: brak respektu. Potem powiedziałem: „Może pani
zabrać ze stołu swoje papierosy i iść, o ile pani skończyła. Jednak chciałbym, żeby pani jedno wiedziała. Niech pani pisze co
chce, lecz proszę pamiętać na te ostatnie słowa, które teraz
mówię: „W imieniu Pana, zanim pani umrze, znowu to pani zabrzmi”. Ona nigdy nie napisała tego artykułu. To się zgadza.
Po prostu zrezygnowała z tego.
206.
Co to jest? Brak respektu. Chce się drwić i coś czynić, nie
wiedząc, co się przez to czyni.
207.
Lecz chcielibyśmy, abyście tutaj w kaplicy wiedzieli o tych
wszystkich rzeczach. Czasem widziałem, że ludzie zachowują
się cieleśnie, gdy Bóg zaczyna zlewać Ducha świętego na ludzi
i oni dostają się pod namaszczenie Ducha. O tym wiem. Obserwowałem ich, że w niektórych rzeczach wpadali w skrajność. Nie mówcie jednak nic o tym. Respektujcie to; skłońcie
waszą głowę. Może nie rozumiecie tego i ja także nie, mimo to
chcę to respektować. Musimy mieć respekt przed Bogiem. Gdy
Bóg zlewa Ducha świętego, wtedy po prostu dziękuję i mówię:
„Dzięki Ci, Ojcze Niebieski, Ty czynisz coś na tej biednej, dro208.
46
giej duszy, która pewnego dnia chciałaby iść do Ciebie do
domu, jak i ja także”.
Widziałem już ludzi, jak tego brata kaznodzieję, który raz
twierdził, że mówiłem o nim. Posłaliśmy mu wszystkie te taśmy. To był brat A. A. Allen. Powiedział, że szydziłem z niego i
mówiłem o tym, że krew wychodzi z jego rąk i że on to określa, jako pierwotny dowód Ducha świętego. Myślę, że to była
krew i oliwa, które wychodziły z jego rąk i czoła. Twierdził, że
szydziłem z tego i powiedziałem o nim, że to było z diabła. Na
to napisałem mu list, w którym powiedziałem: „Bracie Allen . .
.”. – On przecież na jednej kartce, którą czytaliście, zwrócił się
do mnie przez „drogi bracie Branham”. Lecz potem zredagował traktat i rozpowszechnił go w całym kraju. On uczynił to,
zamiast przyjść do mnie i zapytać się odnośnie tego.
209.
Lecz ja napisałem mu co następuje: „Prześlę ci wszystkie
sześć taśm z wieczorów w Phoenix jako dowód”. Leo przesłał
mu te taśmy. Powiedziałem: „Tylko raz było wspomniane twoje nazwisko. Ktoś położył na mój pulpit pytanie: „Bracie Branham, brat Allen był właśnie w naszym mieście i powiedział
nam, że prawdziwy dowód Ducha świętego istnieje w tym, że
krew wychodzi z rąk i twarzy, a także oliwa”.
210.
Odpowiedziałem: „Nie zgadzam się z bratem Allenem, że
w tym istnieje prawdziwy dowód Ducha świętego, ponieważ
nigdzie w Biblii nie jest napisane, że ktoś krwawił z rąk, albo
że mieli oliwę na czole, aby przez to potwierdzić, że otrzymali
Ducha świętego”. Napisałem: „Duch święty był mocą Bożą w
ich życiu. Jezus powiedział: „A takie znaki będą towarzyszyły
tym, którzy uwierzyli: w imieniu Moim demony wyganiać będą
itd”., a to powiedziałem: „Jedno chciałbym powiedzieć o bracie Allenie: on jest wielkim mężem Bożym. Gdybym ja potrafił
tak dobrze kazać jak brat Allen, to nie miałbym nabożeństw
uzdrowieniowych , lecz tylko zwiastowałbym Ewangelię”. Pa211.
47
trzcie, on opublikował ten traktat tylko na podstawie tego, co
mu ktoś opowiedział, że ja to powiedziałem. Lecz jeśli nawet
nie zgadzam się z teorią tego brata, na pewno nie powiedziałbym nic niegodziwego o nim.
Pewnego razu znajdowałem się w Minneapolis, Minnesota. W ten wieczór byłem u Gordona Petersona w wielkiej katedrze, w świątyni. Był tam ten człowiek, który napisał książkę
przeciwko A. A. Allenowi. Wypowiedział w niej wszystko, co
tylko można było powiedzieć przeciwko niemu, między innymi:
„Pozwolił sobie nawet w swojej książce pt. „Gryzące diabły”
donieść o jednej kobiecie, która pokazywała miejsca ukąszenia
na swoich rękach, gdzie ją podobno ukąsił diabeł”. Nie wiem
czy to może być prawdą, ponieważ diabeł jest przecież duchem. Jednak ta kobieta twierdziła, że przyszedł wielki kosmaty diabeł i pokąsał ją wszędzie po rękach i po całej twarzy.
212.
On powiedział: „A. A. Allen napisał to w swojej książce”.
Ten sam człowiek, który zredagował tę książkę, napisał ładny
artykuł o mnie i siedział w ów wieczór w zgromadzeniu. Brat
Peterson i inni podeszli do mnie i powiedzieli mi o tym. On
chwalił mnie, a poniżył brata A. A. Allena.
213.
Pomyślałem: „To jest chwila, gdzie mogę się wstawić za
bratem Allenem”. Wystąpiłem przed nich i powiedziałem: „Dzisiaj czytałem w gazecie ten artykuł, który napisał pewien człowiek z tego miasta”. Wiedziałem przecież, że on siedzi wśród
słuchaczy. Mówiłem dalej: „On bardzo skrytykował A. A. Allena. Cenię to wprawdzie, że ten człowiek sprawił mi komplement, pisząc, że nie chodzi mi o pieniądze i temu podobne
rzeczy, i że moje zgromadzenia odbywają się w jak najbardziej
należyty sposób i wszystkie te miłe rzeczy, które o mnie powiedział. Cenię to, jednak ten człowiek powinien był dokładniej poinformować się, zanim wydał twierdzenie, że A. A. Allen
zredagował książkę o „Ukąszeniach przez diabłów”. A. A. Allen
214.
48
jej nie napisał. Znam, mianowicie, tego człowieka, który ją napisał. On wcale tej książki nie napisał”. Potem powiedziałem:
„Jeśli ten człowiek to, co napisał w swoim artykule, nie sprawdził lepiej, wtedy wątpię, że wszystko inne, co napisał o bracie
Allenie, jest prawdą”. Tak wstawiłem się za bratem Allenem.
Dodałem jeszcze: „Poza tym, przed sądem zająłbym stanowisko raczej za bratem Allenem, jeśli nawet jest przewrotny, ponieważ próbuje zdobyć dusze dla Chrystusa, zamiast krytykować to, co czyni ten człowiek”. Amen. To się zgadza. Tak jest.
Ktokolwiek powołuje się na imię Jezusa Chrystusa, za tym
stoję, czy jest protestantem, katolikiem lub kimkolwiek. Może
nie zgadzam się z nim w teologii, lecz chciałbym respektować
go, jako sługę Chrystusa i mojego brata. Obojętnie, co on czyni, musimy mieć respekt przed Duchem świętym. Dokładnie
tak. Jeśli dojdziemy do tego, że będziemy to czynić, wtedy
Bóg wyleje na nas Swoje błogosławieństwa. Jeśli my, jako
mała grupa, licząca pięćdziesiąt do siedemdziesiąt osób, siedzących tutaj dzisiaj wieczorem, zjednoczymy się i okażemy
Bogu i Duchowi Świętemu szacunek i Boży respekt za to, co
On czyni, jeśli będziemy respektować każdy dar i urząd, które
On nam zsyła, wtedy Bóg będzie dalej zlewał Swojego Ducha
na nas. Wtedy będzie nas przybywało liczebnie, nasza grupa
będzie się powiększać. Czy wierzycie temu? Na pewno! Musimy mieć respekt przed Bogiem.
215.
Skłońmy nasze głowy do krótkiej modlitwy. Zanim rozpoczniemy się modlić, chciałbym wiedzieć, czy jest ktoś wśród
nas, który chciałby powiedzieć: „Bracie Branham, chciałbym,
abyś modlił się za mnie, żebym okazywał Bogu duży respekt i
zawsze był w stanie milczeć odnośnie spraw Bożych, obojętnie, co by to było. Niechby Bóg włożył w moje serce respekt
przed każdym darem, który On posyła do zboru”. Podnieście
wasze ręce i powiedzcie: „Módl się za mnie”. Niech was Bóg
216.
49
błogosławi. Prawie każdy w zborze podniósł swoją rękę; ja
także.
O Boże, pomóż mi być Twoim sługą. Pomóż mi respektować moich braci. Pomóż mi respektować moje siostry. Wszystko, co jest czynione w zgromadzeniu przez Ducha Bożego, czy
mówienie językami, wykładanie, czy proroctwo albo dar rozróżniania; cokolwiek to jest, modlę się: O Panie Jezu, ześlij to.
Ześlij to, o Panie. Jestem Ci tak wdzięczny.
217.
Ojcze Niebieski, wiemy, że jesteś wielkim i strasznym Bogiem. Wiemy, że Twój gniew jest okropny, gdy raz się objawi.
On jest okropny. Gniew Boży może zniszczyć świat w jednej
sekundzie. Jednak, gdy Ty spojrzysz na krew Pana Jezusa,
gniew Twój ustąpi. O, ukryj mnie w Skale zbawienia. Panie,
Boże mój, zachowaj moją duszę pod krwią Pana Jezusa, a nie
tylko moją, Panie, lecz każdego jednego, kto jest tutaj dzisiaj
wieczorem. Miłujemy Cię, Panie, i każdy dar, który nam darowałeś. Mogą nas nazywać jak chcą, Panie, to nie zmienia stanu rzeczy, by okazywać respekt Tobie, temu wielkiemu Duchowi Świętemu. Miłujemy Cię, Ojcze.
218.
Dziękujemy Ci, że mamy wśród nas dar uzdrawiania.
Dziękujemy Ci za dar proroctwa między nami. Dziękujemy Ci
za dar mówienia językami i za dar wykładania. O Boże, modlimy się o to, byś nadal zsyłał dary wśród nas, dary wielkiego
Ducha świętego. Panie, ponad wszystkim odczuwamy największy szacunek w naszych sercach za dar obejmujący wszystko
– za Jezusa Chrystusa. Dziękujemy Ci za Jego łaskę i Jego miłosierdzie. Przez Swoje zastępcze cierpienie i przelanie krwi na
Golgocie, stworzył nam dostęp do tych wszystkich nieznacznych rzeczy. ON uświęca prosty lud, który Go chętnie słucha.
219.
Cieszymy się, Panie, że przyszedłeś do tych prostych ludzi. W Biblii, u Łukasza czytamy: „Prosty lud słuchał Go chęt220.
50
nie”. Dzisiaj mówi się: „Ach, to są tylko zwykli ludzie”. Panie,
lecz nie, to byli ludzie, którzy słuchali Ciebie, gdy byłeś tutaj w
ciele. Prosty lud słuchał Cię chętnie. Z tych wielkich i bogatych
wielu nie chciało Cię słuchać. Królowie, władcy, kapłani owego
czasu nie słuchali Ciebie. Lecz ten prosty lud chętnie Cię przyjmował.
Ojcze, także my jesteśmy prostymi ludźmi. Także my
przyjęliśmy Cię chętnie. Cieszymy się tak samo jak tamci, którzy wówczas wrócili radując się, i uważali to za coś wspaniałego, i byli szczęśliwi, że zostali uznani za godnych, by znosić
zniewagę dla imienia Jego. Zelżono ich i określono, jako
wszystko możliwe. Mimo to cieszyli się, gdyż był to dla nich
przywilej, że mogli cierpieć dla imienia Jezusa Chrystusa.
221.
Boże i Ojcze, łączymy się z uczniami owego czasu i mówimy: „Jesteśmy szczęśliwi”. Stoję tutaj dzisiaj wieczorem jak
wówczas święty Paweł, kiedy stał przed Agrypą i mówił: „W
ten sposób służę Bogu naszych ojców, co oni nazywają sektą”.
222.
Gdy Festus powiedział: „Pawle, wielka uczoność przywodzi cię do szaleństwa”, on rzekł: „Nie szaleję!”
223.
Doszło tak daleko, że on powiedział: „Niedługo, a przekonasz mnie, bym został chrześcijaninem”.
224.
On odpowiedział: „Chciałbym, żebyś się stał takim, jakim
ja jestem, pominąwszy te łańcuchy i więzy”.
225.
O Boże, jaką miłość posiadał Paweł, który powiedział, że
chętnie przyjąłby na siebie przekleństwo, gdyby mógł przez to
wybawić swój lud! O Boże i Ojcze, daj nam taką miłość jednych do drugich; daj nam tę nieśmiertelną miłość, stanowisko
i respekt jeden przed drugim, abyśmy byli takimi chrześcijanami, którzy nie patrzą na błędy innych; żebyśmy ich nie dostrzegali. Gdyż także człowiek, który jest przez Boga pobłogosławiony, może popełnić błąd. O Ojcze, nie pozwól nam pa226.
51
trzeć na błędy, lecz być sobie świadomymi, że jest to drogi
brat, którego szatan zwabił w pułapkę. Jeśli się to stało, to
modlimy się, Panie, żebyś pomógł jemu albo jej, wydostać się
z tego. Niech byśmy mieli miłość w naszych sercach, by iść za
zgubionymi owcami i przyprowadzić je z powrotem do stada.
Spełnij to, Panie. Odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom. Spełnij to, Panie. Nie wódź nas
na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego; albowiem twoje jest
Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków, Amen.
(Brat Neville przynosi proroctwo: Oto zwracam się do was
moi ludzie by przykuć waszą uwagę w związku z tą szczególną
okazją. Abyście zrozumieli to, co powiedziałem tego wieczoru
odnośnie mojej służby. Tak potwierdzam, że dobrze uczyniliście słuchając mojego Głosu, zwracając uwagę na mojego sługę, gdyż tego wieczora potwierdziłem urząd jego służby. Tak
jest on moim sługą i moim prorokiem, którego postawiłem
dziś już dwa razy przed wami. Niechby to Światło rozlało się w
waszych sercach. Ponieważ objawiam się w tym wieczornym
zgromadzeniu ponownie w urzędzie mego proroka. Oto słuchajcie go i te rzeczy, na które rzucił światło. Wynagrodzę cię
wieloma rzeczami, które zjawią się w twoim domu. Zatroszczę
się o was jak troskliwy ojciec o swoje dzieci. A ty mój sługo
tego wieczoru wywyższyłem cię przed tym ludem. Oto byłem
z tobą i pozostanę przy tobie i obdarzę cię rzeczami, które
związane są z usługą mojego proroka. Pobłogosławię cię w
rzeczach, które będziesz czynił i na miejscach gdzie się udasz.
Ponownie tego wieczoru potwierdzam w sercach tych ludzi, że
nadszedł ten czas, kiedy pewne sprawy powinny zostać doprowadzone do końca a mój lud niech otworzy swoje oczy i
przyjmie to dzisiaj, gdyż jestem pośród was by pobłogosławić
was obficie, chociaż uszczuplam codziennie wasze szeregi z
powodu tych, którzy nie uwierzyli. Słuchajcie mojego Głosu i
52
zwróćcie się w moim kierunku. W kierunku urzędu mojego
proroka. Tak mówi Pan.)
Amen. Dzięki Ci, Panie. Dzięki Ci, Ojcze. Chwalimy Cię,
święty. Jak wspaniałym jesteś, Ojcze. Dziękujemy Ci, Panie!
Jaką to jest pociechą, że możemy odczuwać obecność Ducha
świętego i słyszeć Go mówiącego do nas przez ludzkie wargi,
jako potwierdzenie, że On wciąż jeszcze jest Bogiem wśród
nas. Dziękujemy Ci za to, Ojcze. Pozostań z nami, o Panie.
Miej cierpliwość względem nas, byśmy mogli być Twoim ludem. Prosimy o to przez Jezusa Chrystusa. Amen.
227.
Czy nie jest to cudowne, że możemy być chrześcijanami?
Czy nie jest to cudowne, że możemy znać Boga i Jego obecność? O, gdy się pomyśli, że On uczynił to dzisiaj już po raz
drugi! On przecież mówił dzisiaj już do tej siostry tutaj. ON
zstąpił w dół w świetle, jak czynił to i mówił do nich, ponieważ
wierzą poselstwu. ON jest wspaniały, nieprawda? Czy miłujecie Go? Ilu miłuje Go z całego serca i z całej duszy? ON jest
cudowny. Powstańmy teraz i zaśpiewajmy tę dobrą, starą
pieśń, którą wszyscy lubimy.
228.
Miłuję Go, Miłuję Go,
Bo On wpierw umiłował mnie
I wykupił zbawienie me
na drzewie Golgoty
O, czy On nie jest cudowny? Wspaniały! Pamiętajcie o nabożeństwie w środę wieczorem. Jeśli Pan pozwoli, w następną
niedzielę będę znowu tutaj. Módlcie się za nas podczas tygodnia. Także my skłonimy nasze głowy jeszcze raz do modlitwy. Proszę brata Neville, naszego pastora, aby przyszedł i
skierował do nas kilka słów na zakończenie.
229.