Morskie siły na lądzie

Transkrypt

Morskie siły na lądzie
Morskie siły na lądzie
2015-01-06
Najnowsza historia marynarki wojennej miała swój początek w środku lądu. Zanim Polska
uzyskała dostęp do morza, założyła dwie rzeczne flotylle. Miały wspomagać piechotę, bronić
mostów i ważnych miast. W szczytowym okresie służyło w nich prawie sto różnego rodzaju
jednostek. Był nawet plan budowy… lotniskowca.
Był 27 kwietnia 1920 roku. Trwała wojna z bolszewikami, polskie wojska znajdowały się w
natarciu. Właśnie maszerowały na Kijów. W ślad za nimi po Prypeci podążały jednostki Flotylli
Pińskiej. O świcie w okolicach Czarnobyla kanonierka „Pancerny”, wspierana przez cztery
uzbrojone motorówki, natknęła się na sześć okrętów wroga. Wywiązała się krótka bitwa.
Bolszewicy zostali zepchnięci do defensywy i ostatecznie salwowali się ucieczką. Po prawie 30kilometrowej pogoni Polacy ostatecznie rozbili siły wroga: jeden rosyjski okręt poszedł na dno,
dwa inne zostały uszkodzone, pomniejsze jednostki wpadły w nasze ręce. Do dziś w warszawskim
Muzeum Wojska Polskiego można oglądać zdobytą wówczas na bolszewikach banderę.
Bitwa pod Czarnobylem była największym tryumfem w krótkich dziejach polskich flotylli rzecznych
– jednostek, które, operując w głębi lądu, pisały historię rodzimej marynarki wojennej.
Okręty na „pińskim morzu”
Na początku XX wieku flotylle rzeczne były formacjami stosunkowo popularnymi. – Dysponowali
nimi Rosjanie, Niemcy, armia austro-węgierska. Polacy zaczęli je tworzyć właściwie od razu po
odzyskaniu niepodległości – wyjaśnia Robert Tarnowski z Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni,
kurator poświęconej flotyllom wystawy.
Pierwszy był Kraków. Tam właśnie 1 listopada 1918 roku kpt. Władysław Nawrocki rozpoczął
przejmowanie uzbrojonych jednostek pływających po Wiśle, które pozostały po Austriakach.
Podobnie działo się w Modlinie i Warszawie. Tuż przed świętami zarekwirowane jednostki
rozpoczęły służbę w nowo powołanej Flotylli Wiślanej.
Kilka miesięcy później, w kwietniu 1919 roku, na wschodzie Rzeczypospolitej powstała Flotylla
Pińska. Pierwszymi jednostkami, które weszły w jej skład, były trzy motorówki patrolu rozpoznania:
„Lech”, „Lisowczyk” i „Lizdejko”. Flotylla miała operować na Prypeci, jej potężnych bagnach i
rozlewiskach. Obszar ten był wówczas nazywany „morzem pińskim”.
– Początkowo wyposażenie naszych flotylli było raczej marne. Marynarze korzystali zwykle z
cywilnych statków, które po prostu zostały dozbrojone. Bardzo szybko zaczęło się to jednak
zmieniać – przyznaje Tarnowski. Za przełomowy moment można uznać wprowadzenie do służby
pierwszych monitorów rzecznych. – Były to duże okręty artyleryjskie, nazywane niekiedy
rzecznymi pancernikami – wyjaśnia Tarnowski. Polska miała ich sześć. Do tego doszły jeszcze
m.in. kanonierki, kutry uzbrojone, w tym ciężki kuter ORP „Nieuchwytny” wyposażony w działko i
ciężki karabin maszynowy, krypy, czy okręt minowo-gazowy ORP „Mątwa”. Jego załoga miała
stawiać na rzekach zagrody minowe i zasłony dymne, a także atakować wroga z użyciem gazów
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 1
łzawiących.
W połowie lat trzydziestych zrodziła się nawet idea budowy… rzecznego lotniskowca.
Baza dla hydroplanów
Autorem odważnego pomysłu był dowódca Flotylli Pińskiej kmdr Witold Zajączkowski. Działo się
to w roku 1934. Czternaście lat wcześniej Flotylla Wiślana przestała istnieć, a należące do niej
okręty w większości powędrowały właśnie do Pińska, gdzie wyrosła potężna baza. W szczytowym
okresie stacjonowało tam prawie sto różnego rodzaju jednostek. Nic dziwnego – w latach
trzydziestych to właśnie na wschód były zwrócone oczy polskich wojskowych. ZSRR obawialiśmy
się bardziej niż Niemców.
Okręty strzegące wschodniej granicy wkrótce zostały wzmocnione przez samoloty morskie z
Pucka. – Było ich sześć. Tworzyły Rzeczną Eskadrę Samolotów, wykonywały zadania
zwiadowcze oraz łącznikowe – opowiada kmdr por. Mariusz Konarski ze Stowarzyszenia
Historycznego Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Początkowo, jak mówi, wysłano tam
samoloty na kołach. Bardzo szybko okazało się jednak, że w rejonie „morza pińskiego” powinny
działać raczej hydroplany. – Polowe lotnisko było nieutwardzone. Po deszczach spływało błotem,
a samoloty po prostu w nim grzęzły – mówi kmdr por. Konarski. I właśnie z myślą o nich miał
powstać lotniskowiec.
Sama nazwa była nieco na wyrost. Ów lotniskowiec miał być uzbrojoną, pływającą bazą zdolną
przyjąć na pokład jeden samolot. – Tego rodzaju jednostki mieli, na przykład, Rosjanie na Wołdze.
Okręt-baza dysponował dźwigiem, za pomocą którego hydroplan był wciągany na pokład –
wyjaśnia kmdr por. Konarski. Ostatecznie polski lotniskowiec nie powstał. Kilka lat później swój
żywot miały zakończyć także flotylle.
Walczyli na rzekach, ginęli w Katyniu
– W marcu 1939 roku, kiedy wzrastało zagrożenie ze strony Niemiec, w ramach Flotylli Pińskiej
powstał Oddział Wydzielony Rzeki Wisły. Po wybuchu wojny należące do niego jednostki miały
opóźniać marsz wrogich oddziałów, a także bronić mostów – podkreśla Tarnowski. Już 2 września
okręty flotylli stoczyły z Niemcami bitwę w okolicach bydgoskiej dzielnicy Fordon. Broniąc
tamtejszego mostu, strąciły nawet kilka samolotów nieprzyjaciela.
Ostatecznie jednak rzecznych okrętów nie udało się w pełni wykorzystać. – Powodem był bardzo
niski poziom wody w rzekach, zwłaszcza na wschodzie kraju. Nawet płaskodenne jednostki miały
problem z wykonywaniem swoich zadań – opowiada Tarnowski. Aby unieruchomione okręty nie
wpadły w ręce nieprzyjaciela, Polacy po prostu je zatopili. – Marynarze zeszli na ląd. Część
walczyła pod rozkazami generała Franciszka Kleeberga. Wzięli oni udział w bitwie pod Kockiem,
gdzie Samodzielna Grupa Operacyjna „Polesie” starła się z Niemcami – zaznacza Tarnowski. –
Część zasiliła Korpus Ochrony Pogranicza. Większość marynarzy, którzy poszli tą drogą, dostała
się do sowieckiej niewoli, niektórzy skończyli w Katyniu.
Po wojnie flotylla nie została odtworzona. – Zmienił się układ granic i priorytety. Na granicy z
ZSRR nie było już sensu utrzymywać tego typu formacji – mówi Tarnowski.
Autor: Łukasz Zalesiński
Strona: 2