Niebo listopadowe
Transkrypt
Niebo listopadowe
Niebo listopadowe Listopad – liście, które nie zerwał październikowy wiatr, spadają delikatnie na ziemię, jeden po drugim, aż do pierwszych mrozów. Potem już lawinowo, naśladując Leonidy – rój meteorów listopadowych. Tylko tu i tam, najbardziej wytrwały liść trzyma się gałęzi, ale i on w końcu się poddaje i zajmuje miejsce wśród innych, tworząc w parkach i lasach złocisto-brązowy dywan... Listopad – to czas zadumy nad przemijaniem, kruchością i sensem człowieczego życia, płonących zniczy w miejscach pamięci... To czas zbliżania się Słońca do punktu na ekliptyce zwanego punktem przesilenia zimowego, który osiągnie w tym przestępnym roku 21 grudnia. Tego dnia przesuwać się będzie po najkrótszym dziennym łuku na fromborskim niebie, a w południe osiągnie najniższą wysokość nad południowym widnokręgiem – około 12°. Z widoków nieba listopadowego – najpiękniejszy przypadnie na 15 listopada. Nieco po 16:00, na jasnym jeszcze tle zachodniego nieba świecić będzie Wenus. Gdy się nieco ściemni, pojawi się Mars wraz z najjaśniejszymi gwiazdami znanych nam już gwiazdozbiorów: Lutni, Orła, Woźnicy, Wolarza, Wielkiej i Małej Niedźwiedzicy... Około 17:00 wzejdzie pyzaty Księżyc, zakrywający górnym brzegiem swojej jasnej tarczy najjaśniejszą gwiazdę Byka – Aldebarana. Odkrycie tej gwiazdy nastąpi około 18:30. Jowisz, świecący w Pannie, wzejdzie po 3:00 i razem z towarzyszącym mu czerwono świecącym Arkturem zniknie w blasku zorzy porannej – różanopalcej Eos. O 5:30 będzie można zachwycać się nadzwyczaj pięknym wyglądem nieba: Księżycem w pobliżu Aldebarana, i w całej okazałości Orionem z Małym i Wielkim Psem (Procjonem i Syriuszem – najjaśniejszymi gwiazdami tych gwiazdozbiorów). Natomiast już od 10 do 23 listopada posypią się z nieba meteory z roju Leonidów (radiant roju znajduje się w gwiazdozbiorze Lwa – od jego łacińskiej nazwy Leo – bierze nazwę ten rój). Prognozuje się, że ich liczba osiągnie wartość około 30 na godzinę w nocy z 17 na 18, kiedy to przypada maksimum roju. Nie jest to zbyt wiele – w przeszłości rój ten porównywano do gęsto padającego śniegu. Źródłem roju jest kometa 55P/Tempel-Tuttle. Prędkość ciał meteoroidalnych, wywołujących zjawisko meteorów w atmosferze ziemskiej z roju Leonidów dochodzi do 72 km/s, są to zatem najszybsze tego rodzaju obiekty. Obserwacje prowadzić można bez używania jakichkolwiek instrumentów – po prostu gołym okiem. Rozpocząć je należy już nieco po północy. Obszar obserwacji - to niebo wznoszące się nisko nad północnowschodnim widnokręgiem. Niebo listopadowe – Die gestirne, XIX w. (album) Ze względu na obfitość listopadowych „spadających gwiazd”, gdy tylko się one po raz pierwszy pojawiły (początek X wieku n.e.) – nie dało się ich nie zauważyć, zwłaszcza tam, gdzie niebo było systematycznie obserwowane – np. w Chinach i Egipcie. Świadczą o tym zapiski pochodzące z tamtych rejonów. Poniżej przytaczamy wypowiedź na temat Leonidów Karola Wójcickiego z Centrum Nauki Kopernik, na którą natrafiliśmy w Internecie: Kiedy Leonidy rozświetliły niebo dwa dni po śmierci astronoma Johannesa Keplera w 1603 roku jego współcześni twierdzili, że to Bóg honoruje swojego ulubieńca gwiezdnymi fajerwerkami. W dzienniku Michaela Shinnera, obserwatora niezwykle aktywnego deszczu Leonidów w 1833 roku można przeczytać: „W Bostonie liczba ognistych kul była porównywalna z płatkami śniegu podczas śnieżycy. Ludzie myśleli, że kończy się świat”. Deszczem meteorytów interesował się również niemiecki naukowiec Alexander von Humboldt (1769-1859), który jednak nie umiał rozwikłać zagadki ich pochodzenia. Udało się to dopiero w 1866 roku astronomom Ernstowi Tempelowi i Horacemu Tuttle'owi, którzy niezależnie przypisali je do pojawienia się ledwo widocznej komety, obecnie nazwanej ich imieniem. Jednak drugi raz kometę udało się wypatrzyć dopiero prawie wiek później, w 1965 roku. Podczas obserwacji w latach 60. i kolejnej w latach 90. XX wieku zauważono jeszcze jeden fakt. Po jej przelocie w pobliżu Ziemi deszcze meteorów nasilają swoją aktywność, a spada ona im więcej lat mija od jej pojawienia się. Podczas przelotu komety w pobliżu Słońca jej powierzchnia nagrzewa się i powstaje znany ze zdjęć charakterystyczny „warkocz”. Warkocz to w rzeczywistości gaz i pył, które zostają w przestrzeni kosmicznej. Co roku Ziemia podczas swojej wędrówki wokół Słońca przecina ten pas złożony z niewiele większych niż ziarnko piasku fragmentów pyłu z warkocza komety. To one przesuwając się przez atmosferę wywołują jej świecenie w postaci rozbłysków i można odnieść wrażenie, że to gwiazdy spadają. Im krócej po przelocie komety, tym pyłu jest więcej i tym bardziej spektakularne rozbłyski na niebie wywołują. Rycina przedstawiająca deszcz Leonidów w USA w 1833 roku. (Źródło: http://www.newsweek.pl/nauka/gwiazdy-padajace-jak-deszcz,98513,1,1.html) Nasze oczekiwania na piękną polską jesień pozostały w sferze marzeń – październik był pochmurny i deszczowy, jakby zamienił się z listopadem. Byłoby miło, gdyby listopad obdarzył nas nieco lepszą pogodą niż jego poprzednik, a to szczególnie wtedy, kiedy niebo przygotowuje dla jego obserwatorów niezwykłe zjawiska, do których Leonidy niewątpliwie należą.