Wspólnota apostolska - WF Tau Stalowa Wola
Transkrypt
Wspólnota apostolska - WF Tau Stalowa Wola
Wspólnota apostolska Porcjunkula Tau - tematy cykli formacyjnych Cykl 1 : “Relacje - ja, ty, my i Bóg” Konferencja ogólna 1. Relacje pomiędzy Osobami Trójcy Wzorem dla wszystkich naszych relacji są relacje jakie zachodzą pomiędzy Osobami w Trójcy Świętej. Bóg Jeden, ale w Trzech Osobach, jest miłością - od zawsze, od wieczności – nigdy nie było Boga, który nie byłby miłością. Bóg jest miłością w sobie samym. A zatem Odwieczny nie potrzebował stwarzać świata, aby móc kochać innego, a nie tylko siebie samego. Objawiony przez Jezusa Bóg nie jest samotnym Absolutem, ale jest Boską Wspólnotą, która od zawsze ma w sobie inność i wzajemność, czyli to, co jest warunkiem miłości doskonałej. Bóg jest miłością (1 J 4,16), więc musi być wspólnotą przynajmniej dwóch Osób: kochającego i kochanego. Ale „dwójca” nie jest jeszcze pełnią. Dlaczego? Otóż miłość ze swej natury nie zamyka się w kręgu kochającego i kochanego, ale otwiera się na zewnątrz, chce wyrażać się w wspólnym umiłowaniu trzeciego. Co więcej, miłość we dwoje mogłaby się zdegenerować do egoizmu we dwoje, albo do relacji podporządkowania jednej osoby przez drugą. Takie sytuacje znamy ze świata ludzkich relacji. Tymczasem trzecia osoba czyni krąg miłości pełnym. W tradycji Kościoła mówi się też, że Duch Święty jest osobową miłością Ojca i Syna, to znaczy, że miłość, która jest między Ojcem i Synem, nie jest jedynie relacją, jak pomiędzy osobami ludzkim, ale sama w sobie jest Osobą, trzecią Osobą Boską. Tajemnicę relacji Trójcy Świętej trafnie wyrażają również słowa XI Synodu w Toledo (675 r.): „Ojciec nie jest Ojcem absolutnie [z natury], lecz w odniesieniu do Syna; Syn zaś jest Synem nie [z natury] absolutnie, lecz w odniesieniu do Ojca. Podobnie i Duch Święty nie istnieje absolutnie [jako taki], lecz będąc Duchem Ojca i Syna, wyraża odniesienie do Ojca i Syna”. Tak więc relacje, które wyodrębniają Ojca, Syna i Ducha Świętego i zwracają Ich rzeczywiście ku sobie w obrębie jednej istoty, niosą w sobie wszystkie bogactwa światła i życia Boskiej natury, z którą całkowicie się utożsamiają. Są to relacje „samoistne”, które dzięki ożywiającemu je impulsowi prowadzą do spotkania Osób w komunii, w której pełnia Osoby wyraża się w otwartości wobec drugiej, jest najwyższym paradygmatem szczerości i wolności duchowej. 2 Jedno serce Pewien jezuita, misjonarz, profesor dogmatyki i teologii fundamentalnej, Franz Jalics w jednym z rozdziałów książki „Rekolekcje kontemplatywne” opisuje swoje doświadczenie kryzysu wiary. Kapłan przez trzy lata zmagał się z odczuciem, że – jak sam pisze – poza widzialnym światem nie ma niczego, a jego dotychczasowe wybory życiowe stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Doświadczanie kryzysu było dla niego na tyle przejmujące, że był gotów zrezygnować z kapłaństwa. Pozornie nic nieznaczący incydent zmienił ścieżki myślenia autora i naprowadził na zupełnie nowe doświadczenie Boga. Żyjąc we wspólnocie zakonnej kapłan spotykał się codziennie ze swoimi współbraćmi w pomieszczeniu wspólnotowym na poobiedniej kawie. Gdy profesorowie wracali do pracy, przywilej posprzątania po wszystkich spoczywał zazwyczaj na jednym emerytowanym profesorze. Gdy ten pewnego razu zaczął wyrażać swoje oburzenie i niezadowolenie, Jalics zareagował obojętnością. Po krótkim czasie zreflektował się jednak co się wydarzyło : uświadomił sobie, że słyszał żale swojego współbrata, ale nie zareagował, nie zajął się nim i nie poświęcił mu uwagi. Zaczął się wtedy zastanawiać czy podobne sytuacje mogły mieć miejsce w relacji między nim a Panem Bogiem, czy mógł być tak zajęty własnymi myślami i aktywnościami, że przestał dopuszczać do siebie Pana Boga tak jak nie dopuścił do siebie swojego współbrata. Analogia relacji międzyludzkich z relacją z Bogiem nasunęła się kapłanowi w sposób oczywisty, a jej odkrycie i głębokie przeżycie stało się drogą wyjścia z kryzysu. Po tym wydarzeniu Jalics starał się być bardziej otwarty na ludzi i bardziej przystępny – po roku przeżywanym w takiej postawie kryzys minął. Na początku profesorowi wydawało się, że dokonał wielkiego odkrycia wyłapując ”jedność” relacji ludzkich z relacją z Bogiem, szybko jednak zrozumiał, że pewien kapłan już kiedyś o tym mówił. Możemy o tym przeczytać w Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 25, 31-44), gdzie sam Jezus mówi „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Franz Jalics uważa wręcz, że przekazywanie jedności relacji do człowieka i do Boga jest głównym zadaniem nauczania wiary: „Relacja do Boga podlega nierzadko wielkim złudzeniom, gdyż jesteśmy przekonani, że nasza relacja do Niego zależy tylko od naszej intencji. Jeśli chcemy Boga kochać, uważamy, że faktycznie Go kochamy. Podobne wyobrażenia mamy na początku o naszych relacjach do ludzi. Jeśli byliśmy na przykład niecierpliwi, sądzimy, że zdarzyło się to przypadkowo. Łatwo dochodzimy do przekonania, że to się nie powtórzy. Mimo naszej intencji zdarza się to drugi i trzeci raz. Przydarza się to nam tak często, że pod naciskiem faktów musimy przyznać, iż pomimo najlepszych intencji coś głęboko w naszym wnętrzu przeszkadza, byśmy rzeczywiście mogli być uprzejmi. Ten czynnik nazywamy podświadomością albo nieświadomością. Pod naciskiem faktów akceptujemy, że nieświadomość szkodzi naszym relacjom do ludzi. Coś podobnego zachodzi wobec Boga, jeśli nawet chętnie wierzymy, że w naszej relacji do Niego nasza nieświadomość nie gra żadnej roli.” Kluczem jest zrozumienie, iż posiadamy jedno serce, którym kochamy samych siebie, tym samym sercem kochamy Boga i drugiego człowieka. Jeśli ktoś nie kocha samego siebie, jak może kochać drugiego człowieka i Boga? Nasze relacje międzyludzkie w dokładny sposób odzwierciedlają naszą relację do Boga i sposób traktowania samego siebie. Jeśli więc ktoś chce wiedzieć w jaki sposób traktuje Boga, powinien zebrać wszystko swoje ludzkie relacje i przyjrzeć się im: „Jeśli na przykład w moim życiu mam odniesienie do stu ludzi, a przy tym dwudziestu rzeczywiście lubię, dwudziestu odrzucam, a z sześćdziesięcioma utrzymuję raczej „normalne”, ale także powierzchowne relacje, wtedy w moim odniesieniu do Boga znaczy to, że w tej relacji ujawnia się dwadzieścia procent miłości, dwadzieścia procent odrzucenia Boga i sześćdziesiąt procent powierzchowności czy normalności. To uzewnętrznia się w ten sposób, że w tych sześćdziesięciu procentach istnienie Boga nie jest dla mnie problemem, ale doświadczam Go tak odlegle, że praktycznie jest On w moim życiu nieobecny.” Wg Jalicsa głównymi przeszkodami w autentycznej miłości bliźniego (a co za tym idzie w miłości do Boga i samego siebie) jest brak słuchania siebie nawzajem oraz odczuwana przez nas presja wyniku. Problem we wzajemnym słuchaniu (lub nie-słuchaniu) polega na tym, że słyszymy słowa, ale nie jest to jednoznaczne z tym, że przyjmujemy sprawę osoby, z którą rozmawiamy. Słuchamy do momentu, kiedy mniej więcej rozumiemy co rozmówca chce powiedzieć. Wtedy często zostawiamy już rozmówcę, a myślami kierujemy się we własnym kierunku. Przykładowo kiedy słowa rozmówcy przypomną nam własne wspomnienia lub przeżycia – pozostajemy przy nim obecni ciałem, ale już nie „duchem”, nie przyjmujemy już opowieści rozmówcy, opowiadający nie zostaje wysłuchany, zostajemy pochłonięci przez własne myśli, obrazy wspomnienia, czasem może nawet przerywamy opowiadającemu zaczynając własną historię. Innym przykładem może być sytuacja gdy ktoś opowiada o swoich problemach. Może się nam wydawać, że wiemy czego opowiadający potrzebuje, możemy sami mieć problem z uniesieniem świadomości cierpienia drugiej osoby i zaczynami udzielać porad, podczas gdy opowiadający może oczekiwać tylko wysłuchania. „Słuchanie wymaga wewnętrznego spokoju i odwagi, by móc wytrzymać cierpienie”. Dyskusje ideologiczne bardzo dobrze pokazują, jak szybko można zapomnieć, że rozmawiamy z człowiekiem, gdy w centrum stawiamy własne idee czy przekonania, a nie człowieka, który chce być wysłuchany… „Być innego zdania , a jednak pozwolić, aby w centrum naszej uwagi był człowiek, to wymaga wiele wewnętrznej swobody”. Umiejętność wsłuchiwania się w drugiego człowieka jest o tyle istotna, bo - odwołując się do tekstu powyżej - kto potrafi wsłuchiwać się w drugiego człowieka, potrafi wsłuchiwać się w Boga. Drugim problemem oddalającym nas od miłości jest odczuwana przez nas presja wyniku. Pod wpływem presji wyniku nie zauważamy drugiego człowieka prawidłowo. Przedsiębiorca, którego firma znajduje się na skraju bankructwa będzie odczuwał narastającą presję, stres i napięcia. „Ta presja wyniku fiksuje go na tym co pragnie osiągnąć. Postawiony cel staje się dla niego coraz ważniejszy, większy, coraz bardziej absolutny. Wszystko inne traci powoli znaczenie, aż całkiem znika z horyzontu świadomości i nie może być zauważane. W ten sposób ludzi zauważa się jedynie pod kątem ich użyteczności.” Opisane wyżej warunki nie sprzyjają okazywaniu innym uwagi, troski czy miłości. Presja osiągnięcia danego celu może sprawić, że ludzi zaczniemy traktować przedmiotowo i postrzegać ich pod kątem przydatności i użyteczności. We współczesnym świecie na co dzień mierzymy się z wyzwaniami, a presja także mobilizuje nas do działania – kluczem jest umiejętność uwolnienia się od presji w danym momencie, tak abyśmy byli zdolni do przyjęcia drugiego. „Uczymy się być po prostu dla Boga – bez życzeń, bez troski, bez celu, bez ukrytych zamysłów i wolni od wszelkich interesów, myśli oraz aktywności. Kto potrafi tak być, ten umie być dla Boga i dla bliźniego, gdyż obie relacje stanowią jedno. Kto natomiast nie może zdystansować się do swoich życzeń, trosk, stawiania sobie celów, swoich poglądów i swojego dążenia do działania, ten nie potrafi spotkać ani Boga, ani swojego bliźniego” 3 Relacja do Boga Różnorodność naszej relacji z Bogiem znajduje swoje odbicie w formach modlitwy w jakich możemy się do niego zwracać: Postawa adoracji i uwielbienia pojawia się spontanicznie w człowieku, który znajduje się wobec majestatu Boga. Uważana na ogół jest za podstawową formę modlitwy, do której każdy z nas powinien dążyć. Skąd jej pierwszeństwo nad pozostałymi? Wymienić można kilka powodów: jest to modlitwa najbardziej odpowiednia na wyrażenie Bożego majestatu, bogactwa, doskonałości; jest to modlitwa najbardziej bezinteresowna i czysta; w jakimś stopniu stanowi wypełnienie stwórczego zamysłu Boga wobec człowieka: Bóg wszystko stworzył dla swojej chwały; jest to modlitwa świętych w niebie, dla których takie racje modlitwy jak ubóstwo i grzech stają się nieaktualne. Postawa prośby jest najbardziej oczywista u człowieka znajdującego się w potrzebie. Jeżeli potrzeba jest bardzo wielka, prośba przechodzi w błaganie. Człowiek staje wobec swojego Stwórcy i Pana pełen czci i pokornego uniżania się, z wewnętrzną postawą całkowitego zdania się na Jego wolę. Postawa przebłagania pojawia się w sytuacji świadomości niewierności i grzechu. To także modlitwa prośby i błagania, jednak specyficzny jest tutaj kontekst: podkreśla się jako dominującą sytuację grzechu człowieka. U jej podstaw znajduje się poczucie nieskończonej świętości Boga, a w wyniku tego świadomość grzeszności własnej i innych ludzi. W kontakcie z Bogiem człowiek odkrywa nie tylko grzech, ale również skłonność do złego, mocno w nas zakorzenioną i często ukrytą przed naszą świadomością. Postawa dziękczynienia jest zdrową reakcją na otrzymane dobro. Za źródło dziękczynienia uważa się wiarę w Boga jako Stwórcę wszystkich rzeczy, który rządzi światem jak Ojciec i obdarowuje człowieka różnymi darami. Do aktu dziękczynienia skłania człowieka uznanie zależności od Boga oraz świadomość, że wszystko, co posiada, otrzymał jako dar, na który nie zasłużył. Już za czasów Orygenesa starano się wyłonić te cztery formy modlitwy, traktując je raczej jako cztery elementy każdej modlitwy, które ostatecznie można sprowadzić do dwóch: prośby i uwielbienia Boga. Przebłaganie bowiem jest rodzajem prośby, a dziękczynienie zlewa się z uwielbieniem i adoracją. 4 Relacja do innych ludzi Relacja do drugiego człowieka jest poniekąd wypowiedzeniem, zobrazowaniem tego, jak wygląda moja relacja do Boga i do samego siebie. W wymiarze chrześcijańskim ludzkie relacje mają ścisły związek z naszą relacją do Boga. Relację do Boga budujemy zawsze „we trójkę": Bóg ja - druga osoba (A. Cencini). Jedna z doświadczonych misjonarek napisała wiersz : Spotkanie pozostawia w nas znaki. Nie wychodzimy z niego bez skazy… Ono przypuszcza bycie wrażliwym, Naznaczonym przez drugiego. (…) Bycie w kraju drugiego Jest także podróżą ku sobie samemu, Podróżą wewnętrzną By spotkać się ze swą własną obecnością i tajemnicą. Drugi jest tym czego mi brakuje by być sobą. On mnie dopełnia i uzdrawia z mojej ograniczoności. Ono pozwala mi być w komunii z Bogiem Gdy razem z nim usiłuję wejść w projekt Ojca. (…) Do właściwego funkcjonowania psychiki (a co za tym idzie również ciała) niezbędne jest utrzymanie właściwych kontaktów z innymi ludźmi. Komunikowanie się z innym człowiekiem jest procesem bardzo ważnym. Na drodze do Boga zawsze pojawia się bliźni, a ostatecznym kryterium naszych dobrych relacji z ludźmi jest miłość. Źródłem prawdziwego braterstwa jest wiara, która ma swoje odniesienie do wspólnego Ojca i do odkupienia człowieka przez Jezusa Chrystusa. KAŻDEGO człowieka którego spotykam, z którym nawiązuję relację - każdą relację. Trzeba więc powrócić do prawdziwego źródła braterstwa. Wiara nas uczy dostrzegać, że "w każdym człowieku jest błogosławieństwo dla mnie, że światło oblicza Bożego oświeca mnie przez oblicze brata" (n.54). Ojciec Święty przypomina, że to właśnie chrześcijaństwu zawdzięczamy pojęcie niepowtarzalnej godności każdej osoby ludzkiej. Ponadto wiara skłania nas do większego szanowania natury. Gdy ona zanika, pojawia się ryzyko, że "zanikną również fundamenty życia" (n.55), osłabnie zaufanie między ludźmi, poddanymi dyktaturze strachu. "Ludzie nie mogliby żyć razem, gdyby nie mieli do siebie zaufania, czyli gdyby nie przekazywali sobie prawdy" (Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, II-II, 109, 3, ad 1). Cnota prawdy oddaje sprawiedliwie drugiemu człowiekowi to, co mu się należy. Prawdomówność zachowuje złoty środek między tym, co powinno być wyjawione, a sekretem, który powinien być zachowany; prowadzi ona do uczciwości i dyskrecji. 5 Relacja między kobietą i mężczyzną Katechizm Kościoła Katolickiego 355 "Stworzył Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył" (Rdz 1, 27). Człowiek zajmuje wyjątkowe miejsce w stworzeniu: został on stworzony "na obraz Boży" (I); w swojej własnej naturze jednoczy świat duchowy i świat materialny (II); jest stworzony jako "mężczyzna i kobieta" (III); Bóg obdarzył go swoją przyjaźnią (IV). 369 Mężczyzna i kobieta są stworzeni, to znaczy chciani przez Boga, z jednej strony w doskonałej równości jako osoby ludzkie, a z drugiej strony, w ich byciu mężczyzną i kobietą. "Bycie mężczyzną", "bycie kobietą" jest rzeczywistością dobrą i chcianą przez Boga: mężczyzna i kobieta mają nieutracalną godność, która pochodzi wprost od Boga, ich Stwórcy. 370 "Doskonałość" mężczyzny i kobiety odzwierciedla coś z nieskończonej doskonałości Boga: doskonałości matki oraz doskonałości ojca i małżonka. 371 Mężczyzna i kobieta, stworzeni razem, są chciani przez Boga jako jedno dla drugiego. Słowo Boże pozwala nam zrozumieć tę prawdę w różnych fragmentach tekstu świętego. "Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc" (Rdz 2, 18). Żadne ze zwierząt nie może być tym "partnerem" mężczyzny. Kobieta, którą Bóg "kształtuje" z żebra wyjętego z ciała mężczyzny i którą przyprowadza do mężczyzny, wywołuje u niego okrzyk podziwu, miłości i jedności: "Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!" (Rdz 2, 23). Mężczyzna odkrywa kobietę jako inne "ja" tego samego człowieczeństwa. 372 Bóg stworzył mężczyznę i kobietę do tworzenia wspólnoty osób, w której jedno może być "pomocą" dla drugiego, ponieważ są równocześnie równi jako osoby ("kość z moich kości...") i uzupełniają się jako mężczyzna i kobieta. Bóg łączy ich w małżeństwie w taki sposób, że stając się "jednym ciałem" (Rdz 2, 24), mogą przekazywać życie ludzkie: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię" (Rdz 1, 28). Przekazując swojemu potomstwu życie ludzkie, mężczyzna i kobieta jako małżonkowie i rodzice współdziałają w wyjątkowy sposób z dziełem Stwórcy. 373 W zamyśle Bożym mężczyzna i kobieta są powołani do czynienia sobie ziemi „poddaną” (Rdz 1, 28) jako "zarządcy" Boży. To władanie nie może być samowolnym i niszczącym panowaniem. Mężczyzna i kobieta, stworzeni na obraz Stwórcy, który miłuje „wszystkie stworzenia” (Mdr 11, 24), są powołani, by uczestniczyć w Opatrzności Bożej w stosunku do innych stworzeń. Z tego wynika ich odpowiedzialność za świat powierzony im przez Boga. Komentarz Nasze światy, kobiety i mężczyzn, to dwa różne światy. Jesteśmy różni jako kobiety i mężczyźni, chociaż dzisiejszy świat chce stworzyć wizję człowieka bez płci („unisex”). Podczas codziennego życia małżeńskiego kobieta potrzebuje ciągłego potwierdzania, że jest kochana – czyli poczucia pewności w sferze uczuciowej. Natomiast mężczyzna oczekuje od niej zainteresowania jego pracą, radości z osiągnięć i współczucia w niepowodzeniach. Jesteśmy kobietami albo mężczyznami, a to bardzo dużo znaczy dla naszych relacji. Naszym zadaniem jest zrozumieć, że stanowimy dwa inne światy (nie lepsze czy gorsze, lecz różne), następnie zaakceptować to, czym Bóg nas obdarzył i nauczyć się na nowo kochać. Konferencja ks. Pawlukiewicza Kiedy Pan Bóg wyjął ciało, z którego stworzył Ewę, zapełnił go Adama ciałem. Po co? Żeby kobieta tam nie wróciła. Adam jest wypełniony przez Pana Boga do końca. Bóg zamknął bok Adama. Każdy człowiek jest jakąś pełnią. Kobieta nie ma wejść w osobowość mężczyzny, a mężczyzna w osobowość kobiety. Miłość polega na tym, że ty jesteś Adam, ja jestem Ewa i miłujemy się wzajemnie. Mężczyzna i kobieta nie powinni sobie mówić „my” w relacji chłopakdziewczyna, narzeczony-narzeczona, mąż-żona, nie powinni sobie nawzajem mówić „jesteś moją cząstką”, „jesteś sensem mojego życia” - to wtedy kobieta „wchodzi” w mężczyznę, a mężczyzna w kobietę, w biblijny bok Adama. Nie można mówić dosłownie „żyć bez ciebie nie mogę”, bo to jest źle. Po śmierci małżonka trzeba będzie żyć samemu i trzeba będzie sobie dać radę. Jest źle kiedy dziewczyna zostawia chłopaka a on myśli o samobójstwie – to nie jest miłość, to jest uzależnienie. Dzisiaj się ludzie uzależniają od siebie. Na czym to polega? Czujemy te swoje braki, czujemy tę wewnętrzną pustkę i jak się do kogoś dorwiemy, to jak wampiry ssiemy krew i nazywamy to uczuciem, miłością, pięknem świata, a to jest uzależnienie. A kiedy jest dobrze? Jak się ludzie rozstają, to na początku jest im smutno, ale potem potrafią żyć bez siebie. Bóg jest naszym Bogiem, On jest moim sensem, On jest moją cząstką. Bez Niego bym żyć nie potrafił, bez drugiej osoby potrafię. Uzależnienie jest tez wtedy kiedy się człowiek na maxa poświęca. Zaniedbuje wszystko inne na rzecz ukochanej osoby. Poświęcenie jest nieprawdopodobne, dostaje się szału, żeby zaimponować tej drugiej osobie i wtedy też pragniemy wdzięczności od tej osoby. Chcemy pochwały za to, co robimy dla drugiej osoby – to jest uzależnienie. Człowiek uzależniony z czasem traci poczucie wartości. Bo żaden człowiek, żadna kobieta nie nasyci mężczyzny, żaden mężczyzna nie nasyci kobiety. W efekcie następuje rozgoryczenie. Oboje chcą sobie wszystko wyjaśniać, na siłę i za dużo. Wymiotować się chcę tą relacją. Wolność chrześcijańska polega na wypuszczeniu z siebie ludzi których się „połknęło”. Żeby odzyskać tożsamość należy oczyścić siebie. Jesteśmy jak rybacy, zarzucamy sieci na innych, ale musimy utrzymać się w łodzi ze swoją tożsamością. Rzuć się w świat, rzuć się w małżeństwo, ale zostań sobą. Nie strać swojej tożsamości w żadnej relacji, w żadnym hobby, w żadnej pracy. Facet to zdobywca Mont Everest’u, twardziel, ochroniarz, ale prawdziwy facet potrafi naprawić sieć. Facetem staniesz się wtedy kiedy z ojcem nauczysz się naprawiać sieć. Nie bierz za męża chłopaka, który nie umie naprawiać sieci. Musi najpierw umieć pokonać samego siebie, pokonać złość, pokonać rzeczy, które go zniewalają, pokonać swoje słabości. Trzeba panować nad sobą, nad ciemnością. Wielu z nas, kobiet i mężczyzn nie przeszło procesu stawania się prawdziwymi i dojrzałymi panami i paniami. Jesteśmy niedokończeni, inteligentnie dokończeni, ale duchem... Tego niedokończonego mężczyznę trzeba wskrzesić. To ojciec musi mu powiedzieć, że jest dla niego ważny. Ale przy tym nie jesteś pępkiem świata. Wielu z nas nie wierzy, że Bóg może zdziałać cud w naszym życiu. Po to tata robi cuda w życiu dziecka, żeby mu otworzyć świat, żeby mógł wejść w etap kowboja. Chłopak musi się przekonać że jest silny, że ma wszystko i że tym może służyć innym, ta siłą jest dla innych, ta siłą jest dla ukochanej w przyszłości. Niech mężczyzna i kobieta kochają się wzajemnie, ale trwajmy w tożsamości synów Bożych. Pytania do przemyślenia i dyskusji Czy rozważacie naturę Trójcy Świętej i relacji pomiędzy boskimi Osobami? Czy odnosicie je do swoich relacji? Czym jest dla Was spotkanie z drugim człowiekiem? Czy utożsamiacie je ze spotkaniem z samym Bogiem? Która forma relacji (modlitwy) do Boga jest dla Was najważniejsza? Która jest Wam najbliższa? Czy któraś forma modlitwy jest/była dla Was szczególnie trudna? Czy coś Wam w niej pomaga? Co dla Was w praktyce oznacza, że nasza wiara opiera się przede wszystkim na relacji z Bogiem, a nie na spełnianiu jego nakazów i zakazów?