Powiadają, że to Feanor syn Finwego, omotany kłamstwami Melkora

Transkrypt

Powiadają, że to Feanor syn Finwego, omotany kłamstwami Melkora
Karolina Stopa – Olszańska ‘Melinir’
Opowieść
Powiadają, że to Fëanor, syn Finwëgo, omotany kłamstwami Melkora,
wykuł pierwszy miecz z żelaza.
Trzy dni i trzy noce trudził się przy kowadle, myśląc o swych braciach,
synach Indis. I im bielsze było żelazo, tym czarniejsza dusza Fëanora, i im
większy żar w kuźni, tym zimniejsze jego serce. Zaklął w hartowaną stal światło
Dwu Drzew i mroźnych gwiazd tak, że klinga lśniła jaśniej niż księżyc w pełni
i promienniej niż słońce w letnie południe. I gdy nastał czwarty dzień, wziął ją
Fëanor i wrócił do swego domu. Ale ten stał niemy i cichy, ogień na palenisku
wygasł, a łoże było zimne i puste, bo Nerdanel odeszła.
I usiadł Fëanor na krześle, i długo siedział, wpatrując się w szary popiół.
A kiedy Laurelin zgasł i wieczór ogarnął Valinor, wziął klingę i rzekł do niej:
„Odtąd ty będziesz tu panią i nigdy nie poznasz innego męża, ni ja żony!”
I położył miecz na łożu, i sam legł przy nim, z czołem przy głowicy i ustami
przy zimnym metalu. I objął go ramionami, ale ostrze przecięło mu skórę.
Rozgniewał się Fëanor: „Pięknie odpłacasz rękom, co cię wykuły!” A że
miecz milczał, chwycił go i chciał rzucić precz, lecz gdy spojrzał na klingę, lśniącą
w poświacie Silpionu, ramiona mu opadły i duch w nim osłabł. I opadł Fëanor
twarzą na łoże.
A kiedy stanął rankiem na Wieżowym Placu, szmer podniósł się na jego
widok między zgromadzonym ludem, niby fala przypływu, bo nikomu już nie było
tajnym, co się stało. Jak Tirion Tirionem, nigdy dotąd żona nie opuściła męża, ni
mąż żony, dla jakiejkolwiek przyczyny. I patrzyli Noldorowie na ręce Fëanora
owinięte płótnem i na długi miecz u jego pasa, ale nikt doń nie przystąpił i nie
pozdrowił życzliwym słowem. Bo choć wiadomo, że ciężko mężowi żyć bez
niewiasty, niewielu żałowało Fëanora, a już najmniej Mahtan i jego krewieństwo.
Ciężkie były stopy Fëanora i serce pełne goryczy, gdy schodził z Gar
Mindon, podcieniami i ulicami, w dół, ku Bramom. A kiedy stanął na szerokim
tarasie nieopodal wschodnich murów, zwrócił twarz ku Kalakiryi i zamorskim
krainom, skąd przybyli jego ojcowie. I owionął go wiatr z Alqualondë, niosąc
zapach dalekiego morza, a z zaułka podniósł się nagle gwar dziecięcych głosów.
Jeden wzbił się srebrem nad inne i uśmiechnął się Fëanor, bo był to głos
Narwëgo, syna Mahtana. Szybcy byli noldorscy chłopcy, ale Narwë ich
wyprzedził, jak strzała skacząc ku schodom, a jego głowa lśniła w blasku
Kuluriena niczym płynna miedź.
Ale gdy ujrzał Fëanora, stanął gwałtownie i oczy mu pociemniały. I cofnął
prawicę, a kiedy Fëanor skarcił go łagodnie, że bratu czci nie daje, wybuchnął:
„Moja siostra odeszła od ciebie, bo już nie mogła znieść twojej pychy. A miałem
jechać z nią, i jej synami, i z królem na północ, gdzie rosną winnice, i gdzie są
ogrody Yavanny! Obiecywali mnie zabrać, ale teraz pewnie tych ogrodów nigdy
nie zobaczę, bo ojciec jest tak zły, że mi na pewno nie pozwoli jechać, a ty
przychodzisz do mnie i nazywasz mnie bratem?”
I Narwë w złości chwycił kamień i cisnął w Fëanora lecz nie trafił. A miecz
skoczył z ręki Kurufinwëgo i śmignął przed oczami chłopca. Krzyknął Narwë
i zakrył twarz. Rozpierzchli się jego towarzysze. A klinga ze zgrzytem uderzyła
o bruk, bo Fëanor chwycił ją mocną ręką i zmusił do posłuszeństwa. I patrząc na
pobladłą twarz Narwëgo, rzekł: „Nie walczę z dziećmi, ani tym bardziej nie
wykłócam się z nimi. Nie jestem mężem, co całą duszę oddaje żonie, a gdy ta się
nim znudzi, skamle pod jej drzwiami, żeby mu dała bodaj trzewik do
pocałowania!”
I wzruszywszy ramionami, odszedł. Na ustach miał szyderczy uśmiech lecz
w sercu więcej bólu niż gniewu, bo miłował Narwëgo, brata swojej żony. I długo
jeszcze tego dnia błąkał się ulicami Tirionu, w mierzchnącym blasku Malinaldy.
A kiedy żar w jego sercu ostygł, wspomniał Nerdanelę, swą żonę i zapłakał we
wnęce w załomie murów nad swoim opuszczeniem. I nikt oprócz srebrnej klingi
nie widział jego łez. I tylko ona mu wtórowała, gdy śpiewał, stojąc o łagodnym
zmierzchu na blankach. A tym, co słyszeli tę pieśń, łzy stawały w oczach
i smutek ogarniał serca. Lecz kiedy dotarła do domu Mahtana, gdzie siedziała
milcząca Nerdanela, między zapłakaną matką a zawziętym ojcem, Mahtan
powstał nagle, a jego głos gromem rozniósł się po komnatach. I wystraszeni
słudzy zamknęli wszystkie okna, i zawarli wszystkie drzwi, i wszystkie zasłony
zostały zaciągnięte, by żaden dźwięk już nie zmącił ciszy.
Gar Mindon – nazwa utworzona przez autorkę przez analogię do Gar Ainion,
Placu Bogów, w jednej z pierwszych wersji opowieści o Gondolinie (The Book of
Lost Tales)
Narwë – postać nie występująca w Tolkienowskim legendarium; pojawiła się ni
stąd, ni zowąd w niniejszej historii, a ponieważ pasowała autorce do koncepcji
opowiadania, już w nim została.