1 2016 Nr Zachodniopomorski

Transkrypt

1 2016 Nr Zachodniopomorski
Refleksje 2016 Nr 1
Nr
ISSN 1425-5383
2016
Styczeń/Luty
PROMOCJA CZYTELNICTWA
1
Zachodniopomorski
Dwumiesięcznik Oświatowy
ukazuje się od 1991 roku
czasopismo bezpłatne
ISSN 1425-5383
Wśród obrońców kultury czytania znajduje się Umberto Eco. Włoski teoretyk literatury
i kultury uważa, że książka – podobnie jak łyżka – jest jednym z największych wynalazków
ludzkości. Nie sposób bowiem znacznie zmodyfikować książkę, podobnie jak trudno wyobrazić sobie ulepszenie łyżki, która wydaje się doskonała dokładnie w takiej postaci, w jakiej ją znamy. Można jedynie dążyć do tego, żeby nowa łyżka była nieco lepsza niż jej poprzednia wersja.
Taki jest nasz cel: chcielibyśmy przyłączyć się do nurtu promocji książki, a metaforycznie
rzecz ujmując, chcemy bezustannie „ulepszać łyżkę”. Nasi autorzy i autorki twierdzą zgodnie, że kultura czytania prawdopodobnie nie zaniknie, ale będzie się zmieniać, choćby pod
wpływem rewolucji cyfrowej. Czytamy przecież dzisiaj dużo, choć chyba nie tak samo, jak
jeszcze kilkanaście lat temu. Rzadziej sięgamy po książkę papierową, bo mamy do dyspozycji media elektroniczne i audiowizualne, nie wychodzimy po gazetę do kiosku, ale otwieramy rano ulubiony portal informacyjny, nie piszemy (i nie czytamy) długich listów, a wymieniamy między sobą lapidarne wiadomości tekstowe oraz mejle. Czytamy, ale wraz
z postępem technologicznym zmieniamy nasze czytelnicze nawyki.
W związku z tymi przemianami musi się także reformować edukacja – nauczyciele nie
mogą pełnić dzisiaj roli przekaźników wiedzy, ale powinni tę wiedzę, wraz z uczniami,
umiejętnie wytwarzać, selekcjonować i wykorzystywać w praktyce. Bez czytania ten proces
wydaje się niemożliwy. Podobnie jak trudno sobie wyobrazić jedzenie bez łyżki.
Urszula Pańka
dyrektorka Zachodniopomorskiego
Centrum Doskonalenia Nauczycieli
Zachodniopomorskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli posiada
Akredytację Zachodniopomorskiego Kuratora Oświaty
AKTUALNOŚCI4
Joanna Bierejszyk-Kubiak
Książki stąd 4
Paweł Zakrzewski
Multimedialny język polski 5
WYWIAD6
Sławomir Iwasiów
„Czytanie może być modne”
Rozmowa z Lucjanem Bąbolewskim6
Młodzi ludzie nie zawsze chcą czytać, coraz rzadziej obcują
z tradycyjnymi formami kultury, nie sięgają po książki. Dlatego zapraszamy ich na różne formy upowszechniania kultury
właśnie w jej tradycyjnym wymiarze.
Krzysztof Lichtblau
„Stworzył mnie Szczecin”38
Magdalena Krupińska
Przyszłość edukacji, edukacja przyszłości41
Siedemdziesięcioro siedmioro uczestników, dwadzieścia
dwa kraje, pięć dni, czterdzieści godzin szkoleń, wymiany doświadczeń, inspiracji – to statystyka Global Smart
Exemplary Education Summit. Zajęcia, trwające od rana do
późnego popołudnia, miały różnorodną formę – począwszy
od typowych prezentacji, poprzez dyskusje i pracę w grupach, po warsztaty. Nie zabrakło również nowoczesnych
form komunikacji.
Elżbieta Łuczak
REFLEKSJE10
Kodowanie dla edukacji44
Wojciech Rusinek
Agnieszka Mróz-Gonciarz, Małgorzata Żółtowska
Egzamin (nie)dojrzałości10
Sztuka w szkole46
Beata Madej
Rozróżnienie czynników wykształcenia i kapitału kulturoweSzkoła punktowana48
go pozwala także lepiej zrozumieć niektóre prawidłowości
Gabriela Chorab
rynku czytelniczego w Polsce. Analiza danych statystyczProwokowanie interakcji50
nych dotyczących poziomu czytelnictwa i wykształcenia
Izabela Jasielska
polskiego społeczeństwa rodzi kłopotliwe pytanie: dlaMam dyslekcję!52
czego, mimo znaczącego skoku w poziomie wykształcenia
Anna Węc, Magdalena Juźkiewicz
Polaków w ostatnich latach, nie zmienia się liczba osób
Miłość do przyrody53
sięgających po książki?
ENCYKLOPEDIA MATURZYSTY
56
Joanna Popławska
Barbara Popiel
Szkoła reportażu
56
Jak blogosfera zachęca do czytania14
WARTO PRZECZYTAĆ
62
Krystian Saja
Szczególnie motywujące do czytania okazują się wyzwania
Wierszowane pamiętniki
62
czytelnicze. Ich największa siła tkwi w dwóch charakteryKatarzyna Kłosowska
stycznych cechach. Pierwszą jest element zabawy; udział
Przez łzy
64
w wyzwaniach jest bowiem dla blogerów źródłem rozrywCIERNIE I GŁOGI
67
ki – intelektualnej, a jednocześnie odnoszącej się do mniej
O potrzebie bibljoteki szkolnej i nauczycielskiej67
lub bardziej obecnej u wielu ludzi chęci konkurowania.
FELIETON68
Janina Kruszyniewicz
Tomasz Umerle
Plastusiowy pamiętnik68
Między szkołą a uniwersytetem20
Sławomir Osiński Ewelina Konopczyńska-Tota
Trzy priorytety
70
Nowoczesna biblioteka23
W IPN-ie71
Janusz Korzeniowski
Mateusz Lipko
Wiele mądrości w niewielu słowach28
Historia z książkami w tle71
Małgorzata Narożna
W ZCDN-ie73
Co czytać z dziećmi31
Maria Twardowska
Agnieszka Mańkowska
Książka obrazami pisana73
Granice komunikacji32
ROZMAITOŚCI74
Sławomir Iwasiów
Lilianna Janeczek, Mirosława Wnękowicz
Przypadki pewnego pilota36
Dobra energia74
Refleksje Zachodniopomorski Dwumiesięcznik Oświatowy Wydawca Zachodniopomorskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli Redaktor prowadzący
Sławomir Iwasiów ([email protected]) Sekretarz redakcji Katarzyna Kryszczuk-Mańkowska ([email protected]) Kolegium redakcyjne
Urszula Pańka, Maria Twardowska Stale współpracują Agnieszka Gruszczyńska, Piotr Lachowicz, Sławomir Osiński, Janina Kruszyniewicz, Katarzyna
Rembacka Tłumaczenie Aleksandra Lis, Pracownia Językowa „Lingufaktura” Adres redakcji ul. Gen. J. Sowińskiego 68, 70-236 Szczecin Kontakt
tel. 91 435–06–34, e-mail: [email protected], www.zcdn.edu.pl Skład, zdjęcie na okładce, druk PPH Zapol Nakład 1500 egzemplarzy, czasopismo bezpłatne
Numer zamknięto 15 grudnia 2015 r. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania i skracania tekstów oraz zmiany ich tytułów. Wydawca nie odpowiada za
treść zamieszczanych reklam i tekstów promocyjnych.
aktualności
Książki stąd
Siedemdziesiąt lat literatury na Pomorzu
Zachodnim
Joanna Bierejszyk-Kubiak, psycholożka, literaturoznawczyni, doktorantka na Wydziale
Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego
styczeń/luty 2016 nr 1
Sympozjum Literatura na Pomorzu Zachodnim w latach 1945–2015. Książki siedemdziesięciolecia zostało zorganizowane 8 grudnia 2015 roku przez Instytut Polonistyki
i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego oraz Zachodniopomorskie Centrum
Doskonalenia Nauczycieli. Jubileusz stał się między innymi okazją do podsumowania
siedemdziesięcioletniej obecności polskiego życia literackiego w regionie.
4
W sympozjum udział wzięli badacze literatury,
mediów oraz historii; przedsięwzięcie stanowiło nie
pierwszą tego typu próbę zbilansowania najważniejszych tendencji w tym obszarze regionalnego życia
kulturalnego. Jak się jednak okazuje, na temat szeroko
pojętej literatury na Pomorzu Zachodnim wciąż jest
jeszcze wiele do powiedzenia, a dotychczas zebrana
wiedza domaga się nieustannego namysłu.
Tematyka sympozjum uporządkowana została według gatunków literackich. Wybór omawianych zagadnień był próbą wyłonienia z zasobów literatury regionu
publikacji zasługujących na szczególną uwagę ze względu na ich wartość kulturotwórczą. Analizowane utwory
zaprezentowane zostały w porządku chronologicznym,
na tle zmieniającej się polityki kulturalnej, począwszy
od czasów powojennych, aż po zjawiska najnowsze.
Bogdan Balicki przypomniał postać Jana Papugi, autora reportaży o tematyce marynistycznej, zwracając
uwagę na ewolucję tego gatunku publicystycznego.
Paweł Wolski, którego wystąpienie poświęcone zostało
literaturze dla młodzieży, dokonał rozbioru powieści
bokserskiej Ryszarda Liskowackiego pod tytułem Nokaut nie kończy walki. Kolejnym zagadnieniem był esej
literacki, zaprezentowany przez Sławomira Iwasiowa
na przykładzie wpisującej się w tematykę sympozjum
publikacji Pisarze Pomorza Zachodniego Erazma Kuźmy i Marii Kowalewskiej. Zbiór wierszy Anny Frajlich
Łodzią jest i jest przystanią, eksponujący wątki szczecińskie z perspektywy emigranckiej, stał się punktem
odniesienia dla refleksji nad tomem poetyckim w wystąpieniu Joanny Bierejszyk-Kubiak. Piotr Krupiński
zaprezentował tom krytycznoliteracki Niepokojąca
reszta Mirosława Lalaka, osadzając twórczość krytyka
w kontekście lokalnego życia literackiego. Powieść Kfazimodo Dariusza Bitnera była tematem wystąpienia historyka, Eryka Krasuckiego. W wypowiedzi poświęconej dramatowi, Magdalena Krause dokonała przeglądu
twórców związanych ze Szczecinem, szczególną uwagę
poświęcając dramaturgowi i architektowi, Krzysztofowi
Biziowi. Tematem ostatniego referatu był pamiętnik,
omówiony przez Jerzego Madejskiego w nawiązaniu
do zapisków Romana Łyczywka – prawnika i „pioniera
ziemi szczecińskiej”.
Sympozjum poświęcone ważnym zjawiskom literackim na Pomorzu Zachodnim po 1945 roku zbiegło
się z jubileuszem trzydziestolecia Uniwersytetu Szczecińskiego oraz szczecińskiej polonistyki. Ważnym
elementem spotkania była dyskusja na temat roli uniwersytetu w kształtowaniu lokalnego życia literackiego
oraz redefinicji szczecińskiej tożsamości. JBK
aktualności
Multimedialny język polski
Paweł Zakrzewski, nauczyciel języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 47 im. Kornela
Makuszyńskiego w Szczecinie
Długo oczekiwany II Kongres Dydaktyki Polonistycznej odbył się w dniach 18–21 listopada
2015 roku. Organizatorami przedsięwzięcia byli pracownicy Katedry Dydaktyki Języka
i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Sesje plenarne, zorientowane
wokół tematu Edukacja polonistyczna jako zobowiązanie. Powszechność i elitarność
polonistyki, przerodziły się w debatę o kondycji edukacji szkolnej i uniwersyteckiej. Głos
zabrali naukowcy, a także przedstawiciele szkół i ośrodków kształcenia nauczycieli.
towaną swobodę wypowiedzi na temat przeczytanych
lektur. Powinien czuć się współuczestnikiem procesu
dydaktycznego – czego przykładem może być wspólne
ustalanie spisu lektur do przeczytania. Referentka postulowała także, aby nie krytykować literatury młodzieżowej, gdyż są to teksty nierzadko wartościowe, niekoniecznie ambitne, ale stanowiące odpowiedź na czytelnicze
zapotrzebowania młodzieży.
Jednym z celów wykładu dr Anny Podemskiej-Kałuży
Między książką a iPadem było przełamanie stereotypowego myślenia o szkole. Dziś szkoła może być i często jest mobilna – a współczesny polonista powinien czerpać z nowoczesnych technologii informacyjnych wiele korzyści.
Na konferencji nie zabrakło dra Marka Kaczmarzyka, który ze względu na treści oraz sposób prowadzenia
prelekcji otrzymał owacje na stojąco. W temacie zostało
postawione pytanie: Jak badania z zakresu neurodydaktyki pomagają w modelowaniu polonistycznego procesu dydaktycznego? Z powodu ograniczenia czasowego słuchacze odczuli niedosyt wiedzy z zakresu prezentowanego
obszaru, stąd moja nadzieja na kolejne spotkanie z tym
osobliwym badaczem.
Podsumowując, na kongresie spędzano czas nie tylko na obradach i panelach dyskusyjnych, ale także obcowano z kulturą. Wszyscy uczestnicy gościli bowiem
w Kawiarence Literackiej oraz w Sali Kameralnej nowej
siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego
Radia, gdzie wysłuchali znakomitego koncertu utworów
skandynawskich kompozytorów z okazji Dni Duńskich.
PZ
styczeń/luty 2016 nr 1
Głównym wątkiem dyskusji, którą prowadziła prof. Jolanta Nocoń, była matura z języka polskiego. Uczestnicy
zwrócili uwagę na niski poziom rozwoju językowego uczniów w całym procesie edukacji. Postulowano, aby zwiększyć liczbę godzin języka polskiego oraz poświęcić więcej czasu na kształcenie językowe. Podkreślano również
problemy związane z czasem pracy polonistów, którzy
mają znacznie więcej obowiązków niż nauczyciele innych
przedmiotów, przy takim samym wymiarze pensum.
Prof. Jacek Żurek poruszył kwestię polonistycznych
badań na III etapie edukacyjnym. Odniósł się do kompetencji komunikacyjno-językowych w kontekście miejsca
ucznia w świecie kultury. Zaznaczył, iż narzędzia dydaktyczne powinny mieć charakter multimedialny, aby zachęcały młode pokolenie do obcowania z literaturą i kulturą polską. Sformułował zapadające w pamięć pytania
i zagadnienia, dotyczące, między innymi, wykorzystywania multimediów w nauczaniu języka polskiego oraz
kultury czytania wśród uczniów. Na zakończenie prof.
Żurek przedstawił obszary badawcze na lata 2016–2020,
wśród których znalazły się: kompetencje komunikacyjno-językowe, motywowanie do sięgania po literaturę,
media elektroniczne, język polski a międzykulturowość,
polonistyka a szkolnictwo zawodowe.
Kolejnym ważnym zagadnieniem było czytelnictwo
wśród dzieci i młodzieży. Dr Zofia Zasacka zwróciła
uwagę na motywacje czytelnicze czyli osobiste cele, wartości i opinie dotyczące procesu czytania. Prelegentka
podkreślała, że każdy uczeń powinien mieć zagwaran-
5
wywiad
„Czytanie może być modne”
styczeń/luty 2016 nr 1
z Lucjanem Bąbolewskim, dyrektorem Książnicy Pomorskiej
im. Stanisława Staszica w Szczecinie, rozmawia Sławomir Iwasiów
6
W jakich okolicznościach został Pan dyrektorem Książnicy Pomorskiej?
Moją pierwszą pracę – zaraz po studiach na
kierunku historia i po odbyciu służby wojskowej
– dostałem właśnie tu, w Książnicy Pomorskiej
w Szczecinie. Na początku, przez kilka miesięcy,
pracowałem w dziale niemcoznawczym. Potem
przyszedł okres stanu wojennego, wszędzie następowały zmiany… Zaproponowano mi pracę w bibliotece IX Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie. Mniej więcej po roku dostałem etat nauczyciela historii i tak przepracowałem dwadzieścia lat –
jako historyk, a potem wicedyrektor „Dziewiątki”.
W okresie transformacji wciąż pracowałem w liceum, a przy tym zostałem wybrany na radnego
pierwszej kadencji Rady Miasta Szczecin. Byłem
przewodniczącym Komisji Kultury, Edukacji, Sportu i Turystyki – nauczyłem się wtedy funkcjonowania na styku pomiędzy władzą a środowiskiem lokalnym. Jednocześnie pracowałem w szkole.
Z tego doświadczenia samorządowego narodziła się dość szybko kolejna propozycja, dotycząca objęcia stanowiska dyrektora Wydziału Kultury w Urzędzie Wojewódzkim. To był dla mnie
moment zwrotny, ponieważ nabrałem przekonania – choć mogłem się oczywiście wtedy mylić –
że w szkole trudno mi będzie, z punktu widzenia
rozwoju zawodowego, osiągnąć więcej. Po dwudziestu latach pracy w roli nauczyciela zacząłem
popadać w rutynę. Stwierdziłem zatem, że spróbuję czegoś innego, czyli kierowania Wydziałem
Kultury. W ramach kompetencji i obowiązków
dyrektora miałem, między innymi, nadzór nad
instytucjami kultury.
Po kolejnej fali reform zadania do tej pory
przypisane Urzędowi Wojewódzkiemu przejęły
Urzędy Marszałkowskie. W jakimś sensie zatem,
na pewien czas, zostałem bez pracy. Osoba, która
objęła moje stanowisko, zwolniła miejsce w Kuratorium Oświaty w Szczecinie. Zaproponowano
mi w związku z tym pracę w kuratorium, na zasadzie wymiany, gdzie razem z kuratorem Pawłem
Bartnikiem i dyrektor Elżbietą Masojć miałem
przeprowadzić reformę edukacji w regionie, zakładającą między innymi utworzenie gimnazjów.
Kiedy kończyła się reforma edukacji, dostałem
propozycję pracy w samorządzie na stanowisku
wiceprezydenta Szczecina. Do końca kadencji,
w latach 2001–2002, zajmowałem się sprawami
kultury, edukacji i zdrowia. Po kolejnych wyborach, w których wygrał Marian Jurczyk, sytuacja
polityczna po raz kolejny uległa zmianie – wyborcy nas „zwolnili” z obowiązków pracy w samorządzie. W 2002 roku zacząłem pracę w CDiDN-ie –
wtedy dyrektorką była Eugenia Mańkowska. Zajmowałem się przede wszystkim doskonaleniem
kadry kierowniczej.
W 2004 roku, kiedy z Książnicy Pomorskiej odszedł dyrektor Stanisław Krzywicki, pojawiła się
dla mnie szansa powrotu do biblioteki. Bardzo lubiłem pracę w oświacie, w szkole, w CDiDN-ie, ale
po krótkim zastanowieniu zdecydowałem, że warto podjąć wyzwanie kierowania Książnicą. W ten
sposób moja kariera zawodowa zatoczyła koło.
Umberto Eco stwierdził swego czasu, że bibliotekarze często przeszkadzają czytelnikom w zdobywaniu i czytaniu książek. W jaki sposób określiłby Pan „misję” bibliotekarzy?
Eco patrzy na rzeczywistość biblioteki z dwóch
stron – dostrzega zarówno położenie czytelnika,
jak i pracownika bibliotecznego. W wielu wypad-
wywiad
styczeń/luty 2016 nr 1
kach ma rację, choć często zdarza mu się także,
jesteśmy odpowiedzialni za nadzorowanie sieci
tak sądzę, mylić. Ja też, jako dyrektor biblioteki
bibliotek na terenie województwa zachodniopoi czytelnik, staram się uwzględniać obie te strony
morskiego – jesteśmy potrzebni, między innymi,
pracy instytucji. Nauczyłem się tego w ciągu kilw zakresie doskonalenia pracy bibliotekarzy, jak
kunastu lat pracy w bibliotece. Pokory wobec prarównież pełnimy rolę pośrednika w kontaktach
cy bibliotekarzy nabrałem, na przykład, jeżdżąc
z instytucjami centralnymi, Biblioteką Narodową
po gminnych i powiatowych bibliotekach na tereczy Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Naronie województwa zachodniopomorskiego, które
dowego. Nie jest to mimo wszystko zadanie łatwe.
są w gruncie rzeczy głównymi ośrodkami kultury
Szczecin na mapie województwa znajduje się na
w małych miejscowościach i wsiach.
jednym krańcu, więc jeśli chcę, powiedzmy, poStworzenie spójnej wizji pracy współczesnej bimóc bibliotece w Białym Borze, to muszę odbyć
blioteki to niełatwe zadanie, ponieważ co bibliocałodzienną wyprawę.
teka, to inna misja. Zupełnie odmienne zadania
ma filia biblioteki w małej miejscowości, gdzie
Jaką rolę pełni Książnica w środowisku lokaljest, powiedzmy, stu pięćdziesięciu mieszkańców,
nym i regionalnym?
a co innego musi robić placówka w mieście, gdzie
Ważnym aspektem działalności biblioteki jest
mieszka więcej niż sto pięćdziesiąt tysięcy osób.
upowszechnianie kultury – zwłaszcza, mimo że to
W małej miejscowości trzeba na przykład zaprosić
nieco górnolotnie brzmi, tej z wyższych rejestrów.
czasem na ciasto i herbatę, zorganizować imieniny
Wynika to z obiektywnych przesłanek. Po prostu
albo wybrać się z książką do kogoś, kto nie może
nie zajmujemy się kulturą stricte popularną, powstać z łóżka. To są w sunieważ to nie należy do
mie proste rzeczy, ale klunaszych statutowych oboZ pewnością nie nauczymy
czowe dla funkcjonowania
wiązków. Natomiast ta sfenikogo czytania, nie wyrobimy
lokalnej społeczności.
ra, którą staramy się efeknawyku sięgania po książkę,
W dużym mieście misja
tywnie zagospodarować, to
ponieważ nie na tym polega
musi być zupełnie inna.
pośredniczenie między odnasza
rola,
zarezerwowana
raczej
Taka biblioteka jak Książbiorcami a twórcami literadla rodziców czy nauczycieli.
nica Pomorska ma dwa
tury. Dlatego organizujemy
Natomiast promujemy modę na
duże obszary do zrealizospotkania autorskie czy
wania. Z jednej strony, jest czytanie – czytelniczy snobizm, ale warsztaty, podczas których
to obszar lokalny, poniepokazujemy, na przykład,
w dobrym znaczeniu tego słowa.
waż jesteśmy zobowiązani
jak czytać, interpretować
Tworzymy miejsce atrakcyjne,
do zajęcia się potrzebami
i pisać poezję. Szczególnie
otwarte, takie, w którym ma się
czytelników ze Szczecina,
zależy nam na integrokontakt
z
kulturą.
Czytanie
może
jak również ze szczecińwaniu ze środowiskiem
skiego środowiska nauko- być zatem dzisiaj modne i tę modę, czytelniczym osób niedoprzez różne działania, powinna
wego. Naukowcy mają
widzących i niewidomych.
oczywiście swoje zbiory
Obejmujemy tę grupę
wzmacniać biblioteka.
w bibliotekach uniwersyszczególną opieką – dlateteckich, ale nie wszystkie są wystarczające. Bibliogo utworzyliśmy Centrum Aktywności Kulturalnej
teka Uniwersytetu Szczecińskiego to przecież stoOsób Niepełnosprawnych Wzrokowo. Działamy
sunkowo młoda instytucja, która cały czas buduje
na zasadzie klubu, w którym niewidomi i niedowiswój księgozbiór, tworzy własną tradycję, stara
dzący mogą uczestniczyć aktywnie w życiu bibliosię dogonić te „święte” miejsca na mapie polskich
teki, ale także spełniać się twórczo, na przykład piuczelni, jak choćby funkcjonującą od stuleci bisząc wiersze i dzielić się nimi z innymi czytelnikami
bliotekę Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dlatego
i twórcami.
nasza misja polega również na wspieraniu lokalInnym nieco obszarem jest praca z dziećmi
nych badaczy. Natomiast z drugiej strony, oprócz
i młodzieżą. Młodzi czytelnicy stoją dziś nierzadzapewniania odpowiedniego poziomu usług
ko przed pewnymi zagrożeniami współczesnego
i zbiorów środowisku lokalnemu, szczecińskiemu,
świata, związanymi głównie z rozwojem nowo-
7
wywiad
styczeń/luty 2016 nr 1
8
czesnych technologii. Młodzi ludzie nie zawsze
chcą czytać, coraz rzadziej obcują z tradycyjnymi
formami kultury, nie sięgają po książki. Dlatego
zapraszamy ich na różne formy upowszechniania kultury właśnie w jej tradycyjnym wymiarze.
Podstawową formą upowszechniania czytelnictwa są lekcje biblioteczne połączone ze zwiedzaniem biblioteki.
Poza tym działania edukacyjne, które proponujemy w ramach działalności biblioteki, spełniają ideę uczenia się przez całe życie – stąd nasza
współpraca z uniwersytetem trzeciego wieku. Zarówno młodzi ludzie, jak i studenci uniwersytetu trzeciego wieku oswajają się z naszymi trzema
budynkami o dość skomplikowanej strukturze,
zapoznają się z zasadami funkcjonowania biblioteki, spędzają tu czas. O to także nam chodzi, to
znaczy o stworzenie takiego miejsca – a Książnica
w jakimś zakresie już nim jest – w którym ludzie
mogą się od czasu do czasu spotkać i porozmawiać.
W tym sensie, o którym Pan mówi, biblioteka
jest przede wszystkim instytucją pełniącą rozmaite funkcje społeczne: uczy, wychowuje, zbliża do
siebie ludzi.
Biblioteka jest miejscem w dużej mierze neutralnym, społecznie otwartym, przyjaznym. Każdy
może tutaj przyjść, nie wymagamy od nikogo kupowania biletu, nie ograniczamy swobody. Ludzie
przychodzą do nas wtedy, kiedy chcą; chyba że
wykładowca zada im przeczytanie jakiegoś artykułu albo książki – wówczas sprowadza ich do nas
obowiązek. Czasami osoby mieszkające w mieście
umawiają się w Książnicy na spotkania towarzyskie,
wielu spośród naszych czytelników w ten sposób
się poznało, przy półkach z książkami. Takie randki
z książkami w tle. Ostatnio odbył się u nas ślub. Para,
która poznała się podczas wizyt w bibliotece, właśnie tu postanowiła związać się na całe życie. To miłe.
Krótko rzecz ujmując: biblioteka to nie miejsce
odosobnienia, w którym czytelnicy odcinają się
od świata. Wręcz przeciwnie, ponieważ biblioteka
stanowi przestrzeń otwierania się na świat.
Jak scharakteryzowałby Pan nowoczesnego
czytelnika, człowieka funkcjonującego w otoczeniu cyfrowych technologii komunikacyjnych?
Nowoczesność jest przejawem młodości. To
młodzi ludzie żyją, funkcjonują i spełniają się
w ramach tego, co nazywamy nowoczesnością. Ja
na przykład już prawdopodobnie nigdy nie będę
w stanie posługiwać się smartfonem tak dobrze,
jak robią to moje dzieci. A zatem nowoczesny
człowiek to ktoś, kto został wychowany w rzeczywistości zdominowanej przez internet, bezprzewodową komunikację i cyfrowe obrazy. Ci
nowocześni, młodzi ludzie opanowali dostępne
im technologie i potrafią wykorzystywać je w codziennym życiu.
Kiedy rozmawiam z młodzieżą, często mnie
uderza, że zwracają uwagę przede wszystkim na
wizualne aspekty kultury. Na wystawie chętnie
oglądają obrazy, grafiki, zdjęcia, ale niekoniecznie
mają ochotę czytać teksty dłuższe niż, powiedzmy, trzy zdania. To są prawdziwi „cyfrowi tubylcy”. I my – bibliotekarze, nauczyciele, wykładowcy – poddaliśmy się tej cyfrowej rzeczywistości
i jej publice, która wymaga od nas zupełnie innego podejścia, zaangażowania odmiennych niż do
tej pory kompetencji. Za dużo literek? Czytanie
jest męczące? Nikt nie chce czytać, bo wszystkim się śpieszy? W porządku, zróbmy wystawę
z obrazkami, nie ma problemu. I to jest rodzaj
naszej kapitulacji, choć oczywiście trzeba zdawać
sobie sprawę, że w dużej mierze my sobie sami
tych nowoczesnych czytelników – coraz rzadziej
sięgających po książki – skonstruowaliśmy.
Można oczywiście na ten problem spojrzeć
z innej strony – w bibliotece wypełniamy rodzaj
misji wobec tych młodych czytelników i ich, takich czy innych, oczekiwań. Staramy się zapewnić
im to, czego akurat w tych nowoczesnych czasach
potrzebują, pamiętając, że są przyzwyczajeni do
dużego wyboru, którego my kiedyś nie mieliśmy.
Czy w związku z rozwojem technologii informacyjnej powinniśmy spodziewać się radykalnych zmian kultury czytania?
Wbrew pozorom przepaść pomiędzy pokoleniami nie jest aż tak duża, jak mogłoby się wydawać – aż tak bardzo się nie różnimy, zmieniają się jedynie technologiczne rekwizyty. Książki
i czasopisma przetrwają, choć niekoniecznie w tej
tradycyjnej, papierowej formie, którą dobrze znamy i do której się przyzwyczailiśmy. Zmienił się
przecież nośnik, choć trzeba pamiętać, że czytniki
e-booków coraz lepiej naśladują papier.
Natomiast chyba zawsze będą istniały takie
miejsca jak biblioteki, ponieważ gdzieś ten dorobek ludzkości musi być przechowywany. Gdyby
Czy przyłączacie się do ministerialnych programów promocji czytelnictwa?
Książnica podlega Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które w październiku 2015
roku ogłosiło szczegóły „Narodowego Programu
Rozwoju Czytelnictwa” na kolejne lata. Program
ma zapewnione bardzo dobre finansowanie i obejmie nie tylko biblioteki publiczne, takie jak nasza,
ale także – w porozumieniu z Ministerstwem
Edukacji Narodowej – biblioteki szkolne. A zatem
również szkoły zyskają na tym programie, ponieważ będą mogły samodzielnie dysponować środkami na zakup książek do swoich bibliotek.
Do tej pory było inaczej, ponieważ zamówienia
na zakup książek i czasopism dla bibliotek szkolnych musiały być realizowane w porozumieniu
z bibliotekami publicznymi. Było to, dla obu stron,
nieco kłopotliwe, z uwagi na konieczność częstych
kontaktów między pracownikami bibliotek szkolnych i publicznych w celu weryfikacji zamówień.
Teraz sytuacja ulegnie zmianie, i to dyrektor szkoły
będzie mógł decydować, na co przeznaczyć pieniądze, jakie wydawnictwa kupić do biblioteki. Zatem
tego rodzaju wsparcie ministerialne jest nie bez
znaczenia dla kondycji czytelnictwa w Polsce, opartej w dużej mierze na edukacji.
Jaka, Pana zdaniem, będzie przyszłość książek?
Trudno mi sobie wyobrazić, że ich zabraknie.
Niemożliwy jest bowiem świat, w którym myśl
ludzka nie byłaby przekazywana – w takiej czy
innej formie – kolejnym pokoleniom. Gdybyśmy
wykluczyli całą dotychczasową naukę, niechby
i przez zniszczenie wszystkich książek, to znana
nam cywilizacja przestałaby istnieć.
Dziękuję za rozmowę.
SI
styczeń/luty 2016 nr 1
W jaki sposób Książnica promuje czytelnictwo?
Wydaje mi się, że promowanie czytelnictwa
powinno polegać na wzmacnianiu nawyków czytelniczych – to na pewno możemy robić i robimy.
Z pewnością nie nauczymy nikogo czytania, nie
wyrobimy nawyku sięgania po książkę, ponieważ
nie na tym polega nasza rola, zarezerwowana raczej dla rodziców czy nauczycieli. Natomiast promujemy modę na czytanie – czytelniczy snobizm,
ale w dobrym znaczeniu tego słowa. Tworzymy
miejsce atrakcyjne, otwarte, takie, w którym ma
się kontakt z kulturą. Czytanie może być zatem
dzisiaj modne i tę modę, przez różne działania,
powinna wzmacniać biblioteka. W jaki sposób?
Na pewno nie można nakazywać i zniechęcać.
Niestety, te dwie rzeczy często robi tradycyjna
szkoła, to znaczy, po pierwsze, zadaje lektury,
a po drugie – zadaje lektury, których nie da się
czytać. Dzisiaj takie podejście ulega zmianie, spotykam się z wieloma nauczycielami potrafiącymi
zaszczepić w uczniach pasję do czytania i książek.
wywiad
okazało się nagle, że na świecie brakuje prądu, to
tradycyjnie wydrukowane książki i czasopisma
będą jedynym źródłem wiedzy. Nie jest to wyłącznie fantastycznonaukowa wizja apokalipsy, ale
także realny problem, przede wszystkim w tych
bibliotekach, gdzie prowadzone są jedynie katalogi elektroniczne. W razie braku prądu nie ma
w nich dostępu do zbiorów. Mieliśmy taki przypadek w Szczecinie, kiedy przez całą dobę w mieście
nie było prądu, pamiętny „szczeciński blackout”.
My jesteśmy przygotowani na taką sytuację, ponieważ oprócz elektronicznego prowadzimy także
tradycyjny katalog. W momencie, kiedy wysiada
elektronika, nie ma dostępu do internetu, tracimy
możliwość komunikacji i dostęp do wiedzy – to
realne niebezpieczeństwo.
W gruncie rzeczy to, co zostało wydrukowane, ma pewną wyższość nad tym, co funkcjonuje
tylko w wersji cyfrowej. Druk tradycyjny odznacza się innym poziomem trwałości. Dużo łatwiej
zniszczyć zapis cyfrowy niż spalić miliony egzemplarzy wydrukowanej książki.
9
refleksje
Egzamin (nie)dojrzałości
Kapitał kulturowy i polska szkoła
Wojciech Rusinek, doktor, literaturoznawca, krytyk literatury, nauczyciel języka polskiego
w II Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Konopnickiej w Katowicach, redaktor dwutygodnika
kulturalnego „artPapier”
styczeń/luty 2016 nr 1
Podstawowy kłopot z dzisiejszymi preferencjami czytelniczymi uczniów, który
dostrzegam także we własnej praktyce nauczycielskiej, tkwi w niechęci młodzieży
szkolnej do kulturowej dojrzałości. Nauczyciele poloniści wiedzą, co mam na myśli
– nieraz bardzo trudno wytłumaczyć maturzystom, że chwalenie się miłością do
książek o Harrym Potterze czy młodzieżowych, amerykańskich romansów w wieku
lat dziewiętnastu zdecydowanie nie świadczy o byciu dojrzałym, krytycznym
czytelnikiem.
10
Kapitał kulturowy
W refleksji nad zjawiskami tak zwanej kultury czytania kluczowe wydaje mi się rozróżnienie
dwóch obszarów kompetencyjnych – wykształcenia i kapitału kulturowego. W niedawno wydanym tomie esejów Co Bóg zrobił szympansom?
Jerzy Sosnowski uznał tę opozycję za fundament
jednego z trzech podstawowych procesów cywilizacyjnych zachodzących od początku modernizmu: „Ostatnie sto pięćdziesiąt lat to czas
wielu równoległych przemian, z których w tym
miejscu wypada przypomnieć (...) objęcie edukacją całych społeczeństw (mowa o euroamerykańskim kręgu cywilizacyjnym), czemu jednak
nie towarzyszy równy dostęp do tzw. kapitału kulturowego, umożliwiającego rozumienie
utworów artystycznych”1. Świadomość tej różnicy pomaga dostrzec, jak wiele działań związanych z promocją czytelnictwa w szkole czy
pogłębianiem kompetencji humanistycznych
uczniów pozostaje poza możliwością precyzyjnej ewaluacji. Na to, co za socjologiem kultury
Pierrem Bourdieu określa się pojęciem kapitału
kulturowego, składa się wszak dużo więcej, niż
tylko mierzalne kryteria wykształcenia, pochodzenia społecznego czy osiąganej po zakończeniu nauki pozycji zawodowej. Jak bowiem
badać, weryfikować ilościowo, w końcu także
planować w edukacji procesy takie jak pogłębienie smaku estetycznego czy żywej znajomości
dziedzictwa kulturowego?
Pytanie to dotyka problemu, z którym muszą
się zmierzyć i – jak wnioskuję z niezliczonych
rozmów – z którym na co dzień mierzą się nauczyciele poloniści: nasza rola w edukacji kulturowej jest obecnie mocno nieokreślona. Czy
mamy przede wszystkim pomagać uczniom
w nabywaniu konkretnych, praktycznych kompetencji językowych i kulturowych (czynnik wykształcenia), czy też wspomagać ich rozwój intelektualny w duchu humanistycznego namysłu
nad miejscem w świecie, do czego pretekstem
ma być odbiór dzieł kultury (to już zdecydowanie pole kapitału kulturowego)? To pierwsze podejście rozpoznajemy jako bliskie promowanemu dziś w Polsce modelowi kształcenia, drugie
– wydaje się osadzone w tradycyjnie inteligenckim paradygmacie edukacji humanistycznej.
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
Bez zmian
Wrócić musimy zatem do pytania o rolę naRozróżnienie czynników wykształcenia i kauczycieli w procesie edukacji kulturowej. Autopitału kulturowego pozwala także lepiej zrozurzy raportu piszą zdecydowanie i właściwie nie
mieć niektóre prawidłowości rynku czytelniczema powodu, by się z nimi nie zgodzić: „Instytugo w Polsce. Analiza danych statystycznych docje edukacyjne bowiem nie tylko muszą rozwijać
tyczących poziomu czytelnictwa i wykształcenia
kompetencje czytelnicze i egzekwować lekturę
polskiego społeczeństwa rodzi kłopotliwe pytaobowiązkowych pozycji, ale spodziewamy się od
nie: dlaczego, mimo znaczącego skoku w pozionich również – że rozbudzą w nas zainteresowanie
mie wykształcenia Polaków w ostatnich latach,
kulturą (także literacką). O ile z pierwszego zadanie zmienia się liczba osób sięgających po książnia wywiązują się wcale dobrze (o czym świadki? Niemal dekadę temu Przemysław Czapliński
czą choćby wyniki testów PISA), o tyle w drugim
pisał w Powrocie centrali, rozprawie analizującej
przypadku – radzą sobie słabiej. Dowodzi tego
sytuację polskiej literatury w warunkach gosporosnący od lat 90. odsetek nieczytających książek
darki rynkowej: „Tymczasem jedną z najcieabsolwentów szkół średnich i uniwersytetów”7. Jekawszych zagadek polskiego powojennego życia
śli między analizą kultury czytania przeprowadzokulturalnego jest odsetek czytających – odsetek,
ną przez Czaplińskiego (opartą o dane z lat 2001–
2
który nie uległ zmianom przez pół wieku!” .
2005) a wnioskami za rok 2014 nie dostrzegamy
Według Czaplińskiego „odsetek czytelników
różnic, to znaczy, że rzeczywiście polska szkoła –
odsyła do sprawy wielokroć ważniejszej, a miajako ta instytucja, która w dużym stopniu winna
nowicie do podziału na »uczestniczących« i »nie
kształtować kompetencje lekturowe w tych środouczestniczących w kulturze«. I właśnie ten powiskach, które nie dziedziczą wysokiego kapitału
dział – jeden z najtrwalszych – nie uległ zmianie
kulturowego od pokolenia rodziców – w ostatnich
3
przez cały okres powojenny” . Jak to możliwe?
dekadach nie spełniła swojego zadania.
Odpowiedź Czaplińskiego jest prosta, znajduje
zresztą potwierdzenie także w najnowszych baKrajobraz literacki polskiej szkoły
daniach Biblioteki Narodowej sprawdzających
Skoro jako nauczyciele nie mamy (oczywiście
4
zaangażowanie lekturowe Polaków : czytamy
mam świadomość, jak dużego uogólnienia dokoprzede wszystkim dlatego, że dojrzewaliśmy
nuję) znaczącego wpływu na wybory estetyczne
w domach, w których się czyta, „»czytanie po
naszych słuchaczy, zobaczmy zatem, co – jeśli nie
polsku« jest nieprzechodnie, nieekspansywne.
etos inteligencki (jak zwykliśmy tradycyjnie nazyPogłębia się wśród tych,
wać to, co kryje się pod poktórzy już czytają i nie
jęciem kapitału kulturoweAnaliza danych statystycznych
5
przenosi się na innych” .
go) – kształtuje gust i oczePodobnie ujmują to auto- dotyczących poziomu czytelnictwa kiwania uczniów polskich
i wykształcenia polskiego
rzy tegorocznego raportu:
szkół średnich. Między
społeczeństwa rodzi kłopotliwe
„Zapytaliśmy badanych,
styczniem a marcem 2015
jak często czytają członroku odbyły się bezprecepytanie: dlaczego, mimo
kowie ich rodziny (…)
densowe Ogólnopolskie
znaczącego skoku w poziomie
58% badanych opisało wykształcenia Polaków w ostatnich Wybory Książek8 zorganiczłonków swojej rodziny
zowane przez czasopismo
latach, od pół wieku nie zmienia
jako raczej nieczytających
„Biblioteka w szkole” pod
się liczba osób sięgających po
– to dokładnie tyle, ile na
patronatem Ministerstwa
książki?
pytanie o to, czy w ciągu
Edukacji Narodowej, któostatniego roku czytało
rych celem było odkrycie,
książki, odpowiedziało negatywnie. Okazało się
co naprawdę czytają polscy uczniowie. Bibliotekarównież, że regularni czytelnicy książek w rorze szkolni zebrali w tym czasie głosy niemal 450
dzinie mają przeważnie regularnych czytelnitysięcy uczniów ze wszystkich typów szkół! Ten
ków, zaś osoby nieczytające – w 84% dzielą ten
imponujący wynik (przy frekwencji 67%) pozwala
nawyk ze swoimi najbliższymi. Czytamy bądź
nam spojrzeć na typy młodych odbiorców jako na
nie czytamy zazwyczaj całą rodziną”6.
dość wiarygodne dane dotyczące ich preferencji
11
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
12
lekturowych. Skupię się – z powodów zawodoPo trzecie – zastanawiające jest dla mnie to, że
wych – na liście ulubionych książek uczniów
w pierwszych dziesiątkach wskazywanych tytułów
szkół ponadgimnazjalnych9.
brakuje inicjacyjnej literatury buntu, pokazująWnioski nie są, niestety, budujące. Pierwsze
cej bohaterów szukających swojej drogi życiowej
dwadzieścia dwie (!) pozycje zajmują książki,
w gwałtownych starciach z normami społecznyktórych popularność jest wtórna wobec sukcesu
mi. Nie znajdziemy na tej liście poetów wyklętych,
opartych na nich ekranizacji (może poza jedkontrkultury, nie licząc pozycji o nieprzemijającej
nym, dwoma wyjątkami).
popularności – czyli Pa50 twarzy Greya, Gwiazd
miętnika narkomanki i My,
Zaskakuje niedojrzałość
naszych wina, Igrzyska
dzieci z dworca Zoo. Brak
uczniowskich wyborów. Nie
śmierci, Pieśń lodu i ognia,
tego typu dzieł skorelowachodzi bynajmniej o to, że
Zmierzch... – zgoda, pojany jest chyba z zupełnie
uczniowie
polskich
szkół
wienie się tych powieści
bezkrytycznym podpoponadgimnazjalnych wybierają
i cykli powieści poprzerządkowaniem wyborów
dziło realizacje filmowe, literaturę popularną. Rzecz w tym, czytelniczych
głównoale ich polska recepcja
nurtowym
produkcjom
że uczniowie, zdając egzamin
miała właśnie odwrotny
filmowym (w plebiscycie
nazywany nadal „egzaminem
kierunek. Czytanie tych
zwycięstwo przypadło... 50
dojrzałości”, preferują ciągle
– podkreślę – najpopulartwarzom Greya). Ale czy
czytanie literatury dziecięcej lub
niejszych wśród polskiej
nie właśnie wtedy, między
młodzieżowej,
rzadko
kiedy
na
młodzieży książek jest zaszesnastym a dwudziestym
listę trafia literatura popularna
tem tylko dodatkiem do
rokiem życia, powinien
odbioru kasowych proprzypadać okres ideoweprzeznaczona dla odbiorcy
dukcji kinowych lub gier
go sprzeciwu wobec rzedorosłego. Tak jakby polscy
(przypadek Sagi o Wiedźczywistości? Najwyraźniej
uczniowie zatrzymywali się
minie Andrzeja Sapkowsprzeciw ten skanalizowaw potrzebach lekturowych na
skiego). Literatura najny został w eskapistyczne
etapie gimnazjalnym.
wyraźniej straciła zdolmarzenie o przygodzie ryność przyciągania sama
cerskiej (proza Tolkiena)
w sobie i pozostała atrakcyjna jedynie w tych
lub o ucieczce w nieznane z wampirem.
przypadkach, gdy towarzyszą jej spektakularne
Po czwarte – pierwszą na liście wysokoartywydarzenia z innych, bardziej widowiskowych
styczną, niegatunkową prozą, która przeznadziedzin kultury.
czona jest dla odbiorcy dorosłego i której poPo drugie – zaskakiwać może niedojrzałość
pularność nie jest pochodną sukcesów gier czy
uczniowskich wyborów. Nie chodzi mi bynajfilmów, jest... Lalka Bolesława Prusa (23 miejmniej o to, że uczniowie polskich szkół średnich
sce). Trudno wszak uznać za satysfakcjonujący
wybierają literaturę popularną – w młodszych lawybór szkolnej lektury, wybór, który ma – jak
tach liceum ja także wolałem zdecydowanie proprzypuszczam – raczej inercyjny charakter.
zę science fiction niż wysokoartystyczne powieści
Podstawowy kłopot z dzisiejszymi preferenobyczajowe. Rzecz w tym, że uczniowie, którzy
cjami czytelniczymi uczniów, który dostrzew ciągu niecałych trzech, czterech lat od rozpogam także we własnej praktyce nauczycielskiej,
częcia nauki w szkole ponadgimnazjalnej zdają
a który ujawnia analizowane tu zestawienie, tkwi
egzamin nazywany nadal „egzaminem dojrzałozatem w niechęci młodzieży szkolnej do kultuści”, preferują ciągle czytanie literatury dziecięcej
rowej dojrzałości. Nauczyciele poloniści wiedzą,
(Harry Potter, Hobbit) lub młodzieżowej (Gwiazd
o czym mówię – nieraz bardzo trudno wytłumanaszych wina, Zmierzch, Zostań, jeśli kochasz itp.),
czyć maturzystom, że chwalenie się miłością do
rzadko kiedy na listę trafia literatura popularna
książek o Harrym Potterze czy młodzieżowych,
przeznaczona dla odbiorcy dorosłego. Tak jakby
amerykańskich romansów w wieku lat dziewiętpolscy uczniowie zatrzymywali się w potrzebach
nastu zdecydowanie nie świadczy o byciu dojlekturowych na etapie gimnazjalnym.
rzałym, krytycznym czytelnikiem...
jest w języku wymagań. Oznacza to, że za swój
główny cel stawia jednoznaczne wskazanie umiejętności, które uczeń ma posiąść i treści nauczania,
jakie powinien opanować na zakończenie danego
etapu kształcenia”11. Dalsze partie koncepcji również wyraźnie wskazują, że celem dydaktyki polonistycznej jest kształcenie w zakresie konkretnych,
mierzalnych umiejętności interpretacyjnych i tekstotwórczych, przy czym nauczyciel zobowiązany jest do uwzględnienia, że dzisiejszy uczeń żyje
w świecie, w którym literatura przestała odgrywać
prymarne miejsce wśród dziedzin kultury i powinien zrezygnować z nadmiernych wymagań w tym
zakresie. Tylko na marginesie pojawiają się w tych
założeniach elementy, które uznalibyśmy za zorientowane na kształcenie humanistycznego kapitału
kulturowego.
Owszem, można uznać, że Podstawa programowa stanowi tylko ramę wymagań, którą wypełnić można twórczą i zarażającą pasją czytania
pracą nauczyciela. Tak, można. Ostatecznie jednak każdy polski maturzysta zobowiązany jest
– mając dziewiętnaście lat – do napisania rozprawki12. Jeśli więc egzamin maturalny wymaga
od ucznia wpisania się w formę schematyczną
i poznaną już na etapie gimnazjalnym (gdy ma
lat 13!), w której można otrzymać całkiem wysoką ocenę za przytoczenie kilku banalnych argumentów, to doprawdy – po co komu złożona
refleksja o świecie, której punktem wyjścia ma
być trudny i stawiający wyzwania tekst?
Przypisy
J. Sosnowski, Co Bóg zrobił szympansom?, Warszawa 2015, s. 232.
2
P. Czapliński, Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości, Kraków 2007, s. 78.
3
Ibidem, s. 79.
4
I. Koryś, D. Michalak, R. Chymkowski, Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku, www.bn.org.pl, data dostępu:
29.11.2015.
5
P. Czapliński, Powrót centrali, op. cit., s. 80.
6
I. Koryś, D. Michalak, R. Chymkowski, Stan czytelnictwa
w Polsce w 2014 roku, op. cit., s. 50.
7
Ibidem, s. 57.
8
www.wyboryksiazek.pl, data dostępu: 29.11.2015.
9
http://media.wix.com, data dostępu: 29.11.2015.
10
Mam świadomość, że analizowane tu procesy obecne były
w polskiej edukacji także w latach, gdy obowiązywały wcześniejsze formuły programów i egzaminów, co jedna potwierdza,
jak ważny jest ogólny namysł nad koncepcją edukacji kulturowej, kwestiami kanonu, proporcji między poznawaną w ramach
lekcji języka polskiego literaturą dawniejszą i współczesną itp.
11
S.J. Żurek, Koncepcja podstawy programowej z języka polskiego, men.gov.pl, data dostępu: 29.11.2015.
12
Wybór drugiej formuły pisemnej pracy maturalnej – czyli
interpretacji tekstu poetyckiego – to wyzwanie podejmowane
przez nielicznych abiturientów.
refleksje
1
WR
styczeń/luty 2016 nr 1
Gdzie tkwi problem?
Wróćmy na koniec do postulatu zapisanego w raporcie Biblioteki Narodowej. W istocie
Ogólnopolskie Wybory Książek potwierdzają
rozpoznania autorów sprawozdania – jeśli wierzyć obu tym zestawom danych, uczniów polskich szkół ponadgimnazjalnych podchodzących do egzaminu maturalnego, cechuje niska
kompetencja kulturowa, bezkrytyczność wobec rynku i silnie zanurzenie w modelu lektury naiwnej, typowej dla okresu dzieciństwa czy
wczesnej młodości, oraz brak potrzeb podejmowania wyzwań poznawczych. Wniosek jest dla
nas – nauczycieli polskich szkół – zdecydowanie
pesymistyczny: nie potrafimy przeprowadzić
uczniów od gimnazjalnego do dorosłego odbioru kultury współczesnej, często wymagającej
czy kontrowersyjnej, angażującej intelektualnie.
Gdzie tkwi problem? Z oczywistych względów nie pokuszę się o wskazanie konkretnego
źródła. By naświetlić pełny obraz sytuacji kulturowej uczniów szkół ponadgimnazjalnych, trzeba by pewnie spojrzeć na klasową ewolucję polskiego społeczeństwa po roku 1945 (jak zrobili
to chociażby Andrzej Leder w Prześnionej rewolucji czy Ryszard Legutko w Eseju o duszy polskiej), zbadać aktualne mechanizmy rynkowe,
przemiany w sferze wartości w najmłodszych
pokoleniach itp. Chciałbym jednak podsunąć
jeden trop, częściowo wyjaśniający, być może,
dlaczego polska szkoła okazuje się dzisiaj10 zupełnie bezradna, gdy chodzi o kształtowanie
dojrzałego odbioru wartościowych dzieł.
Niezależnie od naszych – nauczycielskich –
ambicji dotyczących kształtu lekcji, zobowiązani
jesteśmy do wypełniania zaleceń Podstawy programowej i przygotowania uczniów do odpowiednio
sprofilowanego egzaminu maturalnego. W zapisach Podstawy czytamy co prawda, że zadaniem
nauczyciela na IV etapie edukacyjnym jest m.in.
„stymulowanie i rozwijanie zainteresowań humanistycznych ucznia” czy „inspirowanie refleksji
o szczególnie istotnych problemach świata, człowieka, cywilizacji, kultury”, jednak kluczowe dla
charakteru współczesnej edukacji polonistycznej
wydają się ogólne założenia wyłożone w Koncepcji podstawy programowej z języka polskiego opracowanej przez prof. Sławomira Jacka Żurka. I tak
w punkcie wyjścia czytamy, że „Prezentowana podstawa programowa kształcenia ogólnego napisana
13
refleksje
Jak blogosfera zachęca
do czytania
Promocja literatury w internecie
Barbara Popiel, doktor nauk humanistycznych, literaturoznawczyni, sekretarz literacka
Teatru Lalek „Pleciuga”, wykładowczyni w Wyższej Szkole Humanistycznej TWP w Szczecinie
styczeń/luty 2016 nr 1
Na początku konieczne jest wyjaśnienie świadomie użytego dwuznacznego
sformułowania„literatura w internecie”. Chcąc bowiem przyjrzeć się promocji czytelnictwa
stosowanej przez blogerów, muszę wziąć pod uwagę oba znaczenia tego określenia.
„Literaturą w internecie” będzie zatem ta twórczość literacka, którą publikują rozmaite
wydawnictwa, ale która ukazuje się drukiem, w świecie „realnym”, czyli pozawirtualnym
(a w internecie jest omawiana). Jednocześnie jednak „literaturą w internecie” będzie ta
twórczość literacka, która właśnie w internecie powstaje, jest publikowana na blogach,
stronach, forach (wyłącznie lub, w Polsce jeszcze dość rzadko, prymarnie).
14
Od razu też przyznam, że szczególnie interesuje mnie ten drugi przypadek, po części dlatego,
że pokazuje, jak mechanizmy stosowane przez
wydawniczy marketing i reklamę potrafi przejąć
blogosfera, po części zaś – ponieważ pozwala dostrzec nowe, niekiedy wręcz nowatorskie metody, których twórcami są blogerzy.
W niniejszym szkicu skupię się zatem na
promocji czytelnictwa wyłącznie w przestrzeni blogowej, z pominięciem stron wydawnictw,
księgarni internetowych i forów czytelniczych,
ze względu na głęboko zindywidualizowany, bardzo osobisty, a jednocześnie niekiedy fascynująco „zinstytucjonalizowany”, czy raczej będący
w nieprzerwanym in statu nascendi instytucjonalizowania się, charakter blogów zajmujących
się w jakiś sposób literaturą i czytelnictwem.
W ramach zakończenia tego krótkiego wprowadzenia i przejścia do meritum pozwolę sobie
zwięźle przedstawić spostrzeżenia, które stały się
zalążkiem niniejszego tekstu: po pierwsze, duża
grupa blogerów czyta i chce czytać; po drugie,
mówi o tym i chce mówić; po trzecie, zachęca
i chce zachęcać innych do czytania; a po czwarte –
znajduje własne sposoby na promowanie, ocenianie, krytykowanie i naprawianie tej części literatury, której miejscem narodzin jest sieć. Te właśnie
cztery kwestie stanowią powód, dla którego warto
przyjrzeć się czytelnictwu w przestrzeni blogowej.
Blogi, listy i wyzwania czytelnicze
Blogosfera czytelnicza w swym zakresie działań znacznie wykracza poza samo recenzowanie
książek; zresztą wielu blogerów do recenzji jako
gatunku podchodzi dość swobodnie i wybiera
raczej formę różnorodnych „impresji czytelniczych”, zapisu wrażeń, skojarzeń, emocji, niż
recenzji sensu stricto. Inna sprawa, na którą też
należy zwrócić uwagę: gdy już natrafimy na coś
bardziej zbliżonego do „typowej recenzji”, okazu-
styczeń/luty 2016 nr 1
sującego), formę możliwej wspólnej przestrzeni
(miło jest znaleźć na cudzej liście swoich ulubionych autorów czy tytuły, od razu ma się wrażenie, że dany bloger to nasza czytelnicza bratnia
dusza), a nawet okazję do pochwalenia się (przeczytanymi albo zakupionymi pozycjami).
Szczególnie jednak motywujące do czytania
okazują się wyzwania czytelnicze. Ich największa
siła tkwi w dwóch charakterystycznych cechach.
Pierwszą jest element zabawy; udział w wyzwaniach jest bowiem dla blogerów źródłem rozrywki – intelektualnej, a jednocześnie odnoszącej się do mniej lub bardziej obecnej u wielu
ludzi chęci konkurowania. Fakt, że w większości
wyzwań konkuruje się jedynie z samym sobą,
z własną gotowością sięgnięcia po coś nowego,
innego, może nawet nielubianego, spróbowania sił w zmierzeniu się z danym autorem, gatunkiem, prowadzeniem narracji – to wszystko
prowadzi w sposób nieunikniony (i zarazem
przyjemny) do poszerzania czytelniczych horyzontów. Druga cecha to właśnie owo zmuszanie
do przekroczenia własnych, teoretycznie już
ustalonych, gustów, zwyczajów i przyzwyczajeń,
wyjścia poza zestaw ulubionych autorów, gatunków i epok, czasem nawet pomęczenie się z lekturą czegoś, czego jeszcze do niedawna nawet by
się z półki bibliotecznej nie zdjęło. Oczywiście
nie owocuje to każdorazowo natychmiastową
zmianą gustów i pokochaniem z całego serca
ignorowanych dotąd książek czy pisarzy. Nieraz
wyzwanie w ogóle nie zmienia nastawienia do
„przymusowych” lektur. Mimo wszystko jednak
udział w wyzwaniu pozostawia po sobie choćby
tę gotowość podjęcia czytelniczego ryzyka i dania szansy „nieciekawej” książce, otwartość na
zapoznanie się od czasu do czasu z czymś zupełnie innym lub nieznanym, a choćby i zwykłą
świadomość istnienia innych nurtów, stylów,
tematów, które nawet jeśli nie interesują nas, to
mogą interesować innych ludzi. (W kontekście
obecnych przemian politycznych zaryzykowałabym wręcz tezę: wyzwania czytelnicze są swoistą
lekcją poszanowania cudzej odmienności czytelniczej. Z umiejętności poszanowania cudzej
odmienności czytelniczej wyłania się zaś przynajmniej szansa na umiejętność poszanowania
cudzej odmienności w ogóle. Zresztą nie tylko
wyzwania, ale w ogóle cały proces czytania jest
potężną lekcją poszanowania ludzkiej odmien-
refleksje
je się mieć ona mniej lub bardziej szkolną formę.
Wykorzystują ją raczej młodsi wiekiem blogerzy;
ci starsi, bardziej oczytani, z trochę już wyrobionym warsztatem mówienia o książkach oraz skupieni na oddaniu swojego „ja czytelniczego” niż
opisania, „o czym jest książka”, wybierają metody wypowiedzi, które można by roboczo określić
jako czytelnicze silva rerum.
Właśnie ten czytelniczy „las rzeczy” dobrze oddaje charakter wielu blogów z kategorii „o książkach”. Pojawia się zatem zapis wrażeń i refleksji z lektury, wspomnień tytułów już
przeczytanych, rozbudowane i lapidarne oceny,
wciąganie do własnego wywodu informacji na
temat autorów, epok, tekstów, prądów, innych
artykułów, innych opinii – a obok tego dyskusja z innymi blogerami, zestawy list (książki do
przeczytania w tym roku, w ciągu najbliższych
dziesięciu lat, sto książek, które trzeba w życiu
przeczytać, książki przeczytane, książki kupione,
książki do kupienia, książki lubiane i nielubiane, książki na złą pogodę i książki czekające od
roku na skończenie) oraz wyzwania czytelnicze.
O wyzwaniach czytelniczych pisałam już swego
czasu w „Refleksjach”1, przypomnę więc tylko
pokrótce: to jedna z ulubionych zabaw blogerowych miłośników książek, polegająca na tym,
że w danym okresie czyta się określoną – lub też
dowolną – liczbę książek, które spełniają jakieś
warunki. Warunki są różnorodne, jak choćby:
książki, które się kupiło najpóźniej w roku poprzedzającym wyzwanie2, książki w oryginale3,
książki polskich autorów4, książki autorów zaczynających się na konkretną literę alfabetu5.
Same opisy wrażeń z przeczytanych już lektur
działają zachęcająco i stają się dla innych blogerów bodźcem do sięgnięcia po określony tytuł.
Odnoszę jednak wrażenie, że jednak jeszcze silniej jako metoda promująca czytelnictwo działają blogowe listy i wyzwania.
Listy są nieraz traktowane jako swoista pomoc
w uzupełnianiu luk czytelniczych (szczególnie
gdy mamy do czynienia ze spisem w rodzaju „sto
książek, które każdy powinien przeczytać”). Jednocześnie stanowią formę kontroli nad własnym
czytaniem, jego upamiętnienie (z listami przeczytanych książek łatwiej przypomnieć sobie,
czy czytało się daną pozycję), propozycję dla innych (blogerzy lubią przeglądać nawzajem swoje
listy czytelnicze i wynajdywać na nich coś intere-
15
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
16
ności. Przy takim spojrzeniu na czytelnictwo
od razu można z łatwością i wielką przykrością
stwierdzić, którzy z naszych polityków dawno
nie mieli książki w ręku).
Blogerzy zatem bawią się procesem czytania;
wydaje się przy tym, że w wielu wypadkach są
raczej nieświadomi tego, że swoimi zabawami
włączają się w proces promocji czytelnictwa. Pisanie recenzji czy opisywanie wrażeń po lekturze
bardziej kojarzy się właśnie z takim zachęcaniem
do czytania; listy i wyzwania to taka wesoła gra
z czytaniem... w czytanie. Gra prywatna, prowadzona w szerszym lub węższym gronie, czasem
bardziej, czasem mniej poważna, skierowana
zwykle do „takich jak my”, czyli blogerów, którzy
też lubią czytać. Być może to ostatnie jest jedyną słabością list i wyzwań – trafiają one głównie
do ludzi, którzy i tak już czytają, więc zmieniają
zwykle nie sytuację „nie czytałam – teraz czytam”,
ile sytuację „nie czytałam danego autora/gatunku
– a teraz czytam”. Nie jest jednak wykluczone, że
w niektórych wypadkach listy i wyzwania mogą
zainspirować również blogerów nieczytających
(lub czytających mało i rzadko) do sięgnięcia po
jedną książkę, drugą, trzecią... W ogólnym zaś
rozrachunku blogowej, szczególnie zaś listowo-wyzwaniowej promocji czytelnictwa nie można
odmówić zalet. Mimo że ma ona raczej ograniczony zasięg, w jakiś sposób zachęca do czytania i nie tylko podtrzymuje zwyczaj sięgania po
książkę, lecz również skłania do wybrania czasem
czegoś innego niż to, co czyta się zazwyczaj.
Literacka twórczość internetowa
Autorzy publikowanych w internecie powieści,
opowiadań czy poezji od dawna (chciałoby się
powiedzieć: od zawsze) walczą o przyciągnięcie,
zainteresowanie i zatrzymanie uwagi internetowego czytelnika; zmagają się zatem, na swój sposób i w swojej specyficznej przestrzeni, z tym samym problemem i wyzwaniem, przed jakim stają
autorzy, których utwory wydawane są drukiem.
Ponieważ jednak nie mają możliwości korzystania z typowych dla wydawnictw usług marketingowo-reklamowych, muszą radzić sobie na własną rękę. W tym celu blogi sięgają po „katalogi”
i „ocenialnie”, a po blogi sięgają „analizatornie”.
Katalogi blogów okazują się dobrym i pomocnym rozwiązaniem zarówno dla pisarzy internetowych, jak i dla internetowych czytelników. Naj-
prościej rzecz ujmując, katalog blogów to blog,
na którym znajdują się adresy innych stron. Jest
to jednak rzeczywiście tylko uproszczenie, które
zaledwie w niewielkim stopniu oddaje istotę całego zjawiska.
Katalogi blogów stały się bowiem swoistą instytucją blogosfery; zbliżyły się tym samym do
statusu, jaki w tej przestrzeni świata wirtualnego uzyskały ocenialnie i analizatornie (do których powrócę później). Większość katalogów
jest zbudowana i funkcjonuje dość podobnie.
Podstawę stanowi spis wszystkich adresów, podzielonych wedle kategorii (w przypadku katalogów gromadzących wyłącznie blogi literackie
mogą to być takie kategorie, jak: obyczajowe,
psychologiczne, zbiory opowiadań, kryminały,
fantasy, fanfiction – tu często z podkategoriami
wskazującymi, jakiego fandomu6 dany fanfik
dotyczy; w przypadku katalogów zbierających
adresy wszystkich blogów pojawiają się też inne
kategorie, na przykład: pamiętniki, graficzne, felietony, lifestyle). W mniej albo bardziej regularnych odstępach na stronie głównej pojawiają się
posty z informacjami o nowych blogach przyjętych do katalogu (informacje te mogą być różne
– od formy najskromniejszej, czyli wklejonego
linku, aż po przygotowane przez zgłaszających
się autorów opisy blogów, banery strony, niekiedy nawet zwiastuny (formy trailerów reklamujących prezentowany blog; zwiastuny z reguły
dotyczą blogów literackich). Część katalogów
publikuje też informacje o nowych postach na
blogach; niekiedy zamiast wpisów z reklamą
wykorzystywany jest dostępny na Bloggerze
(serwisie blogowym z domeną blogspot.com)
widżet („gadżet blogowy”), który automatycznie
pokazuje najnowsze posty (a czasem twórcy katalogu wykorzystują i widżet, i klasyczną formę
postowania). Niektóre strony prowadzą także
reklamę wybranych (losowo lub w inny sposób)
blogów. W niektórych wypadkach katalog blogów to jedynie część prowadzonej działalności:
na przykład z „Katalogiem Euforia”7 połączony
jest „Dział Ocen i Recenzji Katalogu Euforia”
oraz „Dział Zwiastunów Katalogu Euforia” (korzystanie z obu działów możliwe jest wyłącznie
wtedy, gdy blog należy już do samego „Katalogu
Euforia”). Ponadto zdarzają się też informacje
o betach (czyli o osobach, które czytają cudze
teksty, najczęściej przed publikacją, i wprowa-
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
dzają różnego rodzaju poprawki, od językowych
dzę potencjał, będę wpadać i patrzeć, jak ci idzie
po merytoryczne; jednym słowem – o korektodalszy rozwój”). Po trzecie wreszcie, ocenialnie
rach) albo o prowadzonych konkursach.
z zasady prowadzą spis wszystkich ocenionych
Innym miejscem promowania tekstu (a zablogów, oczywiście z zaznaczeniem przyznanej
razem możliwością sprawdzenia jego wartości,
punktacji (zamiast lub obok punktacji stosowauzyskania pomocnych wskazówek oraz informane są też kategorie, do których zaliczone zostają
cji o wadach i zaletach warsztatu pisarskiego) są
ocenione strony, na przykład od niedostateczocenialnie, czyli blogi z ocenami, które stanowią
nej po celującą8, od „Dzieł słusznie zakazanych”
połączenie zapisu czytelniczych wrażeń z literapo „Najwyższą półkę”9, od „Kary śmierci” po
cką krytyką. Blogerzy działający w ocenialniach
„Uniewinnienie”10). Internauci, którzy szukają
czytają zgłoszone blogi, a w swej ocenie (mniej
ciekawych propozycji literatury blogowej, mogą
lub bardziej merytorycznej oraz rzetelnej – to
dzięki takiemu spisowi znaleźć polecane tytujuż zależy od poziomu całej ocenialni i kompeły, zapoznać się z ich recenzją – i samodzielnie
tencji samego blogera) zawierają analizę fabuły
zagłębić się w lekturze. Dla autorów zaś wysoi akcji, kreacji bohaterów
ka nota uzyskana w któi świata przedstawionego,
rejś z lepszych ocenialni
Miejscem promowania tekstu
narracji i stylu, poprawjest nobilitacją, reklamą
(a zarazem możliwością
ności językowej, błędów
i potwierdzeniem jakości
sprawdzenia
jego
wartości,
(językowych, rzeczowych
tworzonego tekstu. Przy
uzyskania pomocnych wskazówek okazji należy zaznaczyć,
albo tkwiących w samej konstrukcji histo- oraz informacji o wadach i zaletach że naturalną koleją rzerii – jak choćby wpadki
czy również w internecie
warsztatu pisarskiego)
w chronologii wydarzeń);
wytworzyła się hierarchia,
są ocenialnie, czyli blogi
w przypadku fanfików
zgodnie z którą pewne
z ocenami, które stanowią
uwzględniają też zgodocenialnie są lepsze, inne
połączenie zapisu czytelniczych
ność z kanonem (czygorsze, niektóre wręcz lewrażeń
z literacką
krytyką.
li oryginalnym tekstem
gendarne – na przykład
kultury, na którym opiera
niedziałające już „Poczo11
się opowiadanie – książką, serialem, filmem, grą
chrane Oceny” ; to, czy ocenialnia jest lepsza,
czy mangą). Ocena taka jest więc swoistą recenczy gorsza, wynika z kompetencji oceniających,
zją zamieszczanych na blogu utworów, wzbogawywiązywania się z podjętych obowiązków i jaconą o przydatne wskazówki, porady, zalecenia
kości pisanych ocen. Wbrew pozorom, blogosfeskierowane do zgłaszających się autorów.
ra nie jest beztroska, niewymagająca czy mało
Pomijając korzyści, jakie z takich ocen czerprofesjonalna; wręcz przeciwnie, z wyraźną lupią autorzy, warto zwrócić uwagę na stronę probością sięga po poznane poza światem wirtualmocyjną ocenialni. Po pierwsze, blog ma okazję
nym narzędzia pracy z tekstem i wykorzystuje je
zaistnieć w świadomości większej grupy odbiorna własny użytek.
ców już dzięki temu, że został zgłoszony i oceNie sposób określić, czy jako narzędzie proniony (jeśli przy tym wywiąże się mniej lub barmujące czytelnictwo katalogi są lepsze od ocedziej zaciekła sprzeczka, a czasem wręcz awantunialni, czy vice versa. Nie miałoby to zresztą
ra, między osobą oceniającą a autorem, można
sensu – każda z tych przestrzeni zupełnie inaczej
uznać to za dodatkową reklamę, choć rzadko
spełnia zadanie promowania tekstów. Katalogi są
kiedy w pozytywnym sensie...). Po drugie, blogi,
miejscem bardziej neutralnym – tu przyjęty zoktóre spodobały się oceniającym i osobom czytastanie każdy blog (o ile nie narusza regulaminu),
jącym ocenę, będą prawdopodobnie częściej odopis publikowanego utworu pochodzi od autora,
wiedzane. (Niekiedy oceniający deklarują: „tak
na bieżąco prezentowane są nowe wpisy. Nawet
mi się twój tekst spodobał i tak mi się go dobrze
reklama wybranych blogów odbywa się zwykle
oceniało, że teraz będę regularnie do ciebie zana zasadzie losowania, bez podporządkowaglądać”. Zresztą obietnica zaglądania pojawia się
nia wyboru prywatnym sympatiom i antypai przy niżej ocenionych blogach, na zasadzie: „witiom twórców katalogu. Ocenialnie dopuszczają
17
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
18
o wiele więcej subiektywności – ocena czytanego
tekstu jest przecież zawsze w jakimś stopniu subiektywna, sami oceniający zaś najczęściej z góry
uprzedzają, jakie teksty lubią, za jakimi nie przepadają, a jakich w ogóle nie przyjmą do oceny.
Ocenialnia to także przestrzeń, w której tekst
zderza się z czytelnikiem (w założeniu) wyjątkowo świadomym, rozkładającym i badającym
analizowany utwór za pomocą odpowiednich
narzędzi. Tu ostatnie słowo ma nie autor, lecz
czytelnik-oceniający, czytelnik-krytyk. I to jego
słowo zadecyduje między innymi o sposobie
(świadomym bądź nieświadomym) promowania
na stronie ocenialni zgłoszonego blogu.
Jeszcze innym zjawiskiem, związanym z promocją, są analizatornie; nie bez powodu napisałam wcześniej, że o ile blogi sięgają po katalogi
i ocenialnie, o tyle analizatornie sięgają po blogi.
Czym, w skrócie, jest analizatornia? To blog, na
którym dokonuje się swoistej analizy literatury
internetowej (lecz nie tylko – zdarzają się także
analizy utworów wydanych drukiem i uznanych
przez grono czytelników za kiepskie, w negatywnym sensie „blogaskowe”; takiego wątpliwego
zaszczytu niewątpliwej krytyki dostąpiły między
innymi: saga Zmierzch Stephenie Meyer, McDusia i Język Trolli Małgorzaty Musierowicz, Bezdomna i Nie oddam dzieci! Katarzyny Michalak
oraz Kryształy Czasu Artura Szyndlera12). Wspomniana analiza polega na wytknięciu tekstowi
wszelkich niedociągnięć językowych, stylistycznych, fabularnych, braku logiki, braku researchu,
błędów w kreacji bohaterów, świata przedstawionego etc., jednym słowem – wszystkiego, co
sprawia, że tekst jest bardzo, bardzo zły. Tekstów
„takich sobie” szanujące się analizatornie nie
ruszają13 – wymagają od autorów przemyślenia,
poprawienia, a czasem wręcz zarzucenia lub napisania utworu od nowa. Ponieważ sama analiza
przeprowadzana jest w sposób dowcipny i pełen
humoru (nierzadko złośliwego, choć kulturalnego – zachowanie kultury i oddzielenie tekstu od
autora to zasada, której pilnują lepsze analizatornie), nic dziwnego, że odbiorcy traktują ją jako
świetną rozrywkę o walorach edukacyjnych.
Do analizy blogerzy raczej sami się nie zgłaszają, zwykle analizatorzy sami znajdują interesujące blogi lub dostają linki od czytelników. Dla
autora fakt, że jego utwór został zanalizowany,
jest równie niepochlebny jak dla reżysera czy ak-
tora otrzymanie Złotej Maliny. Tekst, który doczekał się analizy, zdecydowanie nie jest tekstem
dobrym (ani powodem do chwały).
Czy jest tu więc miejsce na mówienie o promocji czytelnictwa? (Oczywiście po wykluczeniu
sytuacji, gdy czytelnicy analiz z ciekawości lub
niedowierzania odwiedzają zanalizowany blog
i sami przeglądają jego zawartość. Mimo wszystko trudno to uznać za promocję w potocznym
rozumieniu). Zaryzykuję stwierdzenie, że owszem, jest, i to z dwóch względów. Po pierwsze,
to „piętnowanie kiepskiej literatury” stanowi
swoiste uświadomienie i podkreślenie, jak ważne jest (zarówno dla autorów, jak i dla czytelników) zwracanie uwagi na jakość pisanego lub
czytanego tekstu. Po drugie, analizy nierzadko
pogłębiają świadomość czytelniczą odbiorców.
Wskazanie klisz fabularnych, błędów językowych, stereotypów wykorzystywanych przy kreacji bohaterów, potworków stylistycznych połączonych z potworkami merytorycznymi – to
wszystko pokazuje i przypomina czytelnikom, że
są pewne granice, po których przekroczeniu nie
pomoże nawet przywoływana często licentia poetica; są pewne zasady języka, logiki, psychologii,
sensu, które uwzględniać musi autor i na które
czujny powinien być czytelnik, aby nie pozwolić się czytelniczo nabrać kiepskiemu utworowi
literackiemu.
Zamiast podsumowania
Ze względu na specyfikę internetu i blogosfery (nieprzerwane „wciąż powstawanie”, swoiste
in statu nascendi, zmienność oraz brak skończonej, zamkniętej formy) wolałabym nie podejmować się podsumowywania omawianego tu
zagadnienia. Podsumowania mają w sobie coś
ostatecznego, a ostateczność jest zjawiskiem zdecydowanie obcym internetowi i literaturze internetowej. Niech to więc będzie garść wniosków,
które nasuwają się po przeprowadzonym wywodzie i które mogą stanowić pewne wskazówki na
przyszłość, także dla celów dydaktycznych.
Wniosek pierwszy brzmi następująco: internet
wytworzył sobie własne metody promocji literatury, zarówno drukowanej w świecie „realnym”,
jak i publikowanej w przestrzeni wirtualnej.
Metody te w jakiejś mierze nawiązują do sposobów wykorzystywanych przez wydawnictwa,
księgarnie i działy marketingowo-reklamowe,
i krytykuje, czy to wydrukowaną powieść, czy
opublikowane na blogu opowiadanie. Ponadto – czytelnik internetowy często łączy czytanie
„w druku” z czytaniem „w sieci”. Jest otwarty na
nowości zarówno w przestrzeni realnej, jak i wirtualnej, szuka i znajduje dla siebie interesujące
teksty po obu stronach komputerowego ekranu.
Mniej lub bardziej świadomie sam staje się jednocześnie nadawcą, odbiorcą i narzędziem promowania czytelnictwa jako sposobu na własny
rozwój intelektualny i emocjonalny, poszerzenie
wyobraźni, pogłębienie wiedzy i zwykłą rozrywkę. Istnieje w nim nie tylko potrzeba, lecz również gotowość i umiejętność odpowiedzenia na
potrzebę promowania czytelnictwa.
I tu pojawia się miejsce na wniosek czwarty: ta
potrzeba oraz chęć odpowiedzenia na nią mogą
zostać bardzo owocnie wykorzystane w działalności służącej promowaniu czytelnictwa (również w procesie dydaktycznym). Skoro jakaś
część blogerów czyta, pisze o czytaniu i tworzy
własne utwory literackie – to nie powinniśmy
jeszcze tracić wiary w sens zachęcania kolejnych
pokoleń do czytania i promowania wśród nich
czytelnictwa.
Przypisy
B. Popiel, Wyzwanie na czytanie, Zachodniopomorski
Dwumiesięcznik Oświatowy „Refleksje” 2013, nr 6, s. 20–23.
2
Z półki”, www.wrotawyobrazni.com/2014/01/z-poki-wyzwanie-czytelnicze-2014.html.
3
Originaliter”, fragmentownik.blogspot.com/2014/01/wyzwania-wasne-2014-czesc-i-originaliter.html.
4
„Polacyniegęsi”,soy-como-el-viento.blogspot.com/2012/10/
wyzwanie-polacy-nie-gesi-czyli-czytajmy.html.
5
„Z literą w tle”, prywatnyteren.blogspot.com/p/z-litera-w-tle_1498.html.
6
Odnośnie pojęcia „fandom” zob. Fandom, en.wikipedia.
org/wiki/Fandom; Brown S., Scott Brown on Sherlock Holmes,
Obsessed Nerds, and Fan Fiction, archive.wired.com/techbiz/
people/magazine/17-05/pl_brown; Stanfill M. and Condis
M., Fandom and/as labor, journal.transformativeworks.org/
index.php/twc/article/view/593/421.
7
„Katalog Euforia”, katalog-euforia.blogspot.com.
8
Krytyka dla odważnych”, krytyka-dla-odwaznych.blogspot.
com.
9
Talking about”, talking-about.mylog.pl.
10
„Ława Przysięgłych”, lawaprzysieglych.blogspot.com.
11
„Poczochrane Oceny”, poczochrane-oceny.blog4u.pl.
12
Zob. „Niezatapialna Armada Kolonasa Waazona”, niezatapialna-armada.blogspot.com i „Przyczajona logika, ukryty
słownik”, przyczajona-logika.blogspot.com, etykiety z nazwiskami wymienionych autorów.
13
Zob. niezatapialna-armada.blogspot.com, boczna ramka
„A czego NIE analizujemy?”.
refleksje
1
BP
styczeń/luty 2016 nr 1
częściowo zaś czerpią z charakterystycznych
zjawisk blogosfery. Efektem jest bardzo zróżnicowane i trafiające do różnorodnych grup odbiorców mówienie o literaturze, zachęcanie do
czytania, przedstawianie kontaktu z książką jako
kontaktu wartościowego, fascynującego, a nawet
stanowiącego swego rodzaju „lepszy snobizm”.
Szczególnie w przypadku literatury wydawanej
drukiem widać efekty blogowego „dyskursu czytelniczego”: blogerzy-czytelnicy czują się grupą
związaną poprzez akt czytania i określającą się
poprzez swoje czytelnictwo. Tożsamość tej części
blogosfery zasadza się właśnie na czytelnictwie
jako podstawowym elemencie blogowego (i pozablogowego) „ja” oraz na nieustannym rozmawianiu o czytaniu.
Wniosek drugi dotyczy literatury internetowej: narzędzia używane do jej czytania, oceniania, analizowania i krytykowania są narzędziami
dobrze nam znanymi z czytelniczych doświadczeń niewirtualnych. Przeniesienie tych narzędzi do świata wirtualnego dowodzi zarówno
istnienia wyraźnej świadomości czytelniczej internautów, jak i potrzeby mówienia o czytanych
w internecie utworach literackich (mówienia,
czyli między innymi: chwalenia, ganienia, opiniowania, pogłębiania możliwości zrozumienia,
odbierania na różnych poziomach). Nie jest więc
czytelnik internetowy bezwolnym stworzeniem,
które bezmyślnie pochłania kolejne znaki tekstu; jest odbiorcą świadomym, wymagającym,
oczekującym od tekstów publikowanych w sieci
podobnych wartości, jakich oczekuje od tekstów
wydanych drukiem. Co więcej, pragnie pewnego
uporządkowania, zhierarchizowania i określenia
jakości czytanych utworów; dokonuje tego zarówno samodzielnie, jak i przez zapoznawanie
się z opiniami innych: czytelników, oceniających,
analizatorów.
Wniosek trzeci łączy po trosze dwa poprzednie: czytelnik internetowy jest zainteresowany
promowaniem literatury i czytelnictwa. Jego zainteresowania dowodzi to, że sam czyta i pisze
o przeczytanych książkach; czyta i pisze o przeczytanych utworach internetowych; szuka informacji, cudzych opinii na temat interesujących go
tekstów, porównuje, wdaje się w dyskusje; chwali
19
refleksje
Między szkołą
a uniwersytetem
Promocja wiedzy o literaturze
a czytelnictwo
Tomasz Umerle, doktorant na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM, członek
Pracowni Bibliografii Bieżącej Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu
styczeń/luty 2016 nr 1
Od trzech lat pełnię rolę koordynatora programu współpracy między dużym
polonistycznym instytutem naukowo-dydaktycznym – Instytutem Filologii Polskiej UAM
– a szkołami wielkopolskimi. Program ten opiera się głównie na zaangażowaniu
pracowników IFP i służy popularyzacji wiedzy polonistycznej wśród młodzieży licealnej.
20
W roku szkolnym 2014/2015 program ten mogliśmy rozwinąć dzięki realizacji dwu grantów.
Pierwszy z nich, opiewający na kwotę 50 tysięcy
złotych, to projekt Laboratorium poezji kobiecej XX
wieku, finansowany w ramach programu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego „Uniwersytet
Młodych Wynalazców” (realizowany wspólnie
z pracownikami IFP – Joanną Grądziel-Wójcik,
Jerzym Kaniewskim i Agnieszką Kwiatkowską)1.
Drugi to indywidualna nagroda w wysokości niemal 45 tysięcy złotych zdobyta w konkursie dla
popularyzatorów nauki w ramach programu Skills
eNgage Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, którą
otrzymałem za projekt Po co komu literatura? Odpowiada młodzież, podpowiada – Richard Rorty.
Oba te granty wspierały działalność popularyzatorską instytucji naukowych. Niemniej działalność taka
wiąże się z promocją czytelnictwa wśród młodzieży.
Związek ten jest nieprzypadkowy i jego dostrzeżenie
pozwoli – mam nadzieję – także pracownikom oświaty na lepsze zrozumienie relacji, jakie współcześnie
zachodzą między szkołą a uniwersytetem.
Instytucja naukowa a społeczeństwo
Relacje między publiczną instytucją naukową –„wytwarzającą” wiedzę – a społeczeństwem
przyjmują dwie formy, które w kontekście tych
rozważań są szczególnie istotne. Po pierwsze,
zadaniem takich instytucji jest wszechstronne
informowanie o wynikach prowadzonych badań.
Mowa tutaj, z jednej strony, o codziennej działalności takich instytucji, polegającej na wydawaniu
książek czy czasopism, z drugiej – o popularyzacji
nauki. Popularyzacja z zasady nastawiona jest na
dotarcie do dużego grona odbiorców, niespecjalistów, przy wykorzystaniu atrakcyjnych dla nich
form (audycje telewizyjne, artykuły popularnonaukowe, warsztaty, prezentacje itp.) i przyświeca
jej idea „czynienia tego, co skomplikowane, prostym”. Ma za zadanie objaśniać zjawiska, które zastanawiają społeczeństwo, albo informować o takich zagadnieniach czy problemach, o których na
co dzień nie myślimy. Taka działalność ma długotrwałą już w Polsce tradycję i wielu wybitnych
przedstawicieli – popularyzatorów nauki.
takt z edukacją akademicką stanowi wyzwanie.
Podobną funkcję pełniłby projekt dla gimnazjalistów prowadzony na przykład przez licea2.
styczeń/luty 2016 nr 1
Wiedzieć – czytać – popularyzować
Tworząc koncepcję projektu Po co komu literatura? Odpowiada młodzież, podpowiada – Richard
Rorty, szukałem sposobów połączenia działalności
popularyzatorskiej z działaniami mającymi umożliwić młodzieży realne wyzwanie edukacyjne.
Głównym zadaniem projektu było zaznajomienie licealistów ze współczesną wiedzą teoretycznoliteracką przy wykorzystaniu młodzieżowych zainteresowań lekturowych, co miało zachęcić młodzież do krytycznej i twórczej lektury.
Narzędzia realizacji tych celów były następujące: platforma internetowa projektu, tworzone wraz
z młodzieżą e-czasopismo literaturoznawcze (www.
mackaliteracka.pl) czy seria filmów popularnonaukowych. Zgodnie z założeniami zaproszenia do
uczestnictwa w projekcie trafiły do 30 szkół. Każda
ze szkół mogła przysłać jedną aplikację do udziału
w projekcie – definiując grupę uczniów chcących
wziąć w nim udział. Projekt zakładał bliską współpracę z 5 grupami z różnych szkół (maksymalnie
6-osobowymi). Uczestników projektu wybrano
w drodze konkursu – szkoły miały za zadanie nadesłać rozprawkę na temat Po co komu literatura? wraz
z opisem dziennikarskiego doświadczenia uczniów.
Zakwalifikowane do udziału w projekcie grupy
przez kilka miesięcy zapoznawały się z myślą literaturoznawczą Richarda Rorty’ego, którą miały
wykorzystać do lepszego zrozumienia literatury,
jaka ich interesuje. Następnie wyniki tej pracy
uczniowie mieli zaprezentować w formach atrakcyjnych dla ich rówieśników, a zatem krótkich
tekstów i filmów popularyzatorskich.
I Liceum Ogólnokształcące w Turku zajęło się literaturą reformy i rewolucji. Poświęciło uwagę rozważaniom nad tym, które książki dążą do reformy
świata, a które postulują jego zupełne odrzucenie
i stworzenie na nowo. Według Rorty’ego te pierwsze dają współczesnemu człowiekowi nadzieję, te
drugie – mogą nas jej pozbawiać. Uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza
w Górze zajęli się powieścią, która według Rorty’ego
jest gatunkiem demokratycznym, poszerza bowiem
nasze horyzonty i daje ogląd na świat z różnych perspektyw, nie przypisując żadnej z nich absolutnej
racji. Licealiści z poznańskiego XVI Liceum Ogól-
refleksje
Druga forma relacji między środowiskiem
akademickim a społeczeństwem przyjmuje formę stosunków długotrwałych i angażujących
zdefiniowane grupy odbiorców w ramach specjalnie skonstruowanych inicjatyw czy zadań.
Symbolem takiej działalności są choćby „uniwersytety otwarte” oraz programy współpracy instytucji naukowych ze szkołami.
Aby uświadomić specyfikę tej drugiej formy relacji, posłużę się przykładem programu IFP UAM.
W jego ramach w roku szkolnym 2013/2014 odbyło się 100 zajęć w 10 wielkopolskich szkołach
ponadgimnazjalnych. Na program składało się 10
autorskich zajęć 10 pracowników IFP UAM (każdy
z nich w danej szkole gościł jednokrotnie). Spotkania z wykładowcami odbywały się regularnie, średnio co miesiąc, według harmonogramów opracowanych przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Z kolei w roku kolejnym, 2014/2015, zdecydowaliśmy (Instytut wraz z nauczycielami), że w naszej
współpracy należy położyć akcent na zwiększenie
aktywności badawczej i samodzielności intelektualnej uczniów z 12 klas patronackich. Do programu
wprowadzono projekty badawcze w formie zmonografizowanych cyklów zajęć, których tematykę
określali prowadzący w porozumieniu z nauczycielami. Efektem każdego projektu było opracowanie
dokonań uczniowskich w formie prezentacji lub
wystąpienia. W czerwcu 2015 każda z klas projektowych wzięła udział w międzyszkolnej konferencji. W gmachu poznańskiego Collegium Maius
pojawiło się ponad 200 uczniów, których reprezentanci przedstawiali klasowe dokonania badawcze.
W obu typach relacji – opartych na prezentacji
szerokiemu, ale też często anonimowemu audytorium treści naukowych w sposób atrakcyjny –
występować może element prowokacji specyficznych sytuacji pedagogicznych, które stanowią dla
odbiorców wyzwanie edukacyjne. Należy jednak
zauważyć, że druga forma relacji zdaje się temu
bardziej sprzyjać. Dla uczniów kontakt z uniwersytetem jest okazją do podjęcia wyzwania
wkroczenia w sferę dotąd nieznaną. Oczywiście,
nie tylko uniwersytet może ową sytuację sprowokować – ale specyfika wiedzy akademickiej
i charakter instytucji sprawiają, że strukturalnie
„akademia” może tę funkcję pełnić w sposób naturalny. Zauważmy, że nie chodzi tutaj o jakość
wiedzy czy przyrodzone cechy instytucji naukowych – ale o prosty fakt, że dla uczniów sam kon-
21
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
22
nokształcącego zajęli się książkami, które, z jednej
strony, burzą nasze dotychczasowe przekonania – to
ulubione lektury Rortiańskiej ironistki, charakterystycznej postaci stworzonej przez filozofa, występującej w jego dziełach – pokazując znany nam świat
w innym świetle, a z drugiej – to z kolei ulubione
utwory liberałki – książkami pokazującymi, jak
cierpią inni ludzie. Zespół z Liceum Ogólnokształcącego w Tarnowie Podgórnym zastanawiał się nad
problemem nadinterpretacji. Zadał sobie pytanie,
czy możliwe jest wyznaczenie granic interpretacji,
czy raczej rację ma Rorty, mówiąc, że nie ma różnicy między interpretacją i użyciem, a nadinterpretacje wynikają z różnic między oczekiwaniami
różnych grup społecznych. W końcu uczniowie
kaliskiego I Liceum Ogólnokształcącego zajęli się
entuzjazmem i podziwem jako postawami czytelniczymi. W dzisiejszej krytyce literackiej jest ich zbyt
mało, choć – jak powiadał Rorty – wyzwalają społecznie pożyteczną energię.
W ramach projektu powstało dziesięć tekstów
– poświęconych choćby powieściom J. Picoult,
J.K. Rowling, zbiorowi felietonów Bóg nigdy nie
mruga Reginy Brett czy teoriom feministycznym... Prócz tego uczniowie przygotowali pięć
filmów popularyzatorskich oraz przeprowadzili
badania czytelnictwa wśród rówieśników.
Wyjątkowość tego projektu polegała na stworzeniu specyficznego wyzwania edukacyjnego,
jakim było wykształcenie w wąskiej grupie młodzieży umiejętności docierania do rówieśników
ze zdobytą wiedzą o interesujących sposobach
czytania literatury.
Któż może lepiej wiedzieć, jak dotrzeć do młodzieży z takim przekazem, niż ona sama? Stąd
założeniem projektu było dostarczenie specjalistycznej wiedzy dla grupy uczniów, choć dotyczącej zdefiniowanego obszaru. Zakładany okres
realizacji – 10 miesięcy – wydawał się realistyczny. Nie zakładano natomiast, że grupa ta opanuje
w praktyce żargon naukowy. Co więcej – miała raczej za zadanie odnalezienie atrakcyjnego sposobu
przekazania zdobytej wiedzy rówieśnikom. Musiała więc „przetłumaczyć” uzyskane informacje i zastosować je w praktyce popularyzatorskiej.
Promocja czytelnictwa a wyzwania edukacyjne
Promocja czytelnictwa, będąca efektem społecznej aktywności polonistycznych instytucji
naukowych, wynika z angażowania społeczeń-
stwa w inicjatywy stanowiące dlań edukacyjne
wyzwanie. Jeśli takie wyzwania chce się stawiać,
to inicjatywy tego rodzaju stanowić będą często
także zachętę czytelniczą – albo zachętę do zmiany perspektywy odbioru dzieł już znanych młodzieży lub zaciekawienia się zjawiskami dotąd
nieznanymi. Chodzi bowiem o sprowokowanie
autentycznego zainteresowania czytaniem i literaturą, a nie dostarczenie jedynie „wysokiej jakości” wiedzy, która być pomocna w sprostaniu
wymaganiom egzaminacyjnym czy szkolnym.
Owo zainteresowanie w przypadku programów popularyzujących wiedzę literaturoznawczą zakłada kształcenie u młodych osób postawy
krytycznego i twórczego namysłu, charakterystycznego dla badań naukowych.
Kiedy więc myślimy o związku „promocji
czytelnictwa” z programami współpracy między
„światem nauki” i „oświaty”, to myślimy zawsze
o promocji czytelnictwa jakoś już zdefiniowanego. Programy takie siłą rzeczy wskazują obszary
czy zagadnienia – mówiąc wprost: co i jak warto
czytać – posiłkując się dorobkiem różnych działów wiedzy o literaturze.
W tym tkwi też niebezpieczeństwo wynikające
ze skłonności akademii do „wsobności”, nastawienia na przekaz wiedzy bez realnego zaangażowania
w dialog o potrzebach, możliwościach i zainteresowaniach „społecznych partnerów”. W czasie rozproszenia szeroko rozumianej kultury literackiej
– wielości kryteriów, gustów, obiegów literackich...
– jest to zagrożenie o tyle poważne, że nieuchronnie
zdaje się prowadzić do utraty kontaktu świata nauki
ze światem czytelników, nie będących specjalistami.
Coraz mniej jest postaci czy zagadnień, które fascynują zarówno świat nauki, jak i świat pasjonatów
literatury. A jeśli nawet już takie obszary istnieją
– może jest to dziś na przykład kryminał albo fan
fiction – to nie mamy języka, który pozwoliłby prowadzić dialog między tymi grupami... Miejmy nadzieję, że świat nauki uzna to w najbliższym czasie
za poważny problem.
Przypisy
Zob. Laboratorium poezji kobiecej XX wieku, red. J. Grądziel-Wójcik i in., Poznań 2015.
2
Coraz częściej obserwujemy takie formy współpracy –
mamy do czynienia z „nachodzeniem” na siebie kolejnych
szczebli edukacji. Spowodowane jest to niekiedy specyfiką
danych placówek (np. zespołów szkół), a niekiedy wysiłkiem
promocyjnym, jaki podejmują tak licea, jak i gimnazja czy
szkoły wyższe. Warto być może zastanowić się nad tym, jak to
zjawisko świadomie wykorzystać.
1
TU
refleksje
Nowoczesna biblioteka
Historyczny zarys działalności Miejskiej
Biblioteki Publicznej w Szczecinie
Ewelina Konopczyńska-Tota, młodszy bibliotekarz w Miejskiej Bibliotece Publicznej
w Szczecinie, doktorantka na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego
Największe zmiany, jakie zaszły w charakterze funkcjonowania Miejskiej Biblioteki
Publicznej w ostatnich latach, to komputeryzacja wszystkich filii i wyposażenie ich
w odpowiedni sprzęt komputerowy i audiowizualny. Na stanie każdej filii są drukarki
i skanery, a do dyspozycji bibliotekarzy są rzutniki i ekrany potrzebne do prezentacji
materiałów multimedialnych. Czytelnicy już bez uprzedzeń korzystają na równi z czytelni
komputerowych, jak i tradycyjnych – prasowych. W niektórych filiach wypożycza się
audiobooki i filmy.
Pierwsze lata aktywności
U progu lat 50. w Miejskiej Bibliotece Publicznej
rozpoczęto akcję upowszechniania książki, udostępniając między innymi pomieszczenia i księgozbiory dla uczestników kursów nauki czytania.
Podejmowano także inne inicjatywy: konkursy
czytelnicze, pogadanki radiowe w Rozgłośni Szczecin pod nazwą „Gawędy z bibliotekarzami”, prowadzono zespoły dobrego czytania, dyskusję o książkach, spotkania z pisarzami3. Na promocję czytelnictwa wpływ miał także rozwój sieci bibliotecznej
w Szczecinie (otwieranie nowych filii bibliotecznych dla dzieci i dorosłych w różnych dzielnicach
miasta) i sukcesywne powiększanie księgozbioru.
Wzrost liczby czytelników jest zauważalny w statystykach. W 1946 roku w Szczecinie zarejestrowano
600 czytelników, a w 1949 roku już ponad 21 tysięcy. W efekcie pokaźnie rosła liczba wypożyczonych
książek: przykładowo z zaledwie ponad 14 000
w 1946 roku do 515 000 w roku 1949.
Działalność biblioteki realizowano poprzez
nowe formy udostępniania. Wymienić tu nale-
styczeń/luty 2016 nr 1
Z chwilą otwarcia Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie, czyli 7 lipca 1945 roku, podjęto działania mające na celu nie tylko zwiększenie zasobu książek, ale również zachęcenie jak
najliczniejszej grupy czytelników do korzystania
z jej zbiorów. Świadczy o tym statystyka. W marcu 1946 roku otwarto pierwszą wypożyczalnię
– wówczas do dyspozycji mieszkańców było zaledwie piętnaście pozycji w języku polskim1, ale
z końcem grudnia liczba ta wzrosła do 4 tys. woluminów. Okres ten podsumowuje jeden z pracowników WiMBP, Władysław Michnal: „Organizacja bibliotek powszechnych już w pierwszym okresie osadnictwa stała się więc społeczną
koniecznością. O polską książkę było jednak
niesłychanie trudno. Nie było jej gdzie kupić ani
za co. Mimo tych trudności 1 marca 1946 r. otwarto pierwszą wypożyczalnię książek w Bibliotece Miejskiej w Szczecinie. (…) O pomoc dla
szczecińskiej Biblioteki w postaci książek i środków finansowych apelują nie tylko dziennikarze
prasy lokalnej, ale także pisma centralne”2.
23
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
24
ży Tygodniową Bibliotekę Obiegową, której celem
było dostarczenie książek do domów prywatnych4.
Od 1954 roku, kiedy powołano Wojewódzką
i Miejską Bibliotekę Publiczną, utworzono kilka
nowych działów, między innymi Dział Zbiorów
Specjalnych, Oddziały Introligatorni, Kartografii
i Mikrofilmów, dedykowane przede wszystkim uczniom, studentom i pracownikom akademickim.
dów pracy, obsługujące zarówno pracowników, jak
i mieszkańców osiedli przyzakładowych. Utrzymywane są one wspólnie przez przedsiębiorstwa i biblioteki7. Tego typu jednostki znajdowały się między innymi w Fabryce Kabli „Załom”, Cukrowni
Szczecin, Domu Kultury Kolejarza, Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego, Zakładzie Przemysłu
Odzieżowego „Dana”8.
Dynamiczny rozwój
Książki dla każdego
Pod koniec lat pięćdziesiątych WiMBP rozW celu zwiększenia frekwencji czytelników,
poczyna również działalność wydawniczą –
WiMBP postanawia dotrzeć z książką do różdrukuje książki naukowe. Od 1959 roku aż do
nych środowisk społecznych, tworząc między
dziś ukazuje się czasopismo poświęcone sprainnymi „pływające punkty biblioteczne”. Inicjatywom bibliotek na Pomorzu Zachodnim zatywa ta polegała na zaopatrzeniu w książki statków
tułowane „Bibliotekarz
szczecińskiego armatora
Z achodniopomorski”.
w wyniku zawarcia poW bibliotekach organizowano
Na uwagę zasługuje fakt,
rozumienia w 1957 roku
wystawy objazdowe malarstwa,
że ze względu na działalz Polską Żeglugą Morską.
koncerty muzyki kameralnej,
ność naukową, wydawniW 1959 roku funkcjonoturnieje
poetyckie.
Odbywały
czą i metodyczną Bibliowało 56 takich punktów.
teka Główna w 1965 roku
się często pokazy filmowe dla
Dodatkowo w 1958 roku,
uzyskała status placówki
na mocy układu z Zarząnajmłodszych, a czytelnicy
naukowej9. Do rozwoju
dem Okręgu Związku Zamogli skorzystać z wciąż
bibliotek i promocji przywodowego Pracowników
powiększającego się zasobu
czyniły się także organiRolnych i Wojewódzkim
kaset magnetofonowych i płyt
zowane sesje naukowe,
Zarządem Państwowych
gramofonowych.
poświęcone na przykład
Gospodarstw Rolnych, bisłużbie
informacyjnoblioteki publiczne przejęły
-bibliograficznej. Pierwsza z nich odbyła się
księgozbiory PGR-ów i przystąpiły do organizaw 1965 roku10.
cji właściwych punktów w miejscowościach poW latach 1959–1965 na upowszechnianie
wyżej 50 mieszkańców, zakupując wyposażenie
czytelnictwa miały wpływ nowo założone czyi księgozbiór, przyczyniając się tym samym do
telnie z uzupełnianym wciąż księgozbiorem nazwiększenia czytelnictwa na wsi5.
ukowym. Zwiększała się też liczba specjalistyczOferta ta poszerza się w roku 1975 o dzianych bibliotek dla dzieci, w których realizuje
łalność bibliotek publiczno-szpitalnych, które
się nowe formy pracy kulturalno-oświatowej:
obsługiwały nie tylko chorych w szpitalach,
lekcje biblioteczne, koła zainteresowań, wystaale i personel medyczny. Podstawą prawną do
wy, koncerty poetycko-muzyczne, filmy oświautworzenia tego typu placówek było rozporzątowe, spotkania autorskie. W bibliotekach dla
dzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej
dorosłych zorganizowano wszechnice oświatooraz Kultury i Sztuki z dnia 4 stycznia 1974
we, czyli cykliczne wykłady poświęcone różnej
roku w sprawie obsługi bibliotecznej w zakłatematyce: wiedzy zawodowej, literaturze i histodach opieki zdrowotnej. Placówki te w Szczecirii, zwłaszcza Pomorza Zachodniego. Organizonie zlokalizowane były na przykład na terenie
wano różne konkursy czytelnicze, powstały też
Państwowego Szpitala Klinicznego nr 1 przy ul.
koła przyjaciół bibliotek11. Do wzrostu frekwenUnii Lubelskiej 1, Wojewódzkiego Szpitala Ftycji przyczynił się także pewien eksperyment
zjo-Pulmonologicznego w Zdunowie czy Wojerealizowany przede wszystkim na Pomorzu Zawódzkiego Szpitala Zespolonego6.
chodnim, polegający na wprowadzeniu wolnego
Kolejną formą organizacyjną są biblioteki
dostępu do księgozbioru12.
publiczno-zakładowe, działające na terenie zakła-
Na miarę współcześności
W 1995 roku – uchwałą Rady Miasta – powołano w Szczecinie ponownie Miejską Bibliotekę Publiczną, która miała stanowić odrębną
instytucję (do tej pory była częścią Książnicy
Pomorskiej). Placówka ta znajduje się pod nadzorem Zarządu Miasta Szczecin19. Początkowo jej
główna siedziba usytuowana była przy ulicy Jana
Chryzostoma Paska 36, obecnie zlokalizowana
jest przy Hoene-Wrońskiego 1. Miejską Bibliotekę Publiczną tworzy sieć 34 filii zlokalizowanych
w różnych dzielnicach Szczecina, skomunikowanych ze sobą siecią komputerową i telefoniczną.
Największe zmiany, jakie zaszły w charakterze funkcjonowania Miejskiej Biblioteki Publicznej w ostatnich latach, to komputeryzacja
wszystkich filii i wyposażenie ich w odpowiedni
sprzęt komputerowy i audiowizualny. Na stanie
każdej filii są drukarki i skanery, a do dyspozycji
bibliotekarzy są rzutniki i ekrany potrzebne do
prezentacji materiałów multimedialnych. Czytelnicy już bez uprzedzeń korzystają na równi
z czytelni komputerowych, jak i tradycyjnych –
prasowych. W niektórych filiach wypożycza się
audiobooki i filmy (na przykład w Filii 54, Filii
48, Filii 38); czytelnicy mają dostęp również do
zapisów nutowych (w Filii nr 6). Ponadto użytkownicy mogą skorzystać z bezpłatnego dostępu do kursów języków obcych Funmedia. Czytelnicy, za pomocą tej platformy, mogą uczyć
się samodzielnie w domu wybranego języka:
angielskiego, niemieckiego lub francuskiego
na odpowiednim dla siebie poziomie (A1–B2).
W filiach bibliotecznych uzyskać można także
darmowe kody do ibuk libra, czyli elektronicznych zbiorów publikacji naukowych udostępnianych online, z których czytelnicy mogą korzystać w domu. Dysponujemy także kodami do
Legalisa, czyli systemu informacji prawnej. Czytelnicy znajdą tutaj ujednolicone akty prawne
od 1918 roku, a także wzory pism i formularzy20.
styczeń/luty 2016 nr 1
Więcej metrów kwadratowych
W latach 70. i 80. rozpoczęto pozyskiwanie
lokali dostosowanych do potrzeb bibliotecznych, bowiem wiele oddziałów nie nadawało się
do użytkowania ze względu na złe warunki techniczne i zbyt małą powierzchnię. Raport ze stanu lokali z lat 1945–1964 przedstawił Stanisław
Badoń, wieloletni dyrektor WiMBP: „Niestety,
ani jedna biblioteka nie posiadała budynku czy
pomieszczenia wybudowanego z określonym
przeznaczeniem, z wyjątkiem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie. Wszystkie biblioteki
mieściły się w lokalach zastępczych – w mieszkaniach prywatnych, w pomieszczeniach posklepowych, świetlicach i niekiedy w szkołach.
W wielu bibliotekach powierzchnia nie przekraczała 20 m²: w Tetyniu 16 m², w Przelewicach
20 m², w Warnicach 18 m², w Mielęcinie 16 m²;
w mieście Szczecinie natomiast powierzchnia
użytkowa nie przekraczała 25 m² w 22 filiach
bibliotecznych”14.
Sytuacja ta uległa zmianie na początku lat
70. W 1975 roku oddano do użytku pałacyk
myśliwski książąt pomorskich w Szczecinie-Dąbiu. Pozyskano również lokale o odpowiedniej powierzchni15. Rok wcześniej, w 1974 roku,
otwarto Filię nr 19 na Pomorzanach, przy ulicy
Włościańskiej 1, która zyskała 109 m² i czytelnię
z 24 miejscami. W 1978 roku uzyskano pawilon
o pow. 164 m² na Osiedlu Przyjaźni przy ulicy
26 kwietnia 1, przeznaczając go na Filię nr 3816.
Kolejną inicjatywą, mającą na celu pozyskanie większej liczby czytelników, było uruchomienie w 1984 roku bibliobusa, który miał obsługiwać mieszkańców nowych i peryferyjnych
dzielnic Szczecina17. Działalność tę prowadzono
z powodzeniem do 1994 roku.
Zmiany te przyczyniły się do wzrostu liczby
czytelników korzystających z filii. W roku 1984
z biblioteki skorzystało 64 923 czytelników, którzy wypożyczyli 1 872 753 książek. Odsetek ten
wzrastał sukcesywnie od roku 1973, w którym
liczba czytelników wynosiła 52 17918.
refleksje
W bibliotekach wykorzystywano również
sprzęt audiowizualny, między innymi poszczególne filie biblioteczne wyposażono w radia,
magnetofony i telewizory służące do przeprowadzenia zajęć oświatowych lub popularyzacji
literatury marynistycznej i regionalnej. Organizowano także wystawy objazdowe malarstwa,
koncerty muzyki kameralnej, turnieje poetyckie13. W bibliotekach odbywały się często pokazy filmowe dla najmłodszych, a czytelnicy mogli
skorzystać z wciąż powiększającego się zasobu
kaset magnetofonowych i płyt gramofonowych.
Słynęła przede wszystkim z tego Filia nr 28 przy
Placu Lotników.
25
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
26
Strefa kultury i edukacji
Inicjatywy kulturalno-edukacyjne, które podejmowane są obecnie przez Miejską Bibliotekę Publiczną, by promować czytelnictwo, przybierają formę znaną z poprzedniej działalności
WiMBP. W dalszym ciągu prowadzone są liczne
spotkania z autorami. Miejską Bibliotekę Publiczną w 2015 roku odwiedzili znani i cenieni
pisarze, publicyści, podróżnicy, psychologowie:
Ewa Lipska, Sylwia Chutnik, Ewa Winnicka, Renata Piątkowska, Elżbieta Cherezińska, Sławomir
Koper, Tomasz Duda, Grzegorz Szczepański czy
Barbara Stawarz. W ramach Tygodnia Bibliotek
i promocji literatury regionalnej Filię nr 48 odwiedził szczeciński poeta – Robert Florczyk.
W ProMedii – nowej siedzibie biblioteki usytuowanej w kamienicy przy Wojska Polskiego –
odbyły się także liczne wernisaże i wystawy obrazów i fotografii prezentujące dorobek współczesnych artystów. Kontynuowana jest także tradycja
spotkań z muzyką klasyczną organizowanych
w przestrzeni bibliotecznej. W tym roku koncert
z udziałem uczniów Pomorskiego Towarzystwa
Oświatowo-Kulturalnego odbył się w maju.
Przedszkolaki i uczniowie gimnazjów i liceów
w dalszym ciągu mogą korzystać z lekcji bibliotecznych oraz wykładów i prezentacji multimedialnych dotyczących historii bibliotek, budowy
książki, rozwoju materiałów piśmienniczych,
roli inkunabułów i kodeksów średniowiecznych
jako drogocennych ksiąg. W niektórych filiach
cyklicznie organizowane są zajęcia tematyczne
w trakcie ferii i wakacji.
Przez dwadzieścia lat samodzielnego istnienia Miejska Biblioteka Publiczna wypracowała
swoje własne formy promocji czytelnictwa i pozyskiwania nowych czytelników. Jedną z nich są
cyklicznie spotkania „FiKa czyta z MBP”, podczas których recytowane są fragmenty książek.
To autorski projekt księgarni FiKa działającej
w przestrzeni Muzeum Narodowego w Szczecinie i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Kolejnym
projektem, przeznaczonym dla osób starszych,
są szkolenia internetowe, w czasie których bibliotekarze tłumaczą, jak korzystać z przeglądarek Google, jak poruszać się po stronach internetowych czy wyszukiwać potrzebne informacje
w sieci. Spotkania te odbywają się między innymi w Filii nr 38 i w Filii nr 12. Seniorzy mogą
uczestniczyć też w warsztatach poetyckich
„Piękno słowa”, organizowanych z pomocą Fundacji Humanum (B)est, której celem jest aktywizacja osób starszych (Filia nr 54).
Patrzeć dalej, widzieć więcej
W Miejskiej Bibliotece Publicznej organizowane są także warsztaty dla osób niepełnosprawnych
prowadzone przez Annę Rutkowską – kierowniczkę Działu Promocji, w tym roku pod hasłem „Widzieć więcej, niż się widzi – wiedzieć więcej, niż się
wie”. Ich celem jest aktywizowanie osób niedowidzących lub niewidomych do korzystania z usług
biblioteki. Prowadzone są w tym celu warsztaty
integracyjne, pokazy filmowe z audiodeskrypcją
czy spektakle teatralne. Dodatkowo, dla pracowników bibliotek, przygotowane są szkolenia „Obsługa czytelników z dysfunkcją wzroku”, by uwrażliwić ich na charakter pracy z osobami niedowidzącymi i niewidomymi. W czerwcu 2015 roku
w ramach zajęć integracyjnych członkowie grupy
recytatorskiej działającej przy Polskim Związku
Niewidomych przeczytali wydrukowaną brajlem
książkę Alicja w krainie czarów. W celu zachęcenia
osób niedowidzących do korzystania z biblioteki,
zwiększono zakup audiobooków i filmów z audiodeskrypcją, a także książek sensorycznych.
Z innowacyjnych przedsięwzięć, jakich podjęła się w ostatnim czasie Miejska Biblioteka
Publiczna, wymienić należy webinaria, czyli
wirtualne wideokonferencje i szkolenia dla pracowników bibliotek. Webinaria, działające za pomocą internetowych platform, umożliwiają bezpośredni kontakt pracownikom będącym w zakładzie pracy z prowadzącym seminarium czy
dyrektorem. Dzięki tym szkoleniom pracownicy
mogą poszerzać swoją wiedzę zawodową, a także uzyskiwać nowe informacje z innych dziedzin
naukowych. Organizacją spotkań w Miejskiej Bibliotece Publicznej zajmuje się Marta Kostecka,
pracowniczka Działu Promocji.
Kolejny raz Miejska Biblioteka Publiczna włączyła się w organizację wydarzeń kulturalnych
towarzyszących przyznaniu Nagrody Literackiej
dla Autorki „Gryfia”. W siedzibie filii nr 54 odbyły się spotkania z laureatkami nominowanymi
do nagrody, między innymi z Ewą Winnicką,
Sylwią Chutnik i Kaliną Błażejowską.
W siedzibie ProMedii promowany jest szczeciński kwartalnik literacko-kulturalny „eleWator”,
na łamach którego ukazują się fragmenty najnow-
Przypisy
G. Antończyk, Rozwój funkcji bibliotek publicznych w województwie szczecińskim w 40-leciu PRL, „Bibliotekarz Zachodniopomorski” 1984, nr 2–3, s. 26.
2
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, w: Bibliotekarstwo na Pomorzu szczecińskim 1945–1985, pod red. T. Jasińskiej, W. Michnala,
Szczecin 1986, s. 19–20.
3
G. Antończyk, Rozwój funkcji bibliotek publicznych w województwie szczecińskim w 40-leciu PRL, op. cit., s. 28–29.
4
G. Antończyk, Rozwój funkcji bibliotek publicznych w województwie szczecińskim w 40-leciu PRL, op. cit., s. 29.
5
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, op. cit., Szczecin 1986, s. 21.
6
H. Żak, Filie biblioteczne miasta Szczecina, w: Biblioteki Publiczne województwa szczecińskiego 1973–1984, red.
S. Krzywickiego, Szczecin 1985, s. 9–10.
7
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, w: Bibliotekarstwo na Pomorzu szczecińskim 1945–1985, op. cit., s. 33.
8
S. Krzywicki, Biblioteki województwa szczecińskiego. Informator, Szczecin 1985, s. 58–61.
9
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, op. cit., s. 29.
10
G. Antończyk, op. cit., s. 33.
11
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, op. cit., s. 26–27.
12
G. Antończyk, Rozwój funkcji bibliotek publicznych w województwie szczecińskim w 40-leciu PRL, op. cit., s. 30–32.
13
Ibidem, s. 32.
14
S. Badoń, Publiczne biblioteki powszechne w województwie
szczecińskim w latach 1945–1964, Szczecin 1969, s. 26.
15
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, op. cit., s. 32.
16
H. Żak, Filie biblioteczne miasta Szczecina, w: Biblioteki Publiczne województwa szczecińskiego 1973–1984, red.
S. Krzywicki, Szczecin 1985, s. 9–11.
17
W. Michnal, Czterdzieści lat bibliotek publicznych na Pomorzu szczecińskim, op. cit., s. 34.
18
H. Żak, Czytelnictwo w filiach miasta Szczecina, w: Biblioteki Publiczne województwa szczecińskiego 1973-1984, op.
cit., s. 111–112.
19
Uchwała nr X/102/95 Rady Miejskiej w Szczecinie z dnia
20 marca 1995 w sprawie powołania zakładu budżetowego
pod nazwą Miejska Biblioteka Publiczna, maszynopis, zbiory MBP.
20
Legalis, http://www.mbp.szczecin.pl/dokument,21.html,
data dostępu: 12.11.2015.
21
O eleWatorze, http://www.elewator.org/o-elewatorze, data
dostępu: 12.11.2014.
22
O projekcie, http://ekopaka.org/o-projekcie, data dostępu:
12.11.2015.
23
K. Marcinowski, Miejska Biblioteka Publiczna w Szczecinie w procesie przemian. Szanse i zagrożenia, w: Stan perspektywy rozwoju szczecińskich bibliotek, pod red. R. Gazińskiego, Szczecin 2005, s. 44–45.
1
EKT
styczeń/luty 2016 nr 1
Podsumowanie
Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat w Miejskiej Bibliotece Publicznej, jak zaznacza dyrektor
placówki Krzysztof Marcinowski, zaszły znaczące
zmiany. Po pierwsze, biblioteki poddano procesowi komputeryzacji. Po drugie zmniejszyła się
liczba filii, których stan lokalowy był niezadowalający, a grupa użytkowników niewielka. Dzięki
redukcji filii uzyskano fundusze na rozwój działu
gromadzenia i opracowania, a także zwiększono
zakup książek23. Przeprowadzono także remont
niektórych filii (m.in. Filii nr 28, Filii nr 5 czy
Filii nr 11). Po trzecie, utworzono nową Filię nr
54, ProMedię, która pełni funkcję mediateki, czyli
nowoczesnej placówki, łączącej multimedialność
z celami edukacyjno-kulturalnymi. Odbywają
się tu spotkania z pisarzami, wystawy malarskie
i fotograficzne, a także koncerty. Do dyspozycji
czytelników są nie tylko nowości wydawnicze, ale
i bogaty zbiór filmów i audiobooków.
refleksje
szej prozy i poezji, tłumaczenia tekstów, eseje, felietony i recenzje. Wydawcą kwartalnika jest Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy21.
Miejska Biblioteka Publiczna włącza się także
w ogólnopolskie akcje promujące czytelnictwo.
Od kilku lat bierze udział w Ogólnopolskim
Tygodniu Czytania Dzieciom, zapraszając najmłodszych do wysłuchania wybranych przez
bibliotekarzy bajek. W tym roku odbyła się też
czwarta edycja Odjazdowego Bibliotekarza, promująca czytanie i aktywny tryb życia. Miłośnicy
książki i roweru mogli wziąć udział w rajdzie rowerowym, podczas którego zapoznali się z historią szczecińskich bibliotek, odwiedzając na trasie
między innymi Bibliotekę Główną PUM-u, Bibliotekę Główną Akademii Morskiej, Bibliotekę
Wydziału Teologicznego US-u czy Filię nr 28.
Miejska Biblioteka Publiczna uczestniczy także
w programie „EkoPaka – zamykamy obieg surowców”, prowadząc zajęcia z edukacji ekologicznej. W ramach zajęć uczniowie dowiadują
się o recyklingu, czyli ponownym wykorzystaniu
zużytych materiałów, takich jak drewno i plastik,
i poznają proces segregacji odpadów22.
W 2015 roku MBP w październiku ponownie
obchodziła Tydzień Zakazanych Książek, organizując wykłady dotyczące cenzury prewencyjnej,
nielegalnych wydawnictw czy drugiego obiegu
wydawniczego. W niektórych filiach można było
obejrzeć wystawy przedstawiające książki cenzurowane ze względu na ich polityczny, społeczny
czy obyczajowy wydźwięk.
27
refleksje
Wiele mądrości
w niewielu słowach
Janusz Korzeniowski, nauczyciel konsultant ds. edukacji obywatelskiej
w Zachodniopomorskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli
Za mądrych należy uznać nie tych, którzy czytają wiele,
lecz tych, którzy czytają rzeczy użyteczne.
Arystyp
styczeń/luty 2016 nr 1
Rozmyślanie o czytaniu i promocji czytelnictwa uświadomiło mi potrzebę zebrania
i zaprezentowania ulubionych „okruchów” twórczości literackiej, które przez wiele lat
mojej zawodowej działalności ułożyły się w całkiem pokaźny zbiór bardziej i mniej
znanych aforyzmów, przysłów, cytatów, celnych powiedzeń. Ich popularyzowanie wśród
uczniów może zaowocować zainteresowaniem daną tematyką, skłonieniem do refleksji,
dalszych poszukiwań, a nawet uczynieniem kogoś mądrzejszym i lepszym. Miarą
odpowiedzialności nauczyciela cytującego sentencje jest właściwe ich dobranie do
tematu zajęć, do wagi problemu oraz do celu, jaki pragnie osiągnąć.
28
Mądre, wartościowe, ważne i celne powiedzenia, krążące w obszarze kultury nawet od kilku
tysięcy lat, są świadectwem ciągłości oraz rozwoju myśli ludzkiej. „Złote myśli” pełnią różne
funkcje; przywołane w różnych sytuacjach mogą
służyć jako:
• cytat na każdą okazję – element dyskusji,
przemówienia, riposta, życzenia, toast itp.,
• synteza stanowiska w danej sprawie,
• skłonienie słuchaczy do refleksji nad poruszonym problemem, poważnym przesłaniem,
• przywołanie etycznego stanowiska danego
problemu,
• stworzenie okazji do własnej interpretacji danego tekstu kultury,
• możliwość przedstawienia własnej, sparafrazowanej wersji cytatu,
• rozweselenie, rozładowanie ciężkiej, napiętej
atmosfery lub sytuacji patowej,
• eleganckie zakończenie dyskusji, wykładu itp.,
• motto do określonego tematu lekcji,
• postrzeganie cytującego jako erudyty, oratora, jako
człowieka z poczuciem humoru, sympatycznego itp.
Różnorodna tematyka wybranych sentencji
skłoniła mnie do podziału kolekcji na kilka kategorii, dla których motywami przewodnimi stały
się takie hasła, jak: człowiek, przyjaźń, dobro, nauka, praca, prawo, polityka czy władza.
Człowiek
Człowiek jest z natury istotą społeczną.
Arystoteles
Zawsze traktuj człowieka jako cel sam w sobie, a nie tylko jako środek do celu.
Immanuel Kant
Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada,
lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz
przez to, czym dzieli się z innymi.
Jan Paweł II
Mowa – milczenie
Mów tylko wtedy, kiedy masz coś do powiedzenia.
Sofokles
Mahatma Gandhi
Mówca powinien tak skonstruować przemówienie,
by wyczerpać temat, ale nie wyczerpać słuchaczy.
Adlai Stevenson
Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić
do ludzi.
Gatunek ludzki ulepszył wszystko, z wyjątkiem samych ludzi.
Łatwo jest odmienić ustrój, trudniej – odmienić człowieka.
Kardynał Stefan Wyszyński
Z dzieła poznaje się człowieka.
ludowe
Nikt nie jest bez wady.
Seneka Starszy
Błądzić jest rzeczą ludzką.
Cyceron
Przyjaźń
Pewnego przyjaciela poznaje się w niepewnej
sytuacji.
Cyceron
Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto przychodzi,
gdy cały świat odchodzi.
Grace Pulpit
Ludzie bliscy są sobie bliscy, nawet jeśli są daleko.
autor nieznany
Dobro – dobroczynność
Między dobrymi wszystko układa się dobrze.
Cyceron
Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu.
Dzieje Apostolskie
Nigdy nie postanawiaj nic nie robić tylko dlatego,
że możesz zrobić bardzo mało. Rób, co możesz.
Winston Churchill
Jaka głowa taka mowa.
Stanisław J. Lec
ludowe
Milczenie w odpowiednim momencie jest
ważniejsze i lepsze od wszelkich słów.
Plutarch
Nie krzycz. Kiedy krzyczysz, to słyszysz tylko
własny głos.
Rzucać słowa na wiatr.
Mahatma Gandhi
Owidiusz
Praca – działanie – odpowiedzialność
Od czegoś trzeba zacząć.
Konfucjusz
Kto zaczął, już wykonał połowę dzieła.
Horacy
Nikt nie pozna swoich możliwości, jeśli nie
wystawi ich na próbę.
Publiliusz Syrus
Nikt nie jest zobowiązany do wykonania czynności niemożliwych.
łacińskie
Odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za to, co
robimy, lecz i za to, czego nie robimy.
Laozi
H. Jackson Brown
Należy meldować o wykonaniu, a nie o trudnościach.
hinduskie
Najwięcej dokonamy w tym, do czego jesteśmy najbardziej uzdolnieni.
Tonio Porchia
Ważniejsze niż to, co daje świat, jest to, co ty
dajesz światu.
Człowiek wspaniały daje nieproszony, przeciętny – gdy go poproszą, podły nie daje nigdy.
Wiem, co ci ofiarowałem, ale nie wiem, co
otrzymałeś.
Nauka – wiedza – mądrość – prawda
Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia.
Seneka
Przebywajcie z tymi, od których możecie się
czegoś nauczyć
W tłumie rozum ulega stłumieniu.
Gracian
Stefan Garczyński
Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli.
Ewangelia
To nieprawda, że prawda leży pośrodku; prawda leży tam, gdzie leży.
Władysław Bartoszewski
wojskowe
łacińskie
autor nieznany
Pro publico bono. – Dla dobra ogółu.
łacińskie
Jeżeli chcesz, aby ludzie wykonali dla ciebie
wartościową pracę, daj im wartościową pracę do
wykonania.
Frederick Herzberg
Prawo – zasady – sprawiedliwość
Postępuj według takiej tylko zasady, którą
mógłbyś chcieć uczynić prawem powszechnym.
Immanuel Kant
Dura lex sed lex. – Twarde prawo, ale prawo.
łacińskie
Primum non nocere. – Przede wszystkim nie szkodzić.
łacińskie
styczeń/luty 2016 nr 1
Ucząc innych, sami się uczymy.
Seneka
refleksje
Nie jest najważniejsze, byś był lepszy od innych. Najważniejsze jest, byś był lepszy od samego siebie z dnia wczorajszego.
29
refleksje
Ignorantia iuris nocet. – Nieznajomość prawa
szkodzi.
łacińskie
Pacta sunt servanda. – Należy dotrzymywać układów.
łacińskie
Lex retro non agit. – Prawo nie działa wstecz.
łacińskie
Polityka – władza
Warunkiem istnienia demokratycznego państwa jest wolność.
Arystoteles
Powiada się, że demokracja jest najgorszą formą
rządów, z wyjątkiem wszystkich innych form, których ludzkość próbowała od czasu do czasu.
Winston Churchill
Kto chce rządzić ludźmi, nie powinien ich gnać
przed sobą, lecz sprawić, by podążali za nim.
Monteskiusz
Władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje w sposób absolutny.
styczeń/luty 2016 nr 1
Dziel i rządź.
30
Lord Acton
łacińskie
Wybrane łacińskie zwroty
Ad absurdum – do absurdu, do niedorzeczności; sprowadzanie rozumowania do punktu,
w którym jego fałszywość staje się oczywista.
Ad acta – do akt, umieszczenie dokumentu między aktami spraw załatwionych lub nieaktualnych.
Ad hoc – tylko do tego celu, doraźnie, tymczasowo.
Ad rem – do rzeczy, wracać do głównego tematu.
Alibi – przebywanie gdzie indziej, dowód
stwierdzający nieobecność osoby podejrzanej
w miejscu przestępstwa.
Bis – dwa razy, powtórnie.
Corpus delicti – rzeczowy dowód przestępstwa.
Credo – wierzę, wyznanie wiary.
CV – curriculum vitae – życiorys.
De facto – w istocie, w rzeczywistości.
Dictum – powiedzenie.
Ergo – więc, zatem.
Errata – błędy, wykaz błędów.
Etc. – et cetera – i tak dalej.
Ex aequo – na równi, jednakowo.
Ex post – po fakcie.
Explicite – wyraźnie, jasno.
Expressis verbis – wyraźnie, dobitnie.
Honoris causa – honorowy, za zasługi.
Horrendum – rzecz straszna, okropna.
Ib. – ibidem – tamże.
In gremio – razem, wspólnie, w komplecie.
In memoriam – ku pamięci, dla upamiętnienia.
In persona – osobiście.
In spe – w nadziei, w przyszłości.
Iunior – młodszy.
Maximum – najwięcej, najwyżej.
Memorandum – to, co należy pamiętać, przypomnienie, streszczenie.
Modus operandi – sposób działania.
P.T. – pleno titulo – z pełnym tytułem, z zachowaniem wszystkich przysługujących tytułów.
Perpetuum mobile – przyrząd w wiecznym
i samoczynnym ruchu.
Persona non grata – osoba niepożądana.
Plus minus – mniej więcej.
Post scriptum – po napisanym tekście, uzupełnienie listu.
Post factum – po fakcie, po wydarzeniu.
Primo – po pierwsze.
Pro forma – dla formy, dla pozoru.
Pro memoria – dla pamięci.
Qui pro quo – ktoś za kogoś; pomyłka, nieporozumienie.
Quorum – kworum, liczba osób niezbędna do
przeprowadzenia ważnego głosowania.
Secundo – po drugie.
Senior – starszy.
Sensu stricto – w ścisłym znaczeniu.
Sic – tak, właśnie tak.
Spirytus movens – duch poruszający, motor
działania.
Status quo – obecny stan rzeczy.
Stricte – ściśle.
Verte – odwróć stronę.
Vacat – wolne miejsce.
Vademecum – choć za mną, poradnik, przewodnik.
Vice versa – na odwrót.
Vivat – niech żyje.
Votum separatum – zdanie odrębne, opinia
członka gremium niezgodna z decyzją większości tego gremium.
Volens nolens – chcąc nie chcąc.
Bibliografia
Garszyński S.: Myśli nie przydeptane, Warszawa 1990.
Kalinkowski S.: Aurea dicta. Złote słowa, Warszawa 2001.
Markiewicz H., Romanowski A.: Skrzydlate słowa, Warszawa 1990.
Wiszniewski A.: Aforyzmy i cytaty dla mówców, dyskutantów
i biesiadników, Warszawa 1997.
Masłowska D., Masłowski W.: Wielka księga myśli polskiej,
Warszawa 2008.
Kajzerek A. (wybór): Złote myśli, Katowice 1999.
JK
refleksje
Co czytać z dziećmi
Małgorzata Narożna, Kluboksięgarnia „FiKa”, Muzeum Narodowe w Szczecinie
Zanim przyprowadzicie dzieci do książki, przyprowadźcie książkę do dzieci.
Joanna Papuzińska
Ważnym etapem rozwoju dziecka jest narastająca ciekawość. Jej nasilenie ma miejsce
mniej więcej między trzecim a czwartym rokiem życia. Maluchy, zainteresowane światem,
pytają o wszystko, wszędzie zaglądają i chcą wszystko wiedzieć. Jak pomóc im poznawać
świat? Najłatwiej zrobić to, czytając z nimi książki.
nach odnajdujemy tych samych bohaterów w różnych
miejscach i momentach dnia. Wypatrywanie postaci
i układanie opowieści o ich przygodach to wciągająca
zabawa na długie godziny.
Czytelnikom próbującym samodzielnie składać litery polecam już nie nową, ale dobrze rozwijającą się
serię Czytam sobie wydawnictwa Egmont. W zbiorze
proponowane są trzy poziomy czytelnicze, zaczynając
od składania słów i krótkich zadań. Z pierwszej książki można się nauczyć około 2000 wyrazów oraz głoskowania. Drugi poziom to dłuższe zdania i ćwiczenie
sylabizowania. Poziom trzeci to obowiązkowa pozycja
dla wprawionych „połykaczy” stron: nauka 2800 wyrazów i długie zdania złożone.
Uczniom polecam twórczość Mariusza Szczygielskiego, szczególnie przygody Majki, która przyjeżdża do
Szczecina z Warszawy. To cudowna mieszanka suspensu, opowieści o duchach i fantasy. Wspaniały zmysł dramaturgiczny i poczucie humoru autora jest dostrzegalne
w książce Czarownica mieszka piętro niżej oraz w kolejnym tomie pod tytułem Tuczarnia motyli.
Nastolatkom polecam nową trylogię francuskiej
pisarki Marine Carteron pod tytułem Podpalacze książek. Znakomicie napisana powieść akcji dla młodzieży
o braterstwie, przyjaźni, miłości i… książkach, które od
wieków są atrybutem wiedzy, ale i źródłem odwiecznego konfliktu dobra ze złem. Lekkość pióra autorki,
a w ślad za nią tłumacza, pozwalają na lekturę wartką
i przepełnioną elementami młodzieńczego humoru.
MN
styczeń/luty 2016 nr 1
Jednak nie pierwsze z brzegu. Wybór odpowiedniej
literatury dla dziecka i dla nas – bo to nam przyjdzie
czytać po kilka razy tę samą książkę – nie jest łatwy.
Często idziemy do biblioteki czy do lokalnej księgarni w poszukiwaniu odpowiedniego tytułu dla dziecka, szukamy informacji na blogach internetowych.
Słusznie, bo to my – rodzice i opiekunowie – jesteśmy
architektami czytelniczych nawyków naszych dzieci,
a książka jest być może najtańszym, najlepszym i najskuteczniejszym sposobem wychowania. Obecnie na
rynku książki dziecięcej jest wiele wydawnictw oraz
ponad dziesięć tysięcy tytułów rocznie. Jak się w tym
odnaleźć? Co i kiedy czytać? W natłoku codziennych
obowiązków nie zawsze mamy czas na dodatkowe szukanie informacji o tym, jak zachęcić, na przykład, rezolutną czterolatkę do obcowania z książką, co polecić
dziesięciolatce czy też nastolatce w okresie młodzieńczego buntu. Rozwiązaniem może okazać się biblioteka miejska i działające kluby dyskusyjne oraz księgarze.
W związku z tym chciałabym polecić kilka nowości
wydawniczych, przede wszystkim z myślą o dzieciach
i młodzieży.
Najmłodszym czytelnikom dedykowane są kartonowe książki, zarówno w dużym, jak i małym formacie. Godna polecenia jest seria o ulicy Czereśniowej:
Zima, Wiosna, Lato, Jesień (Rotraut Susanne Berner,
wydawnictwo Dwie Siostry). Każda strona tej książki to barwna, pełna szczegółów i postaci ilustracja
przedstawiająca fragment miasta. Na kolejnych stro-
31
refleksje
Granice komunikacji
O projekcie edukacyjnym
„Cooltura Języka”
Agnieszka Mańkowska, nauczycielka języka angielskiego w Szkole Podstawowej nr 23
w Szczecinie
Nie ma nic lepszego niż język, który jest łącznikiem życia społecznego, kluczem do wiedzy,
organem prawdy i rozsądku oraz modlitwy.
Ezop (VI w. p.n.e.)
styczeń/luty 2016 nr 1
Obok rozległej sfery czynników niewerbalnych i niespotykanej dotychczas ekspansji
obrazów i przekazów ikonograficznych, to język pozostaje wciąż podstawowym środkiem
służącym do porozumiewania się. W dobie postępującej globalizacji, w czasach
panowania internetu i komunikatorów dbałość o jakość i efektywność komunikowania
się stała się szczególnie pożądana. Nie chodzi o to, aby język się nie zmieniał – każdego
dnia wszystkie języki ulegają naturalnym i nieuniknionym przemianom.
32
Ciekawe jest na przykład to, że język polski
najbardziej zmienia się pod wpływem języka
angielskiego, natomiast język angielski ewoluuje
pod naciskiem ogromnej liczby użytkowników,
którzy posługują się nim jako językiem obcym.
Rzecz w tym, aby zdawać sobie sprawę z zmian
zachodzących w procesie komunikacyjnym pod
wpływem używanych przez nas środków językowych – zarówno w mowie, jak i w piśmie.
Po pierwsze
Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata.
Ludwig Wittgenstein
„Dostrzegamy niepokojący proces świadczący
o zubożeniu języka, którym posługuje się młodzież, co sprawia, że teksty literackie są dla niej
często niezrozumiałe. Stąd kampania społeczno-
-edukacyjna »Ojczysty – dodaj do ulubionych«,
która ma się przyczynić do podniesienia świadomości językowej, do ugruntowania poczucia, że
polszczyzna jest tworzona przez każdego użytkownika i że to każdy z nas jest za nią odpowiedzialny. Język jest czymś w rodzaju okularów,
przez które patrzymy na świat: wpływa na nasz
sposób postrzegania rzeczywistości, porządkuje
ją, nazywa i ocenia”1. Krzysztof Dudek, dyrektor
Narodowego Centrum Kultury, z jednej strony
wskazuje na to, co wszyscy nauczyciele widzą
w codziennej praktyce, czyli „zubożenie języka”
uczniów, a z drugiej, za cel stawia sobie pozyskanie młodzieży w walce o jego wartość i jakość.
Na pewno jest tak, że język, jakim obecnie
posługują się młodzi ludzie, najbardziej ulega
wpływom i czynnikom, które nie są dla niego
korzystne: krótkie i szybkie formy komunikacji
(np. esemesy, e-maile), rozmowy i czatowanie
Aleksander Puszkin
Pracę nad językiem warto zacząć od najmłodszych lat. Powszechnie znana akcja „Cała Polska
czyta dzieciom” dba o najmłodszych użytkowników języka, ale z konieczności pozostawia inicjatywę po stronie dorosłych, którzy swoją posta-
Po trzecie
Język ma ogromne znaczenie nie tylko dla pisarzy, ale dla całych narodów i państw. Wojny są
w pewnym względzie błędami składni.
Curzio Malaparte
Etap szkoły podstawowej to z całą pewnością
dobry, jeśli nie najlepszy moment, aby rozpocząć
kształtowanie szeroko rozumianej świadomości
językowej. To odpowiedni czas, aby usłyszeć
od nauczycieli, że język polski to nie tylko kod,
sposób porozumiewania się Polaków, ale przede
wszystkim wielowiekowe dziedzictwo narodowe, dobro, o które niejednokrotnie z poświęceniem walczono, to także podstawa tożsamości
narodowej, szczególnie w czasach, gdy Polska nie
była autonomicznym krajem. Literatura to bardzo istotna część historii, kultury, sztuki każdego
państwa. A ponad wszystko język polski, wraz ze
swoimi regionalnymi odmianami, stanowi jeden
styczeń/luty 2016 nr 1
Po drugie
Czytanie – oto najlepszy sposób uczenia się.
wą i systematycznością mają wdrożyć dzieci do
czytelnictwa, zadbać o ich kulturę czytelniczą,
rozwijać umiejętności językowe oraz rozbudzać
wyobraźnię. Ostatnio oglądaliśmy w telewizji
ogłoszenie społeczne, w którym zachęcano nauczycieli do czytania również starszym uczniom
– w czasach, gdy wskaźnik czytelnictwa wśród
Polaków jest jednym z najniższych w Europie, być może to jedyny sposób, aby przekonać
nieprzekonanych. Powszechnie wiadomo, że
czytanie rozwija wyobraźnię, kształtuje umiejętność patrzenia na świat z innej perspektywy,
oczami innych, ale też wzbogaca język, utrwala
poprawne struktury, wdraża do poprawności
ortograficznej i gramatycznej oraz nadaje lekkości w pisaniu i mówieniu. Zatem może warto
głośno czytać również nastolatkom – na lekcji
wysłuchają, choćby z obowiązku. Ale warto też
opowiadać o ciekawych książkach, nawiązywać
do ulubionych tytułów, wracać do interesującej
literatury, wspominać wartościowych autorów…
Jak stwierdził Antoni Słonimski: „czytanie i obowiązek to dwa niezbyt zgodne pojęcia. Najpiękniejsza książka, gdy musi być przeczytana, staje
się wrogiem”. Inna rzecz, że – by przywołać poglądy Williama Somerseta Maughama – „przyzwyczaić się do czytania książek, to zbudować
sobie schron przed większością przykrości życia
codziennego”.
refleksje
w sieci „wymuszają” niejako na uczestnikach
tego procesu niedbałość, brak namysłu i refleksji
nad formą przekazu. Liczy się treść i czas – jakość
schodzi na dalszy plan, być może nie ma w ogóle znaczenia. To wszystko już się dzieje i jest to
znak czasów, w których żyjemy, jednak istotą
sprawy jest chyba fakt, że coraz większa liczba
porozumiewających się w ten sposób uważa, że
błędy ortograficzne, językowe czy wszelkie inne
uproszczenia (pozwalające głównie zyskać na
czasie) są tu dopuszczalne, wręcz uzasadnione.
Najprawdopodobniej bezpowrotnie minął
czas pisania listów, w których szukaliśmy najwłaściwszych słów, aby jak najpełniej wyrazić
to, co przeżywamy, co czujemy, jakim emocjom
ulegamy. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie,
aby szkoła była nadal miejscem, w którym język
jest ważny. Podstawowym warunkiem realizacji
takiego postulatu jest nauczyciel posługujący
się nienaganną polszczyzną, będący dla uczniów wzorem w komunikowaniu się. Podczas
prowadzenia lekcji, wykładu, imprezy szkolnej,
na wycieczce, w zwykłej rozmowie na przerwie,
w wiadomości wysyłanej poprzez dziennik elektroniczny, w informacji zapisywanej w dzienniczku ucznia, w zeszycie, na gazetce szkolnej
– w każdym przekazie uczeń powinien widzieć
i słyszeć poprawność. Nauczyciel może być cool,
ale tylko w odbiorze uczniów, którzy tak go opiszą w prywatnej rozmowie; we własnej ocenie,
w ocenie innych nauczycieli i rodziców powinien być profesjonalny. Do kontaktu z uczniem
potrzeba nam wiedzy, dydaktycznego rzemiosła,
talentu i taktu pedagogicznego, życiowej empatii i zwykłej życzliwości – trzeba dążyć do profesjonalizmu, a nie do bycia spoko. Słowa uczą,
przykład pociąga: uczniowie dostrzegą, że można być poprawnym w formie i treści, a przy tym
uniknąć śmieszności, co zdarza się głównie wtedy, gdy na siłę stajemy się kimś, kim nie jesteśmy.
33
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
34
z tych czynników, które niepodważalnie łączą
wszystkich mieszkańców Polski – bez względu na
pochodzenie, wiarę czy przekonania. „Mowa jest
zewnętrznym myśleniem, myślenie wewnętrzną
mową” – stwierdził Antoine Rivarol, francuski
pisarz i krytyk pochodzenia włoskiego – nasz
język świadczy o nas, jest integralną częścią nas
samych. Owszem, nie jest wyznacznikiem bycia dobrym lub złym człowiekiem, nie świadczy
o stanie naszego sumienia, nie zawsze też „język
giętki powie wszystko co pomyśli głowa” (Juliusz
Słowacki), jednak sposób, w jaki się wypowiadamy, zawsze stanowi o ocenie naszej osoby, waży
na naszych relacjach z innymi, nierzadko decyduje o ludzkich sukcesach lub porażkach. Trzeba zwracać zatem uwagę na to, w jaki sposób
porozumiewamy się z dziećmi i przy dzieciach
oraz tworzyć niewymuszone okazje do tego, aby
pokazać, że język to coś, nad czym można i powinno się pracować – nie jak nad przedmiotem
szkolnym, z którego warto mieć dobrą ocenę, ale
jak nad podstawową umiejętnością, od której
bardzo dużo zależy. Dba się o to, aby młodzi ludzie dobrze pływali, możliwie wcześnie byli dobrymi kierowcami, znali języki (najlepiej trzy),
grali na instrumentach, tańczyli i śpiewali…,
ładnie mówili? A przecież to mówienie, zaraz
po prezencji, jest drugą cechą ważącą na ocenie
człowieka w sytuacji tzw. pierwszego wrażenia.
Ludowa prawda głosi, że „mowa jest srebrem,
a milczenie złotem”; Stefan Żeromski zwrócił
uwagę: „Po mowie jest na świecie potęga największa – milczenie”. Żyjemy w czasach informacji, komunikacji i technologii, które bezustannie
rozwijają szybkość i łatwość przekazu. Milczenie
jest dobrem, na które rzadko można sobie pozwolić. A szkoła jest jednym z tych miejsc, dla
których przekaz stanowi istotę działania, i trzeba
wysiłku, aby był to przekaz uświadomiony i wartościowy pod każdym względem.
Po czwarte
Kto ma ucho do własnego języka, ma ucho do
innych języków.
Czesław Miłosz
W szkole uczniowie najczęściej i najdłużej
mają do czynienia z dwoma językami: polskim
i angielskim. Języka obcego najlepiej uczyć się
poprzez (tak modne ostatnio, a odkryte prze-
cież u zarania dziejów) zanurzenie, czyli mówiąc
najkrócej, stwarzanie takich sytuacji, w której
uczący się jest otoczony bodźcami języka obcego i praktycznie pozbawiony możliwości korzystania z własnego języka. Skuteczność tej metody
zauważalna jest przede wszystkim w sytuacjach,
gdy dzieci, najczęściej po zamieszkaniu w innym
kraju, trafiają do obcojęzycznych przedszkoli czy
szkół. Elementy tej metody powinny i zapewne
są stosowane w naszych szkołach. Choć jest to
trudne, ponieważ jest to sytuacja z gruntu nienaturalna (być może z wyjątkiem kursów czy
lekcji, na których nauczyciel jest native speakerem i nie pozwala na korzystanie ze słowników
lub pomocy tłumacza). W codziennej praktyce
częściej zdarza się, że do nauczania-uczenia się
języka obcego używamy języka ojczystego. Jeśli
tak jest, warto pamiętać, aby każdą okoliczność
dydaktyczną czy wychowawczą wykorzystywać
do dbania o poprawność i jakość języka. Nauczyciel języka obcego jest filologiem, często lingwistą, nierzadko językoznawcą – to powinno skutkować nie tylko metodyczną skutecznością, ale
też jakością języków, jakimi potem posługują się
jego uczniowie. Wszystkich języków! – w tym językiem ojczystym.
Wielu badaczy twierdzi, że biegłość we własnym języku warunkuje osiągnięcia w uczeniu się
języków obcych. Hanna Kowalewska, profesor
Uniwersytetu Warszawskiego i wybitny dydaktyk
w zakresie nauczania języków obcych, rozważa:
„Co wiemy o tych, którzy skutecznie opanowują
język obcy? Przede wszystkim wiemy już, choć
na początku stanowiło to ogromne zaskoczenie,
że są to ludzie mówiący naprawdę dobrze swym
własnym, ojczystym językiem. Znajomość swojego języka ojczystego, bogactwo słownictwa,
poprawność gramatyczna i płynność wypowiedzi w języku ojczystym uczącego się to najlepsza gwarancja sukcesu w nauce języka obcego.
(…) Wiemy także, że są to ludzie, których charakteryzuje zdecydowanie większa gotowość do
podjęcia komunikacji, rozpoczęcia rozmowy,
wymiany opinii i podtrzymania kontaktu, a więc
tak zwana kompetencja społeczna interakcyjna.
Tę gotowość i ten sposób zachowania demonstrują w swoim ojczystym języku i te właśnie zachowania przenoszą na język obcy. Są to ludzie,
którzy lubią przebywać i rozmawiać z innymi”2.
Potwierdza to powszechnie znaną już teorię
Przypisy
K. Dudek, Od Pottera do Szekspira, czyli warto czytać jak najwięcej, „Głos Nauczycielski” 2015, nr 1–2.
2
H. Komorowska, Metodyka nauczania języków obcych, Warszawa 2011, s. 118–119.
1
AM
styczeń/luty 2016 nr 1
ukierunkowane nie tyle na poznawania języka,
co na umiejętne posługiwanie się nim; warto
połączyć te zabiegi z czynnościami plastycznymi
czy technicznymi, bardzo lubianymi przez uczniów, oraz zaproponować pracę w grupie, która
często jest dodatkowym czynnikiem motywującym i ułatwiającym. Zadaniem uczniów może
być na przykład przygotowanie reklamy konkretnego produktu (lub własnego „wynalazku”) czy
plakatu filmowego lub teatralnego – obie formy
nie są wymagające pod względem językowym,
można je przygotować bez znajomości wyszukanego słownictwa czy skomplikowanych struktur
gramatycznych, wymagają natomiast zwięzłości,
trafności i adekwatności. Uczniowie klas szóstych z dużym zaangażowaniem przygotowują
zaskakująco ciekawe prace pod względem językowym i niezwykle piękne pod względem plastycznym. Nie oceniajmy prac, zróbmy wystawę.
Skuteczną i niekłopotliwą formą jest dwujęzyczna (lub wielojęzyczna) gazetka poświęcona
ciekawostkom językowym – uczniowie chętnie
zbierają polskie łamańce językowe i zestawiają je z angielskim tongue twisters, porównują
przysłowia, analizują false friends, szukają odpowiedników polskich dla zapożyczeń i przeniesień z języków obcych, próbują tłumaczyć.
Doskonałym pomysłem jest dzielenie się ciekawymi doświadczeniami czytelniczymi – warto
znaleźć sposób na zaprezentowanie przez uczniów tytułu wartościowej lektury: w formie recenzji, skrótu, zdjęcia okładki czy zwykłej notatki z tytułem i autorem na kartce wyrwanej
z notesu (na formę można się umówić, a można
zdecydować, że będzie dowolna – ważne, aby nie
zniechęcić). Przedsięwzięcie można realizować
również w formie specjalnej zakładki na stronie
internetowej szkoły, jednak skuteczność takiego
przekazu będzie mniejsza – w czasie lekcji i na
przerwach uczniowie chętnie śledzą zawartość
gabinetowych gazetek.
W poszukiwaniu pomysłów można liczyć na
inwencję uczniów. Warunkiem efektywności
przedsięwzięcia jest liczba działań i wytrwałość.
A warto, gdyż cel jest słuszny i wartościowy, uzasadniony i z wielu powodów pożądany.
refleksje
o różnych rodzajach inteligencji, w tym o tak
zwanej inteligencji językowej lub lingwistycznej.
Wspomniane przez autorkę cechy, to w dużej
mierze indywidualne dyspozycje, którymi natura obdarza bądź nie, natomiast warto pamiętać,
że dyspozycje ulegają wpływom i kierunkowym
działaniom, można je korygować i rozwijać.
Współczesna wiedza neurodydaktyczna podkreśla plastyczność walorów i funkcji mózgu
– to, co się w nim dzieje, poddawane jest czynnikom i procesom z zewnątrz. Często kluczowa
jest tu ilość, jakość i siła powtórzeń – a zatem
liczne, świadome, celowe działania kierunkowe
mają sens i mogą, choćby w pewnym stopniu,
decydować o rozwoju dyspozycji komunikacyjnych, umiejętnościach językowych, ich poziomie i efektywności.
Zatem w interesie nauczyciela języka obcego
leży wspieranie działań podejmowanych przez
nauczyciela języka ojczystego oraz wszelkich
innych przedsięwzięć wdrażających do poprawnego i skutecznego porozumiewania się. Wspomniany w podtytule projekt „Cooltura języka”
może stanowić szereg aktywności szkolnych mających na celu zwrócenie uwagi uczniów na szeroko rozumiane zagadnienia językowe i na zainteresowanie dzieci świadomym posługiwaniem
się językami. Kilkakrotnie organizowałam Szkolny Konkurs Ładnego Mówienia „Kto mówi, sieje…, kto słucha, zbiera…” składający się z kilku
etapów wymagających umiejętności językowych
potrzebnych w różnych sytuacjach życiowych.
Pomimo że jest to konkurs języka polskiego, nie
wymaga ani konkretnej wiedzy, ani szczególnego przygotowania, ale już na etapie wstępnym
dostrzegalny jest trud uczestników w zwykłym,
werbalnym formułowaniu myśli oraz uwidacznia
się potrzeba posiadania odpowiedniego zakresu
słownictwa i umiejętności korzystania z niego.
To, co chcemy posiąść w nauce języka obcego,
czyli komunikatywność i płynność, często jest
problemem w wypowiadaniu się w naszym własnym języku. Konkurs między innymi ma na celu
uświadomienie tego faktu i zwrócenie uwagi na
konieczność rozwijania się także w tym zakresie.
Projekt „Cooltura języka”, oprócz konkursów
językowych, powinien zawierać inne spójne
przedsięwzięcia. Na lekcjach języka angielskiego
lub na zajęciach dodatkowych (na przykład na
kole językowym) warto proponować działania
35
refleksje
Przypadki pewnego pilota
O tym, dlaczego czytanie prozy
Stanisława Lema może być pożyteczne
Sławomir Iwasiów, doktor, adiunkt w Zakładzie Mediów i Komunikowania,
Instytut Polonistyki i Kulturoznawstwa, Wydział Filologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego
styczeń/luty 2016 nr 1
W polskiej literaturze współczesnej dość niezwykłą postacią jest główny bohater
Opowieści o pilocie Pirxie. Tytułowy astronauta, początkowo gwiezdny żółtodziób,
nieporadny kadet trenujący loty w symulatorze, z biegiem lat przeobraża się
w wytrawnego nawigatora, by w wieku dojrzałym zostać komandorem – starym
wyjadaczem, który zna każdy zakątek galaktyki. W tym sensie może być sympatyczny
bohater dobrym przykładem tego, że warto czasami poświęcić się jakiemuś zajęciu,
nawet jeśli początkowo wydaje się ono kosmicznie trudne.
36
Ewolucję Pirxa świetnie opisał swego czasu
Jerzy Jarzębski, badacz twórczości Stanisława
Lema, który w posłowiu do Opowieści o pilocie
Pirxie – zatytułowanym Człowiek czynu w Kosmosie – dał wyraz swojej sympatii dla głównego
bohatera. Pirx to wprawdzie, jak pisze Jarzębski,
„gapiowaty pilot”, który jednak, mimo różnych
przeciwności losu, staje się „człowiekiem sukcesu”. I dlatego chyba Jarzębski polubił Pirxa;
dlatego wszyscy go lubimy – ponieważ jest zupełnie zwyczajną osobą znajdującą się nierzadko
w niezwyczajnych sytuacjach. Dlatego cykl Opowieści o pilocie Pirxie stanowi przykład literackiej
narracji o... karierze zawodowej. Pirx rozwija się
przecież tak samo, jak każdy absolwent studiów
czy szkoły: musi przyzwyczaić się do nowego
środowiska, w swojej profesji przechodzi przez
kolejne szczeble hierarchii, aż w końcu osiąga,
z niejakim wysiłkiem, poziom właściwy jedynie
doświadczonym profesjonalistom. Czy to trudna
droga? Na pewno wymaga wiedzy, podejmowania ryzyka, poświęcenia.
Może nie każdy z nas ma szansę zostać astronautą, ale każdy może się od astronauty – nawet fikcyjnego – czegoś nauczyć.
Kosmiczna gapa
Oto Pirx rozpoczyna swoją przygodę z gwiazdami w opowiadaniu Test, które zostało opublikowane po raz pierwszy w zbiorze Inwazja z Aldebarana
pod koniec lat pięćdziesiątych, kiedy Lem sam nie
był już żółtodziobem i miał na koncie kilka rozpoznawalnych powieści, między innymi debiutanckich Astronautów, których zdaje się po latach nie
doceniał, Obłok Magellana oraz Eden. Pirx idealnie wpisywał się w fantastycznonaukową tematykę
utworów autora Solaris, ale w odróżnieniu od innych postaci – na przykład bezimiennych bohaterów Edenu, którzy byli określani jedynie za pomocą
pełnionych funkcji i zawodów, jak Fizyk, Chemik,
Inżynier itd. – sympatyczny pilot miał nie tylko intrygujące nazwisko („Pirx brzmi prawie jak iks” –
mówi sam do siebie w opowiadaniu Albatros), ale
także złożoną osobowość.
Szalony poczciwiec
Odruch warunkowy to kolejne opowiadanie, które pokazuje Pirxa jako początkującego pilota. Historia zaczyna się słynną „kąpielą”, która polega na
tym, że kadet musi leżeć bez ruchu w słonej, ciepłej
wodzie. Traci od tego czucie w ciele, a w końcu –
świadomość. Trik polega na tym, żeby mimo to pozostać w bezruchu, co Pirxowi się udaje. To swego
rodzaju test wytrwałości, siły, samokontroli.
Jedyna rzecz, która męczy bohatera w tym opowiadaniu, to fakt, że pewnego razu ładna dziewczyna nazwała go „szalenie poczciwym”. Cóż, niektórzy
mówią: Nice guys finish last. Pirxa ta zasada z jakichś
niewyjaśnionych powodów nie dotyczy, ponieważ
najlepiej zdaje test „kąpieli” i w związku z tym może
uczestniczyć w wyjątkowo niebezpiecznym zadaniu.
Bezmierne zdziwienie
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na
jedną rzecz, a mianowicie na sposób przedstawienia
w tej serii opowiadań postaci i światopoglądu Pirxa.
Interesujące, że bohater musi właściwie sam
dojść do wszystkiego – wiedza nabyta podczas wykładów z reguły okazuje się mało przydatna, przede
wszystkim wtedy, gdy trzeba walczyć o życie w niesprzyjających człowiekowi okolicznościach. Niebezpieczeństwa kosmosu polegają przecież na tym,
że napotyka się rzeczy dotychczas niezbadane.
To też jeden z częstszych wątków twórczości
Lema, który – mimo ogromnej wiedzy – niejednokrotnie sceptycznie odnosił się do edukacji (na
przykład w Edenie czy Solaris nauka okazuje się bezradna wobec kontaktu z „obcymi” bytami). Dlatego
Pirx uczy się sam; tworzy – dzięki eksperymentom,
próbom i błędom – określony zestaw wiadomości,
kreuje wiedzę na swój własny użytek. Krótko rzecz
ujmując – zdobywa wiedzę, doświadczając.
W jednym z lepszych, i zdecydowanie mroczniejszych opowiadań, Ananke, Pirx jest już człowiekiem, by tak rzec, „oblatanym”, pozbawionym złudzeń, nieco cynicznym: „Siedział na łóżku, ściskając
jedną rękę w drugiej, jakby się modlił. Odczuwał
bezmierne zdziwienie, że to niemożliwe: tak wszystko wiedzieć i tak nic nie móc!”.
SI
styczeń/luty 2016 nr 1
Wybity ząb
W innym opowiadaniu – Patrol – sytuacja pilota
staje się nawet dramatyczniejsza. Zadanie jest podobne, polecieć w kosmos, choć tym razem i rakieta, i gwiezdna przestrzeń są zgoła prawdziwe.
Całkiem prawdziwy jest też pech, ponieważ patrol zakłóca Pirxowi „światełko” na radarze. Bohater
próbuje je dogonić. Na próżno – „światełko” zawsze
jest na pulpicie radaru, w tej samej odległości. Doprowadza to Pirxa do szału; w kulminacyjnym mo-
mencie, pędząc za świetlnym punktem w otchłań
kosmosu, masakruje sobie twarz kolanem.
Znowu finał zaskakuje: „światełko” okazuje się
błędem urządzeń nawigacyjnych, a sam Pirx za wybitego zęba musi zapłacić z własnej kieszeni.
refleksje
W Teście rzeczywiście w całej okazałości daje o sobie znać gapiostwo Pirxa, które jednakowoż z reguły
zostaje zamienione w mniejszy lub większy sukces. Na
początku opowiadania wykładowca, nazywany pieszczotliwie Oślą Łączką, wyrywa siedzącego w ławce
Pirxa z marzeń na jawie i zadaje mu niezbyt trudne
pytanie: „Co kadet zrobiłby, natrafiwszy w patrolu na
statek obcej planety?”. Pirx odpowiada: „Przedstawiłbym im się”. Mimo śmieszności kadet-gapa zostaje
wpisany na listę próbnego lotu, i to z pierwszą lokatą.
Sam lot, na koniec okazujący się jedynie komputerową symulacją, jest oczywiście pasmem niekończących się dramatów. Zamknięty w kabinie
bohater co rusz walczy ze złośliwością przedmiotów
martwych – co stanowi kolejną, obok humoru, charakterystyczną cechę Pirxowskiego cyklu – i próbuje sterować rakietą. Gdy dochodzi do wniosku, że
całkiem nieźle daje sobie radę, w kabinie pojawia się
mucha – zupełnie genialny zabieg fabularny Lema.
Mucha omal nie doprowadza do katastrofy, wyprowadzając swoim bzyczeniem pilota z równowagi.
Ostatnio bardzo podobnego „bohatera” wprowadzili
do fabuły twórcy serialu Breaking Bad w odcinku zatytułowanym Fly. Być może znali pocieszne opowiadanie Lema? Nie byłoby to zaskakujące. Lem jest klasykiem literatury science fiction tłumaczonym na wiele
języków, a jego proza była podstawą wielu adaptacji
kinowych i telewizyjnych. W pamięć zapadają choćby
takie filmy, jak Milcząca gwiazda (1960), wyprodukowana w NRD adaptacja Astronautów, czy 35-minutowy film telewizyjny Przekładaniec Andrzeja Wajdy,
ze scenariuszem samego pisarza. W 1978 roku miał
premierę polsko-radziecki film Test pilota Pirxa. Fabuła filmu została oparta na opowiadaniu Rozprawa.
O Lema upomniało się także Hollywood: w 2002 roku
Steven Soderbergh zekranizował Solaris z Georgem
Clooneyem w roli głównej. Fani prozy Lema orzekli
jednak, że ta wersja nie dorównuje ekranizacji powieści
z 1972 toku, którą wyreżyserował Andriej Tarkowski.
37
refleksje
„Stworzył mnie Szczecin”
Ulice Szczecina (ciąg bliższy)
Artura Daniela Liskowackiego
Krzysztof Lichtblau, dziennikarz, krytyk literacki, doktorant na Wydziale Filologicznym
Uniwersytetu Szczecińskiego
Szczecin jest jednym z podstawowych wątków
obecnych w twórczości Artura Daniela Liskowackiego. Refleksje nad miastem pojawiają się zarówno w jego prozie, jak i poezji. Metonimią tej twórczości może być fragment wiersza Kalt – Warm,
w którym podmiot liryczny wspomina:
pierwsze słowa
nie mojego języka
poznałem we własnym domu
styczeń/luty 2016 nr 1
odkryłem je
przy żebrach kaloryfera
na gałce której nie mogłem jeszcze
objąć dłonią
ani pamięcią1.
38
Artur Daniel Liskowacki urodził się 4 stycznia
1956 roku w Szczecinie. Jest synem pisarza – Ryszarda Liskowackiego, który trafił do Szczecina
po wojnie. Autor Atlasu ptaków polskich ukończył
filologię polską ze specjalnością teatrologiczną na
Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Artur Daniel Liskowacki to nie tylko pisarz,
ale również krytyk teatralny. Od wielu lat związany
jest z redakcją „Kuriera Szczecińskiego” – w latach
2008–2010 był redaktorem naczelnym dziennika.
Jeszcze do niedawna, w kontekście pisarstwa
Liskowackiego, mówiło się o „Tryptyku Szczecińskim”, który złożony był z następujących książek:
Ulice Szczecina (1995), Cukiernica pani Kirsch
(1998) oraz Eine Kleine (2000). Za sprawą nowego zbioru esejów, zatytułowanego Ulice Szczecina
(ciąg bliższy), mamy do czynienia z tetraptykiem.
Mimo że książki te nie tworzą serii – w sensie ciągłości narracji – to łączy je jednak spójna refleksja
nad Szczecinem.
Poza wspomnianymi dziełami autor ma w dorobku między innymi tomy poetyckie: Sielanki (1975),
Autoportret ze szminką (1985), To wszystko (2006),
Po sobie (2010), Elegijki (2013), tomy prozatorskie
i eseistyczne: Dzikie koty (1986), Szepty miłosne
(1996), Pożegnanie miasta i inne szkice z pamięci
(2002), Mariasz (2007), Capcarap (2008), Murzynek
B. (2011), Skerco (2011), Kronika powrotu (2012).
Największy sukces z tetraptyku odniosła powieść Eine Kleine, która znalazła się w finale Nagrody Literackiej NIKE w 2001 roku. W tej książce
Liskowackiego interesuje przede wszystkim pograniczność Szczecina. Autor opisuje Niemiecki
Dom Kultury imienia Przyjaźni Polsko-Niemieckiej w Szczecinie, który funkcjonował w mieście
w latach 1949–1955. W powieści pojawia się trochę polskich bohaterów, głównie jednak przedstawione są losy Niemców. Kreowana przez Liskowackiego przestrzeń jest pełna niemieckich nazw,
czym autor wskazuje na rdzenną tkankę miasta
(co czynił również choćby w Ulicach Szczecina)
i pozwala z dzisiejszej perspektywy obserwować
palimpsestowość miasta. Niemcy, bohaterowie
powieści, nie są więc agresorami, a wręcz przeciwnie – poszkodowanymi. Liskowacki pisze wprost
styczeń/luty 2016 nr 1
Krzysztof Lichtblau: Jak wyglądał dobór ulic
do nowego tomu? Jakie były kryteria?
Artur Daniel Liskowacki: Bardzo proste. Wybierałem ulice, które były jakoś związane z moim
życiem. Życiem w Szczecinie. Czasami wprost: będąc miejscem urodzenia, zamieszkania czy pracy,
albo adresem szkoły, ale czasami też pośrednio,
a na pewno niejednoznacznie. Na przykład z ulicą Krzywoustego nie wiąże mnie właściwie żaden
szczegół biografii, za to jej historia wpisuje się w nią
i symbolicznie, i metaforycznie, wywołując skojarzenia, osobiste refleksje… Generalnie o doborze
decydowały kwestie osobiste. Te nowe Ulice Szcze-
cina to przede wszystkim moja własna – powiedzmy ładnie: duchowa – topografia, a i toponimia
też, bo jest w nich sporo podróży po języku. Stąd
również „ciąg bliższy” – a nie ciąg dalszy – tamtej opowieści. Nie ma natomiast, jak w pierwszych
Ulicach Szczecina, sprzed lat dwudziestu, ambicji ukazania dziejów miasta – w wielkim skrócie
i w perspektywie jego ulic. Jeśli te dzieje pojawiają
się w nowej książce, to niejako przy okazji mojej
własnej historii. Choć nie ulega wątpliwości, że
nasze prywatne historie – więc i moja – stanowią
zawsze jakiś element, a zarazem punkt widzenia na
Historię przez duże H. No, nie zawsze duże… Powiedzmy tak: raz większe, raz mniejsze.
Krzysztof Lichtblau: Ale podobnie jak choćby
w tych pierwszych Ulicach czy w Eine kleine mamy
tu jednak perspektywę na złożony rodowód Szczecina. O tego rodzaju zapisach mówi się „palimpsest miasta”. Czemu to nieustanne przypominanie
jest dla Pana tak istotne?
Artur Daniel Liskowacki: Dlatego, że składamy się z przeszłości. Można by powiedzieć, iż w zasadzie wyłącznie z przeszłości, którą teraźniejszość
staje się w każdej chwili. Żeby „być”, musimy się
nieustannie przypominać. Sobie, innym. Mówię
„my”, bo dotyczy to społeczeństw, narodów, obywateli miast właśnie, ale też nas w ogóle, wszystkich
razem i każdego z osobna. Słowo palimpsest jest
modne w dzisiejszym dyskursie kulturowym, bo
bywa wygodnym wytrychem do otwierania naszej
tożsamości. Palimpsest rozwiązuje każdą komplikację, zastępuje brak wyraźnych śladów, pozwala
przecież wytłumaczyć nawarstwianiem się i mieszaniem kolejnych pokładów, nakładających się na
siebie znaków, kodów… Ale mój dzisiejszy punkt
widzenia na tego typu tożsamościowe rozpoznania daleki jest od fascynacji złożonością wątków,
które się w nas snują. Już mnie nie bawi – tak jak
kiedyś, choćby w czasie tych „pierwszych” Ulic –
uświadamianie sobie i innym, że na „naszą”, moją
historię składają się dzieje Niemców ze Stettina
czy dawnych Pomorzan, wojów Krzywoustego
czy żołnierzy Napoleona. To raczej świadomość
bezradności. Wobec tego, że ta przeszłość zapadła się, zniknęła w czarnym dole. Że tak naprawdę
nie ma do niej powrotu. Że coraz trudniej jej ślady
wydobywać na światło… Jeśli więc mógłbym Panu
przytaknąć, że w tym moim opisaniu – a raczej
pisaniu – Szczecina mamy do czynienia z palimpsestem, to właśnie w takim sensie, że „tekst” tego
refleksje
o polsko-niemieckim antagonizmie trwającym aż
do rozwiązania Domu Kultury w 1955 roku. Stereotypowe schematy funkcjonują w myśleniu obu
narodów: „Po co w polskim wojsku weterynarz,
zapytał go kiedyś Thimm, macie jeszcze ułanów?
A żołnierz przeciągnął się na fotelu i rzekł, że, niestety, wszystkie konie tej wojny Niemcy przerobili
na kiełbasy”2.
Liskowacki tym samym obraca perspektywę
kreowaną przez władze PRL-owskie. Mówienie
o Szczecinie jako o „ziemiach odzyskanych” doprowadziło do stereotypizacji na tle narodowościowym. Polacy to barbarzyńcy: „Ale nie mam
tu na myśli barbarzyństwa obyczaju, brutalności
wobec dziejów i ludzi czy zabytków (…). Mnie
chodzi o barbarzyństwo jako przeciwieństwo
zadomowienia. O naszą napływowość. O tę falę
nowego ludu, jakim byliśmy. O zastąpienie jednej »cywilizacji« drugą”3. Między innymi z powodu nieoczywistego ujęcia losów mieszkańców
Stettina/Szczecina Liskowacki został doceniony
także poza granicami Polski4.
Ulice Szczecina (ciąg bliższy) to kontynuacja Ulic Szczecina, które ukazały się dwadzieścia
lat wcześniej. W 2016 planowane jest wznowienie pierwszej części, gdyż dziś jest ona niezwykle
trudna do zdobycia. Tomy te opowiadają przede wszystkim o nakładaniu się dwóch perspektyw, niemieckiej i polskiej, w przestrzeni miasta.
W nowym zbiorze esejów Liskowacki opisał ulice:
Piotra Skargi, Montwiłła, Wielkopolską, Tuwima,
Herbową, Krzywoustego, Mickiewicza, Łuczniczą
oraz Plac Hołdu Pruskiego.
Poniżej krótka rozmowa z Arturem Danielem
Liskowackim, którą przeprowadziłem z okazji wydania Ulic Szczecina (ciągu bliższego).
39
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
40
miasta, Szczecina, jest dziś właściwie nie do odczytania. Ale też dlatego powinno się wciąż ponawiać
tego odczytania próbę.
Krzysztof Lichtblau: Czym jest literatura szczecińska?
Artur Daniel Liskowacki: A sądzi Pan, że taka
jest? Nie byłbym pewien. Nie byłoby chyba dobrze,
gdyby była. Bo czy jest na przykład literatura berlińska? Albo barcelońska? Warszawska albo lubelska? Owszem, są pisarze żyjący i piszący w tych
miastach, czasem – choć nie zawsze – o tych miastach, bo te miasta są ich rzeczywistością, ale też
punktem wyjścia do świata literatury w ogóle.
Ale oni tworzą przecież literaturę nie berlińską,
ale niemiecką, nie warszawską, a polską… Jestem
więc trochę uczulony na tego rodzaju stygmatyzowanie, bo gdzieś – pod pozorami dowartościowania regionalizmu – kryje się w nim protekcjonalizm, lekceważenie. Zawsze powtarzam: czy ktoś
powiedziałby o Różewiczu, że był pisarzem wrocławskim, a o Szymborskiej, że tworzyła literaturę
krakowską?
Krzysztof Lichtblau: Może nie potrzebujemy
literatury z przymiotnikiem „szczecińska”?
Artur Daniel Liskowacki: Jeśli miałby to być
przymiotnik określający jakiejś geograficzno-kulturowe granice, a w sumie – opłotki, to na
pewno nie. Co nie znaczy oczywiście, że należy
ukrywać „szczecińskość” czy inną „koszalińskość”
twórczych rodowodów. To, skąd jesteśmy, bywa
w sztuce cenną wartością. A poszukiwanie i próba
nazwania tego „skąd” – może być dobrym i twórczym pomysłem. Rzecz jasna, miarą twórcy, w tym
przypadku pisarza, pozostaje to, do jakiego stopnia
ta jego „szczecińskość” czy „kieleckość” staje się
ciekawa dla innych, jako jeden z elementów wielkiej, uniwersalnej układanki naszych losów.
Krzysztof Lichtblau: Na spotkaniu promocyjnym swojej nowej książki powiedział Pan, że nie
lubi Szczecina. Jak należy to rozumieć?
Artur Daniel Liskowacki: Dosłownie. A raczej:
od-słownie. Bo od słowa lubić do tego, co czuję do
Szczecina, droga daleka – ulica kręta. Sprowokował mnie zresztą wprowadzający w to spotkanie,
anonsując mnie jako pisarza, który „zakochał się
w Szczecinie”. No, nie! Zakochany ślepnie, wzdycha, migdali się do obiektu swej miłości, a ja –
mam wrażenie – staram się go przede wszystkim
poznać, poniekąd po to właśnie, żeby – jak już mó-
wiłem – poznać siebie. Więc o jakim zakochaniu
miałaby tu być mowa? Zakochaniu w sobie? Od
tego naprawdę jestem daleki. Starzeję się, więc tym
bardziej się sobie nie podobam… A całkiem serio:
miłość to w ogóle co innego niż lubienie. Miłość,
owszem, ma swoje wzloty, ale i upadki. A lubienie
jest uczuciem żadnym, letnim, bo ani gorącym,
ani zimnym. Lubić to można lody. Same w sobie są
zimne. Albo lato. Bo gorące. Ale jak można „lubić”
miasto, które jest naszym życiem? Częścią nas samych? Powtarzam: gdybym Szczecin lubił, to bym
o nim nie pisał. Bo gdybym go lubił, to by mnie on
w zasadzie nie obchodził. A mnie Szczecin męczy,
drażni, boli. Niepokoi. Ale skłania też do pytań,
budzi marzenia. I stawia przede mną wyzwania,
zadania. Często mam go dosyć w związku z tym.
I z czym innym też, niestety. Czasem wolałbym
mieszkać w jakimś mieście bez właściwości. Tylko
czy są takie miasta? Chyba nie ma. Wiem zresztą
dobrze, że to również on, Szczecin, mnie stworzył
i tworzy. Że bez niego nie byłbym sobą. Także coś
za coś.
Krzysztof Lichtblau: Da się uciec od pisania
z wnętrza tej przestrzeni, w której funkcjonujemy?
Artur Daniel Liskowacki: Nie wiem. Być może
tak. Ale może nie. Wielu próbuje, myślę nawet, że
większość. Literatura to przecież w ogóle rodzaj
ucieczki. Od siebie. Od swoich lęków, obsesji. Od
swoich ograniczeń… Trzeba by sobie zresztą odpowiedzieć, czy taka udana ucieczka byłaby sukcesem, czy wprost przeciwnie?
Krzysztof Lichtblau: Czym więc jest literacki
Szczecin Artura Daniela Liskowackiego?
Artur Daniel Liskowacki: Pewnie… Arturem
Danielem Liskowackim. W dużej mierze. Tego
się nie da uniknąć. Ale mam też cichą nadzieję, że
jest również taką perspektywą – niechby właśnie
ulic – na Szczecin każdego z nas, szczecinian. I na
Miasto – w ogóle, gdziekolwiek i w kimkolwiek by
ono było.
Przypisy
A.D. Liskowacki, Atlas ptaków polskich, Szczecin 1994.
2
A.D. Liskowacki, Eine Kleine, Szczecin 2009, s. 170.
3
J. Borowczyk, M. Larek, Przywracanie, wracanie. Rozmowy
szczecińskie z Arturem Danielem Liskowackim, Szczecin–Warszawa 2014, s. 118.
4
Książka Liskowackiego ukazała się również w Niemczech.
A.D. Liskowacki, Sonate für S, przeł. Joanna Manc, München
2003. W 2007 roku Teatr Współczesny w Szczecinie wystawił
również sztukę na podstawie tej powieści w reżyserii Pawła
Kamzy.
1
KL
refleksje
Przyszłość edukacji,
edukacja przyszłości
Magdalena Krupińska, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 7
im. Heleny Raszki w Szczecinie
Obserwując dzieci w czasie wakacji, nie sposób nie zgodzić się z tezą, że uczą się one
naturalnie. Aby zrozumieć otaczający świat, zdobyć nowe kompetencje, nie
potrzebują laboratorium czy sali lekcyjnej. Jak więc wykorzystać tę naturalną
zdolność do poznawania, do wchłaniania nowych informacji, przetwarzania
wiadomości i przenieść ją na pozostałe miesiące? Jak zastosować wiedzę o tym, że
dzieci uczą się w sposób naturalny? Między innymi na te pytania próbowali
odpowiedzieć uczestnicy międzynarodowej konferencji nauczycieli SMART
Exemplary Education Summit, która odbyła się w Calgary 20–24 lipca 2015 roku.
Edukacja na świecie
Siedemdziesięcioro siedmioro uczestników,
dwadzieścia dwa kraje, pięć dni, czterdzieści godzin szkoleń, wymiany doświadczeń, inspiracji –
to statystyka Global Smart Exemplary Education
Summit. Zajęcia, trwające od rana do późnego
popołudnia, miały różnorodną formę – począwszy od typowych prezentacji, poprzez dyskusje
i pracę w grupach, po warsztaty. Nie zabrakło również nowoczesnych form komunikacji – 23 lipca,
dzięki transmisji na żywo, nauczyciele z całego
świata mogli obserwować wybrane sesje w internecie, a następnego dnia, dzięki połączeniu online,
rozmawialiśmy z jednym z szefów SMART Technologist, który przerwał na chwilę swój urlop, by
odpowiedzieć na nasze pytania.
Przyznam, że program konferencji zaskoczył
mnie. Spodziewałam się jedynie wielu godzin spędzonych nad programami, aplikacjami komputerowymi; zamiast, a może oprócz tego, dostałam
sporą dawkę refleksji nad współczesnym i przyszłym obliczem edukacji na świecie. Okazało się,
że warto przez chwilę spojrzeć na edukację nieco
globalnie (nazwa Global Summit zyskuje nieoczekiwanie dodatkowe znaczenie), przenieść wzrok
nieco ponad polski dziennik (e-dziennik) i zastanowić się, do czego my, nauczyciele, zmierzamy. Co
chcemy osiągnąć? Marc Prensky podczas wykładu
otwierającego szczyt zaproponował zmianę myślenia o edukacji jako o nauczaniu. Edukacja, według
niego, to nie „uczenie”, a pomoc w „stawaniu się”.
styczeń/luty 2016 nr 1
Co roku mogą wziąć w niej udział nauczyciele,
którzy należą do programu SMART Exemplary
Education (SEE, w Polsce – Lider Edukacji Interaktywnej SMART). Wszelkie koszty, w tym bilety
lotnicze, wyżywienie i zakwaterowanie, pokrywa
organizator. Społeczność SEE liczy kilkaset osób,
w Polsce do tego międzynarodowego programu
współpracy nauczycieli należy 9 osób. W tym roku,
aby pojechać w lipcu do Calgary, należało dodatkowo przygotować dwuminutowy film pt.: “How
do you prepare your students for a better world?”
(Jak przygotowuję swoich uczniów do życia w lepszym świecie?). Mój film można obejrzeć na portalu YouTube (https://youtu.be/HgHTYrPxM5w).
41
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
42
„Porzućmy MESS” (akronim od angielskich słów:
math, English, science, social studies, czyli matematyka, angielski, nauki ścisłe, nauki społeczne) apelował, czym wywołał niemałe poruszenie
wśród audytorium – a co z testami kompetencji? – szeptaliśmy. Jeśli jednak głębiej zastanowić
się nad przesłaniem Prensky’ego, pomyśleć nieco
idealistycznie, być może naiwnie, czyż nie należy
przyznać mu racji? Co to znaczy, że nasi uczniowie należą do pokolenia cyfrowego? Co możemy
zrobić z tą wiedzą? Co powinniśmy? Czy możemy
udawać, że czarna tablica, kreda, nasze podręczniki i nasza wiedza wystarczy, by przygotować dzieci, młodzież do życia w przyszłości? Zapomnijmy
na chwilę o testach kompetencji: jak przygotujemy naszych uczniów do życia w przyszłości? Kim
będą? Co powinny wiedzieć? Co umieć? To pytania nie tylko do ministra edukacji, to pytania skierowane do każdego z nas – nauczycieli.
Nie chodzi o zastąpienie czarnej czy zielonej
tablicy z gąbką i kredą jej interaktywną kuzynką,
podręcznika – e-bookiem. Chodzi o przeniesienie
naturalnego zaangażowania dzieci do współpracy, nauki, tworzenia – które często obserwujemy
poza salą lekcyjną – do szkolnych realiów. Co łączy
obie te strefy? Nowoczesna technologia – nie jest
oczywiście jedyną odpowiedzią ani receptą, jest
narzędziem, które może nam pomóc przygotować
młodzież do przyszłości. Jest elementem naszej
rzeczywistości. W kilku krajach resorty edukacji
poważnie zastanawiają się nad zasadnością nauki
kaligrafii. W Polsce taki pomysł, na razie edukacyjne science fiction (education fiction), byłby potraktowany jako zamach na tradycję, ale właściwie
dlaczego? Czy nie lepiej spożytkować czas przeznaczony na kolorowanie obrazków, na żmudne
przepisywanie szlaczków i literek na coś, co naszym dzieciom przyda się bardziej w wieku 30, 40,
50 lat? Czyli w 2038, w 2048, w 2058 roku? To pytanie kiedyś będziemy musieli sobie zadać. I przypuszczam, że będzie dotyczyć nie tylko kaligrafii.
Technologia w naszej klasie
W siedzibie SMART Technologies mieliśmy
okazję zobaczyć klasę przyszłości: kilka tablic multimedialnych, interaktywny stolik, przy którym
dzieci mogą wspólnie pracować, mobilne ławki,
które można łączyć niczym klocki lego, krzesełka
z przybornikiem na książki czy zeszyty. I wcale
nie trzeba dzieci przyszłości, by w twórczy sposób
wykorzystać wszystkie możliwości owej sali, dzieci w sposób naturalny poznają świat technologii.
Kilkulatek sprawnie obsługujący tablet nie jest
już dziś wielkim zaskoczeniem. To przed nami,
nauczycielkami i nauczycielami, stoi najtrudniejsze zadanie. Jak mądrze wykorzystać technologię
w służbie edukacji? Doświadczeniem wielu SEE,
którzy niejednokrotnie, oprócz nauczania, dzielą
się z innymi nauczycielami wiedzą na temat sposobów wykorzystania technologii informacyjno-komunikacyjnej w szkole, jest konstatacja, że
częsty błąd nauczycieli polega na tym, że wykorzystują tablicę multimedialną jedynie jako ekran dla
projektora. W moim przekonaniu siła tablicy tkwi
w jej programie – im lepszy program do obsługi
tablicy, tym lepsza tablica. To interaktywność, intuicyjność, łatwość przygotowania atrakcyjnych
materiałów dla uczniów powinny przemawiać za
wyborem konkretnej tablicy do szkolnej sali.
Oczywiście oprócz płatnych programów warto
korzystać z darmowych aplikacji i narzędzi, które
znajdziemy w sieci. Nauczycielom, którzy dopiero
rozpoczynają swoją zabawę z TIK-iem, radziłabym
sięgnąć do zasobów strony learningapps.org (również w języku polskim), na której można przygotować wiele różnorodnych ćwiczeń, począwszy od
lubianego przez dzieci „wisielca”, poprzez krzyżówki, testy, wykreślanki, po zadania dla wielu uczestników i narzędzia typu mapy myśli. Moi uczniowie mają na learningapps swoje konta i oprócz
rozwiązywania ćwiczeń stworzonych przeze mnie,
chętnie tworzą własne. Kolejną stroną, którą warto
wpisać do niezbędnika nowoczesnego nauczyciela, jest Kahoot – bezpłatna platforma do tworzenia
i przeprowadzania quizów, dyskusji oraz badania
opinii uczniów za pomocą smartfonów, tabletów,
laptopów. W czasie konferencji w Calgary Kahoot
pojawiała się kilkakrotnie – Boris Berlijn z Holandii zaprosił nas do konkursu ze znajomości flag,
a Karen Ouwenga z USA pokazała, jak wykorzystuje tę platformę do nauczania matematyki. Razem ze swoimi uczniami prowadzi segregator
z różnymi sposobami rozwiązań zadań matematycznych. Największy aplauz wzbudziła jednak
prezentacja Sergia G. Cabezasa z Hiszpanii, który
zaprezentował nam prace swoich uczniów. W sali
porozwieszał reprodukcje znanych obrazów. Następnie zachęcił nas, byśmy swoimi smartfonami lub tabletami, za pomocą aplikacji Aurasma,
zeskanowali dowolny obraz. Okazało się, że na
Patrząc w przyszłość
To właśnie wymiana doświadczeń z nauczycielami z całego świata była największą wartością
konferencji. Nie do przecenienia były również
rozmowy kuluarowe – okazało się, że nauczyciele ze wszystkich stron świata mają podobne
bolączki. Z zazdrością patrzyliśmy na koleżankę z Finlandii, która tłumaczyła wysokie wyniki fińskich dzieci w ogólnoświatowych testach
kompetencji małymi grupami uczniów (16–20
osób w klasie), 6-letnim programem kształcenia
nauczycieli, wysokim prestiżem zawodu nauczyciela i niemałymi zarobkami.
Pointując, zakłócę nieco porządek relacji i wrócę do spotkania z szefami SMART. W typowo amerykańskim stylu, przy ognisku (wyświetlonym na
tablicach SMART) i „pieczeniu” marshmallows,
trzech dyrektorów, w tym jeden online, odpowiadało na nasze pytania. Niektóre na poły prywatne
(na przykład o pierwsze w życiu komputery), wiele
o edukację i rozwiązania SMART. Sama również,
otrzymując patyk z nadzianą pianką, zapytałam
szefów SMART o to, co powiedzieliby nauczycielom, którzy niechętnie stosują nowoczesne technologie, twierdząc, że dzieci za dużo czasu spędzają przed komputerami. Jedną z odpowiedzi było
pytanie – a co te dzieci będą robić, gdy dorosną?
Szkoła musi ich przygotować do dorosłości. Nie
możemy odwracać się od współczesności. Od siebie dodam – powinniśmy patrzeć w przyszłość,
nie w przeszłość.
MK
styczeń/luty 2016 nr 1
Bezpieczni w sieci
Podczas konferencji nie zabrakło również rozmów na temat bezpieczeństwa w sieci. Interesująca okazała się sesja prowadzona przez Lisę Galuge
i Danielle McGee z USA pt.: „Przygotowywanie
uczniów do przyszłości”, podczas której dzieliliśmy się naszymi doświadczeniami. Oto kilka
pomysłów kolegów i koleżanek z innych krajów.
Sandra Terrazas z Peru, nauczycielka w klasach
1–3, opowiedziała nam, jak uświadamia swoim
uczniom, czym jest prywatność. Otóż prosi dzieci,
by napisały krótki, śmieszny tekst o sobie. Mówi,
że nie ma żadnych zasad, mogą pisać o wszystkim,
jakkolwiek i cokolwiek chcą. Potem prosi o napisanie swojego imienia na tej kartce. Niektóre dzieci
zaczynają protestować, ale dla większości to nie jest
problem. Po chwili rozdaje karteczki samoprzylepne i prosi, by tę wiadomość powieliły. Następnie
zapowiada, że wyjdą na dwór i przykleją karteczki na szkolnym boisku i w okolicy szkoły. Dzieci
protestują. Siada z nimi w kółku i pyta, dlaczego
nie chcą tego robić? Dzieci mówią, że to prywatne sprawy, że nie chcą, by ktokolwiek o tym wie-
dział. Nauczycielka pyta – dlaczego zatem umieszczacie te informacje na Facebooku? To publiczne
miejsce! Dzieci doświadczają na własnej skórze,
jak duże niebezpieczeństwo płynie z niekontrolowanego umieszczania prywatnych informacji na
portalach społecznościowych. Z kolei w USA do
jednej ze szkół z wykładem na temat bezpieczeństwa w sieci przyjechał nieznany uczniom ekspert
z gotową prezentacją na ich temat. Wszystkie te
prywatne informacje znalazł w sieci. W ten sposób uświadomił uczniom, że zamieszczając wpisy
w internecie, nie są anonimowi, że powinni bardziej uważać na publikowane treści. Podobny efekt
osiąga nauczyciel w innej amerykańskiej szkole,
prosząc nieco starszych uczniów o przygotowanie
notatek o swoich kolegach i koleżankach tylko na
podstawie informacji, które można znaleźć w sieci.
refleksje
komórkach obrazy ożyły. Jego uczniowie przygotowali krótkie filmiki, wcielając się w wybrane
postaci na obrazie. Ponieważ nie znam hiszpańskiego, od koleżanki z Peru dowiedziałam się, że
dzieci opisują w ten sposób obraz, opowiadają
o malarzu czy epoce, w której tworzył. Aplikację
można wykorzystać na wiele sposobów – na przykład sprawić, by dowolne zdjęcie czy rysunek ożyły (kręcimy krótki filmik, robimy zdjęcie rysunku
i za pomocą aplikacji Aurasma łączymy oba pliki
ze sobą. Dzięki temu, gdy następnym razem ktoś
użyje Aurasmy do zeskanowania rysunku, na jego
telefonie, tablecie otworzy się nasz filmik. Możliwości edukacyjne Aurasmy są ogromne – na lekcjach historii, plastyki, języka polskiego. Aplikację
tę zamierzam również wykorzystać w projekcie
Global Collaboration, który zachęca SEE z całego
świata do nawiązywania współpracy i angażowania uczniów do wspólnych działań. Razem z Mary
Lehman i Ronaldem Fisherem z USA zamierzamy
stworzyć nasz własny słownik polsko-angielski.
Powstanie plakat ze zdjęciami lub rysunkami
przedmiotów, a gdy zbliżymy do poszczególnych
zdjęć telefon z Aurasmą, uruchomi się film z nagraniem słowa wypowiedzianego przez uczniów.
43
refleksje
Kodowanie dla edukacji
Relacja z międzynarodowej
konferencji <Coding_4_Education>
Elżbieta Łuczak, nauczycielka języka angielskiego w IV Liceum Ogólnokształcącym
im. Bolesława Prusa w Szczecinie, Koordynatorka Programu Erasmus+, uczestniczka
12 konferencji ASEF Classnet w Sofii
Historia ASEF (Asia – Europe Foundation) sięga 1997 roku. ASEF Classnet, będący jej
integralną częścią, dotychczas zgromadził wokół projektów ponad 19000 uczniów i 1300
nauczycieli z Azji i Europy w ponad 300 przykładach współpracy online. ASEF Classnet
jest jednym z najskuteczniejszych i najtrwalszych forów wymiany oraz dialogu dla
nauczycieli i uczniów z Azji i Europy. Sprzyja podniesieniu świadomości młodych
obywateli świata na temat obu kontynentów. Organizacja współpracy odbywa się na
szczeblu ministerstw spraw zagranicznych krajów będących członkami ASEF.
styczeń/luty 2016 nr 1
Współczesny świat wydaje się być mniejszy
niż dawniej. Możemy poruszać się swobodnie
wzdłuż i wszerz naszego globu i poznawać nowe
miejsca, nowych ludzi i nowe rozwiązania technologiczne. Ułatwiają nam to organizacje i programy międzynarodowe takie jak ASEF.
44
Dostrzeganie różnic
Z przyjemnością chcę podzielić się z czytelnikami swoimi doświadczeniami z 12 Konferencji
ASEF Classnet <Coding _ 4 _ Education>, w której uczestniczyłam w dniach 16–20 listopada tego
roku. Spotkanie stu nauczycieli szkół średnich
i wyższych z 38 krajów Azji i Europy odbyło się
w stolicy Bułgarii i poświęcone było kodowaniu
w edukacji.
Kodowanie stało się jedną z ważniejszych
umiejętności obecnego pokolenia. Nie ulega wątpliwości, że rozwój technologiczny ma ogromny
wpływ na pracę z uczniami. Do niedawna pytaliśmy, jak pracować z komputerem? Obecnie raczej zastanawiamy się, jak sprawić, by komputer
pracował dla nas? Odpowiedź na to pytanie znalazłam podczas pobytu w Sofii.
Konferencja składała się z kilku sesji, służących wzbogaceniu warsztatu nauczyciela, szkoleniu w zakresie kodowania i wskazaniu innych
narzędzi technologicznych, podnoszących zawodowe umiejętności nauczycieli. Konferencja
służyła także nawiązaniu współpracy nauczycieli i wychowawców z obu kontynentów. Odbyły się dyskusje panelowe z udziałem wybitnych
ekspertów w zakresie edukacji oraz technologii
informacyjno-komunikacyjnej, przybyłych z renomowanych ośrodków uniwersyteckich w Tajlandii, Korei, Belgii i Bułgarii. Dzięki warsztatom
interaktywnym nauczyciele poznali zastosowanie
narzędzi open source i gier w edukacji. Wymiana dobrych praktyk była inspirująca dla wielu uczestników. Nagrodzono sześć najlepszych
szkolnych projektów azjatycko-europejskich.
Najciekawszym okazał się projekt szkoły z Singapuru, realizowany przez kilka szkół partnerskich z Europy i Azji. Zwycięzcy otrzymali dwa
Edukacja międzykulturowa
Od stycznia 2016 roku rozpoczniemy pracę
nad nowymi projektami. Będą one integrować
takie przedmioty, jak: informatyka, TIK, geografia, matematyka, WOK, biologia, WOS oraz
język angielski. To właśnie w tym języku będziemy się komunikować, dzięki czemu kompetencje językowe uczniów ulegną znacznej poprawie.
Współpraca online umożliwi młodzieży poznanie wielu kolegów z odległych zakątków świata,
co – mam nadzieję – zaowocuje długotrwałymi
przyjaźniami oraz większą otwartością na inne
kultury i religie.
Grono pedagogiczne naszej szkoły od lat kładzie duży nacisk na edukację międzykulturową.
Między innymi od 2007 roku realizujemy projekty w ramach programu Comenius (już zakończonego) oraz Erasmus+ (partnerstwo szkół
z Anglii, Belgii, Hiszpanii i Portugalii) i wymianę polsko-niemiecką ze szkołą w Lubece.
Ponadto jednym z głównych wątków naszego
planu rozwoju szkoły jest zdobycie doświadczenia w zakresie TIK w celu unowocześnienia metod nauczania, które służą zwiększeniu motywacji i zaangażowania uczniów. Skuteczne włączanie technologii informacyjno-komunikacyjnych
do edukacji jest złożonym procesem, przyczyniającym się do korzystnych zmian w programie
i metodach nauczania. Umożliwia nam to nie
tylko systematyczna praca z uczniami na lekcjach, ale także współpraca międzynarodowa.
W naszej szkole zrobiliśmy wiele, aby zbudować
nowoczesne środowisko cyfrowe – staramy się
stosować innowacyjne metody. Wzbogacimy je
jeszcze o te, które były omawiane na konferencji
ASEF Classnet w Sofii, żeby wzmocnić swoją pozycję jako szkoły innowacyjnej.
EŁ
styczeń/luty 2016 nr 1
Wspólne doświadczenia
Konferencja była wyjątkową okazją do wzbogacenia wiedzy o innych krajach poprzez osobiste kontakty i wymianę doświadczeń edukacyjnych. Była to także niezwykła sposobność do
niekończących się rozmów z kolegami po fachu
z różnych zakątków świata, między innymi z Nowej Zelandii, Kambodży, Wietnamu, Indonezji
oraz z krajów europejskich, na przykład Danii,
Finlandii, Szwecji, Belgii, Hiszpanii. Dzięki codziennym rozmowom nieformalnym poznałam problemy i systemy nauczania w Indiach,
na Filipinach, Korei i Japonii. Zrozumiałam, że
Singapur nie narzeka na brak środków finansowych dzięki kwitnącej wymianie handlowej.
Dowiedziałam się, że Filipińczycy są dobrze
przygotowani na wypadek nadejścia tajfunów,
występujących w ich kraju wielokrotnie w ciągu
roku, jednak muszą odbudowywać swoje domy
i szkołę niemal za każdym razem, gdy nawiedza
ich kataklizm. W Japonii klasy liczą po około
40 uczniów, a nauczyciel pracuje przy tablicy 8
godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu. Odkryłam, że przedstawiciele różnych nacji, mimo
różnic kulturowych, potrafią dać innym to, co
najcenniejsze – bezinteresowną przyjaźń, szczerość i zrozumienie. Wspólne zwiedzanie stolicy
Bułgarii ostatniego dnia konferencji zbliżyło nas
jeszcze bardziej i dzieliliśmy radość z poznawania sztuki i zabytków tego pięknie położonego
miasta o bogatej i jednocześnie burzliwej historii.
Przekonałam się, że ASEF Classnet daje
ogromne możliwości w ramach międzynarodowych projektów edukacyjnych realizowanych
za pośrednictwem internetu. Komunikacja pomiędzy uczniami z różnych krajów azjatyckich
i europejskich sprzyja rozwijaniu wielu umiejętności i kompetencji społecznych (na przykład
tolerancji), podczas gdy komunikacja między
nauczycielami skłania do wymiany pomysłów,
kreatywności oraz poszerzania wiedzy o świecie.
Nauczyciele uczestniczący w konferencji udowodnili, że potrafią wymyślić i zastosować nowe
metody i techniki, tworząc projekty sprzyjające
poprawie jakości kształcenia w każdej szkole.
Dzięki wspólnym działaniom, które są systematycznie realizowane przez wiele szkół z Azji
i Europy, uczniowie poznają bliżej realia życia
swoich rówieśników, a niektóre szkoły organizują wymianę uczniów. Młodzież mieszka wtedy
z rodziną goszczącą i z bliska obserwuje jej życie
codzienne oraz poznaje kulturę danego kraju.
refleksje
tysiące euro. Wraz z innymi uczestnikami konferencji miałam okazję zapoznać się ze stanem
faktycznym szkolnictwa w kraju gospodarzy.
Wizyta w bułgarskiej szkole średniej uświadomiła uczestnikom konferencji różnice w sposobie
prowadzenia zajęć i wyposażeniu między szkołami w różnych krajach, a nawet na różnych kontynentach. Mnie przypomniała się szkoła polska
sprzed 25 lat.
45
refleksje
Sztuka w szkole
Relacja z trzeciej konferencji z cyklu
„Sztuka edukacji”
Agnieszka Mróz-Gonciarz, Małgorzata Żółtowska, nauczycielki plastyki i edukacji
wczesnoszkolnej w Szkole Podstawowej nr 47 im. Kornela Makuszyńskiego w Szczecinie
styczeń/luty 2016 nr 1
Współcześnie potrzebujemy takiego zreformowania edukacji, które będzie umożliwiało
rozwijanie twórczych postaw jednostki, wyzwalałoby kreatywną siłę w osobistych
doświadczeniach, a co za tym idzie – przygotowywałoby dzieci i młodzież do życia
w nowoczesnym świecie. Tego rodzaju reforma wymaga głębokiego namysłu nad
możliwościami włączenia treści z obszaru kultury i sztuki w szkolne programy nauczania.
Kształcenie artystyczne odgrywa bowiem istotną rolę w rozwoju dzieci i młodzieży,
kształtuje charakter, zdolności poznawcze, a także wyzwala potencjał twórczy i kreatywny.
Obcowanie ze sztuką pobudza nie tylko do działania twórczego, ale również do
samorozwoju.
46
Na zachętę – Zachęta
Od kilku lat nauczyciele i twórcy pracujący z dziećmi mają duże wsparcie w corocznych
spotkaniach z uznanymi artystami, dydaktykami
i teoretykami sztuki.
Pierwsza konferencja z cyklu „Sztuka edukacji”, przeprowadzona z inicjatywy Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, odbyła się
w listopadzie 2013 roku w warszawskiej Zachęcie pod hasłem „Kultura i sztuka w programach
nauczania”. Druga konferencja, zatytułowana –
„Artysta wraca do szkoły”, odbyła się w październiku 2014 roku w Galerii Arsenał w Białymstoku. Trzecią edycję, zatytułowaną „Konieczności,
możliwości, potrzeby”, zorganizowało w tym
roku Biuro Wystaw Artystycznych w Zielonej
Górze. Podczas konferencji przedstawiano między innymi programy: „Bardzo Młoda Kultura”, „Mieszkam w Białymstoku”, „Kulturahurra”,
„Sztuka 24/24”, „EtnoPatchWorkshop”.
Cztery zasady
Program „Bardzo Młoda Kultura” oparty jest
na czterech zasadach. Pierwsza to systemowa
oddolność, czyli współpraca między nauczycielami a Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, które ma wspierać instytucje finansowo. Druga zakłada cykliczność programu.
Do udziału w nim mają włączać się lokalne instytucje, a operator programu wspiera go działaniami o charakterze merytorycznym – to zasada
trzecia. Ostatnią jest samo uczenie się poprzez
warsztaty, prowadzenie badań, które mają na
celu zweryfikowanie deficytów.
Wszystkie podjęte w programie działania sieciowe powinny mieć charakter „giełdy pomysłów”,
najlepiej w formie platformy edukacyjnej z dostępem do przykładowych lekcji, warsztatów, szkoleń
na terenie danego regionu. Program ma na celu
podniesienie świadomości konieczności edukacji
kulturowej oraz zwiększenie zakresu współpra-
warsztatów przeprowadzonych w Złotoryi pracownicy galerii odwiedzili Ośrodek Szkolno-Wychowawczy, gdzie wspólnie z wychowankami stworzyli mural.
styczeń/luty 2016 nr 1
Kultura lokalnie
Bliżej tradycji
Ciekawym rozwiązaniem jest ogólnopolski
Kolejna prezentacja dotyczyła projektu „Etprojekt edukacji kulturalnej „Kulturahurra”,
noPatchWorkshop” realizowanego w ramach
zrealizowany przez Fundację Centrum Edukaprogramu ART&EDU. Projekt – realizowany
cji Obywatelskiej w Warw formie warsztatowej
szawie. Uczniowie – pod
– stanowi przede wszystWarto korzystać z tego rodzaju
opieką nauczycieli i przy
kim propozycję dla najpropozycji
warsztatowych,
gdyż
wsparciu zaproszonych
młodszych. Jego celem
umożliwiają twórcze działania
do szkół artystów – przyjest zapoznanie dzieci
w nowym gronie, wymianę
gotowują projekty artyz elementami regionalnej
styczne o tematyce lokultury ludowej, pokazadoświadczeń i dobrych praktyk,
kalnej. Nauczyciele zaś
nie piękna polskiego folka przy tym nie wymagają
biorą udział w warsztaloru poprzez różnorakie
ponoszenia żadnych kosztów,
tach, które mają zainspiformy zajęć plastycznych
gdyż udział w tych projektach jest
rować do twórczej pracy
i zabaw z elementami
bezpłatny.
w środowisku lokalnym.
tańców ludowych. WskaW działaniach, z wykozuje on na potrzeby kulrzystaniem poznanych technik, pomaga im grutywowania tradycji. Forma warsztatów sprzyja
pa twórców, którzy wspierają uczniów w pracy
pobudzeniu dziecięcej kreatywności.
nad projektem.
Artystycznie pozytywni
Na rzecz tolerancji
Prezentowane na konferencji programy i proPrezentacja pod tytułem „Mieszkam w Biajekty ukazały możliwości włączenia elementów
łymstoku” pokazała zaangażowanie pracowniwspółczesnej kultury i sztuki w szkolne prograków miejskiej galerii sztuki w działania edukamy nauczania oraz potrzebę współpracy mięcyjne na rzecz uchodźców politycznych mieszkadzy środowiskami działającymi w tym obszarze.
jących w tej miejscowości. Białostoccy aktywiści
Zwrócono w nich uwagę, jak ważne jest wdrastworzyli projekt zagospodarowania przystanku
żanie dzieci i młodzieży do świadomego odbioautobusowego jako przestrzeni publicznej. Do
ru sztuki. Nie mniej istotne wydaje się w tym
projektu zostali włączeni uczniowie z lokalnych
zakresie poszukiwanie własnych form twórczej
szkół. W czasie wakacji grupa gimnazjalistów
wypowiedzi oraz promowanie ich w środowipracowała nad upiększeniem przystanku, który
sku lokalnym. Przede wszystkim chodzi o to, by
do tej pory był bezustannie dewastowany.
uczniowie rozwijali świat wewnętrzny – emocjonalny, potrafili się śmiać, płakać, doświadWarsztaty szyte na miarę
czać nowych wrażeń. Kształcenie artystyczne,
„Sztuka 24/24” to cykl warsztatów wyjazdona które składają się: muzyka, plastyka, teatr,
wych, które Galeria Sztuki Współczesnej Buntaniec, rozbudza w młodych ludziach ich właskier Sztuki z Krakowa prowadzi w partnerskich
ną kreatywność i umożliwia im twórcze formy
instytucjach oświatowych i kulturalnych, dostoekspresji. Nie po to, by w przyszłości zostali arsowując program, harmonogram, a także zakres
tystami, ale żeby odczuwali potrzebę wzbogacatematyczny do potrzeb uczestników. W trakcie
nia własnego życia.
AMG, AŻ
refleksje
cy między strefą edukacji i kultury. Na spotkaniu
zwracano także uwagę na potrzebę większej dostępności edukacji kulturowej i lepszego dopasowania jej do potrzeb lokalnego środowiska.
47
refleksje
Szkoła punktowana
Czy powinniśmy zmienić system
edukacji?
Beata Madej, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej im. Majora Henryka
Sucharskiego w Resku
styczeń/luty 2016 nr 1
Od piętnastu lat uczę języka polskiego w szkole podstawowej. Rozpoczynając pracę, od
razu zetknęłam się z egzaminem sprawdzającym wiedzę i umiejętności uczniów kończących
drugi etap edukacyjny. Wówczas wszyscy byliśmy pełni obaw o wyniki, jednak okazało się,
że były on naprawdę zadowalające, mimo że uczniowie nie byli przygotowywani pod tak
zwany sprawdzian. Nie oszukujmy się: obecnie nauczyciel w swojej pracy jako priorytet
stawia sobie wynik sprawdzianu, z którego rozliczana jest współczesna szkoła. Każda nasza
czynność, służąca przygotowaniu się do lekcji, podporządkowana jest sprawdzianowi.
48
Obecnie staliśmy się szkołą testowania i kontrolowania, punktowania i procentowania. Jeśli
coś nie wychodzi tak, jak byśmy chcieli, to z jednej
strony mamy pretensje do uczniów, że się nie uczą,
a z drugiej strony – do samych siebie, że źle uczymy. Dodatkowa presja jest wywierana na nas ze
strony środowiska, które widząc wynik, stwierdza
jednoznacznie: nauczyciele są do niczego, bo nie
potrafią nauczyć. Problem polega jednak na tym,
że mało kto dostrzega to, co dzieje się w czterech
ścianach budynku szkolnego. Nauczyciel pracuje
z dwudziestopięcioosobową klasą (niejeden stwierdzi, że przecież kiedyś klasy liczyły po trzydzieści
osób i wśród nich są dziś ludzie, którzy osiągnęli
sukces życiowy). Trzeba jednak wziąć pod uwagę
fakt, że obecnie wielu uczniów zmaga się z zaburzeniami, wielu z trudną sytuacją życiową, a są też
tacy, którym zwyczajnie na nauce nie zależy, bo
wartość nauki nie jest im wpajana w najważniejszym środowisku ich życia, a mianowicie w rodzinie. W związku z tym zawsze stawiam sobie pytanie: jak z tą sytuacją sobie poradzić, by wszyscy byli
zadowoleni? Do tej pory nie udało mi się znaleźć
sensownej odpowiedzi i ,,złotej metody”.
(Nie)sprawiedliwość testu
Przez piętnaście lat istnienia sprawdzianu wyniki
w mojej szkole układały się różnie. Były lata sukcesów, ale również i lata porażek. W roku szkolnym
2014/2015 wynik sprawdzianu w odniesieniu do
roku poprzedniego spadł. W związku z powyższym
szkoła otrzymała zalecenie wprowadzenia Programu Poprawy Efektywności Kształcenia. Reakcja na
zaistniałą sytuację była chyba oczywista – wszyscy
byliśmy zbulwersowani. Zaczęliśmy się zastanawiać,
jak to możliwe, że mimo ciężkiej pracy i starań, uczniowie osiągają gorsze wyniki. Wciąż próbujemy
znaleźć jakieś wytłumaczenie i odnajdujemy logiczne argumenty, jednak nijak mają się one do opinii
środowiska o szkole. Zdarzają się bowiem sytuacje,
że uczeń osiągający wysokie wyniki w ciągu roku
szkolnego na sprawdzianie ponosi porażkę. Dlaczego tak się dzieje? Według mnie powodów może
być wiele: stres, zły dzień, a może zwyczajnie uczeń
Zmienić system
W tych rozmyślaniach nasuwa mi się jeszcze jedna refleksja. Śledzę w ostatnim czasie wykłady online
prowadzone przez dr Marzenę Żylińską, a także jej
bloga. W pełni zgadzam się z twierdzeniem, że współczesne szkoły ,,chcąc zająć lepsze miejsce w rankingu,
traktują ucznia jako narzędzie do osiągnięcia tego
celu”. Ucznia mamy traktować podmiotowo, a nie
przedmiotowo – piękne stwierdzenie psychologii,
które nijak ma się do rzeczywistości. Wspomniana wyżej autorka podkreśla, że ,,wielu psychologów
i neurobiologów protestuje przeciwko systemowi
testocentrycznemu” i w wielu ,,cywilizowanych”
krajach odchodzi się od takiego sposobu sprawdzania poziomu wiedzy i kompetencji, szczególnie jeśli
chodzi o dzieci ze szkoły podstawowej. Pięknym
przykładem takiego spojrzenia jest idea ,,Budzącej się
szkoły”, w której dziecku daje się możliwość samorealizacji i możliwość uczenia się, jak się uczyć. Niestety, na tę chwilę, w naszych szkołach nie ma do tego
warunków i zaplecza. Idąc z duchem czasu i chcąc
nadążyć za postępem, szkoła musi się zmienić i my
nauczyciele – również. Musimy ,,przestawić się” na
inny sposób myślenia, ale żeby to zrobić, potrzebujemy przyzwolenia i swobody. My zmienimy się wtedy, kiedy pozwoli nam na to system. Może wówczas
będą ,,szły w parze” praktyka i wiedza psychologiczno-neurodydaktyczna. Tego sobie i wszystkim życzę.
BM
styczeń/luty 2016 nr 1
Uczymy pod sprawdzian
Wracając do Programu Poprawy Efektywności Kształcenia, potocznie przez nas nazywanego
,,naprawczym” – musieliśmy się z nim zmierzyć,
ponieważ jest to zalecenie odgórne i trzeba je wykonać. Więc skoro coś mamy zrobić, to staramy się
jak najlepiej potrafimy. Po fazie ,,zbulwersowania”,
przyszła faza mobilizacji i taki program opracowaliśmy, i już wdrażamy. Czy realizacja zadań w nim zawartych przyniesie sukces? Czas pokaże. Na pewno
dodał nam więcej ,,papierkowej” pracy, ograniczając
nauczycielowi czas, który mógłby być poświęcony
dziecku. Każdą realizowaną czynność musimy do-
kumentować, by udowodnić nadzorowi, że robimy
dużo w kierunku poprawienia wyników. Nie powiem, wiele zadań jest naprawdę pomocnych w naszej pracy, ale są też takie, z którymi polemizujemy.
Niestety jest to naszym obowiązkiem i musimy to
realizować. Jest jak jest, już się z tym pogodziliśmy
i pracujemy.
Zaczęliśmy od ponownej skrupulatnej analizy
podstaw programowych sąsiednich etapów edukacyjnych i swojej własnej. Następnie zmodyfikowaliśmy program. Chyba największa zmiana dotyczyła
planów dydaktycznych, z których ,,wyrzucaliśmy” to,
co nie przyda się na sprawdzianie. I jak tu mówić, że
nie uczymy pod sprawdzian? Czy to pomoże, zobaczymy już w tym roku, a efekt powinien być widoczny za trzy lata – bo na taki okres zaplanowana jest
realizacja Programu Poprawy Efektywności Kształcenia. Będziemy pracować zgodnie z wytyczonymi
celami działania, dawać z siebie wszystko, zapisywać,
fotografować, by udowodnić, że pracujemy. Miejmy
nadzieję, że naprawimy to, co ,,popsuliśmy”.
refleksje
,,nie jest testowy”? W swojej praktyce zawodowej
wielokrotnie spotkałam się z uczniami, którzy byli
świetnymi erudytami, jednak z testem zupełnie
sobie nie radzili. Zastanawiam się, co z uczniami,
którym w ciągu roku szkolnego należy ,,dostosowywać” zadania do możliwości intelektualnych, a na
sprawdzianie piszą taki sam test jak wszyscy? Czy
to jest sprawiedliwość? W takim razie, po co bada
się predyspozycje uczniów, doszukuje ich mocnych
i słabych stron? Po co pracujemy się z nimi indywidualnie, skoro na koniec i tak wszyscy są traktowani jednakowo? Jako praktyk zupełnie się z tym
nie zgadzam. Skoro mamy traktować dziecko indywidualnie, indywidualnie badać przyrost wiedzy
w odniesieniu do możliwości, to dlaczego na koniec
nie badać również dostosowanym testem? Pewnie
dlatego, że byłoby to bardzo trudne, wręcz niemożliwe dla twórców sprawdzianu. A dla zwykłego,
przeciętnego nauczyciela jest to obowiązkiem…
W tym momencie należałoby zadać sobie jeszcze jedno pytanie: jaka jest motywacja ucznia klasy
szóstej do tego, by dobrze napisać sprawdzian? Dla
naszych uczniów praktycznie żadna. Jeśli dom rodzinny nie motywuje, to trudno cokolwiek na to poradzić. Skoro uczeń nie ma wyboru gimnazjum, ponieważ w jego miejscu zamieszkania jest tylko jedno,
a wynik sprawdzianu nie decyduje o tym, czy będzie
do niego przyjęty czy nie – to skąd ma płynąć motywacja? Uczeń musi kontynuować naukę, czy tego
chce, czy nie. Poza tym, jak wiemy, wynik również
nie ma wpływu na promocję. Czy uczeń napisze go
dobrze, czy źle, to i tak ukończy szkołę. Ważne tylko,
by do niego przystąpił. A czy my znamy tak do końca
zwyczaje uczniowskie? Czy źle napisany sprawdzian
nie jest przypadkiem wyrazem buntu uczniowskiego? Tego nie wiemy, a uczniowie są tacy, jacy są.
49
refleksje
Prowokowanie interakcji
Absolwent przedszkola językowego
w rzeczywistości szkolnej
Gabriela Chorab, doktorantka Uniwersytetu Szczecińskiego, nauczycielka języka niemieckiego
w Niepublicznych Przedszkolach ,,Uśmiech” i ,,Twórczej Aktywności Dziecka” w Szczecinie
styczeń/luty 2016 nr 1
Obecnie przywiązuje się ogromną wagę do opanowania przez uczniów kilku języków.
W wielu szkołach podstawowych, dzięki odpowiednio skonstruowanym programom
nauczania, absolwenci mają możliwość kontynuowania nauki języka obcego. Szczególnie
sprzyja temu tworzenie klas językowych, dodatkowe językowe koła zainteresowań,
możliwość kontynuacji nauki w klasie dwujęzycznej oraz uczestnictwo w zajęciach
oferowanych przez zewnętrzne szkoły językowe.
50
Nauczanie języków obcych w klasach I–III jest
oparte na „programie nauczania języka obcego do
edukacji wczesnoszkolnej dla I etapu edukacyjnego”.
Za najważniejszą zaletę programu należy uznać założenie, zgodnie z którym dziecko jest traktowane jako
podmiot procesu nauczania. Program ma wspierać
je w rozwoju, a metody pracy są dostosowane do
form aktywności dzieci w tym wieku. Nadrzędnym
celem w klasach I–III jest uwrażliwienie dzieci na
język obcy, stworzenie warunków do osłuchania się
z nim oraz kształtowanie motywacji do ich nauki.
Opinie rodziców bywają natomiast podzielone. Według nich szkoła nie zawsze zapewnia odpowiednio
bogaty wybór lekcji języków obcych, proponując
przeważnie tylko język angielski, a jeśli już pojawia
się możliwość wyboru języka, to jedynie w klasach
profilowanych.
(Nie)aktywna nauka języka
Uczenie się języków nie tylko na wyznaczonych
lekcjach, ale w sposób ciągły, wykorzystujący sytuacje
codzienne, jest najefektywniejsze. Takie możliwości
dają klasy dwujęzyczne, w których przyswajanie ję-
zyka obcego odbywa się podczas nauczania poszczególnych przedmiotów szkolnych, takich jak matematyka, historia, czy biologia. Według opinii rodziców,
w wielu szkołach podstawowych naucza się jednego
lub dwóch przedmiotów w języku obcym. Zastępuje
to zajęcia z języka obcego. Tego rodzaju formy prowadzenia zajęć lekcyjnych wpływają na wyniki nauczania, a co z tym związane, na zadowolenie rodziców, którzy często niezbyt dobrze oceniają poziom
kształcenia językowego w przedszkolach i szkołach..
W okresie przedszkolnym naukę języka obcego
realizuje się głównie w formie zabawy, a nauczyciele
i rodzice cieszą się nawet z najmniejszych sukcesów
dziecka. Na tym etapie nikt nie oczekuje, że dzieci
osiągną nienaganną sprawność komunikacyjno-gramatyczną, dlatego nie przywiązuje się tak dużej uwagi do błędów, usterek, niepełnych wypowiedzi itd.
Natomiast w szkole uczeń musi pracować systematycznie, powtarzać materiał, poprawnie wypowiadać się – zgodnie z regułami. Nauczyciele
języków obcych upominają uczniów i zwracają im
uwagę, aby wypowiadali się całym zdaniem, w poprawnym szyku, bez błędów. Z trudem akceptują,
Wysoki poziom
W nauce języka obcego – oprócz włączania ucznia
do uczestnictwa w naturalnych rozmowach, gdzie
jedyną pomocą w zrozumieniu wypowiedzi jest
kontekst i sytuacja, w której odbywa się konwersacja – ważne jest powtarzanie materiału. W celu efektywnego prowadzenia procesu wczesnego nauczania
języka obcego należy dać uczniowi czas i zapewnić
odpowiednie warunki do tworzenia własnych hipotez o języku tak, aby aktywizacja językowa przebiegła
stosownie do indywidualnych możliwości ucznia.
W polskim systemie oświatowym dominuje model edukacji wywodzącej się z założeń transmisyjno-behawiorystycznych, w którym wszyscy uczący się
realizują te same treści pod ciągłą kontrolą nauczyciela, a to w konsekwencji nie sprzyja aktywnemu
używaniu języka obcego. Rodzice to dostrzegają
i często twierdzą, że to nauczyciel „narzuca” uczniowi materiał do opanowania.
Podsumowując można stwierdzić, że jeżeli proces
kształcenia językowego w klasach I–III jest prowadzony z należytą dbałością, to efektem tak prowadzonego nauczania będzie opanowanie przez uczniów języka na wysokim poziomie.
Bibliografia
Brzeziński J.: Nauczanie języków obcych dzieci, Warszawa 2001.
Chauvel D., Champagage D., Chauvel C.: Język niemiecki w przedszkolu i szkole podstawowej, przeł. M. Pamuła, Warszawa 2005.
Iluk J.: Jak uczyć małe dzieci języków obcych, Katowice 2002.
Komorowska H.: Metodyka nauczania języków obcych, Warszawa
2002.
Kossowska M.: Psychologiczne uwarunkowania osiągnięć szkolnych, w: A.E. Sękowski (red.), Psychologia zdolności: współczesne kierunki badań, Warszawa 2004.
GC
styczeń/luty 2016 nr 1
Kształtowanie kompetencji komunikacyjnych
Aby lekcje języka obcego cechowała wysoka jakość,
nauczyciele – oprócz nienagannej znajomości języka
obcego, muszą posiadać umiejętności pedagogiczne,
a zwłaszcza kompetencje do nauczania języków obcych dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Prowadzący
powinni ustalić, jakie grupy czynników mają najsilniejszą moc oddziaływania i jak można w praktyce
wspierać proces przyswajania języka tak, aby uczniowie byli w stanie sprawnie się nim posługiwać.
Warto pamiętać, że jednym z zaleceń metodycznych w edukacji wczesnoszkolnej jest respektowanie
okresu ciszy, a tym samym nie należy zmuszać uczniów do mówienia w języku obcym. Kluczowe jest
konsekwentne używanie języka obcego, wspieranie
spontanicznych wypowiedzi uczniów, prowokowanie interakcji, wykorzystywanie naturalnych zdolności aktorskich dzieci.
Jednakże biorąc pod uwagę różnorodne sposoby
i zróżnicowany poziom nabywania umiejętności językowych przez uczniów, mają oni także trudności
z przenoszeniem językowych umiejętności z różnych źródeł kształcenia. Ważną rolą nauczyciela jest
zagwarantowanie ciągłości poczynań pedagogicznych między nauczaniem języków obcych w przedszkolu a później w szkole podstawowej oraz w sektorze prywatnym, z którego usług korzysta coraz więcej
uczniów. Zgodnie z opinią rodziców, ich dzieci dość
często uczestniczą w dodatkowych, pozaszkolnych
zajęciach językowych.
Kształtowanie kompetencji komunikacyjnych
w języku obcym, szczególnie z pedagogicznej perspektywy, powinno uwzględniać kontekst społeczny.
Zadaniem nauczyciela jest optymalizacja procesu
przetwarzania informacji językowych – prowadzący
zajęcia z języka obcego powinien ustalić, jakie grupy
czynników najsilniej oddziałują, jaki sposób, w praktyce, mógłby wspierać proces przyswajania języka
tak, aby uczący byli w stanie sprawnie się nim posługiwać.
Wskaźnikiem efektywności wczesnego nauczania
języków obcych nie może być liczba słów, które uczeń
wymienia z pamięci, czy zapamiętane teksty piosenek. Najważniejszą zasadą wczesnoszkolnego nauczania języków obcych jest nadrzędność sprawności
rozumienia ze słuchu i mówienia, przy zwróceniu
uwagi na rozwój sprawności prowadzenia konwersacji. Ważne, by przy kształtowaniu sprawności mówienia, dostrzec różnicę między mówieniem a wypowiedzią. Nauczyciele powinni różnicować nauczanie
w tych dwóch formach mówienia: wypowiadania się
oraz rozmowy, negocjacji w komunikacji językowej.
refleksje
jeżeli dziecko spontanicznie odpowie jednym słowem, często przy tym gestykulując. W takiej sytuacji
prowadzący korygują niepełną wypowiedź. W konsekwencji uczniowie boją się mówić, co może prowadzić do zmniejszenia motywacji do uczenia się
języka. Rodzice zauważają brak postępu, a blokadę
językową nazywają trudnościami w uczeniu się języków obcych i wysyłają dziecko na pozaszkolne formy
nauki. Rodzice, z którymi rozmawiałam, twierdzą na
przykład, że zauważają konieczność nauki języka obcego poza szkołą, ponieważ nauka języka w szkole
nie przynosi oczekiwanych efektów. Dzieci uczą się
gramatyki, zamiast skupić się na umiejętnościach
komunikacyjnych.
51
refleksje
Mam dyslekcję!
Izabela Jasielska, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 8 i Gimnazjum nr 4
im. Kardynała Augusta Hlonda w Goleniowie
styczeń/luty 2016 nr 1
Obecnie nie ma już chyba klasy, w której nie byłoby ucznia z orzeczeniem o dysleksji lub
o jej podejrzeniu. Taki dokument miał w swojej pierwotnej formie być informacją dla
nauczycieli i rodziców na temat specjalnych potrzeb nauczania danego dziecka oraz
wskazówką, w jaki sposób realizować z uczniem podstawę programową i jak pracować
z nim w domu. Jednak niepokojąco szybko rosnąca liczba zaświadczeń, wydawanych na
podstawie badań, skłania do zastanowienia się nad tym, czym faktycznie jest dysleksja,
bowiem coraz częściej odnosi się wrażenie, że stała się ona jedynie usprawiedliwieniem dla
braków w podstawowej wiedzy.
52
Dziecko, u którego nauczyciele lub rodzice zauważyli trudności w uczeniu się (pisaniu, czytaniu, skupianiu uwagi, liczeniu), zazwyczaj jest kierowane na badanie do poradni psychologiczno-pedagogicznej, a następnie opiekunowie prawni
otrzymują opinię, w której szczegółowo zostają
opisane ewentualne trudności ucznia. W typowej opinii możemy znaleźć naprawdę sporo: począwszy od nastawienia do badania i badającego,
poprzez umiejętności szkolne, a skończywszy na
kompetencjach społecznych; całość podsumowana jest (niezależnie od tego, czy stwierdzono
dysleksję rozwojową czy nie) zbiorem wskazówek
do dalszej pracy z dzieckiem dla nauczycieli i dla
rodziców. Z doświadczenia wiem, że po takim
badaniu rodziców i uczniów można podzielić na
dwie grupy – jedni są przerażeni ogromem deficytów w umiejętnościach i wiedzy dziecka, a zaraz potem zabierają się do katorżniczej pracy, aby
je nadrobić; drudzy przyjmują tę informację jako
wybawienie od standardowych wymagań i dotychczasowego sposobu oceniania, a poza lekcjami niestety nie robią nic w celu poprawy ocen.
Niestety, do pierwszej grupa należy mniejszość.
Klasa bardzo szybko zauważa, że uczniowie
z dysleksją są inaczej traktowani – mają inną skalę ocen, inaczej sformułowane polecenia, mogą
nie uczestniczyć w recytacji lub dyktandzie na
przyjętych zazwyczaj zasadach. Grupa bardzo
szybko orientuje się w takiej sytuacji i nie pozostawia jej bez komentarza. Niejednokrotnie
zdarzyło mi się usłyszeć słowa typu: „Też sobie
załatwię taki papier!” czy „On/ona jak zawsze
ma łatwiej!”. Mimo mnogości takich zdarzeń
zadziwiający jest fakt, że uczniowie-dyslektycy
wcale nie wykazują zażenowania takimi zajściami, wręcz przeciwnie – bardzo często uchodzą za
kogoś, kto po prostu potrafi radzić sobie w życiu.
Niejednokrotnie uczeń, który ma stwierdzoną
dyskalkulię, wymagał ode mnie, aby dostosować
do jego potrzeb punktację za test z ortografii czy
lektury, usprawiedliwiając się: „Ja mam dyslekcję!”. Irytujący jest dla mnie nie tylko fakt błędu
popełnianego w wyrazie, ale przede wszystkim
brak pokory i roszczeniowa postawa prezentowana przez ucznia.
Nie mam zamiaru ani umniejszać problemu
dysleksji rozwojowej, ani bagatelizować jej skutków, z którymi na co dzień borykają się uczniowie (i nauczyciele), ale chciałabym zwrócić uwagę
na to, że orzeczenie o dysleksji to jedynie początek ogromnej, wspólnej pracy ucznia, nauczycieli
i rodziców. Podsumowując, kto chce coś zrobić –
szuka sposobu, a kto nie chce – szuka powodu.
IJ
refleksje
Miłość do przyrody
Edukacja naturalna na wczesnych
etapach kształcenia
Anna Węc, Magdalena Juźkiewicz, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych
Aby nie dopuścić do degradacji środowiska naturalnego, każdy z nas powinien mieć
świadomość, w jak dużej mierze egzystencja człowieka jest uzależniona od świata przyrody.
Ogromną rolę pełni świadomość pokoleniowa. Przekazywanie z pokolenia na pokolenie
najważniejszych wartości i zachowań pozwala nie tylko na ciągłość tradycji kultury, ale
przede wszystkim na ochronę dóbr naturalnych, które ofiaruje człowiekowi Matka Natura.
Nie pomniejsza to jednak roli pedagogów, nauczycieli oraz edukatorów, których zadaniem
jest rozpowszechnianie wśród najmłodszych działań proekologicznych, które utrwalone
w świadomości małego człowieka zaowocują w późniejszym życiu.
Poznać, by chronić
Wkraczając na grunt metodyki nauczania
przyrody, należy zwrócić uwagę na bardzo istotny schemat umożliwiający zgłębienie tajników
przyrody i poznanie jej walorów w sposób całościowy. Zawiera się on w czterech wyrazach: poznać – zrozumieć – pokochać – chronić!
Dziecięca ciekawość świata bywa bezkresna
i niezaspokojona. Ten wielki potencjał należy
wykorzystywać od najmłodszych lat. Angażowanie wszystkich zmysłów podczas wycieczek, spacerów, gier terenowych pozwoli na bezpośrednie
obcowanie ze środowiskiem naturalnym, a tym
samym na poznawanie jego bogactw i piękna.
Bazując na doświadczeniach i obserwacjach
związanych z pracą pedagogiczną, można wysunąć wnioski potwierdzające, iż bezpośrednie
doświadczenia ucznia, oparte głównie na obserwacjach i osobistych przeżyciach, pełnią kluczową rolę w opanowywaniu zagadnień przyrodniczych. Pozwalają one bowiem zrozumieć dziecku, czym w ogóle jest przyroda, jak funkcjonuje, z czego się składa, a tym samym umożliwiają
głębszą refleksję nad najbliższym środowiskiem
i światem.
Równie ważne jest wzbudzenie miłości do
przyrody. Z miłością zaś idzie w parze szacunek.
Poprzez poszanowanie dla otaczającego świata możemy uwrażliwiać młodego człowieka na
styczeń/luty 2016 nr 1
Edukacja przyrodnicza, tak jak kształcenie polonistyczne czy matematyczne, odgrywa ważną
rolę w polskim systemie oświaty. Przed pedagogami stoi niezmiernie odpowiedzialne zadanie,
a mianowicie zapoznanie wychowanków z otaczającym światem. Obok zajęć w warunkach
szkolnych prowadzone powinny być różnego
rodzaju inicjatywy, mające na celu uwrażliwienie
dzieci na piękno świata. Wśród nich można wyróżnić obserwacje w terenie, wycieczki do zagród
edukacyjnych, wycieczki przyrodnicze dające
możliwość polisensorycznego odkrywania świata, bezpośredniego obcowania z naturą, skupienia się na tym, co dzieci widzą, czują i słyszą.
53
refleksje
styczeń/luty 2016 nr 1
54
„Wzrost rośliny”
każdy element przyrody i uzmysławiać, że bez
Nauczyciel rozkłada chustę animacyjną na
niej nie bylibyśmy w stanie przetrwać. Jeżeli coś
dywanie. Dzieci siadają wygodnie w dowolnym
pokochamy – to na pewno nie pozwolimy tego
miejscu na sali (również na chuście). Nauczyciel
zniszczyć.
opowiada historię o wzroście rośliny, a dzieci naOstatnim elementem proponowanego scheśladują ją ruchem: „Jesteśmy ziarenkami głęboko
matu jest szeroko pojęta ochrona. Do działań pezakopanymi w ziemi, nie możemy się ruszać, ale
dagogów, nauczycieli, edukatorów należy przede
nagle poczuliśmy, że bardzo chcemy zobaczyć
wszystkim wdrażanie zachowań proekologiczsłońce. Z ziarna zaczyna wydobywać się mała łonych na rzecz przyrody oraz pogłębianie świadyga, która próbuje z całych sił przebić się przez
domości ekologicznej najmłodszych.
ziemię, aż w końcu przebija się przez nią i nagle
Dziecko, które pozna przyrodę, będzie chciajej oczom ukazuje się piękne słońce. Chce go doło ją zrozumieć, otworzy się na jej piękno i za
tknąć, dlatego łodyga rośnie coraz wyżej i wyżej,
wszelką cenę będzie się również starało ją chroaż nagle poczuła deszcz
nić. Ten schemat prowai dzięki niemu rośnie szybdzi nas do osiągnięcia
Dla uczniów klas początkowych
ciej i szybciej. Rośnie też
doskonałych
wyników
zabawa jest nadal jedną
druga łodyga, a na każdej
związanych z oswojez najatrakcyjniejszych metod
z nich kilka gałązek i trzeniem dzieci z przyrodą,
przyswajania
wiedzy.
Warsztaty
ba je policzyć (prostujemy
która jest łańcuchem zaprowadzone w tych klasach były
po kolei palce, najpierw
leżności i jeżeli wypadnie
na jednej ręce, później na
chociażby jedno ogniogłównie skupione na aktywności
drugiej i liczymy). Rośniewo, pociągnie to za sobą
dzieci, które zadają mnóstwo
my coraz wyżej, wspinamy
fatalne konsekwencje.
pytań, chętnie dzielą się swoją
się coraz bliżej słońca i staZagadnienia związawiedzą i są otwarte na nowe
liśmy się dorosłymi rośline z ochroną przyrody
doświadczenia.
nami”.
w edukacji naturalnej
Po zakończeniu pani proekologicznej odgrytomimy dzieci pozostają na swoich miejscach.
wają zasadniczą funkcję. Coraz więcej nauczyNauczyciel mówi, że zapada noc, i gdy wszystkie
cieli zaczyna się interesować zasadami i zakre„rośliny” zamykają oczy, rozsypuje śmieci na sali,
sem funkcjonowania sieci Natura 2000.
pomijając chustę animacyjną. Dzieci otwierają
Pomimo tego, iż program Natura 2000 zooczy, a nauczyciel zadaje dzieciom pytania: co
stał w Polsce wprowadzony w 2004 roku, nadal
się wydarzyło w nocy? Czy szkody wyrządzow podstawach programowych, a tym samym
ne przeszkadzają roślinom? Czy wszędzie jest
w świadomości uczniów i nauczycieli, jest mało
zaśmiecone?
znany. „Będąc trenerem z łatwością można było
zauważyć, iż dzieci z ogromną ciekawością i du„Fauna, flora”
żym zaangażowaniem uczestniczyły w zajęciach
Aby przyswoić trudne pojęcia związane
o powyższej tematyce. Zadawały mnóstwo pyz przyrodą – fauna i flora, klasa zostaje podzielotań, chętnie dzieliły się swoją wiedzą i były otna na dwa zespoły. Dziewczynki prezentują florę,
warte na nowe doświadczenia. Największym
natomiast chłopcy faunę. Przy okazji można wyzainteresowaniem cieszyły się zajęcia podczas
mienić pozytywne cechy tych dwóch zespołów,
których dzieci zdobywały nowe umiejętności
dzięki czemu dzieci nabiorą do nas większego
i wiedzę poprzez zabawę” – mówi trener Fundazaufania i chętniej będą uczestniczyły w zabawie.
cji Wspierania Inicjatyw Ekologicznych.
Dziewczynkom można powiedzieć, że są deW poniższej części artykułu przedstawię przylikatne i piękne jak kwiaty, natomiast chłopcy
kładowe propozycje zajęć dla dzieci w wieku
dzielni i nieustraszeni jak niedźwiedzie. Wszyscy
przedszkolnym i wczesnoszkolnym, które wśród
uczniowie siedzą na swoich miejscach przy ławuczestników projektu Natura 2000 – Pozytywna
kach. Wyjaśniamy, że osoby, które usłyszą nazwę
Inspiracja cieszyły się największym zainteresoreprezentującą ich grupę, muszą wstać. Kto się
waniem.
„Kłusownik”
Dzieci siedzą w kole i umownie są leśnymi
zwierzętami. Jedna osoba, odgrywająca rolę leśniczego, który tropi kłusowników, wychodzi z sali.
Prowadzący wyznacza wśród dzieci kłusownika,
którego bronią będzie spojrzenie. Zwierzę, które
napotka na wzrok kłusownika – kuca. Leśniczy
musi jak najszybciej znaleźć kłusownika, zanim
on upoluje wszystkie zwierzęta.
„Echolokacja”
Dzieci stoją w kole i zamieniają się w przeszkody. Prowadzący wybiera jedną osobę, która staje w środku i jest nietoperzem. Nietoperz musi
mieć zasłonięte oczy. Następnie w kręgu tworzy
się przerwa, której nietoperz musi poszukać, by
wyjść z koła. Porusza się za pomocą echolokacji
i wysyła sygnał „bum”, jeżeli sygnał trafi na dziecko – przeszkodę, wówczas sygnał do niego wraca i nietoperz szuka wyjścia dalej.
„Gawra niedźwiedzia”
Prowadzący wybiera jedną osobę, która jest
niedźwiedziem, i zasypia w swojej gawrze (pod
chustą animacyjną) w określonej pozycji. Zadaniem pozostałych uczestników jest odwzorowanie pozycji śpiącego niedźwiedzia.
Memory
• memory dźwiękowe/zapachowe – zasłaniamy
oczy uczestnikom, którzy mają za zadanie odnalezienie za pomocą zmysłu (słuchu bądź węchu) tych samych par;
• memory dźwiękowe – np. pojemniki z różnymi ziarnami;
• memory zapachowe – np. pojemniki z ziołami;
• memory z liści – dzieci otrzymują po dwie karteczki z bloku technicznego i naklejają na nie
dwie takie same kompozycje z liści. Gdy cała
grupa ma już gotowe kompozycje, rozpoczynamy tradycyjną grę w memory;
• bierki z patyków – dzieci zbierają w lesie patyki. Następnie w określonym miejscu układają z nich stos. Zadaniem każdego dziecka jest
wyciągnięcie jak największej liczby patyków
w taki sposób, by nie ruszyć pozostałych;
• leśny przyjaciel – podczas spaceru po lesie
dzieci szukają swojego przyjaciela – drzewa.
Mają za zadanie znaleźć takie drzewo, aby
obejmując je, dotykać się koniuszkami palców.
Zabawa czyni najmłodszych nie tylko szczęśliwszymi, pełnymi pozytywnej energii, ale przede
wszystkim bogatszymi o nowe doświadczenia, wiedzę i umiejętności. Dlatego eksplorujmy świat za
pomocą zabawy i łączmy przyjemne z pożytecznym!
Artykuł dofinansowany przez Narodowy Fundusz
Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść
odpowiada wyłącznie Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych.
AW, MJ
styczeń/luty 2016 nr 1
„Zwierzęta lasu”
Dzieci siedzą w kręgu. Każdy uczestnik reprezentuje określone zwierzę (zwierzęta nie mogą
się powtarzać). Jedna osoba wchodzi do środka
i wymienia nazwy dwóch zwierząt. Zadaniem
wywołanych osób jest zamiana miejscami, o ile
zdążą to zrobić, ponieważ osoba ze środka będzie
próbowała zająć miejsce jednej z nich. Komu zabraknie miejsca w kole, staje się osobą prowadzącą. Grę powtarzamy kilkakrotnie.
refleksje
pomyli – odpada z gry. Na samym początku można wymieniać łatwe nazwy, na przykład: niedźwiedź, stokrotka, wilk. Kolejne nazwy powinny
być związane z projektem Natura 2000 i mogą
być coraz trudniejsze, na przykład: goryczuszka
czeska czy modraszek telejus. Dzieci w ten sposób oswajają się z nowymi nazwami i szybciej je
zapamiętają.
55
encyklopedia maturzysty
Szkoła reportażu
styczeń/luty 2016 nr 1
Joanna Popławska, doktorantka na Wydziale Filologicznym US
56
Definicje
Zdecydowana większość definicji pojęcia
„szkoła” – słowa powszechnie używanego od
XIV wieku, zapożyczonego z języka łacińskiego i greckiego – związana jest z jego instytucjonalnym wymiarem. I tak Nowy słownik języka
polskiego PWN podaje, że jest to „1. ‘instytucja,
której zadaniem jest kształcenie’; 2. ‘budynek
takiej instytucji’; 3. pot. a) ‘uczniowie i personel takiej instytucji’, b) ‘czas spędzony w tej instytucji’” (E. Sobol, 2002, s. 991). Podejmując
próbę zdefiniowania „szkoły reportażu”, należy posłużyć się wykładnią strukturalistów (R.
Schulz, 1996, s. 192). W ujęciu strukturalnym
„szkołą” będziemy nazywać pewną zbiorowość
ludzi skupioną wokół wybitnej jednostki, uniwersytetu lub czasopisma, która ma wspólny
cel, założenia, program i wyznaje podobne idee.
To twór społeczny, który wpływa na kulturę
umysłową danej zbiorowości. Dlatego „szkoła
reportażu” jest bliższa szkołom filozoficzno-socjologicznym czy filmowym – na przykład
szkole frankfurckiej (środowiska naukowców
skupionego w latach 20. i 30. XX wieku wokół
Instytutu Badań Społecznych we Frankfurcie
nad Menem) czy szkole chicagowskiej (tradycji
socjologicznej, która rozwijała się od początku XX wieku i była związana ze środowiskiem
socjologów współpracujących z Chicago University) – niż szkołom tradycyjnym.
O polskiej szkole reportażu możemy mówić
od początku lat 60. XX wieku, kiedy reportaż
został zauważony i doceniony na gruncie rodzimym przez badaczy i literaturoznawców.
W tym czasie swoje prace opublikowali – na
łamach czasopism, a potem w formie książek – znani i cenieni reportażyści: Krzysztof
Kąkolewski (1930–2015), Ryszard Kapuściń-
ski (1932–2007) oraz Hanna Krall (ur. 1935)
(M. Szpakowska, 2012, s. 942). Te trzy wybitne postaci trudno mimo wszystko uznać za
pionierów reportażu – nie oni stworzyli jego
podwaliny, lecz ich europejscy, w tym polscy,
poprzednicy.
Wzorców dla polskiej szkoły reportażu należy przede wszystkim upatrywać w szkołach
zachodnich. Za ojca reportażu europejskiego
badacze uznają Egona Erwina Kischa (1885–
1948), gdyż to właśnie on – pisząc w czasach
pierwszej wojny światowej – jako pierwszy
nazwał świadomie swoje teksty reportażami.
W Niemczech reportażem zajmował się, na
przykład, Christian Siegel oraz niemieccy uczeni skupieni wokół Uniwersytetu w Lipsku, we
Francji natomiast badali go Marc Raboy i Andre Roy (K. Wolny-Zmorzyński, 2014, s. 937).
Swoich teoretyków mają również Rosja, Anglia
i Stany Zjednoczone. Ci i inni, niewymienieni
tu zachodni pisarze, dali początek twórczości
i teorii reportażowej, z której następnie skorzystali polscy reportażyści: Melchior Wańkowicz
(1892–1974), Stefan Kozicki (1923–1991), Jerzy Lovell (1925–1991), Romuald Karaś (ur.
1935), Joanna Siedlecka (ur. 1949), Barbara
N. Łopieńska (1949–2004) (K. Wolny-Zmorzyński, 2005, s. 24).
Wymienieni tu autorzy publikowali swoje
teksty, między innymi, w dwóch istotnych dla
gatunku i dla polskiej szkoły reportażu czasopismach: „Skamandrze” oraz „Wiadomościach
Literackich”. „Skamander” był „miesięcznikiem-magazynem literackim” (J. Stradecki,
1997, s. 179), natomiast „Wiadomości Literackie” zostały uznane za tygodnik o charakterze
literacko-informacyjnym. W „Wiadomościach
Literackich”, oprócz tekstów literackich i poe-
styczeń/luty 2016 nr 1
Każdy miał jednak niepowtarzalną technikę.
Wańkowicz kładł nacisk na gawędziarską formę przekazu, barwność opowieści, kolorystykę
stylistyczną, Janta-Połczyński oraz Pruszyński byli zaś bliscy konstrukcji nowelistycznej,
liczył się dla nich szczegół, który decydował
o wydźwięku zdarzenia, ostra, wyraźna pointa”
(K. Wolny-Zmorzyński, 2014, s. 939).
Hanna Krall – pierwsza, choć jeszcze wtedy
nieoficjalna redaktor naczelna Działu Reportażu „Gazety Wyborczej”, twórczyni polskiej
szkoły reportażu, uczennica Mariana Brandysa – wyznawała zasadę, że najważniejsze dla
reportażu jest zainteresowanie człowiekiem
i jego biografią. Krall opisuje losy przedstawicieli danej społeczności czy narodu. Wybiera
szczegół adekwatny dla ogółu, gdyż pojedynczy element być może lepiej trafia do odbiorcy,
jest dla niego bardziej interesujący, namacalny,
lepszy do przyswojenia. Charakterystyczna postać, wyselekcjonowany i odpowiednio dobrany bohater reportażu, stanowi sedno twórczości Krall. To właśnie ta wybrana postać stanowi
istotę konstrukcji reportażu, współtworzy bieg
wydarzeń, wiąże motywy fabularne i zdarzenia
(K. Mąka-Malatyńska, 2006, s. 11).
Ryszard Kapuściński – „ojciec” polskiego
reportażu – zajmował się natomiast nie pojedynczym człowiekiem, ale zbiorowościami
napotkanymi podczas podróży. Twórczość
Kapuścińskiego, początkowo skupiona wokół
problematyki polskiej, zmienia się na rzecz opisywania „obcych” kultur – przeważnie Afryki
i Azji. Kapuściński był zafascynowany przede
wszystkim przemianami historyczno-społecznymi danych obszarów. Operował faktami historycznymi, datami, danymi statystycznymi,
przy jednoczesnym dopuszczeniu w swoich
tekstach fikcji, która nie stanowi zagrożenia dla
faktograficznego przekazu.
Kąkolewski – reporter „Pokolenia”, „Sztandaru Młodych”, „Kuriera Polskiego”, kolega
redakcyjny Małgorzaty Szejnert, pierwszej oficjalnej redaktor naczelnej Działu Reportażu
„Gazety Wyborczej” po Hannie Krall, reporter
kryminalny, autor zbiorów reportaży kryminalnych, takich jak: Książę oszustów (1959),
Sześciu niewidzialnych (1960), Zbawiciel świata porwany (1960). Przyjaciel Wańkowicza,
któremu zawdzięczał pierwszą krytyczną re-
encyklopedia maturzysty
tyckich, znajdowało się też miejsce na takie
prozatorskie formy wypowiedzi, jak: opinia,
felieton oraz reportaż (publikował tu swoje
reportaże Melchior Wańkowicz). Jak twierdzi Małgorzata Szpakowska: „(…) niezależnie
od tego, co w tej mierze ma do powiedzenia
historia literatury, nie ulega wątpliwości, że
w ukształtowaniu się polskiej sztuki reportażu
udział »Wiadomości Literackich« był niebagatelny” (M. Szpakowska, 2012, s. 164). Ponadto
badaczka twierdzi, że: „Tygodnik ten nie bał się
umieszczania reportażowych tekstów kontrowersyjnych, sensacyjnych. Szczególnie reportaże krajowe zyskały sobie wśród czytelników
miano »odważnych«, co powodowało interwencję cenzury, a w konsekwencji ukazywanie
się czasami szpalt z »białymi plamami«. To tu
publikowali najczęściej reportaże Irena Krzywicka, Helena Boguszewska, Antoni Słonimski, Maria Kuncewiczowa czy Zbigniew Uniłowski” (M. Szpakowska, 2012, s. 164).
Dwudziestolecie międzywojenne dało również początek kobiecej prozie reportażowej.
Na scenie literackiej pojawiły się Wanda Melcer (1896–1972) oraz Irena Krzywicka (1899–
1994), których zaangażowane społecznie i polityczne teksty odmieniły oblicze polskiego
reportażu. To między innymi ich twórczość
daje początek gatunkowi reportażu społecznego w dwudziestoleciu i zdemaskowanie nierówności charakterystycznych dla tego okresu
w Polsce, o których nikt inny nie chciał głośno
mówić ani pisać. Publikacje Melcer i Krzywickiej można więc uznać za pierwszy głos kobiet w pisarskim świecie zdominowanym do tej
pory przez mężczyzn. Artykuły te, publikowane na łamach najpopularniejszych w międzywojniu gazet, ukazały zupełnie inne oblicze
tego gatunku (U. Glensk, 2014). Ich twórczość
nie była mniej wartościowa od tekstów Melchiora Wańkowicza, Ksawerego Pruszyńskiego
(1907–1950) oraz Aleksandra Janty-Połczyńskiego (1908–1974), uznawanych za tych, którzy przekazali reporterski warsztat Ryszardowi
Kapuścińskiemu, Hannie Krall i Krzysztofowi
Kąkolewskiemu – oficjalnym twórcom polskiej
szkoły reportażu. Jak pisze Wolny-Zmorzyński:
„Wszyscy trzej podejmowali podobną tematykę, dużo podróżowali po świecie, interesowali
się problemami społecznymi i politycznymi.
57
encyklopedia maturzysty
styczeń/luty 2016 nr 1
58
cenzję swoich tekstów. Nie bał się ani trudnych
tematów, kontrowersji, jakie mogły wywołać
jego dociekliwe teksty, ani konfrontacji ze swoimi bohaterami, których postępowanie często
nie mieściło się w granicach moralności. Bezwzględny i bezkompromisowy w poszukiwaniu tematu reportażu.
Popularnie zwani „3 razy K”, Kapuściński,
Krall i Kąkolewski stworzyli polską szkołę reportażu. Ich działalność propagująca gatunek
została doceniona nie tylko w Polsce, ale również w Europie i na świecie. Dzięki nim polski reportaż stał się gatunkiem eksportowym,
a ich teksty mogły konkurować z twórczością
najwybitniejszych reportażystów światowych.
Wiedza ta nie pozostała jednak ich własnością.
Do dziś inspirują „młodych” do poszerzania
granic gatunku.
Szczególnie istotnym medium, które miało
ogromny wpływ na kształtowanie się szkoły reportażu krajowego, okazał się powstały w 1989
roku wielonakładowy, związany z orientacją
liberalno-demokratyczną, opiniotwórczy, niezależny dziennik – „Gazeta Wyborcza”. Magazyn, który za swój cel obrał przede wszystkim
wszechstronną, obiektywną i szybką informację (hasło: „Gazeta Wyborcza”, 2004, s. 257).
„GW” stała się pierwszą wolną gazetą w Polsce
po okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Nie mogła mieć więc bezpośrednich wzorców
zaczerpniętych z polskiej prasy minionego stulecia, co związane było z obowiązującą w tym
czasie cenzurą i niesprzyjającą rozpowszechnianiu informacji władzą. Jej korzenie i podstawy sięgają czasopism wydawanych w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce, przede wszystkim w „Skamandrze”, publikowanym
z przerwami w latach 1920– 1939, oraz w „Wiadomościach Literackich”, które rozpoczęto drukować cztery lata później, w 1924 roku.
Twórcy „Gazety” stworzyli ją z myślą o nowym typie odbiorcy. Dziennik wykreował
ideowy profil zmodernizowanego czytelnika.
Nowy Polak miał być przede wszystkim liberałem i hołdować wartościom wolnościowym.
Miał z nadzieją spoglądać na Zachód i czerpać
wzorce z państw rozwiniętych cywilizacyjnie,
dążących do rozwoju zarówno gospodarczego,
jak i kulturalnego. Twórcy „Gazety” pragnęli,
aby jej czytelnik czuł potrzebę określenia się
wobec zakorzenionej w kulturze polskiej wiary
w Boga. Nowoczesny Polak miał pretendować
do miana obywatela Zachodu i świata. Miał poruszać i debatować na trudne i nieistniejące do
tej pory tematy, takie jak antysemityzm, równouprawnienie płci, aborcja, homoseksualizm.
Miał zrzucić „jarzmo Kościoła katolickiego”
i stawić czoła problemom współczesnego świata, często takim, z którymi społeczeństwo polskie nie umiało albo nie chciało sobie radzić.
Nowy Polak miał być tolerancyjny i otwarty na
zjawiska do tej pory mu obce, ale żeby było to
możliwe, musiał zmienić swój sposób myślenia
z konserwatywnego na liberalny, co budziło
jawny sprzeciw znacznej części społeczeństwa.
Musiał otworzyć się na to, co niepolskie, co
obce, nieznane i początkowo niezrozumiałe
(A. Zawiszewska, 2007, s. 161–162).
Działem Reportażu „GW” opiekowała się
początkowo (choć nie był on jeszcze działem
formalnym) Hanna Krall, która pracowała
w „Gazecie” od 1989 roku. Była już wtedy uznaną reportażystką ze sporym dorobkiem literackim i należała do „polskiej szkoły reportażu”.
Nie była zatrudniona na stanowisku redaktora
działu, ale nie przeszkodziło jej to w dobraniu
kilkunastu zdolnych, młodych reporterów, których postanowiła „wyszkolić” na rokujących na
przyszłość reportażystów. Pod jej opieką znaleźli się między innymi: Beata Pawlak (1957–
2002), Jacek Hugo-Bader (ur. 1957), Paweł
Smoleński (ur. 1959), Mariusz Szczygieł (ur.
1966), Wojciech Tochman (ur. 1969). Dla podstaw szkoły reportażu „Gazety Wyborczej” praca reporterki miała duże znaczenie. Zarówno
jej twórczość, jak i sposób pracy z młodymi reporterami sprawiły, że dziś wyżej wymienieni
reportażyści są uznanymi i poczytnymi twórcami, a reportaż stał się jednym z najprężniej
rozwijających się i najpopularniejszych gatunków literackich współczesnej Polski.
Oficjalnie Dział Reportażu powstał w styczniu 1991 roku pod patronatem Małgorzaty
Szejnert. Zaczął wtedy funkcjonować jako autonomiczna jednostka. Redaktorka kontynuowała współpracę z Ireną Morawską (ur. 1954),
Wojciechem Góreckim (ur. 1970) i wspomnianymi wcześniej: Smoleńskim, Hugo-Baderem,
Szczygłem, Pawlak oraz Tochmanem. Podjęcie
pracy w „Gazecie Wyborczej” przypisuje swoje-
pod opieką zarówno twórców „Gazety Wyborczej”, jak i mistrzów polskiej szkoły reportażu.
Jak pisze Małgorzata Szpakowska: „Reporterzy publikujący w »GW« przedstawiają obraz
współczesności bez kamuflażu, piętnują nieprawidłowości życia społecznego i politycznego. Małgorzata Szejnert narzuciła formę i styl,
których należy przestrzegać do dziś: stosowanie w tekście śródtytułów, by był on czytelny,
pisanie o zdarzeniach i bohaterach plastycznie,
by odbiorca nie tylko umiał sobie prezentowane historie wyobrazić, ale by je przeżywał z bohaterami, układanie faktów w taki sposób, by
robiły wrażenie na czytelniku, konstruowanie
wyraźnych point, pokazywanie przede wszystkim człowieka i jego problemów (M. Szpakowska, 2012, s. 174).
styczeń/luty 2016 nr 1
Interpretacja
Mariusz Szczygieł (ur. 1966) jest dziś jedną
z najbardziej cenionych postaci współczesnego
reportażu. Przez szerszą publiczność kojarzony przede wszystkim z popularnym w latach
dziewięćdziesiątych programem typu talk-show – „Na każdy temat”, węższemu kręgowi
odbiorców znany z ponad dwudziestoletniej
pracy w „Gazecie Wyborczej”. Studentom natomiast znany jako wykładowca w Instytucie Reportażu, twórca wydawnictwa literatury faktu
„Dowody Na Istnienie” oraz z szeregu innych
dobrze przyjętych inicjatyw.
Reporter w swoim dorobku pisarskim ma
sześć książek, które stanowią obszerne zbiory
reportaży, częściowo publikowanych wcześniej
na łamach „GW”. Pierwszą pozycją, wydaną
w 1996 roku, była książka Niedziela, która zdarzyła się w środę (M. Szczygieł, 1996), poruszająca różnego rodzaju problemy i opisująca
historie ludzi starających się żyć w nowej Polsce, po przełomie 1989 roku. Jest to publikacja
o charakterze słodko-gorzkim, gdyż z jednej
strony pokazuje, jak niektórzy bohaterowie
jego tekstów potrafili znaleźć swoje miejsce
w innej niż dotychczas rzeczywistości, natomiast wielu ta sama sytuacja doprowadziła do
nędzy i frustracji.
Niedziela, która zdarzyła się w środę jest
jednak jedyną książką reportażysty, której tematyka dotyczy Polski. Diametralna zmiana
zainteresowań Szczygła (na inny obszar kultu-
encyklopedia maturzysty
mu wcześniejszemu doświadczeniu, które zdobyła w amerykańskim „Nowym Dzienniku”.
Powstał on podczas stanu wojennego, był największą polską gazetę codzienną w USA. Tam
Szejnert nauczyła się pisać prostym językiem,
wybierać atrakcyjny tytuł, krótki lead i tworzyć
jasny wywód. Jak mówiła w wywiadzie dla Lidii Ostałowskiej (ur. 1954), swojej „uczennicy” z „Gazety Wyborczej”, „Nowy Dziennik”
nauczył ją dziennikarstwa bez cenzury (czego
nie mógł zrobić żaden polski dziennik okresu
PRL-u), a pobyt w Stanach oduczył ją strachu.
Dopiero z takim bagażem doświadczeń gotowa
była na to, aby tworzyć pierwszą w Polsce niezależną gazetę codzienną.
Hanna Krall oraz Małgorzata Szejnert przez
dwadzieścia trzy lata działalności „Gazety Wyborczej” stworzyły, wraz ze swoimi redakcyjnymi współpracownikami, szkołę reportażu „Gazety Wyborczej”. Jednak nie tylko one stanowią
jej (szkoły) esencję. Dziś takie nazwiska, jak:
Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł, Lidia
Ostałowska, nieżyjąca już Beata Pawlak, Paweł
Smoleński, Wojciech Jagielski (choć on nie należał nigdy do Działu Reportażu), Jacek Hugo-Bader czy Anna Bikont (ur. 1954) (ona również nie była związana z Działem Reportażu,
była samodzielnym pracownikiem „GW”) są
postaciami powszechnie rozpoznawalnymi nie
tylko w środowisku dziennikarskim, ale również literackim, co każde z nich zawdzięcza
swojej twórczości. Rozwój i działalność tych
dziennikarzy świadczy o tym, jak ogromną siłę
stanowiło środowisko „Gazety”. Każda z wyżej
wymienionych osób może pochwalić się dziś
bogatą bibliografią tekstów, nie tylko prasowych, ale również reportaży książkowych. Dowodem na to, iż „Gazeta” zrewolucjonizowała
rynek prasowy współczesnej Polski, ale również zmieniła oblicze literatury, jest to, że wiele
książkowych reportaży było wielokrotnie nominowanych do nagród stricte literackich, takich jak najbardziej prestiżowa nagroda Nike.
I choć można wskazać indywidualne zainteresowania każdego z reporterów – Wojciech
Tochman zajmuje się tematyką społeczną, Mariusz Szczygieł historyczno-kulturową, Lidia
Ostałowska podróżniczo-kulturową, Wojciech
Jagielski wojenną, Jacek Hugo-Bader społeczno-polityczną – łączy ich to, czego nauczyli się
59
encyklopedia maturzysty
styczeń/luty 2016 nr 1
60
rowy) spowodowana była najpierw objęciem,
a potem rezygnacją z posady prowadzącego telewizyjny talk-show „Na każdy temat”, gdyż jak
mówił: „Kiedy skończyłem pracę w telewizji,
zastanawiałem się, czy w ogóle mogę wrócić do
reportaży. Wydawało mi się, że do tamtego pisania o Polsce nie mogę, bo uprawiałem rodzaj
reportażu lekko satyryzującego. Przypadkiem
nadarzyła się okazja wyjazdu do Czech – i udało mi się o nich pisać na poważnie” (A. Klim).
Dopiero w 2006 roku Szczygieł wydał pierwszą (z trzech) książkę, wchodzącą w skład tak
zwanej trylogii czeskiej, zatytułowaną Gottland
(M. Szczygieł, 2006). Publikację, która zdobyła
uznanie nie tylko Polaków, ale również Czechów i przedstawicieli innych narodowości,
w krajach, gdzie została przetłumaczona. Pozycję potwierdzającą jego reporterskie umiejętności i przypieczętowującą rolę autora jako
jednego z najlepszych twórców współczesnego
reportażu. Kolejnymi zbiorami z cyklu czeskiego są Zrób sobie raj (M. Szczygieł, 2010) oraz
Láska nebeská (M. Szczygieł, 2012). W międzyczasie autor napisał Kaprysik. Damskie historie (M. Szczygieł, 2010) oraz 20 lat nowej
Polski w reportażach według Mariusza Szczygła
(M. Szczygieł, 2009). W 2014 roku natomiast
zredagował 100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku. Tom 1–2 (M. Szczygieł, 2014)
– trzeci tom ukazał się w 2015 roku. Antologia
jest zbiorem najważniejszych polskich tekstów
reportażowych, począwszy od 1901 roku, opatrzonym wstępem, notami biograficznymi oraz
posłowiem znawcy gatunku – Kazimierza Wolny-Zmorzyńskiego. I choć może liczba napisanych przez reportera publikacji nie jest duża,
to warto zaznaczyć, że niektóre z nich (przede
wszystkim Gottland i Zrób sobie raj) były nominowane do najważniejszych nagród literackich, zarówno w Polsce, jak i Europie.
Szczygieł jest uczniem wielkich klasyków,
twórcą współczesnego reportażu, reportażystą
„Gazety Wyborczej” oraz nauczycielem kolejnych, młodszych pokoleń dziennikarzy. Zajmuje miejsce obok równie rozpoznawalnych,
wyżej wymienionych przedstawicieli gatunku.
Wydaje się, że to właśnie „Gazeta” i jej „satelici” w pełni ukształtowali jego styl pisania
i sposób widzenia świata. Wpływ na twórczość
reportera miało kilka postaci, z którymi autor
współpracował i od których mógł czerpać wiedzę i doświadczenie. Najważniejszą z nich była
pierwsza oficjalna redaktor naczelna działu Reportażu „GW” – Małgorzata Szejnert, z którą
dziennikarz współpracował kilkanaście lat –
ostatnio został poproszony przez reportażystkę o napisanie krótkiego wstępu do jej nowej
książki zatytułowanej My, właściciele Teksasu.
Reportaże z PRL-u (M. Szejnert, 2013). Czytając zatem teksty Szczygła, nie sposób nie zauważyć, że od swojej patronki pisarz zaczerpnął w jakimś stopniu nie tylko samą konstrukcję i charakterystyczną delimitację tekstów, ale
także sposób prowadzenia narracji.
Kolejną osobą, która w jakimś stopniu
wpłynęła na twórczość reportera, jest Hanna
Krall. Można uznać, że wspólnym elementem
twórczości autorki Białej Marii oraz Szczygła
jest zainteresowanie człowiekiem i jego biografią. Zarówno Krall, jak i Szczygieł opisują
losy osób będących przedstawicielami danej
społeczności czy narodu, dzięki którym reportażyści mogą przybliżyć ogół danej zbiorowości. To dla tych dwojga dziennikarzy charakterystyczna postać, wyselekcjonowany i odpowiednio dobrany bohater reportażu, stanowi
esencję twórczości. Ona stanowi istotę konstrukcji tekstu, współtworzy bieg wydarzeń,
wiąże motywy fabularne i zdarzenia (K. Mąka-Malatyńska, 2006, s. 11). Kolejną cechą, obok
biografizmu, którą Szczygieł niejako przejął na
grunt swojej twórczości właśnie od reporterki,
jest operowanie szczegółem. Jak pisze Grzegorz
Górny: „Metodę, w której ogół przegląda się
w szczególe, doprowadziła do perfekcji Hanna
Krall” (G. Górny, 1993, s. 52).
Jak zauważa sam autor: „Szejnert i Krall
uczyły, jak pisać głębiej. Ale sam dochodziłem do tego, jaką znaleźć formę” (A. Klim).
Szczygieł wypracował indywidualny i bardzo
charakterystyczny sposób widzenia i opisywania świata. Jak mówi autor przy okazji różnych
wywiadów, reportaż jest gatunkiem, z jednej
strony, pojemnym, ale z drugiej stawiającym
pewne granice: „Trudno jest pisać pięknie, nie
podkoloryzować, nie zmyślać, ale używać literackiej formy. Trzeba mieć zdolność zapamiętywania szczegółów. Zdolność ich kojarzenia,
a czasami umiejętność odległych skojarzeń,
żeby reportaż miał chociaż troszkę artystycz-
dzisiejszą pozycję w świecie dziennikarsko-literackim. Jego książki obfitują w ciekawą formę, nietypowy sposób prowadzenia narracji,
wykorzystywanie różnego rodzaju zabiegów
literackich oraz korzystanie z gatunku niejako
pokrewnego reportażowi, a mianowicie – z autobiografii. Wszystkie te cechy świadczą o wyjątkowym charakterze twórczości reportażysty.
encyklopedia maturzysty
Bibliografia
Teoria
Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, hasło: „Gazeta Wyborcza”, Warszawa 2004, tom 3.
Glensk U.: Historia słabych. Reportaż i życie w Dwudziestoleciu (1918–1939), Kraków 2014.
Górny G.: Kryzys reportażu, „Nowa Res Publica” 1993, nr
7/8.
Klim A.: Gwałcę tekst, http://www.mariuszszczygiel.com.pl,
data dostępu: 07.07.2015.
Mąka-Malatyńska K.: Krall i filmowcy, Poznań 2006 (rozdział: Opowieści o człowieku).
Sobol E. (red.): Nowy słownik języka polskiego PWN, Warszawa 2002.
Stradecki J.: W kręgu Skamandra, Warszawa 1977 (rozdział:
Funkcje społeczne czasopisma).
Szczygieł M.: Wpis dla zainteresowanych reportażem, www.
mariuszszczygiel.com.pl, data dostępu: 10.07.2015.
Szejnert M.: My, właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u,
Kraków 2013.
Szpakowska M.: „Wiadomości Literackie” prawie dla wszystkich, Warszawa 2012, (rozdział: Sztuka reportażu).
Wolny-Zmorzyński K.: Posłowie, w: M. Szczygieł (red.),
100/XX. Antologia polskiego reportażu XX wieku, t. 2,
Wołowiec 2014.
Wolny-Zmorzyński K.: Reportaż a przemiany społeczne po
1989 roku, Kraków-Rzeszów 2005 (rozdział: Poetyka reportażu polskiego po 1989 roku. Zarys problematyki).
Zawiszewska A.: Modernizowanie Polaków, w: J. Madejski,
A. Skrendo, A. Zawiszewska (red.), Xięga Erazmiańska,
Szczecin 2007.
Media
Szczygieł M.: Niedziela, która zdarzyła się w środę, Warszawa 1996.
Szczygieł M.: Gottland, Wołowiec 2006.
Szczygieł M.: Zrób sobie raj, Wołowiec 2010.
Szczygieł M.: Kaprysik. Damskie historie, Warszawa 2010.
Szczygieł M.: Láska nebeská, Warszawa 2012.
Szczygieł M. (red.): 100/XX. Antologia polskiego reportażu
XX wieku. Tom 1–2, Wołowiec 2014.
Szczygieł M. (red.): 100/XX. Antologia polskiego reportażu
XX wieku. Tom 3, Wołowiec 2015.
JP
styczeń/luty 2016 nr 1
ny, ponadczasowy charakter” (A. Klim). Owa
„forma” dla Szczygła oznacza nic innego, jak
„literackość” tekstu.
Kolejną postacią, stanowiącą źródło inspiracji Szczygła, był Ryszard Kapuściński. Od
„ojca” polskiego reportażu Szczygieł zaczerpnął samą tematykę tekstów, a mianowicie podróże i obce kultury, które stały się trzonem
jego twórczości. Początkowa fascynacja przemianami społeczno-obyczajowymi Polski po
przełomie 1989 roku została przez reportera
porzucona na rzecz opisu kultury i kraju „innego”. Tematyka reportaży stanowi jednak jedyne
podobieństwo tych dwóch twórców. Szczygieł
bowiem nie tylko wybiera inny obszar geograficzny (Afrykę i Azję zamienia na państwo
sąsiednie – Czechy), ale również decyduje się
na odmienny sposób opisu interesującego go
kraju. Podąża za biografiami wybranych przez
siebie bohaterów, podczas gdy Kapuściński
interesuje się przede wszystkim przemianami
historyczno-społecznymi danych obszarów.
Istotą tekstu dla przedstawiciela starszego pokolenia reportażystów jest to, aby był on przepełniony faktami historycznymi, datami, danymi statystycznymi, historiami plemion, rodów,
czyli takimi elementami, na które Szczygieł nie
zwraca większej uwagi (co nie oznacza, że całkowicie zostają one u niego pominięte).
Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że
Mariusz Szczygieł stanowi autorytet dla młodszego pokolenia reportażystów – jest wymieniany obok Wojciecha Tochmana, Jacka Hugo-Badera czy Lidii Ostałowskiej jako postać,
która miała ogromny wpływ na kształtowanie
się współczesnego (po 1989 roku) reportażu. Na temat twórczości Szczygła chętnie wypowiadali się przedstawiciele polskiej szkoły
reportażu, tacy jak Hanna Krall czy Ryszard
Kapuściński, tym samym potwierdzając jego
61
warto przeczytać
Wierszowane pamiętniki
Krystian Saja, doktorant na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego
styczeń/luty 2016 nr 1
Na początku 2015 roku wydawnictwo WERSET z Lublina wydało książkę Piotra Żbikowskiego
i Lucyny Żbikowskiej pod tytułem Ks. Hugo Kołłątaj. Wybitny mąż stanu, więzień i poeta.
Wiersze więzienne Kołłątaja doczekały się w ten sposób znakomitego opracowania. Jak
zauważa we wstępie książki Lucyna Żbikowska, wydana w roku 1993 dwutomowa
monografia poezji więziennych Hugo Kołłątaja pod redakcją Piotra Żbikowskiego, mimo
wielkiego zainteresowania książką w świecie naukowym, nie przedostała się ani do
uniwersyteckiej edukacji, ani do zbiorowej świadomości Polaków. Pojawiła się jednak
szansa, by to zmienić.
62
Publikacja ukazała się cztery lata po śmierci
Profesora Piotra Żbikowskiego. Lucyna Żbikowska wzbogaciła dzieło męża o dwa rozdziały,
będące wstępem i zakończeniem książki. Stała
się ona hołdem, poświęconym pamięci znakomitego humanisty, autora blisko 160 publikacji
naukowych (między innymi na temat Kajetana
Koźmiana), wykładowcy akademickiego, nauczyciela i mistrza wielu szanowanych i znanych obecnie profesorów. Oprócz niezwykle
istotnych i niekiedy wręcz sensacyjnych informacji na temat Kołłątaja, książka zawiera liczne zdjęcia, kopie rękopisów i notatek Profesora
Żbikowskiego. Dołączono do niej również płytę
CD zawierającą zapis dźwiękowy dwóch wykładów Profesora, zarejestrowanych w dniach
13–14 kwietnia 2000 roku na Uniwersytecie Palackiego w Ołomuńcu. Stanowią one doskonałe
uzupełnienie samej książki, a także niepowtarzalną okazję, by posłuchać i obcować z postacią
autora. Młode pokolenia zbyt szybko tracą możliwość kontaktu z autorytetami naukowymi, do
których bez wątpienia należał Profesor Żbikowski. Dołączone do książki nagranie pozwala ów
kontakt odtworzyć chociażby w namiastce, a dla
osób nieznających osobiście Profesora, jest wehikułem czasu, który otwiera możliwość wysłuchania wykładu mistrza. Należy również wspo-
mnieć, że ta obszerna, licząca ponad 500 stron
publikacja została wydrukowana na papierze
kredowym, co dodało jej elegancji i powagi, na
którą w pełni zasługuje zarówno Hugo Kołłątaj,
jak i osoba autora. Wyrazy uznania należą się
w tej kwestii wydawcy, który dołożył wszelkich
starań, aby książka zyskała należytą oprawę.
Nasza wiedza na temat życia i twórczości Hugo Kołłątaja ogranicza się zazwyczaj do
wiadomości, jakie wynieśliśmy ze szkoły średniej lub studiów humanistycznych, zwłaszcza
z dziedziny historii lub literaturoznawstwa.
Jest to zazwyczaj wiedza uboga, tak w fakty
historyczne, jak i przykłady twórczości literackiej księdza podkanclerzego. Książka ukazuje
nam Kołłątaja w zupełnie innym świetle. Jest
to zatroskany o los ojczyzny mąż stanu, który
przebywając w więzieniu, „oddalony od społeczności żyjących”, pisze wiersze patriotyczne (często o charakterze autobiograficznym),
oddające zaangażowanie w realia polityczne
Sejmu Czteroletniego. Pisze również utwory
religijne o zabarwieniu filozoficzno-moralnym.
Stanowią one: „poetycki zapis jego najbardziej
osobistych przeżyć i doświadczeń; są rodzajem
wierszowanego pamiętnika, w którym wiernie
i bardzo szczegółowo odnotowuje nastroje, stany psychiczne, refleksje i uczucia, jakich dozna-
warto przeczytać
styczeń/luty 2016 nr 1
wał, przebywając za sprawą rządu austriackiego
fił do rąk Papieża Jana Pawła II, który w roku
przez 8 lat w ścisłym odosobnieniu” (s. 84).
1994 napisał list z podziękowaniami do ProfesoKsiądz podkanclerzy okazał się więźniem
ra, za: „ukazanie wielkości jego postaci (Kołłątaniezłomnym, zawziętym, żywotnym, odpornym
ja – przyp. K.S.) na tle współczesnej mu historii
na trudy więzienne – jak pisali o nim ówcześNarodu” (s. 437). Znaczące jest, jak pisze Luni kronikarze. Więzienie odbiło się jednak na
cyna Żbikowska, że historia ks. Hugo Kołłątaja
stanie jego ducha i ciała w inny sposób. Oprócz
zatacza koło: „papieżem, który pozwolił bardzo
licznych plotek i oskarżeń pod adresem Kołmłodemu doktorowi praw i teologii wkroczyć
łątaja (między innymi o zdradę Narodu Polna drogę niezwykle trudnej pracy publicznej,
skiego), wypływających głównie z Petersburga
był niewątpliwie Klemens XIV, mianując Hugo
i mających zszargać dobre imię patrioty, w celi
Kołłątaja członkiem kapituły krakowskiej, a po
więziennej Kołłątaj musiał się zmagać z katorgą
przeszło 200 latach inny papież, rodem z tejże
bezczynności, a także pogłębiającą się chorobą
kapituły, przypomni Kołłątaja zasługi dla naro– podagrą. Opis tych i indu i ojczyzny” (s. 437).
nych faktów z życia KołW listopadzie 1997 roku
Książka ukazuje nam Kołłątaja
łątaja odnajdziemy w częmiała miejsce niezwykła
w zupełnie innym świetle. Jest
ści drugiej książki.
audiencja Piotra Żbikowto zatroskany o los ojczyzny
Część trzecia poświęskiego u Ojca Świętego,
mąż
stanu,
który
przebywając
cona jest głównie konktórej kulisy opisuje Luw więzieniu, „oddalony od
tekstom ogólnopolityczcyna Żbikowska, jako
nym i narodowym poezji
dowód wielkiego zaintespołeczności żyjących”, pisze
Kołłątaja. Profesor Żbiresowania Papieża twórwiersze patriotyczne, oddające
kowski analizuje wiersze
zaangażowanie w realia polityczne czością Hugo Kołłątaja.
księdza
podkanclerzeKsiążka powstała z iniSejmu Czteroletniego, oraz
go głównie pod kątem
cjatywy Lucyny Żbikowutwory religijne o zabarwieniu
przedstawionych w nich
skiej to niezwykle ważna
filozoficzno-moralnym.
przyczyn katastrofy Napozycja naukowa, przede
rodu i Państwa, syndrowszystkim dla tych, któmu zdrady, stanowiska Europy względem Polrzy cenią, rozumieją i pragną kultywować histoski, a także przypuszczeń i podejrzeń dotycząrię niezwykłych ludzi. Wydaje się również pozycych wydarzeń oraz okoliczności, które miały
cją obowiązkową nie tylko dla wąskiego grona
wpływ na upadek insurekcji, stanowiących osoekspertów zajmujących się historią i literaturą,
biste przemyślenia Kołłątaja. Natomiast w częlecz również dla wszystkich tych, którzy poszuści czwartej Autor przedstawia zbiór wierszy,
kują prawdy w trudnym świecie fałszu i krzywuporządkowany z rękopisów więziennych przez
dzących oskarżeń względem bohaterów narosamego Kołłątaja.
dowych. Książka wskazuje należne miejsce ks.
Niezwykle interesujące są również dwa rozHugo Kołłątaja w świadomości narodowej, obok
działy napisane przez Lucynę Żbikowską. Pierwtych, którzy niegdyś, z przyczyn politycznych,
szy dotyczy wyjątkowego testamentu Hugo
nazwani zostali zdrajcami Narodu, a dziś noszą
Kołłątaja, którego rękopis został przedstawiony
imię „żołnierzy wyklętych” i najdzielniejszych
na załączonych do książki ilustracjach. Drugi
synów Polski. Hugo Kołłątaj to bohater narodotyczy się sytuacji towarzyszących pierwszemu
wy, który: „Stracił ojczyznę, stracił wszystko za
wydaniu odnalezionych poezji więziennych ks.
ojczyznę”, lecz pozostał jej wierny w warunkach
Kołłątaja (1993), a także zawiera zapis wykładu
niegodnych bohaterów.
Profesora Żbikowskiego, wygłoszonego w Ołomuńcu. Jeden z egzemplarzy monografii poezji
Piotr Żbikowski, Lucyna Żbikowska, Ks. Hugo Kołłątaj. WyKołłątaja, opracowany przez Żbikowskiego, trabitny mąż stanu, więzień i poeta, Lublin: WERSET 2015, 508 s.
KS
63
warto przeczytać
Przez łzy
Uwagi na marginesie wierszy
Małgorzaty Goludy
Katarzyna Kłosowska, studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej w Instytucie
Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego
styczeń/luty 2016 nr 1
Wyobraź sobie mroźny zimowy wieczór. Na ulicy jest zupełnie pusto. Śnieg pokrywa
każdą wolną przestrzeń. Chłód szczypie w policzki, a zimny wiatr przenika do głębi.
Gwiazdy wydają się tak odległe... Jednak w tym surowym, mroźnym krajobrazie jest coś
pięknego. Coś, co ujmuje nostalgią i mrokiem. Coś, co sprawia, że nawet smutek wydaje
się mieć słodki smak.
64
Tak właśnie brzmią utwory MarGoth, niespełna trzydziestoletniej, szczecińskiej artystki.
Małgorzata Goluda – bo tak naprawdę się nazywa – jest uzdolnioną plastyczką, tancerką, pisarką i poetką, należącą do Związku Literatów
Polskich Oddział w Szczecinie. Pierwsze wiersze zaczęła pisać w wieku 16 lat. Tomik Otwórz
oczy jest drugim w jej dorobku, oprócz tego na
swoim koncie ma także dwie wydane powieści –
Biały labirynt oraz Szkołę czasu.
W swoich utworach porusza motywy samotności, zagubienia, społecznego marginesu, cierpienia i beznadziei. Możemy tu znaleźć również
opisy okaleczania, psychicznego załamania, braku chęci do życia oraz utraty jego sensu. Jest tu
też niezwykła wiara, zarówno w Boga, jak i w to,
co nieuniknione – w śmierć. „Nie, nie boję się
starości – / to już tylko krok / do wyczekiwanej /
Śmierci.” – pisze w utworze Łza pamięci. Śmierć
w tym przypadku nie jest jednak czymś strasznym, ostatecznym, a wyczekiwanym wręcz oddechem spokoju i odkupieniem.
Tomik Otwórz oczy składa się z trzydziestu
sześciu utworów. Każdy z nich, na swój sposób,
ukazuje obraz podmiotu lirycznego, który ma
wiele wspólnego z autorką – to młoda, delikatna
i silna zarazem dziewczyna, którą targają wielkie
problemy i odwieczne pytania: „Być pewnym
siebie głupcem / czy pełnym obaw mędrcem?”.
Żeby nie skończyć, jak opisywani przez nią
ludzie, którym „Pustka w butelce / zagłusza beznamiętnie / ich radość”, ucieka w swój własny
mroczny świat – w świat bólu, który rodzi trudne do zaklasyfikowania piękno.
„Kto raz spojrzał w ciemność, niesie ją w sobie do końca życia” to jeden z cytatów poprzedzających właściwe wiersze tomiku. Pochodzi ze
znanego horroru Egzorcyzmy Emily Rose i, chyba jak nic innego, w całości oddaje ponury styl
MarGoth.
Autorka już swoim pseudonimem zdradza fascynację subkulturą gotycką, która przez
osoby z zewnątrz często jest postrzegana jako
„mroczna” i niezrozumiała. Cechuje ją pewien
dystans do świata, namiętna, a czasem wręcz romantyczna postawa życiowa oraz umiejętność
dostrzegania piękna w bólu i cierpieniu. Często
temu wszystkiemu towarzyszy też skłonność do
warto przeczytać
styczeń/luty 2016 nr 1
turpizmu, umiłowanie makabry a także fascyJest on doskonale widoczny w wierszach Nienacja spirytyzmem, jednak u Gosi Goludy tych
moc, Trująca rutyna, Podniosę głowę i Betonowe
ostatnich nie znajdujemy.
krzyże. To świat beznadziei, pogoni za pieniąUtwory z tego tomiku to nie do końca wierdzem i utraty wiary, która dla autorki jest bardzo
sze gotyckie, wydają się po prostu spostrzeżeważnym aspektem życia.
niami człowieka, który w codziennym pędzie
„(...) czuję odór. / To życie, które ktoś / zażycia znajduje chwilę na przyjrzenie się z bliska
niedbał. / Pozostawione tylko sobie / rozkłada
szarej rzeczywistości otaczającego nas świata.
się niczym trup”. Wspomniana wcześniej wiara
Brakuje w nich ozdobników, kwiecistych metato podstawa większości jej utworów, jest funfor i krwawych opisów tak charakterystycznych
damentem, bez którego życie wydaje się puste.
dla tego stylu. Nie ma anatomii bólu, brzydoty
Podmiot liryczny nie zwraca się do Boga bezpoi rozkładu, wszechobecnego zła oraz ciemności,
średnio, ale z wielką pokorą zaznacza Jego obecktóra pochłania, są tylko konsekwencje ludzność: „Jest tak blisko mnie. / W codzienności,
kich wyborów. Sens podany jest jak na tacy i nie
która / niezmiennie / próbuje mnie zniszczyć
wymaga doszukiwania się w tym krajobrazie
(...) Nie mam dowodów / na Jego Byt. / Wystarrozpaczy drugiego dna.
czy jednak moje / przeczucie (...)”.
Gosia Goluda ma swój własny, specyficzny
Pojawia się pytanie: czemu więc, skoro jest,
sposób pisania – jej wiersze wydają się prodopuszcza do takich rzeczy? Czyż nie powinien
ste, jednak każde łamanie wersu ma olbrzymie
bardziej troszczyć się o swoje dzieci? MarGoth
znaczenie, a brak rymów
pokazuje, że winni jestetylko podkreśla zadumę,
śmy sobie sami. „BetoGosia Goluda ma swój własny,
jaką wywołują. Nie są to
nowe krzyże. (...) Każdespecyficzny sposób pisania –
„lekkie” w czytaniu utwogo dnia deptane / przez
jej wiersze wydają się proste,
ry, pełne rytmu i zabatych. / Którzy zapomnieli
jednak
każde
łamanie
wersu
wy słowem – to liryczny
/ o wierze”. To przez nasze
ma olbrzymie znaczenie, a brak
ascetyzm, który jest na
zapatrzenie w codzienswój sposób przesycony
ność, żądzę pieniądza
rymów tylko podkreśla zadumę,
bólem i strachem.
i brak wiary jest tak, jak
jaką wywołują. Nie są to „lekkie”
Na pierwszy rzut oka,
jest: „W szarych, brudw czytaniu utwory, pełne rytmu
w większości utworów
nych blokowiskach / Niei zabawy słowem – to liryczny
Margoth, mówiąc kolopokoju, obojętności”.
ascetyzm, który jest na swój
kwialnie, „smęci” i nieza„Jesteś na polu nierówsposób
przesycony
bólem
znajomiony z tym stylem
nej wojny / zła z Absolui strachem.
czytelnik może czuć się
tem” – kto w tej wojnie
tym przytłoczony. Barwygrywa? Na to pytanie
dzo trudno bowiem przebrnąć przez ten tomik
autorka nie daje nam odpowiedzi. Patrząc na
w jeden wieczór, nie popadając w skrajną dekreowany przez nią krajobraz bólu i rozpaczy,
presję. Ale to efekt celowy, to wszystko ma tak
zdawać by się mogło, że zło, jednak z drugiej
wyglądać, ma „dołować”, o to właśnie tu chodzi
strony zawsze pozostaje ta cicha nadzieja, że
– o chwilę zadumy i smutnej refleksji.
w końcu wygra „On” i stąd przesłanie od autorSamotność w istnieniu, nauka pokory, nieki: „Zatrzymaj wiarę, / nie pozwól umknąć jej
widzenie oczyma – jak mantra, powracają
z rąk, jak jaskółce wolności”. Zawsze „Wystarczy
w większości wierszy z tego tomiku. Są prywatspojrzeć nieco wyżej, / aby odnaleźć nadzieję na
nym przekazem od autorki, jej światopoglądem
lepsze jutro”.
i sposobem na życie. „Czerp siły z ulotnej poeCzęść utworów z tego tomiku tworzona była
zji” pisze w utworze pt. Bolesne wzruszenie, a to
nocą (wiemy o tym, ponieważ przy niektórych
zaledwie jedna z wielu pięknych sentencji wplepojawiają się bardzo dokładne daty, z podanym
cionych w urywki zdań i tchnienia myśli, skłaco do minuty czasem powstania utworu), mimo
dających się na obraz otaczającego nas świata,
to wszystkie wydają się być spisywanymi nocktóry MarGoth przeniknęła na wskroś.
nymi koszmarami, dręczącymi umysł i nie da-
65
warto przeczytać
styczeń/luty 2016 nr 1
66
jącymi zasnąć, które dopiero przelane na papier
stała się obserwatorem, który dostrzega błędy
milkną. Jednym z takich wierszy jest Łza pamięinnych, jednak wie, że nie jest w stanie im przeci, w którym niezwykle mocno na tle innych wyciwdziałać. Dlatego tak trudno jest jej żyć – bo
brzmiewa zdanie: „Nie mogę dopuścić do tego,
wie, że, choćby chciała, nic nie może zrobić. To
/ aby zniknął po mnie ślad”.
właśnie ten betonowy świat blokowisk staje się
Porównując tomik Otwórz oczy do poprzedjej własną makabrą. Nie ma potrzeby, by szukała
niego, zatytułowanego Droga, od razu możjej gdzieś indziej, by dokładniej ją opisywała –
na zauważyć zmianę stylu autorki, choć pisząc
ta brudna, szara rzeczywistość sama w sobie jest
o stylu, nie mam na myśli nawiązań do gotyku,
okropnością i rozkładem.
lecz sposób prezentowania myśli.
„Wiem, co kryje przyszłość – / umieranie każPierwszą różnicą rzucającą się w oczy jest brak
dego dnia...” pisze w wierszu Wszystko i nic. Nie
pomocnych przy interpretacji, choć czasem niejasmożna jednak powiedzieć, że z takich słów nic
nych i wieloznacznych, ilunie wynika, że jako obserstracji obrazujących każdy
wator już się tym wszystSamotność w istnieniu, nauka
utwór. Tym razem interpokory, niewidzenie oczyma – jak kim nie przejmuje – efekt
pretacja zostaje pozostawidoczny jest między inmantra, powracają w większości
wiona czytelnikowi. Obok
nymi w wierszu Słabość,
wierszy z tego tomiku.
wierszy pojawia się tylko
który jest jawnym rozSą
prywatnym
przekazem
prosta, rysowana węglem
ważaniem samobójstwa.
od autorki, jej światopoglądem
grafika oka, które zamyka
„Zamykanie się w klatce
się i otwiera, a na koniec
codziennej rutyny, aby
i sposobem na życie.
łzawi. Można odnieść wrajak najmniej przeszkażenie, że jest to oko podmiotu lirycznego, a może
dzać” nie jest widocznie dobrym rozwiązaniem
nawet i samej autorki, która nie chce już patrzeć
– „Podaj mi proszki nasenne. / (...) Po prostu
na ten świat, na otaczającą nas beznadzieję, która
zniknę. / Jakby nie było dla mnie / przyszłości”.
przysparza wszystkim tyle bólu.
Ale nie tylko ból, pozorna rezygnacja i smutPoprzedni tomik był obrazem zagubienia
ne pogodzenie się z rzeczywistością dominują
Gosi Goludy przy wyborze życiowej drogi. Drow tomiku Otwórz oczy. Wybrzmiewająca mięgi przez życie, którą każdy z nas musi sam sodzy wersami samotność towarzyszy podmiotobie wybrać i określić. I właśnie tą przebytą drowi lirycznemu jak echo dawnych dni – zupełnie
gę dostrzegamy w jej drugim tomiku. Przez te
innych od tych dzisiejszych, bo dopiero teraz
cztery lata, które minęły od publikacji jej pierwotworzyła oczy i „widzi” naprawdę. Dla autorki
szych wierszy, MarGoth dojrzała i pogodziła się
ważne jest, by „zdążyć się narodzić / zdążyć żyć
z rzeczywistością. Można śmiało powiedzieć, że
/ zdążyć umrzeć / zdążyć przed końcem / absoprzestała bawić się formą na rzecz treści, która
lutnego czasu”, bo przecież mamy go tak mało,
jest teraz dla niej o wiele ważniejsza, w końcu
a jest tyle do zrobienia.
chce „otworzyć nam oczy”. W jej utworach nie
„Tam gdzie nie ma / żadnej nadziei, są groma już tak wyraźnego buntu – wszystkich tych
by” i rzeczywiście, ta ulotna nadzieja pojawia się
wykrzyknień, wielkich liter i łez rozpaczy – tejako tło dla misji autorki – „Muszę ich nauczyć.
raz panuje w nich smutny spokój.
/ Patrzeć w niebo”, ponieważ jak pisze w jed„Staram się żyć. Choć to trudne. / Palę papienym z wierszy: „gdy patrzysz z zadartą głową
rosa i myślę, jak przetrwać kolejną noc. / W sza/ w wieczność nieba, / krzyczysz w środku z zarych, brudnych blokowiskach”. Z uczestnika
chwytu, / dławiąc się łzami”.
KK
Helena Willman-Grabowska
Źródło przedruku:
„Nowe Tory” 1906, nr 1, str. 81–83.
Zachowano oryginalną pisownię.
wybrała
Beata Filus
nauczycielka
bibliotekarka
w Bibliotece
Pedagogicznej
im. Heleny
Radlińskiej
ZCDN
styczeń/luty 2016 nr 1
Potrzeba uzupełniania swych wiadomości
odczuwaną bywa przez wszystkich wykształconych, a myślących ludzi; wagi zaś szczególniejszej nabiera dla nauczyciela, który, chcąc wychowańcom swym dawać prawdziwą
wiedzę, sam musi nieustannie śledzić jej
postępy.
Wynika stąd konieczność zapoznawania się
przynajmniej z najcelniejszemi pracami,
które się ukazują w zakresie danej gałęzi
nauki, zatym konieczność nabywania coraz
to nowych książek.
Jednak środki nauczycielskie rzadko kiedy pozwalają na taki zbytek, jakim wśród
naszych dotychczasowych stosunków jest posiadanie zasobnego księgozbioru; w razie
potrzeby zaczyna się wędrówka po zamożniejszych kolegach, czytelniach prywatnych
i t. d., często z jedynym niewątpliwym
skutkiem – zmarnowania dużej ilości czasu.
Podobny los staje się udziałem nietylko
pedagogów: doświadcza go też u nas większość ludzi, pracujących na niwie umysłowej
– i oto jednym z marzeń, coraz natarczywiej
domagających się urzeczywistnienia, staje się bibljoteka ogólna, łatwo dostępna,
a zaopatrzona, jeżeli nie we wszystkie,
to przynajmniej w ważniejsze dzieła, które
się danej specjalności tyczą.
Książnicę taką, jak mają Paryż, Londyn,
Wiedeń i t. p., będziemy mieli z czasem,
gdy wrócą do nas zbiory Załuskich, liceum Krzemienieckiego i inne, a my do nich
dodamy późniejszy nasz dorobek. Lecz nim
bibljoteka publiczna – w najszerszym tego
słowa znaczeniu – otworzy swe podwoje,
spróbujemy ją zapoczątkować, tworząc tymczasem bibljotekę dla nauczycieli. Myśl ta
nie jest zgoła niepodobną do wykonania,
a przyobleczenie jej w ciało ułatwiłoby
niezmiernie nam, nauczycielom, samokształcenie, o którego zaniedbanie tak często
dajemy się, a nawet sami lubimy wzajemnie
pomawiać!
Jest nas tak wielu w Warszawie, że ze
składek miesięcznych, choćby niedużych,
uzbierałaby się spora suma; za nią możnaby
rozpocząć gromadzenie książek. Reszty dokonałaby ofiarność publiczna, a raczej dobrze zrozumiany interes ogółu, dla którego
kwestja posiadania odpowiednio wykształconych nauczycieli nie może być rzeczą obo-
ciernie i głogi
O potrzebie bibljoteki
szkolnej i nauczycielskiej
jętną; wreszcie, możeby na razie do takiej
bibljoteki udzielili swych zbiorów ci,
którzy sami dla siebie potrafili zgromadzić jakie takie zasoby; byłaby to wielka
z ich strony dla dobra publicznego ofiara,
ale przecież te pożyczki zostałyby zwrócone możliwie szybko, w miarę stopniowego
rozwoju instytucji – wątpić zaś o nim chyba niepodobna. Jednakże nie na tym koniec:
obok zbioru dzieł, któreby uzupełniały wykształcenie nauczyciela, powinienby istnieć jeszcze zbiór inny.
Wykładający literaturę, zwłaszcza polską, bardzo często są w kłopocie, gdy chcą
swych uczniów lepiej zapoznać z utworami
danego autora. Wyjątki, zamieszczone w wypisach, nie zawsze dają o nim należyte pojęcie; innym znów razem wykładający uważałby za odpowiedni dla danej klasy inny
jakiś urywek do odczytania; niektóre rzeczy wreszcie należy dać poznać w całości,
dotąd zaś bardzo niewiele mamy tanich wydań
poszczególnych autorów, zwłaszcza jeżeli
idzie o wieki ubiegłe. Podobnież smutnie,
po największej części, przedstawia się
sprawa pomocy naukowych w innych przedmiotach. Zaradziłaby tym brakom bibljoteka
szkolna, wspólna dla wszystkich średnich
zakładów naukowych, jedna na całe miasto,
a za to dobrze zaopatrzona. Dotychczasowe
usiłowania poszczególnych szkół, nigdy zupełnym – dla braku środków – nie uwieńczone
powodzeniem, złączone wydałyby świetny rezultat i mielibyśmy jeden, ale dobry zbiór
pomocy naukowych.
Zarówno jedna książnica, jak druga,
winny powstać nie tylko w Warszawie, ale
i w każdym z większych miast prowincjonalnych, t. j. wszędzie, gdzie są szkoły
i nauczyciele. Mogłyby być one szczuplejsze lub zasobniejsze – w miarę nagromadzania środków materjalnych – lecz istniećby
musiały i muszą, jeżeli sprawę nauczania
rzeczywiście chcemy pchnąć naprzód. Bibljoteki szkolne ułatwiają dzieciom naszym możliwość kształcenia umysłu i serca;
bibljoteka nauczycielska rozwiąże kwestję
niemniej ważną: da ona możność niejako dopływu świeżej krwi do znękanego mózgu nauczyciela, podtrzyma jego zdolności umysłowe i uchroni je od wyjałowienia.
A drogą do tego samopomoc: ta ścieżka,
mało dotąd wydeptana w naszym społeczeństwie, jeżeli nie najkrótsza, za to najpewniej doprowadzi do celu.
67
felieton
Plastusiowy pamiętnik
Janina Kruszyniewicz, dyrektorka Gimnazjum nr 20 im. Młodych Europejczyków
w Szczecinie
styczeń/luty 2016 nr 1
Dawno, dawno temu, zanim pojawiły się media cyfrowe, szczęśliwe dzieci, nieobarczone
potrzebą posiadania najnowszego modelu laptopa, tabletu, smartfona, bawiły się ze sobą.
W dodatku nie prześcigały się w porównywaniu modeli urządzeń, bo ich po prostu nie
było, wymyślały natomiast, czym wypełnić czas po spełnieniu obowiązku odrobienia
lekcji. Zabawy były przeróżne, przede wszystkim ruchowe, a lekcje wychowania fizycznego
należały do ulubionych.
68
Kiedy już dziatwa wyhasała się, wybiegała, zeszła z trzepaków, odłożyła skakanki, rowery, starła
ślady wyrysowanego na chodniku „grzyba”, a zimą
schowała sanki i łyżwy, siadała wieczorem z książką
i czytała. Było to powszechne, niewywołujące zdziwienia zjawisko. Zwyczaj obdarowywania pociech
lekturami (nie utożsamiać z tymi wymaganymi
przez szkołę) był powszechny i na takie prezenty
czekało się czasami do Bożego Narodzenia. Oczywiście, nie wszystkie dzieci czytały równie chętnie;
nie czytało się również z wypiekami poezji. Przynajmniej nie tej martyrologicznej.
W pamięci utrwalił mi się widok półek z książkami
w moim domu rodzinnym. Rodzice byli inteligencją
pracującą w pierwszym pokoleniu, nie należeli do
przedwojennej elity, a chodzenie do szkoły przerwała
im wojna. Już jako dorośli musieli uzupełniać wiedzę
i nadganiać stracony czas. A jednak książki stały na
półkach i wieczorami domownicy oddawali się przyjemności czytania. Przyjemności, nie przymusowi.
Nie zmieniło tego przyzwyczajenia pojawienie się telewizji. Czasami oglądano ważny mecz, często wiadomości, ale filmy, przeważnie produkcji rumuńskiej lub
bułgarskiej, nie wzbudzały szczególnego entuzjazmu
i nie gromadziły rodzin przed ekranami. Czytano.
Pierwsza zapamiętana przeze mnie ukochana
książka to Plastusiowy pamiętnik. Nie tyle ją przeczytałam, co zaczytałam, znałam prawie na pamięć
i wciąż wzbudzała mój zachwyt. Potem były już po-
ważne lektury, bo przecież Kubuś Puchatek, oprócz
zajadania się miodem, wygłaszał sentencje, których
nie powstydziłby się myśliciel. Pożyczaliśmy sobie
książki i nie było ścisłego podziału na tematykę
chłopięcą i dziewczęcą. Piszę, oczywiście, o okresie
dzieciństwa, bo lata młodzieńcze i studenckie to już
inna historia. Dlatego wszyscy wiedzieliśmy, co to
są dzikie pola i gdzie płynie Amazonka, a gdzie Nil.
Nie była to wiedza znana uczniom przygotowującym się do konkursu z geografii.
W felietonie Stanisława Tyma, zatytułowanym
W dziupli. Historia Polski dla dzieci, przeczytałam:
„…Janusz Radziwiłł to była potęga. Praktycznie
władał całą Litwą i ci, którzy czytali Potop… Słucham?... Powiedziałem: ci, którzy czytali, a nie widzieli film. Przeczytać Potop Sienkiewicza i obejrzeć
Potop Hoffmana to jakby odwiedzić dwie różne restauracje, z których jedna jest barem szybkiej obsługi”. To trafne i sugestywne porównanie powinno być
mottem każdej lekcji, na której omawiane są lektury
szkolne. O kanonie nie będę pisać, bo to temat na
inny felieton. Skoro jednak mamy czytać, to nie zamieniajmy tego na oglądanie, bo wszyscy wolimy
wytworne restauracje od budki z hot dogami.
W tym momencie muszę się uderzyć w pierś
i przyznać, że Krzyżaków oglądam z uczniami, a czytamy jedynie fragmenty. Przyczyn nie muszę wyjaśniać. Na drzwiach szkolnej biblioteki wisi plakat:
„58% Polaków w zeszłym roku nie przeczytało ani
styczeń/luty 2016 nr 1
są do poznawania lektur. Niektóre tytuły są przestarzałe i nie ma co rozdzierać szat, że Polak nie przeczyta Pana Tadeusza.
Sporo lat temu pewien piętnastoletni, inteligentny
chłopiec, dziś doktor informatyki, przekonał mnie
w doskonałym wypracowaniu, dlaczego nie podoba
mu się wybitne dzieło Mickiewicza i dlaczego nie
powinno się zmuszać młodych ludzi do przebrnięcia przez wszystkie księgi. Argumentacja była trafna,
logiczna i przekonująca. Wypracowaliśmy kompromis, pozwoliliśmy działać czasowi. Oczywiście, po
latach sięgnął, w dalszym ciągu bez zachwytu. Kiedy
popularne zaczęło być fantasy, dyskutowałam o opowiadaniach Sapkowskiego i nareszcie obie strony nie
były umordowane. Czy czytelnik „Refleksji” zastanawiał się nad fenomenem Buszującego w zbożu?
Wszyscy czytają tę książkę od lat, lekcje są ciekawe
dla uczącego i młodzieży, bez względu na metodę
dzwonek za każdym razem przerywa zażartą dyskusję. Trzeba być nauczycielskim safandułą, aby nie
poradzić sobie z taką materią.
W moim tekście można zauważyć pewną sprzeczność. Na początku wyczuwalne jest ubolewanie, że
książki poszły w kąt. Później utyskuję, że lektury
szkolne są już nieatrakcyjne i to jest powód spadku
obywateli czytających. Nie czytamy, bo nam się nie
chce, nie chce się, bo oferta nieadekwatna. Przyznaję, czuję się czasami bezradna, świat gna, a my jakoś
nie nadążamy. Pisząc „my”, mam na myśli ludzi dorosłych, którzy powinni wprowadzać w świat książek maluchy, by potem cieszyć się liczbą czytelników
większą niż podawaną przez bieżące statystyki.
Z niepokojem przeczytałam w 47 numerze „Polityki”, w artykule pod tytułem Dostaniemy dobrą szkołę: „Nadchodzi nowa szkoła (…). Chodzi o gruntowną rewizję programu. O to, czego i jak będą się
uczyć polskie dzieci (…). Wróci więc kanon lektur
obowiązkowych (i obowiązek ich czytania od początku do końca) (…). Jeśli będziemy karmić się samym
kanonem, może się to obrócić przeciwko naszej
wspólnocie. Wzmocni to polskie poczucie krzywdy,
wiecznie doznawanej zdrady; jeszcze głębiej skryjemy winy i zaniechania przodków i własne”. Znów
nieśmiertelna martyrologia, Sienkiewicz z wiecznie
porywanymi i szczęśliwie uwalnianymi (prócz Danuśki) dziewicami i rycerzami bez skazy. Świat się
zmienia, myślenie się zmienia, o czym pisano w poprzednim numerze „Refleksji”, tylko lektury nie. Nie
dziwmy się zatem, że 52% Polaków nie czyta, wszak
czym skorupka za młodu…
JK
felieton
jednej książki. Nie bądź szarakiem. Biblioteka zaprasza”. Statystyka jest bezlitosna. Na potrzeby felietonu
przeprowadziłam wśród uczniów miniankietę – pytanie brzmiało: „Co ostatnio przeczytałeś, przeczytałaś, prócz obowiązkowej lektury?”. Chłopcy sięgają po fantasy i komiksy, dziewczynki po pozycje
młodzieżowe. Nie jest to powszechne, ale, o dziwo,
młodzież czyta. Potwierdzili tę opinię sprzedawcy
w dwóch księgarniach, których spytałam, kto i co
kupuje najczęściej i najchętniej. Odpowiedź potwierdziła moją rozmowę z uczniami – najczęściej
kupowane są książki fantasy i jest to pokaźna grupa
zaopatrująca się w ulubiony gatunek, a drugą liczną grupę stanowią tytuły dla dzieci. Po rozmowie
z księgarzami stanęłam przy regałach i obserwowałam klientów. Zaczyna się przedświąteczny ruch,
sporo osób wybiera książki na prezenty. Królują
Nigella i Jamie Oliwer. Starsze osoby kupują wraz
z wnukami, pragmatyzm górą – dzieciak, wybierając
książkę, nie przeżyje rozczarowania po rozpakowaniu „niespodzianki”. W dalszym ciągu do koszyków
trafiają lektury szkolne. Jednak mało osób przegląda
nowości, by potem podejść z nimi do lady.
Zdaję sobie sprawę, że mój krótki sondaż i równie krótkie obserwacje mogą nie odzwierciedlać
tego, o czym mówią statystyki. Nie wiem, jaka była
grupa badawcza, czy czytanie to także słuchanie, bo
sporo czytelników to słuchacze, a ci poznają treść
książki równie dobrze, jak zasiadający w fotelach
z tomem w ręku.
Zmieniają się formy poznawania lektur. Nie
mam prawa oceniać, czy nowoczesne nośniki są
lepsze czy gorsze, bo trudno to porównać. Próbowałam czytać z ekranu, dla mnie różnica jest tak
istotna, że nie potrafił mnie do gromadzenia księgozbiorów w formie elektronicznej przekonać fakt,
że kiedy maluję dom, muszę przenosić tony tomów
z kąta w kąt. Dla młodszego pokolenia może to już
nie być tak oczywiste. Czy brano formę czytania
pod uwagę przy sporządzaniu statystyki? Współczesna młodzież wcale nie jest mniej mądra od tej
sprzed dekady. Skoro mniej osób w wieku szkolnym
czyta beletrystykę, może poświęca czas na poznawanie świata w innej formie? A czy to dobrze czy
źle, pokaże czas. Póki co zaczęłabym bój o zmianę
kanonu lektur. Dorosły ma prawo czytać bądź zająć
się ulubioną aktywnością, nie musi to być czytelnictwo. Zbieranie motyli może być twórcze w takim
samym stopniu jak interpretowanie zbiorów poezji.
Uczniowie od wieku wczesnoszkolnego zmuszani
69
felieton
Trzy priorytety
Sławomir Osiński, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 47 im. Kornela Makuszyńskiego w Szczecinie
styczeń/luty 2016 nr 1
Rozgorzało piekło sporów o sześciolatki, gimnazja, podręczniki, czyli o szczegóły. Natomiast
moim zdaniem dla nowego rządu i ministra edukacji narodowej, mających póki co tak mocną
pozycję, najważniejszą rzeczą w najbliższych dwóch latach powinna być gruntowna naprawa
prawa oświatowego, czyli zmiana dwóch zasadniczych ustaw i systemu informacji oświatowej.
70
W miejsce archaicznej Karty Nauczyciela musi
pojawić się nowoczesna ustawa regulująca wzajemne obowiązki nauczycieli i państwa oraz – głównie
poprzez wymiar finansowy – odzwierciedlająca rolę
i prestiż tego zawodu. To sprawa priorytetowa!
Dość oczywiste wydaje się, że z racji odpowiedzialności za życie i bezpieczeństwo innych osób
nauczyciel powinien być adekwatnie do tego zobowiązania traktowany i podobnie jak w innych zawodach – dobrze wynagradzany. Nauczyciel, oceniając
ucznia, jest obarczony ogromną odpowiedzialnością
za losy drugiego człowieka. Kształtuje jego umiejętności, wyznacza cele działań, wskazuje, jak się uczyć
i doskonalić, a poprzez egzaminy decyduje o przyszłości młodych ludzi. W sytuacji oceniania zawsze
należy uwzględniać – obok obiektywizmu sytuacji
sprawdzania i wysokiej jakości wykorzystywanych
narzędzi – czynnik ludzki, czyli właśnie nauczyciela.
Ocenianie i działania wychowawcze narażone są
często na różnorodne naciski i zależności wynikające
z lokalnych układów. Nauczyciel musi być od nich
prawnie zabezpieczony.
Zatem ustawa o zawodzie nauczyciela musi również zawierać regulacje i uprawnienia, jakie ma dyrektor placówki, a także określać jego – o wiele dalej
idący niż nauczycielski – immunitet. Dzisiaj dyrektor
jest odpowiedzialny za realizację państwowych celów
edukacji i lokalnych zadań placówki, wspólnie z gronem nauczycielskim wdraża zasady demokratycznego kierowania, jest liderem szkoły. Ciąży na nim również tyle obowiązków prawno-administracyjnych, że
staje się z konieczności uniwersalnym fachowcem
od zarządzania, gospodarki gruntami, ekonomistą
i znawcą prawa. Stąd też trzeba dyrektora ustawowo
maksymalnie usamodzielnić na poziomie zarządzania przy zwiększonej odpowiedzialności i przy jednoczesnym zapewnieniu wysokich dodatków funkcyjnych uwzględniających tę odpowiedzialność.
Również wiek emerytalny w przypadku nauczycieli (szczególnie przedszkola, klas 1–3 i WF-u) musi
być określony w ustawie i dopuszczać wcześniejsze
odejście na pełnopłatną emeryturę, ale jednocześnie
nie blokować sprawnym jednostkom możliwości
pracy do osiągnięcia powszechnie obowiązującego
wieku emerytalnego.
Drugi akt prawny – obecna Ustawa o Systemie
Oświaty – powinien trafić do podręczników dla młodych prawników jako przykład czegoś, czego nigdy
w prawodawstwie czynić nie wolno. Trzeba napisać
nowy akt: krótszy, precyzujący kompetencje wszystkich organów i jasno opisujący cały system.
Zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie będzie to
przepis nowatorski, ale możliwy do wprowadzenia po
dyskusjach z innymi partnerami teraz, w obecnej rzeczywistości społecznej i politycznej. Szkoła ma się usamodzielniać, bardziej zależeć od samorządu lokalnego,
większy wpływ mają na jej kształt mieć rodzice i mądrze sprawujący nadzór dyrektor. Założenia programowe i ideowe państwo zostawi dla siebie, szczegółowe
zaś rozwiązania przeniesie z ustawy do rozporządzeń.
Ostatnią sprawą jest ostateczne rozwiązanie problemów z SIO – jedynym wyjściem jest wprowadzenie
nowego systemu od podstaw. Potrwa to krócej, niż
permanentne naprawianie obecnego.
SO
w ipn-ie
Historia z książkami w tle
Mateusz Lipko, Referat Edukacji Historycznej, IPN w Szczecinie
Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie,
to nic nie pamięta.
Stanisław Lem
Jednym z podstawowych celów Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci
Narodowej jest popularyzacja wiedzy historycznej – między innymi poprzez promowanie
wydawnictw książkowych powstałych w Instytucie. W ostatnim czasie IPN wzmocnił swoją
współpracę z bibliotekami, przyczyniając się tym samym do ogólnej promocji czytelnictwa.
Świadczą o tym dwie inicjatywy – udział Instytutu w organizowanym przez Miejską
Bibliotekę Publiczną „Tygodniu Zakazanych Książek” oraz inauguracja w Gorzowie
i Koszalinie spotkań z cyklu„Przystanek Historia”. Współorganizatorami tego przedsięwzięcia
są Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie
Wielkopolskim oraz Koszalińska Biblioteka Publiczna im. Joachima Lelewela.
ginalne publikacje wydawane w drugim obiegu
oraz wydrukować własną ulotkę przy użyciu
techniki sitodrukowej stosowanej w podziemiu.
Zwieńczeniem udziału IPN-u w obchodach
Tygodnia Zakazanych Książek była prelekcja dra
Pawła Szulca, zatytułowana Czy w PRL książki
niewygodne dla władz palono? Przedstawiono
w niej kluczowe kwestie dotyczące polityki stalinowskich władz wobec książki i czytelnictwa,
takie jak działania popularyzujące czytelnictwo
(które z roku na rok nabierały coraz bardziej politycznego charakteru) czy działania nad fizycznym wyeliminowaniem książek uznanych przez
władze za szkodliwe i niebezpieczne dla systemu
komunistycznego.
Podobny charakter, lecz na znacznie większą
skalę, ma inicjatywa Centrum Edukacyjnego
IPN „Przystanek Historia”. Jest to ogólnopolski
cykl spotkań poświęconych historii najnowszej.
Ideą Przystanków jest tworzenie przestrzeni
umożliwiającej spotkanie z historykami i autorami książek, projekcję filmów historycznych,
styczeń/luty 2016 nr 1
Historia „Tygodnia Zakazanych Książek” sięga początku lat osiemdziesiątych. Inicjatywa
powstała w Stanach Zjednoczonych i była odpowiedzią na niepokojący wzrost aktywności państwowej cenzury. Podczas obchodów Tygodnia
tysiące bibliotek i księgarni na całym świecie
poprzez promocję określonych tytułów i autorów poruszają kwestie wolności słowa. W Polsce
inicjatywa ta obecna jest od kilku lat. Tegoroczne obchody odbyły się w dniach 27 września–3
października. W ich ramach szczeciński oddział
IPN-u, na zaproszenie Miejskiej Biblioteki Publicznej, zorganizował dwa spotkania warsztatowe
z czytelnikami, zatytułowane „Papierowa Rewolucja”. Odbyły się one w Filii nr 6 w Dąbiu oraz
w najnowszej, multimedialnej Filii nr 54 – ProMedii. W krótkim wykładzie zaprezentowana
została historia rozwoju wydawnictw bezdebitowych oraz realia pracy opozycyjnych drukarzy.
Prelekcja wsparta została filmem dokumentalnym Wolne Słowo w reżyserii Piotra Śliwowskiego. Uczestnicy mieli także okazję zobaczyć ory-
71
w ipn-ie
Fot. OBEP IPN
Szczecin
promocja książki Karoliny Wichowskiej „Łączka”. Poszukiwania i identyfikacja ofiar terroru
komunistycznego pochowanych na warszawskich
Powązkach. Uczestnicy spotkania mieli okazję
porozmawiać z autorką oraz zakupić książkę
w promocyjnej cenie. Jest to pierwsza publikacja, która w sposób przystępny wyjaśnia metodykę identyfikacji ofiar terroru stalinowskiego.
Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Na kolejne Przystanki zaproszono równie interesujących gości. Byli to między innymi Karol
Madaj i dr Tomasz Ginter, autorzy najnowszej
planszowej gry historycznej IPN-u – 7. W obronie Lwowa. Gra osadzona jest w realiach bitwy stoczonej pomiędzy 7. Eskadrą Myśliwską
a 1. Armią Konną gen. Budionnego. Uczestnicy
mieli okazję dowiedzieć się więcej o tym nieco
zapomnianym epizodzie wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku, a także rozegrać partię gry
styczeń/luty 2016 nr 1
a przede wszystkim dawanie możliwości dyskusji z ekspertami. Jesienią 2015 roku zainaugurowano „Przystanki Historia” w Gorzowie i Koszalinie. Podczas pierwszego spotkania odbyła się
72
na stołach wielkoformatowych i zmierzyć się
wyzwaniami postawionymi przez jej twórców.
Wśród przystankowych gości był także prof.
Filip Musiał z Krakowa, który tuż przed Świętem
Niepodległości opowiadał o kulisach zdobywania wolności i suwerenności przez Polaków. Ciekawie zapowiada się również spotkanie z drem
Bogusławem Traczem z Katowic, autorem książki Hippiesi, kudłacze, chwasty. Hipisi w Polsce
w latach 1967–1975. Autor zdradzi wiele interesujących szczegółów z życia pierwszej generacji
tej barwnej subkultury.
Podsumowując, optymistyczny wydaje się
rozwój współpracy pomiędzy IPN-em oraz większymi bibliotekami Szczecina, Gorzowa i Koszalina. Miejmy nadzieję, że efekty tej kooperacji
staną się niebawem widoczne nie tylko na polu
promocji czytelnictwa, ale i szeroko rozumianej
edukacji historycznej.
ML
w zcdn-ie
Książka obrazami pisana
Maria Twardowska, wicedyrektorka Zachodniopomorskiego Centrum Doskonalenia
Nauczycieli ds. doskonalenia nauczycieli i biblioteki pedagogicznej
Po raz kolejny w ZCDN-ie odbyło się spotkanie z Małgorzatą Swędrowską, trenerką PSPiA
KLANZA, animatorką warsztatów literackich dla dzieci, nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej i wykładowczynią Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Myślą
przewodnią spotkania była książka obrazami pisana oraz jej rola w edukacji.
Uczestnicy konferencji dowiedzieli się, jak z kartki A4 można zrobić własną książeczkę, którą dziecko
wypełnia swoimi obrazkami. Taki własny artefakt
może być wielokrotnie „czytany” przez dzieci, ponieważ interpretacja obrazu jest zależna od aktualnych
doświadczeń, przeżyć i nastrojów, a obraz potrafi zastąpić wiele słów.
Tworzenie własnej książki obrazkowej można zastosować w wielu sytuacjach dydaktycznych. Opierając się
na koncepcji wczesnego nauczania matematyki przez
zabawę, warto wykorzystać pozycję W Świecie Liczb
Willy’ego. Dzieci słuchają liczbowych opowieści, a poznane liczby przedstawiają za pomocą technik plastycznych. Po zebraniu prac tworzymy książeczkę „liczbami
pisaną”, a dziecko, w oparciu o nią, będzie mogło tworzyć swoją własną historyjkę i próbować ją argumentować. Układane w ten sposób historie pozwalają rozwijać
własne pomysły, a zawarte w dziecięcych opowieściach
szczegóły mogą się przydać w późniejszej nauce. Pisanie książeczki przez dzieci poleca również prof. Edyta
Gruszczyk-Kolczyńska w publikacji Edukacja matematyczna w klasie I. Zgodnie z metodyczną sugestią uczniowie klasy pierwszej tworzą własną książeczkę pod
tytułem To już potrafię, poddając ocenie swoje umiejętności i wiadomości z obszaru matematyki.
Małgorzata Swedrowska zakończyła swój wykład
rymowanką: „To już koniec opowieści, która w głowie
się nie mieści”. Liczba uczestników konferencji pozwala na postawienie tezy, że przyszłe pokolenia będą się
wychowywać na książkach pisanych obrazami. Żyjemy
w kulturze obrazkowej, więc trudno się dziwić transformacjom w obszarze czytelnictwa i edukacji.
MT
styczeń/luty 2016 nr 1
Małgorzata Swędrowska na przykładzie kilku
książek pokazała, że dzieci potrafią „czytać” obrazy
i na ich podstawie tworzyć własne opowieści. Książka
obrazowa daje wiele możliwości interpretacyjnych,
jest uniwersalna. Omawiając na przykład Auto Ferdynand autorstwa Janoscha, pokazujemy dzieciom
dobre wzorce współpracy, gdy sami nie radzimy sobie z napotykanymi trudnościami.
W tego typu książkach obraz i słowo tworzą swoiste, wielopoziomowe dialogi: między czytelnikiem
a książką, między dorosłym a dzieckiem, pomiędzy
dziećmi. Książka obrazowa przestaje być dziełem jednostkowym, staje się motywatorem do poszukiwania,
doświadczania i aktywności, która jest wpisana w naturalną ciekawość poznawczą dziecka.
Na spotkaniu zaprezentowane zostały książki, dzięki
którym dziecko może poznać świat i budować na jego temat własne wyobrażenia. Dobry przykład stanowi książka Kto ty jesteś Joanny Olech i Edgara Baka, która przybliża pojęcie patriotyzmu, dla dzieci wszak abstrakcyjne.
O rzeczach trochę miłych, trochę strasznych i trochę mądrych można porozmawiać na podstawie
opowieści Kukuryk Marisy Núñez ilustrowanej przez
Helgę Bansch. Dzień na plaży Bernardo Carvalho –
książka bez tekstu, umożliwiająca „czytanie obrazami”
– dzięki zaczarowanej, tajemniczej treści inspiruje do
zabaw i poznawania przyrody. Zaskoczeniem okazała
się książka Tokio Taro Miura. Mała Mito ma wyjechać
do Tokio, ale niewiele wie na temat tego miasta i prosi
zwierzęta o historie dotyczące stolicy Japonii. Zawarte
w książce kulturowe detale mogą pobudzić naturalną
ciekawość nie tylko dzieci.
73
rozmaitości
Dobra energia
Lilianna Janeczek, doradczyni metodyczna Powiatowego Ośrodka Doskonalenia
Nauczycieli w Stargardzie Szczecińskim,
Mirosława Wnękowicz, wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 51 w Katowicach
styczeń/luty 2016 nr 1
Ogólnopolskie Forum Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych to cykliczna konferencja,
odbywająca się raz w roku w wybranych ośrodkach akademickich. Ideą przedsięwzięcia
jest umożliwienie nauczycielom przedmiotów przyrodniczych wszystkich typów szkół
oraz doradcom metodycznym i konsultantom wymiany doświadczeń z zakresu teorii
i praktyki edukacji przyrodniczej oraz wzbogacenie wiedzy w tym obszarze.
74
Gospodarzem XVI Ogólnopolskiego Forum Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych, które odbyło się pod
hasłem „Energia i my”, był Wydział Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu. Organizację Forum wsparli:
Stowarzyszenie Korzenie, Polskie Towarzystwo Geograficzne, Polskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk o Ziemi oraz
Wydawnictwo Nowa Era. Celem XVI Forum było poszerzenie wiedzy na temat znaczenia energii w życiu człowieka,
tradycyjnych i alternatywnych źródeł energii, skutków jej
produkcji dla środowiska oraz wykorzystania energii w codziennym życiu.
W programie XVI Forum znalazły następujące referaty:
Węgiel – palący problem (dr hab. Renata Dulias), Biomineralizacja człowieka – życiodajny skarb czy nieunikniony kres
(dr hab. Mariola Jabłońskiej), Herbata – źródło właściwości
nie tylko zdrowotnych (dr hab. Danuta Smołka-Danielowska), Czy rozwój cywilizacji według dotychczasowego modelu jest możliwy? (prof. dr hab. Piotr Skubała), Energia, ciepło,
światło (dr Jerzy Jarosz i dr Aneta Szczygielska), Prawdziwa
podróż w czasie. Energia wszechświata (dr Andrzej Boczarowski), Przyroda w liceum (dr Wojciech Janicki).
Podczas przerw między wykładami można było obejrzeć eksponaty zgromadzone w Muzeum geologicznym
Wydziału Nauk o Ziemi. Zbiory, wyeksponowane w obrębie 13 wystaw stałych, w przystępny sposób przedstawiają
dynamiczną historię Ziemi i ewolucję życia.
W ramach Forum została również przygotowana gala
podsumowująca XXIII edycję Dni Ziemi w Sosnowcu
i prezentacja założeń kolejnych takich projektów.
Drugiego dnia, podczas zajęć terenowych, uczestnicy
Forum mieli okazję zobaczyć Katowice – stolicę województwa śląskiego, kojarzoną niegdyś z przemysłem ciężkim
i familokami, a dziś nowoczesne, nawiązujące do tradycji
miasto. Profesjonalny przewodnik oprowadził forumowiczów po Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido”
w Zabrzu. Atutami wycieczki były ciekawa trasa turystyczna
oraz możliwość obejrzenia sprzętu górniczego – począwszy
od łopaty i kilofa po skomplikowane maszyny. Zjazd specjalnymi windami pod ziemię, uruchomienie maszyn spotęgowały wyobrażenie o warunkach pracy górników.
Wszystkie wykłady i zajęcia, stanowiące naukową
ucztę, były prezentowane z niezwykłą pasją, poparte licznymi przykładami wykorzystania najnowszych technologii w edukacji – taki był na przykład wykład przygotowany
przez dra Andrzeja Boczarowskiego, który zaprosił nas
w daleką przyszłość, aby wskazać, jak wiele mamy jeszcze
do zrobienia dzisiaj.
Od pierwszej edycji w organizacji Forum uczestniczy
dr hab. Adam Hibszer z Katedry Geografii Fizycznej Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego. Zaangażowanie jego i wielu innych osób skłaniają do refleksji, że ta
forma spotkań jest niezwykle potrzebna – tym bardziej
że służy nie tylko wymianie myśli, ale również promocji
instytucji organizujących kolejne edycje, jak również całych regionów.
LJ, MW
temat następnego numeru: otwarta szkoła
Ferie w ZCDN-ie
Oferta form doskonalenia dla nauczycieli
realizowanych w okresie
od 1 do 14 lutego 2016 roku
Formy realizowane w siedzibie ZCDN-u w Szczecinie
III/B/24
Profilaktyka nowotworowa w praktyce szkolnej
Termin szkolenia
1 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Małgorzata Majewska, pracownicy Zachodniopomorskiego Centrum
Onkologii
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/2
Autoprezentacja, czyli jak przygotować się
do egzaminu na nauczyciela mianowanego
Termin szkolenia
1 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Ewa Jaklewicz-Walewicz
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/B/25
Jak pracować z ofiarą i sprawcą przemocy
Termin szkolenia
2 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Mirosław Krężel
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/29
Siła głosu − moją siłą. Warsztaty emisji głosu
Termin szkolenia
2 lutego, godzina 15.00–19.00
Prowadzący
Wioletta Kuriata-Janiszewska, Janusz Janiszewski
Odpłatność
50 zł
III/D/41
Jak wykorzystać wiedzę o rozwoju mózgu
i procesach poznawczych dziecka w nauczaniu?
Termin szkolenia
2 lutego, godzina 15.00–19.00
Prowadząca
Marta Witkowska
Odpłatność
60 zł
III/C/5
Kumulacja w mojej klasie, czyli o pracy
z dzieckiem młodszym trudnym wychowawczo
Termin szkolenia
3 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Katarzyna Ogrodowska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/6
Od łatwego do trudniejszego, czyli
o kształtowaniu pojęcia liczby w różnych jej aspektach
Termin szkolenia
3 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Maria Twardowska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/4 6
Jak pomóc dziecku z problemami manualnymi.
Terapia ręki na zajęciach w wychowaniu
przedszkolnym i edukacji wczesnoszkolnej
Termin szkolenia
4 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Magdalena Marczak-Pilipczuk
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/18
Prezi – moje prezentacje w chmurze
Termin szkolenia
4 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Krzysztof Koroński
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/4 8
Metody i środki dydaktyczne
w edukacji na temat postępowania z odpadami
Termin szkolenia
4 lutego, godzina 10.00–13.30
Prowadzący
Zdzisław Nowak, Małgorzata Majewska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/34
Umiejętności wychowawcze nauczyciela
− komunikacja z uczniem i rodzicem
Termin szkolenia
4 lutego, godzina 13.30–17.30
Prowadząca
Jolanta Mizgalska
Odpłatność
50 zł
III/C/47
Multimedia w szkole – film
Termin szkolenia
5 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Krzysztof Koroński
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/45
Kompetencje komunikacyjne nauczyciela
Termin szkolenia
5 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Ewa Jaklewicz-Walewicz
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/4 8
Efektywne strategie uczenia się
– jak się uczyć, aby się nauczyć
Termin szkolenia
5 lutego, godzina 9.30–13.30
Prowadzący
Waldemar Zaborski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/3
Ocena poznawczych i społecznych umiejętności uczniów
– Skala Funkcjonowania Pierwszoklasisty (SFP)
Termin szkolenia
8 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Maria Twardowska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/49
Edukacja na temat: „Chronimy klimat Ziemi.
Przeciwdziałamy zmianom i adaptujemy się do zmian”
Termin szkolenia
8 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Zdzisław Nowak, Małgorzata Majewska, specjalista w zakresie
klimatologii
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/3
Metody i techniki aktywizujące w pracy nauczyciela
Termin szkolenia
8 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadzący
Ewa Jaklewicz-Walewicz
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/50
Nauka czytania map na lekcjach przyrody i geografii
Termin szkolenia
9 lutego, godzina 9.00–13.15
Prowadzący
Zdzisław Nowak, dr Małgorzata Świątek
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/B/16
Komunikacja w szkole.
Formułowanie komunikatów do dziecka z ADHD
Termin szkolenia
9 lutego, godzina 15.00–19.00
Prowadząca
Tamara Olszewska, Joanna Rysz
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/8
Ciekawe lekcje wychowawcze.
Trening kreatywności i twórczości
Termin szkolenia
10 lutego, godzina 10.00–15.00
Prowadzący
Janusz Korzeniowski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/34
Refleksje pomaturalne.
Analiza plakatu i reklamy − ikonicznych tekstów kultury
Termin szkolenia
10 lutego, godzina 10.00–14.00
Prowadząca
dr Anna Kondracka-Zielińska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/39
Inteligencja emocjonalna
− sposoby panowania nad uczuciami
Termin szkolenia
10 lutego, godzina 10.00–14.00
Prowadząca
Elżbieta Stelmach
Odpłatność
50 zł
III/C/51
Diagnoza przedszkolna w grupie 5-latków
Termin szkolenia
11 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Maria Twardowska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/35
Planowanie pracy
nauczyciela polonisty w szkole ponadgimnazjalnej
Termin szkolenia
11 lutego, godzina 10.00–14.00
Prowadząca
dr Anna Kondracka-Zielińska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/A /8
Różnorodność. Inny jest wśród nas
Termin szkolenia
12 lutego, godzina 10.00–15.00
Prowadząca
dr Joanna Augustyniak
Odpłatność
Forma bezpłatna
Formy realizowane w Oddziale Zamiejscowym ZCDN-u w w Gryficach
III/D/49
Skuteczne sposoby pracy z dzieckiem
z dysleksją rozwojową
Termin szkolenia
3 lutego, godzina 14.00–18.00
Prowadząca
Ewelina Wodnicka, Wioletta Sasin
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/53
Formy współpracy biblioteki pedagogicznej i szkolnej
w realizacji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa
na lata 2016–2020 (Zespół Samokształceniowy
Bibliotekarzy)
Termin szkolenia
5 lutego, godzina 11.00–13.30
Prowadząca
Agnieszka Jankowska, Anna Ronowicz
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/D/5/3
Nauczyciel z klasą. Kształtowanie postaw uczniowskich
Termin szkolenia
8 lutego, godzina 10.00–15.30
Prowadząca
Janusz Korzeniowski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/54
Jak motywować ucznia do nauki na II etapie edukacyjnym
Termin szkolenia
9 lutego, godzina 10.30–15.30
Prowadząca
Grażyna Kowalewska
Odpłatność
Forma bezpłatna
Formy realizowane w Oddziale Zamiejscowym ZCDN-u w Myśliborzu
III/D/5/2
Nauczyciel z klasą. Kształtowanie postaw uczniowskich
Termin szkolenia
3 lutego, godzina 10.00–15.30
Prowadząca
Janusz Korzeniowski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/55
Formy współpracy biblioteki pedagogicznej i szkolnej w
realizacji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa na lata
2016-2020 (Zespół Samokształceniowy Bibliotekarzy)
Termin szkolenia
9 lutego, godzina 11.00–13.30
Prowadząca
Barbara Bycka
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/18/3
Prezi – moje prezentacje w chmurze
Termin szkolenia
10 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Krzysztof Koroński
Odpłatność
Forma bezpłatna
Formy realizowane w Oddziale Zamiejscowym w Świnoujściu
III/D/5/1
Nauczyciel z klasą. Kształtowanie postaw uczniowskich
Termin szkolenia
1 lutego, godzina 10.00–15.30
Prowadząca
Janusz Korzeniowski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/B/1
Start w zdrowe życie
Termin szkolenia
5 lutego, godzina 10.00–13.30
Prowadząca
Maciej Bońkowski
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/16/1
Umiem uzasadnić – prowadzenie rozumowania przez ucznia
szkoły podstawowej
Termin szkolenia
8 lutego, godzina 10.00–14.00
Prowadząca
Grażyna Kowalewska
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/56
Formy współpracy biblioteki pedagogicznej i szkolnej w
realizacji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa na lata
2016-2020 (Zespół Samokształceniowy Bibliotekarzy)
Termin szkolenia
9 lutego, godzina 11.00–13.30
Prowadząca
Romualda Stefanowicz, Grażyna Lis
Odpłatność
Forma bezpłatna
III/C/52
Wyspa Wolin i Uznam w edukacji szkolnej
Termin szkolenia
12 lutego, godzina 9.00–13.00
Prowadząca
Wiesława Penc-Chmiel
Odpłatność
Forma bezpłatna
No.
ISSN 1425-5383
2016
January/February
READING PROMOTION
The West Pomeranian
Educational Bimonthly
has been issued since 1991
a free magazine
1
One of the defenders of the reading culture is Umberto Eco. This Italian theorist of literature and culture believes that a book, just like a spoon, is one of the greatest inventions of
mankind. For it is impossible to significantly modify a book, just as it is hard to imagine how
to improve a spoon, which seems to be perfect in the exact form in which we know it. One
may only strive to make a new spoon slightly better than its previous version.
That is our goal: we want to join the mainstream of book promotion; metaphorically speaking, we want to constantly ‘improve the spoon’. Our authors unanimously claim that the
reading culture probably will not disappear, but it will be changing, even because of the
digital revolution. After all, we are reading quite a lot nowadays, although probably not as
much as we were several years ago. We choose paperbooks less often because we use
electronic and audiovisual media, we do not buy a newspaper at the kiosk, but first thing
in the morning we open our favourite news website, we do not write (and read) lengthy
letters but send brief text messages and e-mails. We read, but with technological advances
our reading habits are changing.
These changes also inspire the changes in education: the teachers of today cannot remain
the transmitters of knowledge but they should cooperate with their students to skillfully
produce, select and use knowledge in real life. Without reading, this process seems to be
impossible. Just as it is difficult to imagine eating without a spoon.
Urszula Pańka
The Director of the West Pomeranian
In-Service Teacher Training Centre
The West Pomeranian In-Service Teacher Training Centre
Accreditation of West Pomeranian Curator of Education
INTERVIEW4
Sławomir Iwasiów
‘Reading Can Be Trendy’
An interview with Lucjan Bąbolewski4
Umberto Eco perceives the reality of libraries from two
sides: he notices both the position of the reader and the
employee of the library. In many cases he is right, though
he also happens to be wrong, I suppose. As a director of
the library and a reader, I also try to take into account the
two sides of work of that institution. I learned this during
my several-year work in the library. I gained humble perspective on the work of librarians through, for example,
visiting county and municipal libraries in West Pomeranian Province, which are, in fact, the main cultural centres in
small towns and villages.
Creating a coherent vision of how a modern library works is
not easy, because each library has another mission. A library
branch in a small town of, say, a hundred and fifty residents,
has different tasks than a library in a city with more than a
hundred and fifty thousand people. In a small town, for instance, you should sometimes invite the residents for tea,
celebrate their birthday or take a book to someone who is
not able to get out of bed. These things are simple but essential for the functioning of the local community.
A mission in a big city must be totally different. Such a library as the Pomeranian Library has two great responsibilities. On the one hand, locally, we are obliged to address
the needs of the readers from Szczecin, including its academic circles. Scientists, of course, have their book collections in university libraries, but not all are sufficient. The library of the University of Szczecin is, after all, still a relatively young institution that is constantly building its collection of books, it creates its own tradition and tries to catch
up with these ‘sacred’ places on the map of Polish universities, such as the several-century-old library of the Jagiellonian University. Therefore, our mission is also to support local researchers. On the other hand, in addition to providing
an adequate level of services and catalogues to Szczecin,
we are responsible for overseeing the network of libraries
in the West Pomeranian Province: we need, among other
things, to improve the work of librarians as well as be an
intermediary in contacts with central institutions, such as
the National Library or the Ministry of Culture and National
Heritage. This is not easy, after all. Szczecin is located at one
end of the province, so if I want to, say, help the library in
Biały Bór, I have to go on an all-day trip.
REFLECTIONS
Janusz Korzeniowski
A Lot of Wisdom in a Few Words
8
8
Pondering about reading and the promotion of
reading that are the theme of this issue of ‘Refleksje’ made me realize the need to collect and present the literary excerpts, which over the many
years of my professional work have been compiled
into a fairly substantial collection of more and less
popular aphorisms, proverbs, quotes, and sayings.
Promoting them among students may spark their
interest in the topic, encourage reflection, further
research and even make someone smarter and better. The responsibility of a teacher quoting a saying
lies in matching it to the subject of classes, seriousness of the problem, and the objective pursued.
Wise, valuable, important and accurate sayings,
circulating within culture sometimes for several
thousand of years, testify to the continuity and development of human thought. ‘Words of wisdom’
perform different functions; depending on a situation, they may serve as:
• a quote for every occasion: a part of the debate,
speech, riposte, good wishes, toast, etc.,
• a synthesis of your standpoint in a case,
• encouragement for the listeners to reflect on the
problem or a serious message,
• a way of recalling the ethical standpoint of a specific problem,
• a way of creating opportunities for own interpretation of a text,
• the opportunity to paraphrase the quote,
• reassurance, lightening heavy and tense atmosphere or breaking a stalemate,
• an elegant ending to the discussion, lecture,
speech, etc.,
• a motto for a particular topic of the lesson
• a means of perceiving the quoter as an erudite,
orator, an amiable man with a sense of humour,
etc.
A variety of topics in the selected quotes has led
me to divide my collection into several categories
which I have gathered under such labels as: man,
friendship, welfare, education, work, law, politics or
power. Refleksje The West Pomeranian Educational Bimonthly Publisher The West Pomeranian In-Service Teacher Training Center Editor-in-Chief Sławomir
Iwasiów ([email protected]) Editorial secretary Katarzyna Kryszczuk-Mańkowska ([email protected]) Editorial board Urszula Pańka,
Maria Twardowska Cooperation Agnieszka Gruszczyńska, Piotr Lachowicz, Sławomir Osiński, Janina Kruszyniewicz, Katarzyna Rembacka Translation
Aleksandra Lis, Pracownia Językowa ‘Lingufaktura’ The address of the publishing house ul. Gen. J. Sowińskiego 68, 70-236 Szczecin Contact
details tel. 91 435–06–34, e-mail: [email protected], www.zcdn.edu.pl DTP, Cover photo, Print PPH Zapol Issue 1500 copies, Free magazine
Number closed on December 15th, 2015. The editor stipulates the right to edit and shorten texts as well as change the titles. The publisher is not liable for the
content of published advertising and promotional texts.
interview
‘Reading Can Be Trendy’
january/february 2016 no. 1
Sławomir Iwasiów interviews Lucjan Bąbolewski, director of the
Pomeranian Library in Szczecin
4
How did you become the director of the
Pomeranian Library?
My first job, which I got immediately after
graduating in history and completing military
service, was here, in the Pomeranian Library
in Szczecin. For the first few months I worked
in the German department. Then came the
Martial Law, everything was changing... I was
offered a job in the library of High School No.
9 in Szczecin. About a year later I got a full time
position of a history teacher and worked for
twenty years as a historian and then the deputy
director of High School No. 9.
During the transition period I still worked
in high school, and I was elected the councillor
for the first term of office in the City Council of
Szczecin. I was the chairman of the Committee
on Culture, Education, Sport and Tourism, where
I learned to navigate between the authorities and
the local community. At the same time I was
working in school.
Thanks to that experience of work for the
local government I was soon offered the post of
the director of the Department of Culture at the
Provincial Office. It was a turning point for me
because I was convinced, although I might have
been wrong at that time, that it would be hard
to achieve more in my career at school. After
twenty years of teaching I began to fall into a
rut. So I decided to try something else and be
in charge of the Department of Culture. My list
of powers and responsibilities included, among
other things, supervision of cultural institutions.
After another set of reforms, the tasks which
used to be assigned to the Provincial Office were
taken over by the Marshall’s Office. In a sense,
therefore, I was out of work for a while. The
person who took over my position, vacated the
position in the Board of Education in Szczecin.
In exchange I was then offered a position in
the board of education, where I, curator Paweł
Bartnik and director Elżbieta Masojć had to
carry out the reform of education in the region,
which was to organise middle schools, among
other things.
When the reform ended, I was offered a job
in the local government as a Vice President of
Szczecin. During my term of office, from 2001 to
2002, I dealt with matters of culture, education
and health. Following the elections won by
Marian Jurczyk, the political situation once
again changed and our voters ‘released’ us from
the obligations of work in the local government.
In 2002 I started to work in CDiDN, the director
of which was Eugenia Mańkowska. I was mainly
responsible for improving the skills of the
management staff.
In 2004, when the Pomeranian Library Director
Stanisław Krzywicki left, I got a chance to return to
the library. I really liked working in education, in
school and in CDiDN, but after a brief consideration
I decided that taking up the challenge of managing
the Pomeranian Library is worthwhile. In this way
my career turned full circle.
Umberto Eco once said that librarians often
interfere with readers in obtaining and reading
books. How would you describe the ‘mission’ of
librarians?
Umberto Eco perceives the reality of libraries
from two sides: he notices both the position of
the reader and the employee of the library. In
many cases he is right, though he also happens to
be wrong, I suppose. As a director of the library
interview
january/february 2016 no. 1
and a reader, I also try to take into account the
in contacts with central institutions, such as
two sides of work of that institution. I learned
the National Library or the Ministry of Culture
this during my several-year work in the library.
and National Heritage. This is not easy, after all.
I gained humble perspective on the work of
Szczecin is located at one end of the province,
librarians through, for example, visiting county
so if I want to, say, help the library in Biały Bór,
and municipal libraries in West Pomeranian
I have to go on an all-day trip.
Province, which are, in fact, the main cultural
centres in small towns and villages.
What is the role of the Pomeranian Library
Creating a coherent vision of how a modern
in the local and regional level?
library works is not easy, because each library has
An important aspect of the activity of the
another mission. A library branch in a small town
library is promoting culture, especially, though
of, say, a hundred and fifty residents, has different
it sounds a little lofty, the higher culture. There
tasks than a library in a city with more than a
are objective reasons for this. We simply do
hundred and fifty thousand people. In a small town,
not deal with strictly popular culture because it
for instance, you should
does not belong to our
sometimes invite the
statutory duties. On the
Certainly
we
will
not
teach
anyone
residents for tea, celebrate
other hand, the sphere
to read, we cannot develop in
their birthday or take a
which we are trying to
others
the
habit
of
reaching
for
book to someone who is
effectively develop, is
not able to get out of bed. a book because this is not our role, mediation between users
These things are simple but
and creators of literature.
it is rather reserved for parents
essential for the functioning
That is why we organize
and teachers. By contrast, we
of the local community.
meetings with authors
promote fashion for reading:
A mission in a big city
or workshops in which
a
sort
of
reading
snobbery,
but
must be totally different.
we show, for example,
in the good sense. We create an
Such a library as the
how to read, interpret
attractive
and
open
place
where
Pomeranian Library has
and write poetry. We
two great responsibilities.
are particularly keen on
there is contact with culture.
On the one hand, locally,
integration with the blind
Reading can be trendy today, and
we are obliged to address
and visually impaired
this fashion should be promoted
the needs of the readers
readers. We take special
by the library with various
from Szczecin, including
care of this group and we
measures.
its academic circles.
have created the Cultural
Scientists, of course,
Activity
Centre
for
have their book collections in university
Persons with Visual Impairments. We work as a
libraries, but not all are sufficient. The library
club, in which the blind and the partially sighted
of the University of Szczecin is, after all, still a
can actively participate in the life of the library
relatively young institution that is constantly
and be creative, for example, write poems and
building its collection of books, it creates its
share them with other readers and authors.
own tradition and tries to catch up with these
A slightly different area is work with children
‘sacred’ places on the map of Polish universities,
and the youth. Today young readers often face
such as the several-century-old library of the
the threats of the contemporary world, mainly
Jagiellonian University. Therefore, our mission
associated with the development of modern
is also to support local researchers. On the other
technologies. Youngsters do not always want to
hand, in addition to providing an adequate
read, they use traditional forms of culture less
level of services and catalogues to Szczecin,
frequently, they do not reach for books. That
we are responsible for overseeing the network
is why we try to reach them with traditional
of libraries in the West Pomeranian Province:
culture, in a variety of forms. The basic form of
we need, among other things, to improve the
promoting reading are library lessons combined
work of librarians as well as be an intermediary
with a tour of the library.
5
interview
january/february 2016 no. 1
6
Besides that, educational activities that we
offer apply the idea of learning throughout life:
hence our collaboration with the University
of the Third Age. Both young people and the
students of the University of the Third Age get
around our three rather complex buildings, get
acquainted with the functioning of the library,
spend time there. That is also what we want:
to create such a place, which the Pomeranian
Library already is to some extent, where people
can meet and talk from time to time.
In this sense, the library is first and foremost
an institution serving a variety of social
functions: it teaches, educates, and brings
people together.
The library is a largely neutral, socially open
and friendly place. Anyone can come here,
there are no tickets, no restrictions of freedom.
People come whenever they want; unless the
teacher asks them to read an article or a book,
then they come because of that duty. Sometimes
people living in the city arrange social gatherings
in our library, many of our readers met there,
among the bookshelves, dating with books in
the background. Recently we have even hosted
a wedding. The couple who met in the library
decided to get married there. That is nice.
In short: the library is not a place of detention
where readers cut themselves off from the world.
On the contrary, the library is a space of opening
up to the world.
How would you characterize a modern reader,
a man surrounded by digital communication
technologies?
Modernity is a sign of youth. Young people
live and realise their potential in what we call
modernity. I suppose that I will never be able to
use the smartphone as well as my children. So,
modern man is someone who has been raised
in reality dominated by the Internet, wireless
communication and digital images. These
modern, young people have mastered the available
technology and can use it in everyday life.
When I talk to youngsters, it often strikes
me that they pay attention primarily to visual
aspects of culture. At the exhibition they admire
paintings, graphics and pictures, but do not
necessarily feel like reading texts longer than, say,
three sentences. These are true ‘digital natives’.
And we: librarians, teachers and lecturers have
given in to the digital world and its audience,
which requires from us a completely different
approach and different competences than before.
Too many letters? Reading is tiring? Nobody
wants to read, because everyone is in a hurry?
Okay, let’s do an exhibition with pictures, no
problem. And this is how we surrender, though,
of course, you must realize that to a large extent
we have created these modern readers who reach
for books less often.
You can, of course, take another perspective:
at the library we carry out some mission towards
those young readers and their expectations. We
are trying to provide them with what they need
in these modern times, remembering that they
are accustomed to a wide choice, which we did
not have.
In view of the development of information
technology, should we expect radical changes in
the reading culture?
Contrary to appearances, the gap between
generations is not as large as it might seem: we
do not differ so much, only technological tools
are changing. Books and magazines will survive,
though not necessarily in the traditional paper
form, which we know well and are accustomed
to. After all, the medium has changed, but you
must remember that e-book readers imitate
paper better and better.
On the other hand I think there will always
be places like libraries, because the heritage
of humanity must be stored somewhere. If it
turned out suddenly that electricity runs out,
the traditionally printed books and magazines
would be the only source of knowledge. This is
not a science-fiction vision of the apocalypse,
but a real problem, especially in those libraries
which use only electronic catalogues. In case
of power failure they have no access to their
collections of books. There was such a case in
Szczecin: no electricity for the whole day, a
memorable ‘Szczecin blackout’. We are prepared
for such situations, because we have both an
electronic and a traditional catalogue. During
power failure there is no access to the Internet,
we lose the ability to communicate and access to
knowledge: it is a real danger.
in October 2015 announced the details of the
‘National Readership Development Programme’
for the coming years. The programme is well
financed and will concern not only public
libraries, such as ours, but also, in consultation
with the Ministry of Education, school libraries.
So, schools will benefit from this programme
because they can allocate the means to purchase
books for their libraries on their own.
Until now it was different, because contracts
for the purchase of books and magazines
for school libraries were supposed to be
implemented in consultation with public
libraries. It was, for both sides, a bit cumbersome,
due to the need for frequent contacts between
the employees of school and public libraries in
order to verify orders. Now the situation will
change, and the school director will be able to
decide what to spend the money on, what kind
of books to buy into the library. Therefore, this
kind of ministerial support is important for
the condition of readership in Poland, which is
largely reliant on education.
What do you think about the future of books?
I cannot imagine books to vanish. It is
impossible to live in the world where human
thought would not be transferred in any form
to next generations. If we excluded all the
knowledge so far by destructing all books,
civilization as we know it would cease to exist.
Thank you for your time.
SI
interview
In fact, what has been printed has an
advantage over what functions only in a digital
form. Conventional printing is more durable. It
is much easier to destroy a digital recording than
burn millions of copies of a printed book.
How does the Pomeranian Library promote
reading?
It seems to me that promoting reading should
be based on strengthening reading habits; we can
definitely do it, and we are doing that. Certainly
we will not teach anyone to read, we cannot
develop in others the habit of reaching for a book
because this is not our role, it is rather reserved
for parents and teachers. By contrast, we promote
fashion for reading: a sort of reading snobbery,
but in the good sense. We create an attractive and
open place where there is contact with culture.
Reading can be trendy today, and this fashion
should be promoted by the library with various
measures. How? You certainly cannot make
anyone read or discourage them. Unfortunately,
these two things often happen in a traditional
school, that is: first, they tell you what to read,
and then: they tell you to read books that are
unreadable. Today, this approach is changing. I
find many teachers who try to instil in students
the passion for reading and books.
Have you joined any ministerial reading
promotion programmes?
The Pomeranian Library operates under the
Ministry of Culture and National Heritage, which
january/february 2016 no. 1
7
reflections
A Lot of Wisdom in a Few Words
Janusz Korzeniowski, a consultant teacher of citizenship education in the West
Pomeranian In-Service Teacher Training Centre
Wise should be considered not those who read a lot,
but those who read useful things.
Aristippus
january/february 2016 no. 1
Pondering about reading and the promotion of reading that are the theme of this issue of
‘Refleksje’ made me realize the need to collect and present the literary excerpts, which over
the many years of my professional work have been compiled into a fairly substantial collection
of more and less popular aphorisms, proverbs, quotes, and sayings. Promoting them among
students may spark their interest in the topic, encourage reflection, further research and even
make someone smarter and better. The responsibility of a teacher quoting a saying lies in
matching it to the subject of classes, seriousness of the problem, and the objective pursued.
8
Wise, valuable, important and accurate sayings,
circulating within culture sometimes for several
thousand of years, testify to the continuity and development of human thought. ‘Words of wisdom’
perform different functions; depending on a situation, they may serve as:
• a quote for every occasion: a part of the debate,
speech, riposte, good wishes, toast, etc.,
• a synthesis of your standpoint in a case,
• encouragement for the listeners to reflect on the
problem or a serious message,
• a way of recalling the ethical standpoint of a specific problem,
• a way of creating opportunities for own interpretation of a text,
• the opportunity to paraphrase the quote,
• reassurance, lightening heavy and tense atmosphere or breaking a stalemate,
• an elegant ending to the discussion, lecture,
speech, etc.,
• a motto for a particular topic of the lesson
• a means of perceiving the quoter as an erudite, orator, an amiable man with a sense of humour, etc.
A variety of topics in the selected quotes has led
me to divide my collection into several categories
which I have gathered under such labels as: man,
friendship, welfare, education, work, law, politics or
power. Man
Man is by nature a social animal. Aristotle
Always treat man as an end in themselves, not
just as a means to an end.
Immanuel Kant
Man is great not through what they have, but
through what they are; not by what they have, but
by what they share with others.
Pope John Paul II
It is not the most important that you were better
than others. It is the most important that you were
better than who you were yesterday.
Mahatma Gandhi
Man is known through their work.
No one is without fault.
Folk
Seneca the Elder
A good speech exhausts the topic, but not the
audience. The human race seems to have improved everything except people. It is not enough to speak to the point, you should
speak to people. Cardinal Stefan Wyszyński
Adlai Stevenson
Winston Churchill
Stanislaw J. Lec
Words reflect the mind. To err is human.
reflections
It is easy to transform the system, it is more difficult to transform man.
Folk
Cicero
Silence at the proper season is wisdom, and bet ter than any speech. Plutarch
Friendship
Do
not
shout.
When
you
shout,
the
only
thing
A sure friend is seen in an unsure situation. you hear is your own voice.
Cicero
Mahatma Gandhi
A friend is the one who comes in when the
Waste of words.
whole world has gone out. Ovid
Grace Pulpit
Close people are close even far away. Work – Activity – Responsibility
Author Unknown
You have to start somewhere. Confucius
He
who
has
begun
is
half
done.
Goodness – Charity
Horace
Among the good things are going well.
No one knows what he can do till he tries. Cicero
Publilius Syrus
It is more blessed to give than to receive.
Nobody has any obligation to the impossible.
Acts
Never decide to do nothing just because you can
do very little. Do what you can. H. Jackson Brown
Latin
We are responsible not only for what we do, but
also for what we do not do.
Laozi
Great man gives uninvited, average one: when
asked, mean one does not give at all.
Report on the performance, not the difficulties. Military
Hindu
We will achieve the most where we are most capable. Antonio Porchia
It is more important what you give to the world
than what the world gives to you.
I know what I have given you, but I do not know
what you have received Science – Knowledge – Wisdom – Truth
Not for school but for life we learn.
While we teach, we learn.
Pro bono. – For the public good.
Seneca
Seneca
Be in company of those who can teach you
something. Gracian
Author Unknown
Latin
If you want people to do a good job for you, give
them a good job to do.
Frederick Herzberg
The Law – Principles – Justice
So act that your principle of action might safely
be made a law for the whole world.
Immanuel Kant
Stefan Garczyński
Dura lex sed lex. – The law is harsh but this is
the law.
The Gospel
Ignorantia iuris nocet. – Ignorance of the law is
harmful.
You shall know the truth, and the truth shall set
you free. It is not true that the truth lies in the middle; the
truth lies where it lies.
Władysław Bartoszewski
Speech – Silence
Speak only when you have something to say. Sophocles
Latin
Primum non nocere. – First, do no harm.
Latin
Latin
Pacta sunt servanda. – Agreements must be kept.
Latin
Lex retro non agit. – Law is not retroactive.
Latin
january/february 2016 no. 1
In the crowd the mind is suppressed.
Latin
9
reflections
january/february 2016 no. 1
10
Memorandum – what you should remember, a
Politics – Power
reminder, an abstract.
The underlying principle of democracy is freedom. Aristotle
Modus operandi – a usual way of doing someDemocracy is the worst form of government, exthing.
cept for all those other forms that have been tried
PT – pleno titulo – with the full title, in complifrom time to time ance
with all vested titles.
Winston Churchill
Perpetuum mobile – a device in a perpetual and
Who wants to rule the people, should not chase
automatic
movement.
them, but make them follow him.
Montesquieu
Persona non grata – an unwelcome person.
Power tends to corrupt, and absolute power corPlus minus – more or less.
rupts absolutely. Post scriptum – after the written text, to suppleLord Acton
ment the letter.
Divide and conquer.
Post factum – after the fact, after the event.
Latin
Primo – firstly.
Pro forma – for form, to be performed in a set
Selected commonly quoted Latin phrases
manner.
Ad absurdum – to absurdity; bringing the arguPro memoria – for memory.
ment to the point in which its falsity becomes obvious.
Quid pro quo – this for that; a mistake, a misunAd acta – to the archives, placing the document
derstanding.
among the files of cases closed or outdated.
Quorum – the quorum, the number of people
Ad hoc – just for this purpose, temporarily, on
required to carry a valid vote.
the spot.
Secundo – secondly.
Ad rem – to the matter; getting back to the main topic.
Senior – older.
Alibi – being elsewhere; the proof that a person
Sensu stricto – in the strict sense.
suspected have not been at the crime scene.
Sic – just so, thus.
Bis – twice, again.
Spiritus movens – the moving spirit, the driving force.
Corpus delicti – tangible evidence of an offense.
Status quo – the current state of affairs.
Credo – I believe, the creed.
Stricte – strictly.
CV – curriculum vitae – a resume.
Verte – turn the page.
De facto – in fact, in reality.
Vacat – vacancy.
Dictum – saying.
Vademecum – follow me, a tutorial, a guide.
Ergo – so, therefore.
Vice versa – the other way round.
Errata – errors, a list of errors.
Vivat – long live.
Etc. – et cetera – and so on.
Votum separatum – a dissenting opinion, the
Ex aequo – equally, identically.
opinion of a member of a body incompatible with
Ex post – after the event.
the decision of the majority of this body.
Explicite – clearly, explicitly.
Volens nolens – willy-nilly, whether unwillingly
Expressis verbis – clearly, emphatically.
or
willingly.
Honoris causa – honorary merit.
Horrendum – a terrible thing, monstrosity.
Ibid. – Ibidem – in the same place.
In gremio – time together, in union.
In memoriam – in memory, to commemorate.
In persona – in person.
In spe – in hope, in future.
Iunior – younger.
Maximum – greatest, biggest.
References
Garszyński S.: Myśli nie przydeptane, Warszawa 1990.
Kalinkowski S.: Aurea dicta. Złote słowa, Warszawa 2001.
Markiewicz H., Romanowski A.: Skrzydlate słowa, Warszawa 1990.
Wiszniewski A.: Aforyzmy i cytaty dla mówców, dyskutantów
i biesiadników, Warszawa 1997.
Masłowska D., Masłowski W.: Wielka księga myśli polskiej,
Warszawa 2008.
Kajzerek A. (wybór): Złote myśli, Katowice 1999.
JK

Podobne dokumenty