Rodzina katolicka - Nie koniec sporu o Jugendamty

Transkrypt

Rodzina katolicka - Nie koniec sporu o Jugendamty
Rodzina katolicka - Nie koniec sporu o Jugendamty
wtorek, 10 listopada 2009 14:39
Tym razem chodzi o Annę L. - polską obywatelkę, której niemiecki urząd ds. młodzieży odebrał
sądownie trójkę dzieci. Matka może kontaktować się z nimi tylko sporadycznie i wyłącznie po
niemiecku.
Europoseł PIS Konrad Szymański złożył w jej sprawie na początku listopada interpelację do
Komisji Europejskiej. Zaapelował również do premiera Donalda Tuska o aktywniejsze i bardziej
zdecydowane działania polskich służb konsularnych w Niemczech wobec praktyk
dyskryminujących Polaków. Jego zdaniem jednym z najbardziej jaskrawych przykładów jest
przebieg procesu oraz sankcje, jakie spotkały Annę L.
„W Niemczech mówimy tylko po niemiecku”
We wrześniu ubiegłego roku Jugendamt wnioskował do sądu o odebranie Polce 5-letniego
wówczas syna oraz dwóch córek (3 latka i 1 rok), zarzucając jej alkoholizm. Stało się to cztery
miesiące po tym, jak policja zatrzymała ją nietrzeźwą na ulicy.
- Sąd w Offenbach, przychylając się do tego wniosku, nie wziął pod uwagę faktu, że był to
jednorazowy incydent — mówi „Rz” Joanna Prestigiacomo, adwokat Anny L. — Świadczył o
tym szereg dokumentów medycznych oraz zeznania licznych świadków, w tym pracowników
Sozialamtu, że to bezzasadny zarzut, a matka prawidłowo opiekuje się dziećmi. W
postępowaniu sądowym kobiecie, znającej słabo niemiecki, odmówiono prawa do zbadania
przez polskiego psychologa. Tymczasem, jak twierdzi adwokat Anny L., Jugendamt przymusza
ją do kontaktów z dziećmi w tym właśnie języku. — Jeśli 6-letnie dziecko zwraca się do matki:
„jesteśmy w Niemczech więc musimy mówić po niemiecku” to nie mam wątpliwości, że ktoś
musiał mu to wbić do głowy — mówi mec. Prestigiacomo.
Choć spotkania ze wszystkimi dziećmi ograniczono sądownie do dwóch godzin tygodniowo, to
dwuletniej dziś Julii matka nie widziała przez rok. — Odwiedziny zawieszono, bo według
urzędników Jugendamtu, spotkania z matką powodują złe reakcje — mówi adw. Joanna
Prestigiacomo. — Było to znów możliwe dopiero, gdy moja klientka zagroziła, że zorganizuje
przed urzędem strajk głodowy.
1/3
Rodzina katolicka - Nie koniec sporu o Jugendamty
wtorek, 10 listopada 2009 14:39
Szymański: to problem społeczny w Niemczech
Mec. Prestigiacomo jest zszokowana odkryciem w dokumentach sądowych dwóch faktów:
Jugendamt podał w dokumentach sądowych iż dzieci mają obywatelstwo niemieckie (w
rzeczywistości mają do niego tylko prawo) a rodziny zastępcze, do których czasowo trafiły
dzieci są święcie przekonane, że będą z nimi na stałe.
Adwokat Anny L. narzeka, że Jugendamt nie odpowiada na jej korespondencję i odmawia
informowania o sytuacji polskie służby konsularne. — W piątek ma odbyć się kolejna rozprawa
— mówi mec. Prestigiacomo i cieszy się z faktu, że obecność zapowiedział przedstawiciel
polskiego konsulatu. - Przypadek pani L. pokazuje, że działania Jugendamtu nakierowane są
na przejęcie pełnej władzy rodzicielskiej nad dziećmi oraz zmuszenia ich do operowania tylko
językiem niemieckim — nie ma wątpliwości europoseł Szymański. — Noszą więc znamiona
dyskryminacji na tle językowym i narodowym.
Szymański, autor kilku interpelacji w sprawie Jugendamtów wobec rodziców polskiego
pochodzenia, które złożył w poprzedniej kadencji europarlamentu, twierdzi, że to nie
jednostkowe przypadki, lecz poważny problem społeczny w Niemczech.
- W tej sprawie do Parlamentu Europejskiego w ostatnich latach wpłynęło kilkaset petycji z wielu
europejskich krajów. Dlatego naszym obowiązkiem jest domagać się zdecydowanych działań
od Komisji Europejskiej — zauważa Szymański.
Jugendamty na cenzurowanym
Problem z niemieckimi urzędami ds. młodzieży był głośny w Europie, gdy europejskie media
ujawniały raz po raz skandaliczne przykłady dyskryminowania nie-niemieckich rodziców dzieci,
na które rozciągała się jurysdykcja RFN. Pod koniec poprzedniej kadencji Parlament Europejski
przyjął nawet w tej sprawie rezolucję z zapisem przeforsowanym przez europosłankę Urszulę
Gacek. Wzywa ona do zbadania roli i postępowania krajowych służb opieki społecznej pod
kątem niedyskryminowania obywateli UE i nakazywania używania języka państwa, w którym
odbywają się kontakty rodziców z dziećmi. Nie pada w niej nazwa „Jugendamt”, ale
eurposłanka nie ukrywała, że zapisy te powstały w związku z działalnością niemieckich urzędów
ds. młodzieży.
2/3
Rodzina katolicka - Nie koniec sporu o Jugendamty
wtorek, 10 listopada 2009 14:39
Wcześniej kierowana przez europosła Marcina Libickiego Komisja Petycji przyjęła dokument
stwierdzający wprost, że niemieckie urzędy ds. dzieci dopuszczają się licznych naruszeń
zasady niedyskryminowania ze względu na narodowość. Z kolei w wyniku interpelacji Konrada
Szymańskiego Komisarz ds. Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Jacques Barrot powołał
grupy robocze sędziów różnych państw członkowskich. — Spotykają się dwa razy do roku, na
razie to etap wypracowywania tzw. dobrych praktyk — mówi Szymański. — Tempo pracy
mogłoby być lepsze, ale cieszę się, że problem w ogóle dostrzeżono.
Jarosław Kałucki
Źródło: Rzeczpospolita
3/3