Uniwersytet Wrocławski Wydział Prawa
Transkrypt
Uniwersytet Wrocławski Wydział Prawa
Uniwersytet Wrocławski Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii Katedra Teorii i Filozofii Prawa Studia Stacjonarne Prawa jednolite magisterskie Piotr Paweł Jurecki Legitymizacja państwa i prawa a filozofia libertariańska Praca magisterska napisana pod kierownictwem prof. dr hab. Andrzeja Batora Wrocław 2015 1:68499 2 2:88133 SPIS TREŚCI Wstęp..........................................................................................................................................4 Rozdział 1. Metodologia.............................................................................................................6 1.1 Uwagi wstępne..........................................................................................................6 1.2 Fundamenty poznania w świetle twierdzeń Austriackiej Szkoły Ekonomii.............7 1.3 Znaczenie ludzkiego działania................................................................................11 1.4 A priori argumentacji...............................................................................................14 1.5 Indywidualizm Metodologiczny..............................................................................18 1.6 Podsumowanie........................................................................................................20 Rozdział 2. Podstawy etyki libertariańskiej......................................................................21 2.1 Uwagi wstępne................................................................................................21 2.2 Filozofia Crusoe i subiektywistyczna perspektywa................................................23 2.3 Konieczność akceptacji wartości życia...................................................................26 2.4 Autowłasność, uzasadnienie Rothbarda...........................................................29 2.5 Rzadkość i konflikt.................................................................................................32 2.6 Zasada uniwersalizacji.....................................................................................34 2.7 Podsumowanie.................................................................................................36 Rozdział 3. Implikacje libertariańskich fundamentów.......................................................38 3.1 Uwagi wstępne................................................................................................38 3.2 Zasada pierwotnego zawłaszczania i transfer własności..................................38 3.3 Państwo i jego istota........................................................................................44 3.4 Analiza etyk nie-libertariańskich.....................................................................53 3.5 Podsumowanie........................................................................................................59 Zakończenie..............................................................................................................................61 Bibliografia...............................................................................................................................63 3 3:84464 WSTĘP W niniejszej pracy podejmuję temat możliwości istnienia obiektywnej teorii sprawiedliwości. A dokładniej, postaram się wykazać, że istnieje obiektywna etyka, niezależna od wartościowania ani kontekstu społecznego, prawdziwa w każdym czasie i szerokości geograficznej. Jednocześnie wykażę, że instytucja państwa, taką jaką znamy ją dziś, jest nie do pogodzenia z obiektywną etyką. Próba odnalezienia uniwersalnych zasad sprawiedliwości podejmowana jest przez filozofię od początków swojego istnienia. Mnogość opinii w tym temacie i niemożność ich pogodzenia wydaje się sugerować, że zdani jesteśmy na relatywizm moralny. Paradoksalnie, rozwiązanie tej kwestii przychodzi wraz z rozwojem ekonomii, a nie etyki jako takiej. Wspólny rdzeń obu dyscyplin i implikacje jakie to niesie za sobą, jest dostrzegalny wyłącznie przez garstkę naukowców. To powoduje, że prawda, mimo że odkryta już dawno temu, wciąż dla wielu jest niedostępna. Podejmując się tego tematu nie byłem pewny czy teza jaką sobie stawiam jest do udowodnienia. Dlatego pisanie tej pracy było skrupulatnym i samodzielnym prześledzeniem poprawności każdego argumentu tak, aby uzyskać pewność co do wniosku końcowego i w ostateczności przekonać do jego słuszności samego siebie. Teza, jaką stawiam w pracy jest dwuczłonowa: 1) etyka libertariańska jest jedyną teorią etyczną, która daje się racjonalnie uzasadnić, 2) instytucja państwa (rozumiana jako organizacja władająca monopolem na stosowanie przemocy na danym terenie) jest nie do obronienia na gruncie racjonalnej argumentacji, a tym samym jest pozbawiona etycznej legitymizacji. Metodę naukową jaką przyjąłem dla przeprowadzenia dowodu jest dedukcja. Większość argumentów jakie przedstawiam w pracy ma strukturę „jeżeli...to...”. Bardzo wyraźnie odcinam się od wszelkich wypowiedzi emotywnych i wartościujących. Tym samym uzasadnienie etyki libertariańskiej przeprowadzę bez uciekania się do stwierdzeń o strukturze „powinno się”, „nie powinno się”, „jest dobre” etc., dlatego mój wywód ma charakter czysto poznawczy, a nie jest tylko wyrażaniem subiektywnej opinii. Treść pracy świadomie ograniczam do uzasadnienia jedynie fundamentów filozofii libertariańskiej. Z uwagi na dedukcyjną strukturę libertariańskich twierdzeń, wychodzę z założenia, że jeśli fundamenty okażą się poprawne, to wszystkie wnioski z nich wyprowadzone muszą być również poprawne. Tym samym celowo pomijam szczegółowe 4 4:70492 kwestie do których libertarianizm w swej ogólności się odnosi. Praca składa się z trzech rozdziałów. Pierwszy jest wyłożeniem podstaw metodologicznych na których się opieram, drugi jest wyłożeniem i uzasadnieniem fundamentów filozofii libertariańskiej, natomiast trzeci bada implikacje fundamentów i konfrontuje je z uzasadnieniem etycznym na jakim wsparta jest instytucja państwa. W rozdziale dotyczącym metodologii, przedstawiam naukowy charakter wyprowadzanych twierdzeń oraz wykazuję związek jaki łączy twierdzenia ekonomiczne z twierdzeniami dotyczącymi etyki. W rozdziale dotyczącym podstaw etyki libertariańskiej, staram się wszechstronnie i wyczerpująco wyłożyć czym jest etyka libertariańska i dlaczego nie sposób zanegować jej słuszności. W rozdziale dotyczącym implikacji fundamentów, badam logiczne wnioski jakie płyną z ustaleń poczynionych w rozdziałach poprzednich i zestawiam je z charakterystyką instytucji państwa oraz teorii je uzasadniających. Jeśli chodzi o literaturę na której się opieram, to w języku polskim jest jej naprawdę niewiele. Temat który zgłębiam, jest jeszcze stosunkowo egzotyczny i raczej mało poruszany przez polskich filozofów. Praca w głównej mierze wsparta jest o książki Murraya Rothbarda, który nazywany jest nie bez powodu Mr. Libertarian. Jego Etyka wolności, jest czymś w rodzaju libertariańskiej konstytucji. Drugą pracą na której w głównej mierze się wsparłem, jest Ekonomia i etyka własności prywatnej Hansa-Hermana Hoppego. W książce tej wyczerpująco wyjaśnia on swoją koncepcję aksjomatu argumentacji a priori, który stał się fundamentem filozofii libertariańskiej. Oczywiście w zakresie rozważań ekonomicznych nie mogło zabraknąć dzieł Ludwiga von Misesa. Mam nadzieję, że moja praca będzie dla czytelnika ciekawą przygodą intelektualną i jednocześnie przyczyni się do szerzenia pięknej idei wolności. 5 5:98879 Rozdział 1. Metodologia 1.1 Uwagi wstępne Aby uczynić mój wywód maksymalnie ścisłym i wyczerpującym, jednocześnie starając się aby był możliwie odporny na krytykę- szczególnie na argument o przyjęciu pewnych przesłanek bezpodstawnie- uznaję za konieczne wyłożenie podstaw epistemologicznych na których będę się opierał. Etyka libertariańska w głównej mierze powstała w oparciu o twierdzenia Austriackiej Szkoły Ekonomii i głównych przedstawicieli tej szkoły, takich jak: Ludwig von Mises, Murray Rothbard czy Hans-Herman Hoppe. Swoją argumentację będę opierał głównie o prace właśnie tych myślicieli, uznając, że ich wkład dla teorii etyki libertariańskiej był najbardziej znaczący, najbardziej wyczerpujący i najbardziej inspirujący. Postaram się wykazać, że prakseologiczne podstawy ekonomii i jej założenia epistemologiczne są narzędziem przy pomocy którego jesteśmy w stanie odkryć teorię obiektywnej etyki. Innymi słowy, użyję ekonomicznej metodologii do budowania etyki. Od razu wyjaśnić należy, że znaczna większość twierdzeń przedstawianych w niniejszej pracy choć dla wielu czytelników może wydawać się nowa i rewolucyjna, nie ma charakteru pionierskiego czy odkrywczego. W zakresie nauk społecznych zostało już powiedziane dostatecznie dużo, natomiast autor stara się jedynie przywołać i zsyntetyzować wyrażone już prawdy. Jak napisał w przedmowie do Etyki Wolności Hans Herman Hoppe: „[Rothbard] wiedział, że niewiele jest nowego pod słońcem (przynajmniej jeśli chodzi o nauki społeczne). W szczególności na polu etyki i ekonomii, które są kamieniami węgielnymi jego systemu i dotyczą prawd niehipotetycznych, należy oczekiwać, że większość naszej wiedzy składa się ze „starych”, dawno poczynionych spostrzeżeń. Powinniśmy spodziewać się, że nowo odkryte niehipotetyczne prawdy, nawet jeśli nie niemożliwe, to są rzadkimi intelektualnymi zdarzeniami i im bardziej są nowe, tym bardziej podejrzane. Należy więc zakładać, że większość niehipotetycznych prawd już odkryto, i nauczono się ich dawno temu i potrzeba tylko, aby kolejne pokolenia ponownie je odkryły i przyswoiły. Analogicznie postęp naukowy w etyce i ekonomii, podobnie jak w innych dziedzinach obejmujących niehipotetyczne twierdzenia i związki, takich jak filozofia, logika i matematyka, musi okazywać się wyjątkowo powolnym i mrówczym procesem. Niebezpieczne nie jest to, że 6 6:66756 nowa generacja nie może dodać nic nowego lub lepszego do zbioru wiedzy odziedziczonej po przodkach, lecz raczej to, że nie pozna lub pozna niekompletnie dotychczas zebraną wiedzę i popełni stare błędy.”1 1.2 Fundamenty poznania w świetle twierdzeń Austriackiej Szkoły Ekonomii. Epistemologicznym wzorcem, na którym zbudowana jest teoria etyczna libertarianizmu jest (w dużym uproszczeniu i uogólnieniu) dedukcja prowadzona zgodnie ze schematem- od najbardziej podstawowych przesłanek (aksjomatów) po kolejne kroki wnioskowania. Zgodnie z tym wzorcem, jeśli w swym wywodzie nie popełniliśmy błędu to wyciągnięte wnioski muszą być równie prawdziwe i równie pewne co przyjęte jako punkt wyjścia aksjomaty. Należałoby zadać pytanie- skąd biorą się owe aksjomaty, jak je poznajemy i dlaczego to właśnie dedukcyjny sposób rozumowania jest właściwym sposobem dochodzenia do prawdy w zakresie nauk społecznych? Ludwig von Mises tworząc swoje opus magnum- Ludzkie działanie, starał się udzielić fundamentalnej odpowiedzi- jaki jest status logiczny twierdzeń ekonomicznych tj. jak je poznajemy i weryfikujemy. Chciał odnaleźć podstawy nauki ekonomii zdając sobie sprawę, że pomyłka w tak fundamentalnych kwestiach nieuchronnie prowadzić musi do fałszywych doktryn ekonomicznych. Przede wszystkim należało rozważyć, w jaki sposób odpowiedzi na pytanie o istotę poznania udzielają inne istniejące szkoły myślenia. I tak empiryzm zewnętrzny uważa przyrodę i nauki przyrodnicze za wzór na którym opierać powinno się poznanie. Wiedza o rzeczywistości jest zbiorem obserwacji fizycznych zależności, które powiązane są ze sobą w sposób hipotetyczny. Badacz nie zna ostatecznych przyczyn zachowania się materii a jedynie stawia hipotezę o istnieniu zależności między badanymi zjawiskami, by następnie poddać ją eksperymentom, które będą falsyfikowały hipotezę (wykazywały jej fałszywość) bądź ją potwierdzały. Jest to wzorzec postępowania właściwy dla takich nauk jak chemia czy fizyka gdzie naukowiec w oparciu o wyniki doświadczeń (serii prób z kontrolą wyniku, mających na celu weryfikację hipotezy) rozstrzyga o istnieniu zależności lub jej braku. Jednak ani falsyfikacja ani potwierdzenie nie rozstrzyga definitywnie o prawdziwości danej hipotezy. Z uwagi na fakt, że w ekonomii 1 H-H. Hoppe [w:] M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s.17-18. 7 7:46107 stosuje się terminy ogólne- uniwersalia, które z założenia stosować się mają do nieokreślonej liczby przypadków, zawsze pozostaje miejsce na dalsze falsyfikujące doświadczenia. Innymi słowy to, że dana teoria została sfalsyfikowana mówi nam tylko tyle, że biorąc pod uwagę tego rodzaju cechy jako istotne, zależność między zjawiskami nie zachodzi. Jednak, jeśli przyjąć inne cechy jako istotne wystąpienie zależności nie jest wykluczone. Podobnie sytuacja się ma z potwierdzeniem hipotezy, które ostatecznie mówi nam tylko tyle, że hipoteza nie okazała się jeszcze błędna. Biorąc te okoliczności pod uwagę, wyciągnąć należy wniosek, że ze względu choćby na samą ilość zmiennych i wariantów zmiennych, których w zakresie ludzkiej działalności jest nieskończenie wiele, naukowiec stosujący tę metodę w naukach społecznych nigdy nie może powiedzieć niczego pewnego na temat rzeczywistości społecznej. Badacz nauk społecznych w tym ujęciu, zmuszony jest przeprowadzać doświadczenia niczym chemik w laboratorium, by uzyskać jakiś obraz rzeczywistości, jednak żadne badanie nigdy nie da ostatecznej odpowiedzi. Jak wskazuje Hoppe: „Podejściem, któremu sprzyja ta filozofia i które rzeczywiście stało się charakterystycznym dla większości współczesnych ekonomistów i ich sposobu prowadzenia swoich spraw, jest sceptycyzm, a jego mottem „nie można wiedzieć na pewno, że cokolwiek jest niemożliwe w dziedzinie zjawisk ekonomicznych”. Dokładniej, skoro empiryzm postrzega zjawiska gospodarcze jako obiektywne dane, rozciągające się w przestrzeni i podległe ilościowemu pomiarowi- w ścisłej analogii do zjawisk nauk przyrodniczych- sceptycyzm właściwy ekonomiście empirystycznemu można opisać jako sceptycyzm inżyniera społecznego, który nie daje żadnych gwarancji.”2 Drugą szkołą myślenia, która stara się udzielić odpowiedzi o istotę poznania w zakresie ekonomii, jest szkoła historyczna. Jej metoda sprowadza się do interpretacji zjawisk ekonomicznych niczym interpretacji tekstu literackiego. Nie istnieją żadne obiektywne prawa czy ograniczenia. Wysuwanie wniosków na temat rzeczywistości ekonomicznej jest kwestią przyjętego wartościowania i interpretacji kreowanej przez „badacza”. Nie istnieją żadne stałe zależności a zdarzenia, które zaszły, zawsze mogły zajść w zupełnie innej kolejności, tak jak autor tekstu mógł utworzyć zupełnie inną historię. Istnieje wiele prawd tak jak istnieje wiele interpretacji tekstu. Podejściem wyrastającym z filozofii historycystycznej jest relatywizm. 2 H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszwa 2011, s. 280. 8 8:10458 Jego motto brzmi: „wszystko jest możliwe”. Mises w swych pracach wykazuje, że ani podejście empirystyczne ani podejście historyczne nie może się obronić na gruncie swoich własnych założeń gdyż są wewnętrznie sprzeczne. Weźmy najpierw empiryzm. Jeśli przyjąć podstawowe twierdzenie empiryzmu, że „wszystkie wydarzenia naturalne bądź ekonomiczne, są tylko hipotetycznie powiązane”, to jaki status (w kategoriach epistemologicznych) nadać zdaniu ujętemu w cudzysłów? Jest to tylko hipotetyczne stwierdzenie podlegające nieustannemu doświadczeniu czy falsyfikacji i co do którego prawdziwości nigdy nie będzie pewności, tak długo jak okoliczności mogą ulegać zmianie? Jeśli jednak empirysta powie, że stwierdzenie ujęte w cudzysłów jest prawdziwe a priori (tj. że przyjmuje jego prawdziwość bez konieczności empirycznego potwierdzania) to tym samym zaprzeczy swoim własnym założeniom epistemologicznym wskazując, że dla ich poprawności koniecznie założyć musi istnienie bardziej podstawowej wiedzy apriorycznej (niehipotetycznej). Jednak to nie koniec problemów empirystów. Bowiem jeśli zjawiska ekonomiczne są zdarzeniami, których istnienie stwierdza się wyłącznie na podstawie obserwacji i pomiaru (zgodnie z paradygmatem nauk przyrodniczych) to skąd empirysta czerpie pojęcie pomiaru? Przecież jest to wiedza, której nie da się zdobyć za pośrednictwem obserwacji i pomiaru, ponieważ aby w ogóle móc dokonać obserwacji czy pomiaru trzeba je uprzednio zdefiniować (nie da się dokonać „pomiaru pomiaru” ponieważ żeby to zrobić trzeba by uprzednio założyć to co ma zostać wykazane). Jak wskazuje Hoppe: „Nie można zaobserwować kogoś dokonującego obserwacji czy pomiaru. Trzeba raczej zrozumieć najpierw, czym są obserwacje i pomiary, by być w stanie zinterpretować pewne obserwowalne zjawiska jako dokonywanie obserwacji czy pomiaru. A zatem, wbrew swojej własnej doktrynie, empiryzm jest zmuszony przyznać, że istnieje wiedza empiryczna oparta na zrozumieniu- tak, jak według naszych przeczuć, twierdzenia ekonomiczne przedstawią się jako oparte na zrozumieniu a nie obserwacjach.”3 Równie wewnętrznie sprzeczne jest stanowisko historycyzmu. Teza, że „nie istnieją żadne obiektywne prawdy, ani stałe zależności a wszystko jest kwestią subiektywnego postrzegania i subiektywnej interpretacji” w jaki sposób odnosi się do samej siebie? Jaki status epistemologiczny nadać twierdzeniu ujętemu w nawiasie? Jeśli jest to tylko 3 Tamże, s. 284. 9 9:88779 subiektywne zapatrywanie, to w istocie nie warto przywiązywać do niego wagi większej niż do twierdzenia że np. „czasem lubię lody”. Dla jednego będzie to prawdziwe zdanie dla drugiego nie, każdy będzie twierdził cokolwiek i każdy jednocześnie będzie miał rację. Tego rodzaju stanowisko jest poznawczo absolutnie bezwartościowe. Natomiast jeśli zwolennik relatywizmu poważnie podchodzi do swojego podstawowego twierdzenia i wypowiadając je, implicite zakłada jego prawdziwość, to tym samym uznaje, że istnieją twierdzenia (a przynajmniej to jedno), które są obiektywnie prawdziwe i wolne od subiektywnych zapatrywań, a tym samym neguje sam siebie. Zauważyć należy, że wysuwanie jakiegokolwiek twierdzenia implicite rości sobie pretensje do bycia prawdziwym. Nawet zatwardziały relatywista negujący tezę, że istnieje coś takiego jak prawda w istocie zakłada prawdziwość zdania „nieprawda że istnieje prawda”. W przeciwnym razie nie mówiłby nic sensownego i nie warto byłoby poświęcać mu więcej uwagi niż szczekającemu psu. Sama argumentacja za jakimkolwiek stanowiskiem musiałaby zakładać użycie relatywistycznych argumentów albo nierelatywistycznych argumentów. Jeśli relatywista broni swojej tezy przy pomocy relatywistycznych argumentów, to w istocie każdy może powiedzieć „nie zgadzam się ze względu na swoje subiektywne zachcianki” i tego rodzaju niezgoda będzie równie słuszna i prawdziwa, co sama propozycja stanowiska przedstawiona do rozważenia. Nie znajdzie się żaden konieczny powód dla którego ktoś miałby to stanowisko przyjąć. Natomiast, jeśli stanowisko relatywistyczne bronione jest za pomocą nierelatywistycznych argumentów to w istocie te argumenty negują tezę, której miały dowieść ponieważ same są nierelatywistyczne. Oddajmy głos Hoppemu: „Co więcej stanowisko historycysty, że wydarzenia historyczne i ekonomiczne są jedynie tworami subiektywnymi, nieograniczonymi przez żadne czynniki obiektywne, zostaje obalone przez samo wyrażające stwierdzenie. Historycysta ewidentnie musi założyć, że to właśnie stwierdzenie ma znaczenie i jest prawdziwe; musi przyjąć, że mówi coś konkretnego o czymś, a nie tylko wydaje pozbawione znaczenia dźwięki w rodzaju abrakadabra. Ale jeśli tak jest, trzeba oczywiście założyć, że jego stwierdzenie ograniczone jest przez coś spoza świata arbitralnych, subiektywnych tworów. Oczywiście to, co mówi historycysta, mogę mówić po angielsku, niemiecku, chińsku czy w jakimkolwiek języku zechcę i pod tym względem historyczne oraz ekonomiczne wyrażenia i interpretacje można traktować jako twory ledwie subiektywne. Ale trzeba założyć, że wszystko co powiem, bez względu na język który 10 10:38160 wybiorę, jest podparte i ograniczone jakimś znaczeniem mojego stwierdzenia, takim samym dla każdego języka, istniejącym całkowicie niezależnie od konkretnej formy lingwistycznej, w której akurat można je wyrazić. Wbrew poglądom historycystycznym, istnienia takiego ograniczenia nie można pozbyć się wedle woli. Jest raczej o tyle obiektywne, że możemy rozumieć je jako założenie logicznie konieczne, by w ogóle mówić cokolwiek znaczącego, a nie tylko wydawać pozbawione znaczenia dźwięki. Historycysta nie mógłby twierdzić, że cokolwiek mówi, gdyby nie fakt, że jego wyrażenia i interpretacje są w rzeczywistości ograniczone prawami logiki, jako założeniem, na którym opierają się znaczące stwierdzenia jako takie.”4 Z powyższych rozważań wysunąć należy wniosek, że skoro podstawowe, alternatywne metodologie właściwe czy to dla nauk przyrodniczych czy nauk z zakresu interpretacji tekstu, nie mogą utrzymywać się wyłącznie na swoich własnych założeniach, gdyż do swojej ważności potrzebują uprzednich apriorycznych założeń, wiedza prawdziwa a priori (lecz wciąż oparta na rzeczywistości) jest nie tylko możliwa ale i konieczna dla istnienia innych rodzajów wiedzy. Jest podstawą wszelkiego ludzkiego poznania. W jaki sposób ją odkrywamy? Z pewnością nie może zostać wywiedziona z obserwacji, ponieważ dane obserwacyjne pokazują tylko, jak rzeczy akurat się mają: nie na w nich niczego, co wskazywałoby, dlaczego muszą mieć się właśnie tak. Z pewnością nie może być relatywistyczna, gdyż -jak wykazałem wyżej- nie mówiła by w istocie nic sensownego, nie mogłaby służyć za podstawą jakichkolwiek twierdzeń. 1.3 Znaczenie ludzkiego działania Podstawą wiedzy apriorycznej jest poznanie refleksyjne oparte na zrozumieniu. Przy czym owe refleksyjne poznanie musi dostarczać twierdzeń, co do których prawdziwości nie będzie można mieć zastrzeżeń. I wcale nie chodzi tu o samo psychologiczne przekonanie jednostki do prawdziwości czy słuszności danego twierdzenia, ale o sytuację, w której zaprzeczenie temu twierdzeniu wikłałoby twierdzącego w samozaprzeczenie, gdyż aby zaprzeczyć, uprzednio założyć musiałby jego słuszność. Tego rodzaju podstawową tezą o 4 Tamże, s. 285. 11 11:11304 niepodważalnym charakterze jest aksjomat działania. Jego treść ogranicza się do stwierdzenia, że ludzie działają tj. wykazują celowe zachowania 5. Teza wydaje się być absolutnie trywialna i nie wnosząca niczego wielkiego do dyskusji, a jednak samo twierdzenie jest podstawą nauki ekonomii. Jak pokazał Mises, z pojęcia działania można logicznie wydedukować wiele prawd, które mają charakter podstawowy dla ekonomiiprzykładowo: to, że jednostka działa, oznacza, że dąży do jakiegoś celu tj. podjęła się działania aby osiągnąć założony cel; fakt, że dąży akurat do tego celu a nie innego, wskazuje, że w ramach jej subiektywnego wartościowania właśnie ten cel stoi najwyżej w jej skali preferencji; fakt, że dla podjęcia działania konieczne jest użycie jakiś rzadkich środków tj. minimum swojego ciała i czasu potrzebnego na działanie; fakt, że używany środek jest wartościowy ze względu na możliwość osiągnięcia przy jego pomocy założonego celu (tj. środki są dla nas o tyle wartościowe na ile wartościowy jest cel); fakt, że cele nie mogą być realizowane jednocześnie a raczej muszą zostać w jakimś stopniu uszeregowane co z kolei powoduje, że wybór jednego celu powoduje niemożność realizacji w tym samym czasie jakiegoś celu alternatywnego (koszt alternatywny); fakt, że cel musi być uważany za bardziej wartościowy niż koszt jego osiągnięcia oraz musi być zdolny przynieść zysk (w sensie subiektywnym); fakt, że w wyniku działania możemy ponieść straty gdy ostatecznie okaże się że uzyskany rezultat jest dla nas mniej wartościowy niż utracone alternatywy. Widzimy zatem, że z samego pojęcia działania wyprowadzić można w sposób dedukcyjny podstawowe terminy ekonomiczne takie jak: wartości, cele preferencje, środki, koszt, zysk i strata. Jednak to, co jest najważniejsze dla mojego wywodu to sam status epistemologiczny tego twierdzenia. Czy jest to teza aposterioryczna (sąd syntetyczny)? Z całą pewnością nie, gdyż to, że człowiek działa nie wynika z obserwacji a z rozumienia pojęcia działania. Aby wywieść wszystkie wymienione powyżej fakty (o celach, środkach, preferencjach, zyskach i kosztach) nie muszę wcale przeprowadzać laboratoryjnych obserwacji na ludziach. Wszystkie te terminy są już zawarte w samym pojęciu działania i dają się z niego rozumowo (logicznie) wydedukować. To raczej fakt, że człowiek rozumie pojęcie działania czyni obserwację w ogóle możliwą. Jednak to co najważniejsze to, że nie sposób zaprzeczyć aksjomatowi działania nie popadając w sprzeczność. Innymi słowy jest to prawda niepodważalna, obowiązująca w każdym czasie i szerokości geograficznej, niezależna od jakichkolwiek zewnętrznych warunków czy upodobań. Sama czynność zaprzeczenia 5 L. von Mises, Ludzkie działanie, tł. Witold Falkowski, Instytut Misesa, Warszawa 2007, Rozdział IV. 12 12:61645 wszak dla swojego zaistnienia musi zakładać cel (zaprzeczenie twierdzeniu), wymagałaby użycia rzadkich środków (minimum ciała osoby wypowiadającej zaprzeczenie), powodowałaby koszt alternatywny (osoba wypowiadająca zaprzeczenie w tym samym momencie nie mogłaby realizować innych wyznaczonych celów), prowadziłaby do zysku bądź straty (wypowiadający osiągnąłby założony cel i przekonał oponenta do prawdziwości swojego zaprzeczenia- tym samym osiągnąłby cel: czyli zysk, bądź jego próba okazałaby się nieskuteczna- co równałoby się ze stratą). Tak poprzez samą próbę zaprzeczenia aksjomatowi w istocie w pełni udowodniłoby się jego prawdziwość oraz prawdziwość wszystkich dedukcyjnie wyprowadzonych z niego wniosków. Widzimy zatem, że aksjomat ludzkiego działania ma dwie podstawowe cechy, które przesądzają jego status epistemologiczny. Po pierwsze jest osadzony w realnej rzeczywistości, ponieważ aby dokonywać jakiegokolwiek pomiaru czy obserwacji koniecznie rozumieć musimy uprzednio pojęcie działania (wszak sama czynność pomiaru czy obserwacji jest działaniem). Po drugie, samemu twierdzeniu o działaniu nie sposób sensownie zaprzeczyć co czyni z niego wiedzę aprioryczną, równie pewną i nie zmienną jak to, że 2+2=4. Każdy wniosek, wyprowadzony dedukcyjnie w sposób poprawny z tego twierdzenia, będzie równie prawdziwy jak sam aksjomat. Teoria ekonomii w swoim „austriackim” wydaniu właśnie w ten sposób jest zbudowana. Jest zbiorem twierdzeń wyprowadzonych dedukcyjnie z podstawowych logicznie niepodważalnych założeń, co sprawia, że nie jest tylko hipotetycznie prawdziwa. Dla ważności swego obowiązywania nie potrzebuje żadnych potwierdzeń empirycznych, pomiarów, eksperymentów czy statystyk, podobnie jak matematyk dla potwierdzenia ważności twierdzenia Pitagorasa nie potrzebuje mierzyć wszystkich napotkanych w naturalnym świecie trójkątów6. To raczej istnienie pojęcia trójkąta sprawia, że możemy je zidentyfikować w naturze. Cała geometria euklidesowa jest niczym innym jak rekonstrukcją idealnych norm składających się z tak podstawowych pojęć jak punkty, proste, płaszczyzny które nie mogą zostać sfalsyfikowane przez żaden pomiar, ponieważ to dopiero te pojęcia ten pomiar umożliwiają. W tym sensie austriacka teoria ekonomii jest zbiorem twierdzeń o niepodważalnym statusie, podobnie jak niepodważalne są twierdzenia geometrii, która nie jest jedynie symboliczną zabawą pozbawioną praktycznego znaczenia7. 6 7 Tamże, s. 33. Warto w tym miejscu poczynić uwagę, że podstawowe prawo logiki -prawo sprzeczności- również jest rodzajem niezaprzeczalnego twierdzenia. Nie można zaprzeczyć temu prawu jednocześnie nie zakładając jego prawdziwości w akcie zaprzeczenia- poprzez samo wyrażenie zdania „nie prawda, że prawo sprzeczności jest prawdziwe”. Z tego wynika, że podstawowe prawa logiki klasycznej są niezbędnym warunkiem aby móc powiedzieć coś sensownego. 13 13:57018 W świetle tych rozważań, w jaki sposób odnieść się do dychotomicznego podziału twierdzeń na syntetyczne i analityczne? Do którego zbioru zaliczylibyśmy aksjomat działania? Nie wynika z obserwacji a jego obowiązywanie nie podlega falsyfikacji, zatem nie jest to sąd syntetyczny. Nie jest tylko słowną grą czy umowną symbolizacją pozbawioną odniesienia do rzeczywistości i w tym sensie nie może być analityczny8. Ludwig von Mises za Kantem nazywa tego rodzaju twierdzenia sądami syntetycznymi a priori czyli sądy, które mają oparcie w rzeczywistości i jednocześnie nie potrzebują doświadczenia dla swego obowiązywania. Kant uznawał, że sądy syntetyczne a priori są właściwe dla matematyki, jednak Mises przełamał ten idealizm i powiązał świat myśli z rzeczywistością zewnętrzną poprzez aksjomat działania9. Etyka libertariańska zbudowana jest właśnie w oparciu o tego rodzaju twierdzenia, dzięki czemu uzyskuje swój niepodważalny charakter. 1.4 A priori argumentacji Kolejnym twierdzeniem wyjściowym dla etyki libertariańskiej (oprócz aksjomatu działania) jest tzw. a priori argumentacji sformułowany przez Hansa-Hermana Hoppego. Jego treść sprowadza się do następującego twierdzenia: „nie można komunikować i argumentować, że nie można komunikować i argumentować”10 Jakie znaczenie ma to twierdzenie dla etyki? Najpierw rozważmy jego wartość epistemologiczną. Jak zauważa Hoppe każda teza, która rości sobie prawo do bycia prawdziwą, musi zostać rozsądzona w toku argumentacji. Nie sposób temu zaprzeczyć, ponieważ samo zaprzeczanie w istocie jest argumentacją. Dla przykładu, jeśli po przedstawieniu jakiejś tezy- nazwijmy ją roboczo T1- podnoszę „nieprawda, że T1 jest 8 9 10 Pozytywizm za sądy analityczne uznaje twierdzenia matematyczne i logiczne, gdzie dokonuje się sformalizowanych operacji na ustalonych symbolach. W tym sensie mówi się, że coś jest udowadniane w oparciu o przyjęte założenia wyjściowe. Istnieją poglądy, że tego rodzaju dowody mają wartość tylko na gruncie założonego systemu i w tym sensie są oderwane od rzeczywistości, która w ogóle nie uwzględnia w swej strukturze założeń wyjściowych danego systemu. Innymi słowy, poprzez fakt, że na gruncie systemów formalnych założenia wyjściowe są arbitralnymi tworami umysłu, a nie zaczerpniętymi z rzeczywistości świata zewnętrznego faktami, uznaje się, że dowody przeprowadzane w ramach takich systemów są tylko rodzajem gry. Nie mogą powiedzieć nam niczego o realnym świecie. H-H. Hoppe, Economic science and austrian metod, Auburn 1995, str. 8. H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011, s. 327. 14 14:87247 prawdziwe”, to wygłaszając zdanie umieszczone w cudzysłowie wygłaszam argument przeciwko T1, czyli argumentuję. Jeśli za T1 podstawimy tezę, że „nie można argumentować, że nie można argumentować” w istocie powstaje twierdzenie nie możliwe do obalenia, ponieważ podobnie jak w przypadku aksjomatu działania, aby wykazać jego fałszywość uprzednio musielibyśmy przyjąć jego prawdziwość tj. aby zaprzeczyć możliwości argumentacji musielibyśmy się nią posłużyć, tym samym udowadniając jej wystąpienie wbrew zamierzeniom (rodzaj performatywnej sprzeczności). Widzimy zatem, że status aksjomatu a priori argumentacji jest niepodważalny na gruncie logicznego rozumowania, nie sposób mu zaprzeczyć. Tym samym zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami możemy uznać, że jest to twierdzenie równie prawdziwe jak to, że człowiek działa. Jakie jednak dalsze prawdy możemy z niego wydedukować? Przede wszystkim argumentacja, nie jest serią przypadkowych dźwięków zawieszonych w próżni. Zawsze jest wypowiadana przez człowieka. Każda argumentacja wymaga ludzkiego działania, a co za tym idzie tylko człowiek będący dysponentem własnego (rzadkiego w sensie zasobu) ciała jest zdolny do argumentacji. W istocie chcąc przedstawić jakąkolwiek tezę, czy to normatywną czy pozytywną, trzeba założyć uprzednio prawo własności wypowiadającego do ciała, przy pomocy którego wypowiada słowa. Zatem jeśli jakakolwiek osoba wysuwa jakiekolwiek twierdzenie, implicite zakłada prawo własności do swojego ciała (samoposiadanie) i poprzez wygłoszenie argumentu, manifestuje fakt, że jest jego jedynym dysponentem. Nawet zatwardziały relatywista czy socjalista aby wygłosić tezę, że „nieprawda, że istnieje prawo własności”, musiałby uprzednio przyjąć prawo własności w stosunku do ciała przy pomocy którego wypowiada swoje zaprzeczenie. Co więcej, owy socjalista czy relatywista, poprzez fakt używania argumentacji w istocie manifestowałby swoje uznanie dla prawa własności drugiego człowieka, uznając jego wyłączną kontrolę nad ciałem, ponieważ zamiast zastosować przymus fizyczny odwoływałby się do pokojowej kooperacji. Widzimy zatem, że obowiązywanie prawa własności do swojego ciała nie jest jedną z dostępnych propozycji etycznych. Jest warunkiem koniecznym i niezbędnym powstania jakiejkolwiek innej propozycji etycznej. Pamiętać należy, że treścią prawa własności jest możność wyłącznego dysponowania. Zatem osoba wygłaszająca jakikolwiek argument za jakąkolwiek normą, w istocie uprzednio implicite zakłada słuszność normy „wyłącznie ja jestem uprawnionym do dysponowania własnym ciałem”. Widzimy zatem, że prawo własności jest podstawą na której opiera się etyka. Każda teoria etyczna niekompatybilna z prawem własności będzie 15 15:10908 niemożliwa do racjonalnego uzasadnienia, ponieważ osoba chcąca uzasadnić etykę negującą prawo własności w istocie tym prawem musiałaby się posłużyć (tj. prawem własności w stosunku do własnego ciała chcąc wypowiedzieć jakikolwiek argument). Należy jeszcze rozważyć kwestię, czy poprzez aksjomat a priori argumentacji i wypływającą z niego konieczność akceptacji prawa własności, Hoppe wykazuje, że wyprowadził ze zdania opisowego o strukturze „jest” zdanie o charakterze normatywnym o strukturze „powinno być”. Sam Hoppe pisze: „Przy tym argumencie nie trzeba twierdzić, że wyprowadziło się „powinno być” z „jest”. W istocie, można od razu podpisać się pod niemal powszechnie akceptowalnym poglądem, że przepaść między „powinno być” a „jest” jest logicznie nie do pokonania. Taka klasyfikacja sądów libertariańskiej teorii własności jest raczej kwestią czysto poznawczą. Z klasyfikacji etyki libertariańskiej jako „sprawiedliwej” lub „uczciwej” to, że powinno się działać w zgodzie z nią, wynika w nie większym stopniu niż z pojęcia słuszności czy prawdy wynika, że należy zawsze do niej dążyć.”11 W dalszej części swojej pracy jeszcze jaśniej i dobitniej wyjaśnia charakter swoich twierdzeń: „[...]Po drugie, istnieje luka logiczna między stwierdzeniami typu „jest” i „należy”, której zwolennicy praw naturalnych nie zdołali skutecznie wypełnić- nie licząc wysunięcia pewnych ogólnych uwag krytycznych o ostatecznej słuszności dychotomii fakt-wartość. Tutaj prakseologiczny dowód libertarianizmu ma tę przewagę, że oferuje całkowicie wolne od wartościowania uzasadnienie własności prywatnej. Pozostaje wyłącznie w obszarze stwierdzeń „jest” i nigdy nie próbuje wyprowadzić „należy” z „jest”. Struktura argumentu jest następująca: (a) uzasadnienie jest uzasadnieniem zdaniowym- prawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”; (b) argumentacja zakłada własność własnego ciała i zasadę zawłaszczania- prawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”; i (c) wobec tego żadne odchylenie od tej etyki nie może być uzasadnione argumentami- prawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”.”12 Powyższy cytat daje nam wskazówkę przy pomocy której możemy rozwiać mogącą 11 12 Tamże, s. 334. Tamże, s. 359. 16 16:66345 pojawić się wątpliwość interpretacyjną w zakresie samego sformułowania aksjomatu a priori argumentacji. Bowiem używając samego stwierdzenia, że „nie można argumentować, że nie można argumentować” nie da się jednoznacznie ustalić czy poprzez drugie sformułowanie (występujące po przecinku) „nie można argumentować” rozumieć należy „nie powinno się argumentować” albo „implicite zakłada się, że nie powinno się argumentować” czy, że „nie można argumentować” w sensie logicznej niemożliwości tj. nawet jeśli tak argumentujemy to w istocie sami sobie zaprzeczamy. Hoppe w swym uzasadnieniu samego aksjomatu wyraźnie odcina się od wszelkich stwierdzeń o strukturze „powinno się” czy „nie powinno się” czy jakichkolwiek innych stwierdzeń wartościujących. Wyraźnie zaznacza, że uzasadnienie tego aksjomatu ma charakter czysto poznawczy. Twierdzi, że kwestia prawdziwości każdej tezy, rozstrzygana jest poprzez argumentację. Jeśli ktoś twierdzi, że nieprawda, że "każda teza rozstrzygana jest w toku argumentacji" to popada w samozaprzeczenie, ponieważ już tylko wypowiadając zdanie, że "nieprawda że...", wygłosił argument za jakąś tezą (implicite uznając go za prawdziwy), tym samym wdał się w argumentacyjny spór. Dalej- z uwagi na fakt, że aby argumentować, koniecznie trzeba kontrolować rzadki zasób w postaci swojego ciała, a kontrolowanie rzadkiego zasobu uprzednio niekontrolowanego przez nikogo innego konstytuuje prawo własności, wnioskować trzeba, że poprzez fakt argumentowania (czyli kontrolowania swojego ciała) nabywa się prawo własności do swojego ciała. A skoro to wnioskowanie jest prawdziwe dla ciebie (jako człowieka) to jest prawdziwe tak samo dla każdego człowieka, który wysuwa jakikolwiek argument. Tym samym poprzez sam fakt uczestnictwa w dyskusji, uzyskujemy pewność, że przysługuje nam wzajemnie prawo własności13. Słuszność powyższego wnioskowania oparta jest wyłącznie o reguły znaczeniowe naszego języka, które z kolei musimy akceptować, aby móc powiedzieć cokolwiek znaczącego. Podobnie jak zmuszeni jesteśmy uznać twierdzenie Pitagorasa za prawdziwe poprzez sam fakt stwierdzenia, że wiemy czym jest trójkąt. Oczywiście można powiedzieć, że całe to wnioskowanie jest fałszywe. Ale w tym samym sensie można powiedzieć, że "nieprawda, że działam" i jednocześnie twierdzić, że "nieprawda, że wypowiadając tezę, że nie działam popadam w samo zaprzeczenie", zatem tym samym Mises się mylił i cała teoria ekonomii jest błędna. Podobnie jak możemy twierdzić, że znamy pojęcie trójkąta, wiemy jakie cechy go konstytuują, ale jednocześnie uznawać będziemy, że twierdzenie Pitagorasa jest fałszywe choć logicznie z nich wynika. 13 Można tak zrobić? Tamże, s. 355. 17 17:17553 Oczywiście można! Ale w istocie będziemy sami sobie zaprzeczać. W tym sensie pewien porządek „normatywny” (cudzysłów użyty z premedytacją) jest warunkiem wstępnym i koniecznym do istnienia porządku „deskryptywnego”. Podobnie jak musimy założyć prawdziwość geometrii euklidesowej, aby móc stwierdzić coś na temat otaczającej nas rzeczywistej przestrzeni, tak musimy założyć etykę libertariańską aby móc wysunąć jakąkolwiek propozycję etyczną. 1.5 Indywidualizm Metodologiczny Zarówno Austriacka Szkoła Ekonomii jak i etyka libertariańska jako punkt wyjścia do swoich rozważań obierają jednostkę. Tylko jednostka działa i tylko jednostka jest zdolna do argumentacji, zatem wszelkie procesy społeczne sprowadzić można do działania pojedynczych jednostek, jak wskazuje Mises: „[…] Jeśli grupa uzbrojonych mężczyzn zajmuje jakiś teren, to dopiero znaczenie, które nadają tej okupacji zainteresowane osoby, pozwala stwierdzić, że nie jest ona działaniem żołnierzy i oficerów, lecz ich państwa. Gdy poddamy analizie znaczenie różnych działań podejmowanych przez jednostki, to dowiemy się wszystkiego na temat wspólnotowych działań całości. Kolektywny byt społeczny nie istnieje realnie poza działaniami należących do niego jednostek. Życie wspólnoty wyraża się w działaniach jego członków. Nie można sobie wyobrazić wspólnoty, której działania nie wyrażałyby się działaniami jednostek”. 14 Zatem fakt, że w pewnych okolicznościach mówimy o tym, że działa jakiś kolektyw- przykładowo rząd, armia, czerwony krzyż, wynika z użycia pewnego skrótu myślowego. Jeśli mówimy o tym, że armia polska zajmuje jakiś teren w istocie dany teren zajmuje Kowalski, Wiśniewski, Igrekowski ubrani w mundury, które są charakterystyczne dla danej armii i jest to jedyne „realistyczne” przedstawienie tej sytuacji. Nie ma osobnego bytu w postaci armia polska, którego decyzje i zachowania można by poddać analizie. W związku z tym, aby ekonomia miała solidne filozoficzne i metodologiczne 14 L. von Mises, Ludzkie działanie, s. 37. 18 18:58191 podstawy, jako punkt wyjścia obrać musimy jednostkę. Identyczna sytuacja ma miejsce w etyce. Zasadniczą kwestią jaką etyka musi rozwiązywać jest udzielenie odpowiedzi na pytanie- co jest mi dozwolone czynić w obecnym momencie w stosunku do innych otaczających mnie ludzi? Jak daleko mogę się posunąć? Niemożliwym jest udzielenie odpowiedzi na tak fundamentalne pytanie w oparciu o analizy kolektywistycznych pojęć takich jak „społeczeństwo”, ponieważ nie istnieje żaden desygnat, który można by przypisać do tego terminu. „[...] społeczeństwo nie jest istniejącym bytem, lecz po prostu określeniem opisującym grupę pozostających we wzajemnych związkach jednostek. Traktowanie społeczeństwa jako czegoś, co dokonuje wyborów i podejmuje działania, służy tylko więc tylko zaciemnieniu obrazu i ukryciu rzeczywistych mechanizmów. Jeśli w małej społeczności skrzyknie się dziesięć osób, żeby rabować i wyzyskiwać trzy inne osoby, to będzie to ewidentny przykład zgodnego działania grupy jednostek przeciwko innej grupie. Jeśli tych dziesięcioro kazałoby się nazywać „społeczeństwem” działającym w „swoim” interesie, to takie rozumowanie byłoby niechybnie wyśmiane; nawet tych dziesięć osób miałoby prawdopodobnie na tyle wstydu, żeby takich argumentów nie wysuwać. Jeśli jednak przypadek taki dotyczy większej grupy, to owo mętniactwo zaczyna funkcjonować jako poprawne rozumowanie, wyprowadzając ludzi w pole”. 15 Przy rozważaniu tej kwestii warto poczynić uwagę, że współczesne prawo oraz idee je uzasadniające pełne są tego rodzaju przekłamań. Wciąż czytamy w tekstach ustaw i sędziowskich uzasadnieniach, że jakiś rodzaj siłowej interwencji jest uzasadniony „dobrem publicznym” czy „słusznym interesem publicznym”. Należałoby zadać pytanie- czyj to właściwie interes i czyje dobro? W jaki sposób odczytać co jest dobrem dla jakiejś społeczności jeśli samo kwalifikowanie czegoś jako „dobro” jest z natury czysto subiektywne i ujawnia się dopiero w toku dobrowolnej wymiany między jednostkami? Na te pytania etatysta nie jest w stanie sensownie odpowiedzieć. 15 M. Rothbard, Manifest libertariański, tł. Witold Falkowski, Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2007, s. 62. 19 19:12113 1.6 Podsumowanie Podsumujmy dla porządku i jasności dalszego wywodu ustalenia dokonane w tym rozdziale. Ustaliliśmy, że przy uzasadnieniu etyki libertariańskiej posłużę się swoistego rodzaju rozumowaniem właściwym dla teorii ekonomii. Strukturą tego rozumowania jest dedukcja prowadzona od najbardziej podstawowych przesłanek poprzez logicznie wyprowadzone wnioski. Przy ustalaniu podstaw wiedzy, metodologie takie jak pozytywistyczny empiryzm czy podejścia hermeneutyczne nie są w stanie obronić się na gruncie swoich własnych założeń tym samym odrzucam je jako metody właściwe. Austriacka Szkoła Ekonomii dostarcza podstawowych przesłanek tj. sądów syntetycznych a priori (tym samym wykazując możliwość istnienia tego rodzaju sądów), które są fundamentem wiedzy o ekonomii. Nie sposób tego rodzaju sądom sensownie zaprzeczyć. Tego rodzaju sądem jest teza o ludzkim działaniu. Cała teoria ekonomii to w istocie dedukcyjnie wyprowadzone wnioski z tego aksjomatu. W oparciu o tę samą metodologię wyprowadzony został aksjomat a priori argumentacji, który staje się podstawą- razem z aksjomatem działania – całej etyki libertariańskiej. Analizowanie rzeczywistości w świetle powyższych kategorii możliwe jest tylko przy pomocy indywidualizmu metodologicznego, który jako punkt wyjścia i przedmiot analizy obiera jednostkę, bo tylko jednostka działa i argumentuje. 20 20:82336 Rozdział 2. Podstawy etyki libertariańskiej 2.1 Uwagi wstępne W poprzednim rozdziale wyjaśniłem podstawy epistemologiczne etyki libertariańskiej. Choć wydaje się, że już sam aksjomat a priori argumentacji i jego implikacje zadają miażdżący cios wszelkim nielibertariańskim systemom etycznym, to zauważyć można, że konstytuują go pomniejsze kroki uzasadniające. Same te pomniejsze kroki mają dalsze własne implikacje, które poszerzają uzasadnienie libertarianizmu w ogólności. W tym rozdziale przedstawię uzasadnienie dla poszczególnych kroków rozumowania. Przede wszystkim w tym celu przypomnieć należy schemat wnioskowania Hoppego, które ma następującą postać: (a) uzasadnienie jest uzasadnieniem zdaniowym- prawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”; (b) argumentacja zakłada własność własnego ciała i zasadę zawłaszczania- prawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”; (c) wobec tego żadne odchylenie od tej etyki nie może być uzasadnione argumentamiprawdziwe a priori stwierdzenie typu „jest”.” 16 Moje ujęcie tego wnioskowania jest zgodne z ujęciem Hoppego. Ograniczam się jedynie do wyrażenia przesłanek uprzednio wprost nie wyrażonych, których prawdziwość dla osób zaznajomionych z etyką libertariańską nie budzi wątpliwości. Przybiera ono następującą treść (punktacja przedstawia kolejność wnioskowania w kierunku przesłankawniosek): 1. Prawo własności jest to prawo do wyłącznego dysponowania/kontrolowania rzadkim zasobem 2. Prawo własności przypisuje się do „kategorii” człowiek (zatem prawo własności nie przysługuje nie-ludziom). 3. Prawo własności powstaje poprzez objęcie w kontrolę rzadkiego zasobu nieobjętego uprzednio przez kogoś innego (zasada zawłaszczania). 16 H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszwa 2011, s. 359. 21 21:64632 4. Fakt uczestniczenia w argumentacji jest dowodem objęcia w kontrolę własnego ciała. 5. Ja (człowiek), jako pierwszy (i jedyny, więc pierwszeństwo właściwie nie ma tu nic do rzeczy) objąłem wyłączną kontrolę nad rzadkim zasobem jakim jest moje ciało, zatem zgodnie z pkt 3 nabyłem prawo własności do mojego ciała, czyli jestem jego właścicielem. 6. Każda teza przecząca któremuś z punktów 1,2,3,4,5 nie daje się uzasadnić. 7. Uzasadnienie jest uzasadnieniem zdaniowym (czyli wyklucza się kwalifikowanie użycia przymusu jako uzasadnienia dla czegokolwiek, tym samym nie mogę powiedzieć, że poprzez akt pobicia uzasadniłem jakąkolwiek tezę) 5. Etyka libertariańska jest dedukcją wyprowadzoną z tez 1,2,3,4,5 6. Etyki nielibertariańskie negują tezę 1 lub 2 lub 3 lub 4 lub 5 (celowo użyłem alternatywy zwykłej by podkreślić fakt, że wystarczy zanegować tylko jedną z nich aby umiejscowić się poza etyką libertariańską) 7. Instytucja państwa uzasadniana jest w oparciu o jedną z etyk nielibertariańskich, czyli tych negujących którąś z tez 1 lub 2 lub 3 lub 4 lub 5. 8. Zatem zgodnie z pkt 6 instytucja państwa nie daje się uzasadnić tym samym pozbawiona jest legitymizacji. Co istotne, żadna z dodatkowo wyrażonych przeze mnie przesłanek nie zawiera stwierdzenia o strukturze „powinno się”, „nie powinno się” czy „jest dobre”, tym samym wciąż utrzymuję się w granicach sądów czysto poznawczych, odcinających się od subiektywnego wartościowania. Pozostając w zgodzie z celem pracy (tj. wykazaniem, że jedynie etyka libertariańska daje się wybronić, a instytucja państwa pozbawiona jest etycznych podstaw dla swego istnienia), uznaję, że udowodnienie postawionej tezy nastąpi poprzez wykazanie prawdziwości każdego z poszczególnych kroków wnioskowania, które są przesłankami dla wniosku końcowego. Poprzez wykazanie prawdziwości przesłanek wykażę prawdziwość wniosku. Zatem treść niniejszej pracy ograniczać się będzie do uzasadniania poszczególnych punktów. 22 22:70254 2.2 Filozofia Crusoe i subiektywistyczna perspektywa Zgodnie z indywidualizmem metodologicznym za punkt wyjścia do rozważań przyjąć należy jednostkę. Dlatego na potrzeby łatwiejszego zobrazowania istoty libertarianizmu oraz zaimplementowania indywidualizmu metodologicznego do rzeczywistości społecznej, użyteczne będzie posłużenie się hipotetycznym konstruktem myślowym, który Murray Rothbard nazywa filozofią społeczną Crusoe i przedstawia w swoim dziele „Etyka wolności” 17. Idea Crusoe polega na umieszczeniu jednostki ludzkiej na hipotetycznej bezludnej wyspie i sprawdzenie jaki rodzaj bodźców będzie na nią działał i jakie decyzję mogą zostać przez nią podjęte. Jest to rodzaj analizy logiki zachowania jednostki ludzkiej w warunkach zmagań z naturą w najbardziej podstawowej postaci. Przy czym zaznaczyć trzeba, że nie chodzi w nim o historyczne odwzorowywanie społeczeństwa przedpaństwowego, ani nie chodzi o rozważania czy taki hipotetyczny stan natury kiedykolwiek mógł zaistnieć w rzeczywistości. Istotą jest abstrakcyjna analiza relacji jakie zachodzą pomiędzy jednostką ludzką a światem natury, by następnie przejść do analizy relacji pomiędzy dwiema osobami, by w ostateczności ustalenia te rozszerzyć na wszelkie relacje międzyludzkie występujące w ramach zorganizowanego wieloosobowego społeczeństwa. Odniesienie do świata Robinsona Crusoe ma jedynie pomóc w wyobrażeniu sobie pewnych relacji. Posłużenie się tą analogią nie jest konieczne, jednak znacznie uatrakcyjnia wywód. Zatem wyobraźmy sobie sytuację w której Crusoe budzi się na bezludnej wyspie i dla uproszczenia przyjmijmy, że dotknięty jest amnezją. Jakie spostrzeżenia jako jednostka ludzka będzie mógł poczynić? Po pierwsze- podstawową konstatacją, będzie fakt, że posiada świadomość. Jak wskazuje Rothbard: „[...]Jednostka, dokonując introspekcji swej własnej świadomości, odkrywa także pierwotny i naturalny fakt własnej świadomości, odkrywa także pierwotny i naturalny fakt własnej wolności: swej wolności wyboru. Wolności używania lub nie używania rozumu czy innej dowolnej kwestii. Ujmując rzecz prościej: poznaje naturalny fakt swojej wolnej woli. Odkrywa także, że czymś naturalnym jest panowanie umysłu nad ciałem i jego aktywnością, innymi słowy, że jest w posiadaniu samej siebie.”18 17 18 M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 107. Tamże, s. 110. 23 23:15207 Po drugie, Crusoe jest świadomy tego, że posiada własne ciało i jest wyłącznie władny aby je kontrolować. Po trzecie odkrywa, że jest otoczony przez materialny świat w postaci środowiska naturalnego i różnego rodzaju zasobów. Przekonuje się również, że ma różne potrzeby, zarówno materialne: jedzenie, dach na głową, jak i niematerialne: potrzeby miłości, wspólnoty, duchowe etc. Zaznaczyć wyraźnie trzeba, że potrzeby Crusoe są nieograniczone tak samo jak nieograniczone są potrzeby każdego człowieka. Zaspokojenie potrzeb bardziej podstawowych rodzi nowe potrzeby wyższego rzęduprzykładowo- zaspokojenie głodu spowodować może chęć zażycia jakiejś rozrywki z kolei zaspokojenie potrzeby rozrywki spowodować może chęć doznań duchowych czy estetycznych i tak ad infinitum. Jednocześnie przyroda w ujęciu fizycznym jest pewną ograniczoną materią z której Crusoe uzyskuje zaspokojenie- w sposób szybki i bezpośredni np. zrywając wiszące na drzewach owoce tym samym zaspokajając głód lub bardziej złożony np. ścinając drzewo w celu wybudowania chatki jako schronienia. Z tych dwóch faktów tj. nieograniczoności potrzeb i z rzadkości dóbr (w tym rzadkości własnego ciała) wynikają dalsze fakty takie jak to, że primo- nie jest możliwe realizowanie wszystkich celów (potrzeb) jednocześnie (przykładowo Crusoe nie może jednocześnie zaspokajać potrzeby rozrywki pływając w oceanie i budować domu chcąc zaspokoić potrzeby mieszkaniowe, a wynika to choćby z samego faktu rzadkości jego ciała) tym samym człowiek zmuszony jest do ustanowienia swojej własnej skali preferencji realizowanych celów (przykładowo w danym momencie Crusoe woli zaspokajać głód niż potrzeby schronienia tym samym wykazuje, że w jego skali preferencji potrzeba głodu w danym momencie stoi wyżej niż potrzeba schronienia), która będzie miała charakter porządkowy. Secundo- aby realizować te cele, konieczne jest przetwarzanie materii czyli zmieszanie pracy ludzkiej z naturalnym środowiskiem (zerwanie jagód, ścinka drzewa). Tercio- preferencje Crusoe, jako że są wytworem jego własnego rozumu to tylko on sam posiada wiedzę co do swoich rzeczywistych potrzeb. Żadna jednostka „z zewnątrz” nie jest w stanie stwierdzić lepiej niż on sam (Crusoe) czego potrzebuje. Quatro- preferencje mogą ulegać zmianie zgodnie z wolą rozumu bez ograniczeń czasowych, preferencja wyrażona w danej chwili może być już zupełnie odmienna w chwili później, jeśli Crusoe po prostu zmienił swoje zdanie. Tym samym nie tylko cele są specyficzne dla danej jednostki, ale również ich hierarchizacja. Zatem kiedy jednostka A zwraca się do jednostki 24 24:10755 B mówiąc, że ta powinna np. spędzać więcej czasu z dziećmi zamiast palić tyle papierosów, to w istocie mówi jedynie to co zrobiłaby, gdyby była na miejscu jednostki B. W stwierdzeniu A brak jest przesłanek nadających takiej wypowiedzi obiektywną słuszność, mimo tego, że potoczna intuicja skłania nas do myślenia, że spędzanie czasu ze swoimi dziećmi jest dobre a palenie papierosów złe. Jedynie sama jednostka wie, co jest dla niej lepsze przy czym jako „lepsze” rozumiemy „preferuje wyżej w danym momencie”. Jak wskazuje Mises: „[...]Ostatecznym celem działania jest zawsze zaspokojenie jakiejś potrzeby działającego. Ze względu na to, że nie da się zastosować własnych sądów wartościujących wobec działań podejmowanych przez innego człowieka, nie ma sensu wydawać sądów na temat celów i aktów woli innych osób. Nikt nie jest zdolny wskazać, co mogłoby uczynić innego człowieka bardziej szczęśliwym lub mniej niezadowolonym. Jeśli ktoś krytykuje nasze postępowanie, to albo mówi, do czego by dążył gdyby był na naszym miejscu, albo z właściwą dyktatorom arogancją, nie licząc się z naszą wolą i aspiracjami, oświadcza, że mamy postępować tak, jak jemu się podoba.” 19 Reasumując, jednostka ludzka żyje w świecie rzadkości dóbr i żeby przetrwać musi zaspokajać potrzeby, przetwarzając i konsumując materię. Wiedza co do aktualnie preferowanych potrzeb jest w posiadaniu wyłącznie samej jednostki. Człowiek spośród nieskończonej liczby alternatyw może samodzielnie wybrać swoje cele i sposób ich osiągnięcia (i w tym sensie ma wolną wolę)- innymi słowy ma w tym zakresie absolutną wolność. Krytyk powyższej analizy mógłby zarzucić, że człowiek nie jest w pełni wolny, ponieważ jednostka nie jest władna aby przykładowo- przeskoczyć ocean. Jest to krytyka zdecydowanie chybiona, ponieważ powyższe ograniczenia wynikają z natury człowieka jak i środowiska. Innymi słowy tak jest już zbudowany fizyczny świat, który jest nam ostatecznie dany. Przyjęcie, że nawet w takiej modelowej charakterystyce wolność nie występuje z uwagi na ograniczenia wynikające z natury, prowadzi nas do logicznie koniecznego wniosku, iż wolność w ogóle nie istnieje tak długo jak nie jesteśmy wszechwiedzącymi i wszechwładnymi istotami. Jednocześnie zauważyć należy, że 19 L. von Mises, Ludzkie działanie, tł. Witold Falkowski, Instytut Misesa, Warszawa 2007, s. 20. 25 25:56545 powyższe fakty i wnioski z nich płynące mają charakter podstawowy, który nie podlega głębszej, bardziej podstawowej analizie. Krytyk mógłby przykładowo podnieść, że wolna wola to w istocie iluzja i każda jednostka jest zdeterminowana przez boga bądź jakąś kosmiczną energię. Jednak czy taki pogląd obala nasze powyższe spostrzeżenia? Z całą pewnością nie, gdyż tego typu argumentacje wykraczają poza możliwości poznawcze ludzkiego umysłu, są nie weryfikowalne. Sytuują się w zakresie metafizyki czy religii a nie racjonalnego poznania 20. 2.3 Konieczność akceptacji wartości życia Rothbard w rozdziale o filozofii społecznej Crusoe badając hipotetyczny pierwotny stan człowieka na wyspie stwierdza, że życie jest najwyższą wartością do której człowiek powinien dążyć, w przeciwnym razie tj. jeśli nie będzie do niej dążyć ustanawiając na swojej skali preferencji wyżej niż życie np. potrzebę „poczucia ekstazy” postąpi w sensie obiektywnym niemoralnie. Skąd ten status życia jako najwyższej wartości? Rothbard twierdzi, że życie ma status aksjomatyczny tj. że istnieje konieczność przyjęcia go jako warunku koniecznego jakichkolwiek rozważań o etyce. Status tego twierdzenia zasadza się na fakcie, że próba wykazania jego zaprzeczenia wikła wykazującego w samozaprzeczenie, ponieważ poprzez swoje działanie potwierdzał będzie to co chciał zanegować. Innymi słowy, aksjomat jest prawdą niewymagającą dalszego uzasadnienia. Mamy pewność co do jego istnienia i prawdziwości ponieważ przyjęcie jego negacji leży poza logiczną możliwością. Dla zobrazowania problemu przypomnijmy treść aksjomatu będącego podstawą formalnej nauki ekonomii- ludzkie działanie, które definiuję za Misesem jako: „Ludzkie działanie to zachowanie celowe. Możemy też powiedzieć: działanie to wola zrealizowana i przekształcona w czyn; to dążenie do celu; to rozmyślna reakcja podmiotu na bodźce i uwarunkowania zewnętrzne; to świadome przystosowanie się człowieka do stanu wszechświata, który decyduje o jego życiu. Te parafrazy mogą przybliżyć sens podanej tu definicji i zapobiec jej niewłaściwym interpretacjom. Sama definicja jest 20 Tamże, s. 14-16. 26 26:90531 jednak ścisła i nie wymaga uzupełnień ani komentarzy.” 21 Istnienie faktu, że człowiek działa możemy stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, ponieważ chcąc zaprzeczyć istnieniu tego faktu musimy się nim posłużyć tj. sam akt zaprzeczania jest działaniem, tym samym poprzez próbę zaprzeczenia jedynie potwierdzamy jego prawdziwość. Zaprzeczanie jest działaniem, ponieważ jest zachowaniem celowym- celem jest wykazanie prawdziwości bądź fałszu jakiegoś twierdzenia i aby osiągnąć ten cel stosujemy rzadkie środki (nasze ciało, struny głosowe), które automatycznie odciągamy od alternatywnych zastosowań. Zatem, czy zaprzeczamy czy potwierdzamy (a oba te zachowania wypełniają nam uniwersum możliwości) istnienia faktu ludzkiego działania te i tak zachodzi w obu przypadkach i nie sposób wyobrazić sobie jakiejś innej ewentualności. Zadajmy sobie pytanie, czy powinność dążenia do przeżycia ma ten sam status? Już na pierwszy rzut oka widzimy różnicę w samym sformułowaniu tezy mającej być przedmiotem analizy. W przypadku ludzkiego działania mieliśmy do czynienia z faktem i rozważaliśmy jego obiektywne istnienie bądź brak. W przypadku rozważań o aksjomatyczności życia mamy do czynienia z powinnością. Czy można w ogóle mówić o aksjomatycznym charakterze powinności? Czy jakieś pożądane zachowanie może mieć status niezaprzeczalnego? Rothbard wskazuje, że sam fakt podjęcia dyskusji i „używania” życia świadczy o tym, że nie sposób zaprzeczać jego najwyższej wartości. „[…] odtąd, każda osoba uczestnicząca w jakiejkolwiek dyskusji, wliczając w to rozważania na temat wartości, na mocy samego uczestnictwa i bycia żywą afirmuje życie. Bo gdyby naprawdę sprzeciwiała się życiu, nie byłoby sensu uczestniczenia w takiej dyskusji, a tak naprawdę nie byłoby sensu żyć. Stąd rzekomy przeciwnik życia afirmuje je już przez sam fakt udziału w dyskusji, i stąd ochrona i przedłużanie życia zyskują status niekwestionowanego aksjomatu.” 22 Innymi słowy, jego argument można sparafrazować za pomocą zdania: „jeśli jesteś przeciwnikiem życia to dlaczego z niego korzystasz?”. Ten rodzaj rozumowania prima facie wydaje się być zwodniczy. Przykładowo, czy fakt korzystania z zasiłku socjalnego 21 22 Tamże, s. 12. M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 112. 27 27:10215 sprawia, że będę wikłał się w samozaprzeczenie głosząc, że zasiłki socjalne istnieć nie powinny? Rothbard odpowiada, że jeśli człowiek nie potrafi potwierdzić propozycji bez używania jej negacji, nie dość, że wpada w nieusuwalną sprzeczność z samym sobą, to na dodatek przyznaje negacji status aksjomatu. Odnosząc tę tezę do aksjomatycznej natury ludzkiego działania, wszystko wydaje się poprawne- chcąc potwierdzać tezę o braku ludzkiego działania musimy tego działania używać w akcie zaprzeczania, w wyniku czego wikłamy się w samozaprzeczenie. Jak sytuacja będzie wyglądać w wypadku wartościowania? Mówiąc, że coś innego jest wyższą wartością niż życie, jednocześnie koniecznie musimy go używać. Samo argumentowanie, że czegoś być nie powinno odbywać się może tylko przy pomocy życia tj. tylko żyjący człowiek może argumentować. Innymi słowy, jeśli na skali preferencji jakiegoś człowieka na najwyższym miejscu jest śmierć (każda inna opcja będzie immanentnie i nierozłącznie związana z życiem, np. preferencja do przeżycia narkotykowej ekstazy związana będzie z koniecznością życia, bo tylko żyjący człowiek jest w stanie przeżywać jakąś ekstazę) to argumentowanie, że czegoś być powinno bądź nie, traci sens, bo skoro najwyższą wartością dla niego jest śmierć to powinien tę preferencję uskutecznić, jako, że tylko w działaniach ludzie manifestują swoje preferencje, jak wskazuje Mises: „Trzeba jednak pamiętać, że skala wartości lub potrzeb przejawia się wyłącznie w działaniu. Skale te nie istnieją niezależnie, poza rzeczywistym działaniem jednostek. Jedynym źródłem wiedzy o tych skala jest obserwacja działań człowieka. Każde działanie zawsze ściśle odpowiada skalom wartości lub potrzeb, ponieważ skale te są jedynie narzędziem interpretacji działań podejmowanych przez człowieka.” 23 „Wartość nie tkwi też w słowach ani doktrynach. Wyraża się w postępowaniu człowieka. Nie jest istotne to, co ludzie lub grupy ludzi mówią na temat wartości, lecz to, jak postępują.” 24 Zatem jeśli jakiś człowiek nie popełnia samobójstwa, to najwyraźniej implicite akceptuje życie jako najwyższą wartość na swojej skali preferencji w danym momencie. Jest dowodem na wartościowanie życia na najwyższym miejscu w skali preferencji. 23 24 L. von Mises, Ludzkie działanie, tł. Witold Falkowski, Instytut Misesa, Warszawa 2007, s. 80 Tamże, s. 81. 28 28:27760 Wydaje się, że ludzkie życie możemy przyjąć jako wartość aksjomatyczną. Czy w związku z tym kognitywiści mają rację twierdząc, że pewnym wartościom przypisać można obiektywną prawdziwość? Czy sensowne jest w ogóle mówienie o tym, że przyjęcie jakiegoś wartościowania jest prawdziwe? Czy człowiek popełniający samobójstwo to fałsz? Wydaje się tu występować jakieś semantyczne pomieszanie. Mimo, że życie ludzkie ma status aksjomatu to mówienie o tym aksjomacie w kategoriach prawdy bądź fałszu wydaje się być jakimś logicznym pomieszaniem, nieporozumieniem. Akceptacja wartości życia to warunek wstępny i konieczny do jakiejkolwiek dalszej analizy czy podjęcia dyskusji. Człowiek popełniający samobójstwo nie działa nie moralnie, tylko rezygnuje z tych warunków i podjęcia dyskusji. Zatem nie możemy mówić, że życie to aksjomat, a zatem zdanie prawdziwe rozumując w kategoriach Humowskiego wartościowania i faktu, ale raczej powinniśmy powiedzieć, że życie to warunek wstępny i konieczny (sine qua non) dyskusji czy analizy. Nie musisz go akceptować, ale jeśli tej akceptacji brak to jedynym rozwiązaniem jest śmierć i wyłączenie się z dyskusji o moralności. Zatem libertariańska filozofia nie wskazuje celu działania mówiąc „według obiektywnych praw nauki tak powinieneś czynić” a raczej mówi „skoro działasz to implicite przyjmujesz to wartościowanie co nie oznacza, że życie jest jedyną możliwą alternatywą”. Rozłączenie działania od wartościowania życia jako usytuowanego najwyżej w skali preferencji danej jednostki jest logicznie niemożliwe. 2.4 Autowłasność, uzasadnienie Rothbarda. Na początek dla jasności wywodu, wskazać należy definicję prawa własności oraz wskazać w jakiej relacji sytuuje się ta definicja w stosunku do samoposiadania i autowłasności, których używam zamiennie. Prawo własności definiuję jako prawo do wyłącznego kontrolowania/dysponowania jakąś materią. Poprzez „kontrolę” rozumiem możliwość zmiany pierwotnego/naturanego położenia. Poprzez „mam prawo do” rozumiem „jest mi dozwolone/jest legalne”. Tym samym otrzymujemy definicję o brzmieniu „prawo własności to dozwolona/legalna, wyłączna kontrola nad materią”. Powyższa definicja w żaden sposób nie implikuje tego, że prawo własności jest słuszne, dobre, właściwe, sprawiedliwe, tym samym nie zakłada żadnego wartościowania. Dzięki 29 29:30371 temu, wciąż trzymam się w ryzach twierdzeń wyłącznie pozytywnych. Wyjaśnijmy teraz jak termin prawo własności odnosi się do terminu autowłasność i samoposiadanie. W świecie filozofii libertariańskiej głównie za sprawą samego Rothbarda, powszechnie przyjął się termin samoposiadanie na określenie przysługiwania prawa własności człowiekowi do jego ciała. Autowłasność oznacza dokładnie to samo, jednak w moim przekonaniu termin ten jest bardziej adekwatny i zdecydowanie lepiej oddaje istotę rzeczy. Pamiętać należy, że dla prawnika własność i posiadanie to dwie różne sprawy. Posiadanie jest stanem faktycznym natomiast własność to tytuł prawny. Stosowanie terminu samoposiadanie może fałszywie sugerować, że w istocie mówimy o stanie faktycznym przysługiwania władztwa człowiekowi nad swoim własnym ciałem co nie jest równoznaczne z istnieniem prawowitego tytułu do tego władania. Poniższy wywód ma na celu wykazać coś zupełnie przeciwnego, dlatego autowłasność jest lepszym określeniem. W podrozdziale dotyczącym filozofii Crusoe ustaliliśmy, że podstawową konstatacją, jaką jest w stanie poczynić człowiek na temat swojej własnej egzystencji jest fakt, że jest on wyłącznym dysponentem własnego ciała. Innymi słowy, człowiek nie tylko sprawuje władztwo nad własnym ciałem ale jest również jego wyłącznym prawowitym właścicielem. Ta obserwacja jest w pełni zgodna z naszą potoczną inuicją moralną. Jak wskazuje Hoppe: „[...]Czyż nie jest, po prostu, absurdem teza, że człowiek nie powinien być prawowitym właścicielem swojego ciała i miejsc oraz dóbr , które pierwotnie, to znaczy przed kimkolwiek innym, nabył, które wykorzystuje lub wytwarza przy pomocy swojego ciała? Kto inny jeśli nie on, powinien być ich właścicielem? Czy nie jest też oczywiste, że przytłaczająca większość ludzi, w tym dzieci i dzicy, działa zgodnie z tymi regułami i robi to bez dyskusji, w sposób naturalny?” 25 Jednak intuicja moralna nie może być dowodem słuszności dla teorii. Zatem rozpatrzmy logiczne argumenty przemawiające za tezą o samoposiadaniu (autowłasności). Rothbard zauważa, że problem samoposiadania właściwie ogranicza się do skończonej liczby alternatywnych rozwiązań, z których tylko jedno nie prowadzi do rozwiązań 25 H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszwa 2011, s. 397. 30 30:57116 absurdalnych. Istnieją dwie alternatywy: albo możemy ustanowić zasadę, że każdy człowiek powinien mieć prawo pełnego posiadania swego ciała, albo też możemy założyć, że nie może on mieć takiego prawa. Jeśli przyjmiemy, że człowiek powinien mieć takie prawo, uznajemy libertariańskie prawo naturalne do samoposiadania. Jeśli jednak takiego prawa nie powinien mieć, jeśli żaden człowiek nie ma prawa do pełnego i stuprocentowego samoposiadania, to mamy do czynienia z jednym z dwóch modeli: 1. modelem komunistycznym, 2. modelem, w którym jedna klasa osób jest posiadaczem drugiej klasy osób. Rozważmy najpierw model 1. Istotą tego modelu jest przyjęcie, że jednostka A jest współposiadaczem części praw własności do jednostki B i relacja ta ma charakter zwrotny (wzajemny) tj. B jest posiadaczem w części jednostki A. Innymi słowy jest to relacja w której każdy posiada część praw do rozporządzania drugim. Logiczną konsekwencją tego modelu jest to, że żadne działanie nie byłoby możliwe, gdyż nawet użycie ciała przez jednostkę wymagałoby uprzedniej zgody drugiej jednostki. Ponieważ jednostka nie jest wyłącznym dysponentem własnego ciała, a tylko współdysponentem, to nie będzie ona władna uzyskać takiej zgody, ponieważ nie ma ona wyłącznego prawa do dysponowania swoim ciałem. Zatem model komunistyczny niechybnie prowadziłby ludzkość do wyginięcia, jako że, nikt chcąc pozostać w zgodzie z tymi zasadami sprawiedliwości nie mógłby wykonać żadnego ruchu. Z uwagi na tragiczne i absurdalne konsekwencje tej teorii z całą pewnością możemy odrzucić ją jako nie mogącą być podstawą społecznej etyki. Rozpatrzmy zatem model 2. Istotą tego modelu jest przyjęcie, że jedna klasa jednostek jest posiadaczem drugiej klasy jednostek. Innymi słowy, w tym modelu mamy do czynienia z sytuacją, w której tworzymy klasę jednostek, którym przysługuje prawo do posiadania innych a zatem i decydowania o ich istnieniu i bycie, przy czym ta relacja nie ma charakteru zwrotnego. Zatem tworzymy w istocie klasę ludzi A- rządzących (ludzi wolnych) i klasę ludzi B- rządzonych (niewolników). Taki rodzaj relacji międzyludzkich jest możliwy do praktycznej realizacji. Właściwie był on powszechną zasadą przez znaczną większość ludzkiej historii i jest nią do dziś. Na tej zasadzie oparta jest instytucja państwa. Jednak rozpatrując ten model z czysto logicznego punktu widzenia, nasuwa się pytanie: skąd bierze się aprioryczne prawo własności przysługujące jednostce A w stosunku do jednostki B? Dlaczego to A ma być rządzącym a B rządzonym a nie na odwrót? Dlaczego to Crusoe ma być panem Piętaszka a nie Piętaszek panem Crusoe? Krytyk tego podejścia mógłby powiedzieć, że tego rodzaju 31 31:26357 hierarchiczne relacje wynikają z powszechnej akceptacji, jednak samo wyrażenie akceptacji jest możliwe jedynie wtedy, jeśli założyć prawo samoposiadania (prawo własności) ciała osoby wyrażającej akceptację. Innymi słowy fakt, że tworzy się sytuację w której A jest właścicielem B, sprawia, że jedni są przyporządkowani do kategorii ludzi natomiast drudzy, mimo posiadania tych samych cech konstytutywnych, za ludzi uważani nie są. Stają się podmiotem a nie przedmiotem praw. Aż prosi się o pytanie- na jakiej podstawie tworzy się taki podział? Czy jest możliwe jego uzasadnienie? W tym sensie pytanie o etykę staje się pytaniem czysto poznawczym (czy nawet formalno-logicznym)dlaczego zbiór o tych samych cechach konstytutywnych nie podlega jednorodnej klasyfikacji? Wspomnieć należy, że istnieją jeszcze alternatywne pomysły rozwiązania kwestii samoposiadania, takie jak to, że jednostki posiadają siebie w jakiś częściach procentowych. Jednak wydają się one być naznaczone błędami poprzednich modeli i nie wnoszą niczego nowego dla rozwiązania problemu. Inna sprawa, że nawet konceptualnie niemożliwym jest aby wydzielić prawo własności w postaci procentowych udziałów przysługujących jednej jednostce w ciele innej jednostki. Z powyższych rozważań płynie dla nas fundamentalny wniosek. Wszystkie alternatywne rozwiązania kwestii przysługiwania praw własności do ciał, które rozpatrzyliśmy, prowadzą nas do absurdalnych wniosków. Jako logicznie dopuszczalna i właściwa pozostaje nam jedynie podstawowa libertariańska reguła czy też libertariański model przyznania praw własności tj. że każdy człowiek jest posiadaczem swojego ciała (przysługuje mu własność) i jest on jedynym uprawnionym do tego aby móc decydować o jego wykorzystaniu. Każda ingerencja w to prawo czy to jednostki czy jakiegoś zbioru jednostek jest w istocie złamaniem zasad etyki, arbitralnym kaprysem. 2.5 Rzadkość i konflikt Abstrahując od niemożliwości scedowania własnej woli, argument o powszechnej zgodzie na władztwo jednych ludzi nad drugimi obarczony jest podstawowym błędem. Mianowicie, pomija istotę natury świata fizycznego, w którym jednostkom przychodzi działać, tj. dwa czynniki- rzadkość dóbr i konflikt o sposoby ich wykorzystania. Jak 32 32:29559 wskazuje Hoppe: „Najpierw jednak pozwolę sobie wskazać na zasadnicze podobieństwo problemów, przed którymi stają ekonomia polityczna i filozofia polityczna- podobieństwo, które filozofowie polityki, w swojej szeroko rozpowszechnionej ignorancji w sprawach ekonomii, generalnie pomijają, tylko po to, by utknąć w niekończących się prowizorkach. Rozpoznanie niedostatku jest nie tylko punktem wyjścia ekonomii politycznej; jest tez punktem wyjścia filozofii politycznej. […] Ekonomia i etyka są konieczne tylko tak długo, jak długo dobra pozostają rzadkie” 26 Jak już wcześniej wyłożyłem, ludzkie potrzeby są psychologiczne i czystko subiektywne. To, co będzie satysfakcją czy celem dla A, może być kompletnie bezwartościowe dla B. Oboje mogą chcieć realizować swoje cele, które nie będą zbieżne. Dobra są rzadkie, a człowiek, aby je pozyskać na potrzeby przetrwania i realizacji swoich celów, musi zmagać się z naturą przekształcając ją w użyteczne dla siebie formy. Jeśli dóbr nie istnieje wystarczająco dużo, aby w pełni zaspokoić potrzeby wszystkich jednostek, koniecznie powstać musi konflikt o sposoby ich wykorzystania. To jest moment, w którym powstaje konieczność ustanowienia zasad prawa czy tez zasad etycznych. A żeby być maksymalnie precyzyjnym- powstaje konieczność przypisania praw własności czyli praw wyłącznej kontroli. Ich istotą jest rozstrzygać ten konflikt. W świecie rajskiego ogrodu, w którym występuje obfitość dóbr tak, że każdy może zaspokoić swoje potrzeby w pełni, etyka i prawo nie byłyby potrzebne. Każdy mógłby w pełni realizować swoje zachcianki nie wchodząc w drogę drugiemu człowiekowi, nie musząc nawet wchodzić z nim w jakiekolwiek interakcje. Jednak nasz świat dotknięty jest rzadkością dóbr. Aby przeżyć musimy zdobywać pożywienie na drodze produkcji i wymiany. Gdyby wszystkie ludzkie umysły były zjednoczone we wspólnym pomyśle, na przykład na rzeczywistość socjalistyczną albo monarchistyczną, również etyka nie byłaby konieczna. Ludzie tworzą zasady etyczne w sytuacji niezgody, konfliktu, dlatego, że mają różne poglądy i chęci wykorzystania rzadkich zasobów. Zatem rozpatrywanie światów w których istnieje „powszechna zgoda” co do jakiejś kwestii jest naznaczone błędnymi założeniami, ponieważ w takim świecie nie ma konieczności ustanawiania zasad 26 Tamże, s. 345. 33 33:32244 etycznych bo nie wystąpiłyby sytuacje konfliktowe. W takim świecie wszyscy zjednoczeni byliby w jednym celu i jednym dążeniu. Zatem niezgoda jest punktem wyjścia dla ustanawiania zasad. W świetle tych rozważań model w którym klasa jednostek A jest właścicielem klasy jednostek B również jest nie do przyjęcia. Jeśli A upiera się przy wykorzystaniu rzadkich zasobów w sposób X, natomiast B upiera się aby wykorzystać je w sposób Y, to na gruncie jakiej zasady mielibyśmy z góry przyjmować, że to A ma rację a B się myli? Innymi słowy, władztwo A pozbawione byłoby jakiegokolwiek racjonalnego uzasadnienia. Jak wskazuje Hoppe: „[...]Taka reguła tworzy więc dwie kategorycznie odrębne klasy osób – Ubermenschen jak A i Unetermenschen jak B – których dotyczą różne „prawa”. Wobec tego, taka reguła musi być odrzucona, nie będąc ludzką etyką stosowalną na równi do każdego jako istoty ludzkiej (racjonalnego zwierzęcia). Od początku należy taką regułę uznać za nieakceptowalną uniwersalnie, a zatem, nie nadającą się na prawo. Aby reguła mogła aspirować do rangi prawa- sprawiedliwej reguły- konieczne jest, by reguła ta odnosiła się powszechnie i na równi do każdego.” 27 2.6 Zasada uniwersalizacji Z powyższych spostrzeżeń wynika, że aby nazwać jakąś zasadę przyznawania praw wyłącznej kontroli (etykę) ogólnoludzką, musi ona spełniać założenie powszechnego obowiązywania. Musi podlegać uniwersalizacji. Jak głosi imperatyw kategoryczny Kantamożna uzasadnić tylko takie normy, które można sformułować jako ogólne zasady, słuszne dla każdego bez wyjątku. Już na tym czysto formalnym teście większość norm nielibertariańskich upada: „[...] Wszystkie te wersje [etyk nielibertariańskich] mieszczą w swoich ramach reguły prawne, które mają postać „niektórzy ludzie tak, a niektórzy nie”. Takie zasady jednak, określające różne prawa lub obowiązki dla różnych klas ludzi nie mają szans na akceptację jako uczciwe przez wszystkich możliwych uczestników dyskusji, […] 27 Tamże, s. 398. 34 34:10000 ponieważ oznaczałyby, że jednej grupie przyznano przywileje prawne kosztem komplementarnej dyskryminacji innej grupy.” Dalej Hoppe wymienia przykłady tego rodzaju sprzecznych norm, które jednak znamy ze swojej codzienności życia w demokratycznym państwie, jak: „Niektórzy ludzie mają obowiązek płacić podatki, a inni mają prawo je konsumować” albo „Niektórzy ludzie wiedzą, co jest dla ciebie dobre, i wolno im uzyskiwać dla ciebie takie rzekome dobrodziejstwa, nawet, jeśli ich nie chcesz, ale tobie nie wolno wiedzieć, co jest dobre dla nich, i stosownie do tego im pomagać” albo „Niektórzy ludzie mają prawo ustalać, kto ma czegoś za dużo, a kto za mało, inni zaś mają obowiązek to akceptować” 28 W przeciwieństwie do powyższych przykładów, libertarianizm stanowi, że każdy człowiek jest właścicielem swojego ciała. Nie ma nie-właścicieli i właścicieli swojego ciała. Są tylko właściciele. A czy te prawo własności ludzie wykorzystają do zawłaszczania innych rzadkich dóbr (tym samym stając się kapitalistami 29), czy nie wykorzystają go do zawłaszcza rzadkich dóbr (stając się nie-kapitalistami), już leży poza treścią libertariańskich zasad. To kwestia wyboru i naturalnych predyspozycji każdego człowieka. Oczywiście, będą istnieć osoby, które ze względu na swoją ułomność, nie będą w stanie zawłaszczać rzadkich dóbr i nigdy nie staną się kapitalistami. Ale to natura tych osób będzie powodowała to, że nie są kapitalistami, a nie libertariańskie zasady. W libertariańskim świecie, ułomnego obowiązują dokładnie takie same prawa jak nieułomnego. Natomiast zasada rządząca każdą demokracją, że „każdy może nadawać prawo własności, o ile ma się poparcie większości” prima facie poprzez użycie słowa „każdy” wydaje się spełniać warunek uniwersalizacji. Jednak zawarcie w niej dodatkowej zmiennej warunkowej „o ile większość...” uprzywilejowuje ową większość względem mniejszości, bo tylko owa większość (w myśl tej zasady) ma prawo nadać własność. Tym samym taka zasada nie może podlegać uniwersalizacji. Jednak w jaki sposób przekonać rasistę, który utrzymuje, że jego etyka spełnia zasadę uniwersalizacji? Wszak zakłada on, że nie wszyscy ludzie to w istocie ludzie. 28 29 Tamże, s. 336. W tym miejscu termin „kapitaliści” używam wyłącznie w znaczeniu- człowiek, który zawłaszczył jakieś rzadkie dobra bądź nabył je na drodze dobrowolnej umowy; ktoś kto kontroluje więcej niż tylko własne ciało. 35 35:69305 Część ludzi- jak powiedziałby rasista- to w istocie podludzie czyli nie-ludzie. Istnienie pana i niewolnika jest wpisane w jego system etyczny. To prawda, że rasista akceptuje prawo własności do swojego ciała poprzez argumentację, ale to wcale dla niego nie oznacza, że nie-biały ma takie samo prawo. Czy rasista wygłaszając swoje stanowisko ma rację? W tym wypadku cały problem rozbija się o definicję człowieka i wykazanie, że dana definicja jest adekwatna do rzeczywistości. Oczywiście można sądzić, że nazwę człowiek nadajemy wyłącznie istotom posiadającym charakterystykę „biało-skórna” jak rasiści prawdopodobnie by zrobili. Podobnie jak można sądzić, że nazwę człowiek nadajemy istotom posiadającym charakterystykę „dwunożna”, z czego wynikałoby, że ludzie to kury, tym samym uznając, że prawo własności przysługuje kurom. Jednak tego rodzaju argumenty są bezwartościowe, ponieważ mają podstawowy defekt- gwałcą reguły użycia języka. A są to reguły, które musimy założyć aby móc w ogóle się komunikować, aby móc powiedzieć że „to” jest „to” a nie co innego. Z powyższych rozważań wynika, że jedynie etyka libertariańska spełnia zadanie bycia ogólnoludzką (daje się uniwersalizować). 2.7 Podsumowanie Podsumujmy dla porządku i jasności dalszego wywodu, ustalenia dokonane w tym rozdziale. W uwagach wstępnych, zaprezentowałem schemat wnioskowania, który jest podstawą udowodnienia postawionej w pracy tezy. Treść całej pracy sprowadza się do uzasadnienia poszczególnych przesłanek tego wnioskowania, co w efekcie końcowym potwierdzi wniosek- tezę. Perspektywę indywidualizmu metodologicznego, przedstawiłem przy użyciu Rothbardowskiej koncepcji świata składającego się z dwóch jednostek -Robinsona i Piętaszka. Zgodnie ze spostrzeżeniami Austriackiej Szkoły Ekonomii, cele każdej jednostki wynikają z jej subiektywnego wartościowania, które z kolei przejawia się w podjętych działaniach. Analiza relacji własnościowych mogących zachodzić między jednostkami poprowadziła nas do ustalenia, że jedynie prawo własności przysługujące każdemu do jego ciała daje się logicznie uzasadnić. Tym samym Rothbardowskie uzasadnienie własności jest komplementarne w stosunku do Hoppeańskiego uzasadnienia poprzez argumentację (a priori argumentacji). Mimo, że etyka libertariańska nie wyznacza ludzkości wartości do których powinno się dążyć, to jednak zwraca uwagę na fakt, że aby 36 36:72456 brać udział w rozważaniach o etyce, trzeba wartościować życie jako najwyższą wartość na swojej subiektywnej skali preferencji. W przeciwnym wypadku sami siebie wyłączamy z dyskusji (poprzez wybór śmierci). Ustaliliśmy, że każda teoria etyczna musi brać pod uwagę dwa podstawowe czynniki- rzadkość dóbr i konflikt o ich wykorzystanie. Natomiast jeśli jakaś propozycja etyczna chce nosić miano ogólnoludzkiej, musi być zgodna z zasadą uniwersalizacji. W ten sposób wyłożyłem fundamenty filozofii libertariańskiej. 37 37:57410 Rozdział 3. Implikacje libertariańskich fundamentów 3.1 Uwagi wstępne W poprzednich rozdziale wyjaśniłem, że ze względu na rzadkość dóbr i występujący spór co do ich wykorzystania, postawieni jesteśmy przed koniecznością ustanowienia zasad wyłącznej kontroli (przyznania praw własności). Jednocześnie owa własność musi przysługiwać-zgodnie z zasadą uniwersalizmu- każdej istocie z kategorii człowiek, co najmniej do jej własnego ciała. W przeciwnym razie nie tworzylibyśmy etyki ogólnoludzkiej. Jako, że dyskusja o etyce, może odbywać się wyłącznie między żyjącymi, jeśli ktokolwiek wysuwa jakiekolwiek twierdzenie, już założyć musiał życie jako najwyższą wartość. W niniejszym punkcie przeanalizuję jakie konsekwencję niosą za sobą poczynione ustalenia. 3.2 Zasada pierwotnego zawłaszczania i transfer własności Życie ludzkie będące najwyższą wartością, dla swego istnienia musi być podtrzymywane przez jego posiadacza poprzez działania takie jak choćby zaspokajanie głodu. Innymi słowy, człowiek musi posiąść pewną fizyczną materię, aby móc życie podtrzymać (np. zjeść zerwane z drzewa jabłko aby nie umrzeć z głodu), a jeśli mu tego odmówimy to niechybnie poniesie śmierć i problem ustalania norm etycznych przestaje w ogóle istnieć. Zatem z faktu, że człowiek musi dążyć do podtrzymania życia i z faktu, że przysługuje mu samoposiadanie (autowłasność) do swojego ciała, w którym to życie się realizuje, wynika konieczność istnienia prawa własności do rzeczy koniecznych do jego podtrzymania. Człowiek musi posiąść na własność choćby jedzenie czy schronienie aby móc przeżyć. Objęcie prawa własności wyraża się, jak wskazuje Locke, w zmieszaniu ludzkiej pracy z materią. Zatem Crusoe-przykładowo, nabywa prawo własności do jabłka poprzez zerwanie go z drzewa lub nabywa prawo własności do ziemi poprzez rozpoczęcie jej uprawy. Jest to podstawowe prawo do pierwotnego zawłaszczenia. Jak wskazuje Rothbard: „[...]Crusoe jak to sformułował John Locke miesza swą pracę z glebą. Odciskając w ziemi 38 38:95839 piętno swej osobowości i własnej energii, w sposób naturalny przemienia ziemię i jej owoce w swą własność”.30 Dla pełnego obrazu zacytujmy samego Locke'a: „Ten, kto żywi się żołędziami, które sam zebrał pod dębem, albo jabłkami, które zerwał z drzew w lesie, oczywiście je sobie przywłaszczył. Nikt jednak nie zaprzeczy, że pożywienie należy do niego. Pytam więc,, w którym momencie żołędzie i jabłka stały się jego własnością? Wtedy, gdy je strawił? Gdy zjadł? Czy gdy ugotował? A może gdy przyniósł do domu? Czy wówczas, gdy podniósł je z ziemi? Jasne jest, że jeśli ich początkowe zebranie nie było tą chwilą, to nic innego nie mogło nią być. To praca sprawiła, że owe jabłka lub żołędzie różnią się od tego, co wspólne. To ona dodała do nich coś ponadto, co miały od natury, wspólnej matki wszystkiego. Dzięki pracy nabył do nich osobiste prawo. Czy ktokolwiek powie, że nie ma do nich prawa, bo przywłaszczył je sobie bez zgody całej ludzkości? Byłoby więc kradzieżą sięgniecie po coś, co należało do wszystkich? Gdyby ogólna zgoda była konieczna, człowiek ten zginąłby z głodu, pomimo wszelkiej obfitości, jaką Bóg go obdarzył. (…) A zatem, trawa, którą mój koń się pożywił, darń, którą mój sługa odciął, i kruszec, który wykopałem w miejscu, gdzie miałem prawo o zrobić na równi z innymi, stają się moją własnością bez nadania i zgody ze strony kogokolwiek. Moja praca, która wydobyła je ze wspólnego stanu, przypisała mi je na własność. Gdyby potrzebne było wyraźne zezwolenie na przywłaszczenie sobie tego, co dane jako wspólne, dzieci i służący nie mogliby odciąć sobie plastra mięsa ze wspólnego kawałka, który dał im ich ojciec lub pan, bez oznaczenia należnej każdemu z nich cząstki. Choć woda w źródle należy do wszystkich, któż jednak zaprzeczy, że woda w dzbanie należy już tylko do tego, kto jej zaczerpnął? To jego praca odebrała ją z rąk natury, gdzie była wspólna (…) i w ten sposób przypisała mu ją na własność. W świetle więc praw rozumu sarna należy do Indianina, który ją upolował. Uważa się, że dobro należy do tego, kto włożył w jego zdobycie swą pracę, choć uprzednio wszyscy mieli do niego prawo. I pośród tych, którzy się mienią cywilizowaną częsćią ludzkości (…), to pierwotne prawo natury mówiące o początku własności, wciąż obowiązuje. Na jego mocy ryba złowiona w oceanie, tej wielkiej wspólnej wciąż własności wszystkich ludzi, czy ambra wydobyta z 30 M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 113. 39 39:17683 wysiłkiem ze wspólnego stanuy natury, staje się własnością tego, który się o nią postarał.” 31 W przypadku rozpatrywania sytuacji odizolowanej jednostki na wyspie w zasadzie nie ma problemu z określeniem zakresu jej prawa własności. Własność to władztwo (możliwość kontroli) rozciągające się na jej ciało (autowłasność) oraz materię przetwarzaną za pomocą swej pracy. Przy czym własność jest warunkiem koniecznym do tego aby człowiek mógł w ogóle zapewnić sobie istnienie poprzez podtrzymywanie życia. Tak długo jak Crusoe pozostaje w samotności na swojej wyspie problem przypisania praw własności właściwie dla niego nie istnieje. Wszystko co weźmie, wszystko co przetworzy, wszystko co zniszczy lub skonsumuje będzie wyłącznie jego sprawą. Co prawda może on odczuwać psychologiczne, subiektywne przywiązanie do fizycznej materii, którą posiadł. Może on ją nawet określać jako swoją własność jednak w świecie otoczonym przez rośliny i zwierzęta nie ma to najmniejszego znaczenia. Istota prawa własności ujawnia się dopiero w interakcji z drugim człowiekiem. To pojawienie się Piętaszka na wyspie powoduje powstanie problemu organizacji życia społecznego, problemu własności i jej przypisywania. Przyjmijmy dla przykładu, że Piętaszek spotykając Crusoe na wyspie, zupełnie nie podziela jego libertariańskich spostrzeżeń na temat prawa własności do rzeczy. Uznaje on, że wszystko jest wspólne. Zerwanie jabłka z drzewa czyli pierwotne zawłaszczenie nie jest nabyciem własności, ale objęciem w tymczasowe posiadanie bez prawa do wyłączności, które immanentnie związane jest z własnością. Zaznaczmy przy tej okazji, że wyłączność (możliwość odsunięcia od korzystania innych z danego dobra) jest konstytutywną cechą prawa własności. Bez wyłączności nie istnieje prawo własności. Jak wyglądałby świat zaproponowany przez Piętaszka? Jeśli brak jest wyłączności to zrywając jabłko z drzewa i chcąc je spożyć Piętaszek musi liczyć się z tym, że tuż przed włożeniem go do ust Crusoe może mu je odebrać pozostając w zgodzie z zasadami zaproponowanymi przez Piętaszka. Swoim działaniem w pełni legalnie pozbywałby go pożywienia i w ostateczności doprowadził do śmierci. Wcześniej ustaliliśmy, że jabłek nie jest dość dla wszystkich, ponieważ zasoby są rzadsze niż ludzkie potrzeby. Zatem przyjęcie, że jesteśmy tylko tymczasowymi posiadaczami, prowadzi nas do permanentnej walki o posiadanie w której przy życiu utrzymuje się najsprawniejszy w gromadzeniu dóbr 31 J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, tłum. Zbigniew Rau, Warszawa, PWN, 1992, s. 18-49. 40 40:11001 pozostających w jego zasięgu. Cały proceder odbywałby się kosztem mniej sprawnych. Ten kto ma najwięcej siły dzięki której jest w stanie obronić swój stan posiadania w pełni legalnie mógłby pozbawiać podstawowych zasobów inne jednostki. Ten kto wyzbędzie najsilniejszego z posiadania choćby części dóbr będzie w tym uprawniony tak długo jak silniejszy mu ich nie odbierze. Widzimy zatem, że teoria o tymczasowym posiadaniu prowadzi nas do zasady etycznej, która skutkowałaby permanentną walką o byt, permanentnym konfliktem. Byłaby swoistego rodzaju samozaprzeczeniem jako, że istotą ustanawiania zasad etycznych jest eliminacja konfliktów a nie ich generowanie. Jeśli przyjmiemy, że tego rodzaju formuła jest fałszywa tj . objęcie kontroli nad niczyim zasobem nie jest nabyciem prawa własności (prawo własności nie powstaje poprzez zawłaszczenie niczyjego zasobu), wtedy nikt nie mógłby nic zrobić w sposób legalny, ponieważ podniesienie niczyjego jabłka z ziemi byłoby działaniem nieuprawnionym. Ludzkość działając zgodnie z tą zasadą szybko by wymarła i uzasadnianie jakiejkolwiek etyki straciłoby sens. Jeśli przyjąć, że nabycie własności następuje za zgodą społeczeństwa, nikt nie mógłby niczego legalnie podnieść bez uprzedniej zgody owego społeczeństwa, które przecież jest niezdefiniowane. Inna sprawa, że zapytanie o zgodę wszystkich żyjących ludzi jest praktycznie niewykonalne i zanim cokolwiek takiego udałoby się zrobić, wszyscy już dawno by pomarli. Jeśli przyjmiemy, że zgoda nie musi być udzielona przez całe społeczeństwo a tylko przez jakąś grupę to zapytać należałoby, w jaki sposób tę grupę wyznaczyć i dlaczego owa grupa ma prawo nadać mi prawo własności a ja grupie nadać tego prawa już nie mogę? Innymi słowy dochodzimy do konieczności uwzględniania zasady uniwersalizacji. Widzimy zatem, że stajemy przed koniecznością akceptacji zasady „pierwszy kontrolujący uprzednio niczyjego zasobu, staje się jego właścicielem.” Jednostka w swych zmaganiach z naturą nie jest ograniczona jedynie to pozyskiwania dóbr poprzez pierwotne zawłaszczenie. Elementem, który znacznie zwiększa produktywność i dobrobyt, a co za tym idzie, umożliwia wyrwanie się ze stanu prymitywnego, jest wymiana. Dzięki temu, że fizyczny świat obfituje w różnorodność dóbr, a ludzie różnią się między sobą w umiejętnościach i zainteresowaniach, wymiana w ogóle jest możliwa (w sensie ekonomicznym). Jeśli byłoby odwrotnie tj. jeśli zasoby naturalne byłyby jednakowe, bez względu na obszar geograficzny, a ludzie byliby jednakowo wszystkim zainteresowani do wymiany nigdy by nie doszło. Wówczas ludzie 41 41:30236 nie mogliby dać sobie nic, czego wcześniej sami by nie mieli, bądź sami nie mogli wyprodukować 32. Załóżmy, że Crusoe dzięki swojej wiedzy i sile bardzo dobrze radzi sobie z polowaniem na zwierzynę. Natomiast Piętaszek ze względu na swoją pracowitość świetnie radzi sobie z uprawianiem zboża. Oboje w swych profesjach dochodzą do takiej biegłości, że produkt który uzyskują ze swojej pracy jest na tyle duży, że pokrywa ich osobiste zapotrzebowanie, a nawet daje nadwyżkę. Wraz z pozyskiwaniem kolejnych jednostek dobra (dla Crusoe będą to kolejne sztuki zwierzyny, dla Piętaszka kolejne jednostki zboża) wartość jaką będą im przypisywać będzie subiektywnie niższa. Krótko mówiąc- im więcej Crusoe ma zwierzyny tym mniej ucieszy go kolejny złapany zwierz, natomiast im więcej Piętaszek ma zboża tym mniej ucieszy go kolejny kilogram 33. Wkrótce oboje zauważą, że zamiast pozyskiwać więcej dóbr, których mają już w obfitości, woleliby dobro, którego jeszcze nie posiadają w ogóle. To jest moment w którym dochodzi między nimi do wymiany. Subiektywnie wyceniają to co już posiadają, jako mniej wartościowe, niż to co chcą uzyskać. Innymi słowy do wymiany dochodzi, nie dlatego, że dobra są ekwiwalentne, takie same, czy równowartościowe. Dzieje się wręcz odwrotnie! To fakt różnego, subiektywnego wartościowania sprawia, że w jej wyniku oboje zyskują, ponieważ w większym stopniu są w stanie zaspokajać swoje potrzeby: „Zgodnie z utrwalonym błędnym poglądem wymieniane towary i usługi mają tę samą wartość. Wartość uważano za czynnik obiektywny, cechę tkwiącą nieodłącznie w rzeczach, a nie jedynie odzwierciedlenie tego, jak silną potrzebę posiadania tych rzeczy odczuwają różne osoby. […] Fundamentem współczesnej ekonomii jest idea, że do wymiany przedmiotów dochodzi właśnie z tego powodu, iż przypisuje się im różną wartość. Ludzie kupują i sprzedają wyłącznie dlatego, że rzeczy, które oddają, cenią mniej niż rzeczy, które otrzymują w zamian” 34 Jednak obserwując całą sytuację z perspektywy osoby trzeciej, skąd właściwie możemy wiedzieć, że wymiana jest obustronnie korzystna? Odpowiedź brzmi- ponieważ jest dobrowolna. Ludzie podejmują się określonego działania, jeśli spodziewają się, że w 32 33 34 L. von Mises, Ludzkie działanie, tł. Witold Falkowski, Instytut Misesa, Warszawa 2007, s. 136. Zgodnie z ekonomicznym prawem użyteczności krańcowej patrz: L. von Mises, Ludzkie Działanie, Warszawa 2007, s. 103. Tamże, s. 177. 42 42:10573 jego wyniku polepszą swoją sytuację, w przeciwnym wypadku by go nie podjęli. Tak długo, jak żadna ze stron nie stosuje przymusu, wiemy że obie spodziewają się na całym procesie zyskać35. Zatem jeśli jakaś osoba trzecia, widząc wymianę między Piętaszkiem a Crusoe, stwierdzi, że była ona niesprawiedliwa, czy szkodliwa, to zadać należy pytaniena jakiej podstawie określono ową niesprawiedliwość, czy szkodliwość? Wszak jedyną rzeczą jaką ewentualnie można by stwierdzić, jest to, jak zachowalibyśmy się na ich miejscu. Rzecz jasna nasza ocena byłaby czysto subiektywna i nie mielibyśmy żadnych podstaw do tego, aby zmusić do jej przyjęcia kontraktujące osoby. Mając prakseologiczną wiedzę na temat procesu wymiany, staje się dla nas jasne, że coś takiego jak „ekonomiczny wyzysk” nie istnieje na wolnym rynku. Jeśli przykładowo Piętaszek zażąda za swoje zboże zbyt wiele zwierzyny od Robinsona, to ten nie widząc dla siebie korzyści w tej sytuacji, po prostu do wymiany nie przystąpi. Analogicznie w drugą stronę. Ten czysto ekonomiczny zarys, uzupełnić należy o fundamentalny dla rozważań etycznych fakt. Mianowicie, ludzie między sobą w istocie wymieniają nie dobra, a prawa własności do dóbr. Prawa do wyłącznej kontroli: „[...] Jabłka nie są po prosty wymieniane na masło ani też złoto na konie. Tak naprawdę wymieniane nie są same towary, lecz prawa do ich posiadania. Gdy Smith wymienia torbę jabłek za funt masła Jonesa, to właściwie zamienia swoje prawo własności jabłek na prawo prawo posiadania masła, i vice versa. Teraz gdy to już Smith, a nie Jones, ma absolutną kontrolę nad masłem, to może je - wedle swej woli – zjeść lub nie zjeść; Jones nie ma już nic do powiedzenia, jest za to absolutnym dysponentem jabłek.” 36 Widzimy zatem, że powstanie własności następuje wyłącznie na drodze dwóch ścieżek: pierwsza, to zawłaszczanie niczyjej materii i przekształcanie jej w użyteczne formy, czyli produkcja; druga, to wymiana przekształconych przez siebie dóbr na dobra przekształcone przez innych, czyli przekazanie praw własności. Przy czym przekazanie praw poprzez wymianę, musi być poprzedzone ich nabyciem na drodze pierwotnego zawłaszczenia. Tylko mogąc coś zaoferować drugiej osobie, możemy uzyskać od niej coś innego. Tym samym sposób drugi logicznie redukuje się do pierwszego 37. Nie należy 35 36 37 Tamże, s. 82. M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 117. Tamże, s. 118. 43 43:96473 zapominać o dobrowolnych darach, których charakter również jest zgodny w pełni z zasadami własności. Crusoe mógłby zdobywać zwierzynę czy uprawiać zboża, po czym uzyskane dobra przekazywać Piętaszkowi bez świadczenia wzajemnego z jego strony. Jednak i w tym wypadku, aby móc udzielić mu darowizny również uprzednio sam musiał nabyć prawo własności. Choć powyższa analiza oparta jest na relacjach zachodzących między dwiema jednostkami, to jej prawdziwość rozciąga się na nieskończoną liczbę osób. Do świata Robinsona i Piętaszka możemy dodawać kolejne jednostki- igrekowskiego, iksińskiego, stu igrekowskich, milion iksińskich itd. Wolny rynek, choć w swej dzisiejszej formie ma bardzo złożony charakter, to w istocie daje się sprowadzić do ogromnej liczby wymian praw własności pomiędzy dwiema osobami. Każda z nich z kolei wymienia się jeszcze z innymi, aż dochodzimy do relacji zachodzących w całym społeczeństwie. Logicznie nie istnieje żaden moment, w którym przyrost grupy jednostek o kolejną jednostkę powodowałby odwrócenie, czy nieważność praw ekonomii. Podobnie jest z zasadami wymiany praw własności. Dlatego- co uznamy za prawdziwe dla dwóch osób, będzie prawdziwe dla dwudziestu, dwóch tysięcy i dwóch milionów. 3.3 Państwo i jego istota Ten punkt pracy rozpocznę od przytoczenia cytatu, który doskonale zestawia to, co zostało powiedziane w punkcie poprzednim z tym co zostanie powiedziane niżej: „[...] istnieją dwa wzajemnie wykluczające się rodzaje środków, za pomocą których człowiek może osiągnąć bogactwo. Pierwszy z nich, polegający na produkcji i dobrowolnej wymianie, to „środki ekonomiczne”. Drugi, polegający na rabunku z użyciem przemocy, to „środki polityczne”.” 38 W poprzednim punkcie pracy wyjaśniłem, w jaki sposób człowiek utrzymuje się przy życiu zmagając się z naturą. Przy pomocy swojego ciała, wydobywa zasoby ze stanu 38 Franz Oppenheimer, The State (New York: Vanguard Press, 1926) s. 24-27 [w:] M. Rothbard, O nową wolność, Manifest Libertariański, Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2007, s. 77. 44 44:80277 niczyjego, po czym przekształca je w użyteczne dla siebie formy, które następnie konsumuje. Poprzez podział pracy i wymianę może pokojowo współegzystować z innym człowiekiem, dzięki czemu ich dobrobyt znacznie się zwiększa, a w dalszej perspektywie pozwala wyrwać się ze stanu prymitywizmu. Wszystkie te procesy mogą zachodzić wyłącznie przy udziale praw własności, które w sposób jasny wyznaczają zakres dozwolonej kontroli. Krótko mówiąc, w ogólnym, obrazowym zarysie, przedstawiłem świat czystego wolnego rynku. Rozważmy jednak alternatywną ścieżkę ludzkiego postępowania na hipotetycznej wyspie Crusoe i Piętaszka. Przyjmijmy, że Crusoe działa zgodnie z zasadami praw własności tj. produkuje i przekształca niczyje zasoby przez co nabywa do nich prawo. Jednak Piętaszek -kierując się sobie znanymi pobudkami- za pośrednictwem przemocy odbiera dobra będące własnością Robinsona. Innymi słowy, narusza jego prawo wyłącznej kontroli. Nie ma wątpliwości, że tak scharakteryzowaną sytuację, każdy nazwie tak samo. Piętaszek dopuścił się zwykłej kradzieży. Używając siły odebrał dobra nie będące jego własnością, stając się zwykłym przestępcą. Przyjmijmy jednak, że Piętaszek ze swej natury nie jest tak bystry jak Robinson. To sprawia, że nie potrafi równie skutecznie produkować czy zawłaszczać, a co za tym idzie, jest od Robinsona znacznie biedniejszy. Chcąc wyrównać sobie tę naturalną niedogodność, odbiera bez pozwolenia część dóbr Robinsonowi. Czy nasza kwalifikacja zachowania Piętaszka uległaby zmianie? Czy poprzez fakt bycia biedniejszym jego zachowanie przestaje być zwykłą kradzieżą? Oczywiście nie. Podobnie rzecz się będzie miała przy naruszeniach praw własności do ciała. Piętaszek uderzając Robinsona, a tym bardziej zabijając go, narusza prawa własności Robinsona do jego ciała. Poprzez takie zachowanie staje się zwykłym mordercą czy chuliganem. Wniosek jaki wypływa z tych spostrzeżeń jest taki, że wszelkie prawa da się sprowadzić do praw własności. Każde przestępstwo czy delikt zawsze polegać będzie na naruszeniu czyjegoś mienia, bądź naruszenia ciała, a w obu wypadkach tak naprawdę naruszamy własność. Rozszerzmy jednak tę mini-społeczność o jeszcze jedną osobę. Przyjmijmy, że wspólnie z Robinsonem i Piętaszkiem wyspę zamieszkuje Igrekowski. Następnie przyjmijmy, że Piętaszek i Igrekowski nawiązują między sobą kontrakt, na mocy którego postanowili odebrać siłą Robinsonowi jego własność. Jak należałoby oceniać tę sytuację? Nie ma wątpliwości, że i tutaj dokonała się zwykła kradzież. Czy fakt, że rabunku 45 45:28900 postanowiło dokonać dwoje osób na własności jednej, w jakimkolwiek stopniu zmniejsza przestępczy charakter ich zachowania? Zdecydowanie nie. Czy zatem rozszerzając naszą analizę poprzez dodawanie do bandy rabusiów kolejnych jednostek, dojdziemy do momentu w którym kradzież przestanie być kradzieżą z uwagi na liczbę osób w nią zaangażowanych? Jeśli przyjmiemy, że naruszenie prawa własności jakiejś jednostki przez inną jednostkę jest przestępstwem; jeśli przyjmiemy, że naruszenie prawa własności przez dwie jednostki działające w porozumieniu jest przestępstwem, to tak samo przyjąć musimy, że nawet milion osób dopuszczających się w porozumieniu, naruszenia praw własności jednostki, jest dalej zwykłym przestępstwem. Nie istnieje moment, w którym owe zachowanie stawałoby się legalne. Nie sposób znaleźć człowieka który twierdził by przeciwnie: „Myśl libertariańska kładzie więc główny nacisk na przeciwstawianie się wszelkiej agresji skierowanej przeciwko prawom własności jednostki. Kwestionuje jakiekolwiek naruszenie prawa jednostki do dysponowania swoją osobą oraz dobrowolnie nabytymi przedmiotami materialnymi. W odniesieniu do pojedynczych przestępców i gangów libertariańskie kredo nie różni się niczym od powszechnej opinii. Niemal wszyscy ludzie i wszystkie teorie zgodnie potępiają takie przypadki naruszenia czyjejś własności i nietykalności osobistej.” 39 Jednak tym, co zasadniczo różni perspektywę libertariańską od innych perspektyw jest zwrócenie uwagi na fakt, że tylko jedna organizacja permanentnie dopuszcza się tego rodzaju naruszeń- jest nią państwo. Jak wskazuje Rothbard: „Libertarianin widzi zasadniczą różnicę między rządem – czy to na szczeblu centralnym, czy lokalnym – a wszelkimi innymi instytucjami w społeczeństwie. A właściwie dwie zasadnicze różnice. Po pierwsze, każda inna osoba lub grupa otrzymuje wynagrodzenie, które pochodzi z dobrowolnych składek lub darowizn, albo ze sprzedaży usług lub towarów na wolnym rynku (jak w przypadku właściciela sklepu, koszykarza, producenta stali itd.). Tylko i wyłącznie rząd uzyskuje swoje wynagrodzenie przy użyciu siły i przymusu- mianowicie grożąc konfiskatą lub więzieniem w przypadku, jeśli wpłata nie 39 M. Rothbard, O nową wolność, Manifest Libertariański, Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2007, s. 71. 46 46:47179 będzie dokonana. Tę wymuszoną daninę nazywa się podatkiem. Druga różnica polega na tym, że tylko rząd może użyć swoich funduszy do popełniania gwałtu na obywatelach swojego lub innego państwa. Tylko państwo może zabronić pornografii, przymusić do wyznawania jakiejś religii, zamknąć ludzi w więzieniu za to, że sprzedają jakieś towary po wyższej cenie, niż rząd uważa za właściwą. Obie różnice można podsumować następująco: rząd, jako jedyna organizacja w kraju, może dokonywać agresji przeciwko prawom własności obywateli. ” 40 „Teraz możemy już pełniej odpowiedzieć na pytanie: czym jest państwo? Według słów Oppenheimera stanowi ono „organizację środków politycznych”; jest usystematyzowanym sposobem łupiestwa stosowanym na określonym terytorium. Ponieważ przestępczość jest, w najlepszym razie, zjawiskiem sporadycznym i ryzykownym, to oparte na niej pasożytnictwo ma ulotny charakter i represyjna utrzymująca je przy życiu lina może zostać odcięta na skutek oporu ofiar. Państwo zapewnia legalne, uporządkowane i systematyczne instrumenty grabieży własności prywatnej; umożliwia ono pasożytniczej kaście społecznej korzystanie z pewnego mechanizmu asekuracji, bezpiecznego i funkcjonującego stosunkowo pokojowo. Ponieważ produkcja zawsze musi poprzedzać rabunek to wolny rynek powstał wcześniej niż państwo. Państwo nigdy nie było tworzone na podstawie umowy społecznej, zawsze rodziło się dzięki podbojom i wyzyskowi.” 41 Widzimy zatem, że między państwem a zorganizowaną grupą przestępczą nie ma żadnej jakościowej różnicy, a tylko ilościowa. Gang jest stosunkowo niewielką grupą, której zakres interwencji w wolność jednostek jest mocno ograniczony. Państwo jest ogromnym wszechogarniającym gangiem, używającym przemocy i kradzieży w sposób zinstytucjonalizowany. Państwo posiada dwie zasadnicze cechy, które sprawiają, że jest ono nie do odróżnienia od grupy przestępczej. Pierwszą z nich jest możliwość nakładania podatku. Drugą jest przyznanie sobie monopolu na stosowanie siły i ostateczne podejmowanie decyzji na danym terenie. Przeanalizujmy wnikliwie najpierw czym jest pierwsza z cech. Podatek jest przymusową bezzwrotną daniną, którą poddani muszą uiszczać na rzecz rządu. Jeśli ktoś odmówiłby jego zapłacenia, stosowane są wobec niego środki 40 41 Tamże, s. 73. M. Rothbard, Egalitaryzm jako bunt przeciw naturze, Fijorr Publishing, Warszawa 2009, s. 99-100. 47 47:46791 siłowe, takie jak wtrącenie do więzienia a przy wyjątkowo zaciętym oporze- śmierć z rąk państwowej policji. Sama istota opodatkowania sprawia, że społeczeństwo podzielone jest na dwie kategorie ludzi. Pierwsza- płatnicy podatków tj. ludzie, którzy poprzez produkcję i wymianę na drodze pokojowej współpracy wytwarzają użyteczne dobra. Drugabeneficjenci podatkowi, czyli osoby, które za pośrednictwem aparatu przemocy siłą odbierają produktywnym jednostkom wytworzone przez nich dobra. Widzimy zatem, że podatek ze swej natury jest transferem dóbr od jednostek produktywnych do pasożytniczych: „Agenci i pracownicy rządu stanowią tę część społeczeństwa, która jest wyłącznym odbiorcą wpływów podatkowych. Jakakolwiek suma zabrana społeczeństwu w formie podatków, jeśli nie zostanie gdzieś zagubiona, trafi do nich w formie wydatków i lub nakładów. Nakłady i podatki stanowią fiskalne działania rządu. Oba te działanie ze sobą korelują. To, co zabiera się społeczeństwu pod nazwą podatków, przekazywane jest do części społeczeństwa, która jest odbiorcą nakładów. Ponieważ jednak odbiorcy stanowią tylko część społeczeństwa, wynika z tego, że , biorąc te dwie części razem, działania rządu muszą być nierówne w stosunku do płatników i odbiorców. Nie może też być inaczej, dopóki to, co zabiera się każdej jednostce w formie podatków, nie będzie zwracane jej w formie nakładów, co uczyniłoby cały ten proces bezsensownym i absurdalnym.[...] Efektem takiego stanu rzeczy jest pozostawanie obu klas w relacjach antagonistycznych względem fiskalnych działań rządu i całej wynikającej z tego polityki – gdyż im większe są podatki i nakłady, tym większy zysk jednych, a strata pozostałych i vice versa.”42 Jednak krytyk powyższych spostrzeżeń, mógłby podnieść, że podatki nie są żadnym rabunkiem, ponieważ państwo przy pomocy podatków spełnia bardzo ważną rolę społeczną tj. dostarcza dóbr i usług, które bez udziału państwa nigdy nie mogłyby powstać. W myśl tego argumentu państwo musi dostarczać tzw. dóbr publicznych, których każdy poddany potrzebuje, a zatem można założyć, że musi zgodzić się z opodatkowaniem. Pomińmy kwestię niemożliwości zdefiniowania takiej kategorii jak 42 John C. Calhoun, A Disquisition on Government (New York: Liberal Arts Press 1953), s. 25-27; cyt. w: M. Rothbard, Etyka Wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 288. 48 48:80703 „dobra publiczne” 43 i spróbujmy przeanalizować samą kwestię owej zgody. Załóżmy, że jakaś społeczność chce aby w danym miejscu wybudować drogę. Jednak żeby mieć pewność, że część owej społeczności nie uchyli się od obowiązku łożenia na nią, wszyscy „zgadzają się” na to by państwo zmuszało je nawzajem poprzez opodatkowanie 44. Czy to wystarczy? Przede wszystkim zauważyć należy, że przymus wszystkich względem wszystkich nie powoduje, że jakieś rozwiązanie staje się dobrowolne. Poza tym, jeśli nawet jakaś społeczność chce łożyć na jakieś przedsięwzięcie to skąd wiadomo jak dużo ma być zabrane? Jak wiemy z wcześniejszych punktów tej pracy, na wolnym rynku mamy pewność, że jeśli ktoś zakupił jakieś dobro za cenę x, to znaczy, że tyle chciał wydać. Każda dobrowolna transakcja jest korzystna dla osób biorących w niej udział, w przeciwnym razie nigdy by do niej nie doszło. Jednak finansowanie owej drogi odbywa się pod przymusem, zatem z samej definicji jest sprzeczne z okazanymi preferencjami, jak wskazuje Hoppe: „Skoro w celu sfinansowania tych rzekomo pożądanych dóbr, trzeba wycofać zasoby z możliwych zastosowań alternatywnych, jedyne istotne pytanie brzmi: czy alternatywne zastosowania, w których można było wykorzystać zasoby, są bardziej wartościowe niż wartość przypisywana dobrom publicznym? Odpowiedź na to pytanie jest całkowicie jasna: z punktu widzenia wycen konsumentów, wartość dóbr publicznych jest niższa niż konkurujących z nimi dóbr prywatnych, bo jeśli zostawić wybór konsumentom, ewidentnie będą woleli inne sposoby wydawania swoich pieniędzy (inaczej w ogóle nie byłby potrzebny żaden przymus). Dowodzi to, że zasoby zużywane na dostarczanie dóbr publicznych są marnowane na dostarczanie konsumentom dóbr i usług, które są w najlepszym razie drugorzędnej wagi.” 45 To nie koniec problemów zwolenników opodatkowania. Co jeśli w danej społeczności jakaś jednostka bądź grupa jednostek nie zgadza się na to aby budować drogę. Czy demokratyczne przegłosowanie przeciwników a następnie narzucenie im konsensusu siłą, uznalibyśmy za uzasadnione? Jak słusznie zauważa Rothbard: 43 44 45 W kwestii niemożliwości jasnego zdefiniowania kategorii „dóbr publicznych” patrz: H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011, cz.1. Błędy teorii dóbr publicznych i produkcji bezpieczeństwa. M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 270. H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011, s. 322. 49 49:10779 „Po pierwsze, nawet gdyby większość społeczeństwa udzieliła poparcia każdemu działaniu rządu, to byłaby to zwyczajnie tyrania większości, a nie dobrowolny akt każdego obywatela. Morderstwo jest morderstwem, a kradzież kradzieżą, nieważne, czy dokonane przez jedną osobę na drugiej, czy też przez grupę lub nawet większość osób na danym obszarze. Fakt, że większość osób wspiera lub akceptuje akt kradzieży, wcale nie pomniejsza przestępczej istoty tego aktu ani jego niesprawiedliwości. W przeciwnym razie musielibyśmy uznać, że żadni Żydzi zamordowani przez demokratycznie wybranych nazistów nie zostali zamordowani, lecz tylko „dobrowolnie popełnili samobójstwo” - co jest groteskową, lecz logiczną implikacją doktryny „dobrowolnej demokracji”.” 46 Widzimy zatem, że uzasadnianie podatków w oparciu o teorię „koniecznych usług” czy „zgodę większości” prowadzi nas do absurdalnych, choć nieuniknionych wniosków. Rozważmy teraz drugą podstawową cechę instytucji państwa tj. przyznanie sobie monopolu na stosowanie siły i ostateczne podejmowanie decyzji na danym terenie. O ile w społecznej świadomości istnieją pewne grupy ludzi nie związane z ruchem libertariańskim, ani nie mające pojęcia o zasadach ekonomii, ale jednak mimo to będące w stanie zauważyć grabieżczą naturę podatków, tak jeśli zapytać je o konieczność dostarczania usług sądowych i policyjnych, odpowiedź może być jedna-tylko państwo może je dostarczyć. Fałszywa argumentacja powtarzana przez dziesiątki, jeśli nie setki lat, odcisnęła swe piętno na ludzkich umysłach. Jeśli jednak spojrzeć na tę kwestię z pominięciem wszelkich politycznych emocji i fałszywych ideologii, obraz jaki nam się jawi, jest zupełnie odmienny od tego co słyszymy na co dzień. Aby oddać libertariańską perspektywę w tej kwestii, przyjmijmy raz jeszcze, że całe społeczeństwo składa się z Crusoe, Piętaszka, Iksińskiego i Igrekowskiego. Każdy z nich angażuje się w produktywne działania pozyskując i przekształcając materię aby móc podtrzymać swoje życie. Cała ta społeczność stoi przed problemem istnienia przemocy, kradzieży i rabunku. Każdy z nich wszak jest tylko człowiekiem, a czynienie zła leży w ludzkiej naturze. Iksiński, chcąc rozwiązać problem przestępczości argumentuje, że „jeśli pozostawić każdemu wolność w każdym aspekcie, a szczególnie, jeśli każdemu z nas pozwoli się zachować broń i prawo do samoobrony, to będzie to oznaczać wojnę 46 M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 272. 50 50:92514 wszystkich przeciwko wszystkim i społeczeństwo ulegnie zniszczeniu. Dlatego też oddajmy całą naszą broń i całą naszą ostateczną władzę rozstrzygania sporów oraz władzę określania naszych praw i egzekwowania ich w ręce Piętaszka. Piętaszek będzie chronił nas przed naszymi drapieżnymi instynktami, będzie utrzymywał społeczny pokój oraz egzekwował sprawiedliwość.” 47 Czy ktokolwiek byłby w stanie potraktować argumentację Iksińskiego poważnie? Czy działając zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, da się w tej kwestii wypowiedzieć bardziej absurdalną propozycję? Należałoby zadać pytanie- kto w tym modelu organizacji społeczeństwa ochroniłby resztę przed samym Piętaszkiem, szczególnie teraz, kiedy wszyscy pozbawieni będą broni? Kto zatrzyma Piętaszka przed możliwością użycia oddanej mu władzy i broni, do grabieży i przemocy na reszcie społeczności? Założenie, że wraz z objęciem władzy Piętaszek traci swoją ludzką naturę i staje się wcieleniem dobroci, w związku z czym nie będzie zdolny do popełnienia kradzieży czy przemocy, umieszcza nasze poglądy w zakresie totalnej fantastyki. A jednak państwowa retoryka oparta jest o dokładnie taki model rozumowania. Twierdzi się mianowicie, że państwo koniecznie musi istnieć dla stanowienia sprawiedliwości i porządku. Gdyby nie państwo, na danym terenie zapanowałaby totalna anarchia, w której każdy dopuszczałby się przestępstw na każdym. Absurdalność tej argumentacji staje się oczywista, jeśli odrzeć ją ze wszystkich fałszywych, kolektywistycznych pojęć jak „rząd to my” czy, że ludzie zawarli „umowę społeczną” i wykazać wszystkie bezpodstawnie przyjęte założenia (np. że rządzący kierują się dobrocią i altruizmem, a nie swoim interesem, podczas gdy cała reszta społeczeństwa zaślepiona jest egoizmem). Jeśli już zgodzimy się na istnienie rządu w jakiejkolwiek formie, nie ma żadnej granicy przed rozszerzaniem jego kompetencji. Rząd podobnie jak przestępca, otrzymawszy monopol na stosowanie siły, nie znajdzie powodów by z niej nie skorzystać. Bowiem jeśli można więcej to dlaczego się zatrzymywać? W tym miejscu można by podnieść zarzut, że przecież istnieje idea rządu ograniczonego przez prawo. Istnieją konstytucje, dzięki którym państwo utrzymywane jest w ryzach przez obywateli. Czy jednak jest to jakieś rzeczywiste zabezpieczenie? Pamiętać trzeba, że konstytucje pisane są przez rządzących, a ich interpretacją zajmują się ludzie wyznaczeni przez rząd i od niego ekonomicznie uzależnieni. Tym samym, obywatel będąc w sporze z państwem jest 47 Tamże, s. 285. 51 51:78057 zmuszony korzystać z usług państwowych sądów co sprawia, że państwo staje się sędzią we własnej sprawie 48. Poza tym, historycznie rzecz ujmując, nawet najbardziej totalitarne państwa miały swoje konstytucje i nie były one żadną przeszkodą przed ciemiężeniem własnych obywateli. Nawet pomijając wszystkie wymienione wyżej wady instytucjonalne „rządu prawa”, czy „rządów konstytucyjnych”. Państwo ze swej natury nie jest w stanie przestrzegać swych własnych zasad prawnych ustanowionych w konstytucjach. Jak wskazuje Barnett: „Przykładowo, państwo mówi, że obywatelom nie wolno zabierać niczego nikomu siłą i wbrew jego woli. A mimo to państwo poprzez swoją władzę „legalnego” opodatkowania tak właśnie czyni […] Co więcej, państwo mówi, że osoba może użyć siły wobec innej osoby tylko w razie samoobrony, tj. tylko w formie obrony przeciwko komuś innemu, kto użył siły jako pierwszy. Przekroczenie czyjegoś prawa do samoobrony byłoby aktem agresji wobec prawa innych, naruszeniem obowiązku prawnego. Mimo to państwo, korzystając ze swego monopolu, siłą narzuca swoją jurysdykcję nawet osobom, które nie uczyniły niczego złego. Postępując tak, narusza prawa swoich obywateli, robi coś, czego wedle jego własnych zasad ludzie robić nie powinni.[...] Krótko mówiąc, państwo może ukraść tam, gdzie jego poddani nie mogą, oraz może dokonać agresji (użyć przemocy jako pierwsze) wobec swoich poddanych, którym takiej agresji zakazuje.” 49 W istocie, prawie żadne ze współczesnych państw, nie uznaje wcale poprzez swoje ustawodawstwo, że libertariańskie zasady sprawiedliwości są złe czy niedopuszczalne. Państwo tworząc prawa i zasady, uznaje prawo własności, prawo pierwotnego zawłaszczenia, zasadę swobody umów czy aksjomat nieagresji- czyli właściwie cały libertariański rdzeń. Jednak mimo ich uznania a wręcz pisemnego wyrażenia ich ważności, samo wyłącza się z ich przestrzegania. Tym samym państwo jako instytucja posiadająca monopol na przemoc, staje się systemem nielegalnym. Jego nielegalność przejawia się w logicznej niemożliwości wkomponowania do teorii praw własności. 48 49 W tym zakresie bardzo ciekawym doświadczeniem może być, analiza liczby procesów wytoczonych przez obywateli państwu i sprawdzenie jak wiele z nich zakończyło się na korzyść skarżącego obywatela. Randy E. Barnett, Fuller, Law, and Anarchism, „The Libertarian Forum” (luty 1976), s. 6; cyt. [w:] M. Rothbard, Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010, s. 291. 52 52:25100 3.4 Analiza etyk nie-libertariańskich W poprzednim punkcie pracy wykazałem, że państwo jest nie do pogodzenia z teorią praw własności, a tym samym nie może być instytucją legalną. Wynika to z faktu, że sama egzystencja państwa (jakiej formy by ono nie przybrało) musi być oparta o permanentne łamanie praw własności. Jednak ktoś mógłby zadać pytanie: dlaczego właściwie to prawo własności ma być rozstrzygające? Dlaczego nie zbudować uzasadnienia dla jakiegoś porządku społecznego w oparciu o teorię etyczną, która dla swej ważności nie będzie potrzebowała praw własności? Aby należycie rozważyć istotę nielibertariańskich propozycji etycznych, należy przypomnieć jaki problem do rozwiązania stoi przed każdą teorią etyczną. Ów problem formułuję w następującym pytaniu: biorąc pod uwagę rzadkość dóbr oraz cel, jakim jest życie ludzkie (wspólna, uniwersalna wartość, jeśli jej zaprzeczamy to wyłączamy się z dyskusji poprzez śmierć)- jaki sposób przypisania ludziom wyłącznej kontroli do zasobów daje się logicznie, konsekwentnie uzasadnić? Następnie przyjmijmy perspektywę osoby, która chce zanegować sam rdzeń libertariańskiej teorii i twierdzi, że poprzez sam fakt argumentacji, wcale nie zakłada prawa własności do swojego ciała przy pomocy którego wypowiada owy argument (tj. neguje implikacje aksjomatu a priori argumentacji). Twierdzi, że do wypowiedzenia argumentu nie trzeba mieć wyłącznej legalnej kontroli (prawa własności) do swojego ciała. Wystarczy posiadanie „tylko” kontroli, niekoniecznie legalnej. Podobnie jak złodziej, który argumentuje przy pomocy telefonu komórkowego, który uprzednio ukradł. Innymi słowy, przyjąć należy perspektywę, że ciało to tylko narzędzie, którego status własnościowy wcale nie daje się jednoznacznie przypisać do argumentującego na mocy samych wypowiadanych słów. Jako pierwszą należy poczynić uwagę, że jeśli potraktować ciało jako skradzione narzędzie, to sam akt ujmowania jakiejś sytuacji jako kradzieży implikuje, że owe skradzione dobro uprzednio musiało być czyjąś własnością. W przeciwnym wypadku nie można by w ogóle mówić o kradzieży. Jeśli prześledzić „własnościową” historię owego ciała, to w końcu doszlibyśmy do momentu, w którym musielibyśmy przyjąć, że ciało jest naturalnym, dziewiczym zasobem, nieobjętym przez nikogo- czyli jest niczyje. Jeśli można taki regres przeprowadzić dla jednego człowieka to znaczy, że ten sam regres da się zastosować do każdego człowieka. Zatem trzeba by założyć, że wszystkie ludzkie ciała są niczyje. Są jak nigdy nie podniesione kamienie. Jednak wiemy, że nasze ciała nie są tylko 53 53:29715 kamieniami czy jakąkolwiek nieożywioną materią. Człowiek żyje, działa. A to znaczy że coś, jakaś siła, jednak poruszyła tę niczyją materię. A to znaczy, że owa siła w połączeniu z materią, daje nam co najmniej status zwierzęcia. Jeśli zatrzymać się na tym etapie, trzeba by założyć, że jesteśmy tym samym co lew, małpa czy kura. Ale jak wiemy w świecie relacji między-zwierzęcej nie istnieje coś takiego jak idea prawa własności czy nawet najbardziej podstawowa idea prawdy. Te pojęcia mogą pojawić się dopiero wraz z językiem, dzięki któremu człowiek może wyrazić, że „to” jest „to” a nie co innego. Zwierzęta ze względu na swoją właściwość nieznajomości powyższych idei, problem rzadkości dóbr, rozwiązują jedynie na drodze przemocy. Żadne zwierzę nie pyta czy nie przekonuje. Jeśli jest za mało miejsca dla dwóch, to jeden musi zginąć lub odejść. Natomiast problem rzadkości w świecie ludzkim rozwiązywany jest poprzez argumentację czyli poprzez dobrowolną współpracę. Nie w tym sensie, że argumentując zawsze jesteśmy zgodni co do wypowiadanych tez, ale w tym sensie, że dopóki trwa argumentacja, zawsze można zgodzić się co najmniej co do faktu, że istnieje niezgoda co do słuszności tego, co zostało powiedziane 50. Popadając w konflikt o rzadki zasób z jakimkolwiek zwierzęciem, żaden człowiek nie tłumaczy mu niczego poprzez argumentację, tylko przestawia, zamyka w klatce albo zabija, bez konieczności użycia choćby jednego słowa. „[...] Po pierwsze, wynika stąd, w jakich warunkach nie istnieje racjonalne rozwiązanie problemu konfliktu powstającego z niedostatku. Załóżmy, że w moim wcześniejszym scenariuszu z Crusoe i Piętaszkiem, Piętaszek nie byłby człowiekiem lecz gorylem. Naturalnie, Crusoe może popaść w konflikt dotyczący swojego ciała i zajmowanej przez nie przestrzeni, zarówno z Piętaszkiem człowiekiem, jak i z gorylem. Goryl może chcieć zajmować to samo miejsce, które zajmuje Crusoe. W tym wypadku, przynajmniej, o ile goryl jest tego rodzaju istotą, co goryle, które znam, nie ma w gruncie rzeczy racjonalnego rozwiązania ich konfliktu. Albo goryl wygra i pożre, zmiażdży lub odepchnie Crusoe ( co jest rozwiązaniem problemu dla goryla), albo Crusoe wygra i zabije, pobije, przegoni lub oswoi goryla (co jest rozwiązaniem dla Crusoe. […] Crusoe nie ma innego wyboru, musi nauczyć się kontrolować skutecznie ruchy goryla i zarządzać nimi, tak jak musi nauczyć się kontrolować przedmioty nieożywione w swoim środowisku.” 51 50 51 H-H. Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011, s. 356. Tamże, s. 399. 54 54:90923 Zatem na drodze rozumowania a contrario, jeśli popadamy (jako ludzie) w konflikt o rzadki zasób z innym człowiekiem i nie mordujemy go, nie odpychamy, nie stosujemy innej przemocy, a uzasadniamy, oznacza, że implicite uznajemy jego wyłączną kontrolę nad swoim ciałem (własność). Jeśli rzeczywiście- owy nielibertarianin- w dyskusji z drugim człowiekiem, nie uznawałby jego prawa do wyłącznej kontroli w sytuacji konfliktu o rzadki zasób, czyli jeśli traktowałby go jak niczyją rzecz, to nie argumentowałby. Użyłby siły, czyli przestawił, odepchnął, zabił, wziął w posiadanie czy zastosował jakąkolwiek inną przemoc. Zupełnie tak jak ludzie czynią z dobrami niezawłaszczonymi (niczyimi). Jednak owy nielibertarianin mógłby utrzymywać, że nie czuje się ostatecznie przekonany, ponieważ wciąż nie wykazano mu, że poprzez swoją argumentację popada w samozaprzeczenie. Innymi słowy, mógłby twierdzić, że prawdą jest, że argumentowanie do dzikich niezawłaszczonych zwierząt jest bezcelowe. Jednak uznaje, że to ze względu na niezdolność zwierzęcia do zrozumienia słów, a nie z faktu nieuznawania prawa własności, czy popadania w samozaprzeczenie. W jaki sposób należałoby się odnieść do takiego zarzutu? Dla pełnej jasności wywodu i aby móc się odnieść precyzyjnie do istoty, przywołajmy antylibertariański argument raz jeszcze: „Poprzez sam fakt argumentowania za odmiennym systemem etycznym, nie popadam w samozaprzeczenie (tj. aksjomat a priori argumentacji jest fałszywy) i dalej można w sposób sensowny argumentować drugiemu człowiekowi, że nie przysługuje mu legalna kontrola nad swoim ciałem. Tak jak można argumentować do złodzieja, że nie jest właścicielem telefonu, przy pomocy którego odpowiada w dyskusji. Krótko mówiąc, potraktujmy ludzkie ciało niczym skradziony telefon, następnie przeanalizujmy możliwe logicznie alternatywy. Zatem jeśli przyjmujemy, że owy złodziej (do którego argumentujemy), nie jest legalnym wyłącznym kontrolującym swojego ciała i nikt nie jest legalnym wyłącznym kontrolującym tego ciała, to znaczy, że owe ciało jest niczyje (tj. nie istnieje legalny kontroler tego zasobu). Zatem, jeśli jest to zasób niczyi, to pozbawione sensu jest argumentowanie złodziejowi, że zasób w postaci tego ciała jest mój/twój (tj. że istnieje legalny kontroler do tego zasobu-ja/ty) albo iksińskiego (tj. że istnieje legalny kontroler tego zasobu-iksiński), ponieważ na mocy początkowego założenia, to ciało nie jest moje/twoje ani iksińskiego, ono jest niczyje (tj. nie istnieje legalny kontroler tego zasobu). Takie wnioskowanie, w sensie dosłownym, sprowadzałoby się do wzoru „zakładam, że nie 55 55:47299 istnieje legalny kontroler i jednocześnie uważam, że istnieje legalny kontroler-ja/ty lub iksiński). Jeśli jednak argumentujemy w ten sposób, to z logicznego punktu widzenia równie dobrze możemy argumentować, że „nie istnieją socjaliści, choć my sami nimi jesteśmy”. Oczywiście w sensie fizycznym można wygłosić takie zdanie i w tym sensie można tak argumentować, jednak sama treść tego argumentu będzie czystym absurdem. Istnieje jeszcze alternatywa, że ponownie zakładamy, że owy złodziej nie jest legalnym wyłącznym kontrolującym swojego ciała i jednocześnie stwierdzamy, że to ciało jest niczyje (tj. nie istnieje legalny kontrolujący). Jednak w ten sposób w istocie nie proponowalibyśmy żadnej etyki tj. teorii próbującej przypisać do kogoś legalnej wyłączności do jakiegoś zasobu, czyli prawa własności. Tego rodzaju argument jest jedynie zdaniem potwierdzającym fakt, że w danej sytuacji, etyki po prostu brak. A to oznacza, że nie możemy potraktować tej wypowiedzi jako propozycji etycznej. Jeśli jednak przyjmujemy, że ciało złodzieja jednak do kogoś należy tj. istnieje jakiś legalny wyłączny kontrolujący, to stajemy przed koniecznością wskazania, na jakiej podstawie uważamy, że ten kontrolujący jest legalny a inny nie. Innymi słowy, musielibyśmy wykazać, skąd wiemy, że akurat temu kontrolującemu przysługuje prawo własności. Nasze możliwości, ograniczałoby się wtedy do skończonej liczby alternatyw. Zgodnie z zasadami logiki, jakąś cechę da się przypisać do elementów jakiegoś zbioru, tylko w następujących formułach52: 1. wszystkie elementy zbioru (ludzie) mają cechę x (legalną wyłączną kontrolę do swojego ciała- własność)- libertarianizm. 2. żaden z elementów zbioru nie ma cechy x- etyczny nihilizm, brak prawa własności 3. większość elementów zbioru ma cechę x- demokracja (pojawia się pytanie bez odpowiedzi- na jakiej podstawie do jednorodnych elementów przypisujemy cechę x, a do innych już nie?) 4. niektóre elementy zbioru mają cechę x- monarchia, oligarchia, dyktatura (pojawia się pytanie bez odpowiedzi- na jakiej podstawie do jednorodnych elementów przypisujemy cechę x, a do innych już nie?) Rozważmy bardziej wnikliwie alternatywę nr 1. Wynika z niej jednoznacznie, że 52 Oczywiście można sobie wyobrazić alternatywne rozwiązania np. przydziały procentowe. Jednak takie propozycje wciąż logicznie zawierać się będą w któryś z wymienionych czterech punktów. 56 56:18954 prawo własności (legalną kontrolę) przysługujące ludziom do swoich ciał, trzeba po prostu założyć a priori. Jednak dlaczego nie rozciągnąć legalności do wszystkich rzeczy kontrolowanych, a nie tylko ciał? Dlaczego nie powiedzieć, że wszelka ludzka kontrola nad zasobami jest jednocześnie legalna? Odpowiedź brzmi- ponieważ wtedy nie rozwiązalibyśmy problemu rzadkości. Jeśli każdy rodzaj kontroli byłby legalny to nie istnieje coś takiego jak wyłączność. Jeśli w takich okolicznościach dwoje ludzi chce korzystać z jakiegoś rzadkiego zasobu i jednocześnie oboje mają różne pomysły na jego wykorzystanie, to w świecie w którym wszelka kontrola jest jednocześnie legalną kontrolą nie ma innego rozwiązania niż przemoc. Nie istniałoby żadne rozróżnienie, między złodziejem czy mordercą a niezłodziejem czy nie-mordercą. Jakiekolwiek uzasadnianie traci sens, ponieważ użycie siły staje się legalne. Przy takim założeniu tworzenie jakichkolwiek etyk posługujących się zdaniowym uzasadnieniem jest bezsensowne. Problem rzadkości ludzie rozwiązywaliby dokładnie w ten sam sposób jak dzikie zwierzęta. Zatem, aby nie popaść w etyczny nihilizm, powstaje konieczność wskazania jakiejś przesłanki, konkretnej okoliczności, która czyniłaby kontrolę nad nie-cielesnymi zasobami (rzeczami) legalną a tym samym wyłączną. Libertarianie wskazują, że taką przesłanką jest „pierwszeństwo”, czyli zasada pierwotnego zawłaszczenia, która już wcześniej została scharakteryzowana. Ten kto pierwszy obejmie jakiś rzadki zasób w kontrolę nabywa „legalność”. Dlaczego pierwszeństwo? Ponieważ to jedyna przesłanka, która daje się pogodzić z pokojową, nieagresywną współpracą, a co za tym idzie nie sprowadza ludzkości do stanu dzikich zwierząt. Co więcej, jest to przesłanka, która daje się uniwersalizować. Natomiast w przypadku zastosowania -przykładowo- przesłanki siły, z samej definicji wynika, że pokojowa, nieagresywna współpraca, nigdy nie mogłaby nastąpić. Rozpatrzmy bardziej wnikliwie alternatywę numer 2. Choć jest dokładnym przeciwieństwem analizowanej wyżej alternatywy numer 1, to jej konsekwencje są dokładnie takie same53. Jeśli przyjmujemy, że legalna wyłączna kontrola sprawowana przez człowieka w ogóle nie istnieje, to znaczy, że każda kontrola jest nielegalna. Innymi słowy, prawo własności w ogóle nie istnieje. Owe nieistnienie rozszerzyć należy nie tylko na dobra tzw. rzeczowe ale i na ludzkie ciała. Tym samym, powstaje sytuacja, w której każdy człowiek jest uprawniony mordować każdego. Pojęcie naruszenia, czy przestępstwa w ogóle nie istnieje. Problem rzadkości rozwiązywany jest przemocą. Rozpatrzmy wnikliwie alternatywę numer 3. Wynika z niej jednoznacznie, że kontrola 53 Oczywiście przy założeniu, że odrzucamy przesłankę „pierwszeństwa”. Uwzględniając ją, otrzymujemy libertarianizm, a nie etyczny nihilizm. 57 57:69841 jest legalna, jeśli ma się zgodę na to większej części społeczeństwa. Innymi słowy, każdego człowieka obowiązuje zakaz choćby poruszenia wargami, tak długo, jak nie uzyska zgody większości. Jednak owa większość również złożona jest z jednostek ludzkich i każda z nich skądś musi czerpać swoje prawo do wyrażenia zgody mniejszości. Innymi słowy, owa większość musiałaby przyjąć a priori, że jest jej dozwolone kontrolować choćby swoje wargi, aby móc wyrazić zgodę mniejszości. Powstaje pytanie- dlaczego większość posiada a prioryczne prawo do kontroli swoich ciał, a mniejszość jest już tego apriorycznego prawa pozbawiona, choć jedni i drudzy należą do tej samej kategorii- człowiek? Z jakiego źródła owa większość czerpie prawo do kontroli swoich ciał (własność) i dlaczego mniejszość jest tego źródła pozbawiona? Oczywistym staje się, że tego rodzaju zasada, nie może być uzasadniona, ponieważ nie jest ogólnoludzka, nie podlega uniwersalizacji. Tworzy normy o strukturze „niektórzy tak, a niektórzy nie”. Rozpatrzmy alternatywę numer 4. Dotknięta jest tym samym błędem co alternatywa nr 3. Tworzy w istocie dwie kategorie ludzi. Jedną złożoną z rządzących (monarchów, dyktatorów, oligarchów) a drugą złożoną z poddanych (podludzi, nie-ludzi). Rządzący, nadają sobie a priorycznie prawo legalnej kontroli swoich ciał, natomiast cała reszta, nie może uczynić choćby kroku, jeśli nie uzyska zgody rządzących. Rzecz jasna, taki rodzaj etyki również nie daje się uzasadnić, ponieważ podobnie jak alternatywa nr 3, zasada rządząca tą etyką nie daje się uniwersalizować. Czyni jednych ludźmi (tj. tych którym przysługuje legalna kontrola do ich ciał) natomiast drugich nie-ludźmi (tj. tych którzy mogą otrzymać prawo własności do swoich ciał dopiero jeśli owy rządzący je nada). Tym samym nie spełnia warunku bycia etyką ogólnoludzką, uniwersalną. Zatem jeśli nie-libertarianin twierdzi, że proponowana przez niego etyka, nie jest numerem 1, czyli nie jest etyką libertariańską, to znaczy, że zaliczyć ją należy do alternatywy numer 2 albo 3 albo 4. A jak wykazałem wyżej, żadna z tych opcji nie daje się uzasadnić. Alternatywę numer 2 należy odrzucić już na wstępie, ponieważ nie można proponować etyki i jednocześnie proponować jej braku, gdyż wikłamy się w samozaprzecznie. Alternatywy 3 i 4 są dotknięte jednakowym defektem- dokonują nieuzasadnionego podziału jednorodnego zbioru. Jeśli twierdzimy, że podział owego zbioru powinien przebiegać inaczej, tj. jeśli pewni ludzie nie powinni być uznawani za ludzi, w ten czas pytanie o etykę sprowadza się do pytania o to jak zdefiniować człowieka i jakie istoty należy przypisać do tej kategorii. Przykładowo rasiści, zgodnie ze swoimi teoriami, mogliby twierdzić, że człowiekiem jest 58 58:10966 tylko osobnik biało-skórny. Jednak nawet wtedy, w ramach swojej rasistowskiej społeczności, mogliby proponować dla siebie nawzajem wyłącznie zasady libertarianizmu (oczywiście chcąc być konsekwentnym). Natomiast społeczność nie-biała chcąc wykazać niesłuszność rasizmu, nie musiałaby atakować ich etycznych zasad, a wyłącznie ich definicję człowieka. Spór sprowadziłby się do problemu czysto językowego, definicyjnego. Zatem dla każdej nowej definicji człowieka jakakolwiek by ona nie była, również będzie sensownie, wyłącznie proponować libertarianizm, ponieważ każda inna teoria etyczna upada. W wyniku tego rozumowania, zbudowanego w oparciu o aksjomat a priori argumentacji, zasadę uniwersalizacji i zasadę pierwotnego zawłaszczenia, otrzymujemy następujący, bardzo radykalny, choć nieuchronny wniosek: nie istnieją etyki libertariańskie i etyki nielibertariańskie. Jeśli coś jest etyką to jest etyką libertariańską. Jeśli coś nie jest etyką libertariańską to nie jest etyką. Etyka rozumiana jako a prioryczna teoria, która udziela odpowiedzi na pytanie- co jest mi (jako człowiekowi) dozwolone (legalne) czynić względem innych ludzi w danym momencie w fizycznym świecie rzadkości. 3.5 Podsumowanie Podsumujmy dla porządku i jasności, ustalenia dokonane w tym rozdziale. Przede wszystkim scharakteryzowałem istotę zasady pierwotnego zawłaszczenia. Jest ona warunkiem koniecznym powstania własności do dóbr „materialnych”, a te z kolei konieczne są do tego, aby człowiek mógł utrzymać się przy życiu. Próba odrzucenia tej zasady zmuszałaby nas do przyjęcia etycznego nihilizmu. Nabywanie własności w sposób legalny odbywać się może na dwa sposoby- poprzez zawłaszczanie i przekształcanie zasobów naturalnych uprzednio nie zawłaszczonych przez innych (tj. produkcja) oraz poprzez wzajemną wymianę praw własności do dóbr uprzednio zawłaszczonych (tj. na drodze dobrowolnego kontraktu między właścicielami). Ustaliłem, że każde inicjowanie przemocy względem własności drugiego człowieka jest niedopuszczalną agresją, przestępstwem. Następnie dokonałem charakterystyki instytucji państwa wskazując, jakie są jego cechy konstytutywne. Dwa elementy składają się na jego istotę- pierwszy to przyznanie sobie terytorialnego monopolu na stosowanie siły, drugi to nadanie sobie możliwości siłowego odbierania cudzej własności nazwane opodatkowaniem. Cechy te 59 59:10433 przesądzają o niemożliwości pogodzenia tej instytucji z teorią praw własności. Tym samym każdy rząd konceptualnie jest nie do odróżnienia od zorganizowanej grupy przestępczej. Analiza państwa z perspektywy indywidualizmu metodologicznego, ujawnia wszystkie błędne założenia i fałszywe argumenty, którymi próbuje się je legitymizować. Następnie podjąłem próbę zanegowania konieczności przypisywania praw własności dla rozwiązania problemu rzadkości i organizacji społeczeństwa. Jednak każda opcja rozwiązania tego problemu -poza libertariańską- prowadzi do absurdalnych wniosków, a zatem należy je odrzucić. 60 60:92884 Zakończenie Szkoła austriacka jest szczytowym osiągnięciem racjonalizmu w badaniach naukowych. Jednym z jej najdonioślejszych osiąnieć jest wykazanie, że pozytywistyczna wizja nauki nie jest w stanie opierać się wyłącznie na własnych założeniach. Rzekomo wyczerpujący podział twierdzeń naukowych na empiryczne, analityczne i emotywne nie daje się utrzymać. Chcąc pozostawać w zgodzie z takimi założeniami, samo wygłoszenie tezy, że twierdzenia dzielą się w ten sposób, musiałoby być albo twierdzeniem empirycznym albo analitycznym albo emotywnym. Jeśli przyjmiemy, że jest to sąd empiryczny, to należałoby podać w oparciu o jakie kryteria dokonać można jego potwierdzenia bądź falsyfikacji. Nawet jeśli jakimś cudem udałoby się nam wskazać takie kryteria, to wciąż nie otrzymalibyśmy żadnej pewnej wiedzy. Ze względu na hipotetyczność ustaleń empirycznych, nigdy nie będzie pewne czy jeśli uwzględnić inne czynniki to hipoteza nie uległaby falsyfikacji. Jeśli przyjmiemy, że jest to sąd analityczny, to nie ma on żadnego znaczenia dla świata rzeczywistego. Jest tylko umowną formalizacją, rodzajem symbolicznej zabawy w której arbitralnie przekształcamy wyrażenia. Jeśli natomiast jest sądem emotywnym, to nie warto przywiązywać do niego większej wagi, niż do przypadkowo wydawanych dzwięków. W ten sposób, oczywistym staje się, że pozytywizm jest teorią wewnętrznie sprzeczną, nie dającą się utrzymać w oparciu o własne założenia. Jednak to co najistotniejsze z punktu widzenia rozważań podjętych w tej pracy, to fakt, że przyjęcie pozytywistycznej perspektywy wpycha nas w objęcia relatywizmu. Motto jakim kieruje się pozytywista to: nic nie wiadomo na pewno, prawda jest względna. W opozycji do pozytywizmu, teoria austriacka wykazuje, że istnieją sądy mające charakter niehipotetyczny, a prioryczny a wciąż odnoszący się do rzeczywistego świata. Pierwszym z nich jest aksjomat działania. Jego treść sprowadza się do twierdzenia, że „człowiek działa”. Nie sposób zaprzeczyć jego prawdziwości, ponieważ samo zaprzeczanie już jest rodzajem ludzkiego działania. W tym sensie aksjomat ten nie jest możliwy do unieważnienia. Drugim z takich twierdzeń jest aksjomat „ a priori argumentacji”. Jego treść sprowadza się do twierdzenia, że „nie można argumentować, że nie można argumentować”. Słuszność czy prawdziwość każdej tezy, pozytywnej czy normatywnej, rozstrzygana jest w toku argumentacji. Nie sposób temu zaprzeczyć, 61 61:15005 ponieważ samo wypowiadanie zaprzeczenia już jest argumentem za jakąś tezą. Jednocześnie nie można argumentować, że neguje się pojęcie prawdy, nie zakładając implicite prawdziwości wypowiadanej negacji. Tym samym aksjomat a priori argumentacji również uzyskuje status niepodważalnego, gdyż poprzez próbę wykazania jego fałszywości potwierdzilibyśmy jego prawdziwość. Oba aksjomaty mają status wiedzy syntetycznej a priori. Nie sposób zaprzeczyć im w oparciu o zasady klasycznej logiki, a jednocześnie same są nieodłącznym elementem pozajęzykowej rzeczywistości. Ludzie w realnym świecie działają i argumentują. Każda argumentacja wypowiadana jest przy użyciu rzadkiego zasobu jakim jest ludzkie ciało. Zatem aby móc wypowiedzieć argument musimy koniecznie posiadać prawo do wyłącznej kontroli naszego ciała. Dlatego poprzez sam akt uczestniczenia w dyskusji musimy założyć słuszność prawa własności do naszych ciał. Zajmowanie się argumentacją byłoby niemożliwe gdyby ludzie nie mogli zawłaszczać dóbr uprzednio niezawłaszczonych, ponieważ w wyniku takiej zasady wszsycy by pomarli i problem uzasadniania etycznych twierdzeń przestałby istnieć. Fakt, że ktoś jest żywy, zakłada słuszność prawa własności do innych rzeczy. Nikt kto żyje, niemógłby argumentować inaczej. Tym samym stajemy przed logiczną koniecznością akcpetacji zasady pierwotnego zawłaszczenia. Etyka, a dokładniej austriacka etyka własności prywatnej wywodzi się z tych niezaprzeczalnych twierdzeń a tym samym sama uzyskuje status absolutnie prawdziwej. Jednocześnie nie sposób pogodzić jej z uzasadnieniem na którym opiera się instytucja państwa. Samo istnienie tego rodzaju organizacji, której istota sprowadza się do inicjowania przemocy, musi opierać się na pogwałceniu praw własności. Tym samym każdy rząd, jest pozbawiony etycznej legitymizacji dla swoich działań. W ten sposób obie tezy postawione we wstępie pracy, uznaję za udowodnione. 62 62:13880 Bibliografia 1. Bastiat F., Prawo, Prohibita, Warszawa 2015. 2. Bastiat F., Państwo, Fijorr Publishing, Warszawa 2006. 3. Bastiat F., Co widać i czego nie widać, Fijorr Publishing, Warszawa 2005. 4. Hazlitt H., Ekonomia w jednej lekcji, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2012. 5. Hoppe H-H., Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011. 6. Hoppe H-H., Wielka fikcja: państwo w epoce schyłku, Fijorr Publishing, Warszawa 2014. 7. Hoppe H-H., Demokracja – bóg, który zawiódł: ekonomia i polityka demokracji, monarchii i ładu naturalnego, Fijorr Publishing, Warszawa 2006. 8. Hoppe H-H., Economic Science and Austrian Metod, Auburn 1995. 9. Kacperski J., Szkoła austriacka wobec socjalizmu, interwencjonizmu i współczesnych problemów wolnego rynku, Prohibita, Warszawa 2009. 10. Locke J., Dwa traktaty o rządzie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992. 11. Menger C., Zasady Ekonomii, Fijorr Publishing, Warszawa 2013. 12. Mises Ludwig von., Ludzkie działanie: trakat o ekonomii, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2007. 13. Mises Ludwig von., Teoria a historia: interpretacja procesów społecznogospodarczych, Instytut Ludwiga von Misesa, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011. 14. Mises Ludwig von., Socjalizm, Arcana, Kraków 2009. 15. Rothbard M., Ekonomia wolnego rynku: wykład akademicki. T. 1, Fijorr Publishing, Warszawa 2007. 16. Rothbard M., Ekonomia wolnego rynku: wykład akademicki. T. 2, Fijorr Publishing, Warszawa 2007. 17. Rothbard M., Ekonomia wolnego rynku: wykład akademicki. T. 3, Fijorr Publishing, Warszawa 2008. 18. Rothbard M., Egalitaryzm jako bunt przeciw naturze, Fijorr Publishing, Warszawa 2009. 19. Rothbard M., Interwencjonizm, czyli władza a rynek, Fijorr Publishing, Warszawa 2009. 63 63:84297 20. Rothbard M., Etyka wolności, Fijorr Publishing, Warszawa 2010. 21. Rothbard M., O nową wolność: manifest libertariański, Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska, Oficyna Wydawnicza Volumen, Warszawa 2007. 22. Ziembiński Z., Logika praktyczna, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007. 64 64:52847