Konkurs wiedzy o Patronach dzieci i młodzieży "Młodzi wzorem

Transkrypt

Konkurs wiedzy o Patronach dzieci i młodzieży "Młodzi wzorem
Konkurs wiedzy o Patronach dzieci i młodzieży "Młodzi wzorem młodych"
Kategoria wiekowa: Gimnazjum
Życiorys św. Stanisława Kostki
Stanisław urodził się w październiku 1550 roku
w Rostkowie na Mazowszu (obecnie powiat przasnyski). Był
synem Jana, kasztelana zakroczymskiego i Małgorzaty z
Kryskich. Miał trzech braci: Pawła, Wojciecha i Mikołaja, oraz
dwie siostry, z których znamy imię tylko jednej, Anny.
Pierwsze nauki Stanisław pobierał w domu rodzinnym.
W wieku 14 lat razem ze swoim bratem, Pawłem, został
wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Kostkowie przybyli do
Wiednia w dzień po śmierci cesarza Ferdynanda, to znaczy 26
lipca 1564 r. Wiedeńska szkoła jezuitów cieszyła się wówczas
zasłużoną sławą. Codziennie odprawiano Mszę świętą.
Przynajmniej raz w miesiącu studenci przystępowali do
sakramentu pokuty i do Komunii. Modlono się przed lekcjami i po nich. Początkowo
Stanisławowi nauka nie szła zbyt dobrze. Nie otrzymał bowiem dostatecznego
przygotowania w Rostkowie. Pod koniec trzeciego roku studiów należał już jednak do
najlepszych uczniów. Władał płynnie językiem łacińskim i niemieckim, rozumiał również
język grecki. Wolny czas Stanisław spędzał na lekturze i modlitwie. Ponieważ w ciągu dnia
nie mógł poświęcić kontemplacji wiele czasu, oddawał się jej w nocy.
W grudniu 1565 r. ciężko zachorował. Według własnej relacji, był pewien śmierci,
a nie mógł otrzymać Komunii świętej, gdyż właściciel domu nie chciał wpuścić kapłana
katolickiego. Wówczas sama św. Barbara, patronka dobrej śmierci, do której się zwrócił, w
towarzystwie dwóch aniołów nawiedziła jego pokój i przyniosła mu Wiatyk (Komunię
Świętą w godzinie śmierci). W tej samej chorobie zjawiła mu się Najświętsza Maryja Panna
z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce. Od Niej też doznał cudu uzdrowienia i usłyszał
polecenie, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego (popularnie nazywany Zakonem
Jezuitów). Jezuici jednak nie mieli zwyczaju przyjmować kandydatów bez zezwolenia
rodziców, a na to Stanisław nie mógł liczyć. Zdobył się więc na heroiczny czyn:
zorganizował ucieczkę, do której się starannie przygotował. Było to 10 sierpnia 1567 roku.
Legenda osnuła ucieczkę szeregiem niezwykłych wydarzeń. O jej prawdziwym przebiegu
dowiadujemy się z listu samego Stanisława. Za poradą swojego spowiednika, o. Franciszka
Antonio, który był wtajemniczony w jego plany, Stanisław udał się nie wprost do Rzymu,
gdzie byłby łatwo pochwycony w drodze, ale do Augsburga, gdzie przebywał św. Piotr
Kanizjusz, przełożony jezuitów prowincji niemieckiej. Spowiednik Stanisława stwierdza, że
w drodze otrzymał on również łaskę Komunii świętej z rąk anioła, kiedy wstąpił do
protestanckiego kościoła w przekonaniu, że jest to kościół katolicki. W Augsburgu nie
zastał św. Piotra Kanizjusza, dlatego podążył dalej do Dylingi. Trasa z Wiednia do Dylingi
wynosi około 650 km. W Dylindze jezuici mieli swoje kolegium. Tam Stanisław został
przyjęty na próbę. Wyznaczono mu zajęcia służby u konwiktorów: sprzątanie ich pokoi
1
i pomaganie w kuchni. Stanisław boleśnie przecierpiał tę decyzję. Ufając jednak Bogu,
starał się wypełniać swoje obowiązki jak najlepiej. Po powrocie do Dylingi św. Piotr
Kanizjusz bał się przyjąć Stanisława do swojej prowincji w obawie przed gniewem
rodziców i ich zemstą na jezuitach w Wiedniu. Mając jednak od miejscowych przełożonych
bardzo dobre rekomendacje, skierował go wraz z dwoma młodymi zakonnikami do Rzymu
z listem polecającym do generała zakonu. Droga była długa i uciążliwa. Stanisław
z towarzyszami odbywał ją przeważnie pieszo. Dotarli tam 28 października 1567 roku.
Następnie został przyjęty do nowicjatu, który znajdował się przy kościele św. Andrzeja. W
lutym 1568 r. Stanisław przeniósł się z kolegium jezuitów, gdzie mieszkał przełożony
generalny zakonu, do domu św. Andrzeja na Kwirynale (Rzym), w którym pozostał do
śmierci.
W pierwszych miesiącach 1568 r. Stanisław złożył śluby zakonne. Miał wtedy
zaledwie 18 lat. W prostocie serca w uroczystość św. Wawrzyńca (10 sierpnia) napisał list
do Matki Bożej. Przyjmując tego dnia Komunię świętą, prosił św. Wawrzyńca, aby uprosił
mu u Boga łaskę śmierci w święto Wniebowzięcia. Prośba została wysłuchana. Wieczorem
tego samego dnia poczuł się bardzo źle. 13 sierpnia gorączka nagle wzrosła. 14 sierpnia
męczyły Stanisława mdłości. Wystąpił zimny pot i dreszcze, z ust popłynęła krew. Była
późna noc, kiedy zaopatrzono go na drogę do wieczności. Kiedy mu dano do ręki różaniec,
ucałował go i wyszeptał: "To jest własność Najświętszej Matki". Kiedy ktoś zbliżył się do
niego, by zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, odparł, że widzi Matkę Bożą z orszakiem
świętych dziewic, które po niego przychodzą. Po północy 15 sierpnia 1568 r. przeszedł do
wieczności. Kiedy podano mu obrazek Matki Bożej, a on nie zareagował na to uśmiechem,
przekonano się, że cieszy się już oglądaniem Najświętszej Maryi Panny w niebie.
Jego kult zrodził się natychmiast i spontanicznie. Wieść o śmierci świętego Polaka
rozeszła się szybko po Rzymie. Starsi ojcowie przychodzili do ciała i całowali je ze czcią.
Z polecenia św. Franciszka Borgiasza, generała zakonu jezuitów, ciało Stanisława złożono
do drewnianej trumny, co w owych czasach było wyjątkiem. W dwa lata po śmierci
współbracia udali się do przełożonego domu nowicjatu, aby pozwolił im zabrać ze sobą
relikwię głowy Stanisława. Kiedy otwarto grób, znaleziono ciało nienaruszone. Proces
kanoniczny trwał jednak długo. W latach 1602-1604 Klemens VII zezwolił na kult. 18
lutego 1605 r. Paweł V zezwolił na wniesienie obrazu Stanisława do kościoła św. Andrzeja
w Rzymie. W 1606 r. ten sam papież uroczyście zatwierdził tytuł błogosławionego. Był to
pierwszy błogosławiony Towarzystwa Jezusowego (Jezuitów). Klemens X zezwolił
zakonowi jezuitów w roku 1670 na odprawianie Mszy świętej i brewiarza o Stanisławie w
dniu 13 listopada. W roku 1674 tenże papież ogłosił bł. Stanisława jednym z głównych
patronów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwy. Dekret kanonizacyjny wydał
Klemens XI w 1714 r. Jednak z powodu śmierci papieża obrzędu uroczystej kanonizacji
dokonał dopiero Benedykt XIII 31 grudnia 1726 r. Wraz z naszym Rodakiem chwały
świętych dostąpił tego dnia również św. Alojzy Gonzaga. Św. Jan XXIII uznał św.
Stanisława szczególnym patronem młodzieży polskiej.
Relikwie Świętego spoczywają w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.
Św. Stanisław Kostka jest patronem Polski (od 1671 r.) i Litwy, archidiecezji łódzkiej
i warszawskiej oraz diecezji płockiej, a także Gniezna, Lublina, Lwowa, Poznania
2
i Warszawy; oręduje także za studentami i nowicjuszami jezuickimi, a także za polską
młodzieżą. W Polsce jest ponad sześćdziesiąt kościołów, których patronem jest św.
Stanisław Kostka, w tym kościół parafialny w Limanowej-Sowlinach od 06.12.1980 roku.
Św. Stanisławowi Kostce przypisuje się zwycięstwo Polski odniesione nad Turkami
pod Chocimiem w 1621 r. W tym dniu - 10 października - o. Oborski, jezuita, widział św.
Stanisława na obłokach, jak błagał Matkę Bożą o pomoc. Również król Jan II Kazimierz
przypisywał orędownictwu Świętego zwycięstwo odniesione pod Beresteczkiem w 1651 r.
Do grobu i celi św. Stanisława pielgrzymował 13.11.1962 r. papież św. Jan XXIII. Również
w tym miejscu wielokrotnie modlił się kard. Karol Wojtyła, a 13.11.1988 r. jako papież św.
Jan Paweł II.
W ikonografii (na obrazach) św. Stanisław Kostka przedstawiany jest w stroju
jezuity. Jego atrybutami są: anioł podający mu Komunię, Dziecię Jezus na ręku, krucyfiks,
laska pielgrzymia, lilia, Madonna, różaniec. Dewizą życia św. Stanisława były m. in. słowa:
"Do wyższych rzeczy jestem stworzony".
List św. Stanisława Kostki z drogi do Rzymu (List do Ernesta)
Prześwietny i Dostojny Panie i Przyjacielu!
Najserdeczniej pozdrawiam Prześwietną Wysokość Jego.
Ja za łaską Boga najlepszego i dzięki modlitwom Dostojnego Pana w zdrowiu
przybyłem już połowę drogi.
Jezus mój i Panna Najświętsza Matka moja dali mi za towarzyszy w podróży wiele
krzyżyków.
Niedaleko stąd, na gościńcu prowadzącym z Wiednia dogonili mnie dwaj moi
słudzy, których poznawszy, schowałem się do pobliskiego lasu i tak w ten sposób uszedłem
z ich rąk. Przebiegnąłem już wiele gór i lasów, gdy około południa pokrzepiam swoje
znużone siły u źródła przezroczystego, naraz rozlega się odgłos kopyt końskich. Podnoszę
się, przyglądam jeźdźcy - a to brat mój Paweł. Popuściwszy cugle naprzeciwko mnie
pospiesza, koń się pieni, twarz brata żarzy się bardziej od słońca.
W jakimże musiałem znajdować się wtedy strachu, czy wyobrażasz sobie, mój
Erneście, gdy odjęta mi była możność ucieczki, przed jego natarciem stanąłem i nabrawszy
odwagi pierwszy raz zbliżam się do jeźdźca, proszę o jałmużnę jako pielgrzym. A on
dopytuje się o brata, opisuje ubranie jego, wzrost, wygląd i że był do mnie bardzo podobny.
Odpowiedziałem, że o świcie tędy przechodził. On nie czekając ani chwili, spiąwszy
ostrogami konia i rzuciwszy mi pieniądz, pospieszył w dalszą drogę. Podziękowałem
Najświętszej Pannie, Matce mojej, i aby umknąć pogoni, ukryłem się w pobliskiej
pieczarze, gdzie przeczekawszy trochę, dalej odbywałem podróż.
Przyjmij wiadomość i o innym nieszczęściu i krzyżach, jakimi mnie Jezus mój
nawiedza, abyś tym budował się i chwalił go ze mną: Przy bramach miast i miasteczek były
3
ustawione przez brata płatne straże, które według podanego wszystkim dostatecznego opisu
miały brata - zbiega poznać, badać i chwytać.
Gdy się z tego powodu trapiłem, oto mąż pewien z Zakonu Towarzystwa
Jezusowego przejeżdża karetą z Wiednia do Dylingi, z polecenia swoich przełożonych.
Gdy poznał mnie, wyjaśniam mu powód mojej podróży i przebrania, opowiadam o
znanych mi przeszkodach u bram miasta ze strony brata ściągającego mnie; wobec tego
wziął mnie na swój wóz i tak pierwszym i następnym strażom niepostrzeżenie się
wymknąłem. Zawiózłby mnie był do samej Dylingi, gdyby się temu nie sprzeciwił mój
duch, pragnąc jeszcze w drodze być nieznanym i cierpieć dla Jezusa.
Wreszcie, przezwyciężywszy wszystkie przeszkody, przybyłem do Dylingi, gdzie
przyjęty przez Ojców Towarzystwa Jezusowego z największą uprzejmością oraz
przedstawiony Ojcu Prowincjałowi (św. Piotrowi Kanizjuszowi), otrzymałem upragnioną
nadzieję przyjęcia do Zakonu.
Mój Erneście, czy wiesz, jak dusza moja bardzo się raduje. Pośród naczyń
kuchennych i mioteł czuję się jak w niebie.
Proszę Cię, jak tylko otrzymasz ten list, módl się, aby Jezus raczył doświadczać mnie
jak najliczniejszymi krzyżami i cierpieniami i mieć mnie grzesznego sługę Swego między
swoimi Świętymi sługami.
A Ty, mój Erneście, bądź stałym w Swoim świętym powołaniu. U Progów
Apostolskich - w Rzymie, nie zapomnę o Tobie, jeśli, jak mam nadzieję, w zdrowiu i przy
życiu Boska dobroć tam mnie zaprowadzi.
Dylinga 1557 r.
Prześwietnej Wysokości Pańskiej
przyjaciel i sługa w Chrystusie
Stanisław Kostka
Postscriptum. Gdy już w pośpiechu przygotowany byłem do drogi, udałem się
jeszcze do ołtarza naszego św. Barbary, by pożegnać ją krótkimi modlitwami. Włosienicę i
dyscyplinę, które zabrałem ze sobą do domu i trzymałem w ręku, położyłem w kącie po
prawej stronie ołtarza i zapomniałem.
Mój Erneście, pozdrów ode mnie służącego mojego, który zna nasze tajemnice, poleć
mu, aby odnalazł włosienicę i dyscyplinę, używał ich i modlił się za mnie.
4
Życiorys bł. Karoliny Kózkówny
Karolina urodziła się w podtarnowskiej wsi Wał-Ruda 2
sierpnia 1898 r. jako czwarte z jedenaściorga dzieci Jana Kózki
i Marii z domu Borzęckiej. Pięć dni później otrzymała chrzest w
kościele parafialnym w Radłowie. Wzrastała w atmosferze
żywej i autentycznej wiary, która wyrażała się we wspólnej
rodzinnej modlitwie wieczorem i przy posiłkach, w codziennym
śpiewaniu Godzinek, częstym przystępowaniu do sakramentów
i uczestniczeniu we Mszy św. Ich uboga chata była nazywana
"kościółkiem". Krewni i sąsiedzi gromadzili się tam często na
wspólne czytanie Pisma świętego, żywotów świętych
i religijnych czasopism. Karolina od najmłodszych lat ukochała
modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Nie rozstawała
się z otrzymanym od matki różańcem - modliła się nie tylko w
ciągu dnia, ale i w nocy. We wszystkim była posłuszna
rodzicom, z miłością i troską opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem. Naukę w
ludowej szkole podstawowej ukończyła w 1912 roku. Uczyła się chętnie i bardzo dobrze,
z religii otrzymywała zawsze wzorowe oceny, była pracowita i obowiązkowa.
Do Pierwszej Komunii św. przystąpiła w roku 1907 w Radłowie, a bierzmowana
została w 1914 r. przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę w nowo wybudowanym
kościele parafialnym w Zabawie. Duży wpływ na duchowy rozwój Karoliny miał jej wuj,
Franciszek Borzęcki, bardzo religijny i zaangażowany w działalność apostolską i społeczną.
Siostrzenica pomagała mu w prowadzeniu świetlicy i biblioteki, do której przychodziły
często osoby dorosłe i młodzież. Karolina była urodzoną katechetką. Katechizowała swoje
rodzeństwo i okoliczne dzieci, czyniła to przy gruszy, która później stała się symbolem
Karoliny - katechetki. Wrażliwa na potrzeby bliźnich, chętnie zajmowała się chorymi
i starszymi. Odwiedzała ich, oddając im różne posługi i czytając pisma religijne. W swojej
parafii była członkiem Towarzystwa Wstrzemięźliwości oraz Apostolstwa Modlitwy
i Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu.
Zginęła w 17. roku życia 18 listopada 1914 roku, na początku I wojny światowej.
Carski żołnierz uprowadził ją przemocą i bestialsko zamordował, gdy broniła się pragnąc
zachować dziewictwo. Po kilkunastu dniach, 4 grudnia 1914 r., w pobliskim lesie
znaleziono jej zmasakrowane ciało. Tragedia jej śmierci nie miała świadków. Pogrzeb
sprawowany w niedzielę 6 grudnia 1914 r. zgromadził ponad 3 tysiące żałobników i był
wielką manifestacją patriotyczno-religijną okolicznej ludności, która przekonana była, że
uczestniczy w pogrzebie męczennicy. Tak rozpoczął się kult Karoliny. Pochowano ją
początkowo na cmentarzu grzebalnym, ale w 1917 roku bp Wałęga przeniósł jej ciało do
grobowca przy parafialnym kościele we wsi Zabawa.
W trakcie procesu beatyfikacyjnego 6 października 1981 r. przeprowadzono
ekshumację i pierwsze rozpoznanie doczesnych szczątków Karoliny; złożono je w
sarkofagu w kruchcie kościoła w Zabawie. Rekognicję kanoniczną i przełożenie doczesnych
szczątków Karoliny do nowej trumny przeprowadzono w marcu 1987 r., po ogłoszeniu
5
dekretu o męczeństwie służebnicy Bożej. 10 czerwca 1987 r. w Tarnowie Jan Paweł II
beatyfikował Karolinę. Uroczystym rozpoczęciem kultu bł. Karoliny było przeniesienie
trumny z przedsionka kościoła i złożenie jej w sarkofagu pod mensą głównego ołtarza jej
parafialnego kościoła. Jej relikwie znajdują się w ołtarzu głównym, a nad nim jej obraz
przedstawiający ją z chustką w ręce - tak została znaleziona. W samym ołtarzu mieści się
obraz św. Trójcy - dzieło Jana Bukowskiego. Kilka lat temu przy Diecezjalnym
Sanktuarium bł. Karoliny w Zabawie poświęcono kaplicę Męczenników i Ofiar Przemocy, a
obecnie trwa budowa Pomnika Ofiar Wypadków Komunikacyjnych, który jest pierwszym
etapem powstania Centrum Leczenia Traumy Powypadkowej.
Bł. Karolina Kózkówna jest patronką Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży
(KSM) i Ruchu Czystych Serc. W ikonografii ( na obrazach) przedstawiana jest z palmą w
ręce. Jej wspomnienie liturgiczne obchodzimy 18 listopada.
Chronologia życia, męczeństwa i kultu błogosławionej Karoliny Kózkówny
2 VIII 1898
7 VIII 1898
1905
1907
1911
27 VII 1913
18 V 1914
18 XI 1914
4 XII 1914
6 XII 1914
18 XI 1917
25 VIII 1948
13 IX 1963
30 VI 1986
18 III 1987
10 VI 1987
Narodziny Karoliny, córki Jana Kózki i Marii z domu Borzęckiej
Chrzest św. w kościele parafialnym w Radłowie udzielony przez
ks. Józefa Olszowieckiego.
Rozpoczyna naukę w Szkole Powszechnej w Wał Rudzie.
Przystępuje do Pierwszej Komunii Świętej.
Karolina kończy Szkołę Powszechną.
Pierwsza Msza święta w wybudowanym kościele w Zabawie.
Karolina przyjmuje Sakrament Bierzmowania w kościele w Zabawie.
Śmierć Karoliny w wałrudzkim lesie.
Franciszek Szwiec odnajduje ciało zamordowanej Karoliny
Pogrzeb Karoliny, ciało zostaje złożone na parafialnym cmentarzu.
Przeniesienie ciała Karoliny z cmentarza do grobowca na placu
przykościelnym.
Ks. Władysław Mędrala przedkłada na trzecim Synodzie Diecezji
Tarnowskiej pisemną petycję o wszczęcie procesu w sprawie
męczeństwa Karoliny.
Biskup Jerzy Ablewicz zleca ks. dr. J. Białobokowi przygotowanie
procesu informacyjnego w sprawie beatyfikacji i kanonizacji Karoliny.
Ojciec Święty Jan Paweł II ogłasza dekret o męczeństwie Sługi Bożej
Karoliny Kózkówny.
Umieszczenie relikwii Błogosławionej Karoliny w aluminiowej
trumience i złożenie jej w sarkofagu pod mensą głównego ołtarza
kościoła w Zabawie oraz przeznaczenie cząstek do relikwiarzy.
Ojciec Święty Jan Paweł II podczas trzeciej pielgrzymki do Polski
dokonuje uroczystej beatyfikacji Karoliny Kózkówny w Tarnowie.
6
10 VI 2002
20 XI 2004
Biskup Tarnowski Wiktor Skworc wydaje dekret i ustanawia
Diecezjalne Sanktuarium Błogosławionej Karoliny w Zabawie.
Poświęcenie w Sanktuarium Kaplicy Męczenników i Ofiar Przemocy.
Jan Paweł II
Pielgrzymka do Ojczyzny 1987
Homilia w czasie Mszy Św. beatyfikacyjnej Karoliny Kózkówny
Tarnów, 10 czerwca 1987
1. "Błogosławieni jesteście" (Mt 5,11).
Wysłuchaliśmy Chrystusowych słów z Kazania na górze. Jeszcze raz przemówił do nas Mistrz
językiem ośmiu błogosławieństw: językiem Dobrej Nowiny. "Błogosławieni jesteście..."
W tych słowach odczytujemy przeszłość i przyszłość. Naprzód przeszłość. Kościół tarnowski, który
w roku ubiegłym dziękował Bogu za dwieście lat swej posługi na tej nadwiślańskiej i podkarpackiej
ziemi, odczytuje w orędziu ośmiu błogosławieństw całą swoją z górą tysiącletnią przeszłość na tej
ziemi.
Od przeszło tysiąca lat rozbrzmiewało tutaj to orędzie, padając na glebę ludzkich dusz jak ziarno,
które ci sami ludzie rzucali równocześnie w zagony tej ziemi. Czasem ziemi urodzajnej, która
wydaje owoc stokrotny, czasem ziemi trudnej, kamienistej, jak w górach, gdzie nie tak łatwo o
urodzajny i obfity zbiór.
Raduję się, że mogę dzisiaj być z wami, aby podjąć donośne wciąż jeszcze echo waszego
jubileuszu. Wiem, że odezwał się on żarliwym hymnem wdzięczności w twoim sercu, biskupie i
pasterzu Kościoła tarnowskiego, w sercu twoich braci, biskupów i kapłanów, w sercu rodzin
zakonnych męskich i żeńskich, w sercu wszystkich, którzy na tej ziemi są "Ludem Bożym" i
"królewskim kapłaństwem" (por. 1 P 2,9).
2. Raduję się, że mogę być dzisiaj z wami. Ta ziemia od lat była mi bliska. Wpatrywałem się z
podziwem w uroki jej krajobrazu, wędrowałem górskimi pasmami i dolinami wzdłuż potoków.
Doznawałem wiele gościnności.
I jest mi bliski ten Kościół. A chociaż dzisiaj przybywam do was jako pielgrzym ze stolicy św.
Piotra w Rzymie, to przez lata byłem tu sąsiadem. I doznawałem dobrego, serdecznego sąsiedztwa.
Ewangelia, orędzie ośmiu błogosławieństw, czyż nie jest ono od początku wpisane w dzieje
waszego Kościoła? Czyż nie głosili tego zbawczego orędzia już ci pierwsi święci pustelnicy znad
Dunajca, a potem znad słowackiego Wagu - Świerad i Benedykt u samego początku naszych
dziejów?
A potem Stanisław ze Szczepanowa, biskup, męczennik na stolicy krakowskiej, z którym wiąże się
wspólne dziedzictwo wszystkich Polaków.
A potem jeszcze Kinga, księżna, matka narodu i mniszka w starosądeckim klasztorze św. Klary.
3. Orędzie ośmiu błogosławieństw, siejba Bożej Ewangelii, idzie przez stulecia. W czasie
jubileuszu przypomnieliście skrupulatnie wszystkie osoby, miejsca i czasy, poprzez które tchnął w
7
waszych wspólnych dziejach ten sam Duch Prawdy, który objawił się apostołom w dniu
Pięćdziesiątnicy pod postacią ognistych języków.
I to za naszych czasów, w tym stuleciu, jeszcze jeden taki ognisty język Ducha Prawdy, Parakleta,
zatrzymał się nad postacią prostej, wiejskiej dziewczyny: "Bóg wybrał właśnie to, (...) co niemocne,
aby mocnych poniżyć, aby zawstydzić mędrców" (por. 1 Kor 1,27).
Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Czasem konieczny jest taki
zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub
odkryć na nowo właściwą hierarchię wartości. Potrzebny jest nam wszystkim, starym i młodym.
Chociaż ta młodziutka córka Kościoła tarnowskiego, którą od dzisiaj będziemy zwać
błogosławioną, swoim życiem i śmiercią mówi przede wszystkim do młodych. Do chłopców i
dziewcząt. Do mężczyzn i kobiet.
Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała, które wprawdzie
na tym świecie podlega śmierci, jest zniszczalne, jak i jej młode ciało uległo śmierci ze strony
zabójcy, ale nosi w sobie to ludzkie ciało zapis nieśmiertelności, jaką człowiek ma osiągnąć w
Bogu wiecznym i żywym, osiągnąć przez Chrystusa.
Tak więc święci są po to, ażeby świadczyć o wielkiej godności człowieka. Świadczyć o Chrystusie
ukrzyżowanym i zmartwychwstałym "dla nas i dla naszego zbawienia", to znaczy równocześnie
świadczyć o tej godności, jaką człowiek ma wobec Boga. Świadczyć o tym powołaniu, jakie
człowiek ma w Chrystusie.
4. Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania.
Żyła z tą świadomością i dojrzewała w niej. Z tą świadomością oddała wreszcie swoje młode życie,
kiedy trzeba było je oddać, aby obronić swą kobiecą godność. Aby obronić godność polskiej,
chłopskiej dziewczyny. "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają" (por. Mt 5,8).
Tak to orędzie ośmiu błogosławieństw wpisuje się nowymi zgłoskami w dzieje Kościoła
tarnowskiego, w dzieje tego ludu, który od pokoleń - i bez względu na historyczne krzywdy i
upokorzenia - przechowywał w sobie świadomość, że jest świętym Ludem Bożym, ludem
odkupionym za cenę krwi Syna Bożego, królewskim kapłaństwem.
Tam, wpośród równinnych lasów, w pobliżu miejscowości Wał-Ruda, zdaje się trwać ta wasza
rodaczka, córka ludu, "gwiazda ludu", i świadczyć o niezniszczalnej przynależności człowieka do
Boga samego. "Człowiek bowiem jest Chrystusowy - a Chrystus Boży" (por. 1 Kor 3,23).
5. Liturgia dzisiejszej beatyfikacji, a zwłaszcza psalm responsoryjny, pozwala nam niejako
odczytać poszczególne momenty tego świadectwa. Tego męczeństwa.
Czyż to nie ona tak mówi, ona, Karolina? "Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie, mówię
Panu: "Tyś jest Panem moim"" (Ps 16,1-2).
Czyż to nie ona mówi poprzez słowa Psalmisty? W momencie straszliwego zagrożenia ze strony
drugiego człowieka, wyposażonego w środki przemocy, chroni się do Boga. A okrzyk "Tyś Panem
moim" oznacza: nie zapanuje nade mną brudna przemoc, bo Ty jesteś źródłem mej mocy - w
słabości. Ty, jedyny Pan mojej duszy i mego ciała, mój Stwórca i Odkupiciel mego życia i mojej
śmierci. Ty, Bóg mojego serca, z którym nie rozstaje się moja pamięć i moje sumienie.
8
"Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy. On jest po mojej prawicy, nic mnie nie zachwieje. Bo
serce napomina mnie nawet nocą" (Ps 16,8.7). Tak Psalmista. I tak Karolina w momencie
śmiertelnej próby wiary, czystości i męstwa.
Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi,
szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi, ocalić życie i
godność. "Ty ścieżkę życia mi ukazujesz" (por. Ps 16,11).
Ścieżka życia. Na tej ścieżce ucieczki został zadany ostatni, zabójczy cios. Karolina nie ocaliła
życia doczesnego. Znalazła śmierć. Oddała to życie, aby zyskać życie z Chrystusem w Bogu.
6. W Chrystusie bowiem, wraz z sakramentem chrztu, który otrzymała w kościele parafialnym w
Radłowie, zaczęło się jej nowe życie.
I oto, padając pod ręką napastnika, Karolina daje ostatnie na tej ziemi świadectwo temu życiu, które
jest w niej. Śmierć cielesna go nie zniszczy. Śmierć oznacza nowy początek tego życia, które jest z
Boga, które staje się naszym udziałem przez Chrystusa, za sprawą Jego śmierci i
zmartwychwstania.
Ginie więc Karolina. Jej martwe ciało dziewczęce pozostaje wśród leśnego poszycia. A śmierć
niewinnej zdaje się odtąd głosić ze szczególną mocą tę prawdę, którą wypowiada Psalmista:
"Pan jest moim dziedzictwem, Pan jest moim przeznaczeniem. To On mój los zabezpiecza" (por. Ps
16,5).
Tak. Karolina porzucona wśród lasu rudziańskiego jest bezpieczna. Jest w rękach Boga, który jest
Bogiem życia.
I męczennica woła wraz z Psalmistą: "Błogosławię Pana". Dziecko prostych rodziców, dziecko tej
nadwiślańskiej ziemi, "gwiazdo" twojego ludu, dziś Kościół podejmuje to wołanie twojej duszy,
wołanie bez słów - i nazywa ciebie błogosławioną!
Chrystus stał się twoją "mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem" (1
Kor 1,30). Stał się twoją mocą.
Dziękujemy Chrystusowi za tę moc, jaką objawił w twoim czystym życiu i w twojej męczeńskiej
śmierci.
7. "Przypatrzmy się, bracia, powołaniu naszemu!" (1 Kor 1,26) Tak pisze apostoł Paweł do
Koryntian, a ja dziś te jego słowa powtarzam do was, tu zgromadzonych.
Przybyliście z różnych stron tej rozległej diecezji, która ma swoje centrum w historycznym mieście
Tarnowie. Stajecie razem ze mną wobec wymowy tego młodego dziewczęcego życia Karoliny
Kózkówny i tej męczeńskiej śmierci.
Przypatrzcie się, drodzy bracia i siostry, powołaniu waszemu. Wy, drodzy bracia i siostry, do
których mówię:
robotnicy; rzemieślnicy reprezentowani tu przez organizacje cechowe; wy, byli więźniowie
Oświęcimia (stąd, z tarnowskiego więzienia, wyruszył pierwszy transport do oświęcimskiego
obozu); wy, przedstawiciele Skalnego Podhala, zrzeszeni w kole jego przyjaciół; wy, kombatanci,
zwłaszcza ze Szczawy; młodzieży oazowa i członkowie ruchu "Światło-Życie"; harcerki i harcerze;
bracia pielgrzymi z Węgier; bracia Słowacy i Czesi, przybysze z Moraw; rodacy z Ameryki, którzy
9
w tym doniosłym momencie stanęliście na ziemi waszego pochodzenia, w starym kraju; pielgrzymi
z archidiecezji krakowskiej, a także diecezji katowickiej, kieleckiej, sandomierskiej, radomskiej,
przemyskiej i archidiecezji w Lubaczowie.
Wszyscy, skądkolwiek przybywacie. Wszyscy, którzy tutaj jesteście. Przypatrzcie się powołaniu
waszemu.
8. W sposób szczególny pragnę się zwrócić w dniu beatyfikacji tej córki polskiej wsi z początku
naszego stulecia, do tych, których powołaniem życiowym - również i dzisiaj, przy końcu tego
wieku - jest życie wiejskie i praca na roli. Do polskich chłopów obecnych tu poprzez ich delegacje z
całego kraju.
Jakże to znamienne, że w nauczaniu o królestwie Bożym Chrystus posługiwał się analogią i
obrazami zaczerpniętymi z życia natury i wyrastającej z niego - poprzez działanie człowieka kultury rolniczej. I w ten też sposób pokazał, jak bardzo Stworzenie i Odkupienie wyrastają z tego
samego źródła: ze stwórczej i odkupieńczej miłości Boga. Jak to, co zostało zawarte w Stworzeniu,
dochodzi - pomimo grzechu człowieka - do swojej pełni w Odkupieniu.
"Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia" - rolnikiem mówiły dawniejsze tłumaczenia (por. J 15,1). "Wy jesteście latoroślami" (por. J 15,5).
"Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię" (Mk 4,26).
Sama śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, a także uwarunkowane i kształtowane przez nie życie
wewnętrzne człowieka, życie wieczne człowieka, znajduje swoją przekonywającą ilustrację w
świecie natury, w waszym codziennym doświadczeniu.
"Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze,
przynosi plon obfity" (J 12,24).
W ten sposób ziemia i ten, który ją uprawia, jego praca, stają się szczególnym obrazem Boga i
kluczem do zrozumienia Jego królestwa. I to jest także potwierdzeniem pośrednim, ale ogromnie
głębokim, godności pracy na roli. Pomyślmy, że dla zrozumienia Ewangelii, dla zrozumienia, czym
jest królestwo Boże i życie wieczne, kim jest sam Chrystus, trzeba znać rolnictwo i pasterstwo.
Trzeba wiedzieć, co to jest owczarnia i pasterz. Czym jest ziarno i ziemia uprawna. Kim jest
siewca, jaka jest rola ziemi żyznej, wiatru i deszczu.
To od strony języka i obrazów, od strony zrozumienia Ewangelii. Ale rolnictwo to przecież chleb.
Ten chleb, z którego żyje człowiek. Nie samym chlebem on żyje, ale przecież żeby człowiek żył,
musi mieć chleb. Dlatego tak bardzo leży nam na sercu, by tego chleba nie brakowało nikomu na
naszym globie, a brakuje; leży nam na sercu, by go nie brakowało w naszej Ojczyźnie.
Jest to ten sam chleb, który Chrystus "w dzień przed męką wziął w swoje święte i czcigodne ręce i
dzięki składając Bogu swojemu wszechmogącemu, błogosławił, łamał i rozdawał swoim uczniom,
mówiąc: Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy - to jest bowiem Ciało moje, które za was będzie
wydane".
Człowiek potrzebuje więc chleba. Zarówno tego, który jest "owocem ziemi i pracy rąk ludzkich",
jak i tego, który "z nieba zstępuje i życie daje światu" (J 6,33).
9. Jako gość i uczestnik II Krajowego Kongresu Eucharystycznego w Polsce, przychodzę, by razem
z moimi rodakami modlić się w Tarnowie: "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". Nie
przybywam jako znawca rolnictwa, nie przynoszę w tej dziedzinie żadnych rozwiązań. Pragnę się
10
znaleźć niejako na śladach duszpasterstwa polskiej wsi, polskiego rolnika. Dzielić wasze troski i
niepokoje. Przypomnieć i potwierdzić stosunek Kościoła do was.
Wszyscy są zgodni na całym świecie, że brak chleba, tam gdzie zachodzi, jest skandalem. Wszyscy
na naszej ziemi są zgodni, że nie powinno, nie może brakować na niej chleba.
Równocześnie wiadomo, że polska wieś współczesna w wyniku dramatycznych doświadczeń, jakie
stały się jej udziałem, przeżywa wieloraki kryzys gospodarczy i moralny.
Jakżeż łatwo byłoby wymieniać błędy popełnione w przeszłości i te, które wciąż trwają i świadczą
o niedowartościowaniu rolnictwa, które stało się terenem nieprzemyślanych eksperymentów, braku
zaufania, a nawet dyskryminacji.
A rolnicy to przecież nie tylko ci, którzy karmią, ale także ci, którzy stanowią element stałości i
trwania. Jakże tu, w Tarnowie, nie zacytować wielkiego przywódcy polskiego ludu i męża stanu,
Wincentego Witosa, syna tej ziemi. Pisał on: "Któż siłę Państwa i niezawodną nigdy ostoję ma
stanowić?! Dla mnie odpowiedź narzucała się sama: Świadomi, niezależni, zadowoleni chłopi
polscy, gdyż tacy są gotowi oddać zdrowie i życie za każdą skibę ojczystej ziemi, a cóż dopiero w
obronie całości Ojczyzny. Trzeba jednak nie tylko starać się na chłopach tych oprzeć przyszłość, ale
ich wierność i przywiązanie do Państwa za wszelką cenę zdobyć, a gdy się zdobędzie, na zawsze
utrzymać i utrwalić" (Moje wspomnienia).
Przytoczone słowa Wincentego Witosa wyznaczają nie tylko drogę polskim chłopom, ale również
tym wszystkim, którzy są odpowiedzialni za organizację życia społeczno-gospodarczego polskiej
wsi.
W takim też duchu, zgodnym z polską tradycją, zostały zawarte w ostatnich czasach porozumienia
rzeszowsko-ustrzyckie w sprawie rolnictwa (z dnia 18 i 20 lutego 1981 roku), w których rolnicy
próbowali znaleźć wspólnie z władzami rozwiązanie wielu bolesnych problemów. Wydaje się, że w
obecnych czasach układy te nie tylko nie powinny być przemilczane, w każdym razie papież nie
może o tym milczeć, nawet gdyby nie był Polakiem, a tym bardziej papież-Polak. Wydaje się więc,
że układy te powinny znaleźć swoją pełną realizację.
Niechże rolnictwo polskie wyjdzie z wielokrotnego zagrożenia i przestanie być skazane tylko na
walkę o przetrwanie. Niech doznaje wszechstronnej pomocy ze strony państwa. Wiele
zniekształceń życia wiejskiego znajduje swe źródło w podrzędnym statusie rolnika jako pracownika
i jako obywatela. Dlatego też model chłopa, lub chłopa-robotnika pracującego z małym skutkiem a
ponad siły, winien być zastąpiony modelem wydajnego i niezależnego producenta, świadomego i
umiejącego korzystać, nie gorzej niż inni, z dóbr kultury, i zdolnego do jej pomnażania.
A teraz już nie cytat z Witosa, ale z Norwida. "Podnoszenie ludowych natchnień do potęgi
przenikającej i ogarniającej Ludzkość całą - podnoszenie ludowego do Ludzkości (...) - winno
dokonywać się, zdaniem Norwida - przez wewnętrzny rozwój dojrzałości..." (Promethidion).
Trzeba przyznać, że Polska, że południowa Polska jest wciąż żywym źródłem kultury. Pracują tutaj
setki "twórców ludowych". Pragnę im i wszystkim innym dodać ducha i zwrócić w ich pracy uwagę
na więź między kulturą duchową a religią. O głębi tego powołania myślał Norwid, gdy pisał, że
rolnik "jedną ręką szuka dla nas chleba, drugą zdrój świeżych myśli wydobywa z nieba" (Cyprian
Kamil Norwid, Pismo).
Bardzo dziękuję za te oklaski dla Norwida. Wiele doznał cierpienia w życiu, i wygnania. Raduję
się, że dzisiaj oklaskuje go polski świat rolniczy, na równi z Wincentym Witosem, za jego mądrość,
za jego wielką, chrześcijańską, ojczystą, narodową mądrość.
11
Duszpasterstwo rolników niech idzie i rozwija się w tym właśnie kierunku, formując uczestników
rolniczych wspólnot duszpasterskich i wypracowując coraz głębsze formy życia wewnętrznego,
które ukazywać będą trud życia rolniczego jako realizację woli Boga i codziennej powinności
człowieka, jako powołanie.
10. "Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu".
W kontekście tego jubileuszu, jaki przeżywa Kościół tarnowski, dane mi jest dzisiaj sprawować tę
zbawczą posługę słowa Bożego i Eucharystii.
Poprzez postać Karoliny, błogosławionej córki tego Kościoła, przypatrujcie się, bracia i siostry,
powołaniu waszemu poprzez wszystkie pokolenia, które Boża Opatrzność związała z waszą ziemią
nadwiślańską, podkarpacką, równinną, podgórską i górzystą... z tą piękną ziemią. Z tą trudną
ziemią.
Ziemia ta przyjęła w siebie ewangeliczne orędzie ośmiu błogosławieństw jako światło Bożego
przeznaczenia człowieka. Jako światło tego dziedzictwa, które jest naszym udziałem w Jezusie
Chrystusie.
"Błogosławieni ubodzy w duchu... błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości...
błogosławieni miłosierni... czystego serca... ci, którzy czynią pokój... ci, którzy cierpią
prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem oni miłosierdzia dostąpią... oni Boga oglądać będą...
oni będą nazwani synami Bożymi... do nich należy królestwo niebieskie" (por. Mt 5,3- 10).
"Królewski szczep Piastowy" (Maria Konopnicka, Rota): synowie i córki tego szczepu, tu od Wisły
do Karpat, trwajcie przy tym dziedzictwie! Do Was należy królestwo niebieskie!
Trwajcie, jak trwały pokolenia.
Jak święci pustelnicy nad Dunajcem, jak Stanisław biskup, który "żyje pod mieczem", jak Karolina,
która w naszym stuleciu dała świadectwo Chrystusowi: świadectwo życia przez śmierć.
Trwajcie przy tym świętym dziedzictwie. Do was należy... królestwo niebieskie. Amen.
12

Podobne dokumenty