: Magazyn - grzbiet : Strona 6
Transkrypt
: Magazyn - grzbiet : Strona 6
26// Magazyn Polska Gazeta Wrocławska Piątek, 6 grudnia 2013 www.gazetawroclawska.pl W ciemnych goglach i rękawicach bokserskich idą przez całe życie Reportaż Justyna Kościelna [email protected] B yła jesień. Wrzesień, a może październik... – Sylwia Majewska grzebie w pamięci, ale szczegóły już się zatarły. Nie pamięta, w co ubrany był tego dnia Alan iczyświeciłosłońce.Zatogromkie„yes,yes, yes”, jakie wyrwało się wtedy z jej gardła, dźwięczy w uszach do dziś. Był wrzesień, amoże październik, gdy jej syn postanowił przemówić. Niespodziewaniepoliczyłdotrzech,a onaoszalałazradości. Na te słowa czekała 48 długich miesięcy. Nie pamięta, czy świeciło wtedy słońce, ale gdy Alan powiedział „raz, dwa, trzy”, na chwilę na pewno wzeszło. FOT. ANNA GRABOWICZ-PIETRAKOWSKA Pani Henia ze spożywczaka wie, że dżem malinowy ma stać na półce po lewej, a ryż za ladą, koło kaszy. Bo kiedy dżem znika z półki, Alanowi świat wali się na głowę. Przez głupi dżem świat nagle przestaje istnieć bTak, tak - te piękne panie i ci czarujący panowie to bohaterowie tekstu. Od lewej: Anna i Borys, Asia i Kuba, Sylwia i Alan. Zdjęcia pochodzą z kalendarzy, które będzie można kupić podczas koncertu 15.12 w hotelu Arkadia (Legnica) inne dzieci, na przykład Borys Pietrakowski – czteroipółlatek, który najbardziej na świecie kocha Minnie. Kiedyś podszedł doobcej kobiety,któramiaławykaligrafowanąmyszkę na bluzce i się do niej przytulił. A gdy nadjeziorem zobaczył, że jakiś facet próbuje usiąść na własny ręcznik z podobizną Minnie, krzyknął, by tego nie robił. Pan się zaśmiał i usiadł, a Borys wpadł w rozpacz. Gdy ma zły dzień i coś idzie nie po jego myśli, potrafi uderzyć siostrę. Albo pazurami przeorać twarz taty. – Agresją reaguje na ból. Albo na strach – tłumaczy Anna, mama Borysa i przewodniczka po jego świecie. Sylwia mogłaby to samo powiedzieć o Alanie. Kiedyś, w napadzie szału, złamał jej nos. *** Joanna Pyzińska, nauczycielka francuskiego z Legnicy, na takie promienie musi jeszcze poczekać. Kuba ma dziewięć lat i do tej pory nie powiedział ani słowa. Ale ostatnio zrobił olbrzymie postępy – po trzyletniej terapii zaczął wskazywać palcem na przedmiot, który chce dostać. Chmura zasłaniająca słońce jakby ciut zelżała. – Od sześciu lat walimy w mur. Walimy zróżnych stron, raz mocniej, raz słabiej. Walimy w nadziei, że gdzieś znajdziemy wyrwę, mur runie, a my wreszcie trafimy do syna – opowiada. Dwalatatemupostanowiławynieśćchorobę Kuby poza cztery ściany. Nie sądziła, że ludzie zareagują tak życzliwie. Koncert, który wtedy zorganizowali z mężem, miał wesprzeć terapię Kuby. – Spotkaliśmy się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Ale mąż stwierdził, że to nie fair, bo przecież inne dzieci też potrzebują pieniędzy na leczenie. I że w grupie siła. Więc postanowiliśmy tę grupę zorganizować – mówi z werwą Joanna. Kilka miesięcy później figurowała już w papierach jako prezes legnickiego Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci z Autyzmem i Innymi Zaburzeniami Rozwojowymi „Dar Losu”. Z następnego koncertu skorzystał już nie tylko Kubuś, ale iAlan – ten, który w pewien jesienny dzień przemówił. Skorzystały też *** Czym jest autyzm? Całościowym zaburzeniem rozwoju. Niedomaga sfera fizyczna, upośledzone są kompetencje społeczne, zmysły płatają figle. Chcielibyście przez chwilę poczuć się jak mali bohaterowie artykułu? Załóżcie rękawice bokserskie i spróbujcie przewlec nitkę przez oko igły. A teraz połknijcie kawałek kaktusa, włóż- Chcecie pomóc bohaterom? Kupcie kalendarz! Więcej informacji znajdziecie na naszej stronie www.gazetawroclawska.pl cie zaklejone taśmą gogle i idźcie do wyznaczonego celu, ale po chwiejącym się moście. Obłóżcie ciało robalami, których się brzydzicie, a z kakofonii dźwięków, szmerów i szumów wyłapcie prosty komunikat. Trudne? No właśnie. Dla autystów świat jest zbiorem takich pułapek i wyzwań. Naukowcy, pytani o podłoże choroby, bezradnie rozkładają ręce. Geny, zła dieta, alergie, wrodzone uszkodzenia mózgu – to tylko niektóre z hipotez. Jedno jest jednak pewne – autyzm to epidemia XXI wieku. Diagnoza Alana, Kuby, Borysa iokoło 20-30 tys. innych dzieci w Polsce brzmiała tak samo – autyzm wczesnodziecięcy. Ale na tym podobieństwa się kończą. Bo w 70-milionowejspołecznościautystówzcałegoglobu nie ma dwóch takich samych przypadków. Kuba na przykład lubi jeść. Niektóre rzeczy, jak frytki, potrafi nawet sam wziąć do ust. Ale jeżeli na obiad jest akurat coś spoza jego menu, to nie ma zmiłuj – karmić musi mama. Dla Alana każdy posiłek to katorga. Chleb z masłem, ryż, makaron – wszystko to, co ma neutralny smak, jeszcze przełknie. Dania przyprawione, wyrazistsze lądują napodłodze. Pije tylko niegazowaną wodę. Sok ma zbyt intensywny kolor, zapach i smak, a i aksamitna faktura pewnie drażni podniebienie. Kubajestnadwrażliwynadźwięk.Jakzadzwoni telefon, huknie piorun albo przejeżdża karetka, łapie się za uszy i kuli, jak wystraszone zwierzątko. Boli go hałas. Borys przez długie miesiące nie tulił się domamy, awyliczanka „idzie rak nieborak” nie robiła na nim najmniejszego wrażenia – w kluczowym momencie, gdy dzieci chichocą w niebogłosy, jemu nawet nie drgała powieka. Nic nie czuł. Alan też jest niedowrażliwy – gdy przetnie nożem palec, spadnie z wysoka albo uderzy głową o ścianę,nieodczuwabólu.Ale,żebyniebyłozbyt prosto–pewne rejony jegociała są nadwrażliwe. Nienawidzi mycia zębów, kąpieli, szorstkich ręczników, nawet obcinanie włosów i paznokci boli tak, że zaczyna wyć i się wyrywać. Mama obcina, tata trzyma, aAlan cierpi. – Autyzm jest podstępny i nieprzewidywalny. Wyzbywa z marzeń, często podcina skrzydła. Bo dziecko pięknie się rozwija, robi dwa kroki naprzód, by nagle – z dnia na dzień – zrobić krok w tył - mówi Anna Grabowicz-Pietrakowska. Na przykład: wczoraj mówiło, a dzisiaj znów tylko wrzeszczy. I cała zabawa rusza nanowo – trzeba mozolnie powtarzać te same ćwiczenia, sekwencje, zdania. Czy skoro raz zadziałały, będą działać zawsze? Nie wiadomo. Tak samo jak niewiadomo,czynowaterapia,zaktórąpłaci się ciężkie pieniądze, kiedykolwiek zaprocentuje. Z autyzmu się nie wyrasta, z autyzmem się rośnie. Dlatego w lekarskiej nomenklaturze nie funkcjonuje on jako choroba. Nie ma na niego lekarstwa, nie da się go wyleczyć. Można tylko minimalizować jego skutki. A te dotykają całe rodziny, często je dezorganizując i rozbijając. Mamy małych autystów skupionych w Darze Losu podkreślają, że stowarzyszenie daje im siłę do walki. Spotykają się niemal codziennie na terapiach swoich dzieci. Plotkują,wygłupiająsię.Ktośnasikapodstołem, bo ma akurat słabszy dzień? To nic, krzywych spojrzeń nie uświadczysz. Nie to, co wśród obcych - cisą pierwsi, by wydawać sądy. Bo autyzmu nie rozpoznasz potwarzy. Dziecko, które nagle wpadnie w szał i zacznie tarzać się poulicy – bo, powiedzmy, drogowcy rozkopali chodnik, po którym zawsze idzie doprzedszkola – postronnej osobie wyda się rozpuszczonym gówniarzem. – Dlatego unikamy skupisk ludzi. Zakupy robimy w osiedlowym sklepie, gdzie pani Henia zna przypadłość mojego syna – tłumaczy Sylwia Majewska. Chociaż…jest jeden wyjątek – Biedronka. Alan uwielbia w niej przebywać. Gromadzi ulotki i gazetki, cały pokój ma wyklejony logo sklepu. A gdy tylko zza okna samochodu mignie mu ulubiony znaczek, wymusza na rodzicach, by się zatrzymali i zaprowadzili go między półki. Ale jest wtedy szczęśliwy! Chłopiec ciężko znosi zmiany. Strasznie się złości, gdy u pani Heni dżem malinowy stoi nie na swoim miejscu albo do drzwi zapuka niespodziewany gość. Taki zresztą się urodził – drażliwy, podatny na bodźce. Ale już Borys zupełnie nie wzbudzał podejrzeń. Był pogodnym, ślicznym bobasem. No, może zbyt szybko, bo w wieku 12 miesięcy, potrafił precyzyjne chwytać i z ziarenek maku układać wzory. Nikogo jednak to nie zaniepokoiło – ot, takie nietypowe, dzidziusiowe „hobby”. Kuba też rozwijał się wspaniale. I nagle zaczął się wycofywać. Przestały interesować go zabawki, nie gaworzył. Mur rósł i do dziś nie udało się go przebić. *** Joanna, Sylwia i Anna nie mają pojęcia, czy ich dzieci będą kiedykolwiek potrafiły funkcjonować w społeczeństwie. Czy założą rodziny, będą pracować. I czy poradzą sobie natymdziwnymświecie,gdyichzabraknie. Życie z autystą to jak ciągłe wyciąganie losów na loterii. Czasem się szczęści i wygrywasz małą sumkę. Hurra! Milion pada równie rzadko, jak w prawdziwym totku. Najczęściej los jest pusty. Ale i tak ciągle kupujesz nowy. Anuż tym razem się poszczęści! a