Album str 6 - 10
Transkrypt
Album str 6 - 10
CZERWIEC 2004 Przedstawiam rysunek, który ma tytuł „Cokół pechowca”, nadany mu przez samą autorkę, Helenę S. M ożliwe jest, aby ta praca rozpoczęła cykl, przynajmniej kilku rysunków autorki, artystki i intelektualistki, absolwentki Konserwacji Zabytków Uniwersytetu im. M ikołaja Kopernika w Toruniu, której kilkunastoletni pobyt w szpitalu nie przeszkadzał być członkinią Związku Polskich Artystów Plastyków. Zdaje się, że najważniejszym walorem jej prac było sprostanie artystycznej zasadzie: minimum formy, maksimum treści. Ponadto, jako terapeuta to m. in. od niej nauczyłem się dodatkowo zasady życiowej takiej, że „diabeł tkwi w szczególe” i takiej też, że „nie ma kija z jednym końcem”, oraz że pacjent oprócz tego, że się nudzi, nie ma innego wyjścia, nieustannie obserwuje i często wie więcej, niż wszyscy dookoła razem wzięci. Jej prace, oprócz błyskotliwej obserwacji, są też takie, że mogłyby się nazywać rysowanymi wierszykami albo fraszkami spod ołówka. Przebywając w szpitalu rysowała, malowała i przywracała na nowo wartość estetyczną starym, zniszczonym rzeczom i drobiazgom. Na drutach robiła swetry, na szydełku serwetki, personel medyczny, głównie żeński, nazywał to terapią zajęciową. To od jej rysunków rozpoczęła się wędrówka prac naszych pacjentów po niektórych krajach Europy, co na tamten czas zdawać by się mogło być niemożliwym. Helena S. nie doczekała się za życia jej własnej, indywidualnej wystawy za granicą, w Bielefeld w Niemczech, jak na razie jako jedynej z osób leczonych w naszym szpitalu. LIPIEC—SIERPIEŃ 2004 Rysunek, pt.: „Wybitny działacz” jest drugim w cyklu rysunków Heleny S. Nie chcę dokonywać recenzji rysunku. Każdy z nas przecież, albo widział albo spotkał „Wybitnego działacza”. Poinformuję tylko, że ten rysunek wywołał aplauz u odbiorców w Europie Zachodniej. Pisały o tym niemieckie gazety. Spontanicznie reagowali „na widok” Holendrzy. Wygląda na to, że profesjonalna twórczość Heleny S. polega także na tym, że jej artystyczne przesłanie, odwołujące się do wizualnych skojarzeń, jest niezależne od społecznych, kulturowych i mentalnych uwarunkowań odbioru sztuki. Na koniec, niech pozostanie ciekawostką fakt, że na wernisażu wystawy prac naszej byłej pacjentki w Niemczech, wystąpili z koncertem Stanisław Sojka i Yanina Iwański. /pytanie, kto wtedy kogo nobilitował?/. WRZESIEŃ 2004 Skończyły się wakacje /dla niektórych/. Wrzesień to taki miesiąc, który wg tradycji kulturowej, otwiera po letniej przerwie nowy sezon artystyczny. To właśnie we wrześniu teatry przedstawiają swoje nowe repertuary, galerie wypełniają się wystawami sztuki, więcej jest koncertów, dzieci idą do szkół. Ci, których to obchodzi i interesuje szukają nowych tomików poezji, wszak jesień sprzyja refleksji i melancholii /nie tylko tej od Kępińskiego/. Rysunek Heleny S. “Odpoczywający płot”, poza jego bezsprzecznym artyzmem, opartym w głównej mierze o metaforę i skrót myślowy najchętniej nazwałbym “rysowanym wierszykiem”. Poza wszystkim innym spełnia on w Galerii “Pod Wieżą” rolę swoistego rodzaju testu. To po reakcji na ten obraz wie się od razu kto zawitał do galerii, czy ktoś refleksyjny, wrażliwy i skomplikowany, czy też tylko toporny i “grubo ciosany”. PAŹDZIERNIK 2004 Kolejny z cyklu rysunków Heleny S. i póki co, ostatni. “Żyrafa wielodzietna”. Ten rysunek często spotyka się z pytaniem, czy trzeba aż rozchorować się na długie lata, żeby takie stworzenie narysować? Jest coś niesprawiedliwego w tym, że “Żyrafa wielodzietna” autorstwa naszej byłej pacjentki tylko dziwi, a “Płonąca żyrafa” Salvadora Dali podobno urzeka i określana jest mianem arcydzieła sztuki światowej. P. S. M otyw żyrafy przewija się przez twórczość niektórych naszych pacjentów. Tym niektórym autorom zawsze towarzyszyły dramatyczne okoliczności życia. Niebawem, pozwolę sobie przedstawić jednego z nich z jego obrazami, w Klubie Pacjenta. Dopóki był w naszym szpitalu, leczył się, odbywając “wędrówkę” po kilku oddziałach......... ...... odratowany i rysował. LISTOPAD 2004 Autorem „obrazka” zamieszczonego w tym numerze „Naszego Biuletynu”, jest Bolesław N. W ostatnim 25 - leciu był On jednym z najbardziej znanych pacjentów w naszym szpitalu. Rozpoznawalny z daleka po brązowym szlafroku i ciemnym zaroście. Z bliska szarmancki, ze sposobem bycia jak za czasów byłej Pani Dyrektor. Jego ulubionym oddziałem był oddział IX. Często też z polubowaniem informował napotkanych rozmówców, że studiował cybernetykę w Moskwie, przez co szybko dowiadywał się z kim warto rozmawiać, a z kim nie. Przynależał do tej grupy pacjentów twórców, u których „obrazki” stawały się ilustracjami do wierszy i innych tekstów pisanych. Tematami plastycznymi Bolesława były dekadenckie krajobrazy górskie, z górami jak trójkąty i żółto - czerwone słońce jak koncentryczny układ dwóch kół, oraz portrety różnie nastrojonych pielęgniarek. Za wiele lat serdecznej przyjaźni między nami, na ile była ona możliwa między pacjentem a terapeutą, raz „przeszły mi ciary po plecach”. Było to w dniu moich urodzin, kiedy poprosił mnie o złożenie mu życzeń urodzinowych. P.S. Wczoraj okazało się /po wielu latach/, że obaj z Krzysztofem Kutryb wiedzieliśmy ale indywidualnie, że każdy z nas posiada w swoich „terapeutycznych archiwach”, wiersze i inne zapiski Bolesława N. Rybnik, 28.10.2004