Terapia genowa
Transkrypt
Terapia genowa
biologia i życie Terapia genowa – obietnice i rzeczywistość Terapia genowa jest postrzegana jako dziedzina, która już istnieje. Tak naprawdę, choć są pewne sukcesy, warto zauważyć, że opis pierwszych sukcesów terapeutycznych ukazał się ponad 15 lat temu, a nadal nie ma komercyjnie dostępnej terapii genowej – i nieprędko będzie. EWA BARTNIK ało zagadnień jest tak atrakcyjnych jak terapia genowa. Leczenie chorób związanych z wadliwą ekspresją genów (nowotwory), brakiem ich produktów lub obecnością produktów szkodliwych (choroby genetycznie uwarunkowane, choroby neurodegeneracyjne) jest bardzo często leczeniem objawowym, nieusuwającym przyczyny zaburzenia. Istotą terapii genowej jest właśnie usunięcie przyczyny – przez wprowadzenie genu, którego brakuje czy wyłączenie genu, którego produkt jest szkodliwy. Być może to właśnie spowodowało, że terapia genowa jest przez wielu ludzi postrzegana jako dziedzina, która już istnieje, a nie taka, którą próbuje się dopiero wprowadzić. Spotkałam się z odnoszeniem do terapii genowej jako czegoś, co już jest dobrze ustalone, zarówno w podręcznikach licealnych, jak i w propozycjach zadań maturalnych. Tak naprawdę, choć są pewne sukcesy, to w naszym komercyjnym świecie może warto zauważyć, że opis pierwszych sukcesów terapeutycznych ukazał się ponad 15 lat temu, a nadal nie ma komercjalnie dostępnej terapii genowej – i myślę, że nieprędko będzie. M Geny terapeutyczne można wprowadzać do komórek pobranych z organizmu (ex vivo), a następnie komórki te wprowadza się z powrotem do pacjenta. Łatwe do manipulowania w ten sposób są tylko komórki krwi i szpiku. Często konieczne jest na- 12 mnażanie pobranych komórek in vitro, ponieważ uzyskuje się ich za mało, by mogły, po wprowadzaniu do nich terapeutycznego genu, produkować dostatecznie dużo pożądanego produktu i wyleczyć pacjenta. Alternatywą jest wprowadzanie genu na wektorze bezpośrednio do organizmu pacjenta (in vivo). Zazwyczaj w obu typach terapii stosuje się wektory do wprowadzania DNA. Wybierając wektor służący wprowadzeniu terapeutycznego genu, należy mieć na uwadze to, że głównym celem komórek ssaka nie jest pobieranie obcego materiału genetycznego, a wręcz przeciwnie – od dawna powstały liczne mechanizmy obronne przeciwko wprowadzaniu takiego materiału do komórek. Istnieją w zasadzie trzy sposoby wprowadzania genów do komórek – za pomocą wirusów, jako nagi DNA i za pomocą różnego rodzaju technik niewykorzystujących wirusów. Warto jeszcze wspomnieć, że wyłączanie genów defektywnych może się odbywać na innej drodze – przez wprowadzanie tzw. siRNA Terapia genowa jest przez wielu ludzi postrzegana jako dziedzina, która już istnieje, a nie taka, którą próbuje się dopiero wprowadzić. biologia w szkole biologia i życie Tabela 1. Wektory wirusowe (wg. www.wiley.co.uk/genmed/clinical i CE Thomas i wsp., Nature Reviews Genetics, 4(2003)346-358, zmodyfikowane. Materiał genetyczny Pojemność Integracja do genomu Retrowirusy RNA 8 kb Lentiwirusy RNA Adenowirusy Wirus % badań klinicznych (2006) Zalety Wady Tak Gen wbudowany na stałe Tylko dzielące się komórki; potencjalna aktywacja onkogenów 24 8 kb Tak Gen wbudowany na stałe; namnaża się w większości typów komórek Potencjalna aktywacja onkogenów 0.4 dsDNA 8 kb/30 kb* Nie Bardzo dobrze wnika do większości tkanek Silna reakcja na białka kapsydu 25 AAV ssDNA <5 kb 10% integruje, na ogół w konkretnym miejscu w chromosomie 19 Niepatogenny, nie powoduje zapalenia Mała pojemność 3,3 HSV-1 dsDNA 40kb/150kb* Nie Duża pojemność. Przenika barierę krew-mózg Może wywoływać zapalenia 3,3 * dotyczy wirusów w zasadzie pozbawionych genów wirusowych (od ang. small inhibitory RNA – mały hamujący RNA), który specyficznie hamuje ekspresję danego genu. Technika ta znana jest jako RNAi (i – od ang. interference). Bardzo popularnymi wektorami są wirusy – potrafią obejść zabezpieczenia komórki przed wprowadzaniem i ewentualnie wbudowywaniem obcego DNA. W obecnie prowadzonych badaniach klinicznych w około 70% przypadków wykorzystuje się takie wektory. Są to wirusy należące do grup retrowirusów, lentiwirusów, adenowirusów, AAV (wirus związany z adenowirusem) i HSV-1 (wirus opryszczki). Są też próby stosowania innych wirusów, np. wirusa ospy krowianki. Podstawowym problemem przy stosowaniu wektorów wirusowych jest ich chorobotwórczość. Rozwiązuje się go, usuwając geny, które mogą wywoływać niepożądane reakcje odpornościowe u leczonej osoby. Ważne jest, aby wirusy nie replikowały się w komórkach pacjenta, a tylko wprowadziły odpowiednie geny, a następnie – w mia- 3/2006 rę możliwości – ich pozostałości zanikły. Wirusy te są silnie pozmieniane, by uniemożliwić im replikację. Dwie pierwsze grupy (retrowirusy i lentiwirusy) są wirusami RNA, które w swoim cy klu ży cio wym są przepi sy wa ne na DNA. Wiele retrowirusów to wirusy rakotwórcze u zwierząt. U ludzi nowotwory stwierdzono tylko dla dwóch wirusów, HTLV-1 i HTLV-2. Powodują one białaczkę komórek T u niewielkiego procentu osób zakażonych po bardzo długim czasie i oczywiście nie są stosowane jako wektory. Retrowirusy mają wiele zalet – łatwo się je otrzymuje i modyfikuje, a także łatwo się do nich wprowadza geny (do 2-niciowego DNA, który powstaje w czasie replikacji). Ich wadą jest to, że potrafią zakażać tylko komórki, które się dzielą. Ponieważ terapia może być potrzebna dla niedzielących się tkanek – nabłonka płuc przy mukowiscydozie, komórek nerwowych czy mięśniowych – nie są one wektorem uniwersalnym. 13 biologia i życie Lentiwirusy (najbardziej znanym przedstawicielem jest HIV) są bliskimi krewnymi retrowirusów, zdolnymi jednak do zakażania niedzielących się komórek. Mają podobne zalety do retrowirusów, jednak obie grupy wektorów mają podobną wadę – wbudowują się do DNA jądrowego preferencyjnie w miejsca aktywne, tzn. takie, w których znajdują się działające geny. Zwiększa to szansę zaburzenia jakiegoś procesu, a także, ponieważ wirusy wnoszą ze sobą sekwencje promotorów i enhancerów, możliwość uruchomienia np. ekspresji onkogenów. Te obawy nie są bezpodstawne, wrócę w dalszej części artykułu do tego zagadnienia. Adenowirusy mają genom z dwuniciowego DNA, nie włączają się do genomu. Bardzo łatwo wprowadza się je do większości tkanek, problemem jest, że białka wirusowe powodują reakcje odpornościowe i zapalenie. 90% ludzi ma przeciwciała przeciwko adenowirusom. AAV są niepatogenne i nie powodują zapaleń ani reakcji odpornościowych. Jednak mają dość małą pojemność i nie są jeszcze często stosowane. Wirusy opryszczki mają dwie zalety – olbrzymią pojemność i zdolność do przenikania przez barierę krew/mózg, co może mieć duże znaczenie przy terapii chorób neurodegeneracyjnych. Wprowadzanie terapeutycznych genów bez stosowania wektorów wirusowych zyskało na popularności od 1999 r. W czasie jednej z prób klinicznych terapii genowej z wykorzystaniem wirusa zmarł uczestnik badań, 19-letni Jesse Gelsinger. Przyczyną śmierci była niesłychanie silna reakcja odpornościowa jego organizmu na podany adenowirus. Jesse cierpiał na niedobór karbamoilotransferazy ornitynowej, jednak choroba jako taka była kontrolowana dietą i lekami, a chory nie był w stanie zagrożenia życia. Drugim ciosem dla wektorów wirusowych było stwierdzenie, że u trzech z jedenastu chłopców, u których zastosowano te- 14 rapię genową w celu wyleczenia wrodzonego złożonego niedoboru odporności sprzężonego z płcią, rozwinęła się białaczka. U dwóch z nich stwierdzono, że przyczyną choroby było wbudowanie się terapeutycznego retrowirusa koło onkogenu LMO2. (W wypadku trzeciego chłopca nie znalazłam danych). U wszystkich pacjentów terapia genowa była przeprowadzona w okresie noworodkowym, na komórkach macierzystych szpiku, które namnażano in vitro. Przez pewien czas uzyskane efekty były uważane za ogromny sukces terapii genowej. Dostarczanie DNA do komórek bez stosowania wirusów można podzielić na metody wprowadzania nagiego DNA i na opłaszczanie DNA za pomocą różnych substancji. W 2006 r. około 25% badań klinicznych prowadzonych jest bez stosowania wektorów wirusowych. DNA można wprowadzić do komórek za pomocą powleczonych nim mikropocisków, mikroiniekcji i elektroporacji (DNA wnika przez pory w błonie komórkowej, otwarte wskutek impulsu elektrycznego). Wszystkie te techniki stosuje się raczej do komórek pobranych z organizmu i są one mało wydajne. Pewne efekty osiąga się wstrzykując DNA bezpośrednio do tkanek, a nie do komórek in vitro. DNA można też opłaszczać różnymi otoczkami, które składają się np. z kationowych lipidów, kationowych peptydów lub polietylenoiminy. Możliwe jest też połączenie tych substancji z ligandem, który jest rozpoznawany przez specyficzny receptor na powierzchni danego typu komórek. Od paru lat wektory te mogą zawierać dodatkowe białka, które np. chronią DNA przed nukleazami, umożliwiają ucieczkę z endosomu (przy pobieraniu DNA na drodze endocytozy znajduje się ono w endosomach i może w nich „ugrzęznąć”). Do niektórych wektorów dołączane są np. białka z sygnałami importu do jądra itp. Jednak najwięcej sukcesów dotychczas odniosło wstrzykiwanie plazmidów bez tych wszyst- biologia w szkole biologia i życie kich dodatków do uszkodzonego serca lub naczyń krwionośnych, plazmidy zawierały czynnik stymulujący wzrost naczyń (VEGF – vascular endothelial growth factor). Warto jeszcze wspomnieć o siRNA. Odkryte parę lat temu u roślin i nicienia Caenorhabditis elegans zjawisko wyciszania ekspresji genów przez małe cząsteczki RNA od paru lat stało się nie tylko ulubioną, ale wręcz niezbędną techniką badań nad funkcjonowaniem genów u ssaków. W każdej pracy badającej jakiś gen nieomal obowiązkowe stało się podawanie danych o efektach jego wyłączenia przez siRNA. Pokrótce polega to na tym, że w komórce RNA są przycinane do małych kawałków, które łącząc się z konkretnym, komplementarnym mRNA powodują bądź jego degradację, bądź zahamowanie translacji, w efekcie wyciszając dany gen. Chwilowo zaledwie około 1% prób klinicznych dotyczy siRNA, jedna dotyczy zwyrodnienia plamki żółtej, co może być przyczyną ślepoty u osób starszych. Badany jest siRNA przeciwko receptorowi VEGF i wyniki wydają się być obiecujące, choć jest to dopiero początek takich badań u ludzi. Ogromne nadzieje związane ze stosowaniem terapii genowej nadal pozostają jedynie nadziejami. Niedawno opublikowany przegląd prób terapii genowej dla najczęstszej choroby monogenowej u rasy białej, mukowiscydozy (Lee i wsp. 2005), kończy się stwierdzeniem, że choć wykazano możliwość przenoszenia genów terapeutycznych do nabłonka płuc, poziom ekspresji jest za niski, by uzyskać efekty terapeutyczne. Mukowiscydoza wydawała się idealnym kandydatem do terapii genowej, najbardziej poważne objawy występują w stosunkowo łatwo dostępnej tkance – nabłonku płuc, choroba jest dość częsta, o znanym dziedziczeniu. Ponadto, co nie jest bez znaczenia, występuje także w bogatych krajach, a jak widać, wyniki kilkunastu lat kosztownych badań nie są szczególnie zachęcające. 3/2006 Dostępność komórek jest ogromnym problemem. Idealna teoretyczna komórka, do której ma być wprowadzany terapeutyczny gen, to taka, która żyje wiecznie, jest łatwo dostępna, będzie wyrażać gen na wysokim poziomie. Nie ma wiele takich typów komórek, a jeśli nawet są, jak np. macierzyste komórki szpiku, nie jest wcale łatwo je uzyskać. Jeżeli nie są to komórki typu macierzystego, terapia musi być powtarzana wielokrotnie, co wzmaga ryzyko powstawania reakcji odpornościowych czy zapalnych. Taki skutek uboczny stwierdzono przy próbach wielokrotnego wprowadzania genów do zróżnicowanego nabłonka płuc w przypadku mukowiscydozy. Ponieważ na ogół nie steruje się wbudowywaniem terapeutycznego genu do genomu, może on włączyć się w różnych miejscach i w efekcie dawać bardzo różną ekspresję, co dla niektórych typów terapii może być problemem. Na przykład przy leczeniu anemii sierpowatej czy talasemii, proporcje syntetyzowanych łańcuchów alfa i beta globiny powinny wynosić 1:1, nadmiar któregokolwiek z nich jest szkodliwy. Innym problemem jest unieczynnianie wbudowanych genów przez proces metylacji, który zachodzi dość często i którym jest trudno sterować. Ryc. Robert Mirowski 15 biologia i życie Dla chorób genetycznych powodowanych przez mutacje dominujące (choroba Huntingtona, rodzinne formy choroby Alzheimera) nie chodzi o wprowadzanie genu, ale o wyłączenie wadliwej kopii. Tu raczej myśli się o technice RNAi, choć zarówno docelowa tkanka (dla obu chorób jest to mózg), jak i problem sposobu wprowadzania, czyni z tego bardzo trudne zagadnienie. Najwięcej wysiłków skierowanych jest na terapię genową nowotworów. Wynika to z faktu, że nowotwory są częste, i że w ostatnich stadiach, przy braku funkcjonalnych terapii, zarówno komisje etyczne jak i pacjenci akceptują procedury eksperymentalne. Ogólnie podejścia opierają się na wprowadzaniu brakujących supresorów nowotworów. Bardzo ciekawy był parę lat temu pomysł przygotowania zmutowanego adenowirusa, który namnażał się tylko na komórkach pozbawionych produktu genu supresora nowotworów p53. Gen ten jest zmutowany w ponad połowie ludzkich nowotworów. Niezmutowany wirus unieczynnia p53 w normalnych komórkach, zmutowany jest do tego niezdolny, a więc powinien namnażać się tylko w komórkach nowotworowych i powodować ich lizę. Niestety, wirus nie okazał się być całkowicie specyficzny. Terapia genowa rodzi także poważne problemy etyczne. Eksperymenty są prowadzone najpierw na hodowlach komórkowych, potem na myszach, ale w którymś momencie trzeba włączyć badania na ludziach. Osoby, poddawane takim eksperymentalnym terapiom, muszą być poinformowane o tym, co będzie badane i jakie jest ryzyko badań, co jest bardzo trudno ocenić. Po śmierci Jessego Gelsingera jego ojciec stwierdził, że syn nie był poinformowany o możliwości silnych efektów ubocz- P 16 IŚMIENNICTWO Lee T. M. – Novel molecular approaches to cystic fibrosis gene therapy. Biochem. J. 2005, 387: 1-15 nych, ale z drugiej strony nikt się tego efektu nie spodziewał i taka sama dawka nie spowodowała śmierci u innej osoby. W przypadku 11 dzieci poddanych terapii genowej na wrodzony złożony niedobór odporności, u 8 terapia zapobiegła rozwojowi tej śmiertelnej choroby, a jedynie 3 osoby zachorowały na białaczkę. Czy stanowi to akceptowalne ryzyko dla prowadzenia dalszych badań? Informację o aktualnie prowadzonych badaniach klinicznych nad terapią genową można znaleźć na stronie internetowej www.wiley.co.uk/genmed/clinical. Według danych ze stycznia 2006 w toku było 1145 badań, ale zaledwie ok. 2% dotyczyło fazy III (ocena skuteczności i efektów ubocznych, na ogół u setek osób). Faza I (badanie bezpieczeństwa i dawki, obejmuje niewielu pacjentów) obejmowała 62%, faza I/II – 20%, II – 14% (badania skuteczności na małą skalę), a II/III – zaledwie 1%. Widać, że do rutynowej terapii genowej trzeba jeszcze wielu lat badań. Olbrzymia większość badań dotyczy terapii genowej nowotworów (66,6%), choroby monogeniczne i choroby układu krążenia zajmują ex equo 2. miejsce (po 8,7%). Od kilkunastu lat na pytanie, kiedy będzie naprawdę dostępna terapia genowa, udzielam odpowiedzi, że za jakieś 20 lat, i to tylko dla bogatych krajów, bo nie będzie tania. Myślę, że tak jest nadal – mimo licznych prób klinicznych i kilku wyleczonych za pomocą terapii genowej osób, perspektywy jej szybkiego wdrożenia na większą skalę wcześniej niż za 20-30 lat są mało realne. Prof. dr hab. EWA BARTNIK pracuje w Instytucie Genetyki i Biotechnologii Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz w Instytucie Biochemii i Biofizyki PAN. Zajmuje się m.in. chorobami ludzi związanymi z mutacjami w mitochondrialnym DNA. Jest rzeczoznawcą ds. podręczników i programów biologii MEiN oraz ekspertem w dziedzinie nauk przyrodniczych PISA 2006. biologia w szkole