Lokomotywa
Transkrypt
Lokomotywa
S. Leszczyńska - Pyrek Lokomotywa Jasiu to niezwykle towarzyski młody człowiek. Wszędzie go pełno. Bywa w pałacu, w parku, na Szoszowach i Nowym Dworze. Z daleka kłania się tutejszym leśnikom. Gdyby mógł, rozmawiałby z biegającymi po Baranioku danielami. Pewnego sierpniowego dnia 1910 roku, gdy wszyscy mieszkańcy Baranowic zebrali się przy tutejszym dworcu kolejowym, aby podziwiać uroczyste otwarcie nowego odcinka kolei, nie zabrakło tam i Jasia, chociaż były wakacje i pora całkiem wczesna. Chłopiec stał ze swoją klasą. Przed nim ustawił się tylko kierownik szkoły i nauczyciel Dominik. Uczniowie byli bardzo zdenerwowani, gdyż za chwilę mieli wystąpić z krótkim programem artystycznym przygotowanym specjalnie na tę okazję. Najbardziej podekscytowany był oczywiście Jasiu. Wciąż myślał o pięknej lokomotywie ciągnącej ciężkie wagony. Już od kilku nocy nie mógł spać. Oczyma wyobraźni widział pociągi przejeżdżające przez Baranowice. W ciągu dnia męczył dziadka Leona, zadając mu setki pytań: - Jak wygląda lokomotywa? Jak się porusza? Co widać z jej środka? Biedny dziadek coraz chętniej wychodził popracować w pole, bo niestrudzony Jasiu wymyślał coraz to nowe pytania. Ludzie stali i niecierpliwe spoglądali w stronę Żor - A może nie przyjedzie? Może się coś stało? - Aż tu nagle zza zakrętu wyłoniło się ogromne cielsko lokomotywy. Zrobiło się ogólne poruszenie, ludzie zaczęli szeptać między sobą. Z oddali dobiegał metaliczny stukot kół uderzających o tory. Pięknie przystrojony kokardami i flagami pociąg zatrzymał się obok budynku dworca. Z pociągu wysiedli dostojnie ubrani urzędnicy, a także robotnicy pracujący przy budowie kolei. Serdecznie przywitano wszystkich gości, uczniowie krzyknęli głośne – Hura! Klasa przedstawiła swój program artystyczny. Tylko Jasiu z wrażenia zapomniał tekstu i nawet nie zauważył, że koledzy patrzyli na niego z oburzeniem. Cały czas przecierał ze zdumienia oczy, bo nigdy przedtem nie widział nic piękniejszego. Kiedy grała kapela miejska i śpiewał chór, a ludzie wesoło bawili się, mimo że pociąg dawno pojechał do Warszowic, Jaś postanowił, że na drugi dzień też będzie czekał na wspaniałą lokomotywę. Jak postanowił, tak też zrobił. Skoro świt usiadł w cieniu starych drzew i czekał, czekał. Pomału zaczął tracić nadzieję, że jego wymarzona, wyśniona lokomotywa znowu pojawi się w Baranowicach. Wreszcie pociąg zatrąbił i wjechał na peron, zatrzymał się. Przez szyby widać było sylwetki pasażerów, siedzieli na swoich miejscach, rozmawiali lub z zainteresowaniem rozglądali się po okolicy, gdzie stał młyn i szkoła, a przy niej studnia, obok której ustawiła się kolejka mieszkańców wsi. Jasiu bez namysłu wskoczył do pociągu. Tak bardzo chciał zobaczyć, co jest w środku. Usiadł na najbliższej ławeczce. Aż tu nagle gwizd, nagle świst, para buch, koła w ruch. Ruszył pociąg jak żółw ociężale. Jasiu krzyknął przerażony, bo zobaczył twarz konduktora i usłyszał zdecydowane: - Jasiu wstawaj, wstawaj synku, bo spóźnisz się do szkoły. – Mama jak zwykle budziła go z samego ranka, aby spełniało się jego nieustające marzenie. - Twój pociąg odjeżdża za 25 minut.