Numer 4(13) - Stowarzyszenie Twórcze "ZENIT"
Transkrypt
Numer 4(13) - Stowarzyszenie Twórcze "ZENIT"
RECENZJE KSIĄŻKOWE „Projektor” – 4(13)/2015 Paweł Chmielewski uż em ć Jósz umię czytadź W Scebzesynie hzonsc bzmi w tcinie – Papcio Chmiel poci się, męczy go mara senna, a to dopiero pierwsze z zarządzeń minister wszechnauk i bezeceństw Pani Hopsasa z Republiki Trapezfiku (oczywiście Afryka Środkowa), w sprawie uproszczenia pisowni polskiej. Po jednym z następnych dekretów, bezradny Tytus de Zoo staje przed drogowskazem i czyta: Varsava, vte i ve vte 100 km. 58-letni (pierwsze odcinki „Tytusa, Romka i A’Tomka” ukazały się w 1957 r. w „Świecie Młodych”), prawie uczłowieczony szympans – bohater chyba najdłużej na świecie rysowanego przez jednego autora komiksu – powinien wreszcie nauczyć się czytać i pisać. Chwila jest idealna, bo w Trapezfiku nie tylko głowa państwa ma kłopoty z ortografią, ale w ramach uszczęśliwiania, każdy (-a) z małych obywateli otrzymał darmowy elementarz. Ala już nie ma w nim kota, bo kot nie tyle jest passe, co kot nie jest „frutti” (albo „dżusi”) – przepraszam trochę jestem nie na czasie. Zresztą – w absurdalnym świecie elementarza papciowego, kot pozostał, ale kot nowoczesny już nie miauczy, on „meowczy”. 1 www.projektorkielce.pl Płynna, swobodna narracja i nie tylko język ezopowy, ale ezopowy rysunek emerytalnego – taki jest Tytus (chciałbym o tym coraz bliższy wieku poczytać!). Komiksy Chmielewskiego (Papcia Chmiela) to zawsze był wariacki surrealizm. Pojazdy wielbiciela białych myszek – profesora T’Alenta, szaleńcze podróże – to był surrealizm wykoncypowany. „Elemelementarz” też jest szalony, lecz w tym szaleństwie jest metoda, inteligencja i humor, których oficjalnemu podręcznikowi zabrakło. Każdy z komiksów o Tytusie i uczłowieczających go harcerzach (nie ma co daleko szukać konotacji to Pat i Patachon) bywał autoironiczny i edukował. „Elemelementarz” uczy przede wszystkim – nie tylko ortografii (wykorzystując podstawową wiedzę o rysunku i barwie), ale odbywamy również krótką podróż do Starożytnego Rzymu, żeby odkryć historię alfabetu, by na koniec, przez kilkanaście stron, poznawać podstawy kaligrafii. Charakterystyczne dla autora przenikanie płaszczyzn historycznych – prawie jak równoległych światów w najlepszej SF – pozwala wystąpić w komiksie Batoremu, Kochanowskiemu, średniowiecznym bakałarzom, przedwojennym uczniom z II b. Od strony plastycznej nowy album Papcia Chmiela to po prostu malarstwo, czyste, barwne plamy, niezmienne od lat. Elementarz nie jest oczywiście dla szkół. Tytusa nie da się w nich czytać, bo ten rodzaj radosnej wolności, nie wygląda, żeby był zbyt potrzebny. Na pewno nie w nadmiarze. Taki zdrowy anarchizm dla wąskiej grupy. W każdym Domu Wesołych Nieudaczników. 2 www.projektorkielce.pl Papcio Chmiel (Henryk „Elemelementarz”, s. 48, Jerzy Chmielewski), Prószyński i S-ka – Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015. Dominik Borowski Kiedy drugi człowiek staje się wspomnieniem… Współczesna kultura, w której przyszło nam żyć, jest owocem licznych przemian. Obserwuje kształtowanie się nowych związków interpersonalnych. Wyróżnia je chwilowość, nastawienie na rozrywkę i brak odpowiedzialności wobec siebie. Coraz częściej decydujemy się na relacje niesformalizowane, które dają swobodę. W ten sposób ludzie stają kolekcjonerami wspomnień o wielu związkach z innymi, które przemijają. Ten problem staje w centrum nowego tomiku poetyckiego Dariusza Foksa „Tablet taty”. Jego tytuł nawiązuje do współczesnej fascynacji techniką, która zdaje się towarzyszyć człowiekowi na każdym kroku. Tablet spełnia niejedną funkcję. Może być aparatem fotograficznym, kamerą, telefonem, odtwarzaczem muzyki i filmów, notatnikiem itd. Jednym słowem tablet to taki miniaturowy komputer. Dla większości to przede wszystkim magazyn na różnego rodzaju pliki. Podobną koncepcję przyjmuje Darek Foks w swoim tomiku poetyckim. Jego zbiór staje się pewnego rodzaju magazynem, 3 www.projektorkielce.pl w którym przechowywane są wspomnienia. Każdy kolejny wiersz odsłania sekrety innego folderu. Utrwalone na kartach „Tabletu taty” wspomnienia dotyczą wyłącznie kobiet, jakie w swoim życiu spotkał podmiot liryczny. Było ich aż 37! Mimo to każda z przywoływanych bohaterek jest przedstawiana jako wyjątkowa. Decyduje o tym sposób ich prezentowania. Każde liryczne wspomnienie tworzą dwie dwuwersowe strofy. Zawierają one opis jednej cechy lub zachowania, które wyróżnia daną kobietę. I tak np. Róża wiąże się ze wspomnieniami znad jeziora, Małgorzata z pasją do fotografii, Barbara z tendencją do zasypiania w autobusie. Z kartki na kartkę przywoływane wciąż nowe imiona świadczą o jakimś kryzysie podmiotu lirycznego. Z żadną z kobiet nie stworzył stałego i trwałego związku uczuciowego. Jego wspomnienia można odczytywać jako rachunek sumienia, do czego skłania ostatni wiersz, inny od pozostałych (Więcej folderów: nie pamiętam). „Tablet taty” to próba zwrócenia uwagi na kryzys, jaki ogarnął relacje międzyludzkie. Jest ich coraz więcej, ale coraz częściej stają powierzchowne i przelotne. Dziś ktoś jest, jutro zostaje wspomnieniem… Chyba każdy z nas może podać, choć jedną znajomość, która minęła i jest dziś przeszłością. Może warto wraz z poetą zrobić rachunek własnego sumienia? Darek Foks, „Tablet taty”, s. 46.Biuro Literackie, Wrocław 2015. 4 www.projektorkielce.pl Paweł Chmielewski Kilka powodów by zostać fizykiem Podobno żyjemy w czasach efektu cieplarnianego. Jest 22 czerwca, parę stopni powyżej zera, deszcz, przeraźliwy ziąb, świńska grypa w Malezji, ebola w Ghanie, zakaz sprzedaży margaryny w USA, wymieranie pszczół i epidemia alzheimera wśród czterdziestolatków. Gdyby jednak prawdziwy, światowy kataklizm? Katastrofa przebiegać może wedle dwojakiego scenariusza. Postapokaliptycznego, z absolutnym rozpadem struktur społecznych, kręconego w malowniczych krajobrazach zrujnowanej cywilizacji. Podwarianty: maszyny przeciw ludziom (seria „Terminator”, „Matrix”), ludzie przeciw ludziom (cykl „Mad Max” lub brawurowa „Droga”). Scenariusz drugi to apokalipsa niespełniona. Planeta ocalała dzięki grupie śmiałków. Wariant (często) niezamierzenie humorystyczny, vide ratowanie Ziemi przed ogromną asteroidą w „Armageddonie” Michaela Baya. Jest również scenariusz trzeci, niekonsekwentnie trzymający się schematów – „Interstellar” Christophera Nolana. Film tak przesiąknięty teoriami fizyki teoretycznej, że rodzący pytania o naukową prawdę. Kip Thorne, profesor z Politechniki Kalifornijskiej, przyznaje, że na kinie znał się słabo. W 2006 r. – poproszony o konsultację – szedł na spotkanie ze Stevenem Spielbergiem, znając tylko „E.T.”. Dopiero po dziewięciu latach (tyle trwały przygotowania i realizacja) mógł ocenić efekt. Nawet najbardziej zafiksowanym 5 www.projektorkielce.pl naukowcom polecam przeczytanie rozdziału wstępnego, historii powstania filmu, zmian scenarzystów, fanaberii prezesów wytwórni, uporu Nolana. „Interstellar” zrzucił klątwę wielkich, nieudanych superprodukcji SF ostatnich lat. „Prometeusz” raził naiwnością i nachalną metafizyką, przede wszystkim w relacji do wcześniejszych filmów Ridleya Scotta („Łowca androidów”, „Obcy, ósmy pasażer Nostromo”), na „Avatarze” można było usnąć z nudów. Obraz Nolana łączy apokaliptyczną wizję umierającej Ziemi (epidemia zarazy niszcząca rośliny jadalne) z podróżami kosmicznymi w poszukiwaniu nowego domu. Stawia też pytanie o sens tych podróży – przede wszystkim dla samych wędrowców. Wyprawa tunelem czasoprzestrzennym na planety Miller, Manna i Endurance, w pobliżu czarnej dziury Gargantui zostaje bardzo precyzyjnie i – jak na fizyka teoretycznego – przystępnie wyjaśniona przez Thorne’a. Od tego, co możliwe i w filmie prawdziwe do ujawnienia hipotez i idei nieprawdopodobnych dla współczesnego człowieka. Łącznie z rozważaniem na temat wyglądu i sposobów komunikacji zaawansowanej cywilizacji pozaziemskiej. Podróż Coopera (dla niego chwila, dla bliskich prawie wieczność) nie ma tak skrajnie pesymistycznego wydźwięku jak „Powrót z gwiazd” Lema. Hollywood nawet w apokalipsie odnajduje nadzieję. Metafizyka – chociażby kadry nawiązujące do renesansowego malarstwa – w przypadku Nolana nie razi. Fascynujące są rozmowy – zapisane w książce – grupy 6 www.projektorkielce.pl naukowców ustalających powód zagłady naszej planety, od patogenu do idealistycznych prób cofnięcia globalnego ocieplenia. Kip Thorne kroczek po kroczku pokazał symbiozę nauki i sztuki w kinie SF. To jeden z powodów (reszta w druku) dlaczego czasem warto być fizykiem. Kip Thorne, „Interstellar i nauka”, s. 366, Prószyński i Ska, Warszawa 2015. Paweł Chmielewski Skurczony obszar wolności Zaczynamy od dużego, panoramicznego kadru. To mogłaby być ekranizacja „Cichego Donu”, widok jak z Dzikich Pól lub pochód samurajów z filmu Kurosawy. Czujemy przestrzeń, kresowy oddech czasu i przestrzeni. Tak zaczyna się komiks „Kampinos’44” (z cyklu „W imieniu Polski Walczącej”). Potem przestrzeń już tylko ulega ściągnięciu – ciasne ulice powstańczej Warszawy, kanały w stolicy, naturalny jeśli Puszcza sposób Kampinoska, ograniczona to w przestrzenią drzew. Przestrzeń w komiksie kurczy się – identycznie jak w rzeczywistości – malała odległość oddziału porucznika Adolfa Pilcha („Góry”, „Doliny”) od cofających się 7 www.projektorkielce.pl wojsk niemieckich i atakującej Armii Czerwonej. Rysunki Krzysztofa Wyrzykowskiego – przypominają mi trochę starą, dobrą szkołę, chociażby Bogusława Polcha czy Grzegorza Rosińskiego, z dodatkiem nowoczesności – charakteryzują się przede wszystkim dobrym wyczuciem koloru, doskonale rozpoznajemy, jaką porę dnia i roku ukazuje konkretny kadr. Kolorem, ale i dynamiką – nie trzeba dodawać, że najbardziej efektowne są fragmenty ukazujące walki w powstańczej Warszawie – lecz najlepszy (i szkoda, że nie całostronicowy) jest obraz niemieckiego bombardowania. Wyrzykowski od kilku lat ilustruje serię komiksów wydawanych przez Instytut Pamięci Narodowej, do scenariuszy Sławomira Zajączkowskiego (m.in. „Zamach na Kutscherę”, „Akcja pod Arsenałem”, cykl „Wilcze echa”). Narracja komiksu podporządkowana została wspomnieniom Adolfa Pilcha – stąd zarówno pierwszoosobowa retrospekcje i dialogi z forma kilkunastu charakterystycznym dymków, dla połowy ubiegłego wieku słownictwem. W tym miejscu ledwie skrót historyczny – obszerne, naukowe omówienie znajdą czytelnicy w komentarzu dołączonym do komiksu. To opowieść o potężnym zgrupowania AK „Doliniacy”, walce z „czerwoną” partyzantką, marszu z Puszczy Nalibockiej na pomoc powstańczej Warszawie, stworzeniu w Puszczy Kampinoskiej, de facto niezależnej republiki, bohaterstwie i niezawinionej klęsce. Scenarzysta nie pominął tu ani chwilowego, taktycznego rozejmu z Wehrmachtem, ani dość instrumentalnego traktowania przez dowództwo AK żołnierzy z 8 www.projektorkielce.pl Kresów, ani wątpliwej roli majora „Okonia” w klęsce ugrupowania „Doliny”. Komiksy Zajączkowskiego i Wyrzykowskiego pełnią formę podwójną. Edukacyjną – to rodzaj aksjomatu, iż obrazowa historia będzie przystępniejsza niż podręcznikowy rozdział dla uczniów współczesnej, cyfrowej szkoły. Bez obrazowego ekwiwalentu zagrożoną zatopieniem w nudnej czytance. Drugi element – istotniejszy dla starszych czytelników – to, nie nazwałbym tego nawet odkłamywaniem historii, ale wyrównywaniem szans, które już w 1945 r. równe nie były. Pokazaniem całego pokolenia – nie tylko żołnierzy AK, ale i NSZ, które w historiografii istniało szczątkowo, pół/ ćwierć prawdziwie, bez oddania należnych honorów. Sławomir Zajączkowski (scenariusz), Krzysztof Wyrzykowski (rysunki), „W imieniu Polski Walczącej”, zeszyt 2, „Kampinos‘44”, s. 60, Wyd. Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2014. Piotr Kardyś Puzzle do „portretu” zbiorowego kielczan Zbiór Stanisława Piotrowicza obejmuje polskie symbole wojskowe i państwowe, dokumenty, fotografie, militaria. Jak zauważają autorzy wystawy Muzeum Historii Kielc – są to raczej pamiątki 9 www.projektorkielce.pl historyczne, które stanowiły wartość samą w sobie dla zmarłego w 2008 r. kolekcjonera. Katalog ekspozycji pokazywanej w od sierpnia 2014 r. do stycznia 2015 r. przynosi informacje nie tylko o prezentacji, ale też o osobowości zbieracza i otaczającym go wówczas środowisku społecznym. Miał on wkład w badanie historii Czwartego Pułku Piechoty, co zaowocowało monograficznym opracowaniem jego autorstwa. Do licznych zasług należy dodać odtworzenie losów wielu zapomnianych bohaterów, zwłaszcza kielczan. Znana sporej Chrystusa, części zwana mieszkańców Ogrójcem jest miasta Kaplica „bohaterem” Męki kolejnego zeszytu nowej serii źródeł. Fundacja ks. Rogallego z początku drugiej połowy XVIII w., którą możemy podziwiać u szczytu schodów podchodząc do katedry kieleckiej od północy, ma ciekawą historię. Pełniła funkcje liturgiczne, pogrzebowe, a nawet grzebalne. Nie zawsze wzbudzała pozytywne reakcje, czy to ze względów estetycznych czy w związku z planami zmian w otoczeniu obecnej katedry. Na początku XX w. dobudowano do niej absydę, w 1953 r. przywrócono pierwotny stan osiemnastowiecznych fresków, a w 2002 r. przeprowadzono remont elewacji. I właśnie taką możemy dzisiaj oglądać. Kielce, znane z problematyki żydowskiej, mają w swojej substancji mieszkaniowej zachowany w dobrym stanie prywatny dom modlitwy, rodem z początku XX w. Przy obecnej ulicy Słowackiego 3 Etla i Herszel Zagajscy, ortodoksyjna rodzina żydowska, prowadziła modlitewnię, w osobnym, 10 www.projektorkielce.pl specjalnie na ten cel przeznaczonym budynku. Trzeba dodać, że był to jedyny, wolno stojący prywatny żydowski dom modlitwy w Kielcach przed II wojną światową (na ogólną liczbę 49 bóżnic). Trzeba przyznać, że omawiane publikacje wydają pozytywne świadectwo Muzeum Historii Kielc w zakresie dbałości o upowszechnianie wiedzy o kulturze materialnej i duchowej miasta i jego mieszkańców. „Okruchy historii – kolekcja Stanisława Piotrowicza”, s. 143, Wyd. Muzeum Historii Kielc, Kielce 2014. Piotr J. Starzyk, „Kaplica Ogrójcowa w Kielcach”, s. 26, Muzeum Historii Kielc, Kielce 2014. Krzysztof Myśliński, „Żydowski dom modlitwy Herszla Zagajskiego”, Muzeum Historii Kielc, s. 28, Kielce 2014. Piotr Kletowski Twórcze podróże Wydawnictwo „Marzec” proponuje filmowym praktykom, teoretykom, czy po prostu zainteresowanym miłośnikom mechanizmami sztuki filmowej tworzenia dobrego kina dwie ważne pozycje. Pierwsza z nich, to klasyczna już dziś książka Christohera Voglera „Podróż autora”. Vogler – ceniony w Hollywood script doctor (czyli scenarzysta, który zajmuje się poprawianiem, „uzdrawianiem” scenariuszy), ale też menadżer rozwoju 11 www.projektorkielce.pl projektów scenopisarskich (człowiek, który z ramienia studia filmowego nadzoruje prace nad scenariuszem, później skierowanym do produkcji), który na swym koncie ma teksty do m.in. „Króla Lwa” czy „Cienkiej czerwonej linii”, stworzył niezwykły podręcznik scenopisarski. Opierając się na pracach amerykańskiego antropologa kulturowego, strukturalisty, Josepha Campbella, zwłaszcza jego opus magnum, znanej i w Polsce pracy „Bohater o tysiącu twarzy”, stworzył coś na kształt przewodnika dla wszystkich zajmujących się tworzeniem tekstów fikcjonalnych (scenariuszy filmowych i telewizyjnych przede wszystkim, ale nie tylko) opartego na archetypicznych rozumieniu psychologii strukturach (przede Jungowskiej) mitycznych wszystkim obecnych w i w każdej, pierwotnej narracji kulturowej, do której, siłą rzeczy, nawiązuje również tekst filmowy. Z niezwykłą atencją Vogler pokazuje jak kulturowe narracje, zwłaszcza tytułowa „podróż autora” (ma ona tutaj dwa znaczenia: podróż autora tekstu, ale również „podróż autora – bohatera”, a więc postaci wiodącej, wokół której oscyluje fabuła tworzonego dzieła) konstruuje przekaz kreacyjny. „Podróż autora” opisuje więc podstawowe struktury tekstotwórcze, które na zasadzie wtórnej, intelektualnej obróbki, generują gotowe teksty literackie, które dopiero są podstawą tworzenia dzieła filmowego. Fascynujące jest jak Vogler precyzyjnie udowadnia obecność „mitu bohatera” nie tylko w filmach, 12 www.projektorkielce.pl których reżyserzy otwarcie przyznawali się do inspiracji Campbellem (George Lucas, George Miller), ale też w dziełach na pozór dalekich od klasycznych formuł narracyjnych, takich jak choćby „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Oczywiście dzieło Voglera ma pewne ograniczenia, to przede wszystkim książka na temat, i o, kinie amerykańskim, ściślej rzecz ujmując hollywoodzkim, dalekim od tekstowego, czy formalnego eksperymentu. Nie znajdziemy więc tutaj recepty na to, jak zrealizować artystyczny film, w stylu Felliniego, Godarda, czy Wong Kar Waia (choć po prawdzie i np. „8 i ½” Felliniego można w jakimś sensie „podciągnąć” pod model „podróży bohatera”, z tą jednak różnicą, że zakończenie owej podróży jest zupełnie inne, od tej jaką zakładał Campbell, bo Jung już tak). Nie umniejsza to jednak wielkości książki Voglera, którą powinni znać wszyscy miłośnicy tworzenia, ale też i odbierania fascynujących historii, zwłaszcza realizowanych na potrzeby kina. Drugą pozycją, już bardzo świeżą, z repertuaru „Marca” to książka Mike’a Wellinsa „Myśleć animacją”. Jest to przede wszystkim pozycja dla filmowców (i miłośników kina) parających się tworzeniem filmów animowanych – zarówno standardową metodą, jak i – dziś bardzo popularną ze wzglądu na oszczędność i doskonałe wyniki – metodą komputerową. Książka prócz praktycznych wskazówek dotyczących wszystkich etapów realizacji własnego filmu animowanego, zawiera wywiady z najwybitniejszymi, hollywoodzkimi animatorami, pracującymi dla Disneya czy oddziału animacji Warner Bros. 13 www.projektorkielce.pl Ale to, co czyni z książki Wellinsa propozycje nie tylko dla praktyków i teoretyków animacji, to zachęta do myślenia za pomocą obrazów w procesie tworzenia filmu oraz do odważnego przekraczania ograniczeń i standardów, gwarantujących oryginalnego filmu. Christopher Vogler, „Podróż autora. Struktury mityczne dla scenarzystów i pisarzy”, tłum. Karolina Kosińska, s. 452, Wyd. „Marzec”, Warszawa 2010. Mike Wellins, filmowców”, „Myśleć tłum. animacją. Andrzej Wojnach, Podręcznik s. 430, dla Wyd. „Marzec”, Warszawa 2015. Paweł Chmielewski Gdy chmury okazują się dymkiem Wszystko jest komiksem. To rodzaj klucza, metafory i intelektualne nadużycie z mojej strony, ale pomyślmy przez chwilę... Jeśli świat jest znakiem lub zestawem znaków. Zakodowanych mniej lub bardziej – więc jest obrazem albo tekstem, albo tekstem i obrazem jednocześnie. Znakiem kultury. To telewizja, film, prasa, grafika, porcelana i okładki płyt. Dochodzimy do pierwszego waloru zbiorowej publikacji „Komiks i jego konteksty” – edukacyjnego, dokumentalnego, ujawniającego to, co pozornie ukryte – komiksowych konotacji współczesnej kultury. Czytanie zbioru referatów przybiera 14 www.projektorkielce.pl charakter lektury przewodnika po mało znanym kraju – najpierw położenie, podstawowe zwroty, dopiero potem zwiedzamy poszczególne regiony i konkretne miasta (zresztą miejskość to jeden z ważniejszych tematów zbioru, włącznie ze strategią czytelnika/ bohatera – detektywa, turysty, spacerowicza). Wędrówka potwierdza – znaną od dość dawna – prawdę: opisem komiksu zajmują się filolodzy, narzędzia do jego analizy dostarcza literaturoznawstwo, a nie historia sztuki, która zdaje się komiksu nie rozumieć. Być może – to taka propozycja – jeśli magicy od sztuk plastycznych pozostają wobec zestawienia tekstu i obrazu obojętni/ bezradni, to może do trójki rodzajów literackich (choć przy dzisiejszym synkretyzmie ten podział traci na ostrości) dołączyć jako czwarty komiks? To wyraźna wskazówka z lektury książki IKP. Żaden z autorów referatu – jako uczestnik życia akademickiego – nie mógł raczej postawić czytelnie takiej tezy. Mnie wolno. Kto inny mi płaci ☺. Pierwszy referat w wydawnictwie – Jerzego Szyłaka jest resume z jego głośnej książki „Komiks w czasach miernoty” i zachęcam każdego, kto chce zrozumieć, na czym polega dyskurs o „historyjkach obrazkowych”, do przejrzenia. Można zacząć od artykułu Wojciecha Birka – polecam akapit o stylistyce komiksu – skrypt dla recenzentów. Z początkujących postaci twórców ikonicznych dla i zarazem polskiej dla krytyki komiksowej, przywołam jeszcze dwie: Adama Ruska i niedawno zmarłego Tomasza Marciniaka. Pierwszy przedstawia historię magazynu „Relax” (1976-1981) i jego upadku. Sprzeczność 15 www.projektorkielce.pl wersji – brak papieru lub wręcz przeciwnie jego dostatek przy zatrudnieniu w redakcji osób nie pojmujących specyfiki obrazkowego medium – pokazuje jak ulotna jest ludzka pamięć i jak rosną komiksowe mity. Data publikacji poznańskich (w tym „Zeszytów” o latach 90.) to ostatni moment na rejestrację wersji jak najbliższych prawdy. Referat Tomasza Marciniaka jest z kolei zaproszeniem do debaty o zjawisku socjologicznym, jakim stał się komiks historyczny. Na styku ekonomii i polityki rodzi się „trend”. Powstają – czasem dość kuriozalne, głównie ze względu na słabość scenariuszy – utwory propagandowe. To jeden z najbardziej drapieżnych artykułów w tym ciekawym zbiorze. Auschwitz w komiksie, filipiński gender, piosenka a komiks. Tematy można mnożyć, a książkę trzeba przeczytać. „Komiks i jego konteksty”, red. Izolda Kiec i Michał Traczyk, s. 300, Instytut Kultury Popularnej, Poznań 2014. Paweł Chmielewski Terabitowa bomba liryczna ...i przemijanie. Gdyby nie esej Stanisława Lema Stoimy to byłby wobec niejednoznacznej, dobry, odkrywczy poezji nie tytuł. lapidarnej, mówiącej wprost, pokazującej zjawiska, mechanizmy, naturę pojęć istotnych. Używającej nikłego śladu, 16 www.projektorkielce.pl metafory – widocznej, lecz niewidzialnej bez poetyckiego mikroskopu. „Czytnik linii papilarnych”, najnowszy tom Ewy Lipskiej kreuje kosmos – między optyką Wielkiego Wybuchu, a punktem widzenia mrówki. To jeden, samotny człowiek i miliardowa osobowość komputerowej sieci. Kosmos, który z jednej strony jest malutki jak bit i rozległy jak jego tera-wielokrotność. Kosmos, w którym każdy z czytelników jest uprawniony do własnej interpretacji poetyckich obrazów. Inaczej młoda dziewczyna, przed którą bieży baranek i lata nad nią motylek, inaczej mężczyzna stojący u progu „smugi cienia”, wreszcie starzec spisujący w grubym zeszycie rachunek z życia dla przyszłych pokoleń. To świat odwiecznych pojęć: miłości, strachu, samotności, zdrady, z powracającym motywem istnienia/nieistnienia między namiętnością a cierpieniem. To zestaw starych jak ludzkość filozoficznych pytań bez odpowiedzi: Zagadka/ nie kończyła się/ na pełni Księżyca./ (...) Świat/ na którym żyliśmy/ nazywał się Rebus/ i gwizdał na nasze pytania.// („Rebus”). O co pytamy wiersz? O co on nas pyta? Kolejność przemijanie. utraconych Nie uczuć, mamy tęsknota, kompetencji nostalgiczne poznawczych, umiejętności, nie starcza nam czasu biologicznego. Nie tylko w „Czytniku...”, lecz w wielu wcześniejszych tomach Ewy Lipskiej, to czas upływający, podszyty świadomością śmierci. Świadomością wciąż okłamywaną: W klinice tłumu/ czujemy się 17 www.projektorkielce.pl bezpieczniej./ Niewinne błahostki wspomnień./ Ostrygi. Wino. Śmiech.// Na szczęście/ jest coraz głośniej. („Bankiet”). To ledwie jedna z płaszczyzn rozmowy z wierszami autorki „Pogłosu”. „Czytnik linii papilarnych” to również atlas świata mediów społecznościowych, gdzie Lubi nas Coca-Cola/ Ronaldo i Papież. (tytułowy utwór). Mogliby to być oczywiście John Nash, Hilary Koprowski czy Francis Crick – cóż z tego, że twórca współczesnej ekonomii, wynalazca szczepionki na polio i odkrywca struktury DNA już nie żyją. To bez znaczenia. Ich „lajkowa” atrakcyjność, w dobie globalnej sieci, jest po prostu znacznie niższa. Czy to wszechwładne oko, „boski Internet”, to pomysł naszych czasów? Maszyny wiedzą dziś o nas więcej niż my sami. Podczas, gdy ludzka pamięć jest ułomna, komputer nigdy nie zapomina. Najgłupsze zdjęcie, idiotyczny wpis pozostają na zawsze. Powróćmy jednak do pytania czy to pragnienie by wiedzieć o nas wszystko jest cechą współczesności? Gdy Wilhelm Zdobywca nakazał spisać „Domesday Book”, w której znalazła się nota o majątku każdego z angielskich obywateli, ilości drzew, krów i bagien na jego posiadłości, władca dysponował potężną wiedzą, na miarę średniowiecznego Gatesa lub Zuckerberga. W dawniejszych czasach wymazywanie postaci z ludzkiej pamięci, wyrzucanie poza nawias czasu było stosunkowo proste. W starożytności nakazywano skuć imię „zapomnianego” z posągów i wyskrobać z papirusów. Dziś miliony kopii z kopii 18 www.projektorkielce.pl na serwerach, prywatnych dyskach, pamięci smartfonów, ominą nakaz nawet najokrutniejszego z dyktatorów. Odczuwam, że mimo tego „Czytnik...” został przez Ewę Lipską pozbawiony tego bezpośredniego katastrofizmu, który charakteryzował chociażby utwór „Naciśnij Enter” z tomu „Sklepy zoologiczne”. Zautomatyzowany proces śmierci. Jak w eseju astrofizyka Stephena Hawkinga, który procesy życiowe przyrównał do pracy komputera, a ostateczny koniec do awarii procesora. Sceptycyzm wobec możliwości poznawczych maszyny, abstrakcyjnego myślenia zwojów elektronicznych, budowania i rozumienia metafor przez komputery (unaoczniony np. w „Plamie” z „Pomarańczy Newtona”) przesuwa się w stronę internetowego Wielkiego Brata. Już mniejszą nieufność budzą maszyny, a przerażać zaczyna bezosobowa machina internetowej społeczności. Bo kto nam zagwarantuje, że piękne wpisy na internetowych forach o miłości, żałosne o zdradach, samotności i chorobach, to nie produkt sprytnego komputerowego programu? Ludzie maszynowieją, cyfrowieją nawet, zaś komputery, a przede wszystkim programy przechodzą proces uczłowieczania. Pewnie James Cameron stwierdziłby, że Dzień Sądu nadejdzie. To nieuniknione. I tylko kwestia czasu. Tak jak „bunt młodych”. Również obecny w „Czytniku...”. Lecz to już zupełnie inna historia... Ewa Lipska, „Czytnik linii papilarnych”, s. 52, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015. 19 www.projektorkielce.pl Martyna Musiał Kultura 2.0 – jedyną stałą jest zmiana Nowoczesne wszystkie technologie dziedziny Naukowcy w wpływają naszego ostatnich latach na życia. zauważyli nawet zmiany w funkcjonowaniu ludzkiego mózgu, spowodowane korzystaniem ze współczesnych wynalazków. Ewolucja nie ominęła również kultury, chociaż modyfikacje – mimo szybkości, z jaką zachodzą – nie są w pełni uświadomione przez sporą część jej uczestników. „Dwa zero. Alfabet nowej kultury i inne teksty” Mirosława Filiciaka i Alka zachodzących Tarkowskiego we to współczesnym dokumentacja świecie. zmian Teksty obu medioznawców ukazujące się między 2009 a 2013 rokiem w internetowym magazynie dwutygodnik.com, teraz zostały wydane w formie książki. Autorzy poruszają szereg kwestii istotnych dla rozwoju kultury, jej twórców i odbiorców. Badacze zauważają, że komputer stał się podstawowym narzędziem dostępu do kultury, która – w wersji cyfrowej – jest egalitarna. Za sprawą Internetu nawet dzieła sztuki wysokiej są dostępne masowo. W pewnym stopniu pozbawia ją to efemeryczności i wrażenia wyjątkowości. Zwolennicy przemian argumentują jednak, że kultura jest dobrem wspólnym i jako taka powinna być osiągalna dla każdego. Stąd masowe rozpowszechnianie kopii i mnożenie się pirackich serwisów 20 www.projektorkielce.pl wymiany plików, z którymi próbują walczyć instytucje posługujące się klasycznymi metodami dystrybucji. Autorzy zwracają również uwagę na interaktywność Sieci. Ułatwiony jest nie tylko kontakt z kulturą, ale także jej tworzenie. Produkcje komercyjne są zmieszane z amatorskimi. Nowa kultura zakłada otwartość dzieła i możliwość jego remiksu. Przerobienie istniejących prac nie sprawia problemu, dzięki czemu kwitnie twórczość fanowska. Zabawa miesza się z powagą. Cyfryzacja w dużym stopniu oddziałuje na sposób myślenia o świecie, media wpływają na nas bardziej, niż jesteśmy w stanie przyznać. Komputeryzacja powoduje, że coraz rzadziej odbieramy rzeczywistość linearnie, a korzystanie z kultury przypomina posługiwanie się bazą danych – nieuporządkowaną kolekcją treści, z których odbiorca dowolnie wybiera przez kliknięcie w link, tworząc nowe narracje. Ciekawe, wydają się również rozważania na temat wzajemnego wpływu mediów czy zacieranie granic między prywatnym a publicznym, na co ogromny wpływ miało powstanie blogów, a później serwisów społecznościowych. To tylko kilka przykładów tematów poruszanych przez autorów. I mimo wieszczenia upadku kultury czy śmierci Internetu, nie zanosi się na koniec żadnej z tych rzeczy, a raczej na postępujące zmiany. Być może będzie więc więcej okazji do stworzenia kolejnych interesujących tekstów i dzieł sztuki 2.0. 21 www.projektorkielce.pl Mirosław Filiciak, Alek Tarkowski, „Dwa zero. Alfabet nowej kultury i inne teksty”, s. 187, słowo/obraz terytoria, dwutygodnik.com, Gdańsk-Warszawa 2014. Martyna Musiał Kino i sztuka a nowa awangarda Światy filmu i sztuk plastycznych to odrębne środowiska, a przynajmniej było tak do niedawna. Od jakiegoś czasu można obserwować zjawisko łączenia się obu dziedzin, wzajemnego przenikania, a tym samym powstawania nowego fenomenu w kręgach kultury. Cine Art nie kinematografii. jest rzadkością Przypadki w światowej zderzenia filmu ze sztukami wizualnymi miały miejsce właściwie od powstania „ruchomych obrazów”, jednak to w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat film artystyczny rozwinął się na tak szeroką skalę. „Kino artystów” nie opiera się na tradycyjnych mechanizmach projekcji-identyfikacji. W większym stopniu niż na emocjach i empatii bazuje na obrazach czy ideach, tworząc tym formę intelektualną. afabularnych Kino-Sztuka filmów jest jednak galeryjnych równie dalekie będących od często eksperymentami formalnymi, odznacza się bowiem wyraźnymi narracjami bazującymi na regułach dramaturgii, a także profesjonalizacją na każdym etapie tworzenia. 22 www.projektorkielce.pl „Kino-Sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej” Jakuba Majmurka i Łukasza Rondudy to pierwsza próba opracowania nowego nurtu w polskiej sztuce, jakim jest połączenie sztuki wizualnej z filmem fabularnym, dokumentacja jego obecnego stanu. Książka składa się z esejów dotyczących transformacji filmu i „zwrotu narracyjnego”, fragmentów scenariuszy i przede wszystkim wywiadów z twórcami – zarówno tymi docenionymi przez publiczność i na festiwalach, jak i tymi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z fabułami. Rozmowy te dotyczą problemów, które interesują artystów w pracy twórczej – idei, obrazów, estetyk, stanowisk, jakie zajmują, czy różnic między obiema dziedzinami sztuki – ale też bardziej przyziemnych spraw związanych z realizacją filmu, takich jak zdobywanie pieniędzy niezbędnych do stworzenia dzieła czy kontakt z instytucjami odpowiedzialnymi za kształcenie reżyserów, finansowanie i dystrybucję powstających dzieł. Kino-Sztuka, jako nowe zjawisko artystyczne, nie jest jeszcze w pełni ukształtowane, ale widać już jego różnorodność, zarówno formalną, jak i ideową. Wiele wskazuje na to, że nowy nurt będzie się dalej rozwijał, otwierając polską kinematografię i widzów na awangardę i europejski art-house. Tymczasem warto zapoznać się z nowatorskimi filmami tworzonymi przez polskich artystów sztuk wizualnych oraz książką, która przybliża kulisy ich pracy. „Kino-Sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”, red. Jakub Majmurek, Łukasz Rodunda, s. 23 www.projektorkielce.pl 340, Wydawnictwo Krytyka Polityczna, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Warszawa 2015. Paweł Mączewski Piękna śmierć w obrazkach Ten komiks jest o śmierci, całe jej tu mnóstwo. Jej ilustratorem jest Thomas Ott, pięćdziesięcioletni artysta z Zurychu, którego omawiany album „R.I.P. Best of 1985-2004” to kwintesencja umierania. Zaczynając już pierwszą z 21 krótkich historii, poczułem się, jakbym zanurzał głowę w beczce ze smołą. Uczucie to potęguje charakterystyczny sposób ilustrowania kadrów, polegający na wydrapywaniu specjalnym nożykiem kresek, rys w warstwie czarnej farby – aż z jednolitego koloru wyłonią się poszczególne obrazy, zmieniające się w ciąg przyczynowo-skutkowych wydarzeń komiksu. Ten czarno-biały świat jest pozbawiony jakichkolwiek dialogów. Bohaterowie w świecie Otta są niemi, to mimowie w jego teatrze grozy – gdzie czytelnik niczego nie może być pewnym, oprócz tragicznego finału. Tyle, że słowa nie są tu potrzebne, gdyż przekaz historii jest przejrzysty i klarowny, niepozbawiony przy tym nutki ironii i czarnego (a jakżeby inaczej) humoru. Już pierwszy „epizod” zdradza ton wszystkich następnych – chodzi o swoisty koktajl nieprzewidywalności z nutką przypadkowości, jaki lubi serwować nam los. „Bohater” (tak nazywa się otwierająca album historia) pokazuje schemat 24 www.projektorkielce.pl bezsensowności naszych ludzkich, doczesnych starań. Autor mruga do nas, uśmiecha się w szyderczym grymasie, podsuwając konkluzję, że wszystkie nasze aspiracje i cele są na wyrost – to kredyt, który zaciągamy w czasie, chociaż nie wiemy, ile tak naprawdę nam go podarowano. Jednocześnie, autor pokazując trywialność śmierci, która czaić się może za każdym rogiem, która atakuje, nawet, gdy poślizgniemy się na przysłowiowej skórce od banana – paradoksalnie odbiera tym śmierci cały majestat, budowany skrupulatnie od początku czasu. To sprawia, że trakcie lektury, kiedy wiemy, co czeka nas na następnej stronie – Otto oswaja nas z tym nieuniknionym, ponurym żniwiarzem z kosą. Przyzwyczaja nas do śmierci, która staje się niczym więcej, jak ostatnim przystankiem, na którym silnik zastyga, maszyna staje w miejscu i na zawsze gaśnie światło. Jak sama nazwa wskazuje, jest to zbiór sztuki Thomasa Otta, który poprzez swój album, podarował śmierci najdłuższe ze żniw – trwające 19 lat. Czytając „R.I.P. Best of 1985-2004” można dojść do smutnej konstatacji, że świat jest zły, a potem umieramy. Tyle. Koniec. Nie ma taryfy ulgowej. Wszystko, co „przed” wydaje się wynaturzone, zdeprawowane, jakby podyktowane każdym z siedmiu grzechów głównych. Zaraz potem przychodzi jednak refleksja, że śledzimy jedynie losy bardzo określonych bohaterów, nacechowanych równie indywidualnymi cechami charakteru, który zaprowadziły ich do tego, a nie innego miejsca w życiu. 25 www.projektorkielce.pl To natomiast daje promyk nadziei w postaci punktu odniesienia. Paradoksalnie śmierć przedstawionych bohaterów staje się symbolicznym drogowskazem, który pokazuje nam – czytelnikom – kierunek, którym mamy nie podążać. Bo nic w tym świecie nie jest ustalone z góry, oprócz faktu, że wszystko się kiedyś kończy. A śmierć jest cierpliwa, łaskawa jest. Śmierć nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą… i zawsze jest z nami, nawet pod skórką od banana. Thomas Ott, „R.I.P. Best of 1985-2004”, s. 192, Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2015. Małgorzata Angielska Mity pod lupą To moja pierwsza książka, w której tak wiele mówi się o ludziach. Są to ludzie konkretni, zwykli mi bliscy, choć oglądani z dystansu w tych chce i bez wierszach się nimi sentymentu. aury Nie ma intymności, nie odgrodzić od wrogiego świata. Mało w nich także tonów elegijnych. Korzystam z wiedzy, jaką zdobyłem o życiu moich bohaterów, biorę pod lupę ich mity, aby podejrzeć i zrozumieć mechanizmy rządzące człowiekiem, parą ludzi, rodziną. Aby uświadomić sobie to, co wolałoby zostać w ukryciu i stamtąd wydawać nam polecenia – napisał Dariusz Sośnicki. 26 www.projektorkielce.pl Dojrzały tomik poety wzbudza wiele uczuć i refleksji. Już w pierwszym wierszu „Zaproszenie” widać precyzyjnie postawioną tezę – w życiu trzeba szukać i zachować stoicki spokój. Drugim wyróżnikiem jego poezji jest konsekwentność twórcza. Kiedy czytamy „Spóźniony owoc radiofonizacji”, znajdujemy się w świecie pozornie realnym – mamy do czynienia z bliskimi osobami, rodzinnym domem, znajomymi autora, jednak doznajemy tego za sprawą wyobraźni. Oknem na świat jest wiersz, a to, co w nim dostrzega, to ludzkie poznanie. Ten efekt osiąga dzięki dojrzałości, która objawia się za pomocą pełnej frazy – w większości utworów. Niemniej krótka forma nie jest mu obca. Posługuje się nią, kiedy czuje swoisty ból istnienia (parafrazuje Sturm und Drang w „Przy wspólnym stole”). Nawiązuje do koncepcji XIX-wiecznej i jej głównego motywu – samotności. Być może zdaniem Sośnickiego to ona najlepiej oddaje stan duszy człowieka współczesnego (konotacja między prozą Żeromskiego a „Z opowieści naszych ojców: Do sklepu”). Były redaktor „Nowego Nurtu” realizuje konsekwentnie koncepcję „poezji nieefektownej”. Nie znajdziemy w jego tomie wyszukanych metafor czy porównań, niemniej poeta lubi parafrazować. W zbiorze jest wyczuwalna intertekstualność. Sośnicki odwołuje się do wielu tekstów kultury – tytuł jednego z wierszy „Rękopis znaleziony w stanie Maryland” (nawiązanie do „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego) czy też do współczesnych piosenek zespołu Dwa Plus Jeden. 27 www.projektorkielce.pl Sośnickiego interesuje kobieta. Wspomina swoją matkę, w bardzo szczegółowy sposób opisuje swoje relacje z nią, o ojcu pojawiają się pewne wzmianki („My z matką”). W wierszu „Wtedy” można odczytać lekką nutę ironii na temat kobiecej natury. W każdym tekście poety widoczna jest dociekliwość, pragnienie poznania, stworzenia pełnej sytuacji lirycznej, mamy do czynienia ze spójną wizją danej osoby czy obiektu – czasami osiąga to w paru słowach („Mokry Łazarz”), innym razem wymaga drobiazgowych wyliczeń, konkretyzacji, podziału na części („Jechać, jechać i jechać”). Jednym z najciekawszych, egzystencjalnych wierszy jest „Pytanie”. Podmiot liryczny pokazuje, że pytania zadane kiedyś, do tej pory pozostające bez odpowiedzi, nigdy nie znikną. Zawsze gdzieś odpowiedzi, pozostanie „niejasny pustka żal”. do Można wypełnienia, zadawać nieme najbardziej nurtujące pytania, ale co dalej? Z Sośnickim warto wybrać się w daleką podróż, zapętloną i pełną ciemnych rymów. Dariusz Sośnicki, „Spóźniony owoc radiofonizacji”, s. 60, Biuro Literackie, Wrocław 2014. Aleksandra Sutowicz Epoka Wielkiej Tuby Wyobrażacie sobie, że nagle YouTube znika? CIA blokuje dostęp do wszystkich plików zamieszczonych na tym portalu, a 28 www.projektorkielce.pl my nie możemy już odtworzyć pająka Wardęgi, zobaczyć najnowszego klipu Stinga, nie ujrzymy deszczu meteorytów w Czelabińsku, a nasz ulubiony vbloger już nie podpowie jak nastroić nową gitarę. Marta Majorek „bierze” na warsztat to zjawisko i stara się odkryć jego fenomen w „Kodzie YouTube. Od kultury partycypacji do kultury kreatywności”. Jeszcze całkiem niedawno, bo 10 lat temu wirtualny świat istniał bez YouTube, obecnie najpopularniejszego medium. Majorek sięga po niedaleką historię stworzenia YT (brzmi trochę jak biblijne stworzenie świata, ale analogia myślę jest dobra). Ważnym atutem książki jest to, że autorka skupia się na negatywnych i pozytywnych cechach usługi. Wybiera takie aspekty, w które to medium wkroczyło i rozwija się bardzo dobrze: polityka, edukacja, gender. YT sprawdza się nie tylko, jako magazyn filmów video, ale ma realny wpływ na debatę publiczną, trendy, jakie panują w danym społeczeństwie, a z marketingowego punktu widzenia potrafi wykreować potrzeby. Marta Majorek poddaje analizie portale społecznościowe w kontekście antropologii kulturowej. Wyróżnia tym samym nowe pojęcia, które paradygmatami antropologicznego z pewnością kultury już wirtualnej. interesującym wkrótce Z punktu zjawiskiem staną się widzenia staje się „mediamorofoza”. Autorka określa to, jako proces nasycenia, czy też przesycenia mediami społecznościowymi. Prowadzi ona do popularyzacji kontaktów niebezpośrednich, a co za tym idzie zjawiskiem, w którym naturalnym środowiskiem człowieka staje 29 www.projektorkielce.pl się wirtualność. Takim sformułowaniem Majorek z pewnością daje do myślenia i stawia pytanie o granice miedzy rzeczywistość live, a „rzeczywistością” online. Ważny z punktu naukowego, kulturowego i socjologicznego wydaje się być rozdział, w którym o autorka stara się pokazać YT jako medium społecznościowe. Przywołuje definicje społeczności i stara się je odnieść do społeczności wirtualnych, w tym tych tworzonych na YouTube. Autorka dużą uwagę skupia na videoblogach, poddaje jej skrupulatnej analizie. Podobnie też stara wykorzystywany w się badać, polityce, a w jaki zwłaszcza sposób w YT jest kampaniach wyborczych. Ciekawym fragmentem w trakcie całej lektury, jest rozdział poświecony videomemom. Pod ich parodystycznym akcentem, często ukryte zostają aluzje do aktualnych wydarzeń. YouTube niewątpliwie należy do znaków naszych czasów. To miejsce magazyn, biblioteka, ale też swego rodzaju celebrycki czerwony dywan, gdzie każdy ma swoje przysłowiowe „pięć minut” by zaistnieć. To od nas samych zależy, w jaki sposób wykorzystamy jego potencjał. Najnowsza praca Marty Majorek „Kod YouTube” to ważna pozycja dla każdego, kogo świat mediów i Internetu fascynuje. Autorka poddała głębokiej analizie fenomen YT jako medium, które wykreowało nowe formy uczestnictwa w kulturze, czy debacie publicznej. Atutem opracowania jest niewątpliwie charakter popularno-naukowy, bo przecież, o Internecie nie da się i nie można mówić tylko jednym głosem. 30 www.projektorkielce.pl Marta Majorek, „Kod YouTube. Od kultury partycypacji do kultury kreatywności”, s. 240, Wydawnictwo Universitas, Kraków 2015. 31 www.projektorkielce.pl