Numer 4(13) - Stowarzyszenie Twórcze "ZENIT"

Transkrypt

Numer 4(13) - Stowarzyszenie Twórcze "ZENIT"
RECENZJE KSIĄŻKOWE „Projektor” – 4(13)/2015
Paweł Chmielewski
uż
em
ć
Jósz umię czytadź
W Scebzesynie hzonsc bzmi w tcinie – Papcio Chmiel poci
się, męczy go mara senna, a to dopiero pierwsze z
zarządzeń
minister
wszechnauk
i
bezeceństw
Pani
Hopsasa z Republiki Trapezfiku (oczywiście
Afryka Środkowa), w sprawie uproszczenia
pisowni polskiej. Po jednym z następnych
dekretów, bezradny Tytus de Zoo staje
przed drogowskazem i czyta: Varsava, vte i
ve vte 100 km.
58-letni (pierwsze odcinki „Tytusa, Romka i
A’Tomka” ukazały się w 1957 r. w „Świecie Młodych”), prawie
uczłowieczony szympans – bohater chyba najdłużej na świecie
rysowanego przez jednego autora komiksu – powinien wreszcie
nauczyć się czytać i pisać. Chwila jest idealna, bo w Trapezfiku
nie tylko głowa państwa ma kłopoty z ortografią, ale w ramach
uszczęśliwiania,
każdy
(-a)
z
małych
obywateli
otrzymał
darmowy elementarz. Ala już nie ma w nim kota, bo kot nie
tyle jest passe, co kot nie jest „frutti” (albo „dżusi”) –
przepraszam
trochę
jestem
nie
na
czasie. Zresztą
–
w
absurdalnym świecie elementarza papciowego, kot pozostał, ale
kot nowoczesny już nie miauczy, on „meowczy”.
1
www.projektorkielce.pl
Płynna, swobodna narracja i nie tylko język ezopowy, ale
ezopowy rysunek
emerytalnego
–
taki jest Tytus
(chciałbym
o
tym
coraz bliższy wieku
poczytać!).
Komiksy
Chmielewskiego (Papcia Chmiela) to zawsze był wariacki
surrealizm. Pojazdy wielbiciela białych myszek – profesora
T’Alenta,
szaleńcze
podróże
–
to
był
surrealizm
wykoncypowany. „Elemelementarz” też jest szalony, lecz w tym
szaleństwie
jest
metoda,
inteligencja
i
humor,
których
oficjalnemu podręcznikowi zabrakło.
Każdy z komiksów o Tytusie i uczłowieczających go harcerzach
(nie ma co daleko szukać konotacji to Pat i Patachon) bywał
autoironiczny
i
edukował.
„Elemelementarz”
uczy
przede
wszystkim – nie tylko ortografii (wykorzystując podstawową
wiedzę o rysunku i barwie), ale odbywamy również krótką
podróż do Starożytnego Rzymu, żeby odkryć historię alfabetu,
by na koniec, przez kilkanaście stron, poznawać podstawy
kaligrafii. Charakterystyczne dla autora przenikanie płaszczyzn
historycznych – prawie jak równoległych światów w najlepszej
SF – pozwala wystąpić w komiksie Batoremu, Kochanowskiemu,
średniowiecznym bakałarzom, przedwojennym uczniom z II b.
Od strony plastycznej nowy album Papcia Chmiela to po prostu
malarstwo,
czyste,
barwne
plamy,
niezmienne
od
lat.
Elementarz nie jest oczywiście dla szkół. Tytusa nie da się w
nich czytać, bo ten rodzaj radosnej wolności, nie wygląda, żeby
był zbyt potrzebny. Na pewno nie w nadmiarze. Taki zdrowy
anarchizm dla wąskiej grupy. W każdym Domu Wesołych
Nieudaczników.
2
www.projektorkielce.pl
Papcio
Chmiel
(Henryk
„Elemelementarz”,
s.
48,
Jerzy
Chmielewski),
Prószyński
i
S-ka
–
Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2015.
Dominik Borowski
Kiedy drugi człowiek staje się wspomnieniem…
Współczesna kultura, w której przyszło nam żyć, jest
owocem licznych przemian. Obserwuje
kształtowanie się nowych związków
interpersonalnych.
Wyróżnia
je
chwilowość, nastawienie na rozrywkę
i brak odpowiedzialności wobec siebie.
Coraz
częściej
decydujemy
się
na
relacje niesformalizowane, które dają swobodę. W ten
sposób ludzie stają kolekcjonerami wspomnień o wielu
związkach z innymi, które przemijają. Ten problem staje
w centrum nowego tomiku poetyckiego Dariusza Foksa
„Tablet taty”.
Jego tytuł nawiązuje do współczesnej fascynacji techniką, która
zdaje się towarzyszyć człowiekowi na każdym kroku. Tablet
spełnia niejedną funkcję. Może być aparatem fotograficznym,
kamerą, telefonem, odtwarzaczem muzyki i filmów, notatnikiem
itd. Jednym słowem tablet to taki miniaturowy komputer. Dla
większości to przede wszystkim magazyn na różnego rodzaju
pliki. Podobną koncepcję przyjmuje Darek Foks w swoim tomiku
poetyckim. Jego zbiór staje się pewnego rodzaju magazynem,
3
www.projektorkielce.pl
w którym przechowywane są wspomnienia. Każdy kolejny
wiersz odsłania sekrety innego folderu.
Utrwalone na kartach „Tabletu taty” wspomnienia dotyczą
wyłącznie kobiet, jakie w swoim życiu spotkał podmiot liryczny.
Było ich aż 37! Mimo to każda z przywoływanych bohaterek jest
przedstawiana jako wyjątkowa. Decyduje o tym sposób ich
prezentowania.
Każde
liryczne
wspomnienie
tworzą
dwie
dwuwersowe strofy. Zawierają one opis jednej cechy lub
zachowania, które wyróżnia daną kobietę. I tak np. Róża wiąże
się ze wspomnieniami znad jeziora, Małgorzata z pasją do
fotografii, Barbara z tendencją do zasypiania w autobusie. Z
kartki na kartkę przywoływane wciąż nowe imiona świadczą o
jakimś kryzysie podmiotu lirycznego. Z żadną z kobiet nie
stworzył
stałego
i
trwałego
związku
uczuciowego.
Jego
wspomnienia można odczytywać jako rachunek sumienia, do
czego skłania ostatni wiersz, inny od pozostałych (Więcej
folderów: nie pamiętam).
„Tablet taty” to próba zwrócenia uwagi na kryzys, jaki ogarnął
relacje międzyludzkie. Jest ich coraz więcej, ale coraz częściej
stają powierzchowne i przelotne. Dziś ktoś jest, jutro zostaje
wspomnieniem… Chyba każdy z nas może podać, choć jedną
znajomość, która minęła i jest dziś przeszłością. Może warto
wraz z poetą zrobić rachunek własnego sumienia?
Darek
Foks,
„Tablet
taty”,
s.
46.Biuro
Literackie,
Wrocław 2015.
4
www.projektorkielce.pl
Paweł Chmielewski
Kilka powodów by zostać fizykiem
Podobno żyjemy w czasach efektu cieplarnianego. Jest
22
czerwca,
parę
stopni
powyżej
zera,
deszcz,
przeraźliwy ziąb, świńska grypa w Malezji,
ebola w Ghanie, zakaz sprzedaży margaryny
w
USA,
wymieranie
pszczół
i
epidemia
alzheimera wśród czterdziestolatków. Gdyby
jednak prawdziwy, światowy kataklizm?
Katastrofa przebiegać może wedle dwojakiego
scenariusza. Postapokaliptycznego, z absolutnym rozpadem
struktur społecznych, kręconego w malowniczych krajobrazach
zrujnowanej cywilizacji. Podwarianty: maszyny przeciw ludziom
(seria „Terminator”, „Matrix”), ludzie przeciw ludziom (cykl
„Mad Max” lub brawurowa „Droga”). Scenariusz drugi to
apokalipsa niespełniona. Planeta ocalała dzięki grupie śmiałków.
Wariant (często) niezamierzenie humorystyczny, vide ratowanie
Ziemi przed ogromną asteroidą w „Armageddonie” Michaela
Baya.
Jest
również
scenariusz
trzeci,
niekonsekwentnie
trzymający się schematów – „Interstellar” Christophera Nolana.
Film tak przesiąknięty teoriami fizyki teoretycznej, że rodzący
pytania o naukową prawdę.
Kip Thorne, profesor z Politechniki Kalifornijskiej, przyznaje, że
na kinie znał się słabo. W 2006 r. – poproszony o konsultację –
szedł na spotkanie ze Stevenem Spielbergiem, znając tylko
„E.T.”. Dopiero po dziewięciu latach (tyle trwały przygotowania i
realizacja) mógł ocenić efekt. Nawet najbardziej zafiksowanym
5
www.projektorkielce.pl
naukowcom polecam przeczytanie rozdziału wstępnego, historii
powstania
filmu,
zmian
scenarzystów,
fanaberii
prezesów
wytwórni, uporu Nolana.
„Interstellar” zrzucił klątwę wielkich, nieudanych superprodukcji
SF ostatnich lat. „Prometeusz” raził naiwnością i nachalną
metafizyką, przede wszystkim w relacji do wcześniejszych
filmów
Ridleya
Scotta
(„Łowca
androidów”,
„Obcy,
ósmy
pasażer Nostromo”), na „Avatarze” można było usnąć z nudów.
Obraz Nolana łączy apokaliptyczną wizję umierającej Ziemi
(epidemia
zarazy
niszcząca
rośliny
jadalne)
z
podróżami
kosmicznymi w poszukiwaniu nowego domu. Stawia też pytanie
o
sens
tych
podróży
–
przede
wszystkim
dla
samych
wędrowców.
Wyprawa
tunelem
czasoprzestrzennym
na
planety
Miller,
Manna i Endurance, w pobliżu czarnej dziury Gargantui zostaje
bardzo
precyzyjnie
i
–
jak
na
fizyka
teoretycznego
–
przystępnie wyjaśniona przez Thorne’a. Od tego, co możliwe i w
filmie
prawdziwe
do
ujawnienia
hipotez
i
idei
nieprawdopodobnych dla współczesnego człowieka. Łącznie z
rozważaniem
na
temat
wyglądu
i
sposobów
komunikacji
zaawansowanej cywilizacji pozaziemskiej.
Podróż
Coopera
(dla
niego
chwila,
dla
bliskich
prawie
wieczność) nie ma tak skrajnie pesymistycznego wydźwięku jak
„Powrót z gwiazd” Lema. Hollywood nawet w apokalipsie
odnajduje nadzieję. Metafizyka – chociażby kadry nawiązujące
do renesansowego malarstwa – w przypadku Nolana nie razi.
Fascynujące są rozmowy – zapisane w książce – grupy
6
www.projektorkielce.pl
naukowców ustalających powód zagłady naszej planety, od
patogenu
do
idealistycznych
prób
cofnięcia
globalnego
ocieplenia.
Kip Thorne kroczek po kroczku pokazał symbiozę nauki i sztuki
w kinie SF. To jeden z powodów (reszta w druku) dlaczego
czasem warto być fizykiem.
Kip Thorne, „Interstellar i nauka”, s. 366, Prószyński i Ska, Warszawa 2015.
Paweł Chmielewski
Skurczony obszar wolności
Zaczynamy
od
dużego,
panoramicznego
kadru.
To
mogłaby być ekranizacja „Cichego Donu”, widok jak z
Dzikich Pól lub pochód samurajów z filmu Kurosawy.
Czujemy przestrzeń, kresowy oddech czasu i przestrzeni.
Tak zaczyna się komiks „Kampinos’44” (z cyklu „W
imieniu Polski Walczącej”).
Potem przestrzeń już tylko ulega ściągnięciu –
ciasne ulice powstańczej Warszawy, kanały w
stolicy,
naturalny
jeśli
Puszcza
sposób
Kampinoska,
ograniczona
to
w
przestrzenią
drzew. Przestrzeń w komiksie kurczy się –
identycznie jak w rzeczywistości – malała odległość oddziału
porucznika Adolfa Pilcha („Góry”, „Doliny”) od cofających się
7
www.projektorkielce.pl
wojsk niemieckich i atakującej Armii Czerwonej. Rysunki
Krzysztofa Wyrzykowskiego – przypominają mi trochę starą,
dobrą szkołę, chociażby Bogusława Polcha czy Grzegorza
Rosińskiego, z dodatkiem nowoczesności – charakteryzują się
przede
wszystkim
dobrym
wyczuciem
koloru,
doskonale
rozpoznajemy, jaką porę dnia i roku ukazuje konkretny kadr.
Kolorem, ale i dynamiką – nie trzeba dodawać, że najbardziej
efektowne
są
fragmenty
ukazujące
walki
w
powstańczej
Warszawie – lecz najlepszy (i szkoda, że nie całostronicowy)
jest obraz niemieckiego bombardowania.
Wyrzykowski od kilku lat ilustruje serię komiksów wydawanych
przez Instytut Pamięci Narodowej, do scenariuszy Sławomira
Zajączkowskiego (m.in. „Zamach na Kutscherę”, „Akcja pod
Arsenałem”,
cykl
„Wilcze
echa”).
Narracja
komiksu
podporządkowana została wspomnieniom Adolfa Pilcha – stąd
zarówno
pierwszoosobowa
retrospekcje
i
dialogi
z
forma
kilkunastu
charakterystycznym
dymków,
dla
połowy
ubiegłego wieku słownictwem.
W tym miejscu ledwie skrót historyczny – obszerne, naukowe
omówienie znajdą czytelnicy w komentarzu dołączonym do
komiksu. To opowieść o potężnym zgrupowania AK „Doliniacy”,
walce z „czerwoną” partyzantką, marszu z Puszczy Nalibockiej
na pomoc powstańczej Warszawie, stworzeniu w Puszczy
Kampinoskiej, de facto niezależnej republiki, bohaterstwie i
niezawinionej
klęsce.
Scenarzysta
nie
pominął
tu
ani
chwilowego, taktycznego rozejmu z Wehrmachtem, ani dość
instrumentalnego traktowania przez dowództwo AK żołnierzy z
8
www.projektorkielce.pl
Kresów,
ani
wątpliwej
roli
majora
„Okonia”
w
klęsce
ugrupowania „Doliny”.
Komiksy
Zajączkowskiego
i
Wyrzykowskiego
pełnią
formę
podwójną. Edukacyjną – to rodzaj aksjomatu, iż obrazowa
historia będzie przystępniejsza niż podręcznikowy rozdział dla
uczniów
współczesnej,
cyfrowej
szkoły.
Bez
obrazowego
ekwiwalentu zagrożoną zatopieniem w nudnej czytance. Drugi
element – istotniejszy dla starszych czytelników – to, nie
nazwałbym
tego
nawet
odkłamywaniem
historii,
ale
wyrównywaniem szans, które już w 1945 r. równe nie były.
Pokazaniem całego pokolenia – nie tylko żołnierzy AK, ale i
NSZ, które w historiografii istniało szczątkowo, pół/ ćwierć
prawdziwie, bez oddania należnych honorów.
Sławomir
Zajączkowski
(scenariusz),
Krzysztof
Wyrzykowski (rysunki), „W imieniu Polski Walczącej”,
zeszyt 2, „Kampinos‘44”, s. 60, Wyd. Instytut Pamięci
Narodowej, Warszawa 2014.
Piotr Kardyś
Puzzle do „portretu” zbiorowego kielczan
Zbiór Stanisława Piotrowicza obejmuje polskie symbole
wojskowe i państwowe, dokumenty, fotografie, militaria.
Jak zauważają autorzy wystawy Muzeum
Historii
Kielc
–
są
to
raczej
pamiątki
9
www.projektorkielce.pl
historyczne, które stanowiły wartość samą w sobie dla
zmarłego w 2008 r. kolekcjonera.
Katalog ekspozycji pokazywanej w od sierpnia 2014 r. do
stycznia 2015 r. przynosi informacje nie tylko o prezentacji, ale
też
o
osobowości
zbieracza
i
otaczającym
go
wówczas
środowisku społecznym. Miał on wkład w badanie historii
Czwartego Pułku Piechoty, co zaowocowało monograficznym
opracowaniem jego autorstwa. Do licznych zasług należy dodać
odtworzenie losów wielu zapomnianych bohaterów, zwłaszcza
kielczan.
Znana
sporej
Chrystusa,
części
zwana
mieszkańców
Ogrójcem
jest
miasta
Kaplica
„bohaterem”
Męki
kolejnego
zeszytu nowej serii źródeł. Fundacja ks. Rogallego z początku
drugiej połowy XVIII w., którą możemy podziwiać u szczytu
schodów podchodząc do katedry kieleckiej od północy, ma
ciekawą historię. Pełniła funkcje liturgiczne, pogrzebowe, a
nawet grzebalne. Nie zawsze wzbudzała pozytywne reakcje, czy
to ze względów estetycznych czy w związku z planami zmian w
otoczeniu obecnej katedry. Na początku XX w. dobudowano do
niej
absydę,
w
1953
r.
przywrócono
pierwotny
stan
osiemnastowiecznych fresków, a w 2002 r. przeprowadzono
remont elewacji. I właśnie taką możemy dzisiaj oglądać.
Kielce, znane z problematyki żydowskiej, mają w swojej
substancji
mieszkaniowej
zachowany
w
dobrym
stanie
prywatny dom modlitwy, rodem z początku XX w. Przy obecnej
ulicy Słowackiego 3 Etla i Herszel Zagajscy, ortodoksyjna
rodzina
żydowska,
prowadziła
modlitewnię,
w
osobnym,
10
www.projektorkielce.pl
specjalnie na ten cel przeznaczonym budynku. Trzeba dodać, że
był to jedyny, wolno stojący prywatny żydowski dom modlitwy
w Kielcach przed II wojną światową (na ogólną liczbę 49
bóżnic).
Trzeba przyznać, że omawiane publikacje wydają pozytywne
świadectwo Muzeum Historii Kielc w zakresie dbałości o
upowszechnianie wiedzy o kulturze materialnej i duchowej
miasta i jego mieszkańców.
„Okruchy historii – kolekcja Stanisława Piotrowicza”, s.
143, Wyd. Muzeum Historii Kielc, Kielce 2014.
Piotr J. Starzyk, „Kaplica Ogrójcowa w Kielcach”, s. 26,
Muzeum Historii Kielc, Kielce 2014.
Krzysztof Myśliński, „Żydowski dom modlitwy Herszla
Zagajskiego”, Muzeum Historii Kielc, s. 28, Kielce 2014.
Piotr Kletowski
Twórcze podróże
Wydawnictwo
„Marzec”
proponuje
filmowym praktykom, teoretykom, czy po
prostu
zainteresowanym
miłośnikom
mechanizmami
sztuki
filmowej
tworzenia
dobrego
kina dwie ważne pozycje.
Pierwsza z nich, to klasyczna już dziś książka Christohera
Voglera „Podróż autora”. Vogler – ceniony w Hollywood script
doctor (czyli scenarzysta, który zajmuje się poprawianiem,
„uzdrawianiem”
scenariuszy),
ale
też
menadżer
rozwoju
11
www.projektorkielce.pl
projektów scenopisarskich (człowiek, który z ramienia studia
filmowego
nadzoruje
prace
nad
scenariuszem,
później
skierowanym do produkcji), który na swym koncie ma teksty do
m.in. „Króla Lwa” czy „Cienkiej czerwonej linii”, stworzył
niezwykły podręcznik scenopisarski.
Opierając
się
na
pracach
amerykańskiego
antropologa
kulturowego, strukturalisty, Josepha Campbella, zwłaszcza jego
opus magnum, znanej i w Polsce pracy „Bohater o tysiącu
twarzy”, stworzył coś na kształt przewodnika dla
wszystkich zajmujących się tworzeniem tekstów
fikcjonalnych
(scenariuszy
filmowych
i
telewizyjnych przede wszystkim, ale nie tylko)
opartego
na
archetypicznych
rozumieniu
psychologii
strukturach
(przede
Jungowskiej)
mitycznych
wszystkim
obecnych
w
i
w
każdej,
pierwotnej narracji kulturowej, do której, siłą rzeczy, nawiązuje
również tekst filmowy.
Z niezwykłą atencją Vogler pokazuje jak kulturowe narracje,
zwłaszcza
tytułowa
„podróż
autora”
(ma
ona
tutaj
dwa
znaczenia: podróż autora tekstu, ale również „podróż autora –
bohatera”, a więc postaci wiodącej, wokół której oscyluje fabuła
tworzonego dzieła) konstruuje przekaz kreacyjny. „Podróż
autora” opisuje więc podstawowe struktury tekstotwórcze,
które na zasadzie wtórnej, intelektualnej obróbki, generują
gotowe teksty literackie, które dopiero są podstawą tworzenia
dzieła filmowego. Fascynujące jest jak Vogler precyzyjnie
udowadnia obecność „mitu bohatera” nie tylko w filmach,
12
www.projektorkielce.pl
których
reżyserzy
otwarcie
przyznawali
się
do
inspiracji
Campbellem (George Lucas, George Miller), ale też w dziełach
na pozór dalekich od klasycznych formuł narracyjnych, takich
jak choćby „Pulp Fiction” Quentina Tarantino.
Oczywiście dzieło Voglera ma pewne ograniczenia, to przede
wszystkim książka na temat, i o, kinie amerykańskim, ściślej
rzecz ujmując hollywoodzkim, dalekim od tekstowego, czy
formalnego eksperymentu. Nie znajdziemy więc tutaj recepty
na to, jak zrealizować artystyczny film, w stylu Felliniego,
Godarda, czy Wong Kar Waia (choć po prawdzie i np. „8 i ½”
Felliniego można w jakimś sensie „podciągnąć” pod model
„podróży bohatera”, z tą jednak różnicą, że zakończenie owej
podróży jest zupełnie inne, od tej jaką zakładał Campbell, bo
Jung już tak). Nie umniejsza to jednak wielkości książki
Voglera, którą powinni znać wszyscy miłośnicy tworzenia, ale
też i odbierania fascynujących historii, zwłaszcza realizowanych
na potrzeby kina.
Drugą pozycją, już bardzo świeżą, z repertuaru „Marca” to
książka Mike’a Wellinsa „Myśleć animacją”. Jest to przede
wszystkim
pozycja
dla
filmowców
(i
miłośników
kina)
parających się tworzeniem filmów animowanych – zarówno
standardową metodą, jak i – dziś bardzo popularną ze wzglądu
na oszczędność i doskonałe wyniki – metodą komputerową.
Książka prócz praktycznych wskazówek dotyczących wszystkich
etapów
realizacji
własnego
filmu
animowanego,
zawiera
wywiady z najwybitniejszymi, hollywoodzkimi animatorami,
pracującymi dla Disneya czy oddziału animacji Warner Bros.
13
www.projektorkielce.pl
Ale to, co czyni z książki Wellinsa propozycje nie tylko dla
praktyków i teoretyków animacji, to zachęta do myślenia za
pomocą obrazów w procesie tworzenia filmu oraz do odważnego
przekraczania
ograniczeń
i
standardów,
gwarantujących
oryginalnego filmu.
Christopher Vogler, „Podróż autora. Struktury mityczne
dla scenarzystów i pisarzy”, tłum. Karolina Kosińska, s.
452, Wyd. „Marzec”, Warszawa 2010.
Mike
Wellins,
filmowców”,
„Myśleć
tłum.
animacją.
Andrzej
Wojnach,
Podręcznik
s.
430,
dla
Wyd.
„Marzec”, Warszawa 2015.
Paweł Chmielewski
Gdy chmury okazują się dymkiem
Wszystko jest komiksem. To rodzaj klucza,
metafory i intelektualne nadużycie z mojej
strony, ale pomyślmy przez chwilę... Jeśli
świat jest znakiem lub zestawem znaków.
Zakodowanych mniej lub bardziej – więc
jest obrazem albo tekstem, albo tekstem i
obrazem jednocześnie. Znakiem kultury.
To telewizja, film, prasa, grafika, porcelana i okładki płyt.
Dochodzimy do pierwszego waloru zbiorowej publikacji „Komiks
i
jego
konteksty”
–
edukacyjnego,
dokumentalnego,
ujawniającego to, co pozornie ukryte – komiksowych konotacji
współczesnej kultury. Czytanie zbioru referatów
przybiera
14
www.projektorkielce.pl
charakter lektury przewodnika po mało znanym kraju –
najpierw
położenie,
podstawowe
zwroty,
dopiero
potem
zwiedzamy poszczególne regiony i konkretne miasta (zresztą
miejskość to jeden z ważniejszych tematów zbioru, włącznie ze
strategią
czytelnika/
bohatera
–
detektywa,
turysty,
spacerowicza). Wędrówka potwierdza – znaną od dość dawna –
prawdę: opisem komiksu zajmują się filolodzy, narzędzia do
jego analizy dostarcza literaturoznawstwo, a nie historia sztuki,
która zdaje się komiksu nie rozumieć. Być może – to taka
propozycja – jeśli magicy od sztuk plastycznych pozostają
wobec zestawienia tekstu i obrazu obojętni/ bezradni, to może
do
trójki
rodzajów
literackich
(choć
przy
dzisiejszym
synkretyzmie ten podział traci na ostrości) dołączyć jako
czwarty komiks? To wyraźna wskazówka z lektury książki IKP.
Żaden z autorów referatu – jako uczestnik życia akademickiego
– nie mógł raczej postawić czytelnie takiej tezy. Mnie wolno.
Kto inny mi płaci ☺.
Pierwszy referat w wydawnictwie – Jerzego Szyłaka jest resume
z jego głośnej książki „Komiks w czasach miernoty” i zachęcam
każdego, kto chce zrozumieć, na czym polega dyskurs o
„historyjkach obrazkowych”, do przejrzenia. Można zacząć od
artykułu Wojciecha Birka – polecam akapit o stylistyce komiksu
–
skrypt
dla
recenzentów.
Z
początkujących
postaci
twórców
ikonicznych
dla
i
zarazem
polskiej
dla
krytyki
komiksowej, przywołam jeszcze dwie: Adama Ruska i niedawno
zmarłego Tomasza Marciniaka. Pierwszy przedstawia historię
magazynu „Relax” (1976-1981) i jego upadku. Sprzeczność
15
www.projektorkielce.pl
wersji – brak papieru lub wręcz przeciwnie jego dostatek przy
zatrudnieniu
w
redakcji
osób
nie
pojmujących
specyfiki
obrazkowego medium – pokazuje jak ulotna jest ludzka pamięć
i jak rosną komiksowe mity. Data publikacji poznańskich (w
tym „Zeszytów” o latach 90.) to ostatni moment na rejestrację
wersji jak najbliższych prawdy. Referat Tomasza Marciniaka
jest z kolei zaproszeniem do debaty o zjawisku socjologicznym,
jakim stał się komiks historyczny. Na styku ekonomii i polityki
rodzi się „trend”. Powstają – czasem dość kuriozalne, głównie
ze względu na słabość scenariuszy – utwory propagandowe. To
jeden z najbardziej drapieżnych artykułów w tym ciekawym
zbiorze.
Auschwitz w komiksie, filipiński gender, piosenka a komiks.
Tematy można mnożyć, a książkę trzeba przeczytać.
„Komiks i jego konteksty”, red. Izolda Kiec i Michał
Traczyk, s. 300, Instytut Kultury Popularnej, Poznań
2014.
Paweł Chmielewski
Terabitowa bomba liryczna
...i przemijanie. Gdyby nie esej Stanisława
Lema
Stoimy
to
byłby
wobec
niejednoznacznej,
dobry,
odkrywczy
poezji
nie
tytuł.
lapidarnej,
mówiącej
wprost,
pokazującej zjawiska, mechanizmy, naturę
pojęć istotnych. Używającej nikłego śladu,
16
www.projektorkielce.pl
metafory – widocznej, lecz niewidzialnej bez poetyckiego
mikroskopu.
„Czytnik linii papilarnych”, najnowszy tom Ewy Lipskiej kreuje
kosmos – między optyką Wielkiego Wybuchu, a punktem
widzenia mrówki. To jeden, samotny człowiek i miliardowa
osobowość komputerowej sieci. Kosmos, który z jednej strony
jest malutki jak bit i rozległy jak jego tera-wielokrotność.
Kosmos, w którym każdy z czytelników jest uprawniony do
własnej
interpretacji
poetyckich
obrazów.
Inaczej
młoda
dziewczyna, przed którą bieży baranek i lata nad nią motylek,
inaczej mężczyzna stojący u progu „smugi cienia”, wreszcie
starzec spisujący w grubym zeszycie rachunek z życia dla
przyszłych pokoleń.
To świat odwiecznych pojęć: miłości, strachu, samotności,
zdrady, z powracającym motywem istnienia/nieistnienia między
namiętnością a cierpieniem. To zestaw starych jak ludzkość
filozoficznych pytań bez odpowiedzi: Zagadka/ nie kończyła się/
na pełni Księżyca./ (...) Świat/ na którym żyliśmy/ nazywał się
Rebus/ i gwizdał na nasze pytania.// („Rebus”). O co pytamy
wiersz? O co on nas pyta?
Kolejność
przemijanie.
utraconych
Nie
uczuć,
mamy
tęsknota,
kompetencji
nostalgiczne
poznawczych,
umiejętności, nie starcza nam czasu biologicznego. Nie tylko w
„Czytniku...”, lecz w wielu wcześniejszych tomach Ewy Lipskiej,
to
czas
upływający,
podszyty
świadomością
śmierci.
Świadomością wciąż okłamywaną: W klinice tłumu/ czujemy się
17
www.projektorkielce.pl
bezpieczniej./ Niewinne błahostki wspomnień./ Ostrygi. Wino.
Śmiech.// Na szczęście/ jest coraz głośniej. („Bankiet”).
To ledwie jedna z płaszczyzn rozmowy z wierszami autorki
„Pogłosu”. „Czytnik linii papilarnych” to również atlas świata
mediów społecznościowych, gdzie Lubi nas Coca-Cola/ Ronaldo
i Papież. (tytułowy utwór). Mogliby to być oczywiście John
Nash, Hilary Koprowski czy Francis Crick – cóż z tego, że
twórca współczesnej ekonomii, wynalazca szczepionki na polio i
odkrywca struktury DNA już nie żyją. To bez znaczenia. Ich
„lajkowa” atrakcyjność, w dobie globalnej sieci, jest po prostu
znacznie niższa.
Czy to wszechwładne oko, „boski Internet”, to pomysł naszych
czasów? Maszyny wiedzą dziś o nas więcej niż my sami.
Podczas, gdy ludzka pamięć jest ułomna, komputer nigdy nie
zapomina. Najgłupsze zdjęcie, idiotyczny wpis pozostają na
zawsze. Powróćmy jednak do pytania czy to pragnienie by
wiedzieć o nas wszystko jest cechą współczesności? Gdy
Wilhelm Zdobywca nakazał spisać „Domesday Book”, w której
znalazła się nota o majątku każdego z angielskich obywateli,
ilości drzew, krów i bagien na jego posiadłości, władca
dysponował potężną wiedzą, na miarę średniowiecznego Gatesa
lub Zuckerberga.
W dawniejszych czasach wymazywanie postaci z ludzkiej
pamięci, wyrzucanie poza nawias czasu było stosunkowo
proste. W starożytności nakazywano skuć imię „zapomnianego”
z posągów i wyskrobać z papirusów. Dziś miliony kopii z kopii
18
www.projektorkielce.pl
na serwerach, prywatnych dyskach, pamięci smartfonów, ominą
nakaz nawet najokrutniejszego z dyktatorów.
Odczuwam, że mimo tego „Czytnik...” został przez Ewę Lipską
pozbawiony
tego
bezpośredniego
katastrofizmu,
który
charakteryzował chociażby utwór „Naciśnij Enter” z tomu
„Sklepy zoologiczne”. Zautomatyzowany proces śmierci. Jak w
eseju astrofizyka Stephena Hawkinga, który procesy życiowe
przyrównał do pracy komputera, a ostateczny koniec do awarii
procesora.
Sceptycyzm
wobec
możliwości
poznawczych
maszyny,
abstrakcyjnego myślenia zwojów elektronicznych, budowania i
rozumienia metafor przez komputery (unaoczniony np. w
„Plamie” z „Pomarańczy Newtona”) przesuwa się w stronę
internetowego Wielkiego Brata. Już mniejszą nieufność budzą
maszyny,
a
przerażać
zaczyna
bezosobowa
machina
internetowej społeczności.
Bo kto nam zagwarantuje, że piękne wpisy na internetowych
forach o miłości, żałosne o zdradach, samotności i chorobach,
to nie produkt sprytnego komputerowego programu?
Ludzie maszynowieją, cyfrowieją nawet, zaś komputery, a
przede wszystkim programy przechodzą proces uczłowieczania.
Pewnie James Cameron stwierdziłby, że Dzień Sądu nadejdzie.
To nieuniknione. I tylko kwestia czasu. Tak jak „bunt młodych”.
Również obecny w „Czytniku...”. Lecz to już zupełnie inna
historia...
Ewa
Lipska,
„Czytnik
linii
papilarnych”,
s.
52,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.
19
www.projektorkielce.pl
Martyna Musiał
Kultura 2.0 – jedyną stałą jest zmiana
Nowoczesne
wszystkie
technologie
dziedziny
Naukowcy
w
wpływają
naszego
ostatnich
latach
na
życia.
zauważyli
nawet zmiany w funkcjonowaniu ludzkiego
mózgu,
spowodowane
korzystaniem
ze
współczesnych wynalazków. Ewolucja nie
ominęła również kultury, chociaż modyfikacje – mimo
szybkości,
z
jaką
zachodzą
–
nie
są
w
pełni
uświadomione przez sporą część jej uczestników.
„Dwa zero. Alfabet nowej kultury i inne teksty” Mirosława
Filiciaka
i
Alka
zachodzących
Tarkowskiego
we
to
współczesnym
dokumentacja
świecie.
zmian
Teksty
obu
medioznawców ukazujące się między 2009 a 2013 rokiem w
internetowym
magazynie
dwutygodnik.com,
teraz
zostały
wydane w formie książki. Autorzy poruszają szereg kwestii
istotnych dla rozwoju kultury, jej twórców i odbiorców.
Badacze
zauważają,
że
komputer
stał
się
podstawowym
narzędziem dostępu do kultury, która – w wersji cyfrowej – jest
egalitarna. Za sprawą Internetu nawet dzieła sztuki wysokiej są
dostępne
masowo.
W
pewnym
stopniu
pozbawia
ją
to
efemeryczności i wrażenia wyjątkowości. Zwolennicy przemian
argumentują jednak, że kultura jest dobrem wspólnym i jako
taka
powinna
być
osiągalna
dla
każdego.
Stąd
masowe
rozpowszechnianie kopii i mnożenie się pirackich serwisów
20
www.projektorkielce.pl
wymiany
plików,
z
którymi
próbują
walczyć
instytucje
posługujące się klasycznymi metodami dystrybucji.
Autorzy zwracają również uwagę na interaktywność Sieci.
Ułatwiony jest nie tylko kontakt z kulturą, ale także jej
tworzenie. Produkcje komercyjne są zmieszane z amatorskimi.
Nowa kultura zakłada otwartość dzieła i możliwość jego
remiksu. Przerobienie istniejących prac nie sprawia problemu,
dzięki czemu kwitnie twórczość fanowska. Zabawa miesza się z
powagą.
Cyfryzacja w dużym stopniu oddziałuje na sposób myślenia o
świecie, media wpływają na nas bardziej, niż jesteśmy w stanie
przyznać.
Komputeryzacja
powoduje,
że
coraz
rzadziej
odbieramy rzeczywistość linearnie, a korzystanie z kultury
przypomina posługiwanie się bazą danych – nieuporządkowaną
kolekcją treści, z których odbiorca dowolnie wybiera przez
kliknięcie w link, tworząc nowe narracje.
Ciekawe, wydają się również rozważania na temat wzajemnego
wpływu mediów czy zacieranie granic między prywatnym a
publicznym, na co ogromny wpływ miało powstanie blogów, a
później serwisów społecznościowych.
To tylko kilka przykładów tematów poruszanych przez autorów.
I mimo wieszczenia upadku kultury czy śmierci Internetu, nie
zanosi się na koniec żadnej z tych rzeczy, a raczej na
postępujące zmiany. Być może będzie więc więcej okazji do
stworzenia kolejnych interesujących tekstów i dzieł sztuki 2.0.
21
www.projektorkielce.pl
Mirosław Filiciak, Alek Tarkowski, „Dwa zero. Alfabet
nowej
kultury
i
inne
teksty”,
s.
187,
słowo/obraz
terytoria, dwutygodnik.com, Gdańsk-Warszawa 2014.
Martyna Musiał
Kino i sztuka a nowa awangarda
Światy filmu i sztuk plastycznych to odrębne środowiska,
a przynajmniej było tak do niedawna. Od jakiegoś czasu
można obserwować zjawisko łączenia się
obu dziedzin, wzajemnego przenikania, a
tym samym powstawania nowego fenomenu
w kręgach kultury.
Cine
Art
nie
kinematografii.
jest
rzadkością
Przypadki
w
światowej
zderzenia
filmu
ze
sztukami wizualnymi miały miejsce właściwie od powstania
„ruchomych obrazów”, jednak to w Polsce w ciągu ostatnich
kilku lat film artystyczny rozwinął się na tak szeroką skalę.
„Kino artystów” nie opiera się na tradycyjnych mechanizmach
projekcji-identyfikacji. W większym stopniu niż na emocjach i
empatii bazuje na obrazach czy ideach, tworząc tym formę
intelektualną.
afabularnych
Kino-Sztuka
filmów
jest
jednak
galeryjnych
równie
dalekie
będących
od
często
eksperymentami formalnymi, odznacza się bowiem wyraźnymi
narracjami
bazującymi
na
regułach
dramaturgii,
a
także
profesjonalizacją na każdym etapie tworzenia.
22
www.projektorkielce.pl
„Kino-Sztuka.
Zwrot
kinematograficzny
w
polskiej
sztuce
współczesnej” Jakuba Majmurka i Łukasza Rondudy to pierwsza
próba opracowania nowego nurtu w polskiej sztuce, jakim jest
połączenie sztuki wizualnej z filmem fabularnym, dokumentacja
jego obecnego stanu.
Książka składa się z esejów dotyczących transformacji filmu i
„zwrotu
narracyjnego”,
fragmentów
scenariuszy
i
przede
wszystkim wywiadów z twórcami – zarówno tymi docenionymi
przez publiczność i na festiwalach, jak i tymi, którzy dopiero
zaczynają swoją przygodę z fabułami. Rozmowy te dotyczą
problemów, które interesują artystów w pracy twórczej – idei,
obrazów, estetyk, stanowisk, jakie zajmują, czy różnic między
obiema dziedzinami sztuki – ale też bardziej przyziemnych
spraw związanych z realizacją filmu, takich jak zdobywanie
pieniędzy niezbędnych do stworzenia dzieła czy kontakt z
instytucjami
odpowiedzialnymi
za
kształcenie
reżyserów,
finansowanie i dystrybucję powstających dzieł.
Kino-Sztuka, jako nowe zjawisko artystyczne, nie jest jeszcze w
pełni ukształtowane, ale widać już jego różnorodność, zarówno
formalną, jak i ideową. Wiele wskazuje na to, że nowy nurt
będzie się dalej rozwijał, otwierając polską kinematografię i
widzów na awangardę i europejski art-house. Tymczasem warto
zapoznać się z nowatorskimi filmami tworzonymi przez polskich
artystów sztuk wizualnych oraz książką, która przybliża kulisy
ich pracy.
„Kino-Sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce
współczesnej”, red. Jakub Majmurek, Łukasz Rodunda, s.
23
www.projektorkielce.pl
340, Wydawnictwo Krytyka Polityczna, Muzeum Sztuki
Nowoczesnej w Warszawie, Warszawa 2015.
Paweł Mączewski
Piękna śmierć w obrazkach
Ten
komiks
jest
o
śmierci,
całe
jej
tu
mnóstwo. Jej ilustratorem jest Thomas Ott,
pięćdziesięcioletni
artysta
z
Zurychu,
którego omawiany album „R.I.P. Best of
1985-2004” to kwintesencja umierania.
Zaczynając już pierwszą z 21 krótkich historii,
poczułem się, jakbym zanurzał głowę w beczce ze smołą.
Uczucie to potęguje charakterystyczny sposób ilustrowania
kadrów, polegający na wydrapywaniu specjalnym nożykiem
kresek, rys w warstwie czarnej farby – aż z jednolitego koloru
wyłonią się poszczególne obrazy, zmieniające się w ciąg
przyczynowo-skutkowych wydarzeń komiksu.
Ten czarno-biały świat jest pozbawiony jakichkolwiek dialogów.
Bohaterowie w świecie Otta są niemi, to mimowie w jego
teatrze grozy – gdzie czytelnik niczego nie może być pewnym,
oprócz tragicznego finału. Tyle, że słowa nie są tu potrzebne,
gdyż przekaz historii jest przejrzysty i klarowny, niepozbawiony
przy tym nutki ironii i czarnego (a jakżeby inaczej) humoru.
Już pierwszy „epizod” zdradza ton wszystkich następnych –
chodzi
o
swoisty
koktajl
nieprzewidywalności
z
nutką
przypadkowości, jaki lubi serwować nam los. „Bohater” (tak
nazywa się otwierająca album historia) pokazuje schemat
24
www.projektorkielce.pl
bezsensowności naszych ludzkich, doczesnych starań. Autor
mruga
do
nas,
uśmiecha
się
w
szyderczym
grymasie,
podsuwając konkluzję, że wszystkie nasze aspiracje i cele są na
wyrost – to kredyt, który zaciągamy w czasie, chociaż nie
wiemy, ile tak naprawdę nam go podarowano.
Jednocześnie, autor pokazując trywialność śmierci, która czaić
się może za każdym rogiem, która atakuje, nawet, gdy
poślizgniemy
się
na
przysłowiowej
skórce
od
banana
–
paradoksalnie odbiera tym śmierci cały majestat, budowany
skrupulatnie od początku czasu. To sprawia, że trakcie lektury,
kiedy wiemy, co czeka nas na następnej stronie – Otto oswaja
nas
z
tym
nieuniknionym,
ponurym
żniwiarzem
z
kosą.
Przyzwyczaja nas do śmierci, która staje się niczym więcej, jak
ostatnim przystankiem, na którym silnik zastyga, maszyna
staje w miejscu i na zawsze gaśnie światło.
Jak sama nazwa wskazuje, jest to zbiór sztuki Thomasa Otta,
który poprzez swój album, podarował śmierci najdłuższe ze
żniw – trwające 19 lat. Czytając „R.I.P. Best of 1985-2004”
można dojść do smutnej konstatacji, że świat jest zły, a potem
umieramy. Tyle. Koniec. Nie ma taryfy ulgowej. Wszystko, co
„przed”
wydaje
się
wynaturzone,
zdeprawowane,
jakby
podyktowane każdym z siedmiu grzechów głównych. Zaraz
potem przychodzi jednak refleksja, że śledzimy jedynie losy
bardzo
określonych
bohaterów,
nacechowanych
równie
indywidualnymi cechami charakteru, który zaprowadziły ich do
tego, a nie innego miejsca w życiu.
25
www.projektorkielce.pl
To natomiast daje promyk nadziei w postaci punktu odniesienia.
Paradoksalnie śmierć przedstawionych bohaterów staje się
symbolicznym
drogowskazem,
który
pokazuje
nam
–
czytelnikom – kierunek, którym mamy nie podążać. Bo nic w
tym świecie nie jest ustalone z góry, oprócz faktu, że wszystko
się kiedyś kończy. A śmierć jest cierpliwa, łaskawa jest. Śmierć
nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą… i zawsze
jest z nami, nawet pod skórką od banana.
Thomas
Ott,
„R.I.P.
Best
of
1985-2004”,
s.
192,
Wydawnictwo Kultura Gniewu, Warszawa 2015.
Małgorzata Angielska
Mity pod lupą
To moja pierwsza książka, w której tak
wiele mówi się o ludziach. Są to ludzie
konkretni, zwykli mi bliscy, choć oglądani
z dystansu
w tych
chce
i bez
wierszach
się
nimi
sentymentu.
aury
Nie
ma
intymności,
nie
odgrodzić
od
wrogiego
świata. Mało w nich także tonów elegijnych. Korzystam
z wiedzy, jaką zdobyłem o życiu moich bohaterów, biorę
pod lupę ich mity, aby podejrzeć i zrozumieć mechanizmy
rządzące
człowiekiem,
parą
ludzi,
rodziną.
Aby
uświadomić sobie to, co wolałoby zostać w ukryciu
i stamtąd wydawać nam polecenia – napisał Dariusz
Sośnicki.
26
www.projektorkielce.pl
Dojrzały tomik poety wzbudza wiele uczuć i refleksji. Już w
pierwszym wierszu „Zaproszenie” widać precyzyjnie postawioną
tezę – w życiu trzeba szukać i zachować stoicki spokój. Drugim
wyróżnikiem jego poezji jest konsekwentność twórcza. Kiedy
czytamy „Spóźniony owoc radiofonizacji”, znajdujemy się w
świecie pozornie realnym – mamy do czynienia z bliskimi
osobami,
rodzinnym
domem,
znajomymi
autora,
jednak
doznajemy tego za sprawą wyobraźni. Oknem na świat jest
wiersz, a to, co w nim dostrzega, to ludzkie poznanie. Ten efekt
osiąga dzięki dojrzałości, która objawia się za pomocą pełnej
frazy – w większości utworów.
Niemniej krótka forma nie jest mu obca. Posługuje się nią,
kiedy czuje swoisty ból istnienia (parafrazuje Sturm und Drang
w „Przy wspólnym stole”). Nawiązuje do koncepcji XIX-wiecznej
i jej głównego motywu – samotności. Być może zdaniem
Sośnickiego to ona najlepiej oddaje stan duszy człowieka
współczesnego (konotacja między prozą Żeromskiego a „Z
opowieści naszych ojców: Do sklepu”).
Były
redaktor
„Nowego
Nurtu”
realizuje
konsekwentnie
koncepcję „poezji nieefektownej”. Nie znajdziemy w jego tomie
wyszukanych metafor czy porównań, niemniej poeta lubi
parafrazować. W zbiorze jest wyczuwalna intertekstualność.
Sośnicki odwołuje się do wielu tekstów kultury – tytuł jednego z
wierszy „Rękopis znaleziony w stanie Maryland” (nawiązanie do
„Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego) czy też
do współczesnych piosenek zespołu Dwa Plus Jeden.
27
www.projektorkielce.pl
Sośnickiego interesuje kobieta. Wspomina swoją matkę, w
bardzo szczegółowy sposób opisuje swoje relacje z nią, o ojcu
pojawiają się pewne wzmianki („My z matką”). W wierszu
„Wtedy” można odczytać lekką nutę ironii na temat kobiecej
natury.
W każdym tekście poety widoczna jest dociekliwość, pragnienie
poznania,
stworzenia
pełnej
sytuacji
lirycznej,
mamy
do
czynienia ze spójną wizją danej osoby czy obiektu – czasami
osiąga to w paru słowach („Mokry Łazarz”), innym razem
wymaga drobiazgowych wyliczeń, konkretyzacji, podziału na
części („Jechać, jechać i jechać”).
Jednym
z
najciekawszych,
egzystencjalnych
wierszy
jest
„Pytanie”. Podmiot liryczny pokazuje, że pytania zadane kiedyś,
do tej pory pozostające bez odpowiedzi, nigdy nie znikną.
Zawsze
gdzieś
odpowiedzi,
pozostanie
„niejasny
pustka
żal”.
do
Można
wypełnienia,
zadawać
nieme
najbardziej
nurtujące pytania, ale co dalej?
Z Sośnickim warto wybrać się w daleką podróż, zapętloną i
pełną ciemnych rymów.
Dariusz Sośnicki, „Spóźniony owoc radiofonizacji”, s. 60,
Biuro Literackie, Wrocław 2014.
Aleksandra Sutowicz
Epoka Wielkiej Tuby
Wyobrażacie
sobie,
że
nagle
YouTube
znika? CIA blokuje dostęp do wszystkich
plików zamieszczonych na tym portalu, a
28
www.projektorkielce.pl
my nie możemy już odtworzyć pająka Wardęgi, zobaczyć
najnowszego
klipu
Stinga,
nie
ujrzymy
deszczu
meteorytów w Czelabińsku, a nasz ulubiony vbloger już
nie podpowie jak nastroić nową gitarę.
Marta Majorek „bierze” na warsztat to zjawisko i stara się
odkryć
jego
fenomen
w
„Kodzie
YouTube.
Od
kultury
partycypacji do kultury kreatywności”.
Jeszcze całkiem niedawno, bo 10 lat temu wirtualny świat
istniał bez YouTube, obecnie najpopularniejszego medium.
Majorek sięga po niedaleką historię stworzenia YT (brzmi trochę
jak biblijne stworzenie świata, ale analogia myślę jest dobra).
Ważnym atutem książki jest to, że autorka skupia się na
negatywnych i pozytywnych cechach usługi. Wybiera takie
aspekty, w które to medium wkroczyło i rozwija się bardzo
dobrze: polityka, edukacja, gender. YT sprawdza się nie tylko,
jako magazyn filmów video, ale ma realny wpływ na debatę
publiczną, trendy, jakie panują w danym społeczeństwie, a z
marketingowego punktu widzenia potrafi wykreować potrzeby.
Marta Majorek poddaje analizie portale społecznościowe w
kontekście antropologii kulturowej. Wyróżnia tym samym nowe
pojęcia,
które
paradygmatami
antropologicznego
z
pewnością
kultury
już
wirtualnej.
interesującym
wkrótce
Z
punktu
zjawiskiem
staną
się
widzenia
staje
się
„mediamorofoza”. Autorka określa to, jako proces nasycenia,
czy też przesycenia mediami społecznościowymi. Prowadzi ona
do popularyzacji kontaktów niebezpośrednich, a co za tym idzie
zjawiskiem, w którym naturalnym środowiskiem człowieka staje
29
www.projektorkielce.pl
się wirtualność. Takim sformułowaniem Majorek z pewnością
daje
do
myślenia
i
stawia
pytanie
o
granice
miedzy
rzeczywistość live, a „rzeczywistością” online.
Ważny z punktu naukowego, kulturowego i socjologicznego
wydaje się być rozdział, w którym o autorka stara się pokazać
YT
jako
medium
społecznościowe.
Przywołuje
definicje
społeczności i stara się je odnieść do społeczności wirtualnych,
w tym tych tworzonych na YouTube. Autorka dużą uwagę
skupia na videoblogach, poddaje jej skrupulatnej analizie.
Podobnie
też
stara
wykorzystywany
w
się
badać,
polityce,
a
w
jaki
zwłaszcza
sposób
w
YT
jest
kampaniach
wyborczych. Ciekawym fragmentem w trakcie całej lektury, jest
rozdział poświecony videomemom. Pod ich parodystycznym
akcentem,
często
ukryte
zostają
aluzje
do
aktualnych
wydarzeń.
YouTube niewątpliwie należy do znaków naszych czasów. To
miejsce magazyn, biblioteka, ale też swego rodzaju celebrycki
czerwony dywan, gdzie każdy ma swoje przysłowiowe „pięć
minut” by zaistnieć. To od nas samych zależy, w jaki sposób
wykorzystamy jego potencjał. Najnowsza praca Marty Majorek
„Kod YouTube” to ważna pozycja dla każdego, kogo świat
mediów i Internetu fascynuje. Autorka poddała głębokiej
analizie fenomen YT jako medium, które wykreowało nowe
formy uczestnictwa w kulturze, czy debacie publicznej. Atutem
opracowania jest niewątpliwie charakter popularno-naukowy,
bo przecież, o Internecie nie da się i nie można mówić tylko
jednym głosem.
30
www.projektorkielce.pl
Marta Majorek, „Kod YouTube. Od kultury partycypacji
do
kultury
kreatywności”,
s.
240,
Wydawnictwo
Universitas, Kraków 2015.
31
www.projektorkielce.pl