Rower numeru: Tomac Snyper 140 2
Transkrypt
Rower numeru: Tomac Snyper 140 2
Rower numeru: Tomac Snyper 140 2 50 bi ke Bo ar d # 7 l i pi e c 2010 Skąd się wzięły rowery Tomac Legenda. Nazwisko. Rower... Tomac Snyper wzbudził w nas ogromne oczekiwania, ale nie tak łatwo nas przekonać. Rower oprócz image’u musi dobrze jeździć. Ś wietnie wyglądający rower firmowany przez legendę (John Tomac) i wymyślony przez silną osobowość znaną w branży od kilkunastu lat (Joel Smith), to rzeczywiście brzmi jak zapowiedź wielkiego szlagieru. Ale wszyscy: testerzy, świeży importer, jak i prowadzący test mieli wielką tremę przed pierwszą jazdą. Bo jak mi ktoś za dużo obiecuje, to zaczynam robić się ostrożny... Z grubej rury Rury przedniego trójkąta są cieniowane i, tak jak pozostałe w ramie, wykonano ze stopu aluminium o symbolu 6069. Wszystkie kąty przedniego trójkąta są zamknięte dużymi wzmocnieniami dla usztywnienia, a główka mieści u dołu łożysko 1,5”. Pod jej wpływem na naszej wadze pojawiły się cyfry 3, 1, 2 i 0. Gramów oczywiście. Rurki wahacza są potężne i na całej długości wielokrotnie zmieniają kształt, najbardziej zaskakuje jednak wielkość połączenia z główną osią obrotu oraz asymetryczne wzmocnienie tylnego trójkąta. Wszystkie elementy ramy są, jak za starych dobrych czasów, pięknie wycięte CNC. Dotyczy to zarówno ażurowych elementów montażowych dampera, jak i łączników. Widać w tym szkołę Douga Bradbourego, założyciela Manitou, który nadal wspiera Johnego Tomaca. Znaczek na sterówce pięknie wypolerowano, a dolega jakby ktoś przykleił go w Photoshopie. Taki sam jest zacisk siodła. Wypieszczony i wygodny. Działa nawet całkowicie zabłocony umożliwiając zmianę wysokości siodła w czasie jazdy bez teleskopowej sztycy. Też jak za starych dobrych czasów. Rama zachowuje fenomenalne tolerancje i wybitną estetykę znaną z rowerów ręcznie wykonywanych w amerykańskich manufakturach... Tylko że... wyprodukowano ją w manufakturze tajwańskiej. Joel Smith, obecny właściciel marki Tomac, spędza trzy miesiące w Colorado na testach terenowych z Johnem T. i dwa razy tyle czasu na Tajwanie doglądając doboru materiałów ich obróbki i przygotowania do spawania, a następnie jakości przed i po malowaniu. Joel zaczynał karierę jako wolny strzelec w kilku redakcjach, żeby zostać etatowym redaktorem Bicyclist Magazine. Potem „przeszedł na drugą stronę mocy” i zatrudnił się w Answer Manitou jako marketingowiec. Z Joelem poznaliśmy się na samym początku jego kariery w Answerze Manitou. Znajomość kontynuowaliśmy na najlepszych obozach prasowych, jakie pamięta światek rowerowy. Joel wynajmował nam fatalny hotel, rezerwował bilety lotnicze na rekordową ilość przesiadek, a prezentację robił po łebkach najwyżej w pół godziny, wymagając, żeby już w jej trakcie mieć na sobie cały rowerowy sprzęt. Zanim skończyliśmy notatki, czym prędzej wyganiał nas na rower. Ma niesamowitego nosa do tras i bez względu na to, czy była to Kalifornia, Utah, Riva (patrz str.32), czy Gran Canaria znajdował takie ścieżki, że najpierw rozrywało płuca, a potem urywało głowę. Zawsze rezerwowałem sobie „ostatni turnus”, bo Smith podczas trzech poprzednich uczył się okolicy i kiedy ja przyjeżdżałem, prowadził najlepsze przejazdy. Nigdy nie czekał i zawsze zapieprzał jak dzik i w górę, i w dół, więc nie tylko ja przywoziłem kiepskie zdjęcia i zawsze wracaliśmy spóźnieni na marną kolację. Rekompensowała to jazda. Część z dziennikarzy przestała w pewnym momencie przyjmować zaproszenia, bo sesje były mordercze, a materiały po wyjazdach takie sobie. A Joel tłumaczył się tylko niewielkim budżetem. Aż pewnego razu napisał: Miłosz nie bierz aparatu, będę miał fotografa. Zaczepnie odpisałem: - A dobry jest? Joel dość zwięźle poinformował mnie: Niezły, ale przede wszystkim dobrze jeździ. Właśnie tak poznałem Sterlinga. Tego Sterlinga. Z tych Lorenców. Piszę to po to, żeby mniej więcej nakreślić Wam osobowość Joela. Człowiek-pistolet, który do swoich szalonych pomysłów potrafi zarazić wszystkich w promieniu 500 m. I co ciekawe - wszyscy oni są mu wdzięczni za to, że zatrudnił ich do harówki. Nie wiem jak przekonał Johnego Tomaca do pomysłu przejęcia jego podupadającego pod wodzą kombinatu American Bicycle Group brandu, ale domyślam się, że zajęło mu to kwadrans i JT jest z tego powodu dogłębnie szczęśliwy. Ale po tym teście ja też cieszę się, że Joel wskrzesił do życia rowery Tomac. Skręcanie Jest telepatyczne! Inicjację skrętu doskonale zbalansowano, impulsowanie kierownicą i pochylaniem jest właśnie takie, jakiego oczekujemy po rowerze enduro. W Snyperze nie występuje częste zjawisko, jakim jest oddzielenie faz inicjacji i wejścia w skręt. Jest to zasługą nie tylko wieloletniego doskonalenia geometrii, ale i supersztywnej przedniej części ramy i widelca. Snyper skręca błyskawicznie i niezwykle naturalnie, ruch kierownicą pociąga za sobą konieczność pochylenia roweru. Rower czytelnie informuje bikera o momencie, w którym trzeba zacząć się pochylać i kącie nachylenia potrzebnym przy danej prędkości. Dlatego jazda nim jest przyjemna i niezwykle precyzyjna zarazem. Jest to szczególnie widoczne po tym, że Snyper 140 2 bezustannie zachęca do sprawdzania granic przyczepności opon. W porównaniu do innych rowerów, na których znacznie wcześniej powstrzymujemy się przed agresywną jazdą, na Tomacu ostra jechanka jest tak naturalna, jak wchodzenie w poślizgi obu kół na Nevegalach. Tak na marginesie, to niewątpliwie znakomite opony na ciężkie warunki w tgórach. Jednak zwłaszcza w Snyperze są wyjątkowo łatwe do skontrolowania i skontrowania nawet bi ke Bo a r d # 7 li p i ec 2 010 51 IAS to dwie dźwignie pośredniczące w przekazaniu sił z wahacza na damper. Dolna usztywnia połączenie z damperem, a ta mała, równoległa do dampera... No własnie, po jaka cholerę oni to montują? Spokojnie nie chodzi tylko o dwa łożyska więcej tylko o zmianę charakterystyki pracy wahacza i przeciwdziałanie usztywniania się zawieszenia pod wpływem pedałowania w najbardziej śliskich warunkach. W czasie testu mieliśmy do czynienia z pogodą tuż sprzed pierwszej fali powodziowej i wciąż drżymy, czy będzie trzecia. Słowem: prawie cały czas lało jak nieszczęście, a błoto sięgało połowy koła, nie tylko w Gorcach czy paśmie Babiogórskim, ale i Świeradowie pod Smrekiem. Wchodzenie w zakręty bez względu na konsystencję błota (a mieliśmy pełen przegląd warunków) pozwoliło testerom na dojście do wprawy pozwalającej na wykorzystanie poślizgów do skręcania. Trudno się jednoznacznie odnieść do tego, czy jazda poślizgami jest efektywniejsza, ale z całą pewnością bardziej ekscytująca. Podczas szybkiej jazdy... albo inaczej. W czasie beskidzkiego testu skierowałem Snypera 140 na jeden z moich ulubionych zjazdów. Nie jest nadmiernie stromy, bo kilka razy uległ umiejętnościom technicznym kilku mistrzów podjazdu. Ale jest dosłownie zawalony głazami i pocięty korzeniami we wszystkich kierunkach. Wiem, że jadąc w dół trzeba być czujnym i są miejsca, w których pod żadnym pozorem nie wolno pozwolić rowerowi swobodnie opadać. Mimo wilgoci na kamieniach Snyper zachęcił do wrzucenia blatu i dokręcana! Choć parę razy zamachał tylnym kołem i kilka metrów przejechałem tylko na przednim kole, nie miałem wątpliwości, że panuję nad sytuacją. Podjeżdżanie Rower jest przedstawiany jako wszechstronne narzędzie all mountain. Ale mimo to pod żadnym pozorem nie wolno traktować go jako sprzętu maratońskiego. Snyper po prostu pokonuje podjazdy i nie należy od niego oczekiwać zbyt dużo. Na asfaltach blokada widelca i pedałowanie na stojąco w potężnym stopniu eliminowała wpływ napędzania na pompowanie zawieszenia. Pedałowanie ze „środka” na siedząco nie jest specjalnie przyjemne. Snyper pompuje i wyraźnie czuć opory generowane przez uginające się zawieszenie oraz potężne opony. Anegdotyczne upewnianie się, czy nie obcierają tarcze na gładkich nawierzchniach, zdarzyło się wszystkim testerom. Mozolne wspinaczki szutrówkami o nachyleniu do 25% pokonuje, co oczywiste, znacznie gorzej niż hardtail. Trzeba niestety zaznaczyć, że jest także spora grupa fulli, które są w tym lepsze. Włączenie platformy na Foxie tylko na asfaltowych podjazdach ma wyraźnie pozytywny wpływ na działanie dampera. Dodatkowo na stromiznach rower myszkuje i trzeba cały czas korygować kurs. Ale kiedy wtargniecie na techniczny podjazd, wrzucicie „młynek” i depczecie rytmicznie, Snyper odzyskuje rezon, co wzbudza zazdrość kompanów. Jest taka kapitalna góra, nazywa się Sychlec, a na jej szczyt z przełęczy prowadzi chamska, beskidzka droga. 25% nachylenia i luźny rumosz w łożysku. Bokami wiedzie, miejscami zupełnie nieczytelna, ścieżka pocięta odsłoniętymi korzeniami i luźnymi kamieniami. Rzadko kiedy udaje mi się ją podjechać. Nie mówię, że tym razem było bez podparcia, ale zmuliłem ten podjazd, wykorzystując kapitalną cechę tego zawieszenia: bezpośredniość transferu sił po wstaniu na pedały. Bardzo miękkie i czułe zawieszenie Tomaca zapewniało przyczepność na odcinkach pokonanych z siodła, natomiast progi i kłody wystarczyło zaatakować i stanąć na pedały podczas najeżdżania. Komponenty Nie bardzo zawracam sobie głowę analizą osprzętu i mas poszczególnych części przed rozpoczęciem testu. Zwykle czasu wystarcza na ustawienie zawiechy i wkręcenie pedałów. Dlatego po powrocie z pierwszej rundy testowej zaskoczyła mnie fiszka z opisem komponentów, jaką zobaczyłem na biurku. Jak to powiedział ktoś w czasie testu: Szału nie ma, za takie pieniądze to można se XX kupić. X.0 winwin ma upoić estetów, ale muszą się oni skoncentrować tylko na tylnej zmieniarce, reszta to skromniutkie X.7. Ale niech żyje homogenia! Ten skromny zestawik pracuje jak bardziej prestiżowe napędy w wielu tańszych rowerach. Szukając powodów dopatrzyliśmy się idealnie ustawionej linii łańcucha i mistrzowskiego prowadzenia linek i przewodów, tak, żeby zagięcia miały właściwy kształt i nie zwiększały tarcia. To wydaje się banalne i oczywiste, ale w rowerach światowego formatu konstruktorzy poświęcają tym zagadnieniom więcej 575 mm 72.3° TOMAC SNYPER 140 2 Cena: 12 699 zł Współczynnik bB: 100 g za 93 zł* 68,5° 437 mm 345 mm 1105 mm Rama: aluminium 6069 Rozmiary: 15”, 17”, 19”, 20” Geometria: rozmiar testowany: 440 mm - 17” Masa kompletnego roweru: 13 680 g Masa ramy: 3120 g (bez dampera) Masa przedniego koła: 1860 g Masa tylnego koła: 2610 g 52 bi ke Bo ar d # 7 l i pi e c 2010 Skok amortyzacji: przód - 140 mm, tył - 140 mm Przedni widelec: Fox Float RL 32 15QR (1820 g) Damper: Fox Float RP23 (310 g) Koła: Easton XC Two Opony: Kenda Nevegal DTC John Tomac Series 2.35 (685 g, dętka: 170 g) Korby: Truvativ Stylo 3.3 44/32/22T (175 mm) Kaseta: SRAM PG-950 (11-34) 9-rz. Łańcuch: SRAM PC-951 Przerzutka przód: SRAM X.7 Przerzutka tył: SRAM X.0 Manetki: SRAM X.7 Klamki: Avid Elixir R Hamulce: Avid Elixir R 185 mm Kierownica: Easton Monkeybar EA50 Lowrise (680 mm) Wspornik kierownicy: Easton EA50 (90 mm) Łożyska sterów: FSA Gravity DX Pro (1.5” - 1 i 1/8”) Wspornik siodełka: Easton EA50 (350 mm) Siodełko: WTB Silverado Pedały: - czasu, a efekty czuć tylko na trasie. Podobnie rzecz się ma z komponentami Easton. Wsporniki i kierownice wyglądają jak setki innych, a jednak kąty są ergonomiczne, a szczelne tolerancje rozmiarów pozwalają precyzyjnie je ustawić. Naszą miłość wywołała szalenie szeroka kierownica i naprawdę znakomite koła łączące lekkość ze sztywnością. Zawieszenie Tylne zawieszenie nazywa się Instant Active Suspension. To jednozawiasowiec ze skomplikowaną przekładnią na damperze i stabilizatorem. IAS jest niezwykle podobny do nowości z SantaCruz, którą omawialiśmy w bB #5/2010. Oś obrotu umieszczono powyżej górnej krawędzi środkowej koronki suportu, a mimo to zawieszenie w ogóle nie usztywnia się pod wpływem pedałowania ze środkowej tarczy. Jest jak na jednozawiasowca czułe w całym spektrum ugięcia. Impuls do uruchomienia należy przyłożyć od góry, czyli z siodełka, nie z koła. Dla najlepszej przyczepności trzeba jak najwięcej na Snyperze siedzieć. Degresywna (coraz mniejszy nacisk potrzebny jest do dalszego uginania się zawieszenia) charakterystyka pracy pozwala za to wykorzystać każdy milimetr skoku. Przed dobiciem zapobiega Boost Valve zamontowany w Foxie. To combo jest jak Butch Cassidy i Sundance Kid - morduje w takim stylu, że aż się chce jakiś film nakręcić. Nowy zawór pozwala na miękkie ustawienie zawieszenia i SAG w okolicach 30% (więcej na ten temat bB #6/2010) przy degresywnej tendencji zawieszenia tylnego, a zawieszenie nie dobija. Co więcej, wykazuje znakomitą cechę, której pożądamy w każdym fullu. Snyper 140 2 wykorzystuje każdy ze 140 mm skoku, w jakie go wyposażono. Bez szczeknięcia można zdjąć z dampera oring. Przedni Fox działa bardzo dobrze i, jak na widelec z ośką oraz sterówką o zmiennej średnicy, jest lekki. Dzięki tym zabiegom widelec jest także bardzo sztywny, co znakomicie koresponduje ze sztywnością główki ramy Tomaca. Kamieniste trawersy, ostre zakręty po dużych dziurach, czy po prostu czułość bez względu na to, którędy poprowadzić Snypera, są zauważalne od razu. Fox pracuje dobrze, w rowerze enduro przeszkadza nam trochę progresja twardości przypisana do modelu 32 z natury. Wynika ona ze średnicy, a więc objętości komoNiech się Amerykanie ry. Trudno wyczuć, że nowy system uczą jak się robi rowery. Jak to tłumienia FIT różni się jakoś specjalnie jest wycięte (cmok) i jak to jest pospawane (cmok), od poprzednich wcieleń. Zbiornik na jak te elementy osłaniające wahacz przed agresywnym olej w formie elastycznego balonika to łańcuchem dolegaja do ramy... (cmok, cmok). Do tego ciekawostka, my jednak nie trafiliśmy na stopnia ze darujemy im ten kilogram błota zbierający sie przeszkody, które wykazałyby zdecydona wierzchu zobrazowanego elementu wahacza waną przewagę nowego systemu nad poprzednimi. Trzeba podkreślić jedno - zawieszenia przodu i tyłu są nieźle zbalansowane i znakomicie ze sobą współpracują. W rowerze enduro blokada, w jaką wyposażono widelec, jest potrzebna, a, że nie udało nam się osiągnąć obiecanych 140 mm skoku... będziemy próbować dalej lądując za każdym razem na przednim kole. Jak Wam się podoba? John Tomac jest dla mnie legendą. Wypracował ją postawą w czasie wyścigów, wyglądem na zakrętach i stylem w jakim odniósł pamiętne zwycięstwo w Mistrzostwach Świata w XC, slalomie i DH - wszystkie w jednym sezonie 1988. Dzięki niemu w MTB zakochały się tysiące ludzi. Ale czy kupiłbym ten rower tylko ze względu na jego nazwisko na ramie? Wiele gwiazd poświadczyło swoimi nazwiskami nieudolne konstrukcje i dlatego deklaracja dawno przebrzmiałego gwiazdora nie jest przekonywująca. Z tym, że Snyper 140 2 jest wart swojej ceny bez względu na nazwę i dość pretensjonalne paski mistrza świata. Pisząc „rower” mam na myśli cały pakiet, który przetestowaliśmy z wielką rozkoszą. Nie chodzi tylko o kapitalną ramę i zawieszenie. Prawie trzynaście tysięcy i tylko X.7? - spytał mnie spotkany na szlaku endurowiec. Dla uatrakcyjnienia tekstu powinienem powiedzieć, że nie chciało mi się z nim gadać i że „spaliłem” go na zjeździe. Ale jestem starej daty i mam zacięcie belferskie. Mimo wszystko po piętnastominutowym tłumaczeniu tego co powyżej, powiedziałem młodzianowi, że muszę już wracać do żony i dzieci, kredytu i małego zakładu pracy. Endurowiec założył fullface i ruszył w dół. Nie powiem, żeby handicap, jaki mu zaproponowałem, był wielki, ale po niedługim czasie dostrzegłem, że mogę go dojść i sprawiło mi mnóstwo przyjemności to, że go wyprzedziłem. I wówczas naprawdę nie chciało mi się z nim gadać (ale i tak pozdrawiam). Bo jazda była przednia. Tekst i zdjęcie: Miłosz Kędracki Więcej zdjęć publikujemy na naszej stronie www.bikeBoard.pl.