prof. Jerzy Samp (1951–2015)
Transkrypt
prof. Jerzy Samp (1951–2015) s. 9–13 Na Alleluja biją zwònë Redosno! Zwãczno!! Zgôjają Christusa renë (Jan Rompsczi, Na Alleluja…) Z leżnoscë Jastrów żëczimë najim Czëtińcóm wiele redotë. Niech wespół ze zwãkã zwònów bijącëch òb czas rezurekcji naje serca nafùlëją sã miłotą i wdzãcznotą do całégò swiata. A „Pomerania” niech mdze zdrzódłã ceszbë z tegò, że wiele dobrégò dzeje sã na kaszëbskò-pòmòrsczi zemi. Żëczimë sobie i Wama, żebë jak nômni bëło w najim pismionie lëchëch wiadłów. Wszëtczégò bëlnégò! Nôleżnicë Redakcjowégò Kòlegium i redakcjô cządnika „Pomerania” Òdj. © daffodilred – Fotolia.com Numer wydano dzięki dotacji Ministra Administracji i Cyfryzacji oraz Samorządu Województwa Pomorskiego. Dofinansowano ze środków Miasta Gdańska W NUMERZE: W NUMERZE: 3 Opowieść o losach Polskiw Sëlëczënie 3 Dzéń Jednotë Kaszëbów Krzysztof KordaWegner Òdj. Arkadiusz 45Od 10 lat ustawyomnibusów o języku regionalnym konnych do Pesa Duo na Kaszubach SławomirLewandowski Łukasz Grzędzicki 8 Teatr Szekspirowski z widokiem na gwiazdy 9 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) GrażynaAntoniewicz Józef Borzyszkowski 10 Jubilatka Politechnika – w 20. rocznicę śmierci 14 Izabella Trojanowska MartaSzagżdowicz Józef Borzyszkowski 20 Przyjaciel z w kartuskich 11 Kaszëbizna stolëcë stron – Wojciech Kiedrowski kg Andrzej Busler 12 Kaszubi w Gdańsku. Gdańsk stolicą Kaszub? – 21 raz Książki, debaty i pierniki jeszcze! JózefBorzyszkowski Z dr. Wojciechem Szramowskim rozmawia Dariusz Majkowski 17 się w Gdańsku 23 Działo Na przedómku TeresaJuńska-Subocz Maria Pajakowska-Kensik 18 Pòmión skòwrónka – Renata Gleinert 24 Pomorskie ziemiaństwo przed II wojną TómkFópka światową Stanisław Salmonowicz 20 Ożywiają przeszłość 26 Listy MarekAdamkowicz 28 Brzôd Nowé banowiszcza Pòmòrsczi Metropòlitalny 22 kònkùrsu Drzéżdżona Banë StanisłôwJanke Sławomir Lewandowski, tłom. Hana Makùrôt 23 Na zdrowié wejrowsczich szewcówksążczi 30 Kònkùrs. Nôwôżniészé kaszëbsczé rd 30 Alleluja! Alleluja! Jezus żije!!! 24 Tacewnô „Grif ”. Wòjcech Czedrowsczi Zyta Wejerpòzwa w papiorach bezpieczi (dz. 2) Pomorski Sejmik Krajoznawczy „Pomorze 31 SłôwkFòrmella Gdańskie – mijające krajobrazy Kociewia” 26 Zapachy mieszane, o Coco Chanel Alicja i Ryszard Józef czyli Wrzoskowie StanisławSalmonowicz 32 Kaszëbsczi dlô wszëtczich. Ùczba 42 Róman Drzéżdżón, Danuta starosta Pioch 28 Młodokaszuba, żołnierz, (cz. 1) 34 MarianHirsz Światło w ciemnościach Marta Szagżdowicz 30 Na kùńc Eùropë i jesz dali… ZTomaszãPlichtãgôdôDarkMajkòwsczi I–VIII Najô Ùczba 32 Ùczba 37. Kaszëbsczi króm 35 RómanDrzéżdżón,DanutaPioch „Liczą Kaszuby, żem je tak kochał” DM 34 Terpy stworzyły Fryzów JacekBorkowicz 36 Młodé lata Tadéùsza Bòlduana w aktach IPN (dz. 2) I–VIII Najô Ùczba Słôwk Fòrmella 35 Jô jem kòmédiantã 38 ZeZbigniewãJankòwsczimgôdôStanisłôwJanke Była prawdziwą Przyjaciółką Kazimierz Ostrowski 39 Edukacji, czyli po naszamu Uczby 38 Dzień Bëła prôwdzëwą Drëszką MariaPająkowska-Kensik Tłom. Danuta Pioch 39 40 Mirosława Zrozumieć Möller Mazury. Zielganoc Szkoła Waldemar Mierzwa 42 „Gdynia” Kaszëbskôwdiskògrafiô 40 Holandii z lat 2009–2015 Tómk Fópka AndrzejBusler 45 Mòcny dëtkòwi i spòrtowi sztart we Wejrowie 42 Żyją w niewygasłej pamięci Adóm Hébel KazimierzOstrowski 45 Będą lepiej poznawać swój region 42 Żëją Red. w niewëgasłi pamiãcë Tłóm.DanutaPioch 46 Lektury 44 Biég za zdrowim Działo się w Gdańsku 51 BògumiłaCërockô Teresa Juńska-Subocz 46 żëcé pisóné 52 Wiérztą Z Jastarni. Wypływamy w piękny rejs MayaGielniak,tłóm.BòżenaÙgòwskô Ryszard Struck 48 Mazury. Pobożność 52 Zrozumieć Sztãpel z palmą rd WaldemarMierzwa 53 Z drugiej ręki 50 Mam przyjaciół wśród Kaszubów 54 Listy 51 Z prof. Tadeuszem Grabarczykiem rozmawia Stanisław 53 Lektury Janke 56 Pamiętajmy Na wiedno Kaszëbi 57 o Żeromskim – piewcy morza Z Dawidã Szulëstã gôdô Stanisłôw Janka JerzyNacel 58 Pusta Hòlendrzë Żarnowiecczégò Jezora 59 noc wznad Kanadzie Dariusz Majkòwsczi AleksandraKurowska-Susdorf 62 Klëka 62 Klëka 67 Dzéń z niszczã, abò pech za trzech 66 X Konkurs Tómk Fópka„Moja pomorska rodzina” KrzysztofKowalkowski 68 Pëlckòwsczé rekòrdë 67 Po czim pòznac artistã Rómk Drzéżdżónk TómkFópka Òbkłôdka III 68 Pëlckòwsczi meloman Mòje serakòjsczé miesące. Łżëkwiat RómkDrzéżdżónk Jarosłôw Kroplewsczi POMERANIALËSTOPADNIK łżëkwiAt 2015 POMERANIA 2014 Od redaktora Józef Zôbłocczi, jeden z bohaterów powieści Aleksandra Majkowskiego Żëcé i przigòdë Remùsa, porównał wydobywanie spod ziemi „zamku kaszubskiej królewianki” do cierpliwej pracy koralowców. „Kòżdé jich pòkòlenié zbùdëje kawałuszk tegò drzewa i ùmiérô, a nawetk jich grobë są cząstkama jich bùdowë, rosnącë wiedno w górã kù niebù i słuńcu”. Przywołuję te słowa w miesiącu, w którym wspominamy prof. Jerzego Sampa (po Jego odejściu nie zdążyliśmy się jeszcze otrząsnąć...), Wojciecha Kiedrowskiego (w 4. rocznicę śmierci) i Izabelli Trojanowskiej (to już 20 lat!), ponieważ bez ich pracy pałac „zaklãti królewiónczi” byłby znacznie głębiej. To, że podczas konferencji zorganizowanej w marcu w Szemudzie z okazji 10-lecia przyjęcia ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym mogliśmy się pochwalić wieloma osiągnięciami – szerzej pisze o nich w tym numerze prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Łukasz Grzędzicki – również w dużej mierze jest zasługą wspomnianych wyżej „koralowców”. Pamiętajmy o nich i o innych ludziach, którzy działali w czasach, gdy kaszubski zamek znajdował się głęboko pod powierzchnią. Dzisiaj zbieramy owoce ich ciężkiej pracy. Dariusz Majkowski PRENUMERATA Pomerania z dostawą do domu! Koszt prenumeraty rocznej krajowej z bezpłatną dostawą do domu: 55 zł. W przypadku prenumeraty zagranicznej: 150 zł. Podane ceny są cenami brutto i uwzględniają 5% VAT. Aby zamówić roczną prenumeratę, należy • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę jednostki zamawiającej) oraz dokładny adres • zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31, e-mail: [email protected] • Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt połączenia wg taryfy operatora. Zamawiający roczną prenumeratę obejmującą co najmniej 6 miesięcy 2015 roku otrzymają jedną z książek do wyboru. Lista pozycji do wyboru jest dostępna na stronie www.miesiecznikpomerania.pl/kontakt/ prenumerata. Książki wyślemy we wrześniu 2015 roku. 2 ADRES REDAKCJI 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20–23 tel. 58 301 90 16, 58 301 27 31 e-mail: [email protected] REDAKTOR NACZELNY Dariusz Majkowski ZASTĘPCZYNI RED. NACZ. Bogumiła Cirocka ZESPÓŁ REDAKCYJNY (WSPÓŁPRACOWNICY) Piotr Machola (redaktor techniczny) Marika Jelińska (Najô Ùczba) KOLEGIUM REDAKCYJNE Edmund Szczesiak (przewodniczący kolegium) Andrzej Busler Roman Drzeżdżon Piotr Dziekanowski Aleksander Gosk Ewa Górska Stanisław Janke Wiktor Pepliński Bogdan Wiśniewski Tomasz Żuroch-Piechowski TŁUMACZENIA NA JĘZYK KASZUBSKI Hanna Makurat Danuta Pioch Bożena Ugowska Tomasz Urbański FOT. NA OKŁADCE prof. Jerzy Samp fot. Tadeusz Linkner WYDAWCA Zarząd Główny Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 80-837 Gdańsk ul. Straganiarska 20–23 DRUK Drukarnia WL Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania artykułów oraz zmiany tytułów. Za pisownię w tekstach w języku kaszubskim, zgodną z obowiązującymi zasadami, odpowiadają autorzy i tłumacze. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń i reklam. Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wëdarzenia Dzéń Jednotë Kaszëbów w Sëlëczënie Tak wëzdrzôł kaszëbsczi najachùnk na sëlëczińsczi kòscół. W szkòle téż nie dało sã narzékac na frekwencjã. Wa jesta młodi? W wajim wiekù jô bãdã rozmiôł grac jedną rãką. Òdj. A. Wegner Ma, młodi, pòkôżemë wama, jak sã graje na akòrdionie! Paweł Nowak ju 10. rôz dirigòwôł òb czas bicô rekòrdu. Direktór Bióra Zrzeszeniô Łukôsz Richert niżódny robòtë sã nie bòji. rocznice 10 lat ustawy o języku regionalnym na Kaszubach Gdy na początku 2005 r. Sejm uchwalił ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, dwie rzeczy były pewne: jedna, że właśnie zakończono prace nad najdłużej procedowaną ustawą w historii parlamentaryzmu III RP, a druga, że praktyka realizacji jej zapisów będzie kluczowa i niekoniecznie łatwiejsza od procesu uchwalania. Łukasz Grzędzicki Jak mówił na uroczystości podpisania tej ustawy ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, miała ona być swego rodzaju konstytucją mniejszościową. A konstytucje, jak wiadomo, mają wielki walor ustrojodawczy, zapewniają stabilność praw, nie zmienia się ich często i wyrażają filozofię, którą kieruje się prawodawca. Z natury norm ustawowych wynika, że muszą być spisane na pewnym poziomie ogólności. Na Pomorzu akt ten miał wywołać poważne skutki. Za jedyny język regionalny w Polsce uznano język kaszubski używany tylko przez ludność zamieszkującą od pokoleń zwarty obszar Pomorza. Korzyść 1: Polska dzięki ustawie przestrzega dobrych standardów Uchwalaniu ustawy towarzyszyły olbrzymie emocje i ostre spory. Część środowisk jej przeciwnych formułowała nawet zarzuty, że jakoby przyjęcie ustawy zagrozi integralności terytorialnej państwa. Po dziesięciu latach przekonać się mogą, jak absurdalne były to tezy, bo żadna z gmin z powodu wprowadzenia tej ustawy nie stała się „mniej polska”, a wręcz przeciwnie: Rzeczpospolita zyskała argument, że przestrzega dobrych standardów wobec mniejszości narodowych oraz języka regionalnego, czego nie można powiedzieć np. o Francji, Grecji, Litwie, Białorusi czy Ukrainie. Ostatnie wydarzenia na wschodzie Europy pokazują, że kwestii etnicznych i językowych nie można lekceważyć w polityce władz 4 państwowych, regionalnych i lokalnych. W Polsce mechanizmy naszej ustawy o mniejszościach oraz języku regionalnym funkcjonują w zasadzie poprawnie, chociaż znalazłyby się obszary, gdzie mogłaby lepiej oddziaływać (głównie w praktyce działania samorządów terytorialnych). W momencie uchwalenia ustawy przeszliśmy od sporów wokół abstrakcyjnych postulatów, od wielkich dyskusji, na poziom pragmatyczny, konkretny – problemów sprowadzających się do pytania: Jak jej zapisy realizować? A rzeczywistość ustawowa pełna różnych administracyjnych kontekstów i niuansów wymagała żmudnej oraz konsekwentnej pracy, a to już dla lubujących się w rozideologizowanych dyskusjach za wiele. Korzyść 2: Otworzyły się nowe możliwości dla Kaszubów Uznanie przez państwo polskie języka kaszubskiego za język regionalny i w konsekwencji ratyfikacja Europejskiej karty języków regionalnych lub mniejszościowych dały Kaszubom nowe możliwości. W wielu społecznościach lokalnych Pomorza starano się z nich korzystać – choć nie wszędzie i nie wszyscy. Nie brakuje przecież miejsc, gdzie przy sprzyjających warunkach i pozytywnie nastawionym otoczeniu nic nie zrobiono, aby po tę szansę sięgnąć. Generalnie jednak po 10 latach obowiązywania ustawy trzeba przyznać, że wśród regionów Rzeczpospolitej największe i najwidoczniejsze zmiany wywołała ona właśnie na Kaszubach. Można zaryzykować tezę, że kluczem do tego okazała się determinacja i aktywność środowiska Zrzeszenia. Ustawa o mniejszościach oraz języku regionalnym została przetłumaczona na język kaszubski i jest pierwszym oficjalnym aktem ustawowym w tym języku. Dała możliwość zapisywania imion i nazwisk w języku kaszubskim oraz stosowania tego języka jako języka pomocniczego w gminach. Akurat te prawa są bardzo rzadko wykorzystywane, bo tylko 5 gmin (Parchowo, Sierakowice, Linia, Żukowo i Luzino) wpisało się do urzędowego rejestru gmin z językiem pomocniczym, ale w żadnej z nich dotychczas nie przygotowywano dokumentów w języku pomocniczym i nie stosowano dodatków do pensji, do czego ustawa zachęcała, dla urzędników obsługujących klientów w języku kaszubskim. To są w dużej mierze martwe przepisy – niestosowane w praktyce. Natomiast ustalanie dodatkowych tradycyjnych nazw miejscowości i obiektów fizjograficznych, a w konsekwencji umieszczanie ich na oficjalnych tablicach jest coraz szerzej wykorzystywane na Pomorzu. Jednak uruchomienie tego procesu i zmaterializowanie woli lokalnych społeczności wcale nie było takie proste. NAZWY DODATKOWE W JĘZYKU REGIONALNYM Chociaż ustawa weszła w życie 1 maja 2005 r., jednak nie było do niej rozporządzeń wykonawczych. W drodze ustaleń, konsultacji i różnych zabiegów POMERANIA KWIECIEŃ 2015 rocznice procedurę administracyjną, o tyle na wprowadzenie tablic z analogicznymi nazwami na stacjach i przystankach kolejowych na Pomorzu jeszcze nikt się „nie odważył”. Nikt dotąd nie zebrał sił, aby to przewalczyć, ale wbrew opiniom władz kolejarskich zgodnie z polskim prawem JEST TO MOŻLIWE. Opr. W. Gwizdała wykuwały się szczegóły określające np. parametry tablic drogowych, na których miały się znaleźć nazwy dodatkowe w języku regionalnym. I tak ministerstwo transportu zaproponowało, aby nazwy dodatkowe były mniejsze niż nazwy urzędowe w języku polskim. Spotkało się to z oficjalnym sprzeciwem Zrzeszenia, bo czy nazwy umieszczone mniejszą czcionką nie byłyby w odbiorze społecznym uważane za mniej ważne? Przecież ustawodawca nakazuje tylko, że po nazwie polskiej ma być nazwa kaszubska, i nie odnosi się do relacji wielkości tych nazw na tablicach, a sama ustawa ma na celu też podniesienie prestiżu, a nie deprecjonowanie języka regionalnego. Na innym etapie pojawił się natomiast problem: ustawodawca przewidział, że za wymianę tablic z nazwami miejscowymi w związku z ustaleniem dodatkowych tradycyjnych nazw w języku regionalnym (art. 15. ust. 2) płacić będzie budżet państwa, ale wymiana tablicy na nową (na ogół większą) pociąga za sobą konieczność wymiany słupków, na których dotychczasowa tablica stała, więc POMERANIA łżëkwiAt 2015 nasunęło się pytanie: Kto będzie finansował wymianę słupków i czy słupek jest elementem tablicy? Pojawiła się też inna kwestia do rozstrzygnięcia, której ustawodawca nie przewidział: koszty wymiany tablic, jak wspomnieliśmy, pokrywa budżet państwa, ale komu i na jakiej podstawie dysponent budżetu państwa (w tym wypadku MSWiA) ma przekazać te środki publiczne na wymianę tablic? Ustalono, że skoro gmina wnioskuje o ustalenie dodatkowych nazw, to środki na wymianę tablic w drodze porozumienia MSWiA przekaże gminie, która przeprowadzi przetarg i po wymianie tablic rozliczy się w tym samym roku budżetowym z MSWiA. Byłoby to rozwiązanie proste, gdyby gmina zarządzała wszystkimi drogami na swoim obszarze, ale w Polsce mamy też drogi krajowe, wojewódzkie i powiatowe, a przecież zarządcy tych dróg nie mają żadnego obowiązku zgodzić się na postawienie tablic z dodatkowymi nazwami. O ile na ustawienie przy drogach tablic z nazwami kaszubskimi po różnych perturbacjach udało się wypracować sprawną PIERWSZE DWUJĘZYCZNE TABLICE: GMINA STĘŻYCA 2006–2008 Szereg wyżej wymienionych problemów i wątpliwości musiano rozstrzygać w związku z zainicjowaniem w gminie Stężyca i Chmielno procedury wprowadzania dodatkowych tradycyjnych nazw w języku kaszubskim. 25 stycznia 2006 (czyli rok od podpisania przez prezydenta ustawy) zebrania wiejskie Szymbarka i Potuł (gmina Stężyca) jednomyślnie przyjęły wniosek do rady gminy o oficjalne ustalenie kaszubskich nazw miejscowych. Przypomnieć należy, że ustawa dopuszcza możliwość wprowadzenia nazw kaszubskich w dwóch przypadkach: gdy w gminie zgodnie z wynikami ostatniego spisu powszechnego więcej niż 20% mieszkańców zadeklarowało posługiwanie się językiem kaszubskim lub gdy więcej niż połowa mieszkańców poszczególnych miejscowości w konsultacjach społecznych opowiedziała się za tymi nazwami dodatkowymi. Chociaż obie gminy zdecydowanie spełniały pierwszy wymieniony warunek, to jednak ówczesna interpretacja przepisów przez MSWiA wymagała przeprowadzenia konsultacji z mieszkańcami wszystkich miejscowości tych gmin. Społeczności lokalne nie zraziły się tym, i tak ponad 95% mieszkańców opowiedziało się za nazwami kaszubskimi. 17 października 2006 r. Rada Gminy Stężyca jednomyślnie przyjęła uchwałę o wystąpieniu do MSWiA o wpisanie gminy do rejestru gmin z urzędowymi nazwami w języku kaszubskim i uchwałę o ustaleniu dodatkowych nazw miejscowości. Po ponad roku, bo dopiero 17 listopada 2007 r., minister dokonał tego wpisu i ustalił pierwsze oficjalne nazwy kaszubskie, co wcale nie oznaczało jeszcze, że szybko znajdą się one na tablicach. Po rozstrzygnięciu innych wątpliwości finansowo-technicznych, o których mowa była wyżej, 21 lipca 2008 r. w Szymbarku postawiono legalnie 5 rocznice 21 lipca 2008 r. postawiono pierwsze tablice z dodatkowymi nazwami miejscowości w języku kaszubskim. Fot. K. Komolubi Pierwszym kaszubskim miastem z dwujęzycznymi tablicami został Bytów. Fot. z archiwum bytowskiego oddziału ZKP. pierwsze tablice z dodatkowymi nazwami miejscowości w języku kaszubskim. Radość i uśmiechy uczestników tego wydarzenia, widoczne na pamiątkowych zdjęciach zamieszczonych na tej stronie, podyktowane chyba były tym, że udało się pokonać gąszcz administracyjnych barier, oraz przekonaniem, że kolejnym gminom teraz będzie łatwiej. KONSULTACJE: Z MIESZKAŃCAMI I EKSPERTAMI Pierwszym miastem, które przeszło całą procedurę wprowadzania dodatkowych nazw kaszubskich, był Bytów. Współcześnie 21 gmin na Pomorzu 6 wprowadziło dodatkowe tradycyjne nazwy miejscowości w języku kaszubskim. Po dziesięciu latach obowiązywania ustawy w niespełna 1200 miejscowościach w Polsce postawiono tablice z dodatkowymi tradycyjnymi nazwami w językach mniejszościowych lub w języku regionalnym – w ¾ przypadków to miejscowości z nazwami kaszubskimi na Pomorzu. Na wymianę tablic w związku z ustaleniem dodatkowych nazw w języku regionalnym w latach 2008–2014 do pomorskich gmin z budżetu państwa przekazano ok. 3 mln zł. Na Pomorzu zdawano sobie sprawę z tego, jak ważna dla powodzenia procesu wprowadzania dwujęzycznych tablic jest akceptacja społeczna. Środowisko Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego przeprowadziło setki szkoleń i spotkań informacyjnych, na których samorządowcom i ogółowi mieszkańców tłumaczono idee i procedury wprowadzania nazw kaszubskich. Za tym szły artykuły w prasie, na portalach internetowych, audycje w radiu i telewizji. Udało się dzięki temu wyjaśniać wątpliwości i obawy, a tych nie brakowało. Bez aprobaty mieszkańców nie byłoby tablic z nazwami kaszubskimi. Ponadto, co ważne, ustawodawca wymaga, aby były to nazwy tradycyjne – stosowane na danym terenie od pokoleń. Do ich ustalenia konieczne więc były konsultacje z ekspertami w dziedzinie języka kaszubskiego, a w tym historii języka. Nazwy własne miejscowości to przecież element niematerialnego dziedzictwa ważny dla zachowania tożsamości Kaszub. Cześć gmin zdecydowała się, żeby dodatkowe tradycyjne nazwy miejscowości ustalono również dla osad, kolonii, przysiółków czy części wsi. Dla specyfiki lokalnej ma to znaczenie. Niestety nie we wszystkich gminach tak postąpiono, nie brakuje przypadków, że władze gminy ustaliły nazwy kaszubskie i postawiły tablice tylko dla największych miejscowości (głównie sołeckich) na swoim terenie. Z tego powodu powstało nawet pewne zamieszanie, bo przy okazji stawiania kaszubskich tablic urzędnicy gminni próbują „skasować” nazwy przysiółków czy kolonii, które od lat były wpisywane np. w dowodach osobistych mieszkańców tych jednostek osadniczych. Nazwy kaszubskie mogą być używane tylko po urzędowych nazwach w języku polskim, a i z nazwami w języku polskim nie brakowało problemów. Trafiały się przypadki, że administracja gminna posługiwała się nazwami polskimi, których zapis nie był spójny z tym, co wskazywała administracja rządowa. Sytuacja poprawiła się w końcu 2012 r., gdy minister administracji wydał rozporządzenie w sprawie wykazu urzędowych nazw miejscowości i ich części, gdzie podano wszystkie nazwy miejscowości w języku polskim występujące na terenie Rzeczpospolitej. W ten sposób POMERANIA KWIECIEŃ 2015 rocznice wywiązano się z realizacji obowiązku nałożonego ustawą z… 2003 r. Warto wspomnieć w tym miejscu, że jeszcze się nie doczekaliśmy urzędowego wykazu nazw w języku polskim obiektów fizjograficznych (jezior, rzek, nizin, wyżyn, wzgórz, szczytów, kompleksów leśnych, zatok, półwyspów itd.). A to niestety blokuje wprowadzanie oficjalnych nazw obiektów fizjograficznych w języku kaszubskim, bo ustawodawca nie dopuszcza takiej możliwości, że obiekt mógłby mieć nazwę po kaszubsku, jeśli nie ma urzędowej nazwy po polsku. Projekty służące zachowaniu i rozwojowi kaszubszczyzny Dzięki wprowadzeniu ustawy o mniejszościach i języku regionalnym w ciągu dekady ze środków MSWiA, a potem MAiC przeznaczono ok. 11 mln na realizację projektów służących zachowaniu i rozwojowi języka kaszubskiego. Dzięki tym grantom wspierane mogły być takie przedsięwzięcia, jak: Radio Kaszëbë i Rada Języka Kaszubskiego, wydawano miesięcznik „Pomerania” i jego dodatki, dofinansowywano Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, przeprowadzono modernizację obiektów użytkowanych przez Kaszubski Uniwersytet Ludowy w Wieżycy, odbywały się różne projekty młodzieżowe, dziennikarskie, literackie itp., a także mogło się ukazać kilkadziesiąt książek w języku kaszubskim i o tematyce kaszubskiej. W bieżącym roku właśnie z tego źródła Uniwersytet Gdański otrzymał dodatkowo dotację 100 tys. zł na prowadzenie kierunku etnofilologia kaszubska. Także ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministra Pracy i Polityki Społecznej wspierane były przedsięwzięcia służące zachowaniu i rozwojowi języka oraz kultury kaszubskiej. Chociaż ustawa nie odnosi się bezpośrednio do organizacji oświaty, to jednak właśnie problematyka obecności języka kaszubskiego w szkolnictwie dla urzeczywistniania celów ustawy ma fundamentalne znaczenie. Z tego też powodu bardzo często na forum utworzonej w 2005 r. Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych podnoszona była problematyka edukacyjna, a w tym warunków organizacji POMERANIA łżëkwiAt 2015 Marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk przemawia podczas konferencji z okazji 10 lat obowiązywania ustawy o języku regionalnym na Kaszubach (Szemud 21 marca 2015 r.). Fot. DM nauczania języka kaszubskiego. Progres w tej dziedzinie jest spory: w 2005 r. języka kaszubskiego uczyło się ok. 4 tys. uczniów, a obecnie jest to prawie 18 tys. dzieci i młodzieży. Z tego tytułu z budżetu państwa do budżetów gmin i powiatów Pomorza w ramach subwencji oświatowej trafi ok. 127 mln zł. Bilans zysków i nadziei Po dziesięciu latach obowiązywania Ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym trudno nie zgodzić się z tezą, że na Pomorzu skutki jej obowiązywania są najbardziej widoczne. Stało się tak przede wszystkim za sprawą dużej aktywności obywatelskiej środowiska Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. I chociaż wydawało się, że np. odwołanie się w 2005 r. w ustawie do wyników ostatniego spisu powszechnego (wówczas chodziło o spis z 2002 r., gdzie 10% gmin kaszubskich spełniało kryterium 20% mieszkańców posługujących się językiem regionalnym) mogło się wydawać mało korzystne, to jednak po odpowiednim przygotowaniu i mobilizacji społeczności kolejny spis powszechny, z 2011 r., wypadł zdecydowanie lepiej (19 gmin spełniło kryterium 20%). Daleki byłbym jednak od chwalenia Kaszubów, bo miejsc, w których widać grzech zaniechania, też nie brakuje. Patrząc jednak na kaszubski urobek wytworzony dzięki narzędziu, jakim się stała ustawa o języku regionalnym, i porównując go z innymi zamieszkującymi Polskę wspólnotami etnicznymi objętymi zapisami tego aktu, Kaszubi nie mają się czego wstydzić. Społeczno-kulturowe pobudzenie kaszubskie, które trwa od ponad dwóch dekad, w zestawieniu ze wzrastającym potencjałem demograficznym Kaszub (co w polskich warunkach jest ewenementem) także stanowi wyzwanie. 18 tys. dzieci uczących się kaszubskiego i 21 gmin z polsko-kaszubskimi tablicami miejscowości z perspektywy 2005 r. uznałoby się za dobry, bardzo dobry wynik. W 2015 r. już się do tego przyzwyczajamy i zauważamy, że te 18 tys. uczących się kaszubskiego to niewielki procent ogółu uczniów na Kaszubach. Gmin, które można uznać za kaszubskie, jest przecież 70–80. Ustawa o mniejszościach oraz języku regionalnym, tak jak powiedział, podpisując ją w 2005 r., Aleksander Kwaśniewski, stała się konstytucją mniejszościową i stanowi zadanie na lata. W ciągu dekady jej obowiązywania na Kaszubach sporo się zmieniło, ale jeszcze daleko do tego, aby w pełni tę ustawę wykorzystano. To wszystko zależy nadal tylko od mieszkańców tego regionu. 7 pelpliński areopag religijność 24-25 pomorza kwietnia 2015 plan konferencji Piątek, 24 kwietnia 2015 (17.00-19.00) Rozpoczęcie obrad I sesja wykładowa Prowadzący: Łukasz Grzędzicki – Prezes Zrzeszenia KaszubskoPomorskiego Religijność ludowa w Polsce – ciągłość i zmiana ks. bp prof. KUL dr hab. Wiesław Śmigiel (KUL) Pobożność pielgrzymkowa. Tradycja i współczesność – ks. prof. dr hab. Jan Perszon (UMK) Sobota, 25 kwietnia 2015 (9.00-12.45) II sesja wykładowa Prowadzący: ks. prof. dr hab. Wojciech Cichosz Aksjologiczne dylematy współczesności ks. prof. dr hab. Henryk Skorowski (UKSW) Bractwa i stowarzyszenia międzywojennej diecezji chełmińskiej jako formy kształtowania pobożności i praktycznej religijności Pomorza ks. prof. dr hab. Jan Walkusz (KUL) III sesja wykładowa Prowadzący: ks. dr hab. Janusz Szulist Chrześcijaństwo jako wybór dr hab. Michał Kaczmarczyk (UG) Towarzystwa ludowe na Kaszubach (1891-1939) czyli katolicka nauka społeczna w praktyce dr Krzysztof Korda (Instytut Kaszubski) Święta Góra Polanowska w tradycji religijnej Pomorza, o. Janusz Jędryszek (OFM conv.) patronat honorowy Biskup Pelpliński dr Ryszard Kasyna Marszałek Województwa Pomorskiego Mieczysław Struk organizatorzy Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie Kuria Diecezjalna Pelplińska Wydział Teologiczny UMK w Toruniu kontakt e-mail: [email protected] tel. 58 301 27 31 www.kaszubi.pl miejsce konferencji Biblioteka Diecezjalna im. Biskupa Jana Bernarda Szlagi ul. Biskupa Dominika 7 83-130 Pelplin Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) Gdański historyk literatury kaszubskiej i pisarz – artysta, popularyzator dziejów Gdańska Fot. ze zbiorów Christiana Sampa Józef Borzyszkowski Początek roku 2015 zapisał już sporo nowych kart naszych dziejów, w tym tych, których przywołanie napawa smutkiem wywołanym odejściem z tego świata bliskich nam osób. W moim przypadku, poza odejściem 6 lutego kuzyna, Bronka Borzyszkowskiego z Gdyni (historyka z wykształcenia, a swego czasu aktywnego członka klubu Pomorania i ZKP), wspomnienia pośmiertnego oczekują jeszcze cztery bliskie mi osoby zmarłe w dwóch pierwszych miesiącach tego roku. Są to: ks. prof. Edward Hinz z Pelplina – muzyk, dyrygent i muzykolog, przyjaciel ks. Kazimierza Raepkego i współpracownik ks. Bernarda Sychty; prof. Czesław Biernat – wieloletni dyrektor Archiwum Państwowego w Gdańsku i historyk Gdańska, rodem z Sulęczyna; Teresa Lilla – nauczycielka, katechetka, gospodyni swego czasu parchowskiej plebanii, źródło cennych informacji i opiekunka miejscowego cmentarza; prof. Marek Latoszek – socjolog, autor pionierskich dzieł dotyczących Sierpnia 80’ i społeczności kaszubskiej, laureat nagrody Jana Heweliusza, i Jerzy Samp, którego znaliśmy – także rodzinnie – najdłużej i kiedyś najbliżej. Z bólem zauważam powiększającą się z roku na rok na łamach rocznika Instytutu Kaszubskiego „Acta Cassubiana” zawartość działu „Pro memoria”. POMERANIA łżëkwiAt 2015 W Encyklopedii Gdańska Z przywołanego wyżej grona dwaj ostatni, przed niemal 20 laty, byli współzałożycielami Instytutu Kaszubskiego, który w roku następnym będzie mógł obchodzić swój jubileusz. Dwaj z owej piątki doczekali się za życia obecności swoich biogramów wraz z fotografiami na kartach Encyklopedii Gdańska (Gdańsk 2012). Dotyczy to Czesława Biernata i Jerzego Sampa. „Portretowi” Jerzego Sampa towarzyszy tam biogram jednego z jego starszych braci, znanego rzeźbiarza Wawrzyńca. Obaj wraz ze zmarłym przed kilku laty ich bratem Mikołajem, ks. prałatem i proboszczem parafii NSPJ we Wrzeszczu, reprezentowali i reprezentować będą obecną od pokoleń w naszym mieście kaszubską rodzinę Sampów, zakorzenioną głębiej na Nordzie. Biogram encyklopedyczny Jerzego (s. 900) głosi: 9 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) barwną i twórczą, nie tyle może jako badacz i uczony, historyk literatury, ile jako płodny pisarz, popularyzator, zwłaszcza legend i ich twórca, współtwórca legendarnych dziejów Gdańska oraz Kaszub i Pomorza. Uzupełnienie encyklopedycznego portretu Uczestnicy V Seminarium Kaszubskiego w Łączyńskiej Hucie A.D. 1982 przed chëczą A.J. Borzyszkowskich: w środku schodzi po schodach Feliks Marszałkowski, obok Jan Trepczyk i Józef Borzyszkowski, z tyłu od lewej Kazimierz Kleina, obok Eugeniusz Gołąbek, Marian Jeliński, Stanisław Janke, …, Marek Cybulski, Danuta Byczkowska, Mariola Wiśniowska. Z przodu stoją od prawej: Wojciech Kiedrowski, Jan Drzeżdżon, Izabella Trojanowska z Misią, Kazimierz Klawiter, Marian Selin. Od lewej: (…), Jerzy Samp, Stefan Fikus i o. Janusz Jędryszek Samp Jerzy (ur. 23 III 1951 w Gdańsku), historyk literatury, popularyzator wiedzy o Gdańsku. Syn gdańszczanina Pawła (1907–81), brat Wawrzyńca Sampa. Ukończył VII LO na Oruni. W 1969–70 studiował filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej, następnie do 1975 na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie po uzyskaniu magisterium podjął pracę. Od 1982 doktor, od 1992 dr habilitowany. Od 1994 kierownik Zakładu Pomorzoznawstwa. Wykładał m.in. na uniwersytecie w Bremie, w Ostsee Akademie Lübeck-Travemünde oraz na uniwersytecie w Ottawie. Od początku lat 70. XX w. współpracuje z Radiem Gdańsk (autor około 700 felietonów radiowych), z redakcjami miesięcznika „Pomerania” oraz „Dziennika Bałtyckiego” (od 1971). Realizator licznych cykli własnych publikacji oraz programów poświęconych dziejom Pomorza, Gdańska i Kaszub. Autor scenariuszy do filmów: Był sobie Gdańsk (z Donaldem Tuskiem i Jackiem Sarnackim) (1996), Tysiącletni Gdańsk (1997), Ave Gedanum (widowisko plenerowe z okazji 1000-lecia Gdańska 1997 na Długim Targu). Zasiada w kapitule medali św. Wojciecha i Mściwoja II przy Radzie Miasta Gdańska. Autor m.in. Droga na sabat (1981), Smętek. Studium kreacji literackich (1984), Gdańsk prawie nie 10 znany (1993), Bedeker gdański (1996), Danzig von A bis Z (1997), Legendy gdańskie. Dawne, nowe i najnowsze (2000), Miasto magicznych przestrzeni (2003). Odznaczony m.in. Nagrodą im. Lecha Bądkowskiego (1986), Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska (…) w Dziedzinie Kultury i Sztuki (2007), Medalem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Gloria Artis” (2009) Pod biogramem figurują inicjały „BŚ” = profesor Błażej Śliwiński, redaktor naukowy całego dzieła. Znając nieco stronę warsztatową „Encyklopedii”, sądzę jednak, że autorem tego hasła w pierwotnej wersji był chyba sam jego bohater, stąd szczególna wartość tego biogramu dla nas. Zawiera on bowiem osobiste spojrzenie Jerzego Sampa na swoje życie i dokonania, nieco tylko wyretuszowane przez podpisanego autora – redaktora. Warto więc pamiętać o tym, co dla niego samego było ważne i najważniejsze… Trzeba też tu i teraz uzupełnić ten portret, dodając nie tyle komentarz, co fakty, gdyż ów biogram to nawet nie szkic biograficzny, a ledwie skromny wstęp do biografii, jaka niewątpliwie kiedyś powstanie. Był bowiem Jerzy Samp postacią bardzo Pomorania i ZKP W przytoczonym biogramie nie ma ważnych, nie tylko dla mnie, faktów, które współdecydują z przywołanymi o szczególnej wyjątkowości Jerzego Sampa – nie tylko w społeczności zrzeszonej. Przede wszystkim brak w nim informacji o jego działalności w klubie Pomorania, którego jako student był prezesem, oraz w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, gdzie w oddziale gdańskim prezesował dwie kadencje – w latach 1987–1989 i 1996– 1998, będąc również członkiem Zarządu Głównego. Tak się złożyło, że w Pomoranii jego zastępcą była moja białka Hanka, a prezesurę oddziału gdańskiego przejął Jurek tuż po mnie. Warto więc z myślą o uzupełnieniu portretu J. Sampa zajrzeć do Kroniki Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 1957––1988, opracowanej przez Izabellę Fillip (Gdańsk 1989), oraz monografii Cezarego Obracht-Prondzyńskiego Zjednoczeni w idei. Pięćdziesiąt lat działalności Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (1956–2006), (Gdańsk 2006). W Kronice Oddziału… pierwszy rok prezesury Jerzego Sampa zapisał się m.in. wizytą Ojca Świętego Jana Pawła II w Gdańsku, kiedy to spotkaliśmy się z Nim w licznej reprezentacji ZKP w gronie przedstawicieli gdańskich środowisk twórczych w katedrze oliwskiej. (Zob. „Pomerania” 1987, nr 8). Ważnym wydarzeniem każdego roku było i wówczas spotkanie opłatkowe z ks. abp. T. Gocłowskim w Domu Parafialnym we Wrzeszczu, gdzie gospodarzem był ks. Mikołaj Samp. W tymże 1987 roku oddział gdański był m.in. organizatorem spotkania – wieczoru wspomnień z okazji 30-lecia Wydawnictwa Morskiego, z którym i Jerzy był związany. Wyjątkowy charakter miało też 10. Seminarium Kaszubskie w Łączyńskiej Hucie, w którym również uczestniczył prezes Jurek. Warto pamiętać, że POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) wraz z nim zarząd O/Gd. ZKP tworzyli wówczas Maria Kowalewska i Marek Chomicki jako wiceprezesi, sekretarz Wanda Przybysławska, skarbnik Urszula Bolduan oraz członkowie: Alina Ceynowa, Marek Cybulski, Roman Kensik, Edward Lipkowski, Stanisław Starosta i Mariusz Szmidka. Do Komisji Rewizyjnej należeli Krystyna Ciechanowska, Regina Kaliszewska, Zygmunt Stenka, Barbara Rezmer, Monika Grzywacz-Grzesiak. Każdy z nich zapisał wraz z J. Sampem niejedną piękną kartę dziejów społeczności zrzeszonej, nie tylko w stołecznym Gdańsku. Literatura kaszubska W dziele C. Obrachta-Prondzyńskiego wyczytać można, iż Jerzy Samp należy do grona laureatów Medalu Stolema. Otrzymał go w 1985 roku razem z Romanem Wapińskim i Günterem Grassem. Trudno mi sobie wyobrazić, by o kaszubskim Noblu i takim nobliwym sąsiedztwie, pisząc swój biogram, Jurek nie pamiętał. W encyklopedycznym biogramie jest odnotowana Nagroda Literacka im. Lecha Bądkowskiego, którą Jerzy otrzymał jako pierwszy za swoje ówczesne pisarskie dokonania, obejmujące przede wszystkim wydane w 1985 roku w oficynie zrzeszeniowej dwie antologie. Pierwsza z nich to Jego Poezja rodnej mowy, obejmująca cenne studium historyczno-literackie pt. „Zanim staniesz się niemy w mowie ojców” (pierwotnie opublikowane na łamach „Pomeranii” 1984, nr 7) i wybór poświęconych językowi kaszubskiemu wierszy kaszubskich poetów, od Hieronima Derdowskiego po Stanisława Jankego, druga – Zaklęta stegna. Bajki kaszubskie. Na stronie tytułowej tej drugiej książki czytamy: „Wybór tekstów, opracowanie i adaptacja literacka, przekład z kaszubskiego, przedmowa i posłowie oraz opracowanie graficzne Jerzego Sampa”. Pierwsza książka wzbudziła wielkie nadzieje i radość, że pojawił się następca Andrzeja Bukowskiego jako historyka literatury kaszubskiej. Pamiętać trzeba, iż autor książki Regionalizm kaszubski. Ruch naukowy, literacki i kulturalny. Zarys monografii historycznej (Poznań 1950) był promotorem rozprawy doktorskiej Jerzego Sampa, a wcześniej Jana Drzeżdżona, z którym Jurek POMERANIA łżëkwiAt 2015 Podczas uroczystości wręczenia Medali św. Wojciecha i Księcia Mściwoja II w Dworze Artusa przy Długim Targu w Gdańsku 9 V 2006 r. Medal dla Tadeusza Bolduana odebrała żona Urszula. Na zdjęciu wśród przyjaciół, pierwszy z prawej, Jerzy Samp. Jubileusz 90-lecia Anny Łajming w Klubie „Mestwin” w Domu Kaszubskim. Stoją od lewej: Jerzy Samp, Anna Łajming, Alina Ceynowa, Stanisław Pestka. się przyjaźnił. Jerzy Samp objął po Bukowskim na Uniwersytecie Gdańskim Zakład Pomorzoznawstwa i sporą cząstkę spuścizny mistrza… Poza rozprawami – magisterską i doktorską (przywołanymi w Encyklopedii – Droga na sabat i Smętek) oraz habilitacyjną pt. Gdańsk w relacjach z podróży 1772–1918 (Zeszyty Naukowe UG, Rozprawy i monografie nr 152, Gdańsk 1991) – najważniejszym dokonaniem J. Sampa jako historyka literatury jest, w opinii badaczy gdańskiej humanistyki, syntetyczny artykuł „Literatura kaszubska” zawarty w zbiorowym dziele pt. Pomorze – mała ojczyzna Kaszubów (Historia i współczesność) / Kaschubisch–pommersche Heimat (Geschichte und Gegenwart), pod red. J. Borzyszkowskiego i D. Albrechta (Gdańsk – Lübeck 2000), wydanym przez ZKP, Instytut Kaszubski i Ostsee Akademie, gdzieśmy w Travemünde niejednokrotnie razem i osobno głosili wykłady, wspomniane w Encyklopedii. (W Kanadzie J. Samp przebywał przez kilkanaście dni razem z prof. Edwardem Brezą i prof. Tadeuszem Linknerem). Druga z przywołanych wyżej książek (również wydana przez zrzeszeniową oficynę), Zaklęta stegna, jest swoistą zapowiedzią najważniejszej cząstki twórczości Jerzego Sampa, który z czasem odchodząc od badań naukowych i problematyki kaszubskiej, skupił się w XXI wieku na przypominaniu starych i tworzeniu nowych baśni i legend dotyczących głównie Gdańska. Zanim pojawił się cykl jego 11 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) Spotkanie w 10. rocznicę śmierci Lecha Bądkowskiego w Domu Kaszubskim. Za stołem siedzą od prawej: Donald Tusk, Aleksander Hall, Jerzy Samp, Bogdan Burusewicz, Józef Borzyszkowski i Tadeusz Bolduan. książek z tej dziedziny, przyjmowanych z wdzięcznością przez rzesze czytelników, ukazał się już w 1994 roku Bedeker gdański, wydany przez Polnord Wydawnictwo Oskar, z którym J. Samp związał się na lata istnienia tej prywatnej oficyny, przejętej niedawno przez innego, kaszubskiego wydawcę… Bez wątpienia lata 70. i 80. – koniec XX w. – to okres największego zaangażowania J. Sampa w działalność społeczności zrzeszonej. Był wówczas aktywnym uczestnikiem, a także głównym referentem niejednego ze zjazdów Twórców Literatury Kaszubsko-Pomorskiej we Wdzydzach: XVI – 1984 „Baśniokrąg pomorski w pisarstwie Lecha Bądkowskiego”; XVII – 1985 „Nurt regionalny w literaturze dla młodego odbiorcy”; XVIII – 1988 „Motywy skandynawskie w tradycji, kulturze i piśmiennictwie kaszubsko-pomorskim”; XXIII – 1993 „Nurt wojenny w twórczości pisarzy kaszubskich”; XXVI – 2001 „Obraz Pomorza w literaturze polskiej po 1989 roku”. Dziennikarstwo Był wówczas, jak też wcześniej i później, cenionym współpracownikiem i przez wiele lat członkiem Kolegium Redakcyjnego „Pomeranii”. Swoją dziennikarską działalność, wyeksponowaną w Encyklopedii, rozpoczął dzięki Izabelli Trojanowskiej, jako student przejmując od niej redakcję „Notatnika Kaszubskiego” na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. Współpracował też z „Literami”, co odnotował 12 także C. Obracht-Prondzyński w Bibliografii do studiowania spraw kaszubsko-pomorskich (Gdańsk 2004). Związki rodzinne / upamiętnianie Jerzy Samp przez lata był również wykładowcą literatury polskiej w Wyższym Seminarium Duchownym w Oliwie. Uczestniczył w Kolokwiach Gdańskich w Oliwie, organizowanych przez ZKP z Kurią Biskupią Gdańską i pod patronatem ks. abpa Tadeusza Gocłowskiego, oraz w Spotkaniach Pelplińskich, gdzie głównym gospodarzem było tamtejsze Wyższe Seminarium Duchowne, z którym czuł się szczególnie związany przez postać Sługi Bożego ks. bpa Konstantyna Dominika, spokrewnionego z Dercami i Sampami. Przy zaangażowaniu Jerzego, a przede wszystkim Wawrzyńca jako wybitnego twórcy pomników i tablic, tego rodzaju znaki pamięci zaistniały w rodzinnym dla ks. bpa Dominika Gnieżdżewie i parafialnym Swarzewie. Wawrzyniec jest także twórcą tablicy ku pamięci X. bpa K. Dominika na budynku byłego klasztoru sióstr elżbietanek przy Targu Siennym w Gdańsku, o której powrót na to miejsce trzeba było ostatnio zadbać… Przywołując bpa K. Dominika, mam też w pamięci związki rodzinne J. Sampa z długoletnim kierownikiem biura Zarządu Głównego i działaczem ZKP, a także dobrym duchem kaszubskich teatrów amatorskich, śp. Klemensem Dercem, który swoją spuściznę przekazał właśnie Jerzemu (a która przechowywana jest w MPiMKP w Wejherowie, a w części w Dziale Rękopisów Biblioteki Gdańskiej PAN, gdzie m.in. Dercowa, warta publikacji, pierwsza biografia ks. bpa K. Dominika). Poprzez K. Derca J. Samp nawiązał też kontakt z młodokaszubą ks. drem Kamilem Kantakiem, mieszkającym od czasów wojny w Bejrucie. Do części jego spuścizny zlokalizowanej w Watykanie po latach dotarł, przebywając w Wiecznym Mieście. Swego czasu liczyliśmy przynajmniej na poszerzone szkice biograficzne tak Derca, jak i Kantaka Jurka autorstwa. Przy licznych podróżach i gdańskich pasjach nie starczyło mu na nie kiedyś czasu, a z czasem i życia. Nie wolno jednak zapominać o jego otwartości i współpracy także z takimi instytucjami, jak Muzeum w Wejherowie i Biblioteka Gminna w Bolszewie… Literacka historia Gdańska i Kaszub We wspomnieniach pośmiertnych, jakie ukazały się na łamach gdańskich gazet i w telewizyjnej „Panoramie Gdańskiej”, postać Jerzego Sampa została ukazana m.in. jako bardzo popularnego wśród studentów nauczyciela akademickiego i cenionego znawcę oraz popularyzatora historii Gdańska, a także jako pisarza – twórcę kolejnych książek prezentujących ciekawe, nie tylko legendarne, dzieje miasta nad Motławą. W tej pisarsko-popularyzatorskiej twórczości gdańskiej Jerzy Samp stał obok Andrzeja Januszajtisa. A Januszajtis zauważył, że on sam korzysta często nie tylko z literatury, choćby niemieckich autorów, ale i ze źródeł archiwalnych. Natomiast J. Samp, znając literaturę, zwłaszcza wcześniejsze zbiory legend, coraz szerzej korzystał z własnej wyobraźni. Symbolicznego wręcz znaczenia nabiera dziś jego ostatnia książka, złożona tym razem w wydawnictwie Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, zatytułowana „Gdańsk – baśniowa stolica Kaszub”. Z opublikowanego w „Dzienniku Bałtyckim” (20.02.2015) fragmentu wynika, iż jest to w pełni wytwór fantazji literackiej autora, wykorzystującego jedynie pewne wątki ze świata ludowej kultury duchowej Kaszubów. Warto mieć na uwadze przekonanie J. Sampa, iż „wszystko mija… Tylko postacie z legend zachowują młodość”, przywołane we wspomnieniu Grażyny Antoniewicz („Dziennik Bałtycki”, 20.02.2015), jego POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Pro memoria Jerzy Samp (1951–2015) koleżanki ze studiów i profesji dziennikarskiej. Z wielu przytoczonych przez nią opinii J. Sampa na uwagę szczególną zasługuje też ta: „Każda z legend ma charakter autorski, to są moje dzieci – wyznawał. – Urodziły się pod moim piórem…” We wszystkich poprzednich książkach ze swoistej serii bedekerowo-legendarnych prezentacji dziejów Gdańska można zauważyć dość skromną obecność Kaszubów. Budziło to nie tylko moje zdziwienie, rozczarowanie i żal z powodu straconej okazji oddziaływania na czytelników, kształtowania bogatszej o wątek kaszubski świadomości historycznej i tożsamości mieszkańców grodu nad Motławą, jak i regionu, samych Kaszubów nie wyłączając. Dotyczy to także stołecznej wobec Kaszub roli naszego miasta. (…) Sztuka, poezja, pasja kolekcjonerska Trzeba jeszcze dopowiedzieć, że Jerzy Samp, będąc współtwórcą Instytutu Kaszubskiego, był kiedyś wśród nas najważniejszym przedstawicielem wciąż skromnego kręgu historyków literatury kaszubskiej. Liczyliśmy bardzo m.in. na jego twórczy udział w przygotowaniu kolejnych tomów Biblioteki Pisarzy Kaszubskich. Niestety, tu spotkał nas zawód. Jego wstęp do tomu 2, zawierającego najważniejsze dzieło Hieronima Derdowskiego Ò Panu Czôrlińsczim…, to wobec braku nowego, długo oczekiwanego opracowania, jedynie zmodyfikowana wersja wstępu do wydania sprzed lat… Czekamy na jego następców. (…) J. Samp osobiście ilustrował niejedno swoje dzieło. Niekiedy tylko tę stronę swoich książek oddawał za pośrednictwem wydawcy w inne mistrzowskie ręce, choćby brata Wawrzyńca. Pamiętamy, że w młodości Jerzy Samp był także poetą, a do końca życia kolekcjonerem, m.in. fajek, ceramiki, grafiki, jak i znawcą sztuki kulinarnej – dobrej kuchni, także kaszubskiej. Rodzinna Orunia Ukochanym i preferowanym przezeń także w twórczości punktem świata była dlań rodzinna Orunia. Jej to, podobnie jak związanemu z bratem Mikołajem Wrzeszczowi, poświęcił Jurek osobną publikację książkową i niejeden POMERANIA łżëkwiAt 2015 Uczestnicy Seminarium Kaszubskiego już bez zrzeszyńców. Stoją od lewej: Edmund Kamiński, ks. Antoni Pepliński, Cezary Obracht-Prondzyński i Aleksy Pepliński. Za nimi: Jerzy Samp, Jerzy Treder i Izabella Trojanowska. Obok Aleksego Peplińskiego Jan Drzeżdżon, Witold Bobrowski, Wojciech Etmański, Bogusława Labudda i X (osoba nierozpoznana), a przed nimi Stefan Rambiert, z boku, tyłem do nas, Misia. Na wystawku od lewej: Stanisław Janke, Józef Borzyszkowski, Miłosława Borzyszkowska, Marek Cybulski, Anna Borzyszkowska, Edward Breza i Krystyna Muza. artykuł. W oruńskim mateczniku, odziedziczywszy jako najmłodszy z braci mieszkanie po rodzicach, założył własną rodzinę i dbał o nią. W 1972 roku Jurek – prezes Pomoranii – był na naszym ślubie i weselu w Chmielnie. Już wtedy podkochiwała się w nim niejedna pomoranka, a później inne przedstawicielki studenckiej braci. Po upływie kilku lat wydarzeniem towarzyskim był ślub Jurka w 1979 roku z młodziutką, delikatną i piękną Barbarą Wojciechowską, jaki miał miejsce w kościele oo. franciszkanów w Niepokalanowie. Po wielu latach wspólnego życia Jurek wraz z żoną przenieśli się ze starego do nowego mieszkania na Górnej Oruni. W dawnym, przy Trakcie św. Wojciecha, kiedyś ul. Jedności Robotniczej, pozostał syn Christian. Młodsza odeń ich córka Klaudia po zamążpójściu zamieszkała w Warszawie, gdzie źródłem dumy i radości już dziadka Jurka były wnuki. Od lat prof. Jerzy Samp zmagał się z ciężką chorobą, o której niechętnie mówił; nie wtajemniczał bowiem we własne i rodzinne problemy nawet bliskich kolegów i przyjaciół. Kilkanaście dni przed śmiercią, będąc w szpitalu warszawskim, czekając na zabieg, przyjął naszą – przedłożoną przez ks. dra Grzegorza Rafińskiego, prośbę o promocję w Instytucie Kaszubskim w dniu 26 lutego 2015 roku w Tawernie Kaszubskiej Mestwin albumowej książki wydanej przez parafię Łęgowo pod redakcją ks. proboszcza Grzegorza pt. Człowiek Pojednania, licząc na wcześniejszy powrót do domu. Tymczasem nieobca mu, jako czcicielowi św. Barbary – patronki m.in. od szczęśliwej śmierci, Biała Dama, zgasiła tam w Warszawie jego świecę życia w dniu 16 lutego br. Pogrzeb odbył się w sobotę 21 lutego w Gdańsku. Msza św. miała miejsce w bazylice Mariackiej, a pochowano Go na Cmentarzu Łostowickim. Tam w imieniu ZKP pożegnał go prof. Andrzej Ceynowa, a ze strony Uniwersytetu Gdańskiego prorektor prof. Józef Włodarski. W imieniu Instytutu Kaszubskiego w Gdańsku i Akademii Pomorskiej w Słupsku pożegnała Go prof. Adela Kuik-Kalinowska, która wraz z mężem Danielem przejęła niejako przypisaną doń kiedyś dziedzinę kaszubskich badań historyczno-literackich. Być może to w Słupsku powstanie pierwsza rozprawa będąca owocem badań życia i oryginalnej twórczości Jurka – profesora Jerzego Sampa. Fot. na s. 10–13 z archiwum J. Borzyszkowskiego 13 Izabella Trojanowska – w 20. rocznicę śmierci Józef Borzyszkowski I. Trojanowska była zamiłowaną żeglarką i podróżniczką Trudno dziś niejednemu z nas, przedstawicieli starszego pokolenia członków społeczności zrzeszonej, uwierzyć, że minęło już 20 lat od momentu, gdy Izabella odeszła na wieczną wachtę. wspomnienia Izabella Trojanowska – redaktorka i prezes ZKP – zmarła 21 kwietnia 1995 roku; pochowana została w głównej alei Cmentarza Centralnego „Srebrzysko”. Spoczęła w grobie ojca Michała Aleksandra Trojanowskiego (1905– –1948), pochodzącego z Kalisza, przed wojną pracownika Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, a po wojnie współtwórcy i prezesa Związku Kupców w naszym stołecznym mieście. (Zob. jego biogram w Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego, t. IV). Z Gdyni przez Nowy Sącz do Gdańska Urodziła się 10 lipca 1929 roku w Gdyni jako jedyna córka właśnie Michała Aleksandra i Zofii Wiktorii z Podkulińskich. Tam też rozpoczęła naukę w szkole powszechnej, którą podczas wojny kontynuowała w Warszawie, gdzie rodzina szczęśliwie przetrwała okupację. Szkołę powszechną ukończyła w 1942 roku, a następnie uczęszczała na tajne komplety. W 1944 ukończyła drugą klasę gimnazjum. Po powstaniu warszawskim Trojanowscy znaleźli się w Nowym Sączu, skąd przez wyzwoloną stolicę w ramach rządowej grupy operacyjnej wrócili do Gdańska. Zamieszkali wówczas we Wrzeszczu przy ul. Grunwaldzkiej. Tu Izabella w 1948 roku w III Państwowym Gimnazjum i Liceum w Gdańsku-Wrzeszczu zdała maturę. W tym samym roku podjęła studia w Wyższej Szkole Handlu Morskiego (WSHM) w Sopocie, które przerwała po złożeniu egzaminów I roku z powodu choroby. W roku 1950 zaczęła je kontynuować w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Szczecinie. Od września tegoż roku zaczęła pracować jako korespondentka terenowa „Ekspresu Wieczornego” w Szczecinie i Gdańsku. Ze względu na niemożliwość pogodzenia pracy zarobkowej z nauką ponownie przerwała studia… Szlify dziennikarskie w „Dzienniku Bałtyckim” Z dniem 1 maja 1951 roku została pracownikiem etatowym – dziennikarką w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, początkowo w dziale gospodarczo-morskim, a z czasem terenowym (8 maja wstąpiła do Związku Młodzieży POMERANIA łżëkwiAt 2015 Polskiej). Odtąd zaczęły się na dobre jej twórcze wędrówki po Kaszubach i innych regionach Pomorza Gdańskiego, wzmacniane dzięki znajomości, a rychło przyjaźni zadzierzgniętej w redakcji z Franciszkiem Fenikowskim (1922–1982), redaktorem magazynu kulturalnego „Rejsy”, publicystą i recenzentem teatralnym „Dziennika” w latach 1948–1955. Nie mniej znacząca, a z czasem najważniejsza była przyjaźń z Lechem Bądkowskim (1920–1984), absolwentem WSHM w Sopocie z 1949 roku, a w latach 1946–1952 publicystą ekonomicznym i kierownikiem działu gospodarczo-morskiego „Dziennika Bałtyckiego”. W tejże redakcji, pod opieką starszych o kilka lat kolegów, zdobyła szlify dziennikarskie, zostając rychło publicystką w dziale kulturalnym. Problematyce tej pozostała wierna do końca życia, nie ograniczając jednak do niej swoich zainteresowań i twórczości. Od młodości bliska była jej także problematyka historyczna i polityczna, a w szczególności wszystko to, co dotyczyło życia regionu – Kaszubów, morza i Pomorza, w tym szczególnie rodzinnego niemal dla niej Gdańska. Trzeba mocno podkreślić, iż Izabella utożsamiała się z tzw. autochtonami – ludnością rodzimą tej ziemi, nie tylko Kaszubami, wyróżniając też niejako dzieje i losy tzw. Polonii gdańskiej, tych, którzy tu po 1920 roku trwali i wytrwali, narażani na prześladowania i trudne dziś do zrozumienia doświadczenia, nie tylko ze strony niemieckiej, ale i polskiej, tak przed II wojną światową oraz w jej trakcie, jak i po niej. Już wtedy Fenikowski i Bądkowski patronowali młodym i wszystkim nowicjuszom na drodze twórczości dziennikarsko-literackiej i działalności społecznej, promując na różny sposób sprawy kaszubskie, folklor i twórczość ludową, w czym z czasem wyspecjalizowała się Izabella. Współtworzenie ruchu kaszubsko-pomorskiego Ważnym, a po trochu przełomowym także w jej życiu, był okres polskiego października 1956 roku, kiedy to stała się współtwórczynią – między innymi z Janem Piepką – i redaktorką naczelną dwutygodnika gdańskich studentów i młodej inteligencji regionu, zatytułowanego „Kontrasty”, zlikwidowanego przez władze już w 1957 roku. Na jego łamach podjęła wraz z Piepką problematykę kaszubsko-pomorskich dziejów podczas hitlerowskiej okupacji, m.in. sprawę niemieckiej listy narodowościowej, służby w Wehrmachcie, TOW „Gryf Pomorski” i tragicznych losów ludzi tej ziemi, także Polonusów gdańskich, tuż po wyzwoleniu i w latach stalinizmu. Problematyka ta była również bardzo ważna dla powstałego w 1956 roku Zrzeszenia Kaszubskiego, które Izabella wraz z L. Bądkowskim, J. Piepką i innymi współtworzyła, skupiając dotąd rozproszone i niekiedy bardzo różniące się środowiska działaczy ruchu kaszubsko-pomorskiego. Warto, by nie tylko młodzi w Zrzeszeniu Kaszubsko-Pomorskim, ale też i inni sięgnęli po raz pierwszy lub kolejny do dwóch książek Cezarego Obracht-Prondzyńskiego poświęconych dziejom kaszubsko-pomorskim po 1945 roku. Mam tu na myśli Kaszubi. Między dyskryminacją a regionalną podmiotowością (Gdańsk 2002) i Zjednoczeni w idei. Pięćdziesiąt lat Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego 1956–2006 (Gdańsk 2006), wydanych przez Instytut Kaszubski i Zarząd Główny ZKP. Na kartach tych książek i jeszcze dwóch innych jest szczególnie dobitnie utrwalona działalność i rola współtwórców Zrzeszenia i jego dorobku. Do wąskiego grona najważniejszych liderów naszego ruchu należała i należy Izabella Trojanowska. Te dwie dalsze książki to Izabelli Greczanik-Fillip Kronika Oddziału Gdańskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (Gdańsk 1988) i Tadeusza Bolduana Nie dali się złamać. Spojrzenie na ruch kaszubski 1939–1995 (Gdańsk 1996). Warto pamiętać, że T. Bolduan, znany nam m.in. jako redaktor naczelny dwutygodnika Zrzeszenia Kaszubskiego „Kaszëbë”, z którym współpracowała Iza, swoją drogę zawodową również rozpoczął w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”. W „Głosie Wybrzeża” i „Samorządności” Izabella w 1964 roku została publicystką w dziale kulturalnym „Głosu Wybrzeża” – organu Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii 15 wspomnienia Dzéwczô Góra, lato 1978 Łączyńska Huta, obok I. Trojanowskiej siedzi Stanisław Lewna 16 Robotniczej w Gdańsku, najważniejszej gazety w Trójmieście i województwie, w której pracowała bez przerwy aż do 1981 roku. Wówczas to, po sukcesie „Sierpnia 1980”, tworzyła wraz z L. Bądkowskim (redaktorem naczelnym) jako jego zastępczyni tygodnik „Samorządność” – pismo ogólnokrajowe regionu gdańskiego NSZZ „Solidarność”, którego wyszły zaledwie 4 numery wskutek wprowadzenia stanu wojennego. Pozbawiona pracy przeszła na wcześniejszą emeryturę, nie przerywając pracy twórczej, a tym bardziej działalności społecznej, zarówno w środowisku dziennikarskim, jak przede wszystkim w społeczności zrzeszonej. Przywołując partyjny „Głos Wybrzeża”, trzeba podkreślić, iż w latach 1957–1968 jego redaktorem naczelnym był Jerzy Dziewicki (1918–1985), zaprzyjaźniony z Lechem i Izabellą, sympatyk ruchu kaszubsko-pomorskiego, człowiek o wszechstronnych zainteresowaniach, zwłaszcza literaturą i sztuką, promujący twórców gdańskiej kultury, chroniący niepokornych wobec władzy, nie tylko na łamach redagowanej przezeń gazety. (W dziale kulturalnym „Głosu”, w Domu Prasy przy Targu Drzewnym, Izabella pracowała w jednym pokoju z przywołaną już Izą Greczanik, Ludmiłą Kosycarz i Tadeuszem Rafałowskim. Pokój ten od lat 60. ub. wieku był również miejscem częstych spotkań z działaczami Zrzeszenia, podobnie jak gabinety redakcyjne innych pism, np. miesięcznika „Litery” – Tadeusza Bolduana i Stanisława Pestki). Jerzy Dziewicki, broniąc atakowanych i prześladowanych po „wypadkach marcowych” 1968 roku, utracił swoje stanowisko i jeszcze bardziej związał się z Kaszubami – z ZKP, a w stanie wojennym także z duszpasterstwem środowisk twórczych ojców dominikanów, gdzie aktywna była również Izabella, dotąd jako agnostyczka w życiu prywatnym daleka od struktur kościelnych, choć zaprzyjaźniona z niejednym duchownym. Dla regionu – przewodniki i Bedeker kaszubski Zanim nastał stan wojenny, Izabella Trojanowska, wędrując od lat 50. po Kaszubach i Kociewiu, i przyjaźniąc się szczególnie z mieszkańcami Wdzydz POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wspomnienia i Łączyńskiej Huty, z wyjątkowym zaangażowaniem dbała o promocję dorobku i poprawę sytuacji materialnej twórców ludowych, a także o rozwój infrastruktury turystycznej i zachowanie krajobrazu kulturalnego regionu. Przyjaźniąc się i współpracując m.in. z niezapomnianym Franciszkiem Mamuszką (1905–1995), który jako Krakus z urodzenia, mieszkając od 1945 roku w Gdańsku, z wielkim zaangażowaniem działał na rzecz regionu, opracowała wraz z nim lub samodzielnie niejeden przewodnik turystyczny po Kaszubach, w tym poświęcony ukochanym Wdzydzom i Ziemi Kościerskiej. We Wdzydzach, gdzie wraz z Izą zapuściła korzenie m.in. Róża Ostrowska (1926–1975), obie te autorki opracowały koncepcję Bedekera kaszubskiego i dopracowały jego I i II wydanie (Gdynia 1962 i Gdańsk 1974) – książki, która do dziś stanowi fantastyczne źródło wiedzy o Kaszubach, nie tylko dla turystów, ale i samych Kaszubów. III wydanie tego Bedekera ukazało się już po śmierci Róży w 1978 roku, a po śmierci Izy Tadeusz Bolduan przygotował Nowy bedeker kaszubski (I wyd. 1997, II 2002). Oba bedekery są wspaniałą zapowiedzią postulowanej od dziesiątków lat „Encyklopedii kaszubskiej”, o którą zabiegał m.in. jako wydawca Wojciech Kiedrowski, a co wpisano do zamierzeń Komisji Kaszubskiej i Stacji Naukowej PAU w Gdańsku, która zainicjowała swoją działalność 21 lutego 2015 roku. W Łączyńskiej Hucie – miejscu szczególnym Osobną cząstkę biografii Izabelli stanowi współpraca z młodymi – zwłaszcza członkami Klubu Pomorania. Uczestniczyła nie tylko w naszych wanogach po Kaszubach i Kociewiu w latach 60., ale i w remoncie klubowej chëczë w Łączyńskiej Hucie w 1970 roku. Wspólnie z Pomoranią i oddziałem gdańskim ZKP podjęliśmy wraz z Izą, przy zaangażowaniu przyjaciół, zwłaszcza z Łączyńskiej Huty, organizację Konkursu „Ludowe Talenty”, a także dożynek i innych spotkań, nie tylko ściśle klubowych czy zrzeszeniowych. Z czasem już w naszej – Borzyszków – chacie uczestniczyła m.in. w dorocznych Sylwestrach i Seminariach Kaszubskich. (Osobna POMERANIA łżëkwiAt 2015 Wdzydze, wrzesień 1974 sprawa to historia „narodzin” naszej chaty, przy których także była Izabella, znajdująca ostatecznie własny matecznik na Dziewczej Górze, gdzie przyjmowała gościnnie m.in. przyjaciół i pomorańców). To m.in. dzięki pracy Izabelli można powiedzieć, że Łączyńska Huta w XX wieku odegrała obok Wdzydz rolę szczególnego miejsca odrodzenia kaszubszczyzny. W opozycji Izabella, będąc na co dzień zaangażowana w różne sfery działalności Zrzeszenia, przez niejeden okres jego dziejów współtworzyła jego nieformalną opozycję, skupioną od końca lat 60. m.in. w Pomoranii i oddziale gdańskim, aktywną w Zarządzie Głównym, zmierzającą zawsze do ożywienia i poszerzenia pracy w wielu dziedzinach, a przede wszystkim otwarcia społeczności zrzeszonej na świat, oraz dążącą do niezależności i podmiotowości ZKP. Do końca należała do grona najbliższych przyjaciół i współpracowników L. Bądkowskiego. Przez kilka ostatnich lat 70. XX wieku pełniła funkcję prezesa oddziału gdańskiego Zrzeszenia, a w latach 1980–1983 prezesa Zarządu Głównego. W sierpniu 1980 roku była współinicjatorką i wśród sygnatariuszy listu grupy działaczy ZKP solidaryzujących się ze strajkującymi w Stoczni Gdańskiej. Wszystko to budziło niepokój i zainteresowanie jej osobą w strukturach partii i UB, choć wśród ludzi PZPR – tak w Gdańsku jak i w terenie – wielu 17 wspomnienia należało do jej wielbicieli i sojuszników, będąc też niekiedy aktywnymi członkami Zrzeszenia. Działalność edytorska, literacka i popularyzatorska Dużym sukcesem Zrzeszenia z lat 70. ubiegłego wieku było podjęcie, wbrew polityce władz, działalności wydawniczej, głównie w oddziale gdańskim pod znakiem pieczęci Świętopełka Wielkiego. Iza należała do wąskiego grona inicjatorów tej działalności, m.in. obok Lecha Bądkowskiego i Wojtka Kiedrowskiego, a także współtworzyła pierwszy fundusz wydawniczy, będąc przez lata szefową Komisji Wydawniczej. Ona też po W. Kiedrowskim przejęła kierowanie wydawnictwem, które z czasem przekazano w ręce wspaniałej edytorki Marii Kowalewskiej (1921–2004). Utrzymując bliskie, a często przyjacielskie kontakty z autorami, była Iza redaktorką wielu tomików poezji, bajek, prozy, wspomnień. Zainicjowała wydawanie serii teczek haftu kaszubskiego i kociewskiego, co przyniosło środki na koszty publikacji deficytowych książek z zakresu literatury. Tłumaczyła z języka kaszubskiego na język polski bajki Alojzego Nagla i Józefa Ceynowy. Podjęła też próbę nowego tłumaczenia na język polski Remusa. Wszystko to czyniła, będąc bardzo aktywną także poza Zrzeszeniem, współpracując z wojewódzkimi i terenowymi instytucjami kultury, m.in. z Wojewódzkim Domem Kultury i z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, promując rozbudowę i rozwój Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach i Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie. W jej redaktorsko-edytorskim dorobku bardzo ważne miejsce zajmują przygotowane przez nią do druku i opublikowane przez Wydawnictwo Morskie Wspomnienia z odbudowy Głównego Miasta Gdańska (Gdańsk 1978). W tymże wydawnictwie ukazała się jej żeglarska opowieść dla dzieci i młodzieży pt. Order róży wiatrów (Gdańsk 1974). (W naszym domowym egzemplarzu znajduje się dedykacja „ Drogim Hani i Józkowi – dla Miłki i (jej rodzeństwa) jak nieco podrośnie – dedykuje Izabella, Gdańsk 9 I 1974 r.”). Trzeba pamiętać, iż Iza była 18 zamiłowaną żeglarką i podróżniczką. Swoim trabantem wraz z przyjacielem Maldkiem – Romualdem Kotlickim – zwiedziła m.in. Łużyce i Turcję. Dzięki jej międzynarodowym kontaktom sprawy Kaszubów, a zwłaszcza literatura kaszubska, zyskały tłumaczy i promotorów m.in. na Białorusi (Aleś Trojanowski) i w Finlandii (Kirsti Siraste). Jej dom – mieszkanie w Gdańsku i chëcz w Łapalicach na Dziewczej Górze – był oazą skupiającą w różnych okresach miłośników Kaszub i Pomorza, w tym zwłaszcza młodzież, jakiej lubiła patronować, będąc dlań nauczycielką i mentorką. Przyjaźniąc się z wieloma ludźmi, organizując nawet ściśle towarzyskie spotkania, starała się najczęściej, by miały one zarazem charakter swoistych seminariów lub przynajmniej coś z klubu dyskusyjnego, kaszubsko-gdańsko-politycznego. W czasopismach i w telewizji Działała w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich od 1953 roku, będąc wielokrotnie we władzach Oddziału Morskiego w Gdańsku, a w roku 1980 w Radzie Stowarzyszenia w Warszawie. W stanie wojennym z zaangażowaniem wspomagała represjonowanych dziennikarzy, pozbawionych pracy, przyczyniając się do zatrudnienia niektórych w redakcji „Pomeranii”. (Pamiętamy, iż w 1963 r. była redaktorką pierwszych numerów jej poprzednika „Biuletynu Zrzeszenia Kaszubskiego”). Współpracowała z „Pomeranią” zawsze blisko – z jej naczelnymi: Wojciechem Kiedrowskim i Stanisławem Pestką oraz Edmundem Szczesiakiem. Obok „Kaszëb” i „Pomeranii” współpracowała także z takimi czasopismami, jak „Ziemia i Morze” oraz „Pomorze”, na łamach których utrwalone zostały jej arcyciekawe artykuły, dotyczące m.in. spraw Kaszubów i Polonii Gdańskiej, godne dziś przypomnienia. W nowej rzeczywistości III RP, czyli po 1989 roku, powróciła do zawodowej pracy dziennikarskiej, tworząc od podstaw i redagując telewizyjny Magazyn Kaszubski „Rodnô Zemia”, oraz gromadząc przy nim grono młodych Kaszubów, którzy przejęli od niej pałeczkę, tworząc z czasem własne firmy wydawnicze i podmioty medialne. W ostatnich latach życia zaprzyjaźniła się m.in. ze środowiskiem „Gwiazdy Morza” – organu prasowego Kurii Biskupiej w Gdańsku i doświadczyła naszych – nie tylko mojego pokolenia – radości oraz rozczarowań i konfliktów politycznych obejmujących także społeczność zrzeszoną… Doceniana i upamiętniana współtwórczyni „Pomeranii” Rezygnując z własnego życia rodzinnego (bardzo krótko trwało jej małżeństwo z Wacławem), miała liczne grono sympatyków i przyjaciół, mimo swojego po części despotycznego charakteru, nieznoszącego sprzeciwu, wymagającego podporządkowania, a nawet dyspozycyjności… Wyróżniała się nie tylko wśród dziennikarzy zaangażowaniem w pracy pozazawodowej i w niesieniu pomocy innym, zwłaszcza twórcom ludowym i mieszkańcom bliskich jej wsi – Wdzydz, Łączyńskiej Huty i Łapalic. Swoją pracą zawodową i społeczną zdobyła także uznanie w środowisku ludzi nauki i sztuki; budowała tym wraz z innymi podmiotowość i autorytet ZKP jako najważniejszej organizacji regionalnej na Pomorzu, a w latach PRL-u unikatowej w skali kraju. Zdobyła wysokie uznanie zarówno w środowisku Zrzeszenia, jak i wśród ludzi władzy. Została jedną z pierwszych laureatek Medalu Stolema i była pierwszą osobą wyróżnioną Złotą Odznaką Pieczęci Świętopełka Wielkiego. Odznaczona została Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i honorowymi odznakami: „Za zasługi dla m. Gdańska” (1960), „Za opiekę nad zabytkami” (1967), „Zasłużonym Ziemi Gdańskiej” (1968), a także tytułem „Opiekun miejsc pamięci narodowej” (1966). W jej spuściźnie niemała jest kolekcja innych wyróżnień i dyplomów. Swoje przywiązanie do ziemi kaszubskiej i zaangażowanie w ruchu kaszubsko-pomorskim zwieńczyła zapisem testamentowym, w którym cały swój dorobek przeznaczyła na cele społeczne, m.in. na fundusz stypendialny dla młodych dziennikarzy, zwłaszcza radiowych i telewizyjnych z Kaszub. (Dzieje tegoż funduszu oraz grono i losy jego stypendystów, to temat na osobny artykuł). POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wspomnienia Spuścizna rękopiśmienna i biblioteka Izabelli trafiły niemal w całości do Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, które w 1996 roku opublikowało pamiątkowy druk pt. „Dedykowane Izie”. Zawiera on wybór dedykacji autorskich z książek przekazanych Muzeum, przygotowany przez Wojciecha Kiedrowskiego (1937–2011) oraz inwentarz części jej księgozbioru, jaka trafiła do Wejherowa, opracowany przez Grażynę Wirkus. W słowie „Od wydawcy” czytamy: „Przekazując część spuścizny Izabelli Trojanowskiej, Wojciech Kiedrowski zaproponował, by wydać wybór dedykacji dla donatorki. Uznając, iż jest to wspaniały pomysł podziękowania, uznaliśmy, że warto dołączyć także spis wszystkich książek, które otrzymaliśmy. Myślimy, iż całość zainteresuje niejednego czytelnika zaangażowanego w poznanie i promocję kultury kaszubsko-pomorskiej, chociażby umożliwi łatwe dotarcie do autografów wielu współczesnych twórców (…)”. Do tego oryginalnego, pośmiertnego dla Izabelli podziękowania doszła wkrótce kapliczka upamiętniająca jej obecność na Dziewczej Górze, ufundowana przez przyjaciół. W roku bieżącym będzie to tom „Pro memoria Izabella Trojanowska (1929–1995)”, przygotowywany przez wejherowskie Muzeum i Instytut Kaszubski. Na jego zawartość złożą się m.in. szkic biograficzny i inwentarz jej spuścizny archiwalnej, wybór jej tekstów niedopuszczonych do druku przez cenzurę, a także fragmenty korespondencji oraz wspomnienia przyjaciół i współpracowników. W gronie tych ostatnich są m.in.: Zbigniew Szymański, Stanisław Pestka, Tadeusz Jabłoński, Hubert Lewna i Ewa Górska. Będą w nim także teksty wspomnieniowe Eugeniusza Pryczkowskiego i Artura Jabłońskiego, którzy o swojej mistrzyni z „Rodnej Zemi” pisali już przed laty, dokumentując trwałą obecność Izabelli nie tylko na łamach „Pomeranii”. Wydawnictwo Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w 2013 roku opublikowało jej dzieło pt. Z podaniem i legendą na kaszubskich szlakach z grafikami Marii A. Baliszewskiej-Walickiej i wstępem Jerzego Sampa zatytułowanym „Witaj Blizo”. POMERANIA łżëkwiAt 2015 Sierpień 1988 Bliza to jeden z pseudonimów Izy, jakim podpisywała m.in. „Notatnik Kaszubski”, publikowany w latach 70. na łamach „Dziennika Bałtyckiego” – jego dodatku „Rejsy”. Zawarte zaś w tomie legendy, związane z licznymi miejscowościami na Kaszubach, niby dotąd spoczywające w rękopisie, publikowane były na łamach właśnie „Pomeranii” w latach 1993 i 1994, o czym warto pamiętać. Sadzę, że ze spuścizny Izabelli przechowywanej w MPiMKP jeszcze niejeden tekst, nie tylko z tych wstrzymanych przez cenzurę, ale i inny dokument, choćby listy, godzien utrwalenia w miesięczniku Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, którego Izabella jest i pozostanie wybitną współtwórczynią. Fot. z archiwów J. Borzyszkowskiego, R. Kiedrowskiej, J. Modela Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na mszę w intencji I. Trojanowskiej. Odbędzie się ona 21.04 o godz. 18 w katedrze oliwskiej. 19 wspomnienia Przyjaciel z kartuskich stron 18 kwietnia 2015 roku minie czwarta rocznica śmierci Wojciecha Kiedrowskiego – kaszubskiego wydawcy, wieloletniego redaktora naczelnego „Pomeranii” i kaszubskiego działacza. Andrzej Busler Wojciech Kiedrowski to jeden z liderów ruchu kaszubsko-pomorskiego ostatniego półwiecza, był twórcą wielu idei, a także ich realizatorem, pozostawiając ogromną spuściznę wydawniczą. Część inicjatyw zapoczątkowanych przez Niego jest kontynuowana do dziś, m.in. Medal Stolema przyznawany od 1967 roku przez Klub Pomorania. Dla wielu z nas był wiernym przyjacielem i doradcą na regionalnych ścieżkach, a Jego wieloletnia praca edytorska to swoisty wyznacznik jakości. Często radziłem się Go w sprawach związanych z moją społeczną działalnością regionalną oraz zawodową – w pierwszych latach kierowania Ośrodkiem Kultury Kaszubsko-Pomorskiej w Gdyni, a później pracując w redakcji „Pomeranii”. Na temat tych rozmów mógłbym przytoczyć niejedną anegdotę. Ci, którzy osobiście znali Wojciecha Kiedrowskiego, pamiętają, że czasem bywał bezlitosny w osądach, okraszając je sporą dawką kaszubskiego humoru. Jednak pod tą zewnętrzną warstwą kryło się potężne ciepło i nietuzinkowe podejście do wielu spraw. Od pewnego czasu kiedy wspominam Wojciecha Kiedrowskiego, nasuwa mi się takie skojarzenie: piękne tajemnicze jezioro otoczone gęstym lasem. Dopóki nie przekroczymy tego lasu, dopóty nie poznamy piękna, wielkości 20 Wojciech Kiedrowski (1937–2011). Fot. Mariusz Jaruszewski POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wspomnienia / z Torunia i świeżości jeziora. Podobnie było z naszym bohaterem – czasem ustawiającym się w pozycji cienia, wykonującym ogromną, jakże potrzebną pracę w domowym zaciszu, z dala od blasku fleszy i efektownych przemówień. Wspaniały człowiek o pięknej duszy, który ukazywał swoje największe walory charakteru dopiero przy bliższym poznaniu. Z rozmów z Nim wyniosłem wiele, jednak to, co zapamiętam do końca mojego życia, to sposób, w jaki Wojciech doradzał. Nie czynił tego metodami autorytatywnymi, lecz pozostawiał możliwość podjęcia własnej decyzji i zawsze ją szanował, bez względu na to, jaka była. Oczywiście w parze szła tutaj zawsze odpowiedzialność – jeśli podejmujemy decyzję, to ponosimy jej wszelkie konsekwencje. To swoista szkoła życia „na własny rachunek”. Pamiętam, że często po omówieniu jakiegoś problemu, dodawał: „to moje zdanie, ale zrobisz, jak będziesz uważał”. Istotą naszych kontaktów były Kaszuby i tematy z nimi związane, jednak z biegiem czasu ciężar najważniejszych rozmów zmierzał w inną stronę. W ostatnich dwóch latach przed odejściem z tego świata wielokrotnie wspominał, że działalność regionalna jest ważna, jest niesłychanie potrzebna, jednak nie jest najistotniejsza w naszym życiu. Najważniejsze bowiem jest to, żeby człowiek był szczęśliwy, żeby założył rodzinę. I żeby nie podejmować się realizacji wielu spraw kosztem swego zdrowia. Przemierzając Kaszuby, wielokrotnie odnajduję ślady Wojciecha Kiedrowskiego, czasem pod postacią wspólnych znajomych, a niejednokrotnie są to miejsca, które były bliskie mojemu Przyjacielowi. Po śmierci kaszubskiego wydawcy o jego niezwykle bogatej działalności sporo pisano w regionalnej prasie. W 2012 roku ukazała się książka W hołdzie Wielkiemu Kaszubie. Wojciech Kiedrowski. Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie złożyło wnioski do Rady Miasta Gdańska i Rady Miasta Gdyni o ustanowienie ulic Jego imienia. Jak na razie czekają one w kolejce wśród wielu innych. Co roku uroczystości rocznicowe poświęcone Wojciechowi Kiedrowskiemu gromadzą spore grono rodziny i jego przyjaciół. W ostatnim czasie w miesięczniku „Pomerania” ukazał się cykl artykułów prezentujący dawne akta Służby Bezpieczeństwa dotyczące Wojciecha Kiedrowskiego. Materiał jest ciekawy, przybliża realia działalności kaszubskiej w czasach PRL-u i związane z tym koszty. Celowe wydaje się opatrywanie takich tekstów dokładnymi komentarzami. Część dawnych raportów funkcjonariuszy SB czytana dziś, w szczególności przez osoby niepamiętające tamtych czasów, może bowiem nasunąć błędne wnioski. Pamiętam, że Wojciech Kiedrowski w 2009 roku był w posiadaniu większości tych dokumentów – nie dążył jednak do ustalenia personaliów osób, które działały w środowisku kaszubskim jako tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa. Przeglądając materiały z IPN-u ukazujące ciemną stronę człowieczeństwa (donosicielami były czasami osoby z najbliższego środowiska), z jednej strony odczuwaliśmy grozę. Z drugiej – niektóre raporty podoficerów lub oficerów SB wzbudzały w nas wesołość, np. opis sporządzony przez jednego z funkcjonariuszy, charakteryzujący Wojciecha Kiedrowskiego: jest człowiekiem raczej dobrym, niestety pod wpływem Lecha Bądkowskiego. W wielu miejscach można było znaleźć błędy, zarówno merytoryczne, jak i językowe. W niektórych raził brak znajomości wielu zagadnień oraz wyolbrzymianie pewnych zdarzeń. Poziom kadr SB był z pewnością dość mierny. Chciałoby się dodać – na szczęście! Książki, debaty i pierniki W poprzednim numerze „Pomeranii” informowaliśmy o III Toruńskim Kiermaszu Książki Regionalnej. Impreza odbędzie się 11 maja. O jej szczegółach rozmawiamy z Komisarzem Kiermaszu dr. Wojciechem Szramowskim. Ilu wystawców zgłosiło się na tegoroczny kiermasz? W tym momencie, czyli 19 marca, siedmiu, lecz na zgłoszenia czekamy do końca miesiąca i zapewne zgłosi się jeszcze wielu wydawców. Oprócz wystawców toruńskich, tj. Towarzystwa POMERANIA łżëkwiAt 2015 Naukowego w Toruniu, Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej, Towarzystwa Miłośników Torunia i SOP Oświatowiec, zarejestrowały się takie znane wydawnictwa, jak Retman, Region i Kociewski Kantor Edytorski. Oferty wysłaliśmy do 27 wystawców z obszaru całego Pomorza, Warmii, Mazur i województwa kujawsko-pomorskiego. Kryterium doboru wydawców była tematyka ich publikacji. Przyjęliśmy, że będą to wydawnictwa książkowe, periodyki i audiobooki o szeroko rozumianej tematyce regionalnej. 21 z Torunia W tym roku zapowiadacie zwiększenie liczby imprez towarzyszących. Co to za wydarzenia? Jednym z wydarzeń towarzyszącychKiermaszowi będzie spotkanie z autorami publikacji, która niedawno się ukazała, Mikołaj Kopernik i jego świat: środowisko, przyjaciele, echa wielkiego odkrycia, prof. Teresą Borawską i dr. Henrykiem Rietzem. Nowością na Kiermaszu będzie wykład prof. Jarosława Dumanowskiego na temat wykorzystania piernika w potrawach połączony z prezentacją sposobu ich produkcji i z degustacją. Moderatorem wszystkich wymienionych wydarzeń będzie Komisarz Kiermaszu ds. imprez towarzyszących prezes toruńskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego dr Michał Targowski. Na Kiermaszu przeprowadzimy też ankietę połączoną z losowaniem nagród. Pozwoli nam ona poznać potrzeby i oczekiwania uczestników organizowanej przez nas imprezy. Uzyskane tą drogą odpowiedzi ułatwią nam przygotowanie kolejnej edycji Kiermaszu, którą mamy nadzieję przygotować już w następnym roku. To trzecia edycja Kiermaszu. Przeprowadziliście ankietę dotyczącą jego postrzegania. Czy wyniki wydają się wam zadowalające i czy Kiermasz jest znany poza Toruniem? Ankietę przeprowadziliśmy w dniach 3–8 marca br. zarówno w formie elektronicznej, jak i tradycyjnej. Kwestionariusze były wypełniane przez klientów toruńskich bibliotek. Można też było wypełniać ankietę zamieszczoną na stronie głównej i facebookowej Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, na portalu kaszubi.pl i na facebookowym profilu toruńskiego oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Celem naszych badań sondażowych było poznanie stopnia popularności Kiermaszu, a właściwie jego edycji sprzed dwóch lat, głównie w toruńskim środowisku uniwersyteckim. Uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy i w jakim stopniu Kiermasz znany jest poza Toruniem, wymagałoby przeprowadzenia długotrwałych badań za pośrednictwem kwestionariuszy elektronicznych. Niemniej flagowa impreza toruńskiego oddziału ZKP jest znana nie tylko w Toruniu, skoro poprzednia odsłona Kiermaszu przyciągnęła wielu wystawców z województwa pomorskiego, a w imprezie uczestniczyli goście m.in. ze Sztumu. Wracając do ankiety, wzięło w niej udział 98 respondentów. Spośród nich 40% spotkało się już z nazwą Toruński Kiermasz Książki Regionalnej. Największy odsetek badanych natknął się na informacje o naszej imprezie w internecie, na plakatach i w prasie. W II Toruńskim Kiermaszu Książki Regionalnej wzięło udział 20% ankietowanych, wśród których najwięcej było bibliotekarzy i studentów. Ponad trzy czwarte uczestników tej imprezy za jej najważniejszy walor uznało bogatą ofertę książkową wystawców. Chęć przybycia na trzecią edycję Kiermaszu zadeklarowało 70% respondentów. Na wzięcie udziału w III Toruńskim Kiermaszu Książki Regionalnej zdecydowali się wszyscy uczestnicy poprzedniej jego odsłony. Świadczy to o tym, że TKKR jest dobrze postrzegany przez osoby, które były obecne na tej imprezie, oraz cieszy się dużym zainteresowaniem torunian. Dla kogo jest organizowany Kiermasz? Dla wystawców, czytelników książek regionalnych czy potencjalnych miłośników tego typu literatury? Jaki cel przyświecał organizatorom Kiermaszu w 2011 r. i teraz? Kiermasz kierowany jest do tych wszystkich jego uczestników, których pan wymienił. Chcemy zatem przyciągnąć zarówno jak największą liczbę wystawców, aby poszerzyć ofertę Kiermaszu, jak i zainteresować tematyką regionalną uczestników naszej imprezy. Chcielibyśmy zachęcić do udziału w tym wydarzeniu większe niż A MOŻE PRENUMERATA? 22 dotychczas grono pracowników naukowych i doktorantów. Kiermasz z 2011 r. był jedynie niewielką imprezą towarzyszącą uroczystościom obchodów 30-lecia oddziału toruńskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Wydarzenie to wystartowało pod nazwą „Kiermasz Książki Kaszubskiej i Pomorskiej” i zgromadziło wystawców mających w swojej ofercie książki pisane w języku kaszubskim lub dotyczące Kaszub. Obecnie znacznie poszerzyliśmy formułę imprezy, jeśli chodzi o tematykę regionalną, aby móc przyciągnąć większą liczbę wystawców i uczestników. Tematyka regionalna czyli jaka? Kaszubska, pomorska? Czy prezentują się na Kiermaszu także przedstawiciele innych regionów Polski i świata? W przypadku Toruńskiego Kiermaszu Książki Regionalnej nie zawężamy się tematycznie do obszaru Pomorza, ale bierzemy pod uwagę teren prawie całej Polski Północnej od Pomorza Zachodniego poczynając, a kończąc na Mazurach. Wiadomo już na przykład, że swoją bogatą ofertę zaprezentuje w Toruniu znane mazurskie wydawnictwo Retman. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że największą popularnością na Kiermaszu będą się cieszyły publikacje o tematyce toruńskiej. Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu to dobre miejsce na Kiermasz Książki Regionalnej, ale zapewne więcej osób wzięłoby w nim udział, gdyby odbywał się na Starym Mieście. Myśleliście o takiej lokalizacji? Teoretycznie tak mogłoby być, lecz koszty związane z umiejscowieniem Kiermaszu na Starówce byłyby niewspółmierne do efektów. Poza tym to wydarzenie jest kojarzone powszechnie z jej współorganizatorem, Biblioteką Uniwersytecką, bez której pomocy nie udałoby się zapewnić tej imprezie wystarczającej promocji. Rozmawiał Dariusz Majkowski s. 2 POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Z Kociewia Na Przedómku Maria Pająkowska-Kensik Już dawno nie słyszałam tego bardzo mi bliskiego ważnego słowa, które od razu wywołuje dawny obraz rodzinnego domu na południowym Kociewiu. Przedómek to miejsce przed wejściem do domu, niekiedy też nazywane gankiem. Od strony podwórka szło się do dźwi po kamiennych (trzy płaskie duże kamienie) trepach, z boku był pas z mniejszych kamieni, na nim drewnianna ława, na której stały odwrócone dnem do góry kany do mlyka. Pod jedną z nich chowaliśmy klucz, gdy wszyscy mieli być daleko od domu. W innym przypadku od rana do późnego wieczora drzwi nie były ketowane. Wystarczyło, że Burek zaszczekał, i już było wiadomo, że przyszedł listowy albo sómsiad z kurendó. Ciekawe, czy jeszcze ktoś wie, co to kurenda lub kula, którą sołtys przekazywał, by szło dalej zawiadomienie, że na przykład w któryś dzień tygodnia z każdego domu ktoś powinien się stawić do szukania stonki... Jej znalezienie byłoby wtedy nie lada sensacją... Gotowy na nią szef grupy, niósł flaszkę z mieszaniną wody i ździebka nafty. Lęk przed plagą mieszał się z pragnieniem zdobywcy, by wreszcie się wykazać. Podejrzenie – u co bardziej czujnych – wzbudzały różne robaszki i robale, co mogły być małymi stónkami. Powyższe wspomnienie należałoby umieścić w szufladzie pamięci z obrazami dawnego życia na wsi. Coraz bardziej obecne, nieraz aż dokuczliwe, sentymenty rozczulają, wzruszają i umacniają wartość swojskości. Skromne, proste wiejskie życie – ileż ma uroków. Co mi tam marmurowe schody prowadzące do willi, jeśli się w niej nie urodziłam! Wróćmy na wspominany przedómek, słowotwórczo powstały z wyrażenia przyimkowego – przed dómem. Zamiatany chruściannó mietłó był miejscem powitań i pożegnań. Potem sień z ceglaną podłogą, w każdą sobotę szorowaną szrubrem. W rogu stała duża kasta z rzaynnó mónku, było jak w skansenie we Wdzydzach. Kociewskość na południu regionu czekała jeszcze na odkrycie, właściwie nazwanie, bo była. Wystarczała tożsamość – my tu na Pomorzu... To moja życiowa radość, że syn odtwarza rodzinną ostoję, póki co jest to nasze Pochałupie. W powiecie świeckim regionalną tożsamość bada moja Doktorantka. Utrwalone przeze mnie wcześniej teksty gwarowe czekają na opracowanie. Może w tym roku uda się ożywić te dawne światy, swoiste dokumenty czasu – jak to piyrwó bywałó... Przed Wielkanocą czas wielkiego sprzątania. Nie wystarczyło przecież jizba uskrómnić, ale i wybielić ją było trzeba, zwłaszcza kuchnię wapnem. Wcześniej na dwór, gdy ładna pogoda, lub do szuraja należało wynieść wszystkie szymle i ruczki. Dziwiły się moje dzieci, gdy opowiadałam, że wyszorowaną podłogę w kuchni i sieni posypywaliśmy białym piaskiem. Gdzieś bliżej platy stały w wodzie gałązki brzozy, co to wkrótce stawały się dyngusem do dyngowania. W drugie święto chłopaki, w tzw. trzecie – dziewczyny. Atrakcją wielkanocną było czekanie na zajónca, co to miał znieść się w sadku albo gdzieś w mumorach, jak ktoś był brojny... albo wcale... Teraz wydaje mi się, że łatwiej było kiedyś o beztroską radość. Przeczucie wiosny, coraz dłuższych ciepłych dni i koniec wielkopostnych ograniczeń – wystarczały, by cieszyć się życiem ubarwionym tradycją. Na Pomorzu nie tzw. palmy wileńskie, choć piękne (warto choćby raz w życiu oglądać je podczas Kaziuków w Wilnie), a nasze zwykłe bazie przyniesione znad pobliskiego błotka przypominały, że zaczął się świąteczny czas odnowy i potem zwyczajnego trwania w oswojonym miejscu na ziemi. Inne już teraz są Wielkanoce, ale nie wszystko przepadło, skoro żyje w pamięci... i zapisane zostało w księgach. Tu wiosenna radość – senator Andrzej Grzyb prawdziwie uradował mnie wieścią, że ukaże się niebawem zbiór reportaży Tadeusza Majewskiego. W nim tyle Kociewia, też zachowanego w gwarze. Wystarczy siąść w cichaczu i czytać. W dzieciństwie lubiłam siadać na przedómku i podziwiać Boży świat. NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE Z ŻYCIA ZKP W TWOJEJ SKRZYNCE MEJLOWEJ ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA NA WWW.KASZUBI.PL/NEWSLETTER POMERANIA łżëkwiAt 2015 23 GAWĘDY O LUDZIACH I KSIĄŻKACH Pomorskie ziemiaństwo przed II wojną światową* dyskryminowani. Z dziejów wieku XIX pozostał jednak fakt niezbity, że Książka toruńskiego historyka maluje ziemiaństwo Pomorza i Wielkopolski nam szeroko obraz ziemiaństwa w ów- w walce z prusko-niemieckimi rządami czesnym województwie pomorskim ze integrowało się w sporej mierze z polstolicą w Toruniu (bydgoskie do 1938 r. ską ludnością wsi w oporze przeciw należało do województwa poznańskie- germanizacji i dyskryminowaniu kulgo). Obraz to w miarę szczegółowy, tury narodowej, języka polskiego i kaw miarę, ponieważ druga wojna świa- szubskiego. Inaczej nieraz było w Galicji towa, represje niemieckie, potem refor- czy w Kongresówce, na tych terenach ma rolna, a także ucieczka czy wysie- późne zniesienie pańszczyzny utrzymydlenie niemieckich ziemian zniszczyły wało ostre konflikty klasowe, które nawiele cennych śladów przeszłości: dal były widoczne w dwudziestoleciu, budynki, archiwa dworskie, biblioteki, zwłaszcza w Małopolsce. Książka, którą zbiory sztuki. Wieloletnie poszukiwa- polecam jako ciekawą lekturę dla spraw nia źródłowe Tomasza Łaszkiewicza Pomorza, nie opisuje tak drastycznych pozwoliły jednak na stworzenie opi- sytuacji. Na Kaszubach czy na ziemi su barwnego, wielopłaszczyznowego chełmińskiej przed rokiem 1920 bari dobrze udokumentowanego. Wielkie dziej wyraziste były raczej konflikty fortuny ziemiańskie były w tej epoce narodowościowe. Także i później polscy już rzadkością, ale nadal znakomita ziemianie współdziałali w obronie ogólwiększość majątków ziemskich nale- nych interesów rolnictwa, dla dobra kulżała do właścicieli szlacheckich. Obok tury rolnej czy odgrywali aktywną rolę dóbr państwowych dużą rolę odgrywali w samorządach. Polskie ziemiaństwo także właściciele ziemscy narodowości było z reguły konserwatywne, utrzyniemieckiej, a wśród polskich ziemian mywało tradycje katolickie i czas długi grupa właścicieli, która osiedliła się na bliskie było tradycjom politycznym naroPomorzu dopiero po roku 1920, w tym dowej demokracji na Pomorzu. Jak wskarodziny z terytoriów rosyjskich, które zuje autor, z czasem jednak znaczna ich część poszła na współpracę z obozem straciły swe majątki na wschodzie. O tradycjach polskiej szlachty, ale sanacji, gościła w pałacach i dworach i o jej wadach społecznych i politycz- dostojników państwowych, wojewodów nych epoki przedrozbiorowej napisano i popularnych generałów. Wiele rodzin już wiele. W epoce PRL-u stracili nie zasłużonych obroną polskości i polskiej tylko majątki i siedziby rodzinne, ale kultury w XIX w. kultywowało dobre byli przez długie lata w różny sposób tradycje kulturalne, imponowało nieraz STANISŁAW SALMONOWICZ 24 wiedzą rolniczą i otwartym stosunkiem do ludzi. Warto jednak podkreślić co do trybu życia ziemiaństwa w okresie między dwiema wojnami, że znaczna część właścicieli majątków przeżywała kłopoty finansowe nie tylko w pierwszych latach niepodległości, ale i w dobie wielkiego kryzysu gospodarczego lat trzydziestych. Kłopoty finansowe wielu ziemian wynikały często także z „szerokiego” nadal stylu życia, utrzymywania kosztownych pałacyków, pałaców, licznej służby dworskiej, uprawiania gościnności nazywanej staropolską... Niekiedy przyczynami kłopotów finansowych były podróże zagraniczne, miłość do gry hazardowej, ale i zwykła nieudolność w zarządzaniu własnym majątkiem. T. Łaszkiewicz nie tylko w swej bogato ilustrowanej książce omówił podstawy gospodarcze czy życie polityczne ziemiaństwa, ale cały obszerny rozdział III poświęcił kwestiom życia codziennego pomorskich dworów, opisując nie tylko owe dwory czy pałace, ale styl życia, zainteresowania i zajęcia, życie towarzyskie (w tym i opis balów, zabaw i prestiżowych rautów), uprawiane sporty, w tym pasje myśliwskie, strzelectwo. Nawiązując do dzisiejszych światowych szaleństw wokół tenisa, trzeba dodać, że tenis w tej dobie stanowił rozrywkę raczej arystokratyczną. Nie był w ówczesnej Polsce sportem masowym, a jego uprawianie sporo kosztowało. Na Pomorzu jednak każdy POMERANIA KWIECIEŃ 2015 gawędy o ludziach i książkach niemal większy dwór czy pałac posiadał kort tenisowy. Tradycyjnie jednak dominowały raczej, zwłaszcza w starszym pokoleniu, pasje jeździeckie i łowieckie. Wielu ziemian startowało w wyścigach na własnych koniach, także czasami i na wyścigach w Warszawie czy w Sopocie. Mistrzem i właścicielem stadniny koni, którego konie odnosiły wielkie sukcesy międzynarodowe i hodowlane, był niemiecki arystokrata Joachim von Alvensleben w Ostromecku. Sportem nowym, ale uprawianym także z zapałem i z dużymi kosztami, był sport motorowy: o automobilach sportowych bądź motocyklach marzyło wielu młodych ziemian. Nie da się jednak zaprzeczyć, że prawdziwe sukcesy sportowe odnosił znów przedstawiciel ziemiaństwa niemieckiego, także z Ostromecka się wywodzący – Albrecht von Alvensleben, który nie tylko jak jego ojciec utrzymywał dobre stosunki z polskimi władzami, ale i odbył służbę wojskową w renomowanym osiemnastym pułku ułanów z Grudziądza, a w sporcie zasłynął jako motocyklista, odnosząc sukcesy w kraju i za granicą, był raz nawet mistrzem Polski. Dla osób, które dziś pasjonują się motocyklami i wyścigami, warto przypomnieć, iż startował na prestiżowej maszynie znanej angielskiej marki Norton (pojemność 500 cm3). Popularną natomiast rozrywką, niekoniecznie nadmiernie sportową, ale w Polsce podówczas bardzo popularną od końca lat dwudziestych, był brydż. Rzecz w tym jednak, że w dworach grywano zazwyczaj o wysokie stawki pieniężne, a niektórzy wojażowali specjalnie do kasyna w Sopocie, w którym hazard brydżowy (czy inny) rodził zazwyczaj niewesołe skutki finansowe. Przy szastaniu pieniędzmi nie starczało ich dość często na pokrywanie rat za długi bankowe i inne, brakowało pieniędzy na potrzebne inwestycje. Czasami w uboższych w dochody dużych dworach czy pałacach, kiedy przychodziła ostra zima, pojawiały się trudności z opałem. Tak było pod koniec pierwszej wojny światowej i w pierwszych latach niepodległości: „...wraz z nadejściem wielkiego kryzysu gospodarczego i znaczącym spadkiem dochodów w wielu dworach pomorskich POMERANIA łżëkwiAt 2015 ponownie powiało chłodem” (s. 110). Ograniczano więc opalanie budynków w zimie (tylko część większych dworów czy pałaców posiadała centralne ogrzewanie) do pokoi stale używanych. Przykładowo w tej epoce pałac w Koszelewie był w zimie w znacznej mierze nieogrzewany: „Wystawny salon i inne pomieszczenia były nieogrzewane do tego stopnia, że goście musieli ubierać futra lub przenosić się do wspomnianego pokoju rodzinnego” (s. 110). Kanalizacja i w miarę nowoczesne łazienki były raczej regułą, ale zdarzały się dwory, które aż po rok 1939 pozostawały bez elektryczności: oświetlano wtedy nadal lampami naftowymi (dwór w Maruszy pod Grudziądzem). Rzadko w tej epoce podejmowano gruntowne przebudowy czy modernizację pałaców. Wyjątkiem był dwór w Komierowie, który został gruntownie zmodernizowany w latach 1924–1929. Przebudowa „...z eklektycznego dworu uczyniła neobarokowo-klasycystyczną rezydencję pałacową” (s. 112). Pałac nadal należał do rodziny Komierowskich, a kosztowna przebudowa była zapewne „konieczna”, skoro Tomasz Komierowski ożenił się z Różą z Zamoyskich, a więc z reprezentantką jednej z najgłośniejszych rodzin arystokratycznych w Polsce. Jeżeli jednak liczono w latach kryzysu, który wybuchł w 1929 r., że Konstanty Zamoyski, brat Róży, wywiąże się z sum posagowych należnych siostrze, to się pomylono: w rezultacie toczył się spór między krewnymi o spadek po Auguście Zamoyskim, jeden, dodajmy, z wielu sporów rodzinnych o majątki. W moim felietonie nie sposób opisywać wielu ciekawych sytuacji z życia ziemian, którzy przecież przez szersze otoczenie (także i administrację państwową) byli postrzegani jako swego rodzaju wąska społeczna elita w województwie, budząca nieraz na równi ostrą krytykę, co wyrazy uznania. Skandale towarzyskie, obyczajowe nagłaśniane były rzeczą jednak w tym środowisku rzadką. Być może na Pomorze i w gąszcz regionalnych stosunków nie docierali ówcześni dziennikarze prasy sensacyjnej. Prasa poważna raczej unikała tego typu tematów kontrowersyjnych, nie opierała się na plotkach. Dobre obyczaje jeszcze przed I wojną światową wymagały w sprawach, w których honor ziemianina był naruszony, by rozstrzygano sprawy pojedynkami. Pojedynki były w II Rzeczypospolitej, wbrew pozorom i wbrew oficjalnym zakazom, plagą pewnych środowisk, zwłaszcza gdy chodziło o honor oficera. Dla Pomorza trzeba jednak za autorem stwierdzić, że tradycja pojedynków z byle przyczyny (jakże popularna jeszcze w Prusach do I wojny światowej!) wygasała. Unikano natomiast w sporach natury pieniężnej uciekania się do decyzji sądów państwowych. Spory, zwłaszcza rodzinne, oddawano z reguły do decyzji sądów polubownych, które składały się z osób mających duży autorytet moralny w środowisku. Większych skandali obyczajowych jednak nie notowano. Jeżeli jednak ktoś nie poddał się dobrowolnie decyzji ostatecznej sądu polubownego, to tracił szacunek w kręgu ziemiaństwa i był bojkotowany towarzysko. Takich sytuacji nie zdarzało się jednak wiele. Natomiast jedyny głośny, w każdym razie w regionie, skandal wiązał się z postacią ziemianina z dawnych Kresów, Edwarda Bielskiego, nie tylko z rodziny skoligaconej ze znanymi rodami szlacheckimi, ale nawet Edward Bielski posługiwał się (nieautentycznym w istocie) tytułem książęcym rzekomo z dawnych wieków Litwy. Po ujawnieniu różnych operacji finansowych został oskarżony przez prokuraturę i sąd skazał go, głównie za fałszowanie wekslów, na 4 lata więzienia (rok 1933). Proces ujawnił wiele spraw przykrych dla środowiska i rodziny. Wielkim skandalem rodzinnym w gronie ziemiaństwa niemieckiego na Pomorzu był również proces sadowy o majątek (w tle różne sprawy rodzinne), który syn Albrecht (później dygnitarz SS i zbrodniarz) wytoczył ojcu Joachimowi von Alvensleben. Proces przegrał, ale w czasie wojny wsadził ojca do obozu koncentracyjnego. * Tomasz Łaszkiewicz, Ziemiaństwo na Pomorzu w okresie dwudziestolecia międzywojennego w perspektywie codzienności, PTH Toruń –Inowrocław, 2014. 25 Dbajmy o nasz kaszubski matecznik Jadąc z Gdańska do Szczecina Trasą Kaszubską (wierzę, że niedługo tak się będzie nazywać), miałem czas, aby przez kilka godzin wracać myślami do uroczystości w dniu 19 lutego br., w czasie której otrzymałem Skrę Ormuzdową. Pięknie przygotowana uroczystość w Ratuszu Staromiejskim, obecność wielu znakomitych gości i wyczuwalna życzliwość dla wyróżnionych laureatów oraz przede wszystkim sama nagroda – Skra Ormuzdowa – wszystko to bardzo przeżyłem. Nie wszystko da się w takiej chwili powiedzieć, za wszystko i wszystkim podziękować. Dlatego pozwalam sobie tą drogą przekazać kilka przemyśleń. Bardzo dziękuję raz jeszcze za to wyróżnienie, które jest wyróżnieniem dla wszystkich działających przez ponad 20 lat członków naszego szczecińskiego oddziału oraz ważnym dowodem na słuszność tego, co robimy w kaszubskiej sprawie. Dziękuję za piękną laudację – jedyną wygłoszoną w języku kaszubskim, co znamienne i symboliczne, że dotyczącą szczecinianina. Siedząc jako laureat ze statuetką, dyplomem i kwiatami, patrzyłem na pełną salę, w której było wielu współczesnych Ormuzdów, wielce szanowanych działaczy, twórców, którzy dzisiaj swoją pracą, przykładem i działaniem sieją miłość do Kaszub, do naszego języka i kultury. Wiele z obecnych na tej uroczystości osób miało udział w moim – naszym – szczecińskim wyróżnieniu. Myślę tutaj o senatorze RP Kazimierzu Kleinie wspierającym nasze działania, inspiratorze znanej już wystawy „Z kaszubsko-słowiańskich i polskich losów Pomorza Zachodniego”, moich siostrach – Danucie Rek, która będąc radną województwa pomorskiego, walnie przyczyniła się do współpracy pomiędzy sejmikami obu pomorskich województw, 26 R. Stoltmann odbiera Skrę Ormuzdową. Fot. AM i Marii Mach, która była współorganizatorką mszy świętych z liturgią słowa w języku kaszubskim w Szczecinie. Na sali byli także Wanda Kiedrowska, Brunon Cirocki, Eugeniusz Pryczkowski i inni. Pamiętamy o wszystkich, którzy z serdecznością interesowali się naszymi działaniami i na których pomoc i obecność mogliśmy liczyć, i bardzo serdecznie za wszystko dziękujemy. Patrząc na statuetkę Ormuzda, z którą wracałem do Szczecina, widziałem w niej wszystkie dokonania i wszystkich, którzy w tym uczestniczyli. I taka osobista refleksja... Sianie Skier Ormuzdowych z dala od Kaszub nie jest łatwe, nie jest tak efektywne jak na Kaszubach. Trzeba znacznie więcej skier rzucić, aby uzyskać jakiś efekt. Dlatego tak ważne jest wsparcie, pomoc wszystkich świadomych tych działań osób i organizacji. Dbajmy o nasz kaszubski matecznik – o ziemię zachodniopomorską. Popularyzujmy pełną historię całego Pomorza. Popularyzujmy język i kulturę kaszubską również poza dzisiejszymi granicami Kaszub. Tego nikt za nas, działaczy kaszubskich, nie zrobi. Ma to ogromne znaczenie. Niech każdy mieszkaniec Pomorza – Kaszub i nie Kaszub – zna historię Pomorza, historię Gryfitów i Wielkiego Księstwa Pomorskiego, kilkusetletnią historię i kulturę jego pierwszych mieszkańców – Kaszubów. Niech każdy Pomorzanin będzie dumny z tego, że żyje na Pomorzu z jego tak bogatą historią. Tak ukształtowana tożsamość pomorska z pewnością ma również ogromne znaczenie dla zachowania naszej kaszubskiej tożsamości, języka i kultury. dr Ryszard Stoltmann, prezes ZKP Oddział w Szczecinie Nie zawsze życzliwa atmosfera Z zainteresowaniem przeczytałem laudację na cześć pani prof. Ireny Wesołek autorstwa mojego starszego kolegi Jerzego Szmytki („Pomerania” nr 2/2015, także na stronie www.miesiecznikpomerania.pl). W pełni podpisuję się pod słowami dotyczącymi naszej polonistki i chętnie je wzbogacę o własne wspomnienia. Ale pozwolę sobie na protest wobec słów, które mówią o tworzeniu w kościerskim Liceum Pedagogicznym „życzliwej dla młodzieży atmosfery” przez wszystkich nauczycieli. Kolega Jurek hurtowo wylicza całą tzw. radę pedagogiczną z dyr. Wojtulewiczem na czele. Od naszych matur, Jurku (nie obrazisz się, wierzę, na tak koleżeńskie sformułowanie, choć maturę zdałeś dwa lata przede mną), minęło ponad pół wieku, większość wymienionych przez Ciebie nauczycieli już nie żyje, więc nie tylko można, ale i trzeba spróbować w miarę obiektywnie ocenić POMERANIA KWIECIEŃ 2015 listy naszych profesorów. Byli wśród nich, niestety, i tacy, którzy zaprzeczali swoją postawą i stosunkiem do nas idei dobrego nauczyciela. Jednym z nich był dyr. Wojtulewicz. Trzy lata rządził szkołą i uczył mnie języka polskiego w latach 1958–1959. Atmosfera w liceum była w tym czasie ciężka i duszna, przypominała raczej życie w koszarach niż w szkolnej społeczności dorastającej młodzieży, która z natury bywa pogodna i wesoła. Wystarczy wspomnieć głupawe apele, podczas których piętnowano uczniów z imienia i nazwiska za byle jakie przewinienia, a już najsurowiej za wzajemne adoracje chłopców i dziewcząt. Apele kończyły się uroczystym odśpiewaniem pieśni typu „Z fabryk na pola...”, „Myśmy przyszłością narodu” czy „Na barykady, ludu roboczy!”. A lekcje języka polskiego były parodią nauczania historii literatury i poznawania tajników polskiej mowy. Uznajesz za właściwe wałkowanie na odwyrtkę paru zdań, które do dziś siedzą w mojej pamięci, np. „Pistolety dobrze osłoń, żeby proch nie zwilgotniał”, albo głośne czytanie przez dyrektora podczas kilkunastu lekcji fragmentów Lalki Bolesława Prusa? Na tym tle lekcje polskiego z profesorami Wesołkową (w klasach I i V) i Kaczorowskim (w klasie IV) były ucztami emocjonalnymi i intelektualnymi. Samo słuchanie p. Wesołkowej było przyjemnością. Miała miły głos, mówiła piękną polszczyzną i zaraźliwie się śmiała. A że jakiś czas mieszkała z rodziną na tej samej klatce schodowej, co i my w internacie, zdarzało się, że spotykała nas „na skarpetkach” albo „na samej koszuli”. Śmiała się wtedy do łez, ale nigdy się nie wyzłośliwiała. Przeciwnie – obrazowo i z humorem objaśniała, na czym nasze błędy językowe polegają. Ot, zwyczajnie nas lubiła. I najczęściej „za uszy” wyciągała na wyższą ocenę. Z kolei z pozoru surowy Henryk Kaczorowski odbiegał od wszelkich standardów przeciętnego belfra, imponował erudycją i zaciekawiał dygresjami, które nieraz zajmowały większą część lekcji. Uczeń, który z lekturami żył na bakier, nie miał przy nim lekko, ale ciekawy świata – uczył się samodzielnie myśleć. Wspomnę jeszcze, że wyróżniał się odwagą. Pamiętam, że kiedyś napisał na tablicy temat dotyczący powieści POMERANIA łżëkwiAt 2015 Lucjana Rudnickiego Stare i nowe. Było to sformułowanie typu: „Walka postępu ze wstecznictwem w powieści...” itd. Wpisał go także w odpowiedniej rubryce lekcyjnego dziennika, a do nas rzekł mniej więcej tak: „Nie będę z wami tego grafomaństwa omawiał, kto chce, niech przeczyta. Temat został zaliczony”. Następnie ze swojej przepastnej torby wyciągnął jakąś książkę i zaczął zachęcać nas do jej przeczytania. Z listy nauczycieli, którzy pozytywnie mnie kształtowali, wymieniłbym jeszcze m.in. Antoniego Patoka (za cudowne wycieczki po Kaszubach, które były dla mnie przedszkolem regionalizmu), Zofię Goleniewiczową (za chodzącą dobroć), Leonarda Knuta (za dobroć pod maską surowości i dar zrozumiałego mówienia o rzeczach trudnych), Edwina Stosika (za przewietrzenie szkolnej atmosfery po zajęciu gabinetu dyrektora w 1960 r.). Ale trzeba też wspomnieć o osobach, które złe piętno odcisnęły na mojej osobowości. Przykład pierwszy: nauczycielka historii. I choć byłem jej pupilem, jednak zapamiętałem ją jako belferkę skrajnie niesprawiedliwą, do tego usiłującą nas indoktrynować materializmem historycznym w najbardziej prymitywnym wydaniu, a w niedzielne przedpołudnia pilnującą, abyśmy nie opuszczali internatu, bo przecież moglibyśmy pójść na mszę do pobliskiego kościoła. Jurku, nie sądzę, abyś dobrze wspominał profesora od chemii. Przecież jego dyletanctwo aż krzyczało, a swój stosunek do nas wyrażał w znanej złośliwości o wysyłaniu za byle co „na zieloną trawkę”. Mój swoisty ranking belfrów kochanych i tych, których wspominam niezbyt miło, choć dziś po przeszło pięćdziesięciu latach najczęściej z humorem, jest na pewno przypadkowy i subiektywny. Z pewnością każdy z nas, absolwentów kościerskiego Liceum Pedagogicznego, ułożyłby autorskie listy pedagogicznych autorytetów i ich zaprzeczeń. Inna jest pamięć każdego z nas, różnimy się wrażliwością estetyczną i moralną. Toteż różne muszą być oceny ludzi, z którymi los nas zetknął w ciągu pięciu może najpiękniejszych lat naszego życia. Józef Błaszkowski Tytuł pochodzi od redakcji Wspomnienia o Augustynie Dominiku Drugiego marca minęła setna rocznica urodzin Augustyna Dominika – kaszubskiego gawędziarza i twórcy wielu opowiadań. Świętowano ją w gronie rodziny, znajomych i dawnych współpracowników. Po mszy świętej w Jego intencji, odprawionej 6 marca w krokowskim kościele przez ks. Mariusza Kiniorskiego, rodzina i wszyscy zaproszeni przez nią goście udali się w gościnne progi domostwa najstarszego z wnuków Dominika – pana Leszka Łepka. Zebrało się tam ponad 40 osób. Ze wspomnień rodziny i współpracowników wyłoniła się postać niezwykłego człowieka. Był to nie tylko uparty Kaszuba, który mimo przeciwności losu zdobywał kolejne szczeble wykształcenia, nie tylko skrupulatny i uczciwy księgowy w Stacji Hodowli Roślin Krokowa, nie tylko aktywny działacz w Lidze Ochrony Przyrody. We wspomnieniach jawi się jako wspaniały dziadek uczący swe wnuki kaligrafii, doskonały pszczelarz, gołą ręką wybierający z uli plastry miodu, świetny rysownik, którego szkice, np. krokowskiego zamku, rodzina przechowuje w albumach, oraz przede wszystkim gorliwy krzewiciel kultury kaszubskiej. Jak wspominały panie, które były wówczas młodziutkimi stażystkami w SHR, w sobotnie popołudnia i niedziele jeździł w swym kaszubskim stroju do „wczasowiczów”, by opowiadać im zebrane przez siebie legendy i wygłaszać kaszubskie gadki. Opowiadania gości i wspomnienia najbliższej rodziny – córki Felicji, syna Tadeusza i wnuczek Kamili i Bogusi – snuły się długo w marcową noc. Okazuje się, że łatwiej pozbierać daty i fakty z życia człowieka, trudniej wyrazić emocje i wzruszenia kryjące się w ludzkich sercach. I tu należy wyrazić uznanie zrzeszeńcom z Krokowej z prezeską Ewą Kur na czele, którzy przy wsparciu Dyrekcji Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie podjęli się wydać antologię twórczości Augustyna Dominika, by godnie upamiętnić mieszkańca krokowskiej ziemi. Promocja książki planowana jest na kwiecień tego roku. Bożena Hartyn-Leszczyńska 27 gòspòdarka Nowé banowiszcza Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë Bùdacjô Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë (pòl. Pomorska Kolej Metropolitalna) pòmalë dochôdô do kùńca. Z 18 kilométrów dwasztrekòwi linii w całoscë parôt je 16 km i 1,5-kilométrowi, jednosztrekòwi łącznik w czerënkù Kòscérznë. Wcyg dérëją sztrekòwé robòtë na 940-métrowi estakadze zdłużą Lotniska miona Lecha Wałãsë i na òdcynkù Zaspa – Strzëża, gdze szlachòwno jak na przëwòłóny estakadze, na trzech wiaduktach banowé szinë mòcowóné są bezpòdsëpkòwą metodą, bezpòstrzédno do kònstrukcji wiaduktu, jak sã to robi w metrze. Sławomir Lewandowski Wszëtczé inżiniérné òbiektë (wiaduktë, przestãpë, przechòdzëszcza pòd sztrekama), a je jich 41, są ju ùkùńczoné, a wicy jak pòłowa z nich mô nawetka òficjalné pòzwòléństwò na ùżëtkòwanié. Ò tim, że sztót òddaniô do ùżëtkù nowi banowi linii sã zblëżiwô, zaswiôd cziwają téż banowiszcza. Strzëża, Miedwiédnik, Brãtowò, Jaséń, Kôłpink, Matarniô, Lotniczi Pòrt i Rãbiechòwò – mieszkańcowie Gduńska widzą ju te òsmë banowiszczów, w cha rakteristicznëch czerwionëch farwach, nawetka z wiôldżi dalecznoscë. Są òne rozpòznôwnym céchã Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë (PMB). Chòc niżóden z nich nie je w 100 procentach skùńczony, to równak kònstrukcyjno fertich są wszëtczé. Kómpletné wiatë mô szesc z òsmë banowiszczów, a perónë sztërë z òsmë. Wikszosc robòtów na przëwòłónëch banowiszczach PMB to wëkùńczeniowé robòtë. Latos òddóné do ùżëtkù òstónie jesz jedno banowiszcze – Òsowa. To skùtk rozsądzënkù Eùropejsczi Kòmisji, chtërna 9 gromicznika latoségò rokù dała wiédzã ò zwikszenim ùnijnëch strzódków na projekt Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë – z donëchczasnëch 70 do 85 procent. Zwikszenié ùdëtkòwieniô z Eùropejsczi Ùnii i parłãczącé sã z tim òbszcządnoscë gwôsnëch dëtków samòrządzënë wòjewództwa pòzwòlą na bùdacjã czile lat rëchli, nigle bëło to pierwòszno 28 POMERANIA KWIECIEŃ 2015 gòspòdarka zaplanowóné, trzech banowiszczów na linii 201 Gdiniô – Kòscérzna: przëwòłónégò banowiszcza Gduńsk Òsowa, a téż Gdiniô Karwinë i Gdiniô Stadión. Bùdacjô banowiszcza Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë Òsowa, w sąsedztwie ùmôlowónégò tam banowiszcza Pòlsczich Państwòwëch Banów (pòl. Polskie Koleje Państwowe), ju dérëje. Mô òna zakùńczëc sã jesz w 2015 rokù, równobieżno ze zrëszenim całi linii Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë. Niestetë, na pòwstanié infrastrukturë zletczający przëstãp do banë: parkingów ôrtu Park&Ride, Bike&Ride czë aùtobùsowëch pòżdôwków, czëlë negò, co pòwstôwô za gardowé dëtczi w Brãtowie, Jaseniu i Kôłpinkù, mieszkańcowie Òsowë mùszą jesz pòczekac. A to dlôte, że dëtkòwé strzódczi zaòbszcządzoné dzãka wëższi dotacji z Eùropejsczi Ùnii są przeznaczoné leno na bùdacjã banowiszcza. Dodôwkòwô infrastruktura wkół banowiszcza Òsowa mô bëc realizowónô przez gard, przë zwënégòwanim ùnijnëch dëtków – z finansowi perspektiwë 2014–2020 – w pòzdzészim czasu. Terôczasno rządzënë gardu planëją leno pòprawic duńsca dlô jidącëch piechti do pòwstôwającégò banowiszcza, przez ùcwiardzenié nawiérzchni i bùdacjã chòdników. Òbadwa banowiszcza PMB na òbé ńdze Gdini, wedle zagwësnieniów spółczi Pòmòrskô Metropòlitalnô Bana S.A., pòwstóną nôpòzdzy do pò łowë 2016 rokù, a terôczasno dochô dô do kùńca jich projektowanié. Timczasã ju łońsczégò rokù prezydentowie Gdini i Sopòtu pòdpiselë pòrozmienié tik ającé sã bùdacji integ racyjnégò wãzła Karwinë, chtëren mdze wôżny tak dlô gdinianów, jak i sopòcanów. Gardë przërëchtowùją kómpletną aplikacjową dokùmentacjã nieòbéńdną do dostaniô wespółùdëtkòwieniô prze dsewzãcô i pòspólno zwënégùją pie niãdze na realizacjã wãzła w fòrmùle Zintegrowónëch Òbéńdowëch Inwesticjów (pòl. Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, ZIT) ze strzódków Regionalnégò Òperacyjnégò Programù dlô Pòmòrsczégò Wòjewództwa na lata 2014–2020. Wstãpno taksowóny kòszt projektu to 80 miliónów złotëch, w tim ùnijné ùdëtkòwienié to kòl 70 procent wôrtnotë. Zasyg przedsewzãcô, szlachòwno jak w przëtrôfkù gduńsczich wãzłów, òbjimnie bùdacjã m.jin. parkingów Bike&Ride, Park& Ride, przebùdënk nieòbéńdny drogòwi infrastrukturë w òbrëmienim wãzła Karwinë i drogów – w tim kòłowëch – prowadzącëch do banowiszcza z òbéńdë tak Gdini, jak téż Sopòtu. Planowóné banowiszcze Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë Gdiniô Karwinë ùmôlowóné mdze w òkòlim skrzëżowaniô ùlëców Sopòcczi i Wiôlgòpòlsczi. Pò òficjalny zgòdze Eùropejsczi Kòmisji na zwikszenié ùdëtkòwieniô i rozszerzeniu projektu Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë ò trzë dodôwkòwé banowiszcza wôrtnota całi inwesticji wënôszô 914,4 miliónów złotëch netto (ùnijné ùdëtkòwienié to jaż 656,5 miliónów złotëch). Tłomaczëła Hana Makùrôt Materiały prasowe PKM S.A. W strëmiannikù rządzënë pòmòrsczégò wòjewództwa i firma Pesa pòdpisałë aneks do ùmòwë, w chtërnym bëdgòskô firma zgòdzëła sã na nieòdpłatné pòdniesenié technicznëch i fùnkcjonalnëch paramétrów kùpionëch przez samòrządzënã pòmòrsczégò wòjewództwa 10 szinowëch pòjazdów (7 trzëczłonowëch i 3 dwaczłonowëch) do òbsłużeniô Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë, ale za to miôł bëc przedłëżony termin dostawë dlô dwùch pierszich pòjazdów – pierszégò do 20 łżëkwiata 2015 rokù, a drëdżégò do 30 łżëkwiata 2015 rokù. Do kùńca łżëkwiata òstóną dostarczoné téż pòstãpné dwa pòjazdë. Pòrozmienié je kòrzëstné dlô wòjewództwa temù, że przewòzë na linii Pòmòrsczi Metropòlitalny Banë rëszą dopiérze w séwnikù, a òkróm zapòwiedzónégò przez producenta zastosowaniô czile nowoczasnëch rozrzeszeniów, aneks gôdô téż ò tim, że pòzdze zacznie sã òbòwiązëwanié cządu gwarancji zakùpionëch szinobùsów. POMERANIA łżëkwiAt 2015 29 kònkùrs / z Kociewia – gadki Rózaliji Nôwôżniészé kaszëbsczé ksążczi! Rôczimë do ùdzélu w najim kònkùrsu na nôwôżniészé kaszëbsczé lëteracczé ksążczi. Prosymë ò sélanié swòjich bé dënków na adres [email protected] abò lëstama na adres: szas. Straganiarskô 20–23, 80-837 Gduńsk. Wëbiérómë 5 pùblikacjów (mòżna welowac téż na tłómaczenia). Całowny regùlamin na starnie www.miesiecznikpomerania.pl/artykuly abò w strëmiannikòwim numrze „Pomeranie” (s. 44). A hewò dwa głosë: pòétczi Idë Czajiny i przédnégò redaktora gazétë „Dziennik Bałtycki” Mariusza Szmidczi. 1. 2. 3. 4. Jan Drzéżdżón Twarz Smętka Jan Zbrzyca Wieczórny widnik Stanisłôw Janka Łiskawica Jan Kochanowski, Treny / Jiscënczi, dol. Janusz Mamelsczi 5. Fudżiwarów Teika Wiérztnica z Ogura abò sto piesni òd sta piesniodzejów, na kaszëbsczi tołmacził Bòbrow sczich Witôłd Ida Czajinô Dlô mie nôwôżniészi je dokôz przédnika młodokaszëbów i kaszëbsczi rësznotë Aleksandra Majkòwsczégò Żëcé i przigòdë Remùsa (1). Ta nôwiãkszô kaszëbskô epòpeja òtemkła mie òczë na kaszëbsczi swiat i nasze sprawë. Majkòwsczi jakno méster ùkôzôł rozmajité zortë lëdzy, jejich zalétë, grzéchë, wôrtnotë. Ta pòwiésc dała mie mòc do dzejaniô dlô Kaszëbów i kaszëbiznë. Terô wiém, że mùszimë kaszëbiznã dozérac, rozkòscérzac i przekôzywac nastãpnym pòkòlenióm. Drëgô ksążka, jakô ùsztôłtowa mój kaszëbsczi pòzdrzatk, to je Ò panu Czôrlińsczim, co do Pùcka pò sécë jachôł (2). Baro wôżny dokôz dlô Kaszëbów, bò pòkôzëje nama zdrzódło naji et nicznoscë i ùczi gòdnoscë. A wëjimk tegò ùsôdzka – marsz „Tam gdze Wisła òd Krakòwa” – bez dzél Kaszëbów ùznóny je za himn. Z wiôldżim ùznanim wiedno bierzã do rãków Kaszëbską Biblëjã (3) ks. Fran cëszka Grëczë. Bò nen pierszi przekłôd stôł sã zôczątkã nobilitacje i rozwicô kaszëbiznë. Ùdało sã wprowadzëc rodną mòwã do Kòscoła i zachãcëc młodëch – òsoblëwie z mòjégò pòkòleniô – do dzejaniô dlô naji tatczëznë. Baro doceniwóm ùtwórstwò téż jinégò dzejôrza z pòkòleniô zrzeszińców, to je Aleksandra Labùdë – òsoblëwie jegò nôbëlniészé gôdczi zebróné w ksążce Gùczów Mack gôdô (4). To dlô mie nôlepszi kaszëbsczi felietónista. Jegò szpòrtowny kùńszt w słowie pisónym je dlô mie wzorã. Labùda je méstrã tegò zortu lëteracczégò i lékã na kòmùdny czas. Pòlécywóm téż Twarz Smętka (5) Jana Drzéżdżona. To je piãknô, napisónô w bëlôcczi gwarze, pòwiésc, chtërna òdmikô òczë na wiele sprôw i pòdpòwiôdô, co zrobic, żebë Smãtk nie dobéł. Midzë jinëma dbac ò swój rozwij, pòczëcé swòji wôrtnotë. To nama dô stolemną mòc na kòżdi dzéń! Mariusz Szmidka Alleluja! Alleluja! Jezus żije!!! Zyta Wejer Wew całkim ciklu kościelnym o wspaniałych symbolach liturgicznych ni ma tigodnia tak bogatygo wew pjankno, ani bardzi nasicónygo wimownim znaczaniam niż WJELGI TIDZIAŃ!!! Nima chrześcijanina, łu chtórnygo słowa ty nie budzą wspómnianiów o uroczystościach pełnych kóntrastów, kiedy radość ji ciyrpjanie nastampujó po sobje! Ledwo łucichnó odgłosi śpśywu: „Gloria laus”, ledwo zniknie echo Izraelowych: „Hosanna”, a łuż nadchodzi noc, głucha niemota zwónów, ponure dudnianie kroków tych, chtórne jidą DROGĄ KRZIŻOWĄ! To dyruje jaż do dnia tego cudownygo, kiedy witriśnie radośni krzik nadzieji: „CHRISTUS 30 ZMARTWYCHWSTAN JE! Nóm na przikład dani je! Że mómi z martwych powstać, Jamu cześć ji chwała dać! Leżał 3 dni wew grobje, bok dał przebjić sobje. Bok, rance ji nogi obje, na zbawianie człowiecze tobje!”. Ji co mówji dó nas Tan Zmartwychwstałi? A wej tak: „Niech sia niy trwożi syrce wasze! (…). Jam zwicianżył śłat. (…) Nie ostawja was siyrotami. (…) Pokój zostawjóm wóm, pokój mój daja wóm”(…). Ji dodaje: „Abi mniyłość, chtórnó Ti mnie umniyłowałeś, wew niych była ji Ja wew niych”. Mesjasz musiał łumrzyć, ta śmniyrć je widarzaniam, na chtórnim łoprze sia całke nowe prawo, chtórne rozpocznie nowa epoka! (…) Grzych ostał zwicianżóni, a człowiek łośwjycóni bez Ducha Śłantygo bandzie móg poprzez Jezusa dotrzyć do Boga! I Jezus mówji tak: „A Pocieszyciel, Duch Śłanti, chtórnygo Ojciec pośle wew moim jimnianiu, Łón was wszitkygo nałuczi ji przipómni wóm wszitko, co Ja żam wóm powiedział!”. Grób łuż je pusti! Wew kóncie grobowca leżą zwjiniante chusti! Niewjasti, chtórne chciałi Jezusa pomazać, obaczyłi Amnioła, chtóran jim rzek: „Ni ma go tutaj! Zmartwychwstał!!!”. Jam zwicianżył śmniyrć!!! Tak wjanc rozpoczina sia drugi okres żicia Jezusa Chrystusa, przeszedszi przez śmniyrć, zjawja sia wew pełnim świetle Wjelganocnygo Poranka! Wew jego rancach mi wjidzim chorógwja! DESCENDIT AD INFEROS, TERTIA DIE RESURREXIT A MORTUIS Rózalija POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wydarzenia Pomorski Sejmik Krajoznawczy „Pomorze Gdańskie – mijające krajobrazy Kociewia” Z inicjatywy Komisji Krajoznawczej Zarządu Głównego PTTK w całej Polsce są organizowane sejmiki krajoznawcze pod wspólnym tytułem „Mijające krajobrazy Polski”. Dotychczas odbyło się 21 takich sejmików, z tego pięć w województwie pomorskim. W ostatnim, piątym sejmiku krajoznawczym na temat „Pomorze Gdańskie – mijające krajobrazy Kociewia” można było wziąć udział 22 i 23 listopada ub. roku na Uniwersytecie Gdańskim. Głównym organizatorem tego wydarzenia było Pomorskie Porozumienie Oddziałów PTTK w Gdańsku, a bezpośrednim wykonawcą Pomorskie Kolegium Instruktorów Krajoznawstwa PTTK i Pomorska Komisja Fotografii Krajoznawczej PTTK w Gdańsku. Rozpoczęcie sejmiku poprzedził występ Dziecięcego Zespołu Pieśni i Tańca „Modraki” z Pelplina. Jednym z pierwszych punktów wydarzenia było wręczenie Złotego Krzyża Zasługi Edwinowi Kozłowskiemu, Honorowemu Członkowi PTTK i Honorowemu Obywatelowi Skarszew. W pierwszej części sesji naukowej przedstawiono 6 referatów (Ryszard Józef Wrzosek „Mijające krajobrazy Polski”, Mirosława Malinowska „Symptomy zmian klimatu w województwie pomorskim”, Dawid Weisbrodt „Jak zmieniał się krajobraz Kociewia na przestrzeni tysiącleci”, Michał Lewandowski „Mała retencja wodna na terenie Nadleśnictwa Kaliska”, Piotr Kończewski „Kociewie łagodna kraina” i Monika Kwidzyńska „Święta Struga – hydrologiczna perła Kociewia”). W przerwie międzysesyjnej uczestnicy sejmiku obejrzeli wystawę fotograficzną stanowiącą pokłosie dwóch Ogólnopolskich Konkursów Fotograficznych: POMERANIA łżëkwiAt 2015 Część referatowa sejmiku odbyła się na Uniwersytecie Gdańskim. Fot. R. Wrzosek „W ujściach bałtyckich rzek” i „Świat małej retencji”. Konkursy i wystawę przygotowała Pomorska Komisja Fotografii Krajoznawczej PTTK przy współpracy Ligi Ochrony Przyrody Okręg Gdańsk. W drugiej części sesji przedstawiono także 6 referatów (Jan Kulas „Wybitni Kociewiacy w dziejach Pomorza i Polski”, Paweł Raczyński „Dzień na Kociewiu”, Edmund Gruchała „Kajakowym szlakiem Cystersów po Kociewiu”, Alicja Wrzosek „Zamek Kiszewski na Kociewiu”, Jarosław Samsel „Podwodny świat Kociewia”, Ryszard Józef Wrzosek „Szlaki turystyczne Kociewia”). Na koniec odbyła się ożywiona dyskusja dotycząca Kociewia, drugiego po Kaszubach zwartego etnicznie regionu Pomorza Gdańskiego. Z wielu wniosków przyjętych na sesji należy podkreślić zamiar wydania materiałów posesyjnych oraz przygotowania specjalnej odznaki krajoznawczej promującej region kociewski, która miałaby się nazywać „Miłośnik Kociewia”. W drugim dniu sejmiku jego uczestnicy pojechali autokarem na Kociewie. Przewodnikami na trasie z Gdyni do Tczewa, Starogardu Gdańskiego, Owidza i Zamku Kiszewskiego byli Alicja i Ryszard Wrzoskowie. Zwiedzanie rozpoczęto od Tczewa, największego miasta na Kociewiu, później sejmikowicze odwiedzili Starogard Gdański, stolicę Kociewia, Owidz, gdzie znajduje się zrekonstruowane średniowieczne grodzisko, oraz Zamek Kiszewski. Wśród patronów medialnych wydarzenia była też „Pomerania”. Alicja i Ryszard Józef Wrzoskowie Obszerniejsza relacja z sejmiku znajduje się na stronie internetowej „Pomeranii” (www.miesiecznikpomerania.pl, zakładka Artykuły) 31 KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH ÙCZBA 42 Miodnoscë RÓMAN DRZÉŻDŻÓN, DANUTA PIOCH Miodnoscë to pò pòlskù słodycze. Miodny znaczi słodki. Bómk to cukierek, szokòlôda abò szekòlôda to czekolada, a kùszk to ciastko. Ne miodnoscë są baro smaczné, to znaczi smaczne, pyszne. Cwiczënk 1 Przeczëtôj gôdkã i przełożë jã na pòlsczi jãzëk. Wëzwëskôj do te słowôrz kaszëbskò-pòlsczi. (Przeczytaj rozmowę i przetłumacz ją na język polski. Wykorzystaj do tego słownik kaszubsko-polski). – Jô móm szmakã na cos miodnégò. Jô bë tak zjôdł szokòlôdã, kùszka, a òd biédë nawetka jaczégò bómka. – Të mie môsz aptit narobioné! – Tej pòj, jidzemë do krómù. Abò nié, wejle tuwò krótkò je bëlnô cëczerniô, dze są dobré kùszczi. Sadniemë so kòl kôwczi, pògôdómë. – Biôj sóm, jô ni mògã… – Czemùż nié? – Kò je Wiôldżi Pòst. Jô so móm przërzekłé, że słodczëznë do Jastrów nie zjém. – Nick a nick? – Ani nick. – Nawetka malińczégò susôka do gãbë nie wezniesz? – Nawetka susôka. – Nawetka gùmë do żwaniô? – Gùma doch je miodnô… – Miodnô je, ale to nie je ani bómk, ani kùszk. Hmm, mëszlã, że gùma to je gùma, a nié miodnosc. – Në, jô nie jem tegò gwës. Jak gùma je miodnô, to pewno je miodnoscą. – Môsz të ale jiwer! Wiész të co, równak pòj ze mną do ti cëczerni. – Nié! To bë bëła za wiôlgô pòkùsa. – Ò to prawie jidze! Jô so kùcha mdã jôdł, kôwkã pił, a të mdzesz na mie zdrzôł i sã ùmôrtwiôł! – Zgòda, ale kôwkã jô so weznã! – Leno pamiãtôj, bez cëkru! Cwiczënk 2 Rzeczë swòjima słowama historiã òpòwiedzóną w gôdce. (Opowiedz swoimi słowami historię przedstawioną w dialogu). Zamieni gôdkã na czas ùszłi. Przeczëtôj jã pò pòzmianie. Starôj sã téż zamienic jak nôwicy słów na jich synonimë, np. Jô miôł wczora lëszt na cos miodnégò. Mie chãcëło na szokòlôdã… 32 (Zamień dialog na czas przeszły. Przeczytaj go po wpro wadzeniu zmian. Staraj się zastąpić jak najwięcej słów ich synonimami). Cwiczënk 3 Wëzwëskùjącë słowôrz, przełożë na kaszëbsczi jãzëk pòstãpné słowa (korzystając ze słownika, przetłumacz na język kaszubski następujące słowa): batonik, bombonierka, ciastko z kremem, cukierek odpustowy, czekolada z orzechami, galaretka, guma balonowa, karmel, landrynka, makowiec, mleczna krówka, pączek, piernik, sękacz, wafelek czekoladowy, żelki. Dorzeszë do kòżdégò ze słów wëmëszloné przez ce pasowné òmówienié (do każdego ze słów dołącz wymyślone przez siebie omówienie): np. sãkôcz – kùch piekłi nad òtemkłim ògniã, z casta zrobionégò z baro wiele jajów, pò ùpieczenim mô apartné sãczi. Cwiczënk 4 Niżi je zapisónô familiô słów do słowa cëczer. Jaczé znaczenia mają te słowa w pòlsczim jãzëkù? Zapiszë je. (Poniżej zapisano rodzinę wyrazów do słowa cëczer [cukier]. Jakie znaczenia mają te słowa w języku polskim? Zapisz je). cëczer, cëczernik, cëczerniô, cëczerny, cëkrowi, cëkrowizna, cëkrowniô, cëkrzëc, cëkrzony, cëczernica. Pòdzelë pòdóné wëżi słowa na słowòtwórczé kategórie wedle niżi pòdónëch wskôzów; niejedne ze słów bãdą pasowałë do wicy niżlë jedny kategórie (podziel podane wyżej wyrazy na kategorie słowotwórcze według poniższych wskazówek; niektóre ze słów będzie można przyporządkować do więcej niż jednej kategorii): a) wëkònôwca robòtë b) pòzwa robotë c) pòzwa znanczi d) pòzwa môla, òbrëmieniô e) pòzwa sprzãtu, rzeczë, maszinë f) pòzwa białgłowskô POMERANIA KWIECIEŃ 2015 KASZËBSCZI DLÔ WSZËTCZICH Z jedzenim są sparłãczoné rozmajité frazeòlogiznë. Òbjasnij, jak rozmiejesz pòdóné niżi. (Z jedzeniem wiążą się różne frazeologizmy. Objaśnij znaczenia podanych niżej). To nie chòdzy ò to zjesc, ale ò tã czesc. Jaczé czestowanié, taczé dzãkòwanié. Na gòscynce pò përzince, a doma bë zjôdł groma. Nie przebiérôj, le bierz z kraju, wedle òbëczaju. Nie je przëjãté òtrzéc gãbã i jic dodóm. Cwiczënk 6 Przeczëtôj przësłowia ò jedzenim (przeczytaj przysłowia o jedzeniu): Më muszimë jesc, bò to cało z dëszą trzimie. Jak sã chce jesc, to i bùlwa z lokã je dobrô. Marchew daje mòc, ale jaż za sétmë lat, tak jak slédz. Cëbùla, łëczk i piotrëszka to je strëchòwskô òbòna. Chto séw zjôdô, ten w biédã wpôdô. Wieczerzô bògatô, noc rogatô. Biédôk ùmiérô z głodu, a bògôcz z przejedzeniégò. Tegò jôdôrza bë bëło lepi przëòdzewac, jak żëwic. Pòdôj czile pòlsczich przësłowiów sparłãczonëch z jedzenim. (Podaj kilka polskojęzycznych przysłów dotyczących jedzenia). Cwiczënk 7 Wiôldżi Pòst nie sprzijô jedzeniémù miodnosców. Jaczé pòstné jedzenié jôdelë na Kaszëbach pierwi (niechtërny jesz do dzysdnia)? Pòdsztrëch nij w zestôwkù te strawë. (Wielki Post nie sprzyja jedzeniu słodyczy. Jakie postne potrawy jadano dawniej na Kaszubach [niektórzy także obecnie]? Podkreśl w zestawieniu te pokarmy). żur, kaczka z jabkama, pùlczi ze sledzã, krwawô wòrzta, prażnica na szpiekù, slédz w òctowi zaléwie, przegòtówka, szmórowónô gãs, piekłé mòrénczi, klopsë ze zósã, brzadowô zupa, krëpë z jiczmienia, zylc, bùlwë z kwasnym mlékã, solony slédz, rosół kaszëbsczi, sledzówka (lok), sztëpka sledzowô, szmórowónô kapùsta Zapiszë receptã przëszëkòwaniô jedny z pò dónëch wëżi pòstnëch strawów. Napiszë czasniczi w 2. òsobie pòjedinczi lëczbë (np. wez kilo mączi, taskã wòdë… przëszëkùj, dodôj, wëmiészôj, pòłączë, ùbij, rozwałkùj, pòstawi, pieczë). (Zapisz przepis na przygotowanie jednej z podanych wyżej postnych potraw. Czasowniki niech będą w 2 os. l. poj.). Cwiczënk 8 Z kaszëbsczi tradicji Na całi cząd pòstu białczi chòwałë wszëdno tłësté, mëłë panewczi i nick na nich nie piekłë. Za to bëła kùpionô beczka solonëch sledzów, chtërne bëłë czãsto jadłé, a i lok POMERANIA łżëkwiAt 2015 z nich też służił do òmastë bùlew. Na pòstny pòkrzésnik colemało dało gòtowóny zakwas (żur) z tłëkłima w stãpie krëpama z jiczmienia. Takô prostô strawa chùtkò sã na gwës mùdzyła, ale dodôwelë so przë ni dëcha, gôdającë: „Chto jé żur, je mòcny jak mùr”. Przëjãło sã rzeczenié, że „Slédz i żur to dwaji pòstny bracô”. Pò sztërdzesce dniach taczégò jedzeniô wszëtcë mielë gò ju dosc, wënôszëlë tej garczi z resztą żuru i je rozbijelë, gôdającë przë tim: „Wnet bãdą Jastrë, wëlejemë żur!”. Na Hélsczim Półòstrowie wòłelë: „Wëganiôjta pòst, a kładzta wronë w grôpã”. Rzeczë to samò, co wëżi, ale pò pòlskù. (Powiedz to, co wyżej, po polsku). Cwiczënk 9 Pòstné jedzenié mô bëc przëszëkòwanim do smacznégò jestkù jastrowégò, na jaczé pò 40-dniowim pòsce mómë wiôldżi lëszt. (Postne jedzenie ma być przygotowaniem do smacznego wielkanocnego jedzenia, na które po 40-dniowym poście mamy wielką ochotę). Synonimë słowa lëszt: chãc, lëgòtka, òskòma, chrapka, szmaka, aptit. Ùłożë zdania z pòdónyma wëżi słowama. (Ułóż zdania z podanymi wyżej słowami). Cwiczënk 10 We Wiôlgą Sobòtã czas zmienic pòstné jestkù na jastrowé smaczczi; w ten dzéń katolëcë jidą do kòscoła ze swiãconką, a w ni nôleżi miec (w Wielką Sobotę czas zamienić postne jedzenie na wielkanocne specjały; w ten dzień katolicy idą do kościoła ze święconką, a w niej powinni mieć): jaja – znankã nowégò żëcô; baranka – znankã Zmartwëchwstałégò Christusa; sól – znankã prostégò żëcô, produkt chróniący jôdã przed zepsëcym; chléb – znak przemianë chleba w cało we Wiôldżi Czwiôrtk; wòrztã – znankã zdrowiô i dostónkù; chrzón – znankã lëdzczi mòcë; pieprz – znankã gòrzczich zelów (pòtrzébnëch w trawienim); kùch – znankã zdolnosców człowieka do wëtwôrzaniô dobrëch rzeczów; baszczi i bùkszpón – zelonosc dôwającô nôdzejã na przindną nôdgrodã w niebie. Przełożë wszëtczé słowa i jich òbjasnienia na pòlaszëznã. SŁOWÔRZK Cwiczënk 5 brzôd – owoce; krëpë – kasza; lok – zalewa z solonych śledzi; mòrénka – sielawa; prawie – właśnie; prażnica – jajecznica; przegòtówka – kartoflanka (zupa); pùlczi – ziemniaki w mundurkach; susôk – twardy cukierek; szmaka – smak, apetyt; szmórowac – piec; szpiek – boczek; sztëpka – sos śledziowy; znanka – cecha, symbol; zós – sos; zylc – galareta 33 Gdańsk mniej znany Światło w ciemnościach Latarnie morskie służą pływającym po morzu, ale ich urok przyciąga też wzrok od strony lądu. By odkryć historie i tajemnice tych wdzięcznych budowli, wybieramy się do Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. W Spichlerzach na wyspie Ołowiance prezentowana jest tymczasowa wystawa „Lux in tenebris. Światło w ciemnościach”. Marta Szagżdowicz Prawo czy nadużycie? „A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” – ten fragment z Ewangelii św. Jana (1,5) zainspirował pracowników Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku do stworzenia wystawy o znaczeniu światła dla ludzi morza. Choć kojarzy się ono z nadzieją i pomocą, jednak ma też swoją czarną legendę. Dlatego gdy wchodzimy na wystawę, wita nas ciemne pomieszczenie. Poznamy tutaj historię prawa nadbrzeżnego. Zakładało, że właściciel ziemi, na którą morze wyrzuciło rozbitków, przejmował ich dobytek, a oni sami tracili wolność. Zwyczaj ten kształtował się między V a IX wiekiem. Tłumaczono to… boską sprawiedliwością – bo to przecież Bóg dopuścił do katastrofy, być może chcąc ukarać załogę. Bandy rozbójników czyhały u wybrzeży na rozbitków i prowokowały wypadki, np. wzniecając ogień w okolicy niebezpiecznych miejsc. O tym, jak to mogło wyglądać, przekonamy się, wkładając okulary, przez które zobaczymy trójwymiarowy, krótki film o morskiej katastrofie. Wyjątkowym eksponatem na tej wystawie jest oryginalny dokument z 1253 roku, w którym arcybiskup Livonii, Estonii i Prus Albert Suerbeer krytykuje prawo nadbrzeżne i rabowanie ofiar. Choć zarówno Kościół, jak i Hanza zwalczały praktykowanie barbarzyńskich reguł, jednakże Zakon Krzyżacki nie zamierzał z nich zrezygnować. Na wystawie możemy prześledzić akta miasta Gdańska dotyczące wywoływanych przez to kontrowersji. Na przykład kapitan statku, który osiadł na 34 mieliźnie w 1439 roku, musiał się pogodzić z utratą mienia, ponieważ urzędnicy uznali to za rozbicie. Po jasnej stronie Z ciemnej części wystawy przechodzimy do jasnej sali. Tu, dzięki multimedialnym prezentacjom, poznamy historię latarni morskich. Pierwsze wzmianki o nich pochodzą już z czasów starożytnych. W gablocie prezentowana jest w skali 1:200 makieta najsłynniejszej latarni z Aleksandrii, która uchodzi za starożytny cud świata. Wybudowana została za czasów panowania Ptolemeusza I w III wieku p.n.e., a jej wysokość wynosiła ok. 120 metrów! Przez wieki źródłem światła rozjaśniającego mroki był po prostu ogień. Funkcję latarni pełniły żurawie, na których ramionach wieszano tzw. kociołek wulkanu, czyli kosz z rozżarzonym węglem. W muzeum zobaczyć możemy rekonstrukcję takiej dźwigowej latarni. Zwiedzający mogą także wejść do latarni morskiej, a właściwie do jej najwyższego pomieszczenia zwanego laterną. Wewnątrz czeka na nas widok z pięciu polskich latarni: Stilo, Rozewia, Helu, Wisłoujścia i Krynicy Morskiej. Byłem we wszystkich tych obiektach, więc tutaj mogę przywołać wspomnienia i porównać najpiękniejsze panoramy – mówi zwiedzający muzeum Piotr z Gdańska. Nie zdawałam sobie sprawy, że wejście do portu wcale nie jest takie proste – komentuje wystawę turystka Joanna. Podoba mi się wyświetlana animacja, widać na niej, jak kapitan kieruje statek na tor, który oznaczony jest specjalnymi pławami – dodaje. Wystawa „Lux in tenebris. Światło w ciemnościach” w Narodowym Muzeum Morskim będzie czynna do 28 września 2015 r. Bilety (upoważniają także do zwiedzania wystawy stałej): 8 zł / 5zł. Grupy szkolne mogą zwiedzać wystawę w ramach bezpłatnych warsztatów programu „Kultura dostępna” finansowanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 wëdarzenia / ważne daty „Liczą Kaszuby, żem je tak kochał” DZIAŁO SIĘ w kwietniu • 1 IV 1995 – w Starogardzie Gdańskim rozpoczął się I Kongres Kociewski, który zakończył się 21 października tegoż roku w Tczewie. • 6 IV 1275 – zmarł książę białogardzki Racibor, najmłodszy syn Mściwoja I i Zwinisławy. Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié ògłosëło patronã latoségò rokù ks. Léóna Heykã. W gminie Serakòjce òkróm niegò chcą téż ùtczëc jinégò wiôldżégò Kaszëbã ks. Bernata Sëchtã. Wszëtkò zaczãło sã òd ùdbë Andrzeja i Tadéùsza Bigùsów, chtërny chcelë ùfùndowac pòmnik Sëchtë. Dogôdelë sã z wëszëznama gminë i ùdało sã sparłãczëc tã dejã z rozmajitima jinyma rozegracjama. Pòd zéwiszczã „Liczą Kaszuby, żem je tak kochał… Ksiądz Prałat i Kanonik Bernard Sychta” òstało przërëchtowónëch czile kònkùrsów i wëdarzeniów sparłãczonëch z aùtorã Słownika gwar kaszubskich na tle kultury ludowej. Jedną z nich bëła ùroczëzna z leżnoscë 108. roczëznë ks. Sëchtë, chtërna òdbëła sã w strëmiannikù w Pùzdrowie, wsy jegò ùrodzeniô. Nôwôżniészim pónktã òbchòdów bãdze równak ùroczësté òdkrëcé pòmnika 6 czerwińca w Serakòjcach. Tegò dnia wôrt téż wząc ùdzél w nôùkòwi kònferencji „Dzieła i osoba ks. Bernarda Sychty inspiracją interdyscyplinarnych zainteresowań” i òbezdrzec kòncertë fòlkloristicznëch karnów w amiteatrze Szerokowidze. Latos gmina Serakòjce wespół z Andrzejã i Tadéùszã Bigùsã przërëchtowała téż wiele kònkùrsów tikającëch sã ks. Sëchtë: kònkùrs wiédzë ò jegò żëcym i ùtwórstwie, fòtograficzny kònkùrs „Szlachã ks. dr. Bernata Sëchtë pò Kaszëbach i Kocewim”, kònkùrs mùltimedialny i plasticzny. Drobnotë mòżna nalezc na starnie www.gok.sierakowice.pl/ w załóżce Ksiądz Bernard Sychta. Wôrt zazdrzec tam jak nôchudzy, bò termin zgłoszeniów kùńczi sã 30 łżëkwiata abò w pòłowie maja. Na ti starnie je téż całowny program rozmajitëch wëdarzeniów sparłãczonëch z ks. Sëchtą. DM • 20 IV 1795 – w Tuchlinie urodził się Jan Nepomucen Marwicz, biskup chełmiński. Chociaż sam czuł się Niemcem, jednak pod koniec swojego życia zjednał sobie sympatię Polaków za postawę wobec kulturkampfu. Dzięki jego przychylnej postawie powstała księgarnia polska w Pelplinie, drukarnia i tygodnik „Pielgrzym”. Bp Marwicz założył w Pelplinie Collegium Marianum – jedną z najbardziej zasłużonych dla spraw polskości szkół średnich na Pomorzu. Zmarł 29 marca 1886 i został pochowany w katedrze pelplińskiej. • 21 IV 1965 – w Wiedniu zmarł Artur Maria Swinarski, poeta, autor kilkunastu komedii i dramatów. Przed II wojną światową redagował dział literacki w „Kurierze Bałtyckim” w Gdyni. Jego wiersz „Pomorze” za sprawą Lecha Bądkowskiego był kolportowany i deklamowany w środowiskach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. A.M. Swinarski urodził się 28 lipca 1900 w Brodnicy. • 23 IV 1915 – w Zblewie urodził się Wojciech Buchholz, nauczyciel, historyk regionalny, więzień Stutthofu, działacz społeczno-kulturalny, członek ZKP. Zmarł 18 maja 1981 w Chojnicach i tam został pochowany. • 24 IV 1965 – na cmentarzu parafialnym w Luzinie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą więźniom obozu koncentracyjnego Stutthof, którzy zginęli w tej wsi podczas Marszu Śmierci. Źródło: Feliks Sikora, Kalendarium kaszubsko-pomorskie R E K L A M A POMERANIA łżëkwiAt 2015 35 KASZËBI W PRL-U Młodé lata Tadéùsza Bòlduana w aktach Institutu Nôrodny Pamiãcë (dzél 2) Jak jem ju napisôł w pierszim dzélu negò dokazu, na ògle przédnicë bëlno òbtaksowiwelë służbã ë pòliticzné pòzdrzatczi Bòlduana. Nie òznôczô to równak, że nie nalezlë òrãdzë, bë gò òstro òszkalowac. Znónô je doch dba „dôjta mie człowieka, a jô paragraf na niegò nalézã”. Tak bëło téż w przëtrôfkù Tadéùsza Bòlduana. S Ł Ô WK F Ò R M ELLA* W redakcjach wòjskòwëch cządników Jak pamiãtómë, w anketach ë jinszich papiorach, w chtërnëch pòdôwôł wòj skòwim wëszëznóm wiédzã ò se a swòji rodzëznie, pisôł, że jegò òjc Tédór béł leno ùrzãdownikã miesczé gò zarządu w Wejrowie i nigdze nie wspòmnął ò tim, że béł òn przed wòjnowim bùrméstrã tegò gardu. Zrobił to wierã temù, że wszelejaczé związczi z „bùrżuazją” abò przed wòjnowima wëszëznama Pòlsczi bëłë w kòmùnisticzny partie lëchò widzóné. Nie chcôł pewno bëc „cëzym klasowò”, jak to sã tej gôdało, i zatacył nen fakt przed swòjima przédnikama. Òkôzało sã dejade, że PZRP wëdowiedza sã, jaczim pò prôwdze „ùrzãdownikã” béł w przedwòjnowim Wejrowie Tédór Bòlduan i w strëmiannikù 1953 r. Partiowô Kòmisjô Wòjskòwégò Òkrãgù Nr I ùchwôla, żebë ùkarac T. Bòlduana, tedë ju pòdpòrucznika, przëganą z òstrzegą. W papiorach jegò napiselë tej, że zatacył swòje spòłeczné pòchòdzenié i pòdôwôł, że jegò òjc przed wòjną béł zwëczajnym ùrzãdownikã, a pò prôwdze béł bùrméstrã m[iasta] Wejrowò. Ale to jesz nie je wszëtkò. Drëgą przëczëną 36 partiowi sztrôfë bëło to, że słëchôł radiowëch aùdicjów imperialisticznëch państwów. Wiãcy wiadłów ò tim nalezc jidze w służbòwi charakteristice Bòlduana napisóny w 1953 r. Wëchôdô z ni, że przińdny aùtór ksążczi Nowy bedeker kaszubski béł w tim czasu sekretérą partiowi òrganizacje kòl redakcje, w jaczi robił, ale òstôł z ti fónkcje zarô zdjãti, bò nie stanął w przék grëpie, co słëcha cëzëch radiowëch stacjów, a òpaczno sóm jich głëpòtów wësłëchiwôł. Sztrôfa, jaką dostôł tej Bòlduan, to je zdjãcé ze stanowiszcza i partiowô przëgana z òstrzegą, jak sã zdôwô, mia wiôldżi cësk na niegò. Na gwës „sã pòprawił”, bò w charakteristice zrëchtowóny pòd kùńc 1954 r. jegò pòstawa, pòzdrzatczi i òdniesenié do Lëdowi Pòlsczi òstałë zôs bëlno òbtaksowóné. W tim czasu robił ju na stanowiszczu czerownika propagandowégò wëdzélu redakcje gazétë „Za Polskę Ludową”, chtërno òbjimnął w maju 1954 r. W rujanie pòstãpnégò rokù òstôł òdpòwiedzalnym sekretérą w redakcje wòjskòwégò cządnika. Swòjã warkòwą wòjskòwą służbã przińdny aùtór ksążczi Nie dali się złamać skùńcził 2 lëpińca 1957 r. Przeszedł do rezerwë jakno pòrucznik. Przed samim òdéńdzenim z wòjska béł òdpòwiedzalnym sekretérą żôłniersczi gazétë „Żołnierz Polski Ludowej”. „Kaszëbë” i kaszëbskò-pòmòrsczé zainteresowania Czej piszemë ò k ùńcu warkòw i wòjskòwi służbë bòhatera najégò tekstu, wôrt nadczidnąc ò tim, czegò ju nie nalézemë w jegò teczce, a co je na gwës baro wôżné. Ju w drëdżi pòłowie 1956 r., to je w czasu, czej kaszëbsczi dzejarze robilë nad stwòrzenim kaszëbsczi òrganizacje, robòtë na Pòmòrzim bëło baro wiele, ale Bòlduan, chòc béł tam pòtrzébny, sedzôł, jak to pisôł Lech Bądkòwsczi, w Warszawie. W pòstãpnym rokù, ju pò pòwstanim Kaszëbsczégò Zrzeszeniô, òrganizacjô rëchtowa sã do wëdôwaniégò swòji gazétë. Na tim gónie Bòlduan téż béł pòtrzébny i w kùńcu przédnik KZ Aleksander Arendt òficjalno wëstąpił z prosbą do wòjska ò zwòlnienié gò ze służbë. Jak jem wëżi ju napisôł, ùdało sã to, ale bëło to mòżlëwé dzãka znajemnoce A. Arendta z wiceminystrã nôrodny òbronë gen. Januszã Zarzëcczim. Jaczis czas pózni zaczął sã dlô Bòlduana czas cëwilny ju gazétniczi robòtë w cządnikù „Kaszëbë”. Ze służbòwëch charakteristików, chtërne mòżemë nalezc w òsobòwi teczce, jidze dowiedzec sã tegò, jaczim „priwatno” człowiekã béł T. Bòlduan. Wedle dbë swòjich przédników béł òn człowiekã ùtcëwim, rzetelnym POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Kaszëbi w PRL-u i robòcym. Wiedno przëchôdôł na czas i miôł starã ò to, żebë bëlno wëpełniwac swòje òbrzészczi. Fizyczno béł słabi i felało mù wëtrwałoscë òb czas cwiczeniów. W aktach òpisóny òstôł jakno człowiek niesmiałi, skrëti, co nie gôdôł za wiele. Czej miôł wëpité, tej mówił ju wiãcy, ale dali béł òstróżny. Òkróm tegò pôlił wiele cygaretów. Miôł swòjich drëchów i pòza nima nie szukôł jinégò towarzëstwa. Wiele za to chòdzył do téatru, kina ë na rozmajité artisticzné rozegracje. Mieszkôł w òficersczim hòtelu a czas wòlny spãdzywôł na samòsztôłcenim. Zapòznôwôł sã, wedle tegò, co mòże nalezc w papiorach, z pismienizną pòlską i sowiecką, ale òstało téż w nich nadczidniãté, że z òsoblëwim òblubienim sztudérëje historiã i dzysdniowé żëcé kaszëbsczi zemi. Jeżlë chòdzy ò kaszëbskò-pòmòrsczé zainteresowania T. Bòlduana, to w aktach zebrónëch w Instituce Nôrodny Pamiãcë są nadczidczi ò tim, że zajimałë gò sprawë żëcégò i zwëków kaszëbsczégò lëdu. W służbòwi charakteristice z 1953 r. zrëchtowóny ju w czasu, czej wòjskòwé ë partiowé wëszëznë wiedzałë, czim pò prôwdze béł przed wòjną jegò òjc, napisóné je, że Tédór Bòlduan béł bùrméstrã Kòscérznë (zmiłka w aktach – S.F.) i kaszëbsczim dzejarzã. W jinszim môlu ti sami charakteristiczi czëtómë, że Tadéùsz Bòlduan béł wiôldżim lubòtnikã Kaszëb, jich ùdzélu w biôtkach ò pòlskòsc Zôpadnëch Zemiów ë òglowònôrodną kùlturã. W dokùmence z pòstãpnégò rokù wëstãpiwô téż nadczidka ò stwò rzony przez Bòlduana broszurze pt. „W Krainie Słoweńców” (w aktach znôwù zmiłka, chòdzëło gwësno ò Słowińców – S.F.) i ò tim, że pisôł òn w tim czasu ksążkã na pòdobną témã. Wiémë z jinszich zdrzódłów, że knéga T. Bòlduana pt. W krainie Słowińców ùkôza sã w warszawsczi Lëdowi Wëdôwny Rzesznicë (pòl. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza) w 1953 r. Sóm ji aùtór przëznôł sã pò wiele latach, że béł winny, że w ksążce ti zamkłi òstôł za ùbëtny a szczestlëwi òbrôz òpisywóny krôjnë. Òstrzészé fragmentë òstałë z dokazu wëkresloné. Bëła to dejade pierszô ksążka w całoscë ò Słowińcach ë jich zemi i dożda sã òna recenzjów w gazétach ë ùczbòwëch cządnikach, pò czim w stronë te zaczãlë czãscy zazerac pòlsczi gazétnicë. POMERANIA łżëkwiAt 2015 W gazéce Wòjnowi Marinarczi „Bandera” Pòrucznik rezerwë Tadéùsz Bòlduan jesz rôz do ùczinkù z wòjskã miôł na zymkù 1962 r. W tim czasu miôł ju za sobą robòtã przédnégò redaktora cządnika „Kaszëbë”, chtëren w kùńcu gòdnika 1961 r. òstôł zlëkwidowóny. 2 łżëkwiata 1962 r. zaczął cwiczenia na stanowiszczu zastãpcë òdpò wiedzalnégò redaktora ë sekretérë redakcje w wëchôdający co tidzéń gazéce „Bandera”. Cządnik nen słëchôł Pòliticznémù Zarządowi Wòjnowi Marinarczi. W òsobòwi teczce żôłniérza T. Bòlduana mómë jegò charakteristikã z czasu, czej służił w redakcje ti gazétë. Przez przédnika òstôł òbtaksowóny dobrze. Przińdny aùtór dokazu Nowy bedeker kaszubski òpisóny òstôł przez niegò jakno spòsobny i robòcy człowiek, co wiedno przëchôdôł na czas. Chòc na samim pòczątkù swòji służbë nie znôł za baro mòrsczi tematiczi, ale miôł w se wiôldżi lëszt, żebë zarô jã pòznac, tej zapòznôł sã z wëdónyma rëchli numrama pismiona „Bandera” i prawnyma przepisama Wòjnowi Marinarczi. Pò czile dniach zaczął samòstójno rëchtowac tekstë na spòdlim nadesłónëch przez kòrespòndentów materiałów. Wedle przédników béł bëlno przërëchtowóny do warkù gazétnika, dobrze znôł lë teracczi jãzëk, a òkróm te wiele wiedzôł ò drëkarsczi technice, co òsoblëwie przëdôwało sã przë łómanim pismiona. Jegò robòta w redakcje gazétë „Bandera” dérowa do 12 maja 1962 r. Z aktów wëchôdô, że wòjskò zabédowało mù tej, żebë òstôł w warkòwi służbie, nen równak nie zgòdzył sã na to, a òrãdzą béł òglowi lëchi stón zdrowiégò. Wiémë, że krótkò pózni zaczął T. Bòlduan swòjã pòstãpną robòtã bùten wòjska. 1 czerwińca 1962 r. zaczął robic jakno zastãpca przédnégò redaktora cządnika Magazyn Społeczno-Kulturalny Wybrzeża „Litery”, chtëren pòwstôł „w môlu” zlëkwidowónëch përznã rëchli „Kaszëb”. Rok pózni dostôł òd wòjskòwëch wëszëznów stopiéń kapitana w kòrpùsu pòliticznëch òficérów i na tim jegò przigòda z wòjskã sã skùńcza. Wôrt wspòmnąc w tim môlu, że òkróm Minystra Nôrodny Òbronë generała Mariana Spichalsczégò pòd rozkazã, na spòdlim jaczégò Bòlduan òstôł òdjimk z archiwùm INP kapitanã, pòdpisôł sã téż Szef Przédnégò Pòliticznégò Zarządu Pòlsczégò Wòjska generôł Wòjcech Jaruzelsczi. Kaszëbsczé témë w wòjskòwëch pismionach Pò wiele latach T. Bòlduan na kôrtach ksążczi pt. Nie dali się złamać wspòminô nen czas ze swòjégò żëcégò, czej pisôł do wòjskòwëch cządników. Òpùblikòwôł tej dzesątczi pòpùlarnëch artiklów ò historie i kùlturze Kaszëb. Napisôł téż czilenôsce tekstów dlô Partu Cządników Przédnégò Pòliticznégò Zarządu Pòlsczégò Wòjska, jaczé pózni òstałë rozesłóné do wiele wòjskòwëch gazétów i tam òpùblikòwóné w całoscë abò w dzélu. Na pòdsztrëchniãcé zasłëgiwô w tim môlu to, że chòc wòjskòwé cządniczi miałë tej dëbeltną, to je cëwilną ë wòjskòwą cenzurã, tej równak wiele lżi jak gdze jindze bëło zamiescywac w nich tekstë na kaszëbsczé témë. Bëło tak, bò dlô wòjskòwëch wëszëznów „kaszëbsczi problem” nie jistniôł i miałë òne prôwdac kąsk òstrożné, ale téż dosc żëczné òdniesenié do kaszëbsczi tematiczi. A timczasã gdze jindze lëchò widzóné bëło nawetka ùżiwanié pòzwë „Kaszëba” czë „kaszëbizna”. Je to mòże dzywné, ale téż prôwdzëwé… *Aùtór je starszim archiwistą w archiwalnym dzélu gduńsczégò partu Institutu Nôrodny Pamiãcë. 37 Z POŁUDNIA Była prawdziwą Przyjaciółką KAZIMIERZ OSTROWSKI Rozmowy z Izą Trojanowską miały walor przyjaznej poga- o książętach pomorskich i pieczęci Świętopełka. Był maj, spawędki, lecz nigdy nie były pozbawione głębszej treści. Na cerowaliśmy po mieście i było święto kaszubsko-pomorskiej jednym ze Spotkań Wdzydzkich, w połowie lat 70., zapyta- kultury. Izabella posiadała dar grupowania przy sobie ludzi do ła mnie o przyczyny obniżenia lotów Zrzeszenia w naszym mieście. Zapamiętałem tę rozmowę, albowiem delikatne określonych przedsięwzięć. Zadania rozdzielała z taktem i niezawodnym wyczuciem. pytania zawierały i krytyczną „Proponuję, abyś Ty prowaocenę, i przyganę – tak to oddził obrady w Pelplinie. Liczułem. Sytuacja rzeczywiście była niedobra. Działacze starIzabella posiadała dar czę, że się zgodzisz” – pisała w maju 1981 roku przed szego pokolenia stracili zapał, pierwszym z cyklu Spotkań niektórzy umarli, a ówczesny grupowania przy sobie Pelplińskich (1981–1999). prezes prawie bezczynnego razem, wtórując naoddziału roił o jego likwidacji ludzi do określonych Innym czelnemu redaktorowi Wojtprzez złączenie z innym towakowi Kiedrowskiemu, kusirzystwem. Szczęśliwie udało przedsięwzięć. ła: „Bardzo byłabym rada, się temu zapobiec, a wkrótce gdybyś to Ty był tym czwartakże ożywić chojnicki krąg. tym w zespole »Pomeranii«”. Bez wahania przyjęła zaTrwał bowiem właśnie feproszenie na Dni Kaszubskie, które wówczas zorganizowaliśmy (wspólnie z domem kul- stiwal „Solidarności” i redakcja czyniła przygotowania do tury). Razem z Lechem Bądkowskim przyjechali traban- przekształcenia pisma w tygodnik. Wszelkie nadzieje przetem Izy. Na spotkaniach z młodzieżą i dorosłymi mówiła ciął jednak stan wojenny i potrzeba było usilnych starań, aby o popularnym Bedekerze kaszubskim, bo właśnie ukazało się po ponadrocznej przerwie przywrócić wydawanie naszego kolejne wydanie; Lech zaś frapował słuchaczy opowieścią miesięcznika. Bëła prôwdzëwą Drëszką Gôdczi z Izą Trojanowską miałë wôrtnotã drëszny kôrbiónczi, le przë tim nigdë nie bëłë wëzbëté głãbszi trescë. Na jednym z Wdzydzczich Pòtkaniów, w pòłowie lat 70., zadała mie pitanié ò òrãdzë òbniżeniô lotów Zrzeszeniô w najim gardze. Jem zapamiãtôł nã rozmòwã, bò òstróżné pitania miałë w se i kriticzny òbsąd, i przëgôdënk – tak jem to òdebrôł. Sytuacjô pò richtoscë nie bëła dobrô. Dzejarze starszégò pòkòleniô wëzbëlë sã pòdskôcënków, niechtërny ùmerlë, a notejszi przédnik wnetka bezdzejnégò partu ùbrzątwił so jegò znikwienié przez sparłãczenié z jiną stowôrą. Szczestlëwie ùdało sã to zascygnąc, a téż w krótczim czasu òżëwic chònicczi krąg. Bez namiszlaniô sã przëjãła rôczbã na Dnie Kaszëbsczé, jaczé wtenczas jesmë przëszëkòwelë (pòspòłu z dodomã kùlturë). Razã z Lechã Bądkòwsczim przëjachelë trabantã Izë. Na zéńdzeniach z młodzëzną i ùstnyma kôrbiła ò pòpùlarnym Bedekerze kaszëbsczim, bò prawie wëszło jegò 38 pòstãpné wëdanié; zôs Lech zajimôł słëchińców pòwiôdanim ò ksążãtach pòmòrsczich i sztãplu Swiãtopôłka. Béł môj, jesmë chôdzëlë szpacérą pò gardze i bëło swiãto kaszëbskò-pòmòrsczi kùlturë. Izabela miała pòchwôt do zbiéraniô wkół se lëdzy do wëznaczonëch pòdjimiznów. Zadania rozdzeliwa z taktã i gwësnym wëczëcym. „Bédëjã, żebë to Të przédnicził òbradóm w Pelplënie. Jem dbë, że jes na to zgòdą” – pisała w maju 1981 rokù przed pierszim z cyklu Pòtkaniów Pelplińsczich (1981–1999). Jinszą razą, przëwtórzającë przédnémù redaktorowi Wòjkòwi Czedrowsczémù, chłoscëła: „Jô bë bëła baro rada, czejbë to Të béł nym czwiôrtim w karnie »Pòmeranie«”. Dérowôł bò prawie festiwal „Solidarnoscë” i redakcjô szëkòwa sã do przesztôłceniô pismiona w tidzenik. Wszedné nôdzeje równak przecął wòjenny stón i nôleżało miec wiôlgą starã, żebë pò wësziroczny przerwie doprowadzëc nazôtka do wëdôwaniô najégò miesãcznika. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Z PÔŁNIÉGÒ Pomimo restrykcji stanu wojennego udało nam się już w lutym 1982 r. zorganizować jubileusz 25-lecia oddziału w Chojnicach. Prezes Trojanowska oczywiście uczestniczyła w obchodach, szczerze zadowolona, gdyż tak duża impreza była w owym czasie ewenementem w skali całego Zrzeszenia. Cieszyliśmy się ze wspólnego świętowania.. Izabelli bardzo zależało na wzmocnieniu kondycji organizacji, którą wtedy kierowała. Przekonywała, że siła Zrzeszenia zależy od mocnych i sprawnych ogniw w terenie. Nie ukrywała satysfakcji z nowo powstałych lub reaktywowanych oddziałów: „Dziękuję za zabiegi wokół Torunia i Czerska. Ten ostatni zaprezentował się poprzez swych przedstawicieli bardzo dobrze…”; „Dziękuję za dobrą wiadomość – w sprawie Torunia będzie to wznowienie uchwały, na zasadzie: oddział stołeczny dla woj. toruńskiego…” „Gratuluję z tytułu kolejnego oddziału (…). Konfliktem nie przejmuj się (…)” A chodziło o Brusy, gdzie tamtejsze Kaszubskie Towarzystwo Kultury gremialnie przeszło do ZKP, co wywołało protest władz Kujawsko-Pomorskiego Towarzystwa Kulturalnego w Bydgoszczy. Ponaglała: „Gdybyś przed przyjazdem mógł nawiązać kontakt z zarządami Zrzeszenia w Twoim rejonie (Brusy, Czersk, może Toruń, bo Bydgoszcz najpewniej po staremu śpi) byłoby dobrze. Zachęć do zrealizowania wszystkich sprawozdań”. Na zebraniach zwykle brakowało czasu, więc wieczorne rozmowy czasem odbywały się w mieszkaniu na Waryńskiego, zapraszała też do swej checzy na Dziewczej Górze. Przeglądam listy – zadziwiająco wiele kwestii omawiało się wtedy korespondencyjnie, co dziś już nie do pomyślenia. Pilne sprawy, rzecz jasna, były sygnalizowane przez domowy telefon, lecz komórki pojawiły się dobre dziesięć lat później. Dużo miejsca w naszych kontaktach zajmowały sprawy edytorskie, gdy Iza kierowała wydawnictwami Zrzeszenia, a oddział chojnicki dopiero raczkował w tej dziedzinie, choć z powodzeniem (wydaliśmy m.in. dwie teki wzorów haftu i kilka innych pozycji) – z wielką życzliwością doradzała i pomagała. Była prawdziwą Przyjaciółką, w jednym nas tylko zawiodła – umierając tak wcześnie. Ze szczerym żalem dwadzieścia lat temu odprowadziliśmy ją na Srebrzysko. Nie zdrzącë na ògrańczenia wòjnowégò stanu, ùdało sã nóm ju w gromicznikù 1982 r. przëszëkòwac jubileùsz 25-lecégò partu w Chònicach. Przédniczka Trojanowskô rozmieje sã bëła na òbchòdach, szczero zadowòlonô, bò tak wiôlgô impreza bëła w tim czasu cud-pòmianã w òbrëmii całégò Zrzeszeniô. Jesmë bëlë razã rôd z pòspólnégò swiãtowaniô. Izabelë baro zanôlégało na zmòcnienim stojiznë òrga nizacji, jaczi tedë przédniczëła. Przëswiôdcziwa, że mòc Zrzeszeniô zanôlégô òd mòcnëch i pòchwôtnëch dzélëków w terenie. Nie tacëła redotë z nowò pòwstałëch abò znowionëch partów: „Dzãkùjã za starã wkół Torunia i Czerska. Nen slédny pòkôzôł sã przez swòjich przedstôwców baro dobrze…”; „Dzãkùjã za dobré wiadło – w sprawie Torunia bãdze to znowienié ùchwôlënkù, wedle wskôzë: stoleczny part dlô wòj. toruńsczégò…” „Gratulérëjã z leżnoscë pòstãpnégò partu (…). Sztridczi nie bierzë do se (…)” A szło ò Brusë, dze hewòtné Kaszëbsczé Towarzëstwò Kùlturë ùrmą przeszło do KPZ, co przëniosło òprzéczkã wëszëznë Kùjawskò-Pòmòrsczégò Towarzëstwa Kùlturalnégò w Bëdgòszczë. Przërëchliwa: „Jak bë Të przed przëjachanim mógł narzeszëc parłãcze z zarządama Zrzeszeniô w Twòji òbrëmii (Brusë, Czersk, mòże Toruń, bò Bëdgòszcz gwësno pò stôrémù spi) to bë bëło dobrze. Zachacë do zdzejaniô wszëtczich sprawòzdaniów”. Na zéńdzeniach colemało felało czasu, tej wieczórné kôrbiónczi czasã miałë môl w mieszkanim na Warińsczégò, rôczëła téż do swòji chëczë na Dzéwczi Górze. Przezéróm lëstë, òsoblëwie wiele spraw òbgadiwało sã tedë kòrespòndencyjno, co dzysdnia ju nie je do pòmëszleniô. Pòspiéwné sprawë, mô sã rozmiec, bëłë sygnalizowóné przez domôcy telefón, a mòbilczi pòjawiłë sã dobré dzesãc lat pózni. Wiele placu w naszich parłãczach zajimałë sprawë editorsczé, czej Iza czerowała wëdôwiznama Zrzeszeniô, a part chònicczi ledwò co czorgôł sã w tim zôkrãżim, chòc ze zwënégą (jesmë wëdelë m.jin. dwie teczi mòdłów wësziwkù i czile jinëch pòzycjów) – z wiôlgą żëczlëwòtą dorôdzała i pòmôgała. Bëła prôwdzëwą Drëszką, w jednym nas leno òmaniła – ùmiérającë przed czasã. Z prôwdzëwą jadłobą dwadzesce lat temù jesmë jã òdprowadzëlë na Srebrziskò. POMERANIA łżëkwiAt 2015 R E K L A M A Tłomaczëła Danuta Pioch 39 ZROZUMIEĆ MAZURY Zielganoc WALDE M AR M IERZWA Nadejście wiosny zwiastowały na Mazurach ptaki: jaskółki, skowronki, dzikie gęsi, pliszki, które „rozbijały lód ogonkami”, i oczywiście powracające z ciepłych krajów bociany. Powrót boćków bacznie obserwowano, bo „jeśli przylatywały czyste, to rok będzie suchy, jeśli brudne, to mokry”. Obchodzony uroczyście 25 marca dzień Zwiastowania Pańskiego nazywano dawniej świętem Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Mazurzy wierzyli, że Matka Boska, budząc do życia przyrodę, otwierała tego dnia wiosnę. Zgodnie z wielowiekową tradycją gospodarz odkładał wtedy pługiem pierwszą bruzdę, stąd Najświętsza Maryja Panna nazywana była Matką Otworną, czyli otwierającą. Zawierzano Maryi ziemię, ufając, że będzie czuwała nad pomyślnością przyszłych plonów. Nie było Mazura, który nie znałby przekazywanego od pokoleń powiedzenia: „Na Matkę Boską wywieź twój na twoją rolę tłusty gnój, daj jej pieprzu, bracie miły, i obrabiaj z całej siły, wtedy ty i twój dobytek będzie dobry miał pożytek”. Tam, gdzie było to możliwe, przystępowano do zasiewów. Sianie o świcie, pszenicy najlepiej w środę, miało uchronić ziarno przed ptactwem i gwarantować dobre zbiory. Max P. Toeppen odnotował w Wierzeniach mazurskich (1867), że gdy Mazur ruszał siać, „omijał bojaźliwie każdego, kogo napotkał, by nie być zmuszony do rozmowy, wielu udaje się więc w pole o północy i rozebrawszy do naga, rzuca ziarno”. Nie siano i nie sadzono niczego pod znakiem Raka i Skorpiona, gdyż uważano, że są „robactwem, które w końcu dopadnie plon”, sieje się i sadzi pod znakiem Lwa, Byka i Panny, żeby wszystko było tęgie 40 i silne”. Dopóki nie obsiano własnego pola, dopóty nie można było sprzedawać zboża, by nie oddać innemu własnej pomyślności. Najważniejszym świętem wiosny była Wielkanoc, święto Zmartwychwstania Pańskiego, zwana na Mazurach Zielganocą. Nie święcono tu palm i pokarmów, a w świątyniach nie budowano grobów Chrystusa. O ile u katolików te zapadające w pamięć misteria są dla wiernych istotne, o tyle ewangelicy na pierwszym miejscu zawsze stawiali Pismo Święte, które milczy na temat zewnętrznych przejawów kultu. Wielki Piątek jest dla ewangelików największym świętem roku kościelnego, Wielkanoc zaś najradośniejszym. Jeszcze jednak w połowie XIX w. Toeppen zauważał, że na Mazurach Wielki (Zielgi) Piątek uważany był za święto tylko gdzieniegdzie. Okres roku kościelnego zwany pasyjnym, rozpoczynający się w Środę Popielcową i trwający do Wielkiego Tygodnia, jest dla wiernych Kościoła ewangelickiego najważniejszy. Tak jak i Adwent, był on dla Mazurów czasem wewnętrznego wyciszenia, duchowej refleksji, odsunięcia na dalszy plan spraw codziennych, pokuty i opamiętania. Nie organizowano wówczas żadnych radosnych uroczystości, nie było chrztów i ślubów. W mazurskich domach do Zielgiego Czwartku robiło się porządki, sprzątało, prało, wieszało firanki i makatki. W czasie pracy śpiewano pieśni pasyjne, każdego wieczora zasiadano przy stole, by wysłuchać Słowa Bożego. W Zielgi Piątek spożywano tylko jeden, skromny posiłek i udawano się do kościoła, by wysłuchać historii męki i śmierci Zbawiciela, a potem bez wyjątku przystąpić do Wieczerzy Pańskiej. W tym dniu milkły dzwony, na ołtarzu i kazalnicy dominowała czerń, a ołtarzowy krzyż na znak żałoby przesłaniało się kirem. Także do Komunii przystępowano tego dnia w czarnych strojach, co miało podkreślać żałobę po Jezusie. Ewangelicy stoją na stanowisku, że znana w innych Kościołach praktyka postu, czyli wstrzymywanie się na pewien czas od określonych potraw, jest wtórna wobec biblijnego rozumienia tego pojęcia i przypominają za Księgą Izajasza: „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata nie obrócisz się”. W Zielganoc wszyscy wstawali wcześnie, by powitać dzień wspólnym śpiewaniem pieśni wielbiących Pana. Pobudka o świcie dawała szansę obserwacji wschodzącego słońca – na Mazurach wierzono, że tego dnia słońce wschodzi, podskakując, bo „Baranek Boży cieszy się ze zmartwychwstania Chrystusa”. Starym zwyczajem, kultywowanym przez nielicznych Mazurów i dzisiaj, było udawanie się tego ranka o świcie, milcząc i nie oglądając się za siebie, do płynącej na wschód wody, aby się nią obmyć, co miało pomóc w pozbyciu się wysypki, liszajów, wielu innych chorób skóry oraz chorób oczu, a także zagwarantować dobre zdrowie przez cały rok. Gospodarze skrapiali tego dnia wodą całą rodzinę, również bydło w oborze. Uważano, że kogo się wtedy pokropi, ten stanie się pracowity. Gremialnie udawano się oczywiście też do kościoła, by wspólnie radować się ze Zmartwychwstania Pańskiego. Kolorem liturgicznym tego dnia była biel. Po POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Zrozumieć Mazury południu w wielu domach organizowano tzw. godziny biblijne. Na Zielganoc, podobnie zresztą jak i na Boże Narodzenie, nie przygotowywano na Mazurach jakichś specjalnych potraw. W wielu domach podawano tego dnia skromne śniadanie, na obiad zaś pieczeń, często gęś, z duszoną kapustą. Z ciast pojawiał się pleciony wieniec drożdżowy z bakaliami, sernik i babka. Kulinarnym symbolem tych Świąt były i są oczywiście jajka, które stanowiły zarówno jedno z najbardziej powszechnych dań, jak i wykup dla chodzących po smaganiu. Malowano je niegdyś w łuskach cebuli na brąz lub w źdźbłach żyta na zielono, zdarzało się, choć nie było to powszechne, że ostrym narzędziem wyskrobywano na nich dekoracyjne wzory. Już w Zielganoc w ieczorem, a w wielkanocny poniedziałek przez dzień cały chodziły po wsi grupy, tak dzieci, jak i starszych, zwane wykupnikami. Z pieśnią na ustach odwiedzały one domy krewnych, znajomych i sąsiadów z brzozowymi lub kadykowymi (jałowcowymi) witkami i smagały nimi domowników po nogach. Gałązki brzozy lub wierzby wstawiano do wody już w Niedzielę Palmową, by miały czas rozwinąć listki. Obrzęd smagania miał przypominać biczowanie Chrystusa. Od smaganych otrzymywano dary, najczęściej jajka, czasem kiełbasę i ciasto, rzadziej drobne pieniądze. Tak wspominała te wydarzenia Helena Kierska ze Zwierzewa, która jako dziecko chodziła po smaganiu: „W psiersze szwiento po obziedzie biłi jojka malowane na różne kolori: czierwone, niebziezkie, zielone, lelijowe, żiółte, a w cebuli w lupchinach to szie bronzowe zrobzili, to widało ładny kolor. No i biłi schowane na druge szwento. Na drugi dzień to dzieci, co sobzie roszcki do wodi postazili, co dostali listki, i tedy śli od sosziada do sosziada, gdzie bili dziewczoki, smagali te dziewczoki i mówzili: »szmaguster, grinuster, daj jojko na oster!«. Późni to kożdy doł jajków i dzieci szie radowali”. O wykup proszono, wyśpiewując piosenki. Anna Szyfer cytuje w nadal ważnej pracy Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków (1975) taką wykupną prośbę ze Skomacka Wielkiego: POMERANIA łżëkwiAt 2015 Poziedziała mi wasa świnka, Coście zarżnęli od niej synka, Wisi w komorze, na oklejonym powrozie. Abyście rżnęli, nie zadawali sobzie Takiej dużej męki, A kroili daleko od ręki. Poziedziała nam wasa kurka, Co sto jajek zniosła. Stojo na policy, w donicy. Nie prose o kace, bo z torby wykołace. Nie prose o gęsie, bo mi z torby wytrzęsie, Nie prose o kizie [źrebaka], bo mi z torby wygryzie, Nie prose o kozie, bo koza ma rogi i nogi, Nogami się podpiera, A rogami torbę rozdziera. Ale prose o kokosze,, Bo je nadto i szczęśliwie do domu zaniosę. Nie tylko na terenach przygranicznych Mazur praktykowany był obyczaj oblewania się wodą, zwany dyngusem. Toeppen w Wierzeniach mazurskich zauważa, że oblewanie się przez dziewczęta i chłopców świadczyło „o pewnego rodzaju sympatii do osoby oblewanej”. Fritz Skowronnek w Zabobonach na Mazurach stwierdza, że wodą „polewali się chętnie wszyscy”. Ze świętami wielkanocnymi związanych było wiele ludowych nakazów i wróżb. Wierzono oczywiście w bliską obecność w te dni duchów swoich bliskich, znane było powiedzenie: „Na Zmartwychwstanie dziadek przy płocie stanie”. Zielgi Czwartek był najlepszym terminem do wsadzenia sadzonek roślin kwiatowych i przesadzenia doniczkowych. W Zielgi Piątek nie należało się czesać, bo kury będą grzebać w ogrodzie. Deszcze w piątek lub niedzielę zapowiadały suche lato. W Zielganoc nie można było chodzić boso, by nie dostać wrzodów. Na różne sposoby starano się zapewnić sobie wtedy dobrą nieśność kur: jedni uważali, że trzeba było dawać im w te dni groch, ale np. w Gawlikach Wielkich uważano, że aby kury się dobrze niosły, gospodyni musiała usiąść „gołą dupą na męskiej czapce”. Żyjący przez wieki na duchowym pograniczu zabobonnego pogaństwa i religijnej powinności, lud mazurski stawiał się gremialnie w Zielganoc w świątyniach, by dać świadectwo wiary, iż dzięki Jezusowi Chrystusowi, który wypełnił wolę Boga Ojca, śmierć straciła swą ostateczną moc. Mazurskie świątynie wypełniał wtedy śpiew kancjonałowej pieśni (nr 156): Dziś wesołe zmartwychwstanie, rozmyślając Chrześcianie niewymownie się radują, a Panu za to dziękują, że się do nich żywo stawił, a pociechy ich nabawił. Dyngus na Mazurach. Rycina ze zbiorów autora 41 Mùzyka Kaszëbskô diskògrafiô 1 z lat 2009–2015 Je jich fùl szëflôda. A ò kòżdi je nót chòc jedno zdanié napisac. Jak je ùłożëc? Nôlepi pòsobno. Latama. Ale nié na kòżdi platce jidze nalezc rok produkcje. Czasã mùszi sã mòckò docëgac. Baro pòmôgô w tim internet. A i tak niechtërne datë są niepewné, a czësto na pewno jesz sã jaczé zagùbioné CD-òwce nalézą2… Tómk Fópka 2009 Przezérk platków z kaszëbską muzyką òtmikô Tatczëzna, dze ùczëjemë redostną mùzykã ÉDMÙNDA LEWAŃCZIKA i REDZANÓW. Na krążkù zmiescëło sã 18 piesniów. Wëszła plata Wanodżi kòl mòrza karna FUCUS, na jaczi je m.jin. szpańskô wersjô „Tata i kòza”. Je to drëdżi dokôz karna a pierszi w całoscë pò kaszëbskù. A jô so spiéwiã pò kaszëbskù to platka z kòncertã z Radio Gduńsk, jaczi 29 lëstopadnika 2008 rokù zamikôł projekt „Nowé brzëmienié Kaszëb”. Na platce je mùzyka òd òperë do hip-hòpù. Na place Wëcmanim, Panie są kòs celné dokazë w wëkònanim chórów LUTNIA z Lëzëna i PIÃCLËNIÔ z Lëni. Je tam téż „Mszô na chùr i diôbelsczé skrzëpice”. Kaszëbsczi Piestrzéń to platka chóru SENSUS MUSICUS, jaczi prowadzy 42 Tadéùsz Fòrmela. Krążk béł doktorsczim dokazã dirigeńta. Staranim Jaromira Szroedera ùkôzała sã platka Cassubia Incognita, wëdónô przez Zôpadnokaszëbsczé Mùzeùm w Bëtowie a Institut Kùńsztu (pòl. Instytut Sztuki) PAN. Platka, na jaczi je 98 lëdowëch mùzycznëch cytatów z ùszłotë, stała sã spòdlim do aranżacjowi robòtë na pòsobné lata dlô szeroczégò karna mùzyków. Na òsobné achtnienié zasługiwô wstãp napisóny do tegò dokazu przez Jacka Jackòwsczégò. Platka Na wiedno je kómpòzytor sczim debiutã WÉRÓNICZI KÒRTHALS. W wikszoscë są tam dokazë pò kaszëbskù. Part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô w Wierzchùcënie wëdôł platkã „do bënowégò ùżëtkù zrzeszeniô” pt. Śpiewamy Bogu i ludziom. Spiéwô karno NASZE STRONË z Wierzchucëna. Kaszëbsczi Idol 2009 – platka z wë kònanioma młodëch artistów, co wzãlë ùdzél w kònkùrsu Radia Kaszëbë. Dokôz „Wróc na Kaszëbë” spiéwô Wérónika Bigùs, jakô dzysô w TVP zapòwiôdô wiodro na Pòmòrzu. Oratorium Sianowskie to projekt Eùgeniusza Prëczkòwsczégò, co do niegò przërôcził wielné karno artistów. Platka wëszła z „Bôłtëcczim Dzénnikã”. Karno STOLEM z Chwaszczëna nagrało platkã Kaszëbsczé achtnienié. Je tuwò 19 spiéwów i tuńców. 2010 CD i DVD Boży świat pełen harmonii – mòje stronë wëdôł na swòjã 90. roczëznã Chłopsczi Chór HARMÓNIA z Wejrowa. Są tam trzë dokazë pò kaszëbskù, m.jin. swójskô wersjô „Jożina z Bażin”. Regionalné Karno KÒLECZK Ò WIANIE nagrało krążk Piãkné Kaszëbë, dze zadebiutowôł jakno ùsôdca mùzyczi czerownik karna Tadéùsz Dargacz. W ksążeczce jidze nalezc 21 tekstów piesniów z platczi. Kaszubską stegną rzeszi kùlturã kaszëbską z kùlturą tibetańską. Platka wëszła razã z „Pòmeranią”. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Mùzyka Platka-wkłôdka do „Bôłtëcczégò Dzénnika” Wanoga do Bòga je platką pielgrzimkòwą z 13 dokazama. Z ùdbą wëszedł part Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô w Chwaszczënie. Pòsobnô wkłôdka do ti sami gazétë to platka kòlãdowô Joanna Krupska &Weronika Korthals – najpiękniejsze kolędy. Pòstrzód szesc spiéwów są téż dwa tłomaczenia pòlsczich kòlãdów na kaszëbsczi. Gduńsczi Ùniwersytet, òbchôdającë swòje 40-lecé, wëdôł platkã-insert do „Bôłtëcczégò Dzénnika” pt. Kolędy. Jakno ósmô je „Biżaha, Jezëskù” ks. Sëchtë. Spiéwô akademicczi chór ÙG. Kaszëbską piesniã kabaretową na platce pt. We dwa kònie przedstawiło KASZËBSCZÉ ARTISTICZNÉ DUO. Wëdôwca: Kaszëbskô Artisticznô Agencja z Chwaszczëna. Karno WÃDZËBÔCZI zrobiło platkã z klimatã, dedikòwóną Janowi Kar nowsczémù. I taczi je téż ji titel: Wã dzëbôczi Janowi Karnowsczémù. Terôczasnô kaszëbskô kòscelnô mùzyka Michała Sławecczégò ùkôza sã na platce Mòja dësza wielbi Pana. Spiéwie chór DISCANTUS z Gòwidlëna. Starą banińsczégò partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô wëszła platka SPIÉWNËCH KWIÔTKÓW pt. Cél daleczi, na jaczi jidze nalezc 22 nowé spiéwë. Dodôwkòwą pòmòcą dlô kòrzëstającëch je ksążeczka z tekstama. 2011 Radio Kaszëbë przë dëtkòwim wspiarcym ministra administracje a cyfrizacje wëdało snôżą platkã z dòmòwim spiéwanim Spiéwë Kaszëbów z Jastarni, dze mòżemë ùczëc 11 dokazów z tzw. jastarnicczim frazowanim. POMERANIA łżëkwiAt 2015 Cassubia Cantat 2011 je zôpisã bëto wsczégò kònkùrsu z tegò rokù. Na platce nalôżómë archiwalné nagrania lëdowëch spiéwów i jich terôczasné òpracowania. DAMROKA KWIDZYŃSKÔ wespół z Markã Romanowsczim stwòrzëlë platkã Kaszëbë Joł Damroka. 13 dokazów chãtno pùszczónëch w radio. Karno LEVINO z Lãbòrga nagrało platã Pòmòranijô. 21 swiecczich piesniów. Velevetka to pòsobny projekt WÉRÓNICZI KÒRTHALS. Tim razã pò pòlskù z nawlékanim do naszi kùlturë. Platkã wëdało Pòlsczé Radio. 2012 Gòdë na Kaszëbach to platka kòlãdowô chóru DISCANTUS i òrkestrë PROGRESS. Òpracowanié mùzyczné Maceja Bòlew sczégò. Kaszëbsczé Karno Regionalné LEVINO z Lãbòrga nagrało gòdową platkã Kaszëbsczé kòlãdë. 26 dokôzków. KARTËSCZÉ ZWÓNCZI to karenkò dzéwczãt, co zaspiéwało dokazë Mie czisława Kilarsczégò a Marka Ser kòwsczégò. Platka mô titel Naju swiat. W stajeneczce narodzonemu. Kaszubskie kolędowanie dzieci z Bukowiny – to platka DVD-zôchãcba do przekazywaniô 1% na stowôrã Rozwij Bùkòwinë, co prowadzy môlową szkòłã. Dirigùje maestro Hùbert Szczëpiorsczi. Cassubia Cantat 2012 je zôpisã bëtow sczégò kònkùrsu z 4 zélnika 2012 rokù. Na platce nalôżómë archiwalné nagrania lëdowëch spiéwów i jich terôczasné òpracowania. MIŁOTA to 12 miłotnëch duetów wëkònónëch przez pierszé kaszëbsczé głosë. Mùzykã przedzeliwają miłotné lëstë czëtóné przez Magdã Kropidłowską a Adama Hébla. Karno SZTËRË KÒTË wëpùscëło na swiat platka pt. Pòla, lasë ë mòrze. Hewò je 11 snôżich terôczasnëch aranżacjów znónëch spiéwów. Kaszëbsczé Karno Fòlkloristiczné KRËBANË zez Brus nagrało CD pt. Wieselé na Kaszëbach. Òd „Gąsôrczi” jaż pò „Na spik”. Przë leżnoscë wëstãpów KASZUBIANKÓW z Wiôldżi Wsë szło nabëc jich platkã z 14 spiéwama przë milecznym akòrdiónowim granim Terézë Mùdlaff. Platka zwie sã prosto Kaszubianki z Władysławowa. Kolędy z Tatą spiéwie ANIA FÓPKA z Chwaszczëna. Szesc pòlsczich a tëli samò kaszëbsczich gòdowëch spiéwów. Karno MŁODZËZNA z Banina nagrało 26 spiéwów, jaczé sã złożëłë na platkã Wiedno Kaszëbë. Do platczi dołączonô je téż ksążeczka z tekstoma. 2013 FUCUS z Wejrowa, w 10. roczëznã dzejaniô wëpùscył dwupłitowi albùm Grôjta dali. Skłôdają sã na niegò CD i DVD z roczëznowégò kòncertu w Wejrowsczi Kaszëbsczi Filharmónii, 24 rujana 2013 rokù. Cassubia Cantat 2013 je zôpisã bëto wsczégò kònkùrsu z 19 rujana 2013 rokù. Na dwùch platkach nalôżómë archiwalné nagrania lëdowëch spiéwów i jich terôczasné òpracowania. Nadbôłtowé Centrum Kùlturë zez Gduńska wëpùscëło Cëda òd pòcëdów swiata… czyli „Spadł kiedyś w lipcu śnieżek niebieski”, platkã z nôdłëgszim bòdôj tituła w kaszëbsczi fònografii. Nalazło sã na ni, òkróm czëtónëch wiérztów z kaszëbsczégò tłomaczeniô wiérztów Juliana Tuwima wëdónégò przez òficynã OSKAR, téż 15 nowëch piesniów 43 Mùzyka wëkònónëch przez szkòłowé dzecë i młodzëznã z gminë Żukòwò. Bëtowsczé Centrum Kùlturë wëdało swiąteczną kôrtkã z gòdôwą platką Bytowska Kolęda, na jaczi nalazło sã „Jezë òstaw szopã”. Je to ju pòsobnô takô akcjô w Bëtowie. Z kaszëbsczim w swiat to CD z 16 dokazama dlô dzecy i przez dzecë nagrónyma. Do tegò aranże. Wëdało Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié a wëstąpiłë mùzykalné dzôtczi z „mù zyczny” we Wejrowie. Platka je za łącznikã do ùczbòwnika Danutë Pioch do pierszi klasë spòdleczny szkòłë. Na „dichã” Pòmòrsczégò Festiwalu „Kaszëbsczé Spiéwë” w Lëzënie wëszedł na dzénny wid krążk z nagranioma live. 19 spiéwów z 10 lat dało platkã Antologia Piosenki Kaszubskiej. Karno Piesni i Tuńca ZEMIA LÃ BÒRSKÔ wëda kòlãdową platkã pt. W dzysészą noc swiãtą, na jaczi je 11 gòdowëch spiéwów, w tim trzë pò kaszëbskù. Wszëtkò bëlno òpracowóné przez Jacka Szpònarsczégò3. Kameralny Chór DISCANTUS z Gò widlëna nagrôł platkã pt. Knôpi za mną, póczi jesz jem panną, na jaczi je 17 lë dowëch melodiów na nowò ùsadzonëch przez Marka Raczińsczégò. Klasykama kaszëbsczégò disco są drësze z karna BLIZA4. Ùkôzała sã jich platka Grecczi czas. Letkô mùzyka (16 sztëczków), w wëkònanim Éwë Miãtczi, Słôwka Hincczi a Piotra Cëskòwsczégò. Kaszëbsczé Karno Spiéwù a Tuńca SIERAKOWICE nagrało platkã DVD Tradycje rybackie na Kaszubach, na jaczi nalazło sã 6 dokôzków mùzycznëch. Ùdëtkòwienié zagwësniła m.jin. Eùropejskô Ùniô5. 44 2014 Dżezmenka KRISTINA STAŃKÒ za ùnio wé a pòwiatowé dëtczi zrobia pëszną platkã z mùzyką „inspirowóną kò rzeniama i historią ji przodków” – jak pisze we wstãpie aùtorka. Zwie sã Snik. Bédëjã zajimną recenzjã Martë Ratajczak6. Zespół Pieśni i Tańca Frantówka – to titel platczi, jakô łączi Kaszëbë z Kòcewim. Wëcmanim z FRANTÓWKĄ wëstãpiwô tam Kòcewskò-Kaszëbskò Dãtô Òrkestra TORPEDA. Baltic wind – meridional trip JAROS ŁAWA FELIXA REGLIŃSCZÉGÒ, wëdónô przez Mùzeùm Pismieniznë a KaszëbskòPòmòrsczi Mùzyczi we Wejrowie to blós blues. Nalézemë na ni òkróm gwôsnëch ùsôdzków JF Reglińsczégò téż bluesowò òblokłé m.jin. „Tata i kòza” i „Niezabôtczi”. Malvision ze Swôrzewa wëdało gòdową platkã WÉRÓNICZI KÒRTHALS pt. W darënkù na Gòdë. 10 gòdowëch piesniów i tëli téż aranżów. Pieśni na każdy czas chóru RUMIANIE z Rëmi to pôranôsce spiéwów bòżich a kòzëch. Wëdóné na 10 lat dzejaniô karna. CD Kaszëbsczi Idol 2014 mô w se 13 cekawëch dokazów w jesz cekawszim wëkònanim młodzëznë złowiony w secë Radia Kaszëbë i jegò kònkùrsu. Na wdôr przińdnikom fòlkloristicz négò karna STOLEM z Chwaszczëna je jich trzecą platką. Wëdónô na 15-lecé dzejaniô. Zeza wiôldżi wòdë… Kaszëbë nagrónô w Kanadze przez karno LËDOWÔ NÓTA BAND je rzôdczim a baro miłim dlô ùcha zestôwkã kaszëbskò-anielsczich spiéwów w brzmienim kanadijsczich Kaszëbów. Platka Skład Kolonjalny DEMO mô na se 11 tradicyjnëch sztëczków w nowi aranżacji. Skład KÒLONJALNY, chùt czi Kapela Familie Drążkòwsczich, pòdskôcënk do wëdaniô demówczi wzął z dobëtnëch ùdzélów w bë towsczim festiwalu Cassubia Cantat7. Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca BYTÓW – tak nazywô sã CD z 13 kòzyma dokôzkoma a jedną kòlãdą w brzëmienim bëtowsczégò ambasadora kaszëbsczi kùlturë – jak je napisóné we wstãpie do platczi. Tarta z kaszubskimi truskawkam Vol. 1 to projekt Tomasza Kònfi Kònfederôka, jaczi zebrôł w jedny platce rozmajité zortë kaszëbsczi mùzyczi ju wëdóné. Skłôdónkã wëdała Universal Music. Albùm (ksążkã) z dwùma platkama: Bôjka na głosë a Gminna Orkiestra Dęta w Lini oraz Chór Pięciolinia – wëdała gmina Lëniô za ùniowé dëtczi. Ta ùdba zrzeszëła w dzejanim gminë: Lëniô, Lëzëno a Szëmôłd. 2015 Wëszła platka Kameralnégò Chóru DISCANTUS a ZAGAN ACOUSTIC pt. Dzysô takô mòda je. Òpisónô òsta dosc dokładno w „Pòmeranii”8. Cdn. 1 Ò kaszëbsczich mùzycznëch platkach wëdónëch w latach 2000–2008 aùtor pisôł w artiklu pt. „Terôczasnô kaszëbskô mùzyka w służbie regionalny edukacje. Przezérk dokònaniów XXI stalatégò”, jaczi nalezc mòże na s. 148–159 Biuletinu Radzëznë Kaszëbsczégò Jãzëka z rokù 2008. 2 Sztudérzë kaszëbsczi etnofilologie z Gduńsczégò Ùniwersytetu: Jack Czôpiewsczi, Dariô Kluczewicz, Aneta Krefta, Brigita Michalewicz, Dąbrówka Pindera, Katarzëna Raczińskô a Paùlëna Wãserskô – są proszony ò przëjãcé òd aùtora pòdzãkòwaniów za pòmòc przë twòrzenim tegò artikla. 3 Relacjô video z promòcje platczi: http:// leborknews.pl/kultura/w-dzysesza-noc-swiata-koncert-koled-zespolu-piesni-i-tancaziemia-leborska-video/#more-13903 4 Mają swòjã starnã: http://www.zespolbliza.pl/o_nas 5 Tuwò je całosc: https://www.youtube. com/watch?v=4T421KKICI8 6 http://babskimuchem.blox.pl/2014/07/ Krystyna-Stanko-Snik-2014.html 7 Jich starna: www.skladkolonjalny.pl 8 Nr 3(485) marzec 2015, s. 48. Dobrô mò(ó) da. Platka, co szmakô za wicy POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Spòrt / Z Kociewia Mòcny dëtkòwi i spòrtowi sztart we Wejrowie Grif Wejrowò mô zaczãté zymkòwą ruńdã dobëcym 2:0 z GKS Lesnik Manowò. Karno z Grzëpë Wòlnotë, znóné w całim kraju przez dobëca w Pùcharze Pòlsczi z karnama ekstraklase i kùńc kùńców strzélenié hònórny brómczi na Nôrodnym Sztadionie Legie Warszawa, dali je na pierszim placu w tabelë III lidżi. Ò 6 wieczór 28 gromicznika w klubie Òlimp w Miesce bëło przedstawienié składu, do jaczégò są doszłi nowi miónkarzë. To są rozmajiti balownicë pò pòmachtaniach, le më rechùjemë, że òni bãdą nié le wëfùlowanim składu, le téż jegò zmòcnienim – gôdô trenéra Tomôsz Kòtwica. Jesénné rozgriwczi mómë skùńczoné na pierszim môlu i terô, jistno jak tedë, kòżdi mecz më grajemë ò 3 pąktë. Kòtwica cwierdzy, że nôwikszima procëmnikama terô mdą zajimający 6. i 7. plac Bôłt Gdiniô i Gwardiô Kòszalëno. Zéńdzenié na przedstawienim spòrtowców i trenérów sã nie skùń czëło. Do wëfùlowónégò kibicama Òlimpù przëszłë wëszëznë gardu i wejrowsczégò krézu. Niespòdzéwnotą dlô wszëtczich bëło przekôzanié czekù na 30 tës. zł z krézowégò bùdżetu przez starostkã Gabriélã Lisius. Më wszëtcë pamiãtómë emòcje, jaczé towarzëłë meczowi na Nôrodnym Sztadionie. Grif nama dôwô wiele bùchë, do te më jesmë za rozwijã spòrtu. Nasza wespółrobòta na tim czekù sã nie kùńczi – zagwësniwô starostka. To nie bëło jedurné wspiarcé. Prezydeńt gardu Krësztof Hildebrandt òdkôzôł, że do klubù jidą dwie transze – 45 tës. na młodëch i 50 tës. na profesjonalné karno. To je wiôlgô niespòdzéwnota, jeżlë sã dô bôczënk na to, że òb czas wiôldżich zwënégów Grifa w 2012 rokù – III ligòwé karno dobëło z Górnikã Zabrze i Kòruną Kielce – wëszëznë gardu klarowałë, że... te dobëca to leno przëtrôfk i to nie zaswiôdczô ò dobri niwiznie jigrë. Grif ni mógł tedë grac w II lidze, do jaczi miôł awansowóné, bò nie béł w sztãdze sã dëtkòwò ùtrzëmac. Nie czerëjącë sã za tim, co mô doprowadzoné do ùprawieniô relacjów midzë wëszëznama a karnã, mòże bëc dobri dbë – lidéra III lidżi zaczinô zymkòwą ruńdã zmòcniony, co dało brzôd ju w pierszim meczu na Grzëpie Wòlnotë. Adóm Hébel Òdj. D. Zapùtowicz Będą lepiej poznawać swój region Rada Miejska w Gnie wie ogłosiła rok 2015 „Rokiem tożsamości kociewskiej”. Najważniejsze cele takiej decyzji to kształtowanie wśród mieszkańców gminy poczucia przynależności do regionu kociewskiego, ochrona i rozwój jego dziedzictwa oraz popula- POMERANIA łżëkwiAt 2015 ryzacja Kociewia wśród mieszkańców innych regionów Polski. Przewidziane są m.in. konkursy i wystawy poświęcone kulturze, tradycji i twórcom kociewskim, a także tworzenie i realizacja programów edukacyjno-wychowawczych oraz wydawanie publikacji na tematy związane z Kociewiem. Propozycję ogłoszenia roku 2015 „Ro kiem tożsamości kociewskiej” zgłosiła Przewodnicząca Rady Miejskiej w Gniewie Walentyna Czapska. Jednym z głównych powodów takiej decyzji radnych jest organizowany w tym roku V Kongres Kociewski. Red. 45 Okupacyjna historia W omawianej książce Wybrane aspekty historii Dziemian (Sophienwalde) w latach II wojny światowej autorstwa Moniki Tomkiewicz trudno znaleźć stronę, do której nie należałoby się odnieść chociaż trochę krytycznie. Dotyczy to już pierwszego jej akapitu, w którym podano, że „pierwsze badania nad okresem wojny i okupacji na Pomorzu rozpoczęły się w latach sześćdziesiątych XX wieku” (s. 5), kiedy podjęli pracę śledczą sędziowie Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Nie sposób się z tym zgodzić. Moim zdaniem takie badania rozpoczęły się jeszcze w czasie trwania wojny. Przypomnijmy ogólnie chociażby tych działaczy konspiracyjnych, którzy w tym okrutnym czasie zbierali dane o nazistowskich funkcjonariuszach, wydawanych przez nich zarządzeniach i popełnionych zbrodniach, później z narażeniem życia przekazując je centralom podziemnych organizacji itd. Można też zauważyć, że do tej pory w niektórych środowiskach współczesnych historyków i prawników z uznaniem wspomina się rodzaj i ilość informacji zebranych w trakcie procesu Alberta Förstera (gdańskiego namiestnika A. Hitlera) z 1948 roku, a szczególnie poziom rozeznania jego polskich organizatorów w zawiłościach nazistowskiej administracji i skali popełnianych przez jej przedstawicieli zbrodni. Również tytuł opracowania nie odpowiada w pełni jego zawartości, chociaż wprost z niego wynika świadomość autorki, że jej praca stanowi jedynie fragment okupacyjnych dziejów Dziemian. Jak napisała we wstępie, celem jej pracy było „przybliżenie czytelnikowi wojennych losów niektórych mieszkańców kaszubskiej 46 wsi Dziemiany, a także ukazanie kilku najciekawszych historii życia mieszkańców okolicznych miejscowości oraz istniejących na tym terenie niemieckich obozów” (s. 5–6). Udało się to co najwyżej połowicznie. Owe losy niektórych mieszkańców ograniczają się bowiem do martyrologii, morderstw, aresztowań, wysiedleń, pominięto w nich nawet ewentualne kontakty z więźniami, strażnikami obozów, których przedstawienie było równie ważnym zadaniem postawionym przez M. Tomkiewicz. Nie dowiemy się więc z tej książki, dlaczego hitlerowcy zamordowali czy wysiedlili właśnie tych mieszkańców, jakie były ich relacje z niemieckimi sąsiadami, jak rodziny zatrzymanych zabiegały o ich zwolnienie, jakimi byli ludźmi, jakie były ich losy po wysiedleniu itp. Wydaje się, że głównym powodem takiego podejścia do tematu było wykorzystanie wyłącznie bardzo jednorodnych źródeł, wręcz ich absolutyzowanie. Przede wszystkim były to akta śledztw prowadzonych po wojnie w odniesieniu do popełnionych na terenie Dziemian i w najbliższej okolicy nazistowskich zbrodni oraz dokumentacja obozowa i kilku niemieckich instytucji. Na przykład nie przeprowadzono żadnego wywiadu z mieszkańcami Dziemian pamiętającymi jeszcze czasy okupacji, nie wykorzystano żadnego ówczesnego czasopisma. Pominięto dokumentację powojennej gminy Dziemiany, powiatu kościerskiego oraz innych instytucji i organizacji, chociaż w nich również autorka znalazłaby wiele interesujących materiałów. Najbardziej zaskakuje, że autorka nie dotarła nawet do wszystkich dokumentów związanych z tematem książki znajdujących się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, w którym pracuje. Specyficznie podeszła też M. Tomkiewicz do Kaszubów i kaszubszczyzny. Właściwie w jej książce nie ma Kaszubów, są tylko „kaszubskie wsie”, w tym między innymi Trzebuń. Według niej jest to „obecnie wieś kaszubska” (s. 19). Czyli w czasie okupacji taką nie była? Pozostawiając to nieco humorystyczne sformułowanie na boku, warto zauważyć, że takie podejście znacznie zubożyło omawianą pracę. To właśnie kwestia kaszubska mogła stanowić jej wyróżnik. Mam tu na myśli między innymi wyniki pierwszego okupacyjnego spisu ludności z 1939 roku, w trakcie którego także mieszkańcy Dziemian mogli się określać jako Kaszubi i w części to zrobili. Znam też szereg dokumentów, w których są informacje, jak okupant podchodził do kaszubskich mieszkańców Dziemian, jak zmieniał swój stosunek do nich, jeżeli ich uznał za rodowitych Kaszubów, a nie za Polaków wywodzących się z innych regionów Polski. Ciekawi również – co jest do ustalenia – kiedy poszczególni ludzie, także Niemcy uznawali się za Kaszubów, kiedy i gdzie tego unikali itp. W przedstawianym opracowaniu można znaleźć ogrom błędów stylistycznych i potknięć merytorycznych. Oto niektóre z nich. Na s. 8 czytelnik dowie się, że w czasie wojny polscy żołnierze podejmowali działania nie w wyniku rozkazów swoich oficerów, lecz zarządzenia toruńskiego Urzędu Wojewódzkiego. W tym samym akapicie (s. 9) jest mowa o tym, że „położony w okolicy granicy polsko-niemieckiej [tej granicy wówczas już nie było! – dopis. BB]” okupacyjny powiat kościerski składał się tylko z dwóch urzędów obwodowych (gmin) z siedzibą w Dziemianach i w Lipuszu. Na tej ostatniej stronie podano wyniki polskiego spisu powszechnego ludności w gminie Dziemiany, który rzekomo przeprowadzono w 1939 roku. W rzeczywistości takiego POMERANIA KWIECIEŃ 2015 LEKTURY spisu wtedy nie było, prawdopodobnie chodzi tutaj o taki spis z roku 1931. Swoją drogą, gdyby autorka na przykład porozmawiała ze starszymi mieszkańcami wymienionej gminy (lub zajrzała do innych źródeł albo publikacji na ten temat!), przypuszczam, że straciłaby pewność, iż na jej terenie przed wybuchem wojny zamieszkiwało tylko „5 osób pochodzenia niemieckiego”. Razi też brak zaznaczenia, w którym miejscu zaczyna się bądź kończy dany rozdział. Czy w świetle powyższego można powiedzieć coś pozytywnego o książce M. Tomkiewicz? Oczywiście, że tak. Po pierwsze da się w niej zauważyć docenienie wartości tkwiących w historii lokalnej i chęć jej wyjaśnienia, upowszechnienia. Po drugie autorka przejrzała sporą ilość źródeł niemieckojęzycznych, także przechowywanych poza granicami kraju, do tej pory niewykorzystywanych przez piszących o okupacji na Kaszubach. Dzięki temu między innymi mogła przedstawić krótkie biogramy znacznej części okupacyjnych urzędników i policyjnych funkcjonariuszy z terenu gminy Dziemiany. Ich analiza, czego autorka jednak nie zauważyła (w opracowaniu w ogóle brak szerszego odniesienia się do zawartości źródeł!), doprowadza do ciekawych wniosków. Większość osób pełniących te funkcje mieszkała przed wojną w niedalekiej okolicy, często urodziła się na terenie powiatu kościerskiego. Znała więc bądź mogła dobrze znać swoje ofiary, jak również bliskich członków ich rodzin. Tym samym trudno przyjąć, by w okupacyjnym społeczeństwie był ścisły podział na „my” i „oni”. Linia podziału była słabo wyrazista, dopuszczająca przejście na jedną bądź drugą stronę. Warto o tym pamiętać, kiedy się wspomina okupacyjną rzeczywistość bądź o niej pisze. Konkludując, jak sądzę, omawiana praca najbardziej jest interesująca, gdy czyta się ją „między wierszami”. Bogusław Breza Monika Tomkiewicz, Wybrane aspekty historii Dziemian (Sophienwalde) w latach II wojny światowej, Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku, Gdynia 2014. POMERANIA łżëkwiAt 2015 Zaborski biuletyn W powiecie chojnickim kilka stowarzyszeń prowadzi bardzo aktywną działalność wydawniczą, ich staraniem ukazują się również czasopisma obrazujące historię i współczesność regionu. Wymienić możemy m.in. „Zeszyty Chojnickie”, „Zeszyty Czerskie” czy „Klukę”. Ich wydawcami są: Chojnickie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Czerskiej i chojnicki oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Do prężnych organizacji działających na rzecz rozwoju kultury i nauki na południu Kaszub (gmina Brusy) należy Zaborskie Towarzystwo Naukowe (ZTN). Organem wydawniczym ZTN jest biuletyn „Ziemia Zaborska” (w podtytule „Terra Zaborensis”). U schyłku 2013 roku ukazał się szósty numer czasopisma, w którym poszczególne materiały zawarto w siedmiu przejrzystych działach: Rocznice, Zabory i Kaszuby, Działania, Inicjatywy, Z kart historii, Ludzie oraz Informacje. Spośród 24 tekstów pomieszczonych w tej edycji rocznika warto zwrócić uwagę m.in. na wspomnienia: Z. Gierszewskiego o Józefie Chełmowskim i Annie Łajming oraz Z. Łomińskiego o ks. Benedykcie Gierszewskim. Niewielu mieszkańców Brus i okolicy wiedziało o gospodarczych i społecznych dokonaniach Franciszka Lemańczyka – wywodzącego się z Zaborów założyciela i prezesa Banku Słowiańskiego w przedwojennym Berlinie. To postać z pewnością warta przypomnienia. Redakcja biuletynu odnotowała również 35. rocznicę działalności cenionego na Kaszubach Teatru Obrzędu Ludowego „Zaboracy” z Czyczków i skromny jeszcze jubileusz 15-lecia zaprzyjaźnionego z ZTN Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Marek Blech interesująco przedstawił historię szkoły w Lubni – w związku z nadaniem jej imienia Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. Zaciekawić czytelników może też artykuł Marka Rodzenia o narciarstwie na Kaszubach, a szczególnie o popularności tego sportu wśród Krëbanów. Większą objętość ma ostatni numer periodyku, który niedawno dotarł do rąk czytelników. Na stu stronach zawarto aż 28 bogato ilustrowanych tekstów: od okolicznościowego artykułu w 150. rocznicę urodzin ks. senatora Feliksa Bolta (patrona jednej z bruskich ulic) po krótkie sprawozdanie z przyznania ZTN prestiżowej nagrody „Chojnickich Oskarów” za dokonania w kategorii edukacja i nauka w 2013 roku. Dział historyczny przynosi wiele rocznicowych publikacji; dotyczą one m.in. artysty ludowego Leonarda Brzezińskiego, lekarza i gawędziarza Józefa Bruskiego, animatorki kultury muzycznej Klary Miszewskiej czy zasłużonych kapłanów: Józefa Wryczy, Bolesława Domańskiego i Józefa Szydzika. Autorem aż czterech tekstów jest Marian Jutrzenka Trzebiatowski; przybliżył on problematykę bartnictwa, gruntów leśnych oraz deportacji mieszkańców i działalności „Gryfa Pomorskiego” na Zaborach. Poruszająca jest opowieść Krzysztofa Gradowskiego o zbrodni dokonanej w lutym 1945 roku w Leśnie, na terenie opuszczonego gospodarstwa Durajewskich. Niemcy zamordowali wówczas żydowskie więźniarki z filii obozu w Stutthofie. Opublikowany materiał zawiera liczne fragmenty sprawozdań i zeznania świadków, co czyni go bardziej wiarygodnym i wzbogaca naszą wiedzę o tragicznych wydarzeniach, które zacierają się w zbiorowej pamięci. Czytelnikom podejmującym badania genealogiczne możemy natomiast polecić artykuł T.M. Cisewskiego, 47 LEKTURY znanego badacza losów kaszubskich rodzin. Tym razem autor zaprezentował rezultaty swoich studiów nad szlachecko-kupieckim rodem Cysewskich. Zagadnieniu temu poświęcił już wcześniej kilka publikacji naukowych, np. w „Zeszytach Chojnickich”. W „Ziemi Zaborskiej” odnajdziemy też recenzje i omówienia. Zbigniew Gierszewski odniósł się do książki Najpiękniejszy Dywan na świecie Wiktora Schroedera (Kartuzy 2014). Warto wybrać się do zagubionej wśród lasów osady Dywan, malowniczo ulokowanej u źródeł Zbrzycy, warto również zapoznać się z „solidnym tomem” opiewającym owo niezwykłe i tajemnicze miejsce, ongiś tętniące życiem. A południe Kaszub, piękna ziemia zaborska, to idealny teren służący pieszym wędrówkom na szlakach wytyczonych przez członków ZTN. Odnajdziemy tu piękno przyrody „pomnożone przez cztery pory roku” – jak trafnie ujął to bruski recenzent. Kazimierz Jaruszewski „Ziemia Zaborska” 2013 i 2014, nr 6 i nr 7, red. Zbigniew Gierszewski i Krzysztof Zabrocki, Zaborskie Towarzystwo Naukowe. O nowej książce profesora Edwarda Brezy słów kilka W ubiegłym roku ukazała się praca prof. Edwarda Brezy zatytułowana Zalety imionami ludzi. Książka liczy 340 stron i poświęcona została imionom, które etymologicznie pochodzą od cech przypisywanych ludziom. Profesor Breza skupił się na cechach pozytywnych, czyli zaletach. Zatem w poszczególnych rozdziałach (od 1. do 19.) w doskonały i przystępny sposób przedstawia imiona utworzone od pojęć powstałych w językach indoeuropejskich, a używanych także w Polsce takich, jak: życie hebr. Ewa, gr. Dzoe, łac. Vitalis, niem. Leberecht czy staropolskie Dobrożyźń; miłość gr. Agapit, łac. Caritas, cerkiewne Ljubow oraz od wielu innych, takich jak: dobroć, cześć, honor, radość, zwycięstwo, 48 zdrowie, ocalenie, zbawienie, pokój, piękno, sława, niewinność, czystość, wstydliwość, dziewiczość, szczęście, pobożność, wdzięczność, jak również gościnność, ład, porządek, łagodność, mądrość, wierność czy zgoda lub zmartwychwstanie. W końcowych rozdziałach znalazły się młodość i starość. Możemy zatem się dowiedzieć, że mityczna bogini wiecznej młodości grecka Hebe nosi swe imię od greckiego rzeczownika hēbē `młodość`, mamy też w Polsce nosicielkę tego imienia w dawnym województwie łódzkim, oczywiście w wersji spolonizowanej – Heba. Rzymskim odpowiednikiem Hebe jest Iuventus, w byłym województwie kaliskim dwie kobiety noszą imię Juwencja. Autor opracował imiona, które występują współcześnie w Polsce, obok nich podał odpowiedniki w językach europejskich oraz przytoczył poświadczenia historyczne. Dokonał analizy ich pochodzenia, opierając się na znanych i cenionych opracowaniach, jak też na własnym doświadczeniu. Do tego podał znane postaci, które dane imię nosiły. W rozdziale pierwszym, mającym charakter wstępny, Autor przedstawił klasyfikacje imion. Wyróżnił dwa kryteria: liturgiczne i historyczne, zwane także genetycznym bądź etymologicznym. Według kryterium liturgicznego mamy imiona kalendarzowe, tzn. takie, które znajdują się w kalendarzu liturgicznym kościołów chrześcijańskich, a nosiły je osoby uznane przez Kościół za błogosławione lub święte. Obok nich są imiona niekalendarzowe, czyli te, które nie występują w kalendarzu liturgicznym kościołów chrześcijańskich. Z kolei według kryterium historycznego wyróżniamy imiona hebrajskie i aramejskie, łacińskie, romańskie, germańskie, litewskie, słowiańskie. W rozdziale tym znalazły się także uwagi natury poprawnościowej, tak na przykład w przypadku imion żeńskich profesor dopuszcza imiona utrwalone tradycją kulturową biblijną czy literacką zakończone na spółgłoskę obok zalecanych na samogłoskę -a, np. Abigajla i Abigajl, Estera i Ester, Rachela i Rachel. Podaje także wersje imion dla nowo narodzonych Polek i Polaków oraz dla cudzoziemców mieszkających w Polsce. Ci ostatni mogą nadawać imiona w wersjach obcojęzycznych, charakterystycznych dla ich społeczności, Polacy zaś zgodne z ortografią polską, np. Cyntia lub Syntia dla Polek oraz Cynthia dla cudzoziemek, podobnie Martyn i Martin. Wartościowe jest umieszczenie imion w Indeksie, w którym uwzględniono ich wszystkie warianty leksykalne, słowotwórcze oraz podstawowe fonetyczno-graficzne. Całość czyta się z zainteresowaniem. Dzięki lekturze tej książki czytelnik na pewno pogłębi swoją wiedzę, zarówno historyczną, jak i onomastyczną. Zenon Lica Edward Breza, Zalety imionami ludzi, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 2014. Ze szkòłë na binã Ju minãło përznã czasu òd wëdaniô przez Felicjã Baskã-Bòrzëszkòwską zbiéru lekcyjno-téatralnëch scenarników Ùsôdzczi na wdôr… Béł to dłëżi jak roczny czas próbë, prifòwaniô, czë i w całoscë jak pòmòc negò ôrtu przëdôwô sã w szkòle w didaktice jãzëka i kaszëbsczi kùlturë i czë tak szkólny, jak i ùczniowie rozmieją wëzwëskac zabédowóné przez Aùtorkã ùmëslënczi i ùdbë. Jak dotąd ni ma infòrmacjów, jaczé bë dałë gwësną POMERANIA KWIECIEŃ 2015 LEKTURY òdpòwiédz, jak pò prôwdze wëzdrzi wëzwëskiwanié ksążczi Basczi-Bò rzëszkòwsczi, jednak zdrzącë na rozwij i kòndicjã kaszëbskòjãzëcznëch klasów, mòże ùznac, że jistnieją môle przërëchtowóné do te, cobë wprowadzac rozmajité metodë – téż paratéatralné z òpisywóny tu wëdôwiznë – rozskacywaniô do ùdzélu w kaszëbsczi tradicji. Felicji Basczi-Bòrzëszkòwsczi ni mùszi Kaszëbóm przedstawiac. Je szkólną, ò chtërny nôlepi swiôdczą ji szkòłownicë. Bez ji didakticzno-juwernotowi prôcë drãgò bëłobë so przedstawic nié leno dzysdniowé Brusë, ale i wiele môlów na Kaszëbach. W terczasny sytuacji je nót przëzdrzec sã ùwôżno ji ùczbòwnikóm do ùczbë kaszëbsczégò jãzëka, przë rëchtowónyma wespół z Wòjcechã Mëszkã. Òsóbno wôrt sã zając wëdónym przez Kaszëbskò-Pòmòrsczé Zrzeszenié zbiérã scenarników pòwstałëch w warënkach òsoblëwëch leżnotów, a jaczé naczerowóné są na karno szkòłowëch òdbiérców... Ùsôdzczi na wdôr... to zestôwk czilenôsta projektów przëbôcziwającëch téatralné przedstôwczi abò binowé òbrôzczi. Dejade nie są òne artisticzno samòjistné, leno pòwstałë jakno ùdba na realizacjã edukacjowëch abò jeleżnotowëch òprawów ùroczëznów. Są òne nawetka tematiczno ùłożoné w taczé quasi-rozdzéle: na pòdwëszëznã kaszëbsczich wëdôwiznów, na òbrë mienié wëstôwków, dlô swòjégò môla, dzejarzóm i ùsôdzcóm, na spòdlim lëteracczégò dokazu, ò najich zwëkach i òbrzãdach, na szkòłowé ùroczëstoscë, piãknégò jinaczeniô sã, z pòdzãką i żëczbą. W òbrëmim kòżdégò z nëch kóm pòzycyjnëch dzéleków zawiartëch je òd jedny do pôrã môłëch dramaturgicznëch fòrmów. Czasã pò prôwdze szlachùją òne za dramaturgicznyma miniaturama: mają pôrã abò pôrãnôsce starnów, nié za wiôldżé karno òsobów òbsadë i krótczé didaskalia. Równak nierôz przëbôcziwają nawetka téatralną adaptacjã wiãkszégò lëteracczégò òpracowaniô abò wëzdrzą na sceniczny móntaż, zestawiony z rozmajitëch dokazów czë jich wëjimków. W kòżdi ze zrëchtowónëch téatralnëch fòrmów Aùtorka mô starã, POMERANIA łżëkwiAt 2015 żebë zbùdowac emòcjonalną liniã, a przez dobiér binowëch pòstacjów i kùńcowi kómpòzycjowi akcent doprowadzëc do zamëszlonégò esteticzno-empiricznégò efektu. Rozplanowanié cekawégò zestôwkù tekstów i binowégò zachòwaniô je zadanim drãdżim, wëmôgającym kùńsztu, tak cobë ùtrafic tak w òczekiwania òdbiérców, jak téż w mòżlëwòtë i aspiracje òdtwórców. W zbiérze scenarników Basczi-Bòrzëszkòwsczi nôwiãkszi cësk kładze sã na didakticzno-mòralné kòntekstë, stąd, jeżlë jidze ò projektowanié przedstôwkù, nie naléze sã tu efektownëch fòrmalnëch rozwiązaniów. Aùtorka jakno człowiek téatru mùszi sã z tegò wëcopac na rzecz szkòłowi kaszëbsczi kùlturë. W tim placu jô bë chcôł pòdsztrichnąc słowò „kùlturë”, cobë dac bôczenié na fakt, że òdgriwanié w szkòle zabédowónëch bez szkólnégò przedstôwków parłãczi sã nié leno z cwiczenim jãzëkòwëch kómpetencjów, ale téż ze sztôłtowanim wrazlëwòtë na historiã czë problematikã kaszëbsczégò etosu. Prôwdą je, że w taczich przëtrôfkach wiedno je niebezpiek przedobrzeniô z chãcą stôwianiô na òsobòwòscowé wzorce i pòzytiwné spòłeczné zachò wania. Zdrzącë òd ti stronë, ksążka Basczi-Bòrzëszkòwsczi je przikładã na to, że czasã szkólny zwëskiwô bëlny pòznôwczi czë didakticzny brzôd swòji robòtë, równak czasã mòże za baro cygnąc w stronã didakticznégò spòdlégò bez nôleżny dbałotë ò pòkôzkòwą szëkòwnotã. Chcemë sã tej przëzdrzec pôrã sce narnikóm. Hewò „Kaszëbsczé abe cadło” – binowi òbrôzk, jaczégò bò haterã je aùtenticzny, napisóny przez Witólda Bòbrowsczégò i Katarzënã Kwiatkòwską elementôrz, chtëren taczi zresztą mô titel. Didakticznô ùdba òpiérô sã tu na òtmikanim pasownëch stronów elementarza, na jaczich nalôżają sã artisticzné tekstë ò Chònicach czë Brusach, co służi òmôwianiémù nôwôżniészich elementów kùlturë pôłnia Kaszëb. Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô taczim szëkã z jedny stronë òswòjiwô nômłodszé dzecë z ksążką do ùczbë kaszëbsczégò jãzëka, a z drëdżi chce jima pòkazac, że jãzëk, jaczi pòznôwają, mô ju swòjã tradicjã, aùtorów i òbrëmié. Wezmë jiny przikłôd, do wëzwëskaniô ze starszima klasama. „Słowa malowóné akwarelama” to słowno-sceniczny móntaż na spòdlim esejów Jana Zbrzëcë W stolëcë chmùrników. Twòrzi gò sztërzech recytatorów wëpòwiôdającëch wëjimczi z wëbrónëch starnów ksążczi, chtërne parłãczą sã z òpisã Nowégò Jorkù, miasta stolemnégò, a równak tak cëzégò agrarny kaszëbsczi kùlturze. Króm recytacji, z wëswietliwôcza są pòkazywóné òdjimczi z ksążkòwégò wëdaniô esejów, mdącé ôrtã kòmen tarza do wëpòwiôdónëch słowów. Kùńcową zwënégą Aùtorczi móntażu je to, że młodzëzna ùczëje ambitną prozã i pòezjã Zbrzëcë, a nadto, że młodi doznają sã, że kaszëbizna służi nié leno do wëpòwiôdaniô mëslów i òdczëców w òdniesenim do òkòlnégò rodnégò krôjmalënkù, ale téż do zmierzeniô sã z nieùbëtkama terczasnégò (a przë tim daleczégò) swiata. Wezmë jesz trzecy przikłôd ze zbiéru Basczi-Bòrzëszkòwsczi, tikający sã I i II swiatowi wòjnë, pòd titlã „Dzejowi spiéw”. Jeżlë jidze ò spòdlé tekstowé, to na lazłë sã tu liriczi Józefa Cenôwë, Sztefana Fikùsa, Jana Karnowsczégò, Jerzégò Łiska, Alojzégò Nôgla, Fran cëszka Sãdzëcczégò i Jana Zbrzëcë, a téż pùblicysticzné wëjimczi. Westrzód pòstacji téatrowników są Recytatorzë i Prowadnik ùstôwiający prezentowóné tekstë wedle chronologii zdarzeniów. Są òne pòkazywóné wëbiérno, 49 LEKTURY w skrócënkòwim òbrôzkù, jak chòcbë wëjimk tëczący sã I swiatowi wòjnë widzóny je przez pasowną lirikã Jana Karnowsczégò, pòczątk II swiatowi wòjnë zaczinô sã piesnią ò ùłanach, a pòtemù òbrôzkã piôsnicczich lasów. Czas òkùpacji scygniony je z jedny stronë do figùrë katordżi w Stutthofie, a z drëdżi do przëbôczeniô partizantczi Grifa Pòmòrsczégò. Kùńcowi dzél móntażu to akt nôdzeje i wiarë w lepszą przińdnotã, jakô zagòji wszëtczé renë. Aùtorka scenarnika pòdjimô sã przeprowadzeniô drãdżi w realiach szkòłë wòjnowi tematiczi, ùswiądniwającë słëchińcóm jich włôsné, kaszëbsczé drodżi do wòlnotë. Te nadpòmknioné trzë przikładë scenarników sygnalizacyjno wskazëją na òsoblëwòtã zebrónëch w ksążce materiałów. Prowadną ùdbą Basczi-Bòrzëszkòwsczi je przeswiôdczenié, że kaszëbsczé dzecë i młodzëznã do tradicji mòże zachãcëc przez téatralné pòdjimiznë. Je to bez wątpieniô célnô ùdba, a do szkòłowi jawernotë pasownô metoda ùczeniô. W taczim dzejanim Aùtorka nie je dëcht sama, kò nié tak dôwno ùkôzôł sã zbiér W krôjnie Grifa z dokazama Elżbiétë Prëczkòwsczi, Terézë Wejer i Dorotë Fòrmelë, w jaczim téż są òpùblikòwóné scenarniczi mògącé ùrozmajicëc didakticzną prôcã, a przë leżnoscë dozwòliwają szkòłownikóm rozszmakac sã w téatrze. Z mëslą ò szkòle pòwstałë téż taczé zbiérë dramatów, jak: Domôcô bina pòd redakcją Barbarë Pisarek, Spòd strzechë na binã pòd redakcją Bòżenë Ùgòwsczi czë òsóbno wëdónë pònad dzesãc lat temù zbiér czi Natalii Gòłãbsczi i Idë Czajiny. Ùsôdzczi na wdôr... są z tegò zestôwkù wëdôwiznów nôbarżi naczerowóné na edukacyjné dzejania, na dobëcé nôbarżi pragmaticzno dôwającëch sã wëmierzëc didakticznëch zwë négów. Równak taczé dzejanié mòże prowadzëc na falszëwé stegnë... Mòże sã tegò doznac w scenarnikù pt. „Sobòtka w Krëbanowie”. Z jedny stronë mómë tu cekawi pòznôwczi efekt, czej szkòłowô spòlëzna dzãka kònwencji juwenaliowégò przemarszu swòjégò karna mô leżnotã bëlni sã pòznac i sparłãczëc, ale do te jesz wëùczëc wiérztów Karnowsczégò i je 50 zaprezentowac. Leno z drëdżi stronë ùdba, cobë lëterackô pòstacjô na ôrt szkòłowégò òmówieniô wëjasniwa zebrónyma i òbzérôczóm, jaczé je ji znaczenié w wëbrónym dokazu, mie samégò nie przekònywô. Mùszebnym bë bëło danié szerszégò òbrëmia interpretacjowi wòlnotë i pózni jesz na ùczbach nôwëżi òbjasnienié znaczeniô òbrazów wëstôwiónëch na binie, niżlë dozwôlanié, bë z ti binë płënãłë dłudżé didakticzné kwestie. Miészóné òdczëca wzbùdzywają scenarniczi òpiarté na môlecznym wseczëcym bùsznotë, jak mô to plac w dokazu „Ùtwórcë – jich sparłãczenié z môlã”. Z jedny stronë Aùtorka zmëslno wëzwësk iwô geògraf iczny plac ùrodzeniô kaszëbsczich lëteratów do ùswiądnieniô szkòłownikóm, że kaszëbskô lëteratura nie pòwstôwô dzes dalek, leno westrzód nich. Równak z drëdżi stronë zapòdôwanié mało wôżnëch biografnëch wiadłów, ni mającëch wiãkszégò znaczeniô dlô ùtwórstwa wspòminónëch dokazców, zdôwô sã bëc zbëtecznym. Felicjô Baska-Bòrzëszkòwskô zrë chtowa zestôwk scenarników ma jącëch swòjã historiã. Kò są to pisemné wersje wëstôwków, jaczé òstałë przëszëkòwóné i zaprezentowóné we wiadomim czasu i placu na Kaszëbach. Terôzka ne scenarniczi zaczinają żëc włôsnym żëcym i mògą bëc spòdlim do pòstãpnëch szkòłowò-binowëch dokazów. Temù téż mòże je przëjąc za mòdło, równak nót je mëslec nad jich przeòbrażenim abò rozszerzenim. To zresztą bëłobë zgódné z bédënkã Aùtorczi, chtërna na slédny starnie swòji ksążczi zamiescëła wiele znaczący ògłos: „Ùsôdzczëni mdze rôd, jeżlë Czetińc pòdzeli sã swòjima refleksjama”. To je sygnał, że swòjã robòtã ùznôwô za dokôz w progresu, jakno fòrmã, jaką wcyg je nót òdswieżëwac… Z pôłnia Kaszëb ju òd dłëgszégò czasu wieją swiéżé wiatrë kaszëbsczi didakticzi. Mòże terô bë béł czas na nordã abò zapôd? Daniel Kalinowski, tłomaczëła Bòżena Ùgòwskô Felicja Baska-Borzyszkowska, Ùsôdzczi na wdôr…, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdańsk 2013. Zabôczony dokôz Sztefana Fikùsa Pò przeczëtanim pòlsczégò romana Dola młodego Skowrona Sztefana Fikùsa jô sobie zadôł pitanié: czemù ten dokôz nie ùkôzôł sã chùdzy. Aùtor gò zaczął i skùńcził w 1960 rokù. Òn na gwës ni mógł sã ùkôzac w latach 60. i 70. ze wzglãdu na cenzurã; a chòc w pòłowie lat 80. w cenzurze bëła ju përznã zelga, to jô jem dbë, że w niejednëch placach tegò romana bëłëbë òznaczoné ji pòwôżné ingerencje. Czemù? Przede wszëtczim je to dokôz baro religijny. Równo òpòwiôdôcz i główny bòhater ti prozë – Władysław (Władek, Władzio) Skowron, ùjawniwają głãbòką religijnosc, chòc nié bezkriticznosc wedle zachòwaniô ksãżi. Òkróm te òpòwiôdôcz przeszmùglowôł – nié le w òpòwiôdanim, ale téż w dialogach – dosc tëlé kriticzi nié le faszizmù, hitlerizmù, ale i bòlszewizmù i kòmù nizmù. Ni miała tej ta ksążka szansë na pùblikacjã w cządze PRL-u, ale pòwinna bëc wëdónô w wòlny Pòlsce. To bëło bez wątpieniô wiôldżé przëòczenié, czej w tim czasu drëkòwelë prozã Anë Łajming czë Bòlesława Bòrka, rzeczë pòd wzglãdã artisticznym wedle mie równowôżné z ùsôdzkã Sztefana Fikùsa. Tak prôwdã rzec, mòże dlôte, że jô znajã donëchczasné lëteracczé rzeczë Sztefana Fikùsa, tej jô jem mileczno zaskòczony artisticzną rówizną tegò romana. Je to prôwdac lëteratura trzecorégòwô, ale z nôwëższi pòlëcë w tim ôrce. Czekawi je jãzëk ksążczi Dola młodego Skowrona. Òn noszi szpùrë archajicznégò pòlsczégò jãzëka ùżi wónégò przez starszé pòkòlenié Kaszëbów. Cos jô na tã témã wiém, bò tak gôdôł mój stark, taczi béł pòlsczi jãzëk mòjich starszich. Pisôrz ùżiwô na przëmiôr taczich słów, jak „niewiasta”, „paniusia”, frazów tipù „niech ci się o to nie rozchodzi”. Òsoblëwi je jãzëk dialogów, gdze pòza pòlsczim wëstãpùją téż: kaszëbsczi, niemiecczi i rusczi, wszëtczé bëlno znóné ùtwórcë. „Ten roman – jak wëznôł aùtor po pòlskù w przedmòwie – jô napisôł pòd wpłiwã przikrégò òpòwiadaniô mòjégò szkòłowégò drëcha z dzecnëch lat”. W jinym placu dodôwô: „Òsobë i faktë POMERANIA KWIECIEŃ 2015 LEKTURY / wieści z gdańskiego oddziału ZKP są prôwdzëwé, chòc nôzwëska dzélama zmienioné. Wszelczé wëdarzenia miałë môl w jawernoce, nawetka niejedne zdania i òkreslenia jô miôł starã wiérno òddac”. Ò ùtwórczi motiwacji wspòmniôł: „Przez napisanié ti ksążczi jô chcôł przekôzac pòsobnikóm niebëlné òdniesenié niejednëch starszich do swòjich dzecy”. Letkò rzekłé, òsoblëwò w òdnie senim do pòczątkù romana, chtëren je czësto przemikłi głãbòczim dra matizmã: rodzënié, smierc matczi, drëdżé òżenienié sã òjca, òkropnô nienawisc macechë i pasywnô òbòjãtnosc òjca wedle matilinka, a pózni młodégò knôpa. W jednym placu aùtor tak synteticzno pò pòlskù charakterizëje jegò pòłożenié: „Òd sami malinkòscë, jak le sobie przëbôcziwô, béł znienawidzony w swòjim gwôsnym dodomù, przez òjca, macechã i swòje rodzeństwò. Czãsto béł biti i pòszturchiwóny, zniewôżóny, głodzony i òpùszczony. Żił żëcym ùpòdlonym jak ten pies, chtëren równak dostôwôł mni wiãcy regùlarno jedzenié”. Główny wątk dokazu – dzecë bité doma i w szkòle – to béł pòwszédny proceder jesz do niedôwnëch czasów. Jaż cãżkò sobie wëòbrażëc, że ONZ ùchwô lëła kònwencjã praw dzecka dopiérze w 1989 rokù. Bicé dzecy, òsoblëwò w szkòłach, pòjôwiało sã we wspò minkach Kaszëbów, chtërny znelë je òd czasów prësczi niewòlë pò lata PRL-u. POMERANIA łżëkwiAt 2015 Władzio Skowron edukacjã skùńcził na pòwszédny szkòle i zarô mùszôł jic robic jakò pasturz i paróbk kòl gbùrów i tam téż béł wëkòrzistiwóny do grańców mòżlëwòscë: samòtny i òstawiony na nik wã kawla, béł wënëkóny z òglowégò spòlecznégò żëcô. Ten sóm Władek równak ju jakò młodélc òbczas przëmùsowëch robòtów ù Niemców prowadzy òsoblëwi dialog z Neubaurã ò ateizmie i teizmie, ò chrzescëjaństwie i etice jak profesor, a przënômni baro òczëtóny człowiek. Te i jiné szpùrë wskôzëją, że tak pò prôwdze je to nié leno roman ò niedolë Skowrona, ale òsoblëwô aùtobiografiô Sztefana Fikùsa, przënômni w szëchce dejowi, znajemnotë historii nié le Kaszëbów; ùtwórcë jakò bôcznégò òbserwatora spòleczno-pòliticznégò żëcô òd pòczątków niepòdległoscë w latach 20. pò pierszé lata nowi jawernotë w PRL-u. Stanisłôw Janka Stefan Fikus, Dola młodego Skowrona, Biblioteka Kaszubska, Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, Wydawnictwo Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, Wejherowo – Gdańsk 2014. R E K L A M A DZIAŁO SIĘ w Gdańsku • 21 lutego – w bazylice Mariackiej mszą świętą koncelebrowaną przez 16 kapłanów rozpoczęto uroczystości pogrzebowe śp. dr. hab. Jerzego Sampa, prof. UG. Spoczął na Cmentarzu Łostowickim. W asyście sztandarów Uniwersytetu Gdańskiego, Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego oraz zrzeszeniowych oddziałów w Gdańsku, Gdyni i Kartuzach, profesora żegnali wraz z rodziną: świat nauki – koledzy z Uniwersytetu Gdańskiego, Politechniki Gdańskiej, Gdańskiego Seminarium Duchownego, Akademii Pomorskiej w Słupsku i innych pomorskich uczelni, samorządowcy, przedstawiciele obu izb parlamentu, prezydent Adamowicz, przedstawiciele kultury, wdzięczni słuchacze i czytelnicy Jego utworów, parafianie. Członkowie ZKP oddali hołd wieloletniemu Prezesowi odśpiewaniem pieśni „Kaszëbskô Królewò” Jana Trepczyka. • 6 marca – w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego odbył się koncert ukraińskiego śpiewaka Mykoly Hubchuka (baryton) oraz Chóru Kameralnego TUTTI E SOLO pt. „Bukiet arii i pieśni”. Koncert poprowadził członek naszego oddziału Zbigniew Jankowski. • 8 marca – na gdańskich Starych Szkotach, w kościele pw. Ignacego Loyoli, w 73. rocznicę śmierci Sługi Bożego Konstantyna Dominika odprawiono mszę świętą z kaszubską liturgią słowa koncelebrowaną przez księży: dr. Leszka Jażdżewskiego, Karola Misiurskiego i Bartłomieja Wittbrodta, który wygłosił homilię. Procesja ze sztandarami oddziałów ZKP z Gdańska, Gdyni, Kolbud, Redy i Żukowa udała się na miejsce pierwszego pochówku Sługi Bożego. Na spotkaniu w Domu Parafialnym wysłuchaliśmy pieśni poświęconej Słudze Bożemu w wykonaniu Weroniki Pryczkowskiej (tekst – Eugeniusz Pryczkowski, muzyka – Jerzy Łysk). Ks. Karol Misiurski opowiedział o własnej pracy magisterskiej dotyczącej 16 kazań poświęconych Matce Bożej napisanych przez biskupa Dominika (starania o wydanie tych homilii po kaszubsku podejmuje obecna na spotkaniu Felicja Baska-Borzyszkowska). Posłanka Teresa Hoppe zaprezentowała publikację Kult o znamionach cudu. Wojciech Myszk przeczytał przetłumaczony przez siebie na kaszubski fragment kazania biskupa K. Dominika wygłoszonego w Rywałdzie 10 września 1899 r. Teresa Juńska-Subocz 51 z jastarni / Zachë ze stôri szafë Wypływamy w piękny rejs Pomeranka Dënëszka z Jastarni w połowie maja odbędzie swój kolejny rejs. Nie będzie to jednak taka zwyczajna podróż... W jastarnickiej marinie stacjonuje kilkanaście pomeranek, których załogi należą do Stowarzyszenia Pomeranek, powstałego w celu zachowania tych pięknych łodzi. Raz do roku wypływają w dłuższy rejs, którego głównym celem jest promocja pomeranek. W ubiegłym roku członkowie Stowarzyszenia wybrali się Wisłą do Malborka i Tczewa, przed kilkoma laty popłynęli nawet do Sandomierza. W każdy taki rejs zabierają flagę Jastarni oraz proporzec Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. We wszystkich mijanych miejscowościach wzbudzają zainteresowanie, gdyż takich jednostek tam jeszcze nie widziano. Przed kilkoma miesiącami wśród członków Stowarzyszenia narodził się pomysł rejsu do Szczecina; żeby jednak było trudniej, w jedną stronę popłyną rzekami, a drogę powrotną odbędą morzem. W czasie zimowych miesięcy trwało skrupulatne planowanie trasy, wybieranie miejsc postojowych, kompletowanie załogi. Wbrew pozorom to ostatnie stanowiło nie lada trudność. Jastarnia jest miastem turystycznym, a tu u progu sezonu wczasowego trzeba udać się w rejs trwający dwa tygodnie. W końcu postanowiono, że stała załoga składać się będzie z czterech osób, a okazyjnie co kilka dni zmieniać się będą pozostali załoganci. Ustalono też, że wypłynie jedna pomeranka, właśnie Dënëszka (na fotografii, 2014 r.). Jak już powiedziano, wypływają w połowie maja, teraz poświęcają swój czas przygotowaniu łodzi do tego trudnego rejsu, w końcu od łodzi będzie tu zależało najwięcej. Przed nimi ponad tysiąc kilometrów, do pokonania mają także 28 śluz, a to tylko to, co przewidywalne. Jednak w każdej podróży zdarza się coś, czego nikt nie przewidział, co tak naprawdę stanowi sprawdzian dla podróżników. Sądząc po tym, że to nie pierwsza taka ich wyprawa, można zakładać, że doskonale dadzą sobie radę i tym razem. O tym, jak rzeczywiście im poszło, poinformujemy w letnim numerze. Ryszard Struck Sztãpel z palmą Dze na Kaszëbach mòże nalezc palmë? Kò w dëchòwi stolëcë Kaszëbsczi – Wejrowie! Są òne do òbezdrzeniô w pałacu z przełomieniô XVIII i XIX stalata, na przëmiôr nad bùtnowima dwiérzama czë na kachlach dwùch piécków z XX stalata. Pałac wiele lat słëchôł niemiecczi familie von Keyserlingk, jakô w swòjim herbie miała prawie palmã. Miéwcama Wejrowa, zwónégò z niemiecka Neustadt, bëlë òni òd 1796 rokù. Widzałą pamiątką pò ti familie je lakòwi sztãpel zrobiony z mòsąga. Mô òn ju wicy jak 150 lat, zrobiony béł ju pò pòdzelenim dóbr wejrowskò-rzucewsczich na dwa dzéle. Na sztãplu widzec je herbòwą tarczã z palmą, nad nią grôfòwą kòrunã a wkół nôdpis: Dominium der Herrschaft. Neustadt. Béł òn ùżiwóny do sygnowaniô rozmajitëch dokùmeńtów brëkòwnëch w wejrowsczim majątkù. Slédnym człowiekã, chtërny jegò ùżiwôł, béł ùmarłi w 1945 rokù Heinrich von Keyserlingk. rd 52 POMERANIA KWIECIEŃ 2015 artisticzné z towarzëszenim klawirë, z towarzëszenim kameralnym, piesnie chóralné. Móm nôdzejã, że wikszi dzél z tegò, co bëło wôrt pòkôzaniô, ju nalôzł tu swój môl. Króm tegò zortu, jaczim je piosenka pòétickô. [TTM] Ò zainteresowanié tima kòn certama ni ma co pëtac, sygnie wzerac (znôwù widzymë zalã wëfùlowóną òbzérnikama). [W. Frankòwskô] Je pół szósti [kòncert mô Kamiszczi, tj. pòéticczé sã zacząc ò szósti] i ju zala sã zapełniwô. spiéwë w mùzeùm (...) Są taczé edicje, chtërnëch pòwòdzenié http://www.telewizjattm.pl/naszejaż nas zaskòczëło, jak òstatno „Kaszëbi -programy/61-1/32860-kamiszczi.html?play=on i Górale”, gdze trzeba bëło òtmëkac trzecą zalã. Na ekranie je widzec bùdink Mùzeùm Ka [TTM] Wëbiér młodëch artistów, szëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w tim Rëszkòwsczégò, béł, co frekwenw Wejrowie, do chtërnégò jidze karenkò cjô pòkôza, dobrim strzélã. młodëch lëdzy. Czëc je głos aùtora progra [W. Frankòwskô] Ò tëch artistach swiôdczi to wszëtkò, co òni robią. Mie Paweł mù „Na gòscënie” i lektora, Adama Hébla: [TTM] Ùszłô sobòta dlô mùzyczi bëła Rëszkòwsczi przekònôł tim, co robi téż pòd pòznaką spiéwóny pòézje i jazzu na ti niwie òglowòpòlsczi, w całoscë, co minionô. W òbrëmim cyklu „Pòtkania robi z piosenką pòéticką. z mùzyką Kaszëb” më mielë leż- [Paùel Rëszkòwsczi, mùzykańt] Ùcze nosc ùczëc „Kamiszczi”, kòncert we stnicził jem w përznã festiwalach artiwëkònanim Paùla Rëszkòwsczégò, knô sticzny i pòéticczi piesni pòlsczi w całim pa z Kòscérznë, jaczi dobiwô w òglowò kraju, le dzysô bãdze jinszi repertuar, pòlsczich i zagrańcznëch przezérkach jinszi program, dzysô bãdze baro, baro kaszëbskò. pòéticczi spiéwë. Co to òglowò są „Pòtkania z mùzyką [TTM] Òrganizatorowie co do aranżaKaszëb”? To je cykel, jaczi warô 13 lat, cjów mielë swòje bédënczi, ale delë a jak widzą òrganizatorowie, wcyg są mùzykańtóm na wòlą. gónë, na jaczé najô domôcô mùzyka [W. Frankòwskô mést do gòscy w Mùzeùm] Dopiérze jak widza jem, że sobie domùszi wlezc. Tak bëło tą razą. Jesmë ju bënë, w mùzealny zalë fùl lëdzy, brze z tim gatënkem radzy, pòmëszlała widzymë m.jin. Witosławã Frankòwską, jem, że mòże wôrt bë bëło pòwierzëc òrganizatorkã Pòtkaniów, chtërna gôdô do mù (...) ùdzél i w jaczims stopniu zòrganizowanié tegò kòncertu pòdle mikrofónu TTM: [W. Frankòwskô] Dzys mómë ju szcze- swòjégò pòzdrzatkù (...). Dostôł òde stlëwie 43. kòncert z cyklu. Zrodzył sã mie czile propòzycjów, do chtërnëch sã 13 lat temù za dyrektorowaniô wastë òdniósł i ùłożił z nich (...) swój scenariusz, Bògùsława Brezë. Doszlë më tedë do chtëren sã wedle mie w taką mùzyczną swiądë, że dobrze bë bëło òżëwic ten dargã ùłożił, i to je jegò taczé kaszëbsczé człon w nazwie mùzeùm, chtëren béł „my way”, w chtërnym ta piesniô, taczi, mòżna rzec, czësto dokùmentalno mëszlã, téż zabrzmi. Widzymë rôz zasłëchónëch òbzérników, i leno w pisënkù, żebë òn zaczął përznã żëc taczim żëcym òtemkłim (...). Jak- rôz mùzykańtów na binie, chtërny zaczinabë mòżna bëło próbòwac ti mùzyczi, ją grac. Paùel w czôrny kòszlë z mòdłama chtërna równak bëła, je i, móm nôdzejã, z kaszëbsczégò wësziwù spiéwié, a mòże téż bãdze. Do tegò czasu mielë më do barżi melorecytëje „Tak chcôłbëm dobiegnąc ùczinkù z taką (...) mùzyką zatrzimóną do kwiatów...” w kadrze, tzn. béł to përznã taczi cze- [P. Rëszkòwsczi do mikrofónu TTM] To rënk historiczny, gdze próbòwelë më sztëczczi gdzes òdkòpóné, nalézoné pòdsëmòwac to wszëtkò, co ti, co bëlë w zbiérach rozmajitëch, i téż na nowò przed nama, skómpònowelë (...), a më zaaranżowóné. (...) taczé piesnie, chtërne (...) przez te 42 edicje zbiérelë te piesnie nie są znóné szeroczi pùblicznoscë, dlôte POMERANIA łżëkwiAt 2015 W. Frankòwskô, òdj. Beata Humeniuk, mpimkp më téż nazwelë ten program „Kamiszczi”, bò te sztëczczi są taczé, jak kamiszczi leżącé gdzes na pòlny drodze, përznã òkùrzoné i mòże zabôczoné, a më je chcemë dzysô przëpòmnąc... (...) Mòja przigòda z mùzyką sã zaczãła òd gitarë, chtërna bëła zbùdowónô przez mòjégò praópã i òna bëło pewno wiãkszô òd mie, jak jem miôł 4–5 lat, ale jem zakòchôł sã w gitarze, w mùzyce. (...) Pò pòlskòjãzëkòwi zapòwiescë karno prezentëje sztëczk z mùzyką Rëszkòwsczégò i tekstã Jana Piépczi, na spòdlim dokazu „Kamiszków cë zniosã”, ò chtërnym P. Rëszkòwsczi gôdô, że je mù nôblëższi. Pòtemù jesz czëjemë spiéwã „Szepczą krople”, „z muzyką współgospodyni dzisiejszego koncertu, pani Witosławy Frankowskiej”, jak gôdô młodi spiéwôk. Czëc głosné kôskanié. A Paùel jesz dodôwô: „aczkolwiek aranżacja moja powstała na bazie jedynie zapisu melodii bez akompaniamentu, więc pani Witosławo, nie wiem, ile to ma wspólnego z pierwowzorem, mam nadzieję, że będzie pani zadowolona”. [TTM] A terô më żdajemë na pòsobné kòncertë z cyklu „Pòtkania z mùzyką Kaszëb”. (...) òstôwającë jesz w czarzący klimie pòéticczi piesnie... [W. Frankòwskô] (...) Ten dzél mùzyczi żdôł na tegò swòjégò barda i mëszlã, że sã dożdôł. 53 nasze rozmowy Mam przyjaciół wśród Kaszubów Z profesorem Tadeuszem Grabarczykiem z Uniwersytetu Łódzkiego rozmawia Stanisław Janke. Gdy myśli pan Kaszuby… Pierwsze wspomnienie wiąże się z 1963 rokiem, kiedy to byłem na obozie harcerskim w Węsiorach. Widziałem wówczas prowadzone tam wykopaliska, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że zacznę studiować w następnym roku archeologię i że kiedyś sam będę tam kontynuował te prace. Wtedy też poznałem rodzinę Stenclów, którzy mieszkali na tzw. Wybudowaniu Węsiorskim i z którymi zaprzyjaźniłem się 4 lata później, już uczestnicząc w praktykach studenckich. Pamiętam ich syna, Władka, z którym byłem równolatkiem i który później przejął gospodarstwo – kilka hektarów wyjątkowo kiepskiej ziemi i jezioro. Latem przyjeżdżała do nich córka, elżbietanka z Gdyni, która dostawała urlop, aby pomagać podczas żniw. Pamiętam ich rozmowy, których kompletnie nie byłem w stanie zrozumieć. Pamiętam też ich wielką życzliwość dla takich bosych Antków, jak ja i wiele dobroci, które nam okazywali podczas pobytu u nich. Tam bowiem, w gospodarstwie, mieszkaliśmy podczas badań wykopaliskowych. Kaszuby to dla mnie przede wszystkim ziemia, krajobraz zryty ostatnim zlodowaceniem ze wzgórzami morenowymi i wszechobecną monokulturą sosny. To poletka, na których były tylko żyto i ziemniaki, i powalający upał. To, jak w Węsiorach, pojedyncze zabudowania, oddalone od siebie, będące czymś na podobieństwo osad jednodworczych. I oczywiście ludzie, bardzo zapracowani i przywiązani do swojej ziemi. Z ogorzałymi od słońca i wiatru twarzami i… ten ich język, który mnie przyprawiał o ból głowy. Mam oczywiście przyjaciół wśród Kaszubów. To Bogusia Cirocka i Jarek Ellwart, ich tutaj nie trzeba przedstawiać. 54 A są oni bez wątpienia tymi, którym sprawy Kaszubów leżą głęboko na sercu. Znam, choć niestety tylko wirtualnie, pana Darka Szymikowskiego. Miałem przyjemność trochę mu pomóc w przygotowaniu lekcji historii dla Kaszubów. Zrozumiałe jest, że wysoko sobie cenię twórczość Güntera Grassa, ale też i młodszych prozaików, jak Paweł Huelle i mój przemiły interlokutor. Był pan kierownikiem misji archeologicznych między innymi w Odrach, Węsiorach i Łęgu na Kaszubach. Czy mógłby pan syntetycznie scharakteryzować te projekty badawcze? Wszystko się zaczęło od mojego mistrza uniwersyteckiego profesora Konrada Jażdżewskiego, który już w 1948 r. rozpoczął badania średniowiecznego Gdańska. Jego starsi uczniowie (prof. Jerzy Kmieciński, prof. Andrzej Zbierski) także zaczęli wtedy prowadzić badania na Pomorzu Gdańskim. Potem przyszła kolej na najmłodszych, w tym i na mnie. Wcześniej wszystkie ćwiczenia terenowe odbyłem tutaj (Węsiory, Odry, Lubieszewo pod Nowym Dworem Gdańskim). W 1972 r. zacząłem samodzielnie prowadzić wykopaliska na cmentarzysku z kręgami kamiennymi w Odrach. Prowadzę je do chwili obecnej, ale prowadziłem też prace w innych miejscach Kaszub, w Węsiorach, Łęgu, Pucku, Subkowych, Kościerzynie i w wielu innych. Były to stanowiska z różnych epok, ale koncentrowałem się przede wszystkim na okresie wpływów rzymskich, z tym okresem były oczywiście związane cmentarzyska z kręgami kamiennymi w Odrach i w Węsiorach. Badania w Odrach powoli dobiegają już końca, cmentarzysko w Węsiorach jeszcze czeka, choć to już nie ja zdołam dokończyć prowadzone tam prace. Co można nazwać sukcesem w tych pracach badawczych? Paradoksalnie, za sukcesy badawcze uznaję nie odkrycie jakiegoś efektownego zabytku, ale fakt znalezienia wielu śladów wcześniejszych pobytów różnych grup ludzkich przede wszystkim na terenie Borów Tucholskich. To zawsze był obszar bardzo dla nich nieprzyjazny. Każdy odkryty na polu fragment ceramiki mnie cieszył i nadal cieszy. Dzięki temu przybyło nam trochę wiedzy o czasach w okresie pradziejowym, a szczególnie o człowieku, który tutaj żył, pracował, zdobywał pożywienie i przeżywał głęboko śmierć bliskich osób. To ostatnie rejestrujemy, odkopując cmentarzyska. Jeśli już o sukcesach mowa… Cieszy mnie zawsze popularyzacja odkryć archeologicznych – wiedzę o nich staram się przekazywać miejscowym, głównie dzieciom i młodzieży, aby się trochę zżyli z najdawniejszymi dziejami ich małych ojczyzn. Piszę do starogardzkiego „Rydwanu” artykuły w tonacji popularnej i w bardziej ludzkim języku, te akurat w głównej mierze dotyczą Kociewia. Choć to teraz mało modne i nie dają te publikacje żadnych, tak teraz ważnych w pisaniu naukowym, punktów. Goci zjawili się na terenach dzisiejszych Kaszub w okresie rzymskim, przed setkami lat. Mnie bardzo się kojarzą z naszymi legendarnymi olbrzymami – stolemami. Przyszli, byli i zginęli. Co w rzeczywistości się stało z Gotami? Goci przybyli na Kaszuby ok. 70 r. po Chrystusie i to z nimi należy łączyć powstanie cmentarzysk z kręgami kamiennymi. Trzeba pamiętać, że nie zjawili się w próżni. Nieco wcześniej cały obszar Kaszub (i nie tylko) był POMERANIA KWIECIEŃ 2015 nasze rozmowy opanowany przez ludność kultury pomorskiej chowającej swoich zmarłych w bardzo efektownych popielnicach (urnach) zdobionych wizerunkiem twarzy ludzkiej. Mogły to być inne plemiona germańskie, jak Burgundowie, Lemowiowie czy Rugiowie. Przybywający narzucili miejscowym zarówno kulturę materialną, jak i duchową. Należy zatem przypuszczać, że na tych dużych nekropolach możemy znaleźć nie tylko Gotów, ale i przedstawicieli innych plemion. Niestety, słabością naszej dyscypliny jest niemożność określenia na podstawie odkrytych zabytków tożsamości etnicznej. O tych Germanach wiemy wyłącznie na podstawie źródeł pisanych (Tacyt, Ptolemeusz). Ale wracając do „naszych” Gotów. Wytrzymali tutaj ok. 150 lat. I wcale im się nie dziwię, że tylko tyle. Poszli na początku III stulecia za Wisłę i dalej na południe. Krótko zatrzymali się w Kotlinie Hrubieszowskiej, a następnie weszli na bezkresny step ukraiński. Nie szli sami, zapewne z innymi przedstawicielami plemion germańskich. Na pewno nie zginęli, raczej zaczęli się rozpływać w tym wschodnioeuropejskim tyglu etnicznym. Powstaje pytanie, czy późniejsi Goci i dalej, Wizygoci i Ostrogoci, to już tylko nazwa, która przetrwała w pamięci ludzkiej, czy jeszcze fizyczni przedstawiciele skandynawskiego ludu. Nigdy do końca nie będziemy tego pewni. Nad czym pan obecnie pracuje? Lata całe siedziałem nad Gotami na Kaszubach i jeszcze trochę siedzę z racji badań w Odrach i ostatnio w miejscowości Gotelp, też w gminie Czersk, gdzie znaleziono dużą osadę, w której wytapiano żelazo z rud darniowych zalegających nad płynącą niedaleko Niechwaszczą. Ostatnio zakończyłem, o ile w nauce można użyć tego słowa, projekt poświęcony działalności gdańskich archeologów w XIX i w początkach XX wieku. Książka już się drukuje. Nikt się wcześniej nimi nie zajmował, może dlatego, że byli Niemcami gdańskimi, a przecież to fragment naszej historii. Uważałem, że wypada przywrócić ich współczesnym, tym bardziej, że zrobili wiele pożytecznych rzeczy w archeologii, z których korzystamy nieustannie. POMERANIA łżëkwiAt 2015 Fot. z domowego archiwum T. Grabarczyka Coś tam będę jeszcze robił w tej kaszubskiej (pomorskiej) archeologii, aczkolwiek czas biegnie nieubłaganie i jestem już u kresu mojej drogi naukowej. W internecie przeczytałem, że jest pan profesorem wizytującym na Uniwersytecie Santiago de Compostela w Hiszpanii. Jakie projekty naukowe czy dydaktyczne realizuje czy realizował pan na tej uczelni? To już jest czas przeszły, tym profesorem wizytującym byłem w latach 1993–1998, a jeszcze wcześniej (1987– –1992) współprowadziłem z kolegami z hiszpańskiej Galicji badania dużej osady obronnej z II w. p.n.e. – II w. n.e. Na tej uczelni, na studiach doktoranckich, prowadziłem każdego roku wykłady z pradziejów obszarów leżących wokół Morza Bałtyckiego. Dla słuchaczy była to prawdziwa egzotyka, a we mnie pozostała miłość do tej części Hiszpanii. Rzecz jasna, nikt nie pozwoliłby na jakiś długi tam pobyt. Wykłady, które obejmowały cały rok, przeprowadzałem w ciągu 3 tygodni, po kilka godzin dziennie. Było to dość męczące, bo odbywały się one w języku Cervantesa. Mam jednak nadzieję, że coś z tego, co mówiłem, późniejszym doktorom pozostało w głowie. 55 naje kôrbiónczi Na wiedno Kaszëbi Z Dawidã Szulëstã (ang. David Shulist), prowadnikã Kaszëbów w kanadijsczim Wilnie, gôdô Stanisłôw Janka. Jak të wspòminôsz swòjégò òjca, Martina? Czë òn jesz gôdôł pò kaszëbskù? Jô sã ùrodzył w 1951 rokù w Wilnie, w kanadijsczi prowincji Òntario, i do dzys tuwò mieszkóm. Wilno je ùznówóné za pierszą kaszëbską òsadã w Kanadze; òna pòwstała w 1858 rokù. Mój òjc i jô më bëlë nôlepszima drëchama, to òn mie zaczekawił mòją kùlturową spôdkòwizną. Na mòje 45 ùrodzënë dôł mie ksążkã The Saga of the Kashub People in Poland, Canada, U.S.A. (Saga kaszëbsczégò lëdu w Pòlsce, Kanadze i Zjednónëch Stanach Nordowi Americzi [Òttawa 1997]), chtërną napisôł ksądz Al [Aloisius] Rekowski. Ta ksążka zmieniła mòje żëcé. I sã òkôzało, że jô béł Kanadijczikã kaszëbsczim, a całé żëcé mie gôdelë, że jô béł pòlsczim, i partecznikã pòlsczi spôdkòwiznë, i że më sami gôdelë dialektã pòlsczégò jãzëka. Czej òjc pierszi rôz szedł do angelsczi szkòłë, tej jesz gôdôł le pò kaszëbskù, jistno bëło ze mną. Më sã naùczëlë gadac pò angelskù w szkòle i przez òbzéranié telewizji. Mój òjc i jô w 2000 rokù sã wëbrelë w rézã na Kaszëbë i tej më sã dowiedzelë ò naszi prôwdzëwi tożsamòscë. i tatczëzną mòjich starków. Problema pòlégała na tim, że më w Kanadze dostelë do czëtaniô historiczné ksążczi pòlsczé, a nié kaszëbsczé. Më dostelë naszã historiã òpòwiedzoną przez Pòlôchów. Wszëtcë naszi pòlsczi ksãża promòwelë i promùją pòlską kùlturã. Më bëlë rządzony i wcyg jesmë przez pòlsczi Kòscół. Czë të wiész, że dzysô mòja mëma nie rozmieje pòlsczégò ksãdza. Mòja mëma gôdô leno pò kaszëbskù. Dzewiãcdzesąt procent lëdzy, chtërny bùdowelë nasz kòscół, to bëlë Kaszëbi, i jesz jich rodny jãzëk nie je w tim kòscele ùżiwóny. Mòją zgrôwą bëło jic i pògadac z kaszëbsczima historikama, przeczëtac kaszëbsczé historiczné ksążczi, to je napisóné ò sobie i swòji historii przez Kaszëbów, a nié przez kògòs spòza naszi kùlturë. Jaczé są nôwôżniészé zwënégòwania, chtërne òstałë przez ce zrobioné w Wilno Heritage Society? Jak wëzdrzi wasze dzejanié? Mòjim nôwiãkszim doprzińdzenim bëło stwòrzenié doroczny swiãtnicë Kashub Day Festiwal, żebë promòwac lëdzy naszégò kaszëbsczégò nôrodu, naszã kaszëbską domôcëznã i tatczëznã naszich kaszëbsczich starków. Ten dzéń hònorëje téż kaszëbsczich pionierów, chtërny tak cãżkò robilë, a më przez to dzys mómë tak dobré żëcé. Jô téż założił szkółczi kaszëbsczégò wësziwkù w naszich lokalnëch spòdlecznëch szkòłach i zrzesził z Marianã Jelińsczim z Żukòwa, gdze nasze nôbëlniészé rzeczë òstałë wëstawioné w môlu narodzënów kaszëbsczégò wësziwù. Z tëch szkółków më wëbiérómé kaszëbską ksãżniczkã i kaszëbsczégò ksãca i òni sã stôwają na jeden dzéń Kaszëbsczima Ambasadorama. Më téż òdajemë tczã Matce Bòsczi w Swiónowie, Królewi Kaszëb. Òna je naszą prôwdzëwą Królewą, chtërna reprezentëje Kaszëbów z całégò swiata. Të jes ùsôdzcą zéwiszczów „Wiedno Kaszëbë” i „Na wiedno Kaszëbi”, chtërne są baro pòpùlarné nié leno w Wilnie. Do czegò të chcesz lëdzy zachãcëwac przez te słowa? Te zéwiszcza mają dwie zgrôwë. Pò pierszé to są napisóné pò kaszëbskù. „Wiedno Kaszëbë”, bò më jesmë òd Të béł przez wiele lat przédnikã Wilno Heritage Society… Jô zaczął dzejac w tim towarzëstwie pò przeczëtanim ksążczi ksãdza Al Rekowskie. Më mùszelë cos zrobic, żebë òchronic i wspierac naszą prôwdzëwą spôdkòwiznã. Òpòwiedzec prôwdzëwą historiã naszégò nôrodu. Mòją pierszą zgrôwą bëło pòznanié tatkòwiznë kaszëbsczich starków. Jak jô ju wspòmniôł, całé mòje żëcé mie gôdelë, że tą tatczëzną je Pòlskô, i sã òkôzało, że to nie je prôwda. Mòja pierszô gòscëna na Kaszëbach w 2000 rokù to béł pòczątk piãknégò drëszstwa z kaszëbsczima lëdzama. I tej sã òkôzało, że Kaszëbë bëłë domôcëzną 56 POMERANIA KWIECIEŃ 2015 naje kôrbiónczi stalat i wiedno bãdzemë, bez wzglãdu na to, chto tim regùlëje. A „Na wiedno Kaszëbi”, bò më bëlë, jesmë i bãdzemë. Tej jô zachãcywóm Kaszëbów do ùżiwaniô tëch zéwiszczów, chtërne nas identifikùją jakò widzałëch lëdzy. Të jes współùsôdzcą dwóch ksążków: Słownik polsko-angielsko-kaszubski i Słownik kaszubsko-angielsko-polski (Żukòwò 2010 i 2011). Chto ce pòdskôcył do ti robòtë? Jô to robił sóm òd se, jô przez to chcôł pòmòc anglojãzëkòwim Kaszëbóm, chtërny stracëlë jãzëk, rodną mòwã, przez pòlonizacjã, i mòglë jã dostac nazôd. Ten słowôrz, jô móm taką nôdzejã, pòmôgô w pòdtrzëmiwanim i promòwanim kaszëbsczi kùlturë, chtërna je w zagrôżbie przińdzeniô do zgùbë przez cësk bùtnowi z jinëch kùltur. Të jakò bùrméster Dolëznë Madawaska i Peter Glofcheskie, jakò przédnik Wilno Heritage Society, rôczëlë do se w 2012 rokù pòlsczégò premiera Donalda Tuska. Jak të zapamiãtôł tã jegò gòscënã w Wilnie? Jô znajã sprawã Donalda Tuska òd czasu mòji pierszi gòscënë na Kaszëbach, jegò zaczekawienié historią i òblubienié swòjich kaszëbsczich kòrzeni. Jô gò pamiãtóm jakò senatora. Jego fùndacjô wspiarła wëdanié Kaszëbsczégò abecadła, napisónégò przez mòjégò bëlnégò drëcha Witolda Bòbrowsczégò i przez Katarzënã Kwiatkòwską. Czej jô sã dowiedzôł, że Donald Tusk òstôł premierã, jô béł czësto òczarzony. Jô sã jaż stôł dzesãc métrów wëższi. Je pierszim w historii Kaszëbów wëbrónym na swiatowégò prowadnika jakò prezydent Eùropejsczi Radzëznë. To sprawiło, że jô jem baro bùszny, że jô pòznôł tak wiôldżégò człowieka. Jô gò pòznôł przez bëlnégò drëcha senatora Kazmierza Kleinã, czej jô béł na Kaszëbach, a òn przebiwôł kòl mie doma, czej òdwiedzył Kanadã. Senator Kleina pòmógł zbùdowac mòst pòmidzë premierã Tuskã a Kaszëbama w Kanadze. W 2008 rokù jô wëbrôł premiera Tuska i senatora Kleinã Hònorowima Kapitanama naszégò hókejowégò karna Kashubian Griffins (Kaszëbsczé Grifë). Jô jima wësłôł kòszëlczi i rôcził do POMERANIA łżëkwiAt 2015 naju. Czedë nasz premier Steven Harper rôcził premiera Tuska do Òttawë, to òn przëjął tã rôczbã. Òttawa je òddalonô òd Wilna leno pół gòdzënë lecbë helikòpterã. To béł dlô premiera Tuska nôwëższi czas òdwiedzëc naszã zrzesznicã. Jô z nim czas spãdzył leno w kaszëbsczim jãzëkù. I òn nie chcôł, żebë jô gôdôł w jaczimkòlwiek jinym jãzëkù. Jegò kaszëbsczi nie je tak dobri, jak òn bë chcôł, ale òn wszëtkò zrozmiôł, co jô rzekł, i jô zrozmiôł, co òn gôdôł. Më razã zażëlë tobakã. Më wespół zbùdowelë mòst drëszstwa, chtëren bãdze dérac przez całé nasze żëcé. Jô mù rzekł, że mòja chëcz je jegò chëczą. Òn téż pòdpisôł mòjã ksążkã Kaszëbsczé abecadło, dlô mie to wiele znaczi. Òstatną rzeczą, chtërną òn rzekł do naszich lëdzy, to bëło „Wiedno Kaszëbë”. Twòje hókejowé Kaszëbsczé Grifë, w czôrno-żôłtëch spòrtowëch òble czënkach, grałë z trójmiesczima karnama 5 i 6 łżëkwiata 2014 rokù w Halë Olivia we Gduńskù. To bëło wiôldżé wëdarzenié… Jo, to bëło pò prôwdze nôwôżniészé wëdarzenié, jaczégò jô béł swiôdkã. Nasz kaszëbsczi Griffin Hokey Team reprezentëje kaszëbsczi nôród w Kanadze. Òni nigdë nie bëlë tak achtniony jak w tatczëznie swòjich starków. To bëło òsoblëwé grac w hókeja, chtërny tak baro kòchają, westrzódka lëdzy we Gduńskù, w stolëcë kaszëbsczégò nôrodu; to bëło òsoblëwé ùczëc nôrodny himn „Zemia Rodnô” Jana Trepczika i spiéwac gò ze łzama w òczach; to bëło òsoblëwé ùzdrzec wszëtczich fanów, pòkazac kaszëbską bùsznotã. Kòżdi tej czuł w se kaszëbską mòc. Wszëtcë kanadijsczi Kaszëbi z ùczestnienim grają w hókeja. Hókej to je gra Kanadë i wszëtcë chcą dzelëc sã tą grą z resztą swiata. Za spòleczné dzejanié të òstôł ùhò norowóny lëcznyma nôdgrodama. Chtërną z nich ùwôżôsz za nôbarżi wôrtną? Medal Stolema, jaczi jô dostôł òd Klubù Sztudérów Pòmòraniô w 2012 rokù we Gduńskù. Je to wedle mie nôwëższé kaszëbsczé wëprzédnienié. Dlô mie wspiéranié lëdzy, kaszëbsczégò nôrodu, kaszëbsczi kùlturë i tożsamòscë òznôczô całi mój swiat. Ten skôrb, chtërny jô dostôł, pòdskacywô mie, bë robic jesz wiãcy. Jô wiém, że jô sã ùrodzył w Kanadze, ale mòje serce leżi na Kaszëbach. Òdjimczi z domôcégò archiwùm Dawida Szulësta 57 lëdze Hòlendrzë znad Żarnowiecczégò Jezora Wszëtczé bùdinczi na szas. Żeglarsczi w Nôdolu wëzdrzą jistno. Bruné parterowé dodómczi sparłãczoné ze sobą w tpzw. szeregówce. W jednym z nich (jidze gò pòznac pò płoce, na jaczim òstałë nacéchòwóné mòtiwë znóné z kaszëbsczégò wësziwkù) mieszkô Adrianus Josephus Stopa ze swòją białką Kristiną. W òkòlim gôdają na nich prosto: Hòlendrzë, ale tak pò richtoscë ni mają prôwdë. Òsoblëwie Kristina je Pòlôszką „czësti krëwi” ùrodzoną w Mińskù Mazowiecczim. Adrión pòchòdzy z niderlandzczi Bredë (ùr. w 1945 r.), ale jegò òjc béł pòlsczim żôłnierzã, jaczi biôtkòwôł òb czas II swiatowi wòjnë w 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje pòd przédnictwã gen. Stanisława Maczka. I prawie to miało wiôldżi cësk na żëcé jegò, a pózni i białczi. Ale òd zôczątkù… Dariusz Majkòwsczi Historiô trzech stowôrów Za knôpiczich lat Adriana, w 1952 r., pòwstało w Bredze Pòlsczé Towa rzëstwò Katolëcczé. Ùsadzëlë je „ma czkówcë”, jaczé pò wòjnie òstelë w Hòlandzczi. Mielë starã ò grobë swòjich drëchów, piastowelë pòlsczé zwëczi, wspòmi nelë wòja rzczé czasë. Niejedne z jich dzecy, czedë ju dozdrzeniałë, téż chcałë dołączëc do PTK, równak nie dostałë na to zgòdë zarządu. Wnenczas ùdbałë so stwòrzëc jiną òrganizacjã i w 1990 r. pòwstała Pòlskô Kùlturalnô Stowôra Polonia (òrg. Polskie Stowarzyszenie Kulturalne Polonia). Ji rësznym wespółzałóżcą béł Adrión Stopa, chtëren òstôł wëbróny przédnikã i trzimôł tã fùnkcjã jaż do 2002 r. Nowô Stowôra òrganizowała w ilëje na pòlsczi ôr t z òpłôtkã i darënkama, karnawałowé rozegracje, dzéń białków i jastrowé frisztëczi. W PTK wiôlgònocny pòkrzésnik zanôlégôł na tim, że kòżdi dostôwôł jaje do rãczi i nawetka nie bëło gdze pòłożëc skòrëpów. Jem rzekła jima, że nié tak wëzdrzi to w Pòlsce – gôdô wastnô Kristina. Pò ùroczësto swiãtowónym 50-lecym w PTK doszlë do swiądë, że z pòzdrzatkù na swój wiek nie są 58 w sztãdze dłëżi dzejac. W nym czasu mielë kòl 50 nôleżników. Dogôdelë sã, że òddadzą Towarzëstwò „młodim”. Ti równak chcelë dzejac pòd nową pòzwą i tak pòwstała Stowôra 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje Niderlandë. Òkróm dzecy pòlsczich kómbatantów przëjimô òna téż wszëtczich, co chcą pòmòc w dzejanim. Żôłniérze z czasów II wòjnë òstelë hònornyma nôleżnikama. Célã Stowôrë bëło (i je do dzysô) m.jin. piastowanié pamiãcë ò maczkówcach, òrganizowanié rozmajitëch òbchòdów dlô ùtczeniô tëch, co zdżinãlë przë wëzwòliwanim Niderlandów, stara ò smãtôrze, gdze są pòchòwóny. Pierszim przédnikã òstôł Adrión Stopa, a jagò białka je ji rëszną nôleżniczką. Historiô znajomòscë Kristinë i Adriana Kristina pierszi rôz pòjacha do Hò landzczi w 1982 r.: Bëła jem wnenczas sztudérką Rolniczi Akademie SGGW w Warszawie. Jesmë mielë mòżlëwòsc wëjachaniô na staż zagrańcã. Jem sã dosta do Doswiadczeniowégò Institutu Ògardowiznë w Bredze. Pózni jezdzëła jem w te stronë jesz wiele razy. Przë leżnoscë wëjazdów do Bredë, pòzna strzodowiszcze kómbatantów. Jeden z nich – Tadéùsz Kòzeł (òrg. Kozioł) przekònôł mie, żebëm òsta na òbchòdë roczëznë wëzwòleniô Bredë w 1988 r. Pò jich skùńczenim jesmë szlë do restaùracji, w jaczi pòmôgôł w robòce Adrión. I tam jô gò pòzna – wspòminô. Pózni szło ju chùtkò. W 1989 r. A. Stopa z Hòlandzczi przëjachôł za nią do Pòlsczi, a òb jeséń tegò rokù ju razã mieszkelë w Bredze. Òżenilë sã w lëpincu 1990 r. Na zôczątkù gôdelë ze sobą pò anielskù. Pò zdënkù białka – chtërna znôwù zaczãła robic w Doswiadczeniowim Instituce Ògardowiznë – zapisa sã do jãzëkòwi szkòłë i pò dwùch latach zdała egzamin z niderlandzczégò. Ji diplom ùkòńczeniô sztudiów ùznelë téż w Hòlandzczi, ale to nie sygło, żebë nalezc bëlną robòtã. Pòmësla jem, że mùszã rozmiec cos, czegò nie rozmieją lëdze stądka. Jinaczi nick nie wińdze z warkòwi karierë. Dlôte pòszła jem na kùrs rusczégò jãzëka. Zdała jem gò baro dobrze. Pózni jesz jeden kùrs na hańdlowégò przedstôwcã i òsta jem menadżerką na Rusjã w rozmajitëch firmach, co hańdlowałë ògardowizną z tim krajã – gôdô K. Stopa. Na rusczé tôrdżi jezdzył z nią téż chłop, chtëren jakò bëlny òrganizator rozmiôł wiedno przëszëkòwac snôżé stojiszcze. Òna za to pòmôgała mù w dzejanim w stowôrach – nôprzódka w Pòlsczi Kùlturalny Stowôrze Polonia, a pózni w Stowôrze 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje Niderlandë. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 lëdze 2004 r. W westrzódkù Kristina i Adrión, pò jich lewi stronie prezydent Pòlsczi Aleksander Kwasniewsczi, a pò prawi hòlenderskô królewô Beatrix. z jaczich wzątk szedł na wspiarcé pòlsczich òlimpijczików. Brzadã tegò dzejaniô je chòcle Złoty Medal za Zasługi dla PKOL w Niderlandach (1994). Zdôwô mie sã, że to nôwëższô strzédnô rozmajitëch wëprzédnieniów na kwadratméter nié blós w Nôdolu, tim barżi, że wastnô Kristina téż mô bëlną kòlekcjã. Ò ji Krżiżu Kawalersczim bëła ju gôdka, mô téż Medal Pro Memoria, Złoty Medal Wojska Polskiego, czile medalów za zasłëdżi dlô kómbatantów, Złoty Medal za Zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego… Na scanie wisy téż òdjimk z pre zydentã Lechã Wałãsą. To bëło w 1994 r. òb czas òbchòdów 50-lecô wëzwòleniô Bredë – czëjã òd wastnë Kristinë. Baro wôżnô chwila dlô maczkówców. Bëtnosc prezydenta na òkrãgłëch roczëznach je dlô nich przëpòmnienim, że kraj, jaczi w latach PRL zabrôł jima òbëwatelstwò, wcyg ò nich pamiãtô – dodôwô. Historiô wëcygnieniô do Nôdola Òkôzało sã, że jedna z Pòlôszków, chtërnã pòzna jem w Bredze, pòchòdzy z Wejrowa. Òżeniła sã z Hòlandczikã i kùpiła dodóm w Nôdolim na òsedlim Na Stoku. Adrión przëjachôł, òbezdrzôł, widzało mù sã tu. Jô równak wòla jem na Żeglarsczi i zarô pò tim, jak jem przeszła na reńtã, tuwò jesmë kùpilë szeregówc w 1999 r. – tłómaczi Kristina Stopa. Wnenczas ji chłop robił dzejanié w spòrtowëch òrganizacjach. Historiô czile wëprzédnieniów, Dłudżé lata jô béł nôleżnikã zarządu medalów i òdjimków Pò wéńdzenim do bëna dodomù Sto- Pòlsczégò Òlimpijsczégò Kòmitetu (pòl. pów na Żeglarsczi dorazu je widzec Polski Komitet Olimpijski – PKOL) w Nirozmajité medale, òdznaczi i diplomë. derlandach. Wespółòrganizowôł jem m.jin. Mie równak òsoblëwie zajinteresowôł Turniér Nogòwi Balë w 1984, pòmôgôł jeden òdjimk. W westrzódkù Kristina jem pòlsczim òlimpijczikóm, jaczi przei Adrión, pò jich lewi stronie Aleksan- biwelë w Hòlandzczi, rëchtowôł jem bale, der i Jolanta Kwasniewscë, a pò prawi ùsmiónô białka w elegancczim kapeluszu. To hòlenderskô królewô Beatrix – tłómaczi gòspòdôrz. Òdjimk je zrobiony w 2004 r. òb czas òbchòdów z leżnoscë 60-lecô wëzwòleniô Bredë, jaczich jem béł wespółòrganizatorã. W tim rokù i jô, i białka, jesmë dostelë Krzyż Kawalerski Orderu Zasług RP przëznóny przez prezydenta RP – dodôwô. A òd królewi nick nie dało? – pitóm ze smiechã. Dało. Tëli że rëchli. W 1999 r. dostôł jem òd ni òrder Lid in de Orde van Oranje-Nassau – czëjã òdpòwiésc. Pòprosył jem zarô ò pòkôzanié nëch òrderów, a przë leżnoscë doznôł jem sã, że wasta Stopa mô jich wiele wiãcy, np. Złoty Krzyż Zasługi òd Prezydenta RP, Medal Pro Memoria òd Czerownika Ùrzãdu ds. Kómbatantów i Lëdzy Represjonowónëch, Złoty Medal Wojska Polskiego òd Minystra Nôrodny W 1994 r. na òbchòdë 50. roczëznë wëzwòleniô Bredë przëjachôł prezydent RP Lech Wałãsa. Pierszô z prawi K. Stopa. Òbronë. Òkróm te czile medalów za POMERANIA łżëkwiAt 2015 59 lëdze Pòd płotã swòjégò dodomù w Nôdolim razã z „kaszëbsczim òwczarkã” Mikùszã. w pòùczënie. Òdpòwiôdôł za rozmajité sprawë administracyjné w szkòłach, jaczé òrganizowałë warkòwé kùrsë dlô lëdzy szukającëch robòtë. To òznôczało dosc wiele wòlnégò – òsoblëwie latné i zëmòwé ferie. Przëszedł tej czas na mëslenié ò swòjim nórce w Pòlsce. Òd samégò zôczątkù pòdczorchiwała jem, że nie chcã òstac w Hòlandzczi. Zarô pò zdënkù jesmë kùpilë zemiã nad jezorã Ińskò, ale czedë ùdało sã nalezc dodóm w Nôdolim, më jã przedelë. Kùńc kùńców wëcygnãlë na Ka szëbë w gòdnikù 2007 r. Tegò wëbòru nie je jima żôl. Całi rok mieszkóm w sanatorium – gôdô Adrión Stopa, chtërnémù naje stronë przëbôcziwają Niderlandë. Wiodro je tuwò wnetka jistné, a Kaszëbi są jak Hòlandczicë – gôdają prosto, kònkretno, lżi je sã z nima na cos ùmówic jak z Pòlôchama. Mają jiną mentalnosc. Je to widzec téż w jãzëkù. Niderlandzczi òd pòlsczégò apartni sã tim, że jeżlë jednã stronã A4 zapisóną pò hòlenderskù przetłómaczã na pòlsczi, to bãdã miôł dwie, w kaszëbsczim mni. Wôrt tu dopisac, że A. Stopa òkróm niderlandzczégò i pòlsczégò znaje téż francësczi, anielsczi, niemiecczi, përznã rusczi i szpańsczi, a ùczi sã kaszëbsczégò. Jesmë kùpilë słowôrz pòlskò-kaszëbsczi. Dosc tëli je w nim słów, jaczé pòdobno 60 brzëmią w stôrohòlendersczim. Òsoblëwie czëjã to w kaszëbiznie nadmòrsczi, ti sparłãczony z żeglowanim czë rëbaczenim – dodôwô Adrión. Jedno je równak pòspólné dlô Pòlôchów i Kaszëbów wedle mòjégò rozprôwcë – czerowanié sã za tim, żebë miec jak nôwiãkszą chëcz i jak nôlepszé aùto. Stopów wiele lëdzy sã pitô, czemù z hòlandzką emeriturą mieszkają w môłim parterowim dodómkù, a nié w jaczis willi i jeżdżą „zwëkłim” peugeotã. Kò jesmë le dwòje, ni mómë dzecy, jesmë chòri, mómë ju swòje lata… bùdink parterowi, bez trapów, to dlô naju dobri wëbór – gôdô Kristina Stopa. A ji chłop zarô dodôwô: Je mie smiészno, czej czëjã tak cos. Kò móm swòjã jizbã, kùchniã, garaż, ògródk – móm wszëtkò. A za czim wiãkszi? Żebë bëło wiãcy do sprzątaniô? Jistno je z aùtã. Kòżdô naprawa je w nim tónô, a òb noc spòkójno spiã, bez strachù, że chtos mie òkradnie. Ale rozmiejã Pòlôchów. 25 lat temù nie bëło nick, tej terô chcelëbë miec dorazu wszëtkò, nawetka na kredit. To sprawa mentalnoscë. Historiô wcyg dlô nich wôżnô… Adrión òd 2008 r. – na skùtk wëcygnieniô na Kaszëbë – nie je ju przédnikã Stowôrë 1. Pòlsczi Pancerny Diwizje Niderlandë. Òstôł ji kònsulã do zagrańcowëch sprôw i ambasadów. Zajimô sã kòntaktama w Anielsczi, Belgie, Pòlsce… Tak pò prôwdze wszãdze òkróm Hòlandzczi. Jak gôdô jegò białka, dostôł tã funkcjã òsoblëwie dlôte, że brëkòwnô je tuwò znajomòsc pòlsczégò, a w Stowôrze nicht nie gôdô dosc dobrze w tim jãzëkù. Wastnô Kristina żëje sprawama ti òrganizacji tak mòckò jak chłop, a mòże i barżi. Dzysdnia nôwôżniészim jich zadanim je stara ò zaniedbóné grobë maczkówców i zestrzélonëch pòlsczich lotników. Wespółrobilë z ùmarłim latos (20 gromicznika) Josã van Alphen, historikã-amatorã, chtëren spisôł wszëtczé môle spòczinkù żôłniérzów 1. Diwizje òd Wiôldżi Britanie jaż do Niemców. Na przëmiôr w Normandie w d’Urville Langannerie je smãtôrz, gdze mómë 620 grobów pòlsczich żôłniérzów. Pò wòjnie òstałë tam pòstawioné żelbetonowé krziże, jaczich nicht do dzysô nie zmieniwôł. Jos nalôzł téż wiele felów w nagrobnëch inskripcjach. W 2003 r. jesmë bëlë na placu i widzelë, że pò prôwdze są w lëchim stónie. Przëbôczëlë jesmë władzóm, że na spòdlim Genewsczi Kònwencji mają òbòwiązk sã nima zajimac. Na 60. roczëznã wëzwòleniô wëmienilë nôbarżi znikwioné. Wszëtczich nie bëlë równak w sztãdze ùprawic, bò nie wiedzelë, co napisac na inskripcjach – z pasją òpòwiôdô K. Stopa. Na spòdlim lëstë Josa van Alphen (wcyg mòże jã òbzérac na starnie www.polishwargraves.nl) zrobia òna spisënk żôłniérzów pòchòwónëch w Langannerie i òpisa, chto w jaczim placu mô grób. Równak są tam nié leno żôłniérze, co zdżinãlë w 1944, czedë béł D-Day, ale téż ti, co ùmerlë w 1940 r. abò w latach 1947–48. Jich dokùmentë drãgò nalezc. Mòżlëwé, że są w ùrzãdowëch archiwach Wiôldżi Britanie, ale tam za òtemkniãcé papiorów kòżdégò żôłniérza chcą 30 fùntów. Tej Stopòwie szukają dali. Ùdało sã nalezc wiele dokùmentów w sklepie Pòlsczi Misji Katolëcczi w Londinie, gdze robi Pòlôszka, jakô zgòdza sã je skòpiowac. Òstatnym jich dobëcym je ùdostanié z francësczégò Minysterstwa Nôrodny Òbronë – za swòje dëtczi – kòpiów papiorów pôrãdzesąt żôłniérzów, chtërny zdżinãlë przed D-Day i pò nim. Tim żëją nôdolsczi hòlandczicë… POMERANIA KWIECIEŃ 2015 lëdze A. Stopa rozmieje téż bëlno céchòwac. Pisze m.jin. snôżé ikónë. Na òdjimkù kùńczi malënk loga Pòlsczi Kùlturalny Stowôrë Polonia (bënë pòlsczégò òrzła herb Bredë). Abò smãtôrz w belgijsczim Lommel, jaczim zajimô sã terô Pòlskô Radzëzna Òchronë Pamiãcë Biôtków i Mãczelstwa (pòl. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa). Jos nalôzł tam 100 felów w inskripcjach. Pò najich interwencjach pòprawilë je, ale zrobilë przë tim 40 nowëch. I zôs piszemë… – kôrbi wastnô Kristina, jakô je ùdbòdôwôczką półrocznika „Śladami dywizji / In het spoor van de divisie” i razã z chłopã gò wëdôwô. Stopòwie próbùją cos zrobic téż z grobama maczkówców w Niemcach. Tam mómë prôwdzëwą katastrofã. Nigle wzãła sã za nie Radzëzna Òchronë Pamiãcë Biôtków i Mãczelstwa, nômni 50 placów spòczinkù zniknãło. Òb czas niwelowaniô grobów przestôwielë co piãkniészé nagrobczi, a cała òstôwielë na môlu. Pò prôwdze nie je ju czasã wiedzec, gdze chto leżi – kôrbi Kristina Stopa. Ji célã je przeniesenié wiãcy jak 300 całów pòlsczich żôłniérzów z kòl 50 rozmajitëch môlëznów w całëch Niemcach na jeden môl pamiãcë. Tam bësmë téż delë tôflã na wdôr tëch, chtërnëch grobë òstałë w tim kraju znikwioné – gôdô. Stara ò grobë maczkówców i zabitëch pòlsczich lotników, chtërnëch donądka nie ùdało sã zidentifikòwac, to terô dlô nas nôwôżniészô sprawa. Chcemë wrócëc jima nôzwëska, pòznac datë ùrodzeniô i smiercë, żebë nie bëlë òpisóny jakno nieznóny – dodôwô pò sztóce. A żebëm ni miôł wątplëwòtów, że to pò prôwdze wôżnô sprawa, pisze mie na mòji kôrtce z notatkama: Galuba Leon! Napiszta ò nym Kaszëbie w „Pomeranii” jesz rôz. Mùszimë nalezc jegò rodzëznã. Ni mògã òdmówic… Òdj. ze zbiérów K. i A. Stopów Stowarzyszenie 1. Polskiej Dywizji Pancernej w Holandii poszukuje informacji o Leonie Galubie (lub Gałubie), który zginął 29 października 1944 r. w holenderskim mieście Dorst, gdzie nawet jedną z ulic nazwano jego imieniem. Rodzice poszukiwanego żołnierza wyjechali z Kaszub i pracowali w kopalniach w Niemczech. Potem przenieśli się do Francji. Przed drugą wojną światową L. Galuba mieszkał w miejscowości Marles les Mines niedaleko miasta Calais i pracował jako górnik. 20 września 1944 r., kiedy zgłosił się do 1. Polskiej Dywizji Pancernej (w Belgii, w miejscowości De Klinge), był kawalerem wyznania rzymsko-katolickiego. Walczył w szeregach 10. Pułku Dragonów od 22 września do 29 października 1944 r. na terenie Belgii i Holandii. Brał udział w walkach o Axel-Hulst, Merxplas, Baarle-Hertog, Baarle-Nassau, Gilze, Bredę i Dorst, gdzie poległ. Na jego mogile znajduje się tylko data śmierci. Brakuje daty urodzenia, gdyż poległ, zanim wszystkie jego dane wpisano do dokumentacji 1. Dywizji. Bez pomocy rodziny lub znajomych nie uda się już jej odtworzyć i uzupełnić nagrobnej inskrypcji. Na początku spoczywał na cmentarzu w miejscowości Dorst, a w roku 1963 jego zwłoki zostały przeniesione na nowo utworzony Polski Honorowy Cmentarz Wojskowy w Oosterhout. Otrzymał następujące brytyjskie odznaczenia: 1939–45 Star, France and Germany Star oraz The War Medal 1939–45. Wszystkich, którzy wiedzą coś o losie L. Galuby, prosimy o kontakt mailowy (adres: [email protected]) bądź telefoniczny (tel. 58 676 75 25). POMERANIA łżëkwiAt 2015 61 KLËKA Kòsôkòwò. Dzéń białków Żëczbë, kwiatë, bëlné kùchë i wiele atrakcjów. To wszëtkò żdało na białczi z partu Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô Dãbògórzé-Kòsôkòwò. Zéńdzenié òdbëło sã w kòsôkòwsczi Chëczë Nordowëch Kaszëbów 7 strëmiannika. Bëłë żëczbë òd wójta Jerzégò Włudzyka, przédnika partu Francëszka Sorna i radnëch, a téż gôdczi ò rozmajitëch sprawach, nié leno zrzeszeniowëch. Pózni henëtné zrzeszeńcczi pòkôzałë na binie przërëchtowóny przez sebie skecz, jaczi przedstôwiôł codniowé żëcé chłopa i białczi. Głosné smiéchë warałë długò, a tej przëszedł czas na pòspólné spiéwë i tuńcowanié. Na zakùńczenié pòtkaniô nôleżniczczi i nôleżnicë partu òbgôdelë sprawë sparłãczoné z XIII Zjazdã Spiéwôków, jaczi òdbãdze sã w Kòsôkòwie 10 maja. Mô wëstąpic 10 kaszëbsczich chùrów i karnów. Red. Òdj. ze zbiérów KPZ p. Dãbògórzé-Kòsôkòwò Gdiniô. Pò kaszëbskù i pò szląskù Gòscama Òstrzódka Kaszëbskò-Pòmòrsczi Kùlturë w Gdini 25 gromicznika bëlë: Mariola Błaszczuk, pòchôdającô z Rudë Szląsczi wicedirektorka Pòwiatowi Zrzeszë Pòùczënowò-Wëchòwawczich Môlów we Wejrowie, i Tomôsz Fópka, artista, direktor Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w Wejrowie. Gòsce na czekawi ôrt zaprezentowelë dokazë Jana Brzechwë w kaszëbsczim jãzëkù i pò szląskù. Nie felowało téż wielnëch kònkùrsów dlô młodszich i kąsk starszich. Na zéńdzenim bëło m.jin. wiele dzecy, chtërne ùczą sã kaszëbsczégò w gdińsczich szkòłach. Na spòdlim tekstu A. Bùslera Òdj. É. Hòppe Hél. Nowi przédnik partu W hélsczim parce KPZ 21 gromicznika òdbëło sã òglowé zéńdzenié, na jaczim jednomëslno òstôł wëbróny nowi przédnik. Òd 2015 r. bãdze nim Tadéùsz Mùza. Pòprzédnémù prezesowi Adamòwi Kòhnce zarząd i nôleżnicë partu serdeczno pòdzãkòwelë za wespółrobòtã. Tak nowé, jak i stôré władze pòdczor chiwałë, że dzejanié partu je mòżlëwé leno dzãka żëcznémù wspiarcu i pò mòcë jegò drëchów i lubòtników. 62 8 strëmiannika zrzeszeńcë z Hélu zòrganizowelë dlô białków-nôleżniczków partu „kobietkowy wieczór”. Bëło – jak mòżna przeczëtac na facebookòwim profilu partu – miodno, brzadowò i mùzyczno. Rôczimë na starnã www. facebook.com/pages/Zrzeszenie-Kaszubsko-Pomorskie-Hel, gdze mòżna òbezdrzec òdjimczi z tegò zéńdzeniô. Red. Òdj. ze zbiérów hélsczégò partu KPZ POMERANIA KWIECIEŃ 2015 KLËKA Wejrowò. „Kamiszczi” w Mùzeùm W wejrowsczim Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi òb czas „Zéńdzeniów z kaszëbską mùzyką” 28 gromicznika wëstąpił Paweł Ruszkòwsczi – młodi artista z Kòscérznë. Kòncert miôł titel „Kamiszczi”. Mòżna bëło pòsłëchac dokazów ùsadzonëch przez Renatã Gleinert, Jerzégò Łiska, Marka Kù leszã, Krësztofa Zająca, Witosławã Frankòwską, Andrzeja Wawrëkòwa, Antoniégò Peplińsczégò, Aleksandra Majkòwsczégò, Jana Karnowsczégò, Léóna Heykã, Jana Piépkã, Jana Rómpsczégò, Jerzégò Stachùrsczégò. Młodi mùzyk zagrôł na fòlkòwò-jazzową nótã. Red. Gduńsk. Seminarium dlô szkólnëch Òstrzódk Edukacji Szkólnëch (pòl. Centrum Edukacji Nauczycieli) przë rëchtowôł seminarium i warkòwnie pòd titlã „Spojrzenie na edukację regionalną”. Zéńdzenié dlô szkólnëch i lëdzy sparłãczonëch z regionalnym sztôłcenim òdbëło sã 9 strëmiannika. Òstałë przëszëkòwóné referatë, prezentacje, òbgôdczi i prakticzné zajimniãca. Referat „Ogólny zarys teoretyczny edukacji regionalnej w kaszubskiej myśli pedagogicznej” wëgłosył prof. Kazmiérz Kòssak-Główczewsczi z Gduńsczégò Ùniwersytetu. Wôżnym dzélã seminarium bëła diskùsjô prowadzonô przez Renatã Mistarz. Ji ùczãstnicë szukelë òdpòwiescë na taczé pitania: „Czy można mówić o specyfice edukacji regionalnej na Pomorzu? Czy uwarunkowania społeczno-kulturowe, historyczne i przyrodniczo-fizyczne regionu mają na nią wpływ? Jakie inne czynniki odgrywają rolę?”. Pòkôzónô bëła téż stojizna regional négò sztôłceniô w rozmajitëch dzélach Pòmòrsczi, np. na Pòwislim, Zëławach, Kòcewim, w Bòrach Tëchòlsczich, w słëp sczi, bëtowsczi i lãbòrsczi zemi. Òstałë téż òbgôdóné pòùczënowé dzejania realizowóné przez Kaszëbsczi Lëdowi Ùniwersytet. Małgòrzata Bùkòwskô-Ùlatowskô z Òstrzódka Edukacji Szkólnëch we Gduńskù rzekła ò dejach mòrsczégò sztôłceniô na spòdlim doswiôdczeniów Pòmòrsczégò Programù Mòrsczi Edukacji. Red. Òdj. ze zbiérów CEN we Gduńskù Gdiniô. Pòstãpny krok w badérowaniach gdińsczi historie Mùzeùm Miasta Gdini i gdińsczi part KPZ wëdelë ksążkã dr. Tomasza Rembalsczégò Spis stałych mieszkańców Gminy Oksywie z 1925 roku. Pierszô promòcjô ksążczi òdbëła sã 26 gromicznika w Mùzeùm Miasta Gdini (MMG). W 2012 r. òb czas òbchòdów 800lecô pierszi nadczidczi ò Òksëwim do zbiérów MMG trafiło czekawé historiczné zdrzódło: „Lista stałych mieszkańców Gminy Oksywie”. Pò zbadérowanim jegò zamkłoscë òkôzało sã, że spisënk pòwstôł w 1925 r., to je krótkò POMERANIA łżëkwiAt 2015 przed włączenim Òksëwiô w grańce Gdini. Dokùment pòkazywô tej mieszkańców wsë, jaczi ju wnetka stelë sã jednyma z pierszich gdińsczich „mieszczónów”. Mùzeùm Miasta Gdini rozsądzëło ò nôùkòwim òbrobienim lëstë i ji wëdanim. Na lësta mô gwës wiôlgą wôrtnotã dlô genealogów, je w ni téż wiele demògraficznëch infòrmacjów ò spòlëznie Òksëwiô w timtam czasu. Red. na spòdlim kòmùnikatu ze starnë gdińsczégò KPZ 63 KLËKA Bòrzestowò. Wiôlgòpòstné zéńdzenié Nôleżnicë Remùsowégò Krãgù zebrelë sã 5 strëmiannika w kòscele pw. sw. Józefa we Wigòdze. Pòtkanié zaczãło sã Krziżewą Drogą, jaką prowadzył ks. Mirosłôw Wensersczi. Jak pòdczorchiwô przédnik krãgù Bruno Cërocczi, bëło to jëbleùszowé, bò ju piãtnôsté taczé nôbòżéństwò. Pierszą Krziżewą Drogã jesmë òdprawilë 1 strëmiannika 2001 r. pòd przédnictwã ks. Jacka Dawidowsczégò, chtëren òstôł kapelanã klubù – wspòminô B. Cërocczi. Pózni ùczãstnicë przejachelë do spòdleczny szkòłë w Bòrzestowie, gdze m.jin. ks. Wensersczi czëtôł dzéle z ksąż czi Mòja pierszô Bibliô. Stôri Testament w òbrôzkach Aleksandrë i Dariusza Majkòwsczich. Red. Òdj. ze zbiérów Remùsowégò Krãgù Chmielno. Warkòwnie dlô liderów Rokroczné szkòlenié dzejôrzów KPZ òdbëło sã 27 i 28 gromicznika. Latos miało fòrmã warkòwniów pòd titlã „Kiedy współpraca nas wzbogaca”. Zajimniãca prowadzëłë trenerczi wespółrobiącé z Kaszëbsczim Lëdowim Ùniwersytetã, chtërne mają bògaté doswiôdczenié w sztôłcenim dozdrzeniałëch i w robòce z liderama rozmajitëch òrganizacjów. Równo wôżné bëłë téż mòżnota pòtkaniô sã i wëmiana doswiôdczeniów. Wiele ùczãstników Dyrektor Muzeum Archeologicznego w Gdańsku Pani Ewa Trawicka zéńdzeniô pòdczorchiwało, że dzãka szkòlenióm wiedzą, co sã dzeje w jinëch partach, i ùczą sã nowëch fòrmów dzejaniô, jaczé pózni mògą wëzwëskac ù sebie. W warkòwniach brało ùdzél kòl 50 zrzeszeńców z partów Kaszëbskò-Pòmòrsczégò Zrzeszeniô òd Grëdządza na pôłnim pò Wierzchùcëno na nordze. Red. Òdj. DM Gduńsk. Rôczimë do kamianny epòczi OSADA ŁOWCÓW FOK Z EPOKI KAMIENIA NAD ZATOKĄ PUCKĄ Archeòlogiczné Mùzeùm we Gduńskù òtemkło wëstôwk „Osada łowców fok z epoki kamienia nad Zatoką Pucką”. Mòżna òbzerac m.jin. glëniané statczi, Zaprasza na otwarcie òbrôbianié wystawy pt. barń z kamienia, jantaru i ôrtë dobëwaniô jestkù w cządze OSADA ŁOWCÓW FOK kamienia. Òkróm tegò rekònstrukcje Z EPOKI KAMIENIA NAD ZATOKĄ PUCKĄ krzemiennëch nôrzãdłów i òbleczënk dôwnégò jachtôrza. Są téż plansze, jaczé òpisywają Kùlturowi Park w Rzucewie Sedlëszcze Jachtôrzów Zelintów. Wëstôwk mòże òbzerac do 30 czerwińca. Red. w dniu 5 marca 2015 roku o godz. 13:00, w siedzibie Muzeum Archeologicznego w Gdańsku, ul. Mariacka 25/26. Gduńsk. Kaszëbsczi z pasją 11 strëmiannika më zaczãlë szóstą edicjã kùrsu kaszëbsczégò jãzëka na Gduńsczim Ùniwersytece. Latos na pierszi ùczbie bëło 32 lëdzy, Otwarciu towarzyszyć będzie pokazchtërnëch obróbki technikami pradziejowymi. ùdało krzemienia sã najémù klubòwi przënãcëc do pòznôwaniô naji rodny mòwë. Zajãca prowadzy Bòżena Ùgòwskô, laùreatka Medalu Stolema za 2014 rok. Kaszëbsczi to dlô ni wiãcy jak mòwa – to je ôrt żëcégò. Brawãdama ò ùszłoscë Kaszëb 64 a jejich zwëków pòkôzywô sztudéróm kùlturową bòkadã najégò regionu. Na tëch ùczbach mòże sã nôùczëc nié leno kaszëbsczégò jãzëka, ale téż dostac wiédzã ò historii i kùlturze òkòlégò, w jaczim sã sztudérëje. Andrzéj Róda, Adrian Watkòwsczi, tłóm. T. Ùrbańsczi Òdj. Pia Šlogar POMERANIA KWIECIEŃ 2015 KLËKA Rëmiô. Miesczi kònkùrs dlô ùczniów Òd 1996 r. rëmsczi part KPZ i tutészi Miesczi Dodóm Kùlturë ùrządzają co rokù kònkùrs Wiédzë ò Kaszëbach dlô ùczniów starszich klasów spòdlecznëch szkòłów i gimnazjów (pò reformie) z Rëmi. W tim rokù to ju bëła XIX edicjô. Ùdzél w kùńcowim finale wzãło razã 46 ùczãstników; 21 gimnazystów biôtkòwało sã ò pąktë 27 gromicznika, a 25 jich młodszich kòlegów – 6 strëmiannika. Mielë òsóbné pëtania. Jedne ùłożił J. Hoppe, drëdżé – L. Bach. Cãżczé? Na nen przikłôd: „Jaczé jezoro biwô nazëwóné Kaszëbsczim Mòrzã?” abò: „Chto je aùtorã kaszëbsczégò himnu?”. Laùreatã I môla w pierszim karnie òstôł Wòjtek Skierka z Gimnazjum nr 2, a w drëdżim karnie – Paweł Kata ze Spòdleczny Szkòłë nr 9. Gratulëjemë jima, a téż jinym dobiwcóm i wszëtczim ùczãstnikóm. Ksążkòwé nôdgrodë dlô ùczã stników kònkùrsu i jich òpiekùnów w dzélu fùndowôł Dodóm Kùlturë, a w dzélu – ksążkã Historia Rumi od pradziejów do 1945 r. – Ùrząd Miasta Rëmi. Za rok bãdze jubileùszowô XX edicjô kònkùrsu! J.H. Òdj. M. Zarach Bòrowi Młin, Lëpińce. Zéńdzenia z kaszëbską lëteraturą 10 strëmiannika w Zrzeszach Szkòłów w Bòrowim Młënie i w Lëpińcach òdbëłë sã warkòwnie z kaszëbsczi lëteraturë. Prowadzył je direktor Mùzeùm Kaszëb skò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w Wejrowie, aùtor wiele lëteracczich tekstów, Tomôsz Fópka. Ùczniowie rôd brelë ùdzél w rozmajitëch zajimniãcach, a nôbarżi aktiwny dostelë nôdgrodë. Red. Òdj. T.F Wejrowò. II Kaszëbsczi Sabat 6 strëmiannika Mùzeùm Kaszëbskò-Pòmòrsczi Pismieniznë i Mùzyczi w Wejrowie przërôczëło chãtnëch na II Kaszëbsczi Sabat. Ùczãstnicë mòglë pòsłëchac czekawëch referatów. Magdaléna Izabe- POMERANIA łżëkwiAt 2015 la Sacha gôda ò tim, jak òstac Prësôczką, Éwa Kòwnackô kôrbia ò białkach w kùlturze i spòlëznie kaszëbsczich rëbôków, a Jerzi Kùniewsczi wëgłosył referat ò znaczenim białczi dlô pòspólnotë na przikładze Kaszëbków. Nie felowało téż wëstąpieniów ò rolë białków w jinëch kùlturach. Rénata Lesner-Szwarc zaprezentowa wëkłôd sparłãczony z mùltimedialną prezentacją: „Òddóné bògóm i demónóm. Indonezyjsczé tancerczi, przikłôd Jawë i Bali”, Nataliô Gelińskô przedstawiła referat Aleksandrë Wierucczi ò rolë białków w tubëtnëch kùlturach Amazonie, Adóm Piekarsczi gôdôł ò białkach westrzód plemionów Nordowi Americzi dôwni i dzysô, a Michôł Ceselsczi ò cëskù białków na rozwij jazzu. Pózni przëszedł czas na diskùsjã, w jaczi brałë ùdzél m.jin. nôleżniczczi rozmajitëch białczënëch stowôrów na Kaszëbach. Na zakùńczenié artistczi z KGW w Chwaszczënie pòkôzałë artisticzny program i òstôł òtemkłi wëstôwk „Indiańsczé òblicza Americzi”, jaczi mòżna òbzerac do 16 maja. Kòòrdinatorã sabatu bëła Benita Grzenkòwicz-Ropela. Na spòdlim tekstu BG-R/TF (www.facebook. com/muzeum.wejherowo) Òdj. M. Kùrpiewsczi 65 KLËKA Lëzëno. Zéńdzenié partu Lëzyńsczi zrzeszeńcë pòtkalë sã 14 strë miannika w tameczny remize ògniowi starżë. Òbgôdóné bëłë zadania z ùszłégò rokù i latosé planë. Òstôł téż pòkôzóny film Eùgeniusza Prëczkòwsczégò ò ka szëbsczi lëteraturze. Na pòspólny wieczór béł téż rôczony Zbigórz Klotzke, latosy dobiwca Òrmùzdowi Skrë. Red. Òdj. ze zbiérów KPZ p. Lëzëno Gduńsk. Promòcjô Historie Kaszëbów W Kaszëbsczim Dodomie, w Tawernie Mestwin, 5 strëmiannika òdbëła sã promòcjô dwajãzëkòwi, kaszëbskò-pòlsczi, ksążczi Historia Kaszubów. Historiô Kaszëbów prof. Józefa Bòrzësz kòwsczégò, skaszëbiony przez prof. Jerzégò Trédra. Laùdacjã wëgłosył prof. Cezari Òbracht-Prondzyńsczi, jaczi pòdczor chiwôł, że ksążka prof. Bòrzëszkòw sczégò (pierszô z planowóny serie Vademecum) je syntezą, jakô òbjimô tësąc lat dzejów Kaszëbów na kòl 100 stronach. Je to aùtorsczi ôrt zdrzeniô na historiã w òpiarcym ò dokazë prof. Gerata Labùdë. Ò ksążce jesmë piselë w slédnym numrze „Pomeranii”. Òpòwiedzôł nama ò ni sóm aùtor. Vademecum – Historiô Kaszëbów jidze kùpic na www.kaszubskaksiazka.pl. T. Juńskô-Subòcz, tłom. DM Òdj. K. Główczewskô Miechùcëno. Piszmë téż pò kaszëbskù Pòwiatowi Kònkùrs Lëteracczi „Słowotok” w Kartësczim òdbiwôł sã latos ju drëdżi rôz, ale piszemë ò nim dopiérkù w tim rokù, bò prawie terô òsta w nim wprowadzonô kategóriô „kaszëbsczi jãzëk”. Òrganizatorama miónków są młodëchny gazétnik i lubòtnik kaszë 66 biznë Pioter Chistowsczi i przédniczka chmieleńsczégò partu KPZ Brigita Michalewicz. Dôwanié nôdgrodów bëło 13 strë miannika w Zrzeszë Szkòłów w Mie chùcënie. Towarzëłë jemù artisticzné przedstôwczi: ùczniowie z henëtny szkòłë spiéwelë rozmajité dokazë, m.jin. Czesława Niemena, a młodi lëdze z lezyńsczi Zrzeszë Szkòłów pòkôzelë kaszëbsczi szpòrtowny téater. Òbsądzëcele, midzë chtërnyma béł wiceprzédnik KPZ Tomôsz Fópka, przëznelë nôdgrodë i wëprzédnienia w 3 kategóriach: gimnazja, szkòłë wë żigimnazjowé i jãzëk kaszëbsczi. W slédny kategórie pierszi plac dostało karno aùtorów z miechùcczi szkòłë: Marta Kitowskô, Dominika Serkòwskô, Julita Mielewczik, Agata Piotrowskô, Damión Klasa i Adóm Dradrach za dokôz „Apartny pies”. Dozérôczką nôdgrodzonëch bëła Elżbiéta Kòwalczik. Òb czas zesëmòwaniô kònkùrsu P. Chistowsczi m.jin. zachãcywôł szkól nëch do te, cobë „pòdskacac młodëch lëdzy i dawac jima energiã, żebë òni chcelë próbòwac sã téż w pisanim pò kaszëbskù”. Lësta darowników: trzë krómë z ksążkama – Czec, Kaszubska Książka, Biały Kruk, pòdjimizna Nowator i króm Karnet. Red., òdj. ze zbiérów P. Chistowsczégò POMERANIA KWIECIEŃ 2015 sëchim pãkã ùszłé Dzéń z niszczã, abò pech za trzech TÓMK FÓPKA Jaczis niszcz mie tu wlôzł! Przegrzecha jedna! I zôs lëchò szło! jedny karze pchają. Mówią téż, że nieszczescé nie chòdzy Pech. Nieszczescé, co sã lubi pòwtarzac. Kò nié wiedno mómë w klëkã. To znaczi nié w pòjedińcznym jerzmie, le w pôrze. szczescé. Nié wiedno swiat nóm rãką jidze. Nié kòżdémù je do Chtos mòże wëzdrzec jak półtora nieszczescô. Tak że żôl smiéchù. Znajeta Wa taczich, co mają wcyg wiater w òczë? drëdżégò zdjimô na samò sã na niegò przezdrzenié. NieCo jima wstéc nick nie wëchòdzy? Co wszëtkò, co rëszą – szczescé sã òceli, czej nié dosc, że małą wipłatã dostóniesz, to jesz samima drobnyma zepsëją? Wierã jo. wëpłacą. Abò że spózniwôsz Skądka takcos sã bierze? Są znaczi, co wróżą sã do szkòłë, a na dwiérzach Bò nie kòchelë człowieka za młodu? Nie achtniwelë starnieszczescé! Czôrny kòt wisy wiadło, że ni ma zajãców. Ale to je pewno szczescé w nieszi, szkólny? Temù mało w se pòde drogą. (...). szczescym. wierzi? I pòsobny rôz mù peJakbë wëzdrzôł taczi mù kaes ùcékô, a le dwa na dzéń Wezwanié òd skarbòwégò dłowi dzéń z niszczã? jeżdżą do miasta. A mòże proùrzãdu (...). Ale më nie Reno wstôjôsz za pózno. sto taczé mô namienienié? A mòże skùńcził prawie sétmë chcemë jich widzec. Szczotka do zãbów wpôdô do sedesu. Òblôkôsz bùksë rã lat tłëstëch i zaczinô sétmë bama na wiérzk. Przë jedzezmiartëch? A mòże bez czësti przëtrôfk tak sã stało, że: gòłąbk narobił mù na kòlnérz; nim wëczapiwôsz sã prażnicą. I wëléwôsz mlékò, co na zaajtakòwa gò chòdnikòwô płita, co wej, wëkùkna na lëdzczé nim kòżëch sã nalôzł. Na ne bùksë z rãbama. W ti gòńbie przewrócenié; zafelało przed nim dëtków w bankòmace; nie zarzesziwôsz bótów. Temù przewrôcôsz sã, zlôżającë pò skùńcza sã wilijné karpie w krómòwi balice; nie wiedzec trapach. Spôdôsz, pò drodze pòpichającë brifkã, chtërnémù czemù aùtół złapôł flakã z przódkù z prawi, a ząb sã złómił na sã lëstë z taszë wësëpiwają na całą klôtkã w dół. Je midzë nima zawiadomienié dlô ce z totolotka ò wëgranim pierszim sztëczkù léberczi? A czemù prawie òn: wpôdł w kanalizacjową stëdżënkã, sztërzëch miliónów. Na sódmim stãpniu łómiesz so rãkã co jã wszëtcë dotądka òmijelë; nie zmerkôł dwùch chłopów i nogã. Żëczlëwi sąsadze wzywają pògotowié. Gazowé. Pójidącëch z zachtną rutą midzë nima; ùmił so włosë płinã do zni energeticzné. Dopiérze straż ògniowô zawieze ce do czëszczeniô kibelków; zabéł kreditowi kartë, czej òdchôdôł òd doktora. Ale do ginekòloga, co zagipsëje nié to, co trzeba. kasë, i pòłowë zakùpów; nie dozdrzôł nowi frizurë swòji biał- Zdrów rãką òdbierzesz esemesa, że ju ni môsz robòtë. Zdrów czi, a całé pół dnia biédnô sedza pòd nym inkùbatorã; òbùł dwa ùchã ùczëjesz, że starka przëjéżdżô na weekeńd, a żdającë lewé bótë; sôdł Mùdlafce na szëkòwny kapelinderk w kòscelny w rédze na pòsobné łómanié nodżi, dowiész sã, że bank wzął cë chëcze za niespłaconé kreditë. Òbczas przechôdaniô przez łôwce a jesz sklészcził sąsadów pùjka w swòji pórce? Pòwiéta: tec to jidze sã rozeznac! Są znaczi, co wróżą nie- drogã twòje gipsë skruszi Fiat 126p, co gò pchało do mùzeùm szczescé! Czôrny kòt pòde drogą. Data trzënôstégò w piątk. piãc chłopa z wąsoma. I czej tak z nima sadniesz przë piwie, pòd ólszką – nielusy scyrz wëpiszkô sã bez szacënkù na te Wezwanié òd skarbòwégò ùrzãdu... Ale më nie chcemë jich widzec. Tëch znaków. Kòt jak zle zarzeszoné bótë a z drzéwka zlecy kòmòrnik i pòznô, że kòt. Przenëkô. Data jak data. Przeminie. Wezwanié? Mòże to të jes nym, co òn gò szukô òd rokù pò wsë. Prawie bądze przechòdzył ksądz z kropielnicą i tak pòkropi, że cebie zabôczą… A szczescé w nieszczescym? Zdôrzô sã. Skradną cë sã naparzi do òka, bò wòda bëła gazowónô, a nié swiãconô. miészk a të na szczescé chùtczi wszëtczé dëtczi mia wëdóné. Do tegò spadną na ce dozdrzeniałé krëszczi z ólszczi, całé Spùrgniesz sã i stłëczesz sklónkã, a na szczescé to sã zda- szesc centnarów. Do nocë mdzesz miôł robòtã, cobë sã rzi przed przichòdnią. Jedzesz na kòle i pòłkniesz w lëfce wëgrzebac… A jesz ksądz Sëchta pòdôwô, że nieszczescé ùczi pôcerza. wiôldżégò bąka – môsz szczescé, bò to nie je piątk, i miãso mòże jesc. Stôri lëdze gôdają, że nieszczescé a szczescé na Prôwda. Nawetkã swiãtô prôwda. POMERANIA łżëkwiAt 2015 67 z bùtna Pëlckòwsczé rekòrdë RÓMK DRZÉŻDŻÓNK Nie wiém, czë wa wiéta, ale naju zataconé na zberkù zemsczi kùglë Pëlckòwò je znóné w wiôldżim swiece z bicégò rozmajitëch rekòrdów. Jo, jo, do bicô to prawie më, pëlckòwiôcë, jesmë pierszi! To më lubimë, to më rozmiejemë! Chcemë zaczic spiéwająco: mómë nôwikszi klawir, nôwikszi mrëczk, nôwikszé diôbelsczé skrzëpce a nôdłëgszą bazunã. Żlë jidze ò mùzykòwanié, tej baro bùszny jesmë z tegò, że nôwicy naju w grëpie zebrónëch rozmieje równo zagrac na akòrdiónach. Nen rekòrd bijemë ju òd pôrã latów. Latos w Sëlëczënie jaż 346 sztëk grôjków w ne jãczącé miechë lëft pómpòwało i rekòrd, rozmieje sã (!), òstôł pòbiti. Kòl leżnoscë pòbiti béł Józef Kôwka, ale to nie bëło w Sëlëczënie, leno w Sëlëcëcach. Gôdają, że chcôł pòbic rekòrd sznapsowëch promilów we krwie, jadącë na kòle, ale białka jemù to z głowë sztilã òd seczerë wëbiła, razã z dwùma zãbama. Naju chłopi rozmieją czasã rekòrdë głëpòtë pòbic. Niejedny dzëwùją sã, że ne pëlckòwsczé białczi ze swòjima chłopama tak długò mògą wëtrzëmac. Jaczi dzyw?! Kò to je òsoblëwi białogłowsczi rekòrd, że naju tak długò lëdają. Zdrzijta doch na badérowania – rozlazłëch w Pëlckòwie proceńtowò je mni jak dze jindze. Mòże temù, że më w kùrzenim jesmë dobri. Dze je nôdłëgszô pipa? W Pëlckòwie! Proceńtowò jistno je, żlë jidze ò dzôtczi. Tuwò më zôs rekòrdzystama jesmë! Wszëtcë nama zôzdroszczą, że kòl naju dzecy nôwicy sã rodzy. Mòże temù, że më nôwikszé knérë mómë a nôwicy tobaczi rozmiejemë w nie wcygnąc. A wiedzec je, że naju swójskô tobaka mô nôwikszą mòc ze wszëtczich tobaków swiata. Nigdze jindze mòcniészi to nie dô, jistno jak nôwikszégò tobacznégò różka a nôwikszi dënicë ë tobacznika. To kòl naju je nôdłëgszi dél, bez chtërny pëlckòwiôcë rozmieją przezdrzec. Cëż tu wiele gadac – tec nie dô mądrzészich lëdzy jak më. Na mądrosc sedzy w nas òd maleńkòscë, a tej rosce, rosce, rosce… A jak ju pòdrosce, tej do szkòłë jidze, dze szkòlôce szkòłowé rekòrdë biją. Je na swiece taczi drëdżi môl, dze bë wicy szkòlôków pëlckòwsczi gôdczi sã ùczëło? Në! Pewno, że ni ma! 68 Chòc do nôùczi më głowë mómë, że ho, ho, równak naju młodzëzna rekòrdë bije, nie chcącë sztudérowac. Zó to ti młodi rozmajité biznesë òtmikają a rekòrdowò wiôldżé dëtczi zarôbiają. Chòcbë wëdôwając pëlckòwsczé ksążczi. Tuwò rekòrd je òsoblëwi! Mô jaczi jiny krôj wicy piszącëch jak czëtającëch? Tak cos leno w Pëlckòwie! A wiéta wa, jaczi je naj’ nôbëlniészi rekòrd? Rekòrd sedzeniô w jednym placu. Ani Niemc, ani Pòlôch, ani Szwéda, ani Rusk nie béł w sztãdze naju z Pëlckòwa wënëkac. Baro dzãkùjã! Tuwò brifka skùńcził czëtac swój referat. Òderwôł zdrok òd kôrtczi, wezdrzôł na naju, to je na lesnégò, brifczëną, przédnika ògniowi strażë, jednégò chłopa z pòwiatu, jedną białkã z gminë. Dało sã czëc brawa. Mô jaczi jiny krôj Czej më skùńczëlë klepac, wicy piszącëch jak ùredóny brifka pòdzãkòwôł: – Bóg wama wiôldżé zaczëtającëch? Tak cos płac. Widã, że na dzysészim leno w Pëlckòwie! zéńdzenim mómë rekòrdową frekwencjã! Mòże chtos chcôłbë sã ò co zapëtac? Chãtno òdpò wiém na kòżdé pëtanié. Lesny pòdniósł rãkã. – Proszã… – brifka skrzëwił mùniã. – Chcôłbëm jesz, że tak rzekã, ad vocem co dopòwie dzec… – lesny halôł lëftu. – Jo, wszëtkò to je prôwda, co wasta ùczałi brifka nama rzekł, jo, jo… Nôùka, jakbë to w lesnëch gôdce rzekł, nie szła w las… no ten… na grzëbë. Jo, jo, grzëbë… – I rëbë! – zawòłôł chłop z pòwiatu, jaczi znóny je z miłoscë do wãdzeniô rëbów. – I rëbë téż… Jo, jo, mómë rekòrdowé – lesny głãbi wcygnął lëft… a jak nie riknął: – Bò ò drzéwiãtach to nicht nie pòmësli! Klawirë stolemné z drzewa robic, jo, bazunë a déle nôdłëgszé, jo. Drzéwiãta scënac, żebë rekòrdë bic! Wstid a sromòta! A biôjta wa mie wszëtcë lóz! Lesny wstôł, pòdcygnął bùksë a szedł w las. Më jesz sztócëk pòsedzelë, bò nen chłop z pòwiatu, co znóny je z miłoscë do wãdzeniô rëbów, pòczëstowôł naju wszëtczich kùrzoną rëbą. Bëła cë rekòrdowò wiôlgô! Dzywù ni ma, kò w najim Pëlckòwie nawetka rëbë rekòrdë biją. POMERANIA KWIECIEŃ 2015 Jarosłôw Kroplewsczi Mòje serakòjscze miesące Łżëkwiat Jô mógł le nad nim Stanąc rozkraczno, Ë dali le bezrëch, Ë dali le straszno. Szło na Jastrë, Tak më z Édżim Szlë na dëdżi. Srodżé dëdżi Rosłë z drëdżi Stronë bagna. Tej më tam szlë Przewijnicą Pòprzez Mëdżi. Jô i Édżi. Édżi w plëce, Jô na dwóch ksãpach Òn zamòkłi Mie na wid kapie. Żabstwò co prawie Czużëło sã w stawie Fùrgnãło tak flot Le òstôł pò nich mąt. Tëlitrójné grëpë brzózków, Mërchatëch ólszk réga, Dze nié bądz sómné Òsënë dërgòtné, Szpalér szrôc wiéwów, A tej le ksãpë a ksãpë – czë brzózką, czë klónkem przëjigloné charztowaté łońsczé dépë do smãtkòwi bruny zupë. Nibë snôdëchno, a Jasnoch czë Smòlón gwësno tam béł. Tak më stelë nasowiałi Jak gbùr biédny w pùsti szopie W głodny przed`zymk zaòstałi Czej ògrôbczi w czipã sztopie. ” Wtim – chto bë mëslôł! Zeza rédżi srébrznëch wiéwów Òn sóm pòwstôł. Bezcelesny òn béł, A dëflowôł czejbë Stolëm. Ë Òn na nas szedł, Ë wedle nas przeszedł. Dze przeszedł Stegna stãgła, A szlach w szlach za nim bùjón i bùjón. I më tak za nim z ti biédë wëszlë, A bòdôj bez dëgówków Dodóm më przëszlë. Wieczór dżadek zerwôł cedelk z kalãdôrza i rzekł: Łżëkwiat wierã je ju w Mëgach – tam gò mielë widzóny. Witro òn bãdze tu. Mëdżi – ze Serakòjc na Lãbòrk jak sã jidze. Jasnoch i Smòlón – rozmajice ò nich piszą i mówią, a pò prôwdze to bëło tak: Jasnoch i jegò brat Smòlón to bëlë złodzeje kòni: bògati a chcëwi, a rzecz sã dzejała, jak Szwédze za kòniama do Słëpska przëpłiwelë. Ti braca kańtowelë Szwédów, a jesz tegò bëło jima mało, tak ùmëslëlë, co napadną na bôtë Szwédów za Bëdlënem – tam sã pòtopilë i w wòdze òstelë: terô, czedë òde dna jidze mąt czôrny, tej to je Smòlón, a jak to są nibë klatë, jasnoòchrowati, to to je nen drëdżi zbójca, Jasnoch. Òdj. © Christian Schwier – Fotolia.com Tak mùszôł tak: drist a rackò wëżi ùzémków, le niżi dżibë jimac mizerë, cobë nié czedë przëszłë mizerie: – hops! – szust! – łaps! Jaż Édżi rézer Łapsnął za mézer, Dze ten tak dżibczi Jak szach na mùtczi. Tak Jasnoch gò chaps. Jesz le górą gałónk mërgnął Przéką blónów zajisconëch, A ju szótczi Mroch zacygnął Na nas w szlapie zatraconëch.
Podobne dokumenty
Jesiań, Wszitke Śłante ji Zaduszki
Aby zamówić roczną prenumeratę, należy • dokonać wpłaty na konto: PKO BP S.A. 28 1020 1811 0000 0302 0129 35 13, ZG ZKP, ul. Straganiarska 20–23, 80-837 Gdańsk, podając imię i nazwisko (lub nazwę ...
Bardziej szczegółowoGmina Żukòwò
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...
Bardziej szczegółowoZ Kaszuby do Świtu – Zbrzycą i Brdą
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...
Bardziej szczegółowoPaździernik 2015
składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22...
Bardziej szczegółowoGrudzień 2013
• Prenumerata realizowana przez RUCH S.A: zamówienia na prenumeratę (...) można składać bezpośrednio na stronie www.prenumerata.ruch.com.pl. Ewentualne pytania prosimy kierować na adres e-mail: pr...
Bardziej szczegółowoKaszubski teatr s. 3–13
kierować na adres e-mail: [email protected] lub kontaktując się z Infolinią Prenumeraty pod numerem: 22 693 70 00 – czynna w dni robocze w godzinach 7–17. Koszt połączenia wg taryfy operatora...
Bardziej szczegółowoLipiec-Sierpień 2013
• zamówić w Biurze ZG ZKP, tel. 58 301 27 31, e-mail: [email protected]
Bardziej szczegółowo