Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Anioł Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Magic Dla Romualda. Kimkolwiek jest... * * * - Bez Marty nie pójdziesz. Nawet mowy nie ma. – Głos mamy, dochodzący przez uchylone okno, był spokojny, ale jednocześnie nieznoszący sprzeciwu. W ten sposób artykułowała słowa tylko wtedy, gdy zaczynało brakować jej cierpliwości. - Przecież jestem już dorosła! – Marzena z uporem starała się przekonać rodzicielkę do zmiany zdania. – Dlaczego wszędzie muszę targać ze sobą tego dzieciaka? Potrafiłam ją sobie doskonale wyobrazić. Wysoka, szczupła osiemnastolatka z dużym biustem, o długich blond lokach i fiołkowych oczach. Stała teraz zapewne z ramionami skrzyżowanymi na piersi, wojowniczo wyciągniętym podbródkiem oraz zaciśniętymi ustami i nawet w takiej chwili była przepiękna. Jak królewska elfka albo księżniczka z bajki. - To prawda, że od dwóch tygodni jesteś pełnoletnia, ale z dorosłością nie ma to jeszcze zbyt wiele wspólnego. – Mama była nieugięta. – Poza tym, tak długo, jak mieszkasz w tym domu, obowiązują cię zasady w nim panujące, a jedna z nich mówi, że na tego typu imprezy zabierasz ze sobą siostrę. Wiesz przecież, że potrzebuje naszej pomocy w kontaktach z innymi ludźmi – dodała łagodniej. Zasłoniłam uszy, nie chcąc słyszeć odpowiedzi Marzeny. I tak znałam jej komentarz. Gdyby Marta schudła kilka kilogramów, zaczęła normalnie się ubierać i wystawiła nos zza tych swoich książek, to jej problemy przestałyby istnieć. Bla, bla bla. Łatwo było mówić komuś, kto mógł jeść wszystko, co chciał i nigdy nie miał problemów z nadwagą. Z poczuciem winy spojrzałam na leżące obok, w tej chwili już prawie puste, opakowanie orzeszków w czekoladzie. Z niechęcią musiałam przyznać, że Marzenę rzadko kiedy można było zobaczyć z tego typu przysmakiem. Jeśli w ogóle jadła coś między posiłkami, to wybierała raczej marchewkę, jabłko, albo ewentualnie słone paluszki z mąki pełnoziarnistej. Zazdrościłam jej silnej woli. Właściwie zazdrościłam jej wielu rzeczy. Tak bardzo się od siebie różniłyśmy. Byłam młodsza o dwa lata, niska - zaledwie metr sześćdziesiąt jeden - i ważyłam siedemdziesiąt trzy kilogramy. Miałam cienkie, pospolite, mysioszare włosy, niebieskie oczy, pulchne, Strona: 1/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl wiecznie rumiane policzki, i jak gdyby tego było mało, od najmłodszych lat musiałam nosić okulary. Nic, za czym ktokolwiek odwróciłby się na ulicy, a jeśli nawet – wiem z doświadczenia – to tylko po to, by rzucić jakąś bolesną uwagę. - Za godzinę masz być gotowa. – Nie wiadomo kiedy Marzena znalazła się w ogrodzie, spoglądając teraz na mnie z wyraźną niechęcią. – W innym razie przysięgam, że cię zostawię. Robert ma ciekawsze zajęcia, niż w nieskończoność na ciebie czekać. No tak, Robert. Prymus, przewodniczący samorządu szkolnego, aktualny chłopak mojej siostry i wielki fan muzyki country. To właśnie on załatwił bilety na festiwal odbywający się w sąsiednim miasteczku. Ku wielkiej radości mamy przyniósł także jeden dla mnie, zyskując tym dodatkowe punkty sympatii. Mimo że mnie nikt o zdanie nie pytał, nie odważyłam się zaprotestować. Mama zawsze była taka szczęśliwa, gdy decydowałam się wziąć udział w zgromadzeniu większym, niż rodzinny obiad, że nie miałam sumienia jej tego odbierać. - Bez obaw – odpowiedziałam więc. – Zdążę na czas. Nie chciałam drażnić Marzeny więcej niż to konieczne. I bez tego nadchodzący wieczór zapowiadał się istną torturą. * * * Było gorzej niż myślałam. Plac, na którym ustawiono ogromną scenę, wypełniali po brzegi ludzie obojga płci i w najprzeróżniejszym wieku. Z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałam takiej masy, skupionej w jednym miejscu. I doskonale wiedziałam dlaczego. Jak ognia unikałam tego typu zbiegowisk, które odbierały mi oddech i wywoływały na ramionach gęsią skórkę. Poprawiłam okulary i zaciskając kurczowo palce na ramiączkach plecaka, ruszyłam za znikającymi w tłumie Marzeną i Robertem. Ze wszystkich sił starałam się nikogo nie potrącić, jednak równie dobrze mogłam zapragnąć stać się niewidzialna. Już po kilku krokach wpadłam na podpitego jegomościa w wielkim kapeluszu i czerwonej chustce na szyi. Ten zaklął, wylawszy sobie uprzednio na koszulę zawartość, trzymanego w ręce, plastikowego kubka, po czym spojrzał na mnie przekrwionymi oczami. - Uważaj jak łazisz, grubasie! – wrzasnął z oburzeniem. - Przepraszam – wyjąkałam, pochylając głowę. – Naprawdę nie chciałam. Do oczu napłynęły mi łzy. - Marta, chodźże wreszcie! – W tym samym momencie dotarł do mnie zniecierpliwiony głos Marzeny. – Robert znalazł doskonałe miejsce. Pośpiesznie podążyłam w ich kierunku, starając się ukradkiem osuszyć wilgotne policzki. Faktycznie, kilkanaście metrów dalej tłum rozluźnił się trochę, odsłaniając widok na jedno z kilku niewielkich ognisk, wokół którego poustawiano drewniane ławki. Przy jednej z nich stał teraz Robert, biorąc właśnie w ramiona moją siostrę. Z miną niewiniątka szepnął jej coś do ucha, a ona w odpowiedzi roześmiała się radośnie, po czym pocałowała go w policzek. Strona: 2/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Jęknęłam na myśl o tym, że przez cały wieczór będę świadkiem umizgów zakochanej pary. Nie miałam jednak większego wyboru. Nie mogłam tak po prostu wrócić do domu, a przeczekanie kilku godzin w innym miejscu nie wchodziło w rachubę z prostej przyczyny; zupełnie nie znałam najbliższej okolicy, przez co istniała ogromna szansa na to, że natychmiast się zgubię. Nie chciałam ryzykować, zajęłam tylko posłusznie wskazane mi miejsce. Znajdowaliśmy się blisko sceny, na której męski kwartet w kowbojskich kapeluszach i skórzanych kamizelkach przygotowywał się do występu, a strojone przez nich skrzypce zdecydowanie utrudniały konwersację. No cóż, nie robiło to jakiejś wielkiej różnicy, gdyż i tak nie miałam partnera do rozmowy. Marzena i Robert świata poza sobą nie widzieli, a dla reszty zgromadzonych byłam tylko wchodzącym w drogę, niezgrabnym grubasem. Czasami mój los naprawdę ciążył mi jak kamień u szyi. W pewnym momencie wyczułam na sobie czyjś wzrok. Sama nie wiem, na jakiej zasadzie to działa, ale byłam przekonana, że kilka metrów dalej stoi ktoś, kto od jakiegoś czasu nie przestaje mi się przyglądać. Przez chwilę zapragnęłam rozpłynąć się w powietrzu, jednak prawa fizyki, jak zwykle, nie chciały zrobić dla mnie wyjątku. Irytujące uczucie, iż jestem obserwowana, nasilało się z każdą sekundą. W końcu nie wytrzymałam i podniosłam głowę, a mój wzrok spoczął na najpiękniejszej męskiej twarzy, jaką zdarzyło mi się w życiu oglądać; doskonale proporcjonalnej, otoczonej czarnymi, sięgającymi ramion lokami, o ciepłych oczach, szeroko rozstawionych kościach policzkowych i zmysłowych ustach. Na moment zapomniałam o oddechu. Właściciel owego oblicza na widok mojej reakcji uśmiechnął się szeroko, po czym sprężystym krokiem podszedł do naszej trójki. Byłam tak bliska paniki, że zapewne rzuciłabym się do ucieczki, gdybym tylko wciąż posiadała kontrolę nad własnym ciałem. - Mam nadzieję, że to miejsce nie jest zajęte. – Uśmiech nie znikał z twarzy nieznajomego, a jego oczy nadal wpatrywały się w moje. Miały niezwykły odcień płynnego karmelu i intensywność żarówek o mocy tysiąca watów. Nim zdążyłam wydusić z siebie jakikolwiek dźwięk, kątem oka zobaczyłam, jak Marzena na widok obcego prostuje się i kokieteryjnym ruchem odrzuca włosy w tył. Usłyszałam też jej głos: - Ależ proszę bardzo. Pomieścimy się bez trudu wszyscy razem. Mężczyzna nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. - Mogę? – zapytał ponownie, przyglądając mi się z zainteresowaniem. Skinęłam głową, niezdolna do innej reakcji. Przybysz usiadł obok, a ja momentalnie poczułam temperaturę jego ciała. Moje policzki przybrały barwę dojrzałych pomidorów. - Naprawdę jesteś fanką tego typu muzyki? – Usłyszałam po chwili. Dziwne. Nieznajomy mówił bardzo cicho, a ja doskonale rozumiałam każde jego słowo. Tak, Strona: 3/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl jak gdyby między nami powstał nagle czarodziejski korytarz, absorbujący pozostałe dźwięki. - Raczej nie – odpowiedziałam niepewnie. – Dotrzymuję tylko towarzystwa siostrze i jej chłopakowi. - Miałabyś w takim razie ochotę na krótki spacer? Zakrztusiłam się, próbując złapać oddech. Jakaś cząstka mnie pragnęła natychmiast zgodzić się na otrzymaną propozycję, reszta jednak zaczęła gorączkowo protestować. To jakiś podstęp! Co taki facet może od ciebie chcieć? Nie zgadzaj się, jeśli nie chcesz, by jutro rano znaleziono twoje poćwiartowane zwłoki! – kołatało mi po głowie. Na nieszczęście pytanie obcego usłyszeli również moi towarzysze. - Nie ma mowy! – Marzena wyglądała teraz, jak chmura gradowa. - Marta jest tutaj pod moją opieką. - Marta... – Mężczyzna zdawał się delektować każdą literą. - Imię oznaczające władczynię. Podoba mi się... - Czy Marta nie ma prawa samodzielnie podejmować decyzji? - zwrócił się teraz bezpośrednio do Marzeny. - Myślisz, że tak dobrze znasz jej pragnienia, by wiedzieć, co jest dla niej najlepsze? Moją siostrę zatkało. Przysięgam, że pierwszy raz w życiu widziałam, jak łapie powietrze, by rzucić ciętą ripostę, po czym kilka razy, jak karp wyciągnięty z wody, otwiera i zamyka usta. Robert rycersko pośpieszył jej z pomocą. - Przecież nie ma się o co denerwować. Jestem pewien, że Marta sama potrafi podjąć odpowiednią decyzję – powiedział, akcentując przedostatnie słowo. Trzy pary oczu z wyczekiwaniem zwróciły się w moją stronę. - Oczywiście, że potrafię – odpowiedziałam po chwili wahania, nie wiedząc, co tak naprawdę mną kieruje. - Z przyjemnością kawałek się przespaceruję. - Marta! - W głosie Marzeny przebrzmiewało zaskoczenie, zabarwione lekką nutką strachu. - Zostaw ją. Wszystko w porządku – Robert nadal próbował załagodzić sytuację. - Jestem pewien, że kolega okaże się dżentelmenem. Prawda? - zwrócił się do nieznajomego, wyciągając szybkim ruchem, z kieszeni jeansów, telefon komórkowy. Bez wahania skierował go w naszą stronę, po czym zrobił kilka fotek. Od światła lampy błyskowej, na kilka sekund straciłam wzrok. W tej samej chwili poczułam, jak ciepła, męska dłoń zaciska się na moich palcach. Dotyk ten był niczym uderzenie pioruna. Władczy, gwałtowny, docierający do każdego splotu nerwowego. To cud, że nie zemdlałam. Mężczyzna nie dał wyprowadzić się z równowagi. - Nigdy nie odważyłbym się zrobić nic, czego nie pragnęłaby dama mi towarzysząca – odpowiedział z galanterią. Nie były to słowa, które zmieniłyby nastawienie mojej siostry do całego przedsięwzięcia. Aby nie zaogniać konfliktu, pośpiesznie wysunęłam propozycję, która jako pierwsza przyszła Strona: 4/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl mi do głowy. - Trzymaj komórkę w pogotowiu - zwróciłam się do Marzeny, wygrzebując własny telefon z plecaka – a ja, co jakiś czas, będę dawać znać, że wszystko jest w porządku. Ta nie wyglądała na przekonaną, ale Robert od razu podchwycił moją myśl. - To świetny pomysł – powiedział. - Daj dziewczynie trochę odetchnąć. Zasłużyła sobie na to. - No dobrze - odpowiedziała Marzena z wahaniem. - Idź, ale czekam na twoje telefony punktualnie, co dziesięć minut. Nie musiała powtarzać tego dwa razy. Zerwałam się z ławki, upuszczając przy tym komórkę na ziemię. Nim się nachyliłam, mężczyzna zdążył zrobić to pierwszy. Podał mi moją własność, po czym ponownie chwycił za rękę. - To nie będzie koniecznie – rzekł, patrząc na Roberta - ale jeśli ma wam poprawić samopoczucie, z mojej strony nie widzę problemu. No, chyba, że Marta będzie innego zdania. Moje imię w jego ustach brzmiało tak egzotycznie i tajemniczo, jak gdyby naprawdę posiadało jakąś magiczną moc. Nieznajomy, nie czekając na odpowiedź, odwrócił się, po czym pociągnął mnie lekko za sobą. Bez chwili namysłu skierował się w stronę pobliskiego wzgórza, porośniętego brzozowym laskiem. Nie wybierał jakoś specjalnie drogi, jednak tłum w dziwny sposób, rozchodził się przed nim na strony, niczym w trakcie wystudiowanej choreografii. Właściwie wszystko wyglądało zupełnie naturalnie. Nikt nie zwracał na nas uwagi, jednak w odpowiednim momencie każdy robił dwa kroki w bok. Co u licha? - pomyślałam, czując delikatny niepokój. Albo podniecenie. Nie byłam pewna. Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje i w jaki sposób znalazłam się w sytuacji, tak niepodobnej do wszystkich, jakie do tej pory przeżyłam. Tak groteskowo-nierzeczywistj, lecz o dziwo, sprawiającej mi wielką przyjemność. Rozluźniłam się. Gdy zostawiliśmy za sobą wszystkich gości koncertu i weszliśmy odpowiednio daleko pomiędzy pokryte biało-szarą korą drzewa, mężczyzna zwolnił. Po kilku krokach zatrzymał się obok ogromnego, zwalonego pnia. - Usiądziesz? - zapytał łagodnie. Nieśmiało skinęłam głową, po czym zajęłam miejsce. Nieznajomy przysiadł bezpośrednio na ziemi, opierając plecy tuż obok mojego uda i zapatrzył się w jakiś odległy punkt. - Skoro już się tutaj znalazłam – powiedziałam cicho. – To chętnie dowiedziałabym się, jak masz na imię. Głupie wydawało mi się w naszej sytuacji używanie słówka pan, chociaż mężczyzna z pewnością starszy był ode mnie o dobrych kilka lat. - Lucyfer – Usłyszałam w odpowiedzi. - Masz rację, powinienem był wcześniej się Strona: 5/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl przedstawić. Przepraszam. Mimo, że wcale tego nie chciałam, na ustach pojawił mi się lekko drwiący uśmiech. - Żartujesz! - Nie mogłam się powstrzymać. - Jak ten upadły anioł? - Wybacz, ale niechętnie używam tego określenia. Wielu ludziom niedobrze się kojarzy, chociaż nigdy tak naprawdę nic złego im nie zrobiłem. Jednak, jeśli Bóg raz przystawi komuś stempel, będzie on piętnował nieszczęśnika przez całą wieczność. Nie wiedziałam, jak skomentować owe wyznanie. W bajki przestałam wierzyć już dawno temu i wydawało mi się, że całkiem racjonalnie umiem patrzeć na życie. Mimo to, musiałam przyznać, że w tym mężczyźnie było coś tajemniczego. Coś, co powoli budziło do życia, nieużywane do tej pory, strefy mojej duszy. - Czym zasłużyłeś sobie na boży gniew? - zażartowałam. - Zignorowałem jeden z ważniejszych zakazów w naszej sferze – odpowiedział, patrząc na mnie ciepło – i zakochałem się w ludzkiej kobiecie. Pod wpływem jego słów poczułam dziwny ucisk na żołądku, a moje serce opanowały jednocześnie, ogromny smutek i paląca zazdrość. Natychmiast skarciłam się w duchu za głupie emocje, mając nadzieję, że Lucyfer nie potrafi czytać w myślach. - Wydaje mi się, że już kiedyś słyszałam tę historię – powiedziałam szybko. - Ale w niej Bóg ułaskawił owego anioła. - Co masz na myśli? Przyzwolenie na spacer po powierzchni Ziemi raz na sto lat? Tak, twoim zdaniem, powinno wyglądać boskie miłosierdzie? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Patrząc z tej strony, faktycznie nie było to jakieś szczególne wyróżnienie. Moja ciekawość została rozbudzona, więc postanowiłam pytać dalej. - I wciąż szukasz swojej ukochanej? - Ta myśl, w natrętny sposób, nie dawała mi spokoju. Mężczyzna roześmiał się smutno. - Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy z tego, jak krótkie jest życie śmiertelników? Wasze legendy obrabowały mnie z inteligencji. Milczałam zawstydzona. - Powinnaś chyba zadzwonić do siostry – Lucyfer zgrabnie zmienił temat. - Inaczej gotowa jeszcze posłać za nami zastępy policjantów. - Masz rację – odpowiedziałam niechętnie, zła na siebie, że sprawiłam mu przykrość. Posłusznie wyciągnęłam z kieszeni wiatrówki telefon komórkowy i wybrałam odpowiedni numer. Marzena odebrała po pierwszym sygnale. - Wszystko w porządku?! - wrzasnęła do słuchawki. Nie byłam pewna czy ze strachu, czy może z powodu zagłuszającej wszystko muzyki. Strona: 6/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Oczywiście. Przecież inaczej bym nie dzwoniła. - Nie daj się do niczego namówić! - krzyczała dalej. - Pamiętaj, że masz dopiero szesnaście lat! - Wyluzuj. Wiem, co robię – odparłam zniecierpliwiona, po czym przerwałam połączenie. Przepraszam – zwróciłam się cicho do przyglądającego mi się z uwagą mężczyzny. - Nie przepraszaj za kogoś, kto się o ciebie troszczy – odpowiedział z uśmiechem. - To wiele znaczy. Po tych słowach ponownie zapadło milczenie. Przerwałam je dopiero po dłuższej chwili. - Mogę zadać ci pytanie? - O co tylko zapragniesz. - Czego, tak właściwie, ode mnie oczekujesz? Przez ułamek sekundy Lucyfer zawahał się. - Mam nadzieję, że zostaniesz moją osobistą zemstą na Najwyższym – odpowiedział w końcu. Ton jego głosu sprawił, że moje wnętrze momentalnie skurczyło się do wielkości orzecha laskowego, nieznośnie przyśpieszając bicie serca. - Nie rozumiem – wyjąkałam. - Mówiłaś, że znasz legendę o upadłym aniele. Odłóżmy tę postać na bok i skupmy się na jego ukochanej. Jak myślisz, co czuła, gdy istota droga jej sercu, zniknęła nagle z powierzchni Ziemi i nigdy więcej nie powróciła? - Cierpienie – powiedziałam z przekonaniem. - Musiała niesamowicie cierpieć. Mężczyzna pokiwał głową. - Czym sobie na to zasłużyła? Wzruszyłam ramionami. - Aż tak dobrze nie znam tej opowieści – odpowiedziałam wymijająco. - Niczym. - Lucyfer przymknął na chwilę powieki. - Była wzorem wszelkich cnót, a mimo to została ukarana za cudze przewinienia. - Przykro mi – powiedziałam, jednocześnie zdając sobie sprawę, jak banalnie to zabrzmiało. - Została ukarana za to, że obdarzyła drugą istotę uczuciem największym z największych – Mężczyzna nie zwrócił uwagi na moją nieporadną próbę okazania współczucia. - Czy tak postępuje Bóg, który sam, podobno, jest miłością? Nic nie odrzekłam. Zbyt często, w trakcie oglądania wieczornych wiadomości, sama zadawałam sobie to pytanie i wciąż nie potrafiłam znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi. Strona: 7/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - W jaki sposób mogę pomóc? - zapytałam w końcu, przerywając przeciągające się po raz kolejny milczenie. - Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz? Z trudem przełknęłam ślinę. - Jestem – powiedziałam cicho. - Chciałabym móc coś dla ciebie zrobić. Lucyfer uklęknął, biorąc mnie za ręce. - W takim razie obiecaj mi, że będziesz szczęśliwa – zażądał, ogarnięty nagle niesamowitą żarliwością. Jego dotyk wciąż był elektryzujący. Zadrżałam a gwałtowna fala ciepła przetoczyła się po moim ciele. - Jakże mogłabym – wyszeptałam, zagłębiając się w intensywnym spojrzeniu atrakcyjnych, męskich oczu. - Przecież to nie ode mnie zależy. - A od kogo? Kto jest odpowiedzialny za stan twojego ducha? Milczałam onieśmielona i jednocześnie odrobinę zawstydzona. - Ty jedna! To w tobie drzemie niewiarygodna siła, zdolna przeciwstawić się nawet boskiej ingerencji. Musisz tylko ją w sobie odnaleźć – dokończył, podnosząc moją dłoń do ust. Zakręciło mi się w głowie i prawdopodobnie straciłabym przytomność, gdyby w tym samym momencie, dzwoniąca komórka nie przywołała mnie do rzeczywistości. Wyrwałam się z jego rąk i odebrałam połączenie. - Natychmiast wracaj! - Marzena była bliska histerii. - Jedziemy do domu! Za piętnaście minut mamy autobus! - Zostaw mnie w spokoju! Nigdzie z tobą nie jadę! - odkrzyknęłam rozsierdzona. - Spokojnie – usłyszałam, tuż obok, łagodny głos Lucyfera. - Twoja siostra ma rację. Musimy wracać. Mój czas się kończy. - Nie – jęknęłam, czując rozczarowanie, sprawiające niemal fizyczny ból. - Jeszcze nie teraz. Mężczyzna uśmiechnął się smutno, po czym wyjął telefon z moich drżących palców. - Nie gniewaj się – powiedział do słuchawki. - Już wracamy. Za kilka minut u was będziemy... Oczywiście – dodał jeszcze, po czym przerwał połączenie. Patrzyłam na niego oczami pełnymi łez, niezdolna do żadnej reakcji. - Marto, obiecaj mi, że się postarasz – poprosił czule. - Sprawisz tym, że następne sto lat w otchłani będzie łatwiejsze do wytrzymania. - Obiecuję – pisnęłam. - Zrobię, co w mojej mocy. Słowa te wywołane były nie tylko faktem, że w tym momencie nie potrafiłabym niczego mu Strona: 8/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl odmówić. Wiedziałam, że mówię prawdę. Spotkanie z nim było przełomową chwilą w moim życiu. Taką, po której na zawsze pozostaną ślady. - Dziękuję – Lucyfer uśmiechnął się, biorąc mnie ponownie za rękę. - Chodź, musimy w końcu przekonać twoją siostrę, że nic ci nie zrobiłem. Ogarnięta smutkiem, poszłam za nim, rozmyślając o czekającym nas za chwilę rozstaniu Jednocześnie czułam się pełna wigoru i chęci do działania - była to całkiem niezła mieszanka. * * * Autobus podjechał do krawężnika. Kierowca, nie wyłączając silnika, wysiadł i zapalił papierosa. Staliśmy w odległości kilku metrów od przystanku, objęci, w milczeniu patrząc sobie w oczy. W tych nieziemsko pięknych wyczytywałam wzruszenie i ogromną nadzieję, czego nie do końca byłam w stanie pojąć. Jak on mógł czuć cokolwiek pozytywnego, skoro dokładnie wiedział, co czeka go za niewielką chwilę? W moich natomiast, zapewne dojrzeć można było, przede wszystkim, smutek i tęsknotę. Tego też nie potrafiłam zrozumieć. Jak to możliwe, że mężczyzna poznany niecałe dwie godziny wcześniej wzbudzał we mnie tyle uczuć? Czyżbym zakochała się w kimś, w trakcie jednej tylko rozmowy? Miałam nadzieję, że nie, chociaż niezaprzeczalnie, Lucyfer poruszył we mnie te pokłady emocji, o istnieniu których, do tej pory, nie miałam zielonego pojęcia. Kierowca wypuścił resztki dymu, zgniótł niedopałek obcasem i popatrzył na nas z sympatią. - No gołąbki, czas do domu. Dosyć tego gruchania – roześmiał się dobrotliwie, po czym wszedł do autobusu. Lucyfer zrobił niewielki krok do tyłu, wypuszczając mnie z objęć. - Marto – powiedział z łagodnym uśmiechem. – Dziękuję, że zechciałaś zaszczycić mnie swoim towarzystwem. Wspomnienia naszej rozmowy będę przechowywał tutaj – dodał, kładąc lewą rękę na piersi. - Nigdy już się nie spotkamy, prawda? - wyszeptałam, daremnie walcząc ze łzami. Dwa gorące ziarenka spadły na płyty chodnika. - Na to nic nie zaradzimy – odpowiedział, delikatnie gładząc mnie po policzku – jednak w zamian za twoją obietnicę, też pragnę ci coś przyrzec. - Marta, odjeżdżamy! Pośpiesz się! – Z wnętrza autobusu doleciał nas niecierpliwy głos Marzeny. - Co takiego? - Nie ruszyłam się z miejsca. - Na swą duszę przyrzekam tobie tak, jak przyrzekałem twojej prababce, że gdy następnym razem otrzymam pozwolenie odwiedzenia tego miejsca, zrobię wszystko, by odszukać twoją prawnuczkę – powiedział, składając pocałunek na moich wargach. Dotyk jego ust był delikatny, jak ruch skrzydełek motyla, pozostawiający jednak piętno Strona: 9/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl rozgrzanego żelaza. - A teraz idź już – dodał, popychając mnie nieznacznie w kierunku autobusu – i pamiętaj, co mi obiecałaś. Pobiegłam. Prawie na oślep wskoczyłam do środka, a drzwi zamknęły się za mną z głośnym sykiem. Ruszyliśmy. Twarzą mokrą od łez przylgnęłam do brudnej szyby. Lucyfer wciąż tam był. Charyzmatyczny, pełen iskrzącej energii, dumny niczym niebiański wojownik. - Anioł – wyszeptałam. W tym samym momencie, w ułamku sekundy, na plecach mężczyzny wyrosły ogromne, czarne skrzydła, a on podniósł dłoń w geście pożegnania, po czym rozpłynął się w powietrzu. Krzyk rozpaczy utknął mi w gardle. Jak w transie rzuciłam się w kierunku siedzących z tyłu, Marzeny i Roberta. - Pokaż mi zdjęcia, które zrobiłeś! - wyjęczałam do chłopaka, nie zważając na pełne przerażenia spojrzenie mojej siostry. - Jasne, nie ma sprawy – odpowiedział Robert, pośpiesznie wyszukując odpowiedni plik w telefonie. Potem zbladł i wolnym ruchem podał mi komórkę. - Nie rozumiem – powiedział, jak gdyby sam do siebie. - Przecież go widziałem. Spojrzałam na displej, dobrze wiedząc, co zobaczę. Miałam rację. Ze zdjęcia spoglądała na mnie moja własna twarz o zaczerwienionych policzkach i szeroko otwartych, pełnych ogromnego zaskoczenia oczach. Miejsce obok było puste. Strona: 10/10 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl