Numer 43/2015 - Gimnazjum w Żabnie

Transkrypt

Numer 43/2015 - Gimnazjum w Żabnie
Szkolne
Echo
Nr 43/2015
Kwartalnik Publicznego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Żabnie
„I po ptokach!”
W tym numerze:






Życie, twórczość i podróże Jana Pawła II
Miłość w gimnazjum
Jak używać podkładu – instrukcja dla opornych
Recenzja gry „spod polskiej strzechy”
Manifest feministyczny
Pseudopoetyckie dywagacje naczelnego
Aktualności
Aktualności z bródką
Czyli zbiór faktów, co się działo w naszej szkole i jej okolicach przez ostatnie 3-4 miesiące
R
W
XXIII Finał WOŚP
ok w rok elita trzecich klas angażuje się
w pomoc, grając dla WOŚP. Tym razem celem było podtrzymanie wysokich
standardów leczenia dzieci w oddziałach pediatrycznych i onkologicznych oraz godnej
opieki medycznej seniorów.
X coroczny bal Gimnazjalny
czwartek 12 lutego miał miejsce
uroczysty bal gimnazjalny, tradycyjnie rozpoczynający się polonezem. Wspólną zabawę uświetnił
wybór królowej i króla balu. Do drugiej tury weszli: Ola Grochowiec (3b) tańcząca wraz Danielem
Golcem (3a) oraz Karolina Magiera (1c) z Jakubem
Ptakiem (3b). Triumfowała pierwsza para.
W
C
Kolejne trzy dni tematyczne
dość krótkim czasie nastąpiły po
sobie Dzień pomarańczowy, Dzień
blogerek modowych i Dzień rockowy. Śmiechu jak zawsze mnóstwo,
uniknięcie zaś pytania było przyjemne.
Waletynki
udowny piątek trzynastego. Świeto zakochanych. Wydarzenie to uświetnił
sam św. Walenty pod postacią naszego
redakcyjnego kolegi M.M., który stanowił świetną pomoc dla Amora (D.G.), a nasza
szkolna poczta waletynkowa musiała się naprawdę
wysilić, by nie zostać porównana do Poczty Polskiej z powodu nadmiaru walentynek do rozdania.
Strona 2
Kolumna sukcesów
Wyróżnienie dla zespołu wokalnego
„TRZY+TRZECH”
W
dniu
21
stycznia
zespół
wokalny „TRZY+TRZECH” zdobył wyróżnienie w XIX
Regionalnym Konkursie Kolęd i Pastorałek
w Żabnie. Mimo iż zespół spleciony był na ostatnią
chwilę, udało się odnieść sukces.
Turniej Wiedzy Pożarniczej
Sylwia Onak (3a) oraz Julita Pietraszek (2b)
w gminnym konkursie wykazały się wiedzą pożarniczą i związaną z pracą straży. Nasze koleżanki
zajęły odpowiednio 2 i 3 miejsce w kategorii
14-16.
Dwaj (a nawet czterej) wspaniali!
Nie mam pojęcia od czego to zależy ale rok w rok
uczniowie naszej szkoły są honorowani tytułami
lauratów i finalistów konkursów na szczeblu wojewódzkim. W tym roku dokonali tego:

Daniel Golec (3a) laureat Małopolskiego
Konkursu z Historii oraz Języka Polskiego

Przemysław Lechowicz (3a) (nie wiem, jak
Wy, ale ja go nie znam) laureat Małopolskiego Konkursu Chemicznego

Michał Mazur (3a) finalista Małopolskiego
Konkursu Chemicznego

Szymon Sak (1c) finalista Małopolskiego
Konkursu z Historii
Gratulujemy im i życzymy dalszych sukcesów!
Przemysław Lechowicz 3a
Rottweilerek
Rottweilerek zaangażowany
Manifest feministyczny
Każdy prawdziwy mężczyzna,
jeśli być mężczyzną chce… (to z uroczego wierszyka Artura Andrusa pt.
„Każdy prawdziwy mężczyzna musi
mieć się do czego przyznać”)
Drodzy panowie! Jak łatwo można zauważyć, czasy ręcznej roboty
w polu dawno minęły. Nawet jeśli jesteście rolnikami i ich dziećmi, wątpię,
byście orkę musieli wykonywać ręcznie lub bronę
ciągnąć przywiązaną do waszych barków. Nie wierzę także, by ktokolwiek z was był zmuszony kiedyś pracować w kopalni węgla czy innego surowca
potrzebnego do wykonywania smartfonów. A nawet gdyby tak się koleje losu potoczyły, że znaleźlibyście się tam, niemożliwe jest, byście fedrowali
ten „wungiel” kilofem lub wydrapywali go ze skał
paznokciami (choć, nie powiem, istnieje specyficzny gatunek ludzi, których bym z przyjemnością na
takie atrakcje skazał). Już prędzej widziałbym niektórych z was na budowie (co ciekawe, znając życie, zarobilibyście tam więcej niż niejeden lekarz).
Ale i tam nie musielibyście targać na własnych plecach materiałów budowlanych. Do czego zmierzam? Co chcę wam imputować? - spytacie. Jeśli
wolno mi będzie zacząć odpowiedź po czesku –
ano to, że jakikolwiek byście zawód w życiu nie
uprawiali, nie wiąże się on, w większości wypadków, z morderczym wysiłkiem. Wobec tego wołam
do mężczyzn, którymi kiedyś się staniecie (nie fizycznie – bo to, „stety niestety”, widać, słychać
i czuć już w gimnazjum, ale o tym pisałem już
ostatnio – lecz psychicznie), nie macie żadnego powodu do leżenia po pracy do góry brzuchem, obrastania w tłuszczyk (dosłownie, szczególnie, że
mężczyźni są genetycznie predysponowani do odkładania tłuszczu w okolicach mięśnia piwnego,
musculus bibamus maximus) i w piórka (wyrażone
raczej siwiejącym z czasem owłosieniem w nietypowych miejscach, jak mięsień piwny czy plecy)!
I ta biedna kobieta, wasza żona, będzie musiała,
pod groźbą zdenerwowania Jego Eminencji Leniwego Męża, harować w domu, gotować, prać,
sprzątać, odkurzać, zmywać, prasować itd. A dlaczego szanowny mąż jej w tym nie pomoże? Bo to
Daniel Golec 3a
„praca dla bab”! Mężczyźni! G… prawda! Właśnie, im bardziej się poczuwacie do bycia przedstawicielami płci brzydkiej, tym bardziej powinniście
kobietom pomagać! A to dlatego, że (i to sobie
przyswójcie, wygrawerujcie wewnątrz kasku,
w których jeździcie na głośnych, śmierdzących pojazdach jednośladowych, zapamiętajcie do grobowej deski) pierwszym i podstawowym obowiązkiem każdego szanującego się mężczyzny winno
być uszczęśliwianie kobiet. Więc jeśli lubi pr ace
domowe, pozwól jej je wykonywać, gdy zaś nie,
zobligowany jesteś do wyręczenia jej z tego
(oczywiście na zasadzie kompromisu – każda ze
stron wykonuje po równo danych prac). Przymus
ten wynika wprost z natury – dla przetrwania gatunku znacznie ważniejsze są samice rodzące potomstwo, niż „napalone” samce rozpłodowe. Więc
te samce alfa powinny na samice chuchać i dmuchać! Nie zapominajmy, że mężczyzna, gdy się
wgłębić w genetykę, okazuje się tylko nędzną i jakże prymitywną w działaniu nadbudówką płci pięknej – nadbudówką warunkowaną zresztą genami
szczątkowego, wręcz upośledzonego chromosomu
Y (wśród nich jest jeden gen o jakże poetyckiej nazwie SRY – lecz czyta się go „es-er-igrek”).
Panowie! Nie bójcie się! Od prac domowych
nie zaniknie, jakże wam drogie, przyrodzenie! Za
to będziecie mieli mniej okazji do hodowania mięśnia piwnego, który rzeczone, jakże drogie, przyrodzenie, skutecznie zasłania.
Feminiści (tak, specjalnie użyłem tej formy)
wszystkich krajów, łączcie się!
Życzę miłego dnia.
Strona 3
Biografia
Życie papieża Polaka
Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja
1920 r. Jako młody chłopak był szeroko uzdolniony
– od umiejętności fizycznych do umysłowych.
W wieku 18 lat zakończył gimnazjum z oceną
celującą i rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Chodził na
mecze Cracovii, której kibicował przez całe życie.
Wybuch II wojny światowej pokrzyżował Karolowi
plany studiów, przez co był zmuszony do pracy
w kamieniołomie, a następnie w oczyszczalni
wody. Razem z przyjaciółmi założył w 1942 r.
Teatr Rapsodyczny, którego przedstawienia odbywały się w prywatnych mieszkaniach, a goście byli
specjalnie zapraszani. Wojtyła nie zagościł długo
na teatralnej scenie, bo już w 1941 r. wstąpił do
tajnego
Metropolitalnego
Seminarium Duchownego w Krakowie.
postrzelił Jana Pawła II kulą, która o milimetry minęła narządy wewnętrzne. Papież zawdzięczał swoje ocalenie Matce Boskiej Fatimskiej. Rok po zamachu biskup Rzymu odwiedził Fatimę, gdzie oddał pocisk jako wotum za uratowanie życia. Podczas sprawowania nabożeństwa niezrównoważony
mężczyzna, Juan María Fernández y Krohn
próbował zasztyletować papieża, jednak ochrona
szybko unieruchomiła napastnika. Jan Paweł II
kontynuował nabożeństwo pomimo krwawienia.
Urazy doznane po zamachu na Placu św. Piotra
pozostawiły ślad na zdrowiu papieża do końca życia.
Jan Paweł II zamarł 2 kwietnia 2005 r. po długiej
i wyczerpującej chorobie Parkinsona.
Habemus papam…
Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron...
Tak zaczyna się wiersz Juliusza Słowackiego
o papieżu słowiańskim. Został napisany w 1848 r.,
a 130 lat później znalazł swoje potwierdzenie przez
powołanie w ósmym głosowaniu na biskupa
Rzymu Karola Wojtyły, który przybrał imię Jan
Paweł II. Sam wiele razy przywoływał ten wiersz
jako odnośnik do swojego pontyfikatu. Warto
dodać, że Polak został wybrany jako pierwszy papież spoza Włoch od 1522 r.
Mimo objęcia tak odpowiedzialnej funkcji
następca św. Piotra nie stracił dobrego humoru
i dawnych zamiłowań. Oprócz kibicowania Cracovii był również honorowym członkiem Barcelony,
a na audiencjach gościł wielu sportowców, między
innymi spotkał się z Michaelem Schumacherem.
Sam długo jeździł na nartach, a już w pierwszym
roku swojego pontyfikatu zażyczył sobie wybudowania basenu, w którym pływał do sierpnia
2002 r.
Zamachy
13 maja 1981 r. na Placu św. Piotra Turek
Mehmet Ali Agca podczas audiencji o godz. 17:19
Strona 4
Kacper Miękina 1c
Artykuł
Szlakiem Jana Pawła II
Przypatrując się naszemu patronowi szkoły – a nie będę wspominać, kto to, gdyż to rzecz
nader oczywista - możemy stwierdzić, że nie był
On człowiekiem ,,nudnym”. Podążając jego szlakami, można wiele zwiedzić i zobaczyć, poznać
nowe kultury i zachwycać się pięknem miejsc,
które odwiedził. Polska – jego kraj rodzimy – gościła go osiem razy w zorganizowanych pielgrzymkach. Poniżej przedstawię wybrane miejsca, które odwiedzał Jan Paweł II.
połowy XIX w. znajdujące się tam Sanktuarium
Matki Bożej Bolesnej Królowej Polski jest ośrodkiem pielgrzymkowym o znaczeniu nie tylko ogólnopolskim. Obiekty warte zobaczenia w tym miejscu to także: wiatrak Koźlak, dzwon „Maryja Bogurodzica”, Kamienie Licheńskie, Dom Pielgrzyma ,,Arka”.
W pierwszej pielgrzymce Ojciec Święty przebywał m.in. w Kalwarii Zebrzydowskiej, mieście
znajdującym się w powiecie wadowickim. Uroczy,
cichy zakątek, możliwość zwiedzenia zabytków
(np. Pałac Czartoryskich), oglądania pomników,
podziwiania krajobrazów – wszystko to gwarantuje
Kalwaria
Góra Świętej Anny – najwyższe wzniesienie
Jan Paweł II w swoich wędrówkach po Begrzbietu Chełmia na Wyżynie Śląskiej, kolejny skidach jeszcze jako Karol Wojtyła odwiedzał Dupunkt na naszej mapie, już z drugiej pielgrzymki. klę, małopolskie miasto położone blisko Nowego
Parki krajobrazowe, rezerTargu. Czy ktoś z was już
waty przyrody – chwila odejako dziecko miewał marzetchnienia od miasteczkonia, by zostać archeolowych rumorów i hałasów.
giem? Jadąc do tego miejNa dodatek niespotykana
sca, możemy się tak poczuć,
architektura
miasta
na
a to ze względu na ogromną
wzniesieniu pozwala podziilość ruin oraz cmentarzy.
wiać liczne kapliczki, poZ pewnością będzie można
mniki usytuowane w cenznaleźć jakiś niezwykły katrum.
mień na pamiątkę.
Lubaczów – województwo podkarpackie, bliskie granicy z Ukrainą.
Główne zabytki, Cerkiew
św. Mikołaja, Cmentarz Żydowski, Dworzec kolejowy
z 1880 roku oraz Wzgórze
Zamkowe, dodają miejscu
niesamowitego uroku. Kolorowe domki, niskie kamieniczki to widok, jakiego nie
zobaczymy nigdzie indziej.
Licheń – wieś położona
we wschodniej części województwa
wielkopolskiego,
nad Jeziorem Licheńskim. Od
Wiktoria Tapa 2a
Gliwice – miasto przyłączone do Polski w 1945 r.,
obecnie
znajdujące
się
na Górnym Śląsku. Słynie
z fontanny Posejdona, fontanny
z trzema faunami, rzeźby lwa
czuwającego oraz leżącego.
Można także zwiedzić Dom Tekstylny Weichmanna.
Podróżując tym szlakiem
jesteśmy w stanie zwiedzić wręcz
całą Polskę i przy okazji poznać
naszego Wielkiego rodaka Jana
Pawła II.
Strona 5
Artykuł
Biegi
,,ULICZNY BIEG PAMIĘCI JANA PAWŁA II” – chyba każdy go kojarzy. Większość z Was ma zapewne nawet koszulki z takim napisem. A skąd to się wzięło? Jak sam tytuł głosi – ku pamięci naszego
patrona. Od 2005 roku, czyli daty śmierci naszego Wielkiego rodaka, corocznie organizowane są zawody na jego cześć. Nie ma co za bardzo się rozpisywać, gdyż przypuszczam, że braliście w nich udział
i wiecie, jak to wygląda, bądź co bądź jesteście świetnymi obserwatorami. Z roku na rok nasze biegi cieszą się coraz większą popularnością. Biec może przecież każdy – dla każdej grupy wiekowej są specjalnie wyznaczone trasy pod czujnym okiem naszych strażaków. Opieka z ich strony jest zawsze zagwarantowana. Czy to dzieci, dorośli, czy nawet gimnazjaliści – wszyscy jednogłośnie stwierdzają, że to
świetna zabawa i mile spędzony czas. Nie zapominajmy także o nagrodach – pluszaki, koszulki… czego
chcieć więcej? Więc i tym razem, koledzy i koleżanki, tłumnie weźmy udział w biegu, licząc na to, że na
tym roku się nie skończy.
Porównanie biegu z 2005 roku i ubiegłorocznego
Strona 6
Wiktoria Tapa 2a
Fotoreportaż
Walentynki
Opracowanie: Przemysław Lechowicz, Daniel Golec 3a
Strona 7
Fotoreportaż
Bal gimnazjalny
Strona 8
Opracowanie: Krystian Król 1c, Daniel Golec 3a
Fotoreportaż
Trzy dni tematyczne
Opracowanie: Przemysław Lechowicz, Daniel Golec 3a
Strona 9
Fotoreportaż
Egzamin gimnazjalny
Strona 10
Opracowanie: Daniel Golec 3a
Poezja
Wiersze Karola Wojtyły
„Dzieci”
Dorastają znienacka przez miłość, i potem tak na[gle dorośli
Trzymając się za ręce wędrują w wielkim tłumie –
(serca schwytane jak ptaki, profile wzrastają w pół
[mrok).
Wiem, że w ich sercach bije tętno całej ludzkości.
Trzymając się za ręce usiedli cicho nad brzegiem.
Pień drzewa i ziemia w księżycu: niedoszeptany tli
[trójkąt.
Mgły nie dźwignęły się jeszcze. Serca dzieci wyra
[stają nad rzekę.
Czy zawsze tak będzie – pytam – gdy wstaną stąd
[i pójdą?
Albo też jeszcze inaczej: kielich światła nachylony
[wśród roślin
Odsłania w każdej z nich jakieś przedtem nie znane
[dno,
Tego, co w was się zaczęło, czy potraficie nie po[psuć,
Czy będziecie zawsze oddzielać dobro od zła?
„Miłość mi wszystko wyjaśniła”
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała –
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.
A że się stałem równiną dla cichego otwartą prze
[pływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o
[tęczowe pnie,
ale wiele jest z fali kojącej, która światło w głębi[nach odkrywa
i tą światłością po liściach nie osrebrzonych tchnie.
Więc w tej ciszy ukryty ja – liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem, że wszystkie upadną.
Opracowanie: Natalia Kożuch 2a
„Myśli człowieka”
Nazwiska nie wymieniaj. Zwiąż z jakimkolwiek
[„ja” to wszystko,
co się otwiera i zamyka pod tchnieniem ust,
to wszystko, co czasem umiera w klimacie serca,
co chodzi za człowiekiem po całych dniach,
co światło w noc przemienia i ciepło w mróz –
to wszystko. Żyją ludzie i rodzą się pokolenia
niosąc wraz z sobą ramiona, gwoździe i dziwny
[uraz.
Wciąż się od Ciebie odsuwa, a nie oddziela się?
[ziemia –
więc rośnie w prostych myślach i niespodzianych
[konturach.
Tak nie dorastać do ludzi, nie dorastać do róż[nych ludzi,
których prawda, zawisa nade mną jak konar
[smutnego drzewa.
A przecież wciąż próbuję i nieraz nawet się tru[dzę,
i jeden profil rozumiem – ten właśnie, który opie[wam.
Nie dość jednakże niosę i nie dość ciężary dzielę.
Nie dość, a myślę „zanadto”, ileż razy myślę tak.
Nazwisko moje zamilcz. Nie pozwól mi szukać
[siebie.
Niech ślady moich stóp w własnej myśli zawiewa
[piach.
„Człowiek emocji”
Ty się nie męczysz miłością
Która cię wciąż zalewa
Oto plama entuzjazmu
Plama powabna i płytka
Gdy wyschnie czy czujesz pustkę?
Więc kochaj idąc w głąb
I docierając do wioli
By nie czuć ucieczki serca
I myśli męczącej kontroli
Między sercem a sercem
Jest przerwa w którą wchodzi się bardzo powoli
Wówczas wzrok się oswaja z rytmem
Więc kochaj idąc w głąb
I docierając do woli
By nie czuć ucieczki serca
I myśli męczącej kontroli
Strona 11
Artykuł
Regionalizmy
Może kiedyś zastanawialiście się, dlaczego choć mieszkamy w jednym państwie,
na pewne rzeczy mówimy inaczej, mamy
inne tradycję, nawyki. Jeśli tak, to koniecznie musicie rzucić okiem na ten „artykulik”.
Po pierwsze, wyjaśnijmy, czym są te
inności. Są to regionalizmy, czyli tendencja
społeczna przejawiająca się w dążeniu do
zachowania ukształtowanych w procesie historycznym odrębności regionalnych, np.
kultury, gwary, tradycji itp. Druga słownikowa definicja nas teraz, na szczęście,
w ogóle nie obchodzi, bo jest związana
z naszym państwem, które, jak wiadomo,
zasługuje jedynie na pożałowanie. Skupmy
się więc na przejawach regionalizmu, które
zauważamy na co dzień. Wierzcie lub nie, ale korzystając z pewnych sformułowań, tak naprawdę
używamy środków językowych charakterystyczWarto także wspomnieć strój krakowski, któnych dla Małopolski, fachowo nazywanych regio- ry wykształcił się na przełomie XVII i XVIII wieku
nalizmami krakowskimi. Jako przykład podam ma- i został naszym małopolskim regionalizmem.
łe, smaczne, granatowe owoce. My nazywamy je
borówkami, dla innych ludzi, choćby z Warszawy,
są one jagodami. Jest jeszcze mnóstwo innych
przykładów, tj. bojcora – plotkara, cycać – ssać,
cudować – wydziwiać, cyganić – kłamać, drobić –
kruszyć, dziamdziać – jeść powoli, drzyć – krzyczeć, korki – bezpieczniki itp. Nie zapominajmy
o wieloletnim konflikcie warszawsko – krakowskim: idę na dwór - idę na pole.
Jeśli sprawę słownictwa mamy za sobą,
chciałabym wspomnieć co nieco na temat naszych
cudownych tradycji. Pierwszą z nich jest uroczyste
żegnanie zimy, czyli topienie Marzanny. Kukłę
przedstawiającą boginię w rytualny sposób palono
lub topiono w czasie Jarego Święta, aby przywołać
wiosnę. Drugą natomiast jest palenie Judasza.
Mieszkańcy niektórych wsi palą go na stercie opon.
Widowisko rozgrywa się wieczorem w Wielki
Czwartek. Zauważmy, że oryginalnie tradycja ta
przebiegała całkiem inaczej. Kukłę Judasza najpierw sądzono, a następnie wieszano na wieży kościelnej. W Wielki Piątek strącano go z wieży
i bito, szarpano. Na koniec podpaloną kukłę wrzucano do rzeki czy stawu. Jak widać, tradycje zanikają. Teraz kojarzymy ten zwyczaj z wielkim
ogniem i dymem oraz mnóstwem powywracanych
znaków drogowych.
Strona 12
Sylwia Białas 2a
Porady
Wizaż dla opornych
Trzy sposoby nakładania podkładu
1.
Za pomocą naszych palców
Można go nimi wmasować lub wklepać
w miejscach, gdzie potrzebujemy większego krycia. Należy to wykonać bardzo delikatne. Dzięki tej
metodzie osiągniemy efekt dobrze pokrytej skóry,
a naturalne ciepło naszego ciała sprawi, że kosmetyk będzie dobrze przez nią wchłonięty.
2.
Za pomocą pędzla
To inna metoda aplikacji – za pomocą pędzla
do nakładania podkładu (np. Hakuro H50, H54).
Powinien
być
on
średniej
wielkości
i odpowiednio napięty.
Delikatnie zanurz pędzelek w podkładzie,
następnie za pomocą stemplowania i rozcierania
rozprowadź go na twarzy. Właśnie dzięki tym
dwóm ruchom podkład okaże się bardziej trwały
i lepiej wtopi się w skórę.
3.
Za pomocą gąbki
Zmocz gąbkę (np. Beauty Blender) wodą termalną, nałóż na nią małą ilość podkładu, a następnie zacznij „skakać” nią po skórze. Ten sposób
aplikacji da nam świetne wtopienie podkładu
w skórę i przedłużenie jego trwałości.
Zespół redakcyjny Szkolnego Echa:
Redaktor naczelny: Daniel Golec
Redaktorzy: Magdalena Basta, Sylwia Białas, Michał Kijowski, Kr ystian Kr ól,
Olivia Kłosowska, Natalia Kożuch, Przemysław Lechowicz, Michał Mazur, Kacper Miękina, Wiktoria Tapa, Aleksandra Złotowska
Opracowanie graficzne: Daniel Golec
Opiekunowie: Magdalena Kotapka, Katar zyna Węgr zyn (obecna duchem), Andr zej
Prząda – wersja elektroniczna
Aleksandra Złotowska 1c
Strona 13
Artykuł
Miłość w gimnazjum
Pominąwszy stałe punkty gazetki, które z reguły znacznie różnią się od głównej tematyki całości, ten artykuł wydaje się być… inny? Nie jest to
chyba najlepsze słowo. Nie mniej jednak obecny
numer obraca się wokół Jana Pawła II i folkloru,
głównie (acz nie tylko) w pojęciu naszych malowniczych okolic. Skąd zatem pomysł na gimnazjalne
miłości i związki młodych ludzi? Gazetkowe burze
mózgów miewają dziwny przebieg.
Ciężko zabrać się do tego tematu. Sama próbowałam co najmniej kilkakrotnie, ale wychodziło
to wybitnie subiektywnie, patetycznie albo nudno
(co do ostatniego – z tym wiele zrobić się nie da,
przykro mi). Za bodajże ósmym razem doszłam do
wniosku, że nie potrafię o tym pisać w dosłownym
tego słowa znaczeniu, toteż po prostu zadam kilka
pytań i spróbuję na nie odpowiedzieć. Podaruję sobie nieodzowne w normalnych warunkach „Boże
drogi, dlaczego ten temat?”, bo w końcu to pytanie
retoryczne i umieszczanie przed nim punktora byłoby marnotrawstwem miejsca jeszcze większym
niż to.
1. Czym na dobrą sprawę jest miłość?
Ha, na pewno nie jestem pierwszą osobą, która usiłuje na to pytanie odpowiedzieć. Moim
skromnym zdaniem, to swego rodzaju więź, która
może przybierać różne formy – miłości rodzinnej,
jaką, mam nadzieję, spotkać można w wielu domach; „miłości” (celowo w cudzysłowie) w pojęciu
relacji przyjacielskiej; być może mylnie określane
jest tak również przywiązanie do swego rodzaju
przedmiotu czy czynności (ileż to razy słyszeliśmy
chociażby
„kocham
ten
zespół/serial/film/
książkę”… może pominąwszy ostatnie, bo to słyszeliśmy zapewne tylko kilka razy, jeśli w ogóle).
No i, rzecz jasna, istota tego artykułu, czyli „miłość
romantyczna” (zaznaczam, ROMANTYCZNA).
Tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana
i zamiast wysnuwać kolejne własne teorie, wspomogę się odrobinę Internetem. Jak mówi Wikipedia: „[miłość romantyczna] określa wielkie i wspaniałe uniesienia serca, odrywające od rzeczywistości świata, uczucia piękne i głębokie. Podstawową
zasadą romantyzmu było uważanie za wielką wartość samo doświadczenie miłości, niezależnie czy
przynosi ono szczęście, czy też dostarcza przykrych
chwil”. Piękne stwierdzenie.
Strona 14
2. Czy młodzieńcze zadurzenia zasługują na
miano „zakochania”?
Każda zaangażowana uczuciowo osoba zacznie krzyczeć – ależ oczywiście, jesteśmy sobie
przeznaczeni, nie mogę bez niej/niego żyć, itd.,
itd., zależnie od kreatywności twórcy. Tak naprawdę jednak pierwsze określenie jest, moim zdaniem,
bardziej trafne. „Zadurzenie” to fascynacja, zainteresowanie inną osobą, często niemające wiele
wspólnego ze stanem zakochania. Raczej nie da się
tego rozróżnić. Jedyną możliwą próbą jest czas –
ponoć miłość jako proces chemiczny zanika po
okresie ok. dwóch lat. Wystarczająco sugestywnie,
mam nadzieję.
3. Czy zatem angażowanie się w związki już
w gimnazjum ma jakikolwiek sens?
Głupie pytanie. Jako osoba zakochana
(przepraszam, „zadurzona”) z całą pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Jednakże jako obiektywny obserwator miałabym pewne wątpliwości.
Po pierwsze, istnieje tendencja do wiązania się
(zwykle) młodszych dziewczyn ze starszymi chłopakami. Da się to dość łatwo wytłumaczyć – emocjonalnie i intelektualnie dziewczyny dojrzewają
szybciej, a przynajmniej tak zdaje się mnie i naukowcom, którzy promują tę teorię. Zdarza się zatem tak, że jedynym możliwym miejscem spotkań
jest szkoła, zaś kontaktu – wszelkiej maści portale
społecznościowe czy „staromodne” posługiwanie
się telefonem w sposób, w jaki został pierwotnie
zaprojektowany. Coś takiego nie ma większego
sensu; za rok czy dwa kontakt zmaleje, jeśli nie
zaniknie, a rzadsze spotkania mogą nie satysfakcjonować. To przemawia przeciw takim „związkom”.
Co ponadto? Zakładając, że obydwie strony są zainteresowane pogłębieniem relacji, dalsze produkowanie się nie ma większego sensu, chociaż kilka
argumentów dałoby się jeszcze wyskrobać. To dość
ważna cecha miłości [zadurzenia?] – przesłania
umysł i nie pozwala na całkowicie samodzielne
(a przynajmniej „zdroworozsądkowe”) myślenie.
Więcej dość rozsądnych pytań nie udało mi
się wymyślić. Ponoć ten artykuł będzie miał jeszcze drugą część (zobaczymy…), toteż jeśli ktoś
upiera się, by zadać jakieś pytanie, zapraszam.
Znajdź 1c, zapytaj o Bastę (tak, to ja) i mów. Jakoś
powinniśmy się dogadać.
Magdalena Basta 1c
Cybermaniak
Cybermaniak
Dawno nie miałem takich problemów
z oceną. Z jednej strony to naprawdę rewelacyjna gra, z drugiej – droga przez mękę. Ale od początku…
Dying Light to nowa produkcja Techlandu.
Nasza rodzima firma pierwotnie za cel postawiła
sobie wyprodukowanie kolejnej części cyklu Dead
Island. Autorzy jednak po przejrzeniu nowości
i usprawnień postanowili zrobić z tytułu osobną
markę.
Historia kręci się wokół Kyle’a Craneya, pracownika GRE. Powierzono mu odnalezienie pewnych materiałów i rozejrzenie się po mieście zakażonym wirusem, który powoduje przemianę
w zombie. Przyłącza się do jednego z ruchów oporu i wykonuje dla niego zlecenia, aby zdobyć zaufanie jego członków. Więcej powiedzieć nie mogę,
nie chcę psuć zabawy. Żartowałem. Nagłe zwroty
akcji są… takie przewidywalne. Misje poboczne
natomiast nadrabiają za nie podwójnie. Nie dość, że
są świetnie zbudowane, to jeszcze pozwoliły twórcom na wprowadzenie do gry odniesień do innych
produkcji. Trzeba tylko trochę zboczyć ze wskazanej ścieżki.
Rzeczą, na którą warto za to zwrócić uwagę,
jest przemieszczanie się. Tak płynne bieganie po
lokacjach można porównywać jedynie z Mirror’s
Edge’em. Nagle okazuje się, że dotarcie do punktu
oddalonego od nas o wiele kilometrów nie sprawia
większych kłopotów. Przeciwnie, jest całkiem
przyjemne. Dodatkowo prace ułatwia kotwiczka,
która mimo że jest wyjęta spod wszelkich praw fizyki, potrafi uratować skórę i ułatwi granie niecierpliwym graczom.
No to może słowo o esencji gry, jaką jest
walka. Jednym słowem – cudo. Przez całą rozgrywkę nawet nie pomyślałem o tym, że może dość zabijania. Wykorzystywanie elementów otoczenia
i umiejętności odblokowywanych podczas gry spraKrystian Król 1c
wia, że chce się bić. A jest czym. Twórcy do naszej
dyspozycji oddali cały arsenał. Od poręcznych nożyków, przez bezużyteczne deski, po rewolwery.
Oczywiście nie sposób jest pominąć usprawnień
i modyfikacji zbieranych z ciał wrogów lub odnajdywanych w skrzynkach.
Koniecznie trzeba zaznaczyć obecność cyklu
dobowego. Zombie w dzień to istne miśki. Dopiero
w nocy zaczyna się prawdziwa zabawa. Przyrost
doświadczenia jest podwójny, a w kufrach znajdziemy lepsze fanty. Rzecz jasna wiąże się to ze
wzrostem poziomu trudności. Nagle okazuje się, że
nie każdy przeciwnik polegnie od jednego uderzenia
bronią.
Bynajmniej,
bo
to
teraz
z nami się tak dzieje.
To wszystko wygląda cudownie. Zróżnicowana rozgrywka… wiele rodzajów broni… hordy
zombie… Rzeczywiście jest świetnie, ale te błędy!
Nie ma rozgrywki w Dying Light bez jakiegoś babola. A to napotkamy niezniszczalnego przeciwnika, a to kotwiczka nie zadziała i stracimy sporą
część życia, a to NPC zniknie lub nie będzie chciał
przyjąć zadania. Nie zapominajmy o wspomnianej
fabule, która wcale nie sprawia, że chce się grać
dalej.
Tak więc, produkcja Techlandu zdała egzamin. To co miała zrobić dobrze, wykonała świetnie. Brakuje jej jednak ostatecznego szlifu, który
sprawiłby, że wszelkie denerwujące części rozgrywki zostałyby wyeliminowane. Z niecierpliwością czekam więc następcy. Dla teraźniejszego tytułu zarezerwowałem jednak bardzo mocne +8.
Strona 15
Rechotek
Kącik poezji brukowej (śpiewanej)
Każdy, kto mnie bliżej zna, może potwierdzić, że talent mnie męczy. Nawet w liczbie mnogiej. Chyba najbardziej rzutującym na otoczenie
jest talent muzyczny (nazwany tak tylko ze względu na to, że mnie „męczy” i „męczę” nim ludzi dookoła). Podśpiewuję sobie, nucę, gwiżdżę… I moi
bliscy cierpią przez to, gdyż to nie jakiś Sheeran
czy inny Herbut, ale Beethoven i Czajkowski. Lubię także, jak już nie raz, nie dwa na łamach gazetki okazałem, popełnić jakiś wierszyk. Można więc
w skrócie powiedzieć, że mam aspiracje artystycznie, szumnie nazwane. Sęk w tym, że jestem świadom faktu, iż nie wyżyłbym ze sztuki, jaką lubię,
cenię i nieudolnie uprawiam. Dlatego poszukałem
na rynku artystycznym naszego pięknego grajdołka
luki, którą zgrabnie wypełniłbym moim jestestwem
(zwiększającym się przez umiłowanie do słodyczy
i majonezu) i wszelką wesołą twórczością – disco
polo! Większość jednak tematów na piosenki już
zostało wykorzystanych: czarne oczy, twoje czarne
oczy (które ostatnio autor zaczął śpiewać po niemiecku…); kobiety, które są aha aha gorące; ktoś
dla mnie tańczący w klubie; analogie do lodołamaczy na Wiśle. Ale mimo to błysnęła mi nadzieja –
biologiczna piosenka disco polo! To było to! Ochoczo zabrałem się więc do pisania.
Najpierw potrzeba mi było miłości, najlepiej
durnej, do niesłychanie pięknej kobiety (bo, mimo
najlepszych intencji, tego tematu w disco polo ominąć się po prostu nie da, byłoby to świętokradztwo,
karane oficjalnym przekleństwem… Czyim? Nie
wiem. Związku Artystów Disco Polo? Ministerstwa
ds. czystości disco polo? Inkwizycji discopolowej?). I potrzeba wpleść trochę biologii – się robi:
Przy tobie moje serce staje,
Nic w moim ciele już zwisa,
Boś jest, jak twierdzę wśród zagajeń,
Zgrabna jak podwójna helisa.
O, jest przy okazji obowiązkowe nawiązanie do
fizjologii układów rozrodczych!
Kolejna część – refren. Musi być prosty na
tyle, by pasował do każdej zwrotki. Niestety, to już
mi się mniej udało:
Weźże pokochaj biologa,
Bo dlań zawsze będziesz droga.
Wspomnisz mu o roślin piętrze,
Twoje też pokocha wnętrze!
Miłość (do tej pory platoniczna) podmiotu
lirycznego musi się kiedyś ziścić, bo jego komplementy straciłyby sens.
Znalazłem się już w siódmym niebie:
W końcu bowiem to mnieś wybrała –
Pasujemy przecież do siebie
Jak antygen do przeciwciała.
Pokochałaś już biologa
I dlań zawsze będziesz droga.
Nie mów mu o roślin piętrze –
I tak kocha twoje wnętrze.
Ale „życie nie jest usłane różami, a jeśli już,
to mają kolce”, cytując niezrównaną panią Bogusię. Wobec tego, na powierzchni jakże pięknego
uczucia musi się pojawić rysa, która, niestety, stanie się kiedyś poważnym pęknięciem… A potem to
już nowa trylogia Sienkiewicza (Bartłomieja):
„ch**, d*** i kamieni kupa”:
Ściśnięty moich uczuć maglem
Anim nie zdążył westchnąć: „Bozie”,
Bośmy rozeszli się tak nagle
Jak dwie komórki po mitozie.
Porzuciłaś więc biologa
I nie będziesz mu już droga.
Nie mów nic o roślin piętrze –
Niczym dlań jest twoje wnętrze!
I jak – myślicie, że się sprzeda?
Miłego dnia.
Strona 16
Daniel Golec 3a

Podobne dokumenty