Na Szlaku 1 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli

Transkrypt

Na Szlaku 1 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
Na Szlaku
Numer 34/2008
Życzymy, życzymy...
Z okazji Dnia Dziecka wszystkim
dzieciakom - małym, większym
i tym dużym, którzy wciąż czują
się dziećmi-życzymy dużo radości,
spełnienia marzeń oraz samych
słonecznych dni!
Z okazji Dnia Ojca w imieniu
wszystkich dzieci moc
najserdeczniejszych życzeń
kierujemy do naszych kochanych
ojców i tatusiów, dziękując im
za czas poświęcony rodzinie, za
codzienną pracę, za troskę o byt,
za miłość.
I wszystkim naszym Czytelnikom
na czas zbliżających się wakacji
życzymy udanego wypoczynku,
niezapomnianych wrażeń
i dużo,dużo radości.
Redakcja
SPIS TREŚCI
SŁOWO PROBOSZCZA
4
ŚW. PIOTR I ŚW. PAWEŁ
5
KSIĘGI PARAFIALNE...
7
MAŁE JEST PIĘKNE
9
CHORY JEST CZŁOWIEK...
10
MAJÓWKI MŁODZIEŻOWE 2008
11
ABORCJI NIE
12
PRECZ Z PRZYKAZANIAMI...
13
ŚWIADECTWO
16
ŚWIADECTWO
17
DLA DZIECI
18
ŚW. MAREK Z AVIANO
20
CHWILA Z POEZJĄ
21
KRONIKA
22
RÓŻANIEC ŚWIĘTOŚCI
23
CZŁOWIEK NIE RAZDZI SOBIE...
25
REDAKCJA
o .
R o m a n
Łukaszewski OFM
Cap., o.Jacek
Kania OFM Cap.,
o. Tomasz Olejnik
OFM Cap., Grażyna
Lewandowska
(redaktor naczelny),
Maria Michalska,
Artur Burak (redaktor
techniczny)
Barbara Burak
(korekta)
ADRES
Klasztor Braci
Mniejszych
Kapucynów
ul. Klasztorna 27
37-450 STALOWA
WOLA
tel. 015 842 03 24, wewnętrzny 21
e-mail: [email protected]
strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl
Nakład 500
Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja
zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów.
Na Szlaku
„Czas wykorzystany dla chwały Boga i zbawienia duszy,
nie jest nigdy czasem źle wykorzystanym” (św. Pio).
Kochani Parafianie
i Przyjaciele naszego klasztoru
W tym roku już po raz szósty będziemy dziękować
dobremu Bogu za kanonizację naszego współbrata
z włoskiej Pietrelciny. Przykład jego niezwykłej
osobowości i gorącej miłości do Jezusa Chrystusa
nieustannie emanuje na miliony pielgrzymów, którzy
podejmują trud dotarcia do jego grobu w San Giovanni
Rotondo. Ale można też podjąć pielgrzymowanie z Grupą
Modlitwy Ojca Pio do KrakowaŁagiewnik, aby tam poprzez
czuwanie z 14 na 15 czerwca
słać ku Niebu swoje modlitwy,
a szczególnie podziękowanie
za kanonizację Stygmatyka XX
wieku. Pielgrzymów powiedzie
po raz kolejny nasz senior
klasztoru, jubilat – o. Gustaw
Tyburczy OFM Cap, który w
sposób szczególny będzie Bogu
dziękował za piękny jubileusz 50
lat życia sakramentem świeceń prezbiteratu. A wcześniej
uczyni to razem z całą wspólnotą naszego klasztoru – w
niedzielę 8 czerwca o godz. 12.00 będzie przewodniczył
uroczystej Eucharystii w naszym kościele. Chciałbym
jeszcze wrócić do minionego miesiąca, do majowych
uroczystości komunijnych i późniejszych, szczególnie
do czasu 8 Pikniku Charytatywnego. Przede wszystkim
raz jeszcze dziękuję rodzicom dzieci I komunijnych
za dar ołtarza, nowy ekran i rzutnik multimedialny,
który ofiarowali dla wspólnoty parafialnej. Dziękuję
również rodzicom dzieci klas III, że dołączyli do tego
dzieła swoją cegiełkę. Ofiary przez nich złożone zostały
przeznaczone na zakup komputera. W tym dziele
mieli też swój udział członkowie wspólnoty Odnowy
w Duchu Świętym. Wszystkim ofiarodawcom
serdecznie, po chrześcijańsku dziękujemy: Bóg zapłać!
Słowa szczególnej wdzięczności kieruję też do
wszystkich osób zaangażowanych w zorganizowanie
kolejnego, 8 już Pikniku Charytatywnego. Najpierw
imienne słowo uznania pod adresem p. Krystyny
Mierzwy, która już kolejny rok poświęca wiele
czasu na przygotowanie i koordynowanie całości
tego przedsięwzięcia. Dzięki jej pomysłowości i
zaangażowaniu, umiejętnym mobilizowaniu innych,
nasz piknik z roku na rok nabiera rozmachu. Dziękuję
także wszystkim członkom, a szczególnie zarządowi
Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru „Pokój i dobro!”
Dziękuję wszystkim sponsorom za ofiarność i
życzliwe wspieranie naszego dzieła. Dziękuję wszystkim
władzom naszego miasta i powiatu Stalowa Wola. Bez
Numer 34/2008
ich życzliwości i wsparciu, to dzieło nie miałoby tak
szerokiego zasięgu. Dziękuję wszystkim służbom miasta
i powiatu za każdy rodzaj pomocy i czynny udział w
tym dziele charytatywnym. Bez mediów nie możemy się
dzisiaj już obyć. Dlatego serdecznie dziękujemy naszym
mediom lokalnym, a przede wszystkim tygodnikowi
„Sztafeta” za patronat medialny i wsparcie, a TV
Stella za emisję zapowiedzi i samego pikniku w sieci
kablowej. Dziękuję wszystkim małym i dużym artystom,
którzy wystąpili w ramach Pikniku na scenie. Dziękuję
wszystkim wolontariuszom: młodzieży, harcerzom,
osobom zrzeszonym w klubie seniora, świetlicy „Promyk”
czy przy ściance wspinaczkowej „Aniołów stróżów”.
Na końcu też serdecznie dziękuję braciom naszego
klasztoru i braciom postulantom oraz wszystkim osobom
zaprzyjaźnionym z naszym konwentem, które czynnie
włączyły się w wielkie dzieło zorganizowania Pikniku.
Niech dobroć Waszych serc hojnie wynagrodzi dobry Bóg.
Niedługo już będą wakacje. Niewątpliwie dzieci,
młodzież i studenci z utęsknieniem na nie czekają, na czas
odpoczynku od wielomiesięcznego trudu. Jak co roku
gorąco zachęcam chłopców i dziewczęta do wyjazdów,
które proponowane są przez duszpasterzy, do różnych form
rekolekcji formacyjnych lub szkół ewangelizacji oraz do
udziału w akcjach, np. Wołczyn 2008. W s p o m i n a n y
na początku święty ojciec Pio mawiał: „Jakże bardzo
podobałoby się Bogu, gdyby te biedne stworzenia
opamiętały się i naprawdę wróciły do Niego!” (św. Pio).
Mówił to o osobach, które potrzebują wiary. A kto dzisiaj
może powiedzieć, ze młodemu pokoleniu nie potrzeba
wiary? Dlatego też apeluję do rodziców i wychowawców:
zachęcajcie swoje pociechy, swoich podopiecznych do
dobrych form odpoczynku wakacyjnego, do „wakacji
z Bogiem”, a nie tylko do tego, by angażować ich w
zarobek pieniędzy na własne wydatki, bo częstokroć
jest to, na dłuższą metę, niewychowawcze. Wszak nie
od pieniądza zależy sens życia człowieka, ale od serca
otwartego na Boga, na dobroć i miłość, jaką On daje.
W pierwszy wtorek lipca odbędzie się
inauguracyjny koncert XVIII Międzynarodowego
Festiwalu Muzycznego Stalowa Wola – Rozwadów.
Przez okres wakacji co tydzień będą się odbywały
kolejne koncerty. Jak co roku organizatorzy
przygotowali
wspaniały
program.
Wszystkich
melomanów zapraszamy do udziału w festiwalu.
W następnym numerze spotkamy się dopiero
we wrześniu, dlatego już dziś życzę Wam wszystkim,
Drogim Parafianom oraz Przyjaciołom klasztoru, aby
na drogach wakacyjnych, urlopowych, rekolekcyjnych
i pielgrzymkowych prowadził Was Bóg i wspierało
nieustanne wstawiennictwo Matki Jezusa obecnej wśród
nas w Jej znaku jasnogórskim.
Z franciszkańskim pozdrowieniem: Pokój i dobro!
Wasz proboszcz- o. Roman Łukaszewski
OFM Cap.
Święty Piotr i Święty Paweł
W dniu 29 czerwca Kościół obchodzi
uroczystość Apostołów św. Piotra i św. Pawła.
Zwyczajowo wspomnienia liturgiczne obchodzi
się w dniu śmierci męczenników, dlatego istniała
przez wieki opinia, dzisiaj uznawana za mylną,
że obaj Apostołowie ponieśli śmierć męczeńską
w jednym dniu i w tym samym roku. Istnieje
też tradycja, która podaje, że 29 czerwca w 258
roku ciała apostołów Piotra i Pawła, z powodu
niebezpieczeństwa ich zbezczeszczenia z nakazu
cesarza, zabrano z ich grobów i dlatego tego
właśnie dnia wspólnie obchodzi się ich święto.
Święty Piotr, zwany Szymonem, pochodził
z Betsaidy nad jeziorem Genezaret, mieszkał
w Kafarnaum. Wraz ze swoim bratem Andrzejem
był najpierw uczniem św. Jana
Chrzciciela, a wkrótce Pan Jezus
powołał ich na swoich uczniów i
poszli za Nim. Piotr był człowiekiem
zamożnym, żonatym (Ewangelie
mówią o teściowej św. Piotra),
a tradycja podaje (chociaż to nie
jest pewne), że jego córką była
św. Petronela. O jego życiu przed
powołaniem nic nie wiemy. Chociaż
przedstawiany jest najczęściej jako
siwowłosy starzec, przypuszczalnie
w chwili pójścia za Jezusem musiał
być mężczyzną w sile wieku,
skoro
pracował jako rybak, a
wiadomo, że żył
potem jeszcze
ok. 37 lat i nie umarł też ze starości.
Zaangażowanie św. Piotra w trwanie przy
Mistrzu było ogromne i bardzo szczególne. Był
świadkiem ważnych chwil w Jego działalności:
przemienienia na Górze Tabor i wskrzeszenia
córki Jaira. To Piotr właśnie zapragnął przyjść do
Jezusa po jeziorze, to on nazwał Go Mesjaszem,
on najgoręcej zapewniał, że gotów jest iść z Nim
na śmierć i on wyciągnął miecz, żeby Go bronić w
czasie pojmania. I chociaż on także zaparł się Jezusa
w czas Jego uwięzienia, to jednak właśnie Piotrowi
- Skale przypadła największa nagroda – jego opiece
Pan powierzył swój Kościół.W wypełnienie tej
misji zaangażował się św. Piotr z pełnym oddaniem.
Przemówił do tłumów w dzień Zesłania Ducha
Świętego, zyskując 3 tys. neofitów. Uzdrowił
chromego od urodzenia przy świątyni jerozolimskiej,
przemówił przy tej okazji do tłumów i zyskał 5 tys.
wiernych. On też założył w Jerozolimie pierwszą
gminę chrześcijańską i sprawował nad nią władzę.
Otrzymał pouczenia od Pana Jezusa na temat zasad,
które mają obowiązywać w życiu Kościoła i wiernych.
Doświadczył też prześladowań, gdy Żydzi, chcąc
zniszczyć rozwijająca się gminę chrześcijańską
w Jerozolimie, aresztowali go i chcieli stracić.
Od śmierci uratował go anioł, w cudowny sposób
uwalniając z więzienia. Potem św. Piotr przeniósł
się do Antiochii, do Małej Azji, potem do Koryntu,
wreszcie na stałe osiadł
w Rzymie, by skuteczniej
kierować Kościołem, który
rozrastał się szybko w
całym antycznym świecie.
Tu za panowania cesarza
Nerona poniósł męczeńską
śmierć ukrzyżowany głową
w dół. Na jego grobie
powstała bazylika nazwana
jego imieniem - obecnie
najważniejsza
świątynia
Kościoła
katolickiego.
Apokryfy podają jako dzień
śmierci św. Piotra dzień 29
czerwca 64 roku, nie ma
jednak żadnych dowodów na
to, że jest to data prawdziwa.
W
księgach
Nowego
Testamentu
są
dwa Listy autorstwa św. Piotra, które
napisane zostały w latach 63 i 64.
Święty Paweł z Tarsu, Szaweł, zwany
Apostołem Narodów urodził się. ok. 5 – 10 roku
Na Szlaku
w Tarsie w Cylicji. Wykształcony faryzeusz
początkowo prześladował chrześcijan. Pod
wpływem wydarzenia w drodze do Damaszku –
niezwykłego spotkania z Jezusem, około 35 lub
36 roku nawrócił się i przyjął chrzest. Krótko
przebywał w Arabii, a po powrocie z wielką
gorliwością głosił Ewangelię Jezusa w Damaszku,
narażając się na gwałtowną niechęć Żydów. Przed
ich nienawiścią uciekł do Jerozolimy,
a stamtąd do Antiochii. Odbył trzy
podróże misyjne. W czasie pierwszej
odwiedził Cypr oraz środkową część
Azji Mniejszej. Po powrocie wziął
udział w soborze jerozolimskim,
na którym rozstrzygnięto kwestię
przyjmowania przez chrześcijan
pogańskiego pochodzenia przepisów
Prawa Mojżeszowego. W czasie
drugiej podróży misyjnej działał na
terenie Azji Mniejszej, Macedonii i
Grecji, głównym terenem działalności
w czasie trzeciej podróży był Efez.
W roku 58 w Jerozolimie został
aresztowany i osadzony na dwa lata w więzieniu.
Jesienią 60 roku przybył do Rzymu, gdzie przez
3 lata przebywał w areszcie domowym. Po
uwolnieniu kontynuował działalność misyjną w
Hiszpanii, Efezie i Macedonii. Głosił Chrystusa
porywczym rzymianom i rozpustnym poganom
z Koryntu. Przy całej swej gigantycznej pracy
misyjnej, podyktował też wiele listów, w tym
najpiękniejsze słowa o miłości (1Kor 13). Jawi
się w nich jako człowiek z krwi i kości, ciężko
pracujący na swe utrzymanie. Gwałtowny,
porywczy z natury, innym razem dodający
otuchy, wyciszający powstałe spory, uczący
moralności, pokoju i ładu. Cenił małżeństwo,
rodzinę i celibat. Wiedział, że każdy powinien
żyć w stanie, do którego został powołany.
Szanował kobiety jak nikt inny w pogańskim
świecie (miał wśród nich serdeczne przyjaciółki
Numer 34/2008
i okazywał im zawsze swą wdzięczność). Nigdy nie
stronił od towarzyszenia kobietom, mężczyznom
i
dzieciom w obranej przez nich drodze .
W czasie prześladowania chrześcijan
rozpętanego po pożarze Rzymu został aresztowany,
uwięziony i skazany na śmierć. Ścięto go w
Rzymie prawdopodobnie w 66 lub 67 roku.
Paweł
wywarł
wielki
wpływ
na
wczesnochrześcijańską
doktrynę,
będąc
z w o l e n n i k i e m
rozszerzenia misji na
pogan. Z tego względu
nazwany został przez
tradycję
Apostołem
Narodów.
Głównym
źródłem
wiedzy
o
losach św. Pawła,oprócz
jego listów są Dzieje
Apostolskie.
Św.
Pawłowi przypisuje się
autorstwo 13 listów,
z czego w wypadku siedmiu uważa się je za
pewne, zaś dla pozostałych sześciu za dyskusyjne.
Apostołów: św. Piotra i św. Pawła,
nazywanych przez liturgię «Książętami Apostołów»
wspomina się jednego dnia, bo symbolizują oni
Kościół powszechny, bo jako współzałożyciele
gminy chrześcijańskiej w Rzymie byli uczestnikami
wspólnego dzieła apostolskiego - obaj w tym mieście
oddali dla Chrystusa swoje życie i tam znajdują się
ich relikwie i sanktuaria. Św. Piotr, ustanowiony
przez Chrystusa kamieniem węgielnym Kościoła
i św. Paweł, który z prześladowcy chrześcijan stał
się Apostołem Narodów to filary chrześcijaństwa.
Przez nich Bóg dał Kościołowi «zaczątek wiary».
Grażyna Lewandowska
Żeńskie Zgromadzenie Niehabitowe
Sługi Jezusa
zapraszają dziewczęta na
rekolekcje
21-25.06.2008 r. w Otwocku (dla poszukujących drogi życia)
26-29.08.2008 r. w Rzeszowie (dla studentek i pracujących)
- weekendy ze Sługami Jezusa
4-6 lipca 2008 r.
8-10 sierpnia 2008 r. Jest to okazja przeżycia kilku dni w domu nowicjatu Sług Jezusa.
Masz możliwość pomieszkać z siostrami, porozmawiać, uczestniczyć
w ich modlitwie, pracy, rekreacji…
Szczegółowe informacje: tel. 608 010 999,
lub
012 422 16 73
e-mail: [email protected]
lub
[email protected]
Na Szlaku
Księgi Parafialne zanotowały
01.01.08-31.05.08
Ochrzczeni zostali:
Bednarczyk Aleksandra
Zając Andrzej
Ziarno Natalia
Buchaj Filip Piotr
Związek małżeński zawarli:
Chamera Amelia
Chmura Sebastian
Dąbal Karol
Gorzula Ewa
Jonaszek Kacper
Kaczmarek Jakub
Wolańczuk Zbigniew
Nowak Magdalena
Socha Sebastian
Pracoń Mariola
Piotrowski Maciej
Marciniak Magdalena
Fiejdasz Bartłomiej
Dragan Paulina
Do Pana odeszli:
Bajek Aniela
Bukała Czesław
Czyż Helena
Dziak Elżbieta
Głowacka Alina
Grzegorczyk Kazimiera
Habigier Maria
Kaczmarczyk Krzysztof
Kruk Wiesława
Kusz Helena
Lis Rafał
Zapałowska Monika
Mastalerczyk Stanisław
Gryta Arkadiusz
Surowaniec Maria
Nieznalski Stanisław
Perła Leokadia
Mucha Wiktoria Paulina
Dorocicz Rafał
Pawlos Elżbieta
Nowak Olivia
Wielgocki Artur
Bożek Magdalena
Pikula Władysław
Jerzakowski Grzegorz
Galek Hanna
Sokal Hubert
Oprych Paweł
Kuroń Aleksandra
Stręciwilk Bronisława
Flaszka Ziemowit
Żurawska Justyna
Winiarska Danuta
Kamiński Alan
Konior Mikołaj
Korona Gabriela
Kubik Dawid
Nowakowska Nikola
Pydych Natalia
Sowa Daniel
Szwajka Karolina
Warchoł Bartosz
Watras Zuzanna
Wolańczuk Jakub
Wójcik Andrzej
Numer 34/2008
Mirowska Czesława
Pasieka Włodzimierz
Pieńkowski Zbigniew
Puka Czesław
Stępniewska Aniela
Warchoł Edward
“MAŁE JEST PIĘKNE”
Wśród wielu obowiązków i zajęć w Postulacie jest
również czas na to, aby wyjść do drugiego człowieka
i świadczyć mu miłość. Nie tą teoretyczną, ale
realną. Tą, która dotyka twardej rzeczywistości.
Chciałbym się podzielić, jak ja uczę się kochać
Boga poprzez miłość „tych najmniejszych”.
Od końca stycznia wraz z innym braćmi
postulantami
mam
wielką
radość
chodzić
na
praktyki
do
„Oratorium”.
Jest to świetlica socjoterapeutyczna dla dzieci.
Miejsce gdzie nasi najmniejsi bracia i siostry mają
możliwość wyrwania się z szarej codzienności i
spędzenia kilku godzin w ciepłej atmosferze. W tym
czasie mogą odrobić lekcje, pobawić się, obejrzeć
film, bądź bajkę, zjeść ciepły obiad (być może to
jedyny w ciągu dnia) i co najważniejsze, mogą
doświadczyć miłości, której im tak bardzo brakuje.
Pierwsze moje dwie wizyty u tych dzieci upłynęły
pod znakiem permanentnego rozbicia. Tak dużo się
tam działo, iż nie byłem w stanie zorientować się w
sytuacji. Maluchy, które już od najmłodszych lat są
zmuszane do brania udziału w „wyścigu szczurów”,
przenoszą tę rywalizację na całe swoje życie.
Nawet gra w ping-ponga jest miejscem, gdzie
muszą się okazać najlepszymi i „dokopać” innym.
Jestem pewien, że to jak się zachowują, jest
winą dorosłych, których dziecko obserwuje
i naśladuje. Jeśli nikt im nie pokazuje innej
drogi, to one podążają tą, którą wszyscy
aprobują, drogą sukcesu za wszelką cenę.
Jednak gdy miałem okazję przebywać z nimi na
osobności, w ich oczach widziałem straszny głód
akceptacji i miłości. Rodzina jest tym miejscem
gdzie powinniśmy ten głód zaspokoić. Niestety,
w wielu przypadkach te
dzieci tego nie dostały.
Wraz z moimi braćmi
staramy się im dać to, co
mamy
najcenniejszego
i
mam
nadzieję
że
sprostamy
zadaniu.
Sam w wielu momentach
jestem urzeczony prostotą i
szczerością tych maluchów.
Kiedy mają ochotę, to płaczą,
a kiedy się cieszą, to też tego,
nie ukrywają. Jest w nich
wiele jeszcze tej przestrzeni,
której nam brakuje. W
„Oratorium” lepiej rozumiem
zachętę Jezusa do tego, abyśmy stali się jak dzieci.
Niezapomnianym przeżyciem było dla mnie
to, gdy trzeciego dnia, na pożegnanie, malutka
Julka wdrapała się mi na ręce i przytuliła mocno.
Wtedy też zobaczyłem, jak bardzo są potrzebni
w świecie ludzie, którzy tak jak Jezus, pójdą
do tych, o których nikt nie pamięta i dadzą im,
to najcenniejsze: Miłość pochodzącą od Niego.
postulant Błażej Łakomczyk
Na Szlaku
Chory człowiek i Cierpiący Chrystus
Szczęść Boże. Nazywam się Marek Sławniak,
od dziesięciu miesięcy jestem postulantem.
Pragnąłbym podzielić się z wami moimi
doświadczeniami oraz przeżyciami z praktyk w
Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym (ZPO).
Często słyszy się, że w chorym człowieku cierpi
sam Chrystus, że powinniśmy starać się dostrzegać
w chorym człowieku cierpiącego Chrystusa.
Gdy po raz pierwszy poszedłem do ZPO
wydawało mi się, że to nic trudnego, że
to będzie bardzo proste. Rzeczywiście, nic
trudnego, gdy tylko się rozmawia i karmi
chorych. Trudniej już jest, gdy trzeba zmienić
pampersa, umyć, wykąpać czy ogolić.
Osobiście cieszę się, że mogę komuś pomóc,
dać trochę radości, pomóc „nieść jego krzyż”,
ale jest to swego rodzaju ciężar. Czasami czuje
się odrazę, zniechęcenie, zmęczenie i złość. W
takich sytuacjach mogę tylko podziwiać i brać
przykład ze świętych i błogosławionych, którzy
z miłością i poświęceniem służyli chorym,
np. św. Franciszek z Asyżu, bł. Matka Teresa
10 Numer 34/2008
z Kalkuty. Ale przede wszystkim Jezus, który z
miłością, zatroskaniem pochylał się nad chorymi,
opętanymi i ich uzdrawiał. On pokazuje jako
pierwszy, że chory nie jest żadnym wyrzutkiem
czy grzesznikiem, który odbiera karę
za swoje grzechy, ale ukazuje nam,
że sam Bóg mieszka w człowieku
dotkniętym cierpieniem. Gdy idę do
ZPO, często mam mieszane uczucia,
czasem jest trudno, ale zawsze pociesza
mnie fakt, iż czuję, że jestem tam
potrzebny, że ci ludzie czekają na mnie.
W ZPO zaprzyjaźniłem się z wieloma
osobami, szczególnie z jednym panem,
który miał na imię Józef. Podczas wizyt
u niego zauważyłem, jak cierpiał, był
chory na raka. Kiedy przychodziłem,
prawie zawsze Go coś bolało, ale cieszył
się, że mógł z kimś porozmawiać.
Pamiętam, jak pod koniec Jego życia,
gdy Go z kolegą wykąpaliśmy, podziękował nam
za to, że pomogliśmy Mu. Wtedy zrobiło mi się
Go bardzo żal i współczułem Mu. Teraz widzę,
jak często nie zastanawiam się nad tym, co sam
Bóg mi daje, za to, że mogę być sprawny, chodzić
o własnych siłach, wykonywać proste czynności.
Chodząc do ZPO na praktyki, czasem zastanawiam
się nad moimi rówieśnikami, którzy często bawią się
w różnego rodzaju klubach, np. Planecie. Czy oni
zastanawiają się nad tym, że kiedyś się zestarzeją, że
nie będą tak sprawni jak teraz? Mam nadzieję, że tak.
Ja mam 20 lat i z tego miejsca pragnę zaapelować
do moich rówieśników i trochę młodszych, i
też tych starszych, którzy to czytają, żeby nie
przegapili swojego życia, bo życie na tej
ziemi jest jedno, a potem wieczność. Jaka?
W dużym stopniu to już od Was zależy.
Bóg zapłać 
MAJÓWKI MŁODZIEŻOWE 2008
Dawniej, przed każdą kapliczką, w polu
czy przy drodze, śpiewano litanię loretańską,
albo inne pieśni Maryjne. Wystarczyło, aby
jedna osoba zaintonowała „Kyrie eleison”,
a już za nią zbierali się inni ludzie, dzieci,
młodzież i starsi. Echo niosło po całej okolicy.
Majówki młodzieżowe w
naszej parafii nawiązują nieco do tej
dawnej tradycji. My również zbieramy
się na zewnątrz przed figurą Matki
Bożej – na placu kościelnym, to już
wieloletnia praktyka w naszej parafii. I
jak co roku prosimy o potrzebne dary i
łaski. Tegoroczne majówki poprowadził
br. Tomasz. W poszczególnych tygodniach
wspierały go grupy młodzieżowe: Oaza,
Harcerze, Ministranci oraz Schola Młodzieżowa.
SIEDEM
–
to
tytuł
przewodni naszych spotkań. Chodzi
tu o siedem sakramentów świętych.
Z pomocą Br. Tomka i zaproszonych
gości odkrywaliśmy ich wartość,
odniesienie do historii chrześcijaństwa
oraz
sens
ich
otrzymywania.
Można było uczestniczyć
w niecodziennych wydarzeniach.
Wielokrotnie braliśmy czynny udział w spotkaniu,
poprzez wykonywanie zadań w grupach. Ponownie
odnowiliśmy przyrzeczenia chrzcielne, nasze
głowy polano wodą święconą i otrzymaliśmy
światło Chrystusa, okadzono nas dymem kadzideł,
namaszczono nas, nałożono nam ręce na głowy.
Dzięki tym i innym znakom, na nowo pochyliliśmy
się nad tajemnicą sakramentów, na nowo
przeżyliśmy wyjątkowe wydarzenia, które są tak
ważne dla chrześcijan. A były to chwile niezwykłe,
gdyż większość z nas nie pamięta swojego chrztu.
Bardzo istotnym punktem majowych spotkań
były świadectwa na temat sakramentów świętych.
I tak, wysłuchaliśmy kapłanów, małżonków, ludzi
młodych oraz tych bardziej doświadczonych,
a także pana Farida, który jest Afgańczykiem
mieszkającym od kilku lat w Stalowej Woli. On także
powiedział nam o swoim
doświadczeniu
przyjęcia
sakramentów
świętych.
Stałym akcentem
majówek była oczywiście
Litania
do
Matki
Bożej,
poprzedzona
czytanymi
prośbami
i
podziękowaniami,
a także Apel Jasnogórski, który śpiewaliśmy
stojąc w kole i trzymając się za ręce. Nie zabrakło
pantomim i odegranych przez młodzież scenek.
Kilka razy zaśpiewaliśmy
„Sto lat!” obecnym na
majówkach solenizantom,
a
nawet
zajadaliśmy
się
słodkościami
od
br.
Tomka
.
Nie
zawiodła
młodzież,
która
każdego dnia zjawiała się coraz liczniej. Można
było
zauważyć
maturzystów,
studentów,
osoby pracujące, a nawet całe rodziny.
Był to niezwykle intensywny i ciekawy
sposób zdobycia wiedzy na temat sakramentów
świętych. Poznaliśmy ich znaczenie i sens w
naszym życiu. Mamy nadzieję, że za rok spotkamy
się znowu przed Mateczką, by wspólnie modlić
się i dziękować za jej opiekę i wstawiennictwo.
Anna Chruściel
Na Szlaku
11
ABORCJI – NIE !!!
Stanowisko Rady Stałej KEP i biskupów diecezjalnych
z Jasnej Góry
w sprawie rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego
Rady Europy z dn. 16 kwietnia 2008 roku
W związku z przyjęciem przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w dniu 16
kwietnia 2008 r. rezolucji (nr 1607) w sprawie depenalizacji i dostępu do tzw. bezpiecznej
aborcji oraz wezwaniem skierowanym do państw członkowskich, by zalegalizowały
aborcję tam, gdzie jest ona nielegalna, Rada Stała KEP zgromadzona wraz z biskupami
diecezjalnymi na Jasnej Górze, wyraża zdecydowany protest wobec tej rezolucji.
Aborcja jest zawsze zabójstwem całkowicie bezbronnego dziecka. Dziecko ma własne
prawo do życia od momentu poczęcia, zaś matka, znajdująca się w trudnej sytuacji, zawsze
ma prawo do otrzymania od społeczeństwa słusznej pomocy. Prawa dziecka do życia należy
bronić, a matce w stanie błogosławionym należy pomóc dziecko urodzić i je wychować.
Wspomniana rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy wyrządza krzywdę
zarówno bezbronnym dzieciom, jak też ich matkom, a także całemu społeczeństwu. Może
też wyrządzić niepowetowaną szkodę idei jednoczenia się narodów naszego kontynentu,
trudno bowiem wyobrazić sobie prawdziwą jedność Europy budowaną na prawie do zabijania
niektórych grup ludzi. Biskupi wyrażają kategoryczny sprzeciw wobec próby narzucania drogą
administracyjną zasad sprzecznych z podstawową wrażliwością moralną ludzkich sumień.
Zawierzając Królowej Polski wszystkie
działania na rzecz umiłowania
daru życia oraz jego ochrony,
Biskupi wzywają wszystkich do
wytrwałości w modlitwie i wspólnym
działaniu na rzecz ludzkiego życia.
Podpisali:
Rada Stała Konferencji Episkopatu
Polski i Biskupi diecezjalni
Jasna Góra, dnia 2 maja 2008 r.,
w wigilię Uroczystości
Królowej Polski
12 Numer 34/2008
Precz z przykazaniami … i co dalej?
Po co człowiekowi
prosić go o to, czego sam nie mógł zdobyć. Ale
Boże przykazania?
dzisiaj? W świecie zdumiewających możliwości
Dlaczego
sam
technicznych, ogromnej wiedzy? Jaki bóg ma
człowiek – w końcu
się prawo ostać w świecie komputera, internetu,
to on żyje na tym
światłowodu, lasera? W świecie demokracji, w
świecie, stara się
której człowiek przegłosowuje prawa, według
odnaleźć
tej
których chce żyć, rozstrzygać swoje podstawowe
rzeczywistości, i on
dylematy życia publicznego i indywidualnego? Kto
sam wie najlepiej,
ma prawo zabronić mi czegoś, narzucić styl życia,
jak ono wygląda
ograniczyć swobodę wyboru? Wszak wolny wybór
i ”smakuje” – nie
jest najwyższym osiągnięciem ludzkiej cywilizacji!
ma prawa rozstrzygać, jakie wybory są dobre,
Kto ma prawo cofać nas do przysłowiowych już
a jakie złe? Przecież to on sam doświadcza
„mroków średniowiecza”?
w
zarówno trudu wyborów, jak i ich konsekwencji.
Jeżeli chcesz – oczywiście możesz żyć w
Przecież to jego bezpośrednio obchodzi, dotyczy
swoim przestarzałym, chrześcijańskim systemie
i ostatecznie on „przeżyje” zarówno trud
wierzeń
wybierania, jak i jego owoce. Być może więc do
moralnymi - masz prawo. Ale przestań żądać jego
zasadniczych warunków jego wielkości należy
zachowywania w przestrzeni publicznej. Masz
i
wynikającymi
z
niego
zasadami
to, by sam o sobie rozstrzygał? I
prawo do swoich indywidualnych
to bez oglądania się na rzekomo
wyborów i trzeba to uszanować.
istniejący
transcendentny
Masz prawo – tak samo jak ci,
/zewnętrzny,
przekraczający
którzy odtwarzają w swym życiu
dostrzegalną,
doświadczaną
pogańską religię Słowian, kult
rzeczywistość/,
bogów rzymskich, czy greckich.
jakkolwiek by go nie nazwać
To twoja sprawa. To styl życia
– bóg, byt odwieczny, prajednia,
równie
samoświadomość itp.?
życie według kodeksu rycerskiego
przez
byt
nas
uprawomocniony
jak
Może wręcz trzeba się
z epoki lennej, kodeksu samurajów,
wreszcie przestać na niego oglądać
zasad wegetarian, zwolenników
i wziąć losy świata w swoje własne ręce? Może
naturyzmu, ochrony praw zwierząt, poszukiwaczy
w tym jest właśnie ukryta wielkość człowieka?
zaginionej Atlantydy i rocka psychodelicznego.
I póki żył w mrokach niewiedzy, nieumiejętności,
Każdy
doświadczanej zależności od natury musiał
równie ważny, równie godny szacunku i co więcej,
sobie znajdować jakieś siły pozaziemskie, by
równie skuteczny, jeśli chodzi o sumę „przeżyć
leczyć swoje lęki, odnosić do niego swoje braki,
pozytywnych” danego człowieka. Tobie pomaga
wybór
jest
równie
uprawomocniony,
Na Szlaku
13
żyć wiarą w Trójjedynego Boga – twoja sprawa,
Bóg w Piśmie św. mówi nam, że człowiek jest na
mojemu życiu sens nadaje poszukiwanie zaginionej
tyle wielki, by tego próbować. Ale i na tyle mały, by
bursztynowej komnaty. Nasze poglądy są równie
łudzić się, że to przyniesie mu szczęście.
uprawomocnione – bo wolne, bo ludzkie, bo my
Oto mała ilustracja: Prasa w zeszłym
sami wybraliśmy i nic tu nie ma do rzeczy jakiś
tygodniu doniosła o pewnym wydarzeniu na terenie
czynnik zewnętrzny. To my kształtujemy nasze
Niemiec. W małym miasteczku, w jednorodzinnym
życie. Wybór jak najbardziej subiektywny, byleby
domku mieszkało sobie małżeństwo. On – lat
pomagał ci w życiu.
49, elektromechanik, ona – lat 44, gospodyni
Weźmy taką np. aborcję. Ktoś uważa, że
domowa. Mają dzieci – trójkę, w wieku od 18 do
życie ludzkie jest święte – jego sprawa. Uważa,
24 lat. Spokojna, typowo niemiecka rodzina. W
że jest ono wolnym darem Boga-Stwórcy
sobotę dzieci, pod nieobecność rodziców, zeszły
współdziałającym z człowiekiem – ma prawo.
do piwnicy, by z zamrażarki wydobyć pizzę.
Uważa zasadę: „Nie zabijaj” za świętą – dobrze.
Zamiast pizzy znalazły trzy foliowe worki z ciałami
Ale jeśli ktoś uważa, że życie jest tylko owocem
trzech niemowląt. W niedzielę poprosiły rodziców
współżycia seksualnego dwojga ludzi i oni mają
o wyjaśnienie. Sprawa trafiła na posterunek
wyłączne prawo do rozstrzygnięcia o losie tych
policji, później zaś do prasy. Okazało się, że ciała
kilku komórek, które w ich przekonaniu w żadnej
trojga dzieci od ponad dwudziestu lat spoczywały
mierze nie jest jeszcze człowiekiem – to również
w zamrażarce. Okazało się, że było to rodzeństwo
ma do tego prawo. Jeśli matka pragnie dziecka
i
tych, którzy odkryli wstrząsającą tajemnicę ich
jego życia – w porządku, nikt nie ma jej prawa do
domu i rodziny. Jak podaje prasa, Niemcy są w
spędzenia płodu zmusić. Ale jeśli nie chce – to kto
szoku, dodajmy - w kolejnym szoku, ponieważ
ma prawo rozstrzygać o jej brzuchu? Kto ma prawo
to wydarzenie wpisuje się w serię podobnych
do narzucania jej swoich zasad? Ja do twojej wiary
przypadków dzieciobójstwa. Jak podają media, co
się nie wtrącam – ty przestań się wtrącać do mojej!
roku /lata 2000 – 2007/ na terenie Niemiec notuje
W wolnym państwie, w demokratycznym systemie
się ok. 200 – 300 przypadków zabójstw dzieci z rąk
każdy ma prawo do osobistych rozstrzygnięć i na
rodziców. Rodzi się pytanie – dlaczego? Skierowano
tym polega wolność.
je do znanego niemieckiego ginekologa. Ten
Jako chrześcijanin pytam : CZY ABY NA
PEWNO???
Czy na pewno człowiek sam nadaje kształt
własnemu życiu? Czy skutki jego wyborów
specjalista, cytuję: „jest przekonany, że powszechnie
stosowane wtedy [za czasów NRD] zabiegi aborcji
wykształciły, nawet w drugim pokoleniu kobiet,
lekceważący stosunek do życia poczętego.
– tych podstawowych i tych w drobiazgach
Tyle cytatu. A ja pytam dalej: Jak powiedzieć
– nie kształtują go jednak „z zewnątrz” i to czy
żyjącym, dorosłym dzieciom tego małżeństwa, że
on tego chce, czy nie? Czy konsekwencje jego
ich życie ma sens, znaczenie, że nie jest kwestią
wyborów moralnych, zwłaszcza w podstawowych
przypadku? Bo niby dlaczego im pozwolono żyć,
kwestiach, jak np. podejście do życia ludzkiego,
a rodzeństwo trafiło do zamrażarki?
zależą wyłącznie od człowieka? Czy, krótko
Pytam
dalej:
Dlaczego
zabicie
mówiąc, człowiek sam nadaje sens własnemu
trzymiesięcznego dziecka może być dozwolone
życiu? Czy jest na tyle wielki, by „stworzyć”
prawnie, a dziewięciomiesięcznego karalne? Czy nie
swój świat, nadać mu zasady funkcjonowania?
tylko dlatego, że ktoś to bez głębszego uzasadnienia,
14 Numer 34/2008
arbitralnie rozstrzygnął?
I wreszcie Małżeństwo,
o
i
ustawowo
czy
– znacitsa, otca zariezać można!
kto jest winien, i na ile?
ci,
którzy
dostępnym
rozstrzygnęli
zabiegu
aborcji
Ktoś powie – to już przesada! Ale,
wyciągając do końca i konsekwentnie wnioski
z postawy, którą zaprezentowałem w pierwszej
spowodowali
części
„lekceważący
można
stosunek do życia
zapytać:
poczętego”,
dzieje, gdy znikają
który
artykułu
i
trzeba
Co
się
skutkuje dziś tylko
nakazy
na terenie Niemiec
/a wszak płyną one
zabójstwem kilkuset
z relacji ja – istota
dzieci rocznie?
wyższa, jeśli nie
Dla
sumienia
mnie,
mają być totalnie
w i e r z ą c e g o
subiektywne/?
chrześcijanina staje
Odpowiedź brzmi:
się zatem jasne, że
Nasze postępowanie
bez
poszanowania
kształtują wyłącznie
Bożych przykazań nie
moje subiektywne
ma możliwości nie
przekonania,
tylko indywidualnego
a
budowania szczęścia
społecznych
ludzkiego,
stanowione prawo
i
ale
społeczeństwa
w
relacjach
–
ludzkie.
na jakimkolwiek poziomie. Bóg-Stwórca dał
Dociekajmy dalej – a jeśli jestem na tyle
przykazania nie jako arbitralnie rozstrzygający
sprytny, by uniknąć konsekwencji wynikających
o ludzkim życiu tyran, ale jako Dobry Ojciec,
z porządku prawnego w danym państwie? Jeśli ja
który poucza dziecko o zasadach istnienia i
dopuszczam np. to przywołane tutaj ludożerstwo?
funkcjonowania świata. Oczywiście, wymaga to
To wystarczy to robić tak, by mnie państwo
zaufania do Ojca i przyjęcia, że motywem Jego
/organy ścigania i tzw. organy sprawiedliwości/
działania w moim życiu jest miłość, troska o moje
nie przyłapało i nie ukarało.
dobro. Bez tego jestem w sytuacji dziecka, które
Jakie są tego konsekwencje? Ano takie, że
działa po omacku i nieudolnie - kalecząc siebie i
na płaszczyźnie społecznej zaczynają dominować
rozczarowując się owocami swoich dokonań.
ci, którzy bardziej lub mniej skrycie wyciągnęli
A pewne podstawowe prawa dotykają
końcowe wnioski i konsekwentnie je w życiu
zarówno wierzących, jak i niewierzących. A jeżeli
zastosowali – skorumpowany polityk i cyniczny
przestaje się je szanować – no cóż! Dostojewski
mafioso. Dla potwierdzenia mojego wywodu
napisał, że skoro Boga nie ma, wszystko jest
obejrzyj dzisiaj porcję wieczornych wiadomości
dozwolone – nawet ludożerstwo. To literackie
w dowolnej stacji telewizyjnej…
ujęcie pewnego rosyjskiego przysłowia: Boga niet
Jacek Kania OFM Cap.
Na Szlaku
15
Ś w i a d e c t w o
Mam 55 lat. W małżeństwie żyję 34 lata.
Mamy pięcioro dzieci. Urodziłam się
w rodzinie katolickiej, na wsi. Było nas siedmioro.
Ja byłam czwartą z kolei córką. Moje życie
było bardzo trudne, ponieważ nie było zgody w
rodzinie. Bardzo przeżywałam wszystkie kłótnie
moich rodziców. W rodzeństwie też nie byliśmy
zgodni.
Kiedy przygotowywałam się do I Komunii
Świętej, zachwyciłam się nauką Jezusa. Mogłam
doświadczyć mocy Boga, bo od tej pory byliśmy
zgodni w rodzeństwie, pomagaliśmy sobie
nawzajem.
Mimo doświadczenia Boga w dzieciństwie,
moja wiara była płytka, bo gdy weszłam w dorosłe
życie, to ulegałam
wpływom
różnych
osób,
przestałam
chodzić do kościoła,
grzeszyłam. Był to
czas bardzo wielkiej
duchowej pustki we
mnie. Zrozumiałam,
że życie bez Boga jest
bardzo nieszczęśliwe.
I gdy wyszłam za
mąż, zaczęliśmy z mężem chodzić do kościoła.
Modliłam się. Ale gdy przyszły trudności na
początku naszego małżeństwa, ja nie umiałam
zawierzyć Bogu. Nie wierzyłam, że Pan Bóg
troszczy się o moje życie. Ufałam sobie i mojemu
mężowi. Ponieważ „budowaliśmy” na sobie, to
bardzo szybko pojawiły się w naszym małżeństwie
grzechy, które doprowadziły do tego, że straciłam
zaufanie do mojego męża. Podważałam jego
decyzje w wychowywaniu najstarszego syna.
Coraz bardziej oddalałam się od niego. W tym
czasie miałam też problemy z urodzeniem dzieci.
W szóstym miesiącu urodziłam dwoje dzieci,
które zaraz po urodzeniu umarły.
W siódmym roku naszego małżeństwa
16 Numer 34/2008
mieszkaliśmy razem z teściami. Nawiedziła nas
Matka Najświętsza w obrazie Jasnogórskim. Byłam
wtedy w kolejnej ciąży. Bardzo gorliwie modliliśmy
się do Boga przez wstawiennictwo Maryi. Bóg
wysłuchał naszych modlitw – urodziłam zdrowego
syna. Otrzymaliśmy nowe mieszkanie w tej parafii.
Byłam bardzo wdzięczna Bogu za
otrzymane łaski, ale nie umiałam Bogu zaufać, bo
gdy mieliśmy troje dzieci, bardzo bałam się rodzić
kolejne. Wtedy tylko mąż pracował na utrzymanie
rodziny i brakowało nam pieniędzy. Doszły lęki
o zabezpieczenie materialne rodziny. Również
w wychowaniu najstarszego syna były bardzo
wielkie problemy, ponieważ nie czułam jedności
z moim mężem.
W tym trudnym dla
naszego małżeństwa czasie Pan
Bóg przyszedł nam z pomocą,
bo w tej parafii zaczęły się
katechezy i najpierw mój mąż
wstąpił na Drogę, a później ja.
I przez słuchanie Słowa Bożego,
przez udział w Eucharystii,
Liturgii Słowa, w rekolekcjach,
mogłam odkrywać miłość Bożą.
Doświadczyłam, że Pan Bóg
troszczy się o moje życie. Pan Bóg uczynił cud
w moim małżeństwie. Zabrał mi lęk przed ciążą.
Mogłam urodzić dwoje dzieci, oczekując ich z
radością. I z radością przyjęliśmy je w rodzinie.
Stałam się człowiekiem wolnym. Moje życie
nabrało innego sensu. Pan Bóg również uleczył
nasze małżeństwo. Zrozumiałam, że decyzje męża
są dobre. Dał nam jedność. I dzisiaj mogę Panu
Bogu dziękować za to, że mnie prowadzi, za to, że
mnie bardzo kocha. Również doświadczyłam mocy
Ducha Świętego. Dał mi moc, że mogłam zapraszać
na katechezy dla dorosłych przed kościołem. Na
pewnym etapie Drogi była ewangelizacja po domach.
Również mogłam głosić miłość Chrystusa.
Ś w i a d e c t w o
Liczę już sobie 72 lata. Pochodzę ze wsi,
z rodziny chłopskiej, katolickiej. Byłem starszy
mam młodszego brata. Rodzice synów kochali,
ale i karcili i to czasami mocno. Jestem tu na tej
drodze dojrzałej wiary z żoną, która siedzi obok
mnie. Małżeństwem jesteśmy już prawie 43 lata,
rocznica minie w sierpniu. Mamy dwoje dzieci
i trójkę wnuków. Po ukończeniu przeze mnie
szkoły podstawowej matka, która w rodzinie miała
inicjatywę, wysłała mnie do szkół, tak powiedziała.
Najpierw zamieszkałem w mieście powiatowym na
stancji, uczęszczając do liceum, i w zasadzie, to był
rok 50, od tego czasu na wieś już nie powróciłem. Po
ukończeniu tych szkół, wydawało mi się, że jestem
człowiekiem ważnym, zacząłem na
innych patrzeć z pozycji wyższości
i w tym kierunku dążyłem i szukałem
swojej chwały, zapominając o tym,
że Jezus mówi: Jak możesz uwierzyć,
jeżeli wzajemnie szukasz swojej
chwały wraz z innymi, a nie szukasz
chwały, która pochodzi od Boga”. I
rzeczywiście szukałem odznaczeń,
orderów, podwyżek. Był taki moment
w życiu, że znalazłem się w pracy
w Warszawie, na delegacji i już
mam pisać książkę pod tytułem: „Z
Lipnicy (bo z takiej wsi pochodzę) w
Aleje Ujazdowskie”. Jaki ja jestem
ważny człowiek.! Jeżeli chodzi o
życie małżeńskie, zaniedbywałem
rodzinę, bo każdą wolną chwilę,
spędzałem z kolegami, a do kościoła chodziłem
sam. Żona chodziła z dziećmi. W święta jechałem
do domu rodzinnego, a żona zostawała z dziećmi.
W małżeństwie układało się różnie, szczególnie
właśnie na tym tle, że przebywałem poza domem.
Uważałem się za dobrego człowieka, wielkiego
katolika, bo widziałem obok siebie innych
większych grzeszników, ale ja zaniedbywałem
się w sakramentach a szczególnie w sakramencie
pojednania, nawet w tym raz do roku. I bracia,
w moje życie wkroczył Bóg z mocą. Wkroczył Bóg
z mocą ponad 20 lat temu: dowiaduję się, że jestem
ciężko chory na serce i nie ma życia bez operacji
na serce. I taki załamany chodzę, i spotykam
przyjaciół. Ponieważ mieszkałem w Stalowej Woli
dowiedziałem się, że tu w tym kościele Zwiastowania
Pańskiego Ojców Kapucynów w Rozwadowie są
katechezy, katechezy żywej wiary, przyjeżdżają
bracia z Lublina i głoszą. Na te katechezy zaczęła
również chodzić moją żona. I co się dowiaduję? Że
mnie takiego grzesznika kocha Bóg, takim, jakim
jestem!
I jest sakrament pojednania, sakrament
spowiedzi świętej. I dowiaduję się od kapłana,
o słowach Jezusa, które
mówił do paralityka, że
słuchaj synu odpuszczają ci
się
twoje
grzechy,
i żebym wchodził na tę
drogę żywej wiary. Jestem
Bogu wdzięczny, że na tej
drodze jesteśmy z żoną, że
inaczej spojrzałem na moje
małżeństwo, mimo kłopotów
i trudności kroczymy tą
drogą, że Bóg przeprowadził
mnie przez operację serca.
Przeprowadził
również
żonę
przez
chorobę
nowotworową. Że mam
kontakt z Jezusem, osobisty
kontakt z Jezusem w
sakramencie pokuty i w sakramencie eucharystii. Że
mam kontakt ze Słowem Bożym. Że Duch Święty
pokazuje mi, że ja jestem grzesznikiem, że ja jestem
takim małym człowieczkiem, który ciągle pragnie
jakieś swojej chwały, pragnie wyróżnień, pragnie
awansów, jakiś zaszczytów, zamiast szukać chwały
u Boga. Duch Święty uzdolnił mnie również do tego,
że odebrał mi lęk przed śmiercią.
Na Szlaku
17
Dla dzieci
Nazaretański pamiętniczek
Czerwiec
Dookoła unosił się zapach kwiatów. Brzęczały
pszczoły, muchy i pojedyncze komary, ale
przy Maryi dzielnie siedziała mała gromadka
dzieci. Dziewczynki nazbierały całe naręcza
kwiatów i cierpliwie czekały, aż Mama Jezusa
zrobi każdej z nich wianek. Maryja uplotła więc
wianuszki i przez cały czas opowiadała o różnych
historiach z nazaretańskiej ulicy. W końcu…
opowiedziała o swojej pierwszej podróży.
- Postanowiłam odwiedzić moich krewnych,
którzy mieszkali w górach Hebron, w miasteczku
Ain Karim. Wiecie, gdzie to jest? – Dzieciaki
kiwały przecząco głowami. – Niedaleko
i zarazem daleko stąd – kontynuowała Maryja.
Dzieci
z coraz większym zainteresowaniem
wsłuchiwały się w tę opowieść, nie zauważając
nawet, że kolejny, chyba już szósty wianek był
gotowy. – Musiałam jednak pójść i w dodatku
pójść sama, bo mój Józef nagle pojechał do pracy
przy dużym dachu w Jerozolimie. Jeśli dobrze
pamiętam, prawie przez całe dwa miesiące był
poza domem. Udałam się więc sama w drogę,
zabierając tylko kawałek sera i dwa placki. Nie
wiedziałam wtedy, jak też daleko od Nazaretu
mieszkają moi krewni: Zachariasz i Elżbieta.
Szłam więc krętymi ścieżynkami w górę,
to znowu w dół – a musicie wiedzieć, że po
górach chodzi się dość ciężko. Moja podróż
zajęła mi prawie całe dwa dni. Szłam dróżkami,
skręcałam na wydeptane ścieżki, a kiedy zrobiło
się ciemno i księżyc zaspał pomiędzy chmurami
– śpiewałam sobie i dalej brnęłam po ciemku.
Drugiego dnia, kiedy nagle przygrzało słońce
i osypujące kamienie zaczęły z hukiem lecieć,
w dół zabrakło mi wody. Dookoła pusto, kurz
i ja, jedyna na drodze. Jednak nigdy się nie
bałam, bo niosłam ze sobą Szczęście, wielkie
Szczęście i dobre Słowo dla cioci Elżbiety. To
nic, że zgłodniałam, nie miałam wody. To nic,
że dokładnie nie znałam drogi, ale przez całą
wędrówkę wierzyłam, że Szczęście musi samo
doprowadzić do Szczęścia. Nawet skorpiony,
które zachodziły mi drogę, musiały odejść
w swoje strony. Tylko jaszczurki, jak posągi,
18 Numer 34/2008
pozostawały nieruchome na rozpalonych skałach
i porozumiewawczo puszczały do mnie oko. Przy
drodze rosło dużo dzikich owoców, dlatego nie
umarłam z głodu i z pragnienia. Nie mogłam przecież
wracać, gdyż jagody, poziomki, maliny i dzikie
jabłonki wyznaczyły mi szlak. Dotarłam w końcu do
domu Zachariasza i znalazłam tam dużo Szczęścia,
bo za trzy miesiące miał się urodzić Jan, ich syn.
Nigdy
go
nie
widziałem,
Mamusiu!
–
prawie
krzyknął
Jezus.
- Jeszcze się spotkacie – dokończyła Maryja i włożyła
mu na głowę wianuszek rozchodnika, mleczów
i koniczyny. Wszystkie dzieci zaraz chwyciły się za
ręce i wesoło kręciły się w kółko. Śpiewał piosenki.
Maryja spokojnie odeszła w stronę ocienionego
teraz zakątku ogrodu i po chwili przyniosła
Wakacje przy ołtarzu
Czy wiecie, co oznacza
słowo wakacje? Po łacinie
słowo vacatio to po prostu
zwolnienie,
uwolnienie
od czegoś. Wiele dzieci,
mając do dyspozycji dwa
miesiące wolne od szkoły,
nie zawsze wie, co z tym
zrobić. I podobnie jest też z
ministrantami. Co gorsza, mimo że czasu jest więcej
niż w ciągu roku szkolnego, przy ołtarzu widać wielkie
pustki. Ksiądz bardzo często musi korzystać z pomocy
brata zakrystianina lub wszystko robić samemu.
A oto kilka propozycji dla wszystkich
ministrantów, aby czas wakacji spędzić nie tylko
na podwórzu, nad jeziorem czy przed telewizorem
(to najmniej polecam), ale także przy ołtarzu.
Gdziekolwiek będziemy – zawsze i wszędzie
z Bogiem!
1. Nigdy nie zapomnij o porannej i wieczornej
modlitwie.
Stare przysłowie mówi: bez Boga, ani do proga.
Oznacza to, że nikt z nas bez Bożej pomocy nic nie
może zrobić. Bóg nam we wszystkim dopomaga,
daje łaskę. I dlatego właśnie na początku dnia należy
Go prosić o pomoc, a wieczorem dziękować za dzień
(nawet pochmurny i deszczowy) i prosić o szczęśliwą
i spokojną noc dla siebie, rodziców i kolegów.
2. Każdy dzień przeżywamy z Bogiem, czyli
czystym sercem.
Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni (czyli
szczęśliwi) są ludzie czystego serca, bo mogą oglądać
Boga”. Msza św. To spotkanie z Bogiem i ludźmi
przy stole Eucharystii. Radość z tego spotkania mogą
przeżywać tylko ci, którzy mają czyste serca. Tylko
oni mogą przyjmować Chrystusa w komunii świętej.
3. Zawsze pamiętaj, że niedziela jest Dniem
Pańskim, czyli dniem Boga.
Nawet najsłoneczniejszy dzień nie rozpali
naszego serca miłością, nawet najczystsze jezioro nie
orzeźwi naszej duszy, jeżeli zabraknie w niedzielę
Mszy św. A zdarza się to podczas wakacji nawet
ministrantom. To Najświętsza Ofiara rozjaśnia nasze
życie Słowem Bożym i dodaje sił Pokarmem z nieba.
Dobry ministrant, to jak dobry sługa, spełnia
nie tylko swoje obowiązki, ale także to, co może
sprawić radość jego Panu Chrystusowi. Tydzień
naszej służby nie może się, ograniczać tylko do
niedzielnej Mszy św. Choć podczas wakacji nie ma
tradycyjnych dyżurów, to jednak koniecznie trzeba
pamiętać o obecności przy ołtarzu w dni powszednie.
A jak byłoby pięknie, gdyby ministrant codzienną
modlitwę odmawiał w kościele..? Zachęcam
do tego tym bardziej, gdy świątynia jest blisko.
Drodzy chłopcy! Na wakacje życzę Wam
tego, czego bardzo oczekujecie: pięknej pogody,
spotkania życzliwych ludzi, odkrywania tego, co
piękne w przyrodzie. Radosnych dni! Zachęcam
by zabrać ze sobą owe cztery „przykazania”.
Opr. Maria Michalska
4. Ministrant, to ten kto służy.
Rozwiązane krzyżówki dostarczcie
na furtę do 20.06.2008
Losowanie nagród 22.06.2008
po Mszy świętej rodzinnej
Fraszki
Zdarza się
Czasem pięta Achillesa
(wszyscy potwierdzić mogą),
to kłopot tak wielki, że
bywa nawet – całą nogą…
Nasze oceny…
Jeśli jest JEDYNKA –
Smutna bywa minka…
Tak samo, gdy MIERNY,
Bo znaczy mizerny…
TRÓJKA znana z tego:
Lepsza od miernego.
Z CZWÓRKA jest inaczej,
Bo już sukces znaczy.
PIĄTKA krótko powiem:
Bardzo dobrze w głowie!
SZÓSTKA cała w kwiatach
Za ciekawość świata…
Na Szlaku
19
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
ŚWIĘCI KAPUCYNI
Św. Marek z Aviano
Carlo Domenico urodził się
17 listopada 1631 roku w Aviano.
Jego rodzice byli bogatymi
mieszczanami, którzy mieli jeszcze
dziesięcioro dzieci. W rodzinnym
mieście
otrzymał
pierwszą
formację duchową i intelektualną,
którą następnie pogłębiał w
kolegium jezuickim w Gorycji w
latach 1643-1647. Atmosfera bohaterstwa wytworzona przez
wojnę pomiędzy Republiką Wenecką i Imperium
Otomańskim miała decydujący wpływ na życie
młodzieńca. Ożywiony pragnieniem przedostania
się na pole walki, gotowy przelać
własną krew w obronie wiary, opuścił
kolegium w Gorycji i przybył po
wielu dniach do Capodistrii, gdzie,
wycieńczony głodem i trudami
podróży, zapukał do furty klasztoru
kapucynów. Przełożony klasztoru,
oprócz jedzenia i opieki, dał mu
mądrą radę, aby powrócił do domu,
do swoich rodziców. Głęboko
zainspirowany
spotkaniem z Kapucynami w
Capodistrii poczuł, że Bóg wzywa
go, aby wstąpił do Zakonu.
Postanowił porzucić świat i podjąć
surowe życie kapucynów. W 1948
roku został przyjęty do nowicjatu
w Conegliano i rok później, w
1649 roku, złożył śluby zakonne,
przybierając imię Marek z Aviano. Po ukończeniu
studiów teologicznych, w 1655 roku został
wyświęcony na kapłana. Życie Marka wyróżniało się głęboką modlitwą
i zaangażowaniem się we wspólnotę. Było ono
pokorne, ukryte i pełne gorliwości w zachowywaniu
wierności Regule i Konstytucjom Zakonu. Od 1644
roku, kiedy to otrzymał “pozwolenie na głoszenie
kazań”, poświęcił wszystkie swoje siły na głoszenie
słowa w całej Italii, przede wszystkim w okresie
Wielkiego Postu i Adwentu. Jego życie zmieniło się niespodziewanie
w 1676 roku, po tym jak dzięki jego modlitwie
i błogosławieństwu, natychmiast została uzdrowiona
mniszka, która była chora i zmuszona do przebywania
w łóżku przez 13 lat. Wiadomość o „cudownym
błogosławieństwie” szybko się rozpowszechniła
i zaczęli się do niego zgłaszać chorzy, prosząc go
o wstawiennictwo. Wielu zostało uzdrowionych,
20 Numer 34/2008
wielu też się nawracało. Nie ulegając sławie,
prowadził dalej swoją posługę apostolską,
wzywając swoich słuchaczy do umocnienia wiary
i życia chrześcijańskiego, do żalu za własne
grzechy i do pokuty.
Jego rosnąca popularność sprawiła, iż wiele
znanych osobistości w całej Europie zapraszało
go i obdarzało swoją przyjaźnią. Szczególna
relacja istniała pomiędzy Markiem i Leopoldem
I – cesarzem austriackim. Od 1680 aż do jego
śmierci Marek był jego kierownikiem duchowym,
ale także służył radą w wielu innych sprawach:
politycznych, ekonomicznych, wojskowych
i religijnych.
Poza tym został wyznaczony
przez papieża Innocentego XI na
nuncjusza apostolskiego i legata
papieskiego dla Austrii. Przyczynił
się do wyzwolenia Wiednia z
oblężenia tureckiego w 1683 roku.
Od 1683 do 1689 roku uczestniczył
w obronnych i wyzwolicielskich
kampaniach wojskowych jako
doradca i kapelan żołnierzy.
Pomagał w wyzwoleniu Budy w
1686 roku oraz Belgradu, w 1688
roku. W następnych latach bardzo
aktywnie działał na rzecz pokoju
w Europie, przede wszystkim
próbował zaprowadzić pokój między
Francją i Imperium oraz dążył do
zjednoczenia mocarstw katolickich
dla obrony wiary, która ciągle była
zagrożona przez potęgę otomańską. W 1699 roku z powodu pogarszającego
się stanu zdrowia Marek musiał przerwać
swoją działalność. Otrzymał błogosławieństwo
apostolskie papieża Innocentego XII dla chorego,
a przed śmiercią przyjął ostatnie sakramenty
i odnowił profesję zakonną. Umarł 13 sierpnia
1699 roku, w obecności swego dostojnego
przyjaciela cesarza Leopolda, który chciał, aby
jak najszybciej wszczęto proces beatyfikacyjny.
Jednak dopiero 27 kwietnia 2003 roku został on
wyniesiony do chwały ołtarzy przez Jana Pawła II.
Legenda głosi, że Turcy uciekający przed armią
europejską zostawili za sobą bardzo dużo swojej
silnej i gorzkiej kawy. Żołnierze, aby uczynić
przechwyconą kawę smaczniejszą, pomieszali ją
z miodem i mlekiem i na cześć Marka nazwali
Cappucino.
Emilian Skowroński OFM Cap.
CHWILA Z POEZJĄ
Szept korali
Czasem myślę sobie
Skąd się wyłania siła
By przełknąć to, co w ręce obie
Czarna chmura jak grom
rozrzuciła.
Gdy
bezrozumne
kamienie
otwierają usta
I suną bolesnym orszakiem
Rozdarty świat odsłania chusta
I rozpacz zakwita makiem.
Wtedy słyszę cichy szept korali
Co mają swą moc głęboką
Chociaż płyną hen w oddali
Lecz tylko sercem widzi je oko.
Czasem ptak tęsknie zaćwierka
Czasem coś po śnie się błąka,
Spoglądam wtedy do duszy serca
Czy może szczęście zakwita już
w pąkach.
Radość
Radość ma wiele znaczeń
Radość to mycie naczyń
Radość to miłe spojrzenie
Radość to na odpoczynek
zezwolenie
Radością - wszystko co związane
z Bogiem
Radością - gdyś już przed
kościoła progiem
Radością - gdy pomożesz
koledze
Radością - gdy posiądziesz
wiedzę
Radością - modlitwa na
klęczkach
Radością - życie i męka
Wszystko jest radością
Cieszmy się smutkiem i miłością
Radość to dobro i zło
Smucisz się - Bogu dziękuj za to
Dominik Lewandowski, lat 11
Na bezdrożach rozpaczy
o jej ostre kanty
kaleczy się wiara
i zaufanie do Stwórcy,
zwątpienie
rozsnuwa nici pustki i nicości
Na krętych ścieżkach bólu
czyhają złe moce
obdzierając z nadziei
zwabiają w zaułki grzechu
dezorientują,
ogłuszają bezsensem
Prowadź mnie Ojcze
na równiny Obietnicy
Na szlak Słowa
gdzie nasyci się moje serce
gdzie rozwieją się leki
Zakiełkuje ufność,
Życie zaczerpnie prawdy
Grażyna Lewandowska
Na Szlaku
21
Kronika wydarzeń
1 maja – święto Józefa
Rzemieślnika. Tego dnia
pierwsze nabożeństwo majowe,
tradycyjnie już odprawiane były
przed Mszą święta wieczorną dla
wszystkich parafian, o 16.30 dla
dzieci i „majówki”młodzieżowe
o godzinie 19.00.
3 maja – święto NMP Królowej
Polski,
święto
narodowe,
w
tym
dniu
polecaliśmy
Bogu
naszą
Ojczyznę.
Wspólnota
Odnowy
w
Duchu Świętym prowadziła
nowennę do Ducha Świętego.
11 maja – dzień I Komunii
świętej w naszej parafii. Dzieci
przystąpiły do Stołu Pańskiego w
22 Numer 34/2008
dwóch grupach - o godzinie 10.30
i 12.30. Rodzice tegorocznych
dzieci
pierwszokomunijnych
ofiarowali
wspólnocie
parafialnej
nowy
ekran
oraz rzutnik multimedialny
do
wyświetlania
tekstów
pieśni w czasie liturgii.
Bardzo
serdecznie
im
za ten dar dziękujemy!
18 maja – o godzinie
10.30
sprawowano
Mszę świętą dla dzieci,
które w tym roku
przeżywały
rocznicę
swojej I Komunii świętej.
O
godzinie
16.00
odprawiono
specjalne
nabożeństwo ku czci św.
Feliksa z Cantalice, patrona
dzieci,
podczas
którego namaszczano
najmłodszych parafian olejami
tego świętego kapucyna.
22 maja – uroczystość Bożego
Ciała. W tym roku procesja
przeszła ulicami osiedli Górka
i Widok. Prowadzili
ją neoprezbiterzy naszej
prowincji, którzy wcześniej
celebrowali
Mszę
świętą. Po zakończeniu
procesji
udzielili
wiernym
specjalnego
błogosławieństwa
p r y m i c y j n e g o .
Przed rozejściem się do
domów
parafianie
dzielili
się
chlebem
i
winem.
Grupa młodzieży wraz z br.
Tomaszem udała się do Lublina na
VI Koncert Chwały zatytułowany
„reGeneracja
w
Duchu”.
25 maja – w naszej parafii
odbył
się
VIII
Piknik
Charytatywny. Mimo niezbyt
ładnej pogody impreza była
bardzo
udana.
Wszystkim
organizatorom należą się gorące
podziękowania. Szerzej o pikniku
napiszemy w powakacyjnym
numerze
„Na
Szlaku”.
Różaniec
Małżeństwo jest sakramentem,
tak jak Eucharystia, a to
znaczy,
że
małżeństwo
jest
sposobem
życia
szczególnie
naznaczonym
Bożą obecnością. Życie w
nim może być uświęcające,
przybliżające do Boga.
Kościół wskazuje konkretnie
i
precyzyjnie
sposób
przychodzenia Chrystusa do
małżonków. Chrystus jest obecny między nimi w
ich więzi małżeńskiej, czyli w relacji, jaką tworzą
ze sobą. Nie chodzi tu o nic nadzwyczajnego, ale
o zwykłą codzienną relację małżonków.
Od czasu zawarcia sakramentu Bóg jest cały
czas obecny w ich więzi. Przychodzi do nich gdy
zapraszają Jezusa Chrystusa w sprawy jakimi
żyją – oddają Jemu wszystko, co dzieje się w
małżeństwie: dzielą się swoją wiarą, modlą się
wspólnie, rozmawiają ze sobą, pomagają sobie w
życiu, wychowują dzieci…Ale nie tylko. Jezus
Chrystus przychodzi do małżonków także wtedy, gdy
czule się do siebie przytulają, całują się, pieszczą,
współżyją seksualnie. Małżonkowie tworzą wtedy
bardzo intymną relację. Nie tylko okazują sobie w
ten sposób miłość, ale uczestniczą w przekazywaniu
miłości Boga kochanej osobie. Współpracują
z Bogiem, który jest Miłością. Bliskość cielesna
buduje sakramentalną więź i dlatego małżonkowie
świętości
powinni spać w jednym łóżku.
Stanowisko Kościoła jest udokumentowane w
adhortacji apostolskiej Jana Pawła II, „Familiaris
consortio”, gdzie czytamy: „Pierwszym i
bezpośrednim skutkiem małżeństwa (res et
sacramentum) nie jest sama łaska nadprzyrodzona,
ale chrześcijańska więź małżeńska, komunia
dwojga typowo chrześcijańska, ponieważ
przedstawia tajemnicę Wcielenia Chrystusa
i tajemnicę jego Przymierza. Szczególna jest
także treść uczestnictwa w życiu Chrystusa;
miłość małżeńska zawiera jakąś całość, w którą
wchodzą wszystkie elementy osoby — impulsy
ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania,
dążenie ducha i woli. Miłość zmierza do jedności
głęboko osobowej, która nie tylko łączy w jedno
ciało, ale prowadzi do tego, by było tylko jedno
serce i jedna dusza”(Familaris consortio 13).
Akt małżeński jest ważnym sposobem wyrażania
więzi małżeńskiej. Dlatego poprzez współżycie seksualne realizuje się sakrament małżeństwa,
czyli także i w tym czasie małżonkowie spotykają
się z Bogiem. Pożycie seksualne nie jest tylko
aktem biologicznym, jak myślą ludzie przesiąknięci
laicką kulturą. Angażuje ono również wymiar
duchowy człowieka. Staje się aktem w pełni
ludzkim, gdy wyraża miłość rozumianą jako dar
z siebie, gdy jest przeżywany w małżeństwie „na
dobre i na złe”, aż do końca życia.
Na Szlaku
23
Tak jak w przypadku innych sakramentów przyjście
Boga staje się rozpoznawalne, gdy umie się wskazać
widzialny znak niewidzialnej łaski, np. w czasie
Eucharystii Bóg przychodzi, gdy spożywamy
rozpoznawalny zmysłowo chleb. Naturalny znak
posiłku, jakim jest chleb zostaje podniesiony do
rangi znaku wskazującego obecność Boga, który
karmi swój Kościół. Sakrament małżeństwa ma
także swój rozpoznawalny znak, który wskazuje
na przyjście Boga do małżonków. Obecność Boga
w małżeństwie można odkryć wtedy, gdy umie się
wskazać i zinterpretować w wierze ten znak – tak
jak umie się odczytać znaczenie wspólnoty,
kapłana, wody, chleba, wina w przypadku
innych sakramentów.
Znak obecności Boga pośród kochających się
małżonków jest bardzo konkretny i wyraźny
i co najważniejsze pokazuje, że Bóg może
działać w każdej chwili małżeńskiego życia.
Taki znak tworzą sami małżonkowie poprzez
swoje ciała. Jest to znak żywy. Cielesna
bliskość małżonków tworzy widzialny znak
ich wspólnoty, która jest powołania do stania
się znakiem miłości i jedności. Małżonkowie
tworzą znak obecności Boga, gdy są cieleśnie
razem – gdy razem żyją pod jednym dachem
(nie rozdzieleni na emigracji), razem się modlą
(nie osobno), gdy rozmawiają ze sobą (np.
pijąc kawę), pomagają sobie w codziennym życiu
(sprzątają mieszkanie), wspierają się, pocieszają,
gdy obdarzają się czułością, pieszczą się, współżyją
seksualnie (śpią w jednym łóżku). Ten znak wymaga
wypełnienia duchowego, aby był znakiem miłości,
aby cielesne bycie razem stało się komunią wspólnotą prawdziwej jedności małżeńskiej – duszą,
sercem i ciałem.
Gdy małżonkowie umieją w wierze zinterpretować
swoją miłość, wtedy jej różnorodne przejawy
wyrażone poprzez ciało (pomoc, modlitwa,
rozmowa, pieszczota, akt seksualny) stają się dla
nich znakami sakramentalnymi, czyli znakami,
poprzez które rozpoznają obecność Boga między
nimi. Gdy żona czuje się kochana przez swojego
męża, może powiedzieć, że przez jego miłość
(wyrażoną poprzez jego ciało) sam Bóg przychodzi
do niej i objawia jej swoją Miłość. Jeżeli mąż czuje
się kochany przez żonę, to może uznać, że jest ona
dla niego prawdziwym darem Boga, poprzez który
24 Numer 34/2008
Bóg zapewnia Go o swojej miłości i trosce. Miłości
towarzyszy często krzyż, ale i on może być drogą
oczyszczenia człowieka i nauczenia go miłości.
Kościół, ukazując powołanie małżonków do
przeżywania aktu seksualnego jako spotkania
z Bogiem, w wyjątkowy sposób podnosi jego
godność. Ludzki akt miłości staje się święty
obecnością Boga. Sakrament wynosi człowieka
ku niebu: uszlachetnia, oczyszcza, uświęca miłość
ludzką.
Gdy zacznie się współżyć przed ślubem lub poza
związkiem małżeńskim, gdy w małżeństwie
zaniedbuje się seksualny wymiar życia, to tak
wielkie dobro, jakim jest miłość uświęcona przez
Boga, można stracić albo jego osiągnięcie stanie
się znacznie trudniejsze. Ludzi, którzy zostali
w ten sposób zranieni, oszukani, wykorzystani mogą
potem przeżywać swoją aktywność seksualność
jako brudną i złą. Takich ludzi jest coraz więcej.
Gdy uzna się małżeństwo i pożycie seksualne jako
dar od Boga, to dopiero wtedy można zrozumieć,
dlaczego Kościół sprzeciwia się współżyciu
seksualnemu poza małżeństwem rozumianym
jako związek mężczyzny i kobiety. Nie robi tego
z intencją zabraniania ludziom przyjemności,
ale wprost przeciwnie, chce ludzi doprowadzić
do wielkiej radości z ich życia seksualnego, do
takiego przeżywania aktu seksualnego, w którym
małżonkowie doznają przyjemności i szczęścia
zarówno cielesnego, jak i duchowego.
Ksawery Knotz OFM Cap.
Człowiek nie radzi sobie bez Boga
ocenia Jacek Salij, teolog i zakonnik cz. 2
Jak ocenia Ojciec
niepodległości?
Polskę
po
15
latach
Zacznę od tego, że bardzo cieszą mnie opinie
znajomych, którzy przyjeżdżają z zagranicy
i zgodnie twierdzą, że Polska robi na nich coraz
lepsze wrażenie. Owszem, zapewne nie widzą
ani gnębiącego nas bezrobocia, ani nie chodzą
po kolędzie i nie przekonują się, jak wiele rodzin
żyje dziś w autentycznej nędzy. Nie widzą plagi
złodziejstwa i bandytyzmu ani zdewastowanej służby
zdrowia czy zakładów z dwucyfrową liczbą godzin
pracy dziennie. Nie zdają sobie sprawy, jak wiele
niemądrych decyzji się w Polsce podejmuje, że np.
samo prawo zachęca u nas do fikcyjnych rozwodów,
bo w ten sposób można uzyskać świadczenie dla
osoby „samotnie” wychowującej dziecko. Mimo
wszystko wydaje mi się, że faktycznie z naszą
Polską jest coraz lepiej. Dość sobie uświadomić,
jak bardzo wzrosła aktywność społeczna, jak
dużo mamy różnych pożytecznych inicjatyw, jak
wielu ludzi prawdziwie po obywatelsku wchodzi
w struktury samorządowe, ilu rodziców angażuje się,
by szkoła, do której chodzą ich dzieci, była szkołą
dobrą itd., itd. A dalej: cokolwiek można powiedzieć
złego o mass mediach, stało się faktem, że dzięki
nim Polska nie jest już nawet dla prezydenta czy
premiera folwarkiem, który można traktować jak
prywatną własność. Cokolwiek by powiedzieć
o dyktaturze poprawności politycznej, nie jest już tak,
by poglądy inne nie miały możliwości publicznego
ujawniania się.
Wydaje się, że chrześcijaństwo motywuje
człowieka do rozwoju wartościowej części własnej
osobowości. Jak może wyglądać społeczeństwo,
w którym ludzie wierzący stanowią ignorowaną
mniejszość? Czy z zasady społeczeństwo takie
będzie ułomne?
W społeczeństwie bez Boga martwiłbym się, co
najwyżej wtórnie o los wierzących. Największym
zagrożeniem wydaje się to, że demokracja w
takim społeczeństwie ma nieuchronne tendencje
do ześlizgiwania się w totalitaryzm. Podobnie
jak królowie w pewnym momencie przestali
rządzić, a stali się tylko „panującymi”, dzisiaj
parlamenty oraz inne demokratycznie wybrane
ciała coraz mniej rządzą, bo rzeczywiste decyzje
są podejmowane przez jakieś anonimowe ciała
zarządzające wielkimi międzynarodowymi
korporacjami (w tym również korporacjami
mass mediów). To tam zapadają rozstrzygnięcia
gospodarcze oraz ideologiczne. Już Tocqueville
zastanawiał się, „jaki rodzaj despotyzmu
zagraża demokratycznym narodom”. Dzisiaj
tamte proroctwa zaczynają przemieniać
się w ponurą rzeczywistość uderzającą
również w konkretnych szarych ludzi. Dam
przykład pierwszy z brzegu. Przyszedł
kiedyś do mnie anestezjolog, od lat pracujący
w Belgii, który czuje się przymuszony wbrew
swojemu sumieniu uczestniczyć w aborcjach.
Współcześni totalitaryści nie zadowalają się
nawet tą formą gwałcenia ludzkich sumień.
Na przykład w listopadzie 2000 r. lewica
francuska próbowała przeforsować odebranie
służbie medycznej prawa do działania zgodnie
ze swoim sumieniem i wniosła projekt, by
Na Szlaku
25
„utrudnianie dokonania aborcji przez personel
medyczny zostało wpisane do kodeksu karnego
jako wykroczenie”.
Które elementy tzw. tradycyjnej religijności
przetrwają napór modernizacji, a które prawdopodobnie nie?
Pytanie to jakoś skojarzyło mi się z naporem
hormonów... Zatem pójdę za tym skojarzeniem
- to, że dzieciak zaczyna odczuwać napór
hormonów, świadczy, iż następuje trudny okres
w życiu, ale przecież jednocześnie zaczyna się
w ten sposób jego dojrzewanie, coś ogromnie
ważnego i pozytywnego. Owszem, przeżywa
stany rozchwiania, zdarzy mu się może nawet
jakieś zachowanie niegodne, ale jeżeli ma mądrych
rodziców, można spodziewać się, że do portu
o
nazwie „dojrzałość” dopłynie bezpiecznie.
Podobnie jest z tym, co pan nazywa naporem
modernizacji. Ufam, że napór ten ma dla Kościoła
i chrześcijaństwa wymiar przede wszystkim
pozytywny, że zmierza ku ukształtowaniu bardziej
dojrzałej formy chrześcijaństwa. A jeśli nawet
wielu zjawisk, w jakich się ten napór przejawia, my,
chrześcijanie, nie rozumiemy, a inne nas niepokoją
26 Numer 34/2008
lub nawet budzą jednoznaczny moralny sprzeciw?
Najważniejsze, byśmy robili, co do nas należy,
a jeśli się da, to jeszcze więcej, resztę zawierzmy
Bożej Opatrzności. Bo jeżeli nawet w trakcie tych
procesów dzieje się zło, przecież dzieje się ono
nie dlatego, że wymknęliśmy się spod jej rządów.
Już święty Augustyn powtarzał, iż nie dlatego Bóg
dopuszcza zło, że przestał być wszechmocny albo
staliśmy się Mu obojętni, ale dlatego że ma moc, by
z tego zła wyprowadzić dobro.
Wyliczmy kilka oznak tego, jakie spływa na ludzi
wskutek zapomnienia o Bogu. Trudna do uwierzenia
popularność okultyzmu, magii i zapotrzebowania
na wróżki to zapewne rachunek za lęki, jakie nas
nawiedzają, kiedy nie wiemy już, co znaczy zawierzać
siebie Bogu. A skąd się bierze sytuacja, że tylu ludzi
wiąże się z coraz to nowymi partnerami? Czy nie
świadczy to raczej o beznadziejnym pragnieniu
szczęścia niż o jego znalezieniu? Przeczytałem
kiedyś informację, że oszałamiająco wysoki procent
dorosłych Francuzów nie wie przynajmniej o jednym
ze swoich rodziców, czy jeszcze żyje. Świadczy to
zarówno o tym, że bardzo wiele dzieci wychowuje
się dzisiaj bez jednego z rodziców, ale i o potwornej
samotności, w jakiej wielu z nas idzie przez życie.
Dodajmy do tego wciąż rosnące zapotrzebowanie na
usługi psychiatrów, masowe ucieczki w pracoholizm
czy narkotyki, korzystanie z usług erotycznych,
plagę pornografii, wyścig szczurów itp..
Jacek Salij OP, ur. 1942, dominikanin, kierownik
Katedry Teologii Dogmatycznej Uniwersytetu
Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie,
konsultor Sekcji Nauk Teologicznych w Komisji
Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski,
członek polskiego Pen Clubu. Współpracownik
miesięcznika „W drodze”. Autor licznych
publikacji z dziedziny teologii i duchowości.
Ostatnio opublikował książki: „Praca nad wiarą”,
„Świadkowie wiary”i „Dlaczego kocham Kościół”.
Na Szlaku
27
28 Numer 34/2008

Podobne dokumenty