Na Szlaku 1 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
Transkrypt
Na Szlaku 1 - Klasztor Br. Mn. Kapucynów w Stalowej Woli
Na Szlaku Numer 34/2008 Życzymy, życzymy... Z okazji Dnia Dziecka wszystkim dzieciakom - małym, większym i tym dużym, którzy wciąż czują się dziećmi-życzymy dużo radości, spełnienia marzeń oraz samych słonecznych dni! Z okazji Dnia Ojca w imieniu wszystkich dzieci moc najserdeczniejszych życzeń kierujemy do naszych kochanych ojców i tatusiów, dziękując im za czas poświęcony rodzinie, za codzienną pracę, za troskę o byt, za miłość. I wszystkim naszym Czytelnikom na czas zbliżających się wakacji życzymy udanego wypoczynku, niezapomnianych wrażeń i dużo,dużo radości. Redakcja SPIS TREŚCI SŁOWO PROBOSZCZA 4 ŚW. PIOTR I ŚW. PAWEŁ 5 KSIĘGI PARAFIALNE... 7 MAŁE JEST PIĘKNE 9 CHORY JEST CZŁOWIEK... 10 MAJÓWKI MŁODZIEŻOWE 2008 11 ABORCJI NIE 12 PRECZ Z PRZYKAZANIAMI... 13 ŚWIADECTWO 16 ŚWIADECTWO 17 DLA DZIECI 18 ŚW. MAREK Z AVIANO 20 CHWILA Z POEZJĄ 21 KRONIKA 22 RÓŻANIEC ŚWIĘTOŚCI 23 CZŁOWIEK NIE RAZDZI SOBIE... 25 REDAKCJA o . R o m a n Łukaszewski OFM Cap., o.Jacek Kania OFM Cap., o. Tomasz Olejnik OFM Cap., Grażyna Lewandowska (redaktor naczelny), Maria Michalska, Artur Burak (redaktor techniczny) Barbara Burak (korekta) ADRES Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów ul. Klasztorna 27 37-450 STALOWA WOLA tel. 015 842 03 24, wewnętrzny 21 e-mail: [email protected] strona internetowa: www.stalowawola.kapucyni.pl Nakład 500 Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania tekstów i zmiany tytułów. Na Szlaku „Czas wykorzystany dla chwały Boga i zbawienia duszy, nie jest nigdy czasem źle wykorzystanym” (św. Pio). Kochani Parafianie i Przyjaciele naszego klasztoru W tym roku już po raz szósty będziemy dziękować dobremu Bogu za kanonizację naszego współbrata z włoskiej Pietrelciny. Przykład jego niezwykłej osobowości i gorącej miłości do Jezusa Chrystusa nieustannie emanuje na miliony pielgrzymów, którzy podejmują trud dotarcia do jego grobu w San Giovanni Rotondo. Ale można też podjąć pielgrzymowanie z Grupą Modlitwy Ojca Pio do KrakowaŁagiewnik, aby tam poprzez czuwanie z 14 na 15 czerwca słać ku Niebu swoje modlitwy, a szczególnie podziękowanie za kanonizację Stygmatyka XX wieku. Pielgrzymów powiedzie po raz kolejny nasz senior klasztoru, jubilat – o. Gustaw Tyburczy OFM Cap, który w sposób szczególny będzie Bogu dziękował za piękny jubileusz 50 lat życia sakramentem świeceń prezbiteratu. A wcześniej uczyni to razem z całą wspólnotą naszego klasztoru – w niedzielę 8 czerwca o godz. 12.00 będzie przewodniczył uroczystej Eucharystii w naszym kościele. Chciałbym jeszcze wrócić do minionego miesiąca, do majowych uroczystości komunijnych i późniejszych, szczególnie do czasu 8 Pikniku Charytatywnego. Przede wszystkim raz jeszcze dziękuję rodzicom dzieci I komunijnych za dar ołtarza, nowy ekran i rzutnik multimedialny, który ofiarowali dla wspólnoty parafialnej. Dziękuję również rodzicom dzieci klas III, że dołączyli do tego dzieła swoją cegiełkę. Ofiary przez nich złożone zostały przeznaczone na zakup komputera. W tym dziele mieli też swój udział członkowie wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym. Wszystkim ofiarodawcom serdecznie, po chrześcijańsku dziękujemy: Bóg zapłać! Słowa szczególnej wdzięczności kieruję też do wszystkich osób zaangażowanych w zorganizowanie kolejnego, 8 już Pikniku Charytatywnego. Najpierw imienne słowo uznania pod adresem p. Krystyny Mierzwy, która już kolejny rok poświęca wiele czasu na przygotowanie i koordynowanie całości tego przedsięwzięcia. Dzięki jej pomysłowości i zaangażowaniu, umiejętnym mobilizowaniu innych, nasz piknik z roku na rok nabiera rozmachu. Dziękuję także wszystkim członkom, a szczególnie zarządowi Stowarzyszenia Przyjaciół Klasztoru „Pokój i dobro!” Dziękuję wszystkim sponsorom za ofiarność i życzliwe wspieranie naszego dzieła. Dziękuję wszystkim władzom naszego miasta i powiatu Stalowa Wola. Bez Numer 34/2008 ich życzliwości i wsparciu, to dzieło nie miałoby tak szerokiego zasięgu. Dziękuję wszystkim służbom miasta i powiatu za każdy rodzaj pomocy i czynny udział w tym dziele charytatywnym. Bez mediów nie możemy się dzisiaj już obyć. Dlatego serdecznie dziękujemy naszym mediom lokalnym, a przede wszystkim tygodnikowi „Sztafeta” za patronat medialny i wsparcie, a TV Stella za emisję zapowiedzi i samego pikniku w sieci kablowej. Dziękuję wszystkim małym i dużym artystom, którzy wystąpili w ramach Pikniku na scenie. Dziękuję wszystkim wolontariuszom: młodzieży, harcerzom, osobom zrzeszonym w klubie seniora, świetlicy „Promyk” czy przy ściance wspinaczkowej „Aniołów stróżów”. Na końcu też serdecznie dziękuję braciom naszego klasztoru i braciom postulantom oraz wszystkim osobom zaprzyjaźnionym z naszym konwentem, które czynnie włączyły się w wielkie dzieło zorganizowania Pikniku. Niech dobroć Waszych serc hojnie wynagrodzi dobry Bóg. Niedługo już będą wakacje. Niewątpliwie dzieci, młodzież i studenci z utęsknieniem na nie czekają, na czas odpoczynku od wielomiesięcznego trudu. Jak co roku gorąco zachęcam chłopców i dziewczęta do wyjazdów, które proponowane są przez duszpasterzy, do różnych form rekolekcji formacyjnych lub szkół ewangelizacji oraz do udziału w akcjach, np. Wołczyn 2008. W s p o m i n a n y na początku święty ojciec Pio mawiał: „Jakże bardzo podobałoby się Bogu, gdyby te biedne stworzenia opamiętały się i naprawdę wróciły do Niego!” (św. Pio). Mówił to o osobach, które potrzebują wiary. A kto dzisiaj może powiedzieć, ze młodemu pokoleniu nie potrzeba wiary? Dlatego też apeluję do rodziców i wychowawców: zachęcajcie swoje pociechy, swoich podopiecznych do dobrych form odpoczynku wakacyjnego, do „wakacji z Bogiem”, a nie tylko do tego, by angażować ich w zarobek pieniędzy na własne wydatki, bo częstokroć jest to, na dłuższą metę, niewychowawcze. Wszak nie od pieniądza zależy sens życia człowieka, ale od serca otwartego na Boga, na dobroć i miłość, jaką On daje. W pierwszy wtorek lipca odbędzie się inauguracyjny koncert XVIII Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego Stalowa Wola – Rozwadów. Przez okres wakacji co tydzień będą się odbywały kolejne koncerty. Jak co roku organizatorzy przygotowali wspaniały program. Wszystkich melomanów zapraszamy do udziału w festiwalu. W następnym numerze spotkamy się dopiero we wrześniu, dlatego już dziś życzę Wam wszystkim, Drogim Parafianom oraz Przyjaciołom klasztoru, aby na drogach wakacyjnych, urlopowych, rekolekcyjnych i pielgrzymkowych prowadził Was Bóg i wspierało nieustanne wstawiennictwo Matki Jezusa obecnej wśród nas w Jej znaku jasnogórskim. Z franciszkańskim pozdrowieniem: Pokój i dobro! Wasz proboszcz- o. Roman Łukaszewski OFM Cap. Święty Piotr i Święty Paweł W dniu 29 czerwca Kościół obchodzi uroczystość Apostołów św. Piotra i św. Pawła. Zwyczajowo wspomnienia liturgiczne obchodzi się w dniu śmierci męczenników, dlatego istniała przez wieki opinia, dzisiaj uznawana za mylną, że obaj Apostołowie ponieśli śmierć męczeńską w jednym dniu i w tym samym roku. Istnieje też tradycja, która podaje, że 29 czerwca w 258 roku ciała apostołów Piotra i Pawła, z powodu niebezpieczeństwa ich zbezczeszczenia z nakazu cesarza, zabrano z ich grobów i dlatego tego właśnie dnia wspólnie obchodzi się ich święto. Święty Piotr, zwany Szymonem, pochodził z Betsaidy nad jeziorem Genezaret, mieszkał w Kafarnaum. Wraz ze swoim bratem Andrzejem był najpierw uczniem św. Jana Chrzciciela, a wkrótce Pan Jezus powołał ich na swoich uczniów i poszli za Nim. Piotr był człowiekiem zamożnym, żonatym (Ewangelie mówią o teściowej św. Piotra), a tradycja podaje (chociaż to nie jest pewne), że jego córką była św. Petronela. O jego życiu przed powołaniem nic nie wiemy. Chociaż przedstawiany jest najczęściej jako siwowłosy starzec, przypuszczalnie w chwili pójścia za Jezusem musiał być mężczyzną w sile wieku, skoro pracował jako rybak, a wiadomo, że żył potem jeszcze ok. 37 lat i nie umarł też ze starości. Zaangażowanie św. Piotra w trwanie przy Mistrzu było ogromne i bardzo szczególne. Był świadkiem ważnych chwil w Jego działalności: przemienienia na Górze Tabor i wskrzeszenia córki Jaira. To Piotr właśnie zapragnął przyjść do Jezusa po jeziorze, to on nazwał Go Mesjaszem, on najgoręcej zapewniał, że gotów jest iść z Nim na śmierć i on wyciągnął miecz, żeby Go bronić w czasie pojmania. I chociaż on także zaparł się Jezusa w czas Jego uwięzienia, to jednak właśnie Piotrowi - Skale przypadła największa nagroda – jego opiece Pan powierzył swój Kościół.W wypełnienie tej misji zaangażował się św. Piotr z pełnym oddaniem. Przemówił do tłumów w dzień Zesłania Ducha Świętego, zyskując 3 tys. neofitów. Uzdrowił chromego od urodzenia przy świątyni jerozolimskiej, przemówił przy tej okazji do tłumów i zyskał 5 tys. wiernych. On też założył w Jerozolimie pierwszą gminę chrześcijańską i sprawował nad nią władzę. Otrzymał pouczenia od Pana Jezusa na temat zasad, które mają obowiązywać w życiu Kościoła i wiernych. Doświadczył też prześladowań, gdy Żydzi, chcąc zniszczyć rozwijająca się gminę chrześcijańską w Jerozolimie, aresztowali go i chcieli stracić. Od śmierci uratował go anioł, w cudowny sposób uwalniając z więzienia. Potem św. Piotr przeniósł się do Antiochii, do Małej Azji, potem do Koryntu, wreszcie na stałe osiadł w Rzymie, by skuteczniej kierować Kościołem, który rozrastał się szybko w całym antycznym świecie. Tu za panowania cesarza Nerona poniósł męczeńską śmierć ukrzyżowany głową w dół. Na jego grobie powstała bazylika nazwana jego imieniem - obecnie najważniejsza świątynia Kościoła katolickiego. Apokryfy podają jako dzień śmierci św. Piotra dzień 29 czerwca 64 roku, nie ma jednak żadnych dowodów na to, że jest to data prawdziwa. W księgach Nowego Testamentu są dwa Listy autorstwa św. Piotra, które napisane zostały w latach 63 i 64. Święty Paweł z Tarsu, Szaweł, zwany Apostołem Narodów urodził się. ok. 5 – 10 roku Na Szlaku w Tarsie w Cylicji. Wykształcony faryzeusz początkowo prześladował chrześcijan. Pod wpływem wydarzenia w drodze do Damaszku – niezwykłego spotkania z Jezusem, około 35 lub 36 roku nawrócił się i przyjął chrzest. Krótko przebywał w Arabii, a po powrocie z wielką gorliwością głosił Ewangelię Jezusa w Damaszku, narażając się na gwałtowną niechęć Żydów. Przed ich nienawiścią uciekł do Jerozolimy, a stamtąd do Antiochii. Odbył trzy podróże misyjne. W czasie pierwszej odwiedził Cypr oraz środkową część Azji Mniejszej. Po powrocie wziął udział w soborze jerozolimskim, na którym rozstrzygnięto kwestię przyjmowania przez chrześcijan pogańskiego pochodzenia przepisów Prawa Mojżeszowego. W czasie drugiej podróży misyjnej działał na terenie Azji Mniejszej, Macedonii i Grecji, głównym terenem działalności w czasie trzeciej podróży był Efez. W roku 58 w Jerozolimie został aresztowany i osadzony na dwa lata w więzieniu. Jesienią 60 roku przybył do Rzymu, gdzie przez 3 lata przebywał w areszcie domowym. Po uwolnieniu kontynuował działalność misyjną w Hiszpanii, Efezie i Macedonii. Głosił Chrystusa porywczym rzymianom i rozpustnym poganom z Koryntu. Przy całej swej gigantycznej pracy misyjnej, podyktował też wiele listów, w tym najpiękniejsze słowa o miłości (1Kor 13). Jawi się w nich jako człowiek z krwi i kości, ciężko pracujący na swe utrzymanie. Gwałtowny, porywczy z natury, innym razem dodający otuchy, wyciszający powstałe spory, uczący moralności, pokoju i ładu. Cenił małżeństwo, rodzinę i celibat. Wiedział, że każdy powinien żyć w stanie, do którego został powołany. Szanował kobiety jak nikt inny w pogańskim świecie (miał wśród nich serdeczne przyjaciółki Numer 34/2008 i okazywał im zawsze swą wdzięczność). Nigdy nie stronił od towarzyszenia kobietom, mężczyznom i dzieciom w obranej przez nich drodze . W czasie prześladowania chrześcijan rozpętanego po pożarze Rzymu został aresztowany, uwięziony i skazany na śmierć. Ścięto go w Rzymie prawdopodobnie w 66 lub 67 roku. Paweł wywarł wielki wpływ na wczesnochrześcijańską doktrynę, będąc z w o l e n n i k i e m rozszerzenia misji na pogan. Z tego względu nazwany został przez tradycję Apostołem Narodów. Głównym źródłem wiedzy o losach św. Pawła,oprócz jego listów są Dzieje Apostolskie. Św. Pawłowi przypisuje się autorstwo 13 listów, z czego w wypadku siedmiu uważa się je za pewne, zaś dla pozostałych sześciu za dyskusyjne. Apostołów: św. Piotra i św. Pawła, nazywanych przez liturgię «Książętami Apostołów» wspomina się jednego dnia, bo symbolizują oni Kościół powszechny, bo jako współzałożyciele gminy chrześcijańskiej w Rzymie byli uczestnikami wspólnego dzieła apostolskiego - obaj w tym mieście oddali dla Chrystusa swoje życie i tam znajdują się ich relikwie i sanktuaria. Św. Piotr, ustanowiony przez Chrystusa kamieniem węgielnym Kościoła i św. Paweł, który z prześladowcy chrześcijan stał się Apostołem Narodów to filary chrześcijaństwa. Przez nich Bóg dał Kościołowi «zaczątek wiary». Grażyna Lewandowska Żeńskie Zgromadzenie Niehabitowe Sługi Jezusa zapraszają dziewczęta na rekolekcje 21-25.06.2008 r. w Otwocku (dla poszukujących drogi życia) 26-29.08.2008 r. w Rzeszowie (dla studentek i pracujących) - weekendy ze Sługami Jezusa 4-6 lipca 2008 r. 8-10 sierpnia 2008 r. Jest to okazja przeżycia kilku dni w domu nowicjatu Sług Jezusa. Masz możliwość pomieszkać z siostrami, porozmawiać, uczestniczyć w ich modlitwie, pracy, rekreacji… Szczegółowe informacje: tel. 608 010 999, lub 012 422 16 73 e-mail: [email protected] lub [email protected] Na Szlaku Księgi Parafialne zanotowały 01.01.08-31.05.08 Ochrzczeni zostali: Bednarczyk Aleksandra Zając Andrzej Ziarno Natalia Buchaj Filip Piotr Związek małżeński zawarli: Chamera Amelia Chmura Sebastian Dąbal Karol Gorzula Ewa Jonaszek Kacper Kaczmarek Jakub Wolańczuk Zbigniew Nowak Magdalena Socha Sebastian Pracoń Mariola Piotrowski Maciej Marciniak Magdalena Fiejdasz Bartłomiej Dragan Paulina Do Pana odeszli: Bajek Aniela Bukała Czesław Czyż Helena Dziak Elżbieta Głowacka Alina Grzegorczyk Kazimiera Habigier Maria Kaczmarczyk Krzysztof Kruk Wiesława Kusz Helena Lis Rafał Zapałowska Monika Mastalerczyk Stanisław Gryta Arkadiusz Surowaniec Maria Nieznalski Stanisław Perła Leokadia Mucha Wiktoria Paulina Dorocicz Rafał Pawlos Elżbieta Nowak Olivia Wielgocki Artur Bożek Magdalena Pikula Władysław Jerzakowski Grzegorz Galek Hanna Sokal Hubert Oprych Paweł Kuroń Aleksandra Stręciwilk Bronisława Flaszka Ziemowit Żurawska Justyna Winiarska Danuta Kamiński Alan Konior Mikołaj Korona Gabriela Kubik Dawid Nowakowska Nikola Pydych Natalia Sowa Daniel Szwajka Karolina Warchoł Bartosz Watras Zuzanna Wolańczuk Jakub Wójcik Andrzej Numer 34/2008 Mirowska Czesława Pasieka Włodzimierz Pieńkowski Zbigniew Puka Czesław Stępniewska Aniela Warchoł Edward “MAŁE JEST PIĘKNE” Wśród wielu obowiązków i zajęć w Postulacie jest również czas na to, aby wyjść do drugiego człowieka i świadczyć mu miłość. Nie tą teoretyczną, ale realną. Tą, która dotyka twardej rzeczywistości. Chciałbym się podzielić, jak ja uczę się kochać Boga poprzez miłość „tych najmniejszych”. Od końca stycznia wraz z innym braćmi postulantami mam wielką radość chodzić na praktyki do „Oratorium”. Jest to świetlica socjoterapeutyczna dla dzieci. Miejsce gdzie nasi najmniejsi bracia i siostry mają możliwość wyrwania się z szarej codzienności i spędzenia kilku godzin w ciepłej atmosferze. W tym czasie mogą odrobić lekcje, pobawić się, obejrzeć film, bądź bajkę, zjeść ciepły obiad (być może to jedyny w ciągu dnia) i co najważniejsze, mogą doświadczyć miłości, której im tak bardzo brakuje. Pierwsze moje dwie wizyty u tych dzieci upłynęły pod znakiem permanentnego rozbicia. Tak dużo się tam działo, iż nie byłem w stanie zorientować się w sytuacji. Maluchy, które już od najmłodszych lat są zmuszane do brania udziału w „wyścigu szczurów”, przenoszą tę rywalizację na całe swoje życie. Nawet gra w ping-ponga jest miejscem, gdzie muszą się okazać najlepszymi i „dokopać” innym. Jestem pewien, że to jak się zachowują, jest winą dorosłych, których dziecko obserwuje i naśladuje. Jeśli nikt im nie pokazuje innej drogi, to one podążają tą, którą wszyscy aprobują, drogą sukcesu za wszelką cenę. Jednak gdy miałem okazję przebywać z nimi na osobności, w ich oczach widziałem straszny głód akceptacji i miłości. Rodzina jest tym miejscem gdzie powinniśmy ten głód zaspokoić. Niestety, w wielu przypadkach te dzieci tego nie dostały. Wraz z moimi braćmi staramy się im dać to, co mamy najcenniejszego i mam nadzieję że sprostamy zadaniu. Sam w wielu momentach jestem urzeczony prostotą i szczerością tych maluchów. Kiedy mają ochotę, to płaczą, a kiedy się cieszą, to też tego, nie ukrywają. Jest w nich wiele jeszcze tej przestrzeni, której nam brakuje. W „Oratorium” lepiej rozumiem zachętę Jezusa do tego, abyśmy stali się jak dzieci. Niezapomnianym przeżyciem było dla mnie to, gdy trzeciego dnia, na pożegnanie, malutka Julka wdrapała się mi na ręce i przytuliła mocno. Wtedy też zobaczyłem, jak bardzo są potrzebni w świecie ludzie, którzy tak jak Jezus, pójdą do tych, o których nikt nie pamięta i dadzą im, to najcenniejsze: Miłość pochodzącą od Niego. postulant Błażej Łakomczyk Na Szlaku Chory człowiek i Cierpiący Chrystus Szczęść Boże. Nazywam się Marek Sławniak, od dziesięciu miesięcy jestem postulantem. Pragnąłbym podzielić się z wami moimi doświadczeniami oraz przeżyciami z praktyk w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym (ZPO). Często słyszy się, że w chorym człowieku cierpi sam Chrystus, że powinniśmy starać się dostrzegać w chorym człowieku cierpiącego Chrystusa. Gdy po raz pierwszy poszedłem do ZPO wydawało mi się, że to nic trudnego, że to będzie bardzo proste. Rzeczywiście, nic trudnego, gdy tylko się rozmawia i karmi chorych. Trudniej już jest, gdy trzeba zmienić pampersa, umyć, wykąpać czy ogolić. Osobiście cieszę się, że mogę komuś pomóc, dać trochę radości, pomóc „nieść jego krzyż”, ale jest to swego rodzaju ciężar. Czasami czuje się odrazę, zniechęcenie, zmęczenie i złość. W takich sytuacjach mogę tylko podziwiać i brać przykład ze świętych i błogosławionych, którzy z miłością i poświęceniem służyli chorym, np. św. Franciszek z Asyżu, bł. Matka Teresa 10 Numer 34/2008 z Kalkuty. Ale przede wszystkim Jezus, który z miłością, zatroskaniem pochylał się nad chorymi, opętanymi i ich uzdrawiał. On pokazuje jako pierwszy, że chory nie jest żadnym wyrzutkiem czy grzesznikiem, który odbiera karę za swoje grzechy, ale ukazuje nam, że sam Bóg mieszka w człowieku dotkniętym cierpieniem. Gdy idę do ZPO, często mam mieszane uczucia, czasem jest trudno, ale zawsze pociesza mnie fakt, iż czuję, że jestem tam potrzebny, że ci ludzie czekają na mnie. W ZPO zaprzyjaźniłem się z wieloma osobami, szczególnie z jednym panem, który miał na imię Józef. Podczas wizyt u niego zauważyłem, jak cierpiał, był chory na raka. Kiedy przychodziłem, prawie zawsze Go coś bolało, ale cieszył się, że mógł z kimś porozmawiać. Pamiętam, jak pod koniec Jego życia, gdy Go z kolegą wykąpaliśmy, podziękował nam za to, że pomogliśmy Mu. Wtedy zrobiło mi się Go bardzo żal i współczułem Mu. Teraz widzę, jak często nie zastanawiam się nad tym, co sam Bóg mi daje, za to, że mogę być sprawny, chodzić o własnych siłach, wykonywać proste czynności. Chodząc do ZPO na praktyki, czasem zastanawiam się nad moimi rówieśnikami, którzy często bawią się w różnego rodzaju klubach, np. Planecie. Czy oni zastanawiają się nad tym, że kiedyś się zestarzeją, że nie będą tak sprawni jak teraz? Mam nadzieję, że tak. Ja mam 20 lat i z tego miejsca pragnę zaapelować do moich rówieśników i trochę młodszych, i też tych starszych, którzy to czytają, żeby nie przegapili swojego życia, bo życie na tej ziemi jest jedno, a potem wieczność. Jaka? W dużym stopniu to już od Was zależy. Bóg zapłać MAJÓWKI MŁODZIEŻOWE 2008 Dawniej, przed każdą kapliczką, w polu czy przy drodze, śpiewano litanię loretańską, albo inne pieśni Maryjne. Wystarczyło, aby jedna osoba zaintonowała „Kyrie eleison”, a już za nią zbierali się inni ludzie, dzieci, młodzież i starsi. Echo niosło po całej okolicy. Majówki młodzieżowe w naszej parafii nawiązują nieco do tej dawnej tradycji. My również zbieramy się na zewnątrz przed figurą Matki Bożej – na placu kościelnym, to już wieloletnia praktyka w naszej parafii. I jak co roku prosimy o potrzebne dary i łaski. Tegoroczne majówki poprowadził br. Tomasz. W poszczególnych tygodniach wspierały go grupy młodzieżowe: Oaza, Harcerze, Ministranci oraz Schola Młodzieżowa. SIEDEM – to tytuł przewodni naszych spotkań. Chodzi tu o siedem sakramentów świętych. Z pomocą Br. Tomka i zaproszonych gości odkrywaliśmy ich wartość, odniesienie do historii chrześcijaństwa oraz sens ich otrzymywania. Można było uczestniczyć w niecodziennych wydarzeniach. Wielokrotnie braliśmy czynny udział w spotkaniu, poprzez wykonywanie zadań w grupach. Ponownie odnowiliśmy przyrzeczenia chrzcielne, nasze głowy polano wodą święconą i otrzymaliśmy światło Chrystusa, okadzono nas dymem kadzideł, namaszczono nas, nałożono nam ręce na głowy. Dzięki tym i innym znakom, na nowo pochyliliśmy się nad tajemnicą sakramentów, na nowo przeżyliśmy wyjątkowe wydarzenia, które są tak ważne dla chrześcijan. A były to chwile niezwykłe, gdyż większość z nas nie pamięta swojego chrztu. Bardzo istotnym punktem majowych spotkań były świadectwa na temat sakramentów świętych. I tak, wysłuchaliśmy kapłanów, małżonków, ludzi młodych oraz tych bardziej doświadczonych, a także pana Farida, który jest Afgańczykiem mieszkającym od kilku lat w Stalowej Woli. On także powiedział nam o swoim doświadczeniu przyjęcia sakramentów świętych. Stałym akcentem majówek była oczywiście Litania do Matki Bożej, poprzedzona czytanymi prośbami i podziękowaniami, a także Apel Jasnogórski, który śpiewaliśmy stojąc w kole i trzymając się za ręce. Nie zabrakło pantomim i odegranych przez młodzież scenek. Kilka razy zaśpiewaliśmy „Sto lat!” obecnym na majówkach solenizantom, a nawet zajadaliśmy się słodkościami od br. Tomka . Nie zawiodła młodzież, która każdego dnia zjawiała się coraz liczniej. Można było zauważyć maturzystów, studentów, osoby pracujące, a nawet całe rodziny. Był to niezwykle intensywny i ciekawy sposób zdobycia wiedzy na temat sakramentów świętych. Poznaliśmy ich znaczenie i sens w naszym życiu. Mamy nadzieję, że za rok spotkamy się znowu przed Mateczką, by wspólnie modlić się i dziękować za jej opiekę i wstawiennictwo. Anna Chruściel Na Szlaku 11 ABORCJI – NIE !!! Stanowisko Rady Stałej KEP i biskupów diecezjalnych z Jasnej Góry w sprawie rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z dn. 16 kwietnia 2008 roku W związku z przyjęciem przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w dniu 16 kwietnia 2008 r. rezolucji (nr 1607) w sprawie depenalizacji i dostępu do tzw. bezpiecznej aborcji oraz wezwaniem skierowanym do państw członkowskich, by zalegalizowały aborcję tam, gdzie jest ona nielegalna, Rada Stała KEP zgromadzona wraz z biskupami diecezjalnymi na Jasnej Górze, wyraża zdecydowany protest wobec tej rezolucji. Aborcja jest zawsze zabójstwem całkowicie bezbronnego dziecka. Dziecko ma własne prawo do życia od momentu poczęcia, zaś matka, znajdująca się w trudnej sytuacji, zawsze ma prawo do otrzymania od społeczeństwa słusznej pomocy. Prawa dziecka do życia należy bronić, a matce w stanie błogosławionym należy pomóc dziecko urodzić i je wychować. Wspomniana rezolucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy wyrządza krzywdę zarówno bezbronnym dzieciom, jak też ich matkom, a także całemu społeczeństwu. Może też wyrządzić niepowetowaną szkodę idei jednoczenia się narodów naszego kontynentu, trudno bowiem wyobrazić sobie prawdziwą jedność Europy budowaną na prawie do zabijania niektórych grup ludzi. Biskupi wyrażają kategoryczny sprzeciw wobec próby narzucania drogą administracyjną zasad sprzecznych z podstawową wrażliwością moralną ludzkich sumień. Zawierzając Królowej Polski wszystkie działania na rzecz umiłowania daru życia oraz jego ochrony, Biskupi wzywają wszystkich do wytrwałości w modlitwie i wspólnym działaniu na rzecz ludzkiego życia. Podpisali: Rada Stała Konferencji Episkopatu Polski i Biskupi diecezjalni Jasna Góra, dnia 2 maja 2008 r., w wigilię Uroczystości Królowej Polski 12 Numer 34/2008 Precz z przykazaniami … i co dalej? Po co człowiekowi prosić go o to, czego sam nie mógł zdobyć. Ale Boże przykazania? dzisiaj? W świecie zdumiewających możliwości Dlaczego sam technicznych, ogromnej wiedzy? Jaki bóg ma człowiek – w końcu się prawo ostać w świecie komputera, internetu, to on żyje na tym światłowodu, lasera? W świecie demokracji, w świecie, stara się której człowiek przegłosowuje prawa, według odnaleźć tej których chce żyć, rozstrzygać swoje podstawowe rzeczywistości, i on dylematy życia publicznego i indywidualnego? Kto sam wie najlepiej, ma prawo zabronić mi czegoś, narzucić styl życia, jak ono wygląda ograniczyć swobodę wyboru? Wszak wolny wybór i ”smakuje” – nie jest najwyższym osiągnięciem ludzkiej cywilizacji! ma prawa rozstrzygać, jakie wybory są dobre, Kto ma prawo cofać nas do przysłowiowych już a jakie złe? Przecież to on sam doświadcza „mroków średniowiecza”? w zarówno trudu wyborów, jak i ich konsekwencji. Jeżeli chcesz – oczywiście możesz żyć w Przecież to jego bezpośrednio obchodzi, dotyczy swoim przestarzałym, chrześcijańskim systemie i ostatecznie on „przeżyje” zarówno trud wierzeń wybierania, jak i jego owoce. Być może więc do moralnymi - masz prawo. Ale przestań żądać jego zasadniczych warunków jego wielkości należy zachowywania w przestrzeni publicznej. Masz i wynikającymi z niego zasadami to, by sam o sobie rozstrzygał? I prawo do swoich indywidualnych to bez oglądania się na rzekomo wyborów i trzeba to uszanować. istniejący transcendentny Masz prawo – tak samo jak ci, /zewnętrzny, przekraczający którzy odtwarzają w swym życiu dostrzegalną, doświadczaną pogańską religię Słowian, kult rzeczywistość/, bogów rzymskich, czy greckich. jakkolwiek by go nie nazwać To twoja sprawa. To styl życia – bóg, byt odwieczny, prajednia, równie samoświadomość itp.? życie według kodeksu rycerskiego przez byt nas uprawomocniony jak Może wręcz trzeba się z epoki lennej, kodeksu samurajów, wreszcie przestać na niego oglądać zasad wegetarian, zwolenników i wziąć losy świata w swoje własne ręce? Może naturyzmu, ochrony praw zwierząt, poszukiwaczy w tym jest właśnie ukryta wielkość człowieka? zaginionej Atlantydy i rocka psychodelicznego. I póki żył w mrokach niewiedzy, nieumiejętności, Każdy doświadczanej zależności od natury musiał równie ważny, równie godny szacunku i co więcej, sobie znajdować jakieś siły pozaziemskie, by równie skuteczny, jeśli chodzi o sumę „przeżyć leczyć swoje lęki, odnosić do niego swoje braki, pozytywnych” danego człowieka. Tobie pomaga wybór jest równie uprawomocniony, Na Szlaku 13 żyć wiarą w Trójjedynego Boga – twoja sprawa, Bóg w Piśmie św. mówi nam, że człowiek jest na mojemu życiu sens nadaje poszukiwanie zaginionej tyle wielki, by tego próbować. Ale i na tyle mały, by bursztynowej komnaty. Nasze poglądy są równie łudzić się, że to przyniesie mu szczęście. uprawomocnione – bo wolne, bo ludzkie, bo my Oto mała ilustracja: Prasa w zeszłym sami wybraliśmy i nic tu nie ma do rzeczy jakiś tygodniu doniosła o pewnym wydarzeniu na terenie czynnik zewnętrzny. To my kształtujemy nasze Niemiec. W małym miasteczku, w jednorodzinnym życie. Wybór jak najbardziej subiektywny, byleby domku mieszkało sobie małżeństwo. On – lat pomagał ci w życiu. 49, elektromechanik, ona – lat 44, gospodyni Weźmy taką np. aborcję. Ktoś uważa, że domowa. Mają dzieci – trójkę, w wieku od 18 do życie ludzkie jest święte – jego sprawa. Uważa, 24 lat. Spokojna, typowo niemiecka rodzina. W że jest ono wolnym darem Boga-Stwórcy sobotę dzieci, pod nieobecność rodziców, zeszły współdziałającym z człowiekiem – ma prawo. do piwnicy, by z zamrażarki wydobyć pizzę. Uważa zasadę: „Nie zabijaj” za świętą – dobrze. Zamiast pizzy znalazły trzy foliowe worki z ciałami Ale jeśli ktoś uważa, że życie jest tylko owocem trzech niemowląt. W niedzielę poprosiły rodziców współżycia seksualnego dwojga ludzi i oni mają o wyjaśnienie. Sprawa trafiła na posterunek wyłączne prawo do rozstrzygnięcia o losie tych policji, później zaś do prasy. Okazało się, że ciała kilku komórek, które w ich przekonaniu w żadnej trojga dzieci od ponad dwudziestu lat spoczywały mierze nie jest jeszcze człowiekiem – to również w zamrażarce. Okazało się, że było to rodzeństwo ma do tego prawo. Jeśli matka pragnie dziecka i tych, którzy odkryli wstrząsającą tajemnicę ich jego życia – w porządku, nikt nie ma jej prawa do domu i rodziny. Jak podaje prasa, Niemcy są w spędzenia płodu zmusić. Ale jeśli nie chce – to kto szoku, dodajmy - w kolejnym szoku, ponieważ ma prawo rozstrzygać o jej brzuchu? Kto ma prawo to wydarzenie wpisuje się w serię podobnych do narzucania jej swoich zasad? Ja do twojej wiary przypadków dzieciobójstwa. Jak podają media, co się nie wtrącam – ty przestań się wtrącać do mojej! roku /lata 2000 – 2007/ na terenie Niemiec notuje W wolnym państwie, w demokratycznym systemie się ok. 200 – 300 przypadków zabójstw dzieci z rąk każdy ma prawo do osobistych rozstrzygnięć i na rodziców. Rodzi się pytanie – dlaczego? Skierowano tym polega wolność. je do znanego niemieckiego ginekologa. Ten Jako chrześcijanin pytam : CZY ABY NA PEWNO??? Czy na pewno człowiek sam nadaje kształt własnemu życiu? Czy skutki jego wyborów specjalista, cytuję: „jest przekonany, że powszechnie stosowane wtedy [za czasów NRD] zabiegi aborcji wykształciły, nawet w drugim pokoleniu kobiet, lekceważący stosunek do życia poczętego. – tych podstawowych i tych w drobiazgach Tyle cytatu. A ja pytam dalej: Jak powiedzieć – nie kształtują go jednak „z zewnątrz” i to czy żyjącym, dorosłym dzieciom tego małżeństwa, że on tego chce, czy nie? Czy konsekwencje jego ich życie ma sens, znaczenie, że nie jest kwestią wyborów moralnych, zwłaszcza w podstawowych przypadku? Bo niby dlaczego im pozwolono żyć, kwestiach, jak np. podejście do życia ludzkiego, a rodzeństwo trafiło do zamrażarki? zależą wyłącznie od człowieka? Czy, krótko Pytam dalej: Dlaczego zabicie mówiąc, człowiek sam nadaje sens własnemu trzymiesięcznego dziecka może być dozwolone życiu? Czy jest na tyle wielki, by „stworzyć” prawnie, a dziewięciomiesięcznego karalne? Czy nie swój świat, nadać mu zasady funkcjonowania? tylko dlatego, że ktoś to bez głębszego uzasadnienia, 14 Numer 34/2008 arbitralnie rozstrzygnął? I wreszcie Małżeństwo, o i ustawowo czy – znacitsa, otca zariezać można! kto jest winien, i na ile? ci, którzy dostępnym rozstrzygnęli zabiegu aborcji Ktoś powie – to już przesada! Ale, wyciągając do końca i konsekwentnie wnioski z postawy, którą zaprezentowałem w pierwszej spowodowali części „lekceważący można stosunek do życia zapytać: poczętego”, dzieje, gdy znikają który artykułu i trzeba Co się skutkuje dziś tylko nakazy na terenie Niemiec /a wszak płyną one zabójstwem kilkuset z relacji ja – istota dzieci rocznie? wyższa, jeśli nie Dla sumienia mnie, mają być totalnie w i e r z ą c e g o subiektywne/? chrześcijanina staje Odpowiedź brzmi: się zatem jasne, że Nasze postępowanie bez poszanowania kształtują wyłącznie Bożych przykazań nie moje subiektywne ma możliwości nie przekonania, tylko indywidualnego a budowania szczęścia społecznych ludzkiego, stanowione prawo i ale społeczeństwa w relacjach – ludzkie. na jakimkolwiek poziomie. Bóg-Stwórca dał Dociekajmy dalej – a jeśli jestem na tyle przykazania nie jako arbitralnie rozstrzygający sprytny, by uniknąć konsekwencji wynikających o ludzkim życiu tyran, ale jako Dobry Ojciec, z porządku prawnego w danym państwie? Jeśli ja który poucza dziecko o zasadach istnienia i dopuszczam np. to przywołane tutaj ludożerstwo? funkcjonowania świata. Oczywiście, wymaga to To wystarczy to robić tak, by mnie państwo zaufania do Ojca i przyjęcia, że motywem Jego /organy ścigania i tzw. organy sprawiedliwości/ działania w moim życiu jest miłość, troska o moje nie przyłapało i nie ukarało. dobro. Bez tego jestem w sytuacji dziecka, które Jakie są tego konsekwencje? Ano takie, że działa po omacku i nieudolnie - kalecząc siebie i na płaszczyźnie społecznej zaczynają dominować rozczarowując się owocami swoich dokonań. ci, którzy bardziej lub mniej skrycie wyciągnęli A pewne podstawowe prawa dotykają końcowe wnioski i konsekwentnie je w życiu zarówno wierzących, jak i niewierzących. A jeżeli zastosowali – skorumpowany polityk i cyniczny przestaje się je szanować – no cóż! Dostojewski mafioso. Dla potwierdzenia mojego wywodu napisał, że skoro Boga nie ma, wszystko jest obejrzyj dzisiaj porcję wieczornych wiadomości dozwolone – nawet ludożerstwo. To literackie w dowolnej stacji telewizyjnej… ujęcie pewnego rosyjskiego przysłowia: Boga niet Jacek Kania OFM Cap. Na Szlaku 15 Ś w i a d e c t w o Mam 55 lat. W małżeństwie żyję 34 lata. Mamy pięcioro dzieci. Urodziłam się w rodzinie katolickiej, na wsi. Było nas siedmioro. Ja byłam czwartą z kolei córką. Moje życie było bardzo trudne, ponieważ nie było zgody w rodzinie. Bardzo przeżywałam wszystkie kłótnie moich rodziców. W rodzeństwie też nie byliśmy zgodni. Kiedy przygotowywałam się do I Komunii Świętej, zachwyciłam się nauką Jezusa. Mogłam doświadczyć mocy Boga, bo od tej pory byliśmy zgodni w rodzeństwie, pomagaliśmy sobie nawzajem. Mimo doświadczenia Boga w dzieciństwie, moja wiara była płytka, bo gdy weszłam w dorosłe życie, to ulegałam wpływom różnych osób, przestałam chodzić do kościoła, grzeszyłam. Był to czas bardzo wielkiej duchowej pustki we mnie. Zrozumiałam, że życie bez Boga jest bardzo nieszczęśliwe. I gdy wyszłam za mąż, zaczęliśmy z mężem chodzić do kościoła. Modliłam się. Ale gdy przyszły trudności na początku naszego małżeństwa, ja nie umiałam zawierzyć Bogu. Nie wierzyłam, że Pan Bóg troszczy się o moje życie. Ufałam sobie i mojemu mężowi. Ponieważ „budowaliśmy” na sobie, to bardzo szybko pojawiły się w naszym małżeństwie grzechy, które doprowadziły do tego, że straciłam zaufanie do mojego męża. Podważałam jego decyzje w wychowywaniu najstarszego syna. Coraz bardziej oddalałam się od niego. W tym czasie miałam też problemy z urodzeniem dzieci. W szóstym miesiącu urodziłam dwoje dzieci, które zaraz po urodzeniu umarły. W siódmym roku naszego małżeństwa 16 Numer 34/2008 mieszkaliśmy razem z teściami. Nawiedziła nas Matka Najświętsza w obrazie Jasnogórskim. Byłam wtedy w kolejnej ciąży. Bardzo gorliwie modliliśmy się do Boga przez wstawiennictwo Maryi. Bóg wysłuchał naszych modlitw – urodziłam zdrowego syna. Otrzymaliśmy nowe mieszkanie w tej parafii. Byłam bardzo wdzięczna Bogu za otrzymane łaski, ale nie umiałam Bogu zaufać, bo gdy mieliśmy troje dzieci, bardzo bałam się rodzić kolejne. Wtedy tylko mąż pracował na utrzymanie rodziny i brakowało nam pieniędzy. Doszły lęki o zabezpieczenie materialne rodziny. Również w wychowaniu najstarszego syna były bardzo wielkie problemy, ponieważ nie czułam jedności z moim mężem. W tym trudnym dla naszego małżeństwa czasie Pan Bóg przyszedł nam z pomocą, bo w tej parafii zaczęły się katechezy i najpierw mój mąż wstąpił na Drogę, a później ja. I przez słuchanie Słowa Bożego, przez udział w Eucharystii, Liturgii Słowa, w rekolekcjach, mogłam odkrywać miłość Bożą. Doświadczyłam, że Pan Bóg troszczy się o moje życie. Pan Bóg uczynił cud w moim małżeństwie. Zabrał mi lęk przed ciążą. Mogłam urodzić dwoje dzieci, oczekując ich z radością. I z radością przyjęliśmy je w rodzinie. Stałam się człowiekiem wolnym. Moje życie nabrało innego sensu. Pan Bóg również uleczył nasze małżeństwo. Zrozumiałam, że decyzje męża są dobre. Dał nam jedność. I dzisiaj mogę Panu Bogu dziękować za to, że mnie prowadzi, za to, że mnie bardzo kocha. Również doświadczyłam mocy Ducha Świętego. Dał mi moc, że mogłam zapraszać na katechezy dla dorosłych przed kościołem. Na pewnym etapie Drogi była ewangelizacja po domach. Również mogłam głosić miłość Chrystusa. Ś w i a d e c t w o Liczę już sobie 72 lata. Pochodzę ze wsi, z rodziny chłopskiej, katolickiej. Byłem starszy mam młodszego brata. Rodzice synów kochali, ale i karcili i to czasami mocno. Jestem tu na tej drodze dojrzałej wiary z żoną, która siedzi obok mnie. Małżeństwem jesteśmy już prawie 43 lata, rocznica minie w sierpniu. Mamy dwoje dzieci i trójkę wnuków. Po ukończeniu przeze mnie szkoły podstawowej matka, która w rodzinie miała inicjatywę, wysłała mnie do szkół, tak powiedziała. Najpierw zamieszkałem w mieście powiatowym na stancji, uczęszczając do liceum, i w zasadzie, to był rok 50, od tego czasu na wieś już nie powróciłem. Po ukończeniu tych szkół, wydawało mi się, że jestem człowiekiem ważnym, zacząłem na innych patrzeć z pozycji wyższości i w tym kierunku dążyłem i szukałem swojej chwały, zapominając o tym, że Jezus mówi: Jak możesz uwierzyć, jeżeli wzajemnie szukasz swojej chwały wraz z innymi, a nie szukasz chwały, która pochodzi od Boga”. I rzeczywiście szukałem odznaczeń, orderów, podwyżek. Był taki moment w życiu, że znalazłem się w pracy w Warszawie, na delegacji i już mam pisać książkę pod tytułem: „Z Lipnicy (bo z takiej wsi pochodzę) w Aleje Ujazdowskie”. Jaki ja jestem ważny człowiek.! Jeżeli chodzi o życie małżeńskie, zaniedbywałem rodzinę, bo każdą wolną chwilę, spędzałem z kolegami, a do kościoła chodziłem sam. Żona chodziła z dziećmi. W święta jechałem do domu rodzinnego, a żona zostawała z dziećmi. W małżeństwie układało się różnie, szczególnie właśnie na tym tle, że przebywałem poza domem. Uważałem się za dobrego człowieka, wielkiego katolika, bo widziałem obok siebie innych większych grzeszników, ale ja zaniedbywałem się w sakramentach a szczególnie w sakramencie pojednania, nawet w tym raz do roku. I bracia, w moje życie wkroczył Bóg z mocą. Wkroczył Bóg z mocą ponad 20 lat temu: dowiaduję się, że jestem ciężko chory na serce i nie ma życia bez operacji na serce. I taki załamany chodzę, i spotykam przyjaciół. Ponieważ mieszkałem w Stalowej Woli dowiedziałem się, że tu w tym kościele Zwiastowania Pańskiego Ojców Kapucynów w Rozwadowie są katechezy, katechezy żywej wiary, przyjeżdżają bracia z Lublina i głoszą. Na te katechezy zaczęła również chodzić moją żona. I co się dowiaduję? Że mnie takiego grzesznika kocha Bóg, takim, jakim jestem! I jest sakrament pojednania, sakrament spowiedzi świętej. I dowiaduję się od kapłana, o słowach Jezusa, które mówił do paralityka, że słuchaj synu odpuszczają ci się twoje grzechy, i żebym wchodził na tę drogę żywej wiary. Jestem Bogu wdzięczny, że na tej drodze jesteśmy z żoną, że inaczej spojrzałem na moje małżeństwo, mimo kłopotów i trudności kroczymy tą drogą, że Bóg przeprowadził mnie przez operację serca. Przeprowadził również żonę przez chorobę nowotworową. Że mam kontakt z Jezusem, osobisty kontakt z Jezusem w sakramencie pokuty i w sakramencie eucharystii. Że mam kontakt ze Słowem Bożym. Że Duch Święty pokazuje mi, że ja jestem grzesznikiem, że ja jestem takim małym człowieczkiem, który ciągle pragnie jakieś swojej chwały, pragnie wyróżnień, pragnie awansów, jakiś zaszczytów, zamiast szukać chwały u Boga. Duch Święty uzdolnił mnie również do tego, że odebrał mi lęk przed śmiercią. Na Szlaku 17 Dla dzieci Nazaretański pamiętniczek Czerwiec Dookoła unosił się zapach kwiatów. Brzęczały pszczoły, muchy i pojedyncze komary, ale przy Maryi dzielnie siedziała mała gromadka dzieci. Dziewczynki nazbierały całe naręcza kwiatów i cierpliwie czekały, aż Mama Jezusa zrobi każdej z nich wianek. Maryja uplotła więc wianuszki i przez cały czas opowiadała o różnych historiach z nazaretańskiej ulicy. W końcu… opowiedziała o swojej pierwszej podróży. - Postanowiłam odwiedzić moich krewnych, którzy mieszkali w górach Hebron, w miasteczku Ain Karim. Wiecie, gdzie to jest? – Dzieciaki kiwały przecząco głowami. – Niedaleko i zarazem daleko stąd – kontynuowała Maryja. Dzieci z coraz większym zainteresowaniem wsłuchiwały się w tę opowieść, nie zauważając nawet, że kolejny, chyba już szósty wianek był gotowy. – Musiałam jednak pójść i w dodatku pójść sama, bo mój Józef nagle pojechał do pracy przy dużym dachu w Jerozolimie. Jeśli dobrze pamiętam, prawie przez całe dwa miesiące był poza domem. Udałam się więc sama w drogę, zabierając tylko kawałek sera i dwa placki. Nie wiedziałam wtedy, jak też daleko od Nazaretu mieszkają moi krewni: Zachariasz i Elżbieta. Szłam więc krętymi ścieżynkami w górę, to znowu w dół – a musicie wiedzieć, że po górach chodzi się dość ciężko. Moja podróż zajęła mi prawie całe dwa dni. Szłam dróżkami, skręcałam na wydeptane ścieżki, a kiedy zrobiło się ciemno i księżyc zaspał pomiędzy chmurami – śpiewałam sobie i dalej brnęłam po ciemku. Drugiego dnia, kiedy nagle przygrzało słońce i osypujące kamienie zaczęły z hukiem lecieć, w dół zabrakło mi wody. Dookoła pusto, kurz i ja, jedyna na drodze. Jednak nigdy się nie bałam, bo niosłam ze sobą Szczęście, wielkie Szczęście i dobre Słowo dla cioci Elżbiety. To nic, że zgłodniałam, nie miałam wody. To nic, że dokładnie nie znałam drogi, ale przez całą wędrówkę wierzyłam, że Szczęście musi samo doprowadzić do Szczęścia. Nawet skorpiony, które zachodziły mi drogę, musiały odejść w swoje strony. Tylko jaszczurki, jak posągi, 18 Numer 34/2008 pozostawały nieruchome na rozpalonych skałach i porozumiewawczo puszczały do mnie oko. Przy drodze rosło dużo dzikich owoców, dlatego nie umarłam z głodu i z pragnienia. Nie mogłam przecież wracać, gdyż jagody, poziomki, maliny i dzikie jabłonki wyznaczyły mi szlak. Dotarłam w końcu do domu Zachariasza i znalazłam tam dużo Szczęścia, bo za trzy miesiące miał się urodzić Jan, ich syn. Nigdy go nie widziałem, Mamusiu! – prawie krzyknął Jezus. - Jeszcze się spotkacie – dokończyła Maryja i włożyła mu na głowę wianuszek rozchodnika, mleczów i koniczyny. Wszystkie dzieci zaraz chwyciły się za ręce i wesoło kręciły się w kółko. Śpiewał piosenki. Maryja spokojnie odeszła w stronę ocienionego teraz zakątku ogrodu i po chwili przyniosła Wakacje przy ołtarzu Czy wiecie, co oznacza słowo wakacje? Po łacinie słowo vacatio to po prostu zwolnienie, uwolnienie od czegoś. Wiele dzieci, mając do dyspozycji dwa miesiące wolne od szkoły, nie zawsze wie, co z tym zrobić. I podobnie jest też z ministrantami. Co gorsza, mimo że czasu jest więcej niż w ciągu roku szkolnego, przy ołtarzu widać wielkie pustki. Ksiądz bardzo często musi korzystać z pomocy brata zakrystianina lub wszystko robić samemu. A oto kilka propozycji dla wszystkich ministrantów, aby czas wakacji spędzić nie tylko na podwórzu, nad jeziorem czy przed telewizorem (to najmniej polecam), ale także przy ołtarzu. Gdziekolwiek będziemy – zawsze i wszędzie z Bogiem! 1. Nigdy nie zapomnij o porannej i wieczornej modlitwie. Stare przysłowie mówi: bez Boga, ani do proga. Oznacza to, że nikt z nas bez Bożej pomocy nic nie może zrobić. Bóg nam we wszystkim dopomaga, daje łaskę. I dlatego właśnie na początku dnia należy Go prosić o pomoc, a wieczorem dziękować za dzień (nawet pochmurny i deszczowy) i prosić o szczęśliwą i spokojną noc dla siebie, rodziców i kolegów. 2. Każdy dzień przeżywamy z Bogiem, czyli czystym sercem. Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni (czyli szczęśliwi) są ludzie czystego serca, bo mogą oglądać Boga”. Msza św. To spotkanie z Bogiem i ludźmi przy stole Eucharystii. Radość z tego spotkania mogą przeżywać tylko ci, którzy mają czyste serca. Tylko oni mogą przyjmować Chrystusa w komunii świętej. 3. Zawsze pamiętaj, że niedziela jest Dniem Pańskim, czyli dniem Boga. Nawet najsłoneczniejszy dzień nie rozpali naszego serca miłością, nawet najczystsze jezioro nie orzeźwi naszej duszy, jeżeli zabraknie w niedzielę Mszy św. A zdarza się to podczas wakacji nawet ministrantom. To Najświętsza Ofiara rozjaśnia nasze życie Słowem Bożym i dodaje sił Pokarmem z nieba. Dobry ministrant, to jak dobry sługa, spełnia nie tylko swoje obowiązki, ale także to, co może sprawić radość jego Panu Chrystusowi. Tydzień naszej służby nie może się, ograniczać tylko do niedzielnej Mszy św. Choć podczas wakacji nie ma tradycyjnych dyżurów, to jednak koniecznie trzeba pamiętać o obecności przy ołtarzu w dni powszednie. A jak byłoby pięknie, gdyby ministrant codzienną modlitwę odmawiał w kościele..? Zachęcam do tego tym bardziej, gdy świątynia jest blisko. Drodzy chłopcy! Na wakacje życzę Wam tego, czego bardzo oczekujecie: pięknej pogody, spotkania życzliwych ludzi, odkrywania tego, co piękne w przyrodzie. Radosnych dni! Zachęcam by zabrać ze sobą owe cztery „przykazania”. Opr. Maria Michalska 4. Ministrant, to ten kto służy. Rozwiązane krzyżówki dostarczcie na furtę do 20.06.2008 Losowanie nagród 22.06.2008 po Mszy świętej rodzinnej Fraszki Zdarza się Czasem pięta Achillesa (wszyscy potwierdzić mogą), to kłopot tak wielki, że bywa nawet – całą nogą… Nasze oceny… Jeśli jest JEDYNKA – Smutna bywa minka… Tak samo, gdy MIERNY, Bo znaczy mizerny… TRÓJKA znana z tego: Lepsza od miernego. Z CZWÓRKA jest inaczej, Bo już sukces znaczy. PIĄTKA krótko powiem: Bardzo dobrze w głowie! SZÓSTKA cała w kwiatach Za ciekawość świata… Na Szlaku 19 ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI ŚWIĘCI KAPUCYNI Św. Marek z Aviano Carlo Domenico urodził się 17 listopada 1631 roku w Aviano. Jego rodzice byli bogatymi mieszczanami, którzy mieli jeszcze dziesięcioro dzieci. W rodzinnym mieście otrzymał pierwszą formację duchową i intelektualną, którą następnie pogłębiał w kolegium jezuickim w Gorycji w latach 1643-1647. Atmosfera bohaterstwa wytworzona przez wojnę pomiędzy Republiką Wenecką i Imperium Otomańskim miała decydujący wpływ na życie młodzieńca. Ożywiony pragnieniem przedostania się na pole walki, gotowy przelać własną krew w obronie wiary, opuścił kolegium w Gorycji i przybył po wielu dniach do Capodistrii, gdzie, wycieńczony głodem i trudami podróży, zapukał do furty klasztoru kapucynów. Przełożony klasztoru, oprócz jedzenia i opieki, dał mu mądrą radę, aby powrócił do domu, do swoich rodziców. Głęboko zainspirowany spotkaniem z Kapucynami w Capodistrii poczuł, że Bóg wzywa go, aby wstąpił do Zakonu. Postanowił porzucić świat i podjąć surowe życie kapucynów. W 1948 roku został przyjęty do nowicjatu w Conegliano i rok później, w 1649 roku, złożył śluby zakonne, przybierając imię Marek z Aviano. Po ukończeniu studiów teologicznych, w 1655 roku został wyświęcony na kapłana. Życie Marka wyróżniało się głęboką modlitwą i zaangażowaniem się we wspólnotę. Było ono pokorne, ukryte i pełne gorliwości w zachowywaniu wierności Regule i Konstytucjom Zakonu. Od 1644 roku, kiedy to otrzymał “pozwolenie na głoszenie kazań”, poświęcił wszystkie swoje siły na głoszenie słowa w całej Italii, przede wszystkim w okresie Wielkiego Postu i Adwentu. Jego życie zmieniło się niespodziewanie w 1676 roku, po tym jak dzięki jego modlitwie i błogosławieństwu, natychmiast została uzdrowiona mniszka, która była chora i zmuszona do przebywania w łóżku przez 13 lat. Wiadomość o „cudownym błogosławieństwie” szybko się rozpowszechniła i zaczęli się do niego zgłaszać chorzy, prosząc go o wstawiennictwo. Wielu zostało uzdrowionych, 20 Numer 34/2008 wielu też się nawracało. Nie ulegając sławie, prowadził dalej swoją posługę apostolską, wzywając swoich słuchaczy do umocnienia wiary i życia chrześcijańskiego, do żalu za własne grzechy i do pokuty. Jego rosnąca popularność sprawiła, iż wiele znanych osobistości w całej Europie zapraszało go i obdarzało swoją przyjaźnią. Szczególna relacja istniała pomiędzy Markiem i Leopoldem I – cesarzem austriackim. Od 1680 aż do jego śmierci Marek był jego kierownikiem duchowym, ale także służył radą w wielu innych sprawach: politycznych, ekonomicznych, wojskowych i religijnych. Poza tym został wyznaczony przez papieża Innocentego XI na nuncjusza apostolskiego i legata papieskiego dla Austrii. Przyczynił się do wyzwolenia Wiednia z oblężenia tureckiego w 1683 roku. Od 1683 do 1689 roku uczestniczył w obronnych i wyzwolicielskich kampaniach wojskowych jako doradca i kapelan żołnierzy. Pomagał w wyzwoleniu Budy w 1686 roku oraz Belgradu, w 1688 roku. W następnych latach bardzo aktywnie działał na rzecz pokoju w Europie, przede wszystkim próbował zaprowadzić pokój między Francją i Imperium oraz dążył do zjednoczenia mocarstw katolickich dla obrony wiary, która ciągle była zagrożona przez potęgę otomańską. W 1699 roku z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Marek musiał przerwać swoją działalność. Otrzymał błogosławieństwo apostolskie papieża Innocentego XII dla chorego, a przed śmiercią przyjął ostatnie sakramenty i odnowił profesję zakonną. Umarł 13 sierpnia 1699 roku, w obecności swego dostojnego przyjaciela cesarza Leopolda, który chciał, aby jak najszybciej wszczęto proces beatyfikacyjny. Jednak dopiero 27 kwietnia 2003 roku został on wyniesiony do chwały ołtarzy przez Jana Pawła II. Legenda głosi, że Turcy uciekający przed armią europejską zostawili za sobą bardzo dużo swojej silnej i gorzkiej kawy. Żołnierze, aby uczynić przechwyconą kawę smaczniejszą, pomieszali ją z miodem i mlekiem i na cześć Marka nazwali Cappucino. Emilian Skowroński OFM Cap. CHWILA Z POEZJĄ Szept korali Czasem myślę sobie Skąd się wyłania siła By przełknąć to, co w ręce obie Czarna chmura jak grom rozrzuciła. Gdy bezrozumne kamienie otwierają usta I suną bolesnym orszakiem Rozdarty świat odsłania chusta I rozpacz zakwita makiem. Wtedy słyszę cichy szept korali Co mają swą moc głęboką Chociaż płyną hen w oddali Lecz tylko sercem widzi je oko. Czasem ptak tęsknie zaćwierka Czasem coś po śnie się błąka, Spoglądam wtedy do duszy serca Czy może szczęście zakwita już w pąkach. Radość Radość ma wiele znaczeń Radość to mycie naczyń Radość to miłe spojrzenie Radość to na odpoczynek zezwolenie Radością - wszystko co związane z Bogiem Radością - gdyś już przed kościoła progiem Radością - gdy pomożesz koledze Radością - gdy posiądziesz wiedzę Radością - modlitwa na klęczkach Radością - życie i męka Wszystko jest radością Cieszmy się smutkiem i miłością Radość to dobro i zło Smucisz się - Bogu dziękuj za to Dominik Lewandowski, lat 11 Na bezdrożach rozpaczy o jej ostre kanty kaleczy się wiara i zaufanie do Stwórcy, zwątpienie rozsnuwa nici pustki i nicości Na krętych ścieżkach bólu czyhają złe moce obdzierając z nadziei zwabiają w zaułki grzechu dezorientują, ogłuszają bezsensem Prowadź mnie Ojcze na równiny Obietnicy Na szlak Słowa gdzie nasyci się moje serce gdzie rozwieją się leki Zakiełkuje ufność, Życie zaczerpnie prawdy Grażyna Lewandowska Na Szlaku 21 Kronika wydarzeń 1 maja – święto Józefa Rzemieślnika. Tego dnia pierwsze nabożeństwo majowe, tradycyjnie już odprawiane były przed Mszą święta wieczorną dla wszystkich parafian, o 16.30 dla dzieci i „majówki”młodzieżowe o godzinie 19.00. 3 maja – święto NMP Królowej Polski, święto narodowe, w tym dniu polecaliśmy Bogu naszą Ojczyznę. Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym prowadziła nowennę do Ducha Świętego. 11 maja – dzień I Komunii świętej w naszej parafii. Dzieci przystąpiły do Stołu Pańskiego w 22 Numer 34/2008 dwóch grupach - o godzinie 10.30 i 12.30. Rodzice tegorocznych dzieci pierwszokomunijnych ofiarowali wspólnocie parafialnej nowy ekran oraz rzutnik multimedialny do wyświetlania tekstów pieśni w czasie liturgii. Bardzo serdecznie im za ten dar dziękujemy! 18 maja – o godzinie 10.30 sprawowano Mszę świętą dla dzieci, które w tym roku przeżywały rocznicę swojej I Komunii świętej. O godzinie 16.00 odprawiono specjalne nabożeństwo ku czci św. Feliksa z Cantalice, patrona dzieci, podczas którego namaszczano najmłodszych parafian olejami tego świętego kapucyna. 22 maja – uroczystość Bożego Ciała. W tym roku procesja przeszła ulicami osiedli Górka i Widok. Prowadzili ją neoprezbiterzy naszej prowincji, którzy wcześniej celebrowali Mszę świętą. Po zakończeniu procesji udzielili wiernym specjalnego błogosławieństwa p r y m i c y j n e g o . Przed rozejściem się do domów parafianie dzielili się chlebem i winem. Grupa młodzieży wraz z br. Tomaszem udała się do Lublina na VI Koncert Chwały zatytułowany „reGeneracja w Duchu”. 25 maja – w naszej parafii odbył się VIII Piknik Charytatywny. Mimo niezbyt ładnej pogody impreza była bardzo udana. Wszystkim organizatorom należą się gorące podziękowania. Szerzej o pikniku napiszemy w powakacyjnym numerze „Na Szlaku”. Różaniec Małżeństwo jest sakramentem, tak jak Eucharystia, a to znaczy, że małżeństwo jest sposobem życia szczególnie naznaczonym Bożą obecnością. Życie w nim może być uświęcające, przybliżające do Boga. Kościół wskazuje konkretnie i precyzyjnie sposób przychodzenia Chrystusa do małżonków. Chrystus jest obecny między nimi w ich więzi małżeńskiej, czyli w relacji, jaką tworzą ze sobą. Nie chodzi tu o nic nadzwyczajnego, ale o zwykłą codzienną relację małżonków. Od czasu zawarcia sakramentu Bóg jest cały czas obecny w ich więzi. Przychodzi do nich gdy zapraszają Jezusa Chrystusa w sprawy jakimi żyją – oddają Jemu wszystko, co dzieje się w małżeństwie: dzielą się swoją wiarą, modlą się wspólnie, rozmawiają ze sobą, pomagają sobie w życiu, wychowują dzieci…Ale nie tylko. Jezus Chrystus przychodzi do małżonków także wtedy, gdy czule się do siebie przytulają, całują się, pieszczą, współżyją seksualnie. Małżonkowie tworzą wtedy bardzo intymną relację. Nie tylko okazują sobie w ten sposób miłość, ale uczestniczą w przekazywaniu miłości Boga kochanej osobie. Współpracują z Bogiem, który jest Miłością. Bliskość cielesna buduje sakramentalną więź i dlatego małżonkowie świętości powinni spać w jednym łóżku. Stanowisko Kościoła jest udokumentowane w adhortacji apostolskiej Jana Pawła II, „Familiaris consortio”, gdzie czytamy: „Pierwszym i bezpośrednim skutkiem małżeństwa (res et sacramentum) nie jest sama łaska nadprzyrodzona, ale chrześcijańska więź małżeńska, komunia dwojga typowo chrześcijańska, ponieważ przedstawia tajemnicę Wcielenia Chrystusa i tajemnicę jego Przymierza. Szczególna jest także treść uczestnictwa w życiu Chrystusa; miłość małżeńska zawiera jakąś całość, w którą wchodzą wszystkie elementy osoby — impulsy ciała i instynktu, siła uczuć i przywiązania, dążenie ducha i woli. Miłość zmierza do jedności głęboko osobowej, która nie tylko łączy w jedno ciało, ale prowadzi do tego, by było tylko jedno serce i jedna dusza”(Familaris consortio 13). Akt małżeński jest ważnym sposobem wyrażania więzi małżeńskiej. Dlatego poprzez współżycie seksualne realizuje się sakrament małżeństwa, czyli także i w tym czasie małżonkowie spotykają się z Bogiem. Pożycie seksualne nie jest tylko aktem biologicznym, jak myślą ludzie przesiąknięci laicką kulturą. Angażuje ono również wymiar duchowy człowieka. Staje się aktem w pełni ludzkim, gdy wyraża miłość rozumianą jako dar z siebie, gdy jest przeżywany w małżeństwie „na dobre i na złe”, aż do końca życia. Na Szlaku 23 Tak jak w przypadku innych sakramentów przyjście Boga staje się rozpoznawalne, gdy umie się wskazać widzialny znak niewidzialnej łaski, np. w czasie Eucharystii Bóg przychodzi, gdy spożywamy rozpoznawalny zmysłowo chleb. Naturalny znak posiłku, jakim jest chleb zostaje podniesiony do rangi znaku wskazującego obecność Boga, który karmi swój Kościół. Sakrament małżeństwa ma także swój rozpoznawalny znak, który wskazuje na przyjście Boga do małżonków. Obecność Boga w małżeństwie można odkryć wtedy, gdy umie się wskazać i zinterpretować w wierze ten znak – tak jak umie się odczytać znaczenie wspólnoty, kapłana, wody, chleba, wina w przypadku innych sakramentów. Znak obecności Boga pośród kochających się małżonków jest bardzo konkretny i wyraźny i co najważniejsze pokazuje, że Bóg może działać w każdej chwili małżeńskiego życia. Taki znak tworzą sami małżonkowie poprzez swoje ciała. Jest to znak żywy. Cielesna bliskość małżonków tworzy widzialny znak ich wspólnoty, która jest powołania do stania się znakiem miłości i jedności. Małżonkowie tworzą znak obecności Boga, gdy są cieleśnie razem – gdy razem żyją pod jednym dachem (nie rozdzieleni na emigracji), razem się modlą (nie osobno), gdy rozmawiają ze sobą (np. pijąc kawę), pomagają sobie w codziennym życiu (sprzątają mieszkanie), wspierają się, pocieszają, gdy obdarzają się czułością, pieszczą się, współżyją seksualnie (śpią w jednym łóżku). Ten znak wymaga wypełnienia duchowego, aby był znakiem miłości, aby cielesne bycie razem stało się komunią wspólnotą prawdziwej jedności małżeńskiej – duszą, sercem i ciałem. Gdy małżonkowie umieją w wierze zinterpretować swoją miłość, wtedy jej różnorodne przejawy wyrażone poprzez ciało (pomoc, modlitwa, rozmowa, pieszczota, akt seksualny) stają się dla nich znakami sakramentalnymi, czyli znakami, poprzez które rozpoznają obecność Boga między nimi. Gdy żona czuje się kochana przez swojego męża, może powiedzieć, że przez jego miłość (wyrażoną poprzez jego ciało) sam Bóg przychodzi do niej i objawia jej swoją Miłość. Jeżeli mąż czuje się kochany przez żonę, to może uznać, że jest ona dla niego prawdziwym darem Boga, poprzez który 24 Numer 34/2008 Bóg zapewnia Go o swojej miłości i trosce. Miłości towarzyszy często krzyż, ale i on może być drogą oczyszczenia człowieka i nauczenia go miłości. Kościół, ukazując powołanie małżonków do przeżywania aktu seksualnego jako spotkania z Bogiem, w wyjątkowy sposób podnosi jego godność. Ludzki akt miłości staje się święty obecnością Boga. Sakrament wynosi człowieka ku niebu: uszlachetnia, oczyszcza, uświęca miłość ludzką. Gdy zacznie się współżyć przed ślubem lub poza związkiem małżeńskim, gdy w małżeństwie zaniedbuje się seksualny wymiar życia, to tak wielkie dobro, jakim jest miłość uświęcona przez Boga, można stracić albo jego osiągnięcie stanie się znacznie trudniejsze. Ludzi, którzy zostali w ten sposób zranieni, oszukani, wykorzystani mogą potem przeżywać swoją aktywność seksualność jako brudną i złą. Takich ludzi jest coraz więcej. Gdy uzna się małżeństwo i pożycie seksualne jako dar od Boga, to dopiero wtedy można zrozumieć, dlaczego Kościół sprzeciwia się współżyciu seksualnemu poza małżeństwem rozumianym jako związek mężczyzny i kobiety. Nie robi tego z intencją zabraniania ludziom przyjemności, ale wprost przeciwnie, chce ludzi doprowadzić do wielkiej radości z ich życia seksualnego, do takiego przeżywania aktu seksualnego, w którym małżonkowie doznają przyjemności i szczęścia zarówno cielesnego, jak i duchowego. Ksawery Knotz OFM Cap. Człowiek nie radzi sobie bez Boga ocenia Jacek Salij, teolog i zakonnik cz. 2 Jak ocenia Ojciec niepodległości? Polskę po 15 latach Zacznę od tego, że bardzo cieszą mnie opinie znajomych, którzy przyjeżdżają z zagranicy i zgodnie twierdzą, że Polska robi na nich coraz lepsze wrażenie. Owszem, zapewne nie widzą ani gnębiącego nas bezrobocia, ani nie chodzą po kolędzie i nie przekonują się, jak wiele rodzin żyje dziś w autentycznej nędzy. Nie widzą plagi złodziejstwa i bandytyzmu ani zdewastowanej służby zdrowia czy zakładów z dwucyfrową liczbą godzin pracy dziennie. Nie zdają sobie sprawy, jak wiele niemądrych decyzji się w Polsce podejmuje, że np. samo prawo zachęca u nas do fikcyjnych rozwodów, bo w ten sposób można uzyskać świadczenie dla osoby „samotnie” wychowującej dziecko. Mimo wszystko wydaje mi się, że faktycznie z naszą Polską jest coraz lepiej. Dość sobie uświadomić, jak bardzo wzrosła aktywność społeczna, jak dużo mamy różnych pożytecznych inicjatyw, jak wielu ludzi prawdziwie po obywatelsku wchodzi w struktury samorządowe, ilu rodziców angażuje się, by szkoła, do której chodzą ich dzieci, była szkołą dobrą itd., itd. A dalej: cokolwiek można powiedzieć złego o mass mediach, stało się faktem, że dzięki nim Polska nie jest już nawet dla prezydenta czy premiera folwarkiem, który można traktować jak prywatną własność. Cokolwiek by powiedzieć o dyktaturze poprawności politycznej, nie jest już tak, by poglądy inne nie miały możliwości publicznego ujawniania się. Wydaje się, że chrześcijaństwo motywuje człowieka do rozwoju wartościowej części własnej osobowości. Jak może wyglądać społeczeństwo, w którym ludzie wierzący stanowią ignorowaną mniejszość? Czy z zasady społeczeństwo takie będzie ułomne? W społeczeństwie bez Boga martwiłbym się, co najwyżej wtórnie o los wierzących. Największym zagrożeniem wydaje się to, że demokracja w takim społeczeństwie ma nieuchronne tendencje do ześlizgiwania się w totalitaryzm. Podobnie jak królowie w pewnym momencie przestali rządzić, a stali się tylko „panującymi”, dzisiaj parlamenty oraz inne demokratycznie wybrane ciała coraz mniej rządzą, bo rzeczywiste decyzje są podejmowane przez jakieś anonimowe ciała zarządzające wielkimi międzynarodowymi korporacjami (w tym również korporacjami mass mediów). To tam zapadają rozstrzygnięcia gospodarcze oraz ideologiczne. Już Tocqueville zastanawiał się, „jaki rodzaj despotyzmu zagraża demokratycznym narodom”. Dzisiaj tamte proroctwa zaczynają przemieniać się w ponurą rzeczywistość uderzającą również w konkretnych szarych ludzi. Dam przykład pierwszy z brzegu. Przyszedł kiedyś do mnie anestezjolog, od lat pracujący w Belgii, który czuje się przymuszony wbrew swojemu sumieniu uczestniczyć w aborcjach. Współcześni totalitaryści nie zadowalają się nawet tą formą gwałcenia ludzkich sumień. Na przykład w listopadzie 2000 r. lewica francuska próbowała przeforsować odebranie służbie medycznej prawa do działania zgodnie ze swoim sumieniem i wniosła projekt, by Na Szlaku 25 „utrudnianie dokonania aborcji przez personel medyczny zostało wpisane do kodeksu karnego jako wykroczenie”. Które elementy tzw. tradycyjnej religijności przetrwają napór modernizacji, a które prawdopodobnie nie? Pytanie to jakoś skojarzyło mi się z naporem hormonów... Zatem pójdę za tym skojarzeniem - to, że dzieciak zaczyna odczuwać napór hormonów, świadczy, iż następuje trudny okres w życiu, ale przecież jednocześnie zaczyna się w ten sposób jego dojrzewanie, coś ogromnie ważnego i pozytywnego. Owszem, przeżywa stany rozchwiania, zdarzy mu się może nawet jakieś zachowanie niegodne, ale jeżeli ma mądrych rodziców, można spodziewać się, że do portu o nazwie „dojrzałość” dopłynie bezpiecznie. Podobnie jest z tym, co pan nazywa naporem modernizacji. Ufam, że napór ten ma dla Kościoła i chrześcijaństwa wymiar przede wszystkim pozytywny, że zmierza ku ukształtowaniu bardziej dojrzałej formy chrześcijaństwa. A jeśli nawet wielu zjawisk, w jakich się ten napór przejawia, my, chrześcijanie, nie rozumiemy, a inne nas niepokoją 26 Numer 34/2008 lub nawet budzą jednoznaczny moralny sprzeciw? Najważniejsze, byśmy robili, co do nas należy, a jeśli się da, to jeszcze więcej, resztę zawierzmy Bożej Opatrzności. Bo jeżeli nawet w trakcie tych procesów dzieje się zło, przecież dzieje się ono nie dlatego, że wymknęliśmy się spod jej rządów. Już święty Augustyn powtarzał, iż nie dlatego Bóg dopuszcza zło, że przestał być wszechmocny albo staliśmy się Mu obojętni, ale dlatego że ma moc, by z tego zła wyprowadzić dobro. Wyliczmy kilka oznak tego, jakie spływa na ludzi wskutek zapomnienia o Bogu. Trudna do uwierzenia popularność okultyzmu, magii i zapotrzebowania na wróżki to zapewne rachunek za lęki, jakie nas nawiedzają, kiedy nie wiemy już, co znaczy zawierzać siebie Bogu. A skąd się bierze sytuacja, że tylu ludzi wiąże się z coraz to nowymi partnerami? Czy nie świadczy to raczej o beznadziejnym pragnieniu szczęścia niż o jego znalezieniu? Przeczytałem kiedyś informację, że oszałamiająco wysoki procent dorosłych Francuzów nie wie przynajmniej o jednym ze swoich rodziców, czy jeszcze żyje. Świadczy to zarówno o tym, że bardzo wiele dzieci wychowuje się dzisiaj bez jednego z rodziców, ale i o potwornej samotności, w jakiej wielu z nas idzie przez życie. Dodajmy do tego wciąż rosnące zapotrzebowanie na usługi psychiatrów, masowe ucieczki w pracoholizm czy narkotyki, korzystanie z usług erotycznych, plagę pornografii, wyścig szczurów itp.. Jacek Salij OP, ur. 1942, dominikanin, kierownik Katedry Teologii Dogmatycznej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, konsultor Sekcji Nauk Teologicznych w Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski, członek polskiego Pen Clubu. Współpracownik miesięcznika „W drodze”. Autor licznych publikacji z dziedziny teologii i duchowości. Ostatnio opublikował książki: „Praca nad wiarą”, „Świadkowie wiary”i „Dlaczego kocham Kościół”. Na Szlaku 27 28 Numer 34/2008