Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny
Transkrypt
Misje alezjańskie - Salezjański Ośrodek Misyjny
ISSN 1642 – 9672 Pismo do Przyjaciół i Sympatyków Misji Misje S alezjańskie 1/2013 (152) styczeń – luty Salezjanie w Namibii kraju wydm i bezkresnych przestrzeni [strona: 6-11] Spis treści Misje S alezjańskie Salezjański Ośrodek Misyjny ul. Korowodu 20 02-829 Warszawa tel.: 22 644-86-78 fax: 22 644-86-79 [email protected] [email protected] [email protected] www.misje.salezjanie.pl Konto złotówkowe: PKO BP O/XVI Warszawa 50 1020 1169 0000 8702 0009 6032 Konto w euro: PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB W tym numerze: 3 4-5 Współpracują: S. Ewa Siuda CMW Renata Piotrowska Izabela Paszke 6-11 Prosto z misji Misjonarz w Namibii – kraju czerwonych wydm S. Grażyna Sikora CMW 12-13 Adopcja na odległość Nie ma jak normalny dom! Ks. Mariusz Skowron SDB 14-15 Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco „Ja ciebie chrzczę…” Katarzyna Przybyłek MWDB 16-17 Plakat 18-19 Korespondencja Mali: s. Małgorzata Tomasiak CMW Peru: ks. Józef Kamza SDB 20-21 Wydarzenie Nowa błogosławiona – s. Maria Troncatti. Salezjanka. Misjonarka w Ekwadorze S. Grażyna Sikora CMW 22-24 Projekty misyjne 25-26 Z kraju 27-30 Wspomnienie Ks. Bogusław Bujalski – niestrudzony misjonarz w Kolumbii S. Grażyna Sikora CMW Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania zmian w nadesłanych tekstach 31 Misje Salezjańskie 2 List Przełożonego Generalnego Uczymy się z tego wszystkiego, co się dzieje Ks. Pascual Chavez SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna Sikora CMW Redaktor techniczny: Krzysztof Karpiński Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego Ks. Roman Wortolec SDB Ogłoszenia Słowo Dyrektora Ośrodka Misyjnego NIECH WYDŁUŻA SIĘ ŁAŃCUCH DOBRA Drodzy Przyjaciele i Sympatycy Misji! Pozdrawiam Was wszystkich w nowym 2013 roku. Pragniemy, aby był on pomyślny i pełen dobra. Z naszych ust płynie cicha modlitwa, aby Bóg błogosławił temu wszystkiemu, co będziemy czynić. Dla Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego rok 2012 to m.in. dwa tragiczne odejścia naszych kochanych misjonarzy. W lipcu zginął tragicznie w wypadku samochodowym, wraz ze swoim bratem i bratową, ks. Zygmunt Labun, który pracował w Zambii. Pisaliśmy o tym w „Misjach Salezjańskich”. W grudniu, także w wypadku samochodowym, zginął długoletni misjonarz w Kolumbii, ks. Bogusław Bujalski. Kilka słów o nim znajdziecie w tym numerze naszego dwumiesięcznika. Także w grudniu zmarł ks. Franciszek Rosłan, który pracował na Ukrainie, w Przemyślanach. Módlmy się, aby Pan Bóg przyjął ich do grona zbawionych w niebie. U progu nowego roku podziękujmy Panu Bogu jeszcze raz za wszystko, co wydarzyło się w minionym roku 2012. Było w nim przecież wiele dobra, które dokonywało się także dzięki Wam. Kryzys ekonomiczny nie przyćmił naszej wrażliwości na potrzeby ludzi cierpiących niedostatek, których nie brakuje w naszym kraju, ale których liczba zastraszająco rośnie w krajach bardzo ubogich. Dlatego jako dyrektor Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego wszystkim Wam serdecznie dziękuję za to, że Wasze serca są nadal otwarte na potrzeby innych. Dzięki Waszym ofiarom wiele dzieci mogło się uczyć, wiele miało zapewniony ciepły posiłek, wiele znalazło dom w naszych ośrodkach dla dzieci opuszczonych. Jakże się tym nie cieszyć. W minionym roku udało nam się też zrealizować wiele projektów misyjnych. W obecnym 2013 roku pragniemy pomóc szczególnie ośrodkowi CALM dla chłopców ulicy w Namugongo, w Ugandzie, w budowie szkoły. Życiu tych chłopców i ich marzeniom poświęcony jest tegoroczny kalendarz i film DVD pt. „Chłopcy z Namugongo”. Niech wydłuża się ten piękny łańcuch dobra i niech brzmią w naszych sercach słowa Jezusa: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40). Przyjmijcie nowy numer naszego czasopisma. Sprawozdanie roczne i potwierdzenia wpłat za rok 2012 otrzymacie, Drodzy, w czasopiśmie marcowym. Zawierzmy wszystko co nas czeka w 2013 roku Maryi Wspomożycielce. Niech Ona otacza nas płaszczem swej opieki i prowadzi, jak prowadziła księdza Bosko. 3 Misje Salezjańskie KSIĘDZ BOSKO WYCHOWAWCA List Przełożonego Generalnego Misje Salezjańskie 4 UCZYMY SIĘ Z TEGO WSZYSTKIEGO, CO SIĘ DZIEJE Ks. Bosko opowiada: „Mówiąc o sobie i mojej historii, muszę zacząć od pierwszych lat życia. Lata piękne i trudne, lata w których byłem chłopcem i stawałem się mężczyzną. Mogę powiedzieć z wielką prostotą: ten ks. Bosko, którego może już trochę znasz, który pewnego dnia zostanie kapłanem oraz wychowawcą i przyjacielem młodzieży, zaczerpnął lekcję z wielu rzeczy, które wydarzyły się w tych pierwszych latach. A oto wartości, którymi oddychałem, którymi nauczyłem się żyć, a potem przekazałem jako dziedzictwo moim salezjanom. Z biegiem lat staną się fundamentem mojej pedagogii. Obecność matki. Mama Małgorzata miała zaledwie 29 lat, gdy umarł mój ojciec, po kilku dniach strasznego zapalenia płuc. Kobieta energiczna i odważna, nie załamała się; podwinęła rękawy i podjęła podwójne obowiązki. Ciepła i silna, była ojcem i matką. Wiele lat później, gdy byłem księdzem dla młodych ludzi, mogłem powiedzieć z doświadczenia: „Pierwszym szczęściem dziecka jest wiedzieć, że jest kochane”. Dlatego byłem dla moich chłopców prawdziwym ojcem, poprzez konkretne gesty miłości pogodnej, radosnej i zaraźliwej. Kochałem moich chłopców i dawałem im dowody tej miłości, będąc całkowicie dla nich. Tej miłości silnej i męskiej nie nauczyłem się z książek; odziedziczyłem ją po matce i jestem jej wdzięczny. List Przełożonego Generalnego Praca. Moja matka jako pierwsza dawała nam przykład. Zawsze podkreślała: „Kto nie przyzwyczai się do pracy od młodości, będzie prawie zawsze, aż do starości leniuchem”. Dlatego w czasie „słówek na dobranoc” mówiłem, że „Niebo nie jest dla leniwych”. Poczucie Boga. Moja mama wyrażała cały katechizm w jednym zdaniu, które wciąż powtarzała: „Bóg cię widzi”. Zawsze dorastałem pod okiem Boga. Nie Boga-policjanta, zimnego i nieubłaganego, który „łapie” na gorącym uczynku, ale Boga dobrego i troskliwego, którego widziałem w kolejnych porach roku, któremu dziękowałem w czasie żniw pszenicy lub po zbiorach, Boga wielkiego, którym zachwycałem się patrząc wieczorem w gwiazdy. „Myślmy!” To słowo powtarzali po piemoncku nasi przodkowie. Jak wiele mądrości w nim odkryłem. Było używane w dialogu, by coś wyjaśnić, podjąć wspólną decyzję, bez narzucania swego punktu widzenia. Dlatego słowo „rozum” uczyniłem jednym z filarów mojej metody wychowawczej. Jest ono dla mnie synonimem dialogu, akceptacji, zaufania, zrozumienia. Staje się postawą poszukiwania, bo między wychowawcą i chłopcem nie może być rywalizacji, ale tylko przyjaźń i wzajemny szacunek. Dla mnie chłopiec nigdy nie będzie pasywnym przedmiotem, prostym wykonawcą poleceń. W kontaktach z chłopcami nigdy nie udawałem, że słucham, ale naprawdę słuchałem, omawiałem ich punkt widzenia, ich racje. Smak współpracy. Przez wiele lat byłem absolutnym protagonistą wśród kolegów: myślę o moich pierwszych doświadczeniach akrobaty w Becchi, tych wspaniałych niedzielnych popołudniach; myślę o popularności zdobytej w szkole w Chieri do tego stopnia, że mogłem powiedzieć, iż „byłem czczony przez kolegów jak kapitan małego wojska”. Ale potem zdałem sobie sprawę, że protagonizm należy do wszystkich. Powstało zatem „Towarzystwo Wesołości”, grupa studentów, w której wszyscy zobowiązali się do tego samego. Regulamin zawierał trzy krótkie zadania: być zawsze radosnym, dobrze wykonywać swoje obowiązki, unikać wszystkiego, co nie jest godne dobrego chrześcijanina. Potem powstawały grupy młodzieżowe, prawdziwe szkoły apostolstwa i świętości dla wszystkich. One promowały inicjatywy młodych i dawały przestrzeń dla ich naturalnej kreatywności. Przyjemność bycia razem. Chciałem mieć wychowawców, młodych czy starych, którzy byliby zawsze wśród młodzieży, jako „kochający ojcowie”. Nie jako osoby nieufne wobec nich, ale po prostu idąc razem, budując i uczestnicząc we wszystkim razem z młodymi. Mogłem powiedzieć z głęboką radością: „Z wami czuję się dobrze. Bycie z wami to całe moje życie”. Ks. Pascual Chavez SDB 5 Misje Salezjańskie Prosto z misji MISJONARZ W NAMIBII – KRAJU CZERWONYCH WYDM Ks. Henryk Juszczyk wyjechał na misje do Afryki ponad 25 lat temu. Choć życie misyjne go nie rozpieszczało pozostał uśmiechnięty. O swojej Afryce może opowiadać godzinami. Najlepiej czuje się tam, gdzie jest największa bieda. Na przypomnienie, że doczekał srebrnego jubileuszu pracy na misjach wzrusza ramionami: „Naprawdę? Przecież niedawno zaczynałem”… S. Grażyna Sikora: Niedawno obchodził Ksiądz piękny jubileusz 25-lecia pracy misyjnej w Afryce. Wyjechał Ksiądz do Ugandy 6 lat po święceniach. Jak to się stało, że został Ksiądz misjonarzem? Ks. Henryk Juszczyk: Pragnienie pracy na misjach pojawiło się we mnie jeszcze przed święceniami kapłańskimi. Bardzo wyraźnie odczułem je podczas przyjmowania święceń diakonatu. Później w trakcie 6-letniej pracy duszpasterskiej w Lubinie dużo się mówiło o „Projekcie Afryka”. Projekt był ściśle związany z obchodami setnej rocznicy urodzin Księdza Bosko. Nasz przełożony szukał wówczas chętnych do pracy w Ugandzie. Zgłosiłem się i otrzymałem pozwolenie na wyjazd. Tak to się zaczęło. Misje Salezjańskie 6 Pracował Ksiądz w Ugandzie, w Kenii, a od 3 lat w Namibii. Wszędzie trudne placówki, m.in. domy dla chłopców ulicy, praca na dalekiej pustyni w niemal ekstremalnych warunkach, teraz parafia w Rundu. Skąd bierze Ksiądz siłę do bycia całkowicie dla drugich, mimo napotykanych przeciwności? Siłę do walki z przeciwnościami czerpię przede wszystkim z modlitwy. Także ludzie i ich potrzeby mobilizują mnie do działania. Dzięki nim czuję się potrzebny, zwłaszcza gdy przeżywają trudne sytuacje w swoim życiu. Niesienie pomocy innym, poczucie bycia akceptowanym, spotkania z ludźmi, różnorodność zajęć sprawia, że chcę działać, służyć człowiekowi potrzebującemu wsparcia. Prosto z misji Co dla Księdza jest najtrudniejsze w pracy misyjnej w Afryce? Najtrudniejszym przeżyciem w ciągu tych 25 lat pracy misyjnej były zmiany, czasem po kilku latach pracy w jednym ośrodku. My to nazywamy transferem. Wiąże się to nie tylko ze zmianą miejsca pracy. To także przeskok kulturowy, językowy. Znajomość języka miejscowego jest bardzo pomocna w kontaktach z ludźmi najuboższymi danego rejonu. Transfer wiąże się z opuszczeniem dobrze znanego środowiska ludzi, z którymi się wiele przeżyło i wiąże się z wejściem w nowe, nieznane miejsce, gdzie panują inne obyczaje i mówi się w innym języku. Niesienie pomocy innym, poczucie bycia akceptowanym, spotkania z ludźmi, różnorodność zajęć sprawia, że chcę działać, służyć człowiekowi potrzebującemu wsparcia. Z czego cieszy się Ksiądz najbardziej, patrząc na dotychczasową pracę misyjną? Najbardziej cieszą mnie postępy w życiu duchowym ludzi, z którymi się pracuje i którym głosi się Chrystusa. Podczas kilkuletniej pracy w jednym miejscu można to zauważyć. Najpierw przygotowujemy miejscowych do przyjęcia chrztu św. Po jakimś czasie przychodzą, by prosić o kolejne sakramenty: bierzmowanie, sakrament małżeństwa. Duchowy postęp parafian cieszy najbardziej. Oczywiście różnie z tą dojrzałością bywa. Z różnymi poziomami tego rozwoju i zaangażowania duchowego miałem do czynienia pracując w tych kilku miejscach, ale każdy postęp jest ważny i potrzebny. „ Ksiądz Bosko często powtarzał swoim chłopcom: „Wystarczy, że jesteście młodzi, abym was kochał”. Jacy są młodzi Afrykańczycy? Jak przyjmują misjonarza i Ewangelię, którą głosi? Młodzi Afrykańczycy są przede wszystkim bardzo otwarci na treści, które przekazywałem im na katechezie. Podczas spotkań po latach najbardziej wspominają właśnie katechezę, naukę o sakramentach, życiu duchowym, która przygotowała ich do życia w rodzinie. Rzadziej wspominają pomoc materialną, czy nawet edukacyjną. 7 Misje Salezjańskie Prosto z misji Słabo zaludniona Namibia (trochę ponad 2 mln mieszkańców) jest ponad dwa i pół razy większa niż Polska. Nazywana jest czasem „krainą kontrastów”. Jak Ksiądz widzi ten kraj z perspektywy misjonarza? Namibia jest krajem pozostającym nieco z tyłu jeśli chodzi o rozwój życia duchowego w stosunku do Kenii czy Ugandy. Jest to kraj dobrze rozwijający się pod względem ekonomicznym, ale panują tu bardzo silne tradycje pogańskie, które opóźniają rozwój chrześcijańskich wartości, zwłaszcza w rodzinach. Kluczem do zmiany tego stanu rzeczy jest dogłębne poznanie tych miejscowych tradycji oraz stopniowe, powolne i pokojowe zmienianie ich, czy zastępowanie nowymi chrześcijańskimi. Namibia dość późno została wyzwolona spod kolonizacji niemieckiej, następnie aż do 1997 roku była pod władzą RPA. To bardzo spowolniło, wstrzymało ewangelizację i dlatego kościół luterański jest tym dominującym w Namibii. Jak żyją ludzie w Namibii? Jak wygląda sytuacja rodzin? W Namibii nie ma wizualnej biedy jak w Kenii, czy Ugandzie. Nie ma slumsów, głodu. Jak już wspomniałem jest to kraj dobrze rozwinięty pod względem ekonomicznym. Na przestronnych ulicach panuje powiedziałbym niemiecki porządek. Miasta Namibii bardzo przypominają dobrze rozwinięte miasta europejskie. Nie ma tu również ludzi bezdomnych. Każdy ma dom, działkę na której uprawia rośliny, hoduje zwierzęta. Służę nie tylko kościołowi w Rundu, ale podlega mi również 48 stacji misyjnych, rozciągniętych w promieniu 160 km Często się słyszy, że najlepszą inwestycją w Afryce jest edukacja, będąca kluczem do wolności, demokracji i rozwoju. Jak wygląda edukacja w Namibii? Jest to jedyny kraj afrykański, gdzie Kościół nie jest silnie włączony w edukację dzieci i młodzieży. W Namibii wszystkie dzieci chodzą do państwowych szkół podstawowych. Szkoła średnia jest płatna, ale jest bardzo wiele programów zapomogowych dla młodzieży, z których każdy może skorzystać. W całym kraju są również 3 katolickie szkoły średnie, które przebijają poziomem nauczania szkoły państwowe. Np. katolicka szkoła w Shambyu zajmuje w całej Namibii pierwsze miejsce, jeśli chodzi o poziom kształcenia. Misje Salezjańskie 8 „ „ Prosto z misji Proszę opowiedzieć nam o Rundu, w którym Ksiądz pracuje. Jak Ksiądz mieszka i z jakimi problemami spotyka się na co dzień. Rundu jest stolicą największego rolniczego rejonu w Namibii, ciągnącego się wzdłuż rzeki Kawango, która jest jednocześnie granicą oddzielającą Namibię od Angoli. Wcześniej była to mała wioska. Obecnie ciągle się rozwija, a zamieszkuje je 40 tys. mieszkańców, którzy zajmują się hodowlą zwierząt, głównie krów. W Namibii jest jedna archidiecezja z dwoma Wikariatami Apostolskimi. Rundu jest stolicą jednego z wikariatów. Jako proboszcz kościoła katedralnego służę nie tylko kościołowi w Rundu, ale podlega mi również 48 stacji misyjnych, rozciągniętych w promieniu 160 km od głównego kościoła parafialnego. W samym Rundu jest aż 6 parafii, w których również jestem proboszczem. Moim głównym zadaniem jest dotrzeć do wszystkich parafian skupionych wokół tych stacji. Dzisiaj nie jest to aż tak trudne, gdyż jest dobra komunikacja. W poszczególnych stacjach misyjnych są również tzw. liderzy, z którymi współpracuję i którzy pomagają mi w posłudze ewangelizacyjnej. Ludzie ci, jak już mówiłem, są bardzo chętni do pomocy w ewangelizacji. Problemem jest tylko ich niski poziom wiedzy religijnej i uboga formacja duchowa. Wiele miejscowych rodzin staje przed wyborem - jak pogodzić w życiu małżeńskim dawne tradycje afrykańskie z aktywnym uczestnictwem w życiu chrześcijańskim parafii. Wielu nie decyduje się na związki sakramentalne albo późno decydują się na ich zawarcie. Jak wygląda dzień powszedni na misji? W kościele katedralnym codziennie odprawiam Mszę św. oraz jadę z posługą sakramentalną do wspomnianych wyżej stacji misyjnych. Wiele czasu poświęcam również pracy ewangelizacyjnej i formacyjnej świeckich liderów organizując dla nich różnego rodzaju kursy, w szczególności kursy biblijne. W ten sposób przygotowuję ich, aby i oni nieśli i przepowiadali ewangelię Chrystusa. 9 Misje Salezjańskie Prosto z misji Jest Ksiądz proboszczem w Rundu. Kto pomaga Księdzu podołać tak wielu obowiązkom? Nie jestem sam, ale koordynując wiele apostolskich grup mam je jako pomoc (są to zarówno dzieci, młodzież, jak i starsi). Ja muszę tylko stworzyć warunki do tej pracy. Np. 13. dnia każdego miesiąca odbywają się u nas nabożeństwa fatimskie. Ludzie uczestniczą w adoracjach, procesjach, nabożeństwach. Miejscowa ludność bardzo się rwie do tego, by głosić publicznie Ewangelię. W naszym kościele parafialnym działa także kilkanaście wspólnot. Są to m.in. Odnowa w Duchu Świętym, Legion Maryi, chór parafialny i grupy różańcowe. Wszystkie te grupy razem pomagają w ogólnej ewangelizacji parafii. Oprócz kościoła w Rundu do parafii należą też inne stacje misyjne. Jak często Ksiądz tam dociera i co ofiaruje tym ludziom? Wszystkich stacji misyjnych należących do parafii w Rundu jest – jak wspomniałem – 48. Do tych, które położone są dalej, w buszu, docieram 2-3 razy w roku. Do tych, które są w mieście, docieram częściej. W 6 okolicznych kościołach znajduje się Najświętszy Sakrament. Tam w każdą niedzielę czytana jest liturgia Słowa, a szafarze Najświętszego Sakramentu udzielają wiernym Komunii św. W miejscach bardziej oddalonych od kościoła katedralnego (w tych położonych w buszu) w każdą niedzielę odbywa się modlitwa oraz czytane jest Słowo Boże. Od Afrykańczyków możemy się uczyć odpowiedzialności i zaangażowania w ewangelizację w parafiach Misje Salezjańskie 10 „ „ Prosto z misji Jaki jest Kościół w Namibii? Czy potrzebuje jeszcze misjonarzy? Co w tym Kościele zastanawia, a co budzi nadzieję? Trzeba tu podkreślić, iż dużą rolę w życiu parafialnym odgrywają świeccy. Wiara się gruntuje poprzez działalność ruchów religijnych. One pomagają w ożywianiu wiary. To budzi nadzieję. Z drugiej strony zastanawia to, że mimo wielkiej aktywności oraz dużego czasem zaangażowania w działalność przy parafii, te same osoby odchodzą do sekt i tam później służą. Katolicy często zmieniają swoją wiarę. Jeśli Kościół katolicki nie będzie w Namibii żywym Kościołem, to wielu od niego odejdzie do innych kościołów. Można powiedzieć, że jest tutaj duża migracja między kościołami. Często jest to migracja czasowa. Powodem tego stanu rzeczy jest także to, że Kościół katolicki stawia większe wymagania moralne i nie każdy potrafi i chce żyć według tych wymagań. Są tacy, których te wymagania zniechęcają do zaangażowania się w wiarę katolicką. Czy są powołania z Namibii? Jak młodzi Namibijczycy postrzegają powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego? W całej Namibii jest 99 misjonarzy. W tym 20 księży to kapłani lokalni. Sióstr zakonnych jest dwa razy więcej. W naszej diecezji jest 12 księży razem z biskupem. Trzech z nich to księża lokalni. Na cały kraj jest jedno seminarium diecezjalne. Obecnie przygotowuje się do kapłaństwa 17 kleryków. Można zatem powiedzieć, że w Namibii jest mało powołań, że jest jakiś zastój. Znacznie więcej jest diakonów stałych. W Afryce są tylko dwa kraje, w których jest możliwość służby w roli diakona stałego. Są to: RPA oraz Namibia - dwa kraje w których ilość powołań jest najniższa. Czego my, katolicy z Polski, moglibyśmy się nauczyć od Afrykańczyków? Myślę, że od Afrykańczyków możemy się uczyć odpowiedzialności i zaangażowania w ewangelizację w parafiach. Jest w nich również ogromna chęć poznania i zgłębiania Biblii. Jakie są Księdza misyjne marzenia? Jeśli chodzi o Kościół w Namibii, to bardzo bym chciał, aby lokalni księża docenili wkład pracy misjonarzy z poprzednich pokoleń, wprowadzając zmiany w życiu swoich parafii. W ostatnim czasie nasza prowincja obchodziła 25lecie działalności salezjanów w Afryce. Pragnąłbym, aby lokalni współbracia żyli duchem salezjańskim i zechcieli kontynuować tą pracę, nie odcinając się od tego, co jest bogactwem tego długoletniego dorobku. Prosimy o parę słów dla naszych Czytelników i o kapłańskie błogosławieństwo… Dziękuję bardzo wszystkim modlącym się za mnie i za Kościół w Namibii za wsparcie duchowe i materialne. Działający od ponad 25 lat Bank Duchowej Pomocy – Bank Ducha Świętego jest źródłem siły dla nas, misjonarzy i dla naszych misji. Ośrodek w Warszawie nieustannie informuje nas o zaangażowaniu wielu osób świeckich i współpracy misyjnej w dziele pomocy misjom. Jestem wdzięczny za wszystkie dary. Wszystkim Wam błogosławię. Wywiad przeprowadziła s. Grażyna Sikora CMW 11 Misje Salezjańskie Adopcja na odległość NIE MA JAK NORMALNY DOM! Serdecznie pozdrawiam z Kabwe. Nasz dom ostatnio pełen jest polskiej mowy i znajomych twarzy. Od września są z nami wolontariusze z Polski, Ania i Tomek. A od miesiąca państwo Lilia i Leszek Sobótko, którzy zaczęli swoją posługę dla nowej diecezji w Kabwe. Tomek, „złota rączka” od napraw, uczy też informatyki. Ania jest nauczycielką tu na miejscu i w Makululu. W Makululu otworzyliśmy „nowy rozdział” w naszej pracy: ok. 200 dzieci przychodzi codziennie na lekcje do „szkółki”. Piszę „szkółki”, bo to już systematyczna praca. Zaadopto- Misje Salezjańskie 12 waliśmy wolnostojący budynek i kościół, budujemy proste sale lekcyjne. Otworzyliśmy przedszkole i nauczanie elementarne. Kto się będzie nadawał, pójdzie do „prawdziwej” szkoły na drugi rok. Jest dużo entuzjazmu i oczekiwań. To cieszy, napawa nadzieją i zachęca do pracy oraz przynagla, by prosić o pomoc w dalszym rozwoju. Zambia to kraj, jak wiele innych afrykańskich, gdzie biedy i dzieci nie brakuje. Pracując z młodzieżą widzę konkretnie, że chociaż maluchy są zawsze przy matczynej piersi, to już przyszłość nastolatków taka słodka nie jest. Matka czy ojciec nie zawsze są blisko. W naszym oratorium jest dużo młodzieży oddalonej od rodziców. Chanda, która jest sekretarką oratorium, zdała maturę dwa tygodnie temu, nie ma obojga rodziców. Mieszka z ciocią i wujkiem. Jej sytuacja w tej zastępczej rodzinie jest podobna do losu kopciuszka. Adopcja na odległość Musi ciężko pracować, jeśli chce być przez nich utrzymywana. Po Mszy św. idzie do domu, by gotować i sprzątać. Inne dziewczyny idą na niedzielną refleksję. Bruno, skarbnik oratorium, nie zna ojca, matka jest chora psychicznie. Mieszka z siostrą. Nie doświadczył uroku domowego ogniska. Julien nie ma ojca, ale przynajmniej ma kochającą mamę. Helen, też animatorka, lat 20, ma dziecko z jednym z oratorianów, ale na razie ślubu nie będzie. Musi sobie radzić jako samotna matka, znaleźć pracę i znosić codzienne złośliwe uwagi i hańbę swego stanu. Nelson, przewodniczący oratorium, nie zna kompletnie rodziców, był wyrzucony z domu przez ciotkę, teraz mieszka razem z rodziną Juliena (mama Juliena jest tzw. matką oratorium). Nelson ma trudny charakter. Vivien, animatorka, chociaż ma matkę, mieszka z siostrą. Siostra i jej mąż nie są katolikami i utrudniają jej chodzenie do kościoła. Vivien jest ładną, 17-letnią dziewczyną, szwagier czasami posuwa się zbyt daleko w relacji do niej. Ona nawet nie ma za bardzo jak się bronić w takich sytuacjach. To tak krótko o sytuacji w oratorium. Często ze względu na przykre doświadczenia z przeszłości, niełatwo jest rozmawiać z tymi młodymi ludźmi, pracować, podejmować decyzje. Każda rozmowa jest obciążona wspomnianymi problemami. Nie ma jak normalny dom! Błogosławieni Ci, co mają dom: tatę, mamę, rodzeństwo i klimat domowego ogniska. Wiem, że w Polsce i wszędzie na świecie rodziny mają podobne problemy. Zambia nie jest wyjątkiem. Piszę o tym, bo chciałem podzielić się z Wami kawałkiem mojego życia i tym, co mi leży na sercu. I prosić o modlitwę za nasze wspólnoty młodzieżowe. Dziękuję z całego serca za wszelką pomoc, modlitwy, ofiary i złotówki dla naszego dzieła. Bóg zapłać! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia, życzymy Wam, Drodzy Dobroczyńcy naszego dzieła, radości z Waszych rodzin i w Waszych rodzinach. A tam, gdzie rodzina jest nadłamana, niech Pan Jezus przyniesie swoje zbawienie. Błogosławionych Świąt i Rodzinnego Nowego Roku! Ks. Mariusz Skowron i ks. Andrzej Zdzieborski, Ania Gordzijewska i Tomek Witkowski Zambia – Kabwe, Boże Narodzenie 2012 13 Misje Salezjańskie Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco „JA CIEBIE CHRZCZĘ…” Wśród 13 wolontariuszy Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, pracujących obecnie na misjach, jest Katarzyna Przybyłek z Koronowa. Pracuje w ośrodku dla dzieci Don Bosco House w Calce, w Peru. Katarzyna Przybyłek MWDB Misje Salezjańskie 14 Listopadowa sobota w Andach. Dziś płonące w słońcu budynki wydają się jeszcze jaśniejsze niż wczoraj. Nawet moja skóra nabiera intensywniejszego koloru czerwieni. Maszerujący ulicami przechodnie ściągają z siebie warstwy ubrań, mające ich chronić przed mrozem poranka. Właśnie rozpoczyna się kolejny, leniwy dzień. Niezwykle spokojny i pozbawiony pośpiechu. Zupełnie jak wszystkie inne w tym rejonie. Zgodnie z peruwiańskim zwyczajem, „na ostatnią chwilę” wsiadamy w moto-taxi i pędzimy do kościoła. Pośpiech jest tylko naszą domeną, inni zawsze mają czas. Przed ołtarzem Toni i jego dwie siostry. Po kolei każdy wypowiada w ich stronę błogosławieństwa. Ksiądz, rodzice chrzestni, mama. W pierwszych ławkach zasiadają goście. Oprócz nas, najbliżsi i kobiety zaprzyjaźnione z rodziną. Te ostatnie przybyły prosto z pobliskiego mercado (targu). Zamiast sukienek prezentują pracownicze fartuszki i swobodnie kończą zajadać drugie śniadanie. Są tak samo nieprzygotowane jak każda z przybyłych osób. Nikt nie wie, jak powinien się zachować, jedni naśladują ruchy drugich. Nic dziwnego, nikt ich tego nie nauczył. Nikt nie pokazał, nikt nie wytłumaczył po co i dlaczego. „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen”. W momencie wypowiadania tych słów, na nastoletnie już głowy ksiądz wylewa pół miski święconej wody. W Peru ma to wielkie znaczenie, szczególnie w tak ważnym dniu. Kiedy z długich „JA CIEBIE Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco warkoczy kapie woda to znak, że mamy pobłogosławiony cały tydzień. Dzieci i rodzice chrzestni zapalają podłużne, białe świeczki, aby zostawić je przy wejściu do kościoła. Procesja powolnym krokiem udaje się z powrotem w kierunku ołtarza. Na głowach ochrzczonych widzę białe szatki. Pamiętam, jak sama zastanawiałam się, która będzie najodpowiedniejsza dla mojego chrześniaka. Tutaj sprawa jest prosta. Wszystkie wyglądają jak obrus. Do tego kiepski. Niespodziewanie na głowę każdego spada niezliczona ilość kolorowego konfetti. W końcu to święto – świętujmy więc! W Polsce na ślubach para młoda zostaje obsypana drobnymi pieniążkami, tutaj zastępują je słodycze. Cukierki zbierają wszyscy. I dzieci i dorośli. Będę szczera, powodem tego jest głód i niedożywienie. Rodzice ochrzczonych zapraszają nas na fiestę (określenie używane przy okazji każdej uroczystości). Wiemy, że nie wypada nam odmówić, choć dwa dodatkowe miejsca nie były wcześniej przewidziane. Pochód rusza w kierunku mety z napisem restauracja, która bardziej przypomina dużą salę do wynajęcia. Niewielki stół – nie zmieszczą się CHRZCZĘ…” wszyscy. Zostajemy uznane za honorowych gości, więc w udziale przypadają nam honorowe miejsca. Mimo moich protestów reszta rodziny zasiada na krzesłach pod ścianą. Talerze kładą na kolanach i wszystko gotowe. Każdy kto zagląda do środka wie, że to ważny dzień. Na stole cola, wśród gości białe twarze, drugie danie… No właśnie, drugie danie. Na początek trzy wielkie talerze. Ogromna ilość typowej tutaj wieprzowiny, kawałek chleba, moray (białe ziemniaki) i tamales (zmielona kukurydza z cynamonem i rodzynkami). Jestem przekonana, że nie pojawi się nic więcej. Po chwili okazuje się, że jedna porcja przypada na jedną osobę. Moje zdumienie nie ma końca, przecież będę to jadła przez tydzień. Wspólnie dzielimy się woreczkami i resztki zabieramy do domów. U nas zjedzą chłopcy, reszta nakarmi swoje rodziny. Cieszę się, że Toni mieszka w naszym domu. Inaczej nie wiedziałby, o co w tym wszystkim chodzi. A ja? Zbieram obrazy niezapomniane, chwile ulotne, wyciągam wnioski i cały czas się uczę. Katarzyna Przybyłek MWDB Peru – Calca, 13 listopada 2012 15 Misje Salezjańskie Żyjcie w największej radości, bylebyście tylko nie grzeszyli. U nas świętość polega na byciu radosnym. Św. Jan Bosko Korespondencja KORESPONDENCJA Z MALI S. Małgorzata Tomasiak CMW Dobiega końca pora deszczowa, bardzo obfita w tym roku, dla niektórych za bardzo, bo całe wioski były pod wodą, drogi nieprzejezdne przez kilka miesięcy i zalane uprawne pola sorgo, kukurydzy czy orzeszków ziemnych. Do tego trudna sytuacja polityczna. W Bamako wciąż rośnie liczba uciekinierów z północy. Uciekają już nie tylko chrześcijanie, ale i muzułmanie, którzy nie mogą znieść reżimu islamistów. Ludzie żyją w ciągłym strachu. Rok szkolny już się rozpoczął, ale niestety, na terenach zajętych przez islamistów, szkoły – choć otwarte – są prawie puste. Nasza szkoła pęka w szwach. Choć bardzo broniłyśmy się, by klasy nie były liczne, to jednak niektóre mają po 50 uczniów, stoliki dochodzą prawie do tablicy. Ktoś stwierdził, że i tak mamy luksus, bo w szkole publicznej, po sąsiedzku, jest po 140 dzieci w jednej klasie. Jedno co cieszy to fakt, że rodzice są coraz bardziej świadomi, iż edukacja dzieci dzisiaj jest konieczna. Co prawda całą odpowiedzialność za naukę zrzucają na szkołę, ale może z czasem zrozumieją, że to oni Misje Salezjańskie 18 pierwsi są odpowiedzialni za wychowanie dzieci. Ponieważ nasza szkoła jest 20 km od miasta, otwarłyśmy internat, aby ułatwić dziewczętom możliwość edukacji. Mamy 27 dziewcząt. W Mali nie prowadzimy domu dla dzieci ulicy, co nie oznacza, że takich dzieci tu nie ma, ale bardziej skupiłyśmy się na edukacji szkolnej. Zresztą, jeśli chodzi o dzieci ulicy, są to przede wszystkim chłopcy. Dziewczęta też żebrzą na ulicach, ale jest to żebractwo zorganizowane, bardzo uwarunkowane przez kulturę. Na misji mamy spory ogród, gdzie uprawiamy trochę kukurydzy, aby sprostać potrzebom dziewcząt w internacie. W tym roku wraz z ONG organizujemy „zieloną szkołę” dla mam z wiosek. Będą się uczyć uprawiać małe ogródki przy domu, by uratować rodzinę przed głodem. Nasz ogród będzie służył za „poletko doświadczalne”. Na misji sadzimy też drzewa, by zapewnić dzieciom odrobinę cienia. Co roku trzeba uzupełniać drzewostan, bo niektóre drzewka usychają, a inne giną z powodu termitów. Bamako, 7 października 2012 Korespondencja KORESPONDENCJA Z PERU Ks. Józef Kamza SDB Pracy jest mnóstwo, gdyż w ciągu ostatnich lat liczba ludności w San Lorenzo gwałtownie wzrosła. Potrzebujemy współbrata, który by się zajął duszpasterstwem młodzieży. Wielka liczba młodych w naszej parafii jest dla nas wyzwaniem i „mekką” salezjańskiego powołania. Gdyby znalazł się jakiś salezjanin, mógłby pomóc w ewangelizacji i wizytach w wioskach Indian i metysów. Potrzeby są ogromne. Niedawno czytałem w „Misjach Salezjańskich” wywiad z misjonarzem z Afryki, który opowiadał z bólem, że docierają do każdej wspólnoty katolickiej „tylko” 3, 4 razy w roku. Pomyślałem sobie: Dałby Bóg, byśmy i my mogli odwiedzić wszystkie nasze wioski „tylko” 3, 4 razy w roku! Od kilku lat odwiedzamy każdą miejscowość raz w roku, i to na jeden dzień. Nieliczne wioski mogą liczyć na 2, 3 wizyty. Powodem są wielkie odległości, koszt każdej wyprawy, ale najbardziej brak kapłanów, salezjanów. Wielokrotnie, kiedy czuję się bezsilny wobec ogromu pracy, przypominają mi się słowa Ewangelii: „byli jak owce bez pasterza” oraz: „proście Pana żniwa, by wysłał robotników na swoje żniwo”. Módlmy się wszyscy o nowe powołania. Nasza praca idzie do przodu. Przekazuję wyrazy wdzięczności od młodzieży indiańskiej za stypendia szkolne, które otrzymaliśmy z SOM. Dzięki Waszej pomocy trzech młodych Indian ukończyło studia a kolejnych pięciu studiuje w Iquitos i San Lorenzo. W 2013 roku dwóch studentów z plemienia Shawi i Awajún kończy Instytut Medyczny. Będą pielęgniarzami, przykładają się do nauki i otrzymują dobre oceny. Kilku innych jest w kolejce, ale na razie brakuje środków finansowych na ich kształcenie. Ufam, że znajdą się dobrodzieje, którzy pomogą zrealizować marzenie tych młodych, jakim jest zdobycie wykształcenia i godna praca. Dzięki Waszej pomocy duchowej i materialnej możemy im służyć. Bóg zapłać! San Lorenzo, 4 listopada 2012 19 Misje Salezjańskie Wydarzenie NOWA BŁOGOSŁAWIONA – S. MARIA TRONCATTI SALEZJANKA. MISJONARKA W EKWADORZE Dnia 24 listopada 2012, w Macas, w Ekwadorze odbyła się beatyfikacja s. Marii Troncatti. Przewodniczył jej kard. Angelo Amato, salezjanin, Prefekt Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. W uroczystości uczestniczyła Przełożona Generalna sióstr salezjanek, Matka Yvonne Reungoat, siostry salezjanki i salezjanie, z ks. Adriano Bregolinem, wikariuszem Przełożonego Generalnego, biskupi i przedstawiciele władz cywilnych, goście z krajów Ameryki Łacińskiej, Indianie Shuar oraz wielu ludzi młodych. Prezydent Ekwadoru oddał do dyspozycji honorowych gości samolot wojskowy, by mogli nim przybyć do Macas. Uroczystość była spektaklem radości i entuzjazmu. Matka Reungoat i jedna z krewnych s. Troncatti odsłoniły obraz nowej błogosławionej, a Pani Jolanda Josefa Solórzano Pica, która doznała cudu za jej przyczyną, niosła do ołtarza jej relikwie. S. Maria Troncatti urodziła się 16 lutego 1883 roku we Włoszech. Mając 21 lat wstąpiła do Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki (sióstr salezjanek). W 1908 roku złożyła śluby zakonne, a w 1922 wyjechała na misje do Ekwadoru. Po trzech latach pracy udała się do Indian w Macas, w dżungli Amazonii. Gdy przybyła na misję w Sucùa, wysłała do swojej rodziny we Włoszech zdjęcie rudery, która na początku była domem sióstr. Na odwrocie widniał podpis: „W tej chacie mieszka szczęście”. Szybko zyskała szacunek Indian. Rozpoczęła trudną pracę ewangelizacyjną. Była wszystkim: pielęgniarką, chirurgiem, ortopedą, stomatologiem, anestezjologiem, ale przede wszystkim głosicielką Ewangelii. Jej praca na rzecz promocji kobiet Shuar zaowocowała setkami nowych rodzin chrześcijańskich, tworzonych po raz pierwszy w oparciu o wolny wybór Indianie Shuar z Ekwadoru Misje Salezjańskie 20 Wydarzenie młodej pary. Niestrudzenie podróżowała po dżungli, oddając życie Shuarom. Nigdy się nie oszczędzała, nawet wtedy, gdy straciła zdrowie. Służyła wszystkim, szczęśliwa, kiedy mogła zebrać owoce dobra, ale również odpowiadając z dobrocią na niewdzięczność. Nigdy nie odwiedziła Włoch. Jest przykładem powołania zakonnego i misyjnego, oddanego promocji humanitarno-społecznej Indian Shuar. Zginęła w katastrofie lotniczej w Sucùa, w Ekwadorze, dnia 25 sierpnia 1969 roku. S. Carlota Nieto, która przez wiele lat pracowała z s. Troncatti, zaświadcza: „Jako osoba emanowała czymś specjalnym, pociągającym, od razu widocznym. Nikt nie odchodził od niej bez poczucia, że jest lepszy. Używała całej swojej siły moralnej i duchowej, i całej swojej energii, aby pokonać wszystkie trudne sytuacje na misji, ale nigdy nie obciążała nimi tych, którzy przychodzili do domu. Chciała zawsze tylko pomagać i zbawiać dusze”. Matka Yvonne Reungoat na zakończenie uroczystości powiedziała: „S. Maria Troncatti zachęca nas do spoglądania w przyszłość z nadzieją, do nie ulegania pokusie pozostawienia naszego miejsca, naszej misji, nawet gdy ta w danej chwili może być bardzo trudna”. Dniem liturgicznego wspomnienia błogosławionej s. Marii Troncatti jest 25 sierpnia. Matka Generalna CM W s. Yvonne Reungoat S. Maria Troncatti Módlmy się: Dobry Boże, za wstawiennictwem błogosławionej s. Marii Troncatti daj serce wielkie i pełne oddania nauczycielom, wychowawcom, rodzicom, katechetom i wszystkim, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. S. Grażyna Sikora CMW S. Maria Troncatti 21 Misje Salezjańskie Projekty misyjne Projekty mi UGANDA – Budowa szkoły dla chłopców ulicy z Namugongo (projekt 209) (ks. Ryszard Józwiak) ZAMBIA – Budowa domu dla wolontariuszy w Lusace City of Hope (projekt 227) Kwota: 60.000 USD (s. Ryszarda Piejko) PERU – Odnowienie warsztatów komputerowych w Limie (projekt 277) Kwota: 14.200 EURO (ks. Ryszard Łach) RPA – Budowa kościoła Miłosierdzia Bożego w Walkerville (projekt 295) Kwota: 100.000 EURO (ks. Stanisław Jagodziński) PERU – Pomoc w ewangelizacji Indian, San Lorenzo (projekt 319) Kwota: 15.000 EURO (ks. Roman Olesiński) UGANDA – Pomoc chłopcom ulicy w ośrodku CALM w Namugongo (projekt 320) (ks. Ryszard Józwiak) ZAMBIA – Kształcenie kleryków inspektorii zambijskiej ZMB (projekt 323) (ks. Leszek Aksamit) PERU – Codzienne dożywianie dzieci w slumsach w Piura (projekt 326) Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Calce (projekt 330) Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Ampares (projekt 331) Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki) PERU – Dofinansowanie ośrodka dla dzieci Don Bosco House w Huancayo (projekt 332) Kwota: 15.000 EURO (ks. Stefan Górecki) PERU – Zakup półek na książki i książek do biblioteki w Piura (projekt 333) Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski) Misje Salezjańskie 22 Projekty misyjne isyjne 2013 PERU – Zakup narzędzi dla uczniów szkoły zawodowej w Piura (projekt 335) Kwota: 10.000 EURO (ks. Piotr Dąbrowski) CZAD – Pomoc w formacji kleryków inspektorii Afryki Równikowej ATE (projekt 337) (ks. Artur Bartol) WENEZUELA – Budowa kaplicy Bożego Miłosierdzia w El Dique (projekt 342) Kwota: 17.500 EURO (ks. Stanisław Brudek) PERU – Wyposażenie kuchni i jadalni dla szkoły zawodowej w Bosconii (projekt 344) Kwota: 9.700 EURO (ks. Piotr Dąbrowski) PERU – Sprzęt sportowy dla oratorium parafii św. Wawrzyńca w Amazonii (projekt 345) Kwota: 12.500 EURO (ks. Roman Olesiński) CZAD – Budowa kaplicy w wiosce Ndila (projekt 346) Kwota: 12.000 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Zakup ławek do kościoła św. Józefa w Sarh (projekt 347) Kwota: 5.000 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Zakup sprzętu muzycznego i sportowego dla oratorium w Sarh (projekt 348) Kwota: 4.500 EURO (ks. Artur Bartol) CZAD – Remont i wyposażenie sal katechetycznych w Sarh (projekt 349) Kwota: 6.000 EURO (ks. Artur Bartol) MADAGASKAR – Odnowienie budynku prenowicjatu salezjanów w Tulearze (projekt 352) Kwota: 4.769 EURO (ks. Tomasz Łukaszuk) ZAMBIA – Dofinansowanie programów dla młodzieży w Kabwe (projekt 353) Kwota: 3.600 USD (ks. Marian Skowron) BIAŁORUŚ – Rekonstrukcja kotłowni w Smorgoniu (projekt 354) Kwota: 10.000 EURO (ks. Aleksander Jaszewski) 23 Misje Salezjańskie Projekty misyjne Projekty misyjne 2013 BIAŁORUŚ – Dokończenie Centrum Młodzieżowego w Borowlanach (projekt 355) Kwota: 10.000 EURO (ks. Kazimierz Szydełko) ZAMBIA – Kontynuacja budowy kościoła w Kabwe (projekt 356) Kwota: 10.000 USD (ks. Marian Skowron) BANGLADESZ – Budowa toalet i studni w 6 biednych wioskach (projekt 357) Kwota: 2.500 EURO (ks. Paweł Kociołek) MADAGASKAR – Dobudowa jednego piętra szkoły w Mahajandze (projekt 358) Kwota: 60.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Ławki dla nowych klas szkoły w Mahajandze (projekt 359) Kwota: 16.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) MADAGASKAR – Budowa zbiornika wody dla szkoły w Mahajandze (projekt 360) Kwota: 4.000 EURO (s. Krystyna Soszyńska) TIMOR WSCHODNI – Wymiana komputerów w szkole w Venilale (projekt 361) Kwota: 12.000 EURO (s. Joanna Goik) TIMOR WSCHODNI – Opłata internatu dla 12 biednych dziewcząt z Venilale (projekt 362) Kwota: 10.800 EURO (s. Joanna Goik) MONGOLIA – Pracownia komputerowa dla centrum młodzieżowego w Darhan (projekt 363) Kwota: 20.000 EURO (br. Krzysztof Gniazdowski) Wspierajmy misjonarzy! Wybierz projekt i prześlij ofiarę z dopiskiem: Projekt Nr… Dziękujemy! Misje Salezjańskie 24 Z kraju MISYJNE KOŁO KLERYKÓW W LĄDZIE NAD WARTĄ U góry od lewej: kl. Dawid Wilkos, kl. Artur Liashneuski, kl. Mateusz Sigiel, ks. insp. Georg Chalissery, ks. Maciej Makuła, kl. Józef Łysik, kl. Kamil Urawski; u dołu od lewej: kl. Krzysztof Papierz, kl. Patryk Bombiak, kl. Aleksander Mastalerz „Ludy nie znające jeszcze Ewangelii stanowiły szczególny przedmiot troski i apostolskiego zapału Księdza Bosko. Nie przestają one pobudzać i podtrzymywać także naszej gorliwości. W pracy misyjnej dostrzegamy bowiem istotny rys naszego Zgromadzenia” (Konstytucje SDB, 30). Jednym z aspektów posłannictwa salezjańskiego są misje. Ks. Bosko chciał, aby jego salezjanie głosili Chrystusa na wszystkich kontynentach. Tworząc Zgromadzenie zaznaczył, że misje to ważny aspekt powołania salezjańskiego. Otwarci na działanie Ducha Świętego, na wyzwania dzisiejszego świata i na potrzeby Zgromadzenia Salezjańskiego, wznowiliśmy działalność koła misyjnego w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie nad Wartą. Działa ono pod patronatem Sługi Bożego ks. Vincentego Cimattiego, salezjańskie- go misjonarza w Japonii. W czasie tworzenia się struktur koła mieliśmy okazję spotkać się z radcą generalnym ds. misji ks. Vaclavem Klementem, który zostawił nam cenne wskazówki misyjne. Ciekawym doświadczeniem w ubiegłym roku było spotkanie z ks. Klemensem Deją, wieloletnim misjonarzem Indian w Brazylii. Współbracia, którzy z nowym rokiem seminaryjnym przybyli do lądzkiej wspólnoty, aktywnie włączyli się w poczynania misyjne. Nasza 9-osobowa grupa wytyczyła sobie 4 cele: modlitwa za misje, propagowanie misji wśród współbraci i młodych, formacja misyjna i animacja misyjna. W ciągu dwóch miesięcy udało nam się zrealizować kilka projektów. Najpierw zebraliśmy 3,5 tony jabłek z naszego sadu, które potem sprzedaliśmy, a zarobione pieniądze przeznaczyliśmy na cele misyjne. Niedziela Misyjna 21 października była okazją do prze25 Misje Salezjańskie Z kraju prowadzenia animacji misyjnej w parafii. Każdą Mszę św. ubogaciły komentarze liturgiczne, śpiewy afrykańskie, listy z misji, dary przyniesione w strojach misyjnych, wystawa misyjna, strzelanie z prawdziwego łuku, zachęcanie do włączenia się w projekt Adopcji na odległość. W czasie porządkowania wystawy misyjnej znaleźliśmy zamknięty list do seminaryjnego koła misyjnego, wysłany w 1988 r. przez ks. Kazimierza Cicheckiego, misjonarza z Zambii. List do alumnów, którzy byli w Lądzie w tamtym czasie, zapalił nas do działania: „Kochani przyjaciele: nowe zadanie – bez waszej pomocy modlitewnej zginiemy!”. Słowa te stały się wezwaniem do jeszcze gorliwszej modlitwy za misjonarzy. Postanowiliśmy zachęcić również innych do ofiarowania Komunii św. w ich intencji, dlatego stworzyliśmy na facebooku profil z tą akcją. W ciągu dwóch dni informacja dotarła do ponad 4 tys. osób. Pomysł okazał się trafioną formą ewangelizacji. Do przyjęcia Komunii św. za misjonarzy w Niedzielę Misyjną zdeklarowało się ponad 550 osób. Młodzi ludzie dziękowali za tę okazję, która skłoniła ich do sakramentu spowiedzi i do życia w łasce uświęcającej, aby potem ofiarować misjonarzom największy dar, jakim jest przyjęcie Chrystusa do serca. W ciągu dwóch miesięcy działalności spotkaliśmy się z trzema misjonarzami: z ks. Georgem Chalissery – inspektorem z Zambii, z ks. Tadeuszem Kierbedziem, wieloletnim misjonarzem w Libii oraz z ks. Andrzejem Borowcem, który pracował na Kubie. Świadectwo ich salezjańskiego życia misyjnego umocniły nasz misyjny zapał. Mamy nadzieję, że on nie zgaśnie. Chcemy z gorliwością ks. Bosko żyć salezjańskim hasłem: „Da mihi animas, caetera tolle. Daj mi dusze, resztę zabierz”. Kl. Mateusz Sigiel SDB Od lewej: kl. Patryk Bombiak, kl. Krzysztof Papierz, kl. Kamil Urawski, kl. Dawid Wilkos, kl. Krzysztof Łata; u dołu: kl. Mateusz Sigiel Misje Salezjańskie 26 Wspomnienie KS. BOGUSŁAW BUJALSKI – NIESTRUDZONY MISJONARZ W KOLUMBII W połowie grudnia dotarła do nas z Kolumbii w Ameryce Południowej smutna wiadomość o śmierci kolejnego już w tym roku polskiego misjonarza salezjanina – ks. Bogusława Bujalskiego. Zginął w wypadku samochodowym. Prawdopodobnie zasnął za kierownicą i uderzył czołowo w stojący na poboczu samochód ciężarowy. Zmarł 14 grudnia 2012 r. w szpitalu w Granadzie, w obecności biskupa diecezjalnego. Miał 65 lat. Ks. Bogusław urodził się 5 stycznia 1947 r. w miejscowości Bujały Mikosze. Mając 19 lat wstąpił do salezjanów. Śluby zakonne złożył 15 października 1967 w Kutnie-Woźniakowie. 16 czerwca 1974 r. przyjął w Sokołowie Podlaskim święcenia kapłańskie. Dwa lata później usłyszał w swoim sercu słowa Pana skierowane do Abrama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” (Rdz 12, 1). Tym krajem była Kolumbia, od lat nękana wojną domową, gdzie aż dotąd działają wpływowe gangi narkotykowe; kraj znajdujący się w czołówce państw o największej liczbie zabójstw i porwań. Oddajmy głos ks. Mario Peressonowi, inspektorowi salezjanów z Bogoty, który tak scharakteryzował osobę ks. Bogusława i jego pracę w diecezji Granada: „Bogusław opuścił Polskę, kraj o tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej i przybył do nieznanego Regionu Ariari z pragnieniem zrozumienia innego świata, innej kultu- ry, innego sposobu życia i koncepcji istnienia, innego języka, innej religijności. W przeciwieństwie do silnego katolicyzmu w swojej ukochanej Polsce, oczyszczonego przez doświadczenia dwóch wojen światowych i rosyjskiej okupacji, tu spotkał społeczeństwo osadników wysiedlonych ze wszystkich regionów kraju z powodu partyjnej przemocy, powściągliwych i podejrzliwych w odniesieniu do religii, w dużej mierze społecznie apatycznych. […] 36 lat pracy w regionie Ariari to czas ciągłego uczenia się tej dziwnej kultury, tak innej niż jego, tak trudnej do zrozumienia dla Europejczyka, dla Słowianina, ale on wiedział, jak wcielać Ewangelię. Stał się wędrownym misjonarzem Ariari: pracował rok w Fuente de Oro (1976); rok w Mesa de Fernández (1977); dwukrotnie, razem 15 lat w Canaguaro (1978-1981; 2000-2012); dwukrotnie, razem 13 lat w Puerto Lleras (1982-1990; 1994-1997); 3 lata w El Dorado (1991-1993); 2 lata w Granadzie 27 Misje Salezjańskie Wspomnienie Biskup diecezji Granada, ks. José Figueroa, tak wspominał ks. Bogusława: „Przede wszystkim był ojcem. Wiele osób, które go w tych dniach opłakuje, podkreśla, że był prawdziwym ojcem. […] Był osobą głęboko spójną. Miałem okazję być z nim w różnych okresach jego życia. Prostota i przejrzystość w działaniu to jego charakterystyka, tak zgodna z postawami Jezusa. Był dobrym przyjacielem. […] To nie był człowiek wielu słów, ale miał wielkie serce. […] Zawsze miał ducha ubóstwa. Posiadał tylko to, co było ściśle konieczne i te kilka rzeczy, które miał, było zawsze do dyspozycji innych, szczególnie najbardziej potrzebujących. Cierpiał z radością, zwłaszcza gdy musiał odejść z „La Julia”, bo partyzanci grozili mu, ale nie dał się zastraszyć, i kontynuował głoszenie Ewangelii, mówiąc partyzantom, że oni nie są panami życia człowieka i powinni je szanować. […] Był człowiekiem o czystym (1998-1999). Ileż wiosek, ile dróg przemierzył w ciągu tych 36 lat; ileż szlaków i rzek przebył, cal po calu, krok po kroku, głosząc i niosąc wszystkim wielki skarb wiary w Boga, w Jezusa Chrystusa i nabożeństwo do Maryi Wspomożycielki. […] Był autentyczny i nadzwyczajny w zwyczajnym życiu”. W czasie 36 lat pracy w Kolumbii ks. Bogusław tylko 4 razy odwiedził swoją ukochaną Polskę, ostatni raz w 2007 r. Przez ostatnie 12 lat był proboszczem parafii salezjańskiej w Canaguaro, miejscowości liczącej ok. tysiąc mieszkańców. Na prośbę parafian został pochowany 16 grudnia 2012 r., o godz. 11.00, wewnątrz kościoła parafialnego. Jego pogrzeb był prawdziwą manifestacją. Misje Salezjańskie 28 Młody misjonarz – ks. Bogusław podczas Mszy św. z biskupem Wspomnienie sercu. Nie było w nim żadnej dwulicowości. Zawsze mówił to, co myślał i konsekwentnie z tym działał”. Słowa wdzięczności wyraziła także inspektorka Córek Maryi Wspomożycielki z Bogoty, s. Aura Maria Ovalle: „Dziękujemy Bogu za dar ks. Bogusława, salezjanina i misjonarza, który oddał swoje życie Kościołowi, zwłaszcza w tym regionie […]. Zawsze towarzyszył mu duch ofiary, duch służby wobec wszystkich, zawsze był dla innych! Siłą na jego drodze wydawali się być ludzie bliscy i prości; wiedział, jak dotrzeć do ludzi. […] Był przyjacielski, radosny, prosty, podziwiałam go za świadectwo ubóstwa, niczego nie żądał dla siebie. […] Był bardzo związany ze swoją rodziną, tak czule zawsze mówił o niej. Z tej kolumbijskiej ziemi ślemy im nasze pozdrowienie i kondolencje a także wyrazy wdzięczności za to, że pozwolili ks. Bogusławowi przybyć tutaj, gdzie tak owocnie pracował”. A oto słowa przedstawiciela grupy młodzieżowej z Canaguaro: „Czasami musimy czekać do tej ostatniej chwili, aby powiedzieć komuś, jak ważny był dla nas, aby mu podziękować, ale tym razem tak nie było. Nasz proboszcz wiedział, jak ważny jest dla nas. Odszedł z satysfakcją, że spełnił swoją misję. […] Chcemy w tym momencie podziękować Bogu za możliwość bycia przez te 12 lat z taką osobą, jaką był ks. Bogusław. […] Dziś jego odejście boli, pozostawia wielką pustkę, ale dzięki niemu możemy zrozumieć, jak cudownie jest żyć w przyjaźni z Bogiem. […] Od 14 grudnia, kiedy ks. Bogusław przeszedł do wieczności, jesteśmy pewni, że przyjaźń jest silniejsza niż śmierć”. W imieniu grup parafialnych głos zabrał jeden z nauczycieli: „[…] Wpoił nam wielką miłość do Boga i do Maryi Wspomożycielki, do naszych rodzin, do naszej ojczyzny Kolumbii i do potrze- Ostatnie rekolekcje ze współbraćmi – Chinauta, Santa Maria del Lago, 24-30 czerwca 2012 29 Misje Salezjańskie Wspomnienie Uroczystości pogrzebowe ks. Bogusława Bujalskiego bujących. Podkreślał, że jeśli będziemy kochać Boga i Maryję, to wszystko będzie możliwe, ale trzeba być w stałym kontakcie z Nimi […]. Pamiętamy z wielką nostalgią Eucharystię osiem dni temu, kiedy powiedział nam, że czasami był trochę zmęczony, ale modlił się do Boga i odzyskiwał siły. Może czuł, że Bóg go potrzebuje i dlatego przedstawił nam sprawozdanie rachunkowe, to co już zrobił, zapłacił i to co jeszcze zostało do zrobienia, ale tego było niewiele. Powiedział, że niczego nie brakuje jemu ani jego parafii, że nigdy nie prosił o nic dla siebie, bo Bóg dał mu rozum, silne ręce i dobre serce, aby pracować i służyć, więc niczego mu nie trzeba. Mówił też, że musimy przygotować się na śmierć, bo ona przychodzi w momencie najmniej oczekiwanym. I miał rację. […] Ks. Bogusław zaszczepił w nas również miłość do rodziny. […] Często zaczynał mówić o swojej rodzinie i wtedy głos mu się łamał, był taki prosty. Mówił też, że powinniśmy kochać naszą kochaną Kolumbię, że to naprawdę boli, kiedy się nawzajem zabijamy, że broń to nie jest potęga, ale potęgą są dobre uczynki, miłość i dialog. […] Był zawsze dumny z tego, że jest salezjaninem”. Misje Salezjańskie 30 Przełożony Generalny salezjanów, ks. Pascual Chávez Villanueva, napisał do inspektora, ks. Mario Peressona: „Jestem poruszony śmiercią ks. Bogusława, którego pamiętam bardzo dobrze i wspominam z miłością, podziwem i wdzięcznością za jego wspaniałomyślną posługę w Wikariacie Ariari. […] Niech oręduje za inspektorią, aby nadal się rozwijała i niech wyprasza nowe powołania”. Na koniec oddajmy jeszcze głos ks. inspektorowi Mario Peressonowi: „W imieniu Inspektorii Św. Piotra Klawera Bogota-Kolumbia pragnę wyrazić naszą wdzięczność dla rodziców i krewnych ks. Bogusława, za wielki dar, jaki w jego osobie złożyli Zgromadzeniu salezjanów i całemu regionowi Ariari. To podziękowanie kieruję też do Inspektorii Warszawskiej Św. Stanisława Kostki w Polsce, za osobę ks Bogusława, dar ofiarowany Inspektorii w Bogocie”. S. Grażyna Sikora CMW Odeszli do Pana... S. HELENA LELAKOWSKA CMW zmarła we Wschowie 7 listopada 2012, w 80 roku życia i 59 ślubów zakonnych S. HELENA JANIK CMW zmarła w Środzie Śląskiej 14 grudnia 2012, w 87 roku życia i 60 ślubów zakonnych KS. BOGUSŁAW BUJALSKI SDB Misjonarz w Kolumbii, zginął w wypadku samochodowym w Granadzie 14 grudnia 2012, w 65 roku życia, 45 ślubów zakonnych i 38 kapłaństwa MSZA ŚW. – DAREM NA MISJE REKL AMA Zamawiając Msze św. u nas, także wspierasz misje. Przyjmujemy Msze św. zwykłe, nowenny (9 Mszy św.) oraz gregorianki (30 Mszy św. za zmarłych). Ogłoszenia KS. FRANCISZEK ROSŁAN SDB Pracujący na Ukrainie, zmarł w Krakowie 23 grudnia 2012, w 79 roku życia, 58 ślubów zakonnych i 47 kapłaństwa KS. KAZIMIERZ FRANCZAK SDB zmarł w Warszawie 7 stycznia 2013, w 52 roku życia, 32 ślubów zakonnych i 25 kapłaństwa S. MARIA MARCOLA zmarła w Sokołowie Podlaskim 10 stycznia 2013, w 80 roku życia i 57 ślubów zakonnych DZIĘKUJEMY za wywoływanie naszych zdjęć. salezjanie.pl Salezjanie w Polsce ROZLICZENIA PODATKOWE Na podstawie art. 55 ust. 7 ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej każdy ofiarodawca rozliczając się z Urzędem Skarbowym za rok 2012 może odliczyć od dochodu: • całość ofiarowanej kwoty na kościelną działalność charytatywno-opiekuńczą • lub 6% na cele kultu religijnego W związku z tym wyślemy Państwu z marcowo-kwietniowym numerem czasopisma potwierdzenie wpłat za 2012 rok. 31 Misje Salezjańskie Rok Wiary „Rok Wiary jest szczególnym czasem wsłuchiwania się w to, co Bóg chce nam powiedzieć, ale także czasem mówienia o Nim i o Jego nieskończonej miłości”. Papież Benedykt XVI
Podobne dokumenty
Salezjanie w Brazylii - Salezjański Ośrodek Misyjny
PKO BP O/XVI Warszawa PL69 1020 1169 0000 8502 0018 8714 swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman...
Bardziej szczegółowoUchodźcy Uchodźcy - Salezjański Ośrodek Misyjny
swift code: BPKOPLPW Konto w USD: PKO BP O/XVI Warszawa PL53 1020 1169 0000 8602 0089 7926 swift code: BPKOPLPW Redaktor naczelny: Ks. Roman Wortolec SDB Zastępca redaktora naczelnego: S. Grażyna S...
Bardziej szczegółowo