Dar macierzyństwa i ojcostwa - Parafia św. Andrzeja Boboli – w

Transkrypt

Dar macierzyństwa i ojcostwa - Parafia św. Andrzeja Boboli – w
Dar macierzyństwa i ojcostwa
Uznali siebie za nieudczników. Oszukali siebie, bo nie rozpoczęli współżycia przed ślubem. Ten "błąd
życiowy" zarzucali sobie w sprzeczkach małżeńskich. Jeszcze do końca nie rozumieli, że to sam Bóg
kieruje ich sakramentalnym życiem małżeńskim. Pragnęli być pełną rodziną i po katolicku wychowywać
swoje dzieci. Boskie plany były jednak inne.
W chwilach słabości mieli żal do Pana Boga za to, że w pełni im nie pobłogosławił. Początkowo po ludzku
szukali ratunku u lekarzy. Modlili się gorąco nie tylko o zdrowie, ale przede wszystkim o to, by Bóg
obdarzył ich potomstwem.
Tak minęło dziesięć lat zabiegania o dar macierzyństwa i ojcostwa. Byli już zrezygnowani. Jednak pewnej
niedzieli, po powrocie z Eucharystii, w porze obiadowej, telewizja nadawała program z życia dzieci w
Domach Dziecka. Ujrzeli kwilące, o smutnych oczach, patrzące w dal, jakby czekające na kogoś, kto
chciałby je przytulić czy chociaż im pomachać. Nastrój obiadu nie był już taki wesoły. Rozmowa
małżonków trwała długo, ale decyzja podjęta w ich sercach była błyskawiczna. Wkrótce złożono podanie i
odpowiednie dokumenty w Ośrodku Adaptacyjnym. Pozytywnie rozpatrzono ich prośbę w obowiązującym
terminie, chociaż dla nich trwało to za długo.
Zostało przydzielone im rodzeństwo. Mieli jeszcze prawo wyboru. Mogli jeszcze oczekiwać na zdrowsze,
ładniejsze czy lepiej rozwinięte dziecko. Zdecydowanie jednak przyjęli tę najmniejszą kruszynę i jej
starszą siostrą, tak bardzo już doświadczone przez los. Nie mogli inaczej jak tylko przytulić i zanieść je do
domu. Rozumieli, że to wielki dar od Boga. Pragnęli więc oddać swe dotychczasowe, pozornie szczęśliwe i
beztroskie życie, zupełnie obcemu, niechcianemu człowiekowi.
Otoczenie miało na temat tej decyzji swoje zdanie. Jedni płakali ze wzruszenia, składali moc szczerych
życzeń, pomagali, wspierali duchowo, niekiedy materialnie. Inni natomiast: "a po co wam to?..., a co to
...wyrośnie?, tyle obowiązków, takie obciążenie, dlaczego nie pytaliście o radę?, może zrobiliście błąd...?
Nie zawsze były to miłe rozmowy.
Małżonkowie wiedzieli jedno - KOCHAĆ !!! Mottem ich życia było: "Nie po to się żyje, aby jeść, lecz się je
po to, żeby żyć, a życie musi mieć sens i cel". Głównych ich celem było wychować dzieci po katolicku na
dobrych, uczciwych i odpowiedzialnych ludzi.
Wcale nie było łatwo. Miesiące nieprzespanych nocy, choroby, trudności finansowe. Nic jednak ich nie
zniechęcało. Efekty były coraz bardziej widoczne i tym większa radość rodziców. Dzieci są podobne do
swoich adopcyjnych rodziców z urody, sposobu zachowania, kultury osobistej i wyznają te same zasady
moralne.
Dzisiaj ci "nieudacznicy" mogą z dumą spoglądać na swoje dzieci, które z ogromną troską bronią swojej
wiary, szanują siebie i otoczenie. Bardzo kochają swoich rodziców i na pewno nie zamienili by na innych.
Cała rodzina codziennie dziękuje Bogu za wszystkie otrzymane łaski i zawierza swoje życie Matce
Najświętszej, dziękując Jej za nieustanną opiekę.
Szczęśliwi małżonkowie
http://www.abobola.aplus.pl - Parafia św. Andrzeja Boboli M. w Białymstoku
Powered by Mambo
Generated: 7 March, 2017, 08:10