01 czerwca
Transkrypt
01 czerwca
1 czerwca 2010 r. PRZEGLĄD PRASY RZECZPOSPOLITA, Warszawa, 1/06/2010 r., s.2 „Supertechnologie zamknięte w ciężarówce”, Agata Sabała Jak działa proteza nogi? Czy kamera może wykryć nastrój człowieka? O tym można się przekonać przed Politechniką Warszawską na objazdowej wystawie niemieckiego instytutu badawczego. DZIENNIK GAZETA PRAWNA, 1/06/2010 r., s. A7 „Firmy ochroniarskie piratują logo policyjnego CBŚ”, Robert Zieliński Charakterystyczne logo CBŚ z orłem chwytającym ośmiornicę nie jest chronione przez prawo – ustalił „DGP”. Lekko zmodyfikowany znak wykorzystują firmy ochroniarskie do autopromocji. PRZEGLĄD PORTALI INTERNETOWYCH Gazeta.pl MIT wyróżnia 10 technologii, które zmienią świat Na łamach periodyku Technology Review specjaliści z MIT w 10 punktach zebrali aktualnie raczkujące technologie, które w perspektywie nieodległej przyszłości zmienią świat. Technologie w świecie informacyjnym rozwijają się w zastraszającym tempie. Wszystko dzięki płynnej wymianie idei i olbrzymim pieniądzom, które kłębią się w cieniu naukowych laboratoriów. Politechnika Massachusetts Institute of Technology znana jest na świecie jako wylęgarnia rewolucyjnych pomysłów. Tym bardziej interesujące, w których konkretnie technologiach specjaliści z Bostonu upatrują przyszłości. Więcej: http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104663,7920264.html PAP Nauka w Polsce Polski robot marsjański "Magma" powalczy na pustyni Utah Mobilny Robot Marsjański "Magma" - skonstruowany przez polskich studentów - weźmie udział w międzynarodowych zawodach łazików marsjańskich University Rover Challenge. Odbędą się one między 3 a 5 czerwca w bazie marsjańskiej na pustyni Utah w USA, która będzie imitowała powierzchnię Marsa. W konkursie startują roboty - tzw. łaziki marsjańskie, które muszą wykonać skomplikowane zadania podczas symulowanej misji na Czerwonej Planecie. Jak wyjaśnia rzecznik prasowy polskiego projektu Łukasz Wilczyński, konkurs jest wyjątkowo trudny, ponieważ drużyny i ich łaziki będą rywalizowały w czterech konkurencjach i to w ekstremalnych warunkach. Misja polega na rozpoznaniu terenu, dostarczeniu pakietu medycznego rannemu astronaucie, zdalnym serwisowaniu urządzeń oraz poszukiwaniu śladów życia na planecie. "Zadania konkursowe są bardzo złożone. W konkurencji serwisowania urządzeń łazik musi np. pokonać dystans kilkuset metrów, odnaleźć panel kontrolny urządzenia, transmitować obraz do stacji bazowej oraz - za pomocą specjalnego manipulatora - chwycić kabel i podłączyć go do gniazda" - mówi jeden z konstruktorów "Magmy", Wojciech Głażewski. Mobilny Robot Marsjański "Magma" skonstruowali studenci Wydziału Mechanicznego Politechniki Białostockiej oraz Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wspierają ich m.in. stowarzyszenie Mars Society Polska i Przemysłowy Instytut Informatyki i Pomiarów. W składzie polskiej drużyny znalazło się 10 młodych konstruktorów, z których każdy odpowiadał za inną część przygotowań. "Mamy już doświadczenia zeszłoroczne, bo Wojciech Głażewski był członkiem drużyny, która w tamtym roku skonstruowała model +Skarabeusza+" - wyjaśnił PAP Łukasz Wilczyński. Jak powiedział, konstrukcja robota rozpoczęła się w tym roku, na przełomie stycznia i lutego, od budowy podwozia. Potem w Toruniu rozpoczęły się prace nad systemem wizualnym, czyli kamerami i manipulatorem. Z kolei ekipa z Białegostoku zaczęła opracowywać elementy kadłuba, nadwozia i podwozia. "Nasz łazik potrafi szybko jeździć, bardzo precyzyjnie operuje manipulatorem, ma zamontowaną specjalną kamerę z mikrosoczewką" - opisał rozmówca PAP. Jest wyposażony w niezależne zawieszenie oraz osobny napęd na każde z czterech kół. Do nawigacji i obserwacji terenu służy peryskop z zamontowaną kamerą i aparatem fotograficznym. Głównym wyposażeniem robota jest manipulator umożliwiający pobieranie próbek gruntu oraz wykonywanie drobnych prac inżynierskich i operatorskich. "Ma jeden element, którego nie mają inne łaziki. W kamerze ma zamontowany system obróbki zdjęć i generowania ich w obrazie trójwymiarowym, co umożliwia słynny już algorytm RODM, opracowany przez polskiego matematyka Jana Kotlarza" - zachwalał polską konstrukcję Wilczyński. Przyznał jednak, że podczas zawodów w USA "Magma" musi spełnić jedno wymaganie, którego nie można było przetestować w Polsce. Będzie musiał zmierzyć się z kurzem wrogiem każdego urządzenia elektrycznego - którego w Utah jest pełno. "Warunki na pustyni Utah są wręcz idealne dla imitowania powierzchni Marsa. Nie bez przyczyny NASA wybudowała tam swój poligon testowy. Od miejsca w którym będą odbywały się zawody w każdą stronę jest po 600 kilometrów spalonej słońcem pustyni" powiedział Wilczyński. Jak przyznał, konkurs University Rover Challenge już od czterech lat wzbudza duże zainteresowanie studentów oraz pasjonatów astronomii na całym świecie. W tym roku o miano zdobywcy Marsa wraz z polskim łazikiem konkurować będzie 11 drużyn z USA, Kanady i Włoch. Ci ostatni wystawili w konkursie własnego łazika zainspirowani ubiegłorocznym startem polskiego "Skarabeusza". "Najwięcej załóg startuje zawsze ze Stanów Zjednoczonych, ale są to drużyny bardzo silne np. z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley" - zaznaczył Wilczyński. Zdobywcy pierwszego miejsca na University Rover Challenge będą mogli pokazać swojego robota na specjalnej konwencji, która odbędzie się w sierpniu w Waszyngtonie. "Najlepszą konstrukcję zobaczą więc szefowie Mars Society, inżynierowie i specjaliści z NASA. Laureaci konkursu będą również brali udział w budowie właściwego łazika, który w przyszłości mógłby polecieć w prawdziwej misji marsjańskiej" - wyjaśnił Wilczyński. Zmagania polskiej drużyny i przebieg misji będzie można śledzić na żywo 4 czerwca w godzinach wieczornych, za pośrednictwem strony PIAP, na której odbędzie się transmisja on-line z zawodów. Szczegółowe informacje na temat "Magmy" są dostępne na stronie: www.magma.pb.edu.pl PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska Prof. Wiesław L. Nowiński: Polska może być potęgą naukową Polska ma wszelkie podstawy ku temu, by być potęgą naukową. Nasza nauka może być źródłem dobrobytu - przekonywał 25 maja na Politechnice Warszawskiej prof. Wiesław L. Nowiński - światowej sławy radiolog, autor powszechnie znanej komputerowej mapy mózgu. Jego zdaniem, aby to osiągnąć trzeba określić, gdzie są nasze nisze naukowe, zmienić sposoby zarządzania nauką, stworzyć lepsze warunki do zakładania i wspierania firm hightech i to już najmłodszym absolwentom wyższych uczelni. "A naszą narodową specjalnością powinny stać się nauki aplikacyjne" - radził naukowiec, pracujący od dwudziestu lat w Singapurze. Podczas specjalistycznego seminarium na PW prof. Nowiński podkreślał, że Polska jest krajem ludzi niezwykle utalentowanych. "Nasi uczniowie i studenci oraz młodzi pracownicy nauki zajmują pierwsze miejsca w międzynarodowych konkursach. Jesteśmy szalenie twórczy i dociekliwi, mamy zdolną młodzież, ale nie umiemy tego daru skutecznie wykorzystać. To tragiczne, że w rankingach innowacyjności Polska zajmuje dopiero 29. miejsce w Europie. To musi się zmienić" zaznaczył. Według Nowińskiego, środowisko naukowe zbyt silny nacisk kładzie na śledzenie list cytowań, które z punktu widzenia kraju jako całości nie mają aż tak wielkiego znaczenia. "Kreatywność - to cecha, którą ceni się dziś najbardziej" - uważa naukowiec. Jego zdaniem, w świecie, w którym tak wielu świeżych absolwentów uczelni zakłada własne firmy - dotyczy to na przykład co szóstego absolwenta MIT - liczą się pomysły, twórcza wyobraźnia i koncentracja wysiłków na wybranych, niszowych projektach, przyciągających świat biznesu i dających szybkie efekty. Profesro podał przykład własnej kariery naukowej i swojej pracy badawczej w Singapurze, USA i w Chinach. Jak powiedział, w roku 1977 ukończył Politechnikę Warszawską. Specjalizował się w elektronice. Najpierw pracował w Polskiej Akademii Nauk nad tzw. współbieżną rekonstrukcją obrazów w tomografii komputerowej. Ponieważ nie udało mu się zrealizować swoich pierwszych w tej dziedzinie pomysłów podjął pracę w Laboratorium Obrazowania Biomedycznego w rządowej singapurskiej Agencji A*STAR (dziś jest jego dyrektorem). Efektem współpracy naukowej agencji z m.in. John Hopkins Hospital w USA było ukazanie się w roku 1997 pierwszego, opracowanego przez prof. Nowińskiego, komputerowego atlasu mózgu. Dziś profesor jest autorem 450 publikacji naukowych, właścicielem 50 patentów, laureatem 30 prestiżowych nagród, w tym m.in. Magna cum Laude (nagrody uważanej za Oscara radiologicznego), przyznanej przez Radiological Society of North America, oraz Europejski Kongres Radiologiczny. Jego atlasy, ciągle uszczegóławiane i uzupełniane oraz programy komputerowe do ich tworzenia i obsługi kupiło już ponad półtora tysiąca szpitali na całym świecie. Korzysta z nich coraz więcej neurologów i neuroradiologów, są niezwykle pomocne w leczeniu udarów mózgu, choroby Parkinsona, podczas operacji rozdzielania bliźniąt syjamskich i wielu innych przypadkach. "Moja praca w Singapurze oraz kontakty w środowiskach naukowych wielu innych krajów mówił prof. Nowiński - uświadomiła mi między innymi, że Polska mogłaby też odnieść wielkie międzynarodowe sukcesy w nauce. Nie brakuje nam przecież ani wiedzy, ani zapału, zdolności, czy pomysłów. Nie potrafimy tylko tych zasobów odpowiednio wykorzystać. Ciągle nie dość mocno wierzymy, że nauka powinna być biznesem, w który trzeba inwestować strategicznie - w długim horyzoncie czasowym, niezależnie od zmieniających się rządów". "Jeśli to zrozumiemy, jeśli postawimy na konkretne badania aplikacyjne, możemy osiągnąć wielki sukces" - przekonywał gość PW. PAP - Nauka w Polsce, Waldemar Pławski Innowacje naukowe w samochodzie Towarzystwa Fraunhofera Kamizelkę, która za pomocą specjalnych czujników wykrywa poziom stresu i minikamerę do oglądania wnętrza przewodu pokarmowego pacjenta - m.in. takie innowacje naukowe można było zobaczyć 31 maja w Warszawie, w ramach wystawy prezentowanej w samochodzie niemieckiego Towarzystwa Fraunhofera. "Naukowy" pojazd odwiedził Polskę z okazji obchodzonej w 2009 roku 60. rocznicy założenia Towarzystwa, skupiającego sieć niemieckich instytutów naukowo-badawczych. Jak wyjaśnił przedstawiciel Towarzystwa dr Roul Klingner, wystawa powstała po to, by zaprezentować publicznie najważniejsze osiągnięcia Towarzystwa w dziedzinie badań stosowanych. Warszawiacy mogli więc zobaczyć wybrane innowacje m.in. z dziedziny zdrowia, ochrony środowiska, bezpieczeństwa czy komunikacji. Jednym z najciekawszych eksponatów prezentowanych w samochodzie jest kamizelka, sygnalizująca stres u osoby, która ją założy. "Czujniki pomiarowe umieszczone są na ciele człowieka bez udziału maści, których zazwyczaj używa się w takich sytuacjach" - zaznaczał dr Klinger. Czujniki pomiarowe umieszczone w materiale kamizelki mierzą napięcie poszczególnych mięśni i informują, które z nich w danej sytuacji pracują, a które nie. Dzięki zdobytej w ten sposób wiedzy możliwa będzie np. nauka ruchów niezbędnych do osiągnięcia mistrzostwa w konkretnych dyscyplinach sportu. Podczas wystawy zaprezentowano również nowoczesną piłkę wyposażoną w czujniki. "Na podstawie danych otrzymywanych przez czujniki możliwe będzie określenie, czy piłka znajduje się jeszcze w polu gry, czy już poza nim" - opisywał przedstawiciel Towarzystwa. Goście wystawy - przy pomocy specjalnego ekranu dotykowego - mogli się przekonać, jak od środka wygląda przewód pokarmowy człowieka. Umożliwia to specjalna minikamera, umieszczona w kapsułce połykanej przez pacjenta podczas badania lekarskiego. "Jest to kapsułka endoskopowa, za pomocą której można badać wnętrze przełyku, jelita cienkiego czy grubego. Dzięki zastosowaniu zewnętrznego pola elektromagnetycznego lekarz może sterować taką bezprzewodową kapsułką z zewnątrz" - opisywał dr Klingner. Wiele emocji wśród zwiedzających wzbudzał ekran, na którym po założeniu specjalnych okularów, można było obejrzeć wirtualny obraz nowego budynku Instytutu Fraunhofera, mimo że zostanie on otwarty dopiero w 2011 roku. W odróżnieniu od filmów trójwymiarowych, zwiedzający sam mógł zadecydować dokąd pójdzie i z jakiej perspektywy chce obserwować budynek. Jak wyjaśniał przedstawiciel Towarzystwa Fraunhofera, dzięki ekranowi można wirtualnie przejść przez każde drzwi, zobaczyć dany budynek lub rozwiązanie architektoniczne z wybranej perspektywy. "W ten sposób można projektować nie tylko poszczególne domy, ale i osiedla, a nawet całe dzielnice" - wyjaśniał dr Klingner. Towarzystwo zademonstrowało również specjalne oprogramowanie, które wykrywa zmiany wyrazu twarzy. System nie tylko poznaje czy jesteśmy źli, czy zadowoleni - co pokazuje na wyświetlaczu - ale również może rozpoznać, czy dana osoba ma zamknięte czy otwarte oczy. Taki system może znaleźć zastosowanie np. w aplikacjach umożliwiających współpracę między człowiekiem a maszyną i być wykorzystane np. dla większego bezpieczeństwa kierowców podczas jazdy samochodem. Niemieccy naukowcy pokazali również nowoczesny dowód osobisty. Znajdujące się w nim chipy elektroniczne - wykorzystujące funkcję elektronicznej identyfikacji tożsamości pozwalają na potwierdzenie tożsamości osoby w internecie. Dzięki temu znacznie ułatwione będzie m.in. unikanie wizyt w urzędach, otwieranie konta czy wypełnianie niektórych procedur w świecie wirtualnym. *** Towarzystwo Fraunhofera powstało w roku 1949 i jest jedną z największych na świecie instytucji specjalizujących się w badaniach dla przemysłu i w nowych technologiach. W jego laboratoriach powstał m.in. format MP3, protezy kości, wydajniejsze baterie dla telefonów komórkowych czy nowoczesne kamizelki kuloodporne dla wojska. W 56 zakładach badawczych zatrudnia 13 tys. osób, głównie naukowców i inżynierów. Poza Niemcami ma swoje oddziały w USA, Chinach, Japonii, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Portugalii. Współpracuje także z polskimi uczelniami i instytucjami naukowymi. PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska Pod Poznaniem powstanie Centrum Biotechnologii W 2011 roku w podpoznańskich Złotnikach ruszy budowa Centrum Biotechnologii Nickel BioCentrum. Wartość inwestycji szacowana jest na 21,5 mln zł. Nickel BioCentrum, które ma powstać w ciągu jednego roku, będzie skupiać polskie i zagraniczne podmioty działające w branży biotechnologicznej. Inwestycja otrzymała dofinansowanie z funduszy unijnych, przeznaczonych na wspieranie innowacyjnych przedsięwzięć w Wielkopolsce. Jak poinformowała PAP prezes i twórca NTPP Dagmara Nickel, projekt ten to kolejny etap rozwoju Nickel Technology Park Poznań, pierwszego niepublicznego parku technologicznego w Polsce. Jego realizacja pozwoli stworzyć trzeci, obok Łodzi i Krakowa, ośrodek wspierający rozwój polskiej biogospodarki. "Dzięki naszemu dotychczasowemu doświadczeniu oraz posiadanym zasobom jesteśmy przygotowani na wspieranie procesu komercjalizacji nowych pomysłów badawczych dotyczących biogospodarki. Ich twórców będziemy mogli wspomagać w kluczowych dla sukcesu danego przedsięwzięcia obszarach: finansowym i zarządczym" - powiedziała Nickel. Jak dodała, powstanie i rozwój Nickel BioCentrum pozwoli stworzyć w Polsce nowe miejsca pracy dla absolwentów kierunków biotechnologicznych, którzy do tej pory w większości szukali zatrudnienia zagranicą. Przed studentami pojawi się natomiast możliwość odbywania staży w działających w NTPP biofirmach. Podmioty, które zdecydują się zlokalizować swoją działalność w podpoznańskim Nickel BioCentrum, będą miały do dyspozycji obiekt o powierzchni ok. 4 tys. m kw. Znajdą się w nim przygotowane specjalnie na potrzeby biobiznesu powierzchnie biurowe i laboratoryjne pod wynajem oraz profesjonalnie wyposażone, dostępne dla wszystkich najemców laboratoria - tzw. core facilities. Przewidziana w projekcie specjalistyczna baza laboratoryjna będzie spełniać standardy europejskie. W budynku powstaną również sale konferencyjne, magazyny oraz pomieszczenia socjalne. Nickel Technology Park Poznań (NTPP) to pierwszy w Polsce prywatny park technologiczny. Powstał w 2006 roku. Na terenie NTPP pracuje ponad 700 osób. RPO PAP - Nauka w Polsce Portal Innowacji Wrocławski pomysł na gospodarkę opartą na wiedzy Wśród różaneczników, które ciężko doświadczyła tegoroczna zima, wiekowych dębów i majestatycznych platanów dostrzegam na terenie Kampusu Pracze we wrocławskiej dzielnicy Pracze Odrzańskie pokaźnych rozmiarów, zapomniany kamień polny z przytwierdzoną tablicą. Wyblakły napis przypomina każdemu przechodniowi, który przedrze się do środka skweru, że; „Jesteśmy, będziemy włodarzami prastarej ziemi piastowskiej z granicami na Odrze i Nysie” i data: 1 maja 1949 rok. Mijam głaz także w maju, ale 61 lat od chwili wygrawerowania tego napisu. Dzisiaj Wrocław dalej jest tam, gdzie leży kamień, zgodnie z zapowiedziami autorów sentencji. Jednak granice na Odrze i Nysie stały się dla miasta za ciasne. Od chwili kiedy Wrocław podjął inicjatywę zmierzającą do umiejscowienia tutaj siedziby Rady Zarządzającej nowej inicjatywy Unii Europejskiej, Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii (EIT) stało się jasne, że we Wrocławiu myślą o ekspansji - co prawda nie terytorialnej - ale ekspansji wiedzy i to w skali przekraczającej kontynent starej Europy. Ponieważ „ambicją Wrocławia jest przyłączenie się do najlepszych ośrodków akademickich świata” - mówi profesor Mirosław Miller – Prezes Wrocławskiego Centrum Badań EIT+. I. Program EIT+ to zestaw kilkunastu projektów finansowanych w dużej części przez Miasto Wrocław oraz z funduszy strukturalnych. Są to projekty realizowane w obszarach, gdzie istnieje konkretna szansa wykreowania „wrocławskich specjalności”, a więc w dziedzinach: technologii telekomunikacyjnych, biotechnologii i nowych technologii medycznych, nanotechnologii i nowych materiałów oraz technologii zapobiegającym zmianom klimatycznym. Na realizację kluczowych projektów EIT+ w latach 2009-2013 środowisko Wrocławia otrzymało pomoc finansową w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka w wysokości ponad 700 mln zł. „Proces tworzenia gospodarki opartej na wiedzy wymaga dziś myślenia całościowego, na skalę miasta, regionu, a nie poszczególnych uczelni wyższych. Ideą Programu EIT+ jest wyjście na zewnątrz i zaszczepienie w środowisku innego myślenia: my w Polsce, Wrocławiu, nie jesteśmy słabi, lecz nie działają u nas pewne mechanizmy. Trzeba tworzyć nowe instytucje integrujące istniejące placówki naukowe, gdyż przełomowe odkrycia powstają dziś nie na tradycyjnych wydziałach lecz na stykach między nimi. Środki finansowe należy koncentrować na dużych programach badawczych, gdyż to one przyciągną inwestorów, którzy będą finansowali innowacyjne badania, by potem je u siebie wdrożyć” – profesor Miller odpowiada na pytanie o genezę pomysłu stworzenia Programu EIT+. I co prawda Wrocław przegrał z Budapesztem batalię o siedzibę Dyrektoriatu Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii ale pozostała idea stworzenia nad Odrą i Nysą doskonałych warunków „do budowania wspólnot wiedzy i innowacji jako wirtualnych bytów, łączących wiele ośrodków badawczych dla realizacji dużych celów” – jak mówi prof. Andrzej Tiukało Dyrektor Biura Zarządzania Projektami WCB EIT+. Pozostało także głębokie zrozumienie wśród władz samorządowych, rożnego szczebla, roli jaką muszą odegrać środowiska akademickie w procesie budowy gospodarki opartej na wiedzy. Bo to środowiska akademickie – zdaniem prof. Millera są w decydującym stopniu odpowiedzialne za optymalne wykorzystanie środków pomocowych przyznanych Polsce w perspektywie 2007- 2013 na projekty unowocześniania gospodarki poprzez wdrażanie nowych rozwiązań. „Polska gospodarka wykorzysta szansę na zdynamizowanie swojego rozwoju – podkreśla prof. Miller - jeżeli poczynione zostaną przełomowe kroki w zakresie integracji potencjału B+R, zarówno w regionach, jak i w skali całego kraju oraz stworzone zostaną dogodne warunki dla współpracy nauki z gospodarką i samorządem”. II. I właśnie dlatego w 2008 roku Miasto Wrocław, Samorząd Dolnego Śląska oraz pięć największych uczelni Wrocławia powołały unikatową w skali kraju instytucję w formie spółki: Wrocławskie Centrum Badań EIT+. Spółka zarządza kluczowymi projektami z portfela Programu EIT+. „Realizacja tej idei była możliwa ponieważ w odpowiednim miejscu i czasie spotkały się cztery ważne dla Wrocławia osoby” – konkluduje prof. Andrzej Tiukało. Z jednej strony Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który ma ambicje zarządzania miastem o charakterze nowoczesnej metropolii europejskiej. Z drugiej strony profesor Tadeusz Luty, ówczesny Rektor Politechniki Wrocławskiej, jednocześnie Przewodniczący Rektorów Wrocławia i Opola i szef stowarzyszenia wszystkich rektorów uczelni publicznych w Polsce. To profesor Luty inicjował działania mające na celu łączenie jednostek badawczych we wspólną sieć. Trzecią osobą był profesor Jerzy Langer, były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, inicjator i twórca Programu EIT+, Pełnomocnik Prezydenta Wrocławia ds. tego Programu. I wreszcie profesor Mirosław Miller w tamtym czasie pełnomocnik Rektora Politechniki Wrocławskiej profesora Lutego ds. centrów zaawansowanych technologii, twórca takiego centrum we Wrocławiu. Odwiedzając najważniejsze ośrodki badawczo - rozwojowe na świecie widział on, że najlepsze efekty przynosi praktyka „sieciowania”, nie tyle uczelni, co zespołów badawczych, które będąc skonsolidowane mogą realizować znacznie większe, ambitne i interdyscyplinarne projekty. „Profesorowie zamykani w swoich laboratoriach na uczelniach – zauważył prof. Tiukało - bardzo zazdrośnie patrzą na swoją przestrzeń i kopią swoje studnie nie widząc sąsiada. Prof. Miller próbował wyciągać ich z tych studni pokazując, że obok studnie kopią koledzy i można razem realizować zdecydowanie większe przedsięwzięcia albo wspólne zadania”. Na początku dominującym właścicielem spółki Wrocławskie Centrum Badań EIT+ było miasto Wrocław i samorząd regionalny Dolnego Śląska. To one włożyły najwięcej środków i pracy w to przedsięwzięcie. Uczelnie przyłączyły się, ponieważ zostały zainteresowane tą innowacyjną ideą. „W wyniku dyskusji i sporów o formułę organizacji samorządy miejski i wojewódzki oddały część swoich udziałów uczelniom i w tej chwili największym udziałowcem jest Politechnika Wrocławska: 26%. Pozostałe uczelnie posiadają od 10% do 17% udziałów natomiast samorządy mają po 12,5%. Jeżeli zapytać czy w naszej pracy stykamy się z innowacyjnością – uśmiecha się prof. Tiukało - to trzeba odpowiedzieć, że innowacyjne jest już budowanie samej organizacji, naszej spółki”. Wrocławskie Centrum Badań EIT+ jest spółką, która została wyodrębniona ze struktur uczelni. W zamyśle pomysłodawców ma to być organizacja badawcza, która będzie miała status centrum badawczego. Oczywiście zdarza się, że przedstawiciele uczelni postrzegają WCB EIT+ jako nowego konkurenta na rynku aspirującego do tych samych pieniędzy płynących przede wszystkim z budżetu państwa. I to chyba rodzi najwięcej nieporozumień i problemów z jakimi spółka się boryka. „Ale my budujemy taką organizację, która będzie w stanie wyciągać rękę po duże pieniądze do Komisji Europejskiej oraz do podmiotów prywatnych (przemysłu) – zastrzega prof. Andrzej Tiukało – a niekoniecznie do rządu polskiego. Centra badań i transferu technologii podobne do naszego rozlokowane są przede wszystkim na zachód od Odry. My jesteśmy wyjątkiem w tej części Europy. W Polsce powinniśmy budować więcej takich centrów po to, aby potem w strukturze sieci i różnorodnych powiązań móc skutecznie konkurować o duże pieniądze z Komisji Europejskiej”. W swoim statucie spółka podkreśla, że będzie prowadzić działalność „ważną w zakresie rozwoju nauki i innowacyjnej gospodarki”. Wśród wykorzystywanych do realizacji tego celu instrumentów na uwagę zasługują: • tworzenie i zarządzanie wielką infrastrukturą badawczą,− • zarządzanie nieruchom−ościami związanymi z przedmiotem działania Spółki, • tworzenie interdyscyplinarnych zespołów badawczych i zarządzanie projektami badawczymi,− • gromadzenie− i udostępnianie baz danych i publikacji naukowych, innowacyjnych zbiorów czasopism, zbiorów informacji nt. nowych badań i technologii, • wspieranie powstawania i rozwoju przedsiębiorstw innowacyjnych oraz technologicznych,− • tworzenie warunków do pracy i badań naukowych wybitnym specjalistom z kraju i zagranicy,− • prowadzenie działań na rzecz włączenia Regionu i Polski do Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii. III. Kluczowym przedsięwzięciem pierwszego etapu działalności spółki jest budowa centrum badawczego na Kampusie Pracze. Kampus składa się z poniemieckich budynków o interesującej architekturze, w których przed wojną mieścił się kompleks szpitalny. Obecnie krok po kroku budynki te są odnawiane i przywracana jest ich dawna świetność. Projekt o wartości ponad 500 mln zł jest największą inwestycją naukową w Polsce. Kolejnym krokiem są uruchamiane właśnie regionalne programy badawcze realizowane we współpracy z innowacyjnymi przedsiębiorstwami o całkowitej wartości w latach 2009-2014 ponad 200 mln zł. W kolejnych etapach rozwoju Kampusu przewidziano tworzenie przemysłowych centrów badawczych, firm świadczących specjalistyczne usługi technologiczne, inkubatorów przedsiębiorczości itp. Kampus Pracze służyć będzie przede wszystkim integracji środowiska akademickiego, włączaniu tego środowiska do europejskich programów naukowych i technologicznych oraz współpracy z innowacyjnymi przedsiębiorstwami. Kampus ma ponadto stanowić wrocławską ofertę dla Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii, w którym Wrocław ma nadal ambicję odgrywać ważną rolę. Wrocławskie Centrum Badań EIT+ kontraktuje dwa kluczowe programy badawcze, z których każdy wart jest blisko 100 mln zł. Pierwszy projekt składający się z kilkudziesięciu zadań badawczych w obszarze biomedycyny realizowany jest przez Uniwersytet Wrocławski, wrocławską Akademię Medyczną, Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN oraz Uniwersytet Przyrodniczy. Drugi w obszarze nanotechnologii z ciążeniem w kierunku optoelektroniki realizują zespoły w Instytucie Niskich Temperatur PAN, na Politechnikach Wrocławskiej i Opolskiej oraz w Instytucie Elektrotechniki. Do współpracy zaproszono także jednostki spoza regionu takie jak Instytut Metali Nieżelaznych z Gliwic czy Uniwersytet im. Adama Mickiewicza z Poznania. Te zadania badawcze mają być prowadzone do 2014 roku „jednak nasze podejście do ich realizacji – zastrzega prof. Tiukało – jest plastyczne, kształtowane na bieżąco w taki sposób, aby uzyskać najlepsze efekty. Naszym głównym celem jest to, by można było wypracować jak najwięcej wartościowej i atrakcyjnej wiedzy, którą będzie można komercjalizować. Czy nam się to w pełni powiedzie, to się okaże. Za rok będzie można powiedzieć, czy udało nam się wykreować rynek wiedzy, którą tworzymy, zapotrzebowanie na nią w praktyce, w biznesie. Nasze programy badawcze są asocjacją wielu zadań, niejednokrotnie odległych od siebie. Jednak mamy cztery lata na realizację tych projektów i chcemy doprowadzić do tego, aby jak najściślej łączyć ze sobą rozmaite wątki tych projektów tak, by profesorowie komunikowali się ze sobą, po to żeby wylansować zadania wspólne, które zaowocują wartościową wiedzą możliwą do komercjalizacji.” Aby za cztery lata móc powiedzieć o konkretnych efektach komercjalizacyjnych, w spółce wypracowano odpowiednie mechanizmy zarządzania zadaniami badawczymi realizowanymi przez uczelniane zespoły badawcze w ramach dużych programów. Te zadania kontraktowane są przez WCB EIT+ pod pewnymi warunkami. Wśród nich najważniejszym i wzbudzającym najwięcej kontrowersji na współpracujących ze spółką uczelniach jest dysponowanie prawami do własności intelektualnej powstających wynalazków. „Jesteśmy właścicielami tzw. IP – stwierdza prof. Tiukało - czyli wszystko co się urodzi będzie patentowane i chronione przez nas jako właścicieli. Jako jedyni będziemy więc mieli prawo do dysponowania wytworzoną wiedzą. Oczywiście w umowach pokazany jest mechanizm podziału ewentualnych korzyści między nami, uczelnią a autorami pomysłu. To rozwiązanie podyktowane jest podstawowym powodem: spółka WCB EIT+ ma sens, jeżeli będzie się utrzymywać ze sprzedaży produktu, który oddaje na rynek. Po to aby taki mechanizm zadziałał, musimy swobodnie dysponować tą wiedzą. Jeżeli doprowadzimy do sytuacji, że to będzie jakiś rodzaj współwłasności, a partner biznesowy nie będzie wiedział z kim rozmawiać to straci impet i zainteresowanie nami.” Co kwartał uczelniane zespoły badawcze są zobowiązane do przedstawiania spółce bieżących raportów. Te raporty opisują kilka wątków. Pierwszy ma charakter administracyjny. W tym miejscu zespoły pokazują czy np. osiągają kamienie milowe w swojej pracy, czy mieszczą się w harmonogramie wydatków itd. Następnie prezentowane jest sprawozdanie naukowe. W tym przypadku spółka uzyskuje odpowiedź na pytanie, w jaki sposób postępują prace badawcze, czy idą zgodnie z planem, czy programy badawcze wymagają modyfikacji czy też kontynuacji. Trzeci wątek to subiektywna opinia prowadzących badania czy dostrzegają w efektach swojej pracy takie elementy, które mogą już stanowić wartość rynkową. Czy wypracowano idee lub wynalazki, które miałyby potencjał komercyjny. Raporty kwartalne są badane przez spółkę. Kierownicy projektów muszą sprawdzić, czy programy są realizowane w sposób w jaki zostały zakontraktowane pod względem administracyjnym, ale i merytorycznym. Dla każdego projektu badawczego jest powołany i zatrudniony na części etatu kierownik merytoryczny. Jeżeli w efekcie prac badawczych pojawi się szansa na skomercjalizowanie wiedzy, spółka uruchamia kancelarie prawne specjalizujące się w prowadzeniu procesów patentowych. Prawnicy badają wówczas czystość patentową i przygotowują zgłoszenie patentowe. Jednocześnie zespoły badawcze są proszone o to, aby na czas przygotowania zgłoszenia patentowego powstrzymywały się z publikacjami efektów swojej pracy. IV. Ocena wymiaru administracyjnego i merytorycznego prowadzonych zadań nie przysparza spółce problemów, ponieważ stosunkowo łatwo jest zaprosić do współpracy kompetentnych ekspertów. Kłopoty pojawiają się jednak w przypadku oceny wartości rynkowej wypracowywanych pomysłów. „Najtrudniejsze jest ocenianie potencjału rynkowego wynalazków, zdolności patentowej, potencjału ochrony patentowej tych pomysłów. Bardzo trudno zdobyć na naszym rynku ekspertów, którzy byliby w stanie w sposób rzetelny ocenić taką wartość rynkową. Musielibyśmy zakontraktować takich ludzi ze świata, a oni są bardzo drodzy. Co w takim razie robimy? Rozpoczęliśmy proces edukacji ludzi, których potrzebujemy, ludzi „szytych na naszą miarę” – mówi prof. Tiukało. Wrocławskie Centrum Badań EIT+ we współpracy z Uniwersytetem Wrocławskim i Uniwersytetem Ekonomicznym zaprasza do współpracy doktorantów z wydziałów, które realizują dla spółki badania. Są to przede wszystkim biotechnolodzy i chemicy z wrocławskich uczelni. Na czym ta współpraca miałaby polegać? WCB EIT+ udostępnia specjalistyczną wiedzę w postaci chociażby dostępu do katalogów, w których można przeglądać wszystkie zgłoszenia patentowe i stwaorza możliwości zarobkowania. W zamian oczekuje świadczenia usług w postaci oceny zdolności patentowej wyników badań, które są realizowane w zespołach badawczych. Ponad 30 deklaracji z gotowością podjęcia współpracy wpłynęło już do WCB EIT+. Umiejętność skutecznej oceny patentowej wynalazków pozwoli naukowcom omijać rozwiązania które są chronione patentami. Z drugiej strony będzie można lepiej zaplanować badania naukowe. Jeżeli zespoły badawcze wejdą nawet w przestrzeń chronioną patentami to zawsze będzie można wstrzymać dotychczasowe prace i poprowadzić je w innym kierunku. Wszystko po to aby produkować coś innowacyjnego a nie wtórnego. „Budujemy nową postawę naukowców wobec ich badań. Do tej pory – mówi prof. Tiukało same badania były już wartością. Ja też byłem tak wyedukowany. Wystarczyło tylko badać, zaspakajać swoją ciekawość - to było najważniejsze. Mało tego, jeżeli eksperyment się nie powiódł, to był tak samo ekscytujący jak ten, który się powiódł. Publikację można było wydać i atrakcyjnie sprzedać w jednym i drugim przypadku. Teraz należy stworzyć ludzi, którzy nauczą się koegzystować z przedsiębiorcami albo takimi „tropicielami”, którzy będą zaglądali naukowcom przez ramię i będą potrafili spożytkować (dla obopólnej korzyści) wszystko, co ma znamiona wartości rynkowej. Naukowcy muszą zrozumieć, że ich idee, które są najbardziej kochanymi przez nich dziećmi bywają niewiele warte, ponieważ prawdopodobieństwo ulokowania ich na rynku szacowane jest w promilach. Tej nowej postawy musimy się wszyscy pilnie uczyć, ale jak prędko się nam to powiedzie, tego nie wiem”. Profesor Andrzej Tiukało często zamyka swoje wypowiedzi lakonicznym; „nie wiem” zawieszając wysoko znak zapytania. Ale to chyba Wisława Szymborska w jednym ze swoich wywiadów powiedziała, że najbardziej ceni sobie ludzi, którzy są gotowi powiedzieć „nie wiem”. Tych, którzy mówią tylko „wiem” zwyczajnie się obawia. To „nie wiem” wynika z faktu, że Wrocławskie Centrum Badań EIT+ jest innowacyjnym eksperymentem, skupiającym ludzi, którzy postanowili zaryzykować. A ryzykują ponieważ ten eksperymentjak zauważył prof. Tiukało – „jest niesłychanie ekscytujący. I wolałbym aby zakończył się sukcesem” – profesor kończy rozmowę. Gadżetomania.pl Indyjskie rakiety mają używać tlenu z atmosfery jako paliwa Czy ktoś interesuje się tematami rakiet, czy też nie, to każdy zdaje sobie jednak sprawę, że tego typu pojazd potrzebuje wielkich ilości paliwa. Jak wiadomo, wiąże się to z kosztami. Przedstawiciele ISRO ogłosili, że testują rakietę, która używa tlenu jako paliwa. Jej pierwszy start ma odbyć się w tym jeszcze roku. Ma ona używać do spalania paliwa tlenu pobieranego wprost z powietrza. Używane teraz rakiety zabierają ze sobą zbiorniki z tlenem, jak i paliwem chemicznym. Brak potrzeby zabierania tlenu odchudziłby pojazd, nadto sam koszt startu byłby o wiele niższy. ISRO (Indyjska Agencja Kosmiczna) chce wystrzelić rakietę ATV-D02, która posiadałaby nowe rozwiązanie. Jednak wypada zauważyć, że będzie ono praktyczne tylko w atmosferze. Jak wiadomo, im wyżej, tym tlen bardziej rozrzedzony, a potem próżnia, gdzie wynalazek do niczego się nie przyda. Jeśli jednak chodzi o wynoszenie satelitów na orbitę okołoziemską, to w tym przypadku naprawdę da się zaoszczędzić na kosztach. Dzięki temu wynalazkowi Indie mogą stać się jednym z czołowych graczy w kategorii umieszczania satelitów na orbicie.