Przemówienie wygłoszone przez ppłk. Tadeusza
Transkrypt
Przemówienie wygłoszone przez ppłk. Tadeusza
Przemówienie wygłoszone przez ppłk. Tadeusza Bieńkowicza Prezesa P.Z.W.K. dnia 14.07.2012 r. w czasie pogrzebu por. Tadeusza Urbanowicza na cmentarzu w Woli Batorskiej Panie poruczniku Urbanowicz Tadeuszu żołnierzy nieustraszony – żegna Ciebie z wielkim żalem i smutkiem grono kombatantów, kolegów, przyjaciół a przede wszystkim opłakuje liczna Rodzina. Urodziłeś się 19.03.1926 r. w Drohobyczu na ziemi kresowej, którą nad życie kochałeś, która została tak obficie zbroczona krwią Polaków – bohaterów wśród których i ty się znalazłeś. Wcześniej Twój Ojciec Józef brał czynny udział w I Wojnie Światowej w szeregach POW i Legionach Piłsudskiego a w 1939 r. w Obronie Narodowej. Mieszkałeś do 1939 r. w Drohobyczu przy ulicy Błonnej. Miałeś starszego o cztery lata brata Mieczysława, który zginął z rąk sowieckich w 1944 r. na Litwie służąc w AK oraz młodszą o 4 lata siostrę Krystynę, którą Ty Tadeuszu ostatnim transportem repatriacyjnym w 1956 r. sprowadziłeś do Polski. Ojciec – Józef - ciężko pracował jako elektromonter by wyżywić rodzinę. Dnia 17 września w 1939 r. Sowieci zdradziecko zaatakowali Polskę. Ojciec jako Legionista postanowił uciec na Węgry, więc zabrał syna Tadeusza i wyruszył w drogę. W okolicach Stryja Niemcy zaatakowali z samolotów uciekinierów bombardując i ostrzeliwując cywili – nastąpiła masakra. Młody Tadeusz spędził trzy dni na pobojowisku szukając Ojca, po czym wrócił z powrotem do Drohobycza, kierując się unoszonym dymem ze zbombardowanej rafinerii. Tymczasem Ojciec przedostał się na Węgry i wojnę spędził do 1945 r. w obozie dla uchodźców - internowanych w warunkach nawet znośnych. W czasie pierwszej okupacji sowieckiej Tadeusz aby przeżyć podjął pracę jako pomocnik malarza. W 1941 r. w miesiącu czerwcu Niemcy wkroczyli do Drohobycza z miejsca młodych ludzi wcielono do Banschutzu (oddziałów roboczych) wówczas na terenie Drohobycza powstała Polska Organizacji Niepodległościowa „Orliki” do której Tadeusz wstąpił wraz ze swoimi kolegami z ulicy Błonnej. Dowódcą tej organizacji był Władysław Staf a drużynowym Tadeusz Zelik ps. „Sokół”. Tadeusz dwukrotnie uciekał z Banschutzu, drugim razem gdy pociągiem był przewożony do Raichu jako jedyny z grupy odważył się wyskoczyć z pociągu w okolicach Tarnowa. Wrócił na piechotę do Drohobycza, ale nie do domu, bo był ścigany przez Niemców. W lutym 1942 r. wstąpił do oddziałów AK. Walczył zbrojnie nie tylko przeciw Niemcom, ale także przeciw Ukraińcom – Banderowcom. Na początku czerwca 1944 r. Tadeusz wraz z całym oddziałem walczył w Akcji „Burza”. Były to walki bardzo ciężkie, duże siły niemieckie wycofywały się na zachód. W tym czasie Tadeusz wraz ze swoim oddziałem walczył w obronie ludności cywilnej Polski. W momencie zbliżania się armii sowieckiej nadeszły wiadomości o rozbrajaniu i aresztowaniu żołnierzy AK wobec powyższego oddział Tadeusza został przesunięty w okolice Jarosławia pod dowództwo ps. „Groźnego” z zadaniem by roztoczyć opiekę nad okolicznymi wsiami i ludnością polską w obronie przed Banderowcami. W styczniu 1945 r. nastąpiło rozwiązanie oddziałów AK, wielu pozamiejscowych i bardzo młodych żołnierzy, znalazło się w tragicznej sytuacji, m.in. i Tadeusz. Ponieważ w okolicy Wiązowa operował oddział Narodowych Sił Zbrojnych NSZ Bronisława Gliniaka „Radwana” Tadeusz wstąpił do tego oddziału. Od tego czasu walczył z wieloma przeciwnikami: banderowcami, siłami sowieckimi NKWD, z oddziałami Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego UBP. W dniu 20.06.1946 r. w Bachowie w pow. Przemyskim zostaje aresztowany. Tadeusz przechodzi ciężkie śledztwo w Przemyślu i w Lublinie, które trwało przez 16 miesięcy. Ostatecznie nastąpiła rozprawa sądowa. Był sądzony przez Rejonowy Sąd Wojskowy w Rzeszowie: pomimo zastosowania 2-ch amnestii przesiedział 8 lat w najbardziej ciężkich więzieniach: Rzeszów, Wronki, Rawicz, Grudziądz. W dniu 20.06.1954 r. zobaczył słońce, był wolny, ale zagubiony. Przez wiele lat władze komunistyczne utrudniały Tadeuszowi powrót do normalnego życia. Miał szczęście, że poznał i to przypadkiem p. Honoratę z d. Bartysa. Pobrali się i od tego czasu wspólnie w zgodzie, szczęśliwie przeżyli 50 lat w wielkiej miłości do siebie. Doczekali się dwójki dzieci: syna Bogusława, córki Grażyny (zmarła 5.07.2002). Był człowiekiem wrażliwym na biedę i krzywdy drugich osób. Szedł każdemu w miarę swoich sił i możliwości z pomocą, był do końca swego życia przez wszystkich ludzi szanowany, poważany i lubiony. Pomimo swoich tragicznych przeżyć był pogodnym a przede wszystkim pozostał wielkim patriotą z wielką wiarą w Boga. Zasnął niespodzianie na wieki z uśmiechem na ustach dnia 5.07.2012 r. otoczony opieką przez syna.