nr 3(7) lipiec-wrzesień 2013 - Starostwo Powiatowe w Olkuszu
Transkrypt
nr 3(7) lipiec-wrzesień 2013 - Starostwo Powiatowe w Olkuszu
ISSN 2299-1492 QUOLSLHFZU]HVLHĔ POEZJA 5RF]QLN C 8NRñF]RQH VWXGLD 1D NRQFLHERJDWHGRĂZLDGF]HQLD]DZRGRZHLZLHOHPLHMVF]DPLHV]NDQLD:RVWDWQLFKODWDFK PLHV]ND]URG]LQÈZPDïHMZLRVFHZSRZLHFLHRONXVNLP/XELSöěQHJR-RVLID%URGVNLHJRF\GULEDNïDĝDQ\ *** fot. archiwum prywatne Pocztówka :LHĝD]NRĂFLVïRQLRZHM,G]LHP\ EU]HJLHPU]HNL:RGDMHVWWDNDVDPD MDNJG]LHNROZLHNLQG]LHMFXFKQLH =RVWDZLDP\Z\UDěQHĂODG\ZLHF]RUHP SDGDïGHV]F]=DSHZQHWDN WHQLHSU]HVSDQHQRFHNLHG\ĂVLÚVNRñF]È :SDWUXMHP\VLÚZïRG]LHNRï\V]ÈFHPJïÚ &]\QLHWHJRFKFLHOLĂP\"0DV]]PÚF]RQHRF]\ NLHG\PöZLV]QLHPD ZW\PPLHMVFXQLFVWDïHJR .DULQD Stempel 'LDJQR]DREV]DU\QLH]QDQH 1LFDQLFQLHUR]XPLHPöZLREF\PMÚ]\NLHP 3RZWDU]DPVïRZDVïRZDVïRZDNWöUH 1LH]QDF]ÈQLF=DW\PPRU]HPPDUWZ\P 0DFKDGRPQLHUDGRĂQLH]JïÚELĝ\Z\FKRF]X /XEGODRGPLDQ\SïDF]H]\PQLHNURMÈ 2EHMPXMÚJRDOERJïDG]ÚGïRñ 'LDJQR]DREV]DU\QLH]QDQH :V]\VWNRMHVWQD]\ZDOQHPöZLV]REF\PMÚ]\NLHP 3RZWDU]DPVïRZDVïRZDVïRZDNWöUH 1LH]QDF]ÈQLF1LH]Z\Nï\WRGDU :V]\VWNRPöFZVRELHXNU\Ê1LFG]LZQHJR ¿HRGZUDFDP\Z]URNJG\MHVWHĂP\UD]HP 6SRMU]HQLH]GUDG]DSUDZGÚQDV]ÈQDJRĂÊ *** %\ïHĂWXPRĝH"=DJOÈGDïHĂZSXVWHSRGZöUND 3U]H]G]LXUNLRGNOXF]DZÈFKDïHĂ &]\PSDFKQÈFLHPQHVXğW\" :\EODNïHQLHG]LHOHELDïHSïöFLHQQHZRUNL PRNUHSLHU]H"2EGDUWH]HVNöUĂFLDQ\ ]UHV]WNÈVUHEUQHJRZDïND" 1DEODG\ĂZLDWNDSLHFLV]D PRMÈZLDUÚUR]SXV]F]DV]DUHP\GïR =JDGïHĂ%öJWRU\ED SU]\FKRG]ÈFDQDĂZLDWZFLHSï\PWïXV]F]X cd. str. 7 2 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego QUOLSLHFZU]HVLHĔ W numerze: Poezja: Karina Stempel ...........................................................................2,7 Wstępniak ............................................................................................................3 Kalendarium ......................................................................................................4 Recenzja: Książka pełna nadziei („Ujeździłem raka”) ...............8 Informacje: Z dziejów powiatu olkuskiego („Opowieści z pamięci”) .................................................9 Recenzja: Czarny pudel bez śniegu (52 UM) ............................10 Strona młodzieżowa: Fascynacja astronomią ........................11 Historia: Stulecie dumy Olkusza .......................................................12 Plener: Cieślin 2013...................................................................................13 Recenzja: Zjajani, czyli muzyczny kabaret..................................14 Proza: Andrzej Muszyński „Szafranowa rewolucja”.................16 Wywiad: Piekło czy raj? Rozmowa z Andrzejem Muszyńskim........................19 Plener: Krzykawka 2013 .........................................................................23 Turystyka: Szlakiem Dłubni .................................................................24 Plener: Srebrne Miasto 2013 ...............................................................26 Wydarzenia: III Marsz Nordic Walking...........................................27 Historia: Pamięć kina „Emalia”.............................................................28 Plener: Pustynia 2013 ..............................................................................31 Etnografia: Zespół-wizytówka...........................................................35 Wydarzenia: Czar Pustyni – Czubatka ..........................................36 Z Brzechwą w Klubie „Przyjaźń” ..........................36 Zza szyb automobilu ................................................37 Sylwetka: Antoni Minkiewicz .............................................................38 Recenzja: Tomik poezji „Spoza” Łukasza Jarosza (wyd. II, rozszerzone).........................................................42 Sport: 7. Bieg Przełajowy im. J. Łaskawca ....................................43 powiatu olkuskiego Wydawca: Starostwo Powiatowe w Olkuszu, ul. Mickiewicza 2, 32-300 Olkusz, tel. 32 643 04 14, 32 643 04 10, fax 32 643 04 90 Redakcja: Starostwo Powiatowe w Olkuszu, ul. Mickiewicza 2, 32-300 Olkusz, tel. 32 647 87 65, 32 643 04 65, e-mail: [email protected] Redaktor naczelny: Agnieszka Zub Zespół: Olgerd Dziechciarz, Jarosław Nowosad, Grzegorz Turski Skład i druk: Drukarnia Grafpress, ul. 29 Listopada (pawilon), 32-300 Olkusz, tel. 32 754 32 32 Nakład: 1000 egz. Czasopismo bezpłatne Do druku oddano 30.09.2013 r. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania, redakcyjnego opracowania oraz zmian tytułów nadesłanych materiałów. Materiały nadsyłane do druku publikowane są nieodpłatnie. Informujemy, że dostarczając na adres redakcji materiały (teksty, zdjęcia) wyrażają Państwo zgodę na ich publikację (chyba że materiały zostaną wyraźnie zastrzeżone do wiadomości redakcji). Projekt okładki: Alicja Duzel-Bilińska, Grzegorz Biliński. Wykorzystano zdjęcie mostu w Himalajach Birmańskich z archiwum Andrzeja Muszyńskiego oraz zdjęcia z pleneru „Pustynia" 2013. Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie. Publikacja opracowana przez Starostwo Powiatowe w Olkuszu, współfinansowana ze środków Unii Europejskiej w ramach oś 4 Leader Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013. Instytucja Zarządzająca Programem Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007– –2013 Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi. QUOLSLHFZU]HVLHĔ Wstępniak I zrobiło się jesiennie. Znowu. Słońce zdaje się być inne niż przed kilkoma jeszcze dniami – niepewne, ostrożne, senne. A nam myśl ucieka do pełni lata, do podróży dalekich i bliskich, których trochę przez ten wakacyjny czas doświadczyliśmy. Tak. Lubimy włóczęgostwo i odkrywanie nowych lądów i dlatego w tym numerze naszego „Kwartalnika” będziemy podróżować... literacko. W podróż tę zabierze dziś Państwa Andrzej Muszyński, pisarz i podróżnik pochodzący z Krzykawy, autor książki„Południe”, w której opowiada „małe i wielkie historie” południa Azji, Ameryki Łacińskiej, Maghrebu i Afryki. W październiku ukaże się jego nowa książka, tom opowiadań„Miedza”. Mamy też wielką przyjemność zaprezentować Państwu fragment kolejnej książki Andrzeja Muszyńskiego „Szafranowa rewolucja”. Jest to fragment dziennika z wyprawy w Himalaje Birmańskie, zrealizowanej dzięki Stypendium Fundacji Herodot im. R. Kapuścińskiego i wyróżnionej nagrodą Kolosy 2012. Pozycja ta ukaże się w 2014 roku nakładem Wydawnictwa Czarne. To wielki zaszczyt dla naszego „Kwartalnika”, że możemy gościć na jego łamach fragmenty tej książki jako pierwsi. Mamy nadzieję, że nie zawiedziemy również wielbicieli podróży muzycznych – polecamy recenzje płyt dwóch zespołów: 52UM, czy – jak kto woli – SZUM -u, któremu współlideruje olkuszanin Konrad Januszek (autor tekstów wszystkich piosenek na płycie) oraz Zziajanych Porywaczy Makowców (nowy projekt dwóch dobrze znanych olkuskiej publiczności muzyków). Jeżeli ktoś lubi muzyczny pastisz, nie zawiedzie się, słuchając tej drugiej płyty. A jeśli ktoś nie lubi... może dzięki nam polubi?? Tradycyjnie miesiące letnie upłynęły nam pod znakiem plenerów artystycznych – o Pustyni 2013, Krzykawce, Cieślinie i Olkuszu także przeczytacie na naszych stronach. A tym, którzy nie mają ochoty na podróże literacko-muzyczne, polecamy w tym numerze wycieczkę pieszą szlakiem Dłubni. Do zwiedzania zaprasza Wojciech Ozdoba. Na deser zaś proponujemy wiersze Kariny Stempel oraz fragment wspomnień znanej już Czytelnikom „Kwartalnika” prof. Grażyny Stachówny, poświęcony nieistniejącemu już olkuskimu kinu „Emalia”. Niech pamięć tego kina w nas trwa. A gdy przy wspomnieniach jesteśmy, Ireneusz Cieślik przypomina o setnej już rocznicy założenia olkuskiego Gimnazjum – obecnie I Liceum Ogólnokształcącego. Przedstawiamy również sylwetkę Antoniego Minkiewicza, wybitnego działacza społecznego i polityka związanego z ziemią olkuską, a w specjalnym dodatku przybliżamy postać Jerzego Stamirowskiego, pierwszego starosty olkuskiego w niepodległej Polsce. Zapraszamy do lektury, jest co Agnieszka Zub czytać. Kwartalnik Powiatu Olkuskiego - Facebook: https://www.facebook.com/pages/Kwartalnik-Powiatu-Olkuskiego /351064998341597?ref=ts&fref=ts Kwartalnik Powiatu Olkuskiego - Twitter: https://twitter.com/KwartaPowOlkusk KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 3 Kalendarium POWIAT więcej na www.sp.olkusz.pl 25.07. Święto Policji. W auli Komendy Powiatowej Policji awanse otrzymało 66 funkcjonariuszy; wręczano także odznaczenia. 30.07. Olkuszanie wspominali Krwawą Środę w przeddzień jej rocznicy. 31.07. Jubileuszowy ’70 Tour de Pologne przejechał przez powiat olkuski. 5.08. W Starostwie Powiatowym w Olkuszu odbyła się kolejna konferencja z cyklu „Społeczne i środowiskowe skutki likwidacji kopalń ZGH »Bolesław« drogą zatopienia”. Omawiano możliwe skutki zalania kopalni „Olkusz-Pomorzany” dla gmin wchodzących w skład powiatu. 2-9.08. Z wizytą w powiecie olkuskim przebywała grupa młodzieży ukraińskiej z zaprzyjaźnionego powiatu kałuskiego. Młodzi Ukraińcy poznawali olkuską ziemię oraz Małopolskę: zwiedzili Olkusz, Rabsztyn, Ojców i Pieskową Skałę, spotkali się z młodzieżą z Bukowna, odwiedzili również Kraków i kopalnię soli w Wieliczce. 12.08. Minęła 5. rocznica śmierci urodzonej w Olkuszu aktorki i piosenkarki, a przede wszystkim gwiazdy „Piwnicy pod Baranami”, Haliny Wyrodek. Sierpień. IX Plener Malarski Olkusz „Srebrne Miasto” organizowany przez GSW BWA w Olkuszu. 13.08. 140. rocznica urodzin Jerzego Stamirowskiego, pierwszego starosty Powiatu Olkuskiego w niepodległej Polsce. 16.08. Otwarcie wystawy Agnieszki Sitko w olkuskim BWA. 23.08. Spotkanie w BWA poświęcone Jerzemu Stamirowskiemu. 23.08. Finał konkursu pn. „Ekologiczne Sołectwo Powiatu Olkuskiego – Wybór Sołtysa Roku 2013”. Sołtysem Roku został Piotr Żuchowicz (sołectwo Kaliś, Gmina Wolbrom). 5.09. VI edycja Małopolskiego Konkursu Karaoke Środowiskowych Domów Samopomocy. 7.09. II edycja ogólnopolskiej akcji „Narodowe Czytanie” w Czytelni Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Olkuszu. 8.09. W Rodakach obchodzono XV Dożynki Województwa Małopolskiego. 23.09. Debata „Unia młodych. Jak UE powinna walczyć z bezrobociem wśród młodych ludzi?” w olkuskim „Ekonomiku”. W spotkaniu z młodzieżą wziął udział m. in. minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz. 28.09. Koncert zespołu Chaotic Splutter w olkuskiej Baszcie. 4 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego GMINY więcej na stronach internetowych gmin BOLESŁAW 5.07. Zakończenie XIII Pleneru Plastycznego „Impresje twórcze o Gminie Bolesław” w Dworku w Krzykawce. 13.07. Festyn rodzinny w Podlipiu. 15.08. Dożynki parafialno-gminne (Małobądz – Krzykawka). Sierpień. Półkolonie w bolesławskim Dworze. W tegorocznych zajęciach uczestniczyło 40 dzieci, dla których przygotowano zajęcia plastyczne, muzyczne, wokalne, rytmikę, zajęcia sportowe oraz gry i zabawy na świeżym powietrzu. Uczestnicy półkolonii gościli na bolesławskim „Orliku”, gdzie wzięli udział w sportowych konkurencjach, odwiedzili Komendę Powiatową Państwowej Straży Pożarnej w Olkuszu, zwiedzili Muzeum Pożarnictwa oraz bawili w Rabce, w tamtejszym Parku Rozrywki. 31.08. Koncert zespołu Nihility w Bolesławiu. 21.09. VII Bieg Przełajowy im. J. Łaskawca w Hutkach. Wyniki na stronie internetowej gminy. 26.09. Spotkanie etnograficzne promujące wydaną przez Starostwo Powiatowe w Olkuszu książkę „Opowieści z pamięci” Anny Szopowej. BUKOWNO 18-21.07. 6-cio osobowa ekipa z Klubu Kyokushin Karate uczestniczyła w 40. Jubileuszowym Wschodnioeuropejskim Obozie Karate Kyokushin, który odbył się w dniach 18-21 lipca 2013 r. w obiektach Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. 15.08. Obchody Święta Wojska Polskiego. Po mszy św. w kościele pw. św. Andrzeja Boboli przemaszerowano pod obelisk ku czci Żołnierza Polskiego, gdzie złożono kwiaty. 12.09. Spotkanie w MOK w sprawie uciążliwości odorowych występujących na terenie Bukowna i Bolesławia. 15.09. Małopolski Piknik Europejski na stadionie MOSiR w ramach XI Rodzinnego Rajdu Rowerowego. W tegorocznej edycji rajdu udział wzięło 650 osób w 328 drużynach. Uczestnicy zjechali do Bukowna z 38 miejscowości. 22.09. Na Mistrzostwach Województwa Małopolskiego Młodzików, Mistrzostwach Województwa Małopolskiego Dzieci Starszych oraz Małopolskim Mitingu Lekkoatletycznym startowali zawodnicy z Bukowna. Przywieźli z zawodów 2 medale oraz kilka wartościowych rekordów życiowych. Wrzesień. ZS nr 1 został partnerem realizacji Projektu „LEPSZY ŚWIAT PRZEZ WOLONTARIAT” w ramach Fundu- QUOLSLHFZU]HVLHĔ Kalendarium szu dla Organizacji Pozarządowych Grantu Blokowego Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy - dzięki Fundacji BO WARTO, z którą szkoła współpracuje. Wrzesień. Bukowno zajęło piętnaste miejsce w Rankingu Gmin Małopolski 2013 przygotowanym przez Małopolski Instytut Samorządu i Administracji. Tym samym po raz kolejny znalazło się w czołówce 20 najlepszych małopolskich samorządów, wyróżnionych pod względem rozwoju gospodarczo-społecznego. KLUCZE 15.07. W Jaroszowcu uroczyście otwarto wyremontowaną ze środków funduszu sołeckiego salę w Domu Kultury „Hutnik”. 18.07. Eko-warsztaty dla dzieci w DK „Papiernik”. 19.07. Koncert charytatywny „Rockowe granie i nie tylko – dla Michasia”. Dochód z koncertu został przeznaczony na leczenie i rehabilitację chorego chłopca. 20.07. Otwarcie odnowionego Przylaszczkowego Szlaku Rowerowego. Główny organizator imprezy: Uczniowski Klub Sportowy w Kluczach. 26-28.07. Na Pustynię Błędowską powróciły „Pustynne Miraże”. Przez trzy dni trwały występy artystyczne, konkursy, pokazy i zabawy. Imprezie towarzyszyły wystawy, degustacje potraw, atrakcje dla dzieci. 31.07. Spotkanie z Elżbietą Bednarczyk – poetką, autorką opowiadań dla dzieci i młodzieży – w Gminnej Bibliotece Publicznej w Kluczach. 3.08. XIV Małopolskie Igrzyska LZS w grach zespołowych na stadionie w Bydlinie. 8.08. Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Nad Białą Przemszą” już po raz czwarty ogłasza konkurs na Produkt Lokalny. 10.08. III Małopolski Zlot Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych odbył się na Pustyni Błędowskiej. 14.08. Warsztaty plastyczno-teatralne „Lokomotywa Tuwimomanii”. 23-31.08. II Plener Plastyczny im. ks. Marcina Dubiela „Cieślin 2013”, zakończony poplenerową wystawą. 24.08. Święto Wsi „Dzień Ziemniaka” w Bogucinie Dużym. 26.08. „Warsztat Bibliodramatyczny – Dialog Międzykulturowy” w Gminnej Bibliotece Publicznej w Kluczach. Praca psychodramatyczna z tekstami biblijnymi. 31.08. „Czar Pustyni” – zabawa na Czubatce. Wystąpili m.in. Andrzej i Jacek Zielińscy z zespołu Skaldowie. 1.09. Mecz charytatywny na rzecz Grzegorza Wadowskiego, niepełnosprawnego mieszkańca Klucz. Zagrali oldboje Wisły i Przemszy. Mecz zakończył się z wynikiem 7:4 dla gości. 7.09. IV Rajd Nordic Walking po Pustyni Błędowskiej 2013. 7.09. Impreza profilaktyczno-sportowa dla dzieci i młodzieży „W zdrowym ciele energii moc!” na stadionie GLKS „Przemsza”. 8.09. XV Dożynki Województwa Małopolskiego w Rodakach. Relację z obchodów Święta Plonów można było oglądać w wejściach antenowych TVP Kraków. 14.09. II Piknik Historyczny „Jura 1914” w Krzywopłotach – rekonstrukcja epizodu bitwy stoczonej przez legionistów w 1914 roku. 19.09. W Pustynnym Centrum Informacji odbyły się warsztaty konsultacyjne pn.: „Projekt Life+ Pustynia Błędowska w Gminie Klucze”. 20.09. Warsztaty tłumaczenia tekstów literackich w Gminnej Bibliotece Publicznej w Kluczach, w ramach realizacji projektu „Nasza Gmina - Nasza Historia”. 21-22.09. Festyn kulturalno-sportowy na łąkach przy ulicy Wodącej. W programie były m.in. biegi przełajowe historycznymi granicami Ryczówka, gry i zabawy dla dzieci, występy lokalnych artystów. 27.09. XXVII Rajd Pieszy Szlakami Walk Oddziału „Hardego” – z Olkusza do Jaroszowca. OLKUSZ 2.07. Spotkanie z Tadeuszem Biedzkim, autorem zbioru reportaży pt. „Sen pod baobabem”, w Centrum Kultury MOK. 19.07. W Programie 4 Polskiego Radia można było posłuchać wywiadów o Olkuszu, jego zabytkach, atrakcjach, a przede wszystkim ciekawych ludziach. Olkusz był prezentowany w ramach wakacyjnej akcji „Drogowskazy Czwórki”. 26.07. W audycji „Notatnik Dwójki” Programu Drugiego Polskiego Radia można było posłuchać audycji „Rabsztyn - zamek dzisiejszych i średniowiecznych rycerzy”. 28.07. Koncert z cyklu „Letni Festiwal Organowy”. Można było wysłuchać koncertu w wykonaniu krakowskiego Akademickiego Chóru „Organum” pod dyrekcją prof. Bogusława Grzybka oraz recitalu organowego Macieja Semli. 30.07. Uroczystości upamiętniające 73. rocznicę Krwawej Środy na rynku w Olkuszu. 31.07. 70. wyścig kolarski Tour de Pologne przejechał przez teren Miasta i Gminy Olkusz. Była tu usytuowana lotna premia. Pierwszy był Kamil Gradek. 1.08. Uroczystości upamiętniające 69. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. 9.08. Po mszy w olkuskiej Bazylice św. Andrzeja Apostoła wyruszyła XXII Sosnowiecka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę. cd. str. 6 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 5 Kalendarium 10.08. Zawody pływackie na terenie Kompleksu Basenowo–Rekreacyjnego OSW „Czarna Góra”. 10.08. W MOK odbył się piknik edukacyjny „Sieciaki.pl na wakacjach” zorganizowany ramach akcji „Wakacje 2013”. 1.09. Obchody 74. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Starym Cmentarzu w Olkuszu. 7.09. Na olkuskim rynku można było podziwiać zabytkowe samochody biorące udział w III Eskapadzie Jurajskiej organizowanej przez krakowską Europejską Asocjację Automobilerów. 7.09. Dożynki gminne w Kosmolowie połączone z obchodami 700-lecia istnienia miejscowości. 12-15.09. Uroczyste otwarcie olkuskiego rynku. Zagrali: m.in. Zakopawer i Afromental. 20.09. Animowane „Samoloty” z wytwórni Disney/Pixar były pierwszym filmem wyświetlonym w technologii cyfrowej 3D w olkuskim kinie „Zbyszek”. 20.09. Recital Piotra Skrzyneckiego połączony z wystawą prac dwojga olkuskich artystów - Beaty Soboń i Tytusa Dessauera w Caffe Cor Tu w Olkuszu. TRZYCIĄŻ 23.07. W Zagórowej odbył się festyn „Tradycji worek, czyli Festiwal Folkloru w Gminie Trzyciąż”, podczas którego świętowali swoje 60-lecie strażacy z OSP Zagórowa. Świętowano też zakończenie inwestycji pn. „Odnowa Centrum Zagórowej”. 15.08. W Imbramowicach odbyły się obchody 150. rocznicy walk powstańczych, jakie miały miejsce w trakcie powstania styczniowego na terenie gminy Trzyciąż, 93. rocznicy Bitwy Warszawskiej i Święta Żołnierza Polskiego. Oficjalne uroczystości poprzedził gminny bieg „Śladami walk powstańczych”. 21.08. 31 dzieci z gminy Trzyciąż pojechało na organizowaną przez BiOAK w ramach Akcji „Wakacje” wycieczkę do Ranczo Furia West w Trąbkach k. Wieliczki. 22.09. W centrum Trzyciąża odbyło się VII Święto Ziemniaka oraz IV Nadprzemszański Festiwal Smaków. Na imprezę złożyły się degustacje lokalnych dań, występy folklorystyczne, konkurs wędkarski itp. WOLBROM 3.07. W wolbromskim magistracie burmistrz wręczył nominacje dyrektorskie nowym szefom pięciu placówek oświatowych gminy Wolbrom. 6.07. Jeżówkę odwiedziła grupa uczestników międzynarodowej konferencji, odbywającej się na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie. Goście wzięli udział 6 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego w spotkaniu terenowym z rolnikami i przedstawicielami samorządu, by debatować o problemach małych gospodarstw rolnych. 7.07. Już trzeci raz z rzędu sympatycy piłki nożnej spotkali się w niedzielę na Turnieju Piłkarskim DTS CUP drużyn siedmioosobowych. 16.07. Została rozstrzygnięta tegoroczna edycja konkursu pn. „Małopolskie Remizy”. Sołectwa Poręba Górna i Załęże otrzymały dotację w wysokości po 40 tys. na modernizację remiz. 28.07. Panie z KWG Kaliś reprezentowały Gminę Wolbrom w Międzygminnym Turnieju Kół Gospodyń Wiejskich „Dary Lata” na stadionie w Żarnowcu. 4.08. W wieku 65 lat zmarł generał broni w stanie spoczynku Stanisław Franciszek Targosz, wybitny pilot i doskonały dowódca, honorowy obywatel Wolbromia. 7.08. W 69. rocznicę pacyfikacji Poręby Dzierżnej przez hitlerowców uczczono pamięć 39 mieszkańców wsi, zamordowanych w odwecie za zabicie przez partyzantów dwóch Niemców. 19.08. Wyruszyła XXXI Pielgrzymka Wolbromska na Jasną Górę. 23.08. Festyn Rodzinny nad Zalewem Nerka, zorganizowany przez Niepubliczne Przedszkole Integracyjne w Wolbromiu. 25.08. Gminne Święto Plonów w progach Domu Kultury w Wolbromiu. Wolbromianie pobili rekord Polski w wypieku największego obwarzanka. 25.08. III Wolbromski Bieg na Zakończenie Lata 2013. Wyniki na stronie internetowej gminy. 5.09. Uczczono pamięć 4,5 tysiąca wolbromskich Żydów w 71. rocznicę ich deportacji do niemieckich obozów zagłady przez hitlerowskiego okupanta. 13.09. Wisła Kraków podpisała umowę partnerską z Przebojem Wolbrom. Współpraca dotyczy nie tylko wymiany zawodników, ale przede wszystkim dzielenia się umiejętnościami i wiedzą w zakresie szkolenia młodzieży. 14.09. Na scenie DK gościł warszawski Teatr Kamienica ze sztuką „Za rok o tej samej porze”. 14-15.09. VI Międzynarodowy Turniej Judo w hali sportowej w Wolbromiu, połączony z obchodami 15-lecia UKS Judo Wolbrom. 19.09. Szymon Skalski z Zarzecza mistrzem świata w turnieju we freestyle footballu Red Bull Street Style w Tokio. 28.09. Na scenie DK wystąpił Kabaret pod Wydrwigroszem z programem „Kurde Pologne”. QUOLSLHFZU]HVLHĔ 3RH]MD Za siedmioma morzami .LHG\XPLHUDïPöMWHĂÊE\ïREDUG]RěOH 3RZLDWRZ\V]SLWDOQDV]\OG]LHPLDïQöĝ >LRGUDSDQÈEXWOÚ]WOHQHP 'RWHJRXSDïSU]HFLVNDMÈF\VLÚNDĝGÈ V]SDUÈQLHV]F]HOQ\FKRNLHQQLHREHFQ\FK >]DVïRQ =DSDFKPRF]XURS\SRWEUDNPLHMVF SDUNLQJRZ\FKURVöïQLHĂPLHUWHOQ\ ,]DQLPWDPWHQXPDUïļVï\V]DïDPRG >QLHJRļWRMHV]F]HSLZRZ\SLï 6\QPXSU]\QLöVïļWX]QDF]ÈFR 3DWU]\ïQDVZRLFKV\QöZļF]ÚVWRZDï &RWDPGZDï\NLDG]LDGHNRGĝ\ïSU]HG >ĂPLHUFLÈĂPLDïVLÚZJïRVRSRZLDGDï 8E\ZDMÈF\E\ï\VDP 6LHG]LDïQDïöĝNXQLHZLHU]ÈFĝHĂZLDW >PRĝHE\ÊWDN]ï\ :RGPÚWDFKVZRLFKPöU]JG]LH]DEġDï >VPRNL 6ïRZDMHV]F]HWU]\PDï\VLÚGQDDOHZRF]DFK %\ïW\ONR]DVRORQ\SLDVHN =DEUDïZV]\VWNLHRSRZLHĂFL]W\FKW\VLÚF\ >QRF\ 1LHSRPRJï\]DNOÚFLDE\ï\QLH]WHMEDMNL 1DVWU]ÚSNDFKVïöZQDVWU]ÚSNDFKVïöZ 6DPRWQ\$ODG\QEïÈNDVLÚEH]SXHQW\ .DULQD Stempel QUOLSLHFZU]HVLHĔ fot. Olgerd Dziechciarz, krajobraz Podlesic II 3UREOHP]HSLIDQLÈ :LG]LHÊVLÚFKRÊSU]H]FKZLOÚ0DWRZHGQR NU\MHZLÚNV]RĂÊV]F]HJöïöZ -DN]Z\NOHREUD]MHVWVïRPLDQ\PG\PHP ZLÚFFLHQLHP'DOHNRGRKLHURJOLIX GURJDGRQLHJRSRPLÚG]\VWRJDPLSLUDPLG 6NDNDÊ]MHGQHMQDGUXJÈ"2GEġDÊVLÚLRSDGDÊ" :RG\1LOXVÈPÚWQH0RĝHUR]V]HU]DÊěUHQLFH" (NVWD]ÈOXESU]HFKRG]HQLHPSU]H]U]HNÚDOHQLHWÚ WÚGUXJÈFLHPQÈ'URJDMHVWSXVWDLNUÚWD 3LDVHNZV\SXMHVLÚGRWÚF]öZHN'UDĝQL 5R]P\ZDMHZWUöMNÈFLHWïDZRGELW\PĂZLHWOH Erotyk dla Cezara ,PSHULXPPDIDNWXUÚVROLRVWUHJRNU\V]WDïX 3RGQLHELHQLHXVLDQHNXELNDPLJZLD]G1DGVïRQ\PRFHDQHP /HQLZHĝöïZLHZ\ïDĝÈ]HVZ\FKVNRUXS ZQRZ\ïDGĂZLDWVWDMHLPQDJïRZLH LQLHVSDGD5R]FLÈJDPVLÚRGPRU]DGRPRU]D 3RPLÚG]\WZRLPSDOFHPZVND]XMÈF\P LZFLÈĝ]PLHQQ\PZLDWUHP(NVSORUDFMDWUZD .DUWRJUDIRZLHPLHU]ÈPLHOL]Q\]DWRNL 0DSDSï\QLHNROHMQHVWDWNL]QDF]ÈVLDWNÚZRG\ ¿HJODU]HPRMHMSRZLHU]FKQL 2GNU\OLSU]\OÈGHN+RUQ ---DNGDOHNRSRVXQLHV]VLÚGODGREUD5]\PX S\WDï&H]DUJïDG]ÈFVPXNïHXGR1LNRPHGHV GUĝDï3RWHPRGGDï%LW\QLÚ'OD5]\PX 'ODWHMFKZLOLJG\&H]DUZ\ïRZLïRSXV]NDPLSDOFöZ NV]WDïWMHJRVNöU\QRZ\OÈG,PSHULXP KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 7 Recenzja Książka pełna nadziei U jeździłem raka – to trzecia (a druga zbiorowa) publikacja firmowana przez olkuski klub „Zielone Światło”. Pierwszą był wydany w zeszłym roku tomik poezji i prozy „Drzewo życia”, o którym pisałem w numerze 2/2012 „Kwartalnika Powiatu Olkuskiego”. Drugą – samodzielny zbiór wierszy Anny Piątek „Prywatny konfesjonał” („KPO” nr 6). Trzecią „odsłoną literacką” klubu jest z kolei książka czysto prozatorska. Grzegorz Ludwiczak – poeta, społecznik, prezes„Zielonego Światła” – tym razem nie zamieścił w antologii żadnego swojego tekstu, ale oczywiście to on patronował całemu przedsięwzięciu, które inaczej nie doszłoby do skutku. Tak, jak w przypadku „Drzewa życia”, tom „Ujeździłem raka” zawiera teksty różnych autorów, zarówno należących do Stowarzyszenia „Zielone Światło”, jak i z nim niezwiązanych. Podobnie też łączy je tematyka – zetknięcie z chorobą nowotworową. Dla jednych twórców było ono doświadczeniem osobistym lub dotyczącym bliskiej osoby, dla innych – po prostu ważną inspiracją. W obydwu przypadkach rezultaty są bardzo ciekawe. Jak zwykle nie zawiódł Jacek Majcherkiewicz. W noweli „Anna” połączył on literaturę „lumpowską” (a`la Hłasko / Brycht / Nowakowski) z prozą poetycką, prowadząc czytelnika do pointy z pogranicza jawy i snu, dającej się niemal dowolnie interpretować. Radość z wyzdrowienia wypełnia krótkie opowiadanie Adrianny Sękowskiej „Tort”, którego bohaterka świętuje rocznicę pokonania choroby. Dla bohaterów„Pustynnych miraży” Magdaleny Pichlak i„Rak to nie wyrok”Karoliny Rozpary doświadczenie choroby stało się impulsem do przewartościowania swojego życia, rozpoczęcia go niejako od nowa. Podobny wpływ ma na bohatera opowiadania „Drogi Filipie”Kingi Taborek śmierć żony. Chory z punktu widzenia bliskiej mu osoby – to temat „Rozmów o zmroku” Klary Marzec. Podobną tematykę podejmuje Kazimiera Janczy w opowiadaniu „Miłość jest wolna, nie zna granic”, skądinąd ciekawym świadectwie zetknięcia mieszkanki Klucz z kulturą latynoską. Obok opowiadań i nowel znalazła się też w książce odrobina miejsca dla gatunków ściśle dziennikarskich. „Obowiązki pacjenta” Marianny Czekaj są całkiem udaną próbą minireportażu z oddziału onkologicznego. Autorka notuje kolejne proste, drobne spostrzeżenia, bardzo niewiele komentując, a jednak (lub może właśnie dlatego?) budują one w rezultacie przekonujący, 8 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego namacalny obraz szpitalnej rzeczywistości. „Ciche zwycięstwo” Sandry Sobczyk jest z kolei wywiadem z nastolatką, która z pomocą lekarzy pokonała białaczkę. Jak się dowiaduję z treści rozmowy dwóch dziewczyn, również przeprowadzająca wywiad zmaga się z problemami zdrowotnymi, choć innymi. Jest to więc wyjątkowy wywiad, w którym obie strony doskonale się rozumieją i mogą rozmawiać ze swobodą, na jaką „zdrowy” dziennikarz być może nigdy by się nie zdobył. Wstępem opatrzył książkę pochodzący z Olkusza naukowiec i poeta Marek Pieniążek. Całkiem trafnie podsumował składające się na książkę teksty jako „pisane w rytmie nadziei”. Co jeszcze rzuca się w oczy, to olbrzymia siła przebijająca ze wszystkich wypełniających ten niewielki tomik zdań. Choroba kojarzy się popularnie ze słabością, ale, jak przypuszczam, może też wyzwolić w człowieku moc, jakiej po sobie nie oczekiwał. To zresztą motyw często powracający w kolejnych opowieściach. Mimo różnorodności stylów i poetyk, jakimi posługują się autorzy, książka „Ujeździłem raka” stanowi całość nie tylko tematyczną. Jest wspólnym głosem autorów, który może inspirować i dawać nadzieję w zwykłych zmaganiach z życiem – niekoniecznie aż tak dramatycznych, jak te, które opisuje. Uczy, że skoro można stawić czoła chorobie, to można stawić czoła wszystkiemu. Co jeszcze przykuwa uwagę podczas lektury książki, to świetne ilustracje Wioletty Saroty-Stach i Oktawii Siodłak. Pozornie proste, a jednocześnie symboliczne, chwilami zatrącające o surrealizm, stanowią cenne uzupełnienie tej ważnej publikacji. „Ujeździłem raka” (antologia), Stowarzyszenie „Zielone Światło”, Olkusz, 2013. Jarosław Nowosad QUOLSLHFZU]HVLHĔ Informacje Z DZIEJÓW POWIATU OLKUSKIEGO „232:,(¥&,=3$0,}&,” W VLHUSQLXVWDUDQLHP:\G]LDïX3ROLW\NL6SRïHF]QHML3URPRFML6WDURVWZD3RZLDWRZHJRZ2ONXV]XXND]DïDVLÚNVLÈĝNDDXWRUVWZD$QQ\6]RSRZHML:RMFLHFKD %DQDV]DND]DW\WXïRZDQDķ2SRZLHĂFL]SDPLÚFL:VSRPQLHQLD$QQ\]6HZHU\QöZ6]RSRZHMRUD]VïöZNLONDZQXNDR$XWRUFHL-HMEOLVNLFKDWDNĝHRF]DVDFK ZNWöU\FKSU]\V]ïRLPĝ\Êĵ Rzecz obejmuje lata 1894-1939 i dzieje się w obecnej gminie Trzyciąż (wówczas Jangrot), we wsiach: Porąbka i Zagórowa. Bardzo ciekawą postacią jest nieżyjąca już autorka dzieła. Anna z Sewerynów Szopowa – jak wspomina jej wnuk Wojciech Banaszak – urodziła się 23 maja 1894 r., w rodzinie chłopskiej (jej dziadek był jeszcze chłopem pańszczyźnianym) w Małopolsce. W momencie wybuchu I wojny światowej skończyła 20 lat, a kiedy Polskę znów rozgrabiały dwa sąsiednie mocarstwa – liczyła ich sobie 45. U schyłku swojego życia, kiedy Ojczyzna zbliżała się do kolejnego przełomu – była „z dziewięcioma krzyżykami na karku”. Wtedy to własnoręcznie spisała wspomnienia młodości – drobiazgowo opisała życie własne i swoich bliskich, doprowadzając tę opowieść niemal do 1939 roku. A że pamięć miała wyśmienitą, jej wspomnienia są obszerne i bogate w szczegóły życia codziennego, o jakich współcześni czasem nie wiedzą nic! Ponadto znaleźć można w tych wspomnieniach bardzo ciekawe informacje związane z ważnymi wydarzeniami historycznymi, jak na przykład dylematy legionistów związane z decyzją o podpisaniu pruskiej „lojalki”. Autorka opisała też, jak „szło nowe” – była przecież świadkiem powstawania i„wejścia pod strzechy” większości wynalazków i udogodnień, które nam, żyjącym w XXI wieku, wydają się zupełnie naturalne. Do 1966 r. mieszkała w Zagórowej, wsi w gminie Trzyciąż (wówczas gmina Jangrot) i to właśnie tych okolic, tego regionu i tutejszych zwyczajów dotyczy ta książka. Anna Szopowa zmarła w 1995 r., w 101 roku życia! nopis do wydania, chcąc by ten bardzo interesujący materiał o wielkich zaletach historycznych i literackich stał się szerzej znany. Wydanie książki wraz z cyklem spotkań promocyjno-informacyjnych zostanie sfinansowane w 80% ze środków Lokalnej Grupy Działania „Nad Białą Przemszą” w ramach Małych Projektów 2013. Redakcja Właściciel praw autorskich do książki, mieszkający w Szczecinie Wojciech Banaszak, udostępnił maszy- QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 9 Recenzja CZARNY PUDEL BEZ ŚNIEGU T u nie chodzi o zespół 52UM, czy – jak kto woli – SZUM. To wspaniali muzycy, zresztą Robert Brylewski nie zagrałby w złej kapeli. Obok niego grupie współlideruje olkuszanin Konrad Januszek – to dla mnie jeszcze jeden powód do radości (K. Januszek czyli DJ Doktor jest autorem tekstów wszystkich piosenek na płycie). Nie chodzi też o płytę „Superego”. To bardzo dobry album, godny kontynuator debiutu 52UM-u sprzed kilku lat; dojrzalszy, dużo bardziej spójny. Doskonale zagrany, wspaniale zrealizowany technicznie, co uzupełnia ciekawa oprawa graficzna. Ten krążek warto mieć i warto go słuchać. O co więc idzie? O całą scenę alternatywną, i to nie tylko polską. Być może nawet o ogół dzisiejszej muzyki rockowej.„Superego” zespołu 52UM, alias SZUM, słucham z niezmienną przyjemnością, lecz i z odrobiną smutku. Płyta jest naprawdę udana, ale zarazem cholernie symptomatyczna. Problem jest ten sam, co w setkach nagrań rockowych, jakie słyszałem w ciągu ostatnich kilkunastu co najmniej lat. Niby „mocne”, „czadowe”, ale jakoś nie porywa. Gitarzyści fajnie grają, słychać, że umieją rzeczywiście dużo, niestety ich zagrywki pochłania ciężki, monotonny rytm. Rytm równo bity na równe cztery, przeważnie bez żadnej cezury. Wszystko zalane gęstym klawiszowym sosem. I tak od mniej więcej trzydziestu 10 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego lat, z tendencją nasilającą. Dodajmy tu jeszcze niechęć do jakiegokolwiek różnicowania dynamiki (bo o nieumiejętność tak wytrawnych muzyków nie posądzam). Od razu lepiej mi się oddycha, gdy w „Małym wojowniku” perkusista Michał Leks próbuje jakoś rozbić ten wszechobecny monolit… Partie zbliżone są do melodeklamacji, wykonywane głosem o jednolitej barwie, bez wyraźnej linii melodycznej. To też samo w sobie jest w porządku, ale w nadmiarze tworzy wrażenie udzielającej się ospałości, mimo„czadujących” partii instrumentalnych . Na dodatek wokale w poszczególnych utworach niewiele się w sumie różnią. Ktoś powie: Zimna Fala… Ale takie choćby Voo Voo – szczególnie na pierwszych płytach – potrafiło na pozornie spokojnym tle uderzyć w gwałtowny dźwięk, przeszywający słuchacza chłodem ciekłego azotu… A tutaj jest letnio. Dlatego zawsze niecierpliwie czekam na „Granice”, przy których czuję się, jakbym znów był nastolatkiem z lat osiemdziesiątych. W tym nagraniu, mimo „nowoczesnego” sztafażu, jest i rock-and-rollowa jazda, i punkowy cios, i szlagwort, który wraz z melodią nawet teraz nie chce się ode mnie odczepić… Po kilku przesłuchaniach w głowie zostaje QUOLSLHFZU]HVLHĔ Strona m³odzie¿owa jeszcze refren „Strun”. Rzecz w tym, że na starych płytach Brygady Kryzys czy Tiltu takie szlagworty i melodie spotyka się co krok. Właśnie: melodie… Jeśli obecnie rock na listach przebojów przegrywa z muzyką pop, to w pewnym stopniu sam jej oddaje pole. Czy wśród rockmanów przestało być w dobrym tonie komponowanie przebojowych piosenek? Tego nie wiem, ale można czasem odnieść takie wrażenie… Na topie bywali The Clash i The Cure, a w Polsce choćby Klaus Mitffoch, ale oni – przy całym punkowo-nowofalowym nonkonformizmie – nie uciekali od melodyjności. Jeśli ich sukces powtórzył później grunge, to także między innymi dzięki artystom pokroju Cobaina, którzy obok mocnych riffów nie bali się wprowadzić chwytliwego refrenu. Po prostu – czy się to komuś podoba, czy nie – siłą rocka jest nie tylko energia czy agresja, ale i przebojowość. Może zresztą przebojowość jest w ogóle niezbędnym składnikiem wielkiej muzyki? Może nie byłoby Gershwina bez hitów w rodzaju„Summertime”? Może nawet Beethoven nie byłby dzisiaj klasykiem, gdyby nie takie „smaczki”, jak wpadający w ucho leitmiotiv „Piątej”, lub równie chwytliwa„Oda do radości” z„Dziewiątej”? Może o sile symfonii Mozarta i toccaty Bacha stanowi również i to, że nie da się ich zapomnieć? I jeszcze jedno. Każdy, kto oglądał filmy z Himilsbachem i Maklakiewiczem, wie, że „czarny pudel sprawdza się na śniegu”. Identycznie w muzyce głośne fragmenty są naprawdę głośne dopiero gdy przeplatane są cichszymi, senny śpiew najlepiej wybrzmiewa zestawiony z krzykiem (i vice versa), a„czad” najmocniej„czaduje” skontrastowany ze spokojem. Kiedyś rockmani o tym pamiętali. Dziś przeważnie usiłują zgromadzić w jednym miejscu jak najwięcej „czarnych pudli”. W konsekwencji czerń tych zwierząt przestaje być widoczna, zlewając się w jednolite czarne tło. Wiem, że zostanę posądzony o lokalny szowinizm, ale na opisanym wyżej tle dwie ostatnie płyty Lesers Bend wydają mi się chlubnym wyjątkiem, a może nawet jakąś nadzieją dla sceny niezależnej? Te moje narzekania nie są w żadnym razie krytyką płyty zespołu 52UM. „Superego” to najwyższej klasy realizacja dominującej obecnie konwencji. Tyle, że mnie ta konwencja już przestaje bawić i nic na to nie poradzę. Jarosław Nowosad QUOLSLHFZU]HVLHĔ Fascynacja astronomią w I Liceum Ogólnokształcącym września w Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Kazimierza Wielkiego w Olkuszu odbyło się spotkanie z absolwentem – prof. dr. hab. Michałem Ostrowskim – kierownikiem Zakładu Astrofizyki Wysokich Energii w Obserwatorium Astronomicznym UJ w Krakowie. 17 Gość przedstawił młodzieży swoją drogę do astronomii, poczynając od pierwszych zainteresowań w szkole podstawowej i liceum, aż po prowadzone obecnie badania wysoko energetycznego promieniowania gamma. W krótkiej prezentacji pokazał metody takich obserwacji i wybrane odkrycia międzynarodowego obserwatorium H.E.S.S. Obecnie prof. Michał Ostrowski pracuje też przy budowie nowego obserwatorium CTA, koordynując prace zaangażowanego w to działanie dużego polskiego konsorcjum naukowego. W drugiej części spotkania prof. Ostrowski przedstawił prezentację obiektów astronomicznych, od planet i mgławic do kwazarów i czarnych dziur, a także opowiedział o studiowaniu fizyki i astronomii na UJ, zachęcając młodzież do rozwijania swoich pasji naukowych. Na zakończenie spotkania profesor podarował szkole pamiątkę – miniaturkę flagi polskiej, którą zabrali ze sobą w kosmos amerykańscy astronauci. W spotkaniu wzięli udział uczniowie klas matematyczno-fizycznych. Nasz gość zaprosił zainteresowanych astronomią na pro wadzone przez niego w MOK-u – Kółko Astronomiczne. Spotkanie zorganizowano w ramach cyklu „Poznajemy wybitnych absolwentów”. I LO w Olkuszu KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 11 HISTORIA W SRïRZLHOLVWRSDGDURNXZNRUHVSRQGHQFML]2ONXV]Dķ*D]HWD.LHOHFNDĵGRQRVLïD RXURF]\VW\PSRĂZLÚFHQLXLRWZDUFLXNODVRZHJRJLPQD]MXPPÚVNLHJRZ6UHEUQ\P0LHĂFLHķ:NRĂFLHOHSDUDğDOQ\PNDWROLFNLP]RND]MLWHMRGE\ïRVLÚVROHQQHQDERĝHñVWZR SRGF]DVNWöUHJRNDSïDQZ]QRVLïPRGï\QDLQWHQFMÚQRZHMXF]HOQL1DDNWRWZDUFLDJLPQD]MXP]MHFKDOL].LHOFQDF]HOQLNG\UHNFMLQDXNRZHMS*ULQNLHZLF]SUH]\GHQWP.LHOFS(GZDUG:LQQLFNLLZLHOXSU]HGVWDZLFLHOL]6RVQRZFDL'ÈEURZ\ĵ8URF]\VWRĂÊXĂZLHWQLDïUöZQLHĝĂSLHZFKöUX SXïNX.R]DNöZ'RñVNLFKSU]\E\ïHJRVSHFMDOQLH]WHMRND]MLGR2ONXV]D Wskazane okoliczności mające uwypuklić doniosłość wydarzenia, jakie miało miejsce 6 listopada 1913 roku, mogą się w yd aw a ć n i e c o dziwne wielu współczesnym olkuszanom. Trzeba zatem przypomnieć, że działo się to w okresie, kiedy Polski od ponad stu lat nie było na mapie, a Olkusz należał do ziem, które w efekcie porozbiorowych zmian znalazły się w granicach państwa rosyjskiego. Był wówczas miastem powiatowym na peryferiach guberni kieleckiej, do której administracyjnie przynależał. Niełatwo dziś także uzmysłowić sobie, jaką nobilitacją dla takiego miasta jak Olkusz było wtedy otwarcie w nim gimnazjum. Warto więc przywołać tu słowa Innocentego Libury, który znalazł się w gronie pierwszych uczniów nowo otwartej szkoły, a po latach tak wspominał ten fakt w „Księdze pamiątkowej liceum w Olkuszu”: „Olkusz był dumny z nowej szkoły, a jej uczniowie z gimnazjalnych czapek ze srebrnymi palmami i pięknych szyneli stalowej barwy, bo dotąd na całą gubernię było tylko jedno męskie gimnazjum rządowe w Kielcach i jedno progimnazjum w Pińczowie”. Przyrównując zatem ówczesną sytuację do współczesnych warunków dojdziemy do wnisoku, że z podobnej rangi wydarzeniem mielibyśmy obecnie do czynienia chyba tylko wtedy, gdyby w Srebrnym Grodzie powstał uniwersytet z prawdziwego zdarzenia. Olkusz miał uzasadniony powód do dumy tym bardziej, że założenie w nim gimnazjum to nie był kaprys jakiegoś carskiego urzędnika, by tu szkołę taką umieścić, lecz uwieńczenie pięcioletnich starań samych olkuszan. Inicjatywa, z którą w 1908 r. wyszło grono olkuskich społeczników (m.in. tak zasłużone dla miasta osoby jak Ste- 12 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego fan Buchowiecki, Jan Jarno czy Wincenty Kipiński), spotkała się z pełnym i aktywnym poparciem władz miasta i powiatu. Zabiegali o tę szkołę w Kielcach i Warszawie, a burmistrz Stachurski udał się nawet do Petersburga. Wszyscy oni mieli nie tylko przekonanie, że przyszłości i szans rozwoju Olkusza nie buduje się, oszczędzając na edukacji, ale w nią inwestując. Potrafili je także zrealizować. Wiedzieli, że warto, mimo iż wiązało się to z pokaźnym obciążeniem dla budżetu miasta – dość powiedzieć, że roczne wynagrodzenie dyrektora gimnazjum (3600 rubli + mieszkanie służbowe) było wyższe niż razem wzięte roczne dochody burmistrza (1000 rubli) i naczelnika powiatu (2225 rubli)! W 1913 roku naukę w gimnazjum – po uprzednich egzaminach – rozpoczęto w 3 klasach (tzw. przygotowawczej oraz pierwszej i drugiej). Na tymczasową siedzibę szkoły wynajęto dom od Juliana Wojaczka (budynek rozbudowany o piętro stoi do dzisiaj przy ul. Nullo; w dwudziestoleciu międzywojennym mieściło się w nim liceum żeńskie). W 1914 roku wydrukowana była w Olkuszu pocztówka ukazująca uczniów w gimnazjalnych mundurkach na tle budynku szkoły w domu Wojaczka. Dom od Wojaczka wynajęto tylko na 3 lata, bowiem – podobnie jak to było w przypadku otwartej kilkanaście lat wcześniej niższej szkoły rzemieślniczej – okazały gmach gimnazjum zamierzano wybudować w latach 1914-1915. Były już projekty i zabezpieczone w budżecie środki na ten cel. Niestety, plany te nie zostały zrealizowane, bo pokrzyżował je wybuch I wojny światowej, co skutkowało m.in. tym, że szkoła przez następne dziesięciolecia „błąkała się”, co jakiś czas zmieniając swoją siedzibę: najpierw był to dom w 1916 roku odkupiony przez miasto od Błauta (przy skrzyżowaniu ul. Bylicy i Nullo), potem wybudowany przez Glajtmana budynek na Czarnej Górze. Od 1976 roku olkuska Alma Mater, przekształcona wcześniej w liceum ogólnokształcące, zajmuje gmach przy ul. Polnej. Ireneusz Cieślik QUOLSLHFZU]HVLHĔ Plener PLENER IM. KS. DUBIELA o raz drugi odbył się w Cieślinie Plener Malarsko-Rzeźbiarski im. ks. Marcina Dubiela. Przez ostatni tydzień sierpnia trzynastu artystów z różnych zakątków naszego kraju miało wyjątkową okazję podziwiać i uwieczniać piękne zakątki gminy Klucze. Pierwszy plener miał miejsce rok wcześniej. Inicjatorem obu był proboszcz parafii w Cieślinie ks. Leszek Kapela. P Dlaczego plener imienia ks. Dubiela właśnie? Już wyjaśniamy. Ksiądz Marcin Dubiel (1900-1986), proboszcz parafii w Cieślinie w latach 1959-1977, był malarzem i rzeźbiarzem. Jego rzeźby znajdują się u bramy wejściowej kościoła w Cieślinie; inne można podziwiać w Porębie Dzierżnej, a obrazy - w Muzeum Archidiecezjalnym w Lublinie. Ksiądz Dubiel tworzył obrazy o tematyce religijnej, nawiązujące zwłaszcza do tematyki II wojny światowej, ale również pejzaże i obrazy ukazujące pracę na roli. Uhonorowanie jego osoby w taki właśnie sposób wydawało się zatem oczywiste, a nawet konieczne. II plener im. ks. Dubiela pokazał, że był to pomysł niezwykle trafiony. W tegorocznym plenerze udział wzięli: Andrzej Kacperek (Mysłowice), Małgorzata Kacperek (Mysłowice), Grzegorz Skrzypek (Dąbrowa Górnicza), Mirosław Michalski (Kąty Wrocławskie), Paulina Szymczyk (Kraków), Ewa Gadnicka-Włodarczyk (Kraków), Waldemar Marszałek (Gdańsk), Halina Wojtowicz (Tychy), Agata Wysocka (Wrocław), Damian Pacha (Bolesław), Ryszard Miłek (Nowy Sącz), Mariusz Połeć (Cieślin) oraz Michał Kwarciak (Chlina). Plener współorganizowany był przez Gminę Klucze i komisarza pleneru Mariusza Połecia, przy wsparciu finansowym Starostwa Powiatowego w Olkuszu. Honorowego patronatu nad plenerem udzielili posłanka na Sejm RP Lidia Gądek oraz Biskup Diecezji Sosnowieckiej ks. Grzegorz Kaszak; patronat medialny objęli: Kwartalnik Powiatu Olkuskiego, Przegląd Olkuski oraz Echo Klucz. Plenerowicze podczas tygodnia pobytu na kluczewskiej ziemi mieli okazję poznać jej urokliwe zakątki: zwiedzili Pustynię Blędowską, leżący na szlaku architektury drewnianej Małopolski kościół św. Marka, ruiny zamku w Bydlinie czy Wzgórzę Czubatka. Otwarcie wystawy poplenerowej, na której można było zobaczyć efekty pracy artystów, odbyło się 31 sierpnia w Gminnym Ośrodku Kultury w Kluczach. Zaprezentowano ok. 40 prac, które wkrótce staną się stałą ekspozycją w jednej z gminnych szkół. Warto też dodać, że w ramach podsumowania pleneru zrealizowano krótką relację filmową (przygotowaną przez Wojciecha Szatana i Mariusza Połecia), którą można zobaczyć na stronie internetowej gminy Klucze. II plener im. ks. Dubiela zakończony. Cieszy fakt, że dzięki tego typu inicjatywom stwarza się społecznościom lokalnym niepowtarzalną okazję obcowania ze sztuką wysoką, której niedosyt wciąż tak bardzo odczuwamy. Agnieszka Zub fot. Joanna Smentek QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 13 Recenzja Z j a j a n i c z y l i m u z yc z n y k a b a r e t „Psycho-gą…bka-folk” – oto tytuł najnowszej płyty wydanej przez olkuską wytwórnię „Genital Sector Music”. Firmuje ją duet Zziajani Porywacze Makowców. To podwójne wydawnictwo jest bardzo dobrym przykładem sztuki muzycznego pastiszu. Dobra zabawa gwarantowana! Duo – co możemy wyczytać z okładki, stylizowanej na opakowanie filmu DVD – tworzą pianista, klarnecista i wokalista Lululk oraz również śpiewający perkusista Kluklulk. Pod tymi pseudonimami ukrywają się dwaj znani w naszym środowisku muzycy. Jak informuje ulotka, dołączana do egzemplarzy przeznaczonych dla prasy, Kluklulk – to w rzeczywistości Łukasz Jarosz, lider niezapomnianego Lesers Bendu i bębniarz Chaotic Splutter, a przede wszystkim poeta znany nie tylko na ziemi olkuskiej. Z kolei jako Lululk występuje Grzegorz Wierus – niegdyś stały współpracownik grupy Lesers Bend, obecnie pełnoprawny uczestnik Mgłowców – kolejnego projektu Łukasza Jarosza. W poszczególnych nagraniach duet wspomogło czworo innych muzyków, również pod zwariowanymi pseudonimami. Pastisz jest trudną drogą artystyczną, która wszakże bywa niekiedy wyjątkowo wdzięczna, szczególnie w dziedzinie muzyki. Istniały już w Polsce formacje specjalizujące się w tworzeniu piosenek parodystycznych. W latach siedemdziesiątych takim zespołem była Tropicale Tahiti Granda Banda, w osiemdziesiątych – Wały Jagiellońskie. W ostatniej dekadzie XX wieku podobną rolę spełniał Tymon Tymański z grupą Kury. Czasami takie projekty zyskiwały niespodziewaną popularność. Wspomnijmy choćby płytę „Franek Kimono” Piotra Fronczewskiego, która parodiowała dyskotekową estetykę lat osiemdziesiątych, co nie przeszkodziło jej stać się „jazdą obowiązkową” w dyskotekach właśnie. W ten nurt polskiej piosenki wpisuje się „Psycho-gą…bka-folk”. Zziajani Porywacze Makowców 14 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego biorą na warsztat rozmaite style muzyczne, by sprowadzić je do absurdu. Przy czym wydaje się, że czynią to tym chętniej, im bardziej banalną i jarmarczną estetykę postanawiają sparodiować. I tak dansingową tandetę ośmieszają takie utwory, jak „Kto nie ma szczęścia w kartach”, „Spotkamy się w Indonezji”, a zwłaszcza „Wieczory w smażalni”. Pomijając przesłodzone melodie i takież wokale, a także schematyczne nawiązania do samby i bossanovy, „na celowniku” znajdują się typowe dla takiej twórczości teksty. „Wieczory w smażalni” zderzają tani sentymentalizm dansingu ze „skrzeczącą rzeczywistością” podrzędnego lokalu, w którym „pachnie dorsz i mintaj”. Dwa pozostałe teksty pełne są celowo częstochowskich rymów i kiczowatych obrazów typu: „Na Cejlonie, Cejlonie, Cejlonie / twoje ciało jak pochodnia płonie”. Podobnie „demaskatorskie” jest parodiujące estetykę dance’ową „Ciunajt”, które wyszydza tyleż prymitywizm dyskotekowego podrywacza, co naiwność jego kolejnej „zdobyczy”. „Hej! W rezerwacie!”, QUOLSLHFZU]HVLHĔ Recenzja naśladujące konwencję piosenki harcerskiej, traktuje o prozie biwakowej rzeczywistości z konserwami na śniadanie i suszącymi się gaciami. „Dostaje się” też konwencji pop – wspomnijmy choćby „Po bretońsku” (udana stylizacja na hity Rynkowskiego) lub „Ja nie potrafię” (równie sprawne nawiązanie do „plastikowych lat osiemdziesiątych”). Mniej cukierkową, lecz również schematyczną musi się jawić Porywaczom konwencja piosenki aktorskiej. Ten nurt polskiej estrady parodiuje chociażby „Woreczek żółciowy”, który „podniosłą” wokalistykę w stylu Michała Bajora zderza z dość makabrycznym tekstem – zwierzeniem kanibala. Podobny muzyczny patos, zestawiony ze skrajną banalnością tematyki, znajdziemy w nagraniach „Blizna” i „Bronek”. Bluesrocka, z jego sztandarowym tematem „bycia w drodze”, przedrzeźnia śpiewane po czesku „Ne chyta mi motor”. Tekst (autorstwa Adriana Spuły), opowiada o mało oryginalnej „przygodzie” kierowcy, jaką jest awaria silnika. Osobną kategorię stanowią parodie piosenek rodem z wiejskiej zabawy w remizie. W tej stylistyce utrzymana jest już otwierająca album skoczna„Kalarepa”, pełne rubasznego erotyzmu „Jestem stary”, „Kalafijoł” i „Na rynku w Tucholi”, nieco satyryczne „Marchewki”, ale bryluje „Król Olch”. Tekst, zgodnie z tytułem, jest prześmiewczą trawestacją ballady Goethego w „przekładzie” na gwarę ludową (szkoda, że autor nie rozwinął tematu, poprzestając na dwóch zwrotkach!). Muzyka zaskakująco łączy stylistykę disco polo z romantycznymi pasażami fortepianowymi. Wydaje się, że dużo cieplej Jarosz i Wierus traktują rock-and-rolla i reggae. Sięgając do tych stylistyk, nie próbują ośmieszać muzycznych ani tekstowych schematów, lecz uciekają się do purnonsensu, poezji absurdu czy do mocno surrealistycznego humoru. „A nad nami niebo” oryginalnie wzbogaca jamajskie rytmy brzmieniami smyczków, tekst pełen jest nie mniej zaskakujących, „kalejdoskopowych” zestawień obrazów (refren: „A nad nami niebo, czapka z daszkiem, nie mamy strzykawek”). Mamy też rock-and-rollowe wyznanie miłości do… szczotki, któremu sekundują orientalizujące wstawki na klarnecie. Inny rock-and-roll, jakby żywcem wzięty z Ameryki lat pięćdziesiątych, podejmuje lubianą przez duet tematykę gastronomiczną: „Odkręciło mi rosoła, odkręciło mi krupnika, więc już dłużej mnie nie wołaj, bo odkrę- QUOLSLHFZU]HVLHĔ ci mi befsztyka”. Jeszcze inny, pod tytułem „Grube łydy”, opiewa niespodziewaną przemianę pewnej dziewczyny. Znajdowanie humoru w nonsensie jest zresztą tym, co Porywaczom wychodzi najlepiej. W piosence „Władek” częstują króla Jagiełłę truskawkowym dżemem. „Ściany się wafli nie boją” to z kolei metaforyczny opis walącego się budynku, którego ściany można naruszyć już za pomocą agrafki, od ostatecznego upadku ratuje go jedynie… opóźnienie przyjazdu pociągu (czyżby wibracja szyn wystarczyła, by dokończyć dzieła zniszczenia?). O tym, że artyści potrafią śmiać się także z samych siebie, świadczy marszowa „Piosenka o piosence”. Zgodnie z tytułem, opowiada ona o procesie komponowania… siebie samej. Słuchając „Przycho-gą…bki”, czuję się jak w kabarecie i jest to chyba najlepszy sposób na wysłuchanie tej płyty. Osoby pozbawione poczucia humoru winny jej unikać, bo tylko je wkurzy. Jeśli podejdziemy do niej tak, jak jej twórcy – z przymrużeniem oka – czeka nas półtorej godziny świetnej zabawy. Gdybym miał się do czegokolwiek przyczepić, to kilka piosenek jest jak dowcip, który śmieszy tylko raz. Nie psują one wszakże ogólnego wrażenia. Na tym w zasadzie mógłbym niniejszą recenzję zakończyć, gdyby nie zamykający płytę „Nagrobek Ksantypy”. Tekst tej zgrabnej samby wyróżnia się swoją tajemniczością. Co prawda już w ragtime’owym„Zasadzona” można usłyszeć zbitki słowne rodem z Witkacego, ale tam przynajmniej jest jasne, że niczego nie zrozumiemy. Tymczasem, słuchając surrealistycznego epitafium dla żony Sokratesa, wciąż mamy wrażenie, że coś pojęliśmy, póki kolejna fraza nie zburzy nam naszej interpretacji. Przykładowo, kiedy kształt miednicy ukochanej kobiety ma „kiedyś przynieść szczęście” jej i jej partnerowi, owym szczęściem okazuje się… paleta ceramicznych dachówek (czyżby kupiona z „becikowego”? – nie, to byłoby zbyt proste!), a pierwiastek metafizyczny daje się wyratować ze zlewozmywaka jedynie pod warunkiem wyrzucenia puszki po paprykarzu. I z tym Zziajani Porywacze Makowców nas pozostawiają. Zresztą sami posłuchajcie! Zziajani Porywacze Makowców: „Psycho-gą… bka-folk”. Genital Sector Music, 2013. KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 15 Proza Szafranowa Andrzej Muszyński REWOLUCJA F ragment dziennika z wyprawy w Himalaje Birmańskie zrealizowanej dzięki Stypendium Fundacji Herodot im. R. Kapuścińskiego i wyróżnionej nagrodą Kolosy 2012. Autor w towarzystwie tłumacza i tragarzy pokonał pieszo ponad pół tysiąca kilometrów przez dżunglę północnej Birmy, jako jeden z niewielu obcokrajowców docierając do odciętych od świata rejonów i ostatniego żyjącego członka jedynego plemienia azjatyckich pigmejów Tarong. Marsz trwał 30 dni. „Szafranowa rewolucja” ukaże się nakładem Wydawnictwa Czarne jesienią 2014 roku. fot. archiwum prywatne Andrzej Muszyński (ur. 1984), pis arz i podróżnik po chod ząc y z Krzykawy, autor książki „Południe”, w której opowiada „małe i wielkie historie” południa Azji, Ameryki Łacińskiej, Maghrebu i Afryki. W październiku ukaże się jego nowa książka, tom opowiadań „Miedza”. 16 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 30 marca 2012 Światło i uderzenie. Poczułem to na plecach, na opuszkach palców i pod językiem. Światło, słodkawa ciemność i cisza, nie do zniesienia. Czekałem, aż ktoś wyda z siebie głos i udowodni, że żyjemy, ale ten grzmot wszedł wszystkim do gardeł, po brzuch. Piorun nie mógł uderzyć w naszą chałupę, boby zapłonęła, ale jej bambusowy szkielet strzelał, jakby przewodził wiązki iskier. W końcu ktoś przemówił. Mówiliśmy o tej chwili jeszcze długo: to znak, że wydarzyło się coś istotnego. Zgodnie z miejscową regułą dzień wtoczył się na ziemię jak walec i z nocy nie pozostało nawet echo. Zaczął się dzień ósmy. Głupia byłaby to śmierć: zginąć od niezapowiedzianego przez nic pioruna w domu pastora w wiosce Kumling między Noun Moung a Ratbaw. Usłyszałem za ścianą deszcz, który nagle ustał, i słońce znów zaczęło bić. Zbieraliśmy się dziś już wolniej i leniwiej, bo przychodzi w końcu moment, kiedy nikt nikogo nie ma ochoty dyscyplinować. To wymagałoby podskórnego heroizmu albo jakichś wojskowych nawyków. Czułem w ciele pierwsze kłucia i rwanie mięśni, i musiało to też dolegać tragarzom, bo w izbie roznosiła się od rana cierpka, podrażniająca nozdrza woń tygrysiej maści, które nosili w płaskich, metalowych pudełkach wielkości monety. Moje obawy potwierdził We, który wykazywał się szczerą troską o nasze zdrowie. Tragarze nadal razili nieśmiałością QUOLSLHFZU]HVLHĔ Proza wobec mnie i nie byli skłonni do zwierzeń. Zrozumiałem, że mam do czynienia z ludźmi, którzy żalenie się postrzegają jako coś niemęskiego. Nie wierzyłem, że tacy się jeszcze rodzą. Mieli po dwadzieścia, trzydzieści lat. Nasze relacje wyznacza rytmiczna melodia marszu, która pochłania nas bez reszty, nie dając okazji do przerwy - zbliżenia i przełamania lodów. Chcę im coś od siebie dać, ale nie przychodzi mi nic do głowy poza zapalniczką, tabletką Ibupromu albo szczyptą maści Fastum. Przy śniadaniu zapytałem Ajena, czy możemy pozwolić dziewczynom zostać w Dazungdam, do którego dotrzemy za jakiś tydzień. Inzi i Zi Zenk mają tam rodziny, z którymi nie widziały się od roku. Tam się urodziły, stamtąd pochodzą. Opuściły wioskę, gdy miały jedenaście lat. Od siedmiu lat uczą się w szkole w Putao. Zi Zenk przeniosła się tam z ojcem i matką jakieś siedem lat temu, za chlebem. - Zastanowimy się - odparł zamyślony. Wyszliśmy na podwórze. Poranne światło jak snajper mierzyło w każdy szczegół krajobrazu: czarne, pokrzywione sztachety płotów, srebrne kreski pomyj, wrzosowatą kępę trawy, kroplę wody na wolim ogonie, dziurę w drewnianym sraczu, czubek krzyża na dachu kościoła. Żegnał nas miejscowy pastor, na którego twarzy skupił się charakter tego miejsca: były ostre i surowe, co jednak składało się w ciepłą i kordialną całość. I nie były to rysy chłopskie. Kumling to miniatura Noun Mung: przez jej środek prowadzi ziemista, twarda jak skała droga, która przypomina rozlaną, nizinną rzekę meandrującą wśród płatów zroszonej trawy. Trawa, trawa, wszędzie trawa: nieścinana, a jeśli już to parę wiązek, dla gadziny, kosą, po których zostały żółcienie łysych plam. Bujna, łodyżasta i gryząca w łydki. Jej zapach, silny i młody, zawsze o długą chwilę wyprzedzał ciężką woń zwierzęcych łajn. Gdzieś zza domów dobiegało charczenie przywleczonego z Putao głośnika. Płot przystroili w niedbałą, zielną koronę. Przy stoliku grupa młodych ludzi pompowała balony i popijała wódkę. Jutro wesele. W Ratbaw zatrzymaliśmy się w ostatnim przydomowym punkcie zaopatrzeniowym, bo trudno to nazwać sklepem. Niebo przybrało modry odcień, ptaki na jego tle wydawały się ciemniejsze i pełniejsze, chmu- QUOLSLHFZU]HVLHĔ ry nabrały tytanowej barwy, my sami – krzepy, tak – ten rodzaj błękitu potrafi wykrzesać z występujących obok form to, co najżywsze. Siedzieliśmy pod wąskim okapem dziurawego dachu, popijaliśmy chłodną wodę ze źródła za chatą, ale nie pociliśmy się – powietrze wyschło. Ajen gawędził z gospodynią, jego kolejną krewną. Pod naszymi stopami, tuż przy drodze dwóch chłopaków grzebało w czymś, co po złożeniu mogło przypominać silnik do wueski. Przy ścianie leżały dwie szpachelki. Uwaleni po łokcie gęstym, bursztynowym smarem z półtoralitrowych, plastikowych butelek, tylko o gamę ciemniejszym od ich smagłych skór. Nie przywitali się, ani nie uśmiechnęli, i albo udawali, i mieli po temu jakiś powód, albo naprawdę moja obecność ich nie zdziwiła, ani specjalnie nie obchodziła. Byli jak ci z mojego dzieciństwa: zapamiętali w żmudnej chronologii składania do kupy nakrętek, gwintów, nakładek, tulejek i śrub oklejonych zaschniętą warstwą smaru, przykrywającą wszelkie wyszczerbienia. To pewne: potrafili to wszystko złożyć przed obiadem, wciągnąć w pośpiechu miskę ryżu i zostawić ją matce do mycia, wylecieć na dwór, rozłożyć wszystko z powrotem, tylko po to, by z zamkniętymi oczami znów to poskładać, nie podając żadnego powodu, który w świecie współczesnej ekonomii zostałby uznany za racjonalny. Gwizdali na to, potrafili patrzeć prosto w oczy, dając bez słów do zrozumienia, że to oni mają rację. Cicho się z nimi solidaryzowałem. Nie widziałem, by wypuszczali z ust papierosa. Odpalali jeden za drugim, z taką wprawą, że byłbym w stanie uwierzyć, że od paru godzin każdy z nich pali jednego i tego samego, który po prostu się nie wypala. Odszedłem. Nie zamieniliśmy ani jednego słowa, a miałem wrażenie, że opuszczam starych przyjaciół. Z Ratbaw skręciliśmy wreszcie na północ, w dolinę Ramnamti, która doprowadzi nas pod wyniosły grzbiet, równoległy do doliny Nan Tamai. Ścieżka zrobiła się szeroka i płaska, co zwykle zapowiada rychły pion. W południe zatrzymaliśmy się w gospodarstwie znajomej Ajena. Po obiedzie dostałem do ręki drewniany kubek z mętną cieczą. Wyglądała jak rozpuszczone masło. Na powierzchni pływały szare drobiny o fakturze popiołu. Sadło z niedźwiedzia. Po raz pierwszy tego spróbowałem: mocno zaparzona zielona herbata, masło, sól i niedźwiedzie sadło. cd. str. 18 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 17 Proza Marsz skończyliśmy już około trzeciej po południu, co okazuje się koniecznością i głosem rozsądku: twarze tragarzy wskazują już na zmęczenie i ból. Tutaj zwykle go się skrywa, nikt nie powie wprost: boli mnie, zatrzymajmy się, zwolnijmy. To byłoby niemęskie, niechrześcijańskie, niegóralskie, nie-rawang, a może i nieludzkie, swój ból trzeba tu przeżyć w milczeniu, a gdy jego natężenie przybiera trudne do wytrzymania dla nie-ascety formy, zostaje podany najbardziej błahy powód - mimochodem, między jednym a drugim buchem papierosa – z subtelną sugestią postoju, spowolnienia, bo nigdy nie będzie to słowo „ból”. Sygnalizuje go tylko woń tygrysiej maści, sadła z niedźwiedzia albo spirytusu, który wciera się i pije w znieczulających dawkach. Zamknąłem się w świecie, w którym nikomu nie przychodzi do głowy zmierzch męskiego świata. Chciałem nawet chwilę z nimi o tym pogadać, ale szybko pojąłem, że w tych warunkach podejmuje się tylko ważniejsze tematy. Pomyślałem, że powinienem się trzymać tej zasady w tej opowieści. Po prostu przemilczeć wszelkie przejawy bólu i cierpienia. Dom pastora w Lansaghtu stał wielki jak pański dwór. Zaprowadzili mnie do oddzielnego pokoju i miałem po raz pierwszy spać na łóżku zbitym z twardych desek. Dostałem do ręki dwie świeczki. Przy ścianie stało przeżarte przez korniki niestabilne biurko. Rozłożyłem na nim swój szkicownik z chropawym, białym papierem, świeczki wetknąłem w nadtopiony wosk na denku pustej puszki po fasoli i wyjąłem czarny cienkopis. „Światło i uderzenie..” – zacząłem to wszystko spisywać, by myśli ulotnych bardziej, niż się spodziewałem, nie zwiał gnuśny, dolinny wiatr, który dął coraz szybciej, trzaskając drewnianymi okiennicami. Czarny, błyszczący kod myśli rozwijał się płynnie, miękko szeleszcząc w opalizującym, brudnym świetle chińskiej świeczki. Przyjechałem tu, żeby przez miesiąc nie być rozpraszanym i brałem to, ile wlezie. Przez szpary w ścianie czułem, że wieczory będą tu chłodne i ludzie o tej porze ściągają do ognia, który palił się tuż za ścianą. Podłoga skrzypiała. Nic nie rozpraszało wyobraźni. Dzieci siedziały z rozdziawionymi gębami, przez które wlatywał strach i od którego cierpły plecy, bo bohaterowie tutejszych gawęd mieszkali za dobrze znanym głazem, potokiem i górą; bo rzecz działa się w oswojonym jarze, o którym jed- 18 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego nak nie wiedzieli jeszcze wszystkiego. Fikcja obrastała w nich rzeczywistość jak liany pień, rzeczy stawały się osobami, osoby rzeczami, wszystko zlewało się w jedną formę istnienia, popychaną niewidzialną siłą i kto wie, czy to nie oni mają rację. Każdy potrafił powiedzieć, skąd jest, kim jest i wiedział, co ma robić. Wiedzieli wiele o swoich dziadkach i pradziadkach, i nie potrzebowali żadnych fotografii: ojcowie opowiedzieli im wszystko. Dzieci znały na pamięć drogę na swoje pole. Truchlały ze strachu, gdy zmierzchami wracały przez most – pilnuje go duch białej kobiety. Za trzy wieczory uwierzę, że to prawda. Nie rozumiałem z ich opowieści ani słowa, ale miałem poważne podstawy, by podejrzewać, że nie różnią się wiele o tych moich, z dzieciństwa: w zasadzie żadna z nich nie miała zakończenia, jakiegoś w poincie odczarowania złych duchów, jakby ktoś chciał, żeby została nam w gardle twarda gula strachu, z którą mieliśmy sobie poradzić nocą sami. Ściemniało się na dobre, na werandzie odwiedził nas były pastor. Zanotowałem jego nazwisko: Unghtang Dagung. I wiek: dziewięćdziesiąt lat. Twierdził, że w Lansaghtu mieszkają sami chrześcijanie i nie występują żadne konflikty. Jest jedna rządowa szkoła. Naczelnika wioski mianowała dwa lata temu władza z Noun Mung po konsultacji z mieszkańcami. Urzędnik pojawia się tu nie częściej niż raz na rok. Dobrze pamięta czasy Brytyjczyków, nawet dokładnie dzień ich przybycia. Mieszkał wtedy na granicy chińskiej. Nie kojarzy jednak daty. Może koło trzydziestego roku. Przyszli i powiedzieli, że będzie dobrze. I wszystko mierzyli, tak, tego nie może zapomnieć, wchodzili na wszystkie góry, po kolei, wszystko liczyli i zapisywali. Budowali drogi. Po paru tygodniach znali okolice lepiej niż najstarsi myśliwi. Dlatego miejscowi wstępowali do brytyjskiej armii. Wcześniej, od święta, pojawiali się jacyś Chińczycy, po haracz, nic więcej. Brytyjczycy tego nie robili. Nigdy też nie pojawili się u nich wcześniej birmańscy królowie, ich władza tak daleko na północ nigdy nie sięgnęła. W Lansaghtu nikt nie głoduje i wszyscy mają mniej więcej po równo. Przynajmniej tak jego słowa tłumaczył Ajen. W każdym domu znajdują się takie same przedmioty. Prócz jego syna. Jako jedyny we wsi położył na dachu domu blachę, jest bogatszy. Ma młyn. QUOLSLHFZU]HVLHĔ Pustynia Atacama w Chile Olgerd Dziechciarz: Południe – raj czy piekło? Andrzej Muszyński: Samo życie – raj i piekło zarazem. Bliskość ludzi, a więc wszystko, co się z tym wiąże. Ale do tego ta niezwykła przestrzeń, głusza, pustynie, wielkie góry i ciemne lasy, w których nikt cię nie znajdzie. Jakby ktoś na etapie planowania świata zdawał sobie sprawę, że trzeba dać tym biedakom możliwość ucieczki, choć na chwilę. Południe to w ogóle szkoła życia. OD: Wie Pan, co najbardziej mi się podoba w Pana reportażach? To, że tak mało w nich autora. To rzadka postawa u autorów, także podróżników – wspomnę w tym kontekście Kapuścińskiego czy Stasiuka. Ci pisarze, choć piszą o mniej czy bardziej odległych krajach, o innych ludziach, kulturach, to odnosi się wrażenie, że piszą o sobie. A to dlatego, że piszą o swoim postrzeganiu świata. Nie narzuca Pan niczego czytelnikowi. To czytelnik ma się zadziwić, zauroczyć... AM: Czy ja wiem? Nie sądzę, żeby Kapuściński czy Stasiuk byli w swoich narracjach jako autorzy czy narratorzy nachalni, nieznośni. Przez świat jedzie głowa; głowa myśli, czuje, widzi i potem głowa to wszystko opisuje. Nie siliłbym się tutaj na jakiś sfabrykowany obiektywizm. Grunt, żeby to, co głowa wymyśliła, przekazać z jakimś uczuciem i klasą, a nie właśnie – narzucać swój punkt widzenia, wozić się po swoich kompleksach czy obsesjach. Więc ta granica między reportażem, który powinien być rzeczą o wydarzeniach społecznie istotnych, gdzie tego autorskiego komentarza i impresji trzeba się wystrzegać, jest śliska. Nie zważam na nią. Nie mam zamiaru być przyspawany ani do żadnego gatunku, ani mód. OD: Czerwoni Khmerzy stworzyli komunistyczny raj, który okazał się piekłem. W Kambo- WYWIAD dży zginęły miliony ludzi. Ideolodzy tego ruchu, z Pol Potem na czele, kształcili się na europejskich uniwersytetach. Wcześniej wymordowaliśmy Indian w Ameryce, a w Afryce rozwinęliśmy do niebywałych rozmiarów niewolnictwo. Czyżby więc cywilizowanie było prostą drogą do barbarzyństwa? Lec pisał: „Jeśli ludożerca je nożem i widelcem, to jest postęp?”. Właśnie, czy biały człowiek przyniósł gdzieś postęp? AM: Poruszył pan bardzo ciekawą kwestię. Gdy człowiek zaczyna fizyczną, czy intelektualną wędrówkę po Trzecim Świecie, krew go zalewa, gdy czyta o tym, co wyrabiali tam nasi biali bracia. Więc przywozi się do kraju te opowieści o białym zbóju i umęczonych tubylcach. I to jest bardzo ludzki odruch, ja też go mam. Sam pisałem sporo takich tekstów, są w „Południu”. I teraz może pan przy tym odruchu sobie już zostać do końca życia, bo to uspokaja sumienie. Nieszczęście jednak dla pana spokoju, jeśli weźmie pan pod uwagę inne aspekty tego niezwykle skomplikowanego procesu. To wymaga sporo woli. Po pierwsze zadaję sobie pytanie, co jeszcze wniesie, jeśli po raz tysięczny napiszę o białym zbóju i umęczonym „dzikim”? Antoni Libera powiedział, że ta narracja – w gruncie rzeczy powierzchowna, jednostronna – znakomicie wpisuje się w mentalność współczesnego człowieka Zachodu – bicie się w piersi, protekcjonalny ton, co jest nieodłącznym elementem zmierzchających cywilizacji. I to daje do myślenia... Bo czy chciałby pan, żeby panu przyjechał jakiś reporter do Olkusza i pisał tym protekcjonalnym tonem, w jakim syfie pan żyje? Litował się? Ja nie. Sprawa druga to historia mentalności ludzkiej. W czasach kolonialnych, gwarantuję panu, że niemal wszystkie podbite ludy Południa podbiłyby z wielką werwą Północ, gdyby miały na to środki. cd. str. 20 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 19 WYWIAD Okupację Birmy sprowokował sam władca Królestwa Arakan, który oznajmił, że jeśli starczy sił, to dojdzie aż do Londynu. Po trzecie wreszcie, kolonialiści sporo nagrabili, ale też sporo zbudowali. Więc ten protekcjonalny ton – który w Południu się pojawia – wydaje mi się zużyty, bo umacnia negatywne stereotypy. Południe zaczyna żyć, tam jest energia, a nie tylko slumsy! W kolejnej książce o Birmie chciałbym z przekory zajrzeć do głowy imperialisty. Co Brytyjczyk w kolonii myślał, co nim kierowało? To jest dopiero ciekawe! Broń Boże bez jakichś prób usprawiedliwiania ich kolonialnej polityki. Dotarłem do ciekawych dzienników, opiszę niezwykłą postać, pewnego Brytyjczyka. Poza tym można ludziom pomagać po cichu, bez krwistych opowieści, gestem, słowem, dobrą rozmową. OD: Pana teksty pisane są pięknym, bo prostym językiem. Przy tym są bardzo poetyckie: „Gdy przyzwyczailiśmy wzrok do ciemności, dostrzegliśmy w kącie nagie niemowlę, leżące wprost na ziemi. Po jego piersiach stąpała kura. Patrzyli sobie w oczy”, mają wyraziste metafory: „wilgotno tak, że można pić powietrze”. Minimum słów, maksimum treści. Czy nim zaczął Pan pisać reportaże, nie próbował Pan sił w poezji? AM: Powiem panu szczerze, że ja ani na krytyce, ani literaturze się nie znam. Zresztą zawsze uważałem, że to obciążenie, które może przeszkadzać w tworzeniu swoich opowieści. Wydaje mi się, że większość pisarzy rozpoczyna ten bój od wierszoklectwa. Tak, pierwszymi moimi tekstami, które napisałem jako dziecko, były wiersze. Mam je nawet w takim zeszycie. Ja w ogóle ten gatunek cenię chyba najbardziej i często do niego wracam. Choćby do „olkuskich” poetów. Łukasz Jarosz, którego pisanie jest mi bardzo bliskie, Sławomir Elsner – pierwsza klasa. Mam gotowy cykl utworów, w których bawię się historią, obrazami historycznymi. Chciałbym sobie tym ożywić codzienność dawnych czasów. Taki rodzaj solidarności z przeszłością. Będę chciał je opublikować wkrótce w jednym z pism literackich. Może w „Twórczości”, bo tam ostatnio publikowałem nowy kawałek prozy. OD: Stare khmerskie proroctwo wieszczyło: „Będą domy, ale nie będzie w nich ludzi, będą drogi, ale nie będzie podróżnych, ziemią będą władać barbarzyńcy bez wiary. Krwi będzie tyle, że sięgnie brzucha słonia”. I Kambodża tego doświad- 20 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego Dżungla Minkebe w Gabonie czyła, czyli proroctwo się ziściło. Jeszcze raz zapytam: Południe to raj czy piekło? AM: Wracamy do punku wyjścia: bywa, że piekło. Proroctwa wypełniają się częściej niż myślimy, a rzeczywiście to khmerskie powoduje ciarki na plecach. Pojechałem do Kambodży pierwszy raz w 2006 roku. Jeździłem z jednym Kambodżaninem po stolicy – Phnom Penh. Nagle mówi, że to miasto było kiedyś miastem duchów. Myślałem, że używa jakiejś metafory. A on dalej: „Wypędzili z miasta wszystkich, dwa miliony ludzi, nie było tu nikogo prócz garstki Czerwonych Khmerów w garnizonie”. Jakaś obsesja mnie dopadła. Nie mogłem o tym przestać myśleć. Wróciłem trzy lata później, by napisać reportaż o Duchu, który znalazł się w książce. Niezwykła postać: skromny nauczyciel matematyki, kat, a potem szanowany pracownik organizacji pomocowej. Samo życie. OD: Przerażające jest to, że na tym byłym piekle można zarobić. Można sobie zafundować serię z kałacha, popalić haszyszu, pośpiewać w pubie karaoke, pojeździć na skuterze, a w międzyczasie obejrzeć serwowany turystom film o ludobójstwie. AM: Trzeba jakoś przyciągnąć tę masę plecakowiczów, którzy przemierzają świat, by szukać swojej drogi. Dochodzi do takich niesmacznych absurdów, to prawda. Ja nigdy nie wymagałem od ludzi, żeby wykazywali jakieś wielkie zainteresowanie wielkim światem, bo nie ma żadnego obowiązku. A jak ktoś jedzie w świat, by po prostu chłonąć przestrzeń, nie zważając na kulturę, czemu nie? Byle nie śmiecił. Ale powiem panu szczerze, że to towarzystwo backpackerów, najczęściej z Zachodu, które przewala się przez Trzeci Świat, to naprawdę często ciężkie debile. Zgroza bierze. Naprawdę na ich tle Polacy prezentują się bardzo dobrze, pod każdym względem. Wynika to pewnie też z tego, że na Zachodzie prawie wszystkich stać na daleką podróż, u nas, mimo wszystko, znaczną mniejszość. OD: W reportażu o Indianach Kogi z kolumbijskich gór Sierra Nevada, których uważa się QUOLSLHFZU]HVLHĔ WYWIAD za jednych z ostatnich przedstawicieli cywilizacji prekolumbijskich, pisze Pan, że oni wiedzą, jak żyć. Trzeba się troszczyć nie o siebie, ale o naturę; kluczem do wszystkiego jest równowaga. Czy to także Pana sposób na życie? AM: To reportaż specyficzny, bo taki pozytywny. Wyłoniła się przede mną kultura nieopresyjna, mimo że izolująca się. Oni naprawdę są najlepiej zachowaną cywilizacją prekolumbijską! To było fantastyczne spotkanie w mistycznym miejscu. Miłośnik reportażu oczekuje tu tego drugiego dna – czyli trupów, klątwy zła, opresyjności właśnie, tymczasem tego nie ma, a posługiwałem się naprawdę świetnymi kontaktami i dziełem antropologa. To społeczeństwo naprawdę żyje harmonijnie, może to jakaś ziszczona utopia? Tak, imponują mi, chciałbym tak umieć jak oni. OD: Za Zygmuntem Hauptem powtarza Pan, że zmieszane kolory dają szarość. Mamy jeszcze szansę uratować się przed szarością? Nie jest już czasami po herbacie? Świat stał się globalną wioską, gdzie szybko wszystko staje się podobne, albo i takie samo... AM: Boję się, że nie, bo nawet te nowe tożsamości lokalne, które rodzą się jako opór wobec globalizmu, nie dadzą rady, bo są wartością niejako sztucznie wytworzoną, podtrzymywaną jako zwykle intelektualna barykada. Tymczasem te stare tożsamości cechował żywioł, autentyczność, one po prostu z ludzi emanowały. Myślę, że człowiek jak powietrza potrzebuje różnorodności, szara masa to depresja, mentalny zgon. Często sięgam do książek cenionych futurologów. Wizja jednej globalnej rasy – to naprawdę realne. OD: Hugo Chavez, zmarły niedawno prezydent Wenezueli, traktowany był u nas jako szaleniec i ignorant. U Pana, choć też budzi mieszane uczucia, jawi się jednak jako ktoś, kto zrobił coś dla Indian. Ktoś, kto zaczął rewolucję, ale jej nie skończył. Czy on zbudował coś trwałego, czego nie będzie się już dało cofnąć pod naciskiem latyfundystów? AM: Bo i po to do tej Wenezueli pojechałem. Pokazać na przykładzie tej historii, na przykładzie mojego bohatera – wodza Indian Yukpa Sabino Romero – niezwykłą złożoność latynoskiego świata, rewolucji boliwariańskiej, i wydaje mi się, że udało mi się zachować uczciwie – pokazać jej światłocienie, bez odniesień do tych nieznośnych stereotypów. Ta historia jest tak trudna, tak jak złożona jest rzeczywistość Ameryki Łacińskiej. A na pytanie odpowiadam tak: chwilę po wydaniu książki dostałem maila z informacją, że Sabino Romero został zabity przez płatnych zabójców z Kolumbii... Telenowela kręci się dalej. A Chavez był postacią bardzo kontrowersyjną, a więc literacką. OD: „Być może rewolucje upadają, nie dlatego że są zbyt radykalne, ale dlatego że są zbyt łagodne” – pisze Pan w pewnym miejscu. I jeszcze, że wpisana jest w nie zdrada. Z tym ostatnim się zgadzam, ale trudno mi zgodzić się z pierwszą tezą. Czy rewolucja francuska albo bolszewicka były mało radykalne, skoro upadły? AM: Być może tak było. Taki wniosek nie wydaje mi się wcale wykluczony, bo wysuwając tę hipotezę, miałem na myśli raczej etap po niej, gdy formy już zastygają. Bo to działo się właśnie w Wenezueli! On zainicjował tę rewolucję boliwariańską, powiedział „a”, w ludzi wstąpił duch reformy, naprawy, znowu coś się chciało i oczekiwali na „be”. A skoro „be” nie było, to sami zaczęli organizować tę rewolucję w rewolucji – sami tak mówią. Jednym z nich był Sabino. Ta hipoteza dotyczy właśnie tej kontynuacji. Poza tym nie jestem jakimś apologetą rewolucji, chyba lepiej naprawianie świata trzeba zacząć od siebie. OD: Czy tam, na pustyni Atakama, czuł Pan, że to już koniec? Jakie to jest uczucie? Ponoć, gdy nie ma nadziei, odczuwa się coś w rodzaju ulgi... AM: Do końca było jeszcze daleko. To był taki mój rodzaj chrztu na tej wielkiej przestrzeni; chciałem uniknąć wielkich słów, więc opisałem ten fragment celowo beznamiętnym, surowym językiem w formie raportu. Ulga była, gdy zjadłem po 11 dniach marszu steka i wypiłem szklankę wina. Dżungla Minkebe w Gabonie cd. str. 22 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 21 WYWIAD OD: Jest Pan człowiekiem otwartym na świat, na nowe doznania. A czy ten świat jest otwarty na bezpośredni dotyk (rozdział: Skóra, ulotne)? Co Pana tak gna i czy każdy powinien podróżować? Indianie Kogi nie podróżują, oni nawet nie wspinają się na szczyty Sierra Nevada... AM: Kiedyś młodzi ludzie wyruszali na europejski tour, Kochanowski jeździł zdaje się do Padwy, a ja sobie wymyśliłem to Południe. Cel jest w zasadzie ten sam: oszczędzić sobie spóźnionego na starość wniosku, jaki to świat jest różnorodny, zrozumieć to możliwie wcześnie i zająć się mniej oczywistymi sprawami. Gna mnie do niego jego zmysłowość. Nie te wszystkie wielkie story, które do tej pory były jedynie pretekstem, by jakoś ten świat uporządkować i o nim opowiedzieć. O wiele ciekawsza jest jego faktura, głębia. I ma pan rację: im więcej tego świata w tobie, tym częściej wracasz do swoich korzeni, tego skrawka ziemi wokół ciebie. Spojrzałem ostatnio na mapę okolic mojego domu, na którą zostały naniesione zwyczajowe nazwy geograficzne. Życia by nie starczyło, żeby to fizycznie dobrze poznać, oswoić. A gdzie tam myśleć, żeby szukać czegoś jeszcze dalej? To był wielki świat. Ten gąszcz chronił, jak pancerz. To było kapitalne. Żal. OD: Jest jeszcze jakaś niezbadana kraina, jak dżungla w Gabonie czy na Borneo, gdzie zamierza się Pan wybrać? AM: Trudno mówić poważnie o„niezbadanych”krainach. Ale są miejsca, do których chcę pojechać. Choćby kraje reżimowe, bo pociąga mnie w nich to, że nie ma w nich miejsca na obojętność, przynajmniej moją. Chciałbym napisać małą książkę o Korei Północnej, myślę o powrocie do Boliwii do dżungli Madidi, ale chciałbym o niej napisać powieść. Na pewno byłaby jednym z bohaterów. Zobaczymy, co uda się zrealizować. OD: A jak już wszystko będzie zbadane, zaliczone, co wtedy? Nie powinniśmy zostawić czegoś, np. głębin oceanicznych, niezbadanych, dziewiczych? AM: Globalnie powinniśmy obłędnie dbać o przestrzeń, lasy, bo to naprawdę jest już równia pochyła. Widziałem to na własne oczy. Na gruncie lokalnym powinniśmy coś wreszcie zrobić z ładem przestrzennym, estetyką urbanizacji. Polska ma cudowną przyrodę i krajobrazy, ale to, co my zrobiliśmy z naszymi miastami, wsiami, to jest tragedia. One są po prostu bardzo brzydkie. Każdy stawia co chce, i jak chce. Różowy, niebieski, żółty – jak leci. Poje- 22 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego Góry Apolobamba w Boliwii dzie pan do Hiszpanii, Niemiec, Austrii, Birmy, Kolumbii – wszędzie dba się o kompozycję domów i przestrzeni! OD: Wyobraża Pan sobie Tuarega albo Masaja czytających książkę podróżniczą o Polsce? Czy ich ciekawią inne kraje? AM: Oni ciągle otoczeni są tym pancerzem, o którym opowiadałem. To ciągle kultura prowincji, słońca. Południe to wciąż prowincja świata. Dlatego tam jeżdżę. Więc specjalnych, wielkich pytań nie mają. Co nie znaczy, że nie są ciekawi. Bywa, że schodzi się cała wioska, by mnie posłuchać. Ale pytają o rodzinę, dom, o to, co najbliżej. OD: Kolejna książka będzie o Północy? Wiem, że ma Pan przygotowany tom opowiadań o rodzinnych stronach... Będzie książka o Krzykawce? AM:„Miedza”to w ogóle nie jest proza o rodzinnych stronach. Rzeczywiste elementy krajobrazu są tylko tłem, pejzażem, który znam, czuję i w którym umieściłem fikcyjne Sosnowice, tak zwaną wieś zurbanizowaną, jej model. To książka o zatraceniu, ludzkiej nieuwadze, o rozbiciu tego pancerza. Chciałem napisać rzecz o tym, co otacza prawie każdego z nas. O współczesnej prowincji. Opowieść o Krzykawie kiedyś, za wiele lat napiszę i pewnie będzie to moja najważniejsza książka. Póki co jest wiele innych planów. Rozmawiał Olgerd Dziechciarz Zdjęcia z archiwum Andrzeja Muszyńskiego QUOLSLHFZU]HVLHĔ PLENER Plener z duszą – Krzykawka 2013 PIRIV]TPEWX]G^RISHF][ENÂGIWMÊ[KQMRMI&SPIWÜE[QSKÂTSW^G^]GMÄWMÊHÜYKÂXVEH]GNÂÿXIKSVSG^R]TPIRIVF]ÜNYõXV^]REWX]Q^OSPIM2E[IVRMWEõYOX´V]F]ÜNIKSTSHWYQS[ERMIQQSõREF]ÜS TSH^M[MEÄQEPEVWX[SV^IóFÊFMõYXIVMÊMGIVEQMOÊ P W tym roku do Krzykawki zjechało niemal 30 artystów z Polski i zagranicy. Byli to: Wioletta Sarota-Stach, Anna Pałys-Zatorska, Krzysztof Rzońca, Dobiesław Kaczmarek, Jerzy Skóra, Magdalena Skóra, Wiesława Kowal, Magdalena Nowacka-Kolano, Edmund Pęgiel, Adrianna Marcela-Kucyper, Izabela Gielnik, Ewa Moneta, Urszula Figiel-Szczepka, Maria Moryc, Barbara Zientara-Chmiel, Przemysław Tyrała, Justyna Banasiak, Grzegorz Tyrała, Dorota Szymiec, Magdalena Kryczek, Anna Wójcik, Grażyna Mucha, Zenon Stańko, Gabriela Weselak, Ireneusz Caniboł, Bogumiła Caniboł oraz artyści i jednocześnie komisarze pleneru: Tomasz Sawicki i Iwona Skupińska. Cel pleneru był jeden: promowanie talentów oraz gminy Bolesław, w której nie brak pięknych krajobrazów, dających inspirację do tworzenia. Owoce tych inspiracji można było podziwiać w piątkowe, lipcowe popołudnie w staropolskim Dworku w Krzykawce, podczas poplenerowego wernisażu. Zadziwiająca jest atmosfera, można śmiało powiedzieć „magia” tego wyjątkowego miejsca, która powoduje, że ten, kto do niego zawita, musi tam wcześniej czy później powrócić. Co ciekawe, wszyscy podkreślają ten fakt, ale nikt nie potrafi wytłumaczyć jego fenomenu (dla zainteresowanych: o Dworku w Krzykawce pisaliśmy w 6 nr KPO). Dlatego dla nikogo nie było zaskoczeniem, że wśród plenerowiczów spotkaliśmy takich twórców, którzy do Krzykawki zawitali już po raz kolejny. Wśród prac poplenerowych obecne były widoki kapliczek, dworków i innych urokliwych zabytków naszej lokalnej architektury, wkomponowanych w pejzaże Jury. QUOLSLHFZU]HVLHĔ Plener odbywał się pod honorowym patronatem Wójta Gminy Bolesław i Starosty Powiatu Olkuskiego. Jego organizatorem było Centrum Kultury im. M. Płonowskiej w Bolesławiu. Z pewnością nie wszyscy są koneserami sztuki, ale nawet ci, którzy są laikami w tej dziedzinie zauważyli, że przygotowana przez artystów duchowa uczta była wysmakowana. Wszak właśnie takie dworskie menu obiecywano nam w zaproszeniach na imprezę. I obietnicy dotrzymano. W ramach smakowania sztuki można było także zapoznać się z najnowszą kolekcją ubrań Iwony Skupińskiej oraz wysłuchać koncertu zespołu „Ludziee”. Spragnieni pokarmu dla ciała uraczeni zostali natomiast pysznymi pieczonymi ziemniaczkami. Tekst i zdjęcia: Agnieszka Zub KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 23 TURYSTYKA Zapraszamy na wycieczkę SZLAKIEM DŁUBNI W schodni kraniec powiatu olkuskiego kryje wiele turystycznych niespodzianek. Wędrując wzdłuż Dłubni, odkrywamy kolejne ciekawe miejsca gminy Trzyciąż, której osią jest właśnie ta rzeka. Już u jej źródeł, w miejscowości Jangrot odkrywamy niezwykłe walory przyrodnicze i antropogeniczne. Wieś ta otoczona jest przez dwa parki krajobrazowe: od zachodu graniczy z Parkiem Krajobrazowym Orlich Gniazd, na terenie którego znajduje się rezerwat przyrody „Michałowiec”, chroniący m.in. cenny gatunek storczyka-obuwika pospolitego; z kolei od wchodu z Dłubniańskim Parkiem Krajobrazowym, powołanym do ochrony rzeki Dłubni. Kościołem parafialnym w Jangrocie jest kościół pw. św. Jana Chrzciciela, zbudowany w latach 1822-1832 r. według projektu krakowskiego architekta Jana Beka. Kolejne źródła szczelinowe rzeki położone są w Trzyciążu, siedzibie gminy, z zabytkowym dawnym zespołem dworskim, na terenie którego obecnie znajduje się zespół szkół. Dłubnia, płynąc dalej na wschód, kieruje swe nurty do wąskiej, malowniczej doliny, której brzegi przyozdobione są wapiennymi ostańcami. Na jednej z tych skał, na lewym zboczu doliny, w miejscowości Zagórowa można z trudem odnaleźć ślady grodziska z VIII-IX wieku. Badania pozostałości wałów dokonano w 1911 roku oraz tuż po II wojnie światowej. Najprawdopodobniej był to gród o kształcie owalnym, zajmujący powierzchnię około 1,3 ha. Od strony północnej i północno-wschodniej otoczony był potrójnymi wałami o konstrukcji zbudowanej z drewna, gliny i kamieni. Z przeciwnej strony broniła dostępu niemal pionowa skała, przez co powstał tam tylko pojedynczy wał. Niestety, wskutek braku działań mających na celu zabezpieczenie tego grodziska, znika ono dosłownie z każdym kolejnym rokiem. Po zejściu około 35 metrów turysta schodzi do Doliny Dłubni, gdzie może wędrować w stronę Imbramowic niebieskim Szlakiem Warowni Jurajskich. Może – choć został on częściowo zniszczony podczas tegorocznej powodzi, a dodatkowo jest zakrzaczony i słabo oznakowany w kilku miejscach. Pokonawszy te przeszkody, turyści docierają do Imbramowic – prawdziwej perełki, nie tylko powiatu olkuskiego, ale i całego województwa małopolskiego. Wieś ta jest najstarszą osadą na terenie gminy Trzyciąż, a jej najcenniejszym zabytkiem jest klasztor Sióstr Norbertanek z kościołem św. Piotra i Pawła. Został on ufundowany w 1226 roku przez krakowskiego biskupa Iwo Odrowąża. W 1710 roku na skutek pożaru zespół klasztorny został gruntownie przebudowany w stylu późnobarokowym, a kościół ozdobiony iluzjonistycznymi polichromiami. W klasztorze znajduje się unikalny zbiór haftowanych zasłon z XVII wieku oraz cennych, romańskich i gotyckich ksiąg liturgicznych. Wiernych przyciąga nie tylko piękno tutejszego kościoła, ale przede wszystkim słynący z łask obraz Pana Jezusa Cierpiącego, z XVII wieku. Do okresu międzywojennego w klasztorze znajdowała się żeńska szkoła dla szlachcianek. W Imbramowicach odnajdziemy jeszcze jedną zabytkową świątynię – barokowy kościół św. Benedykta, z XVIII wieku. Wokół świątyni znajduje się Grodzisko Zagórowa Klasztor Norbertanek w Imbramowicach 24 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego QUOLSLHFZU]HVLHĔ TURYSTYKA Kościół św. Benedykta Opata w Imbramowicach Izba Regionalna - Biały Domek, Imbramowice również barokowa dzwonnica, kostnica na cmentarzu oraz ostatnio odnawiane ogrodzenie z bramkami. Niedaleko znajduje się zabytkowy cmentarz z połowy XIX wieku z grobami powstańców poległych w czasie powstania styczniowego. Pochowany jest tu także Zygmunt Novák – twórca koncepcji powstania Jurajskiego Parku Krajobrazowego, profesor Politechniki Krakowskiej. dworsko-parkowy w Ściborzycach. Od XIX wieku należał on do rodziny Popielów, dlatego nazywany jest także dworem Popielów. Po II wojnie światowej został odebrany właścicielom i przekształcony w państwowe gospodarstwo rolne, przez co całe dziesięciolecia był zaniedbywany. W 1982 roku wpisany do rejestru zabytków, dopiero pod koniec XX wieku wrócił do pierwotnych właścicieli. Jest to czterokondygnacyjny Zabytkowy cmentarz w pocz. XIX wieku w Imbramowicach Wracając do centrum Imbramowic, odnajdujemy tzw. Biały Domek – zabytkowy budynek z 1750 roku, kryjący w swych murach Izbę Regionalną oraz bibliotekę. Ma tu także siedzibę Stowarzyszenie Przyjaciół Imbramowic „Dłubnia u źródeł”, mające za cel m.in. aktywizację społeczno-gospodarczą mieszkańców oraz ochronę przyrody, krajobrazu i dziedzictwa kulturowego wsi. Podążając czarnym szlakiem w kierunku Wysocic, około 300 metrów po prawej stronie od głównej drogi odnajdziemy niezwykły pomnik przyrody. Źródło Jordan, bo o nim mowa, to wywierzysko skalne, w postaci źródła pulsującego, w którym każdej sekundzie wypływa około 20-30 litrów krystalicznie czystej wody, zasilającej pobliską Dłubnię. Szmaragdowy kolor źródła oraz przypuszczenie, że woda z niego uchodzi za leczniczą szczególnie w chorobach oczu, od wielu lat przyciąga turystów. Ostatnim zabytkiem położonym w Dolinie Dłubni i leżącym na terenie powiatu olkuskiego jest zespół Źródło św. Jordana w Ściborzycach QUOLSLHFZU]HVLHĔ budynek nakryty wysokim, czterospadowym dachem. Najniższą kondygnację zbudowano z kamiennych, nieregularnych ciosów, natomiast ściany parteru i piętra z cegły. W północnej części zespołu znajduje się zespół parkowy wraz ze starym sadem. Tekst i zdjęcia: Wojciech Ozdoba Pałac w Ściborzycach KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 25 PLENER Srebrne Miasto i Dolina Wodąca IX Międzynarodowy Plener Malarski „Srebrne Miasto” Olkusz 2013 przeszedł do historii. Artyści nie próżnowali. W niespełna dwa tygodnie sierpnia zwiedzali ziemię olkuską i malowali obrazy, które obejrzymy w olkuskim BWA w grudniu, na wystawie poplenerowej. W trakcie ponad tygodnia zwiedzili nie tylko Olkusz, ale także kilka atrakcyjnych zakątków powiatu. W drugim dniu pleneru artyści z Polski, Czech, Słowenii i Chin zjechali do kopalni Pomorzany. Po tej ekscytującej przygodzie – w końcu to nie przelewki móc zobaczyć pracującą kopalnię! – przyszedł czas na olkuskie zabytki. Twórcy mieli okazję zobaczyć nową płytę rynku. Następnie, oprowadzani przez Agnieszką Kaczmarczyk (miejską konserwator zabytków w Olkuszu), zeszli do podziemi olkuskiego ratusza, w których ma powstać Muzeum Srebra. Kolejnym etapem zwiedzania była bazylika pw. św. Andrzeja Apostoła. Szczególne wrażenie zrobiły: słynny olkuski poliptyk, ambona i organy oraz – co pewnie niektórych zaskoczy – znajdujące się na kolumnach współczesne wizerunki świętych i błogosławionych (autorstwa Stanisława Wałacha). W kolejnych dniach przyszła pora na gminę Wolbrom; ze względów pejzażowych zdecydowano się odwiedzić Dolinę Wodącą. To zachwycające miejsce zrobiło na uczestnikach pleneru duże wrażenie. Tomasz Awdziejczyk, prezes Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Plastyków, zdumiał się, gdy usłyszał, że to z Doliny Wodącej, a dokładnie z Jaskini Biśnik, pochodzą najstarsze na ziemiach polskich ślady bytności człowieka (neandertalczyków sprzed ok. 400-500 tys. lat). Informacja o neandertalczykach zainteresowała nawet gości z Chin – malarza i pedagoga Xiaoping Duana z małżonką, przedstawicieli cywilizacji mogącej się pochwalić dużo dłuższą historią niż nasza. Słowenki Joanna Zając-Slapničar, Barbara Drev i Suzana Svent zachwyciły się pięknym pająkiem tygrzykiem paskowanym, kiedyś rzadkim, dziś na szczęście coraz częściej spotykanym. Plenerowiczów zaskoczyło również, że nie spotkali w ciągu tych kilku godzin żadnych innych turystów. Michał Wielowiejski i Tomasz Awdziejczyk zaobserwowali na szczycie Skał Zegarowych stanowiska „petunii” i „piwonii”, czyli... pety i butelki po piwie. Niestety, nie wszyscy turyści potrafią się zachować na szlaku. Jednak widok na Dolinę i niedaleki zamek w Smoleniu wynagrodził trudy wspinaczki i wspomniane niedogodności estetyczne. 26 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego QUOLSLHFZU]HVLHĔ Wydarzenia Tradycyjnie w połowie pleneru odbył się wernisaż wystawy malarstwa jednego z uczestników. W tym roku z owej sposobności skorzystała Agnieszka Sitko wystawiając obrazy prezentujące precyzyjnie namalowane... zmięte kartki papieru. „Pozornie błahy, porzucony, bezwartościowy, zniszczony przedmiot, zwykły śmieć, staje się nagle symbolem egzystencjalnym, dość dramatycznym przesłaniem, namalowanym tak wyraziście, ze światłocieniową pieczołowitością najdrobniejszych załamań kartki i detali, ze wspaniałą wokół czerwienią, symbolizującą (już samym swym kolorem) witalność, smak i piękno życia. Kiedy zobaczyłem te obrazy po raz pierwszy, zamurowało mnie... Jestem dość odporny na oddziaływanie dzieł sztuki, a jednak zmięte, zgniecione, samotne w swoim dramacie kartki Agnieszki Sitko poruszyły mną” – napisał w katalogu do wystawy rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, prof. Stanisław Tabisz. Trudno byłoby trafniej opisać wrażenie, jakie robi ta wystawa na oglądających. Agnieszka Sitko jest mikołowianką, absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach (kierunek: Grafika Warsztatowa). Dyplom z wyróżnieniem obroniła w 2003 roku. Jest też stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP (2007 r.). Oto pełna lista uczestników IX Międzynarodowego Pleneru Malarskiego „Srebrne Miasto” Olkusz 2013: Tomasz Awdziejczyk, Stanisław Białogłowicz, Barbara Drev, Stanisław Jakubas, Tomasz Lubaszka, Józef Marzec, Gabriela Nováková, Anna Płachecka-Śniadach, Agnieszka Sitko, Andrzej Sobieraj, Emilia Sobieraj, Stanisław Stach, Suzana Svent, Vratislav Varmuża, Dorota Waligóra, Jan Michał Wielowiejski, Duan Xiaoping, Joanna Zając-Slapničar i gościnnie Alicja Jakubas. Tekst i zdjęcia: Olgerd Dziechciarz QUOLSLHFZU]HVLHĔ III Marsz Nordic Walking „Moda na zdrowie” To kolejny – już trzeci Marsz Nordic Walking „Moda na zdrowie” organizowany przez Miejski Ośrodek Kultury w Bukownie. Jak co roku odbył się on pod patronatem Burmistrza Miasta Bukowno oraz wydawnictwa „Moda na zdrowie”. Na początek pani Beata Wadas – instruktor Nordic Walking przeprowadziła szkolenie oraz rozgrzewkę. Wystartowało prawie 40 osób. Uliczkami Bukowna pokonaliśmy trasę ok 7 km. Po marszu – zmęczeni, ale zadowoleni – mogliśmy uzupełnić kalorie poczęstunkiem: owocami i ziemniakami pieczonymi. Na koniec czekała na nas niespodzianka – upominki od sponsorów. Maszerujący otrzymali także od patronującego nam wydawnictwa czasopismo „MODA NA ZDROWIE". Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli nam w zorganizowaniu III Marszu Nordic Walking. W planie mamy już kolejny! Ewa Stachurska KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 27 HISTORIA Pamięć kina... „Emalia” N a 40-lecie Zakładu Filmoznawstwa i Wiedzy o Mediach Uniwersytetu Śląskiego ukazała się książka pt. „Pamięć kina”. To bardzo ciekawe wydawnictwo składa się z esejów znanych filmoznawców, którzy napisali je na prośbę prof. Andrzeja Gwóździa. Profesor Gwóźdź poprosił badaczy kina o ich pierwsze filmowe wspomnienie, pierwsze wrażenie, jakie zapamiętali z kina. Mamy więc znakomity esej Tadeusza Lubelskiego o tym, że jedna wizyta w kinie może diametralnie zmienić człowieka, tak jak autora eseju, mającego 16 lat, zmieniła projekcja„Osiem i pół”Felliniego w krakowskim kinie Sztuka:„Świat odmienił się, zawirował, wygląda teraz inaczej niż dwie i pół godziny wcześniej”. Wśród autorów tomu jest Grażyna Stachówna – urodzona w Olkuszu, teoretyk i historyk filmu, profesor (w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ wykłada historię filmu powszechnego, analizę dzieła filmowego oraz krytykę filmową, prowadzi seminaria magisterskie i doktoranckie), członkini Polskiej Akademii Nauk w Komitecie Nauk o Sztuce, autorka wielu książek, w tym m.in.: „Roman Polański i jego filmy” (1994), Leksykon „100 melodramatów” (2000), „Polański od A do Z” (2002), „Nie tylko Bollywood” (współpraca z Przemysławem Piekarskim) (2009) i „Bollywood - prawdy i mity” (współpraca z Katarzyną Magierą). Grażyna Stachówna, obecna także na łamach Kwartalnika Powiatu Olkuskiego (w KPO nr 6 opublikowaliśmy jej esej o Holmesie), w tekście pt. „Ptuszko w Emalii” pisze o nieistniejącym już olkuskim kinie Emalia i filmowej baśni zatytułowanej „Sadko” rosyjskiego reżysera Aleksandra Ptuszko, jaki tam obejrzała. Interesujący esej z pewnością może zaciekawić nie tylko wielbicieli radzieckiej kinematografii. Obok uwag o innych filmach Aleksandra Ptuszki znalazło się w nim bardzo cenne wspomnienie Pani Profesor o samym kinie„Emalia”. Niedawno wspominano ten przybytek IX muzy na stronach „Przeglądu Olkuskiego”. Tekst wzbogacono o kadry z filmu, a także jedno zdjęcie grupy, pracowników Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych z kinem „Emalia” w tle. Z tą fotografią wiąże się bardzo ciekawa historia. Profesor Stachówna skontaktowała się z niżej podpisanym z prośbą o jakieś zdjęcie kina, do którego po raz pierwszy została zaprowadzona przez ojca. Po otrzymaniu zdjęcia okazało się, że na rzeczonej fotografii jest... Stefan Stach, ojciec Pani Profesor. Poniżej przedrukowujemy fragment tekstu Grażyny Stachówny, w którym Autorka wspomina fabryczne kino. Olgerd Dziechciarz Prof. Grażyna Stachówna Ptuszko w Emalii (Fragmenty książki „Pamięć kina”, redakcja Andrzej Gwóźdź, Katowice 2013, s. 123-127) PAMIĘĆ MIEJSCA Kino nazywało się „Emalia” i należało do OFNE – Olkuskiej Fabryki Naczyń Emaliowanych, dużego zakładu pracy, założonego w 1907 roku przez austriackiego przedsiębiorcę Petera Westena, pod nazwą Fabryka Naczyń Blaszanych. W czasach mojego dzieciństwa (lata pięćdziesiąte XX wieku) zatrudniano w nim pięć tysięcy ludzi, niemal wszyscy olkuszanie tu pracowali. Fabryka produkowała słynne w naszej części Europy (niektórzy utrzymywali, że także poza nią) garnki i wan- 28 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego ny oraz tajemniczy asortyment zbrojeniowy ukryty pod kryptonimem WL (wyroby lakierowane). Kino „Emalia”, zmieniane w razie potrzeby na salę teatralną, mieściło się w parterowym baraku i stanowiło część fabrycznego domu kultury (kiedyś istniały takie pożyteczne placówki, mające szerzyć oświatę wśród robotników). Była w nim jeszcze biblioteka i duża sala, tak zwana świetlica, służąca do gry w szachy, miejsce prób amatorskiego zespołu teatralnego (występowała w nim moja mama Ludwika), chóru mieszanego i orkiestry dętej, a także siedziba QUOLSLHFZU]HVLHĔ HISTORIA licznych kółek zainteresowań dla dzieci. W końcu lat pięćdziesiątych ustawiono w niej pierwszy czarno-biały telewizor, który przywabiał tłumy ciekawe nowego wynalazku. I to on zadał śmiertelny cios fabrycznemu domowi kultury i wszystkim działającym w nim entuzjastom. Stopniowo telewizory pojawiały się w coraz większej liczbie mieszkań, ludzie przestali przychodzić do świetlicy, stracili potrzebę bycia razem, gapili się w szklane ekrany każdy u siebie. Kino„Emalia”też zaczęło podupadać, coraz mniej widzów pojawiało się na seansach. Zamknięto je w latach siedemdziesiątych wraz z całym domem kultury. Fabryka rozrastała się w dobie gierkowskiego dobrobytu, oświata mas przestała mieć znaczenie, OFNE potrzebne były tereny do nowej zabudowy. Kino „Emalia” składało się z niewielkiego holu, w którym czekało się na seans, i z sali widowiskowej. W holu była oczywiście kasa z biletami, czyli niewielka wnęka oddzielona szybą, jak w aptece (wieczny lęk przed wirusami?), w której siedziała piękna blondynka, córka pana K. – szefa kina, i sprzedawała bilety (zwykle przychodziła tuż przed seansem, napełniając widzów niepokojem o to, czy pokaz w ogóle się odbędzie). Ale największe wrażenie robiły duże, błyszczące, czarno-białe fotografie gwiazd filmowych, zawieszone na ścianach. Nie pamiętam, kogo przedstawiały, ale były stałym obiektem mojej zachwyconej kontemplacji ze względu na wystudiowane piękno póz utrwalonych na nich aktorów i elegancję ich strojów. Potem wchodziło się do sali widowiskowej przez drzwi zasłaniane czerwoną kotarą, którą uroczyście odsuwano na tę okazję. Za nimi zaczynał się wąski tunel, jak przy wejściu do jaskini Ali Baby, który tworzyła dodatkowa ściana obudowująca amfiteatralnie ustawione rzędy krzeseł. Należało dojść niemal do połowy sali, gdzie krzesła schodziły na poziom podłogi i obudowa się kończyła, by można było wejść między rzędy i szukać swego miejsca. Rzędy na lewo, podnoszące się ku górze, były droższe, te na prawo, ustawione na równej podłodze, tańsze i pogardzane, gdyż źle się z nich oglądało, zawsze ktoś, kto siedział z przodu, zasłaniał ekran, szczególnie małym dzieciom. Krzesła były przeraźliwie twarde, miały ruchome siedzenia, które trzaskały głośno, gdy się z nich wstawało. Ściany sali pomalowane były na obrzydliwy szary kolor, na którym jakoby miało nie być widać brudu. Najbardziej szokujący był zapach bijący z podłogi pokrytej warstwą tłustej pasty, typo- wy dla publicznych pomieszczeń wczesnego Peerelu. Gęsty, dławiący, obrzydliwy (ostatni raz poczułam go w zakopiańskim kinie „Giewont” gdzie zimą 1999 roku oglądałam film Ronin, 1998, co wzbudziło moje szczere rozrzewnienie). Toaleta znajdowała się na zewnątrz budynku i lepiej było do niej nie zaglądać. W „Emalii” było więc brzydko, ale wcale tego wtedy nie widziałam, zawsze zimno, co uznawało się za normalne, ponuro i nieprzytulnie, co nie przeszkadzało. Myliłby się ten, kto by sądził, że tak wyglądało tylko jedno zaniedbane kino w małym miasteczku. Gdy w 1969 roku przyjechałam na studia do Krakowa, bez zdziwienia przyjęłam podobną brzydotę kinowych sal „Sztuki”, „Wandy” i „Uciechy” – szarość ścian, twarde krzesła, chłód, odór podłogi. Znacząco odbijało od nich tylko kino „Kijów”, stanowiące wizytówkę miasta i symbol współpracy z bratnim narodem ukraińskim. W „Emalii” spędziłam jednak w dzieciństwie i latach licealnych cudowne chwile kinowego zapomnienia, oglądając najpierw bajki, a potem filmy„dla dorosłych”, cd. str. 30 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 29 HISTORIA które budowały czarowne iluzje i pokazywały, że gdzie indziej życie może być ciekawsze niż w Olkuszu. PAMIĘĆ O CZŁOWIEKU W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych moi młodzi wtedy rodzice chętnie chodzili do kina „Emalia”, będącego ośrodkiem rozrywki i miejscem tłumnych spotkań towarzyskich. Zabierali mnie, malucha, ze sobą, a ojciec na rękach wnosił do sali. Panu K., który przedzierał bilety w drzwiach i pilnował, by dzieci nie przemykały na seanse dla widzów dorosłych (były kiedyś takie surowe zakazy), mówił: „Ona tylko na kronikę” (przed każdym seansem wyświetlano piętnastominutową Polską Kronikę Filmową, realizowaną przez WFDiF). Była to prawda, w ciągu tych piętnastu minut zasypiałam grzecznie na kolanach taty, wykazując zdumiewający brak zainteresowania tym, co działo się na ekranie. Nie zasnęłam tylko raz na seansie „O cangaceiro”, z którego pozostały mi w pamięci strzępy przejmujących obrazów. Teraz wiem, że Lima Barreto nakręcił ten film w Brazylii w 1953 roku. Na polskich ekranach pojawił się w 1958, miałam wtedy pięć lat. Zapamiętałam jego tytuł, bo czarował mnie tajemnicą zupełnego braku komunikatywności (o cangaceiro – bandyta). Pamiętam też piosenkę śpiewaną w nim przez Vanję Oricę, bo potem często nuciła ją moja mama. Do dziś nie udało mi się ponownie obejrzeć „O cangaceiro” i zweryfikować dziecięcych wspomnień. W drugiej połowie lat pięćdziesiątych ojciec zabierał mnie do „Emalii” na bajki wyświetlane specjalnie 30 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego dla dzieci. Uwielbiałam to, czułam się absolutnie bezpieczna w świecie realnym i filmowym, trzymając tatę za rękę. Potem chodziłam z ojcem na westerny, bo je uwielbiał, a nie miał syna, który mógłby mu towarzyszyć. Gdy po studiach polonistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim nieoczekiwanie dla siebie samej zajęłam się sztuką filmową, tak naprawdę znałam się tylko na westernach. Widziałam wszystkie klasyczne dzieła z tego gatunku nakręcone w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, które oglądałam razem z ojcem w „Emalii”, często po kilka razy. (...) Redakcja Kwartalnika Powiatu Olkuskiego dziękuje P. Profesorowi Andrzejowi Gwoździowi i wydawnictwu „Śląsk” sp. z o.o. Wydawnictwo Naukowe za zgodę na przedrukowanie w naszym czasopiśmie fragmentu wspomnień prof. Grażyny Stachówny z książki „Pamięć kina”, redakcja Andrzej Gwóźdź, Katowice 2013. Zdjęcie sprzed kina pochodzi z archiwum Starostwa Powiatowego w Olkuszu. Zdjęcia wnętrza kina Emalia, autorstwa Jana Nosowicza, udostępnił Piotr Nogieć, któremu niniejszym dziękujemy. QUOLSLHFZU]HVLHĔ Plener PUSTYNIA 2013 iosną, w ramach Pracowni Archisfery Wydziału Intermediów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, odbył się trzeci już plener studentów z cyklu „Pustynia”. W tym roku toczył się on we wręcz równikowych temperaturach powietrza, dochodzących nawet do 44 st. Celsjusza!!! W W tym roku, podobnie jak w poprzednich, nadal medytowaliśmy przestrzeń naszej „pustyni”. Pamiejętając o zasadzie traktowania w plenerowych działaniach przestrzeni jako medium, poszerzyliśmy krąg artystycznego skupienia w stronę działań, które ogólnie można opisać jako „zasiedlanie i kolonizacja”. W odróżnieniu od pierwszego, bardzo intymnego pleneru sprzed 2 lat i angażującego całą przestrzeń wyrobiska pleneru ubiegłorocznego, w tym roku studenci skupili się w swoich działaniach na dwóch obszarach przestrzeni wyrobiska. Pierwszy z nich to piaszczysta przestrzeń biegnąca wzdłuż grzbietu wyrobiska, na jego południowym stoku, a druga - biegnąca wzdłuż niżej położonego strumienia i zielonego pasma lasu, który powoli, z roku na rok anektuje łachy piasku i zamienia pustynię w „zwrotnikowy” las. To zestawienie otworzyło cały system skojarzeń i semantycznych odniesień. Powstały grupy prac, które stały się ciekawym dialogiem z przestrzenią, ale i wzajem, z samymi twórcami i ich dziełami. Grupa„osadników-kolonizatorów”usadowiła się wyżej, na piaskowym południowym zboczu, zaś grupa „zdobywców-kolonizatorów” – na nizinie, przy rzece, niejako w ukryciu, wśród zieleni. Obie grupy łączyła jedyna droga, którą zawładnęła ciekawa praca Piotra Urbańca i Jany Szostak. O tej pracy napiszę trochę póżniej... Tradycyjnie już dla idei tego pleneru powstawały prace łączące proces jako doświadczanie, z kreacją bezpośrednią jako działaniem w przestrzeni i z przestrzenią. Pracą kluczową dla całego założenia przestrzennego stała się kopuła-siedziba „osadników”. Stało się tak z racji ważnej roli nadanej tej formie, a polegającej na umiejscowieniu i oznaczeniu, ale również z powodów gabarytów i oddziaływania w przestrzeni. Studenci: Kamil Rąpel, Iwo Rachwał, Łukasz Furman i Eliasz Styrna postanowili sprawdzić nie tylko wartość zdarzenia artystycznego jako uzyskania „docelowej” formy czy lokalizacji, ale również jako procesu twórczego, czyli wypracowanie form będących niejako zwornikiem prawie wszystkich pozostałych działań. Kopuła stała się centrum zamieszkiwania. Tak też była postrzegana z zewnątrz, przez obserwatorów. Delikatna, sklepienna konstrukcja z prętów bambusowych stanowiła przekrycie i stała się znakiem określającym Miejsce. Wernisaż w BWA cd. str. 32 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 31 Plener Nie zamknęło się to doświadczenie jedynie na budowie relacji przestrzennych, ale również związków i zależności z naturą, co pogłębiało refleksję artystyczną. Zespół studencki stworzył wokół owej kopuły„środowisko osadnicze”. W tym kontekście, na przedpolu kopuły powstała praca „graniczna” autorstwa Kamila Rąpela przy współpracy z Eliaszem Styrną , określająca niejako Przed i Za. Jej istotą było odwołanie się do siły natury, współbrzmienie idei i zjawiska możliwości zaistnienia w takich warunkach. To olbrzymia 24x12 m płachta lekkiej i szelszczącej, bezbarwnej foli, rozpiętej w taki sposób, by wiatr, niespodziewanie silny w takiej przestrzeni, jaką jest pustynia, uruchamiał ją,„kreując”zmienne formy o fantastycznych, naturalnych, „generatywnych” kształtach. Kreował się wtedy jeszcze jeden efekt - efekt fali i brzegu morza. Stojąc na owym brzegu wyznaczonym folią prostokąta, miało się nieodparte wrażenie przebywania na brzegu morza; wrażenie wzmocnione niesamowitym, nieskończonym i głębokim przestrzennie szumem poruszanej przez wiatr foli. Dało się wyczuć wilgoć wody i respekt przed siłami natury i jej nieskończonością. W kontrapunkcie do formy kuli (kopuła), na tej samej ścianie piasku, w odległości około 150 m, Maciej Szczęśniak zbudował idealną czarną kostkę sześcienną o boku 4 m. W przeciwieństwei do pragmatycznej funkcji zamieszkiwania, jaką przypisano kopule, ona przejęła rolę miejsca skupienia, odosobnienia, swoistego sacrum. Czarna folia, która izolowała przebywającego w środku od piasku pustyni i krajobrazu, sprzyjała skupieniu. Jedynym łącznikiem sensorycznym był wiatr, który z wielką mocą i szumem wyginał jak żagle folię pokrywającą ściany sześcianu. 32 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego Obie formy, z racji dużych gabarytów, pozostawały w jasnej i widocznej zależności kompozycyjnej, stanowiąc niemal klasyczny ciąg odniesień przestrzennych na lini sacrum-profanum. W opozycji do owych znaczących wizualnie i przestrzennie form toczyły się zdarzenia wokół grupy„kolonizatorów”. Na rubieży, po przeciwnej stronie pustyni, nad rzeką, Patrycja Włodarczyk stworzyła swoistą hodowlę. Przewidując że w przypadku jej pracy najważniejsze będzie anektowanie i spotkanie, Patrycja postanowiała „wyhodować” na piasku pustyni wieczerzę. Powstał stół z rzeżuchy. Sięgnęła tu ona do starej tradycji związanej ze stołem jako miejscem spotkań. Ideą wyjściową była jednak chęć anektowania jednego /pustyni/ poprzez inne, obce /zieleń/, odnosząc się do naturalnego zjawiska „zarastania” dziejącego się na „pustyni”, stwarzając sytuację wywołaną działaniem intencjonalnym, niejako sztucznym wobec naturalnego. Swoją drogą spotkanie przy stole jest również swoistym anektowaniem poprzez akceptację. Spotkanie zawsze zostawia ślad, zawsze jest ważne. Na przeciwległych rubieżach, już za czarnym kubikiem ciszy, w grupie„odkrywców” powstała wyjątkowej delikatności, efemeryczna praca Marii Olbrychtowicz. Z rzadko spotykaną wrażliwością i delikatnością odniosła się ona do zjawiska fatamorgany na pustyni. Ukryła pasma kolorów w piachu, ujawniając je tylko we fragmentach, niejako przecierając powierzchnie piasku po to, by pokazać prawdziwe, ukryte pod powierzchnią oblicze pozornie nudnego i jednorodnego koloru tej przestrzeni. Nie każdy mógł od razu dostrzec ten QUOLSLHFZU]HVLHĔ Plener obraz. Naturalność tego zjawiska była tak oczywista, ze odkrycie jego„sztuczności”i intencyjności było mocnym zaskoczeniem. Odkrywa ona to co ukryte, objawia niejako wewnętrzną energię tej pustynno-leśnej przestrzeni jako eksplikacji zjawiska duchowego, wykorzystującego efekty postrzegania i oddziaływania psychowizualnego. Na końcu tej instalacji, już w lesie, swą pracę umieściłą „kolonizatorka” Olga Kowalska. To pajęczyna - hamak do kontemplacji natury. Praca ta o performersko-przestrzennym charakterze puentowała delikatną naturę poprzedniej. Oglądając ją, miałem nieodparte wrażenie, że mimowolnie odnosiła się, poprzez formę do zdarzenia, do nieco ckliwej, ale ciekawej istoty tradycji angielskiej szkoły prarafaelitów. Podobnie, niejako wpisując się w poetykę romantyczną odkrywania jakości przestrzeni naturalnej, w której przyszło nam się znależć, określiła się praca Evy Franz, młodej artystki z Niemiec. Instalacja audialna Evy pt.„Głosy”odniosła się do poszukiwania i odtwarzania dźwięków, słów, dialogów..., odniesienie do pamięci i doświadczenia. Przeniesienie tego zjawiska do natury przwołało tajemniczość i metafizykę..., ale i romantyczną szczerość i bezkompromisowość. Nieco intrygujące było usadowienie się Jany Szostak i Piotra Urbańca przy drodze, mniej więcej na środku odcinka łączącego grupę „kolonizatorów” i „osadników”. Zbudowali „narzędzie odwracające czas”, „stanowisko” oczyszczania, na którym praco- wicie, dzień po dniu, godzina po godzinie oboje zamieniali śmieci pustyni w postaci porzuconych szklanych butelek po piwie w piasek, przywracając go następnie pustyni. Piasek z butelek - zmielone w różnych granulacjach szkło, dało zaskakujący efekt kolorowych „wydm”. Trzeba wspomnieć, że praca ta była bezpośrednim odniesieniem do ubiegłorocznej pracy Jana Moszumańskiego „Spawanie pustyni”, w efekcie którego to „spawania” powstawało szkło. W zestawieniu obu mocno konceptualnych prac, odniesienie do istnienia i istoty czasu jako zjawiska rozciągłego, jawi się jako ciekawe, komplementarne doświadczenie artystyczne związane z kontemplacją czasu. Jana wykonała również inną pracę. W piaskach pustyni ukryła szklane bloczki wypełnione szczelnie wodą. W pewnym momencie, stąpając po piasku, stąpaliśmy również po wodzie, nie dotykając jej. Swoista sensoryczna fatamorgana. Tuż u wejścia na drogę do kopuły, bezpośrednio na piasku, Jakub Urbaniak wybudował znak - dom. Poprzez prostotę i efemryczność formy zbudowany szkielet stał się samą ideą domu. Jednak nie tylko prostota formy zadecydowała o zjawisku oznaczenia. Były to znaki totemy, które w kontekście poruszania ich przez wiatr zwracały uwagę na istotę zamieszkiwania jako czynnik dynamiczny, czynnik życia, a nie jedynie zjawisko czysto formalne. cd. str. 34 QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 33 Plener Pozostaje nam ostatnia praca, zupełnie inna, pielgrzymkowa, nastawiona na kontemplację zmiany i poszukiwania miejsca dla niej. Autorka zbudowała prostą formę geometryczną, coś na kształt klęcznika. Z jednej strony „klęcznik” ów stał się kształtem opresji, skazującym artystkę na zbudowanie relacji nieomal sakralnej wobec otoczenia, a z drugiej, samo istnienie tego przedmiotu w krajobrazie uobecniało kontemplację samej autorki. Zastępstwo w byciu, odniesienie, może nawet nie do końca świadome, do pielgrzymki i „zastępników” pielgrzymkowych przybrało w tym przypadku wyjątkowo piękną i minimalistyczną, konceptualną formę. Przedmiot ten pozostał na pustyni, by aż do swojej naturalnej śmierci świadczyć... Sama forma, sztuczna wobec otoczenia i natury człowieka, ale jednoznaczna w całej swojej geometrii, stała się niejako znakiem pielgrzymowania artystki w poszulkiwaniu istoty istnienia wobec. Angelika nadała swojej pracy tytuł „Czas do dyspozycji”... Poza wymienionymi pracami powstawaly też prace bardziej kamerane, jak „Lupa” Eliasza Styrny, gdzie czas zapisywany był na stosie papieru w postaci wypalonej drogi, praca Iwa Rachwała albo znakowanie pustyni Kuby Nowary z I roku, czy pole świateł Łukasza Furmana. Tegoroczny plener, tak jak poprzednie, odbył się dzięki życzliwości gospodarza terenu, Nadleśnictwu Chrzanów oraz sponsorowi – Starostwu Powiatowemu w Olkuszu i Staroście Olkuskiemu, którzy to uwierzyli, że„zatapianie” się w przestrzeni jest szalenie ważne zarówno z powodów poznawczych, jak i twórczych, jako doświadczenie niezbędne dla każdego artysty, a dla artysty intermedialnego wręcz obowiązkowe. By zrozumieć intermedialność, współistnienie i współdziałanie najlepiej zrobić to w odniesieniu do wiecznej intermedialistki-natury. 34 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego Na zakończenie należy wspomnieć o wystawie w olkuskim BWA, która dotyczyła dwóch poprzednich edycji akcji „Pustynia”, czyli plenerów z lat 2011 i 2012. Podobnie jak plenery, wystawa odbyła się pod patronatem Starosty Olkuskiego Jerzego Kwaśniewskiego i dyrektora BWA Stanisława Stacha. Wystawa w sali głównej i przy wejściu do niej została zorganizowana jak wielka przestrzeń plenerowa z fotograficznymi i multimedialnymi obrazami ułożonymi w jeden wielki, ciągnący się po całej przestrzeni horyzont zdarzeń. Wystawa w olkuskim BWA trwała od 15 czerwca do 7 lipca 2013 roku. Wernisaż, otwarty przez Stanisława Stacha, odbył się w towarzystwie prodziekana Wydziału Intermediów dr. Mariusza Fronta, przedstawicieli lokalnych władz i mediów oraz mieszkańców Olkusza, studentów Wydziału Intermediów krakowskiej ASP i licznie przybyłej młodzieży z liceów plastycznych. Tekst i zdjęcia: Grzegorz Biliński Uczestnicy pleneru, studenci pracowni Archisfery, II roku Wydziału Intermediów: Łukasz Furman Olga Kowalska Maria Olbrychtowicz Iwo Rachwał Kamil Rąpel Eliasz Styrna Maciej Szczęśniak Andżelika Szkucik Jana Szostak Jakub Urbaniak Piotr Urbaniec Patrycja Włodarczyk Eva Franz /Niemcy/ Jakub Nowara (1rok) Grzegorz Biliński Wydział Intermediów QUOLSLHFZU]HVLHĔ Etnografia ZESPÓŁ - WIZYTÓWKA K iedy zapowiadany jest koncert tego zespołu, od dawna uznawanego za wizytówkę Wolbromia, na widowni zawsze jest komplet. Zespół ma grono wiernych miłośników, którzy nie dość, że oklaskują występy, to najczęściej sami byli w jakiś sposób z grupą związani, czy to jako byli tancerze, czy jako członkowie ich rodzin. fot. z archiwum ZPiT „Wolbromiacy” Zespół Pieśni i Tańca „Wolbromiacy” powstał w roku 1979 przy Ognisku Pracy Pozaszkolnej z inicjatywy pani Barbary Motowidlak. Od roku 1990 do chwili obecnej patronat nad zespołem sprawuje Dom Kultury w Wolbromiu. Obecnie w zespole tańczy łącznie ok. 80 osób: dzieci i młodzież w wieku od 6 do 26 lat, w trzech grupach: dziecięcej oraz dwóch grupach młodzieżowych: początkującej i zaawansowanej pod względem tanecznym. Są to uczniowie szkół podstawowych i gimnazjalnych z terenu gminy Wolbrom i Trzyciąż, szkół ponadgimnazjalnych – z Wolbromia, Olkusza, Pilicy, Krakowa, a także młodzież studiująca. Aktualnie kierownikiem i instruktorem-choreografem obu grup młodzieżowych zespołu jest p. Agnieszka Gołembiowska-Karoń, związana z „Wolbromiakami” od blisko 33 lat - początkowo jako tancerka, a następnie jako instruktor i choreograf. Zespół Pieśni i Tańca „Wolbromiacy” jest zespołem artystycznie dopracowanym, prezentującym folklor w formie jak najwierniej odtwarzającej autentyczne tańce narodowe i ludowe. Zachowanie elementów tradycyjnej polskiej kultury ludowej jest bowiem podstawowym przesłaniem zespołu. W swoim repertuarze „Wolbromiacy” posiadają piosenki, przyśpiewki i tańce 9 regionów Polski, m.in.: lubelskiego, rzeszowskiego, łowickiego, śląskiego, opoczyńskiego, krakowskiego (barwne widowisko taneczne stanowiące zbiór przyśpiewek, tańców, obrzędów i scenek rodzajowych regionu krakowskiego z udziałem postaci przekupek i lajkonika). Poprzez swo- QUOLSLHFZU]HVLHĔ je koncerty, odbywające się na terenie gminy Wolbrom, powiatu, regionu czy kraju, „Wolbromiacy” popularyzują wśród starszej i młodszej widowni piękno folkloru polskiego, przypominając tym samym o naszych rodzimych tradycjach i kulturze polskiej (gaik-maik, kogucik, śmigus-dyngus, lajkonik, itp.). Niejednego może dziwi to zamiłowanie młodzieży do folkloru, ale śmiało można powiedzieć, że do zespołu przyciąga nie tylko profesjonalizm i atrakcyjne podróże, ale nade wszystko niemal rodzinna atmosfera. Członkowie ZPiT „Wolbromiacy” lubią się, przyjaźnią i chętnie spotykają się nie tylko na próbach, ale także spędzają wspólnie czas wolny. Ciekawostką mogą być obliczone przez zespół statystyki: Zespół Pieśni i Tańca „Wolbromiacy” działa 34 rok. Przez te lata członkami zespołu było ponad 1000 osób, w tym 86 rodzeństw; spośród członków grupy tanecznej zawiązało się 21„zespołowych” par małżeńskich. Zespół prezentował swój program w ponad 800 koncertach na wielu scenach Polski i poza jej granicami; przedstawiciele grupy brali udział w 18 zagranicznych Międzynarodowych Festiwalach Folklorystycznych, odwiedzili z koncertami 12 państw, w tym: Ukrainę, Węgry, Czechy, Portugalię, Grecję, Turcję, Niemcy, Hiszpanię, Francję, Włochy, Republikę San Marino i Rumunię. ZPiT„Wolbromiacy” był obiektem badawczym w 14 pracach dyplomowych. Obecnie w zespole tańczy już drugie pokolenie tancerzy. Ewa Barczyk KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 35 Wydarzenia „CZAR PUSTYNI”...zabawa na „Czubatce” L iczne atrakcje towarzyszyły gościom imprezy „Czar Pustyni”, zorganizowanej w ostatnią sobotę wakacji przez Stowarzyszenie „Produkt Lokalny Nad Białą Przemszą” i Gminę Klucze. Tego dnia na wzgórzu „Czubatka” w Kluczach można było posłuchać dobrej muzyki w wykonaniu zespołów Agnus Dei, ARhRoch i Moonrise - finalistów konkursu „Zaczarowani”. Dzięki Grupie Teatralnej Społecznej Akademii Nauk nie zabrakło kabaretowego humoru. Gwiazdą wieczoru byli bracia Zielińscy, liderzy zespołu SKALDOWIE. Atrakcjami dla najmłodszych były dmuchane zamki i zjeżdżalnie, malowanie twarzy i przejażdżki na wielbłądzie. Nie zabrakło także okazji do rekreacji i sportu (Paintball czy Pustynny Nordic Walking). Z kolei Koła Gospodyń Wiejskich i Lokalne Grupy Działania częstowały regionalnymi przysmakami z Małopolski. Na zakończenie imprezy odbył się pokaz sztucznych ogni i zabawa w rytmach disco. Wydarzenie odbyło się dzięki dofinansowaniu ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007- 2013. fot. Olgerd Dziechciarz Rafał Jaworski =%5=(&+:ï:./8%,(e35=<-$Đüs O siedlowy Klub „Przyjaźń” na olkuskim Osiedlu Tysiąclecia (popularnie zwanym Pakuską) wciąż umacnia swoją pozycję na kulturalnej mapie naszego powiatu. W ramach projektu „Centrum Seniora 2013” działa tam m.in. grupa teatralna Lęgowisko, która w piątek 20 września 2013 r. zaprosiła olkuszan na „Popołudnie z teatrem”. Głównym punktem programu była premiera miniatury scenicznej „Pąsowa suknia” pióra Jana Brzechwy. Spektakl wyreżyserowała Danuta Marszałek, która zagrała też jedną z głównych ról. języka rosyjskiego. Nie podejrzewałem jej wówczas o talent aktorski. O tym, jak sugestywnie ona i pan Lubiecki zagrali wieszające na sobie psy małżeństwo, niech zaświadczy następująca anegdota. Podczas którejś próby odwiedzająca klub osoba taktownie wycofała się z sali, by „nie być świadkiem małżeńskiej awantury”… Istotnie, oboje artyści dowiedli swym występem, że amatorstwo w żadnym razie nie musi oznaczać amatorszczyzny. Ci, którzy postanowili spędzić piątkowe popołudnie w Klubie „Przyjaźń”, mieli okazję obejrzeć solidny kawał teatru. Jan Brzechwa znany jest większości z nas jako autor bajek dla dzieci. Nie każdy wie, że autor„Akademii Pana Kleksa” pisywał też całkiem inne utwory – teksty kabaretowe i krótkie, jednoaktowe komedyjki w żadnym razie nie przeznaczone dla najmłodszych widzów. Dla Danuty Marszałek lektura książki „Brzechwa dla dorosłych” była prawdziwym odkryciem. Do opracowania scenicznego wybrała„Pąsową suknię”, napisaną na dwoje aktorów przekomiczną scenkę małżeńskiej awantury. W roli żony obsadziła samą siebie, a partnerował jej na scenie Lesław Lubiecki. Panią Danutę Marszałek znałem z czasów uczęszczania do I Liceum Ogólnokształcącego w Olkuszu, gdzie uczyła mnie „Pąsowa suknia” jest utworem krótkim i sama przez się nie wypełniłaby programu. Stąd uzupełniono go o występy towarzyszące. Krótki recital wokalny zaprezentowała Maria Kordaszewska, często występująca na deskach klubowej sceny przy okazji rozmaitych imprez. Młoda tancerka Agnieszka Fit wystąpiła z pokazem tańca współczesnego w stylu modern jazz. 36 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego „Popołudnie z teatrem” w dobrym stylu zainaugurowało działalność grupy teatralnej „Lęgowisko”. Jak poinformowała nas Danuta Marszałek, artyści pracują już nad kolejnymi, bardziej rozbudowanymi projektami. Trzymamy kciuki. Jarosław Nowosad QUOLSLHFZU]HVLHĔ Wydarzenia <\CU\[D#761/1$+.7 6QD[ÈãYKCV 9\WRGÈPKGUVCT[OUV[NW 6QD[ÈãYKCV <\CU\[DCWVQOQDKNW ãRKGYCÈCPKGIF[ã7TU\WNC5KRKÒUMC Kto wie, czy nie miała wówczas na myśli poczynań wielbicieli starych aut Europejskiej Asocjacji Automobilerów?! Krakowscy miłośnicy starych samochodów upamiętnili w szlachetny sposób 150. rocznicę powstania styczniowego. W sobotę, 7 września członkowie Europejskiej Asocjacji Automobilerów wzięli udział w kolejnej III Eskapadzie Jurajskiej. Było historycznie, retro i klimatycznie. Załoga rajdu złożyła kwiaty na grobie płk. Francesco Nullo na olkuskim Starym Cmentarzu, odwiedziła Dwór w Bolesławiu, a później udała się na prelekcję do Krzykawki, gdzie zginął płk. Francesco Nullo. Wilhelm II Hohenzollern, ostatni niemiecki cesarz i król Prus powiedział: ”Uważam, że samochód to tylko chwilowe objawienie. Ja wierzę w konia.”- Eskapada Jurajska była dowodem na to, że nawet cesarz może się pomylić! Organizatorem III Eskapady Jurajskiej była krakowska Europejska Asocjacja Automobilerów oraz Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Nad Białą Przemszą” we współpracy z władzami Olkusza, Miejskim Ośrodkiem Kultury w Olkuszu oraz naszym Centrum Kultury im. Marii Płonowskiej w Bolesławiu. Giorgio Armani, włoski projektant mody twierdził, iż: „Podobnie jak przy ubraniach, nie ma nic bardziej kuszącego niż dobranie samochodu do osobowości człowieka.” Było to wyraźnie widać w bolesławskim dworze podczas wyboru najciekawszego samochodu (wygrał żółty jaguar) i konkursu plastycznego dla dzieci („Retro Automobil”) związanego z powyższym. Atrakcją dla wszystkich przybyłych było Miasteczko Ruchu Drogowego stworzone naprędce przez policjantów Komisariatu Policji w Bukownie. Beata Bazan-Bagrowska QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 37 Sylwetka ANTONI MINKIEWICZ – OLKUSZANIN Z WYBORU SERCA A utorzy Księgi Pamiątkowej Liceum w Olkuszu 1916 - 1956, wydanej z okazji 40–lecia naszej szkoły w posłowiu wyrażają nadzieję, że ta Księga „poczęta z miłości”, będąca „zbiorowym hołdem dla Poległych, dla szkoły i dla środowiska, które nas wychowało”, znajdzie kontynuatorów, którzy „odrobią na pewno swe zaległości w 50-lecie, uzupełnią nasze braki i przemilczenia, których jest niemało i nie zawsze z winy redaktorów. Niechże więc dalej prowadzą zaczęte dzieło”. Niestety nie podjęto tego apelu na 50-lecie, jak i w późniejszych latach. Obecnie, gdy zbliża się oficjalny jubileusz 100–lecia naszej szkoły, grono jej wychowanków skupione w Kole Grodzkim PTTK w Olkuszu, podejmuje inicjatywę opracowania suplementu do wspomnianej Księgi wydanej w 1957 r. Uważamy, iż jesteśmy to winni zarówno naszej szkole, jak i naszym starszym kolegom – autorom Księgi. Z autopsji wiemy, że wypowiedzenie całej prawdy o naszej szkole, jej profesorach i wychowankach, ze względu na komunistyczną cenzurę, było wówczas niemożliwe. Celem obecnie zakładanym, na miarę naszej wiedzy i możliwości jest uzupełnienie faktów i zdarzeń, o których pisać i mówić w tamtych czasach nie było wolno. Chcemy też przybliżyć sylwetki ludzi, których praca i zaangażowanie pozwoliły powołać i zorganizować naszą szkołę, jak również prowadzić ją przez te wszystkie lata. Dziś przybliżyć chcemy społeczeństwu naszego regionu osobę inż. Antoniego Minkiewicza – faktycznego inspiratora i organizatora poczynań, które w efekcie doprowadziły do powstania naszej szkoły. Ponieważ działalność tego wspaniałego człowieka, społecznika, żarliwego patrioty, ale również wybitnego organizatora, wychodziła daleko poza sprawy szkolnictwa i praktycznie dotyczyła wszystkich dziedzin życia naszego miasta i regionu, ale również i kraju, przedstawiamy jego pełne curriculum vitae (b. skróconą biografię inż. A. Minkiewicza zamieszczono w Księdze). Antoni Minkiewicz – syn Feliksa i Antoniny z Iwanowskich urodził się 16 września 1880 roku w Łyczówce, pow. starokonstantynowski, na Wołyniu. Ukończył I Gimnazjum w Żytomierzu, a następnie roz- 38 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego Antoni Minkiewicz począł studia na Wydziale Przyrodniczym Uniwersytetu Kijowskiego. Tam wstąpił do Korporacji Polskiej skupiającej lewicę akademicką. Za przemówienie wygłoszone w r. 1900 na wiecu i za spoliczkowanie komendanta żandarmów zesłany, z „wilczym biletem” do batalionu karnego na Kaukazie, gdzie zmuszony był odbyć 3 – letnią służbę wojskową. Ponieważ nie mógł kontynuować nauki w Rosji, wyjechał do Austrii, gdzie w r. 1903 podjął studia na Akademii Górniczej w Loeben . W czasie studiów wstąpił do organizacji polskiej młodzieży postępowej „Promień”. QUOLSLHFZU]HVLHĔ Sylwetka Studia z dyplomem inżyniera górniczego, ukończył 20.02.1907 r. i rozpoczął pracę w Kopalni „Saturn” w Zagłębiu Dąbrowskim, skąd został przeniesiony na stanowisko zawiadowcy kopalni galmanu (ruda z zawartością ołowiu) w Sławkowie. Z ramienia „Towarzystwa Saturn”, rozpoczął w r. 1908 badanie pokładów rudonośnych na terenie olkuskim ( kopalnia Józef – Pomorzany). Od pierwszych chwil swego pobytu w Olkuszu podjął bardzo aktywną działalność gospodarczą, oświatową i społeczną, szczególnie widoczną w czasie I wojny światowej. W warunkach permanentnego braku wyżywienia na froncie, wojska okupacyjne stosowały masowo akcję ściągania przymusowo płodów rolnych, pozostawiając rolnikom resztki, które nie wystarczały na zaspokojenie potrzeb własnych i zasiewów. Powodowało to narastanie drożyzny i spekulację, które przyjęła katastrofalne rozmiary. Szczególnie uwidaczniało się to w miastach, w których przeważała ludność utrzymująca się z pracy najemnej. Celem przeciwdziałania tym zjawiskom organizowano komitety lokalne pod wspólną nazwą Komitetu Gospodarczo–Zapomogowego Powiatu Olkuskiego, a organizatorem i wiodącą postacią był tu inż. Antoni Minkiewicz. Jak można wyczytać w życiorysie przedstawionym przez syna inż. Minkiewicza – Stanisława (życiorys w archiwach PTTK w Olkuszu) „powiat olkuski był podobno jedynym powiatem w Polsce, który w czasie I Wojny Światowej nie zaznał głodu”. Ze sprawozdania tego Komitetu za okres od 15.05 – 31.12.1915 r. wynika, że udzielał on stałego wsparcia 2761 osobom oraz czasowego 8851, prowadził ponadto 3 jadłodajnie, z których systematycznie korzystało 503 osoby, a mleczarnie w Olkuszu, Sławkowie, Pilicy, Bolesławiu, Sułoszowie wydawały bezpłatnie mleko dla 1224 dzieci z najbiedniejszych rodzin. Rozdano też 450 par obuwia („Dzieje Olkusza i regionu Olkuskiego", t. I – opracowanie zbiorowe pod redakcją Feliksa Kiryka i Ryszarda Kołodziejczyka PWN Warszawa 1978 str. 568). W ślad za powołanym 11 listopada 1915 r. w Lublinie–Głównym Komitetem Ratunkowym, który na terenach okupowanych przez Austriaków stał się główną organizacją udzielającą pomocy ludności dotkniętej skutkami wojny, w 1916 r. powołany został Powiatowy Komitet Ratunkowy w Olkuszu, a jego organizato- QUOLSLHFZU]HVLHĔ toni Minkiewicz Józef Piłsudski i An rem i animatorem, podobnie jak Komitetu Gospodarczo–Zapomogowego, stał się inż. Antoni Minkiewicz. Trzeba tutaj nadmienić, że Komitet Ratunkowy, poza działalnością charytatywną, pełni funkcje społeczne, np. przygotowując działaczy społeczno–administracyjnych dla przyszłego państwa polskiego, roztaczał opiekę nad szkolnictwem i organizacjami kulturalnymi, próbując równocześnie oddziaływać na kierunki polityki gospodarczej okupanta. Wszystkim tym działaniom towarzyszyło prowadzenie działalności patriotycznej poprzez głoszenie haseł niepodległościowych oraz organizowanie zgromadzeń, upamiętniających wydarzenie związane z walkami o odzyskanie niepodległości Polski. Niech potwierdzeniem tego będą słowa wypowiedziane przez inż. Antoniego Minkiewicza nad grobami legionistów poległych pod Krzywopłotami w trzecią rocznicę bitwy: „Służbę dla Ojczyzny przypominać będzie ta wspólna mogiła Legionistów polskich wszystkim, którzy na krzyż ten spojrzą i łączyć będzie rozproszony i jeszcze wątpiący Naród, że Ojczyzna to jest wielka rzecz, do zdobycia której cały Naród jak jeden mąż dążyć powinien i wszystko w ofierze jej złożyć” (Kronika Powiatu Olkuskiego nr. 21 z dnia 15 listopada 1917 roku). Doceniając ważność podnoszenia wiedzy i poziomu intelektualnego społeczeństwa, na wniosek inż. Minkiewicza, Komitet Ratunkowy podjął w lipcu 1916 r. decyzję o zorganizowaniu męskiej szkoły licealnej, a w roku 1917 uruchomiono Liceum Żeńskie w Olkuszu. Należy tutaj wspomnieć, iż w ramach swej społecznej pracy inż. Antoni Minkiewicz już w roku 1911 doprowadził do powstania oddziału Polskiego KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 39 Sylwetka Towarzystwa Krajoznawczego w Olkuszu, a w roku 1913 do uruchomienia schroniska PTK w Ojcowie. Oprócz tej działalności, wraz z wieloma innymi obywatelami miasta Olkusza, inż. Antoni Minkiewicz zaangażowany był w działalność polityczną, której zadaniem było kształtowanie postaw politycznych i niepodległościowych społeczeństwa regionu olkuskiego, co w efekcie doprowadziło do powstania silnej grupy propiłsudczykowskiej. Doceniając prężność działania tej grupy, sam Józef Piłsudski wiązał nadzieję na realizację własnych planów dotyczących strzelców i Legionistów właśnie z takimi ludźmi. W chwili formowania Legionu Zachodniego sugerował, aby rekrutację przeprowadzić w tych miejscowościach, gdzie odczuwalna była działalność ośrodków ruchu socjalistycznego. 4 sierpnia 1914 roku proponował płk. Nowakowi, aby dowództwo Legionu przenieść do Olkusza. Również i na tej niwie działania obozu Piłsudskiego ważną rolę odgrywał inż. Antoni Minkiewicz, który był działaczem POW i delegatem Naczelnego Komitetu Narodowego właśnie na powiat olkuski, a pełniąc już funkcję ministerialną, równocześnie z funkcją Prezesa Powiatowego Komitetu Ratunkowego, z upoważnienia rządu, przekazał pełnię władzy administracyjnej, a zatem i likwidację stosunków z rządem austriackim – Sejmikowi Powiatowemu i jego Wydziałowi Powiatowemu (przywołane powyżej „Dzieje Olkusza", t. II, str. 9-10). O szacunku, popularności i uznaniu zasług naszego bohatera dla tego regionu świadczy fakt, iż w wyborach do Sejmiku z dnia 26 stycznia 1919 r. jego nazwisko znalazło się na dwóch listach wyborczych, a wcześniej, bo w roku 1918, w wyborach do Rady Stanu Królestwa Polskiego otrzymał mandat z Miechowskiego Okręgu Wyborczego. Aktywność, uczciwość, pełne poświęcenie i wiele innych walorów osobistych inż. Antoniego Minkiewicza zostały docenione przez naczelne władze odrodzonego państwa polskiego, czego najlep- szym dowodem było powierzenie mu, jakże ważnej w tym czasie, funkcji ministra aprowizacji w gabinecie Jędrzeja Moraczewskiego, a następnie Ignacego. J. Paderewskiego. Działalność ta zyskała powszechny szacunek i uznanie, o czym świadczą słowa zamieszczone w osobistym piśmie z 30 września 1919 r. Naczelnik Państwa J. Piłsudskiego do Antoniego Minkiewicza „najgorętsze uznanie za gorliwą działalność na trudnym stanowisku” (Kserokopia pisma w zbiorach PTTK w Olkuszu). W równie serdecznym i życzliwym tonie, wyrażając równocześnie żal z powodu podania się do dymisji A. Minkiewicza, utrzymany jest odręczny list do niego wystosowany 6 października 1919 roku przez Ministra Zdrowia Publicznego – Tomasza Janiszewskiego (zdjęcia listu powyżej). Po zakończeniu pracy na stanowisku Ministra Aprowizacji, inż. Antoni Minkiewicz: cd. str. 41 40 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego QUOLSLHFZU]HVLHĔ Sylwetka „W dniu 17 I 1920 roku zostaje mianowany Naczelnym Komisarzem Zarządu Ziem Wołynia i Frontu Polskiego. Na stanowisku tym pozostaje do dnia 12 VII 1920, w którym to dniu, wracając po rozmowie z Petlurą z Płoskirowa do Krzemieńca, dostaje się do niewoli i od którego dnia słuch o Nim zaginął całkowicie, mimo usilnych starań polskiego rządu. Pośmiertnie odznaczony zostaje orderem Polonia Restituta III Klasy” (zaczerpnięto z życiorysu napisanego 27 II 1984r. przez syna Stanisława Minkiewicza, syna Antoniego. Uwierzytelniona kopia życiorysu znajduje się w aktach Muzeum PTTK w Olkuszu). Człowiek z takim życiorysem nie mógł się „podobać” władzom PRL-owskiego Olkusza, dlatego też w Księdze z r. 1957 można było zamieścić ledwie krótką notkę biograficzną. Pomimo tak wielu zasług dla miasta i regionu jego osoba w tamtym okresie była całkowicie zapomniana, a wręcz przeciwnie, ludzie którzy go znali i cieszyli się jego przyjaźnią, byli szykanowani, o czym niech świadczy los rodziny Mroczkowskich, u których mieszkał inż. Antoni Minkiewicz (dom rodziny Mroczkowskich, u których przebywał również kilkakrotnie Marszałek Józef Piłsudski, znajdował się przy obecnej ulicy Dworskiej i od tego właśnie wywodzi się nazwa ulicy). W czasach PRL, w wyniku szykan, prześladowań, ustawicznej nagonki, rodzina ta została całko- wicie zniszczona, tak pod względem fizycznym, psychicznym, jak i materialnym, a dworek zrujnowanym i rozebrany. Nawet ślad po nim nie pozostał. Kończąc prezentację tej wspanialej postaci, kilka akcentów pozytywnych, a przede wszystkim to, że staraniem wielu ludzi dobrej woli, takich jak Pani Janina Majewska, Panowie Marian Jarno, Mieczysław Karwiński, Eugeniusz Foryś, Marian Biliński, przy pomocy społeczeństwa doprowadzili do ufundowania 2 popiersi inż. Antoniego Minkiewicza z których jedno znajduje się w Muzeum PTTK – noszącym jego imię, a drugie w I Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Kazimierza Wielkiego. Od roku 1981 jedna z ulic Olkusza nosi również jego imię. W ten, choć skromny i nieadekwatny do zasług, sposób inż. Antoni Minkiewicz został włączony w poczet grona ludzi szczególnie zasłużonych dla naszego miasta, a stało się to równocześnie z uhonorowaniem w podobny sposób J. Piłsudskiego i gen. Stefana Buchowieckiego, dla których w czasie PRL nie znaleziono formy uczczenia ich pamięci. Mamy nadzieję, że niniejsza prezentacja postaci inż. Antoniego Minkiewicza również przyczyni się do spopularyzowania w naszym społeczeństwie tego olkuszanina z wyboru serca i jego olbrzymiego wkładu osobistego w rozwój regionu. Ryszard Ryza, Koło Grodzkie PTTK w Olkuszu Rząd Jędrzeja Moraczewskiego, którego w składzie był Antoni Minkiewicz QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 41 Recenzja „SPOZA” JAROSZA PO RAZ DRUGI! T rzymam w rękach zupełnie świeże wznowienie tomiku wierszy Łukasza Jarosza pt. „Spoza”. Jest to, jak informuje strona tytułowa, „wydanie II rozszerzone”, zawierające utwory z lat 1999-2012. Pierwotnie książeczka ukazała się pod koniec roku 2011 i obejmowała lata 1999-2010. Wtedy, na łamach 104. numeru miesięcznika „Ziemia Olkuska”, pisałem o tej publikacji tak: Nieduża książeczka nosi tajemniczy tytuł „Spoza”. Więcej wyjaśnia umieszczony na tytułowej stronie podtytuł: „wiersze 1999 – 2010”. Tomik zawiera po prostu wybór utworów rozproszonych, pochodzących spoza dotychczasowych książek Łukasza, a publikowanych na łamach prasy. Dostajemy zatem cenne uzupełnienie, a zarazem swoisty „przegląd” twórczości poety w kolejności chronologicznej. Umożliwia to prześledzenie „w pigułce” kolejnych jej etapów. Pierwsze utwory ukazują wizję świata znaną z debiutanckiego zbiorku zatytułowanego „Soma”, gdy poeta był jeszcze pod wyraźnym wpływem nowszych wierszy Jacka Podsiadły. Konstatacje na temat związków człowieka ze światem przyrody i światem cywilizacji; obserwacje, pod których powierzchnią – ową „somą” – można jedynie przeczuwać niematerialne „drugie dno”. O tym etapie autor napisze później: „chciałem zobaczyć kulistą duszę świata”. A to już słowa z drugiej książki Jarosza – „Biały tydzień”. Następują zatem wiersze bardziej otwarcie poszukujące duchowego pierwiastka w świecie. Jest też parę utworów z – powiem szczerze – najmniej przeze mnie lubianego okresu w twórczości poety, gdy stała się ona zbyt hermetyczna, bliska nieprzeniknioności. To utwory, które nie weszły do tomu „Mimikra”. Są wreszcie coraz bardziej lapidarne, w których wizja odzyskuje klarowność… nawet jeśli jest to tylko klarowność czystej szyby, za którą w dalszym ciągu panują ciemności lub mgła. Te wiersze zapowiadają kolejny zbiór: „Wolny ogień”. Wiemy już, co w poezji Jarosza się zmieniało. A co pozostaje niezmienne? Przez cały czas autor – rzecz można – „myśli obrazem”. Wizualny konkret – czy to przedmiot, pejzaż, czy też zdarzenie – jest punktem wyjścia ku mniej lub bardziej zakamuflowanym pytaniom o metafizyczne „tło”. Co mógłbym do tego dodać dzisiaj, po powtórnej lekturze tych wierszy? Chyba to, że – odczytując poezję Jarosza jak zapis percepcji rzeczywistości – nie doceniłem innego ważnego wątku. Chodzi o osobistą relację podmiotu lirycznego ze światem. Tworzenie go (jak w wierszu „Dom jest pusty”), ale także stawanie się pod jego wpływem („This mortal coil”), wreszcie – nakładanie się obu procesów („Większość rzeczy 42 KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego robię machinalnie…”). Świadomość takiej zależności między osobą a otoczeniem jest chyba głównym źródłem stale wyczuwalnego napięcia na tej granicy. Kto wie, może właśnie stąd bierze się owa wyostrzona uwaga, z jaką Jarosz obserwuje i notuje dziejące się wokół niego rzeczy? Z całą natomiast pewnością jest to jeszcze jeden wyznacznik oryginalnego„głosu” poety, coraz bardziej docenianego przez krytykę. Jak wspomniałem, II wydanie tomu zostało rozszerzone. Przybyło osiem nowych utworów; niektóre z nich zaliczyłbym do najlepszych w całym tomie. Są niezwykle lapidarne, skondensowane (prawdopodobnie powstały w podobnym czasie, co tomik „Wolny ogień”). W niewielu słowach, bez dawnej rozlewności, w większości kontynuują jednak typową dla Jarosza „refleksyjną epickość”. Widać to najlepiej w utworach „Dna” i „Ród”. Pierwiastek metafizyczny ujawnia się najwyraziściej w eschatologicznych, otwarcie nawiązujących do Biblii „Kierunkach”, ale także w nieco dłuższym wierszu„Baczność”. Ten drugi przywołuje motywy pokutne, odwołując się też do rytuałów inicjacyjnych rodem z buddyzmu (i, być może, również plemion Czarnej Afryki). Z kolei „Wiara” to swoisty powrót do„litanii-katalogów” z tomu„Biały tydzień”, lecz w bardziej zwartej formie. Niespodzianką są wyjątkowo krótkie„Prawdziwa walka” i„Osoby”, będące udanymi próbkami poezji… lingwistycznej! Ten pierwszy utwór jest słowną „układanką”, dającą się odczytać na co najmniej dwa sposoby. Drugi wygląda na zainspirowany wierszami ze zbiorku „Mniej niż zło” olkuskiego poety Olgerda Dziechciarza. W drugim numerze „Kwartalnika Powiatu Olkuskiego”, recenzując tomik Jarosza „Pełna krew” (wydawnictwo Znak), pisałem: Łukasz Jarosz z tomiku na tomik coraz mocniej udowadnia, że jest „rasowym poetą”, „poetą pełnej krwi”. Bez gwałtownych wolt stylistycznych rozwija swój warsztat literacki, dostarczając odbiorcy produkt coraz wyższej jakości. Jest jak The Rolling Stones: być może nie zaskoczy odbiorcy, ale na pewno go nie zawiedzie. Nowe wiersze z tomu„Spoza” nie zawiodły mnie, a niektóre przyniosły też zaskoczenie (co i Stonesom się zdarzało – vide „Continental Drift” z płyty „Steel Wheels”). Ta reedycja stanowi cenne uzupełnienie obrazu twórczości poety. Łukasz Jarosz: Spoza (wiersze 1999 – 2012). Wydanie II rozszerzone; Grafpress na zlecenie Starostwa Powiatowego i Galerii Literackiej przy GSW BWA w Olkuszu, 2013. Jarosław Nowosad QUOLSLHFZU]HVLHĔ SPORT II kategoria gimnazjum (od 14 do 16 lat) mężczyźni: 1. Kacper Gądek 2. Bartosz Matyla 3. Filip Imielski III kategoria szkoły średnie (od 17 do 20 lat) kobiety: 1. Aleksandra Mystek 2. Dominika Izdebska III kategoria szkoły średnie (od 17 do 20 lat) mężczyźni: 1. Artur Januszek 2. Tomasz Gądek 3. Konrad Klakurka w Hutkach P o raz siódmy w Hutkach (Gmina Bolesław) odbył się Bieg Przełajowy im. Jerzego Łaskawca, pierwszego Wójta Gminy Bolesław. Imprezie, zorganizowanej przez Centrum Kultury im. Marii Płonowskiej w Bolesławiu, Samorządowy Zespół Oświaty i Wychowania w Bolesławiu oraz Sołtysa i Radę Sołecką Hutkach patronowali: Starosta Powiatu Olkuskiego, Wójt Gminy Bolesław oraz Gminna Komisja ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Na starcie trasy biegu stanęło 52 uczestników, reprezentujących cztery kategorie wiekowe, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. Nad prawidłowym przeBIEGIEM czuwali nauczyciele: Marcin Miotk, Bartosz Celadyn, Jacek Ślęzak, Michał Barnaś i Andrzej Sermak. Jako pierwszy na mecie pojawił się Artur Januszek, będący jednocześnie zwycięzcą w klasyfikacji generalnej. Poniżej prezentujemy wyniki w poszczególnych kategoriach: I kategoria Szkoły Podstawowe (do lat 13) kobiety: 1. Wiktoria Wilk 2. Aleksandra Zub 3. Natalia Kubańska IV kategoria (powyżej 20 lat) kobiety: 1. Elżbieta Kaliwoda 2. Aleksandra Moździerz IV kategoria (powyżej 20 lat) mężczyźni: 1. Tomasz Kowalkowski 2. Bogdan Mystek 3. Zenon Glanowski Do wyżej wymienionych zawodników trafiły dyplomy, puchary i nagrody, które wręczyli w imieniu patronów i organizatorów: Wójt Ryszard Januszek, Przewodniczący Rady Gminy Mirosław Wójcik, Sołtys Andrzej Krzemiński i żona śp. Jerzego Łaskawca – Lidia Łaskawiec. Tradycyjnie, jak co roku, uhonorowano najmłodszego uczestnika Biegu, Aleksandra Szklarskiego oraz najstarszego – Zenona Glanowskiego. Nagroda Specjalna, ufundowana przez Gminną Komisję ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, trafiła do uczestnika biegu- Dariusza Molędy z Krzykawki, któremu kibicował prezes polskiej filii Klubu Biegaczy Achilles Polska z siedzibą w Nowym Jorku, Stanisław Staroń. Puchar wręczyła Katarzyna Kurek, pełnomocnik Wójta ds. Przeciwdziałania Problemom Alkoholowym, dołączając się do życzeń dalszych sukcesów na sportowej drodze. Po biegu zaproszono wszystkich na koncert Orkiestry Dętej Zakładów Górniczo- Hutniczych „Bolesław” w Bukownie oraz wspólne spotkanie przy ognisku. Organizatorzy: dyrektor Centrum Kultury Barbara Rzońca, dyrektor Samorządowego Zespołu Oświaty i Wychowania Janina Borowiec oraz Sołtys Hutek Andrzej Krzemiński serdecznie dziękują: Jackowi Czekajowi (Firma Marlibo), Jackowi Krupie (Firma Sorrento) oraz Wiolettcie Białeckiej. Katarzyna Kocjan I kategoria Szkoły Podstawowe (do lat 13) mężczyźni: 1. Alan Stopa 2. Ireneusz Łaskawiec 3. Jan Wiczewski II kategoria gimnazjum (od 14 do 16 lat) kobiety: 1. Katarzyna Gonera 2. Martyna Knapik 3. Klaudia Zub QUOLSLHFZU]HVLHĔ KWARTALNIK Powiatu Olkuskiego 43