Prawosc serca - Diecezja Zamojsko
Transkrypt
Prawosc serca - Diecezja Zamojsko
1 Ks. Marian Pokrywka Prawość serca. Wokół uczciwości małżeńskiej „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”1. Czy jednak znane powiedzenie z „Małego Księcia” jest zawsze prawdziwe? Słowo „serce” może bowiem kojarzyć się – i często tak właśnie się kojarzy – z rozmaitymi formami romantyzmu czy sentymentalizmu i wtedy wcale nie jest źródłem dobrego widzenia, przeciwnie – nakłada patrzącemu różowe okulary, a ten nie postrzega już obiektywnie otaczającego świata i ludzi. Jak zatem rozumieć serce, aby było źródłem dobrego widzenia człowieka i otaczającej go rzeczywistości? Jaką rolę spełnia serce w strukturze osobowości człowieka? Wreszcie, jaka jest ranga serca i jego funkcji w odniesieniu do sfery ludzkiej płciowości? Odpowiedzi na te pytania – jak przyjdzie to szerzej rozważyć – zawierają sens etyczny i antropologiczny oraz wnoszą zasadniczy wkład w budowanie integralnej wizji człowieka. Niniejsza refleksja poświęcona jest ukazaniu uczciwości małżeńskiej ze szczególnym zwróceniem uwagi na rolę „serca” w obszarze ludzkiej płciowości. Wiele miejsca tej problematyce poświęcił Jan Paweł II w katechezach wygłaszanych podczas audiencji generalnych. Po cyklu poświęconym teologii ciała Papież zwrócił uwagę na zagadnienie ludzkiej płciowości, rozpoznawanej w świetle prawdy objawionej. Kluczowe słowa papieskich rozważań „początek” (pierwsza część katechez) oraz „serce” (część druga) wprowadzają nie tylko w samą istotę objawionej prawdy o małżeństwie, ale w samo centrum objawionej prawdy o człowieku. Szczególne miejsce w papieskiej refleksji znalazły słowa Chrystusa, w których odwołuje się do „serca”, jako normatywnej dyspozycji, ukazującej zamysł Boży w odniesieniu do ludzkiej płciowości oraz jako czynnika kontrolującego zachowanie człowieka w tym obszarze2. Chcąc poprawnie zrozumieć słowa Jezusa oraz papieską argumentację, trzeba pochylić się nad biblijnym rozumieniem „serca”. Już w tym miejscu należy podkreślić, że jest to znaczenie wszechstronniejsze i głębsze od tego, które jest używane w języku potocznym i wyraża osobowe centrum człowieka. Dopiero w tym kontekście będzie można w słowach Kazania na Górze zobaczyć światło dla budowania właściwych relacji człowieka do człowieka drugiej płci, a zwłaszcza relacji mąż – żona. Jest to proklamacja nowego etosu, w którym Chrystus przypomina pierwotny zamysł Boga dotyczący małżeństwa mówiąc, że jest on obowiązujący dla człowieka „historycznego”, poddanego wskutek grzechu trojakiej pożądliwości. W słowach Chrystusa człowiek nie tylko rozpoznaje stan swego serca, ale przede wszystkim wezwanie do urzeczywistnienia oblubieńczego sensu ciała, a więc do przezwyciężenia tego wszystkiego, co jest owocem pożądliwości. Stan grzeszności – w jakim znalazł się człowiek – nie przekreśla możliwości odpowiedzialnego przeżywania seksualności, czyni ją wszelako przedmiotem trudnego wysiłku. W tej najgłębszej, fundamentalnej perspektywie „serca” przyjdzie odczytać uczciwość małżeńską. Tu bowiem rozgrywa się walka o personalizację lub depersonalizację miłosnego daru. 1 A. de Saint-Exupery. Mały Książę. Tłum. J. Szwykowski. Warszawa 1988 s. 65. Por. S. Rosik. Serce-sumienie – wyznacznik wielkości człowieka w obszarze jego płciowości. RTK 31:1984 z. 3 s. 55. 2 2 1. Biblijne rozumienie serca W języku biblijnym „serce” wyraża centrum życia duchowego i określa całe wnętrze człowieka, a więc jego samoświadomość, poznanie, pragnienie, zdolność do etycznego osądu wszelkich zachowań, a w związku z tym również zdolność do odpowiedzialności. Jest ono źródłem różnorodnych uczuć, siedliskiem intelektu i poznania oraz aktów woli. Rzeczywistość serca tak bardzo utożsamia się z człowiekiem, że – zdaniem Jana Pawła II – „kategorią «serca» nazwany jest każdy z osobna niejako bardziej jeszcze niż po imieniu. Jest dotknięty w tym, co o nim samym stanowi w sposób jedyny i niepowtarzalny. Jest określony w swoim człowieczeństwie «od wewnątrz»”3. Bóg nie tylko patrzy na serce człowieka (por. 1 Sm 16,7), ale – jak mówi autor Księgi Mądrości Syracha – położył oko swoje w sercu człowieka (por. Syr 17, 8). Biblia posługuje się terminem „serce” dla oddania rzeczywistości sumienia. W takim rozumieniu nie ulega wątpliwości, że tylko sercem-sumieniem widzi się dobrze i – co więcej – ono jedynie może być właściwą miarą człowieka i jego międzyosobowych relacji. „Człowieka – mówił Jan Paweł II do młodzieży akademickiej – trzeba mierzyć miarą «serca». Sercem! Serce w języku biblijnym oznacza ludzkie duchowe wnętrze, oznacza w szczególności sumienie... Człowieka więc trzeba mierzyć miarą sumienia, miarą ducha, który jest otwarty ku Bogu”4. Oznacza to, iż w tym najbardziej intymnym ośrodku osoby ludzkiej człowiek nie spotyka się z martwą literą prawa, jakimikolwiek przypisami czy regułami, ale staje wobec żywego i kochającego Boga5. Sumienie więc z natury swej ma charakter dialogalny. Przez nie człowiek może usłyszeć głos Boga i odpowiedzieć na Jego wezwanie. Ponieważ wezwanie to jest skierowane do wolnej osoby, dlatego też człowiek może je przyjąć albo odrzucić. Niestety, już na progu swych dziejów człowiek przerwał więź nadprzyrodzoną, jaka łączyła go z Bogiem. Grzech nie tylko zmienił zewnętrzną sytuację człowieka, ale dotknął również jego najgłębsze wnętrze – serce. Poprzez zerwanie przyjaźni z Bogiem, zniszczeniu uległa także wewnętrzna harmonia w człowieku, a jego serce zostaje naznaczone skłonnością do zła. Ów stan napięcia trafnie oddają słowa św. Pawła: „ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem, tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nie chcę (Rz 7, 114-15); „łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać – nie” (Rz 7, 18); „gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło” (Rz 7, 21). Akty ludzkiego serca mają podwójne źródło: zależą od jakości serca oraz od tego, kto na to serce działa: Bóg czy szatan. Jeżeli w sercu człowieka panuje Bóg, wtedy uczynki jego są dobre, jeśli natomiast wejdzie do serca szatan, wtedy uczynki człowieka stają się ciemnością6. Ze zniewolonego przez grzech serca „pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7, 20-23). Grzech nie tylko zburzył porządek i harmonię w samym człowieku, ale również zniekształcił jedność mężczyzny i kobiety. Katechizm Kościoła Katolickiego zwracając uwagę na skutki grzechu pierworodnego stwierdza: „Ustalona dzięki pierwotnej sprawiedliwości harmonia, w której żyli, została zniszczona; zostało zerwane panowanie 3 Jan Paweł II. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Odkupienie ciała a sakramentalność małżeństwa. Watykan 1986 s. 139. 4 Przem. Aby w każdym z nas objawił się Bóg (Warszawa, 3 czerwca 1979). W: Jan Paweł II. Musicie od siebie wymagać. Poznań 1984 s. 43. 5 Por. S. Rosik. Wezwania i wybory moralne. Refleksje teologicznomoralne. Lublin 1992 s. 160. 6 Por. J. Kudasiewicz. Chrystus odwołuje się do „serca”. W: Jan Paweł II. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do „serca”. Red. T. Styczeń. Lublin 1987 s. 140. 3 duchowych władz duszy nad ciałem; jedność mężczyzny i kobiety została poddana napięciom; ich relacje będą naznaczone pożądaniem i chęcią panowania”7. Na innym miejscu Katechizm powie, że „ten nieporządek, którego boleśnie doświadczamy, nie wynika z natury mężczyzny i kobiety ani z natury ich relacji, ale z grzechu. Pierwszym skutkiem zerwania z Bogiem, czyli pierwszego grzechu, było zerwanie pierwotnej komunii mężczyzny i kobiety. Ich wzajemna relacja została wypaczona przez ich wzajemne oskarżenie; ich pociąg ku sobie, będący darem Stwórcy, zamienił się w relację panowania i pożądliwości; wzniosłe powołanie mężczyzny i kobiety, by byli płodni, rozmnażali się i czynili sobie ziemię poddana, zostało obciążone bólem rodzenia dzieci i trudem zdobywania pożywienia”8. W tym kontekście Jan Paweł II zwraca uwagę, że „odrębność czy też odmienność płci – męskość/kobiecość – została nagle odczuta i uświadomiona jako element wzajemnego przeciwstawienia osób”9. Nieco dalej Papież powie, że „po złamaniu pierwotnego Przymierza z Bogiem, mężczyzna i kobieta znaleźli się naprzeciw siebie bardziej rozdzieleni czy wręcz przeciwstawieni sobie przez swoją męskość i kobiecość, niż zjednoczeni”10. Pojawiło się napięcie między pragnieniem miłości a energią popędu. Nastąpiła jakby „eksterioryzacja” ciała i płciowości, przez co ciało stało się rzeczą, którą się „posiada”, zaś płciowość została sprowadzona do poza-osobowego biologicznego zjawiska. Ponieważ przeżycie ciała i płciowości zostało wyrzucone poza przeżycie tożsamości osoby, stąd też prawda moralna życia płciowego nie mogła być odbierana wewnątrz osobowego doświadczenia moralności, ale została wyrzucona poza orbitę sumienia11. W świetle tego, co zostało powiedziane, nie ulega wątpliwości, że grzech jest równocześnie zdradą Boga i zdradą człowieka – siebie samego. Odchodząc od Boga, człowiek odchodzi od tego, co w nim najbardziej wewnętrzne, od swego „serca” i traci w ten sposób poczucie swojej tożsamości. Słusznie zauważa Bajda, że Bóg przemawia do człowieka od wewnątrz, ten zaś „odrzucając Boga […] przestaje być zdolny słuchać Jego głosu jako przemawiającego w głębi serca: słyszy jakby echo tego Głosu, ale jakby z zewnątrz. Jest to głos, który wywołuje lęk i uruchamia przedracjonalny mechanizm samoobrony (por. Rdz 3, 10). Tu jednak zaczyna się dramat: broniąc się przed Głosem, człowiek broni się i zasłania przed tym, co zostało najgłębiej dane jego sercu, broni się przed tym, co najbardziej właściwe człowiekowi jako osobie: przed sumieniem”12. W ten sposób grzech doprowadza człowieka do jego wewnętrznego rozpadu i stawia serce w stan oskarżenia, jako odpowiedzialne za niepokój człowieka. Człowiek – nie chcąc pogodzić się z własnym sercem i nie przyjmując oceny, jaką ono wystawia – szuka okrężnych wyjaśnień i interpretacji zła, jakie popełnił. Jest oczywiste, że wynikiem tego procesu nie jest poznanie i wyznanie grzechu, ale „samousprawiedliwienie człowieka przez wykazanie, że zło pochodzi «z zewnątrz» (por. Rdz 3, 12-13)”13. Dalszą konsekwencją przyjęcia takiej interpretacji jest odrzucenie „samego «serca» poza krąg własnej tożsamości. Dla osoby ludzkiej nie ma nic tragiczniejszego, jak taka alienacja serca – sumienia. Jest to bowiem także eksterioryzacja sumienia, a tym samym rezygnacja z właściwego źródła osobowej autonomii”14. Zdaniem Bajdy jest to droga ucieczki od prawdy: od serca – ad extra; od sumienia – do psychoanalizy; od jedności – ku rozbiciu; od miłości – do teorii popędów i potrzeb; od ducha – ku materii itd. Widać wyraźnie, jak grzech 7 KKK 400. KKK 1607. 9 Mężczyzną i niewiastą s. 121. 10 Tamże s. 125. 11 Por. J. Bajda. „Chrystus odwołuje się do serca”. Wokół problemu interioryzacji. W: Jan Paweł II. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do „serca” s. 150. 12 Tamże s. 151. 13 Tamże s. 152. 14 Tamże. 8 4 prowadzi do samozniewolenia człowieka. Centrum osobowe nie utożsamia się już z „sercem”, lecz z siłami, które poprzez mechanizm pożądliwości objęły panowanie nad człowiekiem15. Z powyższych analiz jasno wynika, że droga powrotu człowieka do pełnej prawdy o sobie wiedzie przez serce. Trzeba jednak zdecydowanie podkreślić, że do nawrócenia serca człowiek nie dochodzi jedynie za pomocą własnych sił i pragnień. Nie umniejszając w niczym potrzeby etycznego wysiłku człowieka, trzeba jednak z całą stanowczością stwierdzić, że prymat jest po stronie łaski. Bóg wchodzi w przestrzeń ludzkiego serca. Przemawia i działa od wewnątrz, a dotykając łaską, na nowo stwarza. Tylko w Chrystusie „człowiek może wrócić do «serca», do pełnej prawdy swego człowieczeństwa, ponieważ tylko w Nim i przez Niego wraca do Miłości, z której począł istnieć i do której został powołany «od początku»”16. 2. Kazanie na Górze – światło i wezwanie Etos małżeństwa związany jest z pierwotnym zamysłem Boga Stwórcy, a jego fundamentalnymi przymiotami są jedność i nierozerwalność. Tak ustanowił Bóg od „początku”, wpisując to wszystko w naturę ludzką w akcie stwórczym. Ta prawda o małżeństwie została na nowo potwierdzona przez Chrystusa. Chrystus – jakby niepomny na dokonujące się z upływem czasu przemiany społeczno-obyczajowe – odwołuje się do „początku”, do objawionej prawdy o człowieku oraz prawdy o odniesieniach człowieka do człowieka w szczególnym obszarze relacji mąż – żona: „Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę […] Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19, 5-6). W ten sposób prostuje wypaczenia wniesione przez ludzką interpretację i wbrew oczekiwaniom swoich rozmówców mówi zdecydowanie: „na początku tak nie było!” (Mt 19, 8). Chrystus, przywołując prawdę „początku”, odwołuje się do tego, co „wieczne w człowieku” i niezmienne pośród wszelkich przemian17. Odsłaniając przed człowiekiem autentyczną treść Bożego prawa, Chrystus zwraca jednocześnie uwagę na jego wewnętrzny charakter: „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!» A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 27). Zło i dobro – jak to już było podkreślone – pochodzi z wnętrza człowieka. Jan Paweł II – analizując wypowiedź Chrystusa – podkreśla, że „człowiek, który jest „ciałem”, który jako mężczyzna odnosi się przez swoje ciało i płeć do kobiety (na to bowiem wskazuje również zwrot «nie cudzołóż»), winien w świetle tych słów Chrystusa odnaleźć się w swoim wnętrzu, w swoim «sercu». «Serce» jest tym wymiarem człowieczeństwa, z którym bezpośrednio łączy się poczucie sensu ludzkiego ciała i ład tego poczucia”18. Spojrzenie mówi o tym, co dzieje się w sercu. Człowiek patrząc pożądliwie doświadcza wewnętrznego odejścia od oblubieńczego sensu ciała, który stoi u podstaw budowania komunii osób. „Spojrzenie – powie Papież – odsłania człowieka do pewnego 15 Por. tamże s. 154. Ten sam autor zauważa, że obserwowany we współczesnej kulturze Europy odruch w kierunku serca – ludzi zmęczonych technicyzacją świata – niekoniecznie oznacza ruch w kierunku sumienia. Co więcej, można powiedzieć, że „serce” stanowiące symbol najgłębszych, wewnętrznych dążeń człowieka, znalazło się niejako w opozycji do sumienia ujawniając wewnętrzne pękniecie czy rozdarcie w samej osobie ludzkiej. Por. Tamże s. 147. 16 Tamże s. 156. 17 Por. T. Styczeń. „Początek” wyrazić „sercem”. W: Jan Paweł II. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do „serca” s. 7. 18 Mężczyzną i niewiastą s. 105. 5 stopnia na zewnętrz, wobec drugich, daleko bardziej jeszcze odsłania go «na wewnątrz» (lub może raczej «do wewnątrz») – odsłania go przed nim samym”19. Chrystus nie tylko przywołuje prawdę „początku”, ale stawia ją człowiekowi przed oczy jak zwierciadło, aby ten mógł zobaczyć stan swego serca. Trafnie zauważa Bajda, że Chrystus, Słowo, „które «było na początku» (J 1, 1), teraz przez Wcielenie prowadzi człowieka do «początku» (Mt 19, 4. 8), do źródła jego człowieczeństwa, a zarazem do jego pełni, która już była przewidziana w akcie stworzenia”20. Chrystus pokazuje człowiekowi prawdę o chorym sercu, w którym – wskutek złamania pierwotnego przymierza z Bogiem Stwórcą – istnieje potrójna pożądliwość. Poprzez grzech człowiek odwraca się od BogaMiłości, odrywa swe serce od tego, „co pochodzi od Ojca”, a pozostaje w nim to, co „pochodzi od świata”. Pożądliwość ogranicza i wypacza obiektywny sposób bytowania ciała ludzkiego, który wynika z tajemnicy stworzenia, sprowadzając je na poziom utylitaryzmu i hedonizmu. Wskutek tego „«serce» człowieka stało się miejscem wzajemnego przesilania się miłości i pożądliwości. Im bardziej pożądliwość opanowuje to serce, tym mniej doświadcza ono oblubieńczego sensu ciała, tym mniej staje się wrażliwe na dar osoby, który poprzez oblubieńczy sens ciała wyraża się we wzajemnych odniesieniach mężczyzn i kobiet”21. Zdaniem Jana Pawła II, w Chrystusowych wymaganiach, nie chodzi o to, aby człowiek wciąż podejrzewał swoje „serce” i czuł się bezpowrotnie skazany na życie w pożądliwości, ale by poczuł się skutecznie wezwany do przezwyciężenia pożądliwości ciała22. „Odkupienie – podkreśla Papież – jest taką prawdą i taką rzeczywistością, w imię której człowiek musi poczuć się wezwany. Musi poczuć się skutecznie wezwany (…) do odnalezienia – i więcej: do urzeczywistnienia oblubieńczego sensu ciała i wyrażenia w ten sposób wewnętrznej wolności daru, czyli takiego stanu i takiej mocy ducha, która wynika z przezwyciężenia pożądliwości ciała”23. Człowiek jest wezwany nie tylko „od zewnątrz” – poprzez słowa zachęty czy nakazu – ale przede wszystkim „od wewnątrz”, ontyczną prawdą zapisaną w nim samym. Wewnątrz siebie człowiek może usłyszeć echo tego dobrego „początku”, które przypomina zamysł Boga względem mężczyzny i kobiety oraz ich powołanie24. Do urzeczywistnienia właściwego człowiekowi powołania nie wystarczy sama naturalna zdolność człowieka, ale – jak to już było powiedziane – potrzebna jest łaska odkupienia. Niesie ona bowiem możliwość zrozumienia małżeństwa w prawdzie „początku” oraz możliwość przezwyciężenia skutków grzechu i budowanie jedności mężczyzny i kobiety 19 Tamże 159. Bajda. „Chrystus odwołuje się do serca”. Wokół problemu interioryzacji s. 153. 21 Mężczyzną i niewiastą s. 131. 22 Papież zwraca uwagę, że „nauczyciele podejrzeń” (Freud, Marks, Nietzsche) na pozór zdają się mówić o tym samym, co św. Jan nazywa trojaką pożądliwością, w rzeczywistości jednak ich intencje i cele są inne. Oskarżają i stawiają w stan ustawicznego podejrzenia „serce” człowieka, gdy tymczasem Biblia – ukazując całą realność pożądliwości – nie pozwala uczynić z niej „podstawowego, (…) jedynego i ostatecznego kryterium antropologii i etyki”. Mężczyzna i niewiastą s. 184. 23 Tamże s. 185-186. 24 Por. Tamże s. 186. Z optymizmem Papież stwierdza, iż nie jest prawdą, że człowiek jest pochłonięty bez reszty pożądliwości ciała i niezdolny szukać „innego kształtu wzajemnych odniesień w kręgu tej odwiecznej atrakcji, która towarzyszy dziejom mężczyzny i kobiety właśnie «od początku». (…) Czyż człowiek wraz z pożądliwością nie czuje równocześnie głębokiej potrzeby zachowania godności owych wzajemnych odniesień, które znajdują swój wyraz w ciele dzięki jego męskości i kobiecości? Czyż nie czuje potrzeby przepojenia ich tym wszystkim, co szlachetne i piękne? Czyż nie czuje potrzeby nadania im owej najwyższej wartości, którą jest miłość?” Tamże s. 186-187. 20 6 według odwiecznego zamysłu Stwórcy25. Dlatego też Papież zwraca uwagę, że słowa Chrystusa, odwołujące się do „początku” i potwierdzające pierwotną antropologiczną prawdę małżeństwa, ustanawiają jednocześnie stosowny do tego etos odkupienia: „w ten sposób odkupienie jest dane człowiekowi jako łaska nowego Przymierza z Bogiem w Chrystusie, i równocześnie jest mu zadane jako etos”26. Etos odkupienia oznacza moralną powinność przezwyciężenia tego, co płynie z trojakiej pożądliwości. Będzie to możliwe, jeżeli nastąpi połączenie sfery erosu ze sferą etosu, a więc odkrycie w tym, co erotyczne nowego rzędu wartości, tzn. oblubieńczego sensu ciała i autentycznej godności daru. Nie ulega wątpliwości, że etos winien stać się siłą konstytutywną erosa, aby ten został skierowany w stronę tego, co prawdziwe, dobre i piękne. Jan Paweł II powie, że „«eros» i «etos» […] są wezwane do spotkania się w sercu człowieka – i w tym spotkaniu przynoszą owoce. Godny «serca» ludzkiego jest taki kształt tego, co «erotyczne», który zarazem jest kształtem etosu: tego, co «etyczne»”27. Ten kształt etosu wyznacza też kierunek refleksji nad małżeńską uczciwością. Refleksja ta nie może nigdy zatrzymać się jedynie na rozstrzygnięciach szczegółowych, ale powinna wyrastać z pełnej wizji miłości małżeńskiej zapisanej od „początku” w sercu człowieka. 3. Prawość serca w małżeństwie Słowa, w których Chrystus odwołuje się do „serca”, stanowią fundament dla właściwego rozumienia uczciwości małżeńskiej. Poprzez przymierze małżeńskie mężczyzna i kobieta, jako mąż i żona, są wezwani do budowania „komunii serc”. „Nowy kształt etosu – podkreśla Jan Paweł II – wiąże się zawsze z odsłonięciem tej głębi, której na imię «serce», i z wyzwoleniem jej od «pożądania» w tym celu, ażeby w owym «sercu» pełniej mógł zajaśnieć człowiek: mężczyzna i kobieta, w całej wewnętrznej prawdzie swojego wzajemnego «dla»”28. W świetle tego, co już zostało powiedziane o ludzkim sercu, trzeba podkreślić, że chodzi tu o przeniesienie relacji mąż-żona z płaszczyzny pożądania na płaszczyznę daru, z etosu stanu upadłego w etos zbawczego wyzwolenia, „ażeby «znaki miłości», przede wszystkim te, które są «właściwe dla życia małżeńskiego» – były zgodne z ładem moralnym, czyli ostatecznie: z godnością osób”29. Oznacza to, że czyn zbawczy Chrystusa powinien spotkać się z odpowiedzią ludzkiego serca-sumienia. Obiektywną treść zawartą w nauczaniu Chrystusa na temat małżeństwa ludzkie serce subiektywizuje do określonych sytuacji, w jakich znajdują się małżonkowie, co ujawnia się w konkretnej ocenie, nakazie lub zakazie. Nie można jednak zapomnieć, że choć dzieło zbawcze Chrystusa odnowiło ludzkie serce, to jednak jest ono wciąż zagrożone złym użyciem wolności i może wybierać fałszywe wartości. Serce-sumienie nie jest dyspozycją od razu doskonałą i w pełni dojrzałą do moralnego wartościowania. Ponadto należy uwzględnić możliwość błędnych osądów sumienia na skutek różnorodnych uwarunkowań zewnętrznych. Stąd też potrzebne jest nieustanne formowanie sumienia w 25 Por. J. Bajda. Etos sakramentu małżeństwa. W: Jan Paweł II. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Sakrament. Red. T. Styczeń. Lublin 1998 s. 235. 26 Mężczyzną i niewiastą s. 390-391. 27 Tamże s. 191. 28 Mężczyzną i niewiastą s. 174. Szerzej na temat daru osoby dla osoby wyrażonego językiem ciała por. M. Pokrywka. Stosunki pozamałżeńskie – dar czy przywłaszczenie? W: Płciowość ludzka w kontekście miłości. Przesłanie moralne Kościoła. Red. J. Nagórny, M. Pokrywka. Lublin 2005 s. 168-175. 29 Mężczyzną i niewiastą s. 238. Por. HV 21. 7 prawdzie. W tym kontekście prawość sumienia oznacza, że człowiek zrobił wszystko, co tylko możliwe, aby dotrzeć do prawdy30. Jest rzeczą oczywistą, że sumienie odnosi się do całego życia ludzkiego. Niemniej jednak – z uwagi na ważny obszar życia ludzkiego – uprawnione jest mówienie o „sumieniu małżeńskim” i o konieczności jego formacji pod kątem wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. Życie małżeńskie jest powołaniem „we dwoje”– komunią osób, w której na sposób komplementarny wypełniane są wszystkie małżeńskie zadania. Należy więc dostrzegać wzajemne uwarunkowania i w jakimś sensie „przenikanie się” sumień obydwojga małżonków. Małżonkowie powinni tak formować swoje sumienie, aby – wzajemnie sobie pomagając – mogli odczytać w pełni swoje powołanie i wypełnić je w duchu odpowiedzialnej miłości31. Zwrócenie uwagi na wspólne obszary formacji małżeńskiej nie oznacza, że niepotrzebna jest ciągła, osobista formacja każdego z współmałżonków. Należy pamiętać, że każdy jest odpowiedzialny za właściwy rozwój własnej osobowości we wszystkich jej wymiarach. W konsekwencji chodzi tu o jak najpełniejszą harmonizację i hierarchizację w ramach ludzkiej osobowości32. Dopiero wówczas człowiek będzie zdolny do daru z siebie i przyjęcia daru od drugiej osoby. W sercu-sumieniu, jako osobowym centrum, spotykają się wszystkie sfery człowieka: rozum, wola, uczucia. Prawość serca zakłada właściwą między nimi harmonię i współpracę. Szczególnie ważne wydaje się tu uporządkowanie sfery emocjonalnej, gdyż w przeciwnym razie owocuje to nadużyciem uczuciowości, bądź też jej brakiem. Nadużycie uczuciowości ma miejsce wtedy, gdy wchodzi ona w zakres czynności rozumu i woli. Zdaniem Hildebranda uczuciowości nigdy nie jest za dużo, dopóki te trzy sfery, a więc uczucie, wola i rozum harmonijnie ze sobą współpracują33. Oprócz hipertrofii istnieje też niebezpieczeństwo atrofii uczuć. Przyczyny mogą być różne (bardzo często wyrastają z niezliczonych zranień), ale wszystkie one sprawiają, że życie uczuciowe jest okaleczone lub zahamowane. „Nie żyją naprawdę ludzie – podkreśla Hildebrand – którzy nie potrafią kochać ani cieszyć się, którzy nie znajdują łez dla rzeczy, nad którymi trzeba płakać, którzy nie znają co to prawdziwa tęsknota”34. Nie trzeba przekonywać, jak bardzo błędy emocjonalności wpływają na relacje małżeńskie. Prawość w tym względzie oznacza troskę o ład i porządek nie tylko w sferze uczuć, ale również pomiędzy uczuciami, wolą i rozumem. Postawa prawości jest warunkiem każdej prawdziwej miłości, albowiem tylko ona pozwala dostrzec wartość człowieka jako osoby. Zdaniem Hildebranda z prawości wynikają takie zasadnicze składniki miłości, jak: umiejętność uszanowania odrębności drugiej istoty, zrozumienie szczególnego sensu i znaczenia jej indywidualności, umiejętność nie naginania jej do swoich własnych życzeń oraz szacunek wobec wszelkich praw przysługujących drugiemu człowiekowi35. Nie ulega wątpliwości, że w relacji mąż-żona te komponenty miłości nabierają szczególnego znaczenia, albowiem autentyczną „komunię osób” można zbudować jedynie z poszanowaniem własnej godności, jedyności i niepowtarzalności oraz z 30 Warto w tym miejscu zauważyć, że sumienie prawe oznacza coś innego niż prawdziwe. Mówiąc o sumieniu prawdziwym zwraca się uwagę na zgodność sądu sumienia z normą obiektywną, mówiąc zaś o sumieniu prawym podkreśla się wysiłek człowieka, jego pełne zaangażowanie, aby dotrzeć do prawdy. 31 Por. J. Nagórny. Małżeński rachunek sumienia. Na kanwie nauczania Jana Pawła II. W: Komisja Episkopatu Polski Duszpasterstwa Ogólnego. Ewangelizacja wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. Program duszpasterski na rok 1993/94. Katowice 1993 s. 257-261. 32 Por. J. Nagórny. Płciowość ludzka – z perspektywy chrześcijańskiego personalizmu. W: Płciowość ludzka w kontekście miłości s. 61-63. 33 Por. D. von Hildebrand. Serce. Tłum. J. Koźbiał. Poznań 1985 s. 81. 34 Hildebrand Serce s. 82. 35 Por. D von Hildebrand. Fundamentalne postawy moralne. W: D von Hildebrand, J. A. Kłoczowski, J. Paściak, J. Tischner. Wobec wartości. Poznań 1984 s. 20. 8 poszanowaniem godności współmałżonka. Jest to zadanie dla obojga, albowiem „zostali zawierzeni wzajemnie jedno drugiemu jako osoby stworzone na obraz i podobieństwo Boga samego. Takie zawierzenie jest miarą miłości, miłości oblubieńczej: aby stawać się «bezinteresownym darem» jedno dla drugiego, trzeba, aby oboje mieli poczucie odpowiedzialności za dar. Ta miara jest przeznaczona dla obojga – mężczyzny i kobiety – od «początku»”36. Rozpoznanie personalistycznego charakteru miłości małżeńskiej ma fundamentalne znaczenie dla życia małżonków, gdyż zapobiega zdegradowaniu osoby do rangi środka czy narzędzia do celów drugiej osoby. Przestrzeganie normy personalistycznej jest istotne dla właściwego zrozumienia aktu małżeńskiego, albowiem, zdaniem Wojtyły, „dziedzina seksualna nastręcza szczególnie wiele okazji do traktowania osoby – nawet mimowiednie – jako przedmiotu użycia”37. Zjednoczenie małżeńskie należy odczytywać z poziomu osoby, a to oznacza, że powinno być ono w służbie miłości afirmującej wartość osoby jako takiej. Dopiero wówczas współżycie ma „ponadbiologiczne” znaczenie i staje się wyrazem pełnego, na zawsze i we wszystkim oddania się sobie dwojga osób. Ta całkowitość, jakiej domaga się miłość małżeńska, zdaniem Jana Pawła, „odpowiada również wymogom odpowiedzialnego rodzicielstwa, które będąc w rzeczywistości nastawione na zrodzenie istoty ludzkiej, przewyższa swą naturą porządek czysto biologiczny i nabiera w pełni wartości osobowych, a dla harmonijnego wzrostu konieczny jest trwały i zgodny wkład obojga rodziców”38. Nie ulega wątpliwości, że takiej integralnej wizji aktu małżeńskiego sprzeciwia się antykoncepcja, która nie tylko zamyka małżonków na dar życia, ale też sprowadza ich wzajemne relacje na poziom hedonistyczny i utylitarystyczny. „Należy się obawiać – podkreśla Paweł VI – że mężczyźni, przyzwyczaiwszy się do stosowania praktyk antykoncepcyjnych, zatracą szacunek dla kobiet i […] sprowadzą je do roli narzędzia, służącego zaspokojeniu swej egoistycznej żądzy, a w konsekwencji przestaną je uważać za godne szacunku i miłości towarzyszki życia”39. Prawdziwe i pełne oddanie siebie drugiemu wymaga postawy czystości, którą w kontekście małżeńskim należy rozumieć nie tyle jako abstynencję seksualną, ale przede wszystkim, jako właściwe oddanie siebie w miłości. Wstrzemięźliwość, której czystość domaga się w określonych okolicznościach życia małżeńskiego, nie jest jej istotą, ale konsekwencją właściwego rozumienia miłości. Paweł VI podkreśla, że „opanowanie, w którym przejawia się czystość małżeńska, nie tylko nie przynosi szkody miłości małżeńskiej, lecz wyposaża ją w nowe ludzkie wartości. Wymaga ono wprawdzie stałego wysiłku, ale dzięki jego dobroczynnemu wpływowi małżonkowie rozwijają w sposób pełny swoją osobowość, wzbogacając się o wartości duchowe. Opanowanie to przynosi życiu rodzinnemu obfite owoce w postaci harmonii i pokoju […], sprzyja trosce o współmałżonka i budzi dla niego szacunek, pomaga także małżonkom wyzbyć się egoizmu, sprzeciwiającego się prawdziwej miłości oraz wzmacnia w nich poczucie odpowiedzialności”40. Czystość toruje drogę do coraz pełniejszego odkrycia godności ciała ludzkiego i właściwych odniesień mężczyzny i kobiety. Jan Paweł II – zwracając uwagę na pozytywną wizję czystości – podkreśla, że w dojrzałej czystości „objawia się dar Ducha Świętego, którego ciało ludzkie «jest przybytkiem» (por. 1 Kor 6, 19). Jest to zwłaszcza ów dar czci («donum pietatis»), który 36 MD 14. K. Wojtyła. Miłość i odpowiedzialność. Lublin 1986 s. 33. 38 FC 11. 39 HV 17. 40 HV 21. 37 9 przeżyciu ciała – zwłaszcza, gdy chodzi o sferę wzajemnych obcowań mężczyzny i kobiety – przywraca całą prostotę, przejrzystość, a także wewnętrzną radość”41. Jest rzeczą oczywistą, że uczciwość w życiu małżeńskim nie ogranicza się jedynie do aktów małżeńskich, ale winna ogarnąć całe ich życie. Oznacza to czystość intencji i dążeń, uczciwe rozpoznanie potrzeb i szukanie tego wszystkiego, co dla współmałżonka jest prawdziwym dobrem. Prawdziwe poznanie jest ważne, albowiem zdarza się, że człowiek kocha marzenia, a nie współmałżonka, takiego, jakim jest i żyje w świecie iluzji. Kiedy otrząśnie się ze złudzeń, czuje się oszukany przez współmałżonka, a przeżywane z tego powodu rozczarowanie staje się często motywem poszukiwania ideału miłości poza małżeństwem. Potrzebne jest tu zatem swoiste „odczarowanie”, aby druga osoba była bardziej kochana, rozumiana, ceniona, nie za to, kim się wydaje być, ale za to, kim naprawdę jest. Odkrycie i przyjęcie drugiej osoby w całym jej realizmie, a więc także z jej brakami i słabościami, pozwala nie tylko przezwyciężyć rozczarowanie, ale kochać miłością, która rozumie i leczy. Taka miłość nie tyle wyraża się w gwałtownych porywach, ale przede wszystkim w drobnych codziennych sprawach. Miłość – miniaturyzując się do drobnych spraw – nie przestaje być dla małżonków sprawą najważniejszą. Prawość serca oznacza także prawdziwą wierność, w której nie ma nieuporządkowanych relacji z osobami trzecimi zarówno na płaszczyźnie myśli, jak i gestów i zachowań. Człowiek powinien w taki sposób dobierać swoje gesty i zachowania, by były one dostosowane i proporcjonalne do określonego rodzaju więzi. Chodzi o to, by zachowania, znaki i gesty wobec określonych osób nie sięgały głębiej niż więź, którą można zbudować i do której człowiek ma prawo. W przeciwnym razie byłyby to gesty wyrwane z właściwego im kontekstu, a przez to fałszywe, mylące i nieodpowiedzialne 42. Jeśli nawet jest to traktowane „trochę na niby”, to również „trochę na niby” i „z przymrużeniem oka” jest traktowana uczciwość wobec współmałżonka. Należy pamiętać, że podrywanie, w jakiejkolwiek formie, jest zawsze podpisywaniem czeku bez pokrycia43. Prawość serca obowiązuje nie tylko w relacjach małżeńskich, ale również rodzicielskich. Komunia małżonków znajduje swe dopełnienie w komunii rodzinnej. „Dopełnienie to – podkreśla Jan Paweł II – jest zarazem powinnością oraz wyzwaniem. Powinność zwraca się w stronę małżonków oraz ich pierwotnego przymierza. Zrodzone przez nich dzieci powinny umocnić przymierze, wzbogacając i pogłębiając małżeńską komunię ojca i matki. Jeśli bywa inaczej, wówczas natychmiast trzeba pytać, czy egoizm, który z powodu grzeszności człowieka – kryje się także w miłości mężczyzny i kobiety, nie jest silniejszy od tej miłości”44. Miłość do dziecka nie może pomniejszać wzajemnej miłości małżonków, ani tym bardziej nie może prowadzić do manipulacji relacji, czy też do prób wygrywania uczuć do dziecka. Niestety doświadczenie uczy, że nieraz małżeństwa przeżywają w tym obszarze głębokie kryzysy i zagrożenia. Trzeba, aby małżonkowie zdawali sobie z tego sprawę i w razie potrzeby skorzystali z pomocy poradni małżeńskich i rodzinnych. 41 Mężczyzną i niewiastą s.233. Por. M. Dziewiecki. ...miłość pozostaje. Pedagogika miłości dla rodziców, wychowawców i… wychowanków. Częstochowa 2001 s. 64-66. 43 Por. D. Ange. Twoje ciało stworzone do miłości. Tłum. J. Pleciński. Poznań 1994 s. 128. 44 LdR 7. 42 10 Zakończenie Słowa Chrystusa, w których odwołuje się do „początku, a następnie do „serca” ludzkiego pozwalają na zbudowanie nie tylko teologii ciała, ale także swoistej pedagogii ciała. Odpowiedź udzielona faryzeuszom w sprawie nierozerwalności małżeństwa oraz wezwanie do przezwyciężenia pożądliwości wskazują, że Stwórca zadał człowiekowi jego ciało – jego męskość i kobiecość. Winno ono być przejrzystym znakiem „międzyosobowej «komunii», w której człowiek spełnia samego siebie poprzez autentyczny dar z samego siebie. Stwórca też stawiając stosowne do tych zadań wymagania, ukazuje zarazem człowiekowi, mężczyźnie i kobiecie, drogi do ich podjęcia i wypełnienia”45. W pedagogii ciała chodzi przede wszystkim o to, „ażeby znaki miłości, właściwe dla życia małżeńskiego, zgodne były z etycznym porządkiem” 46, a więc z godnością osób. Nie ulega wątpliwości, że tak rozumiana pedagogia ciała ma kapitalne znaczenie dla zrozumienia i praktykowania uczciwości małżeńskiej, nie tylko w zachowaniach zewnętrznych, ale przede wszystkim w samym swym źródle, w sercu człowieka. Wymaga ona stałego wysiłku i opanowania, ale jest to konieczne dla rozwoju – wolnej od egoizmu – miłości, która wyraża troskę i szacunek dla współmałżonka. Nie można zapomnieć, że miłość – także małżeńska – „nigdy nie jest czymś gotowym, czymś tylko «danym» kobiecie i mężczyźnie, ale zawsze jest równocześnie czymś «zadanym». […] Miłość poniekąd nigdy nie «jest», ale wciąż «staje się» w zależności od wkładu każdej osoby, od jej gruntownego zaangażowania”47. Pedagogia ciała musi uwzględniać prawdę o grzechu i jego skutkach. W tej perspektywie zarówno odkrycie etosu daru, jak i jego realizacja stają się dla małżonków przedmiotem trudnego wysiłku. Na tej drodze małżonkowie nie pozostają jednak sami, ale spotykają się z łaską Boga, która ma moc prostowania dróg ludzkiej miłości. Dokonuje się to dzięki Chrystusowi, który dotknął w sposób jedyny i niepowtarzalny tajemnicy człowieka i wszedł w jego „serce”48. Chrystus umożliwia małżonkom doskonałą wzajemną miłość wyrażoną „czystością serca”. W ten sposób następuje „uchrystusowienie etosu płci na mocy wkomponowania go w dar zbawczej łaski. […] Dopiero zbawczy czyn Chrystusa pozwala człowiekowi na odnowę serca – sumienia w ramach etosu odkupienia i czyni zeń siłę kształtującą na tym obszarze «nowego człowieka», którego ciało staje się «świątynią Ducha Świętego»”49. 45 Mężczyzną i niewiastą s. 117. HV 21. 47 Miłość i odpowiedzialność s. 124. 48 Por. RH 8. 49 Rosik. Serce-sumienie – wyznacznik wielkości człowieka s. 74-75. 46