Travel With Mission zabiera wolontariuszy do Nepalu! Druga część

Transkrypt

Travel With Mission zabiera wolontariuszy do Nepalu! Druga część
Travel With Mission zabiera wolontariuszy do Nepalu!
Druga część relacji uczestników
Witajcie!
W poprzedniej części naszego artykułu opowiedzieliśmy wam o trasie wycieczki oraz podzieliliśmy się pierwszymi
wrażeniami naszych uczestników po przybyciu do Nepalu. W tej części za to chcielibyśmy przybliżyć wam więcej
szczegółów dotyczących samego wolontariatu oraz opowiedzieć o motywacji naszych podróżników do wybrania takiej
a nie innej formy urlopu. Gotowi? Zaczynamy!
Dlaczego Nepal i wolontariat?
Choć cel wyjazdu był ten sam, to powody wyjazdu naszych uczestników były bardzo różne. Dla Agnieszki jest to po prostu
jedno z tych miejsc na świecie, do których zawsze chętnie wraca. Z kolei Marta podeszła do tej wycieczki jak do wyjazdu
3 w 1: „lubię pomagać innym, podróżować i poznawać świat ‘nieturystycznie’. Wiem, że jednym wyjazdem nie zmienimy
świata, ale może choć kilku osobom będzie milej czy łatwiej. Poza tym uznałam, że dobrze spędzać wakacje z osobami
posiadającymi podobny system wartości. Większość ludzi mając do dyspozycji ten sam budżet wybrałaby wakacje na
Galapagos, w domku na plaży, pijąc leniwie drinka z parasolką na hamaku. My zdecydowałyśmy, że 3 dni naszego urlopu
oddamy innym. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział żebym wzięła urlop by pomalować sobie mieszkanie, pewnie bym
uznała, że żartuje. Ogromną wartością takiego wyjazdu jest też możliwość mieszkania u miejscowych ludzi, którzy widząc
nasze zaangażowanie się w projekt otwierali się i nie krępowali żyć normalnie. Niczego nie udawali. Mieszkanie w hotelu
czy mieszkaniu z Air B&B zawsze ma jakiś komercyjny akcent. U Krishny tego nie dało się odczuć.”
Kuchnia Nepalska – czego się spodziewać?
W programach podróżniczych często można zobaczyć jak wygląda lokalna kuchnia w różnych egzotycznych zakątkach
świata, i szczerze mówiąc, wygląda ona bardzo różnie. A jak smakowało jedzenie w Nepalu? Zobaczmy.
Hitem było momo – czyli nepalskie/tybetańskie pierożki dostępne w kilku wersjach, podawane z ostrym sosem
przygotowanym na bazie chili, które jednogłośnie zostały uznane za najsmaczniejszy specjał. Danie to zdecydowanie
najlepiej smakowało w małych, lokalnych barach, do których nasi uczestnicy zaglądali tylko i wyłącznie dlatego, że zostali
namówieni przez lokalnego przewodnika.
Inne typowe dania kuchni nepalskiej, takie jak ciapaty, thukpa czy sherpa stew - też smakowały wyjątkowo.
Marta opowiada nam: „jedzenie było po prostu pyszne, choć trzeba przyznać, że jest mocno pikantne w porównaniu
do kuchni polskiej. Z czasem jednak każdy nabywa odporności ;-) Trochę zaskakująca była mała różnorodność potraw
u Nepalczyków w domu: 2x dziennie spożywano dalbhat, czyli potrawę składającą się z ryżu oraz przystawek, którą
Nepalczycy jedzą i na śniadanie, i na obiadokolację, a w ciągu dnia zadowalają się jakąś małą przekąską typu tost lub zupka
chińska. My dojadałyśmy lokalny specjał – pierożki momo”.
Gdybyście się zastanawiali właśnie czy były jakieś robaki do jedzenia – no to być może was rozczarujemy, ale nie .
A co z tą pogodą?
Teoretycznie, nasi wolontariuszy pojawili się w Nepalu już po zakończeniu pory deszczowej, jednak ta lekko się przesunęła
w czasie. Na szczęście, padało tylko w nocy i kilka razy w ciągu dnia, co zupełnie nie przeszkodziło w realizacji planów. Jeśli
nawet spadł deszcz w ciągu dnia, to w temperaturze 26 stopni wszystko szybko wysychało. Taka pogoda według naszych
uczestników wręcz idealna do wypraw, choć w Chitwan było trochę cieplej. Marta dodaje: „W Chitwan było bardzo gorąco
i wilgotno. Uprane skarpetki suszyłam 2 dni, mnie jednak ten klimat bardzo odpowiadał ”
Wyprawa do nepalskiej dżungli
Podczas pobytu w Nepalu tak starano się zorganizować czas, żeby można było nasycić się też egzotyczną przyrodą.
Jednym z punktów wyjazdu była podróż łódką po niezbyt szerokiej rzece, która okazała się być niezapomnianym
przeżyciem. Lidia wspomina: „najpierw przy brzegu widać było kilka aligatorów, potem jednak na wysepce widać wyraźnie
było jednego z nich w całej okazałości. I gdy sobie pomyślałam, że takie okazy pływają tuż koło nas, to …. Na pewno
na długo w pamięci pozostanie mi też nosorożec, który podczas naszej wyprawy urósł wręcz do legendarnego zwierzęcia.
Dopiero trzeciego dnia, tuż przed opuszczeniem Chitwan, podczas naszej wyprawy na słoniach do dżungli o świcie udało
się go spotkać.”
Aligator w Parku Narodowym Chitwan
Małgorzata opowiada tak: „niesamowite było to, że gdy dzień wcześniej szłyśmy pieszo przez dżunglę, to każde zwierzę,
każdy jelonek uciekał przed nami, bo nas słyszał. Jednak podczas wyprawy na słoniach byłyśmy częścią przyrody i te
wszystkie zwierzęta wokół nas wcale nie płoszyły się i nie uciekały. Mogłyśmy z bliska podziwiać jelenie i małpy, nawet
udało się spotkać nosorożca przy porannej kąpieli ;-)”
Marta dzieli się jeszcze jedną ciekawostką, której doświadczyła w trakcie przejażdżki na słoniu: „Monice upadło pudełko
z okularami, w związku z tym nasz jeździec zawrócił słonia by je odzyskać. Miałam wówczas obawy, co będzie jak on
zejdzie z tego słonia i przebiegło mi przez myśl, że boję się zostań na słoniu bez jeźdźca, ale on powiedział coś do słonia…
który podniósł trąbą pudełko z ziemi i przerzucił je nam do tyłu. Byłam w ogromnym szoku.”
Uczestnicy byli zachwyceni mnogością zwierząt w parku Chitwan, które można było podziwiać m.in. w trakcie wyprawy
jeepem. I mimo że dla niektórych osób to był kolejny wyjazd do Nepalu, to i tak odciśnięte w błocie tropy tygrysa czy
spłoszony i spiesznie umykający niedźwiedź nieustająco robiły ogromne wrażenie.
Oprócz wymienionych już aligatorów, słoni, niedźwiedzi czy nosorożca, wolontariusze mieli okazję też poobserwować orły,
czaple, zimorodka, makaki i mnóstwo innych zwierząt.
Skoro już mowa o zwierzętach, to przenieśmy się na chwilę do dżungli. Jakie były wrażenia z zanurzenia się w tym
egzotycznym świecie rodem z filmów przygodowych?
Wyczekiwany nosorożec w Parku Narodowym Chitwan
Elementem, który zdziwił uczestników było zalecenie, aby nie ubierać się w jaskrawe kolory (by nie płoszyć zwierząt),
co dla niektórych uczestniczek wyprawy było nie lada wyzwaniem, zwłaszcza w sytuacji kiedy posiada się tylko różową
kurtkę przeciwdeszczową ;)
A propos elementów zaskoczenia, Agnieszka dodaje: „w dżungli ZAWSZE zaskakuje mnie to samo: hałas! Ptaki, zwierzęta,
owady, drzewa - wszystko wydaje dźwięki, które w sumie składają się na specyficzną muzykę matki natury. Wrażenia trudne
do opisania i przekazania…”
Do listy niezapomnianych wrażeń należy dodać jeszcze zapachy, o których wspomniała Monika: „nie zapamiętałam
żadnego charakterystycznego zapachu poza smrodem padliny, którą zostawił tygrys :)”.
Ludzie
Czym różnią się mieszkańcy Nepalu od Europejczyków? Małgorzata mówi: „są bardzo pogodni i nie przejmują się za bardzo.
Komfortowo jest spędzać wakacje w kraju, w którym nie ma czegoś takiego jak spóźnienie się. Ludzie żyją bez presji czasu,
osiągnięć zawodowych i materialnych.” Monika dodaje: „myślę, że choć są ubodzy to nie narzekają, cieszą się z tego,
co mają. Tego życzyłabym nam.”
Inne cechy, które nasunęły się uczestnikom opisującym Nepalczyków to: otwartość, życzliwość, pozytywne nastawienie do
świata i spokój. Jak Lidia doprecyzowuje …czasami nawet zbyt wielki, bo „my - przyzwyczajone do naszego europejskiego
pędu - chciałyśmy jeszcze coś zrobić, podziałać, a po drugiej stronie był totalny spokój, a wręcz powolność…” Agnieszka
dopowiada: „Nepalczycy znani są z życzliwości, uśmiechu i pozytywnego nastawienia do świata. Większość z nich nosi
w sobie światełko, które pozwala zapomnieć o otaczającej biedzie i cieszyć się życiem takim jakie jest. Dużo możemy się od
nich nauczyć.”
Marta z kolei postrzega ich tak: „są bardzo serdeczni, ale bierni. Pewnie wiąże się to z biedą, ale też z religią, według której
trzeba pozbyć się cierpienia i pragnień. To daje im bardzo dużą akceptację stanu, w którym się znajdują.”
A zaskakuje duża znajomość języka angielskiego 
Wolontariat: Malowanie szkoły
Wolontariat odbywał się w trakcie 6 dniowego pobytu u dwóch rodzin nepalskich, z czego nasze ekipa z Polski spędziła
3 pełne dni na malowaniu szkoły. Farby i narzędzia zostały zapewnione przez lokalną organizację, choć ich koszty pokryli
wolontariusze. Mimo zapewnionego na miejscu sprzętu okazało się że i tak trzeba sprawy wziąć w swoje ręce i dokupić
jeszcze kilka pędzli.
Widocznie praca tak dobrze wychodziła naszym uczestnikom, że na początku dzieci myślały, że ekipa z Polski
to profesjonalni malarze, którzy malują szkoły na co dzień zawodowo ;) Przypominamy: 6 kobiet, materiały do pracy
to pędzle, gips, klej, woda, szpachelka do zaprawiania gipsem ubytków w ścianach. Wyzwanie: odnowić sale lekcyjne
usmarowane rączkami nepalskich dzieci, ozdobione rysunkami smoków i księżniczek… w sumie "misja niemożliwa",
a jednak się udało 
Szkoła przed malowaniem
Szkoła po malowaniu
A jak wyglądała współpraca między lokalną społecznością a gośćmi z Polski? Lidia opowiada: „najpierw nauczyciele
z pewnym dystansem nam się przyglądali, ale już drugiego dnia przyłączyli się do akcji i to tak naprawdę dzięki tej wspólnej
pracy udało się odmalować też cały front szkoły! Dzieci przychodziły do ‘naszych’ klas, podpatrywały, zagadywały i widać
były, że są bardzo zadowolone.”
Wolontariusze Travel with Mission i miejscowy nauczyciel w akcji
A jak dokładnie wyglądał zakres prac? Monika mówi: „w ramach wolontariatu miałyśmy do pomalowania dwie sale
lekcyjne. Praca nas nie przerażała do momentu, aż zobaczyłyśmy, jak one wyglądają  To był szok. Drugi przeżyłyśmy
dowiadując się czym mamy klasy odświeżyć. Okazało się, że mamy kompletnie różne ‘technologie’. My potrzebowałyśmy
mydła i dobrych szczotek do umycia ścian, dobrego preparatu do zagruntowania ścian, dobrej, kryjącej farby i szpachli
do zaprawienia dziur oraz kilku innych akcesoriów. Nepalczycy zaoferowali nam gips, klej i wodę. O myciu ścian nigdy
nawet nie słyszeli. Przeorganizowałyśmy pracę, dokupiłyśmy trochę materiałów oraz sprzętu i odświeżyłyśmy klasy.
Wszyscy byli zaskoczeni osiągniętym efektem, my również. Byłyśmy dumne zwłaszcza z tego, że udało się uzyskać taki efekt
przy tak skromnym budżecie ;) Dzieci i grono pedagogiczne na początku mocno się nam przyglądało, jednak w miarę upływu
czasu coraz bardziej włączało się w pomoc. Finalnie nie tylko odnowiliśmy dwie klasy (zgodnie z założeniami) ale do tego
odmalowaliśmy elewację szkoły a także wszystkie okna oraz drzwi. Bardzo się cieszę, że zostawiłyśmy piękne miejsce,
a w pracach pomogli nam zarówno Pan Dyrektor, nauczyciele jak i uczniowie.”
Wrażenia z Katmandu
Katmandu – miasto pełne kurzu i chaosu, a jednak przyjazne turystom. Agnieszka stolicę Nepalu opisuje tak: „upał, spaliny,
chaos, hałas, miliony ludzi i samochodów. Maseczki to obowiązkowy gadżet. Kocham to miasto, ale jest to skomplikowana
relacja: po jednym dniu mam ochotę stamtąd uciekać, jednak jak tylko wyjadę to zaczynam tęsknić …”
Dla Małgorzaty Katmandu to również fantastyczne knajpy: „już mamy swoje sprawdzone miejscówki. A jeśli ktoś ma
zaplanowany shopping – to tylko Katmandu”.
Monice za to dobrze zapadł w pamięć ruch uliczny i jego specyficzny styl: „wszyscy używają klaksonów: uwaga jadę, uwaga
będę wyprzedzał, ustąp mi miejsca, uwaga będę skręcał, do tego pozdrawiają znajomych - jeden wielki rejwach. Jeśli ktoś
szuka ciszy, to w Katmandu nawet w nocy jej nie znajdzie :)”
Co jest warte zobaczenia? Uczestnicy jednym tchem wymieniają Buddhanath, Pałac Królewski.
Z kolei Marcie jedna scena zapadła mocno w pamięć: „Ogromne wrażenie wywarła kremacja dokonywana w świątyni nad
rzeką. Była to publiczna ceremonia i każdy mógł w niej uczestniczyć. Obok paleniska leżała czerwona trumna, a w oczy
wżerał się gryzący dym. Bardzo dziwne uczucie.”
A najmilsze wspomnienie, to…
Trekking, wędrówka na słoniach, wschód słońca z widokiem na Himalaje…ciężko tak naprawdę wymienić jedno,
ale Agnieszka mówi tak: „cały wyjazd był ciągiem miłych wydarzeń, ale pewnie najdłużej i najcieplej będę wspominać
mini-trekking z widokiem na Annapurnę, który obyłyśmy wspólnie z Moniką. Wędrowałyśmy zupełnie pustymi drogami,
przedzierałyśmy się przez dżunglę, szukałyśmy ścieżek na bezdrożach, wsłuchiwałyśmy się w dziwne dźwięki, jakie tylko
dżungla może wydawać. Spędziłyśmy razem naprawdę kilka magicznych godzin.
Z pewnością długo będę również wspominać, wędrówkę na słoniu po parku narodowym Chitwan oraz obserwowanie
pasących się stad zwierząt. Czułam się jakby dane mi było zajrzeć do raju, gdzie wiele gatunków zwierząt i ptaków
w zgodzie i spokoju pasie się na niekończących się zielonych łąkach.”
Dla Małgorzaty każdy dzień był przygodą, nawet wstawanie o 4.30 na wschód słońca  Tak wspomina swoje szczególne
chwile tego wyjazdu: „zawsze będę pamiętać ten moment, gdy po godzinie wspinania się na wzniesienie widokowe
Sarangkot w tempie biegacza ujrzałyśmy TEN widok na Himalaje i masyw Annapurny. Tam ma się wrażenie, że jest się
na dachu świata i że każde marzenie jest w naszym zasięgu. To są takie obrazy, których nie uchwyci żaden aparat
fotograficzny, żadna kamera, żadna opowieść - by odczuć te emocje trzeba to zobaczyć na własne oczy. Filozofią tego
wyjazdu był brak pośpiechu, mimo bardzo intensywnego programu. Na wzgórzu Sarangkot po jednej godzinie siedzenia
i patrzenia nikt nikogo nie popędzał. Siedziałyśmy tam tak długo aż wszystkim znudziło się patrzenie ;-) To było takie pełne
nasycenie się tym czasem i tym widokiem – jak gąbka wchłania wodę, tak my chłonęłyśmy ten czas i ten widok. Ale to nie
wszystko w temacie najlepszych wspomnień  Radość dzieci ostatniego dnia jak już skończyłyśmy malowanie szkoły
i ich głośno wypowiedziane z zachwytem magiczne słowo WOW… bezcenne ”
Monika za to ma następujące przemyślenia w tym temacie: „po przyjeździe do Pokhara, miasta, w którym pracowałyśmy
na rzecz lokalnej szkoły, pogoda cały czas nam nie dopisywała. Było ciepło, ale nad nami przelewały się chmury, czasem
dość obficie zmywając kurz z ulic. Wszyscy tubylcy mówili, że są tu piękne góry, i że one naprawdę tu są choć ich wcale nie
widać :) Codziennie wstawałam i wychodziłam na dach licząc na to, że wreszcie je zobaczę. Miałyśmy w programie nawet
oglądanie wschodu słońca ze szczytu wzgórza Saranghkot. Umówiłyśmy się nawet na pobudkę jednego dnia o godzinie
4:30 (przypominam, że jesteśmy na wakacjach :D), i już byłyśmy prawie ubrane do wyjścia gdy usłyszałyśmy żebyśmy
położyły się jednak spać bo gór wcale nie widać. I dopiero 2,5h później moja współlokatorka obudziła mnie słowami ‘SĄ’.
Przyznaję, że wyrwałam jak do pożaru. Pędem na dach i aż zaparło mi dech w piersiach, jednak nie ze względu na parę
pokonanych stopni, ale na widok gór. 20 minut później z Agnieszką - naszą przewodniczką byłyśmy już gotowe
do trekkingu ... nic nie mogło nas zatrzymać. Ten pierwszy raz, kiedy zobaczyłam Himalaje, Masyw Annapurny, jest moim
najwspanialszym wspomnieniem.”
Na zakończenie…
A teraz koronne pytanie: czy wolontariusze zamierzają powtórzyć doświadczenie? Monika od razu odpowiada: „Tak, tak
i jeszcze raz tak! I będę gorąco namawiać do takiego czynnego wypoczynku także innych. A jak się dowiem, że planowany
jest wyjazd z tą samą ekipą - to nawet nie będę pytała, dokąd jedziemy ;)”
Podobne wrażenia ma Małgosia: „Grupa 6 dziewczyn, które wyjątkowo przypadły sobie do gustu. Łączyło nas poczucie
humoru, wspierałyśmy się w przypadku niewielkich niedyspozycji zdrowotnych, codziennie, po trochu odkrywałyśmy się.
Z pewnością nie stracimy ze sobą kontaktu.”
Marta: „Nie znałyśmy się przed wyjazdem, poznałyśmy się dopiero na hali odlotów na Okęciu. Mam nadzieję, że nie tylko
będziemy utrzymywały kontakt, ale niejedną szkołę jeszcze odmalujemy :)”
Niezwykle cieszą nas te słowa, bo są najlepszą nagrodą po takim wyjeździe! A jeśli macie jeszcze niedosyt opowieści
z podróży, to zapraszamy na bloga Agnieszki, gdzie już pojawiła się jej prywatna relacja z wyprawy.
Planujemy podróż!
Do następnego przeczytania!
P.S. A jeśli chcecie doświadczyć takich emocji jak uczestniczki tej wyprawy do Nepalu, to zapraszamy na kolejny wyjazd
do Nepalu w październiku 2017. A już w czerwcu 2017 ruszamy do Peru na wyprawę połączoną z wolontariatem. Teraz
pracujemy jeszcze nad trzecim kierunkiem. Już teraz możesz zarezerwować swoje miejsce w grupie! Śledźcie nas na
Facebooku oraz w sekcji ‘group volunteering’ na naszej stronie, lub po prostu napiszcie do nas.

Podobne dokumenty