Zestaw wierszy konkursowych
Transkrypt
Zestaw wierszy konkursowych
Powiatowy Konkurs Recytatorsko-Fotograficzny „Strofy i kadry z Ziemi Łańcuckiej” Zestaw utworów konkursowych Teksty według wydań: Natalia Jucha, Łańcuch pozornych przypadków, Rzeszów, Edytorial 2014. Zofia Żurawska, Oczy w drodze, Łańcut , Techgraf, 2009. Zofia Żurawska, Świeże wiśnie, Łańcut, Arteks, 2011. Karolina Szyszka, Przez myśli rozkwitające w słowach, Kraków, Miniatura, 2014. Jolanta Michna, Pójdę w cień za Tobą, Rzeszów, Wydawnictwo i Drukarnia Diecezji Rzeszowskiej, 2014. Jolanta Michna, Nienasycenie, Kraków, Miniatura, 2014. **************************************** Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") *** Przysłowiowe życie Potrzebuję słońca, nie tego oślepiającego, ale tego porannego. Potrzebuję deszczu, nie wodospadu łez, ale letniej ulewy. Potrzebuję śpiewu ptaków, nie krzyków miasta, ale ciszy niezmiernej. Potrzebuję bólu, nie mordercy, ale kojącego wszelkie radości. Potrzebuję wiary, nie tej bezużytecznej, ale przenoszącej góry. Potrzebuję serca, nie mojego, ale całego świata. Potrzebuję pieniędzy, nie majątków bogaczy, ale wdowiego grosza. Potrzebuję życia, nie śmierci, ale życia na jednym oddechu. Zburzę mur, stoczę większą bitwę od wojny, spalę most ten przed sobą, ten za sobą zostawię, gdybym chciała wrócić. Poszukam igły w stogu siana, a gdy znajdę, przyszyję sobie guzik od płaszcza, znajdę mowę, a jeszcze cenniejsze milczenie, schowam je do lewej kieszeni, taki młodzieńczy kaprys. Stojąc na rozstaju dróg, nie wybiorę żadnej, by ta pierwsza się nie obraziła, a ta druga nie czuła się niedoceniona. Skorzystam z opcji niedostępnej, tak jakby jej w ogóle nie było. Pokonam szczyty szczytów, by wpaść w przepaść nicości, bo na cóż komu to wszystko, skoro można mieć życie w czystej postaci. Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Sam nie wiem czemu... wiersz poświęcony pamięci żołnierzy zamordowanych w Katyniu Wyrwali mi z rąk krzyż, a przecież chciałem się tylko pomodlić. Sam nie wiem czemu. Napluli w twarz i uderzyli tak mocno, że kolana się ugięły. Sam nie wiem czemu. Urągali, obrażali, wyszydzali, moją polskość butami deptali. Sam nie wiem czemu. Żony i dzieci z ojcami rozdzielali, karabiny, miłość, wiarę, wszystko zabrali. Sam nie wiem czemu. W ciasne wagony poupychali jak bydło i wywieźli w nieznane. Sam nie wiem czemu. Z każdym przystankiem ludzi ubywało, im więcej przestrzeni, tym więcej strachu. Sam nie wiem czemu. Wyprowadzając, szyje i ręce wiązali, niektórym oczy czarnym workiem przysłaniali. Sam nie wiem czemu. Oficerski mundur z lekka pobrudzony i poszarpany otrzepałem, w ręku zdjęcie rodziny ściskałem. Sam nie wiem czemu. Postawili przed wielkim dołem śmierci, w potylicę strzał wymierzyli, a ciało martwe w dół zepchnęli. Sam nie wiem czemu. Teraz został po mnie skrawek ubrania, guzik od munduru i krzyż w ręce. Sam nie wiem czemu. Mówili, że Boga nie ma, ale Go nie szukali, dlatego krzyża się bali. Mówili, że Polska nie istnieje, ale to my Polską byliśmy, dlatego na śmierć nas skazali. Mówili, że już nikt o nas nie posłyszy, ale pamięć pozostała, dlatego na nieznanym nas rozstrzelali. Mówili, że zatajona prawda nie pozna wolności, ale poznała, dlatego dziś wolność z prawdą się zbratała. Już wiem czemu ... Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Idealna moneta Ja jestem tylko monetą, monetą wśród miliona innych monet. Bóg jest jak mincerz, odlał idealny kształt, obrobił krawędzie i wyczyścił, a potem sprawdził i wyłapał najmniejsze niedoskonałości, jakie kryły się we mnie. Ja jestem tylko monetą, która chce zrozumieć świat. Monetą nadziei, która zatapia w tej poezji wszystkie swe problemy, żale, kłopoty. Monetą, która chce wyrazić to, co czuje, chce powiedzieć o swoich przeżyciach, aż wreszcie pragnie zrozumieć, co znaczy miłość. Ja jestem tylko monetą z nadmiarem emocji, które przelewam wszystkie na białe karty życia. Monetą, której myśli zamieniają się w stos nieposortowanych liter, to jakby połowa idealnej całości, jaką tworzę ja i to, co we mnie jest. Ja jestem tylko monetą, której wystarczy ranny promyk słońca, jedna kropla deszczu, ciche spojrzenie dwojga ludzi, by pusta kartka zapełniła się słowami. Ja jestem tylko monetą, której inspiracją jest własne życie. **************************************** Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Większy sens Gdyby słowa miały jakiś większy sens, gdyby świat chciałby być doskonały, gdyby życie było nieśmiertelne, gdyby oczy były sercem, gdyby ludzie nic nie wiedzieli, gdyby słońce stało się piekłem, gdyby chmury nie płakały, gdyby drzewa zostały drzewami, gdyby ziemia marzyła o niebie, gdyby nogi obrały inny tor, gdyby mózg przestał być królikiem doświadczalnym, gdyby marzenia na ławce usiadły, gdyby wieczność przyjaźniła się z przeznaczeniem, gdyby nienawiść chciała być pokojem, gdyby miłość pozostała miłością ... To ... ... gdyby słowa miały jakiś większy sens ... Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Reszka czy orzełek Co jeśli to wszystko jest iluzją, co jeśli fikcję tworzy zdalnie sterowany procesor zwany potocznie mózgiem? Co jeśli wytworem wyobraźni stała się rzeczywistość dosięgająca chmur, nas już przerosła? Co jeśli człowiek jest tylko prochem, a złe uczynki idą w czarną dziurę nazwaną przez uczonych niepamięcią? Co jeśli umysł płata nam niezłe figle lub bawi się z nami w berka, tworząc błędne koło wszelkich zamysłów, tych człowieczych i tych całkiem obcych? Co jeśli widząc przyszłość, nie chcę zmieniać teraźniejszości? Co jeśli pisząc słowo po słowie, marnuję bezcenne wskazówki zegara, nawet te najmniejsze? Co jeśli jestem bardzo młoda, a mój umysł jest umysłem doświadczonego weterana lub jakiegoś nieznanego staruszka, przechodnia czy kogokolwiek innego? Co jeśli życie wytoczyło syzyfowy kamień i teraz stoi bezczynnie, bo zadanie zostało wykonane bez względu na zamierzenia wymierzonej kary? Jeśli kara stała się wybawieniem, wyobraźnia stała się rzeczywistością, a życie stało się samo w sobie sensem świata, to orzełek czy reszka wyda ostateczny wyrok? Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków") Zofia Żurawska (z tomu "Oczy w drodze") *** Postanowiłam uwierzyć Mówią miłość jest za darmo, bierzesz ile chcesz, oddajesz, zabierasz, tłumisz ją w sobie. Mówią miłość jest żebrakiem, klęczy przy podartym kapeluszu, prosząc o wyrozumiałość. Mówią miłość jest bezdomnym, nikt jej nie chce, nie potrzebuje, wyrzucona, taka samotna. Mówią miłość płaczem, widoczne łzy na policzkach, czasami przejawia uśmiech. Mówią miłość dniem wczorajszym, bezcenna, a zarazem mało pamiętliwa, stara sklerotyczka. Mówią miłość ma wiele twarzy, może dziś ubierzesz się w nią i zatańczysz w samotności teraźniejszości? W to, że goniłam za szczęściem, Trzymając je za rękę. W to, że sen to prawda Z krzywą twarzą. W to, że przepraszam Trudniejsze od proszę. W dzień bezsłoneczny, Że też uśmiech daje. W skromną trawę Deptaną dla przyjemności. W rozpalone oczy, W rytm dłoni, W to, że miłość zaskoczy, Że zając ucieka, człowiek goni, W to, że trudniej żyć Niż umierać. W sentyment cmentarza, Starą ramkę ze zdjęciem, W ciepłe serce, W pierścionek na palcu I w kruche słowo. W dom, dobry gest, W głupotę z mokrą głową, W rany najgłębsze, Najkrwawsze. W uliczki od marzeń pełne, W kapliczkę, W figurkę świętą, Co modli się za mnie. W modlitwy szept. I wiatru szum. W zapach rumianku, W śpiew strumienia, Uwierzyć W siebie. Uwierzyć, Że wierzyć To sens istnienia. *************************************** Zofia Żurawska (z tomu "Oczy w drodze") Aniołowie Dzwonią obcasami Aniołowie O niebieską posadzkę nieba W puchate plamy chmur. Śpiewają hymny, Recytują wiersze pobożne, Wachlują skrzydłami Święte oblicze. Prowadzą nowe dusze Za rękę. Mrużą oczy Od własnej jasności. Układają pogodę na jutro, Gotują potrawy z czystych sumień. Zamartwiają się ludzką głupotą. Rozdają ulotki: "Niebo najlepsze", A sami sfruwają na ziemię. Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie") Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie") Napisana Babcia A ja myślałam, Że wszystko jest już Zaprogramowane. Że na wyobraźnię Zabrakło miejsca Nawet w komórce na węgiel. Świecie przekonany Pochmurny poranek Wodził mnie za nos, Utykając babie lato Na pięciolinii palców. Nie spodziewałam się Jabłek za młodych na dojrzałość. A tu sypnęły się gradem Jak poddani do nóg królowej. Ile bym dała, Żeby władać czymkolwiek ... Z rosy zapachów Zadymionych siną mgłą Wyodrębnił się jeden. Znaczący. Bo bezwonny. On także coś we mnie zostawił. Przesiąkł jak modlitwa Rozsypana na kulistych paciorkach. I zniknął. Zostałam z moim złudzeniem. Ono nadal uporczywie zapinało na mnie Duże guziki płaszcza. Kazało wychodzić. Gdziekolwiek się da ... Do kogokolwiek można ... W sumiennie brudzonym błocie Odciskało się piętno podeszwy. Słów brakowało, By ziemię za to przeprosić. Z ramieniem ciężkim od zakończeń, Z tym właśnie drogowskazem, Przedzierałam się przez gęste powietrze. Wierzyłam, że prosto to na wprost, A prosto to było inaczej. Nigdy nie policzę, Ile wtedy myśli Piętrzyło mi się pod kopułą Mojego czarnego kapelusza. Może to nawet nie były one. W każdym razie to byłam ja Od stóp po włosy Napisana. Kto nas ubiera pod samą brodę? Kto szczelnie owija Szaliki na szyi? Kto się martwi za troje, Gdy trzeba I gdy nie trzeba? Kto zawsze ma pyszne ciasteczka, Herbatę najlepszą na świecie? Kto modli się za głupotę Z gołą głową, bez czapki? Kto ostatnie grosze z emerytury Poświęci na wnucząt radość? Kto brnie z kagankiem oświaty W beznadziejne ciemności? Kto nie boi się, że go zapomną? Kto mierzy ludzi miłością? Gdy w zieleń starego fotela Zanurzysz zmęczone ciało, Na czole poczujesz znak krzyża Świeżo palcem kreślony I ciepłą rękę Z troską o ramię wspartą Przypomnisz sobie, Ile razy ci babcia Nieba przychyliła. ************************************** Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie") Lina Pokaż mi, Boże, jak żyć. Bo ciągle raczkuję Z niezmiennym zdziwieniem. Do skaleczonego palca Nie potrafię znaleźć plastra. Zadzieram głowę do góry I szukam Ciebie w błękicie, Czasem w kłębach ciężkich Albo lekkich chmur. Jak wierzyć w to, Czego nie widać? Dziecinnie zaufać bezbłędnie ... Złapać Cię chcę za anioła. I co dalej? Odfrunę z nim w lepsze życie? Wszędzie ta sama rozterka, Ta sama chwiejąca się lina. Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie") Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie") Pieśń o wędrowcu Przeznaczenie Chciałabym Powiedzieć Ci "Zaczekaj", Ale jak śmiesznie to zabrzmi, Gdy cię pierwsza wyprzedzę. Posłyszysz tylko Gdzieś w dali Tętent uciekający, Jak kropla, Co się powoli stacza po policzku. I spada. Nie wiadomo gdzie, Bo znika. Tak ciągle mam nadzieję, Że to nie ja Za Tobą będę gonić. Te ścieżki niewydeptane, Łudząco podobne do siebie. I dni nasze takie same. Jeden za drugim. Jak w marszu. Zanucę pieśń o wędrowcu, Z oczami Jak chmur okręty, Który tobół zarzucił na plecy I odszedł na palcach W horyzont. ************************************** Nie chcę być połową zapałki, Zwęglonej z ostrożności, By nie sparzyć palców. Ziarnkiem piasku Przerzucanym bezwładnie po wydmach Jak pouwieszane rączki kukiełek. Nie chcę być pamiętnikiem Nabrzmiałym historiami łez i uśmiechów, Sponiewieranym między antykami A rodzinnymi pamiątkami z szuflady. Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Do serca płyną myśli wybitego rytmu życie bez granic otwiera drzwi dla miłości mija czas w spojrzeniu chwile nie tracą prawdziwego koloru pamięci pozostawiony blask rozjaśnia dzień początek rozkwitu odnajduje nowe drogi prawdy stworzonego świata w człowieku zapisane Nie chcę być kostką do gry, Którą chucha się tylko w szóstkę, Ani parapetem zalewanym strumieniami Wody do kwiatków. Modrzewiem, co zostaje nagi, Zgarbioną wierzbą płaczącą, Zapisaną kartką papieru Zmiętą w szale. Trzewik dnia wczorajszego, Wędrujący w poszukiwaniu ideału, A ideały miażdżący. ***************************************** Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Wchłaniam dźwięki rozbudzonych drzew one wznoszą do nieba szelest rozprasza chmury kolor w źrenicach ma początek wiosny zachłannie oprawiam każdy uchwycony obraz serce nasyca się dniem w połowie drogi do następnego jutra szuka własnego rytmu Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Wyśnione pejzaże Bez zmian pod powieką zakwitły w kolorze chabrów życie ma dobry smak pod dachem zapachy wchłonęły w pokoje w starym obrazie drzewa kołyszą biel przez złote ziarna w kłosach zwichrowane upadam na kolana ziemia pachnie świeżo pod głową szelest zebranych letnich myśli odliczanie czasu do jutra dojrzewanie do miłości kwiaty zapachem prowadzą do gwiazd błękit otwiera moje oczy *************************************** na stole kwiaty zasuszone od lat uśmiechem do myśli wylizują talerze schody prowadzą do tajemnic młodości pod kurzem uwolnione ważne fotografie w posłanym łóżku melodie kołyszą do snu spokojem korytarza idą w stronę świąt ***************************************** Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Dla błękitu istnieję naprawdę Wszechobecna zanurzam w nim kwiaty na drodze skoszonych traw chcę dotrzeć do horyzontu po stronach wschodu i zachodu wciąż ta sarna miłość rozdziela serca na pół wyjmuje sen spod powiek głaszcze po ramieniu przytula drżeniem ust trwałym spojrzeniem pozostaje w pamięci sercem poukładanych krajobrazów zdobywa nieodmierzone wysokości w podróży trzyma za rękę wtedy ciężary jakby lżejsze od uśmiechu przenikają świat czas nie zatrzyma miejsc rozkwitu mojej młodości ślady poranionych dłoni pozostaną białym wierszem pomiędzy uciekającym dniem spadnę z ciepłym deszczem na ziemi będę kroplą co nasyca ludzkie' serca zwykłym marzeniem Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Nie czekaj na mnie W domu powroty bywają trudne listy do adresata schowane na wypadek dalekiej podróży zatrzymam skrzypią drewniane drzwi szafa pusta bez testamentu zapakowanych na później płyt pod czerwoną kokardą nieistotne uśmiechy odcięte z rodzinnego albumu korzenie wystające z drzew kwitnących w sadzie śpiew ptaków przy oknie ciepły deszcz na skórze książki zapachem udzielają wyobraźni dobry smak nie urodzone przekazem medialnej swobody kilometry przed oczami wyobraźni naprawdę istnieją nie zapisane punkty moim celem w życiu ważne to co przed po już nie istnieje barwy zmieniły ciało na palcach bez rozgłosu schowane dawno modlitwy w obrazie pokazują życie wymowa przenika w pismo dobrane językiem duszy w parze na starość łatwiej zrozumieć własny świat **************************************** ************************************** Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Czym jest szczęście? W dłoniach całość istnienia spokojem pióra w zasobie słów budzeniem sensu istnienia wierszy zasięgiem własnej nietykalności bez końca malowaniem myśli wypiciem wciąż bliskich emocji zrozumieniu drugiego spojrzenia azylem co pozwala przelatywać dłoniom po niebie jak ptak sekundami przeżytej radości w pośpiechu wypitego dnia uśmiechem gdy trzeba walczyć o każdy dzień następny ramieniem na którym zasypiasz mówiąc kocham na papierze dojrzewa spotyka wyobraźnię człowieka nad przepaścią stromych gór na suchej gałęzi nie ma lęku wysokości wiatr oderwał stare liście skupiona w równowadze spogląda na ziemię nadzieja w przyjacielu uzyskuje kolor gotowy do spotkania rodzonych więzi pora wiosennego rozkwitu zbliża oddalonych do piękna gruntowych plonów upadek bez znaczenia gdy umierasz dla nowego życia Karolina Szyszka (z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach") Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") życie Cztery strony świata z południa słońce dociera we wszystkie miejsca nie schronisz się w cieniu własnego ciała wschód od początku budzi do rozkwitu piękny czas na rozwój dobrych myśli północny wiatr zawiewa chłodem urodę świeży zapach pozostaje w ciemnych włosach zachody zamykają powieki jak okna przyjdzie jutro otworzy nowy dzień to odwieczna tajemnica której nigdy do końca nie poznamy droga z zakrętami i bez zakrętów z postawionymi znakami życie to ja i ty odmienność wzrok różnych spojrzeń zachowań kruche ulotne jak poranna mgła czasem szczęśliwe pełne niespodzianek na dłoniach niosę życie ************************************** jedno i niepowtarzalne Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") **************************************** wierność w obietnicy Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") pójdę w cień za Tobą w szelest ciepłych kroków w przeciągu życia w cudny obraz prawdy wtopię swoje oczy czemu wciąż biegniesz za swoim życiem przecierasz oczy chcesz dojrzeć sens dosięgnę promieni w Miłosierdziu spocznę niczym w dobrym sercu jak w lustrze odbić tysiące twarzy a pośród nich twój mały cień odkryję sumienie i będę na ustach chwalić Twoje imię do stóp nisko padać kwitnąć w wielkich słowach Panie czy jestem w stanie oddać siebie realnie czujesz każde dotknięcie w materii świata lśnisz nie od dziś przecież masz rozum nieziemską duszę na swoich dłoniach złożony cel Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") o Matko Boża Słuchająca życie życie czy to ty znów stoję Matko przed Twym obrazem w cudzie zatapiam oczy czuję dobroć bezpieczne ciepło rozpięte na koronach drzew w zieloną szatę odziane muśnięte pasmem tęczy z diamentowymi kroplami w złotym słońcu skąpane słuchasz mych próśb i patrzysz wzrokiem wciąż proszę proszę o Twoje łaski nędzne me serce słabe i kruche nie zawsze sprosta wielkiej miłości codzienność niosę przed Twe oblicze uginam kolana i chylę czoło przed Tobą Matko Boża z Kalwarii głaskane każdego dnia z inną siłą dotykiem dłoni pocałunkiem na policzku rozbudzane wewnętrznie namacane drewnianą laską przymkniętymi powiekami drżącym oddechem w ramionach świata spowite codzienną rzeczywistością **************************************** ********************************************** Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") Po szczeblu Czas zwolnić w kącie różowe pantofle pobladły od upływu lat w szafie zwiewne szaty przesiąkły starym dębem młodość przeminęła sama nie wiesz kiedy jeszcze wczoraj czesałaś krucze włosy lśnił twych skroni aksamit dzisiaj pogniecione zarysy czasu stanął zegar w bez/ruchu znak by zwolnić tempo wspinasz się ku górze krok za krokiem po szczeblu codzienności wysłanym miękkim puchem błądzisz w przestrzeni niczym klaun podatny na pośmiewisko pulsują emocje w każdym zakamarku ciała wygrałeś szansę by unieść się i rozwinąć skrzydła i lecieć lecieć tam gdzie wolność przejawia się w czystej postaci Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") *** zadziwiła mnie dzisiaj wiosna ubrana w żółte pierwiosnki niebieskie przylaszczki i biały kobierzec zawilców Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") *** miłości trzeba się uczyć raz smutkiem łzy wyciska raz uśmiechem ciepło wita bywa cierpliwa bywa łaskawa nie lubi kiedy się źle o niej mówi ubrana w radosne słowa z powiewem wiatru rozbrzmiewa wkrada się w serce znienacka i gości w naszych uczuciach co roku przychodzi z wiosną w pachnących kąpie się kwiatach w spacerach leśnych oddycha napełnia świeżością płuca i wznosi lotem do nieba czuje się szczęśliwa bezcenna taka świeża taka radosna mknie między budzącymi się drzewami rozpyla zapach przyciąga brzęczące owady upaja śpiewem ptaków leśnych serenad zanurza dłonie w blasku słońca i kwitnie jak gwiazda w kolorze tęczowego nieba rozhasała się dzisiaj wiosna otworzyła oczy niejednej osobie zapukała niewinnie do serca *************************************** Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą") Życia rejs Życie każdego dnia pachnie inaczej. Smakuje śladami - małymi, dużymi, ziemskim wędrowaniem. Jedno - szczęśliwe i nieszczęśliwe - nasze. Biegnie w dobie współczesnego zrywu szybko, bez zastanowienia, przemyślenia, spokojnego oddechu. Jedno - niespotykane, ulotne i kruche. Życie każdego dnia patrzy inaczejna mnie, na ciebie. Pragnie być docenione, zauważalne w świecie. Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") *** Nie mogę dać ci za wiele chciałabym dosięgnąć Twoich słów mamo zapisać w zakamarkach umysłu i wracać codziennie analizować by droga którą kroczę była linią prostą mam tylko uśmiech ciepłe serce oczy w dal zapatrzone w horyzont nieba i ziemi chciałabym umieć płakać mamo tak jak Ty kiedy szczęście i smutek w koszu przeżytych doświadczeń zanurzyć dłonie poczuć znaczenie przeszłości iść wspólnym losem jak najdalej w przyszłość docenić życie każdy jego schemat i schować najpiękniejsze chwile w oprawie rodzinnego pamiętnika nie mogę dać ci za wiele zamykam słowa w pamiętnik by wyjść z pełną piersią do przodu zaczerpnąć łyk nadziei nie mogę dać ci za wiele tylko szkatułkę wrażeń i może jeszcze sny najpiękniejsze na świecie Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie") Serce Tango życia zawsze czuję swoje serce wiosną żyje najgoręcej pachnie lilią i konwalią w tulipanach znajdzie miejsce tańczę z moim życiem na dobre na złe tonę w kroplach codzienności drży wpatrzone w błękit nieba rozmarzone świeżym lasem stąpa cicho na paluszkach chce zatrzymać chwilę wrażeń bije mocno w mojej piersi raz szalenie raz spokojnie tuli nocą srebrny księżyc zamyślone spać nie może serce serce moje drogie cóż byłoby warte życie gdyby twój cudowny odgłos nagle ucichł tak po prostu tańczę z moim życiem w sukni ukwieconej barwnymi tulipanami stokrotkami rozkwitającymi pąkami wiśni tańczę z moim życiem wiruję w powiewie wiatru chcę dosięgnąć nieuchwytnych chmur potykam się o progi niedoskonałości balansuję pomiędzy ziemią a niebem jak postać jednego istnienia