Zestaw wierszy konkursowych

Transkrypt

Zestaw wierszy konkursowych
Powiatowy Konkurs Recytatorsko-Fotograficzny
„Strofy i kadry z Ziemi Łańcuckiej”
Zestaw utworów konkursowych
Teksty według wydań:
Natalia Jucha, Łańcuch pozornych przypadków, Rzeszów, Edytorial 2014.
Zofia Żurawska, Oczy w drodze, Łańcut , Techgraf, 2009.
Zofia Żurawska, Świeże wiśnie, Łańcut, Arteks, 2011.
Karolina Szyszka, Przez myśli rozkwitające w słowach, Kraków, Miniatura, 2014.
Jolanta Michna, Pójdę w cień za Tobą, Rzeszów, Wydawnictwo i Drukarnia Diecezji Rzeszowskiej, 2014.
Jolanta Michna, Nienasycenie, Kraków, Miniatura, 2014.
****************************************
Natalia Jucha
(z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Natalia Jucha
(z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
***
Przysłowiowe życie
Potrzebuję słońca,
nie tego oślepiającego,
ale tego porannego.
Potrzebuję deszczu,
nie wodospadu łez,
ale letniej ulewy.
Potrzebuję śpiewu ptaków,
nie krzyków miasta,
ale ciszy niezmiernej.
Potrzebuję bólu,
nie mordercy,
ale kojącego wszelkie radości.
Potrzebuję wiary,
nie tej bezużytecznej,
ale przenoszącej góry.
Potrzebuję serca,
nie mojego,
ale całego świata.
Potrzebuję pieniędzy,
nie majątków bogaczy,
ale wdowiego grosza.
Potrzebuję życia,
nie śmierci,
ale życia na jednym oddechu.
Zburzę mur,
stoczę większą bitwę od wojny,
spalę most
ten przed sobą,
ten za sobą zostawię,
gdybym chciała wrócić.
Poszukam igły w stogu siana,
a gdy znajdę,
przyszyję sobie guzik od płaszcza,
znajdę mowę, a jeszcze cenniejsze milczenie,
schowam je do lewej kieszeni,
taki młodzieńczy kaprys.
Stojąc na rozstaju dróg,
nie wybiorę żadnej,
by ta pierwsza się nie obraziła,
a ta druga nie czuła się niedoceniona.
Skorzystam z opcji niedostępnej,
tak jakby jej w ogóle nie było.
Pokonam szczyty szczytów,
by wpaść w przepaść nicości,
bo na cóż komu to wszystko,
skoro można mieć życie w czystej postaci.
Natalia Jucha
(z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Sam nie wiem czemu...
wiersz poświęcony pamięci żołnierzy
zamordowanych w Katyniu
Wyrwali mi z rąk krzyż,
a przecież chciałem się tylko pomodlić.
Sam nie wiem czemu.
Napluli w twarz i uderzyli
tak mocno, że kolana się ugięły.
Sam nie wiem czemu.
Urągali, obrażali, wyszydzali,
moją polskość butami deptali.
Sam nie wiem czemu.
Żony i dzieci z ojcami rozdzielali,
karabiny, miłość, wiarę, wszystko zabrali.
Sam nie wiem czemu.
W ciasne wagony poupychali
jak bydło i wywieźli w nieznane.
Sam nie wiem czemu.
Z każdym przystankiem ludzi ubywało,
im więcej przestrzeni, tym więcej strachu.
Sam nie wiem czemu.
Wyprowadzając, szyje i ręce wiązali,
niektórym oczy czarnym workiem przysłaniali.
Sam nie wiem czemu.
Oficerski mundur z lekka pobrudzony i poszarpany
otrzepałem, w ręku zdjęcie rodziny ściskałem.
Sam nie wiem czemu.
Postawili przed wielkim dołem śmierci,
w potylicę strzał wymierzyli, a ciało martwe w dół zepchnęli.
Sam nie wiem czemu.
Teraz został po mnie skrawek ubrania,
guzik od munduru i krzyż w ręce.
Sam nie wiem czemu.
Mówili, że Boga nie ma, ale Go nie szukali,
dlatego krzyża się bali.
Mówili, że Polska nie istnieje, ale to my Polską byliśmy,
dlatego na śmierć nas skazali.
Mówili, że już nikt o nas nie posłyszy, ale pamięć pozostała,
dlatego na nieznanym nas rozstrzelali.
Mówili, że zatajona prawda nie pozna wolności, ale poznała,
dlatego dziś wolność z prawdą się zbratała.
Już wiem czemu ...
Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Idealna moneta
Ja jestem tylko monetą,
monetą wśród miliona innych monet.
Bóg jest jak mincerz,
odlał idealny kształt, obrobił krawędzie i wyczyścił,
a potem sprawdził i wyłapał najmniejsze niedoskonałości,
jakie kryły się we mnie.
Ja jestem tylko monetą,
która chce zrozumieć świat.
Monetą nadziei, która zatapia w tej poezji
wszystkie swe problemy, żale, kłopoty.
Monetą, która chce wyrazić to, co czuje,
chce powiedzieć o swoich przeżyciach,
aż wreszcie pragnie zrozumieć, co znaczy miłość.
Ja jestem tylko monetą z nadmiarem emocji,
które przelewam wszystkie na białe karty życia.
Monetą, której myśli zamieniają się
w stos nieposortowanych liter,
to jakby połowa idealnej całości,
jaką tworzę ja i to, co we mnie jest.
Ja jestem tylko monetą, której wystarczy
ranny promyk słońca, jedna kropla deszczu,
ciche spojrzenie dwojga ludzi,
by pusta kartka zapełniła się słowami.
Ja jestem tylko monetą,
której inspiracją jest własne życie.
****************************************
Natalia Jucha (z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Większy sens
Gdyby słowa miały jakiś większy sens,
gdyby świat chciałby być doskonały,
gdyby życie było nieśmiertelne,
gdyby oczy były sercem,
gdyby ludzie nic nie wiedzieli,
gdyby słońce stało się piekłem,
gdyby chmury nie płakały,
gdyby drzewa zostały drzewami,
gdyby ziemia marzyła o niebie,
gdyby nogi obrały inny tor,
gdyby mózg przestał być królikiem doświadczalnym,
gdyby marzenia na ławce usiadły,
gdyby wieczność przyjaźniła się z przeznaczeniem,
gdyby nienawiść chciała być pokojem,
gdyby miłość pozostała miłością ...
To ...
... gdyby słowa miały jakiś większy sens ...
Natalia Jucha
(z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Reszka czy orzełek
Co jeśli to wszystko jest iluzją,
co jeśli fikcję tworzy
zdalnie sterowany procesor
zwany potocznie mózgiem?
Co jeśli wytworem wyobraźni
stała się rzeczywistość dosięgająca chmur,
nas już przerosła?
Co jeśli człowiek jest tylko prochem,
a złe uczynki idą w czarną dziurę
nazwaną przez uczonych niepamięcią?
Co jeśli umysł płata nam niezłe figle
lub bawi się z nami w berka,
tworząc błędne koło
wszelkich zamysłów,
tych człowieczych i tych całkiem obcych?
Co jeśli widząc przyszłość,
nie chcę zmieniać teraźniejszości?
Co jeśli pisząc słowo po słowie,
marnuję bezcenne wskazówki zegara,
nawet te najmniejsze?
Co jeśli jestem bardzo młoda,
a mój umysł
jest umysłem doświadczonego weterana
lub jakiegoś nieznanego staruszka, przechodnia czy
kogokolwiek innego?
Co jeśli życie wytoczyło syzyfowy kamień
i teraz stoi bezczynnie,
bo zadanie zostało wykonane
bez względu na zamierzenia wymierzonej kary?
Jeśli kara stała się wybawieniem,
wyobraźnia stała się rzeczywistością,
a życie stało się samo w sobie sensem świata,
to orzełek czy reszka wyda ostateczny wyrok?
Natalia Jucha
(z tomu "Łańcuch pozornych przypadków")
Zofia Żurawska
(z tomu "Oczy w drodze")
***
Postanowiłam uwierzyć
Mówią miłość jest za darmo,
bierzesz ile chcesz,
oddajesz, zabierasz, tłumisz ją w sobie.
Mówią miłość jest żebrakiem,
klęczy przy podartym kapeluszu,
prosząc o wyrozumiałość.
Mówią miłość jest bezdomnym,
nikt jej nie chce, nie potrzebuje,
wyrzucona, taka samotna.
Mówią miłość płaczem,
widoczne łzy na policzkach,
czasami przejawia uśmiech.
Mówią miłość dniem wczorajszym,
bezcenna, a zarazem mało pamiętliwa,
stara sklerotyczka.
Mówią miłość ma wiele twarzy,
może dziś ubierzesz się w nią
i zatańczysz w samotności teraźniejszości?
W to, że goniłam za szczęściem,
Trzymając je za rękę.
W to, że sen to prawda
Z krzywą twarzą.
W to, że przepraszam
Trudniejsze od proszę.
W dzień bezsłoneczny,
Że też uśmiech daje.
W skromną trawę
Deptaną dla przyjemności.
W rozpalone oczy,
W rytm dłoni,
W to, że miłość zaskoczy,
Że zając ucieka, człowiek goni,
W to, że trudniej żyć
Niż umierać.
W sentyment cmentarza,
Starą ramkę ze zdjęciem,
W ciepłe serce,
W pierścionek na palcu
I w kruche słowo.
W dom, dobry gest,
W głupotę z mokrą głową,
W rany najgłębsze,
Najkrwawsze.
W uliczki od marzeń pełne,
W kapliczkę,
W figurkę świętą,
Co modli się za mnie.
W modlitwy szept.
I wiatru szum.
W zapach rumianku,
W śpiew strumienia,
Uwierzyć
W siebie.
Uwierzyć,
Że wierzyć
To sens istnienia.
***************************************
Zofia Żurawska
(z tomu "Oczy w drodze")
Aniołowie
Dzwonią obcasami
Aniołowie
O niebieską posadzkę nieba
W puchate plamy chmur.
Śpiewają hymny,
Recytują wiersze pobożne,
Wachlują skrzydłami
Święte oblicze.
Prowadzą nowe dusze
Za rękę.
Mrużą oczy
Od własnej jasności.
Układają pogodę na jutro,
Gotują potrawy z czystych sumień.
Zamartwiają się ludzką głupotą.
Rozdają ulotki:
"Niebo najlepsze",
A sami sfruwają na ziemię.
Zofia Żurawska
(z tomu "Świeże wiśnie")
Zofia Żurawska
(z tomu "Świeże wiśnie")
Napisana
Babcia
A ja myślałam,
Że wszystko jest już
Zaprogramowane.
Że na wyobraźnię
Zabrakło miejsca
Nawet w komórce na węgiel.
Świecie przekonany
Pochmurny poranek
Wodził mnie za nos,
Utykając babie lato
Na pięciolinii palców.
Nie spodziewałam się
Jabłek za młodych na dojrzałość.
A tu sypnęły się gradem
Jak poddani do nóg królowej.
Ile bym dała,
Żeby władać czymkolwiek ...
Z rosy zapachów
Zadymionych siną mgłą
Wyodrębnił się jeden.
Znaczący.
Bo bezwonny.
On także coś we mnie zostawił.
Przesiąkł jak modlitwa
Rozsypana na kulistych paciorkach.
I zniknął.
Zostałam z moim złudzeniem.
Ono nadal uporczywie zapinało na mnie
Duże guziki płaszcza.
Kazało wychodzić.
Gdziekolwiek się da ...
Do kogokolwiek można ...
W sumiennie brudzonym błocie
Odciskało się piętno podeszwy.
Słów brakowało,
By ziemię za to przeprosić.
Z ramieniem ciężkim od zakończeń,
Z tym właśnie drogowskazem,
Przedzierałam się przez gęste powietrze.
Wierzyłam, że prosto to na wprost,
A prosto to było inaczej.
Nigdy nie policzę,
Ile wtedy myśli
Piętrzyło mi się pod kopułą
Mojego czarnego kapelusza.
Może to nawet nie były one.
W każdym razie to byłam ja
Od stóp po włosy
Napisana.
Kto nas ubiera pod samą brodę?
Kto szczelnie owija
Szaliki na szyi?
Kto się martwi za troje,
Gdy trzeba
I gdy nie trzeba?
Kto zawsze ma pyszne ciasteczka,
Herbatę najlepszą na świecie?
Kto modli się za głupotę
Z gołą głową, bez czapki?
Kto ostatnie grosze z emerytury
Poświęci na wnucząt radość?
Kto brnie z kagankiem oświaty
W beznadziejne ciemności?
Kto nie boi się, że go zapomną?
Kto mierzy ludzi miłością?
Gdy w zieleń starego fotela
Zanurzysz zmęczone ciało,
Na czole poczujesz znak krzyża
Świeżo palcem kreślony
I ciepłą rękę
Z troską o ramię wspartą
Przypomnisz sobie,
Ile razy ci babcia
Nieba przychyliła.
**************************************
Zofia Żurawska (z tomu "Świeże wiśnie")
Lina
Pokaż mi, Boże, jak żyć.
Bo ciągle raczkuję
Z niezmiennym zdziwieniem.
Do skaleczonego palca
Nie potrafię znaleźć plastra.
Zadzieram głowę do góry
I szukam Ciebie w błękicie,
Czasem w kłębach ciężkich
Albo lekkich chmur.
Jak wierzyć w to,
Czego nie widać?
Dziecinnie zaufać bezbłędnie ...
Złapać Cię chcę za anioła.
I co dalej?
Odfrunę z nim w lepsze życie?
Wszędzie ta sama rozterka,
Ta sama chwiejąca się lina.
Zofia Żurawska
(z tomu "Świeże wiśnie")
Zofia Żurawska
(z tomu "Świeże wiśnie")
Pieśń o wędrowcu
Przeznaczenie
Chciałabym
Powiedzieć Ci
"Zaczekaj",
Ale jak śmiesznie to zabrzmi,
Gdy cię pierwsza wyprzedzę.
Posłyszysz tylko
Gdzieś w dali
Tętent uciekający,
Jak kropla,
Co się powoli stacza po policzku.
I spada.
Nie wiadomo gdzie,
Bo znika.
Tak ciągle mam nadzieję,
Że to nie ja
Za Tobą będę gonić.
Te ścieżki niewydeptane,
Łudząco podobne do siebie.
I dni nasze takie same.
Jeden za drugim.
Jak w marszu.
Zanucę pieśń o wędrowcu,
Z oczami
Jak chmur okręty,
Który tobół zarzucił na plecy
I odszedł na palcach
W horyzont.
**************************************
Nie chcę być połową zapałki,
Zwęglonej z ostrożności,
By nie sparzyć palców.
Ziarnkiem piasku
Przerzucanym bezwładnie po wydmach
Jak pouwieszane rączki kukiełek.
Nie chcę być pamiętnikiem
Nabrzmiałym historiami łez i uśmiechów,
Sponiewieranym między antykami
A rodzinnymi pamiątkami z szuflady.
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Do serca płyną myśli
wybitego rytmu
życie bez granic otwiera drzwi
dla miłości mija czas
w spojrzeniu chwile
nie tracą prawdziwego koloru
pamięci pozostawiony blask
rozjaśnia dzień
początek rozkwitu
odnajduje nowe drogi
prawdy stworzonego świata
w człowieku zapisane
Nie chcę być kostką do gry,
Którą chucha się tylko w szóstkę,
Ani parapetem zalewanym strumieniami
Wody do kwiatków.
Modrzewiem, co zostaje nagi,
Zgarbioną wierzbą płaczącą,
Zapisaną kartką papieru
Zmiętą w szale.
Trzewik dnia wczorajszego,
Wędrujący w poszukiwaniu ideału,
A ideały miażdżący.
*****************************************
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Wchłaniam dźwięki
rozbudzonych drzew
one wznoszą do nieba
szelest rozprasza chmury
kolor w źrenicach
ma początek wiosny
zachłannie oprawiam
każdy uchwycony obraz
serce nasyca się dniem
w połowie drogi do
następnego jutra
szuka własnego rytmu
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Wyśnione pejzaże
Bez zmian
pod powieką zakwitły
w kolorze chabrów
życie ma dobry smak
pod dachem zapachy
wchłonęły w pokoje
w starym obrazie
drzewa kołyszą biel
przez złote ziarna
w kłosach zwichrowane
upadam na kolana
ziemia pachnie świeżo
pod głową szelest
zebranych letnich myśli
odliczanie czasu do jutra
dojrzewanie do miłości
kwiaty zapachem
prowadzą do gwiazd
błękit otwiera moje oczy
***************************************
na stole kwiaty
zasuszone od lat
uśmiechem do myśli
wylizują talerze
schody prowadzą
do tajemnic młodości
pod kurzem uwolnione
ważne fotografie
w posłanym łóżku
melodie kołyszą do snu
spokojem korytarza
idą w stronę świąt
*****************************************
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Dla błękitu istnieję naprawdę
Wszechobecna
zanurzam w nim kwiaty
na drodze skoszonych traw
chcę dotrzeć do horyzontu
po stronach
wschodu i zachodu
wciąż ta sarna miłość
rozdziela serca na pół
wyjmuje sen spod powiek
głaszcze po ramieniu
przytula drżeniem ust
trwałym spojrzeniem
pozostaje w pamięci
sercem poukładanych
krajobrazów zdobywa
nieodmierzone wysokości
w podróży trzyma za rękę
wtedy ciężary jakby lżejsze
od uśmiechu przenikają świat
czas nie zatrzyma miejsc
rozkwitu mojej młodości
ślady poranionych dłoni
pozostaną białym wierszem
pomiędzy uciekającym dniem
spadnę z ciepłym deszczem
na ziemi będę kroplą
co nasyca ludzkie' serca
zwykłym marzeniem
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Nie czekaj na mnie
W domu
powroty bywają trudne
listy do adresata schowane
na wypadek dalekiej
podróży zatrzymam
skrzypią drewniane drzwi
szafa pusta bez testamentu
zapakowanych na później płyt
pod czerwoną kokardą
nieistotne uśmiechy
odcięte z rodzinnego albumu
korzenie wystające
z drzew kwitnących w sadzie
śpiew ptaków przy oknie
ciepły deszcz na skórze
książki zapachem udzielają
wyobraźni dobry smak
nie urodzone przekazem
medialnej swobody
kilometry przed oczami
wyobraźni naprawdę istnieją
nie zapisane punkty moim celem
w życiu ważne to co przed
po już nie istnieje
barwy zmieniły ciało
na palcach bez rozgłosu
schowane dawno modlitwy
w obrazie pokazują życie
wymowa przenika w pismo
dobrane językiem duszy
w parze na starość łatwiej
zrozumieć własny świat
****************************************
**************************************
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Czym jest szczęście?
W dłoniach całość istnienia
spokojem pióra w zasobie słów
budzeniem sensu istnienia wierszy
zasięgiem własnej nietykalności
bez końca malowaniem myśli
wypiciem wciąż bliskich emocji
zrozumieniu drugiego spojrzenia
azylem co pozwala przelatywać
dłoniom po niebie jak ptak
sekundami przeżytej radości
w pośpiechu wypitego dnia
uśmiechem gdy trzeba walczyć
o każdy dzień następny
ramieniem na którym zasypiasz
mówiąc kocham
na papierze dojrzewa
spotyka wyobraźnię człowieka
nad przepaścią stromych gór
na suchej gałęzi
nie ma lęku wysokości
wiatr oderwał stare liście
skupiona w równowadze
spogląda na ziemię
nadzieja w przyjacielu
uzyskuje kolor gotowy
do spotkania rodzonych więzi
pora wiosennego rozkwitu
zbliża oddalonych do piękna
gruntowych plonów
upadek bez znaczenia gdy
umierasz dla nowego życia
Karolina Szyszka
(z tomu "Przez myśli rozkwitające w słowach")
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
życie
Cztery strony świata
z południa słońce
dociera we wszystkie miejsca
nie schronisz się w cieniu
własnego ciała
wschód od początku
budzi do rozkwitu
piękny czas na rozwój
dobrych myśli
północny wiatr
zawiewa chłodem urodę
świeży zapach pozostaje
w ciemnych włosach
zachody zamykają
powieki jak okna
przyjdzie jutro
otworzy nowy dzień
to odwieczna tajemnica
której nigdy do końca
nie poznamy
droga
z zakrętami i bez zakrętów
z postawionymi znakami
życie to ja i ty
odmienność
wzrok różnych spojrzeń
zachowań
kruche ulotne
jak poranna mgła
czasem szczęśliwe pełne
niespodzianek
na dłoniach niosę życie
**************************************
jedno i niepowtarzalne
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
****************************************
wierność w obietnicy
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
pójdę w cień za Tobą
w szelest
ciepłych kroków
w przeciągu życia
w cudny obraz
prawdy
wtopię swoje oczy
czemu wciąż biegniesz
za swoim życiem
przecierasz oczy
chcesz dojrzeć
sens
dosięgnę promieni
w Miłosierdziu spocznę
niczym
w dobrym sercu
jak w lustrze odbić
tysiące twarzy
a pośród nich twój
mały cień
odkryję sumienie
i będę na ustach chwalić
Twoje imię
do stóp nisko padać
kwitnąć
w wielkich słowach
Panie
czy jestem w stanie
oddać siebie
realnie czujesz
każde dotknięcie
w materii świata lśnisz
nie od dziś
przecież masz rozum
nieziemską duszę
na swoich dłoniach
złożony cel
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
o Matko Boża Słuchająca
życie życie czy to ty
znów stoję Matko przed
Twym obrazem
w cudzie zatapiam
oczy
czuję dobroć
bezpieczne ciepło
rozpięte na koronach drzew
w zieloną szatę odziane
muśnięte pasmem tęczy
z diamentowymi
kroplami
w złotym
słońcu skąpane
słuchasz mych próśb
i patrzysz wzrokiem
wciąż proszę
proszę
o Twoje łaski
nędzne me serce
słabe i kruche
nie zawsze
sprosta wielkiej miłości
codzienność
niosę przed Twe oblicze
uginam kolana
i chylę czoło
przed Tobą
Matko Boża z Kalwarii
głaskane każdego dnia
z inną siłą
dotykiem dłoni
pocałunkiem na policzku
rozbudzane
wewnętrznie
namacane drewnianą
laską
przymkniętymi powiekami
drżącym oddechem
w ramionach świata
spowite
codzienną rzeczywistością
****************************************
**********************************************
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
Po szczeblu
Czas zwolnić
w kącie różowe pantofle
pobladły od upływu lat
w szafie zwiewne szaty
przesiąkły
starym dębem
młodość
przeminęła sama nie wiesz
kiedy
jeszcze wczoraj
czesałaś krucze włosy
lśnił twych skroni
aksamit
dzisiaj
pogniecione zarysy czasu
stanął zegar w bez/ruchu
znak by zwolnić tempo
wspinasz się ku górze
krok za krokiem
po szczeblu codzienności
wysłanym miękkim
puchem
błądzisz w przestrzeni
niczym klaun
podatny na pośmiewisko
pulsują emocje
w każdym zakamarku
ciała
wygrałeś szansę
by unieść się i rozwinąć
skrzydła
i lecieć lecieć
tam gdzie wolność
przejawia się w czystej postaci
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
***
zadziwiła
mnie dzisiaj wiosna
ubrana w żółte pierwiosnki
niebieskie przylaszczki
i biały kobierzec zawilców
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
***
miłości
trzeba się uczyć
raz smutkiem łzy wyciska
raz uśmiechem ciepło wita
bywa cierpliwa
bywa łaskawa
nie lubi kiedy się źle o niej
mówi
ubrana w radosne słowa
z powiewem wiatru rozbrzmiewa
wkrada się w serce
znienacka
i gości w naszych
uczuciach
co roku przychodzi z wiosną
w pachnących kąpie się kwiatach
w spacerach leśnych oddycha
napełnia świeżością płuca
i wznosi lotem do nieba
czuje się szczęśliwa
bezcenna
taka świeża taka radosna
mknie między budzącymi się
drzewami
rozpyla zapach
przyciąga brzęczące owady
upaja śpiewem ptaków
leśnych serenad
zanurza dłonie
w blasku słońca
i kwitnie jak gwiazda
w kolorze tęczowego nieba
rozhasała
się dzisiaj wiosna
otworzyła oczy niejednej osobie
zapukała niewinnie do serca
***************************************
Jolanta Michna (z tomu "Pójdę w cień za Tobą")
Życia rejs
Życie każdego dnia pachnie
inaczej.
Smakuje śladami - małymi,
dużymi,
ziemskim wędrowaniem.
Jedno - szczęśliwe i
nieszczęśliwe - nasze.
Biegnie w dobie
współczesnego zrywu szybko, bez zastanowienia,
przemyślenia,
spokojnego oddechu.
Jedno - niespotykane, ulotne
i kruche.
Życie każdego dnia patrzy
inaczejna mnie, na ciebie.
Pragnie być docenione,
zauważalne w świecie.
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
***
Nie mogę dać ci za wiele
chciałabym dosięgnąć
Twoich słów mamo
zapisać w zakamarkach
umysłu
i wracać codziennie
analizować
by droga którą kroczę
była linią prostą
mam tylko
uśmiech
ciepłe serce
oczy w dal
zapatrzone
w horyzont
nieba i ziemi
chciałabym umieć płakać
mamo tak jak Ty
kiedy szczęście i smutek
w koszu przeżytych
doświadczeń
zanurzyć dłonie
poczuć
znaczenie przeszłości
iść wspólnym losem
jak najdalej w przyszłość
docenić życie
każdy jego schemat
i schować najpiękniejsze
chwile
w oprawie rodzinnego
pamiętnika
nie mogę dać ci za
wiele
zamykam
słowa
w pamiętnik
by wyjść z pełną
piersią
do przodu
zaczerpnąć łyk
nadziei
nie mogę dać ci za
wiele
tylko szkatułkę
wrażeń
i może jeszcze sny
najpiękniejsze na świecie
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
Jolanta Michna (z tomu "Nienasycenie")
Serce
Tango życia
zawsze czuję swoje serce
wiosną żyje najgoręcej
pachnie lilią
i konwalią
w tulipanach znajdzie
miejsce
tańczę z moim życiem
na dobre
na złe
tonę w kroplach
codzienności
drży wpatrzone
w błękit nieba
rozmarzone świeżym lasem
stąpa cicho
na paluszkach
chce zatrzymać chwilę wrażeń
bije mocno w mojej piersi
raz szalenie raz spokojnie
tuli nocą srebrny księżyc
zamyślone
spać nie może
serce serce moje drogie
cóż byłoby warte życie
gdyby twój cudowny odgłos
nagle ucichł
tak po prostu
tańczę z moim życiem
w sukni ukwieconej
barwnymi tulipanami
stokrotkami
rozkwitającymi
pąkami wiśni
tańczę z moim życiem
wiruję w powiewie
wiatru
chcę dosięgnąć
nieuchwytnych chmur
potykam się o progi
niedoskonałości
balansuję pomiędzy
ziemią a niebem
jak postać jednego
istnienia