Dzienniki norymberskie.indd

Transkrypt

Dzienniki norymberskie.indd
6. Obrona Göringa
8 marca
PIERWSZY ŚWIADEK OBRONY
Tego ranka Göring został przyprowadzony wcześnie, gdyż
planowano mu zrobić zdjęcia. Ewidentnie zdenerwowany, nie był
tym zachwycony. Gdy sala sądowa zaczęła się wypełniać, rzuciłem
uwagę, że przynajmniej zagra przy pełnej widowni. Rozejrzał
się wokół, ale był zbyt zdenerwowany, aby czerpać zadowolenie
z faktu ponownego znalezienia się w centrum zainteresowania,
tym bardziej że kontekst mojej uwagi naturalnie nie implikował
zachwytu widowni. Hess wspomniał, że właśnie usłyszał o odmowie stawiennictwa jego [Göringa] sekretarki jako świadka. Göring
zaznaczył: „Naturalnie, która kobieta zechciałaby się znaleźć w tej
wrogiej atmosferze. Nigdy nie wystawiłbym na to kobiety”.
SESJA PORANNA: Gdy doktor O o Stahmer rozpoczął obronę,
Göring wiercił się bardzo nerwowo; trzęsły mu się ręce, kiedy
próbował robić notatki, w końcu dał spokój pisaniu, zakładając
ręce pod boki; potem co chwila zmieniał pozycję. Można było zauważyć, że doświadcza nieznośnego napięcia, zmuszony stawić
czoło chłodnej rzeczywistości i twardym faktom przed światem,
który był zbyt rozgoryczony wojną, aby docenić brawurę i arlekinadę.
Pierwszy świadek, adiutant Göringa, Bodenschatz, zeznawał o nieprzygotowaniu Lu waffe w roku 1939 do wojny i próbach negocjacji
z Anglią w celu uniknięcia konfliktu, podejmowanych w tym czasie
przez Göringa za plecami Hitlera i Ribbentropa. Zaświadczył również
o fakcie, że Göring wyciągnął z obozów koncentracyjnych wielu swoich
przyjaciół. Próbował w różny sposób wykazać, że jego szef był po prostu
213
człowiekiem miłującym pokój. Oskarżyciel Jackson podważył jego zeznania w krzyżowym ogniu pytań*, ujawniając, że motywacje Göringa
mogły nie być tak szczytne, jak utrzymywał [świadek]; podkreślił jego
[Göringa] wiedzę o bezprawnym osadzaniu w obozach koncentracyjnych, o planowaniu wojny napastniczej oraz wytykając świadkowi
niepewność i zaprzeczanie samemu sobie.
PRZERWA OBIADOWA: Gdy pod koniec sesji porannej sala sądu
pustoszała, obrońca Seyss-Inquarta zwrócił się do mnie: „Wasi
amerykańscy oskarżyciele mają sporo doświadczenia w przesłuchiwaniu [świadków] w krzyżowym ogniu pytań, a jest oczywiste, że pan Jackson jest jednym z najlepszych”.
Podczas obiadu wielu spośród oskarżonych wyrażało złośliwe zadowolenie ze sposobu, w jaki pan Jackson zrobił durnia
z pierwszego ze świadków Göringa. Jodl, który i tak nie kochał
nadmiernie zasad i postawy Göringa, wyraził szczery zachwyt
porannym posiedzeniem. „To było dobre widowisko – zaśmiewał
się. – Tak czy owak, ten Bodenschatz nigdy nie grzeszył mądrością, a z pewnością wcale nie pomógł sprawie Göringa. Wasz
człowiek, Jackson, jest uzdolnionym oskarżycielem. Sam chętnie
się z nim zmierzę”.
W „stołówce dla starszych” Schacht aż kipiał radością z porażki Göringa: „Grubas na razie z pewnością dostaje w skórę! –
rechotał. – Wasz oskarżyciel Jackson jest bez wątpienia znakomity
w tym, co robi. Nawet gdy nie jest pewny, co chce znaleźć, wali
w stół, czekając, aż odezwą się nożyce (później tę metaforę przypisywał sobie Fritzsche). Zmierzenie się z jego inteligencją będzie
przyjemnością”. Ogłosił wynik [rozgrywki] 1:0 dla oskarżyciela.
Jednakże „starszyzna” w wyniku tej części sesji zainteresowała się bardziej własnymi przesłuchaniami. Von Papen, Dönitz
i Schacht uzgodnili, że najlepszą taktyką procesową będzie
mówienie bez notatek i dobrowolne odpowiadanie na pytania,
zeznawanie całej prawdy, ponieważ oskarżyciel zdemaskuje
każdego, kto spróbuje ją ukrywać.
* Przyjęta w procesie metoda (powszechna w sądownictwie anglosaskim) przepytywania świadków i oskarżonych. Pytania mogli zadawać
im wszyscy – i oskarżyciele, i obrońcy oskarżonych na wniosek swych
klientów (przyp. red.).
214
Hess wciąż narzekał na bóle brzucha*, a Ribbentrop uskarżał
się, że w ogóle nie jest gotowy do swojej obrony.
Göring nie był zbyt uszczęśliwiony: „No cóż, teraz naprawdę
ten biedny chłop jest całkowicie skończony. Nie byłem pewien,
czy powinienem powoływać go na świadka, ale on jest tak lojalny,
chciał powiedzieć dobre słowo o swoim zwierzchniku. Ale proszę
tylko poczekać, aż on [Jackson] zacznie ze mną – nie dostanie do
załatwienia jakiegoś zdenerwowanego Bodenschatza... Zresztą
muszę powiedzieć, że pochlebiam sobie, ponieważ sam główny
oskarżyciel przesłuchiwał mojego świadka”. Nerwowo wycierał
talerz kawałkiem chleba, najwyraźniej ani nierozbawiony, ani
niepochlebiony. Wyciągnąłem papierosy i poczęstowałem go
jednym, wiedząc, że rzadko palił. Biorąc go drżącymi palcami,
powiedział: „Tak, myślę, że dzisiaj zapalę”. Potem protestował
słabo przeciwko nieuczciwemu wykorzystywaniu jego słów,
które rzucił „w bitewnym zapale”, cytując równie „nieoględne”
oświadczenia generała Dooli le’a** i lorda Fishera***.
9–10 marca
KONIEC TYGODNIA W WIĘZIENIU
Cela Göringa: Göring, leżąc na pryczy w ubraniu, czekał na wezwanie przez swojego obrońcę. Poinformowałem go, że zgodnie
z jego prośbą zorganizowałem wcześniejsze doprowadzanie go
do sądu w dniach obrony, tak aby mógł się porozumieć ze swoim adwokatem; a jako że czynności obrony zostały rozpoczęte,
to byłem ciekaw, co oskarżeni mają do powiedzenia o swoich
*** Trzeba wspomnieć o subtelnym dowcipie językowym Autora. Ang.
czasownik bellyache oznacza m.in. „narzekać”. Ang. rzeczownik bellyache
oznacza „ból brzucha”. Można więc powiedzieć, że Hess narzekał na
narzekanie (przyp. tłum.).
*** James Harold Dooli le, generał lotnictwa US Army, który zasłynął
podczas drugiej wojny światowej pierwszym nalotem na Tokio (przyp.
tłum.).
*** John Arbuthnot Fisher, pierwszy baron Fisher z Kilverstone, brytyjski
admirał, pierwszy lord morski, w 1906 doprowadził do budowy okrętu
„Dreadnought”, prototypu współczesnego pancernika (przyp. tłum.).
215
zbrodniach. Uniósł się na pryczy i podpierając na łokciach, powiedział cichym, poważnym głosem: „Chcę, aby pan wiedział
tę jedną rzecz – naprawdę, może pan uwierzyć lub nie – ale
muszę to powiedzieć ze śmiertelną powagą – grausam bin ich
nie gewesen! [nigdy nie byłem okrutny]. Przyznam, bywałem
twardy – nie zaprzeczę, że nie wstydziłem się rozstrzeliwania
tysiąca ludzi w akcji odwetowej albo zakładników, albo kogokolwiek, co pan sobie życzy! Ale okrutny – torturowanie kobiet
i dzieci – du lieber Go ! – to już nie leży w mojej naturze... Może
pan pomyśleć, że to u mnie patologiczne, ale ja wciąż nie mogę
pojąć, że Hitler mógł wiedzieć o tych wszystkich obrzydliwych
szczegółach. Teraz, kiedy wiem to, co wiem, chciałbym dostać
tutaj Himmlera chociaż na dziesięć minut, aby go zapytać, co
myślał, kiedy to czynił. Gdyby zaledwie kilku generałów SS
zaprotestowało...”.
„A zatem jak pan może potępiać ludzi takich jak Lahousen,
którzy wiedzieli, co się działo, i robili wszystko, co mogli, aby
sabotować tę tyranię?”.
Po raz kolejny [siedzący] w nim nacjonalista przemówił głośniej, niż kiedykolwiek [mówił] domniemany humanitarysta:
„Och, ale to jest coś innego – zdradzenie wrogowi – nie, nie tak!
Można wszcząć rewolucję, nawet spróbować zamachu, cokolwiek – naturalnie ponosząc ryzyko utraty własnej głowy. To
nie jest niczyim przywilejem. Ja nawet poniosłem takie ryzyko
w 1923 roku, podczas naszego puczu. Mogłem łatwo zginąć,
zamiast odnieść ranę. Proszę nie zapominać, że jest różnica między Landesverrat a Hochverrat”. Poprosiłem, aby ją wytłumaczył.
„Landesverrat to zdrada ojczyzny na rzecz obcej potęgi – nie ma
nic bardziej haniebnego. Hochverrat jest po prostu zdradą głowy
państwa – a to jest inna sprawa”.
„Uznając, że wasza mała rewolucja – albo pucz piwiarniany,
jak to nazywacie – była faktycznie zdradą, jestem zaskoczony, że
pan i Hitler wyszliście z tego tak łatwo”.
W tym miejscu zaśmiał się chytrze w starym stylu: „Aha,
naturalnie! Proszę nie zapominać, że to był bawarski sąd, a sami
Bawarczycy byli z nami w zmowie, ponieważ chcieli wzniecić
własną rewolucję. Oczywiście to, czego chcieli, to było dążenie do oddzielenia się od Niemiec północnych i rodzaj katolic-
216
kiego przymierza z Austrią – a my, wielkoniemieccy patrioci,
chcieliśmy czegoś wręcz przeciwnego. Łączył więc nas pomysł
pozbycia się najpierw ówczesnego rządu [w Bawarii], a potem
wspólnych [niemieckich] rządów – ale naturalnie ani myśleliśmy
o podzieleniu Niemiec dla ich katolickiego przymierza. Tak czy
inaczej, nie mogli sobie pozwolić na przyjęcie zbyt twardego
stanowiska wobec nas, ponieważ oni także pragnęli obalenia
Republiki Weimarskiej”.
Strażnik właśnie przyniósł wieczorną kawę, a on usiadł,
w zamyśleniu maczając w niej chleb i głośno przełykając jedno
i drugie.
„Cóż, miał pan interesujące życie” – zauważyłem.
„Tak, było to interesujące życie, dobre. Przypuszczam, że
gdybym miał je przeżyć ponownie, uniknąłbym pewnych
błędów. Ale jaką to robi różnicę? Nie mamy zbyt wiele do powiedzenia w sprawie naszego losu. Siły historii i siły polityki
i ekonomii są po prostu zbyt wielkie, by nimi właściwie pokierować. To jasne, że Anglia z całego serca życzyła sobie, żeby
Niemcy walczyły z Rosją, a oni [dzięki temu] mogliby utrzymać
swoją potęgę i swoje imperium; jasne jest też to, że Rosjanie
nie dbali o to, czy walczymy z mocarstwami zachodnimi. –
Znowu uśmiechnął się chytrze. – Wie pan, gdybym mógł tylko
złapać pewnej nocy poczciwego sir Davida Maxwella-Fyfe’a*
nad szklaneczką whisky i szczerze z nim porozmawiać, to – idę
o zakład – nie dopuściłby do tego, żeby Brytyjczycy życzyli
sobie z całego serca naszej wojny z Rosją. Cóż, tak to jest – siły
historii, przeludnienie i wszystko inne określają bieg wydarzeń.
Nie jest kwestią, kto dochodzi do władzy – taki jest nieunikniony łańcuch wydarzeń”.
Fatalizm historyczny jest najwyraźniej jego ulubioną metodą
ratowania ego, wygodnie podporządkowuje bowiem kwestie
moralne siłom geopolitycznym. Oprócz tego wydarzenia społeczne są [tu] w gruncie rzeczy rozwinięciem tragedii greckiej,
a on przynajmniej może czerpać satysfakcję z odgrywania jednej
z głównych ról, a nie uczestnictwa w chórze.
* Pierwszy hrabia Kilmuir przed wybuchem wojny, tytularny
radca królewski (od 1934) i poseł Izby Gmin (od 1935); podczas procesu
norymberskiego był oskarżycielem brytyjskim (przyp. tłum.).
217
Cela Franka: Frank staje się tak pochłonięty swoimi własnymi
abstrakcyjnymi myślami, że nawet nie wykazuje zwykłego zainteresowania procesem. Gdy zapytałem go, co myślał o obronie
Göringa, zbył to machnięciem ręki, jakby przebiegała ona zwyczajnie. „Przecież sąd nie jest już sądem z woli Bożej – zapewnił
mnie tak, jak gdyby zmiana była raczej obiektywna niż subiektywna. – Jeśli ponownie miałbym streścić panu moją reakcję, nie
powiedziałbym, że to sąd z woli Bożej. Rosjanie nie mają w sądzie
nic do roboty. Jak śmią zabierać się do osądzania!”.
Odwrócił się do książki, którą czytał. „Czytałem o wojnie
trzydziestoletniej, kiedy to katolicy i protestanci wyrzynali się
nawzajem, aż w końcu cała Europa została wplątana w eksterminację ludności niemieckiej. A na ostatek protestanci i katolicy
uznali, że nie było żadnego powodu, dla którego jedni i drudzy
nie mogliby głosić słowa Bożego”. Zabrzmiał jego wysoki, histeryczny śmiech.
„A teraz Niemcy właśnie przeszły kolejną krwawą łaźnię
z nowym rodzajem fanatyzmu – zwróciłem uwagę. – Sądzi pan,
że ludzie się kiedykolwiek czegoś nauczą?”.
„Ach, nie – westchnął głęboko – to jest przekleństwo rodzaju
ludzkiego. Żądza władzy i agresja są zbyt silne”.
Mimo wszystko była to opinia eksperta.
Cela Ribbentropa: Wciąż zmęczony i zakłopotany, nie miał nic
do powiedzenia w sprawie Göringa. Gdy zapytałem, co myśli
o oświadczeniu Göringa, że negocjował za jego [Ribbentropa]
plecami, aby osiągnąć porozumienie z Anglią, wzruszył ramionami: „Jest wiele spraw, o których nie wiedziałem”. Znużony
użalał się, że nigdy nie przygotuje swojej obrony na czas.
Cela von Papena: Von Papen kpił z obrony Göringa: „Ach, może się
bronić do sądnego dnia, ale nigdy nie wytłumaczy się z tego, co
zrobił. Sąd nie powinien marnować czasu i powiedzieć: następna
sprawa”.
Cela Hessa: Tego wieczoru leżący na pryczy i bujający w obłokach
Hess nie wiedział nawet, o czym mówię, gdy stwierdziłem, że
przyszedłem zweryfikować to, co zapisał w ciągu ostatniego ty-
218
godnia. Dopiero gdy mu podpowiedziałem, przypomniał sobie,
że opisywał pewne szczegóły swojego lotu do Anglii. Pytany, co
opisał, mógł sobie tylko przypomnieć, że zdecydował się na lot,
aby dojść do jakiegoś porozumienia z Anglią w celu zapobieżenia
rozlewowi krwi, oraz że lądując, zranił się w nogę. Gdy dalej nalegałem, przypomniał sobie, że rozmawiał z sir Johnem Simonem*.
To było wszystko; następnie zapytałem, czy przypominał sobie
o złamaniu nogi kiedy indziej. Nie przypominał sobie. Opisałem
incydent z samobójczym skokiem, ale najwyraźniej go nie pamiętał. Zapytałem, czy przypomina sobie cokolwiek o kłopotach
żywieniowych. Też nic nie pamiętał. Zapieczętowane paczki? Nie.
Czy obecnie ma jakieś podejrzenia co do podawanego mu jedzenia? Tak, czasami myśli, że jest w nim coś, co powoduje skurcze
żołądka. Nie przypominał sobie żadnych podejrzeń dotyczących
jedzenia w Anglii. Czy miał wówczas jakieś kłopoty z pamięcią?
Nie mógł sobie przypomnieć.
Następnie przeszedłem do zbadania jego pamięci co do głównych świadków w procesie, rozmawiałem o tym swobodnie, aby
uniknąć pozorów jakiegoś prawdziwego testu. A oto wyniki:
Generał Lahousen, Ohlendorf i Schellenberg – brak pamięci.
Generał** von Paulus – nazwisko mgliście kojarzone z procesem.
Generał Bodenschatz – przypomniany sobie jako świadek
Göringa, pojawił się „w ciągu kilku ostatnich dni” i mówił, że
podczas zamachu na Hitlera poparzył sobie ręce i stracił kilka
palców; nie przypominał sobie żadnych zeznań, wyraził zaskoczenie, gdy powiedziałem mu, że Bodenschatz pojawił się
zaledwie wczoraj.
Cela von Schiracha: Von Schirach czuł się zażenowany niepowodzeniem Bodenschatza i zdziwiony, co w ogóle miał on udowodnić. Zapytał, czy Göring będzie pytany o grabieże i inne takie
niewygodne kwestie. Odpowiedziałem, że nie wiem.
Nagle zapytał mnie: „A tak przy okazji, o co chodzi z Hessem?”.
* Pierwszy wicehrabia Simon, podówczas lord kanclerz (przyp. tłum.).
** Feldmarszałek (przyp. tłum.).
219
„Dlaczego pan pyta?”.
„Na cóż, muszę panu coś powiedzieć. Przed mniej więcej
dwoma tygodniami zastanawiałem się nad dwoma pytaniami,
na które mógłby odpowiedzieć [w moim interesie] jako świadek.
Następnego dnia powiedział mi, że znał odpowiedzi, wiedział
o tym wszystko, a nawet przypominał sobie datę ich dotyczącą.
No więc dwa dni temu zapytałem go ponownie o te kwestie, a on
nawet nie wiedział, o czym mówiłem... Popatrzywszy na niego,
powiedziałem: «Ależ, Herr Hess, rozmawialiśmy o tym osiem dni
temu, a pan nawet przypomniał sobie datę!». A on: «Strasznie mi
przykro, ale po prostu nie mogę sobie przypomnieć. Próbuję, jak
mogę, po prostu nie mogę dostać się do mojej pamięci». A więc
co pan o tym myśli?”.
Stwierdziłem, że coś takiego [już] się zdarzało.
„No cóż, zatem lepiej nie będę zadawał mu żadnych pytań.
Gdybym poprosił go o świadectwo w sądzie, a on powiedziałby,
że nie pamięta, wyglądałoby to naprawdę zabawnie”.
12 marca
SESJA PORANNA: Zeznawali: adiutant Göringa, młodszy von Brauchitsch*, Paul Körner, sekretarz Göringa i sekretarz stanu w Prusach**
oraz feldmarszałek Albert Kesselring.
Podczas porannych i obiadowych rozmów największym zainteresowaniem cieszył się jednak nagłówek [prasowy]: „MOSKWA
NAZYWA CHURCHILLA PODŻEGACZEM WOJENNYM
DĄŻĄCYM DO SABOTAŻU ONZ”. Göring chichotał: „Jedyni
alianci, którzy wciąż są sojusznikami, to czterej oskarżyciele,
a ich sojusz dotyczy tylko dwudziestu oskarżonych”. Zacierał
ręce, śmiejąc się z satysfakcją.
„To racja – stwierdził Dönitz. – Churchill był zawsze antyrosyjski – co wciąż powtarzałem”.
* Pułkownik Bernd von Brauchitsch, syn (z pierwszego małżeństwa)
feldmarszałka Waltera von Brauchitscha, szefa OKW w latach 1938–1942
(przyp. tłum.).
** W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Prus (przyp. red.).
220

Podobne dokumenty