Rok szkolny 2013-2014 nr 1 - Szkoła Podstawowa nr 64 im
Transkrypt
Rok szkolny 2013-2014 nr 1 - Szkoła Podstawowa nr 64 im
Wrzesień/Październik CZASOPISMO DLA UCZNIÓW, RODZICÓW I NAUCZYCIELI EKSPERCI 64 NR 1 9-10/2013 Złoty Laureat 2013 Ważne tematy: 18. MAM Forum Pismaków Po raz kolejny wzięliśmy udział w Forum Pismaków. Czytaj na str. 12-13 W naszej szkole odbyły się wybory do Samorządu Uczniowskiego. Kto wszedł w jego skład? Czytaj na str. 14-15 W tym numerze: Nasze wakacje 3 Zielona Szkoła 11 Wyprawa do ZOO 16 Muzeum Architektury 18 Muzeum Poczty i Telekomunikacji 20 W krainie jezior 22 Politechnika - kierunek z przyszłością 25 il. M. Leśniak 6a Srebrny Laureat—17 MAM forum Pismaków 2012 I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Gazet Szkolnych – Forum Pismaków 2011 Tytuł Mistrza Pismaków 2011 EKSPERCI 64 Str. 2 witamy! OD REDAKCJI Wakacje się skończyły! Czas rozpocząć naukę! Na szczęście szkoła to również przyjaciele, imprezy szkolne oraz… nasza gazetka! Jak zwykle będziemy z wami przez cały rok. Chcielibyście napisać jakiś artykuł? Macie jakieś uwagi? Śmiało! Czekamy na ciekawe pomysły z interesującymi zdjęciami. Swoje artykuły wysyłajcie pod adres: [email protected] foto. M. Czarniewska Po raz kolejny nasza redakcja odebrała nagrodę za swoje osiągnięcia! foto. M. Czarniewska Podczas wakacji przeżyliśmy mnóstwo ciekawych i zabawnych historii! arch. prywatne Wrzesień/Październik Str. 3 witamy! Nazywam się Sasza Gurański. Mam 9 lat i chodzę do 4 klasy. Interesuję się piłką nożną i dobrze w nią gram. Moim ulubionym klubem jest FC BARCELONA, a ulubionym piłkarzem tego klubu - Neymar da Silva. Piłkę nożną trenuję w klubie WKS Śląsk Wrocław. W 1 i 3 klasie brałem udział w serialu ,,Głęboka woda”. Wygrał on konkurs w Wenecji na najlepszy serial familijny w Europie. Bardzo lubię lato i zimę. Lato to ciepła pogoda i wakacje. Zima - święta, Mikołaj i prezenty. Bardzo nie lubię się uczyć, chociaż nauka nie sprawia mi trudności. Lubię też bezczynnie leżeć. Nazywam się Agata Baczyńska. Ostatnio bardzo polubiłam malowanie. Byłam nawet na wystawie „Rodzina Brueghlów”, na której podziwiałam piękne obrazy. Aby malować SASZA ładniej, zapisałam się na zajęcia plastyczne, na których doskonalę swoją technikę. Lubię słuchać muzyki, z koleżankami dyskutujemy, jakie utwory nam przypadły do gustu. Przez pięć lat tańczyłam disco dance, a dwa lata ćwiczyłam balet. Lubię tańczyć, niestety z braku czasu przestałam uczęszczać na zajęcia. Najbardziej kocham koty i gdyAGATKA bym mogła spędzałabym z nimi każdą wolną chwilę. Uważam, że koty to inteligentne zwierzęta, z którymi przyjemnie spędza się czas. ALA Mam na imię Ala. Chodzę do 3 klasy. Mam 9 lat. Mieszkam we Wrocławiu. Interesuję się architekturą i tańcem. Zrobiłam dużo projektów domów. Na tańce chodzę do MDK-u Wrocław Krzyki. Byłam na kilku turniejach tanecznych. Raz zdobyłam 2 miejsce. TOSIA Mam na imię Tosia. Chodzę do 3a. Mam 9 lat. Lubię tańczyć, rysować i projektować. Moją pasją jest projektowanie mody. Moje ulubione zwierzęta to pies i papuga. EKSPERCI 64 Str. 4 witamy! ZUZIA MARLENA Mam na imię Marlena, chodzę do klasy 3c. Jestem nową uczennicą, wcześniej uczyłam się w Szkole Podstawowej nr 83. Nowa szkoła bardzo mi się podoba, lubię swoją klasę i panią Kasię. Jak mam wolny czas, to gram na komputerze oraz pływam. Mam młodszą siostrę Martynę, która ma 2 latka. Lubię bawić się z siostrą. Moją ulubioną potrawą jest pizza i spaghetti. Nazywam się Maciek. Mam 10 lat i chodzę do 4 klasy. Lubię grać, pisać na komputerze i czytać książki, komiksy. Interesuję się: wynalazkami, informatyką i sportem. W wolnym czasie lubię: grać w piłkę nożną, opiekować się młodszym bratem i pomagać w pracach domowych. Mam na imię Karolina i mam 8 lat. Bardzo lubię koty, moja ulubiona rasa to kot syberyjski. Sama najczęściej bawię się kucykami. Chodzę także na capoeirę do szkoły, w której pracuje moja mama. Bardzo lubię pisać i czytać. Nazywam się Zuzia Gos. Chodzę do 3 klasy. Bardzo chciałabym mieć szczeniaczka. Lubię się przytulać, malować i tańczyć. Bardzo lubię koty i konie. W wolnych chwilach lubię bawić się z koleżankami. Mam na imię Ola i chodzę do klasy 3c. Jestem wesołą i odważną dziewczynką. Jak mam wolny czas, to pływam i gram na komputerze. Od niedawna uczęszczam na zajęcia TWISTERA do MDK-u. Jeżdżę również na rowerze. Mam młodsze rodzeństwo: siostrę Zosię i brata Antka. Chętnie bawię się z siostrą, budujemy domy z klocków Lego, bawimy się lalkami Monster High oraz kucykami Filly. OLA Nazywam się Michał Brzeziak i chodzę do Szkoły Podstawowej 64 we Wrocławiu. Jestem uczniem klasy 4a. Interesuję się przyrodą, informatyką i sportem. Mam 10 lat. Jak dorosnę chcę zostać parkurowcem. Parkour to sport ekstremalny, poprawia formę fizyczną. W tym sporcie trzeba skakać na klockach umieszczonych nad ziemią i nie wolno spaść. Oczywiście, jak się spadnie, to wpada się do wody. Fot. do działu „Witamy!” pochodzą z archiwów prywatnych Wrzesień/Październik migawki z wakacji Str. 5 WAKACYJNE WSPOMNIENIA Ada: Podczas wakacji byłam w wielu miejscach. Wszędzie mi się podobało, ale najciekawsze były ostatnie dwa tygodnie. Pierwsze trzy tygodnie wakacji spędziłam we Wrocławiu. Codziennie jeździłam na Partynice. Pomagałam tam i świetnie się bawiłam. Nawet pozwolono mi opiekować się wałachem o imieniu Midas. Następnie pojechałam na obóz sportowy do Karpacza. Było świetnie. Jednego dnia jeździliśmy na saneczkach po torze o nazwie „Kolorowa”. Na obozie było dużo wypadków, ale i tak wszyscy dobrze się bawili. Raz wybraliśmy się na dwudniową wycieczkę na Śnieżkę. Na górze zjedliśmy pyszne naleśniki, a potem poszliśmy do schroniska, w którym mieliśmy spać. Podczas wchodzenia dokuczał nam straszny upał, więc wszyscy mieli dość. Dwa razy w tygodniu pływaliśmy w Aquaparku w hotelu Gołębiewski. Obóz wszystkim się podobał i niektórzy zostali na kolejne turnusy. Póź- niej byłam dwa tygodnie we Wrocławiu, a na weekend pojechałam do Warszawy. W stolicy zwiedziłam Centrum Kopernika i Planetarium. Bardzo mi się tam podobało. Cały wielki budynek zapełniony był różnymi eksponatami. Były też laboratoria chemiczne, fizyczne, robotyczne i biologiczne, w których odbywały się zajęcia. W chemicznym odnajdowaliśmy odciski palców, sprawdzaliśmy czy płyn jest krwią i odczytywaliśmy sekretne wiadomości za pomocą różnych płynów. W laboratorium fizycznym robiliśmy własną żarówkę. W robotycznym tworzyliśmy robota, a w biologicznym oglądaliśmy krew pod mikroskopem. W niedzielę byłam na Służewcu oglądać wyścigi. Było świetnie, ponieważ tam konie biegają dwa razy szybciej niż na Partynicach. Ostatnie dwa tygodnie spędziłam w Pakówce, na obozie jeździeckim. Codziennie dosiadaliśmy konie dwa razy. W niedzielę konie odpoczywały, więc myliśmy sprzęt jeździecki i robiliśmy konkursy piękności. W wolnym czasie mieliśmy różne zajęcia. Pierwsze dwa dni chodziliśmy na podchody. Niestety, nasz kapitan źle nas poprowadził i zgubiliśmy się. W końcu dotarliśmy do wsi o nazwie Trzebosz. Tam zapytaliśmy o drogę i okazało się, że przeszliśmy 6 km przez las, a do Pakówki mieliśmy jeszcze 3 km. W inne dni musieliśmy się przebierać lub robić obrazki z darów natury. W ostatnim dniu obozu nikt nie mógł się rozstać i niektórzy przetrzymywali rodziców przez kilka godzin. Te wakacje były jednymi z najlepszych i szkoda, że tak szybko minęły. Sylwia: Kto powiedział, że wakacje trzeba spędzić nad morzem? Jeśli ma się dobre towarzystwo, można spędzić wakacje wszędzie i gwarantuję, że będą niezapomniane. Pierwszy tydzień wakacji spędziłam u moich dziadków na wsi wraz z moją siostrą i kuzynem Tomkiem. Przy okazji zabrałam moją kotkę Figę. Moja babcia ma duży dom oraz piękny ogród i świetnie się tam bawiłam. Gdy przyjechali moi rodzice, wszyscy (oprócz Figi, która została u babci) pojechaliśmy do Zakopanego. Czekało tam na nas wiele atrakcji, byliśmy na basenie termalnym, w Jaskini Mroźnej, w Jaskini Bielańskiej w Słowacji. Codziennie chodziliśmy na wycieczki, najtrudniej wchodziło się na Morskie Oko. Później wraz z siostrą wróciłyśmy do dziadków, gdzie czekała na nas Figa, Tomek i kuzynka Marysia. Po powrocie do domu przez tydzień chodziłam z moją koleżanką Kasią na półkolonię. Świetnie się na niej bawiłyśmy, a na koniec czekała na nas fontanna z czekoladą! Przez kolejne trzy tygodnie spotykałam się z Kasią na podwórku. To były niezapomniane wakacje! EKSPERCI 64 Str. 6 migawki z wakacji Sasza: Wakacje spędziłem w wielu miejscach. Najpierw pojechałem na kolonię, do Jantaru nad Bałtykiem, z kilkoma klasami z mojej szkoły. Było tam bardzo fajnie. Ośrodek, w którym mieszkaliśmy, miał basen, boisko do koszykówki i dwa boiska do piłki nożnej. Po powrocie do Wrocławia pojechałem z rodzicami do Grecji, na wyspy Egejskie. W podróż wyruszyliśmy autem, a na wyspy dopłynęliśmy promem. W Grecji robiliśmy z rodzicami przeróżne rzeczy, chodziliśmy po górach, pływaliśmy w morzu i zwiedzaliśmy zabytki. Ostatni miesiąc wakacji spędziłem także nad morzem, nad Morzem Bałtyckim w Dźwirzynie, koło Kołobrzegu. Pierwszy tydzień spędziłem z rodzicami, a kolejne dwa tygodnie z babcią. Miasto Dźwirzyno jest bardzo ładne. Z rodzicami głównie łowiłem ryby, a z babcią chodziłem do kina, zwiedzałem Kołobrzeg i grałem w różne gry. Moje wakacje były bardzo udane. Oliwia: Pierwszy miesiąc wakacji spędziłam razem z dziadkami i ich znajomymi w Chorwacji. Pojechałam na camping „Solaris”. Kiedy razem jedliśmy kolację, postanowiliśmy, że pojedziemy do Baśki. Baśka jest małą, piękną wioską. Razem z dziadkami chodziliśmy na pizzę do restauracji nad brzegiem morza, a ze znajomymi moich dziadków chodziliśmy do sklepów ze słodyczami. Któregoś wieczora poszliśmy na spacer. Na środku morza widać było latarnię, która świeciła żółtym światłem. Na camping wróciliśmy o 22:00. Bez kąpieli poszliśmy spać. Następnego dnia mieli przyjechać moi rodzice. Od rana razem z moją młodszą siostrą, Nadią, byłyśmy strasznie podekscytowane. Oczywiście, nie przeszkodziło nam to w porannej kłótni! Po wielu wysiłkach jakie babcia i dziadek włożyli w uspokojenie nas, poszliśmy na basen. Kiedy dotarliśmy na basen i rozłożyliśmy się, pierwsze co zrobiłam, to uszczypnęłam moją siostrę i uciekłam, ale na mojej drodze stanął basen z zimną wodą. Nie zdążyłam wyhamować i... PLUSK! Woda poleciała na Nadię, która zaczęła piszczeć. Wieczorem przy ognisku czekaliśmy na naszych rodziców. Nadia co sekundę mówiła, że jej zimno. Babcia, kiedy tylko słyszała klakson biegła do bramy, mówiąc: „Może to oni? To na pewno oni!”. Biegała tak przez pół godziny, po czym zmęczona usiadła, a dziadek słysząc kolejny klakson powiedział, żeby nie wstawała. Był jednak w błędzie. Tym razem byli to moi rodzice. Wszyscy poderwali się z krzeseł, aby się przywitać. Resztę wakacji w Chorwacji spędziłam z rodzicami i z Nadią, z którą non stop się kłóciłam. Hania Budka: W tym roku na wakacjach byłam w wielu miejscach: Grecji, Borach Tucholskich, Jantarze, Kostrzynie. Najpierw pojechałam z koleżankami do Jantaru na dwutygodniową kolonię. Mieszkałam w ośrodku „Wiking”. Potem pojechałam do Kostrzyna, do mojej dalekiej kuzynki. Pogoda nie dopisywała, ale i tak świetnie bawiłyśmy się. Byłam w Kostrzynie 2 dni, spałam w małym 2-piętrowym domku. Kilka dni później poleciałam samolotem do Grecji. Mieszkałam w apartamencie, przez okno widziałam basen dla dzieci ze ślizgawkami. Baseny były super i było ich aż 4. Koło basenów było wielkie morze - ciepłe i czyste. Jedzenie było bardzo dobre. Prawie codziennie chodziłam do Kids Klubu. Kids Klub to takie miejsce, w którym są animatorki z różnych krajów np. z Polski czy Anglii. W Grecji byłam 1 tydzień, było super! Następnie siedziałam tydzień w domu, ale potem pojechałam do Borów Tucholskich, gdzie spędziłam tydzień czasu. Jeżdżę tam już od 8 lat. Mieszkam w domku z różnymi znajomymi moich rodziców. Mamy tam wiele atrakcji np. jeździmy do Czerska i chodzimy po sklepach, oglądamy cisy. Potem pojechałam do mojej babci, spędziłam u niej 2 tygodnie, ale chodziłam też do mojej drugiej babci, gdzie w tym czasie była moja kuzynka. Moje dwie babcie mieszkają w jednej wsi, Podlesie. Moje całe wakacje były świetne! Wrzesień/Październik migawki z wakacji Str. 7 Ala: Na początku wakacji byłam u babci. Mam tam trampolinę, na której skakałam prawie przez cały czas. Jeździłam do cioci, która mieszka bardzo blisko babci. Bawiłam się z jej psem Dżimim i kotem Liptonem. Chodziłam do mojej koleżanki Kasi i Natalki. Po dwóch tygodniach u babci pojechałam do Włoch. Byłam w Toskanii, zwiedziłam miasteczka takie jak: Voltera, Piza. Potem pojechałam do babci z siostrą i jej koleżanką. Po dwóch tygodniach spędzonych u babci, pojechałam na obóz taneczny do Lądka Zdroju. Byliśmy w Kopalni Złota na Złotym Stoku i Muzeum Minerałów. Byliśmy na basenie. W czasie obozu były urodziny mojej koleżanki. Mieliśmy dziennie sześć godzin tańca. Przedostatni dzień obozu był miły, bo mieliśmy pożegnalnego grilla. Na pożegnanie był występ dla rodziców. Najbardziej podobał mi się taniec współczesny z panią Moniką Jakubowską-Foster. Potem wróciłam do domu. Bardzo mi się podobało na wakacjach. Zosia: Moje wakacje były pełne wrażeń i niespodzianek. Nie do końca były zaplanowane. Miałam zostać trzy tygodnie w domu, ale plany zmieniły się o 180 stopni. Na początku pojechałam na dwa tygodnie na obóz windsurfingowy do Dziwnówka. Podszkoliłam tam pływanie na desce oraz jazdę na rowerze w trudnych warunkach. Po trzech wycieczkach rowerowych byłam kompletnie wykończona, ale na szczęście pogoda się poprawiła i wychodziliśmy co drugi dzień na plażę. Na tym obozie zawarłam dużo nowych znajomości. Było bardzo dużo sympatycznych kolegów i koleżanek. Czas na obozie minął bardzo szybko i żałowałam, że muszę już wracać do Wrocławia. łam dużo wspaniałych ludzi. Do mojej klasy chodziła Hiszpanka - Soraj, z którą się bardzo zaprzyjaźniłam. W pierwszym tygodniu spędzałam czas tylko z Polakami i osobami z klasy, natomiast w drugim utrzymywałam również kontakt z grupą młodzieży z Belgii i Hiszpanii. W Oxfordzie zwiedziłam college, gdzie realizowali Harryego Pottera i liczne muzea. Codziennie chodziłam na lekcje języka angielskiego, które trwały cztery godziny. Często brałam udział w różnych projektach i zorganizowanych popołudniach (koszykówka, filmy, siatkówka oraz wieczorne dyskoteki). Z tego wyjazdu zostało mi dużo ciekawych wspomnień. Następne dwa tygodnie spędziłam z siostrą w Anglii. Okazało się, że zupełnie przypadkowo razem z nami na ten sam obóz jechał Kacper, z którym byłyśmy już w tamtym roku w Ramsgate. Tym razem leciałyśmy do Oxfordu. To miasto tętni życiem, ma dużo zabytków i wiele ciekawych atrakcji. W college pozna- Podczas tych wakacji bardzo odpoczęłam. Szkoda, że się już skończyły. Z nowo poznanymi kolegami i koleżankami utrzymuję kontakt e-mailowy i na „fejsie”. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się z nimi spotkam. Po powrocie z Anglii, bezpośrednio z warszawskiePotem na tydzień pojechałam razem z Anią, babcią go lotniska, pojechałyśmy ze starszą siostrą na Hel, na i mamą nad morze, na Kaszuby. Mieszkałyśmy w pięk- windsurfing. Pogoda była świetna, same wietrzne dni, nej, uroczej i malowniczej miejscowości letniskowejdlatego na desce ślizgałyśmy się rano i po południu. Na Ostrowo. Świetnie tam odpoczęłam. Oprócz plażowa- koniec wakacji rodzice przygotowali dla nas kolejną nia pozwiedzałyśmy miasta w okolicach Władysławo- niespodziankę. Zaplanowali dla nas wyjazd do Chorwa - Karwię, Krokowa, a w niej pałac, Wejherowo. wacji, do Pakostane. Na obozie w Chorwacji zwiedziGorąco polecam to letnisko, zwłaszcza domowe obiady łam dużo miast, zobaczyłam przepiękne wodospady w Kaszubskich checzach. KRK, wyspy Kornaty – wrażenia niesamowite. EKSPERCI 64 Str. 8 migawki z wakacji Julia: Tegoroczne wakacje spędziłam na Węgrzech, nad Balatonem. Wieczorem, w dniu naszego przyjazdu, poszliśmy nad jezioro. Chcieliśmy zobaczyć, czy Balaton rzeczywiście jest turkusowy, tak jak o nim mówią. Zamiast zachwytu ogarnęło nas przerażenie. Przy brzegu płynął wąż z myszą w paszczy. Tego dnia nie wolno mi było zbliżać się do Balatonu. Następnego dnia poszliśmy na plażę. Dowiedzieliśmy się, że węże w tym jeziorze to normalne. Na stacji kolejki, jeżdżącej tuż za naszym campingiem, była tablica, na której pokazane były zwierzęta występujące w Gyenesdias (tak się nazywała nasza miejscowość). Na tej tablicy był wąż zbożowy, który wyglądał tak samo, jak wąż, którego widzieliśmy poprzedniego dnia. Dalej nasze wakacje toczyły się normalnie, aż do czasu, kiedy znalazłam w bucie małą żabę, a w wodzie widać było kolejne. Oprócz tego byliśmy w miejscowości Heviz i kąpaliśmy się tam w jeziorze termalnym. Zuzia: Podczas tych wakacji byłam na półkoloniach z angielskiego, na koniach i na basenie. Następnie pojechałam na wakacje nad Morze Bałtyckie, tam zbierałam muszelki, kąpałam się w wodzie. Poznałam nowe koleżanki: Lucynę, Agnieszkę i Zuzię. Spędziłam z nimi miło czas. Chodziłam również nad jezioro, gdzie fotografowałam swoim aparatem małe kaczuszki, karmiłam łabędzie i mewy. Jeździłam na gokartach. Bardzo mi się podobało nad morzem. Ola: W tym roku pojechałam nad morze Bałtyckie do miejscowości Pobierowo. Mieszkałam w pensjonacie „Kamea”, z którego było bardzo blisko nad morze. Często spędzałam czas na plaży, pływałam i opalałam się. Ponieważ nasza plaża była bardzo kamienista, rodzice postanowili, że pojedziemy na plażę do Dziwnowa i to był dobry pomysł, ponieważ tam plaża była o wiele lepsza. Byłam też w kinie 8D, na filmie „Nawiedzona kopalnia” z niesamowitymi efektami. Razem z siostrą szalałam w parku linowym. Kiedy spojrzałam w dół, to przeraziłam się, że jest tak wysoko, ale dałam radę. Moja siostra w ogóle się nie bała, więc przeszła o wiele szybciej niż ja. Po dwóch tygodniach niestety musiałam wracać do domu. Kolejna wprawa czekała nas w góry, do hotelu z własnym aqua parkiem. Zaraz po przyjeździe poszłam z siostrą na basen. Tam bawiłyśmy się na zjeżdżalniach. W środę pojechaliśmy do Czech, skąd udaliśmy się metrem do Pragi. Bardzo mi się spodobała jazda metrem. W Pradze widziałam człowieka, który wyglądał jakby lewitował, ale tata mi wytłumaczył jak to zrobił (nie powiem, to tajemnica). Zwiedziłam Katedrę, jadłam kilka nowych potraw. W końcu nadszedł czas powrotu do domu. Hania Bieńko: Wakacje spędziłam bardzo ciekawie. Na początku byłam na kolonii z moimi koleżankami w Jantarze, w ośrodku wypoczynkowym „Wiking”. Codziennie chodziliśmy na plażę. W przedostatni dzień kolonii był chrzest. Musiałam go przejść i było to ciekawe doświadczenie. Najpierw przechodziliśmy pod kocem i chłopcy walili w nas kijami. Kolejną przeszkodą do pokonania był tor z szyszkami, lanie wodą, sypanie piaskiem, malowanie twarzy oraz picie tajemniczej mikstury. Po tych wszystkich atrakcjach otrzymaliśmy dyplom. Po kolonii pojechałam z mamą i bratem w Bieszczady. Spędziłam tam bardzo ciekawie czas. Codziennie zwiedzaliśmy coś innego. Byliśmy na górze mała Rawka, na starym cmentarzu ukraińskim. Codziennie spotykały nas różne dziwne przygody. Raz zamiast pojechać do naszego domku, pojechaliśmy niechcący na Ukrainę, bo nie wiedzieliśmy, gdzie jest granica i straż graniczna nas złapała. Kiedy wróciliśmy z Bieszczad, pojechałam z tatą i bratem nad morze do Niechorza. Było tam bardzo fajnie! Ale niestety była brzydka pogoda. Na koniec wakacji przyszła do mnie moja koleżanka Hania na nocowanie, a potem ja do niej. Moje wakacje były super! Wrzesień/Październik migawki z wakacji Str. 9 Patrycja: Po rozdaniu świadectw od razu zaczęły się moje wymarzone wakacje. Zaczęłam je od wyjazdu na obóz taneczny w Dusznikach Zdroju. W Dusznikach świetnie się bawiłam z przyjaciółmi ze szkoły, a także ze znajomymi z innych szkół. Mój pierwszy spędzony dzień na kolonii był świetny, poznałam wiele nowych osób i spotkałam starych znajomych, także zaprzyjaźniłam się z kolegami z obozu piłkarskiego z Bolkowa. Ośrodek nazywał się „GREEN REST” i znajdował się w centrum Dusznik. Na obozie zwiedzałam nie tylko Duszniki, zwiedzałam także Pragę i wiele miast Polski. Brałam udział w zajęciach tanecznych, plastycznych i muzycznych, koncercie tanecznym, który zaplanowała moja nauczycielka. Publiczności bardzo się podobało, opis naszego występu został umieszczony w gazecie. Po udanym obozie w Dusznikach pojechałam do Chorwacji, gdzie było równie dobrze i zabawnie. W Chorwacji nawiązałam kontakt z grupą starszaków, dobrze się z nimi dogadywałam i świetnie bawiłam, mieliśmy dużo wspólnych cech i zainteresowań. Regularnie chodziłam na plażę, a po plaży na miasto, gdzie kupowałam pamiątki dla całej rodziny. Czas w Chorwacji szybko zleciał, tak jak i całe wakacje, które utkwiły mi na długo w pamięci. Lidka: Moje wakacje bardzo mi się podobały. Po dwóch tygodniach spędzonych na wsi u dziadków, pojechałam z rodzicami i siostrą do Czech. Tam cały dzień mieliśmy atrakcje. Najpierw pojechaliśmy do Zoo. Zoo, jak Zoo, nic ciekawego, tylko zwierzęta. Najbardziej podobał mi się paw, który bardzo głośno piszczał. Po kilku godzinach zwiedzania poszliśmy do Dino Parku, gdzie zobaczyliśmy ryczące i ruszające się dinozaury. Później zmęczeni zaczęliśmy szukać hotelu. Długo szukaliśmy i w końcu udało nam się znaleźć hotel MAX. Następnego dnia pojechaliśmy na Węgry, tam rozbiliśmy namioty. Codziennie chodziliśmy na baseny: normalne i termalne. Byliśmy tam tydzień, który spędziliśmy w większości w wodzie. Następnie pojechaliśmy na zamek, który nazywaliśmy zamkiem Roszpunki, ponieważ moja siostra uwielbia Roszpunkę. Ostatni dzień na Węgrzech spędziliśmy w basenach jaskini. Było świetnie. Ponadto byliśmy w prawdziwej jaskini, gdzie było bardzo zimno, jechaliśmy kolejką wąskotorową, a także pływaliśmy łódką. Po przyjeździe do Wrocławia od razu położyliśmy się spać. W mieście zostaliśmy dwa dni. Potem pojechałyśmy do dziadków, gdzie znowu się nudziłyśmy. Babcia i dziadek zaprowadzili nas na Dni Ceramiki i tam zostaliśmy glinoludami. Wystąpiliśmy na paradzie glinoludów. W sobotę, wraz z moją siostrą, obchodziłyśmy urodziny i takim akcentem skończyła się wakacyjna przygoda. foto.: gravitat-OFF (CC BY-SA 2.0) EKSPERCI 64 Str. 10 migawki z wakacji Ala: Moje wakacje zaczęły się wyjazdem na obóz Aikido. Był to obóz tygodniowy. Ten czas spędziłam w Bornem Sulinowie. Codziennie uprawialiśmy sport i mieliśmy wiele atrakcji typu park linowy. Miło spędziłam ten tydzień. Najbardziej podobało mi się to, że było dużo sportu i ruchu. Dzień po powrocie z obozu pojechałam z rodzicami do Chorwacji na wyspę Hvar. Byliśmy tam 15 dni. Codziennie chodziliśmy nad morze i czasami na basen. Wieczorami chodziliśmy na długie spacery. Wróciliśmy do Wrocławia 21 lipca. Po powrocie spędziłam trochę czasu w domu, a następnie pojechałam z moją koleżanką i jej mamą nad polskie morze. Byłam tam 18 dni. Przeżyłyśmy wiele przygód. Jedna taka przygoda przytrafiła się w lesie, kiedy pojechałyśmy w trójkę na wycieczkę rowerową. Jechałyśmy z Międzyzdrojów do Wisełki, około 10 km. W Wisełce zjadłyśmy obiad i pojechałyśmy dalej. Po drodze zwiedzałyśmy wiele miejsc np. rezerwat żubrów, latarnię morską lub Turkusowe Jeziorko. W czasie jazdy wysiadły w moim rowerze wszystkie hamulce, więc zostawiłyśmy rowery w restauracji i około 15 km szłyśmy plażą. Gdy doszłyśmy do hotelu, byłyśmy bardzo zmęczone. 18 sierpnia wróciłyśmy do Wrocławia i 21 sierpnia pojechałam z tatą do Lubiatowa koło Drezdenka. Chodziliśmy często nad jeziora i dużo spacerowaliśmy. Spędziliśmy tam sześć dni, a po powrocie, w ostatnim tygodniu sierpnia, chodziłam na próby do spektaklu na rozpoczęcie roku szkolnego. Tak minęły mi całe wakacje. Max: Moje wakacje zaczęły się od wyjazdu na obóz w Rangsdorfie, na którym niezbyt mi się podobało, bo miałem więcej pracy umysłowej niż odpoczynku. Mimo to zwiedziłem dużo ciekawych miejsc, jak np. Filmpark i pałac w Poczdamie oraz senat w Berlinie. Następnie poleciałem do Sopotu z dziadkami. Razem spędziliśmy niezapomniane chwile, zwiedzaliśmy miasto i molo, które jest największe w całej Europie. Następnie poleciałem na Korfu w Grecji. Zobaczyłem całą wyspę oraz jej stolicę. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem z tatą w Chorwacji. Mieszkałem w miasteczku o nazwie Brela. Zwiedziłem także Dubrownik, a w nim Stare Miasto. Trochę się zawiodłem, bo było tam więcej restauracji niż budynków. Jednak Chorwacja bardzo mi się podobała. W Grecji najmilej wspominam fantastyczną zabawę na basenie. To były jedne z moich ulubionych wakacji. Marlena: Na początku wakacji przeprowadziłam się ze starego osiedla do nowego. Podczas przeprowadzki pojechałam do babci na 2 tygodnie. Chodziłam z mamą na basen i na spacery. Potem wróciłam do nowego mieszkania. Resztę wakacji spędziłam w domu i na basenach oraz w Zoo. Fot. do wspomnień wakacyjnych pochodzą z archiwów prywatnych Wrzesień/Październik przed wakacjami... Str. 11 ZIELONA SZKOŁA W GÓRACH Agnieszka Pieczonka W dniach 3-7 czerwca 2013 roku klasy ze Szkoły Podstawowej nr 64 we Wrocławiu pojechały na Zieloną Szkołę do Przesieki. Miejscowość ta położona jest wysoko na zalesionych terenach. Widoki tamtejsze są rozległe i niezwykle piękne, a powietrze czyste i zdrowe. Trasy turystyczne są i łatwe, i trudne, ale ich przejście daje dużo radości. Moja klasa III c została zakwaterowana na pierwszym piętrze dużego i wygodnego pensjonatu. Bardzo dobrze się stało, że nasza pani Beata pozwoliła nam wybrać, z kim chcemy być w pokojach. Dzięki temu zamieszkałam razem z ulubionymi koleżankami. Było wesoło, a byłoby jeszcze wspanialej, gdyby nie to, że większą część czasu spędzaliśmy pod dachem - ze względu na złą pogodę. Mimo to codziennie chodziliśmy na spacery. Najdłuższa wycieczka odbyła się trzeciego dnia pobytu w górach. Dzieci poszły wtedy na zamek Chojnik. Droga była długa, ale się opłaciło. Na zamku usłyszeliśmy legendę o księżniczce Kunegundzie i weszliśmy na wieżę. W zamku mogliśmy również kupić pamiątki. Najwięcej kupowania było ostatniego dnia Zielonej Szkoły. Nasz pan przewodnik nazywał się Henio, był bardzo wesoły i co ranek grał na gitarze, żeby nas zbudzić. Również nauczył nas wielu fajnych piosenek, jak np. Sokoły, Na stole szklanka, Gdybym miał gitarę czy Za górami, za lasami. A pewnego dnia zorganizował nam występy artystyczne, w których dzieci prezentowały swoje ulubione piosenki. W trakcie powrotu do Wrocławia zatrzymaliśmy się w Cieplicach – i tu dopiero zrobiło się ciepło. Kupiliśmy jeszcze trochę pamiątek i zadowoleni wróciliśmy do domu. Zielona Szkoła w Przesiece była, moim zdaniem, udanym wyjazdem. foto.: P. Jahr (CC BY-SA 3.0) Górska Kaplica we wsi Przesieka foto.: Jojo (CC BY-SA 3.0) Zamek Chojnik EKSPERCI 64 Str. 12 forum pismaków WARSZTATY DZIENNIKARSKIE Tekst i foto.: Martyna Leśniak, i Otwartych Implementacji” poprowadzonych przez Bartosza EwerZofia Resler 6A towskiego (FWiOO), uczyłyśmy się budować grę oraz poznawaliśmy wolne oprogramowania. Kolejnym punktem programu była wideokonPo raz kolejny redaktorzy naszej ferencja z Dariuszem Rosiakiem, szkolnej gazetki mogli wziąć który opowiadał jak pisać reportaż. udział w warsztatach dziennikarWiemy od niego, że musimy spisyskich. Oto kilka cennych infor- wać wszystkie swoje spostrzeżenia macji dla tych, którzy zastana- i pisać codziennie, aby ćwiczyć nawiają się nad pracą dziennikarza sze przelewanie wiedzy na papier. szkolnego. Następnie zostaliśmy zaproszeni na Nasza gazetka od wielu lat star- warsztaty integracyjne „Media X.O tuje w różnych konkursach dla ga- – od pomysłu do przyszłości”, które przeprowadził Michał Horbulewicz zetek szkolnych, jednak dla nas z Fundacji Nowe Media. Podczas zdecydowanie najważniejszym z nich jest MAM Forum Pismaków. zajęć zostaliśmy podzieleni na grupy, a każda z nich miała za zadanie Jest to najstarszy konkurs gazetek szkolnych w Polsce. Udało nam się przedstawić przyszłość mediów za zdobyć w nim wiele nagród i sporo 25, 50, 100 i 150 lat. Okazało się to bardzo zabawnym zadaniem, ponienauczyć o tworzeniu „Ekspertów 64”. W kwietniu po raz kolejny zo- waż każdy inaczej interpretował przyszłość radia, prasy i telewizji. staliśmy zaproszeni na warsztaty dziennikarskie i uroczystą galę roz- Na koniec dnia wzięłyśmy udział w projekcji filmu „Projekt Nim” dania nagród 18 edycji tego konopowiadającego o szympansie, któkursu. rego próbowano nauczyć języka WARSZTATY migowego i normalnego życia człowieka. Był to bardzo wzruszający Finał tegorocznej edycji odbył się materiał, z którego można było się w Pomorskim Parku Naukowowiele nauczyć. Wszystkim polecaTechnologicznym w Gdyni my ten film i przypominamy, że w dniach 11-12.04.2013. Miałyśmy został on nakręcony w oparciu na okazję wziąć udział w warsztatach faktach. zorganizowanych przez Stowarzyszenie Młodych Dziennikarzy Polis, VIDEOKONFERENCJA Fundację Nowe Media oraz FundaW czwartek uczestniczyłyśmy cję Wolnego i Otwartego Oprograw wideokonferencji z Ewą Drzymowania. Podczas pierwszych zgą, dziennikarką, która prowadzi warsztatów „Strategia Wolnych „Rozmowy w toku”. Poznaliśmy sekrety jej pracy oraz tego programu. Zdradziła nam tajniki przeprowadzania wywiadów. Kolejne zajęcia dotyczyły organizacji zespołu redakcyjnego i artykułów zamieszczanych w gazetce. Następnie wysłuchałyśmy wykładu o otwartości w edukacji, na którym uzyskałyśmy wiele ważnych informacji dotyczących praw autorskich. CZAS NA FINAŁ Nareszcie nadszedł czas na uroczystą galę finałową, na którą z wielką niecierpliwością czekałyśmy. Uroczystość poprowadził Michał Horbulewicz, a kwartet smyczkowy MaDame swoją muzyką umilił oczekiwanie na laury. Byłyśmy bardzo zdenerwowane, bo za chwilę miało się okazać, czy uda nam się stanąć na podium wyżej niż w ubiegłym roku. Tak wiele pracy włożyłyśmy w naszą gazetkę! Czy nasz trud zostanie nagrodzony? I oto nadszedł czas na nagrody dla najlepszych redakcji szkół podstawowych. Nasz zespół otrzymał tytuł Złotego Laureata! Znów jesteśmy najlepsi! Do Wrocławia wróciłyśmy z pucharem i satysfakcją z osiągnięcia, które wynagrodziło nam czas spędzany na pisaniu artykułów i reportaży do naszego szkolnego czasopisma. Nie zamierzamy spocząć na laurach, każda nagroda daje nam motywację do dalszej pracy. Teraz przed kolejne wyzwanie: Platynowy Laureat. Wrzesień/Październik forum pismaków Str. 13 EKSPERCI 64 Str. 14 szkolny flesz WYBORY DO SAMORZĄDU UCZNIOWSKIEGO Martyna Leśniak 6a Więcej władzy dla uczniów! Szkoła bez mundurków! Lepsze obiady! – takie postulaty padały w trakcie kampanii wyborczej do Samorządu Uczniowskiego. Czy możliwe do spełnienia? To się okaże, jednak na pewno pisane wielkimi literami na plakatach przyciągały uwagę. W takim razie, jaki jest przepis na wygraną? Myślę, że jest ich wiele. Dużo małych ulotek, ogromny plakat, balony, czy po prostu podchodzenie do uczniów z prośbą o oddanie głosu na wybranego kandydata. Bardzo ważne jest również to, co obiecujemy, trzeba uważać by ogłaszać nierealnych postulatów. Jak rozróżnić ciekawe pomysły od „kiełbasy wyborczej”? Zastanowić się, a najlepiej zapytać kandydata, jak chce tego dokonać. Na ulotkach widniało naprawdę dużo obietnic, a część z nich to ciekawe pomysły. Pamiętajmy, że to właśnie od naszego głosu może zależeć kto wygra, więc naszą Adriana Dolińska 5a decyzję trzeba dobrze przemyśleć. Kandydaci bardzo starali zdobyć przychylność wyborców, a na plakatach pojawiały się hasła typu „Uczeń jest najważniejszy” czy „Władza dla uczniów”. Chyba każdy lubi słyszeć, że to on jest najważniejszy, jednak trzeba pamiętać, aby kierować się przy oddaniu głosu tylko postulatami, które mogą coś nowego i ciekawego wprowadzić do szkoły. Wybory wyłoniły taki oto skład Samorządu Uczniowskiego. Przewodnicząca: Kamila Kobojczyk 6b Zastępca: Maksymilian Zielonka 6b II zastępca: Zofia Resler 6a Skarbnik: Weronika Chwałek 5b Opiekun SU: Pani Agnieszka Walczak Rzecznik Praw Ucznia: Pani Agnieszka Bagińska Problem stanowi także dobór filW naszej szkole po raz kolejny odbyło się głosowamu, tak aby nie na przewodniczącego szkoły wśród klas 4-6. wszystkim się Kampania wyborcza trwała od 11 do 18 września. podobał. Ktoś We wrześniu wszyscy głosowali na swoich fawo- obiecuje większy nakład gazetki rytów. Już na samym początku kandydaci rozwiesili szkolnej. Zastaplakaty w holu głównym oraz w szatni i rozpoczęli rozdawanie ulotek. Wszędzie było kolorowo i głośno. nawia mnie, jak Mieliśmy 9 kandydatów i dużo obietnic wyborczych. to zrobić, bo w domu po wyWarto im się przyjrzeć i temu, czy mogą one zostać drukowaniu zrealizowane. Jeden z kandydatów obiecuje, że nie foto. A. Dolińska dwóch egzemplabędzie zadawania na weekend, a przecież w naszej szkole jest to już od dawna przestrzegane. Inny kandy- rzy tusze są do dat obiecuje dobre obiady. Jednak każdy z nas ma inny połowy zużyte, a na drukowanie wielu egzemplarzy w drukarniach nie ma pieniędzy. gust i jeden uwielbia kotlety, a drugi ich nie cierpi, i nigdy wszystkim się nie dogodzi. Następna obietnica 19 września wszyscy głosowali na swoich kandydato noc filmowa. Czy jednak to wyjdzie? Trzeba znatów. Każdy dostał kartę, na której trzeba było zaznaleźć nauczyciela, który zostanie w szkole i będzie czyć swojego kandydata do SU oraz Rzecznika Praw puszczał filmy, a przecież każdy nauczyciel ma własną Dziecka. rodzinę i nie może przesiadywać całą noc w szkole. Wrzesień/Październik szkolny flesz Str. 15 PLAKATY WYBORCZE KANDYTATÓW foto. A. Dolińska foto. A. Dolińska EKSPERCI 64 Str. 16 poza szkołą WYPRAWA DO ZOO Sasza Gurański 4A Wrocławskie ZOO to niezwykłe miejsce i obowiązkowy punkt programu zwiedzania naszego miasta. Lubią je wszyscy, dzieci i dorośli, a każda wizyta przynosi kolejne niespodzianki. Od stycznia 2007 dyrektorem jest Radosław Ratajszczak, który wciąż modernizuje Ogród Zoologiczny. Kolekcja zwierząt liczy aż 4.700 osobników, reprezentujących ok. 800 gatunków! Uff… jest co oglądać! Nie sposób wymienić choćby połowy z nich. Pośród żyraf, słoni, zebr i żubrów, można spotkać lwa oraz przyjazne hipcie. Wśród tych mniejszych zwierzątek, są jaszczurki, liczne barwne ptaki i węże. ponieważ wtedy większość żywych istot się mutuje. Jako przykład pokazała nam na zdjęciach zmutowaną żabę z siedmioma kończynami. Przewodniczka ostrzegła nas, żebyśmy nie brali jadowitych żab do rąk. Można wziąć je tylko wtedy, gdy nie mamy żadnej rany, ani skaleczenia na dłoniach. Gdy pani skończyła 18 października byłem z moją klasą na wycieczce w ZOO. W ZOO opowiadać, oglądaliśmy płazy w terrariach. W ZOO dowiedziałem mieliśmy lekcję na temat płazów. się, że płazy to nie tylko żaby, ropuO płazach opowiadała nam pani chy, traszki i salamandry, ale jeszprzewodniczka. Najpierw mówiła o tym, co to są płazy i czym różnią cze płazy beznogie, podobne do dżdżownicy. Wyjście do ZOO barsię od gadów. Na tablicach, które stały za panią, były obrazki i krótkie dzo mi się spodobało. informacje na temat tego, co pani opowiadała. Pani zachęcała nas, żebyśmy brali udział w akcji przenoszenia żab przez ulicę. Prosiła nas również, abyśmy nie wyrzucali chemikafoto.: Mfield (CC BY-SA 3.0) liów do wody, foto.: Julo (CC BY-SA 3.0) Wrzesień/Październik Str. 17 dbamy o przyrodę TYDZIEŃ Z EKOLOGIĄ Martyna Leśniak, Zofia Resler 6a Czy w naszej szkole są sami geniusze przyrody? No, może nie do końca, ale trzeba przyznać, że z Ligą Przyrodniczą poradziliśmy sobie całkiem nieźle. Co prawda, konkurencje nie wyróżniały się jakąś szczególną trudnością, jednak trzeba było podczas nich chwilę pogłówkować. Na pewno do łatwych nie należały zadania na czas, które wykonywaliśmy na dużej sali gimnastycznej, a mieliśmy od 1 do 3 minut. Bardzo ważne w tych zadaniach było to, aby klasa potrafiła dobrze wspólnie pracować. Była to pierwsza Liga Klas, w której brały udział nowe klasy czwarte i niestety, nie wychodziła im praca grupowa bez kłótni i krzyków. Pani Bernadeta Kwaśniewska, prowadząca Ligę, wykazała dużą cierpliwość, jednak w którymś momencie i jej wyrozumiałość się skończyła. Dlatego na następnej lekcji w Lidze brało już udział pięć osób z każdej klasy. Jednak na krótkich zadaniach się nie skończyło, cały tydzień był typowo przyrodniczy, ponieważ codziennie były organizowane akcje, zadania i konkursy w ramach Ligi Klas. Uczniowie przygotowywali biżuterię z darów lasu, pisali poradniki dobrego przyrodnika oraz robili bukiety z kolorowych liści. Wszystko to oceniało jury składające się z pań: Beaty Szymczak, Heleny Burskiej i Agnieszki Nowak. Oprócz tych zadań, każda klasa miała przygotować swoją jesienną gazetkę oraz kącik przyrodniczy. Zadanie to sprawdzali wyznaczeni do tego uczniowie, którzy grupami wchodzili do poszczególnych klas. W ramach Ligi odbyła się jeszcze zbiórka makulatury i zakrętek. Była ona bardzo ważna, ponieważ można było uzyskać sporą liczbę punktów. Wszyscy poważnie ją potraktowali i szkole udało się zebrać naprawdę dużo surowców wtórnych. il. Z. Resler il. Z. Resler EKSPERCI 64 Str. 18 poza szkołą LEKCJA W MUZEUM ARCHITEKTURY Karolina Trylnik 3c Martyna Leśniak, Zofia Resler 6a Dnia 19 września 2013 r. klasa 3c była w Muzeum Architektury. Pani, która pracuje w muzeum, opowiedziała nam o różnych ogrodach klasztornych, ziołach i o starych zwyczajach sadzenia roślin. We Wrocławiu na ul. Bernardyńskiej stoi malowniczy budynek pokryty bluszczem, jest to Muzeum Architektury. Co kryje to tajemnicze i historyczne miejsce? To właśnie zamierzali odkryć pewni młodzi śmiałkowie. A kto dokładnie? Kiedyś w ogrodach sadzono rośliny w inny sposób niż teraz, na przykład sadzono rośliny tylko w doniczkach, w poszczególnych częściach ogrodu znajdowały się oddzielnie warzywa, owoce i rośliny ozdobne. W ogrodach klasztornych przebywali najczęściej zakonnicy. To było ich miejsce do odpoczynku, zwykle odpoczywali leżąc na trawie lub spacerując. Pani pokazywała nam też różne suszone zioła, które mogliśmy powąchać. Najbardziej podobał mi się zapach rumianku pospolitego. Pod koniec wycieczki graliśmy w grę planszową. Gra polegała na tym, że rzucało się kostką, jeżeli stanęło się na polu z napisaną nazwą zioła, trzeba było w zestawie kart odnaleźć kartę z rysunkiem przedstawiającym to zioło. Jeżeli wybrało się odpowiednią kartę, można było przeczytać ciekawostkę o tej roślinie, która znajdowała się na tyle karty. Jeśli się pomyliło, trzeba było się cofnąć na planszy. Wycieczka bardzo mi się podobała. To uczniowie klas 6, którzy w ramach międzyszkolnego programu „Szkoła w mieście” dnia 24 września udali się na zgłębianie historii budynków Wrocławia. Kiedy dotarliśmy na miejsce, pani przewodnik zaprosiła nas do dużej sali, w której przedstawiano nam prezentację multimedialną. Wiadomości dotyczyły epok: gotyku, renesansu, baroku, klasycyzmu oraz secesji. W każdym dziale były zawarte ważne informacje dotyczące konfekcji właścicieli domów, mebli znajdujących się w budynkach. Przedstawiono nam również charakterystykę tych pięciu epok. Pani prosiła nas, abyśmy wszystko dokładnie zapamiętali, ponieważ pod koniec dostaniemy zadanie, z którym nawet dorośli miewają problemy. Musieliśmy dopasować ubiór właścicieli oraz wystrój wnętrz do odpowiedniej kamienicy. Jednak okazało się, że wykonanie tego zadana nie sprawiło nam większych trudności. Niektórym grupom udało się to zrobić nawet przed czasem, bez żadnych błędów. Może dzieci mają lepszą pamięć i pochłaniają szybciej i więcej informacji? foto. K. Szymańska Żegnając się z nami, pani pochwaliła nas przed wychowawczynią, która była z nas bardzo dumna. Wychodząc, czuliśmy lekki niedosyt, ponieważ spodziewaliśmy się, że więcej zwiedzimy i poznamy nowe informacje. Wrzesień/Październik poza szkołą Str. 19 LEKCJE POZA SZKOŁĄ Julia Tyburczy 5a Hanna Budka 4b Skończyły się wakacje, zaczęła się jesień. Pewnego W klasie 3 zwiedziliśmy Humanitarium. Co dnia byliśmy na wycieczce w Ogrodzie Botanicz- tam można zobaczyć? nym i w Muzeum Przyrodniczym. Humanitarium to takie jakby muzeum, w którym Nasze pierwsze zadanie polegało na znalezieniu można dotykać eksponatów, a nawet używać. Najw ogrodzie roślin o najdziwniejszych nazwach. Odkry- pierw pani zaprowadziła nas do laboratorium, gdzie liśmy rośliny o takich nazwach jak: starzec popielny, robiliśmy perfumy. Udało nam się wykonać perfumy trzmielina japońska, turzyca cienista, różanecznik, o zapachu pomarańczy. Perfumy robi się z olejków opuncja wielociernista, mikołajka, cymbalaria bluszeterycznych, które są w skórce pomarańczy i w skórczykowata, miłorząb dwuklapowy, funkia, złocień, kach niektórych owoców. Jak skończyliśmy robić perliliowiec ogrodowy (kalina), bluszcz pospolity (szara fumy, bawiliśmy się na sali, w której można sprawstopka), głodek wełnistoowockowy, pięciornik krwisty dzać swój słuch, równowagę i różne inne rzeczy. Było oraz wiele, wiele innych. też studio, w którym można nagrać bajkę i widać ją na górze w sali dla chorych (ale tylko udawali, że są choPóźniej była przerwa na jedzenie, a po niej poszlirzy). Polecam iść tam z rodzicami, co tydzień w labośmy do Muzeum Przyrodniczego. Widzieliśmy tam ratorium robią coś innego. Przy wejściu jest kawiarenskamieniałe muszle różnych stworzeń, w tym trylobika, w której można coś zjeść, jak jest się tam bardzo tów, ogromny obraz na którym pokazane były przedługo. miany Ziemi, duże akwaria z rybami, kieł mamuta, czaszki zwierząt oraz różne rośliny. Gdy mieliśmy wracać, wszyscy posmutnieli. Bardzo podobała mi się wycieczka i chciałabym jeszcze wrócić w to miejsce. foto. CC-O Sasza Gurański 4a We wrześniu wszystkie klasy wszystkie czwarte wyszły na wycieczkę do Rynku. Jechaliśmy tam tramwajem. Rynek widziałem bardzo wiele razy, ale jest on taki ładny, że chętnie zwiedzam go przy każdej okazji. Na Rynku podzieliliśmy się na grupy. Byłem w grupie z moimi kolegami: Maćkiem, Kubą i Marcinem. Zostałem liderem mojej grupy. Każda grupa dostała karty pracy na temat Wrocławia z matematyki, przyrody i języka polskiego. Mieliśmy godzinę na zrobienie tych kart pracy. Zadania były dość łatwe, ale jedno było bardzo nietypowe, trzeba było pójść do kwiaciarni i zapytać się o cenę podanych na kartce kwiatów. Następnie spacerowaliśmy po Rynku już klasami, a nie grupami. Wyjście na Rynek mi się spodobało. EKSPERCI 64 Str. 20 poza szkołą JAK LUDZIE KIEDYŚ PISALI LISTY np.: skrzynka lotnicza była niebieska, a miejska - zielona. Później widzieliśmy maszynę do produkowania znaczków i pierwszy motor pocztowy. Na koniec zagraliśmy w grę planszową z wiedzy o poczcie. Pierwsze miejsce miała drużyna czerwona, drugie zielona, w której byłam ja, trzecie - żółta i czwarte niebieska. Podsumowując: w Muzeum Poczty było bardzo przyjemnie. Najbardziej podobały mi się znaczki pocztowe. Być może kiedyś zostanę filatelistką. foto. K. Szymańska Kalina Białek 4C Karolina Trylnik 3c Dnia 7 października 2013 r. nasza klasa - 3c – wybrała się na wycieczkę do Muzeum Poczty i Telekomunikacji. Jedną z ważniejszych wycieczek, jaką odbyPani, która pracuje w muzeum, opowiedziała nam o różłam w ramach programu Szkoła w Mieście nych znaczkach pocztowych, starych strojach listonoszy w klasie 3 była wycieczka do Muzeum Pocz- i skrzynkach pocztowych oraz o dawnych sposobach komunity i Telekomunikacji we Wrocławiu. kowania się ludzi między sobą na odległość. Na dawnych skrzynkach pocztowych była napisana godzina odbioru listów. Kiedy weszliśmy i rozebraliśmy się, przewodniczka przywitała nas, a następnie zaczęła Listonosze najpierw nosili zwykłe, szmaciane szaty, potem oprowadzać. Na początek zapoznała nas z hi- mundury, takie jak nosił szambelan. Dowiedziałam się, że kiestorią znaczków pocztowych. Dowiedzieliśmy dyś nie istniały znaczki pocztowe, wrzucano list do skrzynki się, że każdy z nich ma obrazek, cenę oraz datę i, niestety, za list musiał zapłacić ten, do kogo list adresowano. wyprodukowania, a filatelista to człowiek zbie- W Muzeum Poczty i Telekomunikacji pisaliśmy także kartki. Widzieliśmy też starą książkę w gablocie, nie mogliśmy jej rający znaczki. Ten mały obrazek służy do przeczytać, ponieważ stare pismo polskie było bardzo ozdobuiszczenia opłaty za usługę. Potem opowiedziała nam o pracy i wyglądzie dawnych listo- ne. noszy. Ubrani byli podobnie jak żołnierze w mundury i czapki. Mieli ze sobą strzelbę, aby bronić się przed zbójcami i dzikimi zwierzętami. Nosili krokomierz, który służył do mierzenia kroków przebytych przez listonosza oraz trąbkę do porozumiewania się między sobą w nagłym wypadku. Dawniej do napisania listu potrzebny był kałamarz z atramentem, gęsie pióro i kartka. Listy przewożono dyliżansami ciągniętymi przez konie. Tymi pojazdami można było także podróżować z miasta do miasta. Pasażerowie podczas drogi nudzili się, dlatego konduktor grał na trąbce różne, ładne melodie. Listy wrzucano do skrzynek pocztowych. Różniły się one kolorem i wyglądem, foto. K. Szymańska Wrzesień/Październik poza szkołą Str. 21 PIERWSZE TELEFONY Julia Tyburczy, Dominika Pawela 5b Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu – jedyna tego typu placówka w Polsce, mieści się się w budynku dawnego Urzędu Czeków Pocztowych przy ul. Krasińskiego 1. Muzeum powstało w 1956 i jest kontynuacją istniejącego w latach 19211951 Muzeum Poczty i Telekomunikacji w Warszawie. W piątek 11 października 2013 roku nasza klasa wybrała się do Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu. Pani pracująca w tym muzeum, opowiedziała nam o różnych urządzeniach, których używali nasi przodkowie, na przykład o pierwszych foto. K. Szymańska telefonach. Stare telefony trzeba było łączyć kablami ze specjalnym urządzeniem. Pani, która w tamtych czasach je obsługiwała, przełączała kabelki do odpowiednich numerów, aby dało się zadzwonić. Gdy np. numer 80 chciał połączyć się z numerem 15, wkładała dwie wtyczki do dziurek, jedną po prawej, a drugą po lewej - w ten sposób ludzie rozmawiali przez telefon. Kobieta, która obsługiwała tzw. bazę telefoniczną, słyszała wszystkie rozmowy, a gdy w słuchawce zapadła cisza, wtedy rozłączała kable. Pracownica muzeum pokazywała nam zabytkowe telefony, pierwszy w Polsce telewizor, starożytny wóz, model wieży do wysyłania sygnałów z wiadomościami, urządzenia do pisania alfabetem Morsa i stare drukarki. foto.: Michał460 (CC BY-SA 3.0) EKSPERCI 64 Str. 22 w krainie jezior MIEJSCE JEZIOR I CZYSTEGO POWIETRZA Tekst i foto.: Agata Baczyńska 5a Pojezierze Drawskie jest fantastyczne! Chciałabym polecić to miejsce każdemu. Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się tam wiele jezior, w których można się kąpać. Są też tam zabytki - miałam okazję zobaczyć dwa średniowieczne zamki, małą wioskę oraz muzeum PGR-u. Najbardziej podobało mi się w muzeum PGR-u, w którym zobaczyłam jak wyglądały kartki, np na mięso. Ujrzałam też ciągniki, stare pralki i ubrania. Bardzo spodobały mi się cudowne serwetki z napisem „SMACZNEGO”. Moi rodzice często opowiadali mi o tamtych czasach, przedmiotach codziennego użytku. Dopiero, gdy ujrzałam na własne oczy, przekonałam się, jak wyglądała kiedyś ich codzienność. Mama i tato poczuli się jak w domu! Na Pojezierzu są campingi, na których trzeba mieć namiot. Są również domki letniskowe z łazienką, kuchnią, dwoma pokojami i balkonem. Takim ośrodkiem jest „Nad Srebrnym” znajduje się tam: bilard, kręgielnia, stół do ping ponga, piłkarzyki, rowery wodne, kajaki, łódki. Te atrakcje sprawiają, że nie można się nudzić. Czaplinek bardzo dba o to, aby były trasy dla rowerów i na rynku stoi ogromny rower ozdobiony kwiatami. Dla fanów ryb też jest atrakcja. Jest tam restauracja, w której można zjeść świeżą rybkę. Jeżeli ktoś nie przepada za rybą, może sobie wybrać coś innego. Menu jest bardzo smaczne. Serdecznie zapraszam wszystkich w to wspaniałe miejsce! Wrzesień/Październik w krainie jezior Str. 23 EKSPERCI 64 Str. 24 w wolnym czasie „POLONEZA CZAS ZACZĄĆ” Agnieszka Pieczonka Jeszcze przed wakacjami, w kwietniu, klasa III c wybrała się do Filharmonii Wrocławskiej na koncert pt. Poloneza czas zacząć. Zostały tam zaprezentowane najważniejsze polskie tańce, takie jak oberek, mazurek, kujawiak, krakowiak i polonez. Pani prowadząca koncert najpierw zapowiadała taniec i opowiadała o tym, skąd się wywodzi, a potem orkiestra grała, a tancerze wykonywali go. Artyści ubrani byli w stroje ludowe i szlacheckie. Dowiedzieliśmy się, że polonez jest tańcem bardziej chodzonym, niż tańczonym, mazur, krakowiak i oberek – bardziej skocznym, a kujawiak łączy w sobie cechy jedne i drugie: łagodny chód i energiczne obroty z przytupywaniem. Prowadząca zwróciła nam też uwagę, że w czasie niewoli, pod zaborem rosyjskim wykonywanie tych pięknych polskich tańców było karane. Wszystkim podobały się bardzo kolorowe stroje tancerzy i ich talent taneczny. Mnie najbardziej spodobało się wykonanie krakowiaka: był skoczny i wesoły, a kolorowe stroje mieniły się różnymi il. A. Pieczonka barwami. Po koncercie nasza wychowawczyni, pani Beata pozwoliła dzieciom pobawić się w parku. Ten wyjazd poza szkołę był naprawdę udany! NIE MA JAK DOBRA KSIĄŻKA! Agnieszka Pieczonka Książka może być źródłem informacji lub rozrywki. A może być i jednym, i drugim. Przykładem takiej bogatej historii jest Plastusiowy pamiętnik Marii Kownackiej. Opowiada on o małym ludziku z plasteliny, który mieszka w piórniku Tosi – dziewczynki z pierwszej klasy. Plastuś wspomina swoje przygody, a jego barwne historie mówią nam o tym, jak wyglądała dawna szkoła, jakie dzieci nosiły piórniki, jak ostrzyły ołówki, że pisały piórem maczanym w atramencie z kałamarza i miały podobne problemy do naszych. Przygody Plastusia uczą porządku i zachowania wśród koleżanek i kolegów. Przygody Plastusia są też bardzo wesołe. Zabawne są przypadki, z powodu których ludzikowi rozpłaszcza się nos albo ludzik gdzieś się zawierusza – na szczę- ście Tosia zawsze go ratuje. Wesołe są zabawy z pannami z włóczki, które za wiele nie myślą. Współmieszkańcy piórnika, tacy jak zapasowe stalówki, ołówek czy gumka również mają swoje cechy charakteru i nawet własne zdanie na niektóre tematy. Tytuły rozdziałów są rymowane i wprowadzają w historię, o której opowiada dany rozdział. Zdarzenia toczą się szybko i nie ma w nich nużących opisów. Polecam Wam, Drodzy Czytelnicy, Plastusiowy pamiętnik - przeczytajcie, a nie będziecie żałować! Wrzesień/Październik nasza rozmowa Str. 25 POLITECHNIKA - KIERUNEK Z PRZYSZŁOŚCIĄ Moja kuzynka studiuje na Politechnice Wrocławskiej. Specjalnie dla was zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań i opowiedzieć jak wygląda życie studenta. ● Rozmowę z Moniką Głuszczak, studentką Politechniki, przeprowadziła Hanna Budka z 4b Redakcja: Od ilu lat studiujesz na Politechnice? Monika Głuszczak: Naukę na Politechnice Wrocławskiej rozpoczęłam w październiku 2012 roku. Studiuję od roku. Red.: Jaki kierunek wybrałaś? M.G.: Decyzja była trudna. Ostateczny wybór padł na Inżynierię biomedyczną. Red.: Dlaczego akurat ten? Co mogłabyś o nim powiedzieć ciekawego? M.G.: Mówiąc najprościej i chyba najbardziej zrozumiale, inżynieria biomedyczna to techniczna strona medycyny. Czyli: aparatura medyczna, specjalistyczne sprzęty, protezy, wymieniać można sporo. Dlaczego akurat ten? Kierunek jest przyszłościowy, na rynku pracy wzrasta zapotrzebowanie na inżynierów biomedycznych. Fajna jest świadomość tego, że będziemy pracować, by pomagać ludziom. Lekarze dzięki nam, inżynierom biomedycznym, będą mogli używać nowych, udoskonalonych technik, technologii, zarówno przy diagnostyce, jak i już samym leczeniu pacjentów. Red.: Czy na studiach jest dużo nauki? Więcej niż w szkole? Czym różni się system nauki na studiach od tego w szkole? Czy studia na Politechnice są trudne? M. G.: Z edukacją tak już bywa, że im wyżej, tym trudniej, tym więcej nowych wiadomości do przyswojenia. Każdy ma momenty zachwiania. Materiału jest dużo, często bardzo trudnego, więc dopadają myśli, czy dokonało się dobrego wyboru. Jednak jak już się zrozumie to, co wydawało się nie do przeskoczenia, czuje się ogromną radość i zadowolenia z siebie. Warto się uczyć! Organizacja nauki na studiach jest zupełnie inna niż w szkole. Dla przykładu: matematyka. Wy przychodzicie na zajęcia, nauczyciel omawia temat i przystępujecie do obliczania zadań. U nas to dwa różne kursy. Jeden to wykład, gdzie przekazują nam samą teorię, drugi ćwiczenia rachunkowe, gdzie tylko liczymy, wykorzystujemy wiedzę zdobytą na wykładzie. Ogromną różnicą jest też ocenianie. U was – cały semestr piszecie kartkówki, sprawdziany, nauczyciel odpytuje przy tablicy. U nas – jeden olbrzymi sprawdzian pod koniec semestru. Albo się zaliczy w pierwszym terminie, albo dostaje możliwość poprawy w drugim. Każdy ma dwie szanse. Ewentualne kartkówki i odpytki zdarzają się jedynie na ćwiczeniach. Jednak nawet nie zaliczając ich, a tym samym kursu (ćwiczeń), jest możliwość zaliczenia go, zaliczając egzamin, czyli ten olbrzymi sprawdzian, o którym mówiłam wcześniej. Czas egzaminów to tzw. SESJA – ciężki okres dla studentów. Duże sprawdziany, które pisze się przed sesją nazywane są kolokwiami. Lekcje w szkole trwają po 45 minut, te na uczelniach wyższych 2x45 minut, czyli 1,5h. Laboratoria, czyli zajęcia praktyczne nawet po 2 – 3 godziny. Red.: Jak uczniowie, którzy chcieliby studiować na Politechnice, mogą się przygotować do tych studiów? M.G.: Przygotowanie… Przede wszystkim trzeba lubić przedmioty ścisłe, bo Politechnika, to tylko takie. Co więcej? Chęć do pracy, systematycznej pracy. I to dotyczy waszej nauki już teraz. Całe życie trzeba się uczyć. To, co przyswajacie teraz, na pewno przyda wam się w późniejszych etapach kształcenia. Red.: Czy na Politechnice przeważają studenci czy studentki? Są tam ciekawe kierunki dla kobiet? M.G.: Od zawsze postrzegało się Politechnikę, jako uczelnię dla mężczyzn. Na całe szczęście z roku na rok to się zmienia. W chwili obecnej uczelnia kształci bardzo dużo studentek. Coraz więcej kobiet decyduje się rozpocząć studia ścisłe, co jest bardzo dobrym wyborem. Wydaje mi się, że jeśli ktoś choć w małym stopniu czuje się ścisłowcem, nie powinien się długo zastanawiać nad wyborem. Obecnie Politechnika oferuje tak wiele różnych kierunków, że każdy sympatyk matematyki, fizyki, czy chemii, znajdzie coś dla siebie. cd. na str. 26 EKSPERCI 64 Str. 26 D nasza rozmowa Red.: Jak wygląda twój dzień jako studentki? Dużo masz zajęć? M.G.: Ilość zajęć jest umiarkowana. Mniej więcej tak, jakby siedzieć w szkole od 8 do 15 każdego dnia, czyli ok.7 lekcji, waszych lekcji. Z tym, że zajęcia na Politechnice są rozłożone w czasie przez cały dzień. Pierwsze zaczynają się o 7:30, ostatnie kończą o 20:30. W jakich godzinach i jakie ma się zajęcia zależy od każdego studenta indywidualnie, bowiem plan układamy sobie sami. Mamy kilka grup tego samego kursu i to student decyduje, do ja- kiej grupy się zapisze. Dla przykładu jeden z moich dni: pierwsze zajęcia na 9:15, trwają 1,5h, następnie wykład, kolejne 1,5h. Później 2h przerwy, kolejny wykład 1,5h, znów przerwa i na 19 ostatnie zajęcia, które kończą się o 20:30. Nie wszystkie dni są takie rozbite, ale takie też się zdarzają. Red.: Ile jeszcze lat będziesz studiować? M.G.: Żeby uzyskać tytuł inżyniera trzeba zaliczyć 7 semestrów, co daje 3,5 roku. Jestem na semestrze 3, więc biorąc pod uwagę to, że dopiero się zaczął, przede mną jeszcze 2,5 roku edukacji. Kolejnym etapem są studia magisterskie, trwające 1,5 roku. Sumując - czeka mnie 4 lata ciężkiej pracy. Red.: Dziękujemy za ciekawą rozmowę i życzymy sukcesów w nauce. M.G.: Ja także dziękuję. Życzę Wam powodzenia w szkole i dobrych wyborów dalszych dróg kształcenia. Pamiętajcie – Politechnika czeka! ;) SZKOLNA DYSKOTEKA Julia Tyburczy 5b Uczniowie SP 64 lubią się bawić. Z niecierpliwością czekają, aż łącznicy ogłoszą, że niedługo będzie jakaś dyskoteka. 3 października odbyła się dyskoteka dla klas 4, 5 i 6. Aby wejść za darmo na zabawę, trzeba było się wykazać inicjatywą - namalować lub przykleić wąsy. Jeżeli ktoś tego nie zrobił, musiał zapłacić złotówkę. Podczas dyskoteki wszyscy chętnie tańczyli, bawili się balonami, a chłopcy z klas szóstych wygłupiali się na krzesłach. Odbyły się różne konkursy, np. konkurencja jedzenia jabłek ze sznurków (polegało to na tym, że podczas wybranej piosenki trzeba było zjeść jak najwięcej jabłka bez używania rąk), przebijanie balonów (należało jak najszybciej przebić balon i wykonać zadanie napisane na karteczce, która była w środku), konkurs na królową i króla balu oraz konkurs na najfajniejszy wąs. Niestety, mi i mojej koleżance spadło jabłko i nie mogłam dokończyć konkurencji, za to za wąsy dostałam dyplom za trzecie miejsce. Myślę, że nikomu się nie nudziło. foto. J. Tyburczy Wrzesień/Październik sztuka Str. 27 NIEZWYKŁE MALARSTWO Zofia Resler 6a Pod koniec września, razem z całą rodziną, poszłam na wystawę malarstwa dynastii Brueghlów, zorganizowaną w Pałacu Królewskim we Wrocławiu. Była to jedyna okazja podziwiania tak wielu dzieł tej słynnej, malarskiej rodziny. Na wystawie pokazano 84 obrazy i 16 rysunków z prywatnych kolekcji. Wystawa gościła tylko w trzech miastach. Na początku odwiedziła Rzym, następnie przyjechała do nas, a następnie można ją było oglądać w Paryżu. Francja, to niestety ostatni kraj, w którym pokazano te dzieła. Obrazy były przepiękne. Najbardziej podobał mi się obraz - dzieło, który namalował Pieter Brueghel Młodszy - „Pochlebcy”. Na ramie obrazu widnieje napis w języku niderlandzkim „Ponieważ dużo pieniędzy przechodzi przez mą sakiewkę, zawsze otaczają mnie pochlebcy 1592.” Uznawany jest za jedną z najwcześniejszych jego prac, nawiązuje do flamandzkich przysłów. Drugą, według mnie, najlepszą pracą jest obraz – „Siedem grzechów głównych”, namalowany przez Hieronima Boscha, malarza niderlandzkiego. Na jego mafoto. CC-O larstwie wzorowała się rodzina Brueghlów. Namalował przedstawiające siedem grzechów głównych: pychę, ziemską kulę, a w jej wnętrzu rozgrywają się sceny chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, lenistwo oraz nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Ludzi, czyniących zło na ziemi, obserwuje, patrzący na nich z góry, Bóg, pod postacią ukrzyżowanego Chrystusa. Natomiast pod kulą ziemską zostało zilustrowane życie człowieka, który nie opamiętał się w porę, i do śmierci grzeszył. Hieronim Bosch nie pozostawia wątpliwości, że na każdego grzesznika czeka piekło, z całym jego okrucieństwem. Siedem grzechów głównych Wystawa wzbudziła we mnie zachwyt. Malarstwo rodziny Brueghlów jest bardzo specyficzne i może dlatego mnie tak zaciekawiły ich dzieła, ponieważ do tej pory nie interesowałam się malarstwem. Skorzystajcie z tej wyjątkowej szansy foto. CC-O i odwiedźcie wystawę, bo taka okazja już się nie powtórzy. EKSPERCI 64 Str. 28 sportowe emocje SPORT DLA NIEPEŁNOSPRAWNYCH ● Wywiad z trenerem piłki siatkowej na siedząco, panem Bożydarem Abadżijew, przeprowadziła Daria Abadżijewa z 4A Redakcja: Dlaczego został Pan trenerem tej dyscypliny sportu? Bożydar Abadżijew: Swoją przygodę z „siatkówką” zacząłem w czwartej klasie szkoły podstawowej. Moi kolejni trenerzy zarazili mnie tą dyscypliną sportu i tak już zostało do dziś. Podczas studiów na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu dowiedziałem się o istnieniu piłki siatkowej rozgrywanej na siedząco. Postanowiłem bliżej poznać tą grę i zacząłem uczęszczać na specjalizację trenerską z piłki siatkowej osób niepełnosprawnych. Bardzo szybko zorientowałem się, iż nie jest to tylko gra dla osób niepełnosprawnych. Red.: Od jak dawna jest Pan trenerem tej dyscypliny sportu? B.A.: Od razu po uzyskaniu uprawnień trenera piłki siatkowej i ukończeniu studiów dostałem propozycję stworzenia sekcji piłki siatkowej na siedząco przy STARCIE Wrocław - jednym z najbardziej zasłużonych klubów dla polskiego sportu paraolimpijskiego. Bez chwili zawahania podjąłem to wyzwanie i już 15 lat siatkówka rozgrywana na siedząco jest częścią mojego życia. Red.: Co odróżnia tą dyscyplinę sportu od innych? B.A.: „Siatkówka” na siedząco jest to zespołowa gra sportowa oparta na przepisach gry w piłkę siatkową zmodyfikowanych w taki sposób, aby umożliwić grę zarówno osobom niepełnosprawnym, jak i pełnosprawnym na jednym boisku, dając im równe szanse na wygraną. I właśnie ten integracyjny charakter tej gry, dodany do wszystkich innych walorów tradycyjnej siatkówki, stanowi o wyjątkowości tej dyscypliny sportu. Red.: Jakie zasady odróżniają siatkówkę siedzącą od tradycyjnej? B.A.: Główną różnicę oddaje już sama nazwa dyscypliny - piłka siatkowa na siedząco. Zgodnie z przepisami gry w momencie odbicia piłki zawodnik musi siedzieć i jego pośladki muszą się stykać z boiskiem. Pozostałe różnice to: foto. arch. domowe - niższa siatka, której wysokość dla kobiet to 105 cm, zaś dla mężczyzn 115, - mniejsze wymiary boiska, którego szerokość to 6 m, zaś długość 10 m. Poza tym w piłce siatkowej na siedząco można blokować zagrywkę przeciwnika. Pozostałe przepisy są dokładnie takie same, jak w tradycyjnej siatkówce. Red.: Jakie są największe osiągnięcia prowadzonych przez Pana drużyn? B.A.: Z drużyną Start Wrocław zdobyłem już dziesięć medali Mistrzostw Polski oraz kilkakrotnie stawaliśmy na podium w turniejach zagranicznych. Jako trener męskiej Reprezentacji Polski w 2011 roku w Roterdamie (Holandia) prowadzona przeze mnie drużyna zajęła bardzo wysokie szóste miejsce. Jednak za największy sukces w mojej pracy uważam aktywizację wielu osób niepełnosprawnych oraz codzienne działania na rzecz integracji. Dziękujemy za rozmowę i życzymy sportowych sukcesów! SIATKÓWKA NA SIEDZĄCO Siatkówka na siedząco (ang. sitting-voleyball) – sportowa gra zespołowa, będąca odmianą tradycyjnej piłki siatkowej. Gra została wymyślona jako sport dla osób niepełnosprawnych. Obecnie uprawiają ją również pełnosprawni siatkarze. Powstała z połączenia dwóch gier: niemieckiego sitzballu oraz siatkówki. Wrzesień/Październik sportowe emocje Str. 29 PASJA: PIŁKA NOŻNA Nasi koledzy posiadają różne zainteresowania. Niektórzy z nich poświęcają swojej pasji wiele czasu, aby ją rozwijać. Tak jak Michał Góral, który w piłce nożnej osiąga duże sukcesy. ● Rozmowę z Michałem Góralem, piłkarzem, przeprowadziły Hanna Bieńko i Hanna Budka z 4a foto. arch. domowe Redakcja: Dlaczego zainteresowałeś się piłką nożną? Michał Góral: Bardzo podoba mi się ta dyscyplina sportu i to, co można robić z piłką. Lubię strzelać bramki i dlatego najczęściej gram w ataku, czasem trener przesuwa mnie do pomocy. M.G.: Bardzo lubię grać z kolegami z klasy, lubię także z drużyną klubową. Ja po prostu uwielbiam grać w piłkę. Red.: Czy grając ze swoją drużyną odniosłeś sukcesy? M.G.: Grając w Śląsku Wrocław kilkakrotnie byłem królem strzelców na różnych turniejach, także na Red.: W jakim klubie grasz obecnie i czy grałeś międzynarodowych (grałem turniej w Czechach). w jakimś innym? Zajęliśmy II miejsce na Wrocławskiej Olimpiadzie M.G.: Obecnie gram w GKS Kobierzyce w drużynie Młodzieży w 2012 r. Grając w GKS Kobierzyce byłem z chłopakami o 2 lata starszymi, wcześniej grałem wybrany najbardziej wyróżniającym się zawodnikiem w Akademii Śląska Wrocław. Klub wymagał, abym od turnieju, a także królem strzelców. Strzeliłem wtedy 4 klasy chodził do szkoły o profilu piłkarskim na 9 bramek. W czerwcu wygraliśmy Kobierzycką Ligę Sępolnie, a ja nie chciałem zmieniać takiej fajnej klasy Mistrzów. Obecnie zdecydowanie prowadzimy i szkoły. w Dolnośląskiej Lidze Młodzików. Red.: Często masz terningi? Red.: Czy interesujesz się jeszcze czymś poza piłką? M.G.: Trenuję 3 razy w tygodniu po 1,5 godziny, w każdy weekend gram mecze w lidze lub w turniejach, czasami mecze są także we wtorki. M.G.: Bardzo lubię grać w badmintona, uwielbiam gry na PS3, szczególnie FIFA 14. Lubię grać w szachy, nawet grałem w kilku turniejach szachowych, ale najbardziej lubię piłkę. Ostatnio tata zabrał mnie na mecz FC Barcelony na Camp Nou. Oglądałem jak gra najlepsza drużyna świata - chciałbym kiedyś zagrać w Barcelonie. Red.: Od kiedy grasz w piłkę ? M.G.: W piłkę gram od 3 lat, wcześniej trenowałem karate kyokushinkai. Red.: Bardziej lubisz mecze ze swoją drużyną czy z kolegami z klasy? EKSPERCI 64 Str. 30 czas na małe co nieco CIASTO BROWNIE Dziś pomogę Wam upiec przepyszne ciasto czekoladowe. Aby je upiec, potrzebujesz: 250 g gorzkiej czekolady 3 jajka 75 g mąki 250 g drobnego cukru 280 g masła pół szklanki wody 75 g orzechów włoskich Sposób przygotowania: Czekoladę połam na małe kawałki, masło pokrój w kostkę. Wodę zagotuj w małym rondelku z cukrem, dodaj czekoladę, potem masło, następnie ściągnij garnek z ognia. W misce wymieszaj mąkę i jaja. Pomału dodawaj syrop czekoladowy. Wsyp orzechy, wymieszaj. Przełóż do foremki wyłożonej papierem do pieczenia. Piecz 20 minut w temperaturze 180 stopni. Kącik przygotował Max Wolny 5a Zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego autora Wrzesień/Październik w wolnych chwilach Str. 31 GÓRSKIE WSPINACZKI Sasza Gurański 4a nu, oprócz strumyku, W tym roku pojechałem na wakacje do Grecji, była jeszcze gdzie zwiedzałem różne zabytki i chodziłem po gómała, pusta rach, min. w Zagori. kapliczka. W tych górach jest jeden z najgłębszych kanionów Gdy skońw Europie. Po Zagori chodziłem pierwszy raz w życiu. czyliśmy Są tam bardzo wąskie szlaki. W Zagori, z góry na dół, podróż, zjedliśmy w idzie się około dwóch godzin. Gdy zacząłem chodzić po górach było rano, a gdy skończyłem było już popo- mieście łudnie. Jak z rodzicami spacerowałem po górach, było obiad i pojenam bardzo wesoło, robiliśmy sobie tam zdjęcia, opo- chaliśmy do wiadaliśmy żarty i rozmawialiśmy o widzianym przez innego miasta. Po gónas widoku. Widoki z góry i spod góry były bardzo rach ładne. Na samym dole kanionu płynął duży strumyk foto.: Erik1980 (CC BY-SA 3.0) z lodowatą wodą. Kiedy wszedłem do tego strumyku, w Zagori stałem w nim przez kilka sekund, a potem od razu mu- naprawdę warto pochodzić, ponieważ jest tam bardzo siałem wyjść, ponieważ było tak zimno. Na dole kanio- ciekawie. URODZINY NA STADIONIE! Dominika Pawela 5b bez użycia rąk. Kto pokazał dobrze, ten dostawał cukierek. Wszyscy dali mi wspaniałe prezenty. Tort był 12 października odbyły się moje urodziny na stadiopyszny, moja babcia i dziadek zrobili chipsy jabłkowe nie w loży dla VIP-ów. i ciasteczka. Wszyscy podjaNa tych urodzinach bydali czekoladowe ło 12 osób: ja, moi dziadkokuleczki i chipsy wie, kuzynka, 4 koleżanki, paprykowe. Bylimoi rodzice oraz siostra. śmy tam Podczas uroczystości wesood 16.00. Impreło bawiliśmy się, było wiele zę skończyliśmy zabaw, np. rozplątywanie o 18.30. Potem sznurków bez użycia rąk, pojechaliśmy do kalambury i wyścigi. Zabamojego domu, wa ze sznurkami wyglądała tak: siedem osób miało foto.: Ł. Czyżykowski (CC BY-SA 3.0) gdzie kontynuowaliśmy zabaprzywiązany sznurek do wę. Niektórzy poszli po dwudziestej, a innych odwieźręki, który był poplątany z innymi sznurkami. Trzeba liśmy do domów po dwudziestej pierwszej. Wszyscy było przechodzić nad, i pod nimi, żeby je rozplątać. świetnie się bawili. To były naprawdę udane urodziny. A kalambury polegały na tym, żeby pokazać zdanie kończymy WROCŁAW WCZORAJ I DZIŚ Czasopismo dla uczniów, nauczycieli i rodziców 9-10/2013 Red. naczelna: Martyna Leśniak Zofia Resler Zespół redakcyjny: Daria Abadżijewa, Agata Baczyńska, Agata Baczyńska, Kalina BiaPlac Solny, pierzeje zachodnia i południowa. 2012 łek, Hanna Bieńko, Hanna Budka, Aleksandra Długosz, Adriana Dolińska, Lidia Gardyńska, Zuzanna Gos, Marlena Grabowiecka, Sasza Gurański, Ala Lorek, Antonina Leśniak, Martyna Leśniak, Dominika Pawela, Agnieszka Pieczonka, Zofia Resler, Karolina Trylnik, Julia Tyburczy, Maximilian Wolny Zespół redakcyjny: Nasz adres: Plac Solny, fragment pierzei zachodniej, po lewej gmach Starej Giełdy w pierzei południowej. 1945 r. Szkoła Podstawowa nr 64 im. Władysława Broniewskiego ul. Wojszycka 1 53-006 Wrocław Piszcie do nas: [email protected] Opiekun: Monika Czarniewska Północno-zachodni narożnik Placu Solnego z pomnikiem Gebharda Leberechta von Blüchera, odsłoniętym w na podst. „Wrocław trzy rozdziały”