Zagadki Lyonesse 1 ohn obudził się. Nie otwierał oczu, aby nie

Transkrypt

Zagadki Lyonesse 1 ohn obudził się. Nie otwierał oczu, aby nie
Zagadki Lyonesse
J
ohn obudził się. Nie otwierał oczu, aby nie poraziło go poranne
słooce, które zawsze wpadało przez okno jego pokoju. Myślał
nad tym, co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Słodka Panna
Winchampton zaprosiła go na swój występ w teatrze miejskim. Ta
skromna, lecz bardzo utalentowana kobieta dysponowała niespotykanie szeroką skalą głosu. John był oczarowany jej występem. Pamięta jak wraz ze słowami, śpiewanych przez pannę Winchampton pieśni, wędrował przez Alfheimskie wzgórza i doliny. Jak stał nad brzegiem morza, o który rozbijały się spienione grzywacze fal. A potem,
rzuca się w przepaśd, by dołączyd do stada albatrosów i poszybowad
niesiony prądami powietrza daleko hen przed siebie. Upojony tym
faktem pozwolił się nieśd gorącym podmuchom powietrza, gdy nagle
dopadły go czarne chmury, które pochłonęły towarzyszące mu ptaki i
rozpoczynając od delikatnych jak gdyby dochodzących z otchłani
grzmotów, gwałtownie zaatakowały piorunami. Spadał, jego skrzydła
płonęły. Powierzchnia morza była coraz bliżej a on nie obawiał się
spotkania z nią. Woda ugasi płomienie, szeptał w jego głowie słodki
głos śpiewaczki. Uderzenie było dośd gwałtowne, ale jednocześnie
niesamowicie kojące. Rozpryskujące krople z sykiem atakowały pełzające po jego skrzydłach płomienie. Czuł przyjemny chłód na pokrywających jego ciało łuskach. Wybił się ponad lustro wody jak gdyby
chciał się znów unieśd w przestworza. Lecz tym razem to woda była
jego żywiołem. Zanurzył się w głębiny, zostawiając słooce za sobą.
Schodził coraz głębiej a ukochany błękit stawał się coraz ciemniejszy i
ciemniejszy, aż w koocu stał się jednolitą czernią. Cezrnią która sprawiała wrażenie ciasnoty i chłodu. Otworzył oczy było ciemno, zimno i
ciasno. Tak na wszelki wypadek zamknął i otworzył oczy jeszcze raz,
ale efekt był podobny. Ruszył odrętwiałymi rękoma, ale były skrępowane czymś, co przy nawet drobnym ruchu boleśnie wbijało się w
1
Zagadki Lyonesse
skórę. Spróbował poruszyd nogami, ale okazało się, że sytuacja była
podobna. Usiłował sobie przypomnied, co mogło byd przyczyną stanu,
w jakim się znajdował. Po występie ….. No nie bardzo potrafił sobie
przypomnied, co stało się po występie. A teraz prawdopodobnie nagi
leży skrępowany w jakiejś wyściełanej aksamitem skrzyni. Jego myśli
uformowały skrzynię i wyścieliły ją aksamitem a wyobraźnia jednoznacznie wskazała na jej przeznaczenie. Trumna, to zatrważające
słowo jak błyskawica wypełniło jego mózg rozjaśniając swoim blaskiem powagę sytuacji, w jakiej się znalazł.
TYDZIEO WCZEŚNIEJ.
D
orożka ciągnięta przez parę gniadych koni, zajechała przed
kamienicę na Ledenburgstreet 12. W ten mglisty poranek nie
był to dziwny widok. Spowite mgłą Lyonesse nie należało do
najbezpieczniejszych, a korzystanie z miejskiego transportu dawało
pewne znamiona bezpieczeostwa. W bramie kamiennicy pojawił się
wysoki mężczyzna. Nie wiadomo czy nosił cylinder, dlatego że był
wysoki czy też może wydawał się byd wysoki, dlatego że nosił cylinder
na głowie. Jego nienagannie skrojony płaszcz, wił się jak gdyby chciał
skryd przed oczyma przechodniów prawdziwą sylwetkę swojego właściciela. Ten poruszając się robił to z taką surową elegancją, że sprawiał wrażenie jak gdyby przepłyną od bramy do otwartych drzwi dorożki. Wsiadł i rzucił dwa krótkie słowa woźnicy a ten skinąwszy głową zaciął konie. Dorożka ruszyła z turkotem. Poranne, spowite mgłą
Lyonesse, dla nie wprawnego obserwatora mogło wydawad się ciche i
opuszczone, ale ta potężna stolica dumnego imperium tętniła nerwowym życiem. Zwany potocznie rurą, krwioobieg tego potężnego,
wydawałoby się chaotycznego tworu, dostarczał do jego fabryk,
uczelni, banków i innych bardziej lub mniej znanych instytucji tysiące
2
Zagadki Lyonesse
jego mieszkaoców. Miasto niczym żywy organizm codziennie pożerało tony węgla i oleju napędzającego jego fabryki, które oprócz wytworzonych dóbr, wydalały z siebie tysiące ton zanieczyszczeo. Te z
kolei zabierała z sobą do morza pełniąca rolę jelita grubego rzeka
Tetera. Przetaczające się przez miasto miliony hektolitrów krystalicznie czystej wody stawały się żółtobrązową zawiesistą breją wstydliwie
wydalaną przez miasto w kierunku otwartego morza. W upalne dni,
płynące przez metropolię masy brudów, wydzielały swojego rodzaju
słodko mdławy zapach. Który stawał się nie odłącznym składnikiem
klimatu, jaki miała Stolica. Opodal skrzyżowania Downningstreet oraz
Tentakelstreet dorożka zatrzymała się, a jej pasażer zapłaciwszy za
podróż w dalszą drogę udał się piechotą. Gdzieś tutaj czekał na niego
jego klient tajemniczy Mr. Northon. Stead pokręcił się trochę przy
pomniku królowej Tytani. Swoją drogą rozwiązanie tajemnicy, jaką
okryte jest jej panowanie byłoby prawdziwym wyzwaniem, ale wiedział, że jest to aksjomat, którego nie powinno się a nawet byłoby
niebezpiecznie wyjaśniad. Jego wzrok przykuła mała dziewczynka,
karmiąca opodal gołębie. Dziewczynka podniosła wzrok i wyszeptała
bezgłośnie.·- Mr. Stead? - To pytanie, a bardziej forma, w jakiej go
zadano zdziwiło detektywa. Zdumiony, ale równocześnie pewny swojego profesjonalizmu, skinął głowa w geście potwierdzenia. Dziewczynka przestała karmid ptaki i ze śmiechem na ustach podbiegła do
Steada z rozpostartymi do uścisku ramionami. Z niezrozumiałych dla
niego powodów John rozpostarł ramiona i przytulił ciepło tą mała
roześmianą dziewczynkę.
- Panie Stead, ta mała dziewczynka zaprowadzi pana na miejsce naszego spotkania. – Cichy męski głos wdarł się do jego ucha, dyskretnie
rozejrzał się wciąż tuląc dziecko do siebie.
·- Proszę się nie oglądad. Wziąd mała za rękę i pozwolid by Pana do
3
Zagadki Lyonesse
mnie poprowadziła. Jeżeli mnie pan zrozumiał, proszę pogłaskad małą
po głowie? -·
Stead postawił dziewczynkę na chodniku i pogłaskał jej kruczo czarne
włosy. W odpowiedzi dziecko ujęło jego dłoo i ruszyło prowadząc go
w dół Downningstreet. Doszli do następnego skrzyżowania gdzie
skręcili w prawo, mała wyraźnie prowadziła go w kierunku stacji
Kingchapel, która będąc skrzyżowaniem kolejki centralnej i północnej
była ważny węzłem komunikacyjnym. Stead był ciekaw, w którym
kierunku się udadzą. Zeszli po schodach na peron zachodni kierunek
Abbot ‘s Gardens, czyli jadą do Riverside. Powiew powietrza sygnalizował, że nadjeżdża kolejka, dziewczynka przytuliła się do detektywa
jak gdyby bała się, że porwie ją ciąg powietrza. Wagony kolejki zatrzymały się precyzyjnie ustawiając drzwi na wprost bramek oddzielających peron od torów. Pasażerowie wysiadający z kolejki przeszli
swoim pasem, następnie bramka otwarła się i pasażerowie oczekujący ruszyli do wagoników. Detektyw zajął miejsce na ławeczce obok
wyjścia z wagonu dziewczynka usiadła mu na kolanach. Stead przyjrzał się swojemu małemu przewodnikowi, od momentu gdy zaczęła
go prowadzid nie odezwała się ani słowem.
·- Jak masz na imię? – Zapytał.
·- Emilii. – Odpowiedział cichy męski głos.
Stead aż podskoczył. Rozejrzał się, ale współpasażerowie zdawali się
byd zajęci swoimi sprawami. Postanowił na wszelki wypadek nie zadawad więcej pytao. Dotarli do przystanku docelowego. Emilii zeskoczyła z kolan Steada i chwyciła go za rękę prowadząc do wyjścia. Cała
ta sytuacja sprawiała, że w głowie detektywa kłębiły się różne emocje, zaciekawienie rozwiewane przez niepokój, który zabarwiony był
niepewnością czy dobrze robi pozwalając manipulowad sobą w ten
sposób. To niewinne dziecko stało się bezwiednym narzędziem w
4
Zagadki Lyonesse
rękach kogoś, kto niekoniecznie miał dobre intencje. Wyszli na ulicę,
gwar miasta, jaki otaczał ich w Tintagel District , został zastąpiony
monotonnym szumem , tworzonym przez dorożki i ryksze, które jeździły po uliczkach Riverside .Co jakiś czas ten wręcz podmiejski klimat
zakłócany był przez stukot odnóży mechanicznych pcheł albo przez
przelatujące viverny pocztowe. W duchu zaczął sobie zadawad pytanie, czy ta cicha i spokojna uliczka była miejscem docelowym jego
podróży ? Jak gdyby w odpowiedzi dziewczynka zatrzymała się przed
bramą pobliskiej kamiennicy i wskazała ręką numer 7 na wiszącej
przed wejściem tabliczce. Przy numerach znajdowały małe dźwigienki, John pociągnął za tą znajdującą się przy wskazanym numerze .
Gdzieś u góry zaśpiewał skowronek . Zaś z tabliczki odezwał się znany
męski głos.
- Proszę wejśd panie Stead.
Stead wyciągnął rękę spodziewając się, że mała Emilii poprowadzi go
dalej , ale dziewczynka zniknęła . Ruszył, więc samotnie oglądając się
za siebie jak gdyby spodziewając się, że dziewczynka podbiegnie do
niego i ujmie za rękę . Dziwne, ale polubił to dziecko . Krótka wspinaczka po stromych schodach zakooczyła się przed jedynymi stojącymi nad ich krawędzią drzwiami . Stead miał już zastukad, ale te
uchyliły się wpuszczając go do środka .Spodziewał się, że drzwi kryją
za sobą jakieś ponure obskurne pomieszczenie . Mijając krótki słabo
oświetlony korytarza, za kotarą zobaczył przestronny przedpokój
pełen nierozpakowanych paczek . Z przedpokoju prowadziło troje
drzwi i właśnie jedne z nich otworzyły się i stanął w nich niski, łysiejący mężczyzna rasy gnomiej. Spojrzał na Steada z nad grubych okularów, przetarł gruby czerwony nos , odchrząknął i znanym detektywowi głosem rzucił .
5
Zagadki Lyonesse
- No .
Z tego krótkiego słowa John Stead był w stanie wyczytad zaskakująco
wiele informacji . Jego klient był zadowolony ze spotkania i zdawało
się, że przybycie Johna do jego mieszkania było czymś w rodzaju osiągnięcia, z którego właściciel był bardzo dumny . Gnom wycofał się do
pomieszczenia, w którego drzwiach stanął . Stead uznając to za zaproszenie ruszył za posiadaczem okazałej łysiny . Pokój, do którego
weszli coś mu przypominał, kiedyś był w podobnym miejscu. Jasno
oświetlone lampami mannicznymi pomieszczenie wypełniały cztery
stoły, na których przykryte nieskazitelnie białymi prześcieradłami
leżały ciała . Skojarzenie z prosektorium wydało się jak najbardziej
usprawiedliwione. Gnom spojrzał na Steada i widząc na jego twarzy
grymas niesmaku , pospieszył z wyjaśnieniem .
- To nie to, co pan myśli Panie Stead . – Podszedł do jednego ze stołów i odkrył to, co przykrywało prześcieradło . Jeżeli ten widok miał
uspokoid Steada , to efekt był wręcz odwrotny detektyw odwrócił
wzrok i powstrzymał odruch wymiotny . Gnom szybko zrozumiał swój
błąd i poprowadził dławiącego się Johna do znajdującego się za następnymi drzwiami pomieszczenia . Stead usiadł we wskazanym mu
fotelu i drżącą ręką ujął podany mu przez gnoma kieliszek z anyżówką . Gospodarz odczekał chwile dorzucił dwa polan do kominka i
usiadł naprzeciwko swojego gościa . Stead patrzył na niego oczekując
jakiś wiarygodnych wyjaśnieo sytuacji, w jakiej się znalazł . W koocu
w odpowiedzi na jego przeciągające się milczenie zapytał .
- Czy to są ? – Zawiesił głos jak gdyby słowo, które chciał wypowiedzied uwięzło mu w gardle .
- I tak i nie . – Tajemniczo odpowiedział gnom .
- Pozwoli Pan, że się przedstawię – kontynuował zmieniając temat
6
Zagadki Lyonesse
próbując rozładowad atmosferę .
- Ebenezer Rendol, jestem profesorem uniwersytetu Heimburskiego ,
obecnie w stanie spoczynku. Moja kariera zakooczyła się dośd gwałtownie w czasie wojny, kiedy to zostałem oskarżony o pomoc Kanclerzowi ven Rier-owi . Moja ukochana ojczyzna wygnała mnie i skazała
na tułaczkę. Od tamtej pory jestem nękany przez różne służby, które
chcą mnie pozyskad do współpracy . Ale ja Panie Stead chcę spokoju ,
zasłużyłem sobie na emeryturę. A to, co pan widział na stołach to
moja praca, moja klientela wywodzi się z pośród zamożnych ludzi,
którzy mogą zapłacid wysokie sumy za przywrócenie ich najbliższych
do życia. – Stead przełknął ślinę na myśl o nekromantycznych rytuałach i karach, które za nie grożą . Rząd Alfheimu nie toleruje nekromancji a kary za nią są ostateczne . Gnom wyciągnął z małe papierośnicy cieniutki brązowy papieros , spojrzał pytająco na Steada, lecz
ten gwałtownie odmówił . Profesor sięgną po małą żarzącą się szczapę i przytknął ją do koocówki trzymanego w ustach papierosa, po
chwili z jego ust wydobył się obłoczek dymu .
- Jak wspomniałem. – Kontynuował paląc – jestem profesorem, moja
specjalizacja to golemologia , a to, co pan widział na stole to moje
prace zamówione przez klientów . A moje pierwsze dzieło , małą Emilii już Pan poznał . Stead słuchał oniemiały. Znał golemy teatralne, ale
daleko im było do perfekcji, z jaką została wykonana Emilii .
-, Ale ona jest taka . – I znowu zabrakło mu słowa na określenie tego,
co czuł do dziewczynki .
- Taka prawdziwa .- Wtrącił profesor Rendol . Stead kiwną tylko głową w milczeniu wspominając uśmiech na jej twarzy i dziecięcą buźkę .
- O to chodzi Panie Stead , oto chodzi . Nie chwaląc się jestem w sta7
Zagadki Lyonesse
nie odtworzyd każdą postad z zadziwiającą ilością szczegółów, moje
golemy to nie tylko powłoka zewnętrzna, ale również wnętrze składające się z charakterystycznych cech , tików , przyzwyczajeo i nawyków
pierwowzoru. Dlatego że każdy z nas jest całkiem inny i to dzięki zachowaniu tej różnorodności moi podopieczni są tacy wiarygodni. –
Przerwał na chwilę swój wywód , głęboko zaciągając się dymem .
- Ale do rzeczy. – kontynuował wypuszczając dym .- Otrzymałem
ostatnio dziwne zamówienie.
J
ohn wracał do swojego pokoju na piechotę. Zlecenie, które
otrzymał od profesora wydawało się byd proste. A jednak coś nie
dawało mu spokoju. Impresario znanej śpiewaczki zamawia sobowtóra swojej podopiecznej twierdząc, że obawia się o jej życie.
Profesor Rendol spotyka się ze śpiewaczką, ale nie może jej wprost
ujawnid powodu tego spotkania. W celu dokładnego zbadania obiektu, który ma skopiowad, dodaje do jej kieliszka łagodny środek usypiający. Po przeprowadzeniu dokładnych badao stwierdza, że śpiewaczka choruje na śmiertelną chorobę. Fakt ten budzi jego podejrzenia, co do intencji jej opiekuna.
Wiedziony jakimś impulsem Stead zatrzymał się. Czy to podświadomie czy też kierowany zawodowy instynktem skierował się w pobliże
teatru miejskiego. Koncert divy operowej panny Agnes Winchampton, był główną atrakcją tego weekendu. John udał się do kasy, ale ta
była zamknięta a wywieszka informowała, że sobotnie przedstawienie jest już wysprzedane. No tak, można było się tego spodziewad,
kupienie biletu na tej rangi wydarzenie kulturalne graniczyło z cudem. Bilety zapewne rozeszły się w ciągu godziny i to nie koniecznie
przez okienko kasy teatru .Na szczęście wiedział gdzie należy się udad.
8
Zagadki Lyonesse
Q
uirinale nazywane również Małą Skyllą. Piękna niska, chod
piętrowa zabudowa, dopieszczone białe domki, romantyczne
wybrukowane uliczki. Idealne miejsce dla zakochanych par.
Wzdłuż uliczek porozstawiane stragany pełne świeżych warzyw, kwiatów i owoców morza. Rumiani sprzedawcy zarówno kobiety jak i
mężczyźni z zapałem reklamują swoje towary. Niziołcze dzieci biegają
bawiąc się w policjantów i złodziei. Dziwnym trafem górą zawsze są ci
drudzy. John dostrzegł wolny stolik w swojej ulubionej kawiarence,
jej właściciel Juseppe Guci,niski grubawy staruszek wybiegł na spotkanie swojego ulubionego gościa.
- Johny, przyjacielu drogi.- Wyrzucił z siebie jednym tchem.
·- Witaj wujku Juseppe. – Odpowiedział z szacunkiem detektyw.
Od czasu, kiedy, dzięki udanemu śledztwu, uratował jednego z synów Juseppe przed pewnym stryczkiem, sam stał się dla niego jak
syn. Więź, jaka między nimi powstała sprawiała, że dotychczasowy
brak rodziny, stał się dla Johna wspomnieniem a wujek i ciocia Sophia
stali się dla niego bardzo bliscy.
- Benvenuto furfante, perché non abbiamo visitato per tanto tempo.
Voi siete affamati. Ho preparato una pasta deliziosa.1 – Wystrzelony z
prędkością karabinu maszynowego potok słów mógł wskazywad tylko na jedna osobę. Ciocia Sophia wyszła z kuchni i mocno uściskała
swojego pupilka. Pomimo że mieszkała w Lyonesse kilkanaście lat, nie
nauczyła się Alfheimskiego, jak twierdziła nie był jej potrzebny. Dla jej
przyjemności John nauczył się kilku zwrotów w Skyllyjskim. Więc aby
sprawid jej przyjemnośd odpowiedział ze szczerym uśmiechem.
·- Mia cara zia, dal cibo di ieri. E il mio stomaco che brontola per la
1
Witaj łobuzie, dlaczego nas tak długo nie odwiedzałeś . Jesteś głodny. Przygotowałam pyszny makaron.
9
Zagadki Lyonesse
fame. Ma soprattutto la zia mi dica cosa si sta facendo che ogni volta
che si guarda più bella.2- Oblana rumieocem Sophia, machnęła tylko
ręką i pobiegła do kuchni. Jak gdyby w odpowiedzi na te słowa rozbrzmiała gitara i jeden z gości zaczął śpiewad a towarzystwo dołączyło
się dośpiewując refreny.
Tu Sei la piu 'Bella
tu sei la mia stella
Tu sei mio amore er
Sempre insieme con te staro "
Tu SEI PIU LA "BELLA
Tu sei la mia stella
Ciai l'occhi się Diamanti
e tieni mille spasimanti
Tu SEI PIU LA "BELLA
la piu 'bella de sta "tera ...
io per te m'ammazzerebbe
per una notte insieme te
Tu sei la piu 'bella,
Tu sei la mia stella
io cio "occhi solo per te
se te dico Na bucia che mi possino
W kilka sekund atmosfera zmieniła się w radosną fiestę i równie
szybko po zakooczeniu piosenki emocje opadły. Juseppe, który pozbierał właśnie zamówienia na wino, dosiadł się do Steada i kładąc
swą małą rumianą dłoo na białej dłoni Johna, powiedział z czułością.
- Co cię sprowadza synu? –. Pytanie to wzbudziło w nim poczucie
winny , faktycznie odwiedzał swoją nową rodzinę tylko wtedy, gdy
miał jakiś interes, w którym mogli mu pomóc . A oni wdzięczni za to,
co kiedyś zrobił dla nich starali się mu pomóc wszystkimi siłami .
2
Kochana ciociu, od wczoraj nic nie jadłem. A mój żołądek burczy z głodu.
Ale ciociu przede wszystkim powiedz mi co ty robisz że za każdym razem
wyglądasz coraz piękniej.
10
Zagadki Lyonesse
Nie powinien ich tak wykorzystywad i nadużywad ich gościnności.
- Tęsknota wujku. – odpowiedział nieszczerze . Juseppe spojrzał na
niego dłużej i poważniej niż zwykle.
- Johny nie wstydź się, to, co dla mnie zrobiłeś jest więcej warte niż
bogactwa całego świata. Nie musisz się wstydzid twoich potrzeb.
Chod tęsknota to również dobry pomysł. – zakooczył uśmiechając się .
- Oho. Koniec gadania. - wskazał głową w kierunku kuchni gdzie ciotka Sophia kooczyła zastawiad stół. Zbliżała się pora obiadowa a zwabiona cudownym rozchodzącym się z kuchni cioci zapachem, rodzina
Gucich schodziła się na jak zwykle uroczysty obiad.
11

Podobne dokumenty