Zjeść słonia. Piotr Lutek Jeżeli nie już, to za chwilę nastąpi właściwe
Transkrypt
Zjeść słonia. Piotr Lutek Jeżeli nie już, to za chwilę nastąpi właściwe
Zjeść słonia. Piotr Lutek Jeżeli nie już, to za chwilę nastąpi właściwe zrozumienie jak ważny jest proces pozycjonowania miejsca. Zrozumienia z kim naprawdę konkuruje, gdzie zmierza i jak ma dowieść swojej pozycji w kontakcie z odbiorcą. Tak jak miejsce jest złożonym produktem, tak konstruowanie jego pozycjonowania to prawdziwa sztuka. Może dlatego, że potencjalny, nie pogrupowany rynek to tysiące potencjalnych wrogów. W marketingu produktowym nie znajdziemy kategorii, która będzie reprezentowana przez więcej niż kilkaset marek. A w praktyce liczy się kilkanaście. Stąd ta różnica. Płytki insight w postaci wygodnego wypoczynku dla całej rodziny z pewnością nie wystarczy. Mamy z tym wyraźny kłopot, choć na razie nie kłuje on w oczy, bo cały biznes jest na wstępnym etapie. Mój kolega ale przede wszystkim ekspert w dziedzinie marketingu, Jacek Pogorzelski twierdzi, że w Polsce kompletnie nie są doceniane przykłady zagraniczne. I że w ten sposób odcinamy sobie źródło inspiracji, które nie ma sobie równego w kontekście krajowym. To powoduje, że polski marketing miejsc to taka nasza wersja krajowa tej dyscypliny, która poza granicami Polski czasem przybiera postać niesamowitych idei, o których tutaj nawet trudno marzyć. To wielka prawda, która z czasem może narazić nas na śmieszność i wtrącić do lochu niekompetencji. Zanim przejdę do wyrażenia swojego zdania na temat wybranych sposób pozycjonowania znaczących miast w Polsce, na początek przykład, który kompletnie rujnuje tę teorią. Mowa o Gdańsku i jego idei miasta wolności. Wolność to wielka wartość i trzeba poważnych kompetencji, żeby myśleć o zawłaszczeniu. Ale akurat Gdańsk je ma! Kolebka Solidarności, wydarzenia grudniowe czy wreszcie dzieje miasta pomiędzy wojnami światowymi. Z tym wiąże się oczywiście międzynarodowa sława i uznanie. A to wystarczy, żeby powalczyć w skali globalnej o to słowo. Jest to jednak wyjątek, która potwierdza smutną regułę. Generalnie większość polskich miast czy regionów chce być kojarzone z czymś spektakularnym, której w żaden sposób nie jest w stanie wiarygodnie przetłumaczyć na język doznań i trwałych aktywów. Coś jakby chcieć zjeść słonia. W tym miejscu kłania się globalna analiza tego rynku, która najczęściej wskaże, że uniwersalna wartość, którą wybraliśmy ma już swoją silną reprezentację na świecie, w związku z tym prawdopodobieństwo, że mamy wystarczającą ilość argumentów, aby poprzeć obietnicę jest minimalne. Lista wartości będących odzwierciedleniem poglądów i przekonań jest dość długa. Jest ich blisko, a może nawet ponad 300. Nie oznacza to jednak, że w sposób łatwy i przyjemny uda nam się pozycjonować miejsce w odniesieniu do którejś z nich na tyle skutecznie, że będziemy poprzez tę wartość postrzegani. To grzech pychy. Mieliśmy przykład Gdańska, to teraz druga strona medalu. Na tapetę idzie Rzeszów i jego idea w postaci „Stolicy Innowacji”. Stolica czyli lider, czyż nie? Miałem okazję przeczytać strategię, która prowadzi do tego pomysłu. Nigdzie w niej nie jest wskazane, że to miasto chce liderować na Podkarpaciu. Raczej można wywnioskować, że to pomysł co najmniej na rynek europejski. Ktoś powie, że trzeba marzyć, żeby coś mogło się zdarzyć. Prawda, ale bez jaj. Wyobraźmy sobie, że przypadkowo lub nie omawiane miasto jest odwiedzane przez kogoś z Palo Alto. Nawet jak nie jest w biznesie, to prawdopodobnie wie, jak wygląda światowe centrum 1 innowacji. Skoro tak to jego pierwsza wizyta może być zarazem ostatnią. Po prostu facet zejdzie ze śmiechu. I nie ma znaczenia, że Rzeszów prężnie się rozwija i na poziomie krajowym, w wielu aspektach może robić wrażenie. Efekt słonia. Takie podejście powoduje, że miasto uzyskuje wymiar groteskowy. Nawet gdyby dziś postawiono na próbę dogonienia tego pozycjonowania na poziomie doświadczeń odbiorcy, nikt z czytających ten tekst nie dożyje chwili, gdy ta obietnica doczeka się spełnienia. Czynniki pocieszające są dwa. Po pierwsze omawiana strategia jest marnie wdrażana, więc cały czas można się z niej po cichu wycofać. Po drugie zaś Rzeszów jest w doborowym towarzystwie kilkudziesięciu jednostek samorządowych, które przekroczyły granice absurdu. A przecież wychodząc od głównych wartości zawsze można ją zawęzić i skonkretyzować, czyli skroić na swoją miarę. Wtedy i wilk syty i słoń cały. 2