2 felietony wybrane

Transkrypt

2 felietony wybrane
SIEDLCZANIN - BRYTYJSKIM OFICEREM
Prezes Związku Komandosów gen. Sosabowskiego w Polsce, kapitan
artylerii Ryszard Gała, ukończył przed wojną gimnazjum im. Bolesława
Prusa w Siedlcach. Losy wojny rzuciły Gałę do Francji, Anglii, Afryki i
Włoch. Brał udział w zdobywaniu Bolonii jako komandos gen.
Sosabowskiego. W tej akcji pełnił funkcję dowódcy kompanii w stopniu
porucznika. Po zdobyciu Bolonii dostał awans na kapitana. Po wojnie
powróci do kraju, ożenił się i doczekał wnuków.
Podchorąży Gała otrzymał awans na podporucznika 7 września 1939
roku w Szkole Podchorążych Służby Stałej Artylerii Przeciwlotniczej.
Po kampanii wrześniowej w kraju i kampanii francuskiej w 1940 roku, z
resztą wojsk polskich przedostał się do Anglii.
Po wylądowaniu, Polacy zaskoczeni byli wyjątkowo serdecznym
stosunkiem społeczeństwa angielskiego do nich; na każdym kroku
spotykali się z oznakami sympatii i dużym zrozumieniem ich sytuacji
politycznej.
Po klęsce Francji, do Wielkiej Brytanii zaczęli przybywać polscy
żołnierze ze wszystkich stron świata: ze Środkowego Wschodu, Hiszpanii, Litwy, Łotwy, USA, Kanady, a także ochotnicy z Ameryki
Południowej. Młoda kadra oficerska napływająca z Europy była najliczniej reprezentowana. Skład osobowy Wojska Polskiego na terenie
Wielkiej Brytanii pod koniec roku 1940 charakteryzował się brakiem
należytych proporcji. Było w nim zbyt dużo oficerów, a za mało
podoficerów i szeregowców. Nadmiar oficerów różnych stopni stanowił
problem dla dowództwa Wojską Polskiego na Zachodzie, zakwaterowanego wówczas w londyńskim hotelu Rubens. Organizowano
więc pociągi pancerne, obsługiwane wyłącznie przez polskich oficerów,
których zadaniem było patrolowanie południowych i wschodnich
brzegów Anglii i Szkocji. Obsługę techniczną tych pociągów stanowili
kolejarze angielscy. Oficerów polskich podzielono na trzy zmiany.
Każdą zmianą dowodził przeważnie pułkownik lub podpułkownik. W
skład takiego pociągu wchodziła zwykła lokomotywa węglowa i osiem
wagonów częściowo opancerzonych, z dwoma działami 75 mm,
pochodzącymi z czasów pierwszej wojny światowej i czterema
karabinami maszynowymi. Pozostała część załogi wyposażona była w
zwykłe karabiny piechoty. Skład osobowy jednego pociągu wynosił 60
ludzi, czyli po 20 oficerów na jedną zmianę. Takich pociągów było 12,
co dawało zajęcie dla 720 oficerów. Znaczna liczba poruczników i
podporuczników z różnych rodzajów broni została skierowana do
lotnictwa. Po przeszkoleniu w Kanadzie zasilili polskie dywizjony
bombowe.
Londyńskie władze emigracyjne w tym okresie pragnęły posiadać jak
najwięcej żołnierzy w mundurach, ponieważ od tego uzależniona była
siła armii i wysokość dotacji budżetowych, otrzymywanych od rządu
brytyjskiego, a przeznaczonych na utrzymanie i organizację Wojska
Polskiego na terytorium Wielkiej Brytanii. W związku z tym władze
londyńskie niechętnie odnosiły się do młodych ludzi, którzy chcieli
studiować na uczelniach brytyjskich lub podjąć pracę zarobkową jako
cywile.
W połowie 1941 roku brytyjskie Ministerstwo Obrony zaproponowało władzom polskim zatrudnienie każdej liczby młodych i zdrowych
oficerów w swojej armii. Początkowo zgłosiło się wielu ochotników, ale
na wiadomość, że ma to być służba w koloniach, większość z nich
zrezygnowała z tej oferty. Ostatecznie pozostało około 1000 ochotników,
1
między innymi i Ryszard Gała. Warunki przyjęcia określały następujące
wymagania: 1. Pierwsza kategoria zdrowia; 2. Górna granica wieku - 35
lat; 3. Niezależnie od posiadanego stopnia oficerskiego w Wojsku
Polskim, przy przyjęciu na dwuletni kontrakt, Anglicy oferowali stopień
podporucznika; 4. Miejsce stacjonowania przydzielonej jednostki okryte
było tajemnicą.
W taki sposób Ryszard Gała został zaangażowany do angielskich
West African Frontier Forces. Po załatwieniu wszystkich formalności,
został skierowany na dwumiesięczny staż do angielskiego dywizjonu
artylerii polowej stacjonującej w Kornwalii, na południu Anglii. Następnie otrzymał rozkaz wyjazdu do Glasgow, gdzie został zaokrętowany na
statek towarowo - osobowy o wyporności 5 tysięcy ton, mający płynąć
do Ghany. W tym samym transporcie znalazł się także instruktor Gały ze
Szkoły dla Podchorążych - kapitan Benisz, podporucznik Jałksz i liczna
grupa angielskich lotników, udających się na Środkowy Wschód.
Konwój liczył około 70 statków i płynął drogą okrężną, ażeby uniknąć
spotkania z niemieckimi łodziami podwodnymi. Gdzieś na środku
Atlantyku statek Gały odłączył się od konwoju i w pojedynkę zaczął
płynąć w innym kierunku, co wywołało ogólne zaskoczenie i
konsternację. Okazało się, że na statku było za mało paliwa. Na drugi
dzień dopłynęli do portu na Azorach, gdzie o jakieś 100 metrów dalej
stał przy nabrzeżu niemiecki okręt podwodny. Był to port neutralny,
więc obie strony udały, że się nie widzą. Zresztą dowódca łodzi
podwodnej usuwał jakiś defekt, miał własne kłopoty i nie w głowie mu
było torpedowanie małego angielskiego statku.
Po zatankowaniu paliwa statek wyruszył w morze, w pogoni za
konwojem, do którego szczęśliwie dołączył po 24 godzinach. Cały rejs z
Glasgow do portu Tocaradi w Ghanie trwał około półtora miesiąca.
Dwaj towarzysze Gały pozostali w Tocaradi, lotnicy angielscy zostali
przetransportowani do pobliskiej bazy RAF-u, a Gała został przewieziony do Acry - stolicy Ghany. Zameldował się u dowódcy dywizjonu
artylerii, a po załatwieniu formalności otrzymał przydział do baterii
haubic kaliber 100 mm. Jego służba w angielskich koloniach trwała dwa
lata.
W dywizjonie artylerii w Akrze, w baterii haubic, Ryszard Gała służył
przez trzy miesiące.
Obsługa techniczna tych dział składała się z dowódcy działonu podoficera w stopniu sierżanta i dwóch młodszych podoficerów celowniczego i amunicyjnego (wszyscy biali), resztę działonu stanowili
tubylcy w liczbie 5 szeregowych. Bateria miała na swoim wyposażeniu
dwa plutony po dwa działa każdy, w sumie stan osobowy baterii,
wliczając obsługę dział i personel administracyjny, wynosił około 70
ludzi, w tym trzech oficerów, z dowódcą baterii w stopniu kapitana oraz
kadrą podoficerską białą i kolorową. Ponadto w skład baterii wchodziło
wielu tragarzy: było ich około 500, wszyscy kolorowi, specjalnie dobrani
pod względem tężyzny fizycznej. Działa były rozbieralne. Koło niósł
jeden żołnierz na głowie, a dwóch dodatkowych dawało mu zmianę.
Lufę, łożysko, zamek i lemiesz nosili czterej tragarze na specjalnych
nosiłkach, plus dwie zmiany. Cały tabor bateryjny, łącznie z amunicją,
kancelarią, kuchnią, żywnością, namiotami i osobistym wyposażeniem
był również przenoszony przez tragarzy w czasie ćwiczeń i
ewentualnych walk w dżungli. Kolumną tragarzy dowodzili
podoficerowie kolorowi, nadzorowani przez trzech białych oficerów.
Przy wymarszu na ćwiczenia w buszu, które odbywały się raz na dwa
tygodnie, stan osobowy baterii wynosił około 600 ludzi. Przy
2
przerzutach jednostki na dalsze odległości wykorzystywano transport
samochodowy. W stałym miejscu pobytu wszyscy żołnierze byli zakwaterowani w afrykańskich gidach - okrągłych chatkach zbudowanych
z gliny i krytych liśćmi palmowymi. Tylko kuchnia i kasyna oficerskie
oraz podoficerskie dla białych były rozmieszczone w specjalnych
barakach. W czasie ćwiczeń i dłuższych przemarszów używano namiotów. Specjalne urządzenia służyły do filtrowania wody pitnej.
W warunkach koszarowych istniały cztery oddzielne kuchnie przygotowujące całodzienny posiłek: jedna dla żołnierzy i podoficerów
kolorowych, druga dla żołnierzy białych - przeważnie Szkotów, trzecia
dla podoficerów białych i czwarta dla oficerów. Dowóz prowiantu do
kuchni odbywał się raz dziennie w godzinach rannych; dzielono go
zawsze w ustalonej kolejności: najpierw prowiant otrzymywała kuchnia
żołnierska, następnie podoficerska, a na końcu kasyno oficerskie. Przy
podziale prowiantu byli obecni: pełniący służbę oficer, podoficer
gospodarczy, podoficer biały i podoficer kolorowy.
W tym czasie w koloniach brytyjskich powszechnym zawodem
mężczyzn kolorowych było stanowisko boya. Odnośny regulamin
obowiązujący żołnierzy angielskich przewidywał dla oficera jednego
boya, dla dwóch podoficerów także jednego, podobnie dla trzech
żołnierzy białych. Wynagrodzenie wypłacano im co 10 dni. Dostawali
tyle samo co czarni szeregowi plus napiwek według uznania zatrudniających oraz wyżywienie z kuchni czarnych szeregowców. Dopłata,
której nie przewidywał regulamin, była uzależniona od jakości usług
boya. Żona i dzieci boya miały prawo do otrzymywania bezpłatnego
wyżywienia z kuchni czarnych szeregowców. W owym czasie dziesięciodniowy żołd dla czarnych szeregowców wynosił: 1 funt angielski plus
drobne wyposażenie: nici, igły, mydło, proszki do prania, guziki itp.
Żołd szeregowych białych wynosił 3 funty angielskie, podoficerów
białych od 3 do 4,5 funta, a pobory oficerskie były takie same jak w
Anglii, plus dodatek kolonialny. Dla porucznika stanowiło to 21 funtów
+ 10 funtów dodatku kolonialnego, razem 31 funtów. W owym czasie
funt angielski miał wartość 4 dolarów USA. Gaża oficerska wynosiła
więc około 120 dolarów. Dla porównania warto przypomnieć, że
oficerowie i podoficerowie amerykańscy otrzymywali w tych samych
warunkach klimatycznych wynagrodzenie pięciokrotnie wyższe.
Po trzech miesiącach służby w artylerii polowej, Anglicy zauważyli w
dokumentach Gały, że jest artylerzystą przeciwlotniczym, w związku z
czym został przeniesiony do 5 Regimentu Artylerii Przeciwlotnieczej,
którego zadaniem była obrona portu Tocaradi, położonego w pobliżu
angielsko - amerykańskiej bazy lotniczej. Regimentem dowodził mjr
Holliman, oficer rezerwy, z zawodu handlowiec. Dowódcą baterii Gały
był kapitan French, oficer rezerwy z wykształceniem prawniczym. W
baterii było trzech oficerów, w tym dwóch dowódców plutonów. W
każdym plutonie znajdowały się dwa działa przeciwlotnicze typu
Boforsa 40 mm, wyprodukowane w Polsce przedwrześniowej. Obroną
portu i bazy lotniczej zajmowały się ponadto dwa inne regimenty
(dywizjony), których jeden posiadał na uzbrojeniu identyczne działa,
natomiast drugi miał działa cięższe - 80 mm. W tym ostatnim dywizjonie
pełnił służbę instruktor Gały ze Szkoły Podchorążych -kapitan Benisz,
zaś w drugim dywizjonie znalazł się trzeci Polak - ppor. Jalksz.
Działa przeciwlotnicze znajdowały się na stanowiskach ogniowych.
Obsługi pracowały w systemie zmian dobowych - gdy jedna zmiana
czuwała, dwie następne odpowczywały i szkoliły się. Skład działonu
przedstawiał się następująco: działowym był sierżant lub starszy sierżant
3
(biały), resztę załogi stanowili dwaj młodsi podoficerowie (biali) oraz
podoficer i pięciu żołnierzy kolorowych. Poczas służby posiłki były
dowożone na stanowiska ogniowe. W miejscu zakwaterowania dywizjonu znajdowały się również działa ćwiczebne, na których odbywały się
szkolenia działonów lub używano je do ćwiczeń ruchomych jednostki w
marszu. Były to działa typu Boforsa 40 mm. Według Gały żołnierze i
czarni podoficerowie byli zdyscyplinowani, dbali o swój wygląd
zewnętrzny i dość szybko uczyli się angielskiego języka wojskowego.
Zakwaterowano ich łącznie z rodzinami w wydzielonym rejonie. Żołnierze biali mieli także swój rejon zakwaterowania, podoficerowie biali
również, osobno też mieszkali oficerowie. Żołnierzom kolorowym nie
wolno było znajdować się w rejonach zakwaterowania białych, oczywiście poza przypadkami wykonywania poleceń służbowych. Po zakończeniu zajęć służbowych na terenie stałego zakwaterowania innych grup
nie mieli prawa przebywać ani oficerowie, ani podoficerowie, a tym
bardziej żołnierze. Prawo wejścia na poszczególne rejony o każdej porze
dnia mieli oficer i podoficer służbowy, rozkaz ten był ściśle
pzrestrzegany.
Po sześciomiesięcznej służbie w obu jednostkach, dowódca dywizjou Gały, dla przeegzaminowania go i potwierdzenia jego przydatności
do kontynuowania służby wojskowej, zarządził ćwiczenia, w których
pełnił on funkcję dowódcy baterii. Manewry zaczęły się nocą, gdy
goniec obudził Gałę i wręczył mu zalakowaną kopertę. Znajdował się w
niej rozkaz bojowy, który nakazywał dowódcy baterii zorganizowanie
obrony przeciwlotniczej dywizji w marszu, na odcinku od miejscowości
A do B, oddalonych od siebie o 70 km. Przy realizacji tego zadania
pomógł trochę Gale dowódca baterii kpt. French. Gała zarządził alarm
bojowy baterii, po czym przeprowadził odprawę bojową z oficerami,
podoficerami i białymi żołnierzami oraz czarnymi podoficerami.
Realizacja zadania polegała na kilkakrotnej zmianie stanowisk
ogniowych, na których uzyskiwano gotowość bojową otwarcia ognia z
zakamuflowanych dział i jednostek ciągnikowo - samochodowych.
Ćwiczenia te trwały cały dzień i były obserwowane przez dowódcę
dywizjonu i pozostałych wolnych od służby oficerów. Po zakończeniu
manewrów dowódca dywizjonu podszedł do Gały, poklepał go po
ramieniu i powiedział: „O.K. Poland." W dwa dni po ćwiczeniach Gała
otrzymał awans na porucznika i stał się pełnoprawnym oficerem
jednostki.
W początkowym okresie służby Polak zauważył pewną rezerwę
oficerów brytyjskich w stosunku do siebie. Kontakty z nimi ograniczały
się tylko i wyłącznie do spraw służbowych i wspólnych posiłków w
kasynie. W czasie wolnym od zajęć Gała pozostawał w towarzystwie
swojego boya Ernesta, żonatego Murzyna wyznającego islam, natomiast
oficerowie z jednostki organizowali wycieczki, sobotnie wyjazdy na
dancingi w klubie RAF-u lub inne spotkania towarzyskie zakrapiane
alkoholem. Fakt ten został zauważony przez dowódcę dywizjonu ppłk.
Hollimana, który zarządził odprawę oficerów bez udziału Gały, na tej
odprawie zbeształ Anglików za ich stosunek do swojego polskiego
kolegi. Od tej pory Polak musiał być obecny na ich prywatnuych
imprezach, czasami siłą wyciągano go z chaty na towarzyskie spotkania.
Baza lotnicza RAF-u posiadała duże zaplecze techniczne. Stacjonowały na niej również siły powietrzne USA. Do Tocaradi dostarczano konwojami morskimi samoloty myśliwskie w skrzyniach z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, a także bombowce, z wyjątkiem
amerykańskich „latających fortec", które przelatywały bezpośrednio do
Afryki. Na tym lotnisku maszyny składano, przeglądano i sprawdzano, a
4
następnie drogą powietrzną przerzucano na Daleki i Środkowy Wschód
przy pomocy specjalnej grupy pilotów (ferry pilots).
Obóz lotnictwa amerykańskiego był doskonale wyposażony, dysponował wieloma udogodnieniami, pomieszczenia osłonięte były siatką
przeciw moskitom, wewnątrz obozu znajdował się dobrze zaopatrzony
sklep, w którym wszystko było czterokrotnie tańsze w stosunku do cen,
jakie płacili Anglicy w swojej własnej kolonii. Początkowo Anglicy
mieli wolny wstęp do obozu amerykańskiego, gdzie robili zakupy, ale
później Amerykanie zabronili im wstępu do obozu, wprowadzając
specjalne przepustki. Tylko my trzej, Polacy w służbie brytyjskiej,
dzięki znajomościom wśród oficerów amerykańskich, posiadaliśmy takie
przepustki.
Stosunki brytyjsko - amerykańskie nie były najlepsze, może dlatego,
że Amerykanie mieli znacznie wyższe płace, komfortowo urządzony
obóz wojskowy, tańsze produkty brytyjskie, itp. Co tydzień z Ameryki
przylatywały samoloty z zespołami artystycznymi, które zapewniały
rozrywkę tylko załogom amerykańskim. W ich kinach co dwa dni
pokazywano najnowsze filmy. To wszystko powodowało zazdrość i
niezbyt przyjazne stosunki między tymi dwoma aliantami, dochodziło
nawet do awantur i bijatyk ulicznych.
Na początku 1943 roku dywizjon Gały otrzymał rozkaz przemieszczenia się transportem samochodowym do Nigerii, gdzie prowadzona
była koncentracja dywizji piechoty w pełnym składzie. Przygotowywano
się do akcji frontowych. Aby zachować tajemnicę wojskową, wszystkie
rodzaje broni rozlokowano w afrykańskim buszu pod namiotami. Pełne
zaopatrzenie dowożono samochodami ze stolicy Nigerii -Lagos,
oddalonej od miejsca koncentracji o około 300 km. W tym czasie
kompletowano składy personalne jednostek, dostarczano sprzęt
wojskowy i prowadzono intensywne ćwiczenia w terenie. W międzyczasie dowódca dywizjonu został awansowany na brygadiera i objął
dowództwo artylerii dywizyjnej, zaś Benisz awansował na majora i
został dowódcą dywizjonu.
W zgrupowaniu tym, w jednostkach piechoty, przebywała spora
grupa oficerów polskich, którzy w ramach dwuletniego kontraktu pełnili
w nich obowiązki służbowe. Ogólna liczba polskich oficerów, którzy
przeszli do służby w brytyjskich wojskach kolonialnych w Afryce
Równikowej, wynosiła około dwustu. Byli to zarówno oficerowie
zawodowi, jak i rezerwy. Służba oficerów piechoty odbywała się w o
wiele trudniejszych warunkach niż artylerzystów. Przede wszystkim
lokalizacja jednostek piechoty nie zawsze była dogodna, często
stacjonowali oni w rejonach przygranicznych z koloniami francuskimi
podległymi władzom Vichy, znajdującym się pod kontrolą niemiecką.
Były tam jednostki lotnicze i bazy okrętów podwodnych. Poza tym ich
koledzy, oficerowie piechoty brytyjskiej, znacznie różnili się od kadry
oficerskiej jednostek artylerii. Większość oficerów i podoficerów stanowili żołnierze zawodowi, którzy prawie całe swoje wojskowe życie
spędzili w koloniach. Ich nawyki, przyzwyczajenia, mentalność, znacznie różniły się na niekorzyść w stosunku do oficerów artylerii, nie
posiadających nawyków kolonialnych z uwagi na stosunkowo krótką ich
służbę w wojsku. W koloniach znaleźli się przeważnie w 1940 roku po
upadku Francji. Byli to przede wszystkim oficerowie rezerwy.
Anglicy bronili się wszelkimi sposobami przed przydziałem do wojsk
kolonialnych, gdyż w czasie wojny nie mieli szans na spędzenie urlopu
w Anglii. Tylko oficerowie żonaci i posiadający dzieci mogli liczyć na
spędzenie uropu w gronie rodzinnym w Wielkiej Brytanii, natomiast
5
kawalerów wysyłano na urlop do Południowej Afryki lub na Środkowy
Wschód.
Wysiłek fizyczny polskich oficerów piechoty był znacznie większy
niż artylerzystów, z uwagi na częste ćwiczenia w buszu, marsze, alarmy
dzienne i nocne oraz patrole przygraniczne w pełnym bojowym
rynsztunku ze stalowymi hełmami na głowie.
Biały personel wojskowy uczestniczył o wyznaczonej godzinie dnia w
grupowym przyjmowaniu tabletek chininy, zapobiegającej występowaniu objawów malarii lub łagodzącej jej przebieg. Regulamin wojskowy mówił, że jeżeli w ciągu roku biały żołnierz służący w koloniach
zachorował 10 razy na malarię, to przysługuje mu prawo zmiany klimatu
i opuszczenia jednostki wojskowej.
W drugiej połowie 1943 roku dywizja rozpoczęła ćwiczenia przygotowawcze. Wiadomo już było, że na początku września dywizja zostanie
przerzucona na Daleki Wschód do Burmy, na front japoński.
Kontrakt Gały kończył się we wrześniu. Polak został wezwany do
dowódcy artylerii dywizyjnej na rozmowę z brygadierem Hollimanem.
Zaproponowano mu dowództwo baterii, stopień kapitana i przedłużenie
kontraktu na następne dwa lata. Po krótkim namyśle Polak dał
odpowiedź odmowną, gdyż klimat tropikalny niezbyt dobrze wpływał na
jego organizm. W ciągu dwuletniej służby chorował 20 razy na malarię.
Gała poprosił o odesłanie go do Wojska Polskiego stacjonującego w
Wielkiej Brytanii. Angielscy koledzy zazdrościli mu, że może pojechać
do ich ojczyzny, podczas gdy oni musieli oddalać się od niej i służyć w
wojsku gdzieś w odległej Azji.
Na początku października 1943 roku Gała zaokrętował się na statku
płynącym do LiverpooIu. Jego dywizja popłynęła już wcześniej na
Daleki Wschód, łącznie z dość dużą grupą polskich oficerów, którzy
przedłużyli swoje kontrakty na następne dwa lata. Znajdował się wśród
nich również instruktor Gały ze Szkoły Podchorążych, Benisz, teraz już
w stopniu podpułkownika, będący dowódcą regimentu artylerii przeciwlotniczej.
(na podstawie opowiadania kpt. Ryszarda Gały)
Władysław Stefanoff
„Tygodnik Siedlecki" 24-Vll.94r., 21.VIII.94r., 4.IX.94r., 18.IX.94r.
6

Podobne dokumenty