Myślę po polsku - polacy.info.pl

Transkrypt

Myślę po polsku - polacy.info.pl
Jerzy Kowalewski
Myślę po polsku
11 przykładowych lekcji języka polskiego dla cudzoziemców i Polaków poza
granicami kraju realizowanych metodą kulturową. Materiały do testowania
powstającego podręcznika.
Drohobycz 2008
1
(1) Temat I / 13: Moje sklepy
Fragment Lalki Bolesława Prusa (sklep Mincla):
Wnętrze sklepu wyglądało jak duża piwnica, której końca nigdy nie mogłem dojrzeć z
powodu ciemności. Wiem tylko, że po pieprz, kawę i liście bobkowe szło się na lewo do
stołu, za którym stały ogromne szafy od sklepienia do podłogi napełnione szufladami. Papier
zaś, atrament, talerze i szklanki sprzedawano przy stole na prawo, gdzie były szafy z szybami,
a po mydło i krochmal szło się w głąb sklepu, gdzie było widać beczki i stosy pak
drewnianych. Nawet sklepienie było zajęte. Wisiały tam długie szeregi pęcherzy
naładowanych gorczycą i farbami, ogromna lampa z daszkiem, która w zimie paliła się cały
dzień, sieć pełna korków do butelek, wreszcie wypchany krokodylek, długi może na półtora
łokcia.
(...)
Franc odmierzył jakiejś kobiecie za dziesięć groszy rodzynków. Widząc, że jedno ziarno
upadło na kontuar (stary miał w tej chwili oczy zamknięte), podniosłem je nieznacznie i
zjadłem. Chciałem właśnie wyjąć pestkę, która wcisnęła się mi między zęby, gdy uczułem na
plecach coś jakby mocne dotknięcie rozpalonego żelaza.
- A, szelma! - wrzasnął stary Mincel i nim zdałem sobie sprawę z sytuacji, przeciągnął po
mnie jeszcze parę razy dyscyplinę, od wierzchu głowy do podłogi.
Zwinąłem się w kłębek z bólu, lecz od tej pory nie śmiałem wziąć do ust niczego w sklepie.
Migdały, rodzynki, nawet rożki miały dla mnie smak pieprzu. (...) Sklep nasz był kolonialno galanteryjno - mydlarski. (...) Co chwilę ktoś wpadał do nas za sprawunkiem.
- Pieprzu za trojaka...
Czy wiesz, ile to jest trojak, funt?
- Proszę funt kawy...
Jakby to było dzisiaj? Mówimy: za złotówkę, za dwa 50, za 3 złote, za
- Niech pan da ryżu...
5 złotych, za złoty dziesięć… Za grosz już nic kupić nie można…
- Pół funta mydła...
W Polsce kupuje się na kilogramy i dekagramy: mówimy – proszę kilo
- Za grosz liści bobkowych...
kiełbasy, 25 deka szynki…
Stopniowo sklep zapełniał się po największej części służącymi i ubogo odzianymi
jejmościami. Wtedy Franc Mincel krzywił się najwięcej: otwierał i zamykał szuflady, obwijał
towar w tutki z szarej bibuły, wbiegał na drabinkę, znowu zwijał (…). W końcu zbierało się
takie mnóstwo interesantów, że i Jan Mincel, i ja musieliśmy pomagać Francowi w sprzedaży.
(...) Około ósmej napływ interesantów zmniejszał się. Wtedy w głębi sklepu ukazywała się
gruba służąca z koszem bułek i kubkami (Franc odwracał się do niej tyłem), a za nią - matka
naszego pryncypała, chuda staruszka w żółtej sukni, w ogromnym czepcu na głowie, z
dzbankiem kawy w rękach. Ustawiwszy na stole swoje naczynie, staruszka odzywała się
schrypniętym głosem:
- Gut Morgen, meine Kinder! Der Kaffee ist schon fertig...
I zaczynała rozlewać kawę w białe fajansowe kubki. Wówczas zbliżał się do niej stary Mincel
i całował ją w rękę mówiąc:
- Gut Morgen, meine Mutter!
Za co dostawał kubek kawy z trzema bułkami. Potem przychodził Franc Mincel, Jan Mincel,
August Katz, a na końcu ja. Każdy całował staruszkę w suchą rękę, porysowaną niebieskimi
żyłami, każdy mówił:
- Gut Morgen, Grossmutter!
I otrzymywał należny mu kubek tudzież trzy bułki. A gdyśmy z pośpiechem wypili naszą
kawę, służąca zabierała pusty kosz i zamazane kubki, staruszka swój dzbanek i obie znikały.
Za oknem wciąż toczyły się wozy i płynął w obie strony potok ludzki, z którego co chwila
odrywał się ktoś i wchodził do sklepu.
- Proszę krochmalu...
2
- Dać migdałów za dziesiątkę...
- Lukrecji za grosz...
- Szarego mydła...
Około południa zmniejszał się ruch za kontuarem towarów kolonialnych, a za to coraz
częściej zjawiali się interesanci po stronie prawej sklepu, u Jana. Tu kupowano talerze,
szklanki, żelazka, młynki, lalki, a niekiedy duże parasole, szafirowe lub pąsowe. Nabywcy,
kobiety i mężczyźni, byli dobrze ubrani, rozsiadali się na krzesłach i kazali sobie pokazywać
mnóstwo przedmiotów targując się i żądając coraz to nowych. Pamiętam, że kiedy po lewej
stronie sklepu męczyłem się bieganiną i zawijaniem towarów, po prawej - największe
strapienie robiła mi myśl: czego ten a ten gość chce naprawdę i - czy co kupi? W rezultacie
jednak i tutaj dużo się sprzedawało; nawet dzienny dochód z galanterii był kilka razy większy
aniżeli z towarów kolonialnych i mydła.
Stary Mincel i w niedzielę bywał w sklepie. Rano modlił się, a około południa kazał mi
przychodzić do siebie na pewien rodzaj lekcji.
- Sag mir - powiedz mi: was ist das? co jest to? Das ist Schublade - to jest szublada. Zobacz,
co jest w te szublade. Es ist Zimmt - to jest cynamon. Do czego potrzebuje się cynamon? Do
zupe, do legumine potrzebuje się cynamon. Co to jest cynamon? Jest taki kora z jedne
drzewo. Gdzie mieszka taki drzewo cynamon? W Indii mieszka taki drzewo. Patrz na globus tu leży Indii. Daj mnie za dziesiątkę cynamon... O, du Spitzbub!... jak tobie dam dziesięć raz
dyscyplin, ty będziesz wiedział, ile sprzedać za dziesięć groszy cynamon...
W ten sposób przechodziliśmy każdą szufladę w sklepie i historię każdego towaru. Gdy zaś
Mincel nie był zmęczony, dyktował mi jeszcze zadania rachunkowe, kazał sumować księgi
albo pisywać listy w interesach naszego sklepu.
Ćwiczenia:
1. Spróbuj narysować plan sklepu.
2. Jakie towary sprzedawano w sklepie? Czy znasz wszystkie z nich? Poproś o 10 z nich
używając współczesnego języka polskiego. Czy te, których nie znasz, potrafi ktoś w
klasie wyjaśnić, tak, jak to robił stary Mincel?
3. Dokonaj podziału towarów na kategorie występujące we współczesnym handlu.
Pomóż sobie schematem z „Tesco”.
Powiedz, gdzie w TESCO znajdują się poszczególne działy i co można w nich kupić? Wzór:
Kosmetyki znajdują się między chemią gospodarczą a działem „Świat niemowląt”, obok kas i
naprzeciw odzieży damskiej. Można tam kupić np. krem do rąk.
3
4. Ułóż dialogi między klientami a sprzedawcami: zastąp słowa archaiczne
współczesnymi i wprowadź współczesne realia polskie.
5. Opisz dzień w sklepie używając czasu przeszłego.
6. Dokonaj porównania sklepów z wieku XIX i współczesnych. Co się zmieniło?
7. Popraw starego Mincla. Czy potrafisz wyjaśnić mu, na czym polegają jego błędy
językowe?
8. CD / DVD / AGD / RTV… Czy wiesz, co oznaczają te skróty? Czy znasz inne skróty
używane w Polsce: np. nazwy banków, uniwersytetów, tablic rejestracyjnych itp.? Czy
wiesz, jak czyta się polskie skróty?
Jeżeli skrót ma przynajmniej 3 litery i samogłoskę w środku czytamy jak słowo, np. ZUS,
KRUS, ZBoWiD, KUL… Uwaga! Nie dotyczy tablic rejestracyjnych samochodów! Czytamy
literkę po literce: KUP – ka-u-pe
We wszystkich innych przypadkach czytamy literkę po literce, np. UJ – u-jot; UW - u-wu,
PKP – pe-ka-pe, PKO – pe-ka-o.
Tak samo czytamy adresy stron internetowych i mejlowe:
www.wp.pl – wu-wu-wu-(kropka)-wu-pe-(kropka)-pe-el.
www.onet.pl – wu-wu-wu-(kropka)-onet-(kropka)-pe-el.
[email protected] – adam-(myślnik)-kowalski-(małpa)-interia-(kropka)-pe-el.
9. Przypomnij sobie polski alfabet. Uważaj na g (gie!), w (wu!), h (ha!). Czy wiesz, że alfabet
można śpiewać? Zaśpiewaj na melodię poloneza Oto idzie pierwsza para:
ABCDEFGH
IJKLŁMNO
P R S T U W X X (iks)
Y* Z Ż
Y* Z Ż (* igrek)
(2) Temat III / 7 – Na zakupach
Lalka Bolesława Prusa: fragmenty dotyczące sklepu Wokulskiego:
[Myśli Ignacy Rzecki – kierownik sklepu:] „Spinki, szpilki, portmonety... dobrze...
Rękawiczki, wachlarze, krawaty... tak jest... Laski, parasole, sakwojaże... A tu - albumy,
neseserki... Szafirowy wczoraj sprzedano, naturalnie!... Lichtarze, kałamarze, przyciski...
Porcelana... Ciekawym, dlaczego ten wazon odwrócili?... Z pewnością... Nie,
nieuszkodzony... Lalki z włosami, teatr, karuzela... Trzeba na jutro postawić w oknie
karuzelę, bo już fontanna spowszedniała. Bagatela!... Ósma dochodzi... Założyłbym się, że
Klejn będzie pierwszy a Mraczewski ostatni. Naturalnie... (…)”
- Paweł! gaś światło i otwieraj sklep.
Służący wbiegł ciężkim kłusem i zakręcił gaz. Po chwili rozległo się zgrzytanie rygli,
szczękanie sztab i do sklepu wszedł dzień, jedyny gość, który nigdy nie zawodzi kupca.
Rzecki usiadł przy kantorku pod oknem. Klejn stanął na zwykłym miejscu przy porcelanie.
(...)
Do sklepu wszedł pierwszy gość: kobieta ubrana w salopkę i chustkę na głowie, żądająca
mosiężnej spluwaczki... Pan Ignacy bardzo nisko ukłonił się jej i ofiarował krzesło, a pan
Lisiecki zniknął za szafami i wróciwszy po chwili doręczył interesantce ruchem pełnym
godności żądany przedmiot. Potem zapisał cenę spluwaczki na kartce, podał ją przez ramię
Rzeckiemu i poszedł za gablotkę z miną bankiera, który złożył na cel dobroczynny kilka
tysięcy rubli.
(...)
4
Do sklepu wszedł drugi gość i zażądał kaloszy. Naprzeciw niego wysunął się Mraczewski.
- Kaloszyków żąda szanowny pan? Który numerek, jeżeli wolno spytać? Ach, szanowny pan
zapewne nie pamięta! Nie każdy ma czas myśleć o numerze swoich kaloszy, to należy do nas.
Szanowny pan raczy zająć miejsce na taborecie. Paweł! przynieś ręcznik, zdejm panu kalosze
i wytrzyj obuwie...
Wbiegł Paweł ze ścierką i rzucił się do nóg przybyłemu.
- Ależ, panie, ależ przepraszam!... - tłumaczył się odurzony gość.
- Bardzo prosimy - mówił prędko Mraczewski - to nasz obowiązek. Zdaje mi się, że te będą
dobre - ciągnął podając parę sczepionych nitką kaloszy. - Doskonałe, pysznie wyglądają;
szanowny pan ma tak normalną nogę, że niepodobna mylić się co do numeru. Szanowny pan
życzy sobie zapewne literki; jakie mają być literki?...
- L. P. - mruknął gość czując, że tonie w bystrym potoku wymowy grzecznego subiekta.
- Panie Lisiecki, panie Klejn, przybijcie z łaski swojej literki. Szanowny pan każe zawinąć
dawne kalosze? Paweł! wytrzyj kalosze i okręć w bibułę. A może szanowny pan nie życzy
sobie dźwigać zbytecznego ciężaru? Paweł! rzuć kalosze do paki... Należy się dwa ruble
kopiejek pięćdziesiąt... Kaloszy z literkami nikt szanownemu panu nie zamieni, a to przykra
rzecz znaleźć w miejsce nowych artykułów dziurawe graty... Dwa ruble pięćdziesiąt kopiejek,
do kasy z tą karteczką. Panie kasjerze, pięćdziesiąt kopiejek reszty dla szanownego pana...
Nim gość oprzytomniał, ubrano go w kalosze, wydano resztę i wśród niskich ukłonów
odprowadzono do drzwi. Interesant stał przez chwilę na ulicy, bezmyślnie patrząc w szybę,
spoza której Mraczewski darzył go słodkim uśmiechem i ognistymi spojrzeniami. Wreszcie
machnął ręką i poszedł dalej, może myśląc, że w innym sklepie kalosze bez literek
kosztowałyby go dziesięć złotych.
(...)
Około pierwszej w południe pan Ignacy zdawszy kasę Lisieckiemu, (...) wymykał się do
swego pokoiku, ażeby zjeść obiad przyniesiony z restauracji. Współcześnie z nim wychodził
Klejn i wracał do sklepu o drugiej; potem obaj z Rzeckim zostawali w sklepie, a Lisiecki i
Mraczewski szli na obiad. O trzeciej znowu wszyscy byli na miejscu.
(...)
- Przyszłyśmy prosić pana o rękawiczki.
- Numerek pięć i pół - odparł Mraczewski i już trzymał pudełko (...).
- Otóż nie... Pięć i trzy czwarte... Już pan zapomniał!...
- Pani, są rzeczy, których się nigdy nie zapomina. Jeżeli jednak rozkazuje pani pięć i trzy
czwarte, będę służył w nadziei, że niebawem znowu zaszczyci nas pani swoją obecnością. Bo
rękawiczki pięć i trzy czwarte - dodał z lekkim westchnieniem, podsuwając jej kilka innych
pudełek - stanowczo zsuną się z rączek...
(…)
Dama siedząca na krześle zwróciła się do kandelabrów, dwie panny do toaletki z oliwkowego
drzewa, młodzieniec w binoklach począł znowu wybierać laski i - rzeczy w sklepie przeszły
do spokojnego trybu. Tylko rozgorączkowany Mraczewski zeskakiwał i wbiegał na drabinkę,
wysuwał szuflady i wydobywał coraz nowe pudełka tłumacząc pannie Izabeli po polsku i po
francusku, że nie może nosić innych rękawiczek, tylko pięć i pół, ani używać innych perfum,
tylko oryginalnych Atkinsona, ani ozdabiać swego stolika innymi drobiazgami, jak paryskimi.
(...) Do przybysza wybiegł Mraczewski i uśmiechając się dwuznacznie, zapytał:
- Pan baron rozkaże?...
- Spinki, uważa pan, spinki zwyczajne, złote albo stalowe... Tylko, rozumie pan, muszą być w
kształcie czapki dżokejskiej i - z biczem...
Mraczewski otworzył gablotkę ze spinkami. (...) Baron oglądał spinki (...).
- A może, czy nie sądzi pan, byłyby lepsze spinki w formie podków? - pytał Mraczewskiego.
- Myślę, że panu baronowi potrzebne są i te, i te. (…)
5
- Otóż, proszę pana - mówił baron - wybrać mi jeszcze parę drobiazgów w formie podkowy...
- Może by popielniczkę? - zapytał Mraczewski.
- Dobrze, popielniczkę - odparł baron.
- Może gustowny kałamarz z siodłem, dżokejką, szpicrutą?
- Proszę o gustowny kałamarz z siodłem i dżokejką... (…) Drogi panie (…), zapakuj
wszystkie te garnitury, popielniczkę, kałamarz i odeślij mi do domu. Macie prześliczny wybór
towarów... Serdecznie dziękuję... Adieu!...
I wybiegł ze sklepu wracając się parę razy i spoglądając na szyld nad drzwiami. (…)
O ósmej wieczór zamykano sklep; subiekci rozchodzili się i zostawał tylko Rzecki. Robił
dzienny rachunek, sprawdzał kasę, układał plan czynności na jutro i przypominał sobie: czy
zrobiono wszystko, co wypadało na dziś.
Ćwiczenia:
1. Jakie towary sprzedawano w sklepie? Czy znasz wszystkie z nich? Poproś o 10 z nich
używając współczesnego języka polskiego. Czy te, których nie znasz, potrafi ktoś w
klasie zdefiniować?
2. Dokonaj podziału towarów na kategorie występujące we współczesnym handlu.
Przyporządkuj poszczególne towary do działów ze współczesnego supermarketu.
3. Ułóż dialogi między klientami a sprzedawcami: zastąp słowa archaiczne współczesnymi i
wprowadź współczesne realia polskie. Jak powie sprzedawca do klienta? Użyj zwrotów
propozycji: Proszę sobie (usiąść), Proszę przymierzyć, Może…?, np. Może pani sobie
usiądzie?
4. Opowiedz dzień w sklepie używając czasu przeszłego. Opowiedz z punktu widzenia
poszczególnych bohaterów.
5. Dokonaj porównania sklepów z wieku XIX i współczesnych… Co się zmieniło? Przy
porównaniu używaj zwrotów wprowadzających kategorie: Pod względem, biorąc pod
uwagę, jeśli chodzi o..., mówiąc o…
6. Zakupione przez klientów towary szybko się zepsuły. Wracają do sklepu i reklamują je.
Jak to powiedzą? Co się zepsuło? Co nie działa?
Fragment Sklepów cynamonowych Brunona Schulza:
(...) O tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle
nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami
cynamonowymi dla ciemnych boazerii tej barwy, którymi są wyłożone. (...)
Słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały głębokim zapachem farb, laku,
kadzidła, aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów. Mogłeś tam znaleźć ognie
bengalskie, szkatułki czarodziejskie, marki krajów dawno zaginionych, chińskie odbijanki,
indygo, kalafonium z Malabaru, jaja owadów egzotycznych, papug, tukanów, żywe
salamandry i bazyliszki, korzeń Mandragory, norymberskie mechanizmy, homunculusy w
doniczkach, mikroskopy i lunety, a nade wszystko rzadkie i osobliwe książki, stare folianty
pełne przedziwnych rycin i oszałamiających historii.
Pamiętam tych starych i pełnych godności kupców, którzy obsługiwali klientów ze
spuszczonymi oczyma, w dyskretnym milczeniu, i pełni byli mądrości i wyrozumienia dla ich
najtajniejszych życzeń. Ale nade wszystko była tam jedna księgarnia, w której raz oglądałem
rzadkie i zakazane druki, publikacje tajnych klubów, zdejmując zasłonę z tajemnic
dręczących i upojnych.
Ćwiczenie: Czy masz jakiś swój ulubiony sklep? Spróbuj opisać go w podobny sposób.
6
Lekcja 3
Temat: Bo wszystkim służą...
Białe ściany polskiego dworku
Fragment Pana Tadeusza, ks. I.
Czy wiesz, że… Pan
Tadeusz to najwybitniejsze dzieło polskiej literatury. Adam Mickiewicz
opisuje w nim obyczaje szlacheckie we dworze w Soplicowie. Soplicowo naprawdę
naprawd nie istnieje
(istnieje wieś Saplice), ale wymy
wymyślony przez autora dwór byłby gdzieś w okolicach Nowogródka
(obecnie Białoruś)) i jest symbolem polsko
polskości
ci w ogóle. Kultura polska ma swoje źródła przede
wszystkim w kulturze dworkowej.
Czy wiesz, co to znaczy… ruczaj, gaj, szlachecki, topola, chędogi,
dogi, stóg, przechodzie
przechodzień, bryka,
powóz, ganek, obicie, od powicia, czamarka krakowska, alkowa?
Wytłumacz te słowa z nauczycielem!
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju,
Na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju,
Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany;
Świeciły się z daleka pobielane śściany,
Tym bielsze, żee odbite od ciemnej zieleni
Topoli, co go bronią od wiatrów jesien
jesieni.
Dom mieszkalny niewielki, lecz zewsząd
zewsz chędogi, (…)
30 I stodołę miał wielką,, i przy niej trzy stogi
stogi.
(…)
Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,
40 Że gościnna,
cinna, i wszystkich w go
gościnę zaprasza.
Właśnie dwukonną bryką wjechał młody pane
panek
I obiegłszy dziedziniec zawrócił przed ganek,
Wysiadł z powozu (…).
We dworze pusto (…).
Odemknął,
ł, wbiegł do domu, pragn
pragnął go powitać.
Dawno domu nie widział, bo w dalekim mieście
mie
50 Kończył nauki, końca
ca doczekał nareszcie.
Wbiega i okiem chciwie ściany
ciany starodawne
Ogląda
da czule, jako swe znajome dawne.
Też same widzi sprzęty, teżż same obicia,
Z którymi się zabawiać lubił od powicia;
Lecz mniej wielkie, mniej piękne,
ękne, ni
niż się dawniej zdały
I też same portrety na ścianach
cianach wisiały.
(…)
Nawet stary stojący
cy zegar kurantowy
70 W drewnianej szafie poznał, u wniścia
wni
alkowy,
I z dziecinną radością pociągną
ągnął za sznurek,
By stary Dąbrowskiego
browskiego posłysze
posłyszeć mazurek.
Biegał po całym domu i szukał komnaty,
Gdzie mieszkał dzieckiem będą
ędąc, przed dziesięciu laty.
(…)
To nie był ochmistrzyni pokój? Fortepiano?
Adam Mickiewicz
Adam Mickiewicz na Ukrainie
Pan Tadeusz
Dwór i jego otoczenie
Znaczenie dworków w kulturze
polskiej
Pan Tadeusz,
fragment Pan Tadeusz wraca do
domu
Mazurek Dąbrowskiego
browskiego
7
80 Na nim nuty i książki; wszystko porzucano
Niedbale i bezładnie; nieporządek miły!
Niestare były rączki, co je tak rzuciły.
Tuż i sukienka biała, świeżo z kołka zdjęta
Do ubrania, na krzesła poręczu rozpięta.
A na oknach donice z pachnącymi ziołki,
Geranium, lewkonija, astry i fijołki.
Podróżny stanął w jednym z okien - nowe dziwo:
W sadzie, na brzegu niegdyś zarosłym pokrzywą,
Był maleńki ogródek, ścieżkami porznięty,
90 Pełen bukietów trawy angielskiej i mięty.
Drewniany, drobny, w cyfrę powiązany płotek
Połyskał się wstążkami jaskrawych stokrotek.
Grządki, widać, że były świeżo polewane;
Tuż stało wody pełne naczynie blaszane.
(…)
Dwór – rysunek Napoleona Ordy
Ćwiczenia:
1. Spróbuj narysować układ dworu. Pamiętaj, że dwór to nie tylko
dom mieszkalny, ale też otoczenie. Ponazywaj poszczególne
części dworu – w domu i przy domu.
2. Na podstawie tekstu uzupełnij „kwestionariusz” dworu w
Soplicowie. Następnie uzupełnij drugą część kwestionariusza –
co jeszcze być powinno, a czego nie ma w tekście. Czy chciałbyć
/ chciałabyś w takim domu mieszkać?
Tadeusz – ilustracja Juliusza Kossaka do Pana Tadeusza
Tadeusz widzi Zosię w swoim pokoju – ilustracja E. M. Andriollego do Pana Tadeusza
Na podstawie tekstu:
Uzupełnienie:
Nazwa budynku:
Kolor budynku:
Materiał, z którego jest
wykonany:
Usytuowanie:
Pomieszczenia:
Otoczenie:
Wyposażenie:
3. Opisz przedstawiony dwór używając współczesnego języka polskiego.
4. Podkreśl w tekście charakterystyczne dla dworu polskiego elementy: brama, ganek,
podmurowanie (podmurówka).
5. Opowiedz wydarzenie „Pan Tadeusz wraca do dworu.” Postaraj się nie używać zwrotów z
Pana Tadeusza. Używaj języka współczesnego i niepoetyckiego.
6. Do współczesnego domu lub mieszkania w bloku przychodzi ze szkoły współczesny Tadeusz.
Dokonaj parafrazy tego tekstu. A może potrafisz naśladować styl Mickiewicza i napiszesz
fragment wierszem?
8
Fragmenty Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej
Czy wiesz, że… Eliza Orzeszkowa opisując
opisuj c dwór w Korczynie, opisała jakby Soplicowo około
80 lat później? Nie jest już to idealny obraz, mieszka
mieszkańcy dworu muszą walczyćć z „nowoczesnymi”
problemami ekonomicznymi.
Czy wiesz, co to znaczy… sztacheta, wijący się, powój?
Wytłumacz te słowa z nauczycielem!
(…) Rozpoznać można
na było dwór obszerny (…). W korczy
korczyńskim dworze na
rozległym trawniku dziedzińca
ńca rosły wysokie i grube jawory otoczone ni
niższą
od nich gęstwiną koralowych bzów, ak
akacji (…) i jeszcze niższą jaśminów,
spirei i krzaczastych róż.. Dokoła starych, kiedy
kiedyś kosztownych sztachet topole,
kasztany i lipy ścianą gęstej
stej zielono
zieloności zakrywały drewniane gospodarskie
budynki. U zbiegu dwu dróg okalających
okalaj
trawnik i rosnących śród niego
potężnych grup drzew i krzewów stał dom
d
drewniany także, niepobielony,
niski, ozdobiony wijącymi sięę po jego ścianach powojami, z wielkim gankiem
i długim rzędem okien mających
ących kształt nieco gotycki. Na ganku pomi
pomiędzy
oleandrowymi drzewami, rosnącymi
ącymi w drewnianych wazonach, stały żelazne
kanapki,
pki, krzesła i stoliki. Naprzeciw gospodarskich zabudowań
zabudowa wznosiła się
nad sztachetami gęsta zieloność
ść starego (…), bo w aleje z grubych drzew
wysadzanego ogrodu. Dalej widać
wida było u jednego z krańców ogrodu
przeświecający przez zieloność
ść ów wysoki, w sło
słońcu złocisty brzeg Niemna,
a z niektórych punktów dziedzińca
dziedziń widzialną była i sama rzeka, szeroka, w
tym miejscu okrągłym
głym łukiem skrę
skręcająca się za bór ciemny.
Nie był to dwór wielkopański,
wielkopa
ale jeden z tych starych szlacheckich
dworów, w których niegdyśś mie
mieściły się znaczne dostatki i wrzało życie
ludne, szerokie, wesołe.
(…)
(…) Z wnętrza domu (…) słyszeć
słysze się dało granie na skrzypcach. Chwilami
rozpoznać można było, żee w górnej cz
części domu ktoś z wielką precyzją i
umiejętnością grał jakąś wielkąą i trudn
trudną kompozycję muzyczną.
Eliza Orzeszkowa
Nad Niemnem
Bohatyrowicze
Za Niemen tam
precz!
Ćwiczenia:
1. Eliza Orzeszkowa pisała tzw. prozą
proz poetycką. Spróbuj opisać dwór w Korczynie zwyczajnym
językiem,
zykiem, podaj tylko najwa
najważniejsze
niejsze fakty i informacje. Który opis lepiej oddaje atmosferę
atmosfer
dworu?
2. Porównaj dwór w Soplicowie (Pan
(
Tadeusz) oraz w Korczynie (Nad
Nad Niemnem).
Niemnem Co będziesz
porównywał (kategorie)? W wypowiedzi wprowadź
wprowad wyrażenia: Biorąc
ąc pod uwag
uwagę…, Jeśli
chodzi o…, Gdy mówimy o…, Pod względem….
wzgl
Porównaj pod względem podobieństwa
podobie
i
różnic.
3. Opisz swój idealny dom.
9
Czy wiesz, co to znaczy… tratwa, radło?
Za oknem, za przezroczystą ścianą klonów, po błekitnym Niemnie płynęły
tratwy, w mowie miejscowej płytami zwane. Jeden za drugim pod ciemną
ścianą boru wieńczącego wysoki brzeg rzeki płynęły złote w słońcu, a stojący u
sterów płytnicy, w białej odzieży, silni jak wodne olbrzymy, nadając radłom
ciężkie półobroty, uderzali nimi po wodzie, która z wielkim pluskiem tryskała
w perlistych kaskadach. (…) Po przeciwległym wybrzeżu, pod gęstym borem,
chodzili ludzie różni, pojedynczo i gromadnie, w szarych i białych ubraniach;
gdzieniegdzie, nisko nad rzeką, skrzydlatymi punktami przelatywały rybitwy; w
jednym miejscu rybackie czułenko kręto prześlizgiwało się pomiędzy płytami;
w klonach szczebiotały szczygły, gwizdała wilga, zanosiła się od krzyku
czeczotka. Świat cały stał w cudnej pogodzie jak czara nalana błękitem i złotem
(…)
Za oknami na błękitnym Niemnie ciężkie rudle wciąż uderzały w wodę
wywołując pluski perlistych kaskad; lekki wiatr szumiał w klonach i mieszały
się z nim fruwania ptasich skrzydeł. Na przeciwległym wybrzeżu, w ciemnym
borze, ludność wiejska zbierała pewno poziomki lub zioła, bo w głębi boru
odzywały się nawoływania
- Hu! Ho! Hej! Hop! Hop!
Nad
Niemnem,
fragment
pokazujący
Niemen
4. Opisz widok z okna: swojego pokoju, z domu swoich marzeń. A może potrafisz stylizować się
na Orzeszkową? Napisz kilka zdań stylem pisarki.
Praca z materiałem ikonograficznym:
Ćwiczenia:
1. Opisz jeden z dworów na fotografiach powyżej. Czy chciałbyś / chciałabyś w takim
mieszkać? Co byś zmienił (a)?
2. Czy któryś z nich przypomina dwór w Korczynie lub w Soplicowie?
3. Czy znasz dwory w swojej okolicy? W jakim są stanie? Jakie były losy rodzin tam
mieszkających? Co obecnie się w nich znajduje? A może Wasza szkoła to dawny dworek?
4. Pooglądaj z nauczycielem prezentację Dwory na Ukrainie (CD). Czy wiesz, gdzie są podane
w prezentacji miejscowości? Która z nich jest najbliżej Twojej miejscowości?
10
Dowiedz się więcej!!!
Adam Mickiewicz
Największy poeta polski. Urodził się w Wigilię: 24 XII 1798 r. w Zaosiu, woj. nowogródzkie (mówi
się w Zaosiu koło Nowogródka, choć to daleko, do Baranowicz jest znacznie bliżej, obecnie Białoruś
– popatrz na mapę!). Etapy życia: dzieciństwo w Nowogródku, studia w Wilnie, praca w Kownie,
zesłanie za działalność polityczną w głąb Rosji (Moskwa, Petersburg, Krym), emigracja polityczna do
Francji, praca we Francji i w Szwajcarii, śmierć w Turcji podczas formowania korpusu polskiego na
wojnę z Rosją w 1855 r. Największe dzieła literackie: Pan Tadeusz, Dziady, Konrad Wallenrod,
Ballady, Sonety krymskie, pojedyncze wiersze wciąż obecne w polskiej kulturze, np. Do M***,
Niepewność, Do Matki Polki, Oda do młodości…
Adam Mickiewicz na Ukrainie
Czy wiesz, że…
… na Ukrainie A. Mickiewicz spotkał Seweryna
Rzewuskiego, którego opowieści były inspiracją
do napisania Pana Tadeusza, Rzewuski zaś spisał
te opowieści w Pamiątkach Soplicy?
… w Białej Cerkwi istnieje do dziś stacja
pocztowa z I poł. XIX w., na trasie konnej poczty
(dyliżansów) do Petersburga i Odessy. Zapewne
zatrzymał się tu Mickiewicz w czasie swych
podróży.
... w Kijowie bywał w Domu Kontraktowym na
przedstawieniach teatralnych i koncertach, np. w
drodze do Odessy. Poznał tu Hołowińskich ze
Steblowa.
„I tam na Ukrainie, czy się dotąd wznosi
Przed domem Hołowińskich, nad brzegami Rosi
Lipa tak rozrośniona, że pod jej cieniami
Sto młodzieńców, sto panien szło w taniec
parami?...”
(„Pan Tadeusz”, ks. IV, 31-35)
… od III do XI 1825 roku przebywał w Odessie.
Został tu skierowany (zesłanie) wraz z Fr.
Malewskimi J. Jeżowskim. Bywał na
przedstawieniach w operze i w salonie gen. Jana
Witta, gdzie poznał Karolinę Sobańską. Jak sam
pisał – żył jak basza.Z tym pobytem wiążą się
Sonety odeskie wydane wraz z krymskimi w
Moskwie w 1826 r.
… w jesieni 1825 roku odbył wycieczkę wraz z
Karoliną Sobańską i jej bratem Henrykiem
Rzewuskim. Z tym pobytem wiążą się
Sonety krymskie, wydane wraz z odesskimi w
Moskwie w 1826 r.
BIAŁA CERKIEW,
- stacja pocztowa z I poł.
XIX w.
Budynek , w którym mieszkał Puszkin
i gdzie odwiedził go Mickiewicz
Niedawno odsłonięty pomnik
EUPATORIA (Kozłow), typowa tatarska uliczka.
Zwiedził tu turecki meczet i karaimskie kenesy oraz
inne miejsca związane ze wschodnią kulturą.
GURZUF
Dom Richelieu, w którym zamieszkał. Wcześniej
zatrzymał się tu A. Puszkin
11
AJUDAH - góra-przylądek koło Ałuszty (577 m
n.p.m). W języku Tatarów krymskich „ajudah”oznacza „Górę Niedźwiedź”, bo swoim kształtem
przypomina śpiącego niedźwiedzia.
„Lubię poglądać wsparty na Judahu skale,
Jak spienione bałwany to w czarne szeregi
Ścisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi
W milijonowych tęczach kołują wspaniale…”
(„Ajudah”)
Współczesne popiersie
poety w parku, po którym zapewne się przechadzał
„Jeszcze wielka, już pusta
Girajów dziedzina (...)/
Gdzież jesteś, o miłości,
potęgo i chwało!...”
(Bakczysaraj)
Pan Tadeusz
Największe dzieło Adama Mickiewicza (wyd. 1834 w Paryżu). 12 ksiąg. 9720 wersów! Czas akcji:
1811 / 1812. W tzw. Koronie jest Napoleon i wielkie nadzieje Polaków na wolność i zjednoczenie
całej dawnej Rzeczpospolitej. Na Litwie spokój i cisza, polowania, kultywowanie obyczajów
szlacheckich. W celu rozruszania i pobudzenia patriotycznego szlachty i w konsekwencji wybuchu
powstania na Litwie, które doprowadziłoby do przyłączenia Litwy do napoleońskiej Korony jedzie do
brata w Soplicowie emisariusz polityczny, ks. Robak. Niestety, szlachta źle rozumie hasło Oczyścić
dom z śmieci i dokonuje zajazdu na Sędziego Soplicę za to, że kiedyś jego brat Jacek Soplica (a
obecnie ks. Robak) zabił podczas bitwy z Moskalami Stolnika Horeszkę, czym bardzo pomógł
Rosjanom, a ci odwdzięczyli się bratu dobrami ziemskimi. Dochodzi do bitwy z Rosjanami, w
rezultacie młodzi muszą wyjechać za Niemen, a starzy czekać biernie na Napoleona. Ten przyjeżdża w
1812 roku i daje wielkie nadzieje. W Panu Tadeuszu są też wątki miłosne: miłości Tadeusza z Zosią i
przeszkadzającą Telimeną. Wielkie dzieło nazywane jest epopeją narodową, bo Mickiewicz opisał
obyczaje Polaków na tle ważnych wydarzeń historycznych. Poza akcją godną filmu sensacyjnego (z
wątkiem miłosnym) można czytać Pana Tadeusza jako encyklopedię wiedzy o życiu i obyczajach w
przeciętnym dworze dawnej Polski. Ekranizacja w reżyserii Andrzeja Wajdy.
Dwór i jego otoczenie
Dwór: parterowa siedziba wiejska właściciela ziemskiego. Pałac: siedziba bogatego szlachcica, tzw.
magnata. Rozwarstwienie nastąpiło od końca XVII wieku, choć teoretycznie wszyscy byli równi
(demokracja szlachecka), np. mieli takie same prawa na sejmach. Stąd przysłowie: Szlachcic na
zagrodzie równy wojewodzie. Teoretycznie tak... Ale było też inne: Co wolno wojewodzie, to nie
tobie kasztelanie. Jednak faktem jest, że owa równość była dumą szlachty. Nawet najbiedniejsi
właściciele zaścianka (zagrody szlacheckiej) pamiętali, skąd ich ród, jaki ich herb i historię swojej
rodziny. Okresy historii dworów: dwór obronny – od początku państwa polskiego do połowy XVII
wieku, dwór barokowy – do ostatniej dekady XVIII wieku, dwór klasycystyczny, „typowo polski” do
powstania styczniowego, dwór eklektyczny do końca epoki dworków. Warto wspomnieć, że obecnie
styl dworków przeżywa renesans i buduje się domy stylizowane na dworki. Dwór z przodu, czyli tzw.
przednia elewacja ma portyk kolumnowy przed wejściem (wejście na środku), niekiedy drewniany
ganek na prostych lub podrzeźbianych słupkach. Na ganek mają prowadzić 2, 3 schodki. Kolumn jest
najczęściej 4. Portyk zwieńczony jest trójkątnym frontonem z gładkim tympanonem, z tympanonem z
okienkiem lub z tympanonem z herbem właścicieli. Tylna elewacja jest najczęściej gładka i ma na
środku drzwi wyjściowe do ogrodu. Może tam być ryzalit, czyli obudowany taras, w którym był salon.
Dachy (np. : łamany polski) były kryte gontem. Pod dachem duży strych – część niemieszkalna. Dwa,
12
trzy kominy. Dwór ma stać na wzniesieniu (bo: w miejscu dawnych obronnych albo prestiż i widok),
ma być orientowany na godzinę 11.00 – strona tylna na południe z lekkim odchyleniem na wschód,
żeby słońce w ciągu dnia oświetlało wszystkie ściany dworu. Wokół ma być park. Wzorcem
„idealnego” dworku polskiego miał być dworek w Mereczowszczyźnie (miejsce urodzenia Tadeusza
Kosciuszki).
Dwór to nie tylko budynek, ale też otoczenie dworu. Do dworu prowadziła aleja, często lipowa, potem
była brama na wciąż otwarta, gazon, czyli trawnik w kształcie koła, sam dwór, za dworem był park,
ogród i stawy. Obok dworu stały oficyny, czyli budynki, w których mieszkała służba, np. ogrodnik,
ekonom. Były też zabudowania gospodarcze: stodoła, stajnie, lamus (magazyn).
Znaczenie dworków w kulturze polskiej
Historyczno-społeczne uwarunkowania spowodowały, że większość najsławniejszych polskich
twórców kultury XVIII i XIX wieku urodziła się w dworach. Kajetan Koźmian w Gałęzowie w
województwie lubelskim, Adam Mickiewicz w Zaosiu koło Nowogródka, Juliusz Słowacki w
Krzemieńcu (dawne województwo tarnopolskie), Wincenty Pol w Firiejowszczyźnie koło Lublina,
Władysław Syrokomla w Smolhowie (Polesie), Cyprian Kamil Norwid w Otuchach (województwo
ostrołęckie), Adolf Dygasiński w Niegosławicach w województwie kieleckim, Henryk Sienkiewicz w
Woli Okrzejskiej w województwie siedleckim, Jerzy Szaniawski w Zegrzynku (województwo
warszawskie), gdzie spędził całe życie. We dworze też urodził się Czesław Miłosz (Szetejny - Litwa) i
wielu innych. W dworach urodzili się najwybitniejsi polscy kompozytorzy: Fryderyk Chopin w
Żelazowej Woli, Stanisław Moniuszko w Ubieli (Mińszczyzna), Ignacy Jan Paderewski w Kuryłówce
na Podolu, Karol Szymanowski w Tymoszówce na Ukrainie. Oprócz tego wiele innych znaczących
postaci polskiej historii wywodzi się z dworów: Tadeusz Kościuszko (Mereczowszczyzna), Józef
Wybicki z Będomina (województwo gdańskie), Artur Grottger z Ottyniowic na Podolu, Karol
Olszewski z Broniszowa w tarnowskim, Zygmunt Gloger ze wsi Tybory-Kamianka w białostockim,
Józef Piłsudski z Żułowa na Litwie i Józef Haller z Jurczyc w województwie krakowskim.
Sądząc po tej liście nazwisk, Polska wiele zawdzięcza dworom i ich mieszkańcom. To co na pewno
było tam niepowtarzalną pożywką dla wspaniałych talentów, to tradycje staropolskie, kultywowane z
dziada pradziada, to atmosfera polskiego, zrośniętego z ziemią domu, to specyficzny klimat
rodzinnych opowieści, patriotycznych pieśni, szlacheckiego obyczaju. Przecież na tej właśnie
pożywce oni wszyscy wyrośli i nikt z nich tych korzeni się nie wstydził - przeciwnie, byli z nich
dumni i w owocach ich pracy wielokrotnie widać piętno rodzinnego gniazda. Kultura zaś polska
piękniała na tle kultur miejscowych, z którymi – szczególnie na kresach – była w
stałym kontakcie.
Dworki pełniły wielką rolę w
powstaniach 1830 i 1863
roku,
były
oparciem
powstańców.
Stąd
wywodzili się przywódcy
oddziałów,
stąd
szło
zaopatrzenie, tu były punkty
zborne, w dworach mieściły
się kwatery dowództwa, tu
wreszcie
funkcjonowały
lazarety i punkty opatrunkowe.
Po
upadku
powstania
listopadowego ok. pięć i pół
tysiąca dworów zostało przez
zaborcę rosyjskiego zabranych
właścicielom, oni zaś zesłani na
Sybir.
13
Ćwiczenia:
1. Oto przykład znaczków pocztowych Poczty Polskiej serii Dworki polskie. Czy potrafisz wyjaśnić,
dlaczego dla Polaków dwory mają tak duże znaczenie symboliczne?
2. Obejrzyj film Jam dwór polski, pooglądaj albumy o dworach, przewodniki dostępne w Twojej
bibliotece.
3. Polacy mieli świadomość wartości dworków. Upamiętniał je
m.in. znany rysownik Napoleon Orda. Poproś bibliotekarza o
pokazanie Ci reprodukcji. Dwory i majątki opisywał też Adam
Fastnacht. Może i ta pozycja jest w Twojej bibliotece? Czy
znalazłeś w tych publikacjach obiekty sobie znane? A może są
znane Twoim rodzicom i dziadkom? Co się z nimi stało? W
jakim są stanie? A może zrobisz im zdjęcie na wycieczce?
Porozmawiaj o tym w domu!
Film Pan Tadeusz, fragment Pan Tadeusz wraca do domu
Rok produkcji: 1999, reżyseria: Andrzej Wajda, czas filmu: 150
minut, scenariusz: Andrzej Wajda, Jan Nowina Zarzycki, Piotr
Wereśniak, muzyka: Wojciech Kilar, w głównych rolach: Michał
Żebrowski (Pan Tadeusz), Alicja Bachleda-Curuś (Zosia),
Bogusław Linda (ks. Robak), Daniel Olbrychski (Gerwazy),
Grażyna Szapołowska (Telimena).
Eliza Orzeszkowa
Z domu Pawłowska, lata życia: 1841 – 1910. Pisarka i publicystka.
Od 1870 roku mieszkała w Grodnie (obecnie Białoruś). Prowadziła
działalność oświatowo-pedagogiczną, założyła m.in. księgarnię wydawniczą.
pozytywistyczna, a więc w swych powieściach poruszała problemy pracy (kult pracy – Nad Niemnem), asymilacji Żydów (np. Meir
Ezofowicz), pisała nowele o powstaniu styczniowym, w którym też pośrednio
brała udział (Gloria victis).
Pisarka
Dom Elizy Orzeszkowej w Grodnie
Nad Niemnem
Powieść Elizy Orzeszkowej, wyd. w 1888 r., w okresie pozytywizmu. Jest to powieść tendencyjna −
przekazuje tezę o szczególnej wartości pracy. Akcja powieści toczy się w końcu XIX wieku na
Grodzieńszczyznie (okolice Grodna) położonej na Kresach północno-wschodnich (obecnie Białoruś)
nad rzeką Niemen. Miejscem akcji jest dwór Korczyńskich oraz pobliski zaścianek Bohatyrowiczów.
Akcja powieści skupiona jest wokół zakończonego małżeństwem romansu Justyny Orzelskiej − panny
„ze dworu” i Janka Bohatyrowicza „z zaścianka”, co było przykładem ówczesnego mezaliansu.
Bohaterowie powieści podzieleni są na dobrych – pracujących, takich jak: Benedykt i Marta
Korczyńscy, Kirłowa oraz Bohatyrowicze i złych − niepracujących, darmozjadów (tych, którzy „jedzą
za darmo”), do których należą: Emilia Korczyńska, Kirło, Różyc. W powieści nawiązuje się do
14
powstania styczniowego, ważny jest też wątek (temat) dotyczący konfliktu pokoleń. Powieść ta jest
jedną z najbardziej nielubianych przez uczniów lektur (książek czytanych w szkole) ze względu na
zawarte w niej „opisy przyrody” jak też wolną i nieciekawą akcję. Można w niej odnaleźć wiele
niekonsekwencji oraz sytuacji nierealnych. W czasach współczesnych została spopularyzowana przez
film w reżyserii Zbigniewa Kuźmińskiego (1987).
Bohatyrowicze
Autentyczny zaścianek na Grodzieńszczyźnie,
dziś Białoruś. Bywała tam E. Orzeszkowa, a
dwór
Strzałkowskich,
pobliska
wieś
Mieniewicze, mogiła powstańców styczniowych
w lesie, płynący w dole Niemen był inspiracją do
napisania jej najbardziej znanej powieści Nad
Niemnem. Do dziś można zobaczyć w
Bohatyrowiczach: grób Jana i Cecylii (z
legendy), ruiny dworu Korczyńskich, ławeczkę, Aleja kasztanowa
na której siedziała Orzeszkowa i pisała powieść,
aleję prowadzącą do dworu.
Dwór Strzałkowskich.
Grób Jana i Cecylii (Czy znasz legendę o Janie i Cecylii?)
15
(4) Temat II / 22 / 23 – Moje miejsce na ziemi
Fragmenty Placówki Bolesława Prusa
- To wasze grunta, gospodarzu, z tą górą? (…)
- Grunt mój i góra moja.
- Więc kiedy twoje, to nam sprzedaj (…). Nam potrzebna jest wasza góra, bo chcemy postawić
wiatrak… (…) Chcemy kupić twój grunt… (…)
- A cóż wy, panowie, macie za prawo kupować mój grunt?
- Mamy pieniądze (…).
- Pieniądze?... Ja za pieniądze nie sprzedam. To przecie moja ziemia. Siedzieliśmy tu z dziada,
pradziada, jeszcze za czasu pańszczyzny, i to się nazywała nasza zagroda. Później mój ojciec dostali
ten grunt z ukazu na własność (…). Potem za las ja dostałem trzy morgi także na własność (…).
Rządowy ometra ziemię tę zmierzył, na wszystkich papierach są podpisy i pieczęcie, jak się należy,
zatem… Zatem – jakim prawem wy chceta kupować mój grunt, kiedy on jest mój? Mój własny, no?...
(…)
- Ależ my tobie chcemy zapłacić!... Gotówką… Po 60 rubli za morgę.
- I za 100 nie sprzedam – odparł Ślimak – bo nie macie na to nijakiego prawa.
- Ale możemy umówić się z dobrej woli.
Chłop pomyślał i nagle zaśmiał się.
- Takiście starzy – rzekł – a jeszcze nie macie rozumu na to, że przecież ja z dobrej woli mojego
gruntu nie sprzedam.
- Dlaczego?... Za te pieniądze, które wam dajemy, moglibyście za Bugiem kupić całą włókę. (…)
- Kiej tam tak tania ziemia, to czemu wy jej nie kupujecie, ino włazicie do naszej wsi? (…)
- Ja, widzisz, gospodarzu, mam syna, co się zna na młynarstwie – i chciałbym mu postawić wiatrak na
tej oto górze. Jak on będzie miał wiatrak, to on weźmie się do roboty, ożeni się, ustatkuje i ja będę na
stare lata szczęśliwy. A tobie nic z tej góry.
- Ale to przecie moja góra, mój grunt – odparł chłop. – Idźcie do komisji, a pokażą wam, jako to jest
mój własny grunt i jako do niego nikt nie ma prawa.
- Prawa nie ma nikt (…), ale ja chcę kupić…
- No to ja nie sprzedam (…). Bo ino pomyślcie, czy jest sens prosić człowieka, ażeby dał sobie uciąć
rękę albo nawet poderżnąć sobie gardło? A cóż bym ja, chłop, robił bez ziemi?...
- Kupisz sobie inne grunta… Będziesz miał dwa razy tyle… Sam wyszukam ci taką wieś…
Ślimak kiwał głową, wreszcie odparł:
- Mówicie do mnie, jak ten chłop do drzewiny, kiedy ją wykopuje w lesie, a chce zasadzić koło domu.
„Chodź – on mówi – będziesz przy chałupie, będziesz między ludźmi…” No, i głupia drzewina
wychodzi z lasu, bo musi; ale nim ją w nowym gruncie osadzą – usycha. I wy chcecie, żebym ja tak
zmarniał z żoną, z dziećmi i całym dobytkiem. Bo cóż bym począł w tym dniu, kiedy bym mój grunt
sprzedał? (…)
- Więc nie sprzedasz? (…)
Ile to jest: 1 morga?
- Ni (…)
Dlaczego Niemcy chcą kupić płacąc w rublach na polskich
ziemiach? Kiedy to było? Jaką wartość miał wtedy rubel?
- Po 75 rubli za morgę?
- Ni.
Ślimak mówi gwarą. Gwara to odmiana języka ogólnego (tu
- A ja ci mówię, że sprzedasz! (…)
polskiego) na jakimś małym obszarze, najczęściej na wsi.
- Ni.
Czy potrafisz rozpoznać słowa gwarowe i „poprawić” je?
- Sprzedasz, gospodarzu (…).
Co jest inaczej w fonetyce i gramatyce?
- Ni.
(…)
- Wielki to interes – odparł ciszej bakałarz (…). Bo gdybyście sprzedali wasz grunt, oni by wam
dobrze zapłacili i sami wyszliby z kłopotów.
- Nie sprzedom – odparł chłop. – Anim ja ich namawiał, żeby tu leźli, ani chcę ginąć dla ich dobra.
Kiedy chłop wyjdzie z ojcowizny, już po nim…
(…)
- Nie do nas idziecie, gospodarzu?
16
- Poszedłbym – odparł Ślimak – żebyście mi paszy sprzedali…
- I pasza nie pomoże (…), bo chłop między kolonistami rady sobie nie da. Ale sprzedajcie swoje
grunta, a i wam, i mnie będzie z tym lepiej.
- Ni.
- Sto rubli dam za morgę!...
Ślimak aż założył ręce ze zdziwienia i pokiwawszy głową odparł:
- Czy was, panie Hamer, opętało, czy co?... Mnie na smutek się zbiera, że z waszej łaski musiałem
sprzedać bydlę, a wy jeszcze chceta, żebym wam sprzedał wszystko, całe mienie! Dy ja bym chyba
trupem padł u progu, żeby mi się przyszło wyprowadzać z chałupy, a już kiedy bym wyszedł za wrota,
to byście mnie musieli odwieźć prosto na cmentarz. Dla was, Niemcy, wyprowadzić się z miejsca to
nic, bo wy błędny naród, dziś tu, jutro tam. Ale chłop jest przecie osiędzony jak ten kamień przy
drodze. Ja tu każdy kąt wiem na pamięć, wszędy po ciemku bym trafił, każdą grudę ziemi własną ręką
obrócił, a wy mi gadacie: „Sprzedaj i idź w świat!”. Gdzież ja pójdę, kiedy jak mi wypadnie jechać
bodaj za kościół, to ślepnę i trwożę się, bo wkoło mnie wszystko nieznajome. Poźrzę na las – inaczej
wygląda niż z domu, patrzę na krzak – takiegom kole nas nie widział; ziemia także jest odmienna, a
nawet samo słońce inaczej niż u mnie wschodzi i zachodzi… A co ja bym z żoną robił, co z
chłopakiem, żeby mi się przyszło stąd ruszyć? A co bym powiedział, gdyby mi drogę zastąpili ojcowie
rzekąc: „Lo Boga, Józek, kaj my cię będziemy szukali, jak nam w czyścu bardzo dopiecze, i czy twój
pacirz trafi do naszych grobów, kiedy się wyprowadzasz kaści na koniec świata?...” Co ja im
odpowiem (…)?
(…)
- Miałbym też czego żałować! Grunt jałowy, do ludzi daleko, zarobków nijakich, a czego nie wypali
słońce, zniszczy woda. Po to bym chyba siedział, żeby się dorabiali złodzieje. (…) To wy, panie
bakałarzu? – spytał Ślimak.
- Ja. Cóż, zgodziliście się sprzedać grunt?
Chłop milczał.
- Może to i lepiej… Pewnie, że lepiej (…). Sami na tym kawałku niewiele byście zwojowali, bo wam
się nie wiedzie.
(…)
- No, sprzedam!... To i co? Albo mi to nie wolno? Przecie lepiej pójść w inne strony i kupić z 15
morgów rzetelnej ziemi niż siedzieć na dziesięciu kiepskich (…).
Przed domem stała kobieta zaglądając w okno. Ślimak przypadł do niej, schwycił za ramiona (…):
- To ty, Jagna?... (…)
- Chodzi do dom – rzekła (…).
- Gdzie do dom? (…) Adyżeś, Jagna, taka chora, że nie wiesz, co nam się dom spalił i stodoła? Gdzie
pójdziesz na taki mróz? (…)
- Chodzi do dom… (…) Nie chcę umierać w cudzej izbie jak komornica… Ni!... Ja gospodyni… Nie
chcę bratać się ze Szwabami (…). Myślisz, że ja nie wiem, co cię Niemcy skusiły i chcesz im sprzedać
grunt?... Może nieprawda?... (…)
Ślimak spuścił głowę.
- Ty zdrajco!... ty zaprzańcu!... (…) Ty grunt sprzedajesz? A to byś ty samego Pana Jezusa Żydom
sprzedał!... To ci się już sprzykrzyło, żeś jest uczciwy gospodarz, jako twój ojciec, i chcesz zejść na
poniewierkę między ludzi? A co zrobi Jędrek?... Będzie chodził za cudzą sochą… A mnie jak
pochowasz?... Jak gospodynię, czy jak komornicę?... (…) Stój tu, Judaszu!... (…) Ty jeszcze myślisz
sprzedać grunt? (…) Ino sprzedasz, Pan Bóg przeklnie ciebie i chłopaka… Ten lód załamie się pod
tobą, jak nie wyrzekniesz się diabelskich myśli… Ja po śmierci nie dam ci spokoju… Niegdy nie
zaśniesz, bo choćbyś zasnął, wstanę z grobu i oczy będę ci odmykała… Słuchaj!... Jak sprzedasz
grunt, nie przełkniesz Najświętszego Sakramentu, bo uwięźnie ci w gardle albo rozleje się krwią…
- Jezu!... (…)
- Gdzie stąpisz, trawę spali ci pod nogami… (…). Na kogo spojrzysz, rzucisz urok i spotka go
nieszczęście…
- Jezu! Jezu!... (…)
- Sprzedasz? Sprzedasz?... (…)
17
- Niech się co chce dzieje (…) nie sprzedam.
- Choćbyś miał zdechnąć na barłogu?
- Choćbym zdechł.
- Tak ci Boże dopomóż?...
- Tak mi Boże dopomóż i niewinna męka Jego…
(…)
Ćwiczenia
1. Odegraj scenkę targu: proponujesz coraz większą cenę, kolega nie zgadza się. Spróbuj
przekonać kolegę: argumentacją, manipulacją (np. krytykując rzecz, którą chcesz od
niego kupić), groźbą. Najpierw odegrajcie sceny z Placówki. Potem, na wzór, twórzcie
własne scenki.
2. Przekonaj Ślimaka, żeby nie sprzedawał ziemi. Zrób to subtelniej, niż jego żona. Czy
udało Ci się znaleźć odpowiednie argumenty?
3. Ślimak na starość wspomina te wydarzenia. Czy będzie żałować swej decyzji? Jaką
cenę poniósł za wierność ziemi?
4. Podyskutujmy: Dlaczego Ślimak nie chciał sprzedać ziemi? Czy masz coś nie na
sprzedaż? Czego ludzie nie powinni sprzedawać? Czego nie powinni sprzedawać, ale
mogą oddać za darmo? Czy Ślimak był patriotą? Czy taki patriotyzm ma swoje
miejsce w Unii Europejskiej? Jak oceniasz postępowanie Ślimaka z dzisiejszego
punktu widzenia? Czy warto płacić prywatną cenę za publiczne dobro? Czy warto
poświęcać się dla ideałów? Czy wolno poświęcać rodzinę, innych ludzi w imię
wierności ideom? Czy warto poświęcać się dla innych?
Fragmenty Chłopów
Władysława Reymonta:
W. Reymont otrzymał nagrodę Nobla za powieść Chłopi w roku 1924!
Główny bohater powieści – Maciej Boryna.
[1] Dom był zwykły, kmiecy - przedzielony na przestrzał sienią ogromną; szczytem
wychodził na podwórze, a frontem czterookiennym na sad i na drogę. Jedną połowę od
ogrodu zajmował Boryna z Józią, a na drugiej siedzieli Antkowie. Parobek z pastuchem
sypiali przy koniach. W izbie było już czarniawo, bo przez małe okienka, przysłonięte
okapem i zagajone drzewami, mało przeciskało się światła, a i mroczało już na świecie, że
tylko połyskiwały szkła obrazów świętych, co rzędem czerniły się na bielonych ścianach; izba
była duża, ale przygnieciona czarnym pułapem i ogromnymi belkami pod nim, i tak
zastawiona różnym sprzętem, że tylko koło wielkiego komina z okapem, co stał przy siennej
ścianie, było niecoś swobodnego miejsca.
Boryna się rozzuł i poszedł do ciemnego alkierza (…). Izdebka pełna była różnych rupieci i
statków gospodarskich, na drążkach, w poprzek przewieszonych, wisiały kożuchy, czerwone
pasiaste wełniaki, białe sukmany, to całe pęki motków szarej przędzy i zwinięte w kłęby
brudne runa owiec i worki z pierzem. Wyciągnął białą sukmanę i pas czerwony (…) A na
ławie pod oknem już się dymiło jadło; od ogromnego tygla z kapustą rozchodził się zapach
słoniny, jak od jajecznicy, której niezgorsza miseczka stała obok.
[2] Boryna obszedł podwórze, zajrzał do koni, parskały i gryzły obroki; wsadził głowę do
obory, bo drzwi dla gorąca stały otworem. Krowy leżały przeżuwając a postękując, jako to
jest zwyczajnie u bydlątek. Przywarł wrota do stodoły. Zdjąwszy kapelusz, szedł do izby i
mówił półgłosem pacierz. A że spali już wszyscy, rozzuł się po cichu i zaraz legł spać.
[3] (…) Wszystko było przyrządzone na jutro - siedli wszyscy razem do wieczerzy w
Borynowej izbie. Na kominie buzował się wesoły ogień ze świerczyny, potrzaskujący
cięgiem, a oni jedli wolno i w milczeniu, że to po spracowaniu nikomu się odzywać nie
chciało, (…) skończyli, (…) kobiety posprzątały miski i garnki z ławy (…).
18
Ćwiczenia:
1. Narysuj plan wiejskiej chaty. Umieść na nim wypisane w tekście przedmioty.
2. Porównaj: czym różni się chata od dworu. Pomóż sobie fotografiami.
dwór
chata
3. Napisz plan dnia Boryny. Uzupełnij o czynności codzienne chłopa, które nie zostały
przedstawione w tych fragmentach.
4. Czym różni się Twój dzień od dnia Boryny? Opowiedz o swoim zwykłym dniu. Podaj
godziny i pory dnia: rano, przed południem, w południe, po południu, wieczorem, w
nocy. Używaj form nieoficjalnych godzin: za 10 dziewiąta, 10 po dziewiątej, wpół do
dziesiątej, o ósmej (8.00 i 20.00!), wpół do trzeciej (2.30 w nocy i 14.30!).
5. Wyciągnął białą sukmanę i pas czerwony: W co jeszcze ubrany mógłby być Boryna?
Opisz na podstawie fotografii stroju ludowego z Łowicza – regionu etnograficznego,
w którym była wieś Lipce, miejsce akcji Chłopów. Jak były ubrane kobiety?
6. W co Ty lubisz się ubierać? Jaki jest Twój styl? Jak ubierają się chłopcy i dziewczyny
na Ukrainie? Czy tak samo jak w Polsce? W co wypada się ubrać na egzamin, do
kościoła, do teatru, do kina, na dyskotekę, na wycieczkę w góry, na spacer po mieście,
w zwyczajny dzień do szkoły?
Stroje ludowe z okolic Łowicza: Zespół Pieśni i Tańca UJ „Słowianki”
19
7. W tekście znajduje się wiele słów archaicznych i gwarowych. Przeczytaj teraz
poniższy tekst, który jest uwspółcześnioną wersją oryginału i spróbuj znaleźć w
oryginale te archaiczne i gwarowe słowa. Podaj ich współczesne odpowiedniki. Czy
jakieś słowa, które zostały zastąpione są używane w języku polskim lub ukraińskim w
Twojej miejscowości? W języku ogólnoukraińskim? A może słowa podobne?
[1a] Dom był zwykły, chłopski - przedzielony na pół ogromną sienią; tyłem wychodził na podwórze, a
frontem czterookiennym na sad i na drogę. Jedną połowę od ogrodu zajmował Boryna z Józią, a w
drugiej mieszkali Antkowie. Parobek z pastuchem sypiali przy koniach. W izbie było już czarniawo,
bo przez małe okienka, przysłonięte okapem i drzewami, mało przeciskało się światła, a i ściemniało
się już na świecie, że tylko połyskiwały szkła świętych obrazów, które rzędem czerniły się na
bielonych ścianach; izba była duża, ale przygnieciona czarnym sufitem i ogromnymi belkami pod nim,
i tak zastawiona różnym sprzętem, że tylko koło wielkiego komina z okapem, co stał przy siennej
ścianie, było trochę swobodnego miejsca.
Boryna zdjął buty i poszedł do ciemnego alkierza: małego pokoju (…). Izdebka pełna była różnych
rupieci i sprzętów gospodarskich, na drążkach, w poprzek przewieszonych, wisiały kożuchy,
czerwone pasiaste wełniaki, białe sukmany, to całe pęki motków szarej przędzy i zwinięte w kłęby
brudne runa owiec i worki z pierzem. Wyciągnął białą sukmanę i pas czerwony (…) A na ławie pod
oknem już się dymiło jedzenie; od ogromnego tygla z kapustą rozchodził się zapach słoniny, jak od
jajecznicy, której duża miseczka stała obok.
[2a] Boryna obszedł podwórze, zajrzał do koni, parskały i gryzły obroki; wsadził głowę do obory, bo
drzwi ze względu na gorąco stały otworem. Krowy leżały przeżuwając i postękując, jak to jest
zwyczajnie u zwierząt. Zamknął drzwi do stodoły. Zdjąwszy kapelusz, wszedł do izby i mówił
półgłosem pacierz. A ponieważ spali już wszyscy, rozzuł się po cichu i zaraz położył się spać.
[3a] (…) Wszystko było przyrządzone na jutro - siedli wszyscy razem do kolacji w Borynowej izbie.
Na kominie buzował wesoły ogień ze świerczyny, potrzaskujący wciąż, a oni jedli wolno i w
milczeniu, bo po cieżkiej pracy nikomu się nie chciało odzywać, (…) skończyli, (…) kobiety
posprzątały miski i garnki z ławy (…).
[4] Maciej blady był kiej ściana i surowy, że aż mróz szedł od niego, ale oczy jarzyły mu się kiej
wilkowi, szedł wyprostowany, chmurny a pewny siebie, znajomków pozdrawiał skinieniem i oczami
po ludziach wodził, rozstąpiali się przed nim czyniąc wolne przejście, a on wstąpił na belki leżące pod
karczmą, lecz nim przemówił, zaczęli w tłumie krzyczeć:
- Prowadźcie, Macieju! Prowadźcie!
[5] Boryna wyskoczył ze sani i pognał przodem (…). Skrzykiwał gospodarzy i namawiał, bych całą
gromadą do dwora teraz iść i zapowiedzieć dziedzicowi, aby się nie ważył lasu ruszyć, póki sądy nie
oddadzą, co jest chłopskiego. (…)
- Kupą, kupą, do mnie, nie dawać się! - wrzeszczał Boryna, bo naród już się rozlatywał zestrachany,
ale na ten głos powstrzymywali się w miejscu i nie bacząc na baty, prażące niejednych już po łbach, w
dyrdy, osłaniając rękami głowy, biegli do starego. (…) Naraz rozległ się krótki, przerażający krzyk:
- Ratujta, ludzie!... Ratujta!...
Borowy właśnie w ten mig trzasnął Borynę kolbą przez łeb, aż krew chlusnęła, stary jeno zakrzyczał,
podniósł ręce do góry i padł kiej kloc na ziemię...
[6] Obudziła się wreszcie Jagna. Jeno stary leżał wciąż bez ruchu, wpatrzony przed się.
Leżał już tak całe trzy niedziele, od kiela go z lasu przywieźli. Czasem się jeno jakby budził, Jagny
wołał, za ręce ją brał, cosik chciał rzec i znowuj drętwiał nie przemówiwszy ni słowa jednego. (…)
[7] Noc musiała być już późna, pierwsze kury zaczęły piać, gdy naraz Boryna poruszył się na łóżku
jakby przecykając, wraz też i księżyc uderzył w szyby i chlusnął oblewając mu twarz srebrzystym
wrzątkiem światła.
Przysiadł na łóżku (…). Siedział tak dość długo, rozglądając się nieprzytomnie, a niekiedy gmerząc
palcami we świetle (…).
- Dnieje... pora... - zamamrotał wreszcie, stając na podłodze.
20
Wyjrzał oknem i jakby się budził z ciężkiego snu, zdało mu się, że to już duży dzień, że zaspał, a
jakieś pilne roboty czekają na niego...
- Pora wstawać, pora... - powtarzał, żegnając się wielekroć razy i zaczynając pacierz rozglądał się
zarazem za odzieniem, po buty sięgał, kaj zwykły były stoić, ale nie nalazłszy niczego pod ręką,
zapomniał o wszystkim i błądził bezradnie rękoma dokoła siebie, pacierz mu się rwał, iż jeno
poniektóre słowa mamlał bezdźwięcznie.
Skołtuniły mu się naraz w mózgu wspominki jakichś robót, to sprawy dawne, to jakby odgłosy tego,
co się dokoła niego działo przez cały czas choroby (…).
Maciej otworzył okno i wyjrzał na świat, zajrzał do komory i po długim namyśle pogrzebał w
kominie, zaś potem, jak stał, boso i w koszuli, poszedł na dwór
Drzwi były wywarte, całą sień zalewało księżycowe światło, przed progiem spał Łapa, zwinięty w
kłębek, ale na szelest kroków przebudził się, zawarczał i poznawszy swojego poszedł za nim.
Maciej przystanął przed domem i skrobiąc się w ucho ciężko się głowił, jakie go to pilne roboty
czekają?...
Pies radośnie skakał mu do piersi, pogładził go po dawnemu, rozglądając się frasobliwie po świecie.
Widno było jak w dzień, księżyc wynosił się już nad chałupą, że modry cień zesuwał się z białych
ścian, wody stawu polśniewały kiej lustra, wieś leżała w głębokim milczeniu, jedne ptaszyska, co się
wydzierały zapamiętale po gąszczach.
Z nagła przypomniało mu się cosik, bo poszedł śpieszno w podwórze, drzwi wszystkie stały otwarte,
chłopaki chrapały pod ścianami stodoły, zajrzał do stajni, poklepując konie, jaże zarżały, potem do
krów wsadził głowę, leżały rzędem, że ino im zady widniały we świetle; to spod szopy zachciał wóz
wyciągnąć, już nawet porwał za wystający dyszel, ale dojrzawszy błyszczący pług pod chlewami, do
niego pośpieszył i nie doszedłszy całkiem zapomniał.
Stanął w pośrodku podwórza, obracając się na wszystkie strony, bo mu się wydało, że skądciś wołają.
(…)
Łapa, chodzący wciąż przy nim, zaskomlał cosik, że przystanął, westchnął głęboko i rzekł wesoło:
- Prawda, piesku, pora siać... (…)
Za brogiem, od samej drogi a pobok ziemniaków, ciągnął się długi szmat podorówki, przystanął przed
nim wodząc zdumionymi oczyma. (…)
Boryna naraz przyklęknął na zagonie i jął w nastawioną koszulę nabierać ziemi, niby z tego wora
zboże naszykowane do siewu, aż nagarnąwszy tyla, iż się ledwie podźwignął, przeżegnał się,
spróbował rozmachu i począł obsiewać...
Przychylił się pod ciężarem i z wolna, krok za krokiem szedł i tym błogosławiącym, półkolistym
rzutem posiewał ziemię na zagonach. (…)
- Puszczaj, Kuba, brony a letko! - wołał niekiedy niby na parobka.
I tak przechodził czas, a on siał niezmordowanie, przystając jeno niekiedy, bych odpocząć i kości
rozciągnąć, i znowu się brał do tej płonej pracy (…).
A potem, kiej już noc ździebko zmętniała, gwiazdy zbladły i kury zaczynały piać przed świtaniem,
zwolniał w robocie, przystawał częściej i zapomniawszy nabierać ziemi pustą garścią siał - jakby już
jeno siebie samego rozsiewał do ostatka na te praojcowe role, wszystkie dni przeżyte, wszystek żywot
człowieczy, któren był wziął i teraz tym niwom świętym powracał i Bogu Przedwiecznemu. (…)
Zatrzęsły się drzewa samotne, deszcz poschniętych liści zaszemrał po kłosach, zakołysały się zboża i
trawy, a z niskich, rozdygotanych pól podniósł się cichy, trwożny, jękliwy głos:
- Gospodarzu! Gospodarzu! (…)
- Dyć jestem, czego? co?... (…)
- Ostańcie! Ostańcie z nami! Ostańcie!... (…)
Zmartwiał naraz, wszystko przycichło i stanęło w miejscu, błyskawica otworzyła mu oczy z pomroki
śmiertelnej, niebo się rozwarło przed nim, a tam w jasnościach oślepiających Bóg Ociec, siedzący na
tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie:
- Pódziże, duszko człowiecza, do mnie. Pódziże, utrudzony parobku...
Zachwiał się Boryna, roztworzył ręce, jak w czas Podniesienia:
- Panie Boże zapłać! - odrzekł i runął na twarz przed tym Majestatem Przenajświętszym.
Padł i pomarł w onej łaski Pańskiej godzinie.
21
Ćwiczenia:
1. Streść krótko te fragmenty. Jakie trzy punkty w życiu Boryny możesz tu wymienić?
2. Jakie inne wydarzenia w życiu na pewno miał Boryna? Spróbuj ułożyć jego biografię
– jako chłopa końca XIX w. Weź pod uwagę realia epoki. Pamiętaj: Boryna miał
żonę, która zmarła oraz troje dzieci – najstarszy syn to Antek. W Chłopach ma około
60 lat i żeni się po raz drugi z Jagną. Był bogatym chłopem.
3. Ułóż swój życiorys – piszesz go w roku 2030. Ile będziesz mieć wtedy lat? Co w
życiu osiągniesz? Kim będziesz? Wzór życiorysu po polsku (w realiach Ukrainy):
Pamiętaj! Nie piszemy nic o rodzicach, ani nie zaczynamy Ja, Adam Nowak… W Polsce
życiorys można pisać na komputerze, ale trzeba go koniecznie własnoręcznie podpisać.
Obecnie rzadko pisze się życiorysy, częściej CV. Życiorysy są wymagane na studia
humanistyczne i w niektórych firmach.
Urodziłem się… w… Gdy miałem … lat, przeprowadziłem się z rodzicami z… do…. Tam poszedłem do
Szkoły Średniej nr…, którą ukończyłem w roku… W latach nauki szkolnej brałem udział w
olimpiadach z (matematyki, fizyki, języka polskiego…) i zająłem… miejsce w etapie obwodowym
(rejonowym). Brałem też udział w konkursach recytatorskich i zająłem… miejsce w etapie… w roku….
Uczestniczyłem w dodatkowych zajęciach z… (np. języka polskiego, angielskiego). Byłem członkiem…
(organizacji młodzieżowej, chóru szkolnego, zespołu pieśni i tańca). Pełniłem funkcję
przewodniczącego (skarbnika, sekretarza…) Samorządu Szkolnego (klasowego). Brałem udział w
realizacji szkolnych projektów… (czego dotyczących?). Równocześnie uczęszczałem na lekcje gry na
fortepianie (tańca, baletu…) w Szkole Muzycznej (Domu Kultury) w…. W roku… rozpocząłem studia
na uniwersytecie… w… na kierunku. W czasie studiów… Ponadto ukończyłem kurs pedagogiczny
(informatyczny, z ekonomii…). Miałem praktykę w… Już w trakcie studiów pracowałem w… jako….
Studia ukończyłem w roku… i uzyskałem tytuł… (magistra, licencjata, inżyniera, lekarza).
Rozpocząłem studia doktoranckie na…. W roku rozpocząłem pracę w… jako…. W roku… zmieniłem
pracę. Obecnie jestem… w… Mam żonę i dwoje dzieci, mieszkam w…. W przyszłości zamierzam…
4. Jak myślisz, dlaczego Boryna miał taki duży autorytet we wsi? Jaki człowiek ma
autorytet dziś? Kto jest najważniejszy w Twojej miejscowości? Czy Polacy w Twojej
miejscowości mają autorytet? Czy masz swoich idoli?
5. Scena śmierci Boryny to jedna z bardziej znanych scen polskiej kultury. Czy
doświadczyłeś jej ekspresji? Wyraź opinię o tej scenie.
6. Jest takie powiedzenie: jakie życie, taka śmierć. Jak uważasz, czy Boryna miał dobrą
śmierć? Czy śmierć może być dobra? Jak ułożyć życie, by mieć dobrą śmierć?
7. W okresie Młodej Polski, gdy powstała powieść Chłopi
bardzo popularny był temat śmierci. Artyści próbowali
opisać moment śmierci, wyobrażali sobie jak „ona”
wygląda. Oto obraz J. Malczewskiego Śmierć. Czym
różni się koncepcja Malczewskiego od koncepcji
Reymonta? A czy Ty masz jakąś własną koncepcję? A
może słyszałeś o innych jeszcze pomysłach
artystycznych, naukowych, literackich?
(5) III / 5 / 6 – Z techniką za pan brat
Fragment Lalki Bolesława Prusa
[1] Rozmowa Wokulskiego z Ochockim:
- Pan zajmuje się fizyką czy chemią?... - spytał zdziwiony [Wokulski].
22
- Ach, czym ja się nie zajmuję!... - odparł Ochocki. - Fizyką, chemią i technologią... Przecież
skończyłem wydział przyrodniczy w uniwersytecie i mechaniczny w politechnice... Zajmuję się
wszystkim; czytam i pracuję od rana do nocy, ale - nie robię nic. Udało mi się trochę ulepszyć
mikroskop, zbudować jakiś nowy stos elektryczny, jakąś tam lampę...
Wokulski zdumiewał się coraz więcej.
- Więc to pan jest tym Ochockim, wynalazcą?...
- Ja - odparł młody człowiek. - No, ale i cóż to znaczy?... Razem nic. Kiedy pomyślę, że w
dwudziestym ósmym roku tylko tyle zrobiłem, ogarnia mnie desperacja. (…) Ogniwo Ochockiego
albo - lampa elektryczna Ochockiego... jakież to głupie!... Rwać się gdzieś od dzieciństwa i utknąć na
lampie - to okropne... Dobiegać środka życia i nie znaleźć nawet śladu drogi, po której by się iść
chciało - cóż to za rozpacz!...
(...)
Ćwiczenia:
1. Jak myślisz, jakim uczniem w szkole był Ochocki? Spróbuj go scharakteryzować. W
jakich sytuacjach widzi go Twoja wyobraźnia? Przypomnij sobie – jakie znasz cechy
człowieka: fizyczne (wygląd) i charakteru.
2. Ułóż gratulacje dla Ochockiego z okazji wynalezienia „lampy elektrycznej
Ochockiego”. Ułóż też życzenia dalszych sukcesów w pracy.
3. Których wymienionych tu urządzeń nie znasz? Spróbuj znaleźć ich opis w
encyklopediach. Dowiedz się w bibliotece, w jakich encyklopediach szukać
potrzebnych informacji.
4. Podyskutujmy: Jak myślisz, czy każdy człowiek powinien w życiu coś osiągnąć? Czy
życie jest darem czy zadaniem do wypełnienia? Czy Ochocki jest szczęśliwy? Co w
życiu daje szczęście?
[2] Gdy Wokulski był subiektem w sklepie kolonialnym, marzył o perpetum mobile, machinie, która
by się sama poruszała. Gdy zaś wstąpiwszy do Szkoły Przygotowawczej poznał, że taka machina jest
niedorzecznością, wówczas najtajniejszym i najulubieńszym jego pragnieniem było - wynaleźć sposób
kierowania balonami. To, co dla Wokulskiego było tylko fantastycznym cieniem, błąkającym się po
fałszywych drogach, w Ochockim przybrało już formę praktycznego zagadnienia.
(...)
Ćwiczenia:
1. Czy miałeś kiedyś pomysły na perpetum mobile? Czy możesz je przedstawić? Pomóż
sobie rysunkiem.
2. Zabaw się w profesora. Narysuj schemat kierowania balonem i wygłoś „wykład” na
ten temat.
3. Podyskutujmy: Co obecnie jest marzeniem naukowców – techników na całym
świecie? Jakie wynalazki zmieniłyby świat i ludzi? Jakie wynalazki techniczne są
bardzo potrzebne, jakie są największe problemy na świecie?
[3] Wokulski w Paryżu u profesora Geista:
- Powiem niedużo - rzekł Geist. - Pan wie, co to jest chemia organiczna?...
- Jest to chemia związków węgla...
- A co pan sądzisz o chemii związków wodoru?...
- Że jej nie ma.
- Owszem, jest - odparł Geist. - Tylko zamiast eterów, tłuszczów, ciał aromatycznych daje nowe
aliaże... Nowe aliaże (…) z bardzo ciekawymi własnościami...
(…)
Otworzył drzwi na lewo od sieni. Wokulski zobaczył rozległą, kwadratową salę, bardzo chłodną. Na
środku jej stał ogromny cylinder, podobny do kadzi: stalowa ściana jej miała z łokieć grubości i była
w czterech miejscach ściśnięta potężnymi obręczami. Do górnego dna byly przytwierdzone jakieś
23
aparaty: jeden podobny do klapy bezpieczeństwa, spod której od czasu do czasu wydobywał się
obłoczek pary i szybko niknął w powietrzu, drugi przypominał manometr, którego wskazówka jest w
ruchu.
- Kocioł parowy? - spytał Wokulski. - Dlaczegóż takie grube ściany?
- Dotknij go - rzekł Geist.
Wokulski dotknął i syknął z bólu. Na palcach wyskoczyły mu pęcherze, lecz nie z gorąca, tylko z
zimna... Kadź była straszliwie zimna, co zresztą czuło się w całej sali.
- Sześćset atmosfer ciśnienia wewnętrznego - dodał Geist (…). Wokulski aż wstrząsnął się
usłyszawszy taką cyfrę.
- Wulkan!... - szepnął.
- Dlatego namawiałem cię, ażebyś u mnie pracował - odparł Geist.- Jak widzisz, łatwo tu o wypadek...
Chodźmy na górę...
- Kocioł zostawi pan bez dozoru? - spytał Wokulski.
- O, przy tej robocie nie potrzeba niańki; wszystko robi się samo i nie może być niespodzianek.
Wszedłszy na górę znaleźli się w dużym pokoju o czterech oknach. Głównym jego umeblowaniem
były stoły, literalnie zarzucone retortami, miseczkami i rurkami ze szkła, porcelany, nawet z ołowiu i
miedzi. Na podłodze pod stołami i w kątach leżało kilkanaście bomb artyleryjskich, między nimi kilka
pękniętych. Pod oknami stały wanienki kamienne lub miedziane, napełnione kolorowymi płynami;
wzdłuż jednej ze ścian ciągnęła się ława czy tapczan, a na niej ogromny stos elektryczny.
(...)
- (…) Moje odkrycia są tak nowe, że... uważasz je pan za oszustwo!... Pod tym względem nie są
mędrszymi od ciebie członkowie Akademii, masz więc dobre towarzystwo... Aha!...Chciałbyś jeszcze
raz zobaczyć moje metale, wypróbować je?... Dobrze, bardzo dobrze...
Pobiegł do żelaznej szafy, otworzył ją w sposób bardzo skomplikowany i po kolei począł wydobywać
sztabki metalu cięższego od platyny, lżejszego od wody, to znowu przezroczystego... Wokulski
oglądał je, ważył, ogrzewał, kuł, przepuszczał przez nie prąd elektryczny, ciął nożycami. Na próbach
tych zeszło mu parę godzin; w rezultacie jednak przekonał się, że przynajmniej pod względem
fizycznym ma do czynienia z autentycznymi metalami.
Skończywszy próby Wokulski wyczerpany upadł na fotel; Geist pochował swoje okazy, zamknął
szafę i śmiejąc się zapytał:
- No i cóż: fakt czy złudzenie?
- Nic nie rozumiem - szepnął Wokulski ściskając rękoma skronie - głowa mi pęka!... Metal trzy razy
lżejszy od wody... niepojęta rzecz!...
- Albo metal o jakie dziesięć procent lżejszy od powietrza, co? Śmiał się Geist. - Ciężar gatunkowy
obalony... prawa natury podkopane, co?... Cha! cha! Nic z tego wszystkiego. Prawa natury, o ile je
znamy, nawet przy moich metalach pozostaną nietknięte. Rozszerzą się tylko nasze pojęcia o
własnościach ciał i ich budowie wewnętrznej, no i rozszerzą się granice ludzkiej techniki.
- A ciężar gatunkowy? - spytał Wokulski.
- Posłuchaj mnie - przerwał mu Geist - a wnet zrozumiesz, na czym polega istota moich odkryć,
chociaż, pośpieszam dodać, naśladować ich nie potrafisz. Tu nie ma ani cudów, ani oszustwa; tu są
rzeczy tak proste, że pojąć je mógłby uczeń szkoły elementarnej.
Wziął ze stołu stalowy sześcian i podawszy go Wokulskiemu mówił:
- Oto jest decymetr sześcienny, pełny, odlany ze stali; weź go w rękę, ile waży?
- Z osiem kilogramów...
Podał mu drugi sześcian tej samej wielkości, również stalowy, pytając:
- A ten ile waży?
- No, ten waży z pół kilograma:.. Ale on jest pusty... - odparł Wokulski.
- Doskonale! A ta sześcienna klatka ze stalowego drutu ile waży? - spytał Geist podając ją
Wokulskiemu.
- Ta waży kilkanaście gramów...
- Otóż widzisz - przerwał Geist. - Mamy trzy sześciany tej samej wielkości i z tego samego materiału,
które jednak są nierównej wagi. A dlaczego? Gdyż w pełnym sześcianie jest najwięcej cząstek stali, w
pustym mniej, a w drucianym najmniej. Wyobraź więc sobie, że udało mi się zamiast pełnych cząstek
budować klatkowate cząstki ciał, a zrozumiesz tajemnicę wynalazku. Polega on na zmianie budowy
wewnętrznej materiałów, co nawet dla dzisiejszej chemii nie jest żadną nowością. Cóż, jakże tam?...
24
- Kiedy widzę okazy, wierzę - odparł Wokulski - kiedy pana słucham, rozumiem. Ale gdy wyjdę
stąd... Rozłożył ręce w sposób desperacki.
Geist znowu otworzył szafę, poszukał i wydobywszy mały skrawek metalu, barwą przypominającego
mosiądz, podał Wokulskiemu
- Weź sobie to jako amulet przeciw powątpiewaniu o moim rozumie czy prawdomówności. Ten metal
jest około pięciu razy lżejszy od wody, dobrze więc będzie ci przypominał naszą znajomość. Przy tym
- dodał śmiejąc się - ma on wielką zaletę: nie obawia się żadnych odczynników chemicznych...
Prędzej zniknie, aniżeli zdradzi mój sekret...
Ćwiczenia:
1. Wypisz z tekstu słowa i wyrażenia związane z techniką, których znaczenia nie rozumiesz. Czy
ktoś w klasie potrafi je wyjaśnić?
2. Czy potrafisz wytłumaczyć, na czym polega eksperyment profesora Geista? Co Geist chce
osiągnąć? Co można by zrobić (jakie urządzenia techniczne), gdyby to się udało?
3. Czy wiesz, kiedy powstała Lalka, powieść, z której pochodzi ten fragment? Jakich urządzeń
technicznych wtedy nie było? Co było marzeniem ludzi? Jak później te marzenia
zrealizowano? Czy myśl techniczna i naukowa poszła tropem profesora Geista, czy przybrała
inny kierunek?
4. Gdyby profesor Geist żył w XXI wieku, jak wyglądałoby jego laboratorium? Jakie
eksperymenty by przeprowadzał? Nad czym by pracował? W co nie mógłby uwierzyć
Wokulski? Spróbuj zamienić ten tekst na tekst współczesny.
4. Wokulski w Paryżu na seansie hipnozy:
Weszli na drugie piętro do salonu urządzonego równie bogato jak inne w tym hotelu. Większą jego
część już zapełniali widzowie starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, ubrani elegancko i bardzo zajęci
profesorem Palmierim, który właśnie kończył krótką prelekcję o magnetyzmie. Był to mężczyzna
średnich lat, zwiędły, brunet, z rozczochraną brodą i wyrazistymi oczyma. Otaczało go parę
przystojnycb kobiet i kilku młodych mężczyzn o twarzach mizernych i apatycznych.
-To są media - szepnął Jumart. -Na nich Palmieri pokazuje swoje sztuki.
Widowisko, trwające około dwu godzin, polegało na tym, że Palmieri za pomocą wzroku usypiał
swoje media, w taki jednak sposób, że mogły one chodzić, odpowiadać na pytania i wykonywać
rozmaite czynności. Prócz tego uśpieni przez magnetyzera w miarę jego rozkazów objawiali bądź
niezwykłą siłę muskularną, bądź jeszcze niezwyklejszą nieczułość lub nadwrażliwość zmysłów.
Ponieważ Wokulski pierwszy raz widział podobne zjawiska i bynajmniej nie ukrywał niedowierzania,
więc Palmieri zaprosił go do pierwszego rzędu krzeseł. Tu po kilku próbach Wokulski przekonał się,
że zjawiska, na które patrzy, nie są kuglarstwem, lecz polegają na jakichś nieznanych właściwościach
systemu nerwowego. Ale najwięcej zajęły, a nawet przeraziły go dwa doświadczenia mające pewien
związek z jego własnym życiem. Polegały one na wmawianiu w medium rzeczy nieistniejących.
Jednemu z uśpionych podał Palmieri korek od karafki mówiąc, że podał mu różę. W tej chwili
medium zaczęło wąchać korek okazując przy tym wielkie zadowolenie.
- Co pan robisz? - zawołał Palmieri do medium - wszakże to asafetyda...
I medium natychmiast z obrzydzeniem odrzuciło korek wycierając ręce i narzekając, że cuchną.
Innemu podał chustkę do nosa, a gdy powiedział mu, że chustka waży sto funtów, uśpiony począł
uginać się, drżeć i potnieć pod jej ciężarem. (...) Wokulski uciekł z sali straszliwie rozdrażniony.
„A więc wszystko jest kłamstwem!... Rzekome wynalazki Geista i jego mądrość, moja szalona miłość
i nawet ona... Ona sama jest tylko złudzeniem oczarowanych zmysłów... Jedyną rzeczywistością, która
nie zawodzi i nie kłamie, jest chyba - śmierć...”
Ćwiczenia:
1. Czy wiesz, co to jest hipnoza? Czy potrafisz to wyjaśnić? Czy wierzysz w możliwość
zahipnotyzowania człowieka? Jak oceniasz takie „eksperymenty” na ludziach?
2. Gdybyś mógł kogoś zahipnotyzować – co kazałbyś mu robić? Kogo być zahipnotyzował?
3. Zredaguj ogłoszenie o pokazie hipnozy profesora Palmierego. Spróbuj zachęcić do przyjścia.
25
4. Co to jest psychologia? Co sądzisz na jej temat? Czy i komu psycholog może pomóc?
5. Czy badania naukowe zawsze idą w dobrym kierunku? Czy potrafisz podać przykłady „złych”
wynalazków lub takich, które zostały potem użyte w złych celach?
6. Co sądzisz na temat badań nad zmianą człowieka poprzez ingerencję w kod genetyczny,
wpływanie na podświadomość, operacje na mózgu itp.?
7. Jaka jest twoja wiedza i wiara na temat człowieka? Czy człowiek to tylko „układ nerwowy”,
na który można wpływać, czy coś więcej?
Praca z materiałem ikonograficznym:
Ćwiczenie:
1. Czy wiesz, jakie polskie wynalazki, osiągnięcia, konstrukcje przedstawiają lub wiążą się z
podanymi wyżej fotografiami? Z których Polacy mogą być dumni, a którymi nie warto się
chwalić? Jeśli nie potrafiłeś wykonać ćwiczenia 1., dopasuj do fotografii podpisy:
a)
b)
c)
d)
Lampa naftowa, destylacja ropy naftowej dokonana przez Ignacego Łukasiewicza.
Motocykl junak.
Pierwszy szyb naftowy na świecie, początek przemysłu naftowego.
Rozszyfrowanie niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma przez matematyków: m.in.
Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego i Henryka Zygalskiego.
e) Samochód polonez.
f) Samochód syrena.
g) Samolot RWD, skonstruowany przez Stanisława Rogalskiego, Stanisława Wigurę i
Jerzego Drzewieckiego.
2. Czy znasz wydarzenia związane z tymi wynalazkami: tragiczą śmierć inż. S. Wigury i pilota
Franciszka Żwirki w wypadku lotniczym na RWD wracających z zawodów lotniczych we
Francji, historię pierwszej operacji przy użyciu lampy naftowej w szpitalu we Lwowie, losy
pamięci o Polakach, którzy złamali szyfr Enigmy, rolę junaka, syreny i poloneza w historii
polskiej motoryzacji, losy przemysłu naftowego w Galicji, też na terenie dzisiejszej Ukrainy:
w Samborze, Stryju, Drohobyczu. Porozmawiaj o tym z nauczycielem.
26
(„Fokus” 2008, nr 11)
3. Dokonaj streszczenia tego tekstu.
27
(6) IV / 5 / 6 – Deformacje rzeczywistości: tak czy nie?
Fragmenty Sklepów cynamonowych:
W sobotnie popołudnia wychodziłem z matką na spacer. Z półmroku sieni wstępowało się od
razu w słoneczną kąpiel dnia. Przechodnie, brodząc w złocie, mieli oczy zmrużone od żaru, jakby
zalepione miodem, a podciągnięta górna warga odsłaniała im dziąsła i zęby. I wszyscy brodzący w
tym dniu złocistym mieli ów grymas skwaru, jak gdyby słońce nałożyło swym wyznawcom jedną i tę
samą maskę - złotą maskę bractwa słonecznego; i wszyscy, którzy szli dziś ulicami, spotykali się,
mijali, starcy i młodzi, dzieci i kobiety, pozdrawiali się w przejściu tą maską, namalowaną grubą, złotą
farbą na twarzy, szczerzyli do siebie ten grymas bakchiczny - barbarzyńską maskę kultu pogańskiego.
Rynek był pusty i żółty od żaru, wymieciony z kurzu gorącymi wiatrami, jak biblijna pustynia.
Cierniste akacje, wyrosłe z pustki żółtego placu, kipiały nad nim jasnym listowiem, bukietami
szlachetnie uczłonkowanych filigranów zielonych, jak drzewa na starych gobelinach. Zdawało się, że
te drzewa afektują wicher, wzburzając teatralnie swe korony, ażeby w patetycznych przegięciach
ukazać wytworność wachlarzy listnych o srebrzystym podbrzuszu, jak futra szlachetnych lisic. Stare
domy, polerowane wiatrami wielu dni, zabawiały się refleksami wielkiej atmosfery, echami,
wspomnieniami barw, rozproszonymi w głębi kolorowej pogody. Zdawało się, że całe generacje dni
letnich (jak cierpliwi sztukatorzy, obijający stare fasady z pleśni tynku) obtłukiwały kłamliwą glazurę,
wydobywając z dnia na dzień wyraźniej prawdziwe oblicze domów, fizjonomię losu i życia, które
formowało je od wewnątrz. Teraz okna, oślepione blaskiem pustego placu, spały; balkony wyznawały
niebu swą pustkę; otwarte sienie pachniały chłodem i winem.
(…) Zresztą rynek był pusty. Oczekiwało się, że przed tę sień sklepioną z beczkami winiarza
podjedzie w cieniu chwiejących się akacyj osiołek Samarytanina, prowadzony za uzdę, a dwóch
pachołków zwlecze troskliwie chorego męża z rozpalonego siodła, ażeby go po chłodnych schodach
wnieść ostrożnie na pachnące szabasem piętro.
Tak wędrowaliśmy z matką przez dwie słoneczne strony rynku, wodząc nasze załamane cienie
po wszystkich domach, jak po klawiszach. Kwadraty bruku mijały powoli pod naszymi miękkimi i
płaskimi krokami - jedne bladoróżowe jak skóra ludzka, inne złote i sine, wszystkie płaskie, ciepłe,
aksamitne na słońcu, jak jakieś twarze słoneczne, zadeptane stopami aż do niepoznaki, do błogiej
nicości.
Aż wreszcie na rogu ulicy Stryjskiej weszliśmy w cień apteki. Wielka bania z sokiem malinowym w
szerokim oknie aptecznym symbolizowała chłód balsamów, którym każde cierpienie mogło się tam
ukoić. I po paru jeszcze domach ulica nie mogła już utrzymać nadal decorum miasta, jak chłop, który
wracając do wsi rodzimej, rozdziewa się po drodze z miejskiej swej elegancji, zamieniając się powoli,
w miarę zbliżania do wsi, w obdartusa wiejskiego.
Przedmiejskie domki tonęły wraz z oknami, zapadnięte w bujnym i zagmatwanym kwitnieniu
małych ogródków. Zapomniane przez wielki dzień, pleniły się bujnie i cicho wszelkie ziela, kwiaty i
chwasty, rade z tej pauzy, którą prześnić mogły za marginesem czasu, na rubieżach nieskończonego
dnia. Ogromny słonecznik, wydźwignięty na potężnej łodydze i chory na elephantiasis, czekał w żółtej
żałobie ostatnich, smutnych dni żywota, uginając się pod przerostem potwornej korpulencji. Ale
naiwne przedmiejskie dzwonki i perkalikowe, niewybredne kwiatuszki stały bezradne w swych
nakrochmalonych, różowych i białych koszulkach, bez zrozumienia dla wielkiej tragedii słonecznika.
Ćwiczenia:
1. Co w tym tekście zostało zdeformowane? Spróbuj te zjawiska jakoś uporządkować według
czasu i przestrzeni. Jak byłoby normalnie? Spróbuj pozamieniać zdania ze „zdeformowanymi”
zjawiskami na zdania racjonalne. Czy „nowe dzieło” jest ciekawe? A czy podobało Ci się
zdeformowanie oryginału?
2. Czy wiesz, co to są wrażenia? Czy wiesz co to są wrażenia obiektywne (obiektywizm) i
subiektywne (subiektywizm)? Czy słyszałeś coś kiedyś o teoriach poznania – jak poznajemy
świat? Czy masz zdanie na ten temat?
3. Czy potrafiłbyś poetycko zdeformować jakieś wrażenia, których doznajesz po wyjściu ze
swojego domu? Nie bój się parodii i humoru – baw się językiem i literaturą!
28
Fragmenty Ferdydurke
We wtorek zbudziłem się o tej porze bezdusznej i nikłej, kiedy właściwie noc się już skończyła, a świt
nie zdążył jeszcze zacząć się na dobre. (…) Na jawie byłem równie nie ustalony, rozdarty – jak we
śnie. Przeszedłem niedawno Rubikon nieuniknionego trzydziestaka (…), z metryki, z pozorów
wyglądałem na człowieka dojrzałego, a jednak nie byłem nim – bo czymże byłem? (…) Rówieśnicy,
którzy już się pożenili oraz pozajmowali określone stanowiska (…) odnosili się do mnie z uzasadnioną
nieufnością. Ciotki moje (…) usiłowały na mnie wpływać, abym się ustabilizował jako ktoś, a więc
jako adwokat albo jako biuralista – nieokreśloność moja była im niezwykle przykra, nie wiedziały, jak
rozmawiać ze mną nie wiedząc, kim jestem (…). Ach, stworzyć formę własną! Przerzucić się na
zewnątrz! Wyrazić się! Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi! (…)
Wyciągam papier z szuflady i oto poranek nastaje, słońce zalewa pokój, służąca wnosi ranną kawę i
bułeczki, a ja (…) zaczynam pisać pierwsze stronice dzieła mojego własnego, takiego jak ja,
identycznego ze mną, wynikającego wprost ze mnie (…), gdy nagle dzwonek się rozlega, służąca
otwiera, we drzwiach ukazuje się T. Pimko, doktor i profesor, a właściwie nauczyciel, kulturalny
filolog z Krakowa (…). (…) Rzuciłem się na moje teksty zakrywając je całym ciałem, lecz on usiadł,
wobec czego i ja musiałem usiąść (…). I siedząc, przez stół sięgnął po papiery, przy czym nałożył
binokle, i siedział. (…) Po co tu przyszedł? Po co siedział, po co ja siedziałem? (…) On siedział z
sensem (bo czytał), a ja bez sensu siedziałem. Uczyniłem kurczowy wysiłek, by powstać, lecz właśnie
w tym momencie spojrzał na mnie spod binokli pobłażliwie i nagle – zmalałem, noga stała się nóżką,
ręka – rączką, osoba – osóbką, istota – istotką, dzieło – dziełkiem, ciało – ciałkiem, on zaś wzrastał i
siedział spoglądając oraz czytając skrypt mój na wieki wieków amen – siedział. (…) Wreszcie rzekł:
- No, Józiu, chodź, pójdziemy do szkoły.
(…) Wziął mnie za rękę i wyprowadził z domu, a na ulicy domy stały i ludzie chodzili! (…) Banalnie
zbelfrzony drobię u boku belfra olbrzymiego, który bełkocze jeno: - Cip, cip, kurka… (…)
- Profesorze – rzekł Pimko – oto mały Józio, którego pragnąłbym wpisać w poczet uczniów szóstej
klasy, Józiu, przywitaj się z panem profesorem. (…)
Uczniowie chodzili. Jedni dawali sobie sójki albo prztyczki – inni z głowami w ksiażkach kuli coś bez
przerwy, palcami zatykając uszy, jeszcze inni przedrzeźniali się albo podstawiali nogi, a wzrok ich
błędny i tumanowaty ślizgał się po mnie nie odkrywając mego trzydziestaka. (…)
- Kolega pozwoli – zacząłem – Jak kolega widzi, nie jestem…
Lecz ten krzyknął:
- Patrzcie! Novus kolegus!
Obskoczyli mnie, któryś wrzasnął:
- Gwoliż jakim złośliwym kaprysom aury waszmość dobrodzieja persona tak późno w budzie się
pojawia?
(…)
Ćwiczenia:
1. Jak oceniasz takie literackie „wygłupy”? Czy można nimi wyrazić więcej, niż logicznym
tekstem? Co chciał wyrazić autor? Czy istnieje jakaś „obiektywna” fabuła przytoczonego
fragmentu?
2. Opracowania literackie mówią o dwu najważniejszych sensach (przesłaniach) dzieła: człowiek
nie może istnieć bez jakiejś maski (u Gombrowicza gęby), którą to „przyprawiają” mu inni.
Przed takim przyprawieniem gęby (u Gombrowicza upupieniem) nie ma ucieczki: po zdjęciu
masek powstaje chaos, ale za chwilę znów pojawiają się nowe maski – człowiek wchodzi w
jakąś rolę: np. ucznia (najlepszego w klasie, słabego, niegrzecznego, grzecznego…), studenta,
dziecka w domu, nauczyciela, dyrektora itd. Jak myślisz, czy to prawda? W jakiej Ty jesteś
roli? Czy dobrze Ci w niej? Czy próbowałeś kiedyś zmienić swoją rolę (lub zmieniono ją za
Ciebie?)
3. Stanisław Barańczak w wierszu Od Knasta napisał, że forma pozwala trzymać się życia. Jak
myślisz? Czy zdarzyło Ci się być kiedyś z kimś, kiedy nie łączyła Was forma, np. relacja
nauczyciel – uczeń, wujek – bratanek? Jak się zachować, gdy spotkamy nauczyciela poza
29
szkołą (np. na przystanku, w sklepie), gdy wujek jest w Twoim wieku, a kuzyn starszy o 20
lat? Czy znasz inne przykłady?
Fragment Szewców
AKT PIERWSZY
Scena przedstawia warsztat szewski (może być dowolnie fantastycznie urządzony) na niewielkiej
przestrzeni półkolistej. Na lewo trójkąt zapełniony kotarą wiśniowego koloru. W środku trójkąt ściany
szarej z okrągławym okienkiem. Na prawo pień wyschłego pokręconego drzewa - między nim a ścianą
trójkąt nieba. Dalej na prawo daleki krajobraz z miasteczkami na płaszczyźnie. Warsztat umieszczony
jest wysoko ponad doliną w głębi, jakby na górach wysokich był postawiony. Sajetan w środku, dwaj
Czeladnicy po bokach, I na lewo, II na prawo, pracują przy warsztacie. Z daleka dochodzi huk
samochodów czy czort wie czego zresztą i ryki syren fabrycznych.
SAJETAN kując młotem jakieś buty
Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Hej! Hej! Kuj podeszwy! Kuj podeszwy! Skręcaj twardą
skórę, łam sobie palce! A, do diabła - nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy! Książęce buciki!
Tylko ja, wieczny tułacz, tym się tułający, że do miejsca zawsze przykuty. Hej! Kuj podeszwy dla
tych ścierw! Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy - nie!
I CZELADNIK przerywa mu
Czy wy byście mieli odwagę zabić ją?
II Czeladnik przestaje kuć podeszwy i pilnie nasłuchuje.
SAJETAN
Dawniej tak - teraz nie! Hej!
Wywija młotem.
II CZELADNIK
Nie mówcie tak ciągle "hej", bo mnie to drażni.
SAJETAN
Mnie gorzej drażni, że buty dla nich robię. Ja, który mógłbym być prezydentem, królem tłumu - choć
chwilę, choć jedną małą chwilkę. Lampiony, girlandy i słowa wokół lampionów głów, a ja, nędzny,
brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym jak tarcza złota Heliodora, jak sto Aldebaranów i
Weg - ja nie umiałem mówić. Hej!
Wywija miotem.
I CZELADNIK
Czemu nie umiecie?
SAJETAN
Nie dali. Hej! Bali się.
II CZELADNIK
Jeszcze raz powiecie "hej", a pójdem sobie od roboty precz. Nie macie pojęcia, jak mnie to drażni. A
propos: a kto to Heliodor?
SAJETAN
Jakasi fikcyjna będzie postać - a może mój wymysł - już nie wiem nic. I tak bez końca. Jedna chwila...
Nie wierzę już w żadną rewolucję. Samo słowo wstrętne jest jak karaluch abo i prusak czy wesz. Bo
wszystko obraca się przeciw nam. Nawóz jesteśmy, jako ci dawni królowie i inteligencja w stosunku
do totemowego klanu - nawóz!
II CZELADNIK
Dobrze, żeście nie rzekli "hej" - a to ubiłbym was. Nawóz bo nawóz, ale oni dobrze żyli. Ichnie dziwki
nie śmierdziały tak jak nasze, sturba ich suka malowana, dziamdzia ich szać zaprzała! O Jezu!
SAJETAN
Już wszystko tak zbrzydło na tym świecie, że więcej o niczym gadać nie warto. Kona ona ludzkość
pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału, na którym, nikiej putryfakcyjne owe
bąble, faszystowskie rządy powstają i pękają, puszczając smrodliwe gazy zagniłej w sobie, w sosie
własnym, bezosobowej ciżby ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba. Wszystko je wygadane do cna.
Czekać trzeba, aż się zrobi i robić, ile kto może. Czy nie jesteśmy ludzie? Może ludzie to tylko oni - a
30
my tylko bydlęce ścierwa, z takimi wicie, Panie Święty, epifenomenami, by się jeszcze gorzej męczyć
i na ich uciechę skowytać. Hej! Hej! (wali młotem w co popadło) A oni myślą tak na pewno,
brzuchacze zacygarzone, ociekające takim śliskim koktejlem z ichniej rozkoszy i naszej smrodliwej,
beznadziejnej w swej męce. Hej! Hej!
II CZELADNIK
Takeście to mądrze rzekli, że nawet to wstrętne "hej" mnie nie raziło. Przebaczyłem wam. Ale więcej
tego nie róbcie - niech was ręka Boska broni.
SAJETAN nie zwracając na to uwagi
A to jest najgorsze, że praca nigdy nie ustanie, bo się nie cofnie ta, psiamać, machina społeczna. Ta
będzie tylko pociecha, że wszyscy, jako jeden wstrętny mąż, z zapamiętaniem nieprzytomnym orać
będą, że nie będzie nawet takich próżniaków...
I CZELADNIK domyślnie
Tych na naczelnych stanowiskach kontrolnych?
SAJETAN
Toś ty to sobie też myślał, brachu? Hej! Ale jak tu porównać dwa mózgi? Nie porównać - choć i to
trudno - ale zrównać. Otóż pracować będą tak samo - chodzi o tę nieprzyjemność. Teraz jeszcze za
dużo frajdy mają te dranie, bo jest twórczość - hej! A i ja też mogę nowy fason wymyślić, chociaż to
już nie to - nie. Nie to! nie to!
Zanosi się płaczem.
I CZELADNIK
Bidny majster! Chce mu się, aby robota była równocześnie mechaniczna i żeby duchem tę mechanikę
wyosobliwiać, jak te dawne muzykanty i malarze swoje wydzieliny, w unikaty osobowego przejawu.
Czy ja mówię bez sensu?
II CZELADNIK
Nie - tylko obco. Ja to bardziej swojsko wypowiem. A może nie warto? (pauza; nikt go nie zachęca;
mówi jednak) Przykra pauza. Nikt mnie nie zachęca. Gadać jednak będę, bo mi się tak chce, że
wytrzymać nie zdolen jezdem, wicie. Przyjdzie dziś pewno tu księżna ze swoim prokuratorskim psem
i gadać będzie też i wiercić nama otworki w metafizycznych pępkach, jak to uni, ci pysni panowie
nazywają w sobie te cukierki, co u nas wrzodami swędzącymi są i zostaną. To się wyraża w
sprzecznościach, których nijak osiągnąć nie można - to są te rzeczy, ta sakra ich suka, ślachcickie
odpadki, co oni nazywają swymi metafizycznymi przeżyciami. Łechcą sobie nimi spasione brzuchy, a
każdy taki łecht nasyconego bydlaka to nasz ból w kiszkach. Chciałem mówić, wicie, i powiem: żyć i
umrzeć, zacisnąć się w główkę od szpilki i rozprzestrzenić się na cały świat; puszyć się i tarzać w
prochu... (nagła pustka we łbie nie pozwala mu mówić dalej) Nic więcej nie powiem, bo mi się nagle
pusto we łbie zrobiło, jak w stodole, jak w gumnie.
Ćwiczenia:
1. Czy potrafisz powiedzieć, o co chodzi w tym fragmencie? Jakie fakty są tu przedstawione? Na
ile tego typu tekst daje się otworzyć racjonalnym kluczem interpretacji? Jak czytać takie
teksty?
2. Wyraź swoją ocenę przeczytanego fragmentu: na gorąco (nieoficjalnie, do kolegi) i oficjalnie
do nauczyciela. Użyj epitetów (które pasują do której sytuacji?): super, ekstra, rewalacja,
wspaniały, cudowny, odlotowy, beznadziejny, fajny, katastrofa, masakra, klęska, dno, niezbyt
udany, nudny, nieinteresujący, ciekawy. Następnie uzasadnij swoją ocenę: co będziesz oceniał
w dramacie?
3. Czy wiesz, że S.I. Witkiewicz – Witkacy miał teorię czystej formy, w której dowodził, że w
teatrze nie jest ważna logika, sens wydarzeń, ani treść, ale sama gra, która ma dawać przeżycia
estetyczne. Jak oceniasz takie założenia? Czy przeczytasz Szewców do końca? A może
wybierzesz się (lub pooglądasz na video) na jakąś inną sztukę Witkacego?
4. Czy znasz biografię Witkacego i wiesz, jaki jest jego związek z Ukrainą? Porozmawiaj o tym
z nauczycielem.
31
Wiersz Wisławy Szymborskiej: Dworzec
Nieprzyjazd mój do miasta N.
Odbył się punktualnie.
Zostałeś uprzedzony
niewysłanym listem.
Zdążyłeś nie przyjść
w przewidzianej porze.
Pociąg wjechał na peron trzeci.
Wysiadło dużo ludzi.
Uchodził w tłumie do wyjścia
brak mojej osoby.
Kilka kobiet zastąpiło mnie
pospiesznie
w tym pośpiechu.
Do jednej podbiegł
ktoś nie znany mi,
ale ona rozpoznała go
natychmiast.
Oboje wymienili
Nie nasz pocałunek,
Podczas czego zginęła
Nie moja walizka.
(…)
Ćwiczenie do wszystkich tekstów:
1. Napisz informację o wybranym utworze oraz dokonaj jego interpretacji według wzoru:
Utwór pt. _______________ został napisany w ________ roku przez ____________________. Jest to
______________ (wiersz / dramat / opowiadanie / powieść). Bohaterami utworu są _______________
_________________________ . (1) Sytuacją liryczną wiersza jest ____________________________
_________________________________. (2) Fabułą powieści jest ____________________________
_________________________. Akcja toczy się w _____________________________. (3) Akcja dramatu
rozgrywa się w ____________________________________ . (4) Akcja opowiadania toczy się w
________________________________ . Utwór ten jest przykładem (poezji / prozy) ________
_______________________ XX w. i (co jeszcze możesz o nim powiedzieć?) ___________________
_________________________________________________________________________________
Praca z materiałem ikonograficznym:
Ćwiczenia:
1. Opisz rzeźbę Bronisława Chromego (z galerii Muszelka) w Krakowie. Co ona przedstawia?
32
2. Co przedstawiają rzeźby M. Abakanowicz, X. Dunikowskiego i B. Chromego?
X. Dunikowski, Prometeusz
Rzeźba B. Chromego
Rzeźby M. Abakanowicz
3.
4.
5.
6.
Jak oceniasz takie deformacje?
Jak oceniasz polskie malarstwo abstrakcyjne?
Czy znasz artystów abstrakcyjnych w swoim kraju?
Co można powiedzieć o dziełach abstrakcyjnych? Jaki jest klucz do ich interpretacji? Czy przeżycie
artystyczne można wyrazić słowami?
33
(7) IV / 9 / 10 – Aleją Trzech Wieszczów
Fragmenty Dziadów cz. III, Widzenie Ks. Piotra, SCENA V
CELA KSIĘDZA PIOTRA
KS. PIOTR
(modli się leżąc krzyżem)
Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał.
WIDZENIE
Tyran wstał - Herod! - Panie, cała Polska młoda
Wydana w ręce Heroda.
Co widzę? - długie, białe, dróg krzyżowych biegi,
Drogi długie - nie dojrzeć - przez puszcze, przez śniegi
Wszystkie na północ! - tam, tam w kraj daleki,
Płyną jak rzeki.
Płyną: - ta droga prosto do żelaznej bramy,
Tamta jak strumień wpadła pod skałę, w te jamy,
A tamtej ujście w morzu. - Patrz! po drogach leci
Tłum wozów - jako chmury wiatrami pędzone,
Wszystkie tam w jedną stronę.
Ach, Panie! to nasze dzieci,
Tam na północ - Panie, Panie!
Takiż to los ich - wygnanie!
I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,
I pokolenie nasze zatracisz do końca?
Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!
Wskrzesiciel narodu Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie Czterdzieści i Cztery.
Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyśpieszyć?
Lud mój pocieszyć? Nie! lud wycierpi. - Widzę ten motłoch - tyrany,
Zbójce - biegną - porwali - mój Naród związany
Cała Europa wlecze, nad nim się urąga „Na trybunał!” - Tam zgraja niewinnego wciąga.
(…)To jego sędzie!
Krzyczą: „Gal, Gal sądzić będzie”.
Gal w nim winy nie znalazł i umywa ręce,
A króle krzyczą: „Potęp i wydaj go męce;
Krew jego spadnie na nas i na syny nasze;
Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasze:
Ukrzyżuj - on cesarza koronę znieważa,
Ukrzyżuj - bo powiemy, żeś ty wróg cesarza.
Gal wydał - już porwali - już niewinne skronie
Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie,
Podnieśli przez świat cały; - i ludy się zbiegły Gal krzyczy: „Oto naród wolny, niepodległy!”
Ach, Panie, już widzę krzyż - ach, jak długo, długo
Musi go nosić - Panie, zlituj się nad sługą.
Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona,
Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. Już wleką; już mój Naród na tronie pokuty Rzekł: „Pragnę” - Rakus octem, Borus żółcią poi,
A matka Wolność u nóg zapłakana stoi.
Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył!
I krew niewinną mego narodu wytoczył.
34
Cóżeś zrobił najgłupszy, najsroższy z siepaczy!
On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy.
Mój kochanek! już głowę konającą spuścił,
Wołając: „Panie, Panie, za coś mię opuścił”
On skonał!
(...)
Ćwiczenia:
1. Jakich trzech obrazów doświadcza Konrad podczas swego widzenia? Opisz je. Czy potrafisz obrazy
te umieścić w kontekście historycznych wydarzeń?
2. Konrad: człowiek natchniony czy chory psychicznie? Wyobraź sobie, że spotkałeś takiego
człowieka, który tak „dziwnie” mówił. Czy potrafisz streścić to, co powiedział? Streszczając dodaj
własne emocje: zachwyt nad głębią treści i stylem formy wypowiedzi lub dezaprobatę dla
„poetyckiego bełkotu.”
3. Podyskutujmy: Jak oceniasz ideę mesjanizmu: cierpieć dla idei i czekać na nagrodę z Nieba? Czy
swoje własne niepowodzenia można usprawiedliwiać przeznaczeniem? Czy warto czekać na cud,
wybawiciela narodu itp.? Czy można swoje życie przyporządkowywać (na zasadzie analogii) do
wydarzeń historycznych i biblijnych? Czy w historii Polski lub Ukrainy były jeszcze potem podobne
sytuacje, gdy „Gal umywał ręce”?
Fragment Kordiana
Niezbędny komentarz: Polska jest pod zaborami. Jest okazja, żeby zabić cara Rosji, który przebywa w
Warszawie. Ale rada spiskowców się nie zgadza – takie polityczne morderstwo nie jest zgodne z polską
tradycją. Kordian jednak nie chce biernie cierpieć i sam decyduje się zabić cara.
SCENA V
Sala tak zwana koncertowa w zamku królewskim,
oświecona lampą - wkoło kolumny z marmuru,
ściany zamalowane arabeskami - widać przez
drzwi otwarte na przestrzał ciąg długi ciemnych
pokojów, w końcu błyska słabe światło sypialnej
komnaty cara. KORDIAN oparty na bagnecie
karabinu. Różne widma
KORDIAN
idąc naprzód z karabinem
Puszczajcie mię! puszczajcie! jam carów
morderca;
Idę zabijać... ktoś mię za włos trzyma.
IMAGINACJA
Słuchaj! ja mówię oczyma.
STRACH
Słuchaj! mówię biciem serca.
KORDIAN
Nikogo nie ma,
Ktoś gada...
IMAGINACJA
Nie patrz na mnie, lecz patrzaj, gdzie ja palcem
wskażę.
KORDIAN
Palca twego nie widzę, lecz mój wzrok upada
Tam, gdzie wskazujesz palcem. Widzę jakieś
twarze.
To arabeski, ścienne malowidła.
STRACH
Przekonaj się! Wpatrzaj się w ściany,
Ściana gadem się rusza... przebrzydła... .
Każdy wąż, złota ogniem nalany,
Pierścieniami rozwija się z muru.
Kolumny potrząsają wężów zwitych grzywę;
Sfinksy straszliwe
Spełzły z marmuru;
Sfinksy płaczą jak dzieci - węże jak wiatr
świszczą.
Nie nastąp na nie... patrzaj... wiją się i błyszczą.
IMAGINACJA
Jako motyl płocha, powiewna,
Odleciała od ściany dziewica;
Może jakaś zaklęta królewna?
Królewna -lub czarnoksiężnica?
Przypomnij! widziałeś jej lica,
Przypomnij! do kogoś podobna,
Przypomnij!
Tamta była posępna i patrzała skromniej,
U tej szata gwiazdami ozdobna,
To gwiazdy prawdziwe - to światy,
Błyszczą na szafirze szaty...
Jest to pasterka z gwiazd sioła.
Kosz na głowie, w koszu kwiaty,
I twarz anioła.
35
STRACH
Lecz patrz na oczy! nieruchome oczy!
Gdzie się obrócisz, patrzą za tobą:
IMAGINACJA
Czy czujesz woń jej warkoczy?
STRACH
Rozgniotłeś węża pod sobą,
Pękła żmija.
KORDIAN
Jezus Maryja ! ! !
przeciera oczy
Sen zniknął... Naprzód! naprzód z bagnetem w
pierś cara!
Wchodzi do następującej sali - zupełnie ciemnej.
Na lewo drzwi otwarte do gabinetu
konferencyjnego. Pokój ten, w kształcie
wyzłoconego jaja, zupełnie księżycem oświecony.
W środku stoi trójnóg sztucznie ze złota urobiony a na nim leży carska korona
OBIE WŁADZE
Stój!...
KORDIAN
Puśćcie! Boska cięży na mnie kara!...
OBIE WŁADZE
Słuchaj! szum głuchy z milczeniem się bije,
Jak gdyby wicher wleciał w komnat szyje.
Niby szum suchego drzewa,
Niby ulewa
Grzmi o dachy pałacu... grzmi... a księżyc świeci!
KORDIAN
patrząc do gabinetu konferencyjnego
Ta komnata srebrnego nalała się blasku,
Trójnog złoty - korona leży na trójnogu,
Jest to korona carów dzisiaj - lecz o brzasku
Ta korona należeć będzie tylko - Bogu...
Idźmy! nie mogę oczu odpiąć od korony.
IMAGINACJA
Patrz dłużej - krew z niej kapie, a pod nią
schylony
Człowiek czarny jak smoła,
Zajęty pracą...
STRACH
Dwa rogi wytrysły mu z czoła,
Oczy jak żar - bez powiek...
Skąd on? i na co?
KORDIAN
Skąd? i na co ten człowiek?
WIDMO
Koronę nosił car,
Krew Piotrów, krew Iwana
Leje się z niej jak z czar;
Podłogę polską czyszczę,
Bo krwią carów zwalana;
Ale śladu nie zniszczę,
Chyba za drugi wiek!...
KORDIAN
Jeśli nie zmyjesz wodą z polskich rzek,
Przyniosę krwi - podłogę całą
Wymyjemy, będzie białą
Jak twarz trupa.
po chwili
Jeszcze jedną komnatę przejść trzeba,
wchodzi do sala tronowej
Ciemno - i czarne okna; żadnej gwiazdy z niebaTam wiedzie - droga na kształt ognistego słupa.
Lampa strzeże cesarza, oświeca mu łoże
I leje światło na posadzki szkliste,
Jak księżyc po wód jeziorze.
Chwyta łódź moją w kręgi ogniste...
Płynę zawrotem głowy... któż doda podniety?
IMAGINACJA
Twój bagnet błysnął... płomienne bagnety
Zleciały się w powietrzu i z ostrzem się zbiegły...
Jak rybki, gdy w krysztale kruszynę spostrzegły...
Zleciały się i stal szczypią,
I palą.
W powietrze uderzasz stalą,
Z powietrza jak iskry się sypią.
Czekaj, aż się ul cały płomyków wyroi...
STRACH
Nie patrz tylko za siebie - bo tam u podwoi...
Kordian obraca się
IMAGINACJA
Dwie z malakitu wazy, w nich dwa drzewa rosną
Zimą i wiosną.
Patrz! liście z ludzkich uszu, z oczu ludzkich
kwiaty
I zwykły nasionami języków się plemić,
Lecz cesarz rwie nasiona, by drzewa oniemić...
Więc jak nieme hajduki, przy wejściu komnaty
Patrzą kwiatem - liściem słyszą;
A wszystko z grobową ciszą
W grubiejący pień się wlewa...
KORDIAN
Widzą! słyszą! drzewa...
STRACH
Nie zaglądaj przez okna na ciemną ulicę!
Kordian patrzy przez okno
IMAGINACJA
Z kościoła aż do zamku orszak zmarłych długi,
Niosą żółte gromnice,
Wiele trupów... jeden, drugi,
36
Setny, nie przeliczysz więcej
Tysiąc tysięcy...
Berła - korony - szaty królewskie,
Z gromnic dymy niebieskie
Mglą trupom twarze kościane.
A trumien, ile trupów - każdy niesie trumnę;
Rzucają pod zamku ścianę,
Budują wschodów kolumnę,
Wysoko jak stogi gumien...
Trumny się kruszą,
Lecz tyle trumien!
Wejść muszą.
KORDIAN
Gdzie idą?
IMAGINACJA
Tu.
KORDIAN
Czy cara trumnami uduszą?
IMAGINACJA
Ciszej! patrz... jakieś straszydło
Z ognistą twarzą wyszło z sypialnej komnaty.
Nie słychać kroku jego, choć posadzek kraty
Rozstępują się - łamią pod nogą obrzydłą.
STRACH
Czuć krew! Wyszedł z tamtej komnaty...
Tam śpi cesarz w łożu białem,
Ten człowiek stamtąd wyszedł...
IMAGINACJA
Widziałeś?
KORDIAN
Widziałem
STRACH
Co on tam robił?
KORDIAN
Co on tam robił?
DIABEŁ
Zdławiłem cara - i byłbym go dobił,
Lecz tak we śnie do ojca mojego podobny.
IMAGINACJA
Słyszysz dzwonów jęk żałobny...
Po całym mieście i na wszystkie strony?...
KORDIAN
z przerażeniem
Słyszę - dzwony-
IMAGINACJA
Błysk w szybach sali...
Po trumnach wszedł trup i stoi cichy w oknie,
Gromnicą szyby pali.
KORDIAN
Wiatr zrywa mu płaszcz - a robak w każdym
włóknie
Jak nić biała...
Gdzie oczu blask, tam świeci kość spróchniała.
To trupów kat... wykona, co uchwalą...
Patrz, w okno bije... rozbija...
KORDIAN
Jezus! Maryja!
IMAGINACJA
Zniknął... trumny się walą
Jak grom.
STRACH
Wracaj, tu czarta dom...
KORDIAN
Pójdę mimo diabłów głosy,
Abym się we krwi ochłodził.
Tłum jakiś drogę zagrodził,
Przejść nie można... jak przez kłosy
Trzeba deptać... nie roztrącę.
Widma blade i milczące,
Jak stooki strażnik pawi,
Zaglądają w tamte drzwi,
Gdzie śpi cesarz... czy ciekawi,
Jaka barwa carskiej krwi?...
Ha... mówcie... czy się nie budzi...
Pożarłbym teraz mowę stu tysiąca ludzi...
Jak w grobie głucho...
słychać dzwon na jutrznią
Ktoś mi przez ucho
Do mózgu sztylet wbija...
Jezus Maryja!
wymawiając ostatnie słowo pada bez czucia
krzyżem na bagnecie u drzwi sypialnego cara
pokoju. CAR. Wychodzi z sypialnego pokoju z
lampą nocną w ręku
CAR
Słyszałem jakiś stuk (…)
chce iść i potyka się o leżącego Kordiana
Cóż to? Co to się znaczy... Tu trup jakiś leży...
Z bagnetem w ręku, mundur polskich ma
żołnierzy ;
Ze szkoły podchorążych. Pewnie stał na warcie
I szedł do mnie zabijać?... Padł na samym progu...
(…)
37
Ćwiczenia:
1. Opowiedz całą sytuację: subiektywnie z punktu widzenia Kordiana i obiektywnie (racjonalnie)
patrząc z zewnątrz.
2. Sporządź notatkę do prasy do działu kryminalnego z zaistniałej sytuacji.
3. Kordian staje przed sądem za usiłowanie zabójstwa. Wygłoś mowę oskarżycielską, mowę obrony
(weź pod uwagę kontekst historyczny i „dobre” intencje sprawcy), wydaj sprawiedliwy według
Ciebie wyrok.
4. Co przeszkadza w osiągnięciu celu? Co kryje się pod symbolami Strachu i Imaginacji?
5. Podyskutujmy: Czy można złem zwyciężać zło? Jeżeli takie są próby we współczesnym świecie
(gdzie? jakie?), to jakie są efekty takiego działania? Jeżeli nie można, to jak walczyć ze złem? Co to
jest zło?
Fragment Nie-Boskiej komedii
MĄŻ
przebrany, w czarnym płaszczu, z czapką czerwoną wolności na głowie, wchodzi trzymając P r z e c h r z t ę
za ramię.
Pamiętaj !
PRZECHRZTA
po cichu
JW. Panie, oprowadzę cię - nie wydam cię na honor
MĄŻ
Mrugnij okiem, palec podnieś, a w łeb ci strzelę - możesz się domyślić, że nie dbam o życie twoje... kiedym
własne na to odważył. (…) Cóż to za taniec?
PRZECHRZTA
Taniec wolnych ludzi.
Tańcują mężczyźni i kobiety wokoło szubienicy. Śpiewają
CHÓR
Chleba, zarobku, drzewa na opał w zimie, odpoczynku w lecie ! - Hura - hura !
Bóg nad nami nie miał litości - hura - hura!
Królowie nad nami nie mieli litości - hura - hura!
Panowie nad nami nie mieli litości - hura!
My dziś Bogu, królom i panom za służbę podziękujem- hura - hura!
MĄŻ
do Dziewczyny
Cieszy mnie; żeś tak rumiana i wesoła.
DZIEWCZYNA
A dyć tośmy długo na taki dzień czekały. - Juści, ja myłam talerze widelce szurowała ścierką, dobrego słowa
nie słyszała nigdy - a dyć czas, czas, bym jadła sama - tańcowała sama - hura!
MĄŻ
Tańcuj, Obywatelko
(…)
PRZECHRZTA
Pod tym dębem siedzi klub lokajów.
(…)
PIERWSZY LOKAJ
Jużem ubił mojego dawnego pana.
DRUGI LOKAJ
Ja szukam dotąd mojego barona - zdrowie twoje!
KAMERDYNER
Obywatele, schyleni nad prawidłem w pocie i poniżeniu, glancując buty, strzyżąc włosy, poczuliśmy prawa
nasze- zdrowie klubu całego!
CHÓR LOKAI
Zdrowie Prezesa - on nas powiedzie drogą honoru.
KAMERDYNER
Dziękuję, Obywatele.
CHÓR LOKAI
Z przedpokojów, więzień naszych, razem, zgodnie, jednym wypadliśmy rzutem - vivat! - Salonów znany
śmieszności i wszeteczeństwa - vivat! - vivat!
38
MĄŻ
Cóż to za głosy, twardsze i dziksze, wychodzące z tej gęstwiny na lewo?
PRZECHRZTA
To chór rzeźników, JW. Panie.
CHÓR RZEŹNIKÓW
Obuch i nóż to broń nasza - szlachtuz to życie nasze.- Nam jedno czy bydło, czy panów rznąć. Dzieci siły i
krwi, obojętnie patrzym na drugich, słabszych i bielszych - kto nas powoła, ten nas ma - dla panów woły, dla
ludu panów bić będziem.
Obuch i nóż broń nasza - szlachtuz życie nasze - szlachtuz - szlachtuz - szlachtuz.
MĄŻ
Tych lubię - przynajmniej nie wspominają ani o honorze, ani o filozofii. (…)
(…)
KOBIETA
Jestem swobodną jako ty, niewiastą wolną, a towarzystwu za to, że mi prawa przyznało, rozdaję miłość
moją.
MĄŻ
Towarzystwo znów za to ci dało te pierścienie i ten łańcuch ametystowy. - Och! podwójnie dobroczynne
towarzystwo.
KOBIETA
Nie, te drobnostki zdarłam przed wyzwoleniem moim- z męża mego, wroga mego, wroga wolności, który
mnie trzymał na uwięzi.
(…)
MĄŻ
Któż jest ten dziwny żołnierz - oparty na szabli obosiecznej, z główką trupią na czapce, z drugą na felcechu ,
z trzecią na piersiach? - Czy to nie sławny Bianchetti taki dziś kondotier ludów, jako dawniej bywali
kondotiery książąt i rządów?
PRZECHRZTA
On sam, JW. Panie - dopiero od tygodnia do nas przybyły
(…)
BIANCHETTI
Widzicie, Obywatele, ową lukę między jaworami? - Patrzcie dobrze - dojrzycie tam na górze zamek doskonale widzę przez moją lunetę mury, okopy i cztery bastiony. (…) Tysiąc tysięcy królów! - można
obejść jarem, podkopać się i...
(…)
PRZECHRZTA
Jakżeś więc to ułożył, obywatelu Generale?
BIANCHETTI
zadumany
Chociażeście moi bracia w wolności, nie jesteście moimi braćmi w geniuszu - po zwycięstwie dowie się
każdy o moich planach.
Odchodzi.
MĄŻ
do Przechrzty
Radzę wam, go zabijcie, bo tak się poczyna każda arystokracja
RZEMIEŚLNIK
Przekleństwo - przekleństwo.
MĄŻ
Cóż robisz pod tym drzewem, biedny człowiecze - czemu patrzysz tak dziko i mgławo?
RZEMIEŚLNIK
Przekleństwo kupcom, dyrektorom fabryki - najlepsze lata, w których inni ludzie kochają dziewczyny, biją
się na otwartym polu, żeglują po otwartych morzach, ja prześlęczałem w ciasnej komorze nad warsztatem
jedwabiu.
MĄŻ
Wychylże czarę, którą trzymasz w dłoni.
RZEMIEŚLNIK
Sił nie mam - podnieść do ust nie mogę - ledwo się tutaj przyczołgałem, ale dla mnie już nie zaświta dzień
wolności.- Przekleństwo kupcom, co jedwab sprzedają, i panom, co noszą jedwabie - przekleństwo przekleństwo!
Umiera.
MĄŻ
39
(…) Obywatelu Przechrzto, patrz na tę głowę bez życia, (…) Gdzie się podzieją teraz wasze wyrazy, wasze
obietnice- równość - doskonałość i szczęście rodu ludzkiego? (…) Odgłosy biesiady głuchną z tyłu - przed
nami już same tylko sosny i świerki, oblane promieńmi wieczoru. (…) Chcę obywateli raz jeszcze w
zmierzchu obejrzyć.
GŁOS POMIĘDZY DRZEWAMI
Syn chamów dobranoc zasyła staremu słonku.
GŁOS Z PRAWEJ
Zdrowie twoje, dawny wrogu nasz, coś nas pędził do pracy i znoju - jutro, wschodząc, zastaniesz twoich
niewolników przy mięsiwie i konwiach (…).
PRZECHRZTA
Orszak chłopów tu ciągnie.
(…)
CHÓR CHŁOPÓW
Naprzód, naprzód, pod namioty, do braci naszych - naprzód, naprzód, pod cień jaworów, na sen, na miłą
wieczorną gawędkę - tam dziewki nas czekają - tam woły pobite, dawne pługów zaprzęgi, czekają nas.
GŁOS JEDEN
Ciągnę go i wlokę, zżyma się i opiera - idź w rekruty - idź!
GŁOS PANA
Dzieci moje, litości, litości!
GŁOS DRUGI
Wróć mi wszystkie dni pańszczyzny.
GŁOS TRZECI
Wskrzesz mi syna, Panie, spod batogów kozackich.
GŁOS CZWARTY
Chamy piją zdrowie twoje, Panie - przepraszają cię, Panie.
CHÓR CHŁOPÓW
przechodząc
Upiór ssał krew i poty nasze - mamy upiora - nie puścim upiora - przez biesa. przez biesa, ty zginiesz
wysoko, jako pan, jako wielki pan, wzniesion nad nami wszystkimi. - Panom tyranom śmierć - nam
biednym, nam głodnym. Nam strudzonym jeść, spać i pić. - Jako snopy na polu, tak ich trupy będą - jako
plewy w młockarniach, tak perzyny ich zamków - przez kosy nasze, siekiery i cepy, bracia, naprzód!
MĄŻ
Nie mogłem twarzy dojrzeć wśród zastępów.
PRZECHRZTA
Może jaki przyjaciel lub krewny JW-go.
MĄŻ
Nim pogardzam, a was nienawidzę (…).
Inna część boru - wzgórze z rozpalonymi ogniami - zgromadzenie ludzi przy pochodniach.
MĄŻ
na dole, wysuwając się zza drzew z P r z e c h r z t ą
Gałęzie podarły na łachmany moją czapkę wolności. - A to co za piekło z rudawych płomieni, wznoszące się
wśród tych dwóch ścian lasu, tych dwóch nawałów ciemności?
PRZECHRZTA
(…) Tu Leonard odprawia obrzędy nowej wiary.
(…)
MĄŻ
Wszędzie rozwaliny jakiegoś ogromu, który musiał wieki przetrwać, nim runął - filary, podnóża, kapitele ćwiertowane posągi, rozrzucone floresy, którymi oplatano starodawne sklepienia - teraz mi pod stopą
zamignęła stłuczona szyba - zda się, że twarz Bogarodzicy na chwilę wyjrzała z cieniu i znów tam ciemno tu, patrz, cała arkada leży - tu krata żelazna zasypana gruzem - z góry lunął błysk pochodni - widzę pół
rycerza śpiącego na połowie grobu- gdzież jestem, przewodniku?
PRZECHRZTA
Nasi ludzie krwawo pracowali przez czterdzieści dni i nocy, aż wreście zburzyli ostatni kościół na tych
równinach. - Teraz właśnie cmentarz mijamy.
(…)
PRZECHODZĄCY
W imieniu Wolności pozdrawiam was obu.
DRUGI
Przez śmierć panów witam was obu.
TRZECI
40
Czego się nie śpieszycie? Tam śpiewają kapłani Wolności.
(…)
MĄŻ
Któż jest ten młody człowiek na gruzach przybytku stojący? - Trzy ogniska palą się pod nim, wśród dymu i
łuny twarz jego płonie, głos jego brzmi szaleństwem.
PRZECHRZTA
To Leonard, prorok natchnięty Wolności - naokoło stoją nasi kapłani, filozofowie, poeci, artyści, córki ich
(…).
(…)
LEONARD
Dajcie mi ją do ust, do piersi, w objęcia, dajcie piękną moją, niepodległą, wyzwoloną, obnażoną z zasłon i
przesądów, wybraną spośród córek Wolności, oblubienicę moją.
GŁOS DZIEWICY
Wyrywam się do ciebie, mój kochanku.
DRUGI GŁOS
Patrz, ramiona wyciągam do ciebie - upadłam z niemocy- tarzam się po zgliszczach, kochanku mój.
TRZECI GŁOS
Wyprzedziłam je - przez popiół i żar, ogień i dym stąpam ku tobie, kochanku mój.
MĄŻ
Z rozpuszczonym włosem, z dyszącą piersią wdziera się na gruzy namiętnymi podrzuty.
PRZECHRZTA
Tak co noc bywa.
LEONARD
Do mnie, do mnie, o rozkoszo moja - córo Wolności! - Ty drżysz w boskim szale - natchnienie, ogarnij mą
duszę- słuchajcie wszyscy - Teraz wam prorokować będę. (…) My oboje obrazem rodu ludzkiego,
wyzwolonego, zmartwychwstającego - patrzcie - stoim na rozwalinach starych kształtów, starego Boga. Chwała nam, bośmy członki Jego rozerwali, teraz proch i pył z nich, a duch Jego zwyciężyli naszymi
duchami - duch Jego zstąpił do nicości. (…) Świat nowy ogłaszam - Bogu nowemu oddaję niebiosa. Panie
swobody i rozkoszy, Boże ludu, każda ofiara zemsty, trup każdego ciemięzcy twoim niech będzie ołtarzem w oceanie krwi utoną stare łzy i cierpienia rodu ludzkiego - życiem jego odtąd szczęście - prawem jego
równość - a kto inne tworzy, temu stryczek i przeklęstwo.
CHÓR MĘŻÓW
Rozpadła się budowa ucisku i dumy - kto z niej choć kamyczek podniesie, temu śmierć i przeklęstwo.
PRZECHRZTA
na stronie
Bluźnierce Jehowy, po trzykroć pluję na zgubę wam.
MAŻ
Orle, dotrzymaj obietnicy, a ja tu na ich karkach nowy Kościół Chrystusowi postawię
POMIESZANE GLOSY
Wolność - szczęście - hura ! - hejże ! - rykacha ! - hurracha ! - hurracha !
CHÓR KAPŁANÓW
Gdzie pany, gdzie króle, co niedawno przechadzali się po ziemi w berłach i koronach, w dumie i gniewie?
ZABÓJCA
Ja zabiłem króla Aleksandra.
DRUGI
Ja króla Henryka.
TRZECI
Ja króla Emanuela .
LEONARD
Idźcie bez trwogi i mordujcie bez wyrzutów - boście wybrani z wybranych, święci wśród najświętszych boście męczennikami - bohaterami Wolności.
CHÓR ZABÓJCÓW
Pójdziemy nocą ciemną, sztylety ściskając w dłoniach, pójdziemy, pójdziemy.
LEONARD
Obudź się, urodziwa moja!
Grzmot słychać.
Nuż, odpowiedzcie żyjącemu Bogu - wznieście pieśni wasze - chodźcie za mną wszyscy, wszyscy, jeszcze
raz obejdziem i zdepcem świątynię umarłego Boga. A ty podnieś głowę - powstań i obudź się!
DZIEWICA
Pałam miłością ku tobie i Bogu twemu, światu całemu miłość rozdam moją - płonę - płonę.
41
MĄŻ
Ktoś mu zabiegł - padł na kolana - mocuje się sam z sobą, coś bełkoce, coś jęczy.
PRZECHRZTA
Widzę, widzę, to syn sławnego filozofa.
LEONARD
Czego żądasz, Hermanie?
HERMAN
Arcykapłanie, daj mi święcenie zbojeckie
LEONARD
do kapłanów
Podajcie mi olej, sztylet i truciznę.
do Hermana
Olejem, którym dawniej namaszczano królów, na zgubo królom namaszczam cię dzisiaj - broń dawnych
rycerzy i panów na zatratę panów kładę w ręce twoje - na twoich piersiach zawieszam medalion pełny
trucizny - tam, gdzie twoje żelazo nie dojdzie, niech ona żre i pali wnętrzności tyranów. - Idź i niszcz stare
pokolenia po wszech stronach świata.
(…)
MĄŻ
Co to za niewiasty przed nim tańcują?
PRZECHRZTA
Hrabiny i księżniczki, które, porzuciwszy mężów, przeszły na wiarę naszą.
MĄŻ
Niegdyś anioły moje. - Pospólstwo go zewsząd oblało - zginął mi w natłoku - jedno po muzyce poznaję, że
się od nas oddala. - Chodź za mną - stamtąd lepiej nam patrzeć będzie.
Wdziera się na odłamek muru. (…) Widzę go znowu - drugie niewiasty cisną się za nim, blade, obłąkane, w
konwulsjach. - Syn filozofa pieni się i potrząsa sztyletem. - Dochodzą teraz do ruin wieży północnej.
Stanęli - pląsają na gruzach - rozrywają nie obalone arkady - sypią iskrami na leżące ołtarze i krzyże płomień się zajmuje i gna słupy dymu przed sobą - biada wam- biada !
LEONARD
Biada ludziom, którzy dotąd się kłaniają umarłemu Bogu.
(…)
GŁOSY LUDZI
Niech żyje Leonard! -- Niech żyje morderca hiszpański!
(…)
CHÓR KAPŁANÓW
Pozdrawiamy cię, gościu, imieniem ducha Wolności - w ręku twoim część naszego zbawienia. - Kto walczy
bez ustanku, morduje bez słabości, kto dniem i nocą wierzy zwycięstwu, ten zwycięży wreszcie.
Przechodzą
CHÓR FILOZOFÓW
My ród ludzki dźwignęli z dzieciństwa. My prawdę z łona ciemności wyrwali na jaśnią. - Ty za nią walcz,
morduj i giń.
Przechodzą.
SYN FILOZOFA
Towarzyszu bracie, czaszką starego świętego piję zdrowie twoje- do widzenia.
Rzuca czaszkę.
DZIEWCZYNA
tańcując
Zabij dla mnie księcia Jana.
DRUGA
Dla mnie hrabiego Henryka.
DZIECI
Prosimy cię ślicznie o głowę arystokraty.
INNI
Szczęść się twojemu sztyletowi!
CHÓR ARTYSTÓW
Na ruinach gotyckich świątynię zbudujem tu nową - obrazów w niej ni posągów nie ma - sklepienie w długie
puginały, filary w osiem głów ludzkich, a szczyt każdego filara jako włosy, z których się krew sączy - ołtarz
jeden biały - znak jeden na nim - czapka wolności - hurracha!
(…)
42
Ćwiczenia:
1. Jesteś reporterem w obozie rewolucjonistów. Przekaż bezpośrednią relację dla telewidzów,
słuchaczy radia. Użyj zwrotów: znajdujemy się, podchodzimy, podchodzi do nas, poprosiliśmy o
wypowiedź, widzimy, widać, słychać, czuć atmosferę, to jest przerażające…
2. Zadaj pytania osobom, które spotkał Hrabia Henryk.
3. Rewolucja upadła – postaw zarzuty osobom, które złamały tradycujne prawo.
4. Rewolucja zwyciężyła – jakie zarzuty postawią zwyciezcy (jeśli odbyłby się w ogóle jakiś sąd) Hr.
Henrykowi?
5. Podyskutujmy: Czy rewolucja ma szanse na zwycięstwo? Dlaczego wybuchają rewolucje? Dlaczego
mają taką siłę niszczącą? Czy dzisiaj, po wielu rewolucjach (jakich?) jest groźba następnej? Gdzie?
Dlaczego? Dlaczego rewolucje walczą z Bogiem i religią? Dlaczego są takie brutalne? Czy znasz
realne okrucieństwa prawdziwych rewolucji? Czy z powodu jakichś rewolucji ucierpieli Polacy /
Ukraińcy?
Fragment 2:
Komnata podłużna - obrazy dam a rycerzy porozwieszane po ścianach - w głębi filar z tarczą herbową - Mąż
siedzi przy stoliku marmurowym, na którym lampa, para pistoletów,. Pałasz i zegar - naprzeciwko druga
stolik, srebrne konwie i puchary.
MĄŻ
(…) Za chwilę stanie przede mną człowiek bez imienia, bez przodków, bez anioła stróża.- co wydobył się z
nicości i zacznie może nową epokę, jeśli go (…) nie strącę do nicości. Ojcowie moi, natchnijcie mnie tym,
co was panami świata uczyniło - wszystkie lwie serca wasze dajcie mi do piersi- powaga skroni waszych
niechaj się zleje na czoło moje.- Wiara w Chrystusa i Kościół Jego, ślepa, nieubłagana, wrząca, natchnienie
dzieł waszych na ziemi, nadzieja chwały nieśmiertelnej w niebie, niechaj zstąpi na mnie, a wrogów będę
mordował i palił, ja, syn stu pokoleń, ostatni dziedzic waszych myśli i dzielności, waszych cnót i błędów.
Bije dwunasta.
Teraz gotów jestem.
Wstaje.
(…)
PANKRACY
wchodząc
Witam hrabiego Henryka. - To słowo „hrabia” dziwnie brzmi w gardle moim.
Siada, zrzuca płaszcz i czapkę wolności i wlepia oczy w kolumnę, na której herb wisi.
(…) Jeśli się nie mylę, te godła czerwone i błękitne zowią się herbem w języku umarłych. - Coraz mniej
takich znaczków na powierzchni ziemi. (…)
MĄŻ
Za pomocą Bożą wkrótce tysiące ich ujrzysz.
PANKRACY
(…) Otóż mi stara szlachta - zawsze pewna swego - dumna, uporczywa, kwitnąca nadzieją, a bez grosza, bez
oręża, bez żołnierzy. - Odgrażająca się, (…) wierząca lub udająca, że wierzy w Boga - bo w siebie trudno
wierzyć. - Ale pokażcie mi pioruny na waszą obronę zesłane i pułki aniołów spuszczone z niebios.
MĄŻ
(…) Ateizm to stara formuła - a spodziewałem się czegoś nowego po tobie.
PANKRACY
(…) Ja mam wiarę silniejszą, ogromniejszą od twojej. - Jęk przez rozpacz i boleść wydarty tysiącom
tysiąców - głód rzemieślników - nędza włościan - hańba ich żon i córek - poniżenie ludzkości ujarzmionej
przesądem i wahaniem się, i bydlęcym przyzwyczajeniem - oto wiara moja - a Bóg mój na dzisiaj - to myśl
moja - to potęga moja - która chleb i cześć im rozda na wieki. (…)
MĄŻ
Ja położyłem siłę moją w Bogu, który ojcom moim panowanie nadał.
PANKRACY
(…) Do rzeczy - do rzeczy! (…) Przyszedłem tu, bo chciałem cię poznać - po wtóre ocalić.
MĄŻ
Wdzięcznym za pierwsze - drugie zdaj na szablę moją.
PANKRACY
43
Szabla twoja - szkło, Bóg twój - mara. (…) Kilka morgów ziemi wam zostało, co ledwo na wasze groby
wystarczy - dwudziestu dni bronić się nie możecie. - Gdzie wasze działa, rynsztunki, żywność - a wreszcie,
gdzie męstwo? Gdybym był tobą, wiem, co bym uczynił.
MĄŻ
Słucham (…).
PANKRACY
(…) Rzekłbym do Pankracego: „Zgoda- rozpuszczam mój hufiec, mój hufiec jedyny - nie idę na odsiecz
Świętej Trójcy - a za to zostaję przy moim imieniu i dobrach, których całość warujesz mi słowem.” Wiele
masz lat, Hrabio? (…) Jeszcze piętnaście lat najwięcej - bo tacy ludzie niedługo żyją - twój syn bliższy grobu
niż młodości - jeden wyjątek ogromowi nie szkodzi. - Bądź więc sobie ostatnim hrabią na tych równinach panuj do śmierci w domu naddziadów - każ malować ich obrazy i rżnąć herby - a o tych nędzarzach nie myśl
już więcej. - Niech się wyrok ludu spełni nad nikczemnikami.
(…)
MĄŻ
Obrażasz mnie każdym słowem, zda się, próbujesz, czy zdołasz w niewolnika obrócić na dzień tryumfu
swego. - Przestań, bo ja ci się odwdzięczyć nie mogę. - Opatrzność mojego słowa cię strzeże.
PANKRACY
Honor święty, honor rycerski wystąpił na scenę - zwiędły to łachman w sztandarze ludzkości. - O! znam
ciebie, przenikam ciebie - pełnyś życia, a łączysz się z umierającymi, bo chcesz się oszukać, bo chcesz
wierzyć jeszcze w kasty, w kości prababek, w słowo „ojczyzna” i tam dalej - ale w głębi ducha sam wiesz, że
braci twojej należy się kara, a po karze niepamięć.
MĄŻ
Tobie zaś i twoim cóż inszego?
PANKRACY
Zwycięstwo i życie. - Jedno tylko prawo uznaję i przed nim kark schylam - tym prawem świat bieży w coraz
wyższe kręgi - ono jest zgubą waszą i woła teraz przez moje usta: „Zgrzybiali, robaczywi, pełni napoju i
jadła, ustąpcie młodym, zgłodniałym i silnym.” Ale - ja pragnę cię wyratować - ciebie jednego.
MĄŻ
Bodajbyś zginął marnie za tę litość twoją. - Ja także znam świat twój i ciebie - patrzałem wśród cieniów
nocy na pląsy motłochu, po karkach którego wspinasz się do góry - widziałem wszystkie stare zbrodnie
świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem - ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat rozpusta, złoto i krew. - A ciebie tam nie było - nie raczyłeś zstąpić pomiędzy dzieci twoje- bo w głębi ducha
ty pogardzasz nimi - kilka chwil jeszcze, a jeśli rozum cię nie odbieży, ty będziesz pogardzał sam sobą. Nie
dręcz mnie więcej.
Siada pod herbem swoim
PANKRACY
Świat mój jeszcze nie rozparł się w polu - zgoda - nie wyrósł na olbrzyma - łaknie dotąd chleba i wygód - ale
przyjdą czasy... (Wstaje, idzie ku M ę ż o w i i opiera się na herbowym filarze.) …w których on zrozumie
siebie i powie o sobie: „Jestem” - a nie będzie drugiego głosu na świecie, co by mógł także odpowiedzieć:
„Jestem.”
MĄŻ
Cóż dalej?
PANKRACY
Z pokolenia, które piastuję w sile woli mojej narodzi się plemię ostatnie, najwyższe, najdzielniejsze. Ziemia jeszcze takich nie widziała mężów - Oni są ludźmi wolnymi, panami jej od bieguna do bieguna. Ona cała jednym miastem kwitnącym, jednym domem szczęśliwym, jednym warsztatem bogactw i
przemysłu.
MĄŻ
Słowa twoje kłamią - ale twarz twoja niewzruszona, blada, udać nie umie natchnienia.
PANKRACY
Nie przerywaj, bo są ludzie, którzy na klęczkach mnie o takie słowa prosili, a ja im tych słów skąpiłem. Tam
spoczywa Bóg, któremu już śmierci nie będzie.- Bóg pracą i męką czasów odarty z zasłon - zdobyty na
niebie przez własne dzieci, które niegdyś porozrzucał na ziemi, a one teraz przejrzały i dostały prawdy - Bóg
ludzkości objawił się im.
MĄŻ
A nam przed wiekami - ludzkość przezeń już zbawiona.
PANKRACY
Niechże się cieszy takim zbawieniem - nędzą dwóch tysięcy lat, upływających od Jego śmierci na krzyżu.
MĄŻ
44
Widziałem ten krzyż, bluźnierco, w starym, starym Rzymie - u stóp Jego leżały gruzy potężniejszych sił niż
twoje - sto bogów, twemu podobnych, walało się w pyle, głowy skaleczonej podnieść nie śmiało ku Niemu a On stał na wysokościach, święte ramiona wyciągał na wschód i na zachód, czoło święte maczał w
promieniach słońca - znać było, że jest Panem świata.
PANKRACY
Stara powiastka - pusta jak chrzęst twego herbu.
Uderza o tarczę.
Ale ja dawniej czytałem twe myśli. - Jeśli więc umiesz sięgać w nieskończoność, jeśli kochasz prawdę i
szukałeś jej szczerze, jeśliś człowiekiem na wzór ludzkości, nie na podobieństwo mamczynych piosneczek,
słuchaj, nie odrzucaj tej chwili zbawienia. Krwi, którą oba wylejem dzisiaj, jutro śladu nie będzie - ostatni
raz ci mówię - jeśliś tym, czym wydawałeś się niegdyś, wstań, porzuć dom i chodź za mną.
(…)
MĄŻ
Postęp, szczęście rodu ludzkiego - i ja kiedyś wierzyłem (…) Przed stoma laty, przed dwoma wiekami
polubowna ugoda mogła jeszcze... Ale teraz, wiem (…) - im tylko chodzi o zmianę plemienia.
PANKRACY
Biada zwyciężonym - nie wahaj się - powtórz raz tylko „biada” - i zwyciężaj z nami.
MĄŻ
Czyś zbadał wszystkie manowce Przeznaczenia (…), że mi tak pewno grozisz zwycięstwem, człowiecze z
gliny, jako ja, niewolniku pierwszej lepszej kuli, pierwszego lepszego cięcia?
PANKRACY
Nie łudź się marną nadzieją (…) Odrzuciłeś więc?
Chwila milczenia.
Milczysz - dumasz - dobrze - niechaj ten duma, co stoi nad grobem.
MĄŻ
(…)
Darmo, ty mnie nie zrozumiesz nigdy - bo każden z ojców twoich pogrzeban z motłochem pospołu, jako
rzecz martwa, nie jako człowiek z siłą i duchem.
Wyciąga rękę ku obrazom.
Spojrzyj na te postacie - myśl ojczyzny, domu, rodziny, myśl, nieprzyjaciółka twoja, na ich czołach
wypisana zmarszczkami - a co w nich było i przeszło, dzisiaj we mnie żyje- Ale ty, człowiecze, powiedz mi,
gdzie jest ziemia twoja? Wieczorem namiot twój rozbijasz na gruzach cudzego domu, o wschodzie go
zwijasz i koczujesz dalej - dotąd nie znalazłeś ogniska swego i nie znajdziesz, dopóki stu ludzi zechce
powtórzyć za mną: „Chwała ojcom naszym!”
PANKRACY
Tak, chwała dziadom twoim na ziemi i niebie - w rzeczy samej jest na co patrzyć. Ów, starosta, baby strzelał
po drzewach i Żydów piekł żywcem. - Ten z pieczęcią w dłoni i podpisem - „kanclerz”- sfałszował akta,
spalił archiwa, przekupił sędziów, trucizną przyśpieszył spadki - stąd wsie twoje, dochody, potęga.- Tamten,
czarniawy, z ognistym okiem, cudzołożył po domach przyjaciół - ów z Runem Złotym , w kolczudze
włoskiej, znać służył u cudzoziemców - a ta pani blada, z ciemnymi puklami, kaziła się z giermkiem swoim tamta czyta list kochanka i śmieje się, bo noc bliska - tamta, z pieskiem na robronie , królów była nałożnicą.
- Stąd wasze genealogie bez przerwy, bez plamy. - Lubię tego w zielonym kaftanie- pił i polował z bracią
szlachtą, a chłopów wysyłał, by z psami gonili jelenie. - Głupstwo i niedola kraju całego - oto rozum i moc
wasza. - Ale dzień sądu bliski i w tym dniu obiecuję wam, że nie zapomnę o żadnym z was, o żadnym z
ojców waszych, o żadnej chwale waszej.
MĄŻ
Mylisz się, mieszczański synu. - Ani ty, ani żaden z twoich by nie żył, gdyby ich nie wykarmiła łaska, nie
obroniła potęga ojców moich. - Oni wam wśród głodu rozdawali zboże, wśród zarazy stawiali szpitale - a
kiedyście z trzody zwierząt wyrośli na niemowlęta, oni wam postawili świątynie i szkoły - podczas wojny
tylko zostawiali doma, bo wiedzieli, żeście nie do pola bitwy. Słowa twoje łamią się na ich chwale, jak
dawniej strzały pohańców na ich świętych pancerzach - one ich popiołów nie wzruszą nawet - one zaginą jak
skowyczenia psa wściekłego, co bieży i pieni się, aż skona gdzie na drodze. - A teraz czas już tobie wyniść z
domu mego. - Gościu, wolno puszczam ciebie.
PANKRACY
Do widzenia na okopach Świętej Trójcy. A kiedy wam kul zabraknie i prochu...
MĄŻ
To się zbliżym na długość szabel naszych. - Do widzenia.
PANKRACY
Dwa orły z nas - ale gniazdo twoje strzaskane piorunem.
(…)
45
Ćwiczenia:
1. Wyobraź sobie, że była to debata telewizyjna przed wyborami. Czy potrafisz ułożyć dialog
współczesnych kandydatów na prezydenta (lub liderów partii biorących udział w wyborach
parlamentarnych)? Najpierw niech używają argumentów z Nie-Boskiej komedii, potem niech
przedstawiają własny program.
2. Dokonaj streszczenia dialogu. Użyj słów: zapytał, odpowiedział, zasugerował, przytoczył, zarzucił,
że, odparł zarzut, odpowiedział zarzutem na zarzut, celnie ripostował, podjął temat, uciekł w
demagogię, nie znalazł kontrargumentu… i inne.
3. Kto według Ciebie wygrał ten pojedynek? Które argumenty Cię przekonują? Na kogo byś
zagłosował? Czy podczas głosowania kierowałbyś się tą debatą? Czym jeszcze? A może tylko
czymś innym? Czymś? Czy kampanie wyborcze (w tym debaty) mają sens?
4. Podyskutujmy: Czy w polityce, walce wyborczej obowiązują jakieś zasady? Czy w życiu
społecznym aspekt religijny powinien być brany pod uwagę? Czy można głosować na partię
(kandydata na prezydenta), którego konkretny program (np. ekonomiczny) „podoba nam się”, ale
jego ideologia jest sprzeczna z uznawanym przez nas kodeksem moralnym? Czy istnieje coś takiego
jak wierność ideałom naszych ojców (ojczyzny)? Czy można je sprzedać za pomyślność np.
gospodarczą? Co można poświęcić dla tych ideałów?
Praca z materiałem ikonograficznym:
Czy wiesz co to za budynek? Z którym z poznanych na tej lekcji utworów się wiąże?
46
(8) IV / 24 – W podróży
Tekst Smutno mi, Boże!
Smutno mi, Boże! - Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą...
Choć mi tak niebo ty złocisz i morze,
Smutno mi, Boże!
Jak puste kłosy, z podniesioną głową
Stoję rozkoszy próżen i dosytu...
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed tobą głąb serca otworzę,
Smutno mi, Boże!
Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski...
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,
Smutno mi, Boże!
Dzisiaj, na wielkim morzu obłąkany,
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,
Smutno mi, Boże!
Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem prawie nie znał rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,
Smutno mi, Boże!
(…)
Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień... a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie...
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,
Smutno mi, Boże!
(…)
Pisałem o zachodzie słońca, na
morzu przed Aleksandrią.
Ćwiczenia:
1. Określ sytuację liryczną wiersza: kto, gdzie, kiedy, o czym mówi?
2. Dlaczego Juliusz Słowacki jest smutny? Mimo czego jest smutny?
3. Juliusz Słowacki żali się przyjacielowi – jak to powie bez pomocy poezji? Spróbuj dodać emocje i
uczucia żalu.
4. Czy byłeś kiedyś smutny? Dlaczego? Jak wyrażałeś swój smutek? Spróbuj ponarzekać na sprawy,
które Cię smucą w Twoim codziennym życiu.
5. Pociesz kolegę, który narzeka.
6. Czy tęskniłeś kiedyś za domem? Czy dobrze się wtedy czułeś na wycieczce?
7. Podyskutujmy: Jak radzić sobie ze smutkiem? Czy wiara religijna (jak u Słowackiego) pomaga
przezwyciężyć smutek? Czy prawdziwa wiara pozwala na smutek? Kiedy można zdecydować się na
emigrację, wiedząc, że czeka nas smutek i tęsknota?
Adam Mickiewicz, Stepy Akermańskie
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi;
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.
Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurchanu,
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzeńka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to wzeszła lampa Akermanu.
Stójmy! - jak cicho! - słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
W takiej ciszy! - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. - Jedźmy, nikt nie woła.
47
Ćwiczenia:
1. Jesteś przewodnikiem – co powiesz wycieczce, która wjechała w „stepy akermańskie”? Zacznij:
Proszę państwa, jesteśmy…, widzimy…, proszę zwrócić uwagę na…, tam w oddali widać….
2. Opowiedz o swoich wrażeniach z podróży do „stepów akermańskich”: powiedz to oficjalnie, np. w
szkole na lekcji i nieoficjalnie, np. kolegom lub w rodzinnym domu. Przekaż emocje: pozytywne
(podobało Ci się) i negatywne (nie podobało Ci się). Oceń widziane miejsce.
3. Czy byłeś kiedyś na wycieczce w pięknym miejscu? Gdzie to było?
4. Jesteś przewodnikiem w swojej miejscowości. Do jakiego najpiękniejszego miejsca zaprowadziłbyś
wycieczkę z Polski? Co byś im powiedział? Na co zwróciłbyś uwagę? Czy potrafiłbyś poetycko
przekazać piękno tego miejsca – za pomocą porównań, metafor i epitetów?
5. Dokonaj parafrazy wiersza, umieść w nim realia swojej miejscowości:
Wjechałem na (do) ……….,
Wóz ………….;
Wśród………, wśród…………,
Omijam…………...
Już mrok zapada, nigdzie…………..,
Patrzę w niebo, gwiazd szukam,……………….. ;
Tam z dala błyszczy……………? tam ………………..?
To błyszczy……………….., to………………..
Stójmy! - jak cicho! – słyszę……………,
Których………………..;
Słyszę……………..,
Gdzie………………...
W takiej ciszy! - tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym………………. – Jedźmy………………...
Praca z materiałem ikonograficznym:
1. Czy wiesz, jakich miast w Polsce są to fotografie? Jakich regionów?
2. Czy wiesz, co można zobaczyć, zwiedzić w tych i innych polskich miastach?
48
3. Czy rozpoznajesz z jakich miast w Polsce pochodzą przedstawione na reklamie zabytki – symbole
tych miast?
4. Porównaj miasta na Ukrainie z miastami w Polsce. Porównuj pod względem kategorii: zabytków,
uniwersytetów, rzek, atrakcji turystycznych, liczby mieszkańców itp.
5. Czy rozpoznajesz zabytki kultury polskiej na Ukrainie? Czy wiesz, czego są one symbolami, jak są
odczytywane przez współczesnych Polaków? Dopasuj do nich znane powiedzenia: Pisz na
Berdyczów, Bar wzięty!
49
(9) V / 3 – Polak to katolik?
Fragmenty Quo vadis
Petroniusz: [1] Świat stoi na oszustwie, a życie jest złudzeniem. Dusza jest także złudzeniem. Trzeba mieć
jednak tyle rozumu, by umieć rozróżnić złudzenia rozkoszne od przykrych. W moim hypocaustum każę palić
cedrowym drzewem posypywanym ambrą, bo wolę w życiu zapachy od zaduchów.
[2] [Pomponia] wierzy w Boga, który jest jeden, wszechmocny i sprawiedliwy (…) Jeśli jej Bóg jest
wszechmocny, tedy rządzi życiem i śmiercią; a jeśli jest sprawiedliwy, tedy słusznie zsyła śmierć. Czemu
więc Pomponia nosi żałobę po Julii? Żałując Julii przygania swemu Bogu.
[3] Jak to wszystko psuje życie! Ty podziwiasz dobroć i cnotę tych ludzi [chrześcijan], a ja ci powiadam, że
są źli, gdyż są nieprzyjaciółmi życia, jak choroby i jak śmierć sama. Dosyć ich mamy i tak! nie potrzeba nam
jeszcze chrześcijan.
[4] Grecja była piękna i stworzyła mądrość świata, my stworzyliśmy siłę, a co, jak myślisz, może stworzyć ta
nauka [chrześcijaństwo]?
Ćwiczenia:
1. Czy potrafisz wypowiedzieć własnymi słowami tezy czterech wypowiedzi Petroniusza?
2. Spróbuj wziąć udział w dyskusji filozoficznej: odpowiedz coś Petroniuszowi – zgódź się z nim
(podaj przykład), zaprzecz mu (podaj argument), odpowiedz na postawione pytanie.
3. Czy masz jakieś własne tezy na temat życia? Spróbujcie podyskutować w klasie na tematy
filozoficzne – pamiętajcie, że filozof to miłośnik mądrości.
Winicjusz: [1] Dziwny to dom tych Plaucjuszów. Rojno w nim, a cicho jak w gajach w Subiacum. (…)W
tym domu, gdzie wszystko, począwszy od panów, a skończywszy na drobiu w kurniku, jest cnotliwe, [Ligia]
wyrosła na dziewicę, niestety, tak cnotliwą jak sama Grecyna (…). Pomponię znam. Istny cyprys. Gdyby nie
była żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako płaczkę. Od śmierci Julii nie zrzuciła ciemnej stoli i w
ogóle wygląda, jakby za życia jeszcze chodziła po łące porosłej asfodelami.
[2] (…) Uderzyła Winicjusza taż sama różnica, którą odczuł słuchając pieśni chrześcijańskich, albowiem i
ten "rybak" wydał mu się nie jakimś arcykapłanem biegłym w ceremoniach, ale jakby prostym, wiekowym i
niezmiernie czcigodnym świadkiem, który przychodzi z daleka, by opowiedzieć jakąś prawdę, którą widział,
której dotykał, w którą uwierzył, jak wierzy się w oczywistość, i ukochał właśnie dlatego, że uwierzył. Była
też w jego twarzy taka siła przekonania, jaką posiada prawda sama.
[3] Winicjusza, dla którego dobrym było to tylko, co mogło mu wrócić Ligię, a złym wszystko, co stawało
między nimi jako przeszkoda, dotknęły i rozgniewały niektóre z tych rad, albowiem wydało mu się, że
zalecając czystość i walkę z żądzami starzec śmie tym samym nie tylko potępiać jego miłość, ale zraża Ligię
do niego i utwierdza ją w oporze. Zrozumiał, że jeśli ona jest między zebranymi i słucha tych słów, a bierze
je do serca, to w tej chwili musi myśleć o nim jako o wrogu tej nauki i niegodziwcu.
[4] Na tę myśl porwała go złość: "Cóżem nowego usłyszał - mówił sobie. - Toż ma być owa nieznana nauka?
Każdy to wie, każdy to słyszał, wszak ubóstwo i ograniczenie potrzeb zalecają i cynicy, wszak cnotę polecał
i Sokrates, jako rzecz starą a dobrą; wszak pierwszy lepszy stoik, nawet taki Seneka, który ma pięćset stołów
cytrynowych, sławi umiarkowanie, zaleca prawdę, cierpliwość w przeciwnościach, stałość w nieszczęściu, i
to wszystko jest jakoby zleżałe zboże, które myszy jedzą, ludzie zaś już jeść nie chcą, dlatego że ze starości
zatęchło." I obok gniewu doznał jakby uczucia zawodu, spodziewał się bowiem odkrycia jakichś nieznanych,
czarodziejskich tajemnic, a przynajmniej mniemał, że usłyszy jakiegoś zadziwiającego swą wymową retora,
tymczasem słyszał jeno słowa ogromnie proste, pozbawione wszelkich ozdób. Dziwiła go tylko ta cisza i to
skupienie, z jakim tłum słuchał. (…)
[5] Winicjusz (…) nie mógł nie zauważyć, że jednak jest różnica między nauką starca a tym, co mówili
cynicy, stoicy lub inni filozofowie, ci bowiem dobro i cnotę zalecali jako rzecz rozumną i jedynie w życiu
praktyczną, on zaś obiecywał za nią nieśmiertelność i to nie jakąś lichą nieśmiertelność pod ziemią, w
nudzie, czczości, pustkowiu, ale wspaniałą, równą niemal bytowi bogów. Mówił przy tym o niej jak o rzeczy
zupełnie pewnej, więc wobec takiej wiary cnota nabierała ceny po prostu bez granic, a klęski życia stawały
się czymś niesłychanie błahym, albowiem cierpieć chwilowo, dla nieprzebranego szczęścia, jest rzeczą
zupełnie inną niż cierpieć dlatego tylko, że taki jest porządek natury. (…) Ale największe zdumienie
ogarnęło młodego człowieka, gdy starzec począł nauczać, że Bóg jest również wszechmiłością, kto więc
kocha ludzi, ten spełnia najwyższe jego przykazanie. Lecz nie dość jest kochać ludzi ze swego narodu,
albowiem Bóg-człowiek za wszystkich krew przelał i między poganami znalazł już takich swoich
wybranych, jak Korneliusz centurion, i nie dość jest kochać tych, którzy nam dobrze czynią, albowiem
Chrystus przebaczył i Żydom, którzy go wydali na śmierć, i żołnierzom rzymskim, którzy go do krzyża
50
przybili, należy więc tym, którzy krzywdy nam czynią, nie tylko przebaczać, ale kochać ich i płacić im
dobrem za złe; i nie dość kochać dobrych, ale trzeba kochać i złych, gdyż tylko miłością można z nich złość
wyplenić. (…)
[6] Czuł, że gdyby na przykład chciał pójść za tą nauką, musiałby złożyć na stos swoje myślenie, zwyczaje,
charakter, całą dotychczasową naturę i wszystko to spalić na popiół, a wypełnić się jakimś zgoła innym
życiem i całkowicie nową duszą. Nauka, która mu nakazywała kochać Partów, Syryjczyków, Greków,
Egipcjan, Gallów i Brytanów, przebaczać nieprzyjaciołom, płacić im dobrem za złe i kochać ich, wydała mu
się szaloną, jednocześnie zaś miał poczucie, że jednak w samym jej szaleństwie jest coś potężniejszego niż
we wszelkich dotychczasowych filozofiach. Mniemał, że z powodu jej szaleństwa jest niewykonalną, a z
powodu niewykonalności boską. Odrzucał ją w duszy, a czuł, że rozchodzi się od niej, jakby od łąki pełnej
kwiatów, jakaś woń upajająca, którą gdy ktoś raz odetchnął, musi, jako w kraju Lutofagów, zapomnieć o
wszystkim innym i tylko do niej tęsknić. Zdawało mu się, że nie ma w niej nic rzeczywistego i zarazem, że
rzeczywistość wobec niej jest czymś tak lichym, że nie warto zatrzymywać nad nią myśli. (…) Było to (…)
mętne poczucie jakowejś niepowetowanej straty i jakowegoś nieszczęścia.
[7] Wstał w nim niepokój, który wnet zmienił się w burzę gniewu przeciw chrześcijanom w ogóle, a przeciw
starcowi w szczególności. Ów rybak, którego na pierwszy rzut oka poczytał za prostaka, przejmował go
teraz niemal bojaźnią i zdawał mu się być jakimś tajemniczym Fatum, rozstrzygającym nieubłaganie, a
zarazem tragicznie jego losy.
[8] Szczerze ci mówię, że nic przeciwniejszego mej naturze, jak ta nauka, a jednak od czasu, jakem się z nią
zetknął, nie mogę się poznać. Czary czy miłość?...
[9] (…) Gdym na dzień przed opuszczeniem chrześcijan powiedział Pawłowi, że świat rozleciałby się na
skutek jego nauki jak beczka bez obręczy, ów odrzekł mi: "Silniejszą obręczą jest miłość niż groza."
[10] Zdawało mu się, że jest nędznikiem, i to ostatnie uczucie napełniło go niezmiernym zdumieniem,
dawniej bowiem uznawał za dobre wszystko, co mu dogadzało.
[11] Wreszcie stracił swobodę, pewność siebie i wpadł w zupełne odrętwienie, z którego nie mogła go
rozbudzić nawet wieść o powrocie cezara. Nic go już teraz nie obchodziło (…).
[12] Może w istocie owa dobrotliwość i miłosierdzie chrześcijan dowodzi niedołęstwa ich dusz. Zdawało mu
się, że ludzie mający tęgość i hart nie umieliby tak przebaczać. Przyszło mu do głowy, że istotnie to może
być powodem wstrętu, jaki jego rzymska dusza odczuwa do tej nauki. "Potrafimy żyć i umrzeć!" - mówił
Petroniusz. A oni? Oni umieją tylko przebaczać, ale nie rozumieją ni prawdziwej miłości, ni prawdziwej
nienawiści.
[13] Jak tu cicho i jaki świat śliczny - rzekł zniżonym głosem Winicjusz. - Noc idzie ogromnie pogodna.
Czuję się tak szczęśliwy, jak nigdy w życiu nie byłem. Powiedz mi, Ligio, co to jest? Jam nigdy nie
przypuszczał, żeby mogła być taka miłość. Myślałem, że to jest tylko ogień we krwi i żądza, a teraz dopiero
widzę, że można kochać każdą kroplą krwi i każdym tchnieniem, a zarazem czuć taki spokój słodki i
niezmierny, jakby już ukoiły duszę Sen i Śmierć. To dla mnie coś nowego. Patrzę na ten spokój drzew i
zdaje mi się, że on jest we mnie. Teraz dopiero rozumiem, że może być szczęście, o jakim ludzie dotąd nie
wiedzieli. Teraz dopiero rozumiem, dlaczego i ty, i Pomponia Grecyna jesteście takie pogodne... Tak!... To
daje Chrystus...
[14] Ale nauki waszej się bałem. Zdawało mi się, że ona odbiera mi ciebie. Mniemałem, że nie masz w niej
ani mądrości, ani piękności, ani szczęścia. Dziś jednak, gdym ją poznał, cóż bym był za człowiek, gdybym
nie chciał, by na świecie panowała prawda, a nie kłamstwo, miłość, a nie nienawiść, dobro, nie zbrodnia, .
wierność, nie zaś niewierność, litość, nie zemsta? Któż by taki był, który by tego nie wolał i nie chciał? A
przecie tego uczy wasza nauka. Inne chcą także sprawiedliwości, ale ta jedna czyni serce ludzkie
sprawiedliwym. I prócz tego czyni je czystym, jak twoje i Pomponii, i czyni je wiernym, jak twoje i
Pomponii. Ślepym bym był, gdybym tego nie widział. A jeśli przy tym Chrystus Bóg obiecał życie wieczne i
szczęście tak nieprzebrane, jakie tylko wszechmoc Boska dać może, to czegóż człowiek może chcieć więcej?
Gdybym spytał Seneki, z jakich powodów zaleca cnotę, skoro przewrotność więcej szczęścia przynosi, nie
umiałby mi naprawdę nic rozsądnego odpowiedzieć. Ale ja wiem teraz, dlaczego mam być cnotliwy. Oto
dlatego, że dobro i miłość płynie z Chrystusa, i dlatego, aby gdy śmierć mi zamknie oczy, odnaleźć życie,
odnaleźć szczęście, odnaleźć siebie samego i ciebie, najdroższa moja... Jakże nie pokochać i nie przyjąć
nauki, która zarazem mówi prawdę i znosi śmierć? Kto by nie przełożył dobra nad zło? Ja myślałem, że ta
nauka przeciwi się szczęściu, a tymczasem Paweł przekonał mnie, że ona nie tylko nic nie odbiera, ale
jeszcze dodaje. Wszystko to zaledwie mi się w głowie chce pomieścić, ale czuję, że tak jest, bom nigdy nie
był równie szczęśliwy i nie mogłem być, choćbym cię był zabrał przemocą i miał w domu swoim. Otoś mi
powiedziała przed chwilą: "Kocham cię", a tych wyrazów nie byłbym z ciebie wydobył za całą potęgę
Rzymu. O Ligio! Rozum mówi, że ta nauka jest boska i najlepsza, serce to czuje, a takim dwom potęgom
któż się oprze?
Ćwiczenia:
51
1. Dopasuj do podanych uczuć i odczuć słowa i zdania z prawej strony kolumny, a następnie poukładaj
kolejno uczucia i odczucia, jakie towarzyszyły drodze nawrócenia Winicjusza:
_1_Zdziwienie
___Apatia
___Doświadczenie
___Doświadczenie
___Fascynacja
___Gniew
___Intelektualna
próba
___Negatywna
ocena
___Niechęć do
___Pewność
___Refleksja
człowieka
myślącego:
___Uświadomienie
sobie różnic między
___Wyrzuty
sumienia
___Zdumienie
___Złość,
___Zrozumienie, że
___Żal,
_1_atmosferą domu chrześcijańskiego.
___chrześcijaństwem a innymi filozofiami.
___dopasowania nowej wiary do świata, dyskusje, polemiki.
___dotychczasowe życie musi się zmienić.
___na samo istnienie chrześcijaństwa, prawdy, po poznaniu której nic już nie
może być tak, jak dawniej.
___nad boskością chrześcijaństwa.
___nową nauką, wbrew włąsnej naturze.
___porównanie chrześcijaństwa z dotychczasowymi naukami filozoficznymi.
___słabości chrześcijaństwa.
___stylu życia chrześcijan.
___szczęścia, spełnienia, spokoju.
___świadectwa prawdy, spotkanie świadka.
___wyboru.
___wynikająca z konieczności zmiany życia.
___z powodu dotychczasowego życia.
___że chrześcijaństwo wymaga wyrzeczeń i przeszkadza w realizacji
własnych celów.
___że nowe życie już nie będzie takie, jak było dotąd.
2. Podyskutujmy: Czy nawrócenie Winicjusza było szczere? A może przyjął chrześcijańswto nie dla
niego samego, ale żeby poślubić Ligię? Czy znasz inne przypadki „nawróceń” dla osiągnięcia
jakichś konkretnych celów? Jak je oceniasz? Jak oceniasz obnoszenie się z wiarą religijną, praktyki
religijne na pokaz? Czy znasz takie przypadki? Czy o własnej drodze życia duchowego powinno się
mówić publicznie?
3. Jak oceniasz ostatni fragment? Czy Pan Bóg jest tylko dopełnieniem udanego życia, dodatkiem do
słonecznej niedzieli, czy Drogą, Prawdą i Życiem? Spróbuj napisać kolejne fragmenty mówiące o
zwątpieniu, modlitwie, gdy źle się dzieje, rozmowie o chrześcijaństwie w obliczu doświadczonego
nieszczęścia.
W domu Aulusów:
- Ach, wodzu - rzekł Petroniusz - pozwól nam posłuchać z bliska tego szczerego śmiechu, o który dziś tak
trudno.
- Chętnie - odrzekł powstając Plaucjusz. - To mój mały Aulus i Ligia bawią się w piłki. Ale co do śmiechu,
mniemam, Petroniuszu, że całe życie schodzi ci na nim.
- Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję - odpowiedział Petroniusz - tu jednak śmiech brzmi inaczej.
(…)
- Rozważam w duszy, jak odmienny jest wasz świat od tego świata, którym włada nasz Nero.
Ona zaś podniosła swoją drobną twarz ku zorzy wieczornej i odrzekła z prostotą:
- Nad światem włada nie Nero - ale Bóg. (…)
Petroniusz spytał jeszcze:
- A więc ty wierzysz w bogi, Pomponio?
- Wierzę w Boga, który jest jeden, sprawiedliwy i wszechmocny - odpowiedziała żona Aula Plaucjusza.
Akte po raz pierwszy widziała taką modlitwę i nie mogła oczu oderwać od Ligii, która zwrócona do niej
profilem, ze wzniesioną głową i rękoma, patrzyła w niebo, jakby czekając stamtąd ratunku. Świt obrzucił
światłem jej ciemne włosy i białe peplum, odbił się w źrenicach i cała w blasku, sama wyglądała jak światło.
W jej pobladłej twarzy, w otwartych ustach, we wzniesionych rękach i oczach znać było jakieś nadziemskie
uniesienie. (…) Przed dawną kochanką Nerona uchylił się jakby róg zasłony kryjącej świat zgoła inny niż
ów, do którego przywykła. Zdumiewała ją ta modlitwa w tym domu zbrodni i sromoty. Przed chwilą
wydawało się jej, że nie ma dla Ligii ratunku, teraz zaś poczęła wierzyć, że może stać się coś
52
nadzwyczajnego, że przyjdzie jakiś ratunek tak potężny, iż i sam cezar oprzeć mu się nie zdoła, że z nieba
zejdą jakieś skrzydlate wojska w pomoc dziewczynie albo że słońce podściele pod nią promienie i pociągnie
ją ku sobie. Słyszała już o wielu cudach między chrześcijanami i myślała teraz, że widocznie wszystko to
prawda, skoro Ligia tak się modli.
Ćwiczenie:
1. Co to znaczy dać świadectwo? W jaki sposób Petroniusz w domu Aulusów i Akte w pałacu Nerona
doświadczył chrześcijaństwa? Jak myślisz, który sposób jest lepszy? Czy masz jakieś pomysły na
dawanie świadectwa wyznawanym przez siebie wartościom?
Pomponia Grecyna: Kto czysty wychodzi z przybytku zepsucia, tym większa jego zasługa. Ziemia jest takim
przybytkiem, ale na szczęście życie jest jednym mgnieniem oka, a zmartwychwstaje się tylko z grobu, za
którym nie władnie już Nero, lecz Miłosierdzie - i zamiast bólu jest radość, i zamiast łez - wesele.
Po czym jęła mówić o sobie. Tak! Spokojna jest, ale i w jej piersiach nie brak ran bolesnych. Oto na oczach
jej Aulusa leży jeszcze bielmo, jeszcze nie spłynął na niego zdrój światła. Nie wolno jej także wychowywać
syna w Prawdzie. Więc gdy pomyśli, że tak może być do kresu życia i że nadejść może chwila rozłączenia
się z nimi, stokroć większego i straszniejszego niż to czasowe, nad którym obie teraz boleją - nie umie nawet
pojąć, jakim sposobem potrafi być bez nich, nawet w niebie, szczęśliwa. I wiele już nocy przepłakała, wiele
spędziła na modlitwie, żebrząc o zmiłowanie i łaskę. Lecz swój ból ofiaruje Bogu - i czeka - i ufa. A gdy
teraz nowy spotyka ją cios, gdy rozkaz okrutnika zabiera jej drogą głowę - tę, którą Aulus nazwał światłem
oczu, ufa jeszcze, wierząc, że jest moc nad Neronową większa - i Miłosierdzie od jego złości silniejsze.
Ćwiczenie:
1. Jaki jest stosunek Pomponi Grecyny do świata i własnego życia? Czy chrześcijanin może być
szczęśliwy na ziemi?
Ligia: [1] Z jednej strony strach i niepokój głośno gadały w jej duszy, z drugiej rodziła się w niej chęć
okazania odwagi, wytrwałości, narażenia się na mękę i śmierć. Wszakże Boski Nauczyciel tak kazał.
Wszakże sam dał przykład. Wszakże Pomponia opowiadała jej, że gorliwsi między wyznawcami pożądają
całą duszą takiej próby i modlą się o nią. I Ligię, gdy jeszcze była w domu Aulusów, opanowywała chwilami
podobna żądza. Widziała się męczennicą, z ranami w rękach i stopach, białą jak śniegi, piękną nadziemską
pięknością, niesioną przez równie białych aniołów w błękit, i podobnymi widzeniami lubowała się jej
wyobraźnia. Było w tym dużo marzeń dziecinnych, ale było i nieco upodobania w samej sobie, które karciła
Pomponia. Teraz zaś, gdy opór woli cezara mógł pociągnąć za sobą jakąś okrutną karę i gdy widywane w
marzeniach męczarnie mogły się stać rzeczywistością, do pięknych widzeń, do upodobań dołączyła się
jeszcze, pomieszana ze strachem, jakaś ciekawość, jak też ją skarzą i jaki rodzaj mąk dla niej obmyślą.
[2] Ligia nigdy w życiu nie widziała nic równie pięknego, i oczom własnym nie chciało jej się wierzyć,
albowiem wiadomo jej było, że Poppea Sabina jest jedną z najniegodziwszych w świecie kobiet. Wiedziała
od Pomponii, że ona doprowadziła cezara do zamordowania matki i żony, znała ją z opowieści Aulusowych
gości i służby; słyszała, że jej to posągi obalano po nocach w mieście słyszała o napisach których sprawców
skazywano na najcięższe kary, a które jednak zjawiały się każdego rana na murach miasta. Tymczasem teraz
na widok tej osławionej Poppei, uważanej przez wyznawców Chrystusa za wcielenie zła i zbrodni, wydało
jej się, że tak mogli wyglądać aniołowie lub jakieś duchy niebiańskie. Po prostu nie umiała od niej oderwać
oczu (…). Po czym [Neron] jął śpiewać, a raczej mówić śpiewnie i rytmicznie, przy odgłosie dwóch lutni,
swój hymn do Wenus. Ani głos, lubo nieco przyćmiony, ani wiersz nie były złe, tak że biedną Ligię znowu
opanowały wyrzuty sumienia, albowiem hymn, jakkolwiek sławiący nieczystą pogańską Wenus, wydał się
jej aż nadto piękny, a i sam cezar, ze swoim wieńcem laurowym na czole i wzniesionymi oczyma,
wspanialszym, daleko mniej strasznym i mniej ohydnym niż na początku uczty. (…) Poczęła się znów bać i
tej uczty, i jego, i siebie samej. Jakiś głos, podobny do głosu Pomponii, wołał jeszcze w jej duszy: "Ligio,
ratuj się!", ale coś mówiło jej takie, że już za późno i że kogo obwiał podobny płomień, kto to wszystko, co
działo się na tej uczcie, widział, w kim serce tak biło, jak biło w niej, gdy słuchała słów Winicjusza, i kogo
przejmował taki dreszcz, jaki przejmował ją, gdy on przybliżał się do niej, ten jest już zgubiony bez ratunku.
Czyniło jej się słabo. Chwilami zdawało jej się, że zemdleje, a potem stanie się coś strasznego.
[3] Ligia po raz pierwszy w życiu widziała te wspaniałe ogrody, pełne cyprysów, pinij, dębów, oliwek i
mirtów, wśród których bielił się cały lud posągów, błyszczały spokojne zwierciadła sadzawek, kwieciły się
całe gaiki róż zraszanych pyłem fontann, gdzie wejścia do czarownych grot obrastał bluszcz lub winograd,
gdzie na wodach pływały srebrne łabędzie, a wśród posągów i drzew chodziły przyswojone gazele z pustyń
53
Afryki i barwne ptactwo sprowadzane ze wszystkich znanych krain świata. Ogrody były puste; tu i owdzie
tylko pracowali z łopatami w ręku niewolnicy, śpiewając półgłosem pieśni; inni, którym dano chwilę
wypoczynku, siedzieli nad sadzawkami lub w cieniu dębów, w drgających światełkach utworzonych od
promieni słońca przedzierających się przez liście, inni na koniec zraszali róże lub bladolila kwiaty szafranu.
Akte z Ligią chodziły dość długo, oglądając wszelkie cuda ogrodów, i jakkolwiek Ligii brakło swobody
myśli, była jednak jeszcze nadto dzieckiem, aby mogła oprzeć się zajęciu, ciekawości i podziwowi.
Uczta u Nerona: Uczta stawała się weselszą. Tłumy niewolników roznosiły coraz nowe dania; z wielkich
waz, napełnionych śniegiem i okręconych bluszczem, wydobywano co chwila mniejsze kratery z licznymi
gatunkami win. Wszyscy pili obficie. Z pułapu na stół i na biesiadników spadały raz wraz róże. Petroniusz
począł jednak prosić Nerona, by nim goście się popiją, uszlachetnił ucztę swym śpiewem. (…)
W domu Petroniusza: W termach rozpoczynała się chwila swawoli i rozpusty, której inspektor nie
przeszkadzał, albowiem sam częstokroć brał w podobnych hulankach udział.
Spotkanie chrześcian: Lecz nagle przy krypcie zapalono kilka smolnych pochodni, które ułożono w mały
stos. Stało się jaśniej. Tłum począł po chwili śpiewać, z początku cicho, potem coraz głośniej, jakiś dziwny
hymn. Winicjusz nigdy w życiu nie słyszał podobnej pieśni. Ta sama tęsknota, która już uderzyła go w
śpiewach nuconych półgłosem przez pojedynczych ludzi w czasie drogi na cmentarz, odezwała się i teraz w
tym hymnie, tylko daleko wyraźniej i silniej, a w końcu stała się tak przejmującą i ogromną, jakby wraz z
ludźmi począł tęsknić cały ten cmentarz, wzgórza, wądoły i okolica. Zdawać się przy tym mogło, iż jest w
tym jakieś wołanie po nocy, jakaś pokorna prośba o ratunek w zabłąkaniu i ciemności. Głowy, podniesione
ku górze, zdawały się widzieć kogoś, hen, wysoko, a ręce wzywać go, by zstąpił. Gdy pieśń cichła,
następowała jakby chwila oczekiwania, tak przejmująca, że i Winicjusz, i jego towarzysze mimo woli
spoglądali ku gwiazdom, jakby w obawie, że stanie się coś niezwykłego i że ktoś naprawdę zstąpi. Winicjusz
w Azji Mniejszej, w Egipcie i w samym Rzymie widział mnóstwo przeróżnych świątyń, poznał mnóstwo
wyznań i słyszał mnóstwo pieśni, tu jednak dopiero po raz pierwszy ujrzał ludzi wzywających bóstwo
pieśnią nie dlatego, że chcieli wypełnić jakiś ustalony rytuał, ale spod serca, z takiej prawdziwej za nim
tęsknoty, jaką mogą mieć dzieci za ojcem lub matką. Trzeba było być ślepym, by nie dostrzec, że ci ludzie
nie tylko czcili swego boga, ale go z całej duszy kochali, tego zaś Winicjusz nie widział dotąd w żadnej
ziemi, w żadnych obrzędach, w żadnej świątyni, w Rzymie bowiem i w Grecji ci, którzy jeszcze oddawali
cześć bogom, czynili to dla zjednania sobie ich pomocy lub z bojaźni, ale nikomu nie przychodziło nawet do
głowy, by ich kochać. (…)- To ten! Pierwszy uczeń Chrestosa, rybak! Starzec zaś wzniósł do góry dłoń i
znakiem krzyża przeżegnał zgromadzanych, którzy tym razem padli na kolana. (…) Tymczasem Piotr począł
mówić i mówił z początku jak ojciec, który upomina dzieci i uczy je, jak mają żyć. Nakazywał im, by
wyrzekli się zbytków i rozkoszy, miłowali zaś ubóstwo. czystość obyczajów, prawdę, by znosili cierpliwie
krzywdy i prześladowania, słuchali przełożonych i władzy, wystrzegali się zdrady, obłudy i obmówiska, a w
końcu, żeby dawali przykład i jedni drugim między sobą, i nawet poganom. (…) Starzec mówił dalej do tych
zasłuchanych ludzi, że mają być dobrzy, cisi, sprawiedliwi, ubodzy i czyści nie dlatego, by za życia mieć
spokój, ale by po śmierci żyć wiecznie w Chrystusie, w takim weselu, w takiej chwale, rozkwicie i radości,
jakich nikt na ziemi nigdy nie dostąpił. (…) Że cnotę i prawdę należy miłować dla nich samych, albowiem
najwyższym przedwiecznym dobrem i przedwieczną cnotą jest Bóg, kto więc je miłuje, ten miłuje Boga i
przez to sam staje się jego umiłowanym dzieckiem.
Ćwiczenia:
1. Scharakteryzuj dwa światy: Nerona i chrześcijan. Jak był stosunek Ligii do świata Nerona? Nazwij
jej uczucia i odczucia.
2. Jaki jest Twój stosunek do tych dwu światów? W którym z nich chciałbyś przebywać? Dlaczego?
3. Dlaczego chrześcijaństwo zwyciężyło?
Fragmenty Wielkiej Improwizacji
Ty Boże, ty naturo! dajcie posłuchanie. Godna to was muzyka i godne śpiewanie. Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie
Na gwiazdach (…).
(…)
Sam śpiewam, słyszę me śpiewy Długie, przeciągłe jak wichru powiewy,
Przewiewają ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą żalem, ryczą burzą.
I wieki im głucho wtórzą;
(…)
Boga, natury godne takie pienie!
54
Pieśń to wielka, pieśń-tworzenie,
Taka pieśń jest siła, dzielność,
Taka pieśń jest nieśmiertelność!
Ja czuję nieśmiertelność, nieśmiertelność tworzę,
Cóż ty większego mogłeś zrobić - Boże?
(…)
I mam je, mam je, mam - tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą: - od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość
uderzę,
I dojdę po promieniach uczucia - do Ciebie!
I zajrzę w uczucia Twoje,
O Ty! o którym mówią, że czujesz na niebie!
Jam tu, jam przybył, widzisz, jaka ma potęga!
Aż tu moje skrzydło sięga.
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało;
Kochałem tam, w ojczyźnie serce me zostało. Ale ta miłość moja na świecie,
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku
Jak owad na róży kwiecie:
Nie na jednej rodzinie, nie na jednym wieku.
Ja kocham cały naród! (…)
Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić,
Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec.
(…)
Tylko ludzie skazitelni,
Marni, ale nieśmiertelni,
Nie służą mi, nie znają - nie znają nas obu,
Mnie i Ciebie.
Ja na nich szukam sposobu,
Tu, w niebie.
Tę władzę, którą mam nad przyrodzeniem,
Chcę wywrzeć na ludzkie dusze,
Jak ptaki i jak gwiazdy rządzę mym skinieniem,
Tak bliźnich rozrządzać muszę.
Nie bronią - broń broń odbije,
Nie pieśniami - długo rosną,
Nie nauką - prędko gnije,
Nie cudami - to zbyt głośno.
Chcę czuciem rządzić, które jest we mnie:
Rządzić jak Ty wszystkimi zawsze i tajemnie: Co ja zechcę, niech wnet zgadną,
Spełnią, tym się uszczęśliwią.
A jeżeli się sprzeciwią,
Niechaj cierpią i przepadną.
Niech ludzie będą dla mnie jak myśli i słowa,
Z których, gdy zechcę, pieśni wiąże się budowa; Mówią, że Ty tak władasz!
Wiesz, żem myśli nie popsuł, mowy nie umorzył;
Jeśli mnie nad duszami równą władzę nadasz,
Ja bym mój naród jak pieśń żywą stworzył,
I większe niźli Ty zrobiłbym dziwo.
Zanuciłbym pieśń szczęśliwą!
Daj mi rząd dusz! (…)
(…)
Ja chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz,
Ja chcę duszami władać, jak Ty nimi władasz.
(długie milczenie)
(z ironią)
Milczysz, milczysz! wiem teraz, jam Cię teraz
zbadał,
Zrozumiałem, coś Ty jest i jakeś Ty władał. Kłamca, kto Ciebie nazywał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością.
Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się
dowiedzą;
Myślą, nie sercem, składy broni Twej wyśledzą Ten tylko, kto się wrył w księgi,
W metal, w liczbę, w trupie ciało
Temu się tylko udało
Przywłaszczyć część Twej potęgi.
Znajdzie truciznę, proch, parę,
Znajdzie blaski, dymy, huki,
Znajdzie prawność, i złą wiarę
Na mędrki i na nieuki.
Myślom oddałeś świata użycie,
Serca zostawiasz na wiecznej pokucie,
Dałeś mnie najkrótsze życie
I najmocniejsze uczucie. (Milczenie)
Czym jest me czucie?
Ach, iskrą tylko!
Czym jest me życie?
Ach, jedną chwilką!
Lecz te, co jutro rykną, czym są dzisiaj gromy?
Iskrą tylko.
Czym jest wieków ciąg cały, nie z dziejów
wiadomy?
Jedną chwilką.
Z czego wychodzi cały człowiek, mały światek?
Z iskry tylko.
Czym jest śmierć, co rozprószy myśli mych
dostatek?
Jedną chwilką.
Czym był On, póki światy trzymał w swoim
łonie?
Iskrą tylko.
Czym będzie wieczność świata, gdy On go
pochłonie?
Jedną chwilką.
(…)
Milczysz! - Jam Ci do głębi serce me otworzył,
Zaklinam, daj mi władzę (…).
(…)
Odezwij się - bo strzelę przeciw Twej naturze;
Jeśli jej w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia:
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...
GŁOS DIABŁA
Carem!
(Konrad staje chwilę, słania się i pada)
55
Ćwiczenia:
1. Zinterpretuj krótko tekst: kto do kogo mówi, w jakich okolicznościach (gdzie?), kim jest Konrad,
jaka jest odpowiedź Boga, czego chce Konrad, jakich argumentów używa?
2. Jesteś sekretarzem Pana Boga. Streść krótko swoimi słowami, z czym przyszedł Konrad.
3. Ułóż podanie Konrada do Pana Boga uzupełniając brakujące fragmenty zwrotami i słowami
podanymi niżej:
_____________________
__________________________
__________________________
_________
___________________________
_____
____________________________o udzielenie mi władzy nad duszami Polaków w celu
skierowania ich myśli i działań w kierunku wolności i wzrostu duchowego, co da im ____________.
____________________________że Polacy są nieświadomi tego, co powinni robić, a
dotychczasowe środki wywierania wpływu (siła, nauka, sztuka, cuda) okazały się niewystarczające.
____________________________że jestem _________, więc jestem godzien sprawowania
takiej władzy, gdyż bycie _________stawia mnie na równi z Instancją Boga.
Dodatkowo chcę podkreślić fakt, że sprawowałbym tę władzę lepiej, niż Pan, gdyż Pan kieruje
się tylko ___________, ja zaś kierowałbym się __________. Moja osoba jak najbardziej się do tego
nadaje, gdyż od lat już staram się ________za ludzi i cały _______. Zdaję sobie sprawę, że nasze
ziemskie życie jest _______ i nietrwałe, ale ja je lepiej od Pana rozumiem i tym bardziej będę lepszy
w sprawowaniu _____________
_____________________________________________
Konrad
Słowa i zwroty do uzupełnienia: Prośbę swą motywuję tym, Wilno, Gustaw Konrad, Wilno, cierpieć,
Cela w klasztorze bazylianów, naród, Zwracam się z uprzejmą prośbą, 24 XII 1825, Ponadto
chciałbym zauważyć, szczęście, artystą (2x), mądrością, uczuciem, krótkie, „rządu dusz”, Proszę o
pozytywne rozpatrzenie mojej prośby, Bóg, Najwyższy Władca Nieba i Ziemi.
4. Oto krótka urzędowa odpowiedź Kancelarii Pana Boga:
Niebo, 6 I 1826
Kancelaria Najwyższego Władcy Nieba i Ziemi
Sz. P. Gustaw Konrad
56
W odpowiedzi na Pana podanie z dnia 24 XII 1825 roku z przykrością
przykro ą informujemy, że
decyzja Pana Boga w sprawie pańskiej
pań
prośby
by jest odmowna. Od decyzji tej nie ma odwołania.
Jak myślisz,
lisz, dlaczego Bóg milczał – dał taką odpowiedź? Weź pod uwagę takie cechy Konrada jak:
pycha, zbytnia pewność siebie, buta, brak skromno
skromności, wygórowane żądania.
5. Czy Wielką Improwizację można uznać
uzna za modlitwę?? Jak według Ciebie powinna wygl
wyglądać
modlitwa Konrada? Czy potrafiłbyś
potrafiłby „przerobić” tekst na skromną modlitwę? Użyj
żyj zwrotów: nie
jestem godzien prosić Cię,, spraw aby, zmiłuj si
się, racz wysłuchać, racz sprawić aby, proszę
p
Cię Panie
w imieniu,
6. Czy znasz tradycyjne modlitwy polskie (i powszechne po polsku)? Które z nich znasz na pamięć?
pami
Jak one brzmią po ukraińsku?
7. Podyskutujmy: O co powinniśmy modlić
modli się, o co modlić się nie wypada? Jak pogodzi
pogodzić modlitwę i
honor?
or? Czy sukces np. w szkole wyproszony u Boga smakuje tak samo jak osiągnię
osiągnięty własnymi
siłami? Czy wypada się modlićć publicznie – jak oceniasz filmowanie modlitwy polityków np. na
Jasnej Górze, nowożeńców
ców na ślubie, papie
papieża, biskupów? Czy wiesz coś o modlitwach
twach w innych
kulturach: np. islamie, judaizmie – jak oceniasz takie publiczne modły? Co myślisz
ślisz o haśle
ha Religia
prywatną sprawą każdego
dego człowieka? Jak oceniasz obecność symboli religijnych w miejscach
publicznych, np. szpitalach, szkołach, urzędach?
urz
8. Co byś zrobił, gdybyś miał „rzą
„rządd dusz” nad swoimi rodakami, krajanami, kolegami – co według
Ciebie powinni zrobić, aby byćć szcz
szczęśliwymi? Co byś zmienił na świecie? Ułóżż list
listę próśb do Pana
Boga w formie „modlitwy wiernych”, np. O zakończenie wszystkich wojen – Prosimy Cię
Ci Panie; O to,
aby na świecie
wiecie nikt nie był głodny – Prosimy Cię Panie.
Praca z materiałem ikonograficznym:
1. Jakie obrzędy kościelne (kościoła
ścioła katolickiego) ssą przedstawione na zdjęciach?
ciach? Z jakimi świętami i
obrzędami są związane? Co się wtedy robi? Jak się
si zachować? Dopasuj nazwy świąt
świą i obrzędów do
fotografii: ślub, święcenie
cenie pokarmów, pogrzeb, chrzest ,straż
,stra przy grobie,
57
5. Jakie świątynie są przedstawione na fotografiach? Dopasuj podpisy: cerkiew, kościół, zbór,
synagoga. Jak zachować się w każdej z nich? Które z nich znajdują się w Twojej
miejscowości i najbliższej okolicy?
zbór
6. Czy potrafisz odczytać tekst Bogarodzicy? Jeśli nie, pomóż sobie podaną niżej transliteracją.
Czy zrozumiałeś ten tekst? Jeśli nie, a interesuje Cię treść tej modlitwy, porozmawiaj o tym z
nauczycielem. Czy w archaicznym tekście Bogarodzicy widzisz słowa lub formy gramatyczne
podobne do obecnie używanych w języku ukraińskim, gwarze polskiej Twojego regionu lub w
innym znanym Ci języku, np. rosyjskim, czeskim, słowackim?
58
Transliteracja
Bogv rodzicza dzewicza bogem slawena maria
U twego syna gospodzina matko swolena maria
Siszczi nam spwczi nam Kyrieleyson
Twego dzela krzcziczela boszicze Uslisz glosi
naplen misli czlowecze Slisz modlitwo yosz
nosimi A dacz raczi gegosz prosimi a naswecze
zbozni pobith posziwocze raski przebith kyrieleyson.
Klucz:
1 Zdziwienie atmosferą domu chrześcijańskiego.
2 Negatywna ocena stylu życia chrześcijan.
3 Doświadczenie świadectwa prawdy, spotkanie świadka.
4 Złość, że chrześcijaństwo wymaga wyrzeczeń i przeszkadza w realizacji własnych celów.
5 Refleksja człowieka myślącego: porównanie chrześcijaństwa z dotychczasowymi naukami
filozoficznymi.
6 Uświadomienie sobie różnic między chrześcijaństwem a innymi filozofiami.
7 Zdumienie nad boskością chrześcijaństwa.
8 Zrozumienie, że dotychczasowe życie musi się zmienić.
9 Żal, że nowe życie już nie będzie takie, jak było dotąd.
10 Gniew na samo istnienie chrześcijaństwa, prawdy po poznaniu której nic już nie może być tak, jak
dawniej.
11 Fascynacja nową nauką, wbrew włąsnej naturze.
12 Próba dopasowania nowej wiary do świata, dyskusje, polemiki.
13 Wyrzuty sumienia z powodu dotychczasowego życia.
14 Apatia wynikająca z konieczności zmiany życia.
15 Niechęć do słabości chrześcijaństwa.
16 Doświadczenie szczęścia, spełnienia, spokoju.
17 Pewność wyboru.
59
(10) V / 7 / 8 – Nie ma winy bez kary
Fragmenty Ballad: sugeruje się czytanie całych ballad: Świteź, Świtezianka, Powrót taty, Lilije, Pani
Twardowska. Jeżeli nie ma takiej możliwości proponuje się następujące fragmenty:
Świteź
Ktokolwiek będziesz w nowogródzkiej stronie,
Do Płużyn ciemnego boru
Wjechawszy, pomnij zatrzymać twe konie,
Byś się przypatrzył jezioru.
Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,
wielkiego kształcie obwodu,
Gęstą po bokach puszczą oczerniona,
A gładka jak szyba lodu.
Jeżeli nocną przybliżysz się dobą
I zwrócisz ku wodom lice,
Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą,
I dwa obaczysz księżyce.
(…)
Na miejscach, które dziś piaskiem zaniosło,
Gdzie car i trzcina zarasta,
Po których teraz wasze biega wiosło,
Stał okrąg pięknego miasta.
(…)
Raz niespodzianie obległ tam Mendoga
Potężnym wojskiem Car z Rusi,
Na całą Litwę wielka padła trwoga,
Że Mendog poddać się musi.
(…)
Jeśli nie możem ujść nieprzyjaciela,
O śmierć błagamy u ciebie,
Niechaj nas lepiej twój piorun wystrzela
Lub żywych ziemia pogrzebie."
(…)
Powrót taty
"Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod słup na wzgórek,
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie zmówcie paciórek.
(…)
Całują ziemię, potem: "W imię Ojca,
Syna i Ducha świętego,
Bądź pochwalona, przenajświętsza Trójca,
Teraz i czasu wszelkiego".
Potem: Ojcze nasz i Zdrowaś, i Wierzę,
Dziesięcioro i koronki,
A kiedy całe zmówili pacierze,
Wyjmą książeczkę z kieszonki:
I litaniją do Najświętszej Matki
Starszy brat śpiewa, a z bratem
"Najświętsza Matko - przyśpiewują dziatki,
Zmiłuj się, zmiłuj nad tatem!
(…)
"Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrusty,
Modlą się dziatki do Boga,
Słucham, z początku porwał mię śmiech pusty,
A potem litość i trwoga.
(…)
Kupcze! jedź w miasto, ja do lasu muszę;
Wy, dziatki, na ten pagórek
Biegajcie sobie, i za moję duszę
Zmówcie też czasem paciórek".
Świtezianka
Jakiż to chłopiec piękny i młody?
Jaka to obok dziewica?
Brzegami sinej Świtezi wody
Idą przy świetle księżyca.
Ona mu z kosza daje maliny,
A on jej kwiatki do wianka;
Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny,
Pewnie to jego kochanka.
Każdą noc prawie, o jednej porze,
Pod tym się widzą modrzewiem.
Młody jest strzelcem w tutejszym borze,
Kto jest dziewczyna? - ja nie wiem.
Skąd przyszła? - darmo śledzić kto pragnie,
Gdzie uszła? - nikt jej nie zbada.
Jak mokry jaskier wschodzi na bagnie,
Jak ognik nocny przepada."
Powiedz mi, piękna, luba dziewczyno,
Na co nam te tajemnice,
Jaką przybiegłaś do mnie drożyną?
Gdzie dom twój, gdzie są rodzice?
(…)
Chateczka moja stąd niedaleka
Pośrodku gęstej leszczyny;
Jest tam dostatkiem owoców, mleka,
Jest tam dostatkiem źwierzyny".
"Stój, stój - odpowie - hardy młokosie,
Pomnę, co ojciec rzekł stary:
Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,
A w sercu lisie zamiary.
60
Więcej się waszej obłudy boję,
Niż w zmienne ufam zapały,
Może bym prośby przyjęła twoje;
Ale czy będziesz mnie stały?"
Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku,
Piekielne wzywał potęgi,
Klął się przy świętym księżyca blasku,
Lecz czy dochowa przysięgi?
„Dochowaj, strzelcze, to moja rada:
Bo kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!"
(…)
Sam został, dziką powraca drogą,
Ziemia uchyla się grząska,
Cisza wokoło, tylko pod nogą
Zwiędła szeleszcze gałązka.
(…)
"Chłopcze mój piękny, chłopcze mój młody
-Zanuci czule dziewica –
Po co wokoło Świteziu wody
Błądzisz przy świetle księżyca?
(…)
Daj się namówić czułym wyrazem,
Porzuć wzdychania i żale,
Do mnie tu, do mnie, tu będziem razem
Po wodnym pląsać krysztale.
(…)
Zapomniał strzelec o swej dziewczynie,
Przysięgą pogardził świętą,
Na zgubę oślep bieży w głębinie,
Nową zwabiony ponętą.
(…)
Wtem wietrzyk świsnął, obłoczek pryska,
Co ją w łudzącym krył blasku;
Poznaje strzelec dziewczynę z bliska,
Ach, to dziewczyna spod lasku!
"A gdzie przysięga? gdzie moja rada?
Wszak kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!
(…)
Słyszy to strzelec, błędny krok niesie,
Błędnymi rzuca oczyma;
A wicher szumi po gęstym lesie,
Woda się burzy i wzdyma.
Burzy się, wzdyma i wre aż do dna,
Kręconym nurtem pochwyca,
Roztwiera paszczę otchłań podwodna,
Ginie z młodzieńcem dziewica.
(…)
Ona po srebrnym pląsa jeziorze,
On pod tym jęczy modrzewiem.
Kto jest młodzieniec? - strzelcem był w borze.
A kto dziewczyna? - ja nie wiem.
Ćwiczenia:
1. Wejdźcie w klimat Ballad: zaśpiewajcie np. Świteziankę, odegrajcie Lilije. Spróbujcie
opowiedzieć fabuły Ballad. Czy są to dobre fabuły, np. na film? Jaki film?
2. Postaw pytanie, które porusza problem w podanych fragmentach Ballad (pierwsze pytanie jest
przykładem), a następnie zajmij stanowisko. Swoje zdanie uzasadnij:
Fragment ballady, jej tytuł:
Dni nasze jak dni motylka,
Życiem wschód, śmiercią południe;
(Pierwiosnek)
Problem:
Czy naprawdę życie człowieka jest
takie krótkie?
Czy życie ludzkie jest mało ważne?
Czy tak samo ważne jest życie
ludzkie jak życie zwierząt?
1
2
3
Lepsza w kwietniu jedna chwilka
Niż w jesieni całe grudnie.
(Pierwiosnek)
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!
(Romantyczność)
Czucie i wiara silniej mówią do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
(Romantyczność)
61
Miej serce i patrzaj w serce!
(Romantyczność)
(…) podłe przyjąć kajdany,
Czy bezbożnymi wytępić się mordy?
(Świteź)
Bo kto przysięgę naruszy,
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!
(Świtezianka)
Dla opuszczonej kochanki
Cóż pozostało na świecie?
Przyjmijcie mnie, Świtezianki!
(…)
I z brzegu do wody skacze,
I w bystrej nurza się toni.
(Rybka)
Dzisiaj nadchodzę, patrzę między chrusty,
Modlą się dziatki do Boga;
Słucham, z początku porwał mię śmiech
pusty,
A potem litość i trwoga.
(Powrót taty)
Lecz nie żyjesz, nie żyjesz!
Więzi cię ten kurhanek,
Nie ujrzysz już kochanka,
Nie ujrzy cię kochanek!
(Kurhanek Maryli)
Wiedziałaś, że się spodobało Panu
Z męża ród tworzyć niewieści,
Na osłodzenie mężom złego stanu,
Na rozkosz, nie na boleści.
(To lubię)
Córko – rzecze jej stary –
Nie masz zbrodni bez kary.
(Lilije)
Lecz jeśli szczera skrucha,
Zbrodniarzów pan Bóg słucha.
(Lilije)
1) Tak, to
prawda.
2) Nie, nie
zgadzam się.
3) Tak, ale…
3. Następnie zobacz różne pytania, spróbuj dopasować je do poszczególnych fragmentów i zająć
stanowisko. Czy Twoje pytania były podobne? Pamiętaj, że nie musisz czytać literatury tak
samo – ważne, by pobudzała Cię ona do myślenia!
Co jest ważniejsze: intencje czynu czy sam czyn?
Co jest ważniejsze: sprawiedliwość czy miłosierdzie i przebaczenie?
Co to jest dusza?
Czy dusze po śmierci mogą „przychodzić” na ziemię i być np. z tymi, których kochały „za życia”?
Czy honor trzeba ratować za wszelką cenę?
Czy istnieją tzw. okoliczności łagodzące przestępstwa?
Czy jest dusza?
62
Czy kobiety są dla mężczyzn i mają im służyć? A może odwrotnie? Jak ma wyglądać relacja między
kobietą i mężczyzną?
Czy lepiej żyć krótko, lecz intensywnie?
Czy ludzie po śmierci naprawdę nie mają kontaktu z żywymi?
Czy modlitwa ma dużą moc?
Czy można oceniać Boże decyzje, np. przebaczenia, miłosierdzia wobec zbrodniarzy, dawania
kolejnej szansy?
Czy można odpokutować coś po śmierci? Czego nie można?
Czy można wstydzić się modlitwy?
Czy można wyśmiewać się z praktyk religijnych innych ludzi, nawet jeśli są innego wyznania?
Czy naprawdę życie człowieka jest takie krótkie?
Czy naukę i wiarę można pogodzić?
Czy nie ma przebaczenia zdrady?
Czy samobójstwo jest czasami dopuszczalne?
Czy tak samo ważne jest życie ludzkie jak życie zwierząt?
Czy to prawda, że serce ma swoje prawa, których rozum nie zna (Pascal)?
Czy uważasz za dopuszczalne praktyki tzw. wywoływania duchów, zajmowania się spirytualizmem,
magią?
Czy warto płakać po chłopcu, który poszedł do innej dziewczyny? Czy warto się dla niego zabić?
Czy warto w życiu kierować się sercem (nie rozumem)? Kiedy?
Czy wierzysz w „świętych obcowanie”, na czym ono polega?
Czy zawsze za zły czyn ponosimy konsekwencje?
Czy życie ludzkie jest mało ważne?
Czy życie może być udane?
Czy życie na starość, w chorobie, kalectwie, nieudane ma sens?
Jak nauki ścisłe i przyrodnicze radzą sobie z ludzką potrzebą wiary?
Jak oceniasz powiedzenie: Dobrymi intencjami jest piekło wybrukowane?
Jak radzić sobie z rozpaczą?
Jak rozumiesz powiedzenie: Pan Bóg cierpliwy, ale sprawiedliwy. Czy tak jest naprawdę?
Jaka jest rola kobiety we współczesnym świecie? Jaka jest rola mężczyzny?
Jakimi metodami poznawać świat?
Kto może darować karę? Kto może przebaczyć?
Które przysięgi są najważniejsze?
Śmierć jest lepsza od hańby.
Ćwiczenia do II części Dziadów (obejrzanych):
1. Przeanalizuj pierwszą trójkę duchów z II część Dziadów: Za co cierpią? Czego oczekują? Czy
przekroczyli normy według dzisiejszych norm karnych, moralnych, etycznych?
2. Czy zgromadzeni w kaplicy ludzie chcą im pomóc? Dlaczego tak / nie? Czy Ty przebaczyłbyś
tym duchom?
3. Jak oceniasz sentencje z tekstu II części Dziadów:
a) Bo słuchajmy i zważmy u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie doznał goryczy ni razu,
Ten nie dozna słodyczy w niebie.
b) Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem,
Sprawiedliwe zrządzenia boże!
Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.
c) Bo słuchajmy i zważmy u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto nie dotknął ziemi ni razu,
Ten nigdy nie może być w niebie.
4. Z analizy tekstu wynika, że do zbawienia („bycia w niebie”) – pełni człowieczeństwa potrzeba
cierpienia (Dzieci), miłości i miłosierdzia względem innych ludzi (Zły Pan), spełnienia
63
obowiązków względem społeczeństwa: założenia rodziny, odpowiedzialności i dojrzałości
(Dziewczyna). Czy zgadzasz się z takim przesłaniem Dziadów?
5. Jak myślisz, czy Dziady są próbą polemiki z chrześcijaństwem? Weź pod uwagę wymagania
wobec ludzi i „nie przebaczamy” zgromadzonych w kaplicy.
6. Jak myślisz: życie jest darem, z którego można czerpać radość i beztroskę, czy obowiązkiem
do wykonania, zadaniem, które dla siebie należy odczytać i odpowiedzialnie wypełnić? Jak je
ewentualnie odczytać? Kiedy zacząć wypełniać takie zadanie?
Fragmenty Potopu
[1] - O trzy! cztery! pięć dukatów! - wrzeszczał pijany Kmicic.
(…) Wszyscy zwrócili uwagę na potężną czaszkę łosią wiszącą wprost Ranickiego; on zaś wyciągnął
rękę. Pistolet chwiał mu się w dłoni.
- Trzy! - wykrzyknął Kmicic.
Strzał huknął, izba napełniła się dymem prochowym.
- Chybił, chybił! ot, gdzie dziura! - wołał Kmicic ukazując ręką na ciemną ścianę, z której kula
odłupała wiór jaśniejszy.
- Do dwóch razy sztuka!
- Nie!... dawaj mnie! - wołał Kulwiec.
W tej chwili wpadła na odgłos strzału przerażona czeladź.
- Precz! precz! - krzyknął Kmicic. - Raz! dwa! trzy!..
Znów huknął strzał, tym razem drzazgi posypały się z kości.
- A dajcie i nam pistolety! - zakrzyknęli wszyscy naraz.
I zerwawszy się poczęli grzmocić pięściami po karkach pachołków, chcąc ich do pośpiechu zachęcić.
Nim upłynął kwadrans, cała izba grzmiała wystrzałami. Dym przesłonił światło świec i postacie
strzelających. Hukom wystrzałów towarzyszył głos Zenda, który krakał jak kruk, kwilił jak sokół, wył
jak wilk, ryczał jak tur. Co chwila przerywał mu świst kul; drzazgi leciały z czaszek, wióry ze ścian i z
ram portretów; w zamieszaniu postrzelano i Billewiczów, a Ranicki wpadłszy w furię siekł ich szablą.
Zdumiona i wylękła czeladź stała jakby w obłąkaniu, poglądając wytrzeszczonymi oczyma na tę
zabawę, która do napadu tatarskiego była podobna. Psy poczęły wyć i szczekać. Cały dom zerwał się
na nogi. Na podwórzu zebrały się kupki ludzi. Dziewki dworskie biegły pod okna i przykładając
twarze do szyb, płaszcząc nosy spoglądały, co się dzieje we środku.
Dojrzał je na koniec pan Zend; świstnął tak przeraźliwie, że aż w uszach wszystkim zadzwoniło, i
krzyknął:
- Mości panowie! sikorki pad oknami! sikorki!
- Sikorki ! sikorki !
- Dalej w pląsy! - wrzeszczały niesforne głosy.
Pijana czereda skoczyła przez sień na ganek. Mróz nie otrzeźwił głów dymiących. Dziewczęta
krzycząc wniebogłosy rozbiegły się po całym podwórzu; oni zaś gonili je i każdą schwytaną
odprowadzali do izby. Po chwili poczęły się pląsy wśród dymu, złamków kości, wiórów, wokół stołu;
na którym porozlewane wino utworzyło całe jeziora.
Tak to bawili się w Lubiczu pan Kmicic i jego dzika kompania.
[2] - A kto pana Tumgrata na mrozie przy koniu prowadził? Kto owego koroniarza usiekł, któren się
pytał, czy w Orszańskiem już na dwóch nogach chodzą, czyli jeszcze na czterech? Kto panów
Wyzińskich, ojca i syna, poszczerbił? Kto sejmik ostatni rozpędził?
- Sejmik rozpędziłem w Orszańskiem, nie gdzie indziej, to domowa rzecz.
Pan Tumgrat odpuścił mi umierając, a co do reszty, to nie wymawiaj, gdyż pojedynek
najniewinniejszemu się zdarzy.
- Jam ci też wszystkich nie wymienił, o inkwizycjach wojskowych także nie wspomniałem, których
dwie cię w obozie czeka.
[3] (…) Pierwszego dnia w Lubiczu z bandoletów palili - i do kogo? - do wizerunków nieboszczyków
Billewiczów, na co pan Kmicic nie powinien był pozwolić, bo to jego dobrodzieje.
Oleńka zatkała oczy rękoma.
64
- Nie może być! nie może być!
- Może, bo było! Dobrodziei pozwolił postrzelać, z którymi w pokrewieństwo miał wejść! A potem
dziewki dworskie powciągali do izby dla rozpusty!... Tfu! obraza boska! Tego u nas nie bywało!...
Pierwszego dnia zaczęli od strzelania i rozpusty! Pierwszego dnia!...
(…)
- A to wojsko pana Kmicicowe, które w Upicie zostało, to lepsze? Jacy oficyjerowie, takie i wojsko!
Panu Sołłohubowi bydło zrabowali jacyś ludzie, mówią, że pana Kmicica; chłopów mejszagolskich,
którzy smołę wieźli, na gościńcu pobili. Kto? Też oni. Pan Sołłohub pojechał do pana Hlebowicza po
sprawiedliwość, a teraz znów w Upicie gwałt! Wszystko to przeciw Bogu ! Spokojnie tu bywało jak
nigdzie, a teraz choć rusznicę na noc nabijaj i strażuj - a czemu? bo pan Kmicic z kompanią
przyjechał!
(…)
- Prawdali to, że strzelali w izbie do wizerunków?
- Jak nie strzelali! I dziewki ciągali po komnatach, i co dzień ta sama rozpusta. We wsi płacz, we
dworze Sodoma i Gomora! Woły idą na stół, barany na stół!... Ludzie w ucisku... Stajennego wczoraj
niewinnie rozszczepili.
- I stajennego rozszczepili?...
- A jakże! A najgorzej dziewczętom się krzywda dzieje. Już im dworskich nie dość i po wsi łowią...
[4] (…) Kmicic był sam swawolnikiem, w którym dusza kipiała ustawicznie; zresztą skąd miał brać
prowiant i broń, i konie, gdy jako wolentarz, nie posiadający nawet listów zapowiednich, nie mógł ze
skarbu Rzeczypospolitej żadnej spodziewać się pomocy. Brał więc gwałtem, często na nieprzyjacielu,
często i na swoich Oporu nie znosił i za najmniejszy karał srodze.
[5] - Kazałem dać po sto batożków burmistrzowi i radnym! -wyrecytował jednym tchem pan Andrzej.
Oleńka nie odrzekła nic, jeno ręce wsparła na kolanach, głowę spuściła na piersi i pogrążyła się w
milczeniu.
- Zetnij szyję! - wołał Kmicic - ale nie gniewaj się!... Jeszczem wszystkiego nie wyznał...
- Jeszcze? - jęknęła panna.
- Bo to oni potem posłali do Poniewieża o pomoc. Przyszło sto głupich pachołków z oficyjerami. Tych
przepłoszyłem, a oficyjerów... na Boga, nie gniewaj się!... kazałem gołych pognać kańczugami po
śniegu,tak jakem raz panu Tumgratowi w Orszańskiem uczynił...
[6] - Mości panowie!... Wielu spomiędzy was... zdziwi... albo zgoła przestraszy ten toast... ale... kto mi
ufa i wierzy... kto prawdziwie chce dobra ojczyzny... kto wiernym mojego domu przyjacielem... ten go
wzniesie ochotnie... i powtórzy za mną:
- Vivat Carolus Gustavus rex... od dziś dnia łaskawie nam panujący!
- Vivat- powtórzyli dwaj posłowie Loewenhaupt i Shitte oraz kilkunastu oficerów cudzoziemskiego
autoramentu.
Lecz w sali zapanowało głuche milczenie. Pułkownicy i szlachta spoglądali na siebie przerażonym
wzrokiem, jakby pytając się wzajem, czy książę zmysłów nie utracił.
(…)
Kmicic od pierwszej chwili, w której książę wzniósł toast na cześć Karola Gustawa, zerwał się wraz
ze wszystkimi z miejsca, oczy postawił w słup i stał jak skamieniały, powtarzając zbladłymi wargami :
- Boże!... Boże!... Boże!... com ja uczynił?..
(…)
Tymczasem sala rozległa się okrzykami, inni właśnie rzucali buławy pod nogi księcia, ale Kmicic nie
przyłączył się do nich; nie ruszył się i wówczas, gdy książę zakrzyknął: „Ganchof i Kmicic do mnie!”
- ani gdy piechota szkocka weszła już do sali - i stał targany boleścią i rozpaczą, z obłąkanym
wzrokiem, z zsiniałymi usty.
Nagle zwrócił się do Billewiczówny (…) Lecz ona cofnęła się ze wstrętem w twarzy i zgrozą.
- Precz... zdrajco! - odpowiedziała dobitnie.
[7] Kmicic triumfował. Węgrzy i część dragonów Mieleszki oraz Charłampa, która połączyła się z
nimi, zalegli gęstym trupem kiejdańskie dziedzińce. Zaledwie kilkudziesięciu wymknęło się i
rozproszyło w okolicach zamku i miasta, gdzie ich ścigała jazda. Wyłowiono jeszcze wielu, inni nie
65
oparli się zapewne aż w obozie Pawła Sapiehy, wojewody witebskiego, któremu pierwsi musieli
przynieść straszną wieść o zdradzie hetmana wielkiego, o przejściu jego do Szwedów, o uwięzieniu
pułkowników i oporze chorągwi polskich.
Tymczasem Kmicic, cały okryty krwią i kurzawą, stawił się z węgierską banderią w ręku przed
Radziwiłłem, który przyjął go z otwartymi rękoma.
[8] - Teraz inna sprawa. Wówczas byłeś zabijaką, co się między szlachtą zwykle trafia i ostatniej
hańby nie przynosi... Dziś jużeś niegodzien, aby ci uczciwy człowiek pole dawał.
- A to czemu? - rzekł Kmicic.
I podniósł dumną głowę do góry, i począł patrzeć panu Wołodyjowskiemu prosto w oczy.
- Boś zdrajca i renegat - odparł pan Wołodyjowski - boś żołnierzów zacnych, którzy się przy ojczyźnie
oponowali, jako kat wycinał, bo waszym to dziełem ta nieszczęsna kraina pod nowym jarzmem
jęczy!...
(…)
- Zali już nie ma dla niego miłosierdzia? (…)
- Żal mi go - odparł Zagłoba - bo rezolutnie szedł na śmierć!
Na to M i rski :
- On kilkunastu towarzystwa spod mojej chorągwi rozstrzelał, prócz tych, których wstępnym bojem
położył.
- I z mojej! - rzekł Stankiewicz. - A Niewiarowskiego ludzi w pień podobno wyciął.
- Musiał mieć rozkazy Radziwiłła - rzekł pan Zagłoba.
[9] - Jest, panie kawalerze, zwyczaj w tym kraju, iż gdy kto kona, to mu krewni w ostatniej chwili
poduszkę spod głowy wyszarpują, ażeby się zaś dłużej nie męczył. Ja i książę wojewoda wileński
postanowiliśmy tę właśnie przysługę oddać Rzyczypospolitej. (…) Rzeczpospolita to postaw
czerwonego sukna, za które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto
żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i
nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć, ale
i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostaje, niech Szwedzi z Brandenburczykiem
o Prusy i wielkopolskie kraje się rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoczy czy kto bliższy. Litwa
musi być dla księcia Janusza, a z jego córką dla mnie!
Kmicic wstał nagle. (…) Książę spojrzał uważniej na Kmicica i w tej chwili dopiero spostrzegł jego
bladość i wzburzenie. (…) W drugiej izbie pokojowcy podnieśli się na jego widok, ale on przeszedł
jak pijany, nikogo nie widząc. Na progu izby chwycił się obu rękami za głowę i począł powtarzać z
jękiem prawie:
- Jezusie Nazareński, Królu Żydowski! Jezus, Maria, Józef!
(…) Kmicic zatrzymał się i ukazując na wiadro wiszące przy żurawiu rzekł:
- Lej mi wodę na łeb!
Wachmistrz (…) chwycił (…) za drąg i zanurzył wiadro w wodzie, następnie wyciągnął je spiesznie i
porwawszy w dłonie chlusnął zawartą w nim wodę na pana Andrzeja, a pan Andrzej (…) zakrzyknął:
- Jeszcze !
[10] - Bierz go!
W tej chwili Biłous i olbrzymi Zawratyński chwycili księcia za oba ramiona, aż kości zatrzeszczały
mu w stawach, i trzymając w żelaznych pięściach, poczęli bóść ostrogami własne konie.
Książęcy w środku trzymał się ciągle w szeregu, nie zostając ani wysuwając się na cal naprzód.
Zdumienie, przerażenie, wicher bijący w twarz księcia Bogusława odebrały mu w pierwszej chwili
mowę. Szarpnął się jeno raz i drugi, lecz bez skutku, bo tylko ból od wykręconych ramion przeszył go
na wylot.
- Co to jest? łotry!... Nie wiecie, ktom jest!... - krzyknął wreszcie
Wtem Kmicic trącił go lufą od krócicy między łopatki.
- Na nic opór, bo kula w krzyż! - zakrzyknął.
- Zdrajco! - rzekł książę.
- A ty kto? - odparł Kmicic.
I mknęli dalej.
66
[11] Z każdą chwilą rosło w Kmicicu poznanie, w jak straszne i haniebne popadł terminy. Im dłużej w
nie patrzył, tym jaśniej ich okropność widział i coraz nowe czarne kąty spostrzegał, z których
wyglądały: hańba, sromota, zguba dla niego samego, dla Oleńki, krzywda dla ojczyzny - aż w końcu
ogarnął go przestrach i zdumienie.
- Zali ja to wszystko uczyniłem? - pytał sam siebie.
I włosy powstały mu na głowie.
[12] - Jam także grzeszny Andrzej, który nawrócić się pragnie!...
[13] - Kościół jasnogórski! (…)
- Chwała Najświętszej Pannie! - zakrzyknął Kmicic i czapkę zdjął z głowy, za nim uczynili toż samo
jego ludzie.
Po tylu dniach zmartwień, zwątpienia i zawodów uczuł nagle pan Andrzej, że staje się z nim coś
dziwnego. Ledwie słowa: „Kościół jasnogórski!”, przebrzmiały mu w uszach, gdy smutek opadł z
niego, jakoby kto ręką odjął. Ogarnęła rycerza jakaś niewypowiedziana bojaźń, pełna czci, ale
zarazem nieznana radość, wielka, błoga. Od tego kościoła, jarzącego się na wysokości w pierwszych
promieniach słońca, biła nadzieja, której pan Kmicic dawno nie zaznał, otucha, której na próżno
szukał, siła niepokonana, na której chciał się oprzeć. Wstąpiło weń jakoby nowe życie i poczęło
krążyć po żyłach wraz ze krwią. Odetchnął tak głęboko, jak chory budzący się z gorączki, z
nieprzytomności.
[14] Przeor dał mu natychmiast posłuchanie. (…) Kmicic ucałował go w rękaw szaty, a on ścisnął go
za głowę i spytał, kto jest i skąd przybywa?
- Przybywam ze Żmudzi - odrzekł pan Andrzej - aby Najświętszej Pannie, utrapionej ojczyźnie i
opuszczonemu panu służyć, przeciw którym dotąd grzeszyłem, co wszystko na spowiedzi świętej
wyznam obszernie, i o to proszę, abym dziś jeszcze lub jutro do dnia mógł być wyspowiadany, gdyż
żal za winy do tego mnie skłania. Nazwisko swoje prawdziwe też powiem ci, ojcze wielebny, pod
tajemnicą spowiedzi, nie inaczej, bo źle do mnie ludzi uprzedza i do poprawy przeszkadzać mi może.
Przed ludźmi chcę się zwać Babiniczem, od jednej mojej majętności przez nieprzyjaciela ogarniętej.
Tymczasem ważną przywożę wiadomość, której wysłuchaj, ojcze, cierpliwie, gdyż o ten przybytek
święty i o klasztor chodzi!
[15] Tak więc zbył się pan Andrzej brzemienia, pod którym już prawie upadał. Pokuty zadano mu
ciężkie, i co dzień grzbiet jego krwawił się pod kańczugiem Soroki; kazano mu praktykować pokorę i
to było jeszcze cięższe, bo jej w sercu nie miał, przeciwnie, pychę miał i chełpliwość; kazano mu
wreszcie uczynkami cnotliwymi poprawę stwierdzić, ale to znów było najlżejsze. Sam niczego więcej
nie pragnął, nie pożądał. Cała dusza młoda rwała się w nim ku uczynkom, bo oczywiście pod
uczynkami rozumiał wojnę i bicie Szwedów od rana do wieczora, bez spoczynku i miłosierdzia. A
właśnie jakże piękna, jak wspaniała otwierała się do tego droga! Bić Szwedów nie tylko w obronie
ojczyzny, nie tylko w obronie pana, któremu wierność poprzysiągł, ale jeszcze w obronie Królowej
Anielskiej, było to szczęście nad jego zasługę.
[16] - Teraz wolno? - krzyknął Kmicic.
- Wolno! - odpowiedział Czarniecki.
Kmicic, jako prawdziwy człek wojny, uspokoił się w jednej chwili. Rajtar, osłoniwszy dłonią oczy
patrzył za śladem swej kuli, a on naciągnął łuk, przesunął palcem po cięciwie, aż zaświegotała jak
jaskółka, a następnie wychylił się dobrze i zawołał:- Trup! Trup!
Jednocześnie rozległ się żałosny świst okrutnej strzały; rajtar upuścił muszkiet, podniósł obie ręce do
góry, zadarł głowę i zwalił się na wznak. Przez chwilę rzucał się jak ryba wyjęta z wody i kopał
ziemię nogami, lecz wnet wyciągnął się i pozostał bez ruchu.
- To jeden! - rzekł Kmicic.
[17] Kmicic, stojąc na murach przy dziale naprzeciw wsi Częstochowy, w której były stanowiska
Millera i skąd największy szedł ogień, odtrącił mniej wprawnego puszkarza i sam pracować zaczął. A
67
pracował tak dobrze, że wkrótce, chociaż to był listopad i dzień chłodny, zrzucił tołub lisi, zrzucił
żupan i w samych tylko szarawarach i koszuli pozostał.
Ludziom nie obeznanym z wojną rosło serce na widok tego żołnierza z krwi i kości, dla którego to
wszystko, co się działo, ów ryk armat, stada kul, zniszczenie, śmierć - zdawały się być tak
zwyczajnym żywiołem jak ogień dla salamandry.
Brew miał namarszczoną, ogień w oczach, rumieńce na policzkach i jakąś dziką radość w twarzy. Co
chwila pochylał się na działo, cały zajęty mierzeniem, cały oddany walce, na nic niepamiętny;
celował, zniżał, podnosił, wreszcie krzyczał: „Ognia!” - a gdy Soroka przykładał lont, on biegł na
zrąb, patrzył i od czasu do czasu wykrzykiwał:
- Pokotem! Pokotem!
[18] Granat tymczasem spadł na majdan i warcząc, wichrząc zaczął podskakiwać po bruku, wlokąc za
sobą dymek błękitny przewrócił się raz i drugi, przytoczył aż pod mur, na którym siedzieli, wpadł w
kupę mokrego piasku usypaną wysoko aż do blanków i tracąc zupełnie siłę pozostał bez ruchu. Padł
na szczęście tuleją do góry, lecz kłak nie zgasł, bo dym podniósł się natychmiast.
- Na ziemię!... na twarze!... - poczęły wrzeszczeć przerażone głosy. - Na ziemię! na ziemię!
Lecz Kmicic w tej samej chwili zsunął się po kupie piasku, błyskawicznym ruchem dłoni chwycił za
tuleję, szarpnął, wyrwał i wznosząc rękę z palącym się kłakiem począł wołać:
- Wstawajcie! Jakoby kto psu zęby wybrał! Już on teraz i muchy nie zabije!
(…)
- Ojcze! (…) Co tam wielkiego!... Ja bym dla Najświętszej Panny... Ot! słów w gębie nie staje!... Ja
bym na męki, na śmierć. Ja bym nie wiem co był gotów uczynić, byle jej służyć...
I łzy błysły w oczach pana Andrzeja. (…)
[19] Wtem pan Kmicic, którego nie okuli, jak o to prosił, nie wytrzymał istotnie i gruchnął z działa w
największą kupę tak skutecznie, że pokotem położył tych wszystkich żołnierzy, którzy się naprzeciw
wylotu znajdowali. Było to jakby hasło, bo naraz, bez rozkazów, a nawet wbrew im, zagrały wszystkie
działa, huknęły rusznice i garłacze.
Szwedzi zaś, wystawieni ze wszech stron na ogień, z wyciem i rykiem uciekać poczęli od twierdzy,
gęsto po drodze trupem padając.
Czarniecki przyskoczył do Kmicica.
- A wiesz, że za to kula w łeb?
- Wiem, wszystko mi jedno! Niech mnie!...
- To w takim razie mierz dobrze!
Kmicic mierzył dobrze.
[20] - Owóż, gdyby tę kolubrynę rozsadzić - mówił dalej Kmicic - wszystkie inne furda!
- Widzi mi się to rzecz niepodobna - rzekł na to ksiądz Kordecki - bo naprzód, kto to się podejmie
uczynić?
- Okrutny jeden ladaco - odrzekł pan Andrzej - ale rezolutny kawaler, zowie się Babinicz.
(…)
Kmicic począł drążyć cicho dziury w pochyłości szańca i piąć się z wolna ku armacie. Po kwadransie
pracy zdołał ręką chwycić się za otwór armaty. Przez chwilę zawisnął w powietrzu, lecz niepospolita
jego siła pozwoliła mu utrzymać się tak, dopóki nie zasunął kiszki w paszczę armaty.
- Naści, piesku, kiełbasy! - mruknął - tylko się nią nie udław.
To rzekłszy spuścił się na dół i począł szukać sznurka, który przyczepiony do zewnętrznego końca
kiszki, zwieszał się w rów. Po chwili zmacał go ręką. Lecz teraz przychodziła największa trudność, bo
należało skrzesać ognia i sznurek zapalić. Kmicic zatrzymał się przez chwilę, czekając, aż szmer nieco
większy uczyni się między żołnierzami na szańcu. Na koniec począł uderzać z lekka krzesiwkiem w
krzemień. (…) W tej chwili wysiarkowany sznurek zajął się i delikatne iskierki poczęły biec ku górze
po jego suchej powierzchni. Czas był zmykać. Kmicic więc puścił się, nie tracąc minuty, wzdłuż
rowu, co sił w nogach, (…) nagle trafił na kamień - upadł. Wtem huk straszliwy rozdarł powietrze;
ziemia zakolebała się, rozrzucone szczątki drzewa i żelaza, kamienie, bryły lodu, ziemi zaświstały mu
koło uszu i tu skończyły się jego wrażenia. Potem rozległy się nowe, kolejne wybuchy. To jaszcze z
68
prochem, stojące w pobliżu kolubryny, eksplodowały od pierwszego wstrząśnienia. Lecz pan Kmicic
już tego nie słyszał, leżał bowiem jak martwy w rowie.
[21] To rzekłszy zbliżył się do Kmicica.
- Chodź, robaczku, ze mną, chodź, przesławny żołnierzyku... Słabyś trochę, potrzeba ci
pielęgnacyjki... Ja cię popielęgnuję!
(…)
- Rozebrać tego gaszka do naga - rzekł Kuklinowski - związać mu linką z tyłu ręce i nogi, a potem
podciągnąć go na belkę!
Tymczasem jeden z żołnierzy wlazł na belkę, a inni zwłóczyli szaty z Kmicica. Gdy to uczyniono,
trzej oprawcy położyli go twarzą do ziemi, związali mu ręce i nogi długą liną, następnie, okręciwszy
go jeszcze nią wpół ciała, rzucili drugi jej koniec żołnierzowi siedzącemu na belce.
- Teraz podnieść go w górę, a tamten niech zakręci linę i zawiąże! - rzekł Kuklinowski.
W minutę rozkaz był spełniony.
- Puścić! - rozległ się głos pułkownika.
Lina skrzypnęła, pan Andrzej zawisnął poziomo kilka łokci nad klepiskiem. Wówczas Kuklinowski
umoczył kwacz w płonącej maźnicy, podszedł ku niemu i rzekł:
- A co, panie Kmicic?... Mówiłem, że dwóch jest pułkowników w Rzeczypospolitej, dwóch tylko: ja i
ty! A tyś się właśnie do kompanijki z Kuklinowskim nie chciał przyznać i kopnąłeś go?... Dobrze,
robaczku, miałeś słuszność! Nie dla ciebie kompanijka Kuklinowskiego, bo Kuklinowski lepszy. Ejże,
sławny pułkowniczek pan Kmicic, a Kuklinowski ma go w ręku i Kuklinowski mu boczków
przypiecze... (…) I dotknął płonącym kwaczem Kmicicowego boku, po czym rzekł:
- Nie za wiele od razu, z lekka, mamy czas...
[22] - Rozebrać go i na belkę! - zawołał Kmicic.
Kosma i Damian poczęli go rozbierać tak gorliwie, jakby i skórę razem z szatami chcieli z niego
zedrzeć.
Po upływie kwadransa Kuklinowski wisiał już skrępowany za ręce i za nogi, na kształt półgęska, na
belce. Wówczas Kmicic wziął się w boki i począł się chełpić straszliwie.
- Cóż, panie Kuklinowski - rzekł - kto lepszy: Kmicic czy Kuklinowski?...
Wtem porwał palący się kwacz i postąpił krok bliżej.
- Toż twój obóz o strzelenie z łuku, twój tysiąc złodziejów na zawołanie... Toż twój jenerał szwedzki
opodal, a ty na tej samej belce wisisz, na której mnie myślałeś przypiekać... Poznajże Kmicica! Ty
chciałeś się z nim równać, do kompanii jego należeć, w paragon z nim wchodzić?... (…) Mógłbym cię
kozikiem kazać zarżnąć jak kapłona, ale wolę cię żywcem przypiec, jak ty mnie chciałeś.
To rzekłszy podniósł kwacz i przyłożył go do boku nieszczęsnego wisielca, lecz trzymał go dłużej,
dopóki swąd spalonego ciała nie począł się rozchodzić po stodole.
Kuklinowski skurczył się, aż lina poczęła się z nim kołysać. Oczy jego, utkwione w Kmicica,
wyrażały straszny ból i nieme błaganie o Iitość, z zatkanych ust wydobywały się jęki żałosne; lecz
wojny zatwardziły serce pana Andrzeja i nie było w nim litości, zwłaszcza dla zdrajców.
[23] Kmicic spojrzał... i dusza zatrzęsła się w nim z przerażenia.
Byli to Szwedzi.
Ukazali się tak blisko, że cofać się było niepodobna, zwłaszcza iż orszak królewski miał konie
pomęczone. Pozostawało tylko przebić się lub zginąć albo pójść w niewolę. Zrozumiał to w jednej
chwili nieustraszony król, więc chwycił za rękojeść szpady.
- Osłonić króla i nazad! - krzyknął Kmicic.
Tyzenhauz z dwudziestu ludźmi w mgnieniu oka wysunął się na czoło, lecz Kmicic, zamiast złączyć
się z nimi, ruszył drobnym kłusem przeciw Szwedom.
(…)
Szczęściem przeciw Kmicicowi i Kiemliczom, dla ciasnoty miejsca, mała tylko liczba ludzi mogła od
razu działać, skutkiem czego mogli się trzymać dłużej. Lecz z wolna i ich siły poczęły się
wyczerpywać. Kilkakroć rapiery szwedzkie dotknęły się ciała Kmicica i krew jęła z niego uchodzić.
Oczy przesłaniały mu się jakby mgłą. Dech ustawał w piersiach. Uczuł zbliżanie się śmierci, więc
pragnął tylko życie sprzedać drogo. „Jeszcze choć jednego!” - powtarzał sobie i puszczał płytkie
69
żelazo na głowę lub ramię najbliższego rajtara, i znów zwracał się ku innemu; Szwedom wszelako, po
pierwszej chwili zamieszania i strachu, wstyd widocznie uczyniło się, że czterech mężów zdołało ich
zatrzymać tak długo, i natarli z furią; wnet samym ciężarem ludzi i koni zepchnęli ich w tył i spychali
coraz silniej i szybciej.
Wtem koń Kmicica padł i fala zakryła jeźdźca.
[24] (…) Nie mogę ci dać listu zapowiedniego jako Kmicicowi, ale dam ci list jako Babiniczowi;
będziesz zaciągał i ty, co i na pożytek ojczyźnie wyjdzie, boś widać żołnierz ognisty i doświadczony.
Ruszysz w pole pod panem kasztelanem kijowskim; pod nim o śmierć najłatwiej, ale i o okazję do
sławy najłatwiej. A zajdzie potrzeba, to i na swoją rękę zaczniesz Szwedów podchodzić, jakoś
Chowańskiego podchodził. Twoje nawrócenie i dobre uczynki poczęły się od tego, żeś się Babiniczem
przezwał... Zwijże się tak i dalej, to i sądy ostawią cię w spokoju. A gdy jak słońce zajaśniejesz, gdy o
twoich zasługach w całej Rzeczypospolitej będzie głośno, wtedy niech się ludzie dowiedzą, kto jest
ów przesławny kawaler. Jaki taki zawstydzi się wówczas tak wielkiego rycerza przed sądy ciągać...
Przez ten czas drudzy poginą, trzecich załagodzisz... Niemało i aktów się zawieruszy, a ja ci to jeszcze
raz przyrzekam, że zasługi twoje pod niebo wyniosę i sejmowi do nagrody przedstawię, boś w moich
oczach już wart tego.
[25] - To Kmicic!
- A ja ci mówię, że ty Kmicica nie znasz! - wtrącił król.
- Jak to, miłościwy panie?...
- Boś znał wielkiego żołnierza, ale swawolnika i radziwiłłowskiego w zdradzie socjusza... A tu stoi
Hektor częstochowski, któremu Jasna Góra po księdzu Kordeckim najwięcej zawdzięcza, tu stoi
obrońca ojczyzny i sługa mój wierny, który mnie własną piersią zastawił i życie mi ocalił, gdym w
wąwozach, jako między stado wilków, dostał się między Szwedów. Taki to ów nowy Kmicic...
Poznajże go i pokochaj, bo wart tego!
[26] W godzinę później Tatarzy wyciągnęli się długim wężem po drodze wiodącej ze Lwowa ku
Wielkim Oczom, a Kmicic siedząc na dzielnym cisawym koniu, którego król mu podarował, oganiał
czambuł, jak pies owczarski ogania owce. (…) Tu chełpliwe myśli poczęły mu napływać do głowy,
gdyż do chełpliwości wielce był skłonny.
- Bóg dał człeku obrotność - mówił sobie. - Wczora miałem jeno dwu Kiemliczów, a dziś czterysta
koni za mną człapie. Niech jeno taniec rozpocznę, będę miał tysiąc albo i dwa takich hultajów, żeby
się ich i dawni kompanionowie nie powstydzili... Czekajże, książę Bogusławie!
Lecz po chwili dla uspokojenia sumienia dodał:
- A przy tym ojczyźnie i majestatowi znacznie usłużę...
(…)
Prawda, że pan Andrzej nie dał i im krzywdy uczynić. Kraj był srodze przez niedawny napad
Chmielnickiego i Szeremeta spustoszony, więc o żywność i paszę, jako na przednówku, było trudno, a
mimo tego wszystko musiało być na czas i w bród, a w Krynicach, gdy mieszkańcy opór stawili i nie
chcieli żadnej spyży dostarczyć, kazał ich kilku pan Andrzej siec batożkami, podstarościego zaś
uderzeniem obuszka rozciągnął.
[27] - Choćby tu sam Kmicic przyjechał, to ponieważ się nawrócił, ponieważ świętego miejsca z
niezmierną odwagą bronił, potrafiłbym go moją hetmańską powagą osłonić; proszę zatem
waszmościów, by mi tu żadne hałasy z przyczyny owego przybysza nie powstały. Proszę pamiętać, że
on tu z ramienia króla i chanowego przyjechał.
[28] - Od Babinicza! Jeńcy! Cała kupa!... Siła ludzi naszarpał! (…)
- Co to za ludzie? - spytał hetman.
- Wojsko Bogusławowe! - odrzekł jeden z Kmicicowych wolentarzy, który jeńców wraz z Tatarami
odprowadzał.
- A wyście ich skąd tylu nabrali?
- Blisko połowa jeszcze nam w drodze od fatygi padła.
70
Wtem zbliżył się starszy Tatar, jakoby wachmistrz ordyński, i uderzywszy czołem, oddał panu Sapieże
pismo Kmicicowe.
Hetman, nie czekając, złamał pieczęć i począł czytać głośno:
„Jaśnie Wielmożny Panie Hetmanie! Iżem wieści ni języków dotąd nie przysyłał, to dlatego, żem w
przodku, nie po zadzie wojsk księcia Bogusławowych szedł i chciałem się większą kupą przysłużyć...”
Hetman przerwał czytanie.
- To diabeł! - rzekł - zamiast iść za księciem, to on przed księcia się wysforował!
- Niechże go kule biją!... - dodał półgłosem pan Oskierko.
[29] Jakoż mścił się już straszliwie. Usługi w tej wojnie oddał istotnie olbrzymie. Wysforowawszy się
przed Bogusława, zbił go z tropu, pomylił jego rachuby, wpoił weń przekonanie, iż jest otoczony, i do
cofania się przymusił. Dalej szedł przed nim dzień i noc. Podjazdy znosił, dla jeńców był bez
miłosierdzia. W Siemiatyczach, w Bockach, w Orlej i około Bielska napadł głuchą nocą na cały obóz.
(…) Drobna szlachta zamieszkująca owe okolice łączyła się z Tatary, po trochu z nienawiści do
birżańskich Radziwiłłów, po trochu ze strachu przed Kmicicem, bo opornych karał bezmiary.
[30] Rany pogoiły mu się wszystkie, przestał pluć krwią, krew grała w nim po dawnemu i ogień
tryskał z oczu. Spoglądali na niego z początku spode łba laudańscy ludzie, lecz nie śmieli nastawać, bo
Wołodyjowski trzymał ich żelazną ręką, później też, patrząc na jego postępki i uczynki, pogodzili się z
nim zupełnie, i sam najzacieklejszy jego wróg, Józwa Butrym, mawiał:
- Umarł Kmicic, żywie Babinicz, a ten niech żywie!
[31] - Miłościwy panie!
- Co tam? zabit? - spytał król.
- Pan Babinicz powiada, że mu tam dobrze i nie chce zastępcy, prosi tylko, by mu jeść przysłać, bo od
rana nic w gębie nie mieli !
- Żyje zatem? - krzyknął król.
- Powiada, że mu dobrze! - powtórzył pan Grylewski.
Inni zaś, ochłonąwszy ze zdumienia, poczęli wołać:
- To fantazja kawalerska !
- To żołnierz!
Później zaś do pana Grylewskiego:
- A już potrzeba było zostać i koniecznie go zluzować. Nie wstyd to wracać? Tchórz waści obleciał
czy co? Lepiej się było nie podejmować!
Na to pan Grylewski:
- Miłościwy panie! Kto mi tchórza zadaje, temu się sprawię na każdym polu, ale przed majestatem
muszę się usprawiedliwić. Byłem w samym kretowisku, czego by może niejeden z ichmościów nie
dokazał, ale ów Babinicz jeszcze mi do oczu za moją intencję skoczył. „Idź waść (powiada) do
kaduka! Ja tu pracuję, ledwo (powiada) ze skóry nie wylezę, i na gawędy nie mam czasu, a ni sławą, ni
komendą dzielić się z nikim nie chcę. Dobrze mi tu (powiada) i ostanę, a waści za okop każę
wyprowadzić! Bodaj cię zabito! (powiada). Żreć nam się chce, a tu mi komendanta, nie strawę
przysyłają!” Com miał robić, miłościwy panie! Nawet się i humorowi jego nie dziwuję, bo tam im
ręce od roboty opadają!
- A jakże? - spytał król - utrzyma on się tam?
- Taki straceniec! Gdzie on się nie utrzyma! Tegom jeszcze zapomniał powiedzieć, co mi na
odchodnym krzyknął: „Będę tu i tydzień siedział i nie dam się, bylem miał co jeść!”
[32] Pewnego wieczora nadciągnęły bezładne kupy wojsk Bogusławowych, po trzydzieści lub
czterdzieści koni, nędzne, obdarte, do mar podobniejsze niż do ludzi, i przyniosły wieść o klęsce
Bogusławowej pod Janowem. Stracono w niej wszystko: armię, armaty, konie, tabor. Sześć tysięcy
najświetniejszego luda wyszło z księciem na tę wyprawę, wróciło zaś ledwo czterystu rajtarów,
których sam książę wyprowadził z pogromu.
Z Polaków nie wróciła, prócz Sakowicza, jedna żywa dusza, wszyscy bowiem, którzy nie polegli w
boju, których nie poznosił na podjazdach straszny Babinicz, przeszli do pana Sapiehy.
71
[33] Pan Kmicic, chcąc się przedostać od Warszawy ku Prusom Książęcym i Litwie, rzeczywiście
niełatwe miał zaraz w początkach zadanie, bo nie dalej jak w Serocku stała wielka potęga szwedzka.
(…)Wcześnie też pomiarkował się, że jest w sieci, ale że przywykł do tego sposobu wojowania, więc
się nie zrażał. Liczył na to, że sieć ta zbyt jest rozciągnięta, i dlatego oka w niej tak szerokie, iż się w
razie potrzeby przedostać przez nie zdoła. Co więcej: jakkolwiek polowano na niego pilnie, on nie
tylko kluczył, nie tylko się wymykał, ale i sam polował. (…) Częstokroć zdawało się, że igra ze
Szwedami, ale były to igraszki tygrysie. Jeńców nie żywił, kazał ich wieszać Tatarom, gdyż tak samo
zresztą czynili w całej Rzeczypospolitej Szwedzi. Chwilami, rzekłbyś, napadała go wściekłość
niepohamowana, bo ze ślepym zuchwalstwem rzucał się na przeważne siły.
[34] Zaś ocalony od Bogusławowego podejścia pan Babinicz wcale się także z połączeniem z litewską
dywizją nie spieszył, albowiem z wielką gorliwością zajął się ową piechotą, którą Bogusław w
spiesznym swym pochodzie ku Radziejowskiemu musiał po drodze zostawić. Tatarzy jego,
prowadzeni przez miejscowych leśników, szli za nią dzień i noc, łuszcząc co chwila nieostrożnych lub
tych, którzy pozostawali w tyle. Brak żywności zmusił na koniec Szwedów do podzielenia się na małe
oddziały, które łatwiej o spyżę starać się mogły, ale tego tylko czekał pan Babinicz.
Podzieliwszy swą watahę na trzy komendy, pod dowództwem własnym, Akbah-Ułana i Soroki, w
kilka dni wygniótł większą część owych piechurów. Była to jakby nieustająca obława na ludzi po
gąszczach leśnych, łozach i trzcinach, pełna hałasu, wrzasków, nawoływań, strzałów i śmierci.
[35] - Ja muszę do Prus! - odparł Babinicz - i pod Warszawą nie będę.
- Zali się do Prus dostać zdołasz? - spytał Wołodyjowski.
- Jak Bóg na niebie, tak się przemknę, i to święcie wam przyrzekam, że bigosu narobię
niepośledniego, bo już ci powiem moim Tatarom: „Hulaj
dusza!” Radzi by oni i tu nożami po gardłach ludziom przeciągać, alem im zapowiedział, że za każdy
gwałt powróz! Za to w Prusiech i własnej ochocie pofolguję. (…)
Za czym, nie mogąc wywrzeć zemsty za krzywdy Rzeczypospolitej i swoje ria osobie zdrajcy, wywarł
ją w straszliwy sposób na posiadłościach elektorskich.
Tej samej nocy jeszcze, w której Tatarzy minęli słup graniczny, niebo zaczerwieniło się łunami,
rozległy się wrzaski i płacz ludzi deptanych stopą wojny. Kto polską mową o litość umiał prosić, ten z
rozkazu wodza był oszczędzany, ale natomiast niemieckie osady, kolonie, wsie i miasteczka zmieniały
się w rzekę ognia, a przerażony mieszkaniec szedł pod nóż.
I nie tak prędko oliwa rozlewa się po morzu, gdy ją żeglarze dla uspokojenia fal wyleją, jak rozlał się
ów czambuł Tatarów i wolentarzy po spokojnych i ubezpieczonych dotąd stronach. Zdawało się, iż
każdy Tatar umiał się dwoić i troić, być naraz w kilku miejscach, palić, ścinać. Nie oszczędzano nawet
łanów zbożowych, nawet drzew w sadach.
Tyle przecież czasu trzymał pan Kmicic na smyczy swych Tatarów, że wreszcie, gdy ich puścił na
kształt stada drapieżnych ptaków, prawie
zapamiętali się wśród rzezi i zniszczenia. Jeden przesadzał się nad drugiego, a że jasyru brać nie
mogli, więc pławili się od rana do wieczora we krwi ludzkiej.
Sam pan Kmicic, mając w sercu niemało dzikości, dał jej folgę zupełną i choć własnych rąk we krwi
bezbronnych nie walał, przecie patrzył z zadowoleniem na płynącą. Na duszy zasię był spokojny i
sumienie nic mu nie wyrzucało, bo była to krew niepolska i w dodatku heretycka, więc nawet sądził,
że miłą rzecz Bogu, a zwłaszcza świętym Pańskim czyni.
(…)Tak rozmyślając szedł coraz wyżej ku północy pasem granicznym, palił i ścinał, nikogo nie żywił.
Tęsknota dławiła go okrutna. Chciałby jutro być w Taurogach, a tymczasem droga była jeszcze tak
daleka i tak trudna, bo wreszcie poczęto bić we wszystkie dzwony w całej prowincji pruskiej.
(…)Kmicic rzucał się na owe komendy jak piorun, gromił, rozpraszał, wieszał, wywijał się, krył i
znów wypływał na fali ognia, ale jednak nie mógł już iść tak szybko jako wprzódy. Nieraz trzeba było
tatarskim sposobem zapadać i taić się całymi tygodniami w gąszczu lub trzcinach nad brzegami jezior.
Ludność wsypywała się coraz gęściej, jakby na wilka, a on kąsał też jak wilk, co jednym uderzeniem
kłów śmierć zadaje, i nie tylko się bronił, ale zaczepnej wojny nie zaniechał.
Miłując pracę rzetelną, czasem, mimo pościgu, tak długo nie ruszał się z jakiejś okolicy, póki jej
mieczem i ogniem na kilka mil nie zniszczył. Nazwisko jego dostało się, nie wiadomo jakim
sposobem, do ust ludzkich i grzmiało, okryte zgrozą i przerażeniem, aż do brzegów Bałtyku.
72
(…)- Polegnę i ja! - mówił sobie - ale wprzód ziemia ta krwią spłynie!
I począł wojować jak desperat; nie ukrywał się już więcej, nie zapadał po lasach i trzcinach, śmierci
szukał, rzucał się jak szalony na siły trzykroć większe i roznosił je w puch na szablach i kopytach. W
Tatarach jego zamarły wszystkie resztki uczuć ludzkich i zmienili się w stado dzikich zwierząt.
(…)
- A co teraz przedsięweźmiesz?
- Pójdę z watahą, gdzie mnie posłano, aż hen! pod Birże! Niech jeno ludzie i konie odetchną. Po
drodze, co będę mógł heretyckiej krwi na chwałę bożą rozlać, to jeszcze rozleję.
I będziesz miał zasługę. Nie trać fantazji, Jędrek. Bóg miłosierny!
[36] - Na nową wojnę? - spytał Kmicic marszcząc brwi. - Co waść prawisz? (…)
- Nie może inaczej być! Pójdę za dwa tygodnie, ale nie teraz. Niech się dzieje, co chce! Nie jam
Rakoczego sprowadził. Nie mogę! Co nadto, to nadto!... Małom to się natłukł, nakołatał, nocy
bezsennych na kulbace spędził, krwi swojej i cudzej narozlewał? Takaż za to nagroda?!... (…)
Potem czas jakiś leżał w milczeniu i szlochał, a gdy podniósł się wreszcie, twarz miał rezygnacji pełną
i spokojniejszą i tak dalej się modlił:
- Ty się, Panie, nie dziwuj, że mi żal, bom był w wilię szczęśliwości mojej. Ale niech już tak będzie,
jak Ty rozporządzisz! Teraz już rozumiem, żeś mnie chciał doświadczyć, i dlategoś mnie jakoby na
rozstajnych drogach postawił. Bądź jeszcze raz wola Twoja. Ani się obejrzę za siebie! Tobie, Panie,
fiaruję ten mój żal okrutny, te moje tęskności, to moje ciężkie zmartwienie. Niechże mi wszystko
będzie policzone za to, żem księcia Bogusława oszczędził, nad czym płakała ojczyzna. Widzisz teraz,
Panie, że to była ostatnia moja prywata. Już więcej nie będę. Ojcze miłościwy! Ano jeszcze tę ziemię
kochaną ucałuję, ano jeszcze nóżki Twoje krwawe ścisnę... i idę, Chrystel idę!...
I poszedł.
A w rejestrze niebieskim, w którym zapisują złe i dobre uczynki ludzkie, przemazano mu w tej chwili
wszystkie winy, bo to był człowiek zupełnie poprawiony.
[37] - Pana Kmicica wieziem, który pod Magierowem od Węgrzynów postrzelon.
[38] „My, Jan Kazimierz, król polski, wielki książę litewski, mazowiecki, pruski etc., etc., etc. W imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen.
Jako złych ludzi szpetne przeciw majestatowi i ojczyźnie występki, zanim przed sądem niebieskim
staną, już w tym życiu doczesnym mają otrzymać karę, tak równie słusznym jest, ażeby cnota nie
zostawała bez nagrody, która cnocie samej blasku chwały, a potomnym zachęty do naśladowania
cnych przykładów dodawać winna.
Przeto wiadomo czynimy całemu stanowi rycerskiemu, mianowicie zaś ludziom wojskowym i
świeckim, urzędy mającym cuiusvis dignitatis et praeeminentiae, oraz wszystkiemu obywatelstwu
Wielkiego Księstwa Litewskiego i naszego starostwa żmudzkiego, że jakiekolwiek gravamina
ciążyłyby na urodzonym a nam wielce miłym panu Andrzeju Kmicicu, chorążym orszańskim, te
coram jego następnych zasług i chwały zniknąć z pamięci ludzkiej mają, w niczym czci i sławy
pomienionemu chorążemu orszańskiemu nie ujmując. (…) Który chorąży orszański, lubo w
początkach nieszczęsnej owej szwedzkiej inkursji po stronie księcia wojewody się opowiedział,
przecie uczynił to nie z żadnej prywaty, ale z najszczerszej ku ojczyźnie intencji, perswazją tegoż
księcia do błędu przywiedzion, jakoby taka jeno, a nie inna droga salutis Reipublicae zostawała, jaką
sam książę kroczył! A przybywszy do księcia Bogusława, który za przedawczyka go mając, wszystkie
nieżyczliwe praktyki przeciw ojczyźnie jaśnie przed nim odkrył, nie tylko pomieniony chorąży
orszański na osobę naszą ręki podnosić nie obiecywał, ale samego księcia zbrojną ręką porwał, aby się
za nas i za utrapioną ojczyznę pomścić... (…) Przez tegoż księcia postrzelon, ledwie do zdrowia
przyszedłszy, do Częstochowy się udał i tam piersią własną najświętszy przybytek osłaniał, przykład
wytrwania i męstwa wszystkim dając; tamże z niebezpieczeństwem zdrowia i życia największe działo
burzące prochami rozsadził, przy którym hazardzie pojman, na śmierć przez okrutnych nieprzyjaciół
był skazany, a przedtem żywym ogniem palony. (…) Ale i z tych srogich terminów mocą Królowej
Anielskiej wyratowan, do nas na Śląsk się udał i w powrocie naszym do miłej ojczyzny, gdy
zdradliwy nieprzyjaciel zasadzkę nam nagotował, pomieniony chorąży orszański samoczwart tylko na
całą potęgę nieprzyjacielską się rzucił, osobę naszą ratując. Tam posieczon i rapierami skłuty, do pół
73
boków we krwi własnej rycerskiej się pławiąc, z pobojowiska jako bez duszy był podniesion... (…) A
gdy staraniem naszym do zdrowia przyszedł i wtedy nie spoczął, ale dalsze wojny odprawował, z
chwałą niezmierną stawając w każdej potrzebie, za wzór rycerstwu przez hetmanów obojga narodów
podawany, aż do szczęśliwego zdobycia Warszawy, po którym do Prus pod przybranym nazwiskiem
Babinicza był wyprawiony...”
Gdy to imię zabrzmiało w kościele, gwar ludzki zmienił się jakoby w szmer fali. Więc Babinicz to
on?! Więc ów pogromca Szwedów, zbawca Wołmontowicz, zwycięzca w tylu bitwach to Kmicic?!...
Szum wzmagał się coraz bardziej, tłumy poczęły cisnąć się ku ołtarzowi, aby go widzieć Iepiej.
- Boże, błoqosław mu ! Boże, błogosław! - ozwały się setki głosów.
Ksiądz zwrócił się ku ławce i przeżegnał pana Andrzeja, który wsparty ciągle o stallę, do umarłego niż
żywego był podobniejszy, bo dusza wyszła zeń ze szczęścia i uleciała ku niebiosom.
Po czym kapłan dalej czytał:
„Tamże nieprzyjacielski kraj ogniem i mieczem spustoszył, do wiktorii pod Prostkami głównie się
przyczynił, księcia Bogusława własną ręką obalił i pojmał; następnie do starostwa naszego·
żmudzkiego powołany, jak niezmierne usługi oddał, ile miast i wsiów od nieprzyjacielskiej ręki
uchronił, o tym tamtejsi incolae najlepiej wiedzieć powinni. (…) Przeto my (czytał dalej)
rozważywszy wszystkie jego zasługi względem naszego majestatu i ojczyzny tak niezmierne, że i syn
większych ojcu i matce oddać by nie mógł, postanowiliśmy je w tym liście naszym promulgować,
ażeby tak wielkiego kawalera, wiary, majestatu i Rzeczypospolitej obrońcę nieżyczliwość ludzka
dłużej już nie ścigała, lecz aby przynależną cnotliwym chwałą i powszechną miłością okryty chodził.
Nim zaś sejm następny, chęci te nasze potwierdzając, wszelką zmazę z niego zdejmie, i nim
starostwem upickim, które vacat, nagrodzić go będziem mogli, prosim uprzejmie nam miłych
obywatelów starostwa naszego żmudzkiego, aby te słowa nasze w sercach i umysłach zatrzymali,
które nam sama iustitia, fundamentum regnorum, przesłać, ku ich pamięci, nakazała.”
(…) W kwadrans później znalazł się przed kościołem, trzymany pod ręce przez pana
Wołodyjowskiego i pana Zagłobę. (…) Słowa pana Zagłoby zginęły w gromkim okrzyku, który naraz
pod przywództwem Józwy Beznogiego podnieśli wszyscy laudańscy:
- Niech żyje pan Kmicic!
- Niech żyje! - powtórzyły tłumy. - Nasz starosta upicki niech żyje! niech żyje!
Ćwiczenia:
1. Streść jednym zdaniem poszczególne fragmenty Potopu: ułóż dzieje Kmicica w punktach. Użyj
formy bezosobowej, np. 38. Rehabilitacja Kmicica.
2. Wyraź swoją opinię na temat zwyczajów wojennych XVII w. Co szczególnie razi humanistę wieku
XXI?
3. Oceń fabułę Potopu skupioną wokół losów Kmicica: czy jest ona: ciekawa, realistyczna,
prawdopodobna?
4. Oceń Kmicica. Czy jest to sympatyczny, czy antypatyczny bohater?
5. Podyskutujmy: Czy można Kmicicowi wybaczyć? Kto ma prawo w imieniu jego ofiar wybaczyć?
Czy miał tekie prawo król? Co można w życiu wybaczyć? Ile razy można wybaczać? Komu można
wybaczyć? Kiedy można wybaczyć – czy do wybaczenia potrzebne jest słowo przepraszam?
6. Czy znasz historię Ukrainy XX w.? Może ułożysz w punktach losy bohatera XX w. uwikłanego w
trudną historię tej części Europy?
Fragmenty Pana Tadeusza (ze słuchu)
Relacja Gerwazego
Nieboszczyk pan mój, Stolnik, pierwszy pan w powiecie,
(…)
Tak zginął pan potężny, pobożny i prawy,
Relacja Jacka Soplicy
Wszak sam wiesz, Gerwazeńku, jak Stolnik zapraszał
74
(…)
Ta myśl...zdaje się czysta...
Ćwiczenia:
1.
2.
3.
4.
5.
6.
Czym różnią się te dwie relacje? Komu bardziej wierzysz?
Czy na miejscu Gerwazego wybaczyłbyś Jackowi Soplicy?
Wygłoś oskarżenie wobec Jacka Soplicy.
Wygłoś mowę obronną.
Wydaj wyrok.
Skomentuj ten wyrok jako zbyt łagodny / zbyt surowy.
Oskarżyciel stara się ukazać ciemną stronę zbrodni. Używa sformułowań:
Zacznę od sprawy.../ Na początku.../ Na wstępie.../
Po pierwsze.../ po drugie.../
Następna sprawa to... / Przejdę do kolejnej sprawy / problemu...
Zanim powiem o..., kilka słów o...
Jak już wspomniałem...
Nie ma wątpliwości co do tego, że... / Zrozumiałe jest, że... / Bezsprzecznym wydaje się to, iż... /
Jasnym zdaje się fakt, iż... /
Wyraźnie widać, że... / Wynika z tego, że... / Oprócz tego daje się też zauważyć /
Nie można również pominąć faktu... / Zwróćmy uwagę na jeszcze jeden fakt.../
Pewnie... / na pewno... / z (całą) pewnością... / niewątpliwie / bez wątpienia / rzeczywiście / istotnie...
Następnie / ponadto / w dodatku /
Podsumowując, stwierdzić należy, że... / Jak wynika z zaprezentowanych faktów... /
Na zakończenie... / Kończąc... / Zakończę na... / Sumując... / Reasumując... /
Wobec tego żądam kary 12 lat więzienia / dożywocia / kary śmierci / kary grzywny w wysokości na
rzecz poszkodowanej
Dodatkowo żądam pozbawienia praw publicznych na 3 lata / odebrania... / konfiskaty.... / zgody na
ujawnienie nazwiska oskarżonego itp...
Obrońca stara się usprawiedliwić oskarżonego i zminimalizować skutki zbrodni. Używa konstrukcji
składniowych:
Co prawda..., ale...
Być może..., jednak...
Jest rzeczą wątpliwą, aby...
Niejasnym wydaje się to, że...
Rzekomo / jakoby / może / być może / podobno /..., w rzeczywistości jednak...
Proszę wziąć pod uwagę, że...
Wydaje się, że..., a jednak / mimo to / z drugiej strony...
Jakkolwiek..., to jednak...
Proszę zwrócić uwagę na okoliczności łagodzące: oskarżony...
Trudno jednoznacznie sprecyzować stanowisko wobec...
Sędzia musi wygłosić wyrok i podać uzasadnienie. Używa konstrukcji:
Biorąc pod uwagę...
Zważywszy na...
Mając w pamięci...
Należy stwierdzić...
Wobec tego skazuje się oskarżonego XX na...
Praca z materiałem ikonograficznym:
75
Dokończ zdania, weź pod uwagę fotografie. Jeśli będziesz mieć trudności poproś o pomoc
nauczyciela:
Akcja ballady Świteź i Świtezianka rozgrywa
się nad jeziorem _______________ .
Adam Mickiewicz urodził się w
_______________.
Adam Mickiewicz dzieciństwo spędził w
______________.
Ballady oraz Dziady cz. II powstały, gdy A.
Mickiewicz był nauczycielem w
________________.
Adam Mickiewicz studiował w
_____________. Na fotografiach
widać ____________ oraz
___________________.
76
(11) V / 9 / 10 – Wiara, nadzieja, miłość…
Fragmenty Trenów Jana Kochanowskiego
TREN I
(…)
„Prózno płakać” - podobno drudzy rzeczecie.
Cóż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świecie
?
Wszytko prózno! (…)
(…)
TREN III
(…) jedno się za tobą gotować
A (…) ciebie naszladować.
Tam cię ujźrzę, da Pan Bóg, a ty więc drogimi
Rzuć się ojcu do szyje ręczynkami swymi!
TREN VIII
(…)
Z każdego kąta żałość człowieka ujmuje,
A serce swej pociechy darmo upatruje.
TREN IX
Kupić by cię, Mądrości, za drogie pieniądze!
Która, jesli prawdziwie mienią wszytki żądze,
Wszytki ludzkie frasunki umiesz wykorzenić,
A człowieka tylko nie w anioła odmienić,
Który nie wie, co boleść, frasunku nie czuje,
Złym przygodom nie podległ, strachom nie
hołduje.
Ty wszytki rzeczy ludzkie masz za fraszkę
sobie,
Jednaką myśl tak w szczęściu, jako i w żałobie
Zawżdy niesiesz. Ty śmierci namniej się nie
boisz,
Bezpieczna, nieodmienna, niepożyta stoisz.
Ty bogactwa nie złotem, nie skarby wielkimi,
Ale dosytem mierzysz i przyrodzonymi
Potrzebami. Ty okiem swym nieuchronionym
Nędznika upatrujesz pod dachem złoconym,
A uboższym nie zajźrzysz szczęśliwego
mienia,
Kto by jedno chciał słuchać twego
upomnienia.
Nieszczęśliwy ja człowiek, którym lata swoje
Na tym strawił, żebych był ujźrzał progi twoje!
Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony
I między insze, jeden z wiela, policzony.
TREN X
Orszulo moja wdzięczna, gdzieś mi się
podziała?
W którą stronę, w którąś się krainę udała ?
Czyś ty nad wszytki nieba wysoko wniesiona
I tam w liczbę aniołków małych policzona?
Czyliś do raju wzięta? Czyliś na szczęśliwe
Wyspy zaprowadzona? Czy cię przez teskliwe
Charon jeziora wiezie i napawa zdrojem
Niepomnym, że ty nie wiesz nic o płaczu
mojem?
Czy, człowieka zrzuciwszy i myśli dziewicze,
Wzięłaś na się postawę i piórka słowicze?
Czyli się w czyścu czyścisz, jesli z strony ciała
Jakakolwiek zmazeczka na tobie została?
Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej
była,
Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła?
Gdzieśkolwiek jest, jeś1iś jest, lituj mej
żałości!
(…)
TREN XI
(…)
Kogo kiedy pobożność jego ratowała?
Kogo dobroć przypadku złego uchowała?
Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy
Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy.
Kędy jego duch wienie, żaden nie ulęże;
Praw-li, krzyw-li, bez braku każdego dosięże.
A my rozumy swoje przedsię udać chcemy:
Hardzi miedzy prostaki, że nic nie umiemy
Wspinamy się do nieba, boże tajemnice
Upatrując; ale wzrok śmiertelnej źrzenice
Tępy na to! Sny lekkie, sny ploche nas bawią,
Które się nam podobno nigdy nie wyjawią...
Żałości! co mi czynisz? Owa już oboje
Mam stracić: i pociechę, i baczenie swoje?
TREN XVI
(…)
O błędzie ludzki ! O szalone dumy !
Jako to łacno pisać się z rozumy,
Kiedy po woli świat mamy, a głowa
Człowieku zdrowa.
W dostatku będąc, ubóstwo chwalemy,
W rozkoszy - żałość lekce szacujemy,
A póki wełny skąpej prządce zstaje,
Śmierć nam za jaje.
Lecz kiedy nędza albo żal przypadnie,
Ali żyć nie tak, jako mówić, snadnie,
A śmierć dopiero wtenczas nam należy,
Gdy już k’nam bieży.
(…)
77
Człowiek nie kamień, a jako się stawi
Fortuna, takich myśli nas nabawi.
Przeklęte szczęście! Czyż snać gorzej duszy,
Kto rany ruszy?
Czasie, pożądnej ojcze niepamięci!
W co ani rozum, ani trafią święci,
Zgój smutne serce, a ten żal surowy
Wybij mi z głowy !
TREN XVII
Pańska ręka mię dotknęła,
Wszytkę mi radość odjęła:
Ledwie w sobie czuję duszę
I tę podobno dać muszę.
(…)
Oczu nigdy nie osuszę I tak wiecznie płakać muszę!
Muszę płakać! - O mój Boże,
Kto się przed Tobą skryć może?
Prózno morzem nie pływamy,
Prózno w bitwach nie bywamy:
Ugodzi nieszczęście wszędzie,
Choć podobieństwa nie będzie.
Wiodłem swój żywot tak skromnie,
Że ledwe kto wiedział o mnie,
A zazdrość i złe przygody
Nie miały mi w co dać szkody
Lecz Pan, który gdzie tknąć, widzi,
A z przestrogi ludzkiej szydzi,
Zadał mi raz tym znaczniejszy,
Czym-em już był bezpieczniejszy.
(…)
Prózne to ludzkie wywody,
Żeby szkodą nie zwać szkody;
A kto się w nieszczęściu śmieje,
Ja bych tak rzekł, że szaleje.
Kto zaś na płacz lekkość wkłada,
Słyszę dobrze, co powiada;
Lecz się tym żal nie hamuje,
Owszem, więtszy przystępuje.
Bo, mając zranioną duszę,
Rad i nierad płakać muszę,
.”
(…)
Co snać nie cześć, to ku szkodzie
I zelżywość serce bodzie.
(…)
A ja zatym łzy niech leję,
Bom stracił wszytkę nadzieję,
By mię rozum miał ratować;
Bóg sam mocen to hamować.
TREN XVIII
My, nieposłuszne, Panie, dzieci Twoje,
W szczęśliwe czasy swoje
Rzadko Cię wspominamy,
Tylko rozkoszy zwykłych używamy.
Nie baczym, że to z Twej łaski nam płynie,
A także prędko minie,
Kiedy po nas wdzięczności
Nie uznasz, Panie, za Twe życzliwości.
Miej nas na wodzy, niech nas nie rozpycha
Doczesna rozkosz licha!
Niechaj na Cię pomniemy
Przynajmniej w kaźni, gdy w łasce nie
chcemy!
Ale ojcowskim nas karz obyczajem,
Boć przed Twym gniewem stajem
Tak, jako śnieg niszczeje,
Kiedy mu słońce niebieskie dogrzeje.
(…)
Ale od wieku Twoja lutość słynie,
A pierwej świat zaginie,
Niż Ty wzgardzisz pokornym,
Chocia był długo przeciw Tobie spornym.
(…)
TREN XIX - ALBO SEN
(…)
Skryte są Pańskie sądy; co się Jemu zdało,
Nalepiej, żeby się też i nam podobało.
(…)
Zyskiem człowiek zwać musi, w czym nie
popadł szkody
(…) Czas doktór każdemu,
(…)
(…) ludzkie przygody
Ludzkie noś; jeden jest Pan smutku i nagrody
Ćwiczenia:
1. Czy znasz genezę utworu? Porozmawiaj o tym z nauczycielem.
78
2. Dopasuj do poszczególnych fragmentów poglądy filozoficzne, powiedzenia, sentencje: Czas
leczy rany. Bez Boga ani do proga. Bóg dał, Bóg wziął. Bóg pokornym łaskę daje. Człowiek
nie może zrozumieć wyroków Pańskich. Gdy trwoga, to do Boga. Nie duś w sobie emocji. Pan
Bóg wszystko widzi. Panie, zmiłuj się nad nami. Serce nie sługa. Solidaryzm połeczny. Syty
głodnego nie zrozumie. Wszyscy umrzemy. Zachować stoicki spokój. Życie jest bez sensu.
3. Dopasuj do poszczególnych fragmentów uczucia: żal, smutek, zwątpienie, rozpacz, wiara,
nadzieja, miłość.
4. Dokonaj analizy trenu IX: Jakie „mądrości” poddał autor w wątpliwość w obliczu
nieszczęścia? Czy znasz takie poglądy filozoficzne, jak stoicyzm i epikureizm? Porozmawiaj
o tym z nauczycielem.
5. Dokonaj analizy trenu X: Gdzie podmiot liryczny – nieszczęśliwy ojciec szuka swojej
córeczki? Dopasuj te miejsca / terminy do poszczególnych fragmentów trenu: niebo, czyściec,
raj, raj antyczny, świat idei (Platon), reinkarnacja. Co Ty sądzisz na temat życia
pozagrobowego?
6. Dokonaj analizy trenu XI: Jest to próba odpowiedzi na pytanie unde malum – skąd zło na
świecie? Jaką odpowiedź daje Kochanowski? Czy zgadzasz się z nim? Czy znasz Księgę
Hioba? Jeśli nie, poproś nauczyciela o wyjaśnienia. Czy widzisz podobieństwa z trenem XI?
7. W Trenach zawarta jest myśl, że pełnym, prawdziwym Człowiekiem można się stać przez
cierpienie. Podmiot liryczny przechodzi drogę od Filozofa (lepszy od innych ludzi) do
Człowieka (jeden z wiela policzony), który razem z innymi dzieli swoje losy. Jak myślisz, czy
faktycznie cierpienie zbliża do siebie ludzi? Co jeszcze może ludzi łączyć? A co może dzielić?
Jak oceniasz postawę Filozofa?
8. Ćwiczenia redakcyjne: Wybierz jeden z fragmentów Trenów i zmień jego język na
współczesny. Czy wiele się zmieniło od XVI wieku?
Fragment Dziadów, cz. IV Adama Mickiewicza
KSIĄDZ
Co to ma znaczyć?... szalony! czy można?
Odbierzcie mu żelazo, rozdejmijcie pięście.
Jesteś ty chrześcijanin? taka myśl bezbożna!
Znasz ty Ewangeliją?
PUSTELNIK
A znasz ty nieszczęście?
Ćwiczenia:
1. Czy znasz kontekst tego fragmentu? Zapytaj nauczyciela. Jakie pytania zadasz? Jakie pytania
zadajemy, gdy chcemy uzyskać informacje na temat dzieła literackiego – użyj strony biernej?
Użyj słów: napisany, wydany, wystawiony, temat utworu, bohaterowie utworu, gatunek
literacki, rodzaj literacki.
2. Jak myślisz, jakie dwa stanowiska reprezentują Ksiądz i Pustelnik?
3. O jakim nieszczęściu mówi Pustelnik? Czy to jest „prawdziwe” nieszczęście? Jakie znasz
„gorsze” nieszczęścia? Jakie nieszczęścia zdarzają się Tobie i Twoim rówieśnikom? Jak byś
ich pocieszył? Co byś im poradził?
4. Podyskutujmy: Czy wypada chodzić „po ludziach” ze swoimi nieszczęściami? Jak zachować
się wobec czyjegoś nieszczęścia, czy wypada mówić: a nie mówiłem, nie trzeba było, na drugi
raz…, sam sobie jesteś winien, to twoja wina, to dlatego, że…? Skąd na świecie biorą się
nieszczęścia? Czy nieszczęście to zło? Czy wiesz, co znaczy po łacinie unde malum? Jeśli nie,
zpytaj o to nauczyciela. Jak byś odpowiedział na to pytanie? Czy wiesz jakie w filozofii
padały odpowiedzi na to pytanie, np. co mówi na ten temat Księga Hioba, co powiedział św.
Augustyn? Czy znasz Dżumę A. Camusa, fragmenty podejmujące dyskusję na ten temat? Czy
na zło i nieszczęście na świecie coś można poradzić?
79
Zbigniew Herbert, Potęga smaku
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
w którym są włókna duszy i cząstki sumienia
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
lub fantastyczne twory z obrazów Hieronima Boscha
lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
Zaiste ich retoryka była aż nazbyt parciana
(Marek Tulliusz obracał się w grobie)
łańcuchy tautologii parę pojęć jak cepy
dialektyka oprawców żadnej dystynkcji w rozumowaniu
składnia pozbawiona urody koniunktiwu
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
(…)
Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa
Ćwiczenia:
1. Czy rozumiesz ten wiersz? Do jakich czasów historycznych się odnosi? Kto kogo i czym
kusił? Co groziło za odmowę współpracy? Czy wiesz coś o tzw. lustracji, problemie agentów
w Polsce i na Ukrainie?
2. Dlaczego podmiot liryczny nie dał się skusić? Czy potrafisz go scharakteryzować – jakich
ludzi reprezentuje? Jak myślisz, czy takich ludzi było wielu?
3. Czy wiesz coś o postawie Z. Herberta wobec komunizmu? Czy wiesz, że był jedynym
wybitnym twórcą, który nie współpracował z władzą komunistyczną w okresie tzw.
socrealizmu?
4. Czy wiesz coś o socrealizmie? Czy znasz utwory ukraińskie (po ukraińsku) z czasów władzy
sowieckiej? Jak myślisz, czy zostało coś do dzisiaj z tamtych czasów?
80
5. Podyskutujmy: Jak oceniasz postawę tych, którzy „dali się skusić”? Czy powinni za
współpracę z władzą komunistyczną przeprosić? Ponieść odpowiedzialność prawną i
moralną? Czy jest sprawiedliwe, że ci, którzy poszli na współpracę zrobili kariery naukowe i
zawodowe, dziś są profesorami i dyrektorami, ci zaś, którzy nie dali się złamać często cirpią
biedę i nie spełnili się w życiu? Czy warto być wiernym ideałom? Jeśli tak, to w imię czego?
Jak myślisz, jakie są dzisiejsze pokusy, które są złe z moralnego punktu widzenia? Jak
oceniasz powiedzenie Po trupach do celu? Kto dziś i czym kusi? Czy „smak” tych pokus się
zmienił? Czy dziś łatwiej oprzeć się pokusom, czy trudniej?
6. Zredaguj tekst na nowo: zlikwiduj wersy, dodaj znaki interpunkcyjne, duże litery. Czy
zauważyłeś, że przecinek w innym miejscu zmienia sens? Którą wersję lepiej (łatwiej) się
czyta?
7. Odegraj scenkę: zadajesz pytanie Z. Herbertowi, ten zaś odpowiada tym wierszem
(przerobioną wersją). Dokonaj streszczenia, niech odpowie krótko.
8. „Pokrój” ten tekst na kilka fragmentów. Do każdego z nich zadaj pytanie – powstanie w ten
sposób wywiad.
Zbigniew Herbert, Przesłanie Pana Cogito
Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca (…) - wstań i idź
(…) powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź
Ćwiczenia:
1. Czy rozumiesz ten wiersz? Do jakich czasów historycznych się odnosi? Kto kogo i dokąd
posyła? Czy posyła na sukces czy na klęskę?
2. Czy rozumiesz aluzje kulturowe w tekście? Zapytaj o nie nauczyciela.
81
3. Scharakteryzuj bohaterów: wypisz z wiersza epitety dotyczące posyłanego (np.
wyprostowany) i innych (np. na kolanach). Jakie nasuwają się wnioski?
4. Wypisz z tekstu wiersza nazwy uczuć, np. gniew, pogarda… Które autor wiersza uważa za
złe? Skąd o tym wiesz? Czy zgadzasz się z opinią autora?
5. Jak rozumiesz frazy: ci, co na kolanach;, odwróceni plecami; obaleni w proch; dać
świadectwo? Czy potrafisz podać przykłady z życia ilustrujące te frazy?
6. Podyskutujmy: W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy. Co według Ciebie liczy się w
ostatecznym rachunku? Pogarda dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają: Czy jedyne, co
można zrobić, to okazywać im pogardę? Jak zachować się wobec tych, którzy na złu dorobili
się majątków lub zrobili kariery? Czy znasz takie przypadki z życia? I nie przebaczaj zaiste
nie w twojej mocy / przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie: Czy znasz
przypadki wybaczania w imieniu skrzywdzonych? Czy wiesz coś o teorii grubej kreski?
Porozmawiaj o tym z nauczycielem. Czy warto w imię wartości iść na pewną klęskę? Jeżeli
tak, to jakich wartości?
Tadeusz Różewicz, Ocalony
Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
Prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
Człowiek i zwierzę
Miłość i nienawiść
Wróg i przyjaciel
Ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
Widziałem:
Furgony porąbanych ludzi
Którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
Cnota i występek
Prawda i kłamstwo
Piękno i brzydota
Męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
Widziałem:
Człowieka który był jeden
Występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
Niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
Niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
Prowadzony na rzeź.
Ćwiczenia:
1. Czy znasz kontekst tego wiersza? Zapytaj o to nauczyciela. Co wiesz o obozach
koncetracyjnych i łagrach? Czy można tam stracić wiarę w wartości?
2. Czy współcześnie też można stracić wiarę w wartości? W jakich okolicznościach? Jak
myślisz, czy ocalenie pomaga wierze w wartości, czy przeszkadza? Czy wiesz, co to jest
relatywizm? Jak oceniasz występujące w wierszu zestawienia, np. miłość i nienawiść, czy
faktycznie są to antonimy, a między nimi jest przepaść? A może te pojęcia są na jednej linii, a
różnią się jedynie stopniem, intensywnością? Przeanalizuj wszystkie zestawienia, podaj
przykłady z życia, jeżeli ich nie masz, wymyśl takie sytuacje.
3. Kto może być nauczycielem i mistrzem? Kto jest autorytetem dla współczesnej młodzieży na
Ukrainie? Czy te autorytety uczą myślenia według wartości? Jak oceniasz powiedzenie Jurka
Owsiaka (jeśli nie wiesz, kto to jest, zapytaj o niego nauczyciela) róbta, co chceta? Św.
Augustyna kochaj i rób, co chcesz? Czy widzisz między nimi różnicę?
Szkic o filozofii ks. prof. Jóżefa Tischnera (fragment książki Dramat istnienia)
Człowiek pojawia się na świecie jak na scenie. Doświadcza sceny i innych na tej scenie. Musi jednak
się otworzyć: na scenę, na drugiego człowieka i na przepływający czas — czas dziejący
się między ludźmi. Scena jest płaszczyzną spotkań i rozstań z innymi, jest przestrzenią wolności, na
niej człowiek szuka domu, chleba, Boga i cmentarza, na niej spocznie. Scena jest
82
zadaniem — człowiek musi ją uprzedmiotowić (zamienić na przestrzeń wypełnioną „przedmiotami”),
zobiektywizować, oswoić. Owo oswojenie bierze się z zasadniczego przeciwieństwa sceny i MNIE.
JA nie jestem cząstką sceny, jestem od niej zasadniczo różny jako podmiot w stosunku do przedmiotu.
Ale nie ma to być walka, chodzi o przezwyciężenie przeciwieństwa w stronę harmonii i jedności ze
sceną. Moja egzystencja jest egzystencją dramatyczną, bo postawić muszę sobie zasadnicze pytanie —
czy moja ziemia jest moją ziemią obiecaną czy ziemią odmówioną? Scena jest MI dana, ale ma
zasady: gospodarowanie nie jest swawolą: rosną na niej drzewa z zakazanymi owocami. Ziemia ma
określoną naturę. Trzeba postępować z rzeczami zgodnie z naturą, kto zlekceważy naturę, może
spowodować bunt sceny. Gdy postępuję zgodnie z naturą — gospodaruję. Przywiązuję się do swego
świata. Powiem: to jest MÓJ dom, gospodarstwo, ojczyzna. Mój świat to świat danej mi obietnicy.
Gospodaruję, rodzi się MOJE MIEJSCE wyznaczone czterema biegunami: DOM, WARSZTAT
PRACY, ŚWIĄTYNIA, CMENTARZ. Moja ziemia — scena będzie ziemią obiecaną, jeśli
ZADOMOWIĘ SIĘ w domu (który stoi we właściwym MIEJSCU sceny — świata!) wraz z żoną i
dzieckiem — to dla dziecka jest dom, jest ono jego zwieńczeniem, jest obietnicą wszelkich obietnic.
Przywiążę się do domu, jeżeli obudzi się we mnie wiara, że w tym domu, w tym ogrodzie, przy tej
kołysce stała się moja ziemia obiecana. A potem, gdy dzieci odejdą, pustoszejący dom otworzy
horyzont transcendencji.
Widok z okien domu jest pierwszym widokiem
człowieka na świat.
Człowiek zapytany, skąd przychodzi wskazuje na dom.
Dom jest gniazdem człowieka.
Tu przychodzi na świat dziecko, tu dojrzewa poczucie
odpowiedzialności za ład pierwszej wspólnoty, tu człowiek
rozpoznaje główne tajemnice rzeczy okna, drzwi, łyżki
cieszy się i cierpi,
stąd odchodzi na wieczny spoczynek.
Mieć dom znaczy: mieć wokół siebie obszar pierwotnej
swojskości.
Ściany domu chronią człowieka przed srogością żywiołów
i nieprzyjaźnią ludzi.
Umożliwiają życie i dojrzewanie.
Mieszkając w domu, człowiek może się czuć sobą u siebie.
Być sobą u siebie to doświadczać sensownej wolności.
Praca ma służyć dla domu — dzięki niej przestrzeń wokół domu zmienia się w przestrzeń dla domu.
Dla życia w tym domu. Dzięki pracy ZAKORZENIAM SIĘ w miejscu pracy i ze współpracownikami,
poznaję scenę, wierzę, że istniejąc TU i TERAZ nie jestem intruzem. Moja praca i mój dom jest
błogosławiony przez Boga w świątyni — UŚWIĘCAM SIĘ. Tutaj w świątyni odkrywam sens mej
pracy i domu przez uświadomienie idei ofiary z siebie (umieć ubożeć) i przez metaforyzację: ziemi
jako metafory ziemi, domu jako metafory domu — stają się one przez te metaforyzacje znakami
(drogowskazami) nadziei. Na cmentarzu PODEJMUJĘ DZIEDZICTWO. Idąc na cmentarz, by
spotkać się z przodkami, podejmuję dziedzictwo tradycji, kultury, ale przede wszystkim utożsamiam
się z przodkami w sensie następstwa. Tak wygląda idealna ziemia obiecana.
Niestety, człowiek współczesny rzadko dostępuje poczucia takiej ziemi. Ma poczucie, że taka
ziemia została mu odmówiona. Jestem tu uzurpatorem, intruzem, złodziejem, jestem pełen winy, boję
się, bo chodzę po cudzej drodze. Wszystko jest cudze. Chcę uciec. Ale się nie da uciec ze sceny.
Pozostaje walka. Będę miał to, czego mi odmówiono! Chcę mieć!!! Budzi się pożądanie ziemi i jej
bogactwa. Odmówiono mi wzajemności (miłości) — będzie odwet, INNY to mój potencjalny wróg,
zachowam dystans, nie „przełamię” się nawet w stosunku do kobiety, zatem nie zadomowię się,
pozostanę bezdomny! Po walce będę wracał do domu — KRYJÓWKI, schronu z coraz wyższymi i
grubszymi murami, przestrzeń wokół domu uczynię pustynią. Moja praca stanie się formą walki, by
mieć, stanie się w gruncie rzeczy bez sensu, stanie się KATORGĄ — będę ją widział jako atak na
mnie, będę się bronił — ucieczki z zaklętego kręgu nie ma. Do świątyni pójdę po siłę potrzebną w
mojej walce. Ale nawet Bóg mnie
opuścił… Przyszedłem do TRYBUNAŁU POTĘPIEŃ. Ja potępiam INNYCH, niesprawiedliwy Bóg
potępia mnie. A przecież ja jestem niewinny! To ONI! Więcej nie przyjdę! Poszukam Boga poza
83
świątynią! Na cmentarzu dokonam wyrzeczenia się — przodków, rodziny, narodu, takich ludzi, z
którymi przyszło mi walczyć. Chcę zerwać korzenie. Potem na cmentarz nie pójdę — będzie to już
tylko MIEJSCE ZJAW.
Ćwiczenia:
1. Czy na podstawie tego szkicu możesz określić, co człowiek powinien robić, by żyć na ziemi
obiecanej?
2. Na podstawie tekstu uzupełnij schemat:
DOM
___________________
_____________________
KATORGA
_____________________
TRYBUNAŁ POTĘPIEŃ
CMENTARZ
______________________
ZIEMIA OBIECANA
_______________________
Co na temat domu sądzi prof. Tischner? Czy zgadzasz się z nim?
3. Czy w tekście znalazły się słowa, zwroty i wyrażenia, których nie rozumiesz? Spróbuj je
zdefiniować prostszym językiem.
4. Jak myślisz, czy większość ludzi żyje na ziemi obiecanej czy na ziemi odmowy? Potrafisz
podać przykłady? A Ty na jakiej ziemi chciałbyś żyć? Jak wyobrażasz sobie (konkretnie) takie
swoje życie?
Praca z materiałem ikonograficznym:
Z jakimi utworami wiążą się poniższe symbole:
Altana w Tuchanowiczach (dziś Białoruś),
miejsce spotkań A. Mickiewicza z Marylą.
_______________________
Kochanowski pod Lipą.
_____________________________
Brama niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu.
_______________________________________
84
85

Podobne dokumenty