Kazimierz Tarnawski (1899 – 1940)

Transkrypt

Kazimierz Tarnawski (1899 – 1940)
Kazimierz Tarnawski (1899 – 1940)
Kapitan Tarnawski był w niewoli bolszewickiej dwa razy. Raz wpadł w ręce
Sowietów w 1920 roku, drugi raz w 1939. Drugiego razu nie przeżył. Za
pierwszym razem wyszedł cało z opresji tylko dzięki temu, że po zawarciu
traktatu pokojowego w Rydze Polacy i bolszewicy dokonali wymiany jeńców.
Z relacji innych wiadomo, że warunki panujące w sowieckich obozach
jenieckich w 1920 roku były straszliwe.– Ojciec nigdy nie rozmawiał ze mną
na temat tamtych przeżyć. Być może uznał, że jestem za mały – opowiada syn
kapitana Tarnawskiego Jerzy (rocznik 1928). – Jako weteran wojny 1920 roku
wychowywał mnie w bardzo patriotycznym duchu. W poszanowaniu dla
państwa, jego barw i historii. Zabierał nas na wszystkie wojskowe parady i
państwowe uroczystości. Byłem zapalonym harcerzem. Tarnawski jako
mieszkaniec Galicji w 1917 roku zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego. Bił
się z Rosjanami. Po kryzysie przysięgowym – jako obywatel austriacki – został wcielony do armii monarchii
austro-węgierskiej i wysłany na front włoski. Do ojczyzny wrócił akurat, żeby wziąć udział w polskoukraińskiej wojnie o Lwów. Walczył w szeregach legendarnych obrońców miasta. Potem skończył
podchorążówkę i latem 1920 roku bił się już pod Warszawą z bolszewikami. Właśnie wówczas dostał się do
niewoli. Miał sporo szczęścia, bo bolszewicy na ogół od razu mordowali schwytanych oficerów jako
„wrogów ludu”. Rozsiekali ich szablami lub poddawali bestialskim torturom. W 1921 roku, po powrocie z
niewoli, zdecydował się na pozostanie w armii.– Mieszkaliśmy w Bydgoszczy, ojciec służył w 8. Batalionie
Broni Pancernej, ale na krótko przed wybuchem wojny wysłano go do Przemyśla. 31 sierpnia przyjechał na
kilka godzin, aby się z nami pożegnać – relacjonuje pan Tarnawski. – Pamiętam jego czarny, pancerniacki
mundur i skórzaną kurtkę. Właśnie ze względu na te uniformy Niemcy nazywali naszych czołgistów
„czarnymi diabłami”. W jakich okolicznościach kapitan Tarnawski dostał się do sowieckiej niewoli? Nie
wiadomo. Już po wojnie z rodziną skontaktował się jego ordynans i opowiedział, jak Tarnawski próbował
się przebić do Rumunii. Inni jego koledzy wyrzucili mundury i przebrali się w cywilne ubrania, ale on
zdecydowanie odmówił użycia takiego fortelu. Gdyby udało mu się przedrzeć do granicy, podobnie jak
członkowie jego oddziału, którzy mieli więcej szczęścia, trafiłby do brygady gen. Stanisława Maczka.
– O tym, że ojciec jest w sowieckiej niewoli, dowiedzieliśmy się z listu, który przysłał z Kozielska 29
listopada 1939 roku – opowiadał pan Jerzy. Podobnie jak wiele innych dzieci, które straciły ojca w Katyniu,
list ten rodzina Tarnawskich przechowuje do dziś. Kapitan Jerzy Tarnawski pisał:
„Jestem zdrowy, cały, żyję myślami tęsknoty o was i martwię się waszym życiem, istnieniem najdroższych
mi dusz. Jak sobie dajecie radę z bytem – czy macie co jeść i w co się ubrać? Uważajcie na swoje zdrowie.
Od ciebie kochana Stacho zależy życie naszych najukochańszych dziatek. Czy na zimę macie czym palić?
(...)
ściskam Kazik
Kozielsk, 29 XI 1939”
Dąb pamięci , poświęcony kapitanowi Kazimierzowi Tarnawskiemu został posadzony 29.04.2015 r przed
budynkiem Środowiskowego Domu Samopomocy w Birczy. Opiekę nad dębem sprawują uczniowie
Gimnazjum w Birczy.