Niemiecki konkurs jamników wszechstronnych

Transkrypt

Niemiecki konkurs jamników wszechstronnych
Arch. Ariela Kitzermanna
Niemiecki konkurs jamników wszechstronnych
Jana Dollwetzela poznałem jesienią
2014 r. podczas Międzynarodowego
Konkursu Pracy Dzikarzy im. dr. Jana
Oseta w Przechlewku. Jan, który jest
zapalonym myśliwym, przyjechał ze
swoimi jamnikami, aby sprawdzić je na
polskich zawodach. Natomiast mnie towarzyszył młody Bilbo „Vom Kitzermann”.
Psy nie zawiodły, a my zbrataliśmy się na
tyle, że rok później skorzystałem z zaproszenia Niemca i wystartowałem na Internationale Erdhundetage (IEHT) – konkursie jamników wszechstronnych. Imprezę
zorganizowało Verein für Jagd-Teckel e.V.
(VJT) (Stowarzyszenie Polujących Jamników), które promuje użytkowość przedstawicieli tej rasy.
Wydarzenie odbyło się w Brandenburgii w okolicach miejscowości Fürstenwalde niedaleko Berlina. Po przyjeździe i zakwaterowaniu w pensjonacie
poszliśmy na zbiórkę do myśliwskiej
restauracji. Konkurs miał kameralny
charakter, gdyż wymagał sporo przygotowań. Oprócz moich trzech szczotek
(Bilbo „Vom Kitzermann”, „Kaposvölgyi-Bátor” Kope i Orchis „Zo Šraneckých borin”) przyjechały jeszcze cztery jamniki.
Po rejestracji rozlosowano numery oraz
szczegółowo omówiono wszystkie konkurencje. Następnego dnia skoro świt
wyruszyliśmy do lasu, gdzie rozpoczęła
się pierwsza z nich – poszukiwanie postrzałka. Na końcu 24-godzinnej ścież-
18
Brać Łowiecka 8/2016
ki, o długości ok. 850 m, wyłożono jelenią
skórę. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że
podczas samej pracy na farbie nie było
sędziego – wskazywał on tylko miejsce
rozpoczęcia oraz sprawdzał zachowanie
tropowca przy odnalezionym postrzałku. Na pracę przeznaczono 1,5 godz.
Za odnalezienie skóry przyznawano
50 pkt. Ponadto na ścieżce farbowej znajdowało się pięć specjalnych liści dębowych
z fragmentami patrochów lub samą farbą.
Od spodu zostały one oznaczone i ponumerowane. Jeśli pies podążał idealnie po
ścieżce, to natrafiał na owe liście, za które
otrzymywał dodatkowe 10 pkt za każdy.
Maksymalne 100 pkt zdobyły tylko dwa
jamniki, w tym Orchis. O wygranej zdecydował czas odnalezienia postrzałka. Na tej
podstawie moja jamniczka uplasowała się
na pierwszym miejscu. Każdy uczestnik
dostał nadajnik GPS, dzięki czemu sędzia
mógł śledzić przebieg trasy. Po długim
dniu spotkaliśmy się na kolacji, a potem
wszyscy udali się na odpoczynek, by zebrać siły na następny dzień.
Nazajutrz z samego rana dotarliśmy
do kompleksu z dziczą zagrodą i sztuczną
norą. Po zbiórce sędziowie od razu zaczęli
ocenę psów. W zagrodzie o wielkości ok.
2 ha jamnik miał 5 min na odnalezienie
czarnego zwierza oraz kolejne 5 min na
pracę. Pod uwagę brano szczekliwość, wytrwałość oraz ciętość. Za każde minimalne
uchybienie potrącano punkty. Największy
podziw wzbudził Bilbo, który uzyskał
maksymalne noty.
Po przerwie obiadowej przyglądano
się pracy psów w norze. Obiekt był tradycyjny – w kształcie podkowy, z kotłami, kominem i załamaniami. Czworonóg
po wejściu do środka miał 3 min na dotarcie do lisa umieszczonego w kotle na
końcu nory. Norowiec o dobrym nosie
mógł skorzystać ze skrótu, ułatwiając
sobie dojście do przechery. Jamnik powinien oszczekiwać drapieżnika przez
3 min, a potem zwalniano blokadę
ruchomej zastawki i pies musiał przepchnąć rudzielca do samego końca nory,
na co przewidziano 2 min. Co prawda
takie zasady nie pozwalają na sprawdzenie ciętości psa, bo nie ma on pełnego
kontaktu z lisem, jednak za plus należy uznać to, że weryfikują wytrwałość
i szczekliwość, co również jest istotne
w polowaniu. Mimo wszystko pozostał
mały niedosyt, że czworonogi nie mogły
pokazać wszystkich swoich możliwości.
Po zakończonej konkurencji okazało się,
że Kope zwyciężył w tej konkurencji.
Uczestnicy zgodnie z niemiecką
punktualnością stawili się na ogłoszenie
końcowych wyników i uroczysty bankiet.
Podsumowując, moja trójka spisała się na
medal i znalazła się na podium w klasyfikacji generalnej (suma wszystkich trzech
konkurencji), zajmując: Orchis – I miejsce, Bilbo – II, Kope zaś – III. Organizatorzy zapewnili oryginalne puchary, a ja za
wygraną z Orchis otrzymałem odstrzał na
rogacza w rejonie Brandenburgii. Oczywiście nie zabrakło przemówień, wyrazów
wdzięczności i wspólnego biesiadowania.
Pragnę złożyć podziękowania dla mojego serdecznego kolegi Jana za gościnę,
dla Horsta-Dietera Schrödera, właściciela
hodowli „Vom Baalsee”, za rady i miłe towarzystwo oraz dla osób z VJT za profesjonalizm włożony w przygotowanie wydarzenia. Sądzę, że warto by zaczerpnąć
kilka ciekawych rozwiązań i pomysł do
organizacji polskich konkursów. Waidmannsheil!
Ariel Kitzermann
Miłośników użytkowych jamników
szorstkowłosych i polowania z nimi
zapraszam do współpracy:
www.vomkitzermann.com.pl,
[email protected].

Podobne dokumenty