: Magazyn - grzbiet : Strona 3

Transkrypt

: Magazyn - grzbiet : Strona 3
Polska Gazeta Wrocławska
Wroc awska
Pi tek, 10 października
Piątek,
paŸdziernika 2014
www.gazetawroclawska.pl
Magazyn //17
Nieubezpieczony
nie szanuje pacjenta?
Ile szpital może zaproponować za śmierć pacjenta? Złotówkę!
Niewiarygodne? Ale prawdziwe. Co ciekawsze, są renomowane placówki medyczne, które wolą płacić odszkodowania
niż zmienić sposób działania tak, by uniknąć kolejnych tragedii
Agata Grzelińska
[email protected]
Z
łotówka
otówka odszkodowania
za śmierć w wyniku błędu
lekarskiego? Tak, to nie żart.
To się zdarzyło naprawdę.
We Wrocławiu. Tyle zaproponował rodzinie Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 1 we
Wrocławiu po tym, jak Wojewódzka Komisja do spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych wydała orzeczenie, że śmierć bliskiej im osoby nastąpiła na skutek błędu personelu medycznego.
Od początku swego istnienia Wojewódzka Komisja do spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu rozpatrzyła 122 wnioski. Z tego 10 spraw umorzyła,
w 92 przypadkach stwierdziła, że nie doszło
do zdarzenia medycznego, a w 20 nie miała
wątpliwości, że wnioskodawcy słusznie domagają się odszkodowania.
– Dotąd doszło do uzgodnienia pomiędzy
wnioskodawcą a podmiotem leczniczym
kwoty odszkodowania i zadośćuczynienia
tylko w czterech przypadkach – mówi Alicja
Haczkowska, przewodnicząca Wojewódzkiej Komisji do spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu.
Były to kwoty od 10 tysięcy do 150 tysięcy złotych. W pozostałych sprawach nie
doszło do porozumienia, bo szpitale proponowały zbyt mało. – Zdarzały się propozycje
odszkodowania i zadośćuczynienia w wysokości 500 złotych w pięciu przypadkach. Jeden ze szpitali zaproponował 1 złoty – mówi
Haczkowska. – Tak niskie propozycje świadczą, że podmioty lecznicze nie akceptują
orzeczeń komisji.
Skąd się biorą tak rażąco niskie i poniżające dla poszkodowanych kwoty? Dlaczego
szefowie szpitali nie mają skrupułów, by zaproponować złotówkę czy 500 złotych zadośćuczynienia za śmierć pacjenta? O komentarz zapytaliśmy Jolantę Budzowską,
radcę prawną, specjalizującą się w sprawach
medycznych, która wywalczyła najwyższe
w Polsce odszkodowanie za błąd medyczny
w wysokości 1,2 mln zł. Zasiada też w Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Krakowie.
– To nie jest odosobniona sytuacja i nie
tylko we Wrocławiu. Oczywiście jest to dowód zobojętnienia władz szpitala na cierpienie. Prawdopodobnie jednak przyczyna tkwi
też tym, że szpitale, które proponują takie
kwoty, nie mają specjalnego ubezpieczenia
od zdarzeń medycznych. Ubezpieczenia te
są dobrowolne – zauważa Budzowska. – Jeśli rodzina pacjenta nie przyjmuje takiej propozycji, wtedy musi iść do sądu. A odszkodowania z wyroków sądowych szpitale pła-
cą z obowiązkowego ubezpieczenia OC – tłumaczy mechanizm prawniczka.
Piotr Nowicki, dyrektor SPSK1 potwierdza, że zaproponował złotówkę odszkodowania, ale jak podkreśla symboliczną.
– Z dwóch powodów. Nie jestem przekonany, że komisja miała rację. Napisałem więc,
że proponuję symboliczną złotówkę, ale nie
dlatego, że na tyle wyceniam czyjąś krzywdę, tylko dlatego, żeby przenieść sprawę
na drogę sądową. I tak się stało. Nie unikamy
ewentualnej odpowiedzialności. Czekamy
na rozstrzygnięcie sądu – mówi dyrektor Nowicki. Niedoskonały system prawny nie
zwalnia jednak ludzi kierujących szpitalami
z choćby minimalnej empatii. – Szpital proponując tak niską kwotę, powinien dołączyć zaproszenie na rozmowę o ugodzie z udziałem
ubezpieczyciela, ale to wymaga dobrej woli.
W mojej 16-letniej praktyce tylko dwa razy
spotkałam się z sytuacją, że szpitale zawarły
ugodę z rodzinami w mediacji, ale w obu
przypadkach stało się tak z inicjatywy ubezpieczyciela – dodaje Jolanta Budzowska.
– Zazwyczaj wygrywa doraźny interes zarządzających, którzy działają w myśl zasady:
„byle później, byle nie za mojej kadencji”.
I mniej ważne jest dla nich to, że w sądzie
rodziny pacjentów mogą wywalczyć znacznie większe kwoty, bo tam nie obowiązują
już ograniczenia takie, jak w komisjach.
FOT. PAWEŁ RELIKOWSKI
Zdrowie
b Zdarza się, że trudna operacja wykonana jest po mistrzowsku, a pacjent umiera na zakażenie
Najlepsi nie muszą nic poprawiać?
Spośród 20 orzeczeń potwierdzających zdarzenie medyczne, 13 dotyczy podmiotów
leczniczych z Wrocławia. Pozostałe miały
miejsce w placówkach w innych miastach
Dolnego Śląska. W ciągu trzech lat najwięcej
wniosków, bo 29 wpłynęło pod adresem Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Borowskiej. Po 15 skarg było na 4. Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką (ul. Weigla)
oraz Dolnośląski Szpital Specjalistyczny im.
T. Marciniaka (ul. Traugutta), 12 wniosków
złożono na Wojewódzki Szpital Specjalistyczny przy ul. Kamieńskiego, 8 na Samodzielny
Publiczny Szpital Kliniczny nr 1, 5 na Szpital
Specjalistyczny im. A. Falkiewicza na Brochowie, 4 na Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Gromkowskiego przy ul. Koszarowej i 2 na Centrum Chorób Płuc przy ul.
Grabiszyńskiej.
Jak wynika z tych statystyk, najwięcej zastrzeżeń pacjenci mają do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, wobec którego komisja potwierdziła pięć spraw.
– W ciągu trzech lat istnienia Komisji wobec USK orzeczono zdarzenia medyczne w 5
przypadkach, z czego w jednym przypadku
wnioskodawca przyjął propozycję szpitala.
Wnioski w tych sprawach dotyczyły zakażeń
szpitalnych, niezdiagnozowania tętniaka
oraz opóźnienia w leczeniu – mówi Agnieszka Czajkowska-Masternak, rzeczniczka USK.
I dodaje, że szpital zachęca pacjentów
do składania wniosków o likwidację szkody
w ramach polisy OC szpitala. – Każdy przypadek analizowany jest indywidualnie.
Wojewódzkie komisje do spraw
orzekania
o zdarzeniach medycznych
powołano w styczniu
2012 r. Tworzą je lekarze i prawnicy. Jeśli komisja wyda orzeczenie
o zdarzeniu medycznym, poszkodowany
może się domagać
od szpitala zadośćuczynienia. Jeśli dojdzie
do ugody, zrzeka się
dalszych roszczeń.
Do sądu może iść dopiero, gdy nie zawrze
ugody ze szpitalem.
Ustawa o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw
Pacjenta ustala maksymalną kwotę odszkodowania i zadośćuczynienia na 300 tys.
zł za śmierć pacjenta
i 100 tys. zł za rozstrój
zdrowia, uszkodzenie
ciała, zakażenie.
Logiczne wydaje się, że największe ryzyko popełnienia błędu jest w największym
szpitalu, do którego trafiają najtrudniejsze
przypadki. Zastanawia jednak, że najwięcej
orzeczeń dotyczy zakażeń szpitalnych.
– Niestety. Często operacja, nawet bardzo
skomplikowana, jest wykonana po mistrzowsku, ale potrafi być zniweczona przez
powikłanie w postaci zakażenia szpitalnego
– prof. Andrzej Gładysz, były konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych, wiceprzewodniczący Wojewódzkiej Komisji
do spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu. – Powtarzają się te same błędy. Co więcej, w tych samych placówkach. Zarządzający nimi i pełnomocnicy
prawni twierdzą, że wszystko jest w porządku, a do zakażeń dochodzi.
O czym to świadczy? Że dyrekcja szpitala zadowala się wyłącznie procedurami na
papierze? Że nie ma tam właściwej kontroli
zakażeń szpitalnych? Że nikt nie dokonuje
żadnej analizy błędów i orzeczeń komisji?
Profesor wspomina jedną ze spraw. Dotyczy
chirurgii wysoko specjalistycznej w bardzo
referencyjnej placówce we Wrocławiu. Doszło tam do zakażenia szpitalnego, po którym
pacjent zmarł.
– Ordynator tego oddziału podjął decyzje
naprawcze, ale były one na tyle jednoosobowe i na tyle nieegzekwowane, niekontrolowane, że na tym samym oddziale po kilkunastu miesiącach z podobnego powodu
doszło do kolejnego zakażenia. Tym razem
operowany przeżył, ale z konsekwencjami,
które zostają na całe życie – mówi prof. Gładysz. – Każdy taki błąd to pieniądze wyrzucane w błoto. Zamiast płacić odszkodowania można kupić nowy sprzęt czy dać podwyżki personelowi. Niestety, nie ma weryfikacji organizacji pracy, nie ma naprawiania błędów.
Nowe prawo czy wyższe kary?
Być może, jeżeli szpitale zamiast naprawiać
procedury, by unikać tych samych błędów,
wolą płacić odszkodowania z publicznych
pieniędzy, należy zmienić prawo tak, by to
konkretni winowajcy (lekarze czy pielęgniarki lub inni przedstawiciele personelu medycznego) płacili odszkodowania?
– Dziś rzeczywiście pracownicy szpitali są
bezkarni. I na pewno personel powinien odpowiadać, ale może też warto wprowadzić
takie rozwiązanie, jak we Francji. Tam, jeśli
szpital nie uznaje swojej winy, a komisja czy
biegli uznają, że jednak ewidentnie błąd został popełniony, szpital musi zapłacić znacznie więcej – mówi mecenas Budzowska.
Poseł Tomasz Latos (PiS), szef sejmowej
Komisji Zdrowia, uważa, że nie trzeba zmieniać ustaw, ale należy wzmocnić kontrole.
– Aż nie chce mi się wierzyć, że w renomowanych szpitalach nikt się nie przejmuje błędami. Raczej zawodzą mechanizmy
kontrolne – mówi poseł Latos. – Są instytucje, które powinny się temu przyjrzeć bliżej, i to systemowo, bo może nie ma koordynacji. Sanepid, Narodowy Fundusz
Zdrowia i Rzecznik Praw Pacjenta powinni przeanalizować nie tylko poszczególne
przypadki, ale także ich powtarzalność.
Zdaniem posła, przyczyn tego, że w dobrym szpitalu dochodzi do zakażeń, zwykle bywa kilka. Może to być efekt ludzkich
błędów, ale przyczyna może też tkwić
w starym budynku czy sprzęcie.
– Warto również sprawdzić, czy nie oszczędza się na sterylizacji, zastępując skuteczne rozwiązania jakimiś tańszymi. Mam
sygnały o takich przypadkach z renomowanych placówek. A może zastosowano
tak modny ostatnio outsourcing i zlecono
sterylizację firmie zewnętrznej? – dodaje
poseł Tomasz Latos. a