7. ROK KOTA 9

Transkrypt

7. ROK KOTA 9
9 ( 1105
05 )
2 9. I X. 2 x1 0 0 0 + 8
ISSN 1732 - 0941
Nr
Nêdza i jej niespodziewany koniec. Czy¿by zapowiadany przez premiera Tuska "cud"
ju¿ dzia³a³? Fot.: Lele
7. ROK
KOTA
CENTRAL EUROPEAN PRESS CORPORATION OF REGIOPOLIS
ŒRODKOWO – EUROPEJSKA KORPORACJA PRASOWA REGIOPOLIS
www.RegioPolis.net
e-mail: [email protected]
©
COPY LEFT
ÿ
MYŒLI KARASIA, CZYLI KARAŒ MYŒLI
(i rysunki Micha³a Graczyka - jako s³ów dope³nienie)
WIEJSKA Z KLAS¥ (niekiedy z czterema)
Wyt³umaczenie
Pan Bóg daje w³adzê
Wiêc jej kadzê.
http://www.innyswiat.most.org.pl/ulica/
ZAMYSLENIAzMYSLENIA-MarianKaras.pdf
MARIAN KARAŒ
MICHA£ GRACZYK
ÿþ
Postulaty
W arszawskiego Stowar
zyszenia Lokatorów
Stowarzyszenia
Lokatorów,,
zmier
zaj¹ce do sprawiedliwego ur
egulowania
zmierzaj¹ce
uregulowania
sto³ecznej kwestii mieszkaniowej
Koñ trojañski
ÿþ
http://regiopolis.home.pl/wsl/
Tocz¹cy siê obecnie proces reprywatyzacyjny mo¿na uzdrowiæ z korzyœci¹ zarówno dla by³ych
w³aœcicieli nieruchomoœci, jak i dla ich dotychczasowych najemców, w jeden jedyny sposób: zakazuj¹c
przekazywania reprywatyzowanych kamienic wraz z lokatorami. Tak jak samochodu nie sprzedaje siê
z kierowc¹, tak i domów komunalnych nie mo¿na przekazywaæ prawowitym, przedwojennym w³aœcicielom
lub ich spadkobiercom - bez ich uprzedniego opró¿nienia z lokatorów.
Pañstwo polskie powinno tê zasadê przyj¹æ jako aksjomat w uzdrawianiu patologicznej sytuacji
mieszkaniowej, któr¹ zrodzi³a II wojna œwiatowa i nastêpuj¹ce po niej dekrety i decyzje.
http://regiopolis.home.pl/wsl/
Przyjêcie tej jedynej sprawiedliwej zasady na³o¿y na pañstwo obowi¹zek budowania dodatkowych
lokali komunalnych o metra¿u równym metra¿owi lokali opuszczanych przez lokatorów
reprywatyzowanych kamienic. 2
Skorzystaj¹ na tym w³aœciciele kamienic, którzy uzyskaj¹ mo¿liwoœæ
3
natychmiastowego remontu lub komercyjnego wynajmu odzyskanych budynków, a tak¿e najemcy,
którzy uzyskaj¹ mo¿liwoœæ wykupu zamiennych lokali wolnych od roszczeñ.
Patrzê na defiladê naszych si³ zbrojnych i zadajê sobie pytanie, czy obywatel IV Rzeczpospolitej
mo¿e jeszcze myœleæ inaczej, ni¿ myœl¹ prezydent i premier.
Oto wszystkie media maj¹ ju¿ zdefiniowany pogl¹d na temat s³usznoœci parafowania umowy
w sprawie rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w naszym kraju. Oznacza to, ¿e wkrótce pogl¹d taki
bêdzie mia³a zdecydowana wiêkszoœæ naszych obywateli, do niedawna wahaj¹cych siê, czy ta tarcza
w ogóle ma jakiœ sens.
Ja zauwa¿am tylko, ¿e treœci¹ umowy zwanej „tarcz¹” jest ju¿ nie tylko tarcza, ale i korpus
amerykañskich si³ zbrojnych, sk³adaj¹cy siê z dwóch garnizonów, który zacznie stacjonowaæ w naszym
kraju. Wyprowadziliœmy wiêc z naszych poligonów wojska radzieckie po to, by wpuœciæ na nie wojska
amerykañskie.
Jaki jest w tym sens i dla kogo, pytam uparcie w³asnych szarych komórek, które podsuwaj¹ mi ró¿ne,
pe³ne mankamentów teorie. Tarcza nie mo¿e byæ przeciw irañskim rakietom, bo rakiet zdolnych
osi¹gn¹æ terytorium Polski Iran nie posiada. Z prasy amerykañskiej dowiadujê siê z kolei, ¿e nie ma
przekonuj¹cych dowodów na to, ¿e tarcza jest w ogóle skuteczna w przeciwdzia³aniu natarciu
rakietowemu, wiêc mo¿e w ogóle nie o tarczê chodzi, ale o to, czego jest przykrywk¹.
Wydaje siê, ¿e termin „tarcza” to jêzykowe nadu¿ycie, jakiego dopuszcza siê na spo³eczeñstwie
nasza dyplomacja, gdy¿ rakiety „Patriot”, jakie cichcem wchodz¹ do kraju pod p³aszczykiem bycia
tarcz¹, tarcz¹ wcale nie s¹, tylko pociskiem, w dodatku zdolnym przenosiæ ³adunki nuklearne. I tego
w³aœnie obawiaj¹ siê Rosjanie, gdy¿ pociski wystrzelone z terytorium Polski s¹ zdolne dolecieæ do
Moskwy.
Aby ten postulat spe³niæ,
1 nie trzeba uchwalaæ nowych ustaw - wystarczy uznanie, ¿e komunalne
umowy najmu i umowy komercyjne to nie te same umowy, gdy¿ rodzaj podmiotu jest inny, z czego
wynikaj¹ inne zasady kalkulacji kosztów najmu. Konsekwencj¹ takiej - jedynej logicznej i spo³ecznie
odpowiedzialnej - wyk³adni prawa by³aby koniecznoœæ rozwi¹zania przez pañstwo dotychczasowych
umów najmu zawartych z lokatorami reprywatyzowanych budynków i przydzielenie im - równorzêdnych
4 z prawem ich wykupu ze zni¿kami odpowiadaj¹cymi okresowi
5
z zajmowanymi - lokali zamiennych,
najmu.
Postulujemy, aby wszystkie dotychczasowe reprywatyzacje warszawskich budynków, w wyniku
których lokatorzy nie uzyskali co najmniej równorzêdnych lokali zamiennych z prawem ich wykupu,
zosta³y przeanalizowane pod katem z³amania konstytucyjnej zasady równoœci wobec prawa, a wszelkie
szkody, jakie w wyniku dotychczasowych dzia³añ Miasta ponieœli mieszkañcy Warszawy, zosta³y
stopniowo zrekompensowane.
6 Po co nam metro, skoro nie mamy dachu nad g³ow¹? O tym
7 powinny pomyœleæ w³adze Warszawy
i skierowaæ du¿y strumieñ uzyskiwanych dochodów na pilne wydatki zwi¹zane ze sprawiedliwym
i ostatecznym uregulowaniem warszawskiej kwestii mieszkaniowej.
Postulujemy tak¿e, aby atrakcyjne tereny miejskie nie by³y sprzedawane komercyjnym deweloperom,
tylko rezerwowane pod przysz³e budownictwo komunalne - tak¿e to eleganckie, gdy¿ czas skoñczyæ
ze standardem drugiej kategorii dla mieszkañców zasobów miejskich.
Rys. Qrde
Ile i czym zap³acimy za rakiety, które wpuœciliœmy na nasze ziemie, trudno dziœ przewidzieæ, jedno
wszak mo¿na powiedzieæ na pewno - amerykañski koñ trojañski pod postaci¹ tarczy to przykrywka dla
czegoœ wiêcej - dwóch amerykañskich garnizonów (w istocie baz wojskowych) i stu rakiet, zdolnych
przenosiæ g³owice j¹drowe i dolecieæ z nimi do Moskwy.
ÿ
ÿ
Profitentami takich instalacji s¹ - jak zawsze - cyniczni producenci broni, podgrzewaj¹cy nastroje
zawsze wtedy, gdy spokój grozi zastojem w ich produkcji. To oni zacieraj¹ r¹czki, gdy miêdzynarodowy
poziom nieufnoœci i agresji roœnie. Obojêtne jest im bowiem, kto przysz³¹ wojnê wygra lub przegra,
byle towar schodzi³ z magazynów odpowiednio szybko i byle wojna toczy³a siê z dala od ich granic.
Z przykroœci¹ konstatujê, ¿e nasi politycy stali siê mentalnymi zak³adnikami bezimiennych
lobbystów zbrojeniowych, którzy dra¿ni¹ rosyjskiego niedŸwiedzia, raz po raz pozbawiaj¹c go
kawa³eczka posiadanych wp³ywów. Zburzenie muru berliñskiego by³o dla oligarchów zbrojeniowych
prawdziw¹ klêsk¹, podobnie jak zagro¿eniem jest dla nich ka¿dy ruch pokojowy. Teraz, wraz
z wojnami w Jugos³awii, Iraku, Afganistanie czy Gruzji, ich pozycja znów staje siê mocna, tak¿e
w naszym kraju.
Poziom emocjonalny i patriotyczny w wypowiedziach czo³owych polityków, zw³aszcza prezydenta,
œwiadczy o tym, ¿e grozi nam coraz wiêksze zaanga¿owanie w politykê konfrontacji wielkich
mocarstw, do których nie nale¿ymy i nale¿eæ nie bêdziemy, nawet jeœli uda nam siê wy¿ebraæ jeszcze
wiêcej przestarza³ego sprzêtu od Amerykanów.
Anga¿owanie narodów w prywatne fobie „wszechwiedz¹cych” polityków, manipuluj¹cych
spo³eczeñstwami za pomoc¹ tajemnic pañstwowych, jest zmor¹ nie tylko Polaków, ale wiêkszoœci
œwiatowych spo³eczeñstw. Antydemokratyczne procedury podejmowania kluczowych decyzji,
kszta³tuj¹cych losy narodów, prowadz¹ nieodmiennie do eskalacji przemocy i wojen, gdy¿ manipulacja
spo³eczeñstwem staje siê pierwsz¹ przyczyn¹ spo³ecznej niewiedzy i wynikaj¹cych z niej zachowañ
nieadekwatnych do sytuacji. W podobnie nieadekwatny sposób reaguj¹ dziœ Polacy na wiadomoœæ
o „tarczy”.
W Polsce nie by³o w sprawie tarczy ani referendum, ani ¿adnej demokratycznej debaty, czy choæby
rzeczowej dyskusji w mediach, a decyzje o wpuszczeniu do naszego kraju obcego kontyngentu wojsk
zosta³y podjête niejako mimochodem, choæ s¹ one du¿o istotniejsze, ni¿ debaty o rodzaju instalacji,
gdy¿ prowadz¹ do naruszenia naszej suwerennoœci.
Wydaje siê, ¿e nasze w³adze czeka³y tylko na pretekst, aby zmieniæ nastawienie opinii publicznej
do amerykañskich instalacji wojskowych i cichcem wprowadziæ do Polski nie tylko tarczê, ale
twarze aktorów wykrzywiaj¹ siê - i nastêpuje ostatnia faza
spektaklu, w której nie ma ju¿ wspólnoty, ka¿da postaæ oddaje siê
swojemu „szaleñstwu” - ktoœ kultowi, ktoœ chciwoœci, ktoœ
proroctwu, ktoœ altruizmowi, ktoœ zachowaniom patologicznym,
ktoœ pijañstwu... Niby znaczenie zastosowanych symboli nie jest
tutaj nachalnie sugerowane, mimo to nasuwa siê parê skojarzeñ
z histori¹ i rzeczywistoœci¹. Zakoñczenie jawi siê optymistycznie
- stopniowo zachowanie aktorów staje siê bardziej sensowne przez
to, ¿e powracaj¹ do centralnej wie¿y, znosz¹ ku niej rozrzucone
wiadra - co uczyniwszy uœmiechniêci chodz¹ wœród widowni
rozdaj¹c kwiaty. Czy¿by wiêc ratunkiem od atomizacji
i samozag³ady mia³a byæ próba przywrócenia jednoœci, d¹¿noœæ do
tego, co wspólne? Byæ mo¿e, ale pamiêtajmy, ¿e wspólnota
i jednoœæ mog¹ byæ rozumiane ró¿nie, a czêsto s¹ to s³owa brukane.
Spektakl TAQ by³ niew¹tpliwie jednym z dwóch
najmocniejszych akcentów wieczoru. Kolejnym - wieczorny wystêp
- Mieliœcie racjê, Panie!
duetu „Pavulon” (Jacek Bieleñski + W³odzimierz Kiniorski)
Takich bzdur jak teatry,
w Magazynie GS. Recenzja ich wystêpu wymaga³aby osobnego
galerie sztuki i ksiêgarnie - artyku³u. Dobrze napisane poetyckie, czasem satyryczne teksty,
dêciaki + gitara i œpiew, no i „to coœ” wypracowane przez lata
nasz lud absolutnie nie
w muzycznej i artystycznej „andergrandzie”. Trzecim wykonawc¹
potrzebuje!
by³a widownia pod scen¹, wœród której da³o siê zobaczyæ i us³yszeæ
Rys. M. Marczak
(ktoœ siê bardzo piêknie dar³) szczerych fanów tego zespo³u, do
których grona do³¹czy³ 7. sierpnia ni¿ej niepodpisany. Nieco mniej, z racji ma³ego wk³adu przyby³ych,
uda³y siê imprezy towarzysz¹ce: graffiti jam (uda³o siê raptem przemalowaæ jednego „trabanta”
w „wolnoœciowy wehiku³”) i zakoñczeniowa potañcówa, któr¹ przespa³em. Za bilet wstêpu (5 z³ych)
s³u¿y³a pomarañczowa wst¹¿ka.
Na zakoñczenie relacji dodam, ¿e Mogilno jest teraz ubabrane szablonami w Tybet i nie tylko, choæ
Wielki Brat dotar³ i tam. Myœlê, ¿e artyœci z Magazynu GS szczerze pojmuj¹ idee praw ludów,
w odró¿nieniu od partyjek w wiêkszych miastach, dla których desperacka walka Tybetañczyków
o istnienie jest tylko okazj¹ do wypromowania swojej - rzadko maj¹cej coœ z ludem wspólnego - drogi
politycznej. ¯al mogê mieæ jedynie do posthipisów, którzy groteskowo ³¹cz¹ „tybetañskoœæ” z polityk¹
U.E. Groteskowo, ale i niepotrzebnie, gdy¿ elity liberalne zrobi³y to za nich ju¿ dawno.
Krêc¹c m³ynkiem,
QRDE
ÿþ
*
ÿþ
Pewnego razu pytam Yanga: - Gdzie jest Chi? On na to: - Pojecha³ na egzekucjê. No to, oczywiœcie,
pytam: - Na jak¹ egzekucjê? A Yang: - No, kupi³ bilet na egzekucjê. Nie wiem czyj¹, to masowa
egzekucja, na stadionie. Rozstrzeliwuj¹ skazañców. No, ja w tym momencie zaniemówi³am – masowa
egzekucja na stadionie i mo¿na na ni¹ kupiæ bilet??? - Tak, on na to. Za 10 juanów. (cdn.)
VANDA
ZAKRZEWSKA
i garnizony wojsk amerykañskich, uzbrojonych silniej, ni¿ nasza armia. Parawanem dla tej rzeczywistej
utraty suwerennoœci jest teatralny patriotyzm, z jakim ostatnio mamy do czynienia przy ka¿dej okazji.
£atwo przewidzieæ, ¿e og³upieni nachaln¹ propagand¹ sukcesu negocjacji w sprawie tarczy, coraz
mniej siê bêdziemy dopytywaæ o sens kosztownych zbrojeñ, wywiadów i wojen, za to coraz bardziej
bêdziemy siê stawaæ podatni na prowojenn¹ propagandê i wypatrywanie wroga.
Wróg sprawia bowiem, ¿e nagle jaœnieje nam pod kopu³k¹ i koñczymy pytania o uzasadnienie
zbrojeñ, manipulacji i tajemnic. Œwiadomoœæ wroga to pocz¹tek procesu, jaki w psychiatrii nazywa
siê paranoj¹, a który w polityce prowadzi do wojny.
Polska z jej animuszem walki i tarcz¹, zwrócon¹ w stronê wyimaginowanego przeciwnika,
znalaz³a siê w stanie maniakalnym choroby, zwanej w polityce wojn¹. Pe³ne kliniczne objawy tej
jednostki mog¹ siê ujawniæ wkrótce, o ile bêdziemy udawaæ, ¿e walka to nie wojna i ¿e komuœ siê
przejêzyczy³o.
Krzysztof Lewandowski
Relacja z „Pomarañczowego otwarcia”
w Mogilnie - 7. sierpnia 2008 r.
Abstrahuj¹c (choæ nie do koñca) od problemu „nachalizmu” solidarnoœciowego, lansowanego przez
mass-media w imiê jednoœci z narodem tybetañskim (podobnie jak bia³oruskim czy gruziñskim –
ciekawe, czemu nie czeczeñskim czy z narodami Indian amerykañskich - wcale nie mniej uciskanych)
z okazji odbywaj¹cej siê w sierpniu Olimpiady pozwolê sobie zrelacjonowaæ zdarzenie z 7. sierpnia,
kiedy to w Mogilnie odby³o siê „Pomarañczowe otwarcie”, czyli ostatnia impreza uliczna przed
igrzyskami w Pekinie.
G³ównym organizatorem imprezy by³o towarzystwo artystowskie „Magazyn Zbo¿owy GS” zajmuj¹ce
siê na co dzieñ wykorzystywaniem przestrzeni po starym PeReLowskim magazynie ¿ywnoœciowym do
dzia³añ artystycznych, koncertów i spektakli. Do „zabawy” przy³¹czy³o siê lokalne towarzystwo
mi³oœników „trabantów” i starych „citroënów”, które przejecha³o przez miasto w barwnym korowodzie.
Nó¿ w mej kieszeni ju¿ by³ otwarty, kiedy ujrza³em samochód otwieraj¹cy paradê. Z wymalowan¹
pacyf¹, ze starymi hipisami za desk¹ rozdzielcz¹, z powiewaj¹cymi nad nim flagami: Tybetu i... unijn¹!
Otworzy³ siê ju¿ wczeœniej (nó¿), kiedym na plakacie informuj¹cym o imprezie przeczyta³, i¿ na placu
odbêdzie siê Flash Mob. Litoœci! Flash Mob to happening z definicji atakuj¹cy niespodzianie i wszelkie
„zapowiadanie Flash Moba” mo¿e siê skoñczyæ tylko kompromitacj¹ tego zjawiska. Na szczêœcie ¿aden
„flash mob” siê nie odby³, chyba ¿e w za³o¿eniu chodzi³o o zgromadzenie na placu du¿ej iloœci osób
z pomarañczowymi szmatkami itp. symbolami. Nie szkodz¹ca nikomu agitacja zgodna z lini¹ P.O. na
bok - na plac wkracza teatr Terminus a Quo. Ta formacja z Nowej Soli istnieje ju¿ od ponad 30 lat,
wymiataj¹c na deskach i na brukach wielu miast w Polsce i za granic¹, spektaklami niepokoj¹cymi,
ekspresyjnymi, sugestywnymi. Nie inaczej by³o w przypadku pokazywanych w Mogilnie „Lasek”.
Spektakl rozpocz¹³ siê beztrosk¹ zabaw¹ elegantów w rytm przedwojennego jazzu i swingu, nastêpnie
sytuacja zmieni³a siê wraz muzyk¹ i do t³a pieœni socrealizmu przebrane „na ludowo” dziewczêta
zaczê³y uk³adaæ kwiaty, a dziarscy ch³opcy - wznosiæ wie¿ê z krzese³. Ich praca stopniowo sprawia
wyraz coraz bardziej groteskowej i niepotrzebnej. W koñcu drastycznie zmienia siê t³o dŸwiêkowe,
Kotlet z ¯yda
Przyznajê otwarcie – jestem mi³oœnikiem dawnych Kresów: ich wielokulturowoœci, historii,
przyrody i tej „jakoœci”, któr¹ okreœla siê mianem „Kresy”. Czêsto i z rozkosz¹ tam je¿d¿ê, mimo
wszystkich utrudnieñ: wiz i koniecznoœci rejestracji na Bia³orusi, czy wielogodzinnych kolejek na
granicy z Ukrain¹. Nic nie jest w stanie zabiæ we mnie tej ci¹goty. Re¿im £ukaszenki nie daje rady
os³abiæ mego „poci¹gu” do Brzeœcia, Ma³oryty, Piñska, Kobrynia czy Grodna. Syf totalny i „nastojaœæij
bardak” nie przys³oni mi piêkna i klimatu Lwowa, choæbym mia³ na rynku wdepn¹æ w psi¹ kupê. Tak
to ju¿ jest.
Mówiê szczerze – nie cierpiê faszystów, nie tolerujê ludzi, którzy dla chorej ideologii skazuj¹ lekk¹
rêk¹ na œmieræ rzesze swoich bliŸnich. Nic na to nie poradzê – nie pozwala mi na tak¹ tolerancjê nie
tyle moja chrzeœcijañska religia, ile humanistyczne przekonania. Uwa¿am, ¿e takich ludzi powinno siê
izolowaæ na tyle skutecznie, aby nie mogli wprowadzaæ w czyn swoich zbrodniczych planów i nie
infekowali t¹ zaraz¹ innych, zw³aszcza m³odych.
***
Szczególnie lubiê jeŸdziæ do Lwowa - i nie pytajcie proszê czemu - bo takie pytania rozk³adaj¹
na ³opatki? Lepiej pojedŸcie i sami zobaczcie. Ale wyprawy na Kresy nie s¹ bynajmniej bezkrytycznym
ÿ
ÿ
zwiedzaniem. O nie, zbyt dobrze i zbyt dok³adnie znam ich historiê,
zbyt silnie jestem tam sam zakorzeniony, choæby przez to ¿e
pradziadek mój posiada³ 14 ha na Wo³yniu – a „pryszczatym”
komentatorom forów internetowych oznajmiam, ¿e mam na to akt
nadawczy - zatem, b³agam, nie piszcie jak zwykle o „kurnych
chatach”, „hrabiach go³odupcach zza Buga” itp. bo wiêkszoœci
z tych ludzi „rzemyka u sanda³ów nie jesteœcie godni ….”. Zatem
Lwów. Zacz¹³em ju¿ przyzwyczajaæ siê do tego, ¿e kiedy idê
z G³ównego Dworca Kolejowego w tym mieœcie, to na dawnym
placu Bilczewskiego, tu¿ obok koœcio³a œw. El¿biety (teraz jest tam
cerkiew) „wita” mnie 6-metrowa postaæ wodza nacjonalistów.
Jedynie mimowolnie ogl¹dam siê za siebie czy nie leci jaka siekiera
w moje pó³lackie plecy. Bandera, niczym Napoleon, stoi tam z rêk¹
schowan¹ w po³ê p³aszcza, patrzy gdzieœ w dal, jakby duma³, co te¿
jego wspó³czeœni naœladowcy jeszcze mu zafunduj¹. Mnie równie¿
Hieroje... Fot.: autor
z¿era taka ciekawoœæ, bo za plecami Stepana powstaæ ma jakiœ to
memoria³ czy to dla chwa³y czy te¿ dla os³ony od moskiewskich agentów albo swoich (ukraiñskich)
„zdrajców”. No niewa¿ne, póki co stoi sam. Przywyk³em ju¿ powoli do banderowskich œpiewów pod
pomnikiem Tarasa Szewczenki, poczciwego starego recydywisty, którym car przez wiele lat wyciera³
kurze swych „tiurm”, a który wiele pewnie w ¿yciu s³ysza³ i widzia³. Jak po kaczce sp³ywaj¹ po mnie
widoki witryn ksiêgarskich z kolejnymi kolorowymi i piêknymi albumami hierojiw UPA. Ju¿ staram
siê nie zastanawiaæ ile polskich czy ukraiñskich dusz mo¿e mieæ na sumieniu spotkany w³aœnie na
Prospekcie Swobody, trzês¹cy siê ju¿ ze staroœci i pokryty siwizn¹ taki w³aœnie hieroj – Pan Bóg go
oceni. Mimo uszu puszczam naiwne t³umaczenia m³odych postbanderowców, ¿e to nie UPA mordowa³a
Polaków, ¿e to wszystko Kuzniecow – sowiecki agent, itd. itd. Chyba ju¿ nawet nie mam za z³e
wybielania morderców przez obecnego prezydenta Ukrainy. Historia go rozliczy – albo i nie. S¹ jednak
sytuacje, w wyniku których krew siê gotuje nawet zimnokrwistym stworzeniom.
Kolega Ukrainiec zaprowadzi³ mnie do knajpy o zda siê niewiele
mówi¹cej nazwie „Kryjiwka”. Znaj¹c moje pogl¹dy zapyta³ dwa
razy czy chcê tam iœæ – chcia³em, poszliœmy. Wejœcie w ciemn¹
bramê, otwieraj¹ siê maleñkie drzwiczki wygl¹da pucu³owata,
t³usta twarz: „Parol!”. Zdêbia³em, zabawa czy powa¿nie, ale gêba
jest powa¿na. „S³awa Ukrainie” – rzuca mój kolega, „Hierojam
S³awa” – s³yszê odzew pyzatej gêby w okienku. Zdêbia³em jeszcze
bardziej. Okazuje siê, ¿e kto nie zna tego banderowskiego powitania
nie wejdzie do „Kryjiwki”. Wchodzimy, grubasek okaza³ siê
„modelem” ubranym w coœ, co nazwiemy banderowskim mundurem
z atrap¹ jakiejœ broni za pasem. „Zachoæte, ch³opcy”. Zachodzimy,
s³owem siê nie odzywam. Ja tu w koñcu jestem Lach, wiadomo po
wojnie Moskal zdaje siê wrogiem by³ najwiêkszym, ale Laszka
zawsze mo¿na by³o przy okazji skróciæ o jak¹ koñczynê. Schodzimy
w dó³. Knajpa urz¹dzona jest jak bunkier UPA, jakich schematy
ogl¹da³em w wielu ksi¹¿kach. Wokó³ czarno-czerwono, flagi, Pomnik Bandery. Fot.: autor
*
- Powiem ci coœ w sekrecie, tylko pamiêtaj, to jest tajemnica. Nie mów o tym ¿adnemu
Chiñczykowi. – Lin zni¿y³a g³os do szeptu. – Kiedy mia³am jedenaœcie lat, co tydzieñ s³ucha³am
tajwañskiej stacji radiowej. To by³o, kiedy mieszka³am na wyspie, dosyæ dobrze odbieraliœmy tam
tajwañskie audycje. By³ w ich radiu konkurs na wypracowanie o rodzinnym mieœcie. Wys³a³am swoje
opowiadanie i wygra³am koszulkê. Nadesz³a poczta i bardzo siê cieszy³am. Dwa dni póŸniej do domu
zapuka³a policja i zabrali mnie na przes³uchanie. Pytali mnie, o czym pisa³am, dlaczego w ogóle
s³ucha³am tego radia, powiedzieli, ¿e jeœli to siê powtórzy, zanotuj¹ to w moich dokumentach i nie
przyjmie mnie ¿adna szko³a.
- I co zrobi³aœ?
- A co mia³am zrobiæ? Musia³am im oddaæ koszulkê. Widzisz, kiedyœ bardzo lubi³am pisaæ, ale
to by³a jedna z rzeczy, które mnie pisania oduczy³y.
- A te inne rzeczy?
- Nauczyciele.
*
Ch³opak Yolandy, Yang, by³ jednym z niewielu Chiñczyków, którzy nie wyje¿d¿aj¹c z Chin, zdo³ali
perfekcyjnie opanowaæ angielski. Wydawaæ by siê mog³o, ¿e przydatnoœæ znajomoœci angielskiego
w Chinach ogranicza siê tylko do kontaktów z obcokrajowcami. Okazuje siê jednak, ¿e nie.
- Nie uwierzysz, co mi siê przydarzy³o! Poszed³em w Pekinie do hostelu, wiesz, szuka³em
w Pekinie pracy, a hostele s¹ wzglêdnie tanie. No wiêc poszed³em do pierwszego lepszego i proszê
o miejsce w pokoju zbiorowym. A recepcjonista na to, ¿e Chiñczykom pokoi nie wynajmuj¹! To ja na
to, przepraszam, w jakim kraju jesteœmy? W Chinach, tak? Nie rozumiem! A on na to, ¿e obcokrajowcy
zawsze skar¿¹ siê na Chiñczyków i dlatego pokoju nie dostanê. Zacz¹³em krzyczeæ po angielsku, i¿
wiele razy mieszka³em w hostelach, gdzie zawsze pomaga³em obcokrajowcom i ¿e takie traktowanie
jest niesprawiedliwe i krzywdz¹ce, bo nie mog¹ mnie wyprosiæ tylko dlatego, ¿e jestem Chiñczykiem.
S³yszeli mnie wszyscy obcokrajowcy w recepcji i stwierdzili, i¿ mam racjê, wiêc manager pozwoli³
mi zostaæ. Tydzieñ potem zaproponowa³ mi pracê, ha ha! Kto by w to uwierzy³!
*
- Bezpiecznie? Czujesz siê tu bezpiecznie, tak? – Chris mieszka³ ze swoj¹ chiñsk¹ narzeczon¹,
Jane, poœwiêcaj¹c ka¿d¹ woln¹ chwilê pokonywaniu australijsko-chiñskiej przepaœci kulturowej,
a jednoczeœnie próbuj¹c zrobiæ interes, który ustawi³by go na ca³e ¿ycie.
- To pos³uchaj tego: jedziemy z Jane autostrad¹ do Szanghaju, na drodze jest wypadek. No to,
naturalny odruch, zwalniam, ¿eby siê zatrzymaæ i pomóc ludziom, a Jane na to: Zwariowa³eœ? JedŸ,
nie zatrzymuj siê! To za du¿a odpowiedzialnoœæ! Ja na to: Co ty opowiadasz?? A Jane mówi: No tak,
jeœli zawieziesz ludzi z wypadku do szpitala, musisz zap³aciæ za ich leczenie. Niewa¿ne, czy
spowodowa³eœ wypadek, czy nie, wioz¹c ich do szpitala, bierzesz za nich odpowiedzialnoœæ, wiêc
musisz zap³aciæ.
- Ale gdzie tu logika?
- To s¹ Chiny, tu logika dzia³a nieco inaczej. Mo¿e dzieje siê tak dlatego, ¿e ludzie nie maj¹
ubezpieczeñ zdrowotnych.
- No to co ludzie robi¹, jak zobacz¹ wypadek?
- Nic.
ÿþ
ÿþ
Qing znów westchnê³a, tym razem g³êbiej.
- Przecie¿ mam ju¿ syna! Nie mogê urodziæ drugiego dziecka. Nie chcê poddawaæ siê aborcji,
naprawdê nie chcê, ale jeœli urodzê kolejne dziecko, to mój m¹¿ straci pracê, bêdziemy musieli zap³aciæ
wysok¹ grzywnê i bêdziemy zrujnowani. Trudno jest utrzymaæ dwoje dzieci – wyrecytowa³a jednym
tchem, jakby zastanawia³a siê nad tym od dawna, zanim jeszcze problem zaistnia³.
Zastygliœmy w milczeniu, nie bardzo wiedz¹c, jak odpowiedzieæ. Nasz zachodni, chrzeœcijañski
b¹dŸ co b¹dŸ punkt widzenia, nie mia³ w tym kraju ¿adnego zastosowania. Sytuacje takie jak ta,
uœwiadamia³y mi wiele razy, ¿e niezale¿nie od tego, jak ma³o religijni siê czujemy w Europie, nasza
cywilizacja, nasze myœlenie, s¹ tak przesi¹kniête filozofi¹ chrzeœcijañsk¹, i¿ pewne rzeczy zawsze
wydawaæ nam siê bêd¹ okrutne i nie do pomyœlenia.
- Wiêc... co zrobisz?
- Nie wiem – uœmiechnê³a sie znowu. – Chcia³abym mieæ drugie dziecko, ale to takie trudne...
- A twój m¹¿?
- On jest teraz w Niemczech, nie wiem, co mu powiedzieæ... – pokrêci³a g³ow¹, podnios³a siê powoli
i wysz³a z pokoju.
Jennifer patrzy³a za ni¹, krêc¹c z niedowierzaniem g³ow¹.
- To jest straszny kraj. Jak oni mog¹ go nie nienawidziæ?
*
Ivy spêdza³a u Marie prawie ka¿dy weekend i jak to bywa, kiedy przegaduje siê noce, obie stawa³y
siê sobie coraz bli¿sze. Im bli¿ej by³o do jesieni, tym Ivy stawa³a siê bardziej melancholijna.
- Kiedy Marie wyjedzie, pewnie siê ju¿ nigdy nie zobaczymy.
- No wiesz, mo¿e bêdziesz mog³a j¹ odwiedziæ. Na pewno po¿yczy³aby ci na bilet. Dla kogoœ, kto
pracuje w Anglii, to nie jest taki du¿y wydatek.
Ivy przymknê³a oczy i pokrêci³a g³ow¹, daj¹c mi do zrozumienia, ¿e to nie jest takie proste.
- Ka¿dy Chiñczyk, który chce wyjechaæ za granicê, musi wp³aciæ depozyt. W zesz³ym roku to by³o
sto tysiêcy juanów. W wypadku, gdyby ta osoba nie wróci³a z zagranicy, depozyt zabiera rz¹d.
- Jesteœ pewna, ¿e to a¿ sto tysiêcy? – próbowa³am sobie wyobraziæ tê kwotê, przeliczaj¹c na ró¿ne
waluty. Piêædziesi¹t tysiêcy z³otych? Osiem tysiêcy funtów? Dla kogoœ, kto zarabia 2000 juanów
miesiêcznie, zebranie takiej sumy jest niemal nieosi¹galne.
- Bez depozytu nie mo¿na ubiegaæ siê o wizê. – Ivy pokrêci³a g³ow¹. – Nigdy ju¿ jej nie zobaczê,
nigdy.
zdjêcia, atrapy broni. Kelnerzy uwijaj¹ siê miêdzy stolikami – czarne spodnie, czerwone koszule, na
rêkawach naszywki. Czytam: „S³u¿ba Bezpeky”. Czarny humor przekracza powoli granice mojej
wytrzyma³oœci. S³u¿ba Bezpieki – banderowskie NKWD, SB, Gestapo razem wziête, wewnêtrzna
formacja najbardziej ideologicznych banderowskich faszystów, których bali siê nawet szeregowi bojcy
UPA. Zabiæ dla nich w³asnego ziomka to nic, jeœli tylko nie popiera³ postulatów nacjonalistów z OUN
i UPA. „Twórcza przemoc” wzglêdem „nieuœwiadomionej czerni” – to ich metody dzia³ania. Czujê
mrowienie na skórze. Biorê kartê „Menu”, przerzucam strony, dêbiejê jeszcze bardziej, wœród ró¿nych
ekscentrycznych dañ widzê i takie, którego nazwê w t³umaczeniu na polski mo¿na napisaæ: „kotlet
z ¯yda a’la Buchenwald”. Doœæ !!! ¯ydo¿erc¹ nie jestem. „Taras, wychodzimy!!!” – komenderujê
i w d…pie mam, co ci idioci o mnie pomyœl¹. „Wojak” przy wejœciu trochê zdziwiony wypuszcza nas
na zewn¹trz. Uff, wolê przyciê¿kawe powietrze lwowskiej starówki ni¿ faszystowskie poczucie
humoru.
Na zewn¹trz ju¿ nieco uspokojony s³ucham opowieœci Tarasa o „Kryjiwce”. Kiedy j¹ otwierano
ze dwa lata temu gwa³t siê trochê podniós³, gazety pisa³y o tym, ¿e nacjonaliœci tak¹ knajpê otworzyli,
szumu by³o… i oto chodzi³o, dziœ lokal nie cierpi na brak klienteli. Ba, dziœ ju¿ nikt nie krzyczy, a kotlet
z ¯yda mo¿e zjeœæ tutaj ka¿dy bez obawy, ¿e zostanie siê nazwany „zoologicznym antysemit¹”,
„katolickim ¿ydo¿erc¹”, czy te¿ tym, który „antysemityzm wyssa³ z mlekiem matki” itd.
***
Kilka dni póŸniej, wracaj¹c ju¿ ze Lwowa, mia³em du¿o czasu na refleksje. Ka¿dy kto wraca³
autobusem wie, ¿e czasu to akurat wówczas nie brak. Tak sobie pomyœla³em: a nasi po¿yteczni czy te¿
celowi idioci z „Gazety Wyborczej” s¹cz¹ w ludzi przekonanie, ¿e to patriotyczna i niepodleg³oœciowa
formacja, ta UPA, ¿e to bohaterowie, ¿e to wojna domowa by³a, ¿e ofiary po obu stronach. Michnikowi
siê nie dziwiê, bo wszystko o nim powiedzia³ œp. „Pan Cogito” – „Michnik jest manipulatorem, to jest
cz³owiek z³ej woli, oszust intelektualny…”. Dra¿ni mnie tylko, ¿e czytelnicy przyjmuj¹ g³adko
i bezrefleksyjnie teksty postbanderowskiej wtyczki w „GW” niejakiego Paw³a Smoleñskiego, który
Paw³okomê, sk¹din¹d oczywiœcie godne napiêtnowania wydarzenie, rozdmuchuje do rozmiarów
ludobójstwa wo³yñskiego. Jeszcze bardziej zaskakuje g³os „hrabiego” Komorowskiego, Bronis³awa,
który w jednym z ostatnich wywiadów powtarza³ uparcie, ¿e to Sowieci winni s¹ rzezi na Polakach,
której dokona³a UPA (!?). Przypomina³o mi to star¹ piosenkê Wysockiego, gdzie na ka¿dy argument
czarnego, amerykañskiego marynarza, sowiecki odpowiada³ „Kreml w niebo œle rakiety”. Zaœ nasz
dzielny marsza³ek powtarza³, ¿e „nie pozwoli by obarczaæ win¹ kogoœ innego ni¿ Sowietów”.
Drodzy Panowie: Komorowski, Smoleñski i Michnik, zapraszam was do „Kryjiwki”, has³o zna
zapewne bardzo dobrze pan Pawe³, wszak nie raz ju¿ pisa³ o hierojach. Pan, Panie Hrabio, bêdzie mia³
okazjê dopatrzeæ siê w twarzach kelnerów jakichœ pó³azjatyckich, sowieckich rysów, kto wie, mo¿e
nawet sam Bandera je mia³, choæ dla mnie z pewnoœci¹ mia³ g³ównie azjatyckie metody i faszystowsk¹
ideologiê. A Pan, drogi Panie Redaktorze, bêdzie mia³ okazjê zakosztowaæ nie byle jakiego specyja³u,
i mo¿e siê Pan sam przekonaæ, czy aby koszerny. Proszê tylko uwa¿aæ z podnoszeniem antysemickiego
larum, bo Ukraiñcy nie s¹ tak cierpliwi jak Polacy - a i jak wieœæ gminna niesie w³aœcicielem knajpy
jest… ¯yd, zatem oby Pan sobie w stopê nie wypali³.
Wo³odia
Wastoænyj
ÿ
ÿ
Porozumienie w Zimbabwe
Prezydent Robert Mugabe i lider opozycji - Morgan Tsvangirai - podpisali umowê, koñcz¹c¹
powyborczy spór w Zimbabwe.
Wed³ug porozumienia Robert Mugabe pozostanie prezydentem na kolejn¹ kadencjê, a przewodnicz¹cy
opozycyjnej partii zostanie premierem. Jednoczeœnie rz¹dz¹ca dotychczas Zanu–PF otrzyma
15 ministerstw w rz¹dzie, w tym dowodzenie si³ami militarnymi, a partia opozycyjna wejdzie
w posiadanie 16 ministerstw, w³¹czaj¹c w to policjê.
Na podstawie BBC Africa
Po co komu prawda?
W polskiej prasie nie pojawia siê wiele artyku³ów na temat Afryki – a te, które ju¿ siê pojawiaj¹,
s¹ zazwyczaj przedrukami z prasy zagranicznej, opowiadaj¹cymi barwnie o starej–nowej wojnie,
o tym, ¿e jakaœ rzeka wyla³a, czy o masowym przepêdzie krów przez Masajów.
Dlatego z ciekawoœci¹ zajrza³em do weekendowego wydania „Rzeczypospolitej” (12.09.2008),
gdzie pod tytu³em: „Po co komu bia³y cz³owiek” pojawi³ siê obszerny wywiad z Wojciechem
Cejrowskim - cz³owiekiem, który b¹dŸ co b¹dŸ œwiat zobaczy³. Byæ mo¿e liczy³em na zbyt wiele, bo
po œmierci Ryszarda Kapuœciñskiego nikt nie potrafi wype³niæ pustki, je¿eli chodzi o ciekawe i g³êbokie
zarazem opisy krajów z „innej pó³kuli”.
Niestety, wywiad z Panem Wojciechem Cejrowskim jest doskona³ym przyk³adem na to, ¿e mo¿na
zjechaæ pó³ œwiata, mo¿na udawaæ, ¿e w takim stopniu siê z¿y³o z lokaln¹ kultur¹, i¿ nijak po powrocie
do Warszawy nie da siê wyjœæ na ulice, jak tylko boso i w tandetnej hawajskiej koszuli, ¿e zrobi³o siê
40 tysiêcy machniêæ wios³em na amazoñskiej rzece, a jednoczeœnie niewiele zrozumieæ z innej
rzeczywistoœci!
informatyki. To nieprawda, ¿e to ³atwy zawód. Jest dla mnie bardzo stresuj¹cy i nie lubiê go.
Chcia³abym zmieniæ pracê, ale rodzice zawsze chcieli, ¿ebym by³a nauczycielk¹. Jeœli zmieniê pracê,
zawiodê ich i bêd¹ nieszczêœliwi.
*
Nick Zhang by³ jednym z tych ludzi, z którymi pozornie ³atwo by³o siê zaprzyjaŸniæ, lecz potem
czêsto miewa³o siê wra¿enie, ¿e tak naprawdê jest on kimœ zupe³nie obcym.
- Wiesz, jak by³em na studiach, to mia³em amerykañskiego lekarza. Na pocz¹tku trudno mi by³o
z nim rozmawiaæ, bo chocia¿ zda³em wysokiego stopnia egzamin z angielskiego, to nigdy nie mia³em
okazji rozmawiaæ w tym jêzyku. Typowe chiñskie lekcje - zakuæ s³ówka, gramatykê, reszta niewa¿na.
Ten lekarz wyleczy³ mnie z zaburzeñ obsesyjno-kompulsywnych, a w³aœciwie to mówienie po angielsku
mnie z tego wyleczy³o.
- Jak to?
- Leczy³em siê wczeœniej u chiñskiego psychologa, ale jakoœ mi nie pomóg³. Kiedy rozmawia³em
z tym Amerykaninem, musia³em korzystaæ z innej logiki, nie chiñskiej tylko angielskiej, to zmieni³o
moje myœlenie. Myœlenie po chiñsku mi nie pomaga³o.
- Nie rozumiem, wyt³umacz mi to, czym siê ró¿ni myœlenie po chiñsku od myœlenia po angielsku?
Nick zaci¹gn¹³ siê papierosem, patrz¹c w jakiœ punkt, gdzieœ na suficie. Milcza³ przez chwilê,
powoli wypuszczaj¹c dym.
- Nie potrafiê ci tego wyt³umaczyæ. Ale tak by³o.
*
Qing wygl¹da³a bardziej blado ni¿ zwykle, gdy wpad³a do pokoju nauczycielskiego, o ile mo¿na
„wpaœæ” - s³aniaj¹c siê.
- You all right? – rzuci³ weso³o Tim, gdy Qing opad³a bezw³adnie na krzes³o.
- Ech, nie mam dobrych wieœci – westchnê³a, uœmiechaj¹c siê tak, jak to Chiñczycy maj¹
w zwyczaju, kiedy ich coœ trapi – Jestem w ci¹¿y.
- To wspaniale! – zapia³a Jennifer – Czemu mia³aby to byæ z³a wiadomoœæ?
Nieco
chiñskiego
luksusu...
Polska „misja stabilizacyjna” w Czadzie wspiera bezproœrednio re¿im
w N'd¿amenie, czyli interesy francuskie na Czarnym L¹dzie
ÿþ
ÿþ
Miejsce katastrofy sta³o siê w³asnoœci¹ Litwy (2). Zmar³ym lotnikom postawiono pomnik
w kszta³cie podwójnego krzy¿a. Corocznie w dniu katastrofy oraz w Dzieñ Zaduszny litewscy studenci
sk³adaj¹ w ciszy wieñce. Spo³eczeñstwo litewskie ufundowa³o w tym miejscu kapliczkê z rodzimego
dêbu, z dzwoneczkami, poruszaj¹cymi siê na wietrze.
Obszar katastrofy jest popularnym terenem wycieczek, do którego przybywaj¹ ludzie z daleka jak
œwiat d³ugi i szeroki. Dziêki temu smutnemu wydarzeniu nasza ma³a miejscowoœæ Pszczelnik zyska³a
œwiatow¹ s³awê.
(1) „Lituanica” nie mia³a radia, meldunki piloci wyrzucali w woreczkach;
(2) Pañstwo Litewskie wykupi³o je od Niemiec na 99 lat
T³umaczenie i opracowanie na podstawie: Willi Gruse, „Unsere Heimat. Ortschronik über
Wusterwitz, Ringenwalde, Rosenthal, Dölzig, Kuhdamm und Berneuchen”, Druck - u. Verlagshaus
Phil. L. Fink KG, Gross-Gerau, 1959, ss. 41 - 43.
MAREK KAROLCZAK,
Myœlibórz, 14.07.2008 r.
Chiñskie wiêzienia nie maj¹ œcian (5)
Chiñskie wiêzienia nie maj¹ œcian
(3)
*
Lekcje konwersacji dla œredniozaawansowanych mimo moich wysi³ków wia³y nud¹. Stara³am siê
byæ wyrozumia³¹, pamiêtaj¹c o moich w³asnych oporach w dyskutowaniu po chiñsku, ale czasem
rozwa¿a³am u¿ycie pistoletu na wodê – „mówisz albo mokniesz”. Pod koniec kursu nie wiedzia³am
o moich uczniach wiêcej, ni¿ na pocz¹tku. Na ostatnich zajêciach dyskutowaliœmy o snach i poprosi³am
ich o opisanie przyk³adowego snu. Nie mia³am na myœli ich w³asnych snów, to wydawa³o mi siê zbyt
prywatne, ale jak to bywa, zosta³am zrozumiana inaczej i moi uczniowie, jeden po drugim, opisali
prawdziwe sny.
Oscar: To w³aœciwie jest sen mojego przyjaciela, nie mój. Œni³o mu sie, ¿e pope³nia samobójstwo.
Moj przyjaciel ma du¿o stresu w szkole, nie ma z³ych ocen, ale jego ojciec chce, ¿eby mia³ jeszcze
lepsze. Moj przyjaciel czêsto mówi³ mi, ¿e chce siê zabiæ, bo ju¿ nie mo¿e wytrzymaæ. Jeœli powie
o tym swojemu ojcu, on mo¿e pomyœleæ, i¿ jego syn jest s³aby.
Mandy: Œni³o mi siê, i¿ spadam w dó³ ze schodów, albo z budynku. Czêsto œni mi siê, ¿e spadam
lub tonê i nie s¹ to przyjemne sny. Myœlê, ¿e jest to spowodowane moj¹ prac¹. Jestem nauczycielk¹
Bo jak inaczej mo¿na odebraæ g³oszone z dum¹ tezy, które tr¹c¹ rasizmem pierwszej klasy? O misji
cywilizacyjnej bia³ego cz³owieka, o tym, ¿e Afryka jest kontynentem „gdzie bia³ym pluje siê w twarz?”
(to akurat ciekawe, bo zarówno ani w dos³ownym tego s³owa znaczeniu, ani w przenoœni, nigdy mi siê
to nie zdarzy³o – a mieszkam ju¿ na Czarnym L¹dzie pe³ne piêæ lat). O tym, jak to bia³y cz³owiek
cywilizowa³ Afrykê - i ma obowi¹zek czyniæ to nadal?
A gdy ju¿ na takie dobrodziejstwo „czarni siê nie zgodz¹?” – to recepta naszego podró¿nika jest
prosta: „pasek - i po ty³ku…”. Czy nawo³ywanie o powrót korpusów brytyjskich…
Najciekawsza jednak jest têsknota pana Cejrowskiego do powrotu apartheidu i t³umaczenie, ¿e
rz¹dy segregacji rasowej w RPA przynios³y spokój, dobrobyt i rozwój cywilizacji.
Rzeczywiœcie – rz¹d apartheidu potrafi³ rozwin¹æ gospodarkê kraju w sposób nieporównywalny
do innych pañstw afrykañskich. Ale cen¹ za to by³o wiêzienie i mordowanie niewinnych ludzi, znêcanie
siê nad zatrzymanymi, przymusowe kastracje czarnych obywateli RPA, wreszcie – próby zbudowania
broni biologicznej, dzia³aj¹cej tylko na Afrykañczyków – tak, by wyniszczyæ raz na zawsze tê rasê
„podludzi”! Jeszcze w latach 80. XX w. prezydent Botha publicznie ubolewa³, ¿e poprzez sprzeciw
europejskiej opinii publicznej rz¹d RPA nie mo¿e zastosowaæ hitlerowskich metod masowej eksterminacji
i musi okrê¿nie, poprzez „pó³œrodki” osi¹gn¹æ to, co nazistom siê uda³o poprzez Holocaust!!!
Niestety - pan Cejrowski (zapewne bez obuwia), przemierzaj¹c ulice Johannesburga, nie móg³
sobie zrobiæ przerwy na podziwianie wie¿owców z czasów apartheidu i doczytaæ, co te¿ to postêpowi
kolonizatorzy, za którymi mu tak têskno, wyprawiali z miejscow¹ ludnoœci¹...
A szkoda. Bo wywiad z Cejrowskim przeczyta³o wielu Polaków. I nie by³o to z po¿ytkiem dla ich
wiedzy.
Ani wiary! Pan Cejrowski deklaruje bowiem, ¿e jedyn¹ rzecz¹, która go interesuje na ziemi – jest
zbawienie duszy – swojej i bliŸnich. Jak ten chrzeœcijañski zapa³ mo¿na pogodziæ z uwielbieniem do
morderczego re¿imu? Pozostaje to dla mnie niepojête.
Œwiêty Pawe³ w liœcie pisa³ o jednoœci i równoœci w Chrystusie, przeciwko ka¿dym podzia³om –
w tym tak¿e i tym rasowym - „odt¹d nie ma ju¿ ani ¿yda ani poganina, nie ma ju¿ niewolnika ani
cz³owieka wolnego, nie ma ju¿ mê¿czyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteœcie kimœ jednym w
Chrystusie Jezusie”… Zapewne, kiedy ksi¹dz uczy³ o tym podczas katechezy, Pan Cejrowski poszed³
na wagary. Boso.
br. Radek Malinowski, MAfr
Kontakt z redakcj¹:
red. nacz.: Lech „Lele” Przychodzki, z-ca red. nacz.: Vanda Zakrzewska,
sekr. red.: Bart³omiej „Bart” Œwiderek, 40-164 Katowice, ul. Ordona 14a/64
Stale pisuj¹ i t³umacz¹: Agnieszka Brytan, Marek „D³ógi” Gajda, Micha³ Graczyk,
Stanis³aw Jan, Wojciech Kajtoch, Marian Karaœ, Remigiusz Kasprzycki, Bogumi³
Kowalski, Krzysztof Lewandowski, Edward „Lu” Soroka, Katarzyna Piotrowska,
Henryk Sporoñ, Oskar Szwabowski, Ryszard Tomczyk, Agnieszka M. Wasieczko,
Bogdan „Anastazy” Wiœniewski, Krzysztof Wojciechowski
oraz przyjaciele z Bia³orusi, Litwy, Rosji i Ukrainy
Graficy: Jerzy Jakubów, Andrzej Kot, Kateøina Mojsejová
Webmaster: Arkadiusz Jeleñ
Opieka nad sprzêtem technicznym: Krzysztof (ADAM) Szmydt, Jacek J. Wa³dowski
Uwaga: texty e-mailowe – jako dokument – maj¹ formê orygina³ów
ÿ
ÿþ
Finlandia utwierdzona (3)
III
Samotna pomiêdzy zachodnimi s¹siadami Zwi¹zku Radzieckiego – w zasadzie samotna w ca³ej
wschodniej czêœci Europy, z wyj¹tkiem Grecji, jedynego kraju, gdzie po wojnie najpierw stacjonowa³y
wojska brytyjskie, a potem amerykañskie, Finlandia uniknê³a zarówno radzieckiej okupacji jak
i komunizacji. Jak to by³o mo¿liwe? Podczas najniebezpieczniejszego okresu pomiêdzy drug¹ wojn¹
œwiatow¹ a rozpoczêciem Zimnej Wojny, g³ównym czynnikiem gwarantuj¹cy ów stan rzeczy by³
ostro¿ny realizm, nieobcy w rz¹dach Stalina. Z drugiej strony wymusza³ on za pewne wymagania wobec
strony fiñskiej, m.in. jej polityczn¹ ostro¿noœæ.
W tym zakresie widoczna by³a subtelna, ale istotna ró¿nica pomiêdzy Stalinem, a jego sk¹din¹d
ca³kowicie oddanym s³ug¹, jakim by³ Mo³otow. Ten drugi powiedzia³ w 1940 roku, a potem wielokrotnie
przy ró¿nych okazjach powtarza³, ¿e czas dla ma³ych pañstw min¹³. Stalin nie by³ co do tego przekonany,
przynajmniej jeœli chodzi³o o Finlandiê. By³ pod wra¿eniem militarnej odwagi oraz spo³ecznej
stabilnoœci Finów. Uwaga, jak¹ poczyni³ Stalin podczas konferencji teherañskiej w 1943 roku, by³a
pierwszym sygna³em owego uznania. Niedawno udostêpnione dokumenty z archiwów Kremla równie¿
zawieraj¹ kilka istotnych uwag w tym zakresie, które Stalin poczyni³ ju¿ w 1945 w obecnoœci
zawstydzonych fiñskich komunistów. Stalin wydawa³ siê wiêc byæ przekonanym, ¿e chocia¿ militarne
podbicie Finlandii by³o mo¿liwe, nie by³oby ono warte swojej ceny: co innego po³kn¹æ Finlandiê, co
innego j¹ przetrawiæ.
Nikt jednak, z Finami na czele, nie móg³ byæ pewien co do powœci¹gliwoœci Stalina w 1945 roku.
Ich kraj by³ wyczerpany i podatny na zagro¿enia zewnêtrzne. Finowie zostali obci¹¿eni ogromnymi
reparacjami wojennymi na rzecz Zwi¹zku Radzieckiego (które zreszt¹ sp³acili z wyj¹tkow¹
punktualnoœci¹). Pó³noc Finlandii by³a zdewastowana – na mocy zawieszenia broni, wojska fiñskie
mia³y uczestniczyæ w wyprowadzeniu jednostek niemieckich z Laponii, w kierunku pó³nocnej Norwegii.
Blisko pó³ miliona Finów uciek³o z anektowanych przez ZSRR terenów Karelii. Ich przesiedlenie
stanowi³o wyj¹tkowy ciê¿ar dla kraju. Blisko sto tysiêcy m³odych Finów z ogólnej liczby czterech
milionów mieszkañców kraju zginê³o w trakcie wojny. Komuniœci, razem z mniejszymi sojusznikami
na lewicy, cieszyli siê poparciem blisko jednej czwartej g³osuj¹cych. Dziki temu zasiedli w rz¹dzie
koalicyjnym, gdzie przypad³ im m.in. resort spraw wewnêtrznych. Prezydentem ci¹gle by³ ciesz¹cy siê
ogromnym presti¿em Mannerheim. Mia³ jednak 79 lat i coraz s³absze zdrowie. W 1946 roku zast¹pi³
go równie zas³u¿ony fiñski m¹¿ stanu Juho Paasikivi. Podczas swej kariery politycznej Paasikivi da³
siê poznaæ jako osoba rozumiej¹ca interesy strategiczne ZSRR. Przeciwstawia³ siê zwi¹zkom Finlandii
z hitlerowskimi Niemcami i cieszy³ siê dobr¹ opini¹ w Moskwie.
Ale w³aœnie rozpoczyna³o siê globalne starcie polityczne pomiêdzy USA a ZSRR. Fiñscy przywódcy
wiedzieli o tym bardzo dobrze. W 1947 roku postanowili, ¿e lepiej bêdzie odrzuciæ pomoc, by³o nie by³o
dla wycieñczonego kraju, oferowan¹ w ramach Planu Marshalla. Decyzja Paasikiviego zaimponowa³a
Stalinowi: „Plan Marshalla przewidziano, aby uchroniæ Europê przed komunizmem. Finlandia poradzi
sobie z komunizmem nawet za cenê powiedzenia nie Planowi Marshalla.”
Prze³om mia³ jednak dopiero nadejœæ. Ju¿ na pocz¹tku 1948 roku amerykañska strategia przesuwa³a
siê od strony Planu Marshalla w kierunku NATO. W tym samym czasie – w³aœciwie nawet w tym samym
O godzinie 11. wieczorem mieszkañcy
Pszczelnika s³yszeli warkot silnika bardzo
nisko lec¹cego samolotu, który nagle umilk³.
S¹dzili jednak, ¿e to nic szczególnego.
Nastêpnego ranka pani Bansen z Ró¿añska
(Rosenthal), która znalaz³a siê w lesie ko³o
Pszczelnika, szukaj¹c jagód i grzybów,
natknê³a siê na wrak samolotu, jaki w nocy
uleg³ katastrofie. Wiadomoœæ rozesz³a siê
z szybkoœci¹ b³yskawicy wœród okolicznych
mieszkañców.
Ober¿ysta Wilhelm Schulz zatelefonowa³
Powsta³a w 1983 r. na bazie Jaka-12
z wiadomoœci¹ o nieszczêœciu do Myœliborza
replika „Lituaniki”
(Soldin). Na miejsce katastrofy przyby³a
niezw³ocznie ochotnicza stra¿ po¿arna oraz
mieszkañcy bli¿szych i dalszych okolic. Samo miejsce katastrofy przedstawia³o obraz grozy.
Ludnoœæ przypuszcza³a, ¿e lotnicy wskutek przemêczenia chcieli l¹dowaæ przymusowo na
okazyjnej ³¹ce, ale za wczeœnie i za nisko schodzili do l¹dowania, zaczepiaj¹c o sosny. Stare drzewa
podczas uderzenia po³ama³y siê jak zapa³ki, co spowodowa³o przerzedzenie lasu.
Podczas zderzenia samolot uleg³ ca³kowitemu
zniszczeniu, a pojedyncze czêœci le¿a³y
porozrzucane dooko³a. Silnik tkwi³ g³êboko
w ziemi, na uboczu. Obaj piloci, okaleczeni
w wyniku upadku, byli nie do poznania.
Policja kryminalna i oficerowie litewscy
przyjechali niezw³ocznie samochodem z Berlina.
Zbadano samolot pod kontem awarii, uszkodzeñ,
przyczyn z³ego za³adunku i otworów (przestrzelin)
po pociskach. Litwini przypuszczali, ¿e samolot
zosta³ zestrzelony.
Zmarli lotnicy zostali przewiezieni do kostnicy
w Myœliborzu. UFA (Uniwersum Film AG) –
Pomnik poleg³ych lotników z Litwy
(niemiecka wytwórnia filmowa, za³o¿ona
w Berlinie w 1917 r. - istnia³a do 1945 r.) filmowa³a
uroczystoœci ¿a³obne i honorow¹ eskortê do granicy
pañstwa (ówczesnych Niemiec). Samochodem,
a nastêpnie samolotem transportowym,
sprowadzone zosta³y do ojczyzny cia³a tragicznych
bohaterów, ofiar nieszczêœliwego wypadku.
£owcy pami¹tek pozabierali czêœci wraku,
a zw³aszcza fragmenty pomarañczowego poszycia
samolotu, ale nastêpnie - wbrew sobie - je
zwrócili.Wszystkie czêœci wraku samolotu oraz
kad³ub zosta³y zebrane i przewiezione do
litewskiego muzeum narodowego. Litewska poczta
wyda³a okolicznoœciowy znaczek, poœwiêcony
katastrofie w Pszczelniku.
ÿþ
ÿÿ
Strona radziecka zdoby³a unikaln¹ mo¿liwoœæ poznania niemieckiej technologii budowy nowych
samolotów na swoim terytorium oraz uczenia siê niemieckich doœwiadczeñ w zastosowaniu lotnictwa
bojowego. Dziêki temu w 1934 r po raz pierwszy w ZSRR pojawi³o siê pojêcie „techniki bombardowania”.
DMITRIJ SOBOLEW, 01.03.2008,
t³um. z jêz. ros. MONIKA STOPA
OD REDAKCJI: Podobnie problem zakoñczenia wspó³pracy radziecko-niemieckiej komentuje
Gerd Eles w artykule „Aircraft of the secret Luftwaffe at Lipetzk” (http://www.paolopizzi.com/
paolopizzi/articles/secret_luftwaffe/photo-air.htm):
„Because a commercial flight school had been established at Brunswick in 1929 (and that could
easily host covert military training), Lipetzk had become unnecessary. Besides, the country had grown
a hostile attitude towards the Russians, which would culminate with the rise to power of Adolf Hitler
in 1933. Needless to say, one of the first orders issued by the newly elected chancellor was the liquidation
of all military links with the Soviets. The Red Army air force, however, was not too enthusiastic about
the perspective of losing what had become a great school for their ground personnel and the state-ofthe-art facilities built by the Germans and therefore gave an ultimatum to Germany: cede the entire
airbase to us or we’ll seize it with all your aircraft. The blackmail worked, the Germans got their planes
back and the Russian kept the airbase. In an ironic twist of fate, Lipetzk would again become a German
airfield in the fall of 1941, only to be recaptured by the Russians two years later”.
KATASTROFA W PSZCZELNIKU
WED£UG RELACJI NIEMIECKIEJ
Œwiatowy rozg³os zyska³ Pszczelnik (Kuhdamm) w zwi¹zku z katastrof¹ lotników litewskich,
którzy przelecieli Atlantyk bez miêdzyl¹dowania z USA, lec¹c na Litwê.
Litewscy lotnicy Darius i Girenas wykonywali lot non-stop w 1933 r. Trzeci lotnik, Waitkus,
spóŸni³ siê na start i pozosta³ na miejscu.
Przygotowania do startu utrzymywano w zupe³nej tajemnicy. Piloci mieli do dyspozycji nowiuteñki,
jednosilnikowy górnop³at Bellanca CH3000 Pacemaker „Lituanica”,
b³yszcz¹cy pomarañczow¹ farb¹. Ka¿d¹ woln¹ przestrzeñ samolotu
wype³niono zbiornikami na benzynê.
Start i lot przez Atlantyk mia³y dobry przebieg i w³adze lotniska
w Kownie otrzymywa³y podczas przelotu informacje przez
radiotelegramy (1). Na kowieñskim lotnisku wielki t³um
przygotowywa³ siê na ich przyjêcie. By³ jednak zmuszony do innej
reakcji.
dniu – kiedy w Czechos³owacji dokona³ siê komunistyczny pucz (w zasadzie
bez potrzeby sowieckiej obecnoœci militarnej), Stalin za¿¹da³ aby Paasikivi
przyby³ do Moskwy. Zwi¹zek Radziecki zd¹¿y³ ju¿ rozwa¿yæ traktaty
o wzajemnej pomocy z Wêgrami i Rumuni¹ (Bu³garia mia³a wkrótce do³¹czyæ),
które doœæ jednoznacznie stanowi³y o ca³kowitym podporz¹dkowaniu tych
pañstw Zwi¹zkowi Radzieckiemu. Teraz, jak zaznaczy³ Stalin, przysz³a kolej
Finlandii na rozwa¿enie takiego traktatu.
Paasikivi potraktowa³ tê doœæ przera¿aj¹c¹ perspektywê jak na mê¿a stanu
przysta³o. W odpowiedzi jakiej udzieli³ Stalinowi zasugerowa³, ¿e nie jest
Juho Kusti
przeciwnikiem traktatu, ale najpierw musi uzyskaæ zgodê parlamentu na
Paasikivi
podjêcie negocjacji przez wyznaczon¹ do tego delegacjê. Min¹³ ponad miesi¹c
zanim fiñska delegacja pojawi³a siê w Moskwie, przy czym prezydent Paasikivi pozosta³ w Helsinkach.
W Moskwie Stalin przysta³ na kompromis – kompromis, który jak zaznaczy³ Stalin, oznacza³ przyjêcie
wersji Paasikiviego.
Traktat - jak ¿aden inny sojusz wojskowy - ograniczy³ swobodê dzia³ania Finlandii. Jednak¿e jego
tekst nie odzwierciedla³ postanowieñ innych traktatów, jakie Stalin narzuci³ swoim wschodnioeuropejskim
satelitom. W preambule czytano o „¿yczeniu Finlandii w pozostaniu poza wszelkimi konfliktami
interesów miêdzy wielkimi mocarstwami”. Nie pos³u¿ono siê s³owem „neutralnoœæ”, ale podczas debaty
ratyfikacyjnej w fiñskim parlamencie Paasikivi pos³u¿y³ siê tym terminem przynajmniej raz.
Jednym z powodów powœci¹gliwoœci Stalina by³y jego pogl¹dy na sytuacjê militarn¹ Skandynawii.
W 1948 roku amerykañski system sojuszniczy mia³ obj¹æ Norwegiê (jedynego cz³onka NATO, który
bezpoœrednio graniczy³ na pó³nocnym wschodzie z ZSRR). Wydaje siê, ¿e quieta non movere Stalin
przekaza³ Finom: powiedzcie swoim przyjacio³om Szwedom, ¿eby nie przy³¹czali siê do amerykañskiego
systemu partnerstwa, bo wtedy ja bêdê siê czu³ zobowi¹zany do rozszerzenia mojej obecnoœci militarnej
na Finlandiê.
Inaczej ni¿ mia³o to miejsce w 1940, kiedy Moskwa sprzeciwia³a siê bliskim relacjom miêdzy
Szwecj¹ i Finlandi¹ – co jak siê okaza³o mia³o negatywne skutki dla interesów radzieckich – Rosjanie
wydali siê wyci¹gn¹æ wnioski z otrzymanej lekcji. Mogliby przecie¿ skorzystaæ z geograficznej
komplementarnoœci tych pañstw. Ponadto, inaczej jak w 1939 roku, Stalin wydawa³ siê niezbyt
interesowaæ fiñskimi komunistami. W maju komunistyczny minister spraw wewnêtrznych opuœci³ swoje
stanowisko. W lipcu, po klêsce wyborczej, komuniœci opuœcili rz¹d.
W ten sposób, w pierwszym roku zimnej wojny, polegaj¹c tylko na sobie, Finlandia oddali³a od siebie
zagro¿enie komunizmu. Znaczna w tym zas³uga Paasikiviego i tych fiñskich konserwatystów, których
wyszkoli³ i którzy go nastêpnie zast¹pili. Mia³ blisko osiemdziesi¹t lat – w 1950 roku zosta³ ponownie
wybrany na kolejne szeϾ lat. (cdn.)
JOHN LUKACS
t³um. z j. ang. Bart³omiej „Bart” Œwiderek”
Pierwodruk w:
Foreign Affairs, Vol. 71, No 4, 1992
Helsinki - pomnik prezydenta Paasikivi
ÿÿ
þÿ
LIWOWIE LUDZIE BA£TYCKIEGO
BRZEGU
Liwowie to obecnie niewielka grupa etniczna,
zamieszkuj¹ca tereny w pó³nocnej Kurlandii pomiêdzy
Ventspils (Windaw¹) a przyl¹dkiem Kolka na dzisiejszej
£otwie. Miejscem zamieszkania Liwów przed kilkoma wiekami by³o terytorium, rozci¹gaj¹ce siê
pomiêdzy zachodni¹ DŸwin¹ i po³udniow¹ Estoni¹, a tak¿e Pó³wysep Kurlandzki. Bezsprzecznie
Liwowie s¹ historycznymi mieszkañcami dzisiejszej £otwy. Wielu badaczy przychyla siê do tezy, ¿e
s¹ oni w prostej linii potomkami jednych z pierwszych ludzi, którzy pojawili siê na wschodnioba³tyckim
brzegu. Wg ³otewskiego emigracyjnego historyka, Arnolda Spekke, w okresie neolitu - 4000-1500 lat
p.n.e. na ziemiach ³otewskich pojawia siê fala osiedleñcza plemion ugrofiñskich, jak Lapoñczycy
i Samojedzi. Nowi mieszkañcy obrabiali kamieñ, wyrabiali narzêdzia z koœci i kamienia, byli
myœliwymi i rybakami. Œlady ich pobytu znajdujemy w nazwach jezior i rzek na £otwie. Wg ³otewskich
antropologów w³aœnie ci ba³tyccy przybysze s¹ przodkami Liwów. Jêzyk liwski nale¿y do grupy jêzyków
ugrofiñskich, najbli¿szy jest jêzykowi estoñskiemu.
Liwowie nazywali siebie „randalist”, czyli ludŸmi z morskiego brzegu, albo „kalamied”, czyli po
prostu rybakami. Zgodnie z t¹ nazw¹ - najczêœciej zamieszkiwali oni tereny po³o¿one bezpoœrednio
nad morzem. Zajmowali siê w wiêkszoœci rybo³ówstwem, w mniejszym stopniu zaœ stopniu upraw¹ roli
i hodowl¹ zwierz¹t. W kronikach rzymskich w opisie morskich wybrze¿y Europy pó³nocnej, ich
mieszkañcy s¹ nazywani Levioni, Livonim i nazwa ta sta³a siê póŸniej nazw¹ w³asn¹ samego ludu. Po
przejêciu we wczesnym œredniowieczu kontroli nad wa¿nym szlakiem handlowym, rzek¹ DŸwin¹, ich
kultura znacznie siê rozwinê³a, g³ównie dziêki handlowi z Gotami, Rusinami i Finami, a nastêpnie ze
Szwedami, Duñczykami i Niemcami. Jêzyk liwski w XII wieku u¿ywany by³ na ok. 70 procent
terytorium dzisiejszej £otwy.
W tym czasie wœród Liwów pojawili siê kupcy niemieccy, wraz z nimi przybyli z Europy Zachodniej
misjonarze. W 1190 roku ksi¹¿ê liwski Kaupo przyj¹³ chrzest. Jednak¿e wiêkszoœæ Liwów trwa³a nadal
w wierze swoich przodków. Momentem zwrotnym by³o skierowanie na ba³tycki brzeg bremeñskiego
kanonika Alberta Buksgewdena, który zorganizowa³ krucjatê przeciwko wszystkim poganom „kraju
ba³tyckiego”. W 1200 roku dowodzona przez niego wyprawa krzy¿owa, sk³adaj¹ca siê z 23 okrêtów
wype³nionych rycerstwem, wtargnê³a na terytorium Liwów. W 1201 roku
za³o¿ono Rygê, chrzeœcijañsk¹ osadê u ujœcia DŸwiny. W latach 1206-1207
niemieccy rycerze przeprowadzili kampaniê, nazwan¹ Pó³nocn¹ Krucjat¹,
a Liwowie zostali przy pomocy si³y nawróceni na chrzeœcijañstwo.
W czasie Pó³nocnej Krucjaty tereny Liwonii zosta³y zniszczone, a wiele
osiedli prawie doszczêtnie wyludnionych. Ta pró¿nia zosta³a zape³niona
przez plemiona ³otewskie: Kurów, Semigalów i £atgalów. Zasiedlili oni
wiêkszoœæ doliny DŸwiny, przez co Liwowie ze wschodu i zachodu zostali
od siebie oddzieleni. W 1290 roku ostatecznie niemieckie zakony rycerskie
Liwowie - lata 30. XX w.
w Rosji, a wtedy nam samym wypadnie doskonaliæ
siê ró¿nymi sposobami, co oczywiœcie bêdzie
hamowaæ pracê”.
W 1933 roku lotnicza szko³a w Lipiecku
zosta³a zamkniêta i niemieccy wojskowi specjaliœci
wrócili do ojczyzny. Oficjaln¹ przyczyn¹
zamkniêcia szko³y przez Niemców by³a potrzeba
oszczêdnoœci œrodków. Rzeczywiœcie, jej koszty
utrzymania by³y drogie: coroczne utrzymanie
budownictwa mieszkaniowego, transportu
samolotów i instalacji, zdobywanie paliwa, op³aty
radzieckiego personelu i inne podobne wydatki Resztki samolotu Foker D XIII, w którym
zgin¹³ lotnik I. Platz (1931 r.)
wynosi³y ko³o 2 mln marek.
Jednak prawdziwa przyczyna tkwi³a w czym innym. Korzystaj¹c z beztroski Zachodu, na pocz¹tku
lat 30. Niemcy bardziej aktywnie rozwija³y uzbrojenie wewn¹trz kraju w rezultacie nie by³o potrzeby
posiadania jednostek poza granicami kraju. W szko³ach lotniczych w Niemczech w tym czasie
przygotowywa³o siê od 300 do 500 lotników rocznie - wiêcej ni¿ w przeci¹gu ca³ego okresu istnienia
„rosyjskiej” szko³y lotniczej w Lipiecku. Próby wojskowej techniki lotniczej by³y skuteczniejsze
wewn¹trz kraju.
16. sierpnia 1933 r na po¿egnalnym wieczorze w zwi¹zku z zamkniêciem szko³y lotniczej, jej nowy
kierownik Gotlieb Müller (1895-1945) wyst¹pi³ z przemówieniem. Powiedzia³: „Powinienem wyraziæ
nasze podziêkowanie krajowi, z goœcinnoœci którego korzystaliœmy w ci¹gu oœmiu lat. W czasie, kiedy
wszystkie pañstwa wrogo odnosi³y siê do Niemiec, ZSRR da³ nam mo¿liwoœæ wznowienia na swoim
terytorium naszych lotniczych dzia³añ. Armia Czerwona a w szczególnoœci wojska powietrzne
z gotowoœci¹ zawsze okazywa³y nam pomoc i opiekowa³y siê nasz¹ prac¹”.
Tu¿ po wyjeŸdzie Niemców, na bazie niemieckiej szko³y lotniczej zosta³a utworzona Najwy¿sza
Wojskowo-Techniczna Szko³a Si³ Ppowietrznych Armii Czerwonej, z czasem przekszta³cona
w lotnicze centrum prób samolotów bojowych.
Istnienie lipieckiej lotniczej szko³y w pewnym stopniu by³o po¿yteczne dla obydwu stron,
szczególnie w okresie jej pocz¹tkowego dzia³ania. Niemcy mogli przygotowaæ tam oko³o dwustu
pilotów wojskowych, którzy na pewno zajêli póŸniej wa¿ne stanowiska w Luftwaffe. Np. by³y zastêpca
kierownika lipieckiej szko³y Kostner w 1930 r. zosta³ kierownikiem trzech budowlanych i jednego
doœwiadczalnego oddzia³u si³ powietrznych, absolwent z Lipiecka Heinz Ulbricht pracowa³ jako
kierownik lotniska doœwiadczalnego w Brunszwiku, a lotnik-instruktor Johanneson dosta³ stanowisko
doradcy do spraw lotnictwa w Berlinie. Wœród absolwentów szko³y byli równie¿ przyszli, wysoko
postawieni oficerowie w czasach II wojny œwiatowej: Hans Jeschonnek (1899-1943), Hans Speidel
(1897-1984), Kurt Arthur Benno Student (18901978), szef pilotów firmy Heinkel - Gerhard
Nitschke. W Lipiecku wprowadzili oni próby
nowych bojowych samolotów i systemów
uzbrojenia, dziêki czemu w Niemczech by³a
mo¿liwoœæ dalszego ich rozwijania w warunkach
surowych ograniczeñ.
Bombowiec Dornier Do 11
ÿþ
ÿþ
dogadywa³ siê z wszystkimi. Poza tym jest doœæ m³ody i ma swoj¹ pasjê – rajdy samochodowe. Pewnie
bezpoœrednie kreowanie polityki jeszcze go nie interesuje. Ale byæ mo¿e to siê zmieni, mo¿e ju¿ siê
zmienia, bo M. So³owow planuje stworzyæ ogólnopolsk¹ gazetê. Pewnie nied³ugo te¿ do³¹czy do
oligarchów steruj¹cych.
Oligarchowie, których nazwa³em „steruj¹cymi” s¹ chyba najliczniejsz¹ grup¹. To coœ poœredniego
miêdzy oligarchami panuj¹cymi a oligarchami-politykami. Oni nie poprzestaj¹ na panowaniu. Oni lubi¹
aktywnie kreowaæ politykê, bezpoœrednio w ni¹ nie wchodz¹c. Oni potrafi¹ doprowadziæ do upadku
ugrupowañ politycznych. Oni potrafi¹ je tworzyæ i torowaæ im drogê do zwyciêstwa. Nie s¹ politykami,
ale s¹ bogami polityki. Oni s¹ prawdziw¹ pierwsz¹ w³adz¹, która ma pod sob¹ wszystkie inne „w³adze”
w Polsce – s¹downicz¹, ustawodawcz¹, wykonawcz¹ i medialn¹. Dla nich dzia³aj¹ te¿ s³u¿by specjalne.
Nie zgadzam siê jednak z popularnym twierdzeniem, ¿e „w Polsce rz¹dz¹ s³u¿by”. S³u¿by specjalne
odgrywaj¹ du¿¹ rolê w oligarchicznym systemie w³adzy, ale nie rz¹dz¹. To by³y zawsze „psy” szkolone
do s³u¿enia obcym. Nie s¹ zdolne do samodzielnego rz¹dzenia. Nawet tego nie pragn¹. Polsk¹ rz¹dzi
oligarchia.
Typowym oligarch¹ steruj¹cym jest Ryszard Krauze - przedsiêbiorca, jeden z najbogatszych
Polaków, z maj¹tkiem szacowanym przez magazyn Forbes na 3,5 miliarda z³otych w 2008 roku, co da³o
mu 3. miejsce na liœcie najbogatszych Polaków. W 1987 r. za³o¿y³ firmê „Prokom” (obecnie „Prokom
Software” SA), jedn¹ z najwiêkszych polskich firm informatycznych, uzyskuj¹cych znaczne dochody
z kontraktów informatyzacji sektora publicznego: informatyzacja ZUS, MON, MEN, NIK, KGHM,
Poczty Polskiej. Krauze jest Gdynianinem i pewnie nie jest przypadkiem, ¿e z Trójmiasta pochodzi
najwiêcej prezydentów, premierów, ministrów itd. (cdn.)
KLAUDIUSZ
WESO£EK
Niemieccy „przyjaciele” z Luftwaffe uczyli siê
pod Lipieckiem (4)
Oprócz samolotów, w Centrum Doœwiadczalnym Lotnictwa
w Lipiecku przeprowadzono siê testowanie bombardowañ, fotoaparatury
do aerozdjêæ, lotniczej broni strzeleckiej, ró¿nego rodzaju bomb lotniczych, burtowego sprzêtu
radiowego, nawigacyjnych systemów. ¯eby bardziej szczegó³owo zapoznaæ siê niemieckimi nowoœciami,
do Lipiecka kierowano specjalistów technicznych z Moskwy, w 1931 r by³o ich oœmiu. Dowódca
radzieckiej grupy lotniczej w Lipiecku A. M. Thomson obwieszcza³: „Towarzysze pracuj¹ z du¿ym
zapa³em... „Przyjaciele” próbuj¹ czasem coœ ukryæ albo daæ „dyplomatyczne” wyjaœnienia, co nas nie
zaspokaja. Czasem powo³uj¹ siê na patenty fabryczne i uprzejmie odmawiaj¹ dawania zdjêæ albo
rysunków a czasem uprzedzaj¹c nas, ¿e te rzeczy zostan¹ przez nasze instytucje kupione i szybko bêd¹
podporz¹dkowa³y sobie ziemie ³otewskie. Od tego
czasu tereny dzisiejszej £otwy by³y we w³adaniu
Niemców a¿ do XVI wieku, do koñca œredniowiecza
jedynie na 10 procentach tego obszaru u¿ywano
jêzyka liwskiego i stale zmniejsza³ siê jego zasiêg
na skutek wypierania go przez jêzyk ³otewski.
Czêœciowo z powodu kolejnych wojen,
prowadzonych na tym obszarze przez Moskwê,
Rzeczpospolit¹ Obojga Narodów i Szwecjê,
czêœciowo zaœ z powodu asymilacji, Liwowie
Góra i dó³ strony: lata 30. XX w. Typowa z Liwonii zostali ostatecznie prawie w ca³oœci
zasymilowani jako czêœæ etosu ³otewskiego. Wielu
liwoñska wieœ
przedstawicieli tego¿ ludu dotknê³a równie¿
epidemia d¿umy w latach 1710-1711. W 1631 roku szwedzki badacz Burens opisywa³ jêzyk liwski jako
gin¹cy i u¿ywany w kilku wsiach. Wiosn¹ 1846 roku ekspedycja z Petersburskiej Akademii Nauk uda³a
siê na obszary dawnej Liwonii. Jej uczestnicy natknêli siê w okolicach basenu rzeki Salach na liwskie
imiona i liwskie nazwy zagród. By³y to ostatnie ju¿ pokolenia, które nie mówi³y, ale jeszcze zna³y jêzyk
liwski. Nawet ludzie starsi, którzy znali jêzyk liwski, obawiaj¹c siê izolacji w œrodowisku ³otewskim,
szybko w rozmowie przechodzili na jêzyk ³otewski. Jednym z ostatnich znawców jêzyka liwskiego by³
Gusts Bistnieks. Gdy zmar³, zosta³ pochowany na cmentarzu w Salacgriva. Wieœæ o jego œmierci
poruszy³a ³otewskie krêgi opiniotwórcze. M³ody ³otewski poeta z s¹siedniej gminy, Mikelis KrogzemisAuseklis napisa³ pami¹tkowy wiersz elegijny „Dumania ostatniego Liwa na dop³ywem rzeki Salaca”.
W II po³owie XIX wieku jêzyk liwski i kultura Liwów ostatecznie znik³y z terenów znanych obecnie
jako Liwonia. Jednak¿e w dialekcie liwoñskim jêzyka ³otewskiego zachowa³o siê wiele zapo¿yczeñ
z rodzimego jêzyka Liwów, a inne wp³ywy tego¿ jêzyka s¹ widoczne w wielu nazwach geograficznych
w regionie. Pierwsza ksi¹¿ka napisana alfabetem ³aciñskim w jêzyku liwskim wysz³a w Londynie
w 1863 roku. By³a ni¹ „Ewangelia œw. Mateusza”.
Na terenach nad Zatok¹ Rysk¹ w Kurlandii, jêzyk i kultura Liwów znalaz³y siê równie¿ pod wielkim
naporem procesów asymilacyjnych, jednak przetrwa³y na samym krañcu Pó³wyspu Kurlandzkiego,
nazywanego Wybrze¿em Liwoñskim b¹dŸ Liwskim Brzegiem. Wspólnota Liwów z tego obszaru by³a
silnie zwi¹zana z morzem i rybo³ówstwem. St¹d wywodzili siê najœmielsi ¿eglarze i rybacy.
O kurlandzkich Liwach tak pisa³ niemiecki pastor V. Hilners w swej pracy „Liwowie na pó³nocnym
wybrze¿u Kurlandii”, utrzymuj¹c, ¿e przede wszystkim ich g³ównym wy¿ywieniem by³y œledzie
i szprotki - i to tylko wtedy, gdy by³o ich pod
dostatkiem. Zdarza³y siê bowiem równie¿ lata
mizernych po³owów - wówczas Liwom doskwiera³y
g³ód i nêdza. Jak zauwa¿y³ Hilners, liwski charakter
jest bardziej podobny do estoñskiego ni¿ ³otewskiego.
Twierdzi³, ¿e mocny gniew Liwów przeradza³ siê
najczêœciej w zaciek³¹ nienawiœæ i niez³omny upór.
Byli pamiêtliwi i mœciwi. Czêsto oddawali siê
pijañstwu i kradli. Z wielkim upodobaniem
wyprawiali siê szczególnie na rabunek ³odzi, które
podczas sztormu osiad³y na mieliŸnie. Wybrze¿e
Liwoñskie by³o oddzielone od reszty kraju gêstymi
þÿ
ÿþ
obszarami leœnymi i bagiennymi. Liwowie z pó³wyspu
utrzymywali znacznie wiêcej kontaktów z Estoñczykami,
zamieszkuj¹cymi wyspê Saaremaa, po³o¿on¹ na pó³noc od
Zatoki Ryskiej, niedaleko przyl¹dka w Kolce, jednej z osad
Liwów. W takiej izolacji liwscy rybacy zachowali swoj¹
odrêbnoœæ etniczn¹ a¿ do XX wieku.
W efekcie wielkiej wojny europejskich mocarstw
zmieni³a siê mapa Europy Œrodkowo-Wschodniej. W 1918
roku powsta³a Republika £otewska - a Wybrze¿e Liwoñskie
sta³o siê czêœci¹ jej terytorium. Pañstwo ³otewskie wspiera³o
Liwska flaga
dzia³ania maj¹ce na celu odrodzenie jêzyka i kultury
Liwów. 2.IV.1923 roku za³o¿ono Wspólnotê Liwoñsk¹, która skupia³a reprezentacjê narodu liwoñskiego.
Przy wspólnocie powsta³ chór, a na obszarze wybrze¿a zaczêto organizowaæ festiwale pieœni Liwów.
PóŸniej przyjêto projekt flagi Liwów, zielono-bia³o-niebieskiej, o proporcjach 2:1:2.
Trzy kolory oznacza³y: lasy (zieleñ), pla¿e (biel) i morze (b³êkit), a podzia³ podobny do ³otewskiej
flagi symbolizowa³ zwi¹zki z £otw¹. W 1923 roku Karis Stalte napisa³ s³owa liwskiego hymnu - „Min
Izama, Min Sindima” (Moja ojczyzna, moja ojcowizna). Chocia¿ rz¹d w Rydze zabroni³ Liwom
zorganizowania oddzielnego od centralnego koœcio³a luterañskiego, to jednak zaakceptowa³ wprowadzenie
jêzyka liwskiego jako przedmiotu wybranego w szko³ach podstawowych na Wybrze¿u Liwoñskim. Wg
spisu w 1935 roku na 892 osób mieszkaj¹cych na wybrze¿u znajomoœæ jêzyka liwskiego potwierdzi³o
514 osób, tj. 58 procent. Sprawy religijne rozwi¹zano, tworz¹c dwie parafie liwskie (w Kolce i Mazirbe)
w ramach ³otewskiego koœcio³a luterañskiego.
W 1923 roku powsta³a w rejonie Dundaga na Liwskim Brzegu spó³dzielnia rybacka o nazwie „Kala”
(Ryba), której pierwszym przewodnicz¹cym zosta³ Didriks Volganskis, znakomity rybak, budowniczy
³odzi, liwski dzia³acz narodowy i publicysta. Spó³dzielnia zrzesza³a ponad 80 rybaków. W roku 1929
roku w Kosrags, wg projektu i pod kierownictwem Didriksa Volganskisa, rybacy rozpoczêli budowê
mola, które mia³o u³atwiæ dobijanie ³odzi motorowych, a tak¿e eksploatacjê wodorostów, s³u¿¹cych jako
nawóz. O swoich doœwiadczeniach z zakresu szkutnictwa i eksploatacji ³odzi rybackich Volganskis
pisywa³ do miesiêcznika „Vestnesis Zvejniecibas” („Goniec Rybacki”). Z jego inicjatywy spó³dzielnia
23.VI.1930 roku zorganizowa³a œwiêto rybackie z zawodami na morzu. Didriks Volganskis by³ g³ównym
inicjatorem i koordynatorem budowy Liwskiego Domu Narodowego w Mazirbe.
W latach 30-tych XX wieku Mazirbe by³o du¿¹ wsi¹ o zabudowie osiedlowej. Znajdowa³y siê
w niej koœció³, urz¹d pocztowy, stacja kolejowa, cegielnia i tartak. Stanowi³a centrum kultury liwskiej.
Mazirbe sta³o siê siedzib¹ w³adz Zwi¹zku Liwów,
tutaj znajdowa³a siê druga siedziba redakcji
miesiêcznika „Livli”. W 1936 roku Mazirbe zaszczyci³
swoj¹ obecnoœci¹ ³otewski prezydent Karlis Ulmanis.
9.VIII odby³o siê tu na pla¿y Œwiêto Morza,
nabo¿eñstwo oraz zawody wioœlarskie i ¿eglarskie.
W Mazirbe wybudowano Libiestu Tautas Nams (Liwski
Dom Narodowy). Dom ten powsta³ dziêki zbiórce
funduszy na terytorium £otwy, Estonii, Finlandii
Mazirbe w XXI w.
Pe³n¹ w³adzê oligarchia uzyska³a, dziêki zachowaniu swoich wp³ywów w polityce, w urzêdach,
w s¹downictwie, w s³u¿bach specjalnych… po prostu wszêdzie. Szczególny prezent zrobi³ im rz¹d
Tadeusza Mazowieckiego, og³aszaj¹c „grub¹ kreskê”. To oznacza³o, ¿e stare uk³ady pozostaj¹ we
wszystkich instytucjach. Przychodz¹ nowi ministrowie, niekiedy dyrektorzy departamentów, ale
œredni szczebel administracji pozostaje ten sam.
Pozostaj¹ te¿ te same instytucje. Niektóre z nich trzeba co prawda zreformowaæ, ale te¿ pod
kontrol¹ oligarchii. Okr¹g³osto³owa transformacja da³a oligarchom przejêcie maj¹tku narodowego na
w³asnoœæ i monopol na kapita³. Brak lustracji dawa³ im mo¿liwoœæ kontrolowania polityki poprzez
nieujawnionych agentów. „Gruba kreska” gwarantowa³a im zachowanie kontroli nad administracj¹
i s¹downictwem. W³adza oligarchii sta³a siê niemal absolutna. Pewnie wtedy otwierali okna i patrz¹c
w dal mówili do siebie: „Ten kraj jest nasz!”
OLIGARCHIA A BISKUPI
Bardzo wzmacniaj¹ce by³o dla oligarchii „b³ogos³awieñstwo” jakie przemiany otrzyma³y od
biskupów. Naród Polski zachowa³ wiarê i silny Koœció³ – i dobrze. Niestety g³os biskupów w sprawach
politycznych peerelowski ludek zacz¹³ traktowaæ jako g³os Koœcio³a, a mo¿e nawet samego Boga.
Ma³o kto zdawa³ sobie sprawê, ¿e choæ w³adza hierarchii w Koœciele jest du¿a, to dotyczy ona jednak
takich spraw jak wiara, moralnoœæ, dyscyplina koœcielna ale nie polityka. W sprawach politycznych
oczywiœcie Koœció³ te¿ powinien zabieraæ g³os, ale w tym przypadku g³os przeciêtnego „katolika
Kowalskiego” jest równy z g³osem nie tylko ksiêdza proboszcza ale nawet biskupa. Tego jednak
„Kowalscy” nie wiedzieli i s³uchali we zawsze g³osu biskupów, którzy czêsto tego nadu¿ywali.
Biskupi uznali te¿, ¿e Koœció³ w ¿yciu spo³ecznym musi ogrywaæ rolê „troskliwej mamuœki”, która
musi uwa¿aæ, aby jej ludek siê nie nara¿a³, nie zrobi³ sobie krzywdy. Powtarzali co prawda zawsze
s³owa Chrystusa „nie lêkajcie siê”, „wyp³yñ na g³êbie” itp, ale w praktyce robili coœ zupe³nie
odwrotnego. Przewa¿nie byli w stanie zaakceptowaæ ka¿dy brudny kompromis, aby nie dopuœciæ do
konfrontacji. Tak by³o przede wszystkim z Okr¹g³ym Sto³em. Przy okazji wypracowali sobie pozycjê
spo³ecznego mediatora, co da³o im siln¹ pozycjê w spo³eczn¹ w nowej rzeczywistoœci. Obawiam siê,
¿e niektórzy z biskupów pe³ni¹ rolê mediatorów pomiêdzy oligarchami. To daje im jeszcze silniejsz¹
pozycjê, ale jest drog¹ do piek³a.
OLIGARCHOWIE PANUJ¥CY A OLIGARCHOWIE STERUJ¥CY
Wspó³czesnych polskich oligarchów mo¿na podzieliæ na „panuj¹cych” i „steruj¹cych”. Kiedyœ byli
te¿ oligarchowie-politycy, bezpoœrednio zajmuj¹cy siê polityk¹, ale to ju¿ u nas przesz³oœæ. Tacy
dominuj¹ krajach na wschód od naszej granicy, choæ i tam s¹ w odwrocie. Nowoczeœni oligarchowie
pilnuj¹ swojego kraju dyskretnie, jakby z tylnego siedzenia.
Oligarchowie PANUJ¥CY rzadko ingeruj¹ w politykê. Oni raczej decyduj¹, czego politykom nie
wolno robiæ, ni¿ dyktuj¹ co maj¹ robiæ. Taki oligarchiczny sprzeciw, silniejszy ni¿ veto prezydenckie,
senackie oraz orzeczenie Trybuna³u Konstytucyjnego razem wziête. Przyk³adem takiego oligarchy
panuj¹cego jest Micha³ So³owow, wielki przedsiêbiorca ze szczytu listy najbogatszych ludzi w Polsce
i z pozycji 407 na liœcie najbogatszych ludzi œwiata. Fortunê swoja zawdziêcza miêdzy innymi
przejmowanymi za bezcen gruntami skarbu pañstwa i gmin, w czym pomaga³ mu jego ojciec,
komunistyczny dzia³acz spó³dzielczy. Pomagali mu tak¿e przyjaciele z SLD, miedzy innymi Marek
Ungier, ale póŸniej nawi¹zywa³ dobre znajomoœci z politykami ró¿nych opcji. Do tej pory nigdy nie
faworyzowa³ ¿adnej opcji politycznej i bezpoœrednio w politykê nie ingerowa³. Widocznie dobrze
ÿþ
ÿþ
dostosowywaæ te akty prawne do lokalnych zwyczajów, lokalnej kultury politycznej. I nic z tego nie
wychodzi³o. Wszystko wygl¹da³o ³adnie tylko na papierku.
Jeœli chodzi o postkomunistyczne oligarchie, to nie przybieraj¹ one pozorów arystokracji.
Przybieraj¹ pozory demokracji. W du¿ym stopniu ma to zwi¹zek z panuj¹c¹ w dzisiejszym œwiecie mod¹
na demokracjê. Oligarchowie musz¹ udawaæ id¹cych z duchem czasu, gdy chc¹ wejœæ na œwiatowe
salony. Poza tym, jeœli udawaliby arystokracjê, to szybciej zostaliby rozszyfrowani i oœmieszeni.
W latach dziewiêædziesi¹tych nie wybaczy³yby im te¿ tego do³y partyjne, którym przecie¿ tak d³ugo
obrzydzali „straszliwych jaœniepanów”. A wiêc udaj¹ demokracjê i nieŸle im to idzie. Jednak
prawdziwej demokracji nie zbuduj¹. Byæ mo¿e dopuszcz¹ pewne odchylenia w kierunku ochlokracji.
OLIGARCHIA A KONKURENCJA
W kapitalizmie rzecz¹ zbawienn¹ i o¿ywcz¹ dla gospodarki nie jest sama prywatnoœæ przedsiêbiorstw,
ale KONKURENCJA pomiêdzy prywatnymi przedsiêbiorstwami.
To w³aœnie konkurencja sprawia, ¿e przedsiêbiorcy musz¹ daæ z siebie wszystko, ¿e musz¹ stale
podwy¿szaæ jakoœæ a ceny zbijaæ. W realnym socjalizmie konkurencja zosta³a zabita przez pañstwowe
monopole i dlatego w³aœnie system by³ niewydolny i mia³ problemy ze wszystkim, nawet z przys³owiowym
sznurkiem do snopowi¹za³ek. Ale gdy przedsiêbiorstwa prywatne pozbawione s¹ konkurencji, to
zaczynaj¹ „obrastaæ w t³uszcz” i dzia³aæ podobnie jak przedsiêbiorstwa pañstwowe a nawet gorzej,
bo tym przynajmniej administracja stawia warunki.
G³ówn¹ przyczyn¹ zaniku konkurencji przedsiêbiorstw prywatnych s¹ monopole, duopole
i oligopole, czyli opanowanie rynku przez jedno lub dwa podmioty lub ich grupê.
Pomyœlmy co by siê sta³o, gdyby w³aœcicielem ca³ego maj¹tku zosta³ na przyk³ad genera³ Kiszczak.
Gospodarka sta³aby siê w jakimœ sensie prywatna, bo w rêkach prywatnego w³aœciciela. Konkurencji
nie by³oby ¿adnej, nawet takiej szcz¹tkowej, która by³a za Peerelu. Jedyny w³aœciciel móg³by robiæ
co chce, dyktowaæ ceny i nie liczyæ siê w ogóle z prawami popytu i poda¿y. By³by to swoisty „monopol”,
ale obejmuj¹cy nie tylko jak¹œ ga³¹Ÿ gospodarki ale ca³¹ gospodarkê.
Za³ó¿my, ¿e w³aœcicielami zosta³yby dwie osoby – Kiszczak i Jaruzelski. Teoretycznie by³aby ju¿
tu jakaœ konkurencja – miêdzy jednym a drugim. Ale faktycznie tak¿e taki swoisty „duopol” móg³by
robiæ wszystko wspólnie i w porozumieniu - dyktowaæ ceny i nie liczyæ siê w ogóle z prawami popytu
i poda¿y.
Podobnie by³oby, gdyby maj¹tek podzielono miêdzy biuro polityczne – powsta³by swoisty „oligopol”,
obejmuj¹cy ca³¹ gospodarkê. Oczywiœcie na to nie by³oby ¿adnej zgody.
Czy zwiêkszenie uczestników takiego „totalnego oligopolu” do kilkudziesiêciu, kilkuset, nawet
kilku tysiêcy osób wiele by zmieni³o? Zw³aszcza kiedy osoby te ³¹czy wspólny rodowód, wspólna
grabie¿ i zwi¹zki personalne i polityczne. Moim zdaniem – NIE! A w³aœnie kasta oligarchów, którzy
przejêli gospodarkê liczy moim zdaniem kilkaset do kilku tysiêcy rodzin. Oni nigdy nie dopuszcz¹ do
powstania silnej konkurencji dla siebie. Oni po prostu rz¹dz¹ gospodark¹, a w ten sposób maj¹ te¿
przeogromny wp³yw na politykê.
OLIGARCHIA A GRUBA KRESKA
Przejêcie gospodarki da³o ogromn¹ w³adzê oligarchii. To daje solidne podstawy do politycznego
panowania nad krajem. Trzeba te¿ kontrolowaæ uk³ady i powi¹zania partyjne i ponadpartyjne,
kontrolowaæ instytucje.
i Wêgier. £otewski Fundusz Kultury z prezydentem
Karlinem Ulmanitem na czele przeznaczy³ na budowê
Domu dotacjê w wysokoœci kilkunastu tysiêcy ³atów.
Po³owê œrodków zewnêtrznych wyasygnowali
Finowie. Napis na tablicy z czarnego fiñskiego
granitu, umieszczony przy g³ównym wejœciu do
budynku, informowa³, i¿: „Ten Dom wznieœli
Liwowie z pomoc¹ swojej ojczyzny £otwy i bratnich
narodów: fiñskiego, estoñskiego i wêgierskiego”.
Prawie ukoñczony budynek otwarto 6.VIII.1939
roku. W Mazirbe wywieszono ³otewskie i liwskie
W Mazirbe wybudowano
flagi, wieœ wygl¹da³a wówczas imponuj¹co. Gmach
Libiestu Tautas Nams...
budynku oœwietlono w zupe³nie nowatorski sposób,
za pomoc¹ specjalnej elektrowni wiatrowej, umiejscowionej na jego dachu. Odczytane przes³anie,
adresowane do potomnoœci, koñczy³o siê s³owami: „Jednoczeœnie wraz z ostatnimi ludŸmi, którzy mówi¹
po liwsku, odejdzie tak¿e ostatni Liw, wówczas wraz z nim zejdzie z oczu historii staro¿ytny naród.
Ostatni Liwowie to coœ wiêcej ni¿ tylko œwiêty znak pamiêci, którego wszyscy nawzajem powinniœmy
œwiadomie strzec. Ta budowa ze wszystkich stron œwiadczyæ bêdzie nastêpnym pokoleniom, aby stara³y
siê zachowaæ staro¿ytn¹ liwsk¹ mowê z pomoc¹ bratnich narodów i ich ojczyzny - £otwy”.
Niestety Liwowie nie cieszyli siê d³ugo swoim Domem Narodowym. W 1940 roku £otwa, podobnie
jak Litwa i Estonia zosta³y zajête przez Armiê Czerwon¹. Ta inwazja zakoñczy³a proces odrodzenia
kultury Liwów. Ju¿ w 1940 roku Zwi¹zek Liwów zosta³ przez w³adze sowieckie rozwi¹zany i wielu
liwskich dzia³aczy zosta³o poddanych represjom. Wszystkie przejawy niezale¿nej dzia³alnoœci kulturalnej
zosta³y zabronione. Mieszkañców Wybrze¿a Liwoñskiego wysiedlano ze swoich terenów. Wiêkszoœæ
z nich prze¿y³a wojnê w Rydze b¹dŸ na terytorium Kurlandii, a czêœæ uciek³a przez Morze Ba³tyckie
na szwedzk¹ wyspê Gotlandiê. Pó³wysep Kurlandzki sta³ siê miejscem zaciêtych walk a¿ do kapitulacji
oddzia³ów niemieckich i jednostek ³otewskich 5.V.1945 roku.
W okresie sowieckim Liwowie byli poddawani dotkliwym represjom ze strony Moskwy. Zabroniono
im kontynuowania rybo³ówstwa. Wielu z nich zosta³o równie¿ wysiedlonych na Syberiê. W 1949 roku
mocno dotknê³a ich kolektywizacja, utworzono wówczas ko³choz rybacki „Banga” („Ba³wan morski”).
W 1955 roku na terenach zamieszka³ych przez Liwów powsta³a sowiecka baza wojskowa. Ostatecznie
wszystkie wsie z zachodniej czêœci Brzegu Liwów zosta³y opuszczone przez mieszkañców z powodu
utworzenia przez Rosjan „zamkniêtego obszaru granicznego na wybrze¿u
Kurlandii”.
We wczesnych latach 70-tych XX wieku liwoñscy œpiewacy otrzymali
pozwolenie w³adz na za³o¿enie chóru „Livlist” w Ventspils (Windawie).
W okresie gorbaczowskiej pierestrojki zosta³a utworzona Wspólnota Kultury
Liwoñskiej, przemianowana wkrótce na Uniê Liwoñsk¹. Latem 1989 roku
w Mazirbe odby³y siê pierwsze jeszcze bardzo skromne uroczystoœci
z okazji rocznicy 50-lecia otwarcia Liwskiego Domu Narodowego. Pomimo
wielu historycznych kataklizmów sam gmach ocala³. W latach 1947-1953
na piêtrze budynku zakwaterowano Radê Wsi, a na jej miejsce wprowadzili
siê póŸniej robotnicy z Ukrainy, huculscy górale. W budynku odbywa³y siê
m.in. spektakle dla sowieckich ¿o³nierzy ochrony pogranicza, urz¹dzono w
nim równie¿ ko³chozow¹ sto³ówkê. 6.VIII.1989 roku w Mazirbe wokó³
ÿþ
ÿþ
Liwskiego Domu Narodowego znów powiewa³y liwskie, ³otewskie i estoñskie
flagi narodowe. W uroczystoœci wziê³y udzia³ tysi¹ce ludzi. Wszystkich
zebranych po³¹czy³a nadzieja na renesans ¿ycia narodowego w republikach
nadba³tyckich.
Po rozpadzie Zwi¹zku Sowieckiego w 1991 roku £otwa odzyska³a
niepodleg³oœæ. Dziêki temu Liwowie ponownie zostali uznani za mniejszoœæ
etniczn¹, której jêzyk i kultura musz¹ byæ chronione i rozwijane. Wszystkie
nieruchomoœci, które zosta³y odebrane Liwom w okresie okupacji zosta³y
im zwrócone. Budynek Liwskiego Domu Narodowego w Mazirbe zosta³
zwrócony w³aœcicielom i przekszta³cony w muzeum historyczne, nazwane
Domem Liwów. Jêzyk liwski zosta³ ponownie wprowadzony do szkó³
podstawowych na obszarze Wybrze¿a Liwoñskiego, jako przedmiot g³ówny
i obowi¹zkowy. Jest tak¿e wyk³adany na uniwersytecie w Rydze. 25.X.1991 roku ³otewski rz¹d utworzy³
dekretem Rady Ministrów na terenie Wybrze¿a Liwów obszar chronionego krajobrazu kulturalnoprzyrodniczego, nazwany Livod Randa (Wybrze¿em Liwoñskim), na terenie którego znalaz³o siê 12
liwoñskich wiosek: Luzna, Mikeltornis, Lielirbe, Jauciems, Sikrags, Mazirbe, Kosrags, Saunags, Vaide,
Kolka, Pitrags i Melnsils. Na tych terenach zabronione jest zak³adanie hoteli, restauracji i innych
obiektów, które mog³yby naruszaæ dziedzictwo kulturowe Liwów.
Naród liwski liczy obecnie ok. 2000 osób, z czego 1700 ¿yje w 12 wioskach na terenie Wybrze¿a
Liwoñskiego, zaœ pozostali w innych ³otewskich miejscowoœciach, g³ównie w Rydze. Wg danych z 1995
roku jêzyka liwskiego u¿ywa³o ok. 35 osób, z czego 15 do 20 u¿ywa³o go w stopniu p³ynnym. Znacznie
wiêcej osób identyfikuje siê z liwsk¹ wspólnot¹ narodow¹, prowadz¹c badania nad jêzykiem i kultur¹ ludzi
z morskiego brzegu, bêd¹c wiernymi przes³aniu jakie nios¹ s³owa liwskiego hymnu:
Mi³oœci¹ mojego ¿ycia jesteœ ty, moja droga ojczyzno!
Moja ojczyzna, moja ojcowizna, i ty ukochany morski brzegu,
Tu gdzie morskie fale pluskaj¹,
A na brzegu kochane sosny rosn¹.
Krzysztof Figel
Konsul Honorowy Republiki £otewskiej na Pomorzu
OLIGAR
C HIA - POLSKI MA
TRIX (2)
OLIGARC
MATRIX
OLIGARCHIA A LUSTRACJA I DEKOMUNIZACJA
W Czechach lustracja i dekomunizacja nie uderzy³y bezpoœrednio w postkomunistyczn¹
oligarchiê. Zaatakowa³y j¹ poœrednio, uderzaj¹c w znaczn¹ czêœæ ich klienteli. Nieujawnieni agenci
s³u¿b specjalnych s¹ wa¿nym instrumentem w rêkach oligarchii. Zawsze mo¿na ich zmusiæ do
lojalnoœci groŸb¹ ujawnienia. Starzy komunistyczni politycy urzêdnicy gwarantowali oligarchii
dalsz¹ kontrolê nad administracj¹ i polityk¹. By³o to szczególnie wa¿ne na pocz¹tku transformacji.
W Czechach postkomunistyczna oligarchia co prawda te¿ odgrywa du¿¹ rolê w gospodarce i ma te¿
jakiœ wp³yw na politykê. Jest on jednak chyba znacznie bardziej ograniczony w porównaniu z Polsk¹
i wiêkszoœci¹ krajów postkomunistycznych.
W Polsce po latach wprowadzono ustawê lustracyjn¹ ale nie ma ona ju¿ wiêkszego znaczenia.
Przez te wszystkie lata oligarchia znalaz³a szereg innych sposobów na kontrolowanie pañstwa
i spo³eczeñstwa.
KTO JEST OLIGARCH¥
Lista postkomunistycznych oligarchów w zasadzie pokrywa siê z list¹ najbogatszych obywateli
Polski. Ale nie do koñca. Byæ mo¿e istniej¹ w Polsce ludzie nies³ychanie bogaci, którym siê po prostu
uda³o, bo „wstrzelili siê” w jak¹œ pró¿niê na postkomunistycznym rynku i mieli dobry pomys³ na
biznes. Mo¿e jest kilka wyj¹tków, które potwierdzaj¹ regu³ê. Nie wierzê raczej aby byli wœród
oligarchów zwykli kryminalni z³odzieje, którzy potem zainwestowali w jakieœ intratne biznesy.
Siedzia³em trochê w wiêzieniu za politykê, ale przewa¿nie z kryminalistami i wiem, ¿e
w mentalnoœci z³odzieja le¿y raczej trwonienie ukradzionej kasy ni¿ oszczêdzanie i inwestowanie.
Poza tym co i komu mieliby kraœæ w PRL i „III RP”, aby dorobiæ siê tak ogromnych pieniêdzy? Zwyk³y
z³odziej czy gangster oligarch¹ zostaæ nie móg³. Ciekawe jest, ¿e nie ma ¿adnego oligarchy,
wywodz¹cego siê z „Solidarnoœci”. Kiedyœ by³em pewien, ¿e komuniœci zapewnili niektórym z nich
wejœcie do oligarchii. Jednak dziœ jestem pewien, ¿e tak siê nie sta³o. Dzisiejsza OLIGARCHIA
TO PO PROSTU POSTKOMUNA.
Oczywiœcie nie ka¿dy by³y dzia³acz komunistyczny zosta³ oligarch¹. Myœlê, ¿e Polskê przejê³a
grupa licz¹ca kilkaset, mo¿e kilka tysiêcy osób. Nie wszystkich komunistów dopuszczono do
grabienia maj¹tku narodowego. Nie wszyscy, jacy zostali do tego dopuszczeni, stali siê oligarchami.
Niektórzy stali siê jedynie klientel¹ oligarchów, którym trzeba by³o daæ jakieœ och³apy.
Oligarchowie to w³adcy i w³aœciciele Polski, zarówno w politycznym jak i ekonomicznym sensie.
Oni ten kraj po prostu MAJ¥.
MASKARADA
Ju¿ Arystoteles poucza³, ¿e od formy ustroju wa¿niejsza jest treœæ. Ka¿da forma rz¹dów mo¿e
byæ dobra – demokracja, arystokracja, monarchia. Ka¿da z nich ma te¿ swoje wynaturzone formy.
Demokracja mo¿e przerodziæ siê w ochlokracjê, czyli rz¹dy mot³ochu. Monarchie bywaj¹ wielce
poczciwe ale czasem przekszta³caj¹ siê w tyranie. No a pozory arystokracji, czyli rz¹dów
najlepszych, mo¿e mieæ w³aœnie oligarchia. Forma rz¹dów mo¿e zwieœæ kogoœ, kto siê dobrze nie
przyjrzy temu jak system funkcjonuje w praktyce. Kiedyœ wybitni konstytucjonaliœci zachodni pisali
konstytucje dla by³ych kolonii w Afryce i Azji, które uzyskiwa³y niepodleg³oœæ. Starali siê nawet
ÿþ

Podobne dokumenty