22.12.2012 Nie najlżejsze Za staro wyglądasz. Tak, wiem, zbyt

Transkrypt

22.12.2012 Nie najlżejsze Za staro wyglądasz. Tak, wiem, zbyt
22.12.2012
Nie najlżejsze
Za staro wyglądasz.
Tak, wiem, zbyt mądrze patrzysz
i gust Twój z tamtej epoki.
Znudzony jesteś rozmową,
znów, pewien swego
pozwalasz dziecinnym słowom
wplątywać się w sieci pajęcze.
Na próżno się rodzą.
Wstyd mi, a potem zawzięcie
powtarzam w głowie zwycięskie hasła.
Wspólnie zwycięskie.
Myśli - zbyt częsty powód mej zguby.
Szepnęłam do ucha, że szukam Cię wzrokiem,
że ciało bezwładnie porusza się tknięte
skrytą tęsknotą. Tulę zmęczenie.
Pozostał smutek.
Dziś, biegnąc na peron, zdążyłam przez szczęście.
Gdy ucichł mój oddech, przywarłam do szyby.
Zamknęłam te dzisiaj, a między następnym
rozrosły się puste przestrzenie. Niepiękne.
I nadszedł wieczór. Sennymi krokami
spełniłam nagie granice obłędu,
kuląc w pościeli wpółzmarzłe ciało.
Moje podobno. Moje… na pewno.
Tak dusza, co innej prócz siebie nie zna,
przyznała - trudno mi samej o spokój...
A przecież miałam być niezależna,
a przecież miałeś tylko stać z boku...
10.02.2014
Piąty kwietnia
Przyszedłeś z nowym powietrzem.
Przypadkiem wyjrzałam przez okno.
Śnieg tonął subtelniej niż przedtem.
Z sopli lodu - kropla za kroplą.
Podejdź bliżej, zostały mi jeszcze
szafy śniegu i lustra od szronu.
Podejdź bliżej i zwolnij w nich miejsce,
dla zapachu letniego wieczoru.
Przyszedłeś z nowym spokojem.
Przez ciszę zastygłych dni zimy,
jak wczesny, wiosenny przedpromień,
wabiący upałem zza szyby.
Zostań. Niech zsuną się z podłóg,
ścieżki lodu i ślady popiołu.
Pozostań… już tylko Twój powrót
wznowi lato w tym chłodnym pokoju.
15.12.2014
Dom
Będziemy współistnieli: ja w nim, on ze mnie.
Przez wielkie okna wierszy na cztery strofy świata
zobaczą nas z ulicy, jak Cię prowadzę przez nie:
(pokoje czterech ramion) w afirmujących aktach
do szafy duszy szeptem, szelestów, szumów sukna,
(piękno przylgnie do ciała, ciało do piękna ciepłem).
Po moim domu, miły, nie zbłądzi obca suknia
w srebrzonym powidoku gasząca spokój wdziękiem.
Bezpiecznie mnie utulą ramiona cztery, własne,
a lustra wydobędą kształt barw spod kloszu powiek
i wrócą utęsknione przestrzenie proste, jasne.
I stanie w nich zależny od siebie tylko człowiek,
Ja. Znajdę dom pośrodku, gdzie wszystko będzie dalsze.
Nie spotkam miejsc mi znanych, zastanę obce twarze.
I wrócę, by być bliżej, a kiedyś raz na zawsze.
Lecz przedtem go do siebie na stały czas wprowadzę.
31.07.2013
Z jeszcze śpiących ust
Jaśniej okaże się w ciemnym domu,
o wiele cieplej nam będzie, niż przedtem.
Rozpakujemy życia z kartonów.
Pijani na własność dzielonym powietrzem.
Umyję śniegiem zbrudzone okna,
spulchnisz ziemię po zimie w ogrodzie.
Koszyk gotowy - Ty zajrzysz do środka.
Spędzimy pierwszą Wielkanoc we dwoje.
Latem do kuchni nam wpadną owoce!
Dokręcisz za mną dokładniej słoiki.
Czas odda w smutku stracone noce
i jeziorami nasiąkną ręczniki.
Praca powróci z początkiem jesieni,
zgasi w obojgu wyjścia potrzebę.
Las zacznie pachnieć wyraźniej w sieni.
Będziemy częściej zasypiać bez siebie.
Ziąb przyjdzie dotkliwy, utrzymasz ogień.
Przypomnisz słodycz grzanego wina.
Na starość mądrzy będziemy oboje.
Oddani Bogu. Odejdzie zima.
Umrzesz w nim pierwszy, a ja za Tobą.
Z naszego domu nic nie zostanie.
Lecz jeszcze wszystko to mamy przed sobą.
Tak widzę nasze szczęście, kochanie.
27.03.2014
Z już zbudzonych ust
Odchodzą płaty tynku od domu,
wiatr przez szczeliny porusza firany,
strych pełen kadrów z minionych sezonów
i my… tak trzeźwo od lat oddychamy.
Zbrudzone okna i ziemia w ogrodzie
boją się jeszcze powrotu dni zimy.
Jutro święconka, ja czuwam przy Tobie,
nie patrzysz na mnie – bezradnie milczymy.
Drzewa nie rodzą barw tego lata.
Byliśmy razem nad naszym jeziorem,
póki… najprostsze, dziecięce „tata”
nie wywołało łez spod mych powiek.
Przerastasz zieleń w dojrzałym złocie
- we mnie drżą jeszcze prześwity zieleni.
Liście szeleszczą w ostatnim przelocie.
Jak Ci do twarzy w tej smutnej jesieni!
Śnieg spadł - od dawna nam biało w miłości.
Zgasło. Powietrze zmieniło smak wina.
Nie przyjdzie przeżyć mi z Tobą starości,
od zawsze pierwszy - sam ją przeżywasz.
W ciemnym znów domu zbudziłeś mnie rano.
Kazałeś odejść za szczęściem w pogoni.
Lecz ja zostałam… Wciąż czuję to samo,
gdy dłoń zmęczona zasypia w Twej dłoni.