Krok po kroku przez Powolną rzekę

Transkrypt

Krok po kroku przez Powolną rzekę
Justyna Belter
DKK Chodzież
Krok po kroku przez Powolną rzekę
Niedawno dostałam zaproszenie na warsztaty literackie prowadzone przez prof. Przemysława Czaplińskiego, a dotyczące wybranych tekstów Czesława Miłosza. Uczestnictwo
w nich uznałam za pewnego rodzaju wyróżnienie głownie z uwagi na obecność profesora,
którego uznaję za autorytet w dziedzinie krytyki literackiej. Niestety jednocześnie z uczuciem
owego wyróżnienia pojawił się niepokój oraz poczucie swego rodzaju niedouczenia. To przecież nie miał być wykład, na którym usiądę cichutko w czapce niewidce upajając się ogromną
wiedzą zaproszonego gościa. Uświadomiłam sobie jak mało wiem o Czesławie Miłoszu i jego
twórczości. Mój „kontakt” z poetą to przede wszystkim szkolne utwory (np. Campo di Fiori
czy Dolina Issy) oraz w różnym czasie, przy różnych okazjach, dochodzące z mediów echa
sporów – patriota czy zdrajca? Wierzący czy ateista? Moralny czy niemoralny?
Do warsztatów zostało jeszcze dwa tygodnie, które postanowiłam poświęcić na poznawanie twórczości oraz życia poety. Zaczęłam oczywiście od wierszy, które miały być analizowane na spotkaniu. Świadomie podeszłam do nich z zamiarem spokojnej, uważnej kontemplacji. Powolną rzekę przeczytałam raz, drugi, trzeci, piąty i z przerażeniem odpychałam
od siebie myśl, która nieubłaganie rodziła się w mojej głowie – poezja Miłosza nie jest dla
mnie! Nie rozumiem jej!
Mam kilku swoich ulubionych poetów, po których sięgam w momentach szczególnych (niestety przeważnie bardzo trudnych) w moim życiu – zwykle więc w poezji szukam
nadziei, otuchy, „przytulenia”, ukojenia, a także mądrego wyjaśnienia okrutnej rzeczywistości. Dotychczas więc poezję traktowałam jak kojący plaster, lekarstwo na ponure myśli
i smutki, a w Powolnej rzece niczego takiego nie znalazłam. Mimo wszystko postanowiłam
nie poddawać się zaraz na początku swojej przygody z Czesławem Miłoszem i szukać w jego
poezji takiej, która będzie napisana dla mnie i dla wszystkich, którzy podobnie jak ja podchodzą do liryki. Już wiele lat temu postanowiłam sobie, że do poezji będę podchodziła „sercem”
przykładając wagę do tego czy coś ona we mnie porusza, czy w ogóle wzbudza i jakie emocje. Poezję chcę odczytywać przede wszystkim z samych tekstów, a nie zaczynać „czytania”
wiersza od zapoznania się z biografią autora, tłem historycznym czy sytuacją polityczną
w okresie powstawania utworu. Nie zmieniając mojego nastawienia do odbioru poezji zdecydowałam dalej poznawać tę Miłoszowską. Kolejny z zadanych utworów To co pisałem przyniósł mi już pewnego rodzaju ulgę w postaci nieśmiałej myśli, że może nie wszystko co napisał noblista jest dla mnie zbyt trudne. Ten wiersz zrozumiałam, a wyrażone niepokoje poety
są mi nawet bliskie, gdyż sama, często będąc mocno poruszona pięknem krajobrazu, odczuwałam jednocześnie żal, smutek, z powodu tego, że nie znajduję odpowiednich słów aby wyrazić to co czuję. Myślę, że od tego wiersza Miłosz małymi kroczkami zaczął stawać się mi
bliższy. W końcu postanowiłam odłożyć na bok obowiązkowe utwory i na własna rękę odkrywać świat poezji Miłosza. I to było doskonałe posunięcie! Znalazłam wiele utworów „dla
mnie”, wierszy, z którymi chcę spędzać refleksyjne wieczory, melancholijne chwile szukające
Sensu istnienia bo:
„Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte”. /…/
Prócz poezji, dzięki zbliżającym się warsztatom, a właściwie wszystkim wydarzeniom
związanym z Rokiem Miłosza, zainteresowałam się również życiem noblisty. Czytałam wywiady z poetą, jego listy do przyjaciół, wypowiedzi osób, które są dla mnie wielkimi autorytetami, a jednocześnie znali osobiście pisarza. To wszystko pozwoliło mi poznać go bliżej
i wyrobić sobie własne zdanie na temat Miłosza – człowieka. Człowieka, który całe życie
borykał się ze swoimi lękami, miłościami, wyrzutami sumienia, swoją grzesznością czy dręczącym go poczuciem winy. Z powodu tych rozterek stał mi się bliższy. Bardzo trafnie ujął to
Andrzej Franaszek w wywiadzie przeprowadzonym przez Donatę Subbotka: „najpierw podchodziłem do niego jak do świętego starca, który zdobył mądrość i spokój, potem zrozumiałem, że człowiek ten nie stał zgoła ponad nieszczęściem, że był w nim dogłębnie zanurzony”.
Nadszedł dzień warsztatów z profesorem Czaplińskim. Szłam na nie z poczuciem dobrze odrobionego zadania domowego i z wielką ciekawością interpretacji poezji przez krytyka. Spotkanie było dla mnie cennym przeżyciem intelektualnym, wzbogacającym moją już
i tak nie małą wiedzę o Czesławie Miłoszu i jego twórczości. Prowadzona przez profesora
krok po kroku przez Powolną rzekę dostrzegłam jej interesująca głębię. Doszłam do wniosku,
że ciekawie jest poznać interpretacje krytyczno-literackie, jednak mimo wszystko mój osobisty, subiektywny sposób odbioru poezji daje mi więcej satysfakcji i radości. Cieszę się, że
moja przygoda z twórczością Czesława Miłosza właśnie się rozpoczęła.