Relacja Adama z wyprawy na Białoruś - Stowarzyszenie Odra
Transkrypt
Relacja Adama z wyprawy na Białoruś - Stowarzyszenie Odra
RELACJA Z WYJAZDU NA BIAŁORUŚ Zostałem poproszony o moją relację oraz osobiste wrażenia z wyjazdu na Białoruś, organizowanego przez Stowarzyszenie Odra-Niemen, w celu dostarczeniu paczek z artykułami spożywczymi kombatantom polskim, którzy mieszkają na terenach dzisiejszej Białorusi. Na początku chciałbym podziękować Stowarzyszeniu za umożliwienie, najważniejszego wyjazdu w moim życiu. Podziękowania kieruję też wszystkim ludziom, którzy włączyli się w akcję zbiórki żywności. Kibicom, którzy tak prężnie włączyli się do pomocy naszym bohaterom. Przede wszystkim chłopakom z UJB, których pracę wdziałem na własne oczy. Bardzo dobrze zorganizowana akcja. Nie mogę zrobić zbyt długiej relacji, więc będę się starał nie rozpisywać. Przejdźmy do samego wyjazdu. Z przekroczeniem granicy zbyt dużych problemów nie było, chociaż służby białoruskie zainteresowały się bardzo kartkami świątecznymi z życzeniami kombatantom rysowanymi przede wszystkim przez dzieci. Dostrzegłem jeszcze, że wszyscy funkcjonariusze na granicy znają język Polski, ale albo nie mogą, albo nie chcą się nim posługiwać. Po około 2 godzinnym spędzeniu czasu na granicy w końcu ją przekraczamy. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy i można było to dostrzec podczas całej podróży: niziny, między miastami tereny dosłownie puste cały krajobraz stanowiły rozległe pasy zieleni. Piękny widok, natomiast w Grodnie wielkie blokowiska, dosłownie jest kilka uliczek ze starymi domami, reszta to osiedla wielkich bloków. Kolejna rzecz - drogi, z przykrością muszę stwierdzić, że moim zdaniem lepsze od polskich. Sygnalizacja, z odliczaniem sekundowym do zmiany światła, również zrobiła wrażenie. Jednak oczywiście fundusze wydawane na infrastrukturę odbijają się na ludności, gdzie spora większość społeczeństwa, egzystuje na skraju ubóstwa, żyjąc w tragicznych warunkach. Odwiedzamy konsulat. Przemyślenia? Kolejki, kolejki i jeszcze raz kolejki po wizę. Kilkaset ludzi dziennie. Ponoć ludzie zajmują miejsca już w nocy, żeby jakoś zdążyć do Konsula. Niestety, prawdopodobnie większość z nich nie wróci do domu ucieszona z pozytywnej odpowiedzi. Paczek dzięki ludziom przejmującym się losem Polaków na wschodzie jest bardzo wiele, więc trzeba zacząć je rozwozić. Dzielimy się na dwie grupy jedna wyrusza na Brześć, druga Grodno i okolice. Zostaję w Grodnie gdzie przez dwa dni razem z kolegą oraz panią kapitan Weroniką Sebastianowicz rozwozimy paczki kombatantom. Pani Weronika była tak naprawdę koordynatorem tego wyjazdu, dzięki niej docieraliśmy z paczkami do kombatantów. Kobieta o wielkim sercu, która poświęciła swe życie ojczyźnie, na opisanie jej historii, działalności i walki z okupantem potrzebne by było nie kilka stron a kilkadziesiąt. Dziękuję jej za gościnę oraz tak wspaniałe przyjęcie nas. Dziękuję za wszystko. Na terenach grodzieńskich odwiedziliśmy kilkunastu kombatantów (pozostałym paczki są doręczane w późniejszym terminie, lub odbierają je osobiście). Każdy z nich ma swoją wielką historię. Historię, w której przelewali swoją krew za ojczyznę. O nich można opowiadać godzinami, na co my nie mamy czasu. Trzeciego dnia opuszczamy Grodno i udajemy się już całą grupą do Lidy, zahaczając o Nowogródek gdzie również znajdują się kombatanci. W Lidzie, kontynuujemy doręczanie paczek. Kolejni Kombatanci, kolejne zapierające dech w piersiach historie o ich działalności. Dzięki temu, że mieliśmy trochę czasu mogliśmy się spotkać z naszymi znajomymi Polakami mieszkającymi w Lidzie. Tak pięknie trafiliśmy z czasem, że mogliśmy wpaść na mecz piłki nożnej tutejszej drużyny. Bardzo miłe powitanie kibiców z drużyny z białoczerwoną tradycją. Dzięki chłopaki. Dzięki Mirek. Pozdrów resztę ekipy. Swój wyjazd zakończyliśmy czekając kolejnego dnia ponad 3 godziny w kolejce na granicy białorusko-litewskiej, ale opłacało się, ponieważ swój wyjazd mogliśmy zwieńczyć modlitwą przy obrazie Matki Boskiej Ostrobramskiej. Cały nasz wyjazd na wielki plus. Tak jak wcześniej wspominałem najważniejszy wyjazd w moim życiu, najwięcej do niego wnoszący. Ludzi, z którymi rozmawiałem zapamiętam do końca życia. Kombatanci, są żywą historią. Prawdziwymi Polakami, którzy walczyli za nasz kraj i naród. Najsmutniejsze jest to, że jest ich już coraz mniej. W ubiegłym roku umarło ich 12. Przygnębiające jest również to, że bohaterzy naszej ojczyzny są zapominani. Muszą, żyć w bardzo trudnych warunkach, dlatego tym bardziej nasza pomoc jest im potrzebna! Nie możemy o nich nigdy zapominać, powinni być dla nas nieśmiertelni. Na koniec pozdrawiam ludzi Wrocławia oraz Białegostoku z którymi mogłem uczestniczyć w tym wspaniałym wyjeździe. Adam