Którymi drzwiami do nieba

Transkrypt

Którymi drzwiami do nieba
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
Którymi drzwiami do nieba
Dla chrześcijan uznających Biblię jako jedyny autorytet w sprawach wiary historia
nie jest kłopotliwą układanką, ale wypełnieniem Bożych zamiarów. W swoim
poszukiwaniu zbawienia omalże nie przeoczyłem drzwi, które otworzył przede mną
Chrystus, a których nikt z ludzi nie może zamknąć Ap 3,7.
Tamte drzwi pod schodami prowadziły do starego, zakurzonego pomieszczenia w
kotłowni, gdzie nieustannie coś warczało, i gorącego. Były to lata mojej nauki w
college'u, którejś kolejnej zimy. Witałem z rozkoszą każdą odrobinę ciepła. Nikt,
wydawało się, tamtych drzwi nie zauważył. Studenci też nie zwracali na nie uwagi.
A wiodły one do cudownie sekretnej kryjówki na modlitwę.
Nie były wcale daleko od naszych klas. Musiałem jedynie wypaść bocznymi
drzwiami, przeciąć trawnik i już tam mogłem być, odosobniony na osiem minut w
żarliwej modlitwie i zatopiony w księgach Biblii, błagający Boga, żeby był miłościw
usunąć każdy przejaw grzechu, każdy mój ukłon w stronę zła. Osiem minut, żeby
stać się takim jak Jezus. Osiem minut, żeby ubłagać oczyszczenia dla swej ludzkiej
natury, która była tak dalece nie do przyjęcia dla mnie samego, że jak też ją miał
tolerować Pan Bóg.
Wyliczyłem sobie, że gdybym wytrwał w tym wybieganiu na przerwy między
lekcjami, to potrafiłbym doświadczyć bliskości Boga przez cały długi dzień. Ze
swoimi półtoragodzinnymi medytacjami rano i nie krótszymi wieczorami, no i tymi
mini-medytacjami w ciągu dnia, pomyślałem sobie — jakoś duchowo będę się
trzymał.
No i rzeczywiście, przeżyłem wiele budujących doświadczeń. A za pierwszym razem
to nie odczuwałem nawet żadnych pokus przez całe trzy tygodnie. Cokolwiek
robiłem z moich studenckich zajęć — czy kiedy czyściłem toalety, czy grabiłem
zeschłe liście, czy usuwałem mocnymi nakłuciami lód, który aż w trzech warstwach
osiadł na podjeździe pod bramą — odczuwałem niebiańska radość.
Ale jakoś się to wszystko skończyło. Moja przyjemność przebywania z Bogiem
zanikła. Na kształt jakiegoś obrzydliwego wtargnięcia złowieszczej ciemności,
poczęła mnie z wolna osaczać depresja. Boża świętość stała się dla mnie za bardzo
wszechogarniająca. No i koniec dnia przynosił uczucie dalekości Boga i mego
niepodobieństwa do Chrystusa.
Na ile też godzin dziennie zupełnie o Nim zapominałem! Do głowy przychodziły mi
myśli, które mi się wcale nie podobały. Wydawało mi się, że jestem tym samym
starym człowiekiem. Wcale się nie zmieniłem. Pokusy lgnęły do mnie jedna za
strona 1 / 6
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
drugą jak ćmy do światła. Moja dusza jakoś się skurczyła. Modlitwa wydawała się
niemożliwością. Gorąco sam siebie znienawidziłem. Kto mógłby mnie wyswobodzić
z tej mojej straszliwie grzesznej natury? Byłem jak worek gnijących kartofli. Czy też
ja kiedy umrę dla grzechu i skończę z nim raz na zawsze?
Złudzenie świętości. No, dosyć już o tym. Zabrzmiało to pewnie jak bredzenie
rozmiękczonego umysłu. Ale rzecz w tym, że ja po prostu miałem wtedy ambicję
być perfekcjonistą. Byłem nim przez dziesięć długich lat. Dziesięć lat, w ciągu
których zabiegałem o czystość moralną umysłu i serca, która z kolei zmierzyłaby
się z doskonałym prawem Bożym i ostała na rychłym już sądzie. Dziesięć lat
poszukiwania nieświętego złudzenia świętości.
Proszę tylko mnie źle nie zrozumieć. Legalistą nie byłem. W każdym razie nie w
tym sensie, w jakim się powszechnie to słowo rozumie. Byłem w końcu
dostatecznie wyrafinowany teologicznie, żeby nie wiedzieć, iż dobre uczynki mnie
nie zbawia. Żadnej zasługi w chodzeniu do Kościoła, składaniu obfitych darów ani
czytaniu Biblii, ani życzliwości sąsiedzkiej czy „nawiedzaniu” chorych — nic z tego
nie mogło wciągnąć mnie na wyżyny świętości. To wiedziałem.
Nie. Mój legalizm, jeśli już chciałby go kto tak nazwać, był o wiele bardziej subtelny
i przemyślany. Bardziej bowiem doświadczałem duchowego legalizmu. Można by
nawet powiedzieć — legalizmu Ducha Świętego. Nie mogłem być posłuszny
doskonale prawu Boga o własnych siłach, ale z całą pewnością mogłem go
przestrzegać w mocy Ducha Świętego i przetrwać w ten sposób to niekończące się
śledztwo!
Ale też i nie na Dziesięć Przykazań z Synaju spoglądałem, bo chciałem sprostać
Dziesięciu Przykazaniom, które obracał w czyn każdego dnia Jezus. Czułem, że
tylko naśladowanie Jego było jedyną droga do ostatecznego zbawienia. O tak,
dostąpiłem przebaczenia, ale to odnosiło się do rzeczy przeszłych. Kłopotała mnie
natomiast przyszłość, to doskonałe życie Jezusa, które muszę na czas dokładnie
odzwierciedlić w swoim — z powodu sadu nad ludzkością. Wydawało mi się, że
żadna miara przebaczenia nie będzie dostatecznie adekwatna, jeśli ja w końcu nie
zrównam się z charakterem Chrystusowym.
Wiedziałem, że Chrystus był sprawiedliwy, ale jak mogłem ja tę sprawiedliwość
posiąść? Czułem, że jedyna droga wiedzie przez Ducha Świętego. Wszystkie inne
zamierzenia były jak porywanie się z motyką na słońce. Poddaństwo Bogu przez
Ducha Świętego: w taki przecież sposób pozostał doskonałym Syn Boży. A czyż ap.
Paweł nie powiedział, że Rzymianie umarli ostatecznie dla grzechu, a stało się to
dlatego, że niedługo przedtem przeżyli byli napełnienie deszczem Pięćdziesiątnicy?
Czułem, że to było to. Potrzebowałem tylko głębszego napełnienia Duchem
Świętym, żeby rozwinąć w sobie wszystkie te piękne cnoty Chrystusowe i to stawi
mnie w obliczu prawa Bożego doskonałym. Tak więc na sądzie niczym mnie ono
nie obciąży. Tak więc prawo powie mi już: Niechże wejdzie przez perłowe bramy.
strona 2 / 6
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
Zabrało mi całe lata, żeby się zorientować, że nie przeżywałem już Ewangelii jako
Dobrej Nowiny. Przeciwnie, Ewangelia stała się dla mnie udręką, ciężarem, miarą
niemożliwą do zrównoważenia. Oczywiście, to co miałem, to nie była wcale Dobra
Nowina, ale pozbawiona jakiejkolwiek radości nabożność, a w najlepszym wypadku
jej wypaczenie. Jeśli wiedziałem coś o miłosierdziu Bożym, to w sensie
niebiańskiego biznesu, na kształt: „Zmiłuj się nade mną”, jak powiedział sługa, „a
ja ci wszystko zapłacę”. Moje zabiegi o doskonałość, owo płacenie Panu Bogu za
wszystko, stały się warunkiem Jego zmiłowania. Niemożliwość takiego doznania
popychała mnie we mgłę i rozpacz, i jeszcze większy grzech, poczucie winy,
niepowodzenie w życiu.
Religia neurasteniczna. Doszedłem do tego, co zwykłem byłem odtąd nazywać
religią neurasteniczna. Niepostrzeżenie krzyż Chrystusa otrzymywał w moim
myśleniu miejsce drugorzędne. Zwyciężyła moja koncepcja pierwszorzędnej
ważności mocy Ducha Świętego. Poprzestawiałem role Osób Trójcy i uczyniłem
Ducha Świętego swoim Zbawicielem, pragnąc, aby On właśnie stawił mnie
doskonałym przed prawem Bożym.
Jezus też nie był już tym wielkim ośrodkiem, przy pomocy którego mogłem
dostąpić łaski Ducha Świętego. Moim wielkim celem, w istocie, był duchowy
legalizm. A największą już w tym ironią był fakt, że w swoim niespokojnym
pragnieniu, żeby być posłusznym prawu, stawałem się coraz bardziej
nieposłusznym, a im bardziej ścigałem doskonałość, tym głębiej popadałem w
niedoskonałość.
Ale wzeszła nade mną jutrzenka, kiedy Bóg objawił mi drogę sprawiedliwości.
Właśnie objawienie, to jest właściwe słowo. To jest zapewne nie tak automatyczne
widzenie rzeczy, jak Bóg je widzi. Zawsze myślałem, że kiedy ap. Paweł powiada o
Ewangelii, iż objawia sprawiedliwość Bożą Rz 3,21, to ma na myśli naturę Boga, że
Ewangelia objawia np. Bożą miłość.
No cóż, chociaż jest to istotnie prawda Pisma Świętego, i z całą pewnością
największa, ja pomimo to odkryłem, że nie o tym ap. Paweł w swym wielkim Liście
do Rzymian pisał. Miał natomiast na myśli to, że Ewangelia objawia sprawiedliwość,
której Bóg udziela (patrz: Rz 3,21, por. Flp 3,9). Tyle się naszukałem zupełności,
pełni, doskonałego posłuszeństwa — jak by to nie nazwać — żeby zaprezentować
je Bogu ku Jego zadowoleniu, a tu Pismo Święte oświadcza, że to On się o nią już
postarał!
Więcej jeszcze, przygotował tę sprawiedliwość „bez zakonu” albo „niezależnie od
zakonu”, jak mówi inne tłumaczenie. A to znaczy, że niezależnie od jakiegokolwiek
ludzkiego usiłowania, żeby jej dojść.
Gdzieś we wszechświecie istnieje doskonała pełnia, absolutna doskonałość i jest
dla mnie dostępna. A ja pragnąłem jej ponad wszystko inne. Kiedy bardziej
zagłębiłem się w Słowo Boże, ukazało mi ono, że owa doskonałość istnieje w
strona 3 / 6
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
Jezusie Chrystusie. Nie był On tylko środkiem dojścia do niej, On nią po prostu jest!
Bóg Ojciec i Bóg Duch Święty poświęcili trzydzieści trzy lata, żeby wyrzeźbić w
życiu i śmierci Jezusa, który był Bogiem-Synem w ciele ludzkim — doskonałe,
nieskazitelne człowieczeństwo. Zaprezentował On ten dar światu jako swoje
zabezpieczenie człowieczej sprawiedliwości. Problem był tylko w tym jak ją
otrzymać, jak wydobyć ją z Chrystusa. Czyżbym więc na nowo miał stanąć przed
tym samym dylematem, od którego się wszystko zaczęło? Właśnie nie — zupełnie
na odwrót.
Nie miałem wydobywać owego doskonałego życia Chrystusa z Niego, bo ono
zostało mi dane na kredyt, tak jak by było moje. Przypisane — tak to określa Biblia
Rz 4,3. Ujmując to inaczej — doskonały Jezus miał być przyjęty przez Boga jako
Zastępca, jako ktoś na moje miejsce — dla mego biednego życia. Środkiem do
tego, żeby to Boże urządzenie przyjąć, była wiara, i nawet tego również Bóg
dopatrzył.
Teraz za sprawą Chrystusa jako mego Wielkiego Obrońcy, Przyjaciela, Zastępcy,
przestał wisieć nad moją grzeszną naturą Boży wyrok. Bo od czasu, kiedy śmierć
Chrystusa została zaliczona na moje konto, Bóg przyjął moją zbrukaną grzeszność
— tak jakbym umarł razem z Chrystusem Rz 7,4. Wymogom Bożej świętości stało
się zadość. Między Bogiem i mną zaistniał pełen radości układ o pokoju —
uwierzytelniony w osobie Jego syna Rz 5,1.4. Byliśmy z Bogiem pogodzeni.
Z początku było mi to bardzo trudno pojąć — niewiarygodną tego wszystkiego
prostotę. Nagle mi się wydało, że cały ów plan Niebios jest trochę kłopotliwy dla
mojej logiki i trochę upokarzający ze względu na przyjaciół, przed którymi często
usprawiedliwiałem swoje złe przyzwyczajenia, jakie to one skomplikowane („Nie
macie pojęcia co ja teraz przeżywam!” ). Teraz droga wyjścia była prosta i ta
prostota wręcz mnie upokarzała. Chociaż nigdy dotąd nie rozumiałem Ewangelii
tak, jak ją zacząłem pojmować teraz, przecież napotykałem na jej wskazówki przez
całą długą drogę.
Reagowałem jednak oporem na tego rodzaju rozumowanie jako — tanie. Wydawało
mi się po prostu, że takie rozwiązanie nie dawało okazji sprawdzić się człowiekowi,
toteż podejrzewałem, że jego zwolennicy nauczali tak dlatego, żeby mieć
wymówkę, iż nadal trwają w grzechach.
Ale odkryłem, że to przeciwieństwo było prawdziwe. Dzięki ufności, z którą
stawałem teraz przed Bogiem i nadchodzącym sądem, ten mój straszliwy smutek
wewnętrzny, który blokował mi dotąd drogę — wreszcie się skończył. Moja
grzeszna natura, która przedtem wydawała mi się pokrewna wielkiej próżni,
ukazała mi się w nowym świetle. No bo jeśli Bóg uśmiercił ją w chwili śmierci
Chrystusa, to czemuż bym ja nie miał przez wiarę uczynić tego samego? Rz 6,1-3
Daleki od tego, żeby się czuć wolnym ku swojemu zadowoleniu, poczułem się
strona 4 / 6
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
wreszcie wolny na tyle, by spojrzeć w górę, wolny od tego, żeby ciągle być
zaabsorbowanym światem i jego potrzebami. Owa wolność, którą przyniósł
Chrystus, nie była wolnością czynienia tego, co chciałem, ale wolnością stania się
wreszcie czymś. Teraz już wiedziałem, że mieć Chrystusa znaczyło również mieć
Ducha Świętego, skoro Chrystus daje wszystko, jeśli daje siebie.
Dzięki Duchowi Świętemu byłem teraz tak wolnym, że mogłem się stać podobnym
do Chrystusa, już bez obawy, że moja niemożliwość sprostania Jemu przyniesie mi
potępienie. Bo Chrystus, jak wierzyłem, był, po pierwsze, moją pokutą za grzech, a
po drugie, był moim przykładem. Wzrost nie następował (i rzeczywiście nie odbywa
się) bez walki, ale nie ma co się bać walki.
Perfekcjonizm, tak jak go poprzednio rozumiałem, odrzuciłem całkowicie, to
znaczy, nie wierzyłem już, że samo dzieło Ducha świętego mogłoby ostatecznie
stworzyć we mnie zrównanie się z Bożym doskonałym prawem i w ten oto sposób
spełnić warunek wejścia do Królestwa Bożego.
Ale jednak biblijna nauka o doskonałości, której się teraz trzymałem — to
nieustanne zaufanie do nieprzerwanie ogarniającego mnie przebaczenia
Chrystusowego
i
usprawiedliwienia,
które
wychodzi
naprzeciw
mojej
niedoskonałości, a jest kombinacją zaufania, co pozwala Duchowi Świętemu
upodobnić mnie do Chrystusa.
Nie miałem teraz złudzeń. Wiedziałem, że nie mogę równać się z Chrystusem. To
Chrystus wszystko uczynił, żeby to, co było trzeba, zrównać. Ale mogłem Go
naśladować bez obawy i desperowania. Przeciwnie — z całą ufnością! Ujrzałem
teraz na właściwym miejscu Ducha Świętego. Był On tam nie po to, żeby dokonać
dla mnie jakiegoś uduchowionego odpokutowania, nie żeby zabezpieczyć mi
„nadwyżkę” zbawienia, ale po to, żeby nieustannie wskazywać mi zadośćuczynne
zasługi Chrystusowego życia dla mnie, skoro całe swoje istnienie złożyłem w
Chrystusie.
Ponad wszystko inne — czyste piękno Boga poczęło przenikać do mego umysłu.
Tania ewangelia? Oczywiście, że nie! W rzeczywistości droga, jak tylko droga być
mogła, niewypowiedzianie — dla Boga! Jakże straszliwy musi być grzech. Jakże
wielki jest cud Boga! Już nie mam przed oczami mściwego sędziego, On jest moim
troskliwym Ojcem, który schylił się nade mną tak nisko, żeby wydźwignąć mnie z
okrutnej otchłani i postawić na skale!
To On zamienił smutek w pieśń, a drżenie w ufność. Zaczynałem lubić w Nim ten
Jego gniew i Jego złość — nie były one już skierowane przeciwko mnie, lecz przeciw
złowieszczym siłom zła, które usiłują rozedrzeć człowiekowi duszę. On już teraz był
moim Obrońcą i Przyjacielem, wartym tego, żeby Go naśladować za wszelką cenę.
Wróciłem, skąd wyszedłem. Zamykając w końcu i już na zawsze tamte drzwi do
owego pomieszczenia w kotłowni, w którym nabawiłem się tylko lęku i frustracji,
strona 5 / 6
nadzieja.pl - Collin Cook - Którymi drzwiami do nieba
znalazłem teraz drzwi do nieba, drzwi, które otworzył przede mną Chrystus i
których nikt nie może mi już zamknąć Ap 3,7.
strona 6 / 6
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

Podobne dokumenty