Nr 18. Lipiec 2008 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego

Transkrypt

Nr 18. Lipiec 2008 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego
Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego
Lipiec 2008
Kolorowy Kwiat
Męki Pańskiej
dy zakwitnie w naszej szklarni liana z lasów tropikalnej Ameryki Południowej – męczennica olbrzymia (Passiflora quadrangularis), zwana też barbadyną, pachnie
w całym pomieszczeniu. I właśnie ten silny, korzenny zapach prowadzi nas do bardzo oryginalnych kwiatów. W ich budowie dopatrywano się symboliki Męki Pańskiej. Każda część
dość dużego kwiatu (średnica 12–18 cm) miała przypominać inne narzędzie kaźni i stąd
wzięła się polska nazwa – męczennica. Nazwę łacińską – Passiflora – nadali roślinie
Hiszpanie, bowiem rysunki męczennic przywieźli do Europy w XVIII wieku hiszpańscy misjonarze. Nazwa rodzajowa pochodzi od łacińskich słów: passio – cierpienie,
męka, i flos – kwiat, gatunkowa zaś, quadrangularis, wiąże się z czworokanciastą,
oskrzydloną łodygą z wąsami czepnymi. Za ich pomocą męczennica pnie się w kierunku światła, czepiając się innych roślin.
Opisywany gatunek ma duże, ciemnozielone, sercowate liście z małymi
gruczołkami zapachowymi na ogonkach. Zakwita w lipcu lub sierpniu. Wielkie, pojedyncze kwiaty osadzone są w kątach liści. Korona jest pięciopłatkowa, a zewnętrzny przykoronek ma postać wielobarwnych nitek. Trwałość kwiatów jest jednak bardzo krótka –
zarówno na roślinie, jak i po ścięciu – i dlatego nie nadają się do
dekoracji.
Passiflora quadrangularis zaliczana jest do roślin użytkowych.
Jadalne bulwy korzeniowe i smaczne owoce mają jednak znaczenie
tylko w rejonach ich uprawy. Do innych części świata dociera w postaci przetworów. Uprawiana bywa często na Karaibach oraz na kontynencie amerykańskim od Meksyku po Brazylię, a także w ciepłych rejonach Azji, w północnej Australii i w tropikalnej Afryce.
Ze wszystkich męczennic właśnie ta rodzi największe owoce,
przypominające duże, mięsiste jagody, które w dobrych warunkach uprawy osiągają masę do 3 kg. Owoce można jeść na surowo, a sok z ich miąższu i osnówek ma zastosowanie do
produkcji napojów chłodzących. Służy także do zaprawiania
lodów i cukierków. Jest jednak mniej aromatyczny niż
u męczennicy jadalnej (P. edulis), znanej pod nazwą marakuja. Twardsze części owoców bywają marynowane lub kandyzowane. Miąższ jest prawie pozbawiony smaku, ale bogaty w witaminę C. Dusi się go na
jarzynę lub gotuje z cukrem i podaje jako deser. Jest również często składnikiem sałatek
owocowych. Owoce mają właściwości uspokajające i łagodzące ból oraz dobrze działają
w objawach astmy, biegunce i bezsenności. W medycynie ludowej męczennica ma zastosowanie w chorobach wątroby, jako środek wymiotny i przeciw robakom. Należy
jednak zaznaczyć, że liście, korzenie i niedojrzałe nasiona są na surowo trujące.
Ze względu na silny wzrost męczennica olbrzymia nadaje się tylko do dużych pomieszczeń. Wymaga żyznego podłoża, dobrego oświetlenia, wysokiej temperatury i wilgotności powietrza oraz mocnej podpory. Zimą należy na dwa miesiące obniżyć temperaturę do
ok. 15°C, a wiosną skrócić stare pędy do 6–8 oczek, co spowoduje lepsze rozkrzewienie się
rośliny i obfitsze kwitnienie.
Tekst i zdjęcie:
ELŻBIETA BOGACZEWICZ
G
Kwiat męczennicy olbrzymiej.
ZE STARYCH KSIĄG
2
Grzybienie
według Kluka
NYMPHAEA LUTEA: GRZYBIEN ZOŁTY. Ma Liście serduszkowe, niezębkowane;
Kielich iest pięćlistkowy i większy. Rośnie pospolicie w wodach: kwitnie w Czerwcu
i Lipcu kwiatem żołtym.
Korzeń trwały, długi, tkwi głęboko w ślamie, i puscza nad wodę długie pręty kwiatowe, na których są liście znaczne, płaskie, skorkowate. Kwiaty stoią nad wodą, i gdy
więdnieią, kryią się pod wodę, i nasienie pod wodą doyrzewa. Kielicha listki są grube,
wewnątrz farbowane. Owoc iaiowy. Chcąc go mieć gdzie w wodzie, tylko się wrzucą
doyrzewaiące Torebki z nasieniem.
Korzenie, Liście i kwiaty, są zdatne Garbarzom do garbowania skor. Liście są bardzo przyiemnym pożywieniem dla Swiń. Korzeniem z mlekiem utartym, maią się wygubiać w domach Swiercze i Karaczany.
Grzybienie białe i grążel żółty. Za: Vilmorin’s Blumengärtnerei, Band II, Berlin 1896.
NYMPHAEA ALBA: GRZYBIEN BIAŁY. [...] Kielich czterodzielny. Naywiększą rożnicą iest kwiat biały. Rośnie w wodach, i kwitnie razem z żołtym. [...] Roślina ta nie
tylko podobnież zdatna iest do garbowania skor, ale ma i skutki lekarskie: Kwiaty chłodzą i ostrość uśmierzaią. Liście przyłożone na rozpaloną głowę, gorączkę wyciągaią:
w Szwecyi żywią niemi Bydło. Tureckie niewiasty z świeżych kwiatów pędzą wodkę,
a z tey robią bardzo przyiemny trunek, od dawnieyszych lekarzów zachwalony na gorącość moczu, płynienie żołądka, Gonorrheę, i skazy na oczach. Oleiek uśmierza bole,
i zasypia.
Dykcyonarz roslinny... ułożony przez X. Krzysztofa Kluka. Tom II: F.–Q. Przedrukowany w Warszawie 1808, w Drukarni Xięży Piarów, s. 142–143 (pisownia oryginalna).
Kilka uwag nad pięknością kwiatów,
i rozradzaniem się ich w naturze.
en urok harmonii roślin objawia się w każdym czasie, wszędzie i w każdym wieku;
on towarzyszy ludziom nawet przy śmierci. Wielu w ostatnich chwilach życia najmiléj lubią rozmawiać o podróżach na wieś; wzrusza on nawet dusze okrutne. Danton
ostatnie tchnienie wydając w więzieniu, zawołał: „Ach! gdybym jeszcze mógł ujrzeć
drzewo!” Z tego powodu Bernardin de St. Pierre wyrzekł: „Nieszczęśny! skoro jeszcze
to naturalne uczucie odezwało się w twém sercu, ty niebyłeś jeszcze zupełnie zepsuty!”
W pośród to łąk zielonych, nad brzegiem strumyków i pól plonami okrytych, wzięła początek botanika. Urocze widoki zachęcały do téj nauki, która będąc początkowo
nauką pasterzów, stała się w krótce przedmiotem głębokich badań filozofów. Kwiaty
ukazują się z początku jako naczynia pełne zapachów; pszczoła uczy człowieka, że
w ich łonie mieści się słodki nektar; następnie z podziwieniem widzimy, kształcące się
w ich pachnących koronach orzeźwiające owoce, a z krótko trwałego kwiatu jakby czarodziéjskim sposobem tworzące się przyjemne maliny, wiśnie, brzoskwinie i wszystkie
pożywne owoce. Kwiaty zatem, zdające się być na pierwszy rzut oka tylko ozdobą ziemi, są jeszcze źródłem obfitości i wszystkich dobrodziejstw natury. Może też dla tego
Chińczycy utrzymywali, że ich Armida, bogini miłości, wzięła początek z kwiatu,
w śród srebrzystego jeziora.
Cdn.
T
Botanika popularna obejmująca opisanie drzew, krzewów i roślin zielnych tak krajowych, jak zagranicznych, szczególnych swemi własnościami i historyą, tudzież mających zastosowanie w przemyśle, sztukach, rzemiosłach, w gospodarstwie domowém
i wiejskiém, przez S. Pisulewskiego, Warszawa 1845, s. 22–23 (pisownia oryginalna).
Albrecht Dürer, Murawa, akwarela, 1503. Za: Kurt
Gerstenberg, Albrecht Dürer, Blumen und Tiere,
Berlin 1936.
CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY
UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO
Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący
Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna
dtp i druk: 6x7 ([email protected])
oraz autorzy:
Elżbieta Bogaczewicz, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak,
Marcin Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska, Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Krzysztof Szczerbiński.
www.biol.uni.wroc.pl/obuwr
Adres redakcji:
ul. Sienkiewicza 23
50-335 Wrocław
tel. (071) 322 59 57 w. 14
e-mail: [email protected]
PRZYPOMNIJMY ZAPOMNIANYCH
onieczność ochrony przyrody
jest dla nas obecnie czymś najzupełniej oczywistym. Istnieją aktualizowane co kilka lat wykazy
prawnie chronionych gatunków
roślin, zwierząt i grzybów, otacza
się opieką pojedyncze sędziwe
drzewa, aleje i parki, olbrzymie głazy narzutowe, niezwykłe formy
skalne, jaskinie, źródła i wodospady, tworzy się rezerwaty i parki narodowe. Tymczasem w XIX wieku
ludzie dopiero zaczynali sobie
uświadamiać, że bez ich ingerencji
niektóre z „cudów natury” mogą
bezpowrotnie zniknąć z powierzchni Ziemi.
Niewiele ponad sto lat temu powstała pierwsza instytucja, której
zadaniem była ochrona pomników
przyrody, czyli takich właśnie budzących szacunek okazów, przede
wszystkim starych drzew. Do jej
utworzenia doprowadził Hugo
Conwentz, jeden z najzdolniejszych uczniów zasłużonego dla
Ogrodu Botanicznego paleobotanika, profesora Heinricha Roberta
Goepperta.
TAJEMNICZE KORZENIE
Przodkowie Conwentzów, należący do religijnej wspólnoty mennonitów, w dawnych czasach uciekli przed prześladowaniami z Holandii i osiedlili się na Żuławach. Hugo Wilhelm Conwentz przyszedł
na świat 22 stycznia 1855 roku
w miejscowości Święty Wojciech
koło Gdańska. Surowe wychowanie w wielodzietnej mennonickiej
rodzinie sprawiło, że przez całe życie zachował ascetyczne usposobienie, powściągliwość i wielką pracowitość. Po przeprowadzce do Gdańska uczył się w gimnazjum realnym, a potem podjął studia przyrodnicze na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie wielki wpływ wywarł na niego – oprócz profesora
Goepperta – fizjolog roślin Ferdinand Cohn. Naukę kontynuował
3
F ot. Magdalena Mularczyk
K
Od ponad stu lat ochronie zabytków wiejskiej architektury służą skanseny, takie jak Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.
Protoplasta
zielonych
Fot. Magdalena Mularczyk
Hugo Conwentz (1855–1922).
Za: „Berichte der Deutschen
Botanischen Gesellschaft”,
nr 40 (1922), s. 91.
Takie wiekowe drzewa, jak
ten platan z pl. Katedralnego
we Wrocławiu, mają status
pomników przyrody.
w Getyndze, skąd jeszcze przed
uzyskaniem dyplomu powołany został na stanowisko asystenta Ogrodu Botanicznego we Wrocławiu.
Tutaj obronił pracę doktorską
i przez trzy lata współpracował
z Goeppertem, prowadząc głównie
badania nad roślinami kopalnymi.
POWRÓT W RODZINNE STRONY
Niebawem jednak Gdańsk upomniał się o swojego syna. Nie mając
jeszcze ukończonych 25 lat, Conwentz otrzymał posadę dyrektora
organizowanego właśnie w Zielo-
nej Bramie Muzeum Prowincji Zachodniopruskiej, którym miał z powodzeniem kierować przez następne trzydziestolecie. Pomorze Gdańskie już wówczas słynęło ze złóż
bursztynu, nic więc dziwnego, że
młody naukowiec wiele czasu poświęcał dociekaniu genezy „złota
Bałtyku” i badaniom zawartych w
nim resztek roślinnych. Podczas
częstych podróży obserwował też
zagrożenia środowiska przyrodniczego, jakie niosła postępująca industrializacja kraju. Zwrócił się do
ministra rolnictwa z propozycją
konkretnych przedsięwzięć, które
by służyły zachowaniu pierwotnej
przyrody, zwłaszcza lasów, w niezmienionym stanie. Aby zainteresować tą ideą ogół społeczeństwa,
wygłaszał w różnych miastach odczyty, występował na zjazdach
przyrodników, leśników, rolników
i nauczycieli. Ze swoją misją jeździł
także do innych krajów, najchętniej do Szwecji, którą polubił najbardziej.
ŻYCIE DLA IDEI
W roku 1900 profesor Conwentz opublikował Pamiętnik
drzew Prus Zachodnich, zawierający listę najcenniejszych okazów
drzew i krzewów. Ta niewielka książeczka stała się wzorem dla podobnych opracowań w innych regionach, a także w krajach ościennych. Na ziemiach polskich pod
zaborem austriackim główną rolę
w zainicjowanej przez Conwentza
inwentaryzacji pomników przyrody
odegrało Towarzystwo Przyrodników im. Kopernika, ze znakomitym botanikiem Marianem Raciborskim (1863–1917), profesorem
UJ, na czele.
Zabiegi niestrudzonego działacza przyniosły wreszcie konkretny
efekt: w 1906 roku powstał w Gdańsku Państwowy Urząd Ochrony
Zabytków Przyrody. Conwentz kierował nim do końca życia, przeprowadziwszy się w 1910 roku do Berlina, dokąd przeniesiono siedzibę
Urzędu. Teraz mógł naprawdę rozwinąć skrzydła. Cały kraj objęła
sieć wzorowo funkcjonujących instytucji odpowiedzialnych za ochronę pomników przyrody. Założono też dwa czasopisma poświęcone
tej tematyce.
Życie osobiste Conwentza pozostawało zawsze na drugim planie.
Ożenił się dopiero w wieku 64 lat ze
znacznie młodszą od siebie Szwedką
ze Sztokholmu. Trzy lata później, 12
maja 1922, zmarł w następstwie powikłań pooperacyjnych. Pochowany
został w Berlinie.
Od 1986 roku Medalem im. Hugona Conwentza wyróżnia się osoby zasłużone w dziedzinie ochrony
przyrody i krajobrazu.
TROSKA O „MAŁE OJCZYZNY”
Aktywność Conwentza miała
znacznie szerszy zasięg niż tylko organizowanie i koordynowanie działań konserwatorskich. Uczestniczył
również w rozwijającym się od połowy XIX wieku ruchu ochrony całego środowiska życia człowieka:
przyrody, krajobrazu, zabytków
i tradycji kultury. Jego zasługą było
wprowadzenie do programów
szkolnych wiedzy o ziemi ojczystej.
Urocze, zadbane, wypielęgnowane
wioski i miasteczka, jakie można
dziś zobaczyć choćby w Austrii,
Szwajcarii czy krajach skandynawskich, to właśnie rezultat długoletnich wysiłków lokalnych patriotów, którzy rozumieli, że nie wolno
beztrosko i bezmyślnie burzyć starego tylko po to, żeby wybudować
nowe – „lepsze” i „ładniejsze”.
Szkoda, że u nas nie zawsze i nie
wszędzie wystarczająco dbano o zachowanie dziedzictwa po minionych pokoleniach.
MAGDALENA MULARCZYK
Zatopiona w bursztynie gałązka trzeciorzędowej rośliny z rodziny Cupressaceae. Fot. Sławomir Derecki – właściciel
Galerii Biżuterii Artystycznej.
ROŚLINY DLA CIAŁA
4
zyściec zwyczajny, inaczej bukwica lekarska (Stachys officinalis, syn. Betonica officinalis),
należy do rodziny wargowych (Lamiaceae). Występuje w Europie,
na Kaukazie i w rejonie Atlasu do
wysokości 1800 m n.p.m. Często
spotykany jest na ubogich łąkach,
pastwiskach, karczowiskach oraz
w runie świetlistych lasów liściastych i mieszanych.
Jest to roślina wieloletnia, dorastająca do 60 cm wysokości. Łodygi ma wzniesione lub podnoszące
się, proste lub słabo rozgałęzione,
czworokanciaste, u góry szorstko
owłosione, a u dołu zdrewniałe.
Dolne liście są nakrzyżległe, długoogonkowe, o blaszce liściowej
podłużnie jajowatej i nieregularnie
karbowanym brzegu, z wierzchu
szorstko owłosione, ciemnozielone, długości 6–7 cm. Górne natomiast są siedzące i zmniejszają się
stopniowo ku wierzchołkowi.
Kwiatostanem jest szczytowy kłos
pozorny, którego nieduże kwiatki
mają barwę różowofioletową.
Kwitnienie przypada na okres lata.
Owocem jest rozłupnia.
W różnych rejonach kraju roślina ta znana jest pod nazwami: betonijka, betonik, bukwycia, bukwica czerwona.
C
Czyściec w Ogrodzie Botanicznym.
Czyściec zwyczajny wykorzystuje
się w medycynie ludowej od starożytności, głównie w basenie Morza
Śródziemnego. Na terenach polskich w „lekospisie ludowym” nie
był zbyt popularny. Pewną rolę
odegrał w leczeniu tzw. słabości
kwitnienia, czyli w czerwcu. Można je suszyć w suszarni naturalnej
lub – w czasie niesprzyjającej pogody – w suszarni ogrzewanej, w temperaturze do 35°C. Z około 4 kg
świeżego ziela otrzymuje się 1 kg
suszu. Kwiaty, liście i łodygi po-
Ziele
na zgodę
piersiowych – jak określano kiedyś
choroby płuc. Interesujące jest, że
we wsiach, np. na ziemi sieradzkiej, czyściec miał szczególne znaczenie przy godzeniu skłóconych
małżonków. W związku z tym
często trzymany był w chatach
z nadzieją na zapanowanie zgody.
Do celów leczniczych ziele pozyskuje się, ścinając górne części
pędów (ok. 30 cm) i liście odziomkowe w początkowym okresie
winny po wysuszeniu zachować
naturalną barwę.
Czyściec zawiera garbniki, gorycze, olejki eteryczne, alkaloidy, śluzy, sole mineralne i inne składniki.
Ma działanie bakteriobójcze, przeciwzapalne, przeciwpotne, przeciwkrwotoczne, przeciwbiegunkowe, ściągające i odtruwające.
Picie odwaru z ziela dobrze skutkuje w leczeniu zaburzeń układu
oddechowego i pokarmowego (po-
prawia funkcjonowanie wątroby)
oraz bezsenności, poprawia krążenie mózgowe i zmniejsza ból głowy. Natomiast przymoczki działają
kojąco na skórę zakażoną bakteriami ropotwórczymi. Kąpiele
z dodatkiem odwaru z ziela są antyseptyczne, przeciwzapalne i grzybobójcze, pomagają w regeneracji
uszkodzonej tkanki skóry, zmniejszają stany lękowe, nadciśnienie
tętnicze i dolegliwości związane
z menopauzą. Sproszkowany korzeń działa wymiotnie.
Tekst i zdjęcie:
JOLANTA KOCHANOWSKA
Int rak t (stabilizowany wyciąg
etanolowy – alkoholatura stabilisata, ze świeżego surowca roślinnego): pół szklanki świeżego
mielonego ziela zalać 400 ml gorącej wódki; macerować 10 dni;
przefiltrować. Zażywać 3 razy
dziennie po 1 łyżce w 50 ml wody. Z suchego ziela można przyrządzić nalewkę, ale ma ona
słabsze działanie lecznicze. Do
100 ml intraktu można wlać 100
ml miodu, dodać cynamonu
i soku z cytryny, wymieszać i zażywać 3–4 razy dziennie po 1 łyżce (dzieci 1–2 łyżeczki) – działa
wykrztuśnie i wzmacniająco.
Mieszkańcy Tykocina i okolic
dają 2–3 suszone liście bukwicy
na 0,5 l wódki. Twierdzą, że
można pić po 2 dniach, a nazajutrz głowa nie boli.
Jest to również świetna przyprawa
(w postaci bardziej skoncentrowanej nalewki) do pieczystego.
Czyściec zwyczajny. Za: W. K.
Warlich,
Russkija
liekarstwiennyja rastienija, S.-Pietierburg 1901, tabl. 100.
KOLEKCJE NARODOWE
wadzieścia pierwszych odmian
liliowców
(Hemerocallis),
sprowadzonych z amerykańskiej
firmy Gilbert H. Wild and Son,
trafiło do Wrocławia w 1965 roku
dzięki staraniom prof. Zofii Gumińskiej, ówczesnego dyrektora Ogrodu Botanicznego. Wśród nich była
też jedna z pierwszych zarejestrowanych w USA – 'Brunette' z 1941
roku. Rośliny doskonale zadomowiły się w naszym Ogrodzie i większość z nich pozostaje w kolekcji do
dziś.
W latach osiemdziesiątych przejęłam odpowiedzialność za dział
gruntowych roślin ozdobnych i rozpoczęłam planowe, systematyczne
powiększanie różnych kolekcji,
w tym także liliowców. Początkowo
prowadziłam wymianę z innymi
ogrodami botanicznymi, a następnie podjęłam współpracę z hobbystami, między innymi z wielką miłośniczką roślin, panią Kazimierą
Więckowską z Łodzi. To od niej
dostałam pierwszą polską odmianę
'Słowik' autorstwa brata Stefana
Franczaka i dowiedziałam się
o pracach hodowlanych prowadzonych przez niego w ogrodzie przy
klasztorze Jezuitów w Warszawie.
W 1996 roku zaproponowałam
Stefanowi Franczakowi prezentację jego odmian. Propozycja została zaakceptowana, omówiliśmy
ideę prowadzenia kolekcji i przez
kilka następnych lat brat Franczak
wzbogacał naszą kolekcję o kolejne
swoje krzyżówki.
W latach 90. dyrektor Ogrodu
Botanicznego, dr hab. Tomasz Nowak, zasugerował utworzenie
osobnego działu poświęconego
propagowaniu odmian różnych roślin pochodzących z polskiej hodowli. Nasza wizyta w angielskich
ogrodach należących do organizacji
National Trust i rozmowy z tamtejszymi specjalistami utwierdziły
nas w przekonaniu, że warto podjąć wysiłek nad budowaniem w Polsce kolekcji narodowych, a w przyszłości – specjalistycznych kolekcji
europejskich.
W zdobywaniu informacji o liliowcach pomogła mi znajomość
z zapalonym hobbystą Jerzym Byczyńskim. Jego ambicje stworzenia
największej kolekcji odmian liliowców w Polsce współgrały z moimi
planami rozbudowy działu. Ponadto pan Jerzy zgromadził wszystkie
roczniki rejestracyjne American
Hemerocallis Society (AHS), co
umożliwiło nam sprawdzenie poprawności oznaczeń i wprowadzenie do bazy danych dodatkowych
informacji.
Wobec wielkiej liczby liliowcowych nowości nie sposób już gromadzić „wszystkiego”. Postanowi-
5
D
'Buława'.
'Jerzy Zygalski'.
Wrocławska
i wojsławicka
kolekcja
liliowców
łam więc wzbogacać tylko wybrane
grupy odmian, np. „pająki”, liliowce o pełnych kwiatach czy najpopularniejsze odmiany wybitnych
hodowców.
Od 2003 roku do naszej kolekcji
włączamy też odmiany wyhodowane przez Jerzego Byczyńskiego.
W 2005 roku zarejestrował
w AHS pięć pierwszych swoich odmian, a w roku 2006 i 2007 – po
20 kolejnych.
W 2005 roku szczęśliwie udało
się zakończyć pertraktacje w sprawie przyłączenia do Arboretum
w Wojsławicach dodatkowych
gruntów, wobec czego – wspólnie
z dyrektorem Ogrodu prof. Tomaszem Nowakiem, inspektorem Arboretum Hanną Grzeszczak-Nowak i Jerzym Byczyńskim – podjęliśmy decyzję o przeniesieniu liliowców z Ogrodu i z kolekcji pana Byczyńskiego, zlokalizowanej w Ratowicach k. Jelcza, do Wojsławic.
Obecnie zbiór ten liczy ponad 900
odmian. Malownicze byliny przedłużają atrakcyjność Arboretum po
okresie kwitnienia azalii i różaneczników.
We Wrocławiu pozostawiłam
w uprawie tylko kilka grup odmian, np. odmiany historyczne,
z lat 40. i 50. ubiegłego stulecia,
odmiany polskiej hodowli, a także
rośliny ze słynnej serii Chicago.
Ostatnio rozpoczęłam też kolekcjonowanie przepięknych liliowców z serii Siloam, uzyskanych
przez Paulinę Henry. W sferze marzeń, szczególnie finansowych, pozostaje wciąż zdobycie odmian wykreowanych w ostatnich latach
przez słynnych hodowców: Teda L.
Petita i Johna P. Peata.
JOLANTA KOZŁOWSKA-KALISZ
Zdjęcia: Anna Łęcka
'Hania'.
'Jerzy Różycki'.
'Jola'.
'Natalka'.
'Marylka'.
'Stefan Czarniecki'.
6
Szwecja, wodospad Storforsen.
Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ
Fot. Tomasz Nowak
Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU
Tawuła japońska. Praca wykonana w Ogrodzie Botanicznym.
7
Mgr inż. arch. krajobrazu Piotr Asfeld
NASZE PASJE
8
Marcin Kaczmarek ze swoim „maleństwem”.
– Najbardziej fascynującym widokiem jest atak modliszki – mówi
pan Marcin . – Kiedy dost rz eże
ofiarę, na chwilę zastyga w bezruchu, potem zaczyna kołysać się niczym liść poruszany wiatrem, by
następnie w ułamku sekundy pochwycić atakowanego owada.
Marcin Kaczmarek – specjalista
do spraw ochrony roślin we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym,
hoduje modliszki od dwóch lat. Ta,
którą ma obecnie, to dorodna,
czternastocentymetrowej długości
samica z gatunku Plistospilota guineensis. W naturze owady te żyją
w deszczowych lasach Gwinei. Są
jednymi z największych modliszek
na świecie. Dorosłe samice dorastają do 13–15 cm długości i ważą
niekiedy nawet około 12 gramów.
Składają do sześciu, mających nawet 7 cm średnicy, zielonkawych
kokonów, z których po mniej więcej siedmiu tygodniach inkubacji
wykluwa się do 300 młodych. Larwy mają silne skłonności do kanibalizmu i dlatego po wykluciu należy je natychmiast odseparować
od siebie.
– Moja przygoda z tymi niezwykłymi owadami zaczęła się w dniu,
kiedy kolega podarował mi modliszkę w stadium larwalnym L1 –
wspomina pan Kaczmarek. – Była
nie większa od komara, a karmiłem
ją muszkami owocowymi oraz dopiero co wyklutymi z jaj świerszczami. Z wielką frajdą obserwowałem,
jak przechodzi kolejne wylinki, jak
się porusza, jak poluje. To tak, jakbym oglądał film przyrodniczy
w telewizji.
Wbrew pozorom hodowla modliszek nie jest trudnym zajęciem.
Młode zaraz po wykluciu się z kokonu najlepiej trzymać w pojemniczkach po kliszach fotograficznych, aby nie pozjadały się nawzajem. W wieczku należy zrobić
szpilką kilka otworków wentylacyjnych, a do środka włożyć patyczek.
Taki pojemnik wystarcza z powodzeniem na trzy wylinki. Co kilka
dni można delikatnie zrosić go wodą za pomocą spryskiwacza, uważając, aby nie pozostawić dużych kropli. Po trzeciej wylince modliszkę
musimy przenieść do większego
pojemnika, a po szóstej do terrarium, gdzie spędzi resztę życia.
Dno takiego terrarium może być
pokryte torfem, włóknem kokosowym lub piaskiem. Regularne spryskiwanie wodą wystarczy do utrzymania odpowiedniej wilgotności
podłoża. Koniecznie też musimy
wstawić do środka gałązkę lub kawałek kory. Pokrywę dobrze jest
zrobić z gazy lub siatki plastikowej
o drobnych oczkach. Z jednej stro-
Na początku
była
jak komar
Samica modliszki Plistospilota guineensis.
– Czyż nie jestem urodziwa?
ny zapewni to dobrą wentylację,
z drugiej zaś pozwoli owadowi swobodnie poruszać się głową w dół.
Temperatura w terrarium powinna
wynosić w dzień około 25–30°C,
w nocy może spadać do 20°C lub
nawet mniej.
– Młode modliszki najlepiej karmić muszkami owocowymi (Drosophila melanogaster) lub świeżym
wylęgiem świerszczy – radzi pan
Marcin. – Po drugiej–trzeciej wylince można już podawać muchy,
młode świerszcze i karaczany. Dorosłe modliszki zjadają w tygodniu
trzy lub cztery dorosłe świerszcze
bądź szarańcze. Bez problemów
można je kupić w sklepach zoologicznych. Jeden owad kosztuje
półtora złotego. Nie jest to więc
kosztowne hobby.
Chcąc się dochować dorodnych
okazów, należy zapewnić modliszce
dobre warunki do wylinki. Jeśli
prowadzi się regularne obserwacje,
łatwo uchwycić moment, kiedy
owad przygotowuje się do niej.
Przestaje jeść, wspina się na gałązki i ustawia z wyprostowanym odwłokiem, głową w dół. Można wówczas zwiększyć nieco wilgotność
w terrarium.
Dorosłe samce dożywają do
trzech miesięcy, samice żyją nawet
i rok. Podczas ostatniej wylinki
u obydwu płci rozwijają się skrzydła. Samce są przeważnie bardziej
smukłe, mniejsze i drobniejsze od
samic. Mają też dłuższe skrzydła,
dzięki czemu całkiem nieźle fruwają. Natomiast zbyt ciężkie samice
nie potrafią wznieść się w powietrze.
Modliszki z gatunku Plistospilota guineensis osiągają dojrzałość
płciową w ciągu 2–3 tygodni po
ostatniej wylince. W naturze pani
modliszka podczas kopulacji najczęściej zjada swojego partnera.
Dlatego też hodowcy przed tym
miłosnym aktem karmią je obficie,
by spoglądały na swoich panów jak
na zalotników, a nie jak na posiłek.
– Kilka dni po zapłodnieniu –
mówi pan Marcin – moja modliszka złożyła sześciocentymetrowej
długości kokon, w którym mogło
być około 300 jajeczek otoczonych
piankowatą substancją, zabezpieczającą je przed nadmiarem wilgoci
oraz skokami temperatury. Mimo
usilnych starań, nie doczekałem się
potomstwa mojej podopiecznej.
Zbyt mało bowiem jeszcze wiedziałem o sposobie inkubacji kokonów.
Na szczęście moja samica zniosła
drugi kokon i teraz, bogatszy o doświadczenie, mam nadzieję, że zdołam stworzyć odpowiednie warunki i doczekam się wylęgu młodych.
Tekst i zdjęcia:
WOJCIECH CHĄDZYŃSKI
ROŚLINA ROKU
Fot. Justyna Kiersnowska
stuca alpina, F. punctoria, czy
bambusy – Sasa pumila, Pseudosasa japonica.
Dzięki dużej różnorodności cech
dekoracyjnych i wymagań siedliskowych trawy mają szerokie zastosowanie na terenach zieleni. Ze
względu na niskie koszty zakładania i utrzymania nasadzeń, łatwą
uprawę oraz dużą odporność na
choroby i szkodniki są chętnie wykorzystywane przez architektów
krajobrazu przy projektowaniu
parków i ogrodów. Okazałe kępy
wysokich traw bardzo dobrze prezentują się na tle drzew i krzewów
lub sadzone pojedynczo na trawnikach. Stanowią doskonałe tło dla
innych roślin rabatowych, na przyKostrzewa walezyjska 'Glaucantha'.
Trawy znajdują także zastosowanie w tworzeniu ogrodów skalnych. Warte uwagi są tu słabo rosnące trawy występujące w stanie
naturalnym w rejonach górskich:
kostrzewy – owcza, miotlasta (F.
gautieri), sina (F. glauca); wiechliny – badeńska (Poa badensis) i cebulkowata (P. bulbosa), a także
perłówka siedmiogrodzka (Melica
transsilvanica) i seslerie (Sesleria
spp.).
Warto zwrócić uwagę na jeszcze
jedno zastosowanie traw, mianowicie wzmacnianie suchych, piaszczystych skarp. Nadają się do tego
gatunki o silnym i zwartym systemie korzeniowym: wydmuchrzyca
piaskowa, spartyna grzebieniasta
i piaskownica zwyczajna (Ammophila arenaria). Stanowią one
ochronę przeciwerozyjną.
JUSTYNA KIERSNOWSKA
Imperata cylindryczna 'Red Baron'.
Fot. Justyna Kiersnowska
kład warto je zestawiać z rozchodnikiem olbrzymim, dalią, paciorecznikiem czy jeżówką. Stanowiska ciepłe i słoneczne można obsadzać różnymi odmianami miskantów, prosa rózgowatego (Panicum
virgatum), palczatki Gerarda (Andropogon gerardii) czy spartyny
grzebieniastej. Na stanowiska zacienione nadają się: obiedka szerokolistna (Chasmanthium latifolium), szarobródek syberyjski
(Spodiopogon sibiricus), śmiałek
darniowy (Deschampsia caespitosa). Wysokie trawy można wykorzystywać w ogrodzie jako osłony.
Sadząc je w małych ogrodach, należy pamiętać, że gatunki ekspansywne szybko się rozrastają, zagłuszając inne rośliny. Należą do nich:
miskant cukrowy (M. sacchariflorus), trzcina pospolita (Phragmites
australis), wydmuchrzyca piaskowa (Leymus arenarius).
Gatunki preferujące stanowiska
wilgotne i podmokłe doskonale nadają się do obsadzania zbiorników
wodnych. Bezpośrednio w wodzie
wraz z pałką i tatarakiem ładnie
komponuje się manna mielec
i trzcina pospolita. W strefie nadbrzeżnej obok kosaćców, krwawnicy i niezapominajek warto posadzić
rajgras wyniosły (Arrhenatherum
elatius), trzęślicę modrą (Molinia
caerulea) czy wyczyniec łąkowy
(Alopecurus pratensis). Rośliny te,
wkomponowane w kamienie wokół zbiornika, nadadzą mu naturalny wygląd.
Fot. Justyna Kiersnowska
Trawy
rabatowe
Rosplenica kosmata (Pennisetum
villosum).
Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak
ojęcie „trawy rabatowe” pojawiło się stosunkowo niedawno,
bo w drugiej połowie XX wieku.
Obejmuje ono ozdobne gatunki roślin należących do rodzin: wiechlinowatych (Poaceae), turzycowatych (Cyperaceae) i sitowatych
(Juncaceae). Pierwszym, który
w ogrodnictwie ozdobnym zaczął
stosować trawy rabatowe, był niemiecki ogrodnik i hodowca roślin
Karl Foerster (1874–1970). Podróżując po różnych krajach, gromadził ciekawe okazy dziko rosnących
traw, sitów i turzyc i uprawiał je
w swoim prywatnym ogrodzie
w Bornim pod Poczdamem, gdzie
powstała jedna z największych na
świecie kolekcji.
O wartości dekoracyjnej traw
decyduje ich zróżnicowany pokrój
i wysokość, interesująca barwa liści
i źdźbeł oraz uroda delikatnych
kwiatostanów.
Ponieważ rozrastają się w różny
sposób, mogą tworzyć luźne lub
zbite kępy bądź tzw. darń. Dzieli
się je na gatunki wysokie (ponad
100 cm) – miskant chiński (Miscanthus sinensis), trawa pampasowa (Cortaderia selloana), średnio wysokie (30–100 cm) – manna
mielec (Glyceria maxima), turzyca
Buchanana (Carex buchananii),
i niskie – kostrzewa owcza (Festuca ovina), sesleria skalna (Sesleria
varia).
Jednym z głównych dążeń hodowców było uzyskanie niezwykłej
barwy liści. Szczególnie dużo odmian ma liście pasiaste, np. mozga
trzcinowata (Phalaris arundinacea) 'Tricolor' czy turzyca „ptasie
łapki” Carex ornithopoda 'Variegata'. Doskonałym akcentem rabaty mogą być odmiany rosplenicy
(piórkówki) amerykańskiej (Pennisetum americanum) – 'Jester'
o liściach zielono-różowych lub
'Purple Majesty' o liściach purpurowych. Istnieje również wiele gatunków przebarwiających się jesienią, np. imperata cylindryczna
(Imperata cylindrica) czy spartyna
grzebieniasta (Spartina pectinata).
Ciekawe są gatunki i odmiany,
których liście mają niebieski odcień, jak: kostrzewa ametystowa
(F. amethystina) czy strzęplica sina
(Koeleria glauca). Wiele traw zawdzięcza swoje walory ozdobne
wyjątkowo interesującym kwiatostanom, które często wykorzystuje
się na suche bukiety. Do najcenniejszych pod tym względem zalicza się trawę pampasową, rosplenice (Pennisetum), ostnice (Stipa),
drżączki (Briza), miskanty (Miscanthus). Cenne do nasadzeń rabatowych są gatunki zimozielone,
takie jak turzyce – Carex plantaginea, C. umbrosa, kostrzewy – Fe-
P
9
Jesienna rabata z trawami w Arboretum w Wojsławicach.
CO NAM GROZI
10
ie ma bardziej znanych szkodników niż mszyce. Prawie
wszystkie gatunki roślin ozdobnych i uprawnych są żywicielami
dla tych małych owadów. W Polsce wśród mszyc (Aphidoidea) najczęściej spotykane są rodziny:
ochojnikowate, mszycowate, bawełnicowate oraz miodownicowate. Łącznie obejmują one kilkaset
gatunków tych owadów.
kowo jest znakomitą pożywką dla
grzybów czerniowych (sadzakowych). Pokrywają one liście czarnym nalotem, ograniczając proces
fotosyntezy oraz zmniejszając wartość dekoracyjną roślin. Jakby tego
było mało, mszyce są nosicielami
większości chorób wirusowych.
Choroby te są bardzo groźne dla
roślin, gdyż ich wyleczenie jest
praktycznie niemożliwe.
SZKODLIWOŚĆ
Mszyce posiadają aparat gębowy
kłująco-ssący. Nakłuwają nim
tkanki roślin i wysysają z nich soki.
ROZWÓJ
Mszyce skupiają się na roślinach
w kolonie złożone z ogromnej liczby osobników. Całe liście, pędy
N
owad zimuje i rozwija pierwsze pokolenia. Żywicielem wtórnym są
rośliny z rodziny szczeciowatych.
Szkodnik przelatuje na nie i odbywa dalszy rozwój. Na żywiciela
pierwotnego (różę) powracają
uskrzydlone i zapłodnione samice,
które składają zimujące jaja.
ZWALCZANIE
Mszyce są owadami o bardzo delikatnym ciele, łatwo je rozgnieść
palcami. Mimo to ręczne usuwanie
szkodników jest bardzo pracochłonne, a często wręcz niemożliwe, gdy mamy do czynienia z ich
ności mszyc. Wtedy sięgamy po
chemiczne środki ochrony roślin.
Przy wyborze odpowiedniego preparatu musimy brać pod uwagę
obecność owadów pożytecznych.
Powinniśmy używać środków selektywnych, które są bezpieczne
dla drapieżców. W zależności od
gatunku rośliny możemy zastosować Mospilan 20 SP lub Pirimix
100 PC.
Tekst i zdjęcia:
MARCIN KACZMAREK
Duży problem
z małym szkodnikiem
Prowadzi to do osłabienia roślin
oraz zahamowania ich wzrostu.
Dodatkowo szkodniki wprowadzają do tkanek ślinę, która
wpływa na metabolizm roślin, powoduje zaburzenia w przewodzeniu asymilatów oraz nadmierne
namnażanie i rozrost komórek.
Oprócz tego wiele gatunków tych
owadów wydziela rosę miodową
(tak zwaną spadź), która jest mieszaniną zbędnych dla mszyc węglowodanów pobranych wraz z sokiem roślinnym. Substancja ta
osiada na powierzchni liści, zalepiając szparki oddechowe. Dodat-
Miodownica na jodle.
i kwiatostany mogą być pokryte
przez te szkodniki. W ciągu jednego sezonu rozwija się od kilku do
kilkunastu pokoleń. To właśnie
bardzo szybki rozwój czyni je groźnymi dla roślin. U większości
mszyc występują pokolenia rozmnażające się płciowo oraz dzieworodne samice. Niektóre gatunki
mszyc do przejścia pełnego cyklu
rozwojowego potrzebują dwóch
różnych żywicieli. Są to tak zwane
mszyce dwudomne. Przykładem
może być mszyca różano-szczeciowa (Macrosiphum rosae). Na róży,
będącej żywicielem pierwotnym,
masowym pojawem. Przy małej liczebności możemy je zwalczać silnym strumieniem wody. Taki zabieg wypłukuje szkodniki oraz
uszkadza ich ciała, ale jest to metoda raczej mało skuteczna. Na
szczęście w przyrodzie występuje
wielu naszych sprzymierzeńców
w walce z mszycami. Do najbardziej efektywnych drapieżców możemy zaliczyć biedronki, larwy sieciarek z rodziny złotookowatych,
larwy muchówek z rodziny bzygowatych. Jednak w czasie masowego
pojawienia się szkodników owady
te nie ograniczą radykalnie liczeb-
Kolonia mszyc na liściu jabłoni.
Mszyca różano-szczeciowa.
WIEŚCI Z WOJSŁAWIC
„Nie dają kwiaty chleba, ale sprawiają rozkosz umysłowi naszemu,
bawią oczy, rozlewają woń cudną,
wyradzają silniejsze przywiązanie
do swojskiego otoczenia, do całej
nawet przyrody. Swą cudowną budową zachęcają do badań, znaglają
do uwielbienia Stwórcy. (…) Im
więcej jest ucywilizowany człowiek, tem bardziej lubi otaczać się
kwiatami, tem chętniej je hoduje.
Kwiaty są bowiem uśmiechem natury. ”
Edmund Jankowski,
Kwiaty naszych ogrodów,
Warszawa 1895
( E. Jan kowsk i – polski biolog,
ogrodnik, specjalista w dziedzinie
nauk sadowniczych; od 1921 profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa
Wiejskiego w Warszawie, także
ogrodnik hrabiny Aleksandry Potockiej).
Jest powód do nostalgii – upłynęło dwadzieścia lat od przejęcia
Arboretum w Wojsławicach przez
uniwersytecki Ogród Botaniczny
we Wrocławiu. Z archiwum wydobyliśmy na światło dzienne cenne
dla nas, bo nieliczne reprodukcje
obrazów. Zdolne ręce i wrażliwe
umysły artystów utrwaliły ulotne
11
piękno okolicznych Wzgórz Niemczańskich i wojsławickiego ogrodu.
Twórcy, mało znani w wielkim
świecie, przede wszystkim lokalni
patrioci, zainspirowani malowniczym położeniem wojsławickiego
majątku oraz bogactwem i kolorytem otaczającej go przyrody, wypowiadali się w różnych technikach
plastycznych – w oleju, akwareli,
tkactwie artystycznym.
Jest wśród nich Gunhild von
Oheimb (ur. 1926) – mieszkająca
obecnie w Kilonii najmłodsza
wnuczka Friedricha (Fritza) von
Oheimba (1850–1928), założyciela
czasem ilustrowane akwarelami
przedstawiającymi
wojsławicki
park i różaneczniki – temat nieczęsty w malarstwie.
Te barwne obrazy pozwoliły
w przybliżeniu odtworzyć wygląd
dawnej posiadłości wielkiego miłośnika roślin Fritza Oheimba, która
została uratowana od dziejowej zawieruchy i niemal bez zmian przetrwała w swym pierwotnym kształcie.
Wiosną te artystyczne, sielankowe dzieła stają się tu, w Wojsławicach, rzeczywistością – woda pluska, ptaki popisują się swoimi trelami, a powietrze przepełnia woń
najróżniejszych krzewów ozdobnych.
Wojsławice
w oczach artystów
„Praca w polu” – zbiór buraków w Wojsławicach, olej (z kolekcji Pawła
Niedźwiedziego). Nazwisko autora i rok nieznane.
Park wojsławicki w maju, prawd. 1922 rok. Na pierwszym planie różanecznik 'Von Oheimb Woislowitz', w tle grupa azalii gandawskich. Akwarela prawd. Ericha Kühna – członka szanowanej w Niemczy rodziny. Burmistrz Kühn, wraz z miejskimi notablami, w roku 1926 uroczyście ofiarował nowy dzwon dla kościoła w Niemczy. Za: „Gartenschönheit” nr 18,
1923.
Arboretum w Wojsławicach –
która wiedzę o sztuce i podstawy
malarskie zdobyła we Wrocławiu.
Zdolności artystyczne odziedziczyła
po dziadku, w którego pokoju znajdowało się wiele ręcznie wykonanych mebli, ozdobionych przez
niego ornamentami roślinnymi.
Zawodem i pasją tej uroczej starszej pani jest rzemiosło artystyczne, m.in. tkanie gobelinów. O sobie mówi: „Kontynuuję tradycję
śląskiego regionu słynącego od
ośmiu wieków z tkactwa”. Gobeliny Gunhildy przedstawiają Wojsławice z czasów jej młodości i jak
opisuje je autorka: „Emanuje
z nich czar dawnych czasów, którego, gdy zapadnie w serce, nie jest
w stanie przytłumić czas teraźniejszy”.
Pani Gunhild von Oheimb –
łącznik między dawnymi a nowymi
czasy – przekazuje nam nie tylko
cenne fotografie oraz rodzinne dokumenty, ale także okruchy wspomnień. Mieliśmy szczęście poznać
się w 1992 roku, gdy wraz z bratem
Haimo (1920–1993) odwiedziła
Wojsławice. Na naszą prośbę przelała na papier swoje wspomnienia
i tak powstał pamiętnik spisany
w latach 1991–1993 specjalnie dla
nas. Rozwinęła się także miła korespondencja, która trwa do dziś.
Cenną kopalnią materiałów
okazał się także miesięcznik ogrodniczy „Gartenschönheit” z lat
1920–1928, w którym Fritz regularnie przez 28 lat zamieszczał swoje artykuły ogrodnicze. Były one
HANNA GRZESZCZAK-NOWAK
Inspektor Arboretum
w Wojsławicach
Wszystkie materiały pochodzą ze
zbiorów Hanny Grzeszczak-Nowak
i archiwum OBUWr.
Gunhild von Oheimb przy swoim
gobelinie przedstawiającym wojsławicki dwór z jej lat młodzieńczych. Kilonia, 1996.
Olej przedstawiający nieistniejący
już w Wojsławicach wiejski dom
wraz z obejściem. Nazwisko autora
i rok nieznane, prawdopodobnie
okres międzywojenny.
BYŁO, JEST, BĘDZIE
12
Plan Ogrodu Botanicznego
Warto zobaczyć
Niektóre rośliny są kapryśne i nieprzewidywalne, ale
czasem warto czekać kilka lat, aby zobaczyć takie zjawisko, jak kwitnąca męczennica olbrzymia (Passiflora
quadrangularis) (11, opis na str. 1). Spośród traw, które
w tym sezonie widoczne są w każdym zakątku Ogrodu,
polecamy Państwa uwadze ostnice (Stipa), w tym ga2). Przy północnym brzegu
tunki prawnie chronione (2
dużego stawu można dostrzec z pomostu niezwykle interesującą paproć wodną marsylię czterolistną (Marsi3), w alpinarium – wschodnioazjatyclea quadrifolia) (3
4), a na kwatekie parzydło (Aruncus aethusifolius) (4
rze pnączy – dekoracyjny powojnik (Clematis) 'Aljonu5). Zwiedzając Ogród, „na deser” zostawiamy
shka' (5
sobie dział roślin ozdobnych, gdzie właśnie rozkwitła
6).
gigantyczna lilia (Lilium) 'Katowice' (6
• LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY •
SPACERY Z PRZEWODNIKIEM
Wstęp w cenie biletu do Ogrodu.
W miesiącach wakacyjnych w Ogrodzie mniej się dzieje,
ale za to jest znacznie spokojniej, co sprzyja odpoczynkowi
oraz rozkoszowaniu się urodą zieleni i kwiatów. Wszystkich,
Zbiórka w niedzielę o godz. 12 pod dębem
którzy chcieliby dokładnie poznać kolekcje roślinne Ogrodu,
przy alei kasztanowcowej.
zapraszamy na spacery z przewodnikiem. Pracownicy z długoletnim doświadczeniem będą oprowadzać zainteresowanych
6 lipca
po poszczególnych działach, dzieląc się swoją wiedzą
botaniczną i ogrodniczą. Na kiermaszach można będzie
nabyć atrakcyjne rośliny pochodzące z naszych kolekcji
Rośliny tropikalne + kiermasz
mgr inż. Elżbieta Bogaczewicz
13 lipca
Liliowce + kiermasz
dr Jolanta Kozłowska-Kalisz
lub z renomowanych szkółek.
• Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU •
• W sobotę, 7 czerwca, odbył się w Ogrodzie Botanicznym doroczny piknik, w którym wzięli udział pracownicy Uniwersytetu oraz członkowie
Niemiecko-Polskiego Towarzystwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Podczas porannych uroczystości w Auli Leopoldyńskiej profesor Norbert Hei-
DZIĘKUJEMY
sig, pomysłodawca, założyciel i prezes istniejącego od 2001 roku i zrzeszającego ponad 360 członków Towarzystwa, otrzymał tytuł doktora honoris
causa naszej uczelni.
Szkółka u podnóża Szczelińca
Głównym dostawcą pięknych gatunków i odmian traw, które uatrakcyjniły ekspozycje przygotowane z okazji „Roku Traw” w naszym Ogrodzie, jest Szkółka Roślin Ozdobnych państwa Katarzyny i Tomasza Grochowskich z Radkowa niedaleko Kudowy-Zdroju. Tomasz Grochowski, absolwent wrocławskiej Akademii Rolniczej, który przez blisko dziesięć lat odbywał praktyki w Ogrodzie
Botanicznym, obecnie uprawia w pojemnikach krzewy, byliny i drzewa iglaste. Asortyment obejmuje już ponad 250 roślin, przetestowanych w surowym podgórskim klimacie.
Katarzyna i Tomasz Grochowscy, ul. Grunwaldzka 43, 57-420 Radków
tel.: (074) 87 12 523; tel./fax: (074) 87 12 522; tel. kom.: 604 168 212
e-mail: [email protected], [email protected]
Internet: http://www.szkolka-grochowscy.pl/

Podobne dokumenty