szkoła życia - Słowo Wrocławian
Transkrypt
szkoła życia - Słowo Wrocławian
Słowo numeru str 1 Tylko ! A G A UW MY ZDAJE RO LETY BI CERTY! N NA KO – str. 2 48 STRON!!! nr 5/2012 (41) maj 2012 www.slowowroclawian.pl cena 2 z³ (w tym 8 % VAT) S Z KO Ł A Ż YC I A J SZUKA WE NAS ICH SK W A Ł C O WR YCH R B O D H! C A C S MIEJ Dodatek Specjalny Gdzie najtaniej? To są chyba jakieś jaja na EURO - s. 38-39 - s. 26 KONKURSY - s. 3 Targi we Wrocławiu CHROÑ ŒRODOWISKO. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna PRZECZYTA£EŒ - s. 10 ISSN 2082-6761 – DALEJ PODAJ INDEKS 275611 czwartek, 24 marca 2011 Wstępniak str 2 Maj Adam T. Witczak Kultura znudzonych dzieci Małe dzieci bywają czasami do tego stopnia rozkapryszone i znudzone, że nic nie jest w stanie zainteresować ich na dłuższą metę. Pograją pięć minut na komputerze, kopną piłkę w kąt pokoju, poskaczą pilotem po kanałach telewizyjnych, otworzą i zaraz zamkną pierwszą lepszą książkę, pobawią się przez chwilę klockami – i ostatecznie nic z tego nie wynika. Nic nie doszło do skutku, nic nie zaabsorbowało ich na dłużej. Podobnie zjawisko obserwujemy u dzisiejszych internautów – a internautami jesteśmy teraz prawie wszyscy. O ile jednak osoby wychowane jeszcze przed rozpowszechnieniem się internetu mogą być choćby częściowo uodpornione na tę epidemię znużenia i chwilowości, o tyle u młodszych (w szczególności u nastolatków) uwidacznia się ona w ogromnej skali. Ponad 40 lat temu Andy Warhol zapowiedział, że „w przyszłości każdy będzie miał swoje 15 minut sławy”. Słowa te można już odczytywać prawie dosłownie. Internet jest wypełniony sezonowymi gwiazdami, które coraz częściej nie reprezentują sobą nic. Obiektem fascynacji stali się – przede wszystkim dzięki portalom takim jak YouTube – ludzie, którym trudno przypisać jakikolwiek autentyczny talent czy pomysł. Doszliśmy do sytuacji, w której bezmyślnie rechoczemy z setek i tysięcy krótkich, amatorskich filmików, na których ktoś robi coś głupiego. Nie jest to nawet humor na poziomie „Świata według Kiepskich” czy „Benny Hilla” – jest to po prostu absurd i głupota w postaci czystej. Miliony młodych ludzi codziennie oglądają na YouTube meneli, podpuszczanych i wrabianych w coś głupiego przez cynicznego kamerzystę. Tysiące odsłon mają filmy takie jak ten, na którym były elektryk wysokich napięć opowiada o tym, że „oszukałs go banda decydentów” – albo inny, przedstawiający młodzieńca wspinającego się po piorunochronie tylko po to, by po kilkunastu sekundach rzucić zdenerwowanej sąsiadce w twarz pamiętne słowa: „Jestem hardkorem”. Oczywiście zjawisko nie ogranicza się do YouTube – mamy też miliony obrazków (demotywatory, komixxy i nie tylko), tekstów, piosenek i słuchowisk. To gigantyczna powódź pstrokatych odpadków, w których z rzadka płynie – zupełnym przypadkiem – coś autentycznie ciekawego. Nasza kultura staje się kulturą wyczerpania. Natłok informacji skutkuje spadkiem jej jakości. Jednocześnie weryfikacja staje się coraz trudniejsza, a bardzo często jej namiastką jest po prostu bezmyślne podążanie za stadem, które w danym momencie podnieca się akurat tym, a nie innym zestawem filmików i memów. Rechoczemy na widok rzeczy, przy których film „Głupi i głupszy” był szczytem finezji, a przede wszystkim – profesjonalizmu. Dziś nawet profesjonalizm nie jest potrzebny: wystarczą nagrania zrobione komórką, piętnastosekundowe urywki, po których obejrzeniu klikamy na następne i następne. Wrzucić coś w internet może każdy. Przypominają się „Wydrążeni ludzie” T. S. Eliota – „Głowy napełnia nam słoma / Nic nie znaczy nasza mowa”. Wystarczy tych smutnych refleksji, w końcu macie Państwo przed sobą jedyny prawdziwy „ostatni bastion zdrowego rozsądku”, czyli „Słowo Wrocławian”. W majowym numerze czeka na was moc artykułów na rozmaite tematy, ale nie ma chyba sensu, żebym w tym miejscu dublował spis treści. Lepiej wspomnieć o kontynuacji naszego najbardziej dotąd spektakularnego konkursu – chodzi oczywiście o wyjazd do Karpacza na dwudniowy pobyt w eleganckim hotelu. Kuponu szukajcie w numerze, zaś informacji o innych oferowanych przez nas prezentach – na naszej stronie internetowej http://slowowroclawian.pl w zakładce „Konkursy”. Zaglądajcie również na facebookowy profil „Słowa”. Jak zapewne Państwo zauważyli, cena naszego magazynu nieoczekiwanie wzrosła do 2 złotych. Tak, tak, ciężkie czasy... ale też szesnaście stron więcej, a to niemało. Zresztą, dwa złote to przecież kwota niewielka, a przy tym bardzo poręczna – wystarczy jedna moneta! Pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę także na fakt, że zmienia się cykl wydawniczy „Słowa”. Od teraz pismo będzie w kioskach dziesiątego dnia każdego miesiąca. Otrzymujemy sygnały, że takie rozwiązanie może być korzystniejsze dla reklamodawców i czytelników. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko zachęcić do lektury bieżącego wydania! Spis treści Temat numeru Henryk Kwiatek – Do przerwy 0:1 – s. 3 Co się działo... ...we Wrocławiu – s. 4 ...w Polsce – s. 5 ...w gospodarce – s. 6 Miasto Marek Natusiewicz – Węzły przesiadkowe kolej-tramwaj – s. 6 Osiedle, jakich coraz mniej – s. 7 Inwestycje Wojciech Sawicki – Ciekawa historia rat równych – s. 8 Jan Lewiński – Budowa dziur – s. 31 Publicystyka Adam T. Witczak – Bankowość uczciwa i oszukańcza – s. 9 Adam T. Witczak – Dlaczego socjalizm nie działa? - s. 24 ks. Jacek Stryczek – Komunijny biznes – s. 25 ks. Jacek Stryczek – Święta i pracy – s. 25 Radosław Musiałek – Maj – miesiąc rozczarowań – s. 34 Wywiad z Maciejem Kubicą – s. 36 Nieruchomości Marek Pietka – Dom z drewna – s. 10 Skuteczna izolacja dachu – s. 11 Adam T. Witczak – Budujemy nowy dom – s. 14 Edukacja Ewa Tomaszewska – By nie zboczyć z kursu – s. 12 Ewa Tomaszewska – Cud matura – s. 29 Styl życia Ewa Tomaszewska – Piramida smaków – s. 13 Monika Woźna – Już nie rumba, teraz prym wiedzie ZUMBA – s. 16 Ewa Tomaszewska – Nie tylko pizzą żyją Włosi – s. 18 Dni urody i SPA – s. 28 Praca Adam T. Witczak – Praca – i co dalej? - s. 15 Motoryzacja Radosław Musiałek – Przecież wiele od nas zależy – s. 15 Andrzej Białek – Naród w ruchu – s. 17 Jak pomagamy? Radosław Musiałek – Starość też radość – s. 19 Prawo Sebastian Kryczka – Korzyści z zatrudnienia tymczasowego – s. 20 Anna Synowiec – Jak sporządzić ważny testament – s. 21 Turystyka Michał Maj – Jak tanio podróżować? - s. 22 Gdzie najtaniej? Ewa Tomaszewska – Marketowe pranie mózgu – s. 26 Polskie Gniazdo Ewa Tomaszewska – Czy ktoś jeszcze pamięta o kolumnie tatarskiej? - s. 30 Kultura Wywiad z zespołem Chłopcy kontra Basia – s. 32 Euro 2012 Co, gdzie, jak i dlaczego? - s. 38-39 Sport Dariusz Parossa – Śląsk awansował, Ślęza nie – s. 40 Dariusz Parossa – Wyjazd trampkarzy – s. 46-47 Śląsk mistrzem – s. 40 Wojciech Mach – Sport i kibice bywają różni – s. 40 Będzie się działo Maj 2012 - s. 42-43 Pełny spis firm Wrocławskich Dobrych Miejsc na przedostatniej stronie Słowa Wrocławian Skuteczne ocieplanie dachu! O P TY K - O KUL I STA ul. Pretficza 54A/1, Tel. 71 362 45 01 Przeczytaj koniecznie! - s. 11 Wydawca: Magnes Media Sp. z o.o. [email protected] | Prezes Zarządu, redaktor naczelny: Emil Baran Redaktor prowadzący: Adam Witczak [email protected] | Redaktor techniczny: Piotr Ludkowski | Dział reklamy: tel. 696 186 628 Stali współpracownicy: Adam Łącki, Jerzy Ziomek, Adam Maksymowicz, Bogdan Ludkowski, Dariusz Parossa, Robert Winnicki, Ewa Tomaszewska, Robert Traczyk, Piotr Sutowicz | Druk: Polskapresse Redakcja: Karola Miarki 6-10, 50-306 Wrocław, tel. (71) 798 13 76 | Skład: Logos Numer zamknięto 27 marca 2012 | Redakcja nie odpowiada za treść publikowanych listów i reklam. Materiałów nie zamówionych nie zwraca, zastrzega sobie prawo do skrótów w nadesłanych tekstach i listach. Gazeta jest bezpłatna dla punktów biorących udział w programie „Wrocławskie Dobre Miejsca”. Punkty partnerskie „Wrocławskich Dobrych Miejsc” nie mają prawa do pobierania opłat za rozdane egzemplarze gazety. Traktowane są one jako bezpłatne. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 3 Do przerwy 0:1 Henryk Kwiatek „Sport to zdrowie”, głosi odwieczne porzekadło. Jest w tym dużo prawdy, choć oczywiście dotyczy to samodzielnego uprawiania sportu, a nie biernego przyglądania się zawodom z trybun lub sprzed ekranu telewizora. A to właśnie stanie się niedługo udziałem tysięcy i milionów Europejczyków, przejętych nadciągającymi nieuchronnie mistrzostwami kontynentu w piłce kopanej. Na Euro 2012 spojrzeć można dwojako. Z jednej strony rozum nakazuje analizować sprawy chłodno, mierzyć siły na zamiary, przeliczać koszta i zyski na twardą walutę, nie uciekać od trudnych pytań. Z drugiej strony serca sporej grupy ludzi zupełnie szczerze rwą się do kibicowania „swoim” – i to niezależnie od tego, jak cierpkie będą uwagi osób spoglądających na całe zjawisko rzeczowo. Cóż, ogół społeczeństwa potrzebuje od czasu do czasu się rozerwać, zapomnieć o wszystkim i znaleźć (choćby na kilka chwil) coś, czym można się beztrosko cie- szyć. Okazuje się więc, że nawet sport oglądany, a nie uprawiany, poprawia zdrowie – co prawda psychiczne, ale to już dużo. Inna sprawa, że poprawia je tylko tymczasowo, ale na przykład z punktu widzenia władzy organizującej igrzyska to i tak zysk – ważne przecież, by chociaż na miesiąc, dwa lub trzy odegnać narastający w społeczeństwie niepokój. Ludzie zresztą godzą się na to, bo na czarne myśli czas zawsze przyjdzie, czyż nie? Tak to obie strony podświadomie pocieszają się pamiętnym „après nous, le déluge” („a po nas, choćby potop!”). W ten Temat numeru sposób markiza de Pompadour, kochanka Ludwika XV, króla Francji, uzasadniała życie huczne i wesołe. Ćwierć wieku po jej śmierci potop istotnie nadszedł – i wiele głów ścięły gilotyny Rewolucji Francuskiej. W Polsce gilotyn chyba nie musimy się spodziewać, nie ta skala, ale i tak wielu komentatorów snuje niewesołe rozważania na temat sytuacji po Euro. Rafał Ziemkiewicz, niemiłosiernie i zaciekle ostrzeliwujący swoimi felietonami okopy Donalda Tuska, sugeruje na przykład, że hymn Euro – przaśna piosenka „Koko, koko, Euro spoko” – to idealne podsumowanie rządowego podejścia do całego przedsięwzięcia. Nie ma co się przejmować kosztami stadionów, zawalonymi terminami, niedokończonymi inwestycjami, rosnącym zadłużeniem – ważne, że piłka w grze, trawa na murawie zielona, jest koko, jest Euro, jest spoko. Ekonomista Krzysztof Rybiński przewidywał pod koniec minionego roku, że druga połowa roku 2012 to będzie dla polskiej gospodarki czas silnego tąpnięcia. Nie on jeden podejrzewał, że taki jest plan władzy: do Euro jakoś się trzymamy, uwagę mas przerzucamy na piłkę (i na „matkę małej Ma- KONKURS dzi”...), a potem... cóż, ktoś będzie musiał to piwo wypić. To znaczy: solidarnie trzeba będzie przykrości scedować na dzielny naród, który wiele już zniósł. Polityka, pieniądze, propaganda, niejasne układy... Nigdy chyba od tego nie uciekniemy, a jednak nie oznacza to, że powinniśmy całkowicie zapomnieć o sportowym wymiarze nadchodzących mistrzostw. Wyniosłe spoglądanie na „ciemny tłum”, który pędzi na stadiony, aby gapić się na „igrzyska”, pozwala zapewne poczuć się lepszym, ale czy naprawdę jest coś złego w tym, że ludzie chcą popatrzeć na piłkę i swoje ulubione „jedenastki”? Prawda, że wiele rzeczy mogłoby zostać lepiej zorganizowanych, że rozmaici „możni tego świata” (i kraju) mają swój cel w tym czy owym – na przykład w lukrowanym obrazie propagandowym. Wszystko to rzeczy wiadome, ale przecież Euro i tak się odbędzie. Pozwólmy więc tym, których to pasjonuje, oglądać mecze, głośno krzyczeć, fascynować się wynikami, odmieniać przez przypadki nazwiska i pseudonimy zawodników. Dla niektórych „boisko jest jak ołtarz, piłka nożna jak religia”, jak śpiewał dawno temu pewien zespół rockowy. W każdym razie tyczy się to okresu wielkich imprez, które potrafią poruszyć nawet sceptyków. W tym numerze „Słowa” publikujemy specjalną rozkładówkę na temat Euro 2012: krótkie zestawienie podstawowych informacji i ciekawostek dotyczących imprezy. Kto będzie grał, kto to wszystko wymyślił, czego można się spodziewać i kim był patron Pucharu Mistrzostw. Już niedługo okaże się, co potrafi polska reprezentacja – i czy zagra więcej niż owe trzy odwieczne mecze, o których mówi się tyleż często, co złośliwie. Oby! (list od Czytelnika) Ostatnio dzięki gazecie „Słowo Wroclawian” udało mi się wygrać podwójne zaproszenie na niesamowity koncert wirtuoza gitary basowej – Marcusa Millera. Jego występ odbył się w ramach organizowanego od kilku lat we Wrocławiu Thanks Jimi Festiwalu. Marcus Miller na początku koncertu zagrał kilka piosenek ze swojej najnowszej płyty. Była wśród nich m.in. nastrojowa ballada pt. „February”. Później mistrz rozruszał publikę swoimi największymi hitami. Można było odnieść wrażenie, że wszyscy na Wyspie Slodowej kołysali się wówczas w rytm dźwięków wypływających spod palców Marcusa Millera. Technika jego gry była po prostu nie z tej ziemi! Oczywiście zespół, z którym grał, nie odstawał poziomem od swojego lidera. Śmiem twierdzić, że każdy jego członek mógłby spokojnie zrobić karierę solową. Szczegolnie przypadla mi do gustu gra perkusisty, który czasem robił rzeczy naprawdę niesamowite. Nie da się tego opisać, to po prostu trzeba było przeżyć. Wydaje mi się, że na widowni nie było osoby, ktorej nie podobałby sie koncert. Rownież po Marcusie Millerze widać było, że wrocławska publiczność zrobiła na nim bardzo pozytywne wrażenie. Po bisie król basu obiecał, ze wróci do Wrocławia...Cóż, trzymam za slowo! Michał Michniowski - wygraj pobyt w Karpaczu Wyjazd ze „Słowem Wrocławian” W maju ponownie pragniemy zaprosić Państwa do wypoczynku w Karpaczu. Do wygrania vouchery na dwa dwudniowe wyjazdy dla dwóch osób; jeden do Rezydencji Apollo, drugi do Hotelu Majestic. Aby wziąć udział w losowaniu nagród, należy wypełnić, wyciąć i wysłać poniższy kupon na adres naszej redakcji. Na zgłoszenia czekamy do 5.06.2012. – wtedy wylosujemy zwycięzców. Szczęśliwcy będą mogli m.in. skorzystać z sauny fińskiej oraz ze zniżek na okoliczne atrakcje. Przewidziane są noclegi w eleganckich pokojach wraz ze śniadaniami. IMIĘ I NAZWISKO: ............................................................................. TELEFON KONTAKTOWY: ............................................................... E-MAIL: ............................................................................................... Laureatkami kwietniowego losowania został Panie: Aneta Kala i Barbara Woźniakowska. Paniom serdecznie gratulujemy, a pozostałych Czytelników zachęcamy do nadsyłania kuponów. Takiej okazji nie można przegapić. maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 4 Co się działo w Polsce Co się działo WE WROCŁAWIU – Kwiecień 2012 Sędziowie skazani Sąd Okręgowy we Wrocławiu skazał dwóch sędziów piłkarskich – Pawła S. z Pomorza i Roberta W. z Warszawy – na wyroki więzienia w zawieszeniu za branie łapówek i sędziowanie na rzecz określonej strony. Paweł S. został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Musi także zwrócić przyjęte 58 tysięcy złotych oraz dopłacić 21 tysięcy złotych grzywny. Wyrok dla Roberta W. to dwa lata w zawieszeniu na pięć – i konieczność zwrotu 67 tysięcy. Do tego dochodzi 14 tysięcy grzywny. Obaj panowie przez 6 lat nie mogą zajmować żadnych stanowisk związanych z organizacją zawodów sportowych. Sędziowie przyznali się do winy i poddali karze. W całej sprawie sądzonych jest blisko 150 osób, z czego około 1/3 poddała się dobrowolnie karze. Są to m.in. sędziowie i działacze PZPN, a także piłkarze. Jednym z bardziej ponurych wątków tej wielkiej afery łapówkarskiej jest udział w niej zorganizowanej grupy przestępczej, dowodzonej przez Ryszard F., pseudonim “Fryzjer”. Dotąd 200 osób zostało skazanych prawomocnymi wyrokami za korupcyjne przestępstwa w polskiej piłce. Opracował: Adam T. Witczak Dwie demonstracje we Wrocławiu Przez Wrocław przeszły 10 kwietnia dwie demonstracje. Jedną organizowali rodzice i nauczyciele protestujący przeciw likwidacji niektórych szkół na Dolnym Śląsku. Ich pochód wyruszył w południe spod Pręgierza, skąd ulicami Ruską, Kazimierza Wielkiego i Oławską przejdzie do Urzędu Wojewódzkiego. Wieczorem z placu Katedralnego wyruszyła demonstracja członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości. Ten marsz związany był z drugą rocznicą katastrofy smoleńskiej, w której zginął m.in. prezydent Lech Kaczyński. Nowa nawierzchnia w Rynku Władze zmodernizują część nawierzchni w obszarze Rynku. Chodzi o szeroki na sześć metrów pas, który biegnie wokół Rynku i obecnie wyłożony jest nierówną kostką brukową, po której ciężko chodzi się pieszym - zwłaszcza paniom na wysokich obcasach... Nowa nawierzchnia składać będzie się z płyt granitowych, co jest nawiązaniem do rozwiązania zastosowanego na rynku krakowskim. Za projekt odpowiedzialny jest architekt Tomasz Myczkowski. Realizacja ma być ostatecznie gotowa za 2 lata. Nowy, lepszy Strzelecki Po 10 miesiącach przebudowy skwer przed kościołem św. Bonifacego jest znów, jak w okresie międzywojennym, podzielony na trzy sektory. We wschodnim wymieniono oświetlenie i odrestaurowano Pomnik Zesłańców Sybiru. W c z ę ś c i środkowej wydzielono obszar wypoczynku i rekreacji. Są tu np. stoliki z siedziskami do gry w warcaby. W sektorze zachodnim, od strony ulicy Łowieckiej, jest plac zabaw dla dzieci oraz ścieżka rowerowa. Prace na obszarze skweru prowadzone były przez Zarząd Zieleni Miejskiej. Ich koszt to ponad 2 mln zł., przy czym 1,4 mln zł otrzymano ze środków unijnych. Pijana lekarka Świdnicka policja zatrzymała lekarkę, która w stanie upojenia alkoholowego przyjmowała pacjentów na nocnym dyżurze w świebodzickiej stacji pogotowia ratunkowego. Niekonwencjonalne zachowanie 56-letniej kobiety zgłosili policjantom rodzice rocznego dziecka, którzy w nocy ze środy na czwartek przyjechali na pogotowie, ponieważ ich córeczka gorączkowała. Lekarka nie była w stanie normalnie się wysłowić, dlatego rodzice zażyczyli sobie jedynie skierowania do szpitala, po czym zadzwonili na komisariat. Policja szybko przybyła na miejsce i pani doktor została przebadana alkomatem. Istotnie, miała 1,6 promila alkoholu we krwi. Zostaną wobec niej wyciągnięte konsekwencje. Na szczęście feralnej nocy zdążyła prawdopodobnie przyjąć tylko dwóch pacjentów, którym wypisała jedynie skierowania do szpitali. Nowe, wyższe ceny biletów Od 1 maja na terenie Wrocławia obowiązują nowe ceny biletów komunikacji miejskiej. Jest to rezultat uchwały podjętej 16 lutego podczas XXII sesji Rady Miejskiej. Władze usprawiedliwiają się tym, że jest to pierwsza zmiana cennika od roku 2008, czyli od 4 lat. Jak czytamy na portalu wroclaw.pl: Od tego czasu znacznie wzrosły koszty utrzymania miejskiego taboru - o 25 % drożej płacimy za 1 litr oleju napędowego, podrożała opłata za kilowatogodzinę energii elektrycznej, a także stawka ubezpieczenia pojazdów. Podkreśla się też, że w ostatnich latach wymieniono część taboru, pojawiło się 31 tramwajów wyposażonych w klimatyzację, jest też coraz więcej autobusów marki Volvo i Mercedes. Standardowa cena biletu jednorazowego to teraz 3 złote. Tyle samo kosztuje bilet czasowy na 30 minut. Za jednorazowy przejazd linią pośpieszną lub nocną zapłacimy 3, 20 złotego. Bilet godzinny to koszt 4,40 zł, a półtoragodzinny – 6 zł. Są to oczywiście ceny biletów dla osób nie posiadających żadnej zniżki – np. uczniowie i studenci płacą o połowę mniej. REKLAMA Feralny bankomat DOLNOŚLĄSKIE TARGI ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH 2012 HALA STULECIA 2 1 0 2 A J A M 26 WROCŁAW PERGOLA DZIEŃ SPOŁECZNEJ ! Y C O M R E P SU JE PONAD 100 NGO, Y, KONKURSY, PREZENTAC OD 12:00 – POKAZY, ZABAWJEK, HAPPENINGI, KONCERTY / M.IN.: WARSZTATY, CZYTANIE BA KATEDRA, THE SCOOP, APAMAU, RED BUS RED SCALP, TWENTY BAR, Y SPOŁECZNEJ (UWAGA: OBOWIĄZUJĄ ZAPISY) YM FONTANNY 15:30 – PRZEGLĄD REKLAM POKAZEM MULTIMEDIALN 21:20 – WIELKI FINAŁ Z STULECIA.PL PRZYBYWAJCIE! WIĘCEJ NA: WWW.HALA SAMORZĄDU WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO. WSTĘP WOLNY! Na jednym z bankomatów przy placu Jana Pawła II oszuści zamontowali specjalną nakładkę, dzięki której mogli kopiować dane dostępowe do kont wrocławian, wypłacających pieniądze. Chodzi o tzw. skimming, czyli nielegalny proceder skanowania pasków magnetycznych kart. Później złodzieje dokonywali wypłat – i to... na Filipinach. Zaiste, prawdziwie egzotyczny transfer gotówki… Klienci PKO BP złożyli już reklamacje i czekają na zwrot pieniędzy, zaś urządzenie zostało naprawione. Tego typu przestępstwa są stosunkowo częste. Raptem kilka dni temu rozbito międzynarodowy gang, który robił podobne akcje na Dolnym Śląsku. Pogrzeb ofiar stalinizmu 3 kwietnia o godzinie 11:00 na Cmentarzu Osobowickim uroczyście pochowano ofiary stalinowskich procesów sądowych, które odbywały się we Wrocławiu pod koniec lat 40-tych i na początku lat 50-tych. Tak naprawdę szczątki tych osób grzebano po raz drugi – tylko że za pierwszym razem, 60 lat temu, odbywało się to nieoficjalnie, bez świadków i kapłanów, nad ranem. Ofiary komunistycznych oprawców chowano na polach 81a i 120. Od kilku miesięcy na Cmentarzu prowadzone są prace ekshumacyjne – dotąd zidentyfikowano szczątki 237 ofiar terroru UB. Najmłodsi skazani mieli po 18 lat, najstarszy – 74 lata. REKLAMA SOWANE ZE ŚRODKÓW WYDARZENIE WSPÓŁFINAN Serwis komputerów i laptopów oraz dystrybutor Cyfrowego Polsatu „REGOR” Wrocław, ul. Daszyńskiego 28 tel. 71 322 86 44, 71 330 06 82, 601 743 311 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 5 Co się działo w Polsce Co się działo W POLSCE – Kwiecień 2012 Najmniej lekarzy “Dziennik Polski” donosił w kwietniu, że spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej w Polsce jest najmniej lekarzy na 10 tysięcy mieszkańców. Według samorządu lekarskiego problemem jest polityka Ministerstwa Zdrowia, które np. w marcu dopuściło tylko 444 rezydentury (miejsca umożliwiające zdobycie specjalizacji) z 2600 zgłoszonych przez województwa. Ten stan rzeczy jest oczywiście tłumaczony brakiem funduszy. Brakuje m.in. patomorfologów i geriatrów, ale także innych specjalistów. Sprawa zabójstwa gen. Papały Prokuratura Apelacyjna w Łodzi poinformowała, że generał Marek Papała, były komendant główny policji, zastrzelony w roku 1998, padł ofiarą złodziei samochodów, którzy próbowali ukraść jego pojazd. W tej sprawie zatrzymano 23 kwietnia pięć osób, przy czym dwóm postawiono zarzut zabójstwa. Są to Mariusz M. i Igor M., pseudonim „Patyk”. Wiele osób nie wierzy w to, że Papała mógł rzeczywiście paść ofiarą młodocianych wówczas złodziei samochodów, a tym bardziej w to, że przestępcy ci mogli przez czternaście lat zwodzić wymiar sprawiedliwości. Po raz kolejny można odnieść wrażenie, że ktoś próbuje zamieść sprawę pod dywan. Generał Papała zginął 25 czerwca 1998 roku, kiedy ok. godziny 22:00 wysiadał na ulicy Rzymowskiego w Warszawie ze swego daewoo espero. W śledztwie badano 11 wersji, przesłuchano 400 świadków. Zlecenie zabicia Papały zarzucano m.in. polonijnemu biznesmenowi Edwardowi Mazurowi. Prokuratura domagała się jego ekstradycji, ale w lipcu 2007 roku nie zgodził się na to Sąd Federalny w Chicago. Deregulacja zawodów Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin chce przeprowadzić deregulację sporej liczby zawodów, do których dostęp jest obecnie ograniczany przez specjalne egzaminy, zezwolenia, certyfikaty i limity. Ma to być sposób na walkę z bezrobociem, pobudzenie rynku i rozbicie szkodliwych układów personalnych. 12 kwietnia Gowin wygłosił na Uniwersytecie Wrocławskim wykład pt. „Reguły deregulacji, czyli dlaczego dobre prawo i wolny rynek leżą w interesie większości oby Co się działo W GOSPODARCE – Kwiecień 2012 Słaba dekada Analitycy portalu Money.pl przewidują, że z kryzysem możemy mieć do czynienia nawet do roku 2020. W raporcie portalu czytamy m.in.: „W 2011 roku firmy zarobiłby tyle, ile udawało im się uzyskać w przedkryzysowych latach 2006-2007. Przychody przedsiębiorstw wyniosły 104 miliardy złotych i jest to suma najwyższa w historii. Wygląda jednak na to, że pracodawcy gromadzą te pieniądze na lokatach, bo bezrobocie utrzymuje się na wysokim poziomie 13,3 procent, a nasze podwyżki są tak małe, że pożera je rosnąca inflacja.” Realny wzrost roczny przeciętnego wynagrodzenia jest coraz mniejszy, pensje prawie stoją w miejscu. Firmy unikają ryzykownych inwestycji, a także mają opory przed zwiększaniem zatrudnienia. Co więcej, tylko 70% Polaków pracuje na umowach o pracę – reszta zatrudniana jest na zlecenie i o dzieło. Jeśli chodzi o Europę w ogólności, to najtrudniejsza jest sytuacja krajów śródziemnomorskich – przede wszystkim Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Borykają się one z wysokim bezrobociem i ogromnym długiem publicznym, który grozi bankructwem tych państw. maj 2012 wateli”. W planach jest deregulacja najpierw 49 zawodów, a potem kolejnych. Ma to dać 50 do 100 tysięcy miejsc pracy. Chodzi m.in. o takie zawody, jak prawnicy, księgowi, taksówkarze czy przewodnicy turystyczni. Reakcja środowisk politycznych, związków i korporacji zawodowych jest rozmaita. Niektórzy tradycyjnie twierdzą, że będzie to zamach na jakość usług, ale według innych powinny zwyciężać swobodne decyzje uczestników gry rynkowej. Polska miała rację Trybunał Unii Europejskiej uznał, że Komisja Europejska wykroczyła poza swoje kompetencje, gdy w 2007 roku narzuciła Polsce obniżony limit uprawnień do emisji dwutlenku węgla w latach 2008-2012. Co więcej, Trybunał odmówił KE prawa ustalania limitu podlegających rozdzieleniu uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Na marginesie warto dodać, że tzw. walka z globalnym ociepleniem jest szkodliwa dla polskiej gospodarki, w której 90% energii uzyskuje się ze spalania paliw kopalnych, głównie węgla. Niedawno polski rząd przeciwstawił się unijnym planom zaostrzenia kryteriów pakietu klimatycznego. Była to zaiste wyjątkowa sytuacja, w której władze naszego kraju wykazały się rozsądkiem, a nawet pewną dozą niezależności. Polska jest największym w Europie oraz dziewiątym na świecie wydobywcą węgla. Mamy ok. 2% globalnych zasobów tego surowca (USA posiada 27%, Rosja natomiast 17%). Próba redukcji do 2050 roku udziału energii węglowej w całokształcie naszej energii z 90% do 20% byłaby dla Polski zabójcza. Nieuchronnie wiązałaby się ze wzrostem bezrobocia, bankructwami przedsiębiorstw i spadkiem dochodu narodowego. Każdy walczy o swoje interesy, więc my również powinniśmy. Nie chodzi o to, by nie prowadzić badań nad odnawialnymi źródłami energii, ale o to, by nie dać się ponieść paranoi, będąc przy tym wykorzystanym przez silniejszych graczy. Zwolnienia na Dolnym Śląsku Na Dolnym Śląsku rośnie bezrobocie – być może nie lawinowo, ale i tak jest to zjawisko niepokojące. Dużo ludzi straciło lub straci w najbliższym czasie pracę w takich firmach jak Dialog, Tauron i Whirlpool. Dialog został wykupiony przez Netię, której centrala mieści się w Warszawie, stąd wrocławska centrala Dialogu ulegnie likwidacji. Tauron – koncern energetyczny – zredukował dotąd zatrudnienie o 1200 osób (w ramach programu dobrowolnych odejść). Napięta jest sytuacja w firmie Whirlpool. Od października 2011 roku pracę straciło tu 150 osób, w dużej mierze doświadczonych pracowników, na miejsce których przedsiębiorstwo przyjmowało pracowników tymczasowych, zatrudnianych przez agencje pracy. Działające na terenie fabryki związki zawodowe weszły w spór z władzami firmy. Może nawet dojść do strajku załogi. Promocja energetyki jądrowej Rząd rozpoczął kampanię informacyjną na temat zalet energetyki jądrowej. Koszt tego przedsięwzięcia to 18 milionów złotych. Pełnomocniczka rządu do spraw energetyki jądrowej – pani Hanna Trojanowska – twierdzi, że celem kampanii jest rozpoczęcie żywego dialogu ze społeczeństwem. Pierwsza polska elektrownia jądrowa ma kosztować 40 miliardów złotych, które wyłoży inwestor. Przeciwko budowie w Polsce takich obiektów tradycyjnie protestują organizacje ekologów, ale także wielu Niemców. W ich kraju planuje się zamknięcie wszystkich siłowni atomowych do roku 2020. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 6 Miasto Węzły przesiadkowe kolej-tramwaj sca obudowane są istniejącymi obiektami – albo też konfiguracja przewidywanego rozwiązania Marek odbiegać będzie od klasycznego skrzyżowania osi tras komunikacji Natusiewicz zbiorowej pod kątem prostym (lub Kontynuując myśl zawartą w za- budując wiadukt (najczęściej ko- zbliżonym). Wówczas to, przed kończeniu artykułu „Kolej w mie- lejowy nad ulicą) trzeba pamiętać podjęciem wiążących ustaleń, ście... i nie tylko”, opublikowane- o konieczności zlokalizowania na konieczna jest bardziej dogłębna go w poprzednim numerze „Słowa nim przystanku SKM i zapewnie- analiza funkcjonalno-przestrzenna, Wrocławian”, możemy stwierdzić, nia bezpiecznego zejścia bezpo- nierzadko wielowariantowa. że w wielu przypadkach problem średnio na perony tramwajowe. Do prostych rozwiązań należy przesiadki z tramwaju na kolej Oczywiście banalność rozwiązania zapewne przedłużenie linii tramnie zawsze idzie w parze z jego wajowej kończącej się obecnie jest banalnie prosty. Po prostotą... Dobrą ilu- pętlą na Leśnicy. Plan miasta (por. prostu stracją może być il. nr 1) niemal narzuca kontynutu „Rondo Reagana” owanie przebiegu w postaci na wrocławskim jednokierunkowej trasy placu Grunwaldz- tramwajowej w stronę przystanku kolejokim. Nie wszędzie wego. W kierunku mieć będzie- stacji trasa przemy sytuację biegałaby ulicą „opcji ze- Michała Płońr o w e j ” , skiego i dalej gdyż w wie- ulicą Jana Rublu przypad- czaka. W pierwkach te wę- szym wariancie złowe miej- po torowisku tym poruszałyby się pojazdy aktualnych linii tramwajowych. Ze względu na historyczny charakter ulic można jednak zaproponować zupełnie inny rodzaj pojazdu, który kursowałby tylko po tej nowej trasie, łącząc starą pętlę tramwajową z dworcem kolejowym. W przyszłości można byłoby linią tą obsługiwać również przylegające bezpośrednio do Leśnicy osiedla Stabłowice i Pracze Odrzańskie. Bardziej dogłębnej analizy funkcjonalno-przestrzennej wymagałaby modernizacja węzła przesiadkowego Wrocław-Nadodrze. Ilustracja 1. Połączenie pętli tramwajowej na Leśnicy z przystan- Świadomie używam tej nazwy, aby odróżnić to zagadnienie od istniekiem kolejowym Wrocław-Leśnica. jącego już multimodalnego węzła przesiadkowego na pl. Powstańców Wielkopolskich. Proponowanemu przez mnie rozwiązaniu przyświecają dwa cele. Pierwszym i priorytetowym jest umożliwienie bezpośredniego przesiadania się z pociągu na tramwaj, drugim – odblokowanie ruchu samochodowego na ulicach Reymonta i Trzebnickiej poprzez eliminację wbudowanych w ich osie linii tramwajowych. Zaproponowane rozwiązanie wyelimino- wałoby również blokujący płynność tramwajowy lewoskręt z Mostu Pomorskiego w ul. Osobowicką, a dzięki niewielkiej przebudowie północno-wschodniego narożnika tego skrzyżowania na 1/4 „koniczynki” – również i samochodowego. Jak widać, w niektórych przypadkach, analizy skutków powinny obejmować o wiele większy obszar niż by się początkowo wydawało... Na szczęście myślenie na papierze jest zdecydowanie tańsze, niż sprawdzanie rozwiązań w tzw. realu, O czym, zdaje się, zapominają czasami miejscy decydenci i planiści! Ilustracja 2: Węzeł przesiadkowy Wrocław-Nadodrze REKLAMA www.mimihouse.pl Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 7 Reklama PReklama Osiedle, jakich coraz mniej W dobie globalizacji i galopującego rozwoju inwestycyjnego centra miast zmieniają się w miejsca pozbawione przestrzeni - gęsto zabudowane i hałaśliwe. Ciężko tu znaleźć choćby plac zabaw czy ławeczkę wśród zieleni. Podobnie dzieje się we Wrocławiu, gdzie na Starym Mieście i w Śródmieściu powoli znikają wszystkie wolne przestrzenie, a pośród starych, w znacznej mierze zaniedbanych kamienic powstają biurowce, plomby i parkingi. Ten trend jest nie- przeszło drogę od wioski rybackiej Tschepine znajdującej się pod murami miejskimi, poprzez jedną z najpiękniejszych dzielnic niemieckiego Wrocławia (zwaną Przedmieściem Mikołajskim i praktycznie zrównaną z ziemią podczas Nowoczesne osiedle otoczone zielenią odwracalny, dlatego też wiele rodzin w poszukiwaniu ciszy przenosi się do miejsc na obrzeżach miasta. Teoretycznie można tam wygodnie odpocząć po pracy i wychowywać dzieci z dala od ruchliwych ulic. „Teoretycznie“, bo przecież widzimy, że Wrocław szybko się rozrasta i wchłania kolejne obszary, które do niedawna były enklawami spokoju. Na tym tle Szczepin zdaje się być ewenementem. To osiedle po przejściach, ze śladami minionych epok, obrony „Festung Breslau”), aż po socmodernistyczne budowle powojenne. Oddalając się od Rynku w kierunku północno-zachodnim, po dziesięciu minutach spaceru wchodzimy w obszar, który na pierwszy rzut oka może się wydawać mało atrakcyjny, ale od razu urzeka ilością zieleni między budynkami. Sercem Szczepina można nazwać ulicę Zachodnią, która znajduje się dokładnie pomiędzy głównymi arteriami wylotowymi tej części miasta – ul. Legnicką i ul. Odra House nad Odrą maj 2012 Długą. Idąc od Placu Jana Pawła II po prawej widzimy piękny skwerek, którym opiekuje się Spółdzielnia „Cichy Kącik”. Zgodnie z jej nazwą mamy tu zadbane żywopłoty, szereg pielęgnowanych drzew różnego rodzaju, nowiutkie boiska dla dzieci (do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej), są także drabinki i karuzele, ogrodzona piaskownica z ławeczkami dla rodziców pilnujących swoich pociech. Wszędzie jest czysto - widać, że mieszkańcy dbają o porządek. Przechodzimy na drugą stronę ul. Inowrocławskiej, gdzie widzimy kolejny, równie duży skwerek. Wznosi się na nim górka, z której dzieci w zimie zjeżdżają na sankach. Obok dostrzec można ślady po korcie tenisowym – może tego lata znowu będzie otwarty? W razie czego przy Poznańskiej mamy centrum rekreacyjne, w którym – prócz saun i basenów – są także korty. Po lewej minęliśmy właśnie szkołę. Szybko przekonamy się zresztą, że szkół w okolicy jest do wyboru, do koloru! Na Szczepinie znaleźć można Gimnazjum nr 28 przy Zachodniej, Zespoły Szkół nr 1 (Słubicka) i 18 (Młodych Techników) i dwie podstawówki (numery 18 i 46). Mieści się tu także Akademia Muzyczna, stosunkowo niedaleko jest do głównych budynków Uniwersytetu Wrocławskiego. Na ulicy Długiej mamy aż dwa duże supermarkety – Tesco i OBI. Przy Słubickiej odwiedzić można Centrum Handlowe TGG, w którym funkcjonuje m.in. supermarket spożywczy „Astra“. Niewątpliwą atrakcją TGG jest kręgielnia „Miraż“, w której można pograć także w bilard. Ale to nie wszystko: niedaleko Szczepina, w południowej części Popowic, znajduje się ogromne centrum handlowe Magnolia Park, a w nim mnóstwo sklepów i punktów usługowych najróżniejszego rodzaju. Oczywiście wielu z nas woli robić przynajmniej część zakupów w mniejszych sklepach osiedlowych. Żaden problem: na Szczepinie bez trudu znajdziemy lokalne „spożywczaki”, warzywniaki i kioski. Widać gołym okiem, że Szczepin (podobnie jak cały Wrocław) intensywnie się rozwija. Pojawiają się nowe inwestycje, które dodają kolorytu temu miejscu. Na zbiegu ulic Rybackiej, Inowrocławskiej i Długiej (w miejscu dawnych magazynów Polsportu) lokalny deweloper, znany z rewitalizacji kwartału na Kępie Mieszczańskiej, wybudował apartamentowiec Odra House. Ten nowoczesny, ośmiopiętrowy, otoczony zielenią budynek posiada nawet drzewa na dachu. Znajdują się w nim również duże rowerownie i klub fitness dla mieszkańców. Nad garażem podziemnym dla 160 samochodów zbudowano plac zabaw dla dzieci z miekką nawierzchnią i fontanną. Jest tu nawet recepcja, która odbiera pocztę i świadczy drobne usługi. Z przestronnych balkonów i tarasów otaczających budynek rozciąga się piękny widok na Szczepin i Stare Miasto, a nawet na górę Ślęzę. Żyć, nie umierać! – chciałoby się rzec, patrząc na „Odra House”. Szczepin to miejsce, które powinien poważnie rozważyć każdy, kto chce mieszkać we Wrocławiu. Już teraz obszar ten ma swoje atuty. Mówiąc potocznie: jest pod wieloma względami „w sam raz”. Blisko centrum, ale nie w samym sercu zgiełku. Odrobinę na uboczu, ale nie tak, by wypaść poza główny nurt życia miasta i trafić na przedmieścia. Z dobrym dojazdem do stadionu i wrocławskich obwodnic. Wspomniany „Odra House” jest tu ostatnio jednym z najbardziej charakterystycznych punktów, zaś w następ- 10 min. spacerem od Rynku (widok z okna mieszkania w Odra House) Zielone skwery na Szczepinie nych latach przekonamy się, jakie inwestycje mu dorównają. Ważne, że są ludzie, którzy pragną dalszego rozwoju tej części miasta. Od ponad 20 lat działa Rada Osiedla Szczepin, wydawana jest także gazetka osiedlowa „Wiadomości Szczepińskie”. Tę małą, bardzo lokalną tożsamość pielęgnują choćby tacy działacze jak Panowie: Tadeusz Szczyrbak czy Tadeusz Czerniewski. Ten pierwszy planuje powołać nawet Towarzystwo Przyjaciół Szczepina, które będzie działało na rzecz zwiększenia atrakcyjności osiedla. Pozostaje nam niezłomnie kibicować tym lokalnym patriotom! Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Praca i finanse Ciekawa historia rat równych Wojciech Sawicki Poradnik kredytowy z 1912 roku podaje: „Dla człowieka znającego tak zwane podstawowe działania arytmetyczne i nieco ułamków, obliczenie procentu wielkich trudności nie przedstawia: będzie rachować dłużej lub krócej, ale obrachuje”. Należy od razu wyjaśnić, że sto lat temu „procentem” określano odsetki. Dalej podawane są wzory i przykłady „obrachunków”, znane nam do dziś, dla spłat pożyczki jednorazowo w całości, z oprocentowaniem podawanym w skali roku. Tu nic się nie zmieniło, wzory znamy ze szkoły średniej. Wiemy jak obliczyć takie odsetki przy spłacie jednorazowej. A przy spłacie kredytu w ratach? Cytowany poradnik i wieloletnia praktyka bankowa wymagały zapłacenia należnych odsetek razem ze zwracanym w danym momencie kapitałem. To jest zgodne z definicją kredytu. Rozumiane jest to tak - spłacamy ratę kapitałową i za cały okres jej kredytowania naliczamy od niej odsetki. Gdy rata kapitałowa była stała, to jej wielkość wynikała z równego podziału po- życzki przez ilość rat, zazwyczaj miesięcznych. Umowa mogła to określać odmiennie, a spłaty mogły być przesuwane w obie strony – w granicach końca umowy. Okres kredytowania przy każdej spłacie się wydłuża, więc przy równych ratach kapitałowych powstają tu raty rosnące. Ich zaletą, zapomnianą obecnie, było to, że ponieważ w miarę upływu czasu nasze dochody winny się zwiększać, zatem i spłata większych rat będzie z czasem łatwiejsza. Wadą okazał się jednak problem związany z inflacją. Pewnym rozwiązaniem zachęcającym klientów, był pomysł z ratami malejącymi. A zatem bankowcy wymyślili, że odsetki będą naliczać od wielkości całego kapitału pozostającego w kredytowaniu w danym miesiącu – zamiast od kwoty spłacanej. Formalnie jest to naruszenie tradycyjnej zasady kredytu – ale powstały w ten sposób raty malejące, a o to bankom chodziło! Dla kolejnych okresów miesięcznych ten okres kredytowania jest stały (wynosi jeden miesiąc), a zmniejsza się stopniowo kwota kredy- towana. Istotne jest, że suma odsetek w obu przypadkach jest identyczna, odwrócona jest tyko kolejność spłat pod względem ich wielkości. Raty malejące były daleko bardziej korzystne dla banków, które swoje zyski uzyskiwały wcześniej. Można powiedzieć, że to bank pożycza od nas te pieniądze, które należały mu się później. Zgodnie z tradycyjnym pojęciem pożyczki spłacamy ratę i razem z nią – należne od niej odsetki. Mimo że naruszało to tradycję, zmiana ta wprowadzona została niezauważalnie, zapewne dlatego, że światem rządzą właśnie banki, a poza tym kredytobiorcy się na tym nie znają. Jakby na to nie patrzeć, był to poważny „przekręt”, bo zwiększało to „po cichu” dochód banków - kwota była jednakowa, tylko wcześniej zapłacona, więc bank mógł z niej czerpać dalsze zyski. Ale raty malejące miały też i inną wspaniałą dla banków zaletę, nie ulega wątpliwości, że od razu kalkulowaną – stwarzały możliwość przeliczenia ich na raty równe. Dawniej było to nieopłacalne dla banków, bo przy przeliczaniu z rat rosną- str 8 cych występuje przyspieszenie spłaty, suma odsetek maleje i bank traci. Teraz natomiast suma odsetek rośnie. W latach 70-tych ubiegłego stulecia nastała era komputerów i dopiero teraz stało się możliwe proste wyliczanie rat równych od rat malejących, które były też atrakcyjną nową ofertą banków. Dawniej takie przeliczenie ze względów rachunkowych było praktycznie niewykonalne (odsetki określano krok po kroku, rata po racie, przy pomocy wielostronicowych tablic obliczonych ręcznie). Poza niekwestionowanym argumentem wygody spłat kredytu w jednakowych ratach, drugim przekonującym elementem reklamy jest to, że pierwsze raty malejące są wyższe od równych (ale to nie jest aż tak straszne). To powodowało, że raty równe powoli zaczęły wchodzić do praktyki bankowej. Powoli, bo jest jeszcze inny, niezmiernie poważny, a z pewnością najważniejszy, podstępny problem. Mamy tu bowiem kwestę zasadniczą i cały fortel zagadnienia. W przypadku rat równych naliczanych od rat malejących występuje opóźnienie spłat należnych bankowi, co musi (?) być uwzględnione w rachunku i co zwiększa sumę odsetek! Im wyższe oprocentowanie lub im dłuższy okres kredytowania, tym koszt rat równych jest większy. Dla kredytu na 30 lat z oprocentowaniem 7,5% ten wzrost kosztu w stosunku do rat malejących (czy rosnących) stanowi 35% (to ponad 1/3) i tyle samo wynosi to dla kredytu na 7,5 roku z procentem 24%. Czy warta jest ta wygoda? W rzeczywistości, w relacji złotówkowej te procenty są daleko większe, nawet dwukrotnie. Gdy do kredytu dodana jest prowizja i ubezpieczenie, to ta prowizja powiększana jest jeszcze o ubezpieczenie, a ubezpieczenie o prowizję, co czyni, że podstawa oprocentowywana ratalnego jest wyższa, a przez to odsetki zwielokrotnione. Fakt tych zysków jest starannie utajniany. Oferta przemilcza tą różnicę, a doradcy najczęściej kłamią, co potwierdziłem w bardzo wielu kontaktach, mających nawet charakter badań ankietowych. 9 na 10 zapytanych bankowców mówi, że to 4 do 6% i w wielu przypadkach jest nawet co do tego przekonana. Tak mi nawet powiedziało dwóch dy- rektorów oddziałów banków. W rzeczywistości może to być ponad 30%, czyli w przeciętnym poważniejszym kredycie hipotecznym nawet 150 tys. zł. Zwykły kredytobiorca nie zdaje sobie sprawy z tego, że bank wykorzystał jego niewiedzę i że mamy do czynienia z przestępstwem z Art. 286 Kodeksu Karnego § 1. Od redakcji: Informacje publikowane przez pana Wojciecha Sawickiego na pierwszy rzut oka mogą się wydawać niewiarygodne – choćby ze względu na nieco sensacyjną formę, w jakiej są podane. W rzeczywistości jednak autor szczegółowo uzasadnia wszystkie podawane przez siebie dane, kwoty i wzory. Z obliczeniami, wykresami i tabelami można zapoznać się na jego stronie internetowej www.sawicki.cc/ kredyty, a także w napisanej przez niego książce „Analiza kredytu – czyli jak się nie dać oszkać?”. REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 9 Bankowość uczciwa i oszukańcza Praca i finanse REKLAMA Adam Tomasz Witczak Nie wszyscy posiadacze kont bankowych interesują się tym, czy bank faktycznie posiada wpłacone przez nich pieniądze – i czy jest w stanie je wypłacić. Tylko niektórzy zdają sobie sprawę z tego, że żyjemy w świecie bankowości z rezerwą cząstkową, dzięki czemu banki posiadają sumy odpowiadające jedynie pewnej części tego, co klienci wpłacili. Ale nawet „uświadomione” osoby na ogół nie zawracają sobie tym głowy. Uważają, że wszystko jest w najlepszym porządku, albo wzruszają ramionami, wzdychając przy tym: „Cóż, zapewne ktoś mądrzejszy to wymyślił i widocznie tak już musi być…”. Spójrzmy na problem depozytów bankowych tak, jak robi to wybitny ekonomista „Hans Hermann Hoppe w pracy Ekonomia i etyka własności prywatnej” (a konkretniej w rozdziale „Jak może istnieć pieniądz fiducjarny albo degeneracja pieniądza i kredytu”). Powiedzmy najpierw, że Hoppe postuluje stuprocentowe depozyty na żądanie w złocie. Każdy banknot lub papier wartościowy miałby pokrycie w konkretnej ilości zgromadzonego kruszca. Oczywiście przez wiele stuleci na tym opierał się pieniądz, obecnie jednak żyjemy w systemie pieniądza „pustego”, a jedynym, wielce zawodnym, gwarantem zaufania, jest rząd, który te papierki drukuje. Nie o samym standardzie złota będziemy jednak mówić. Hoppe wyróżnia dwa zadania banków, o których mówi, że są „ściśle odrębne”. Pierwszym jest przechowywanie pieniędzy, a więc funkcja depozytowa. Klient wpłaca pieniądz towarowy, a w zamian otrzymuje kwity, które może w dowolnej chwili wymienić z powrotem na pieniądz po cenie nominalnej. Każdy kwit odpowiada określonej ilości prawdziwego pieniądza. Bank nie wypłaca odsetek – to deponent płaci kwiecień maj 2012 2012 bankowi za usługę przechowywania i rozliczania. Na tym polega bankowość ze stuprocentową rezerwą. Hoppe pisze: „Na każdy nowo wydany kwit depozytowy przypada równoważna ilość pieniądza wycofana z obiegu (…)”. No dobrze, powie ktoś, ale czy to wszystko? Bank ma być jedynie dużą świnką-skarbonką, w której gromadzimy niewygodne w użyciu złoto czy inny kruszec, dostając za to poręczne papierki? Mało! Istotnie, druga funkcja banku (przypomnijmy – zupełnie oddzielna!) to funkcja kredytowa, czyli pośrednictwo między oszczędzającymi a inwestorami. W tym wypadku oszczędzający pożycza bankowi pieniądze na określony okres czasu. Bank zobowiązuje się po upływie tego czasu zwrócić pieniądze wraz z ustalonymi uprzednio odsetkami. Jak pisze Hoppe: „Z punktu widzenia oszczędzających, wymieniają oni obecny pieniądz na obietnicę przyszłego pieniądza: odsetki stanowią ich nagrodę za wykonywanie funkcji czekania”. Bank pożycza pieniądze dalej, przekazując je inwestorom, którzy zobowiązują się zwrócić je wraz z odsetkami. Dochodem banku jest zatem różnica między odsetkami płaconymi oszczędzającym i pobieranymi od pożyczających. Wszystko jest w porządku – ilość pieniądza nie wzrasta, mamy stuprocentowe rezerwy. Co się jednak dzieje, gdy pomieszamy dwie opisane funkcje: depozytową i kredytową? No cóż, na tym polega miłościwie nam panujący system. Deponenci otrzymują odsetki, a oszczędzający – prawo do wypłaty na żądanie. Taki bank bazuje na tym, że na ogół ludzie nie przychodzą w tym samym momen- cie, aby wybrać całość swoich wkładów (zjawisko takie nazywamy „runem” na banki). Bank zachowuje jedynie tyle pieniędzy, ile wynoszą przeciętne codzienne wypłaty, resztę wypłaca natomiast kredytobiorcom. Dochodzi do kreacji fikcyjnego pieniądza, która dziś uważana jest powszechnie za normę i oczywistość. Mówi się, że system ten jest korzystny dla wszystkich, a poza tym powstaje wskutek wolnej umowy między zainteresowanymi. Hoppe obala te argumenty. Najpierw odwołuje się do pojęcia sprawiedliwości: w tym systemie dochodzi do sytuacji, w której deponenci teoretycznie w dalszym ciągu pozostają właścicielami funduszy, które bank przekazał kredytobiorcom. Oznacza to, że deponent i kredytobiorca jednocześnie uprawnieni są do pełnej kontroli nad tymi samymi pieniędzmi, co jest „niemożliwością prawną”. Bank, który tak postępuje, nie może wypełnić swoich zobowiązań umownych. No cóż, założmy jednak, że deponenci godzą się na to (w rzeczywistości zazwyczaj nie zdają sobie z tego sprawy lub nie myślą o tym). Wydawałoby się, że to po prostu ich wybór. Gospodarka jest jednak układem naczyń połączonych: banki, deponenci i kredytobiorcy wchodzą w relacje z innymi podmiotami na rynku. Otóż bank, który postępuje w podany sposób, w istocie zwiększa sztucznie podaż pieniądza. Jest tak, ponieważ bank daje kredytobiorcom albo realne pieniądze (nie wycofując odpowiedniej ilości papierów), albo rachunki czekowe (nie wycofując z obiegu prawdziwego pieniądza). Na rynku pojawia się zatem większa ilość pieniądza, niż wcześniej. Jego siła nabywcza zmniejsza się, mamy do czynienia z inflacją. Jest to niekorzystne dla społeczeństwa i stawia w uprzywilejowanej pozycji banki i kredytobiorców. Dalekosiężną konsekwencją tego jest cykl koniunkturalny, który „austriacy” uważają m.in. za przyczynę słynnego Wielkiego Kryzysu. O co chodzi? Otóż sztucznie zawyżona ilość kredytu przekłada się na jego niższą cenę. To jest fałszywy sygnał, który skłania przedsiębiorców do zaciągania pożyczek, których w normalnych warunkach by nie zaciągnęli. Kredyt polega jednak na tym, że wierzyciel teraz powstrzymuje się od konsumpcji określonych dóbr za obecnie posiadane pieniądze – w zamian za obietnicę większych pieniędzy w przyszłości. W wypadku, który rozważamy, takiego poświęcenia nie ma – kredyt bierze się z niczego, pieniądz jest sztucznie wytworzony, inwestorzy mają złudne wrażenie, że oszczędności wzrosły. Wycofują dostępne obecnie zasoby, aby przeznaczyć je na przyszłe dobra kapitałowe. Ceny dóbr kapitałowych rosną więc w stosunku do cen dóbr konsumpcyjnych. Później jednak do głosu dochodzi rzeczywista stopa preferencji czasowej społeczeństwa (czyli stopień, w jakim woli ono dobra obecne od przyszłych). Wówczas rosną ceny dóbr konsumpcyjnych, stopa procentowa także rośnie, a część inwestycji dokonanych za fikcyjne kredyty okazuje się błędna. W efekcie dochodzi do recesji i obniżenia się ogólnego poziomu życia. Okazuje się więc, że działania banków – pozornie dotyczące tylko trójkąta „oszczędzający – bank – kredytobiorca” – mają znacznie szersze konsekwencje. Hans Hermann Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, Fijorr Publishing, Warszawa 2011. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Targi Dom z drewna Henryk Kwiatek „Zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną” – mówimy o królu Kazimierzu Wielkim i nawet poczytujemy mu to za zasługę. Cóż, budowle murowane niemal odruchowo postrzegamy jako mocniejsze, wytrzymalsze i solidniejsze. Zapewne w wielu przypadkach jest to prawidłowe spojrzenie. Trudno zresztą wyobrazić sobie, by np. nowoczesne biurowce, apartamentowce i fabryki zbijane były z desek i bali. Nieco inaczej ma się jednak sprawa z domami jednorodzinnymi. Te wcale jeszcze nie odeszły bezpowrotnie w przeszłość. REKLAMA Przenieśmy się na chwilę do Ameryki Północnej. W Kanadzie i Stanach Zjednoczonych duża część domów (jeśli nie większość) zbudowana jest w oparciu o tzw. „wooden frame”, tj. lekki szkielet drewniany. Rozwiązanie to jest od kilkunastu lat obecne także w Polsce, choć modelem dominującym (zarówno na osiedlach podmiejskich, jak i na wsiach) wciąż są domy z cegieł lub pustaków. Załóżmy nawet, że domy murowane są trwalsze i „pewniejsze” (w możliwie szerokim znaczeniu tego słowa). Dla mieszkańców USA i Kanady nie jest to aż tak istotne, jak dla nas, ponieważ społeczeństwa te są znacznie bardziej mobilne. Po prostu człowiek częściej zmienia tam pracę i – co za tym idzie – także okolicę. Ludzie przenoszą się z miejsca na miejsce, dziś mogą być na Florydzie, jutro w Dakocie. Oczywiście w Polsce takie zjawisko też występuje, jednak w mniejszym natężeniu, a poza tym dotyczy głównie młodego pokolenia, podczas gdy dla starszych konkretny dom w wybranym miejscu to trwała opoka i symbol stałości. Drewniane domy szkieletowe buduje się bardzo szybko – czasami wystarczą nawet trzy miesiące. Ba, niektóre firmy radzą sobie jeszcze szybciej, oferują bowiem tzw. „domy gotowe”. To oznacza, że na plac budowy dowozi się fabrycznie zmontowane ściany, wyposażone już np. w stolarkę okienną. Małym kosztem osiąga się dobrą ochronę cieplną domu – przy czym grubość ścian zewnętrznych jest niewielka, dzięki czemu rośnie realna powierzchnia użytkowa budynku. Jednocześnie domy takie są lekkie (nawet kilkanaście razy lżejsze od murowanych odpowiedników), a ich budowa to de facto łączenie pewnej ilości elementów za pomocą gwoździ, śrub, klinów, łączników i wsporników. Oczywiście życie nie jest takie piękne, jak byśmy chcieli. Poważnym problemem domów drewnianych jest jakość głównego surowca, czyli właśnie drewna. Powinno być ono suszone na sposób przemysłowy (wilgotność co najwyżej 18 proc.), a gotowe elementy winny posiadać zaokrąglone krawędzie i gładką powierzchnię. Nie należy panicznie obawiać się pożarów – przed nimi dom będzie chroniony specjalną płytą gipsową, która może w znacznym stopniu złagodzić skutki pożaru. Również samo drewno można nasączyć substancjami utrudniającymi i opóźniającymi zapłon. Domy „kanadyjskie” i „gotowe” to nie jedyne konstrukcje drewniane obecne na rynku. Warto wspomnieć także o domach z bali, które mają ściany zewnętrzne z litego drewna. Nie stosuje się w nich dodatkowej warstwy ocieplenia, przynajmniej nie jest to konieczne, gdy bale mają grubość większą niż 22 centymetry. Bale (w Polsce najczęściej sosnowe) układa się poziomo, w narożnikach łączy na tzw. wręby. Przestrzeń między balami wypełnić można wełną drzewną, sznurem, mchem lub nawet gumą. Oczywiście pewnym zagrożeniem dla drewna są grzyby i szkodniki (np. korniki), nie należy jednak być przewrażliwionym. Znamy przecież wiele budowli drewnianych, które przetrwały całe wieki (np. kościół św. Jana Nepomucena w Parku Szczytnickim czy inne znane drewniane świątynie). Co wię- str 10 cej, obecnie stosuje się rozmaite nowoczesne technologie, dzięki którym drewno jest chronione i impregnowane. Na koniec warto wspomnieć o niewątpliwym uroku, jaki cechuje drewniane domy, w szczególności domy z bali, przywodzące na myśl bliżej nieokreślone „stare, dobre czasy”, kiedy życie toczyło się powoli i w zgodzie z naturą. Dla estetów – prawdziwa gratka. REKLAMA 19-20 maja Hala stulecia WrocłaW deweloperzy,banki,agencjenieruchomości galeria„Dzielnicowo” targowepromocjeirabaty TargowyKredytMieszkaniowy Patronat Honorowy: Ministerstwo Transportu, Budownictwa I Gospodarki Morskiej • • • • bezpłatnyKatalogMieszkaniowy mapyinwestycjimieszkaniowych fachoweporadyiwarsztaty plebiscyt„Przyjaznywystawca” Patronat Medialny: PrezydenT MIasTa wrOcławIa Patronat Internetowy: Słowo Wrocławian Gazeta lokalna DOLNY ŚLĄSK • • • • Organizator Targów: maj 2012 Reklama PReklama REKLAMA str 11 maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 12 Edukacja By nie zboczyć z kursu Ewa Tomaszewska Ministerstwo Edukacji Narodowej. Komu z nas nie zapala się w głowie czerwona lampka na samą myśl o tej instytucji? Coraz częściej na wieść o nowych projektach ustaw dotyczących oświaty reagujemy niczym alergik na wiosenne pylenia. Zapewne nie inaczej jest przy okazji planowanych zmian w szkolnictwie dla dorosłych. MEN zaplanowało spore zmiany w dotacjach darmowych szkół policealnych. Od razu można stwierdzić, iż w związku z nimi zapewne zmniejszy się liczba takich szkół, a w tych, które pozostaną, z przyczyn oczywistych trzeba będzie zmniejszyć liczbę kierunków. O co chodzi? Ano o to, iż MEN zaproponowało, by niepubliczne szkoły policealne otrzymywały pieniądze jakoby po spełnieniu warunku efektywności kształcenia. Dokładniej mówiąc, chodzi o to, że wspomniane placówki otrzymywałyby odpowiednie dotacje dopiero w momencie, kiedy uczeń, na którego będą one przeznaczone, zakończy (z sukcesem) edukację w tymże punkcie. Naturalnie nie można odmówić Ministerstwu pewnych racji. Nie jest tajemnicą, że wielu młodych ludzi zapisuje się do takich szkół wyłącznie po to, by móc zachować pewne ulgi (np. na środki transportu typu PKP czy MPK) i to zapewne m.in. na nich ukręcono ten bicz, jednak co z tymi, którzy nie zmieszczą się na listach, a naprawdę chcieliby się dokształcać? Co z placówkami, które najpewniej będą łożyć na wykształcenie swoich uczniów z, być może złudną, nadzieją na zwrot kosztów? Jakie istnieją alternatywy dla chcących się dokształcać? Rynek pracy coraz częściej zmusza nas do podejmowania kolejnych wyzwań edukacyjnych. Dziś już nie wystarczą dwa skończone kierunki studiów, nie wystarczy nawet doktorat, znajomość języków itd. (swoją drogą ciekawe, że czasem wystarczają wyłącznie znajomości). Trzeba się mocno natrudzić, by znaleźć zatrudnienie – najczęściej wcale nie to wymarzone, a po prostu jakiekolwiek. W związku z powyższym, przyszły pracownik ochoczo odbywa całą masę kursów, szkoleń, uczęszcza na różnorakie prelekcje. A przyznać trzeba, że ma w czym wybierać, bo rynek – na wzór natury – także nie znosi próżni. Często okazuje się, że świeżo upieczony absolwent uczelni wyższej wnosi na rynek pracy wiedzę sporą, lecz w dużej mierze nieużyteczną. Wydaje się, iż kursy w pewnym sensie przystosowują człowieka do otaczającej go rzeczywistości, dają mu pojęcie o tym, co naprawdę jest przydatne, a w końcu uczą, jak posiadaną już wiedzę należy wykorzystać. Gdy przejrzy się kilka stron internetowych pod kątem kursów i szkoleń, można zrobić sobie spory zamęt w głowie. Co wybrać, kiedy oferta jest tak duża? Z jednej strony mamy, dotowane przez Unię Europejską, szkolenia zawodowe, częstokroć mające na celu nauczenie... pozyskiwania środków unijnych. Z drugiej strony kontratakują, bodaj najpopularniejsze, kursy językowe oraz na prawo jazdy. Jeszcze inny front stanowi cała gałąź szkoleń typowo zawodowych (np. kursy: obsługi kas fiskalnych, wizażu, masażu, obsługi wózków widłowych). Pojawiają się również kursy z pogranicza zawodu i hobby (kurs: malarstwa, fotografii, na pilota wycieczek). Istnieje także całe mnóstwo szkoleń, które można nazwać pragmatycznymi (kurs gotowania czy samoobrony). Niewielka część opisanych możliwości rozwoju jest bezpłatna. Większość wymaga całkiem sporych nakładów finansowych. Warto pamiętać, że są to pieniądze, które wykładamy po to, by w przyszłości mieć prostszą drogę kariery zawodowej. Dokształcanie się jest zarówno przymusem, jak i kwestią wolnego wyboru. Z jednej strony naciska na nas rzeczywistość, z drugiej sami siebie motywujemy do dalszego rozwoju. Zawsze trzeba mieć w głowie jeden pewnik: wiedza nie może być zła, można ją tylko nieumiejętnie wykorzystać. REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 13 Reklama PReklama Piramida smaków Ewa Tomaszewska Kto nie lubi dobrze zjeść? Zwłaszcza dobrze i zdrowo. Chyba bardzo niewielu spośród nas zupełnie nie przywiązuje wagi do tego, co je. Oczywiście czasem skusimy się na jakiś szybki i tani posiłek, jednak bardzo łatwo może się to skończyć niestrawnością, po której pozostaje…niesmak. A przecież tak łatwo tego uniknąć. Wrocławski rynek restauratorski daje nam dość spory wybór. Zazwyczaj dla klienta kluczową sprawą jest cena. Jaką restaurację polecić, by móc z czystym sumieniem powiedzieć, iż w parze z ceną idzie jakość? Jest takie miejsce… Zarówno przy ulicy Wita Stwosza, jak i świętego Mikołaja znajdują się restauracje o jakże egzotycznej nazwie PIRAMIDA STEAKHOUSE (znajdziemy je także w Bielsku-Białej, Opolu, Zamościu i Kielcach). Warto nadmienić, iż od pewnego czasu restauracja przy ul. św. Mikołaja zmieniła wejście – nie da się już wejść od ulicy tylko od podwórka. Niby żaden pro- AKADEMIA PIERWSZEJ POMOCY Pokazy ratownicze Zabezpieczenie imprez masowych Kursy pierwszej pomocy i BHP dla: - przedszkoli i szkół - zakładów pracy - służb mundurowych - osób indywidualnych www.app.edu.pl tel.: 697468902 blem, jednak klienci wydają się dość zagubieni. A wielką szkodą byłoby stracić okazję odwiedzenia Piramidy Steakhouse tylko dlatego, że nie można było trafić. Dlaczego szkoda? Odpowiedź jest bardzo prosta. W opisywanej restauracji zjemy prawdziwe jedzenie. Zero półśrodków i oszukiwania klienta. Zacznijmy od tego, że inspiracji właściciel Piramidy szukał podczas podróży. Szukał i znalazł, a skutki tych wojaży są godne podziwu i absolutnej aprobaty. Pierwszym elementem, który wyróżnia restauracje Steakhouse jest to, że stosowane w kuchni mieszanki przypraw, komponowane są na miejscu. Nie ma więc mowy o torebkowych, mało aromatycznych i sztucznych dodatkach. Kucharze nie uznają także żadnych mrożonek ani półproduktów. 95% potraw przygotowywane jest na miejscu. Nie ma zatem ryzyka, iż na talerze trafią odmrażane, papkowate warzywa czy mięso niekoniecznie pierw- drobno siekane i pieczone pod salamandrem grzewczym, podawane ze świeżymi surówkami, pieczonymi frytkami lub ryżem. „Shaorma” to danie najbardziej cenione przez gości. Co ciekawszych czytelników, którzy chcą poznać całe menu, odsyłamy do strony: www.piramida-steakhouse.pl. Tych głodniejszych od razu zapraszamy do odwiedzin na św. Mikołaja czy Wita Stwosza. Czy wypada życzyć smacznego? Może i wypada, jednak będzie to wyłącznie formalność. Dzięki temu wejściu zyskaliśmy klimatyczny ogródek. szej świeżości. W przypadku z najróżniejszych zakątków tej sieci restauratorskiej moż- świata: od włoskiej pizzy, przez na zaobserwować sprawnie meksykańską tortillę, egipski zamykające się koło: klient zestaw Cheops, do tradycyjhouse jest zadowolony, bo dostaje nych polskich schabowych. świeże jedzenie, a dostaje je, Specjalnością restauracji jest Steak ponieważ restauracja zarabia „Shaorma” wieprzowa lub dro12 na zadowolonych gościach, biowa. Jest to danie, do którego .20 5 .0 którzy wracają. Nie od dziś wia- skomponowane zostały spePiramida 31 do W domo, iż usatysfakcjonowany cjalne mieszanki przyj I ta ŻKorzys klient to podstawa dobrze pro- praw o charakteryI sperującej firmy. stycznym aromaZN yk % W Na koniec jeszcze cie i smaku. 5 1 N słów kilka o menu Piramidy. M i ę s o O Znaleźć w nim można potrawy j e s t UP K Specjalista ds. Reklamy Opis stanowiska: Sprzedaż powierzchni reklamowej wydawnictwa poprzez pozyskiwanie nowych i obsługę obecnych klientów Doradztwo z zakresu planowania i realizacji strategii kampanii reklamowych Opracowywanie i prezentacja ofert Reprezentacja wydawnictwa na licznych targach i imprezach łowo S Ogłoszenie Wymagania: Wysoka kultura osobista, miła aparycja Zmotywowanie do osiągania sukcesu i realizacji celów Rozwinięte zdolności interpersonalne Dyspozycyjność od poniedziałku do piątku wrocławian handlowcy Mile widziane: Znajomość rynku i specyfiki reklamy prasowej Własny portfel klientów ze zbudowanymi relacjami Rozbudowane zdolności negocjacyjne Oferujemy: Umowę o pracę lub inną obopólnie korzystną (po okresie próbnym 3 m-cy) Atrakcyjne trzyskładnikowe wynagrodzenie (podstawa + prowizje + premie) Możliwość współtworzenia wydawnictwa, publikacji własnych tekstów i szybkiego awansu zawodowego Regularne szkolenia z zakresu sprzedaży, obsługi klienta, produktów Narzędzia pracy, przyjazne warunki pracy Świadczenia pozafinansowe Aplikuj, wyślij CV na: [email protected] maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 14 Nieruchomości Budujemy nowy dom Adam Tomasz Witczak Co budowano we Wrocławiu pod koniec zimy i co czeka nas wiosną? Warto pokusić się o mały przegląd ostatnich wydarzeń na lokalnym rynku nieruchomości. We Wrocławiu ceny metra kwadratowego spadają (jak wszędzie), ale praca mimo wszystko idzie do przodu. „Żyj i mieszkaj we Wrocławiu” – takim targom branży budowlanej i deweloperskiej patronowało w kwietniu „Słowo Wrocławian”. Niewątpliwie jest to sugestywne hasło, choć przecież w dobie gospodarczego spowolnienia wielu z nas zadaje sobie – w ślad za słynnym rolnikiem z gminy Przysucha – pytanie tyleż sakramentalne, co retoryczne: „Jak żyć?”. „Jak żyć, panie premierze?”, pytał ów gospodarz innego gospodarza, a właściwie hospodara całego kraju, miłościwie nam panującego Donalda Tuska. Żyć jednak trzeba, a skoro tak, to wypada gdzieś mieszkać. Okazuje się, że na przekór rozlicznym trudnościom, nowe domy i biurowce wciąż powstają. Tyczy się to także Wrocławia i Dolnego Śląska w ogólności. W samym centrum Wrocławia firma AKME wznosi wielofunkcyjny budynek Silence House. Budowla zdobić będzie ulicę Krawiecką, położoną w pobliżu Oławskiej i Świdnickiej. Dlaczego akurat „Dom Ciszy”? Cóż, w zamierzeniu ma to być zaciszne miejsce ukryte przed wielkomiejskim zgiełkiem i natarczywym ruchem samochodowym. Jednocześnie jednak inwestycja jest realizowana raptem kilka minut drogi od Rynku, przez co przyszli lokatorzy nie będą wyobcowani z miejskiego życia. Budynek ma być gotowy w II kwartale przyszłego roku. Będą się w nim mieścić 33 mieszkania i 4 lokale użytkowe. U zbiegu Borowskiej i Swobodnej trwają prace nad zespołem biurowców o nazwie Aquarius Business House. W listopadzie tego roku ma się zakończyć budowa pierwszego etapu, zaś we wrześniu roku 2013 – budowa etapu drugiego. Przedsięwzięcie realizuje firma Eiffage Budownictwo Mitex S.A. W dzielnicy Klecina, przy ulicy Zabrodzkiej, powstaje czterokondygnacyjny budynek, w którym znajdzie się 50 mieszkań o powierzchni od 36 do 65 metrów kwadratowych. Cena jednego metra zaczyna się od 5500 złotych. Inwestycja będzie gotowa dopiero w sierpniu roku 2013. Intygujące wieści do- biegają z okolic ulicy Kamieńskiego: oto tamtejszy szpital dostał od miasta 4 hektary, na których postawi specjalny hotel dla pacjentów i pracowników, gotów na przyjęcie pół tysiąca ludzi. Teren przyszłej budowy położony jest w pobliżu szpitala. Archicom szczyci się z kolei pełną rozmachu inwestycją Olimpia Port, realizowaną w okolicach Swojczyc. Będzie to w zasadzie całe nowe osiedle, liczące w sumie 270 mieszkań 2-, 3- i 4-pokojowych. Dominować będzie tu trzypiętrowa zabudowa mieszkalna, uzupełniana przez sklepy, punkty usługowe, place zabaw i skwery. W planach jest stworzenie urokliwego bulwaru nad Odrą, pełnego kawiarenek, ławeczek czy przystani dla kajaków. Brzmi zachęcająco, a czas pokaże, co z tego wyniknie. Oczywiście we Wrocławiu dzieje się o wiele więcej, czytelników może jednak zastanawiać także ogólna sytuacja na polskim rynku nieruchomości. Oto portal Money.pl donosi, że ceny mieszkań wciąż lecą w dół. Dla klientów to z pewnością pozytywna wiadomość. We Wrocławiu, Gdańsku i Katowicach w ciągu trzech pierwszych miesięcy roku 2012 cena metra kwadratowego na rynku pierwotnym spadła średnio o 70 zł. W Warszawie spadek był jeszcze większy – sięgał nawet 100 zł na metrze. Co prawda zdarzają się także wzrosty cen – w Poznaniu o 50 zł na jednym metrze. Ogólna tenden- cja w kraju jest jednak spadkowa i analitycy sugerują, że taka właśnie pozostanie w najbliższym czasie. Mieszkania tanieją, deweloperzy budują, ciepłe promienie słońca podnoszą na duchu, młodzież cieszy się beztroskim życiem w parkach i nad brzegami rzek – słowem, maj w rozkwicie! Pozwolę sobie więc przewrotnie zmącić ten sielankowy obraz. Spójrzmy na rynek wtórny i rynek wynajmu. Na obu panuje obecnie regres, jeśli nie wręcz zapaść. Sytuacja ta może – według przewidywań ekspertów – potrwać jeszcze nawet 2 lata. Wynajem mieszkań nie odbywa się na większą skalę, zresztą same firmy obawiają się wchodzenia w tę dziedzinę, panuje bowiem przeświadczenie, że instrumenty dyscy- plinowania lokatorów, którzy odmawiają płacenia czynszu, są bardzo nieskuteczne. Niektórzy wolą się wręcz wstrzymywać przed wprowadzaniem lokali na rynek wynajmu, a to właśnie z obawy przed osiedleniem się w nich lokatorów, których trudno będzie potem usunąć. Tak to przynajmniej wygląda z perspektywy właścicieli... Ciężar drugiej przykrej wiadomości złagodzony będzie faktem, że nie dotyczy ona bezpośrednio naszego kraju. Warto jednak wiedzieć, że w Portugalii od stycznia do marca banki przejęły 2600 mieszkań – o 74 % więcej niż w analogicznym okresie minionego roku. Przyczyną był oczywiście fakt, że mieszkańcy nie byli w stanie uregulować swoich zobowiązań, a to z kolei jest pochodną kryzysu gospodarczego. W marcu bezrobocie w Portugalii osiągnęło poziom najwyższy od 35 lat. Polska leży wprawdzie na drugim końcu Europy, ale Unia Europejska (i gospodarka kontynentu jako taka) to przecież zestaw naczyń połączonych. I tym pesymistycznym akcentem zakończę majową analizę rynku nieruchomości. REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 15 Praca – i co dalej? Adam Tomasz Witczak Kursy i szkolenia, o których w tym samym numerze „Słowa” pisze nasza redaktorka Ewa Tomaszewska, to niewątpliwie jakiś rodzaj drogi do pracy i kariery. Nie zawsze okazują się skuteczne, ale takie niestety jest całe życie – zawsze będzie istnieć w nim element ryzyka, a coś przecież trzeba wybrać. REKLAMA No, dobrze – ukończyliśmy edukację, zaliczyliśmy kursy, przeszliśmy przez etap rozmowy kwalifikacyjnej i tryumfalnie wkraczamy do pracy. Co teraz? Jak się zachować? Jak zrobić dobre wrażenie? Tym kwestiom poświęcone było niedawne spotkanie Dolnośląskiego Stowarzyszenia Kulturalnego Panorama, które odbyło się 17 kwietnia w jednej z sal wrocławskiej Politechniki. Wykład poprowadziła pani Agnieszka Majcher, dziennikarka i doradca do spraw komunikacji. Było to już drugie spotkanie Panoramy z nią, pierwsze dotyczyło autoprezentacji podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Teraz pani Agnieszka opowiadała o tym, co robić, a czego unikać podczas pierwszych dni i tygodni w nowej pracy. Oczywiście część z tych uwag mogła wydawać się mało zaskakująca, często jest jednak tak, że zapominamy właśnie o najprostszych zasadach. Należy na przykład pamiętać o tym, by tam, gdzie jest się nowym, nie zachowywać się jak stary wyga, nie skracać pochopnie i jednostronnie dystansu, jaki dzieli nas od przełożonych. Trzeba postarać się o to, by klarownie wyjaśniono nam, jaki jest zakres naszych obowiązków, przed kim konkretnie odpowiadamy i kto może wydawać nam polecenia, ile będziemy zarabiać i na jakich zasadach. Nie należy więc pozwalać sobie na to, by źle nas traktowano czy nadużywano naszych dobrych chęci – ale z drugiej strony trzeba się wykazywać. To ostatnie oznacza, że nie powinno myśleć się o pracy wyłącznie w kategoriach „ósma-szesnasta” i uważać, że wszystko, co później, to już „drugie życie”, zupełnie odrębne. Trzeba liczyć się z tym, że niekiedy warto zostać w pracy nieco dłużej, zrobić coś dodatkowego, wykonać plan przed terminem czy poświęcić czas na poszerzanie swoich kwalifikacji. Pani Majcher mówiła także o sposobach rozwiązywania konfliktów w pracy, o tym, by docenić czyjąś krytykę, jeśli jest uczciwa, a także o sposobach dyskutowania z nieprzyjemnym, źle do nas nastawionym przeło- żonym. Okazuje się jednak, że nie na wszystko znajdziemy sposób: jeśli sytuacja staje się dramatyczna i przekracza wszystkie normy, jeśli jesteśmy ofiarami otwartej agresji, to lepiej zmienić pracę, niż się w nieskończoność zadręczać. Padły także pytania z sali. Część z nich dotyczyła tego, o czym mówiono na pierwszym spotkaniu, to znaczy rozmowy kwalifikacyjnej. Pytano m.in. o to, czy warto czasem przełamać uładzoną konwencję standardowych pytań i odpowiedzi („dlaczego wybrała pani naszą firmę? - bo zależy mi na współpracy z rzetelnymi profesjonalistami i rozwijaniu kwalifikacji”) na rzecz brutalnej szczerości („dlaczego wybrała pani naszą firmę? - proszę pana, i ja, i pan wiemy, że szukam pracy, bo jej po prostu nie mam, a szukam jej w całej branży bez wyjątku”). Ostatecznie uczestnicy spotkania doszli jednak do wniosku, że lepiej trzymać się pewnych standardów, ponieważ przesadna szczerość mogłaby zostać odebrana jako bezczelność. Przecież wiele od nas zależy… Radosław Musiałek O bezpieczeństwie na naszych drogach powiedziano już wiele. O tym, że Polacy są na drogach nieobliczalni, o kierowcach ciężarówek, nagminnie dyskutujących podczas jazdy przez telefony komórkowe, o demonach prędkości w swych 20-letnich bolidach. Zdaje się jednak, że zapominamy o czynniku, który ma olbrzymi wpływ na ogólny poziom bezpieczeństwa. Chodzi o stan techniczny naszego pojazdu i regularną jego kontrolę. Nie zawsze bowiem tylko „inni” stwarzają zagrożenie na drodze. Czasami staje się to niestety naszą „zasługą”, a na domiar złego często w ogóle nie jesteśmy tego świadomi. Czy zdarzyło się Wam otrzymać „sygnały świetlne” od kierowców jadących z naprzeciwka? Na pewno wiele razy. Oczywiście byliście wówczas przekonani, że w najbliższej miejscowości czy za następnym zakrętem czai się patrol Policji drogowej. A tu niespodzianka – pomimo przejechania kolejnych kilometrów patrolu nie było, a następni kierowcy znów „puszczali wam oczko” swoimi światłami. Otóż Drodzy Kierowcy, prawdopodobnie byliście w ten sposób informowani o tym, że Wasze światła są źle ustawione i być może oślepiały jadących z naprzeciwka. Źle ustawione światła mijania stworzyć mogą zagrożenie przynajmniej na dwa sposoby. maj 2012 Po pierwsze – doprowadzają do oślepienia kierowców jadących przed nami oraz poruszających się w przeciwnym kierunku. Moment oślepienia kierowcy to kilka sekund, podczas których praktycznie traci on panowanie nad samochodem, co doprowadziło już do niejednej tragedii. Prawdziwa przyczyna nie zawsze znajdowała odzwierciedlenie w policyjnych statystykach, ponieważ czasami faktyczny sprawca wypadku nie brał w nim czynnego, bezpośredniego udziału – i nieświadom swojej roli pojechał dalej. Drugie niebezpieczeństwo wynika z tego, że złe ustawienie świateł skutkuje diametralnym spadkiem skuteczności ich działania. Wiąże się to z oświetlaniem niewłaściwych stref drogi przed nami. Swiatła ustawione zbyt nisko oświetlać będą drogę tuż przed naszą maską, ale nie dalej, zaś światła poniesione zbyt wysoko świecić będą w siną dal rozproszonym, nieskutecznym dla kierowcy blaskiem. Kolejnym czynni kiem (ważnym dla bezpieczeństwa ruchu drogowego) jest stan techniczny amortyzatorów. W Polsce, gdzie jakość dróg jest opłakana, ma to znaczenie niebagatelne. Zużyte amortyzatory (na naszych legendarnych dziurach nietrudno o ich ekspresową dewastację) nie spełniają bowiem swojej podstawowej roli. Nie zapewniają stałego kontaktu koła z podłożem. W efekcie samochód znacznie gorzej „trzyma się” drogi, a jego prowadzenie wymaga znacznie większej uwagi kierowcy. W skrajnych przypadkach to właśnie amortyzator staje się współwinnym wypadnięcia samochodu z drogi (np. na łuku) lub najechania na inny pojazd podczas awaryjnego hamowania (wówczas amortyzator powoduje podskakiwanie koła). Teraz, kiedy część pozimowych ubytków nawierzchni została już uzupełniona, a wakacje zbliżają się wielkimi krokami, jest najlepsza pora na sprawdzenie stanu naszych amortyzatorów. Chcemy przecież, aby jak najwięcej wyjazdów zakończyło się szczęśliwymi powrotami. Rzecz kolejna, o której mało kto pamięta, to spaliny, które nasz samochód emituje do atmosfery. Nie mają one może bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo naszej podróży (no, może poza zasłoną dymną stawianą przez 30-letniego Kamaza), ale na pewno mają znaczenie dla powietrza, którym przecież oddychamy. Poza tym to, co wydostaje się z naszej rury wydechowej może stanowić sygnał, że w naszym silniku dzieje się niedobrze. Z pewnością zauważy to specjalista w stacji diagnostycznej. Wówczas należy pilnie podjąć wszelkie kroki niezbędne do usunięcia usterki. No, chyba że lubimy często wymieniać silnik na nowy. Jak widać, stan techniczny naszego pojazdu ma olbrzymie znaczenie dla bezpieczeństwa naszego, naszych bliskich i innych uczestników ruchu drogowego. Pamiętajmy o tym, że takim mimowolnym uczestnikiem może być nawet pieszy na chodniku koło ruchliwej ulicy. Warto zatem „trzymać rękę na pulsie” po to, aby nie stworzyć bezsensownego zagrożenia dla życia i zdrowia ludzkiego. Reklama PReklama REKLAMA Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów Przeglądy Rejestracyjne CARS CONTROL Grabiszyńska 241 E 53-234 Wrocław, Tel.: 71 794 08 98 (wjazd przy Lidlu) Wykorzystaj jedną z super ofert: KUPON Pomiar emisji spalin w samochodach spalinowych KUPON Sprawdzanie i ustawianie świateł drogowych i mijania KUPON Sprawdzanie układu kierowniczego i przedniego zawieszenia Kupon do wykorzystania do 30.06.2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Styl życia Już nie rumba, teraz prym wiedzie ZUMBA Monika Woźna Brawo! W końcu robimy coś dla siebie. Zdrowo jemy, zdrowo się ruszamy, zdrowo żyjemy. Wszyscy pamiętamy czas, kiedy cała Polska zaczęła tańczyć. Najpierw tańczyliśmy z gwiazdami, a potem sami ruszyliśmy w tango. Chcemy tańczyć, grać zmysłami jak w rumbie, uwodzić poprzez mambo, afirmować wszystko, co nas otacza krokami samby – a do tego być sobą, nie musieć pilnować taktu i czekać na spóźniającego się partnera. Dobrze byłoby jednocześnie tracić to i owo w biodrach. Zumba to odpowiedź dla tych, którzy szukają tego wszystkiego w jednej formie ruchu. To fuzja tańca i aerobiku. Inspirowana jest głównie rytmami latynoskimi, pozwala na wyzwolenie duszy i ciała, przenosi nas do ciepłej, egzotycznej, urokliwej krainy, gdzie technika ćwiczeń nie może popsuć nam chwil relaksu i zadowolenia. Ta forma ruchu nie wzięła się znikąd. Zapoczątkowana została w Kolumbii w latach 90-tych XX wieku przez Alberto „Beto” Pereza – znakomitego tancerza i choreografa. Zumba może łączyć w sobie ogromną ilość stylów tanecznych, takich jak: salsa, meregue, samba, cha-cha, rumba, regaetton, flamenco, taniec brzucha czy twist. Ten trend w fitnessie osiąga swoje apogeum. Nic dziwnego, skoro wylewanie z siebie siódmych potów może być tak przyjemne i efektywne. Bo zumba to nic innego, jak fitness z elementami tańca, taniec z elementami fitnessu. Osiągnęła ogromny sukces, wciągnęła do zabawy tysiące osób, rozprzestrzeniła się jak szalony wiatr po całym świecie i dotarła do Polski, zapraszając nas do wspólnej uciechy. Pozwolę sobie na stworzenie dwóch nowych synonimów słowa zumba. Pierwsze z nich to efektowność, bo przecież choreografia tego trendu to przeplatane ze sobą zmysłowe i energiczne kroki, a to gwarantuje niezapomniane wrażenia estetyczne; drugie – efektywność – czy wybierając się na zajęcia fitness nie mamy na celu poprawienia naszej kondycji fizycznej, wyglądu ciała? Oczywiście, że tak. Zumba REKLAMA str 16 można w każdej chwili, nawet b l e m y , u w o l n i j m y s i ę od codziennych gdy wielokrotnie opuobowiązków, przez ścimy zajęcia z trenechwilę pozwólmy rem. Sama nazwa zumba sobie na zdrowy egooznacza tyle co „wyizm po to, by potem starczy chcieć”. e m a Dlanować tego, Drodzy zdroPaństwo, wym ciachciejmy, łem i duznajdujmy chem. chwile dla samych siebie, odłóżmy na bok pro- dostarcza wszystkiego, co potrzebne do osiągnięcia naszego celu. Zajęcia pozwalają na po- REKLAMA zbycie się zbędnej ilości kalorii, ujędrniają oraz kształtują naszą sylwetkę przy udanej zabawie. A może popularność zumby wynika z jej prostoty? Przecież, aby uprawiać zumbę, nie musimy uczyć się godzinami trudnych choreografii, gdyż włączyć się do układu REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 17 Naród w ruchu Latem 2009 roku jechałem w Chinach pociągiem ekspresowym z Pekinu do Xi’an 1200 km w 8 godzin – przeciętna prędkość 150km/godz. W grudnia 2009 otwarto w Chinach najszybszą kolej na świecie. Maksymalna prędkość pociągu wówczas to 394 km na godzinę, a podróż między dwoma chińskimi miastami Wuhan w środkowych Chinach nad rzeką Jangcy do Kantonu na południu kraju, skróciła się z dziesięciu godzin do około trzech. Na razie ten najdłuższy dystans 1068 km pociąg pokonuje w 3 godziny z przeciętną prędkością nieco ponad 350km/godz.. Latem 2011 połączono Pekin z Shanghaiem. Dla tych pociągów wybudowano nowe dworce kolejowe w Pekinie z 23 peronami, w Shangjaju z 30 t-oma i poczekalnią dla 16.000 pasażerów, z największym na świecie oszklonym dachem. W ruchu miejskim większość mieszkańców Chin porusza się pojazdami jednośladowymi z tego duża część już z napędem maj 2012 elektrycznym. Kraj ten jest praktycznie jedynym producentem tego rodzaju jednośladów na świecie. Dostawcą dla całego świata. Mają największe fabryki rowerów i najwyżej zaawansowane technologie produkcji specjalnych silników, elektroniki i akumulatorów do nich. Kompaktowy tak zwany bezszczotkowy silnik roweru elektrycznego umieszczony jest w piaście koła. Jest to silnik trójfazowy sterowany poprzez specjalną, zaawansowaną elektronikę. Kierujący rowerem obracaniem pedałów nadaje tempo jazdy. Elektronika w takt ruchu pedałów napędza koło. W pierwszym momencie wrażenie jest niesamowite – nogi latają w powietrzu bez oporu pedałów a rower jedzie. Ale to nie wszystko. W elektronice zawartych jest wiele funkcji po pierwsze to wspomaganie pedałowania, można nie pedałować tylko jechać z użyciem manetki tak jak na motocyklu, elektronika wyłącza silnik przy użyciu dowolnego z hamulców a również ważną Reklama PReklama mgr inż. Andrzej Białek ul. Stanów Zjednoczonych 35 ul. Sienkiewicza 54 tel. 71 357 98 76 kom. 535 643 999 jej funkcją jest odcinanie wspomagania przy dozwolonej, w Europie i również w Polsce, prędkości maksymalnej 25 km/ godz. W ostatnich dniach Prezydent podpisał nowelę ustawy o ruchu drogowym dającą rowerzystom większe uprawnienia i opisującą rower wspomagany elektrycznie – angielski skrót - EPAC. Rowery elektryczne, takoż składaki przeróżnej wielkości, skutery czy skutero podobne, hulajnogi i trójkołowce znajdują zastosowanie wszędzie. Dojazdy do pracy bez zmęczenia, dla mniej spraw- nych umożliwiają wyjazdy na wycieczki bezpiecznie do ok 50 km trasy. Nie przeszkadzają chore biodra, chorby serca – lekkim codziennym pedałowanie na świeżym powietrzu poprawiamy swoją kondycję a jest to na pewno zdrowsze niż okazjonalne ćwiczenia na sali. Lekki, poręczny składak w bagażniku, szczególnie w zatłoczonych miastach, na dojazd z parkingu do zamkniętego centrum. To co pieszo pokonujemy w 20 minut składakiem pokonamy spokojnie w 5. Dodatkowo przewozi nam podręczny bagaż. Piszący ten felieton od kilku lat współpracuje z Chńskimi firmami w za- kresie sprzętu zaawansowanych technologii. Zainspirowany nowościami powołał do życia nową, dynamicznie rozwijającą się firmę, ekoRowery oferującą wyselekcjonowane modele rowerów elektrycznych. Zainteresowanych zapraszam do kontaktu poprzez stronę www.ekoRowery.pl . Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 18 Styl życia Nie tylko pizzą żyją Włosi Ewa Tomaszewska Kuchnia śródziemnomorska słynie z tego, że jest jedną z najzdrowszych, jakie istnieją. Zawdzięcza to jadłospisowi, w którym królują zarówno surowe, jak i gotowane warzywa, bogate w kwasy tłuszczowe owoce morza, oliwa z oliwek oraz najrozmaitsze przyprawy. Kuchnia śródziemnomorska unika posiłków z czerwonego, ciężkostrawnego mięsa, potraw zasmażanych i nadmiaru soli. Skutek tego jest niezwykle prosty – Włosi, Hiszpanie oraz Grecy uważani są za najzdrowsze narody Europy. Dieta śródziemnomorska znacznie opóźnia procesy starzenia i przeciwdziała miażdżycy, która niestety zaczyna być chorobą cywilizacyjną. Wśród diet kręgu śródziemnomorskiego bodaj najbliższą naszym podniebieniom jest kuchnia włoska. Stało się tak głównie z uwagi na – jakże osławioną – pizzę. Równie popularne jest spaghetti. Naturalnie makaron jest składnikiem bez którego kuchnia włoska obyć się nie może, jednak przeświadczenie, iż musi mu towarzyszyć zawiesisty, ciężki sos, jest zupełnie mylne. Kuchnię włoską charakteryzuje jeszcze kilka grup żywieniowych. Po pierwsze: Włosi serami stoją. Parmezan, gorgonzola, mascarpone, mozzarella – to tylko kilka gatunków serów, które są powszechnie wykorzystywane w kuchni włoskiej. Warto dodać, iż stanowią one nie tylko składnik potraw typowo obiadowych; często stosowane są również przy produkcji deserów. À propos deserów... Któż z nas w upalne letnie dni jest w stanie oprzeć się lodom włoskim? Ilu z nas nie wyobraża sobie życia bez tiramisu, zabaglione czy panna cotty? Wszystko to zawdzięczmy właśnie kuchni włoskiej. Podobnie zresztą, jak: risotto; ravioli, przypominające nasze pierogi; łudząco podobne do polskich uszek tortellini; przepyszną lasagne czy gnocchi. Mówiąc o włoskiej kuchni, nie można również zapomnieć o szlachetnym sma- ku toskańskich win. Niestety na gruncie polskim kultura picia wina nie jest aż tak szlachetna, jak we Włoszech, jednak można mieć nadzieję, że kiedyś na polskich stołach regularnie stawiane będzie Chianti czy Brunello di Montalcino. Jak się okazuje, całkiem sporo dań rodem z Włoch króluje na polskich stołach, na których chyba im wygodnie. Także we Wrocławiu istnieje włoski zakątek, w którym można zakosztować przepysznych dań z południa. Mowa o, mieszczącej się przy ulicy Wawrzyniaka, Restauracji Miguel. Nie jest to jednak wyłącznie restauracja. Właściciele określają swój lokal także mianem pizzerii oraz spageterii. I trudno im się dziwić, gdyż menu Miguela jest naprawdę imponujące. Zacznijmy od tego, że w tygodniu lokal czynny jest od godziny 10 do 22, w weekendy od 12 do 22. Można zjeść w nim, za całkiem przyzwoitą cenę, nieco późniejsze śniadanie. Miguel serwuje także przystawki, zupy, lekkie sałatki, od których warto rozpocząć posiłek. W formie drugiego dania wystąpić mogą zarówno potrawy mięsne (np. cielęcina w sosie cytrynowym czy stek z grilla z polędwicy wołowej w sosie pomidorowym z czosnkiem i oliwkami), jak i ryby czy owoce morza (np. krewetki w sosie gorgonzola). Naturalnie klient do wyboru ma także całe mnóstwo past i pizz. Po sutym posiłku można liczyć na dobrze zaparzoną kawę, lampkę wykwintnego wina lub deser lodowy. Restauracja Miguel nawiązuje do włoskiej atmosfery nie tylko kartą dań, w której każda potrawa zapisana jest zarówno po polsku, jak i po włosku. Również wystrój lokalu przywołuje na myśl przytulne włoskie knajpki, w których panuje iście śródziemnomorski klimat. Zarówno kolor ścian, jak i elementy wystroju sprawiają, że przez chwilę można się poczuć jak na południu Europy. Wrocławianie bez wątpienia powinni pozwolić sobie na relaks u Miguela. Spędzony tam czas z pewnością będzie przyjemny (szczególnie w godzinach 1214, kiedy restauracja ma tzw. Happy Hour). tel. +48 516 058 504, 71 349 56 38 www.sklepdrzewny.com mail: [email protected] Wrocław, ul. Robotnicza 6 REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 19 Reklama PReklama Starość też radość Radosław Musiałek „Starość nie radość…”, jak mówi pierwszy człon przysłowia. „Młodość nie wieczność” dodaje jego rozwinięcie. I w tych kilku banalnych słowach mieści się olbrzymia dawka życiowej prawdy. Starość jest nieuchronna. Starość jest naturalna. Ale starość nie musi wcale oznaczać smutku, samotności i wykluczenia. Każdy z nas, planując powiększenie rodziny, bierze pod uwagę fakt, że nowym członkiem naszej gromady trzeba będzie się opiekować. Nikt nie oczekuje, że zaraz po narodzeniu młody człowiek stanie się samodzielny i wiemy o tym, że będziemy właśnie do niego musieli dostosować w dużej mierze nasze życie, jego tempo i swoje priorytety. Jest to tak oczywiste, że Państwo młodym rodzicom finansuje urlopy macierzyńskie i ojcowskie, właśnie po to, żeby mogli oni swojemu maleństwu zapewnić niezbędną opiekę. Później dziecko idzie do żłobka, szkoły, następnie niektóre z nich kończą studia po to, żeby ostatecznie w wieku 18 do 25 lat, stanąć „na własnych nogach”, usamodzielnić się. I do tego momentu jest ono niesamowystarczalne – wymaga opieki, współfinansowania, zapewnienia mu domu i wyżywienia go. Ale dlaczego właściwie piszę tu o młodych? Co to ma wspólnego z przysłowiową starością? Otóż ma. I to bardzo wiele. Po pierwsze – podobnie jak młodość, starość jest naturalną koleją rzeczy. Jest nieuchronna, nieunikniona i czeka każdego z nas (o ile oczywiście nic złego „po drodze” się nie stanie…). Po drugie – starość jest, a w każdym razie może być, piękna. Tak jak młodość, ma swoje dobre strony. Na pewno inne niż w wieku młodzieńczym, na pewno życie jest wówczas całkowicie inne, ale niewątpliwie wiek dojrzały ma swoje uroki. I wreszcie po trzecie – w tym wieku my również potrzebować będziemy opieki. Tak, jak w dzieciństwie potrzebowaliśmy rodziców, którzy prowadzili nas przez życie po to, żeby chronić nas przed niebezpieczeństwami, tak na jesieni życia nie ze wszystkim będziemy sobie w stanie sami poradzić. I przyda się wtedy maj 2012 pomocna dłoń… Dłoń naszego, dorosłego już dziecka, dłoń innej bliskiej nam osoby, ale może też dłoń podana nam przez osobę nie spokrewnioną, ale merytorycznie przygotowaną do niesienia pomocy i sprawowania opieki nad innymi. Osoba taka wypełni nam czas rozmową, wspólnymi zajęciami, pomoże utrzymać dom, pójdzie na spacer, zrobi zakupy, a w razie konieczności będzie w stanie natychmiast udzielić fachowej pomocy, również medycznej. Będzie naszym przyjacielem, swoistym „aniołem – stróżem”. Po prostu życie zatacza swoiste wielkie koło i, czy tego chcemy czy nie, taka jest kolej rzeczy. Im szybciej to zrozumiemy, im szybciej to zaakceptujemy i im szybciej się z tym pogodzimy, tym łagodniej przyjdzie nam się z tą prawdą skonfrontować. Wszystkim nam życzę, aby nasza starość, aby nasza dojrzała część życia wolne były od trosk i problemów podstawowych. Abyśmy jak najdłużej zachowali pełną sprawność zarówno fizyczną, jak i mentalną. Posłużę się tutaj przykładem mojej Mamy - mam nadzieję, że nie będzie miała do mnie o to pretensji, bo sama czuje się wciąż młodo i tak też wygląda. Poza kilkoma przypadłościami, które nie mają większego wpływu na jej codzienne funkcjonowanie, Mama ma się świetnie. Obecnie mieszka sama, ma pieska, z którym kilka razy dziennie spaceruje po osiedlu, uprawia działkę i wspomaga całą naszą rodzinę – ugotuje i przywiezie jakąś zupę, zaopiekuje się wnukami, upiecze ciasto i odwiedzi nas. I oby tak było jej dane funkcjonować zawsze. Ale nie można niestety wykluczyć, że pewnego dnia w jej życiu pojawią się subtelne symptomy starzenia się. Mogą to być kłopoty z pamięcią, koncentracją, poczucie samotności czy bezradności. I nie muszą to być, a niemal na pewno nie będą to zmiany o charakterze rewolucyjnym. Raczej pojawiające się „po cichu”, dotyczące być może rzeczy mało istotnych przypadki zapomnienia, odbierane i interpretowane jako roztargnienie. Być może nie będzie mogła znaleźć odłożonych gdzieś kluczy albo portfela. Może pilot od telewizora się gdzieś „złośliwie schowa”, ale może zapomnieć też wyłączyć gazu. I tu zaczyna się czas, to jest ten moment, kiedy należy się naszym Rodzicom odwdzięczyć za włożony w nasze dzieciństwo trud. Mamo, życzę Ci abyś zawsze cieszyła się wspaniałym zdrowiem, abyś zawsze była tak sprawna jak dziś bo zasługujesz na to, żeby pogodnym i wesołym życiem cieszyć się zawsze. Ale jeśli przyjdzie taki moment, w którym poczujesz się mniej pewnie i bezpiecznie, to proszę – przyjmij naszą pomocną dłoń. Odruchowo bronimy się przed świadomością i przyznaniem przed samym sobą, że czas leci. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że z biegiem lat wkraczamy w kolejne fazy swojej egzystencji. Uważamy wciąż starość za coś wstydliwego, niechcianego, mówiąc „Ja?? Stary?? Niedoczekanie Wasze”. Skąd taka niechęć? Skąd te „obronne” odruchy? Otóż właśnie stąd, że kojarzy się nam ona wciąż z niedołężnością, uzależnieniem od innych, niemal ubezwłasnowolnieniem. Ale tak przecież być nie musi. Wiek dojrzały to mądrość, to bogactwo doświadczeń, to cały bagaż niesamowitych przeżyć, których osoba starsza doświadczyła, i którymi może wzbogacić innych – nauczyć ich wielu rzeczy i przekazać wiele cennych wskazówek. Przecież to życie jest najlepszą szkołą, a osoby wiekowe to niewątpliwie „Profesorowie życia”. Starość należy szanować i mieć przed nią wiele pokory – z niej należy czerpać i ją należy pielęgnować. Z nią trzeba się oswoić i ją należy przyjąć do swojego życia, czy to poprzez swoją własną bytność na tym świecie, czy też poprzez jej pojawienie się w życiu naszych bliskich. Nie brońmy się przed nią i nie odrzucajmy jej bo jest to misja niemożliwa. Zaprośmy ją i pokochajmy bo ona i tak do nas przyjdzie, a lepiej będzie nam żyć razem kiedy będziemy na to przygotowani. Szanujmy ludzi starszych, nawet jeżeli czasami wydają się nie mieć racji – wiele razy okazuje się, że życie, będące obiektywnym sędzią, im tą rację jednak zwraca. PS. Mamo, chciałbym podziękować Ci – za mądrość, za całe Twoje zaangażowanie, za trud włożony w Rodzinę – to rzeczy nie do przecenienia, a wszystkiego tego co robiłaś i robisz, słowami ująć się nie da. Z okazji Dnia Matki chciałbym życzyć Ci jednego – obyś zawsze była w formie takiej, jak dziś. Pamiętaj jednak, że gdybyś kiedykolwiek potrzebowała wsparcia, pomocy, nie wahaj się jej oczekiwać – na pewno ją otrzymasz. Od rodziny… Od przyjaciół… W kolejnych numerach będziemy rozwijać wątki związane z problematyką wieku dojrzałego. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 20 Prawo Korzyści z zatrudnienia tymczasowego Sebastian Kryczka Prawnik Zgodnie z art. 675 § 1 k.p. praca może być wykonywana regularnie poza zakładem pracy, z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej w rozumieniu przepisów o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Świadczenie pracy w takich warunkach określamy mianem telepracy. Najprościej mówiąc, polega ona na wykonywaniu przez pracownika obowiązków regularnie poza zakładem pracy, wykorzystując środki komunikacji elektronicznej (np. Internet). Pracodawca, który korzysta z pracowników tymczasowych, ma mniejszą ilość obowiązków wynikających z zatrudniania pracowników w ramach stosunku pracy. Wynika to z faktu, że znaczna część tych obowiązków należy do agencji pracy tymczasowej. Podstawą prawną zatrudniania pracowników tymczasowych jest ustawa z dnia 9 lipca 2003 r. o zatrudnianiu pracowników tymczasowych (Dz. U. Nr 166, poz. 1608 z późn. zm.). W zakresie nieuregulowanym odmiennie przez przepisy powyższej ustawy oraz odrębne przepisy regulujące działalność agencji pracy tymczasowych, do pracownika tymczasowego i pracodawcy użytkownika stosujemy przepisy prawa pracy – np. kodeksu pracy – odnoszące się do pracodawcy i pracownika. Podmioty pracy tymczasowej W standardowych formach zatrudnienia mamy do czynienia z dwoma podmiotami – zatrudniającym i zatrudnianym. W przypadku zatrudniania tymczasowego mamy 3 podmioty, ponieważ praca tymczasowa polega na tym, że agencja pracy tymczasowej zatrudnia pracownika i kieruje go do wykonywania pracy na rzecz pracodawcy użytkownika. Tak więc wyróżniamy 3 podmioty uczestniczące w ramach zatrudniania tymczasowego – agencję pracy tymczasowej, pracownika tymczasowego, oraz pracodawcę REKLAMA użytkownika, u którego pracownik będzie wykonywał pracę. Umowa z pra cownikiem tymczasowym Umowa o pracę z pracownikiem tymczasowym zawierana jest w formie pisemnej. W innym wypadku agencja pracy tymczasowej powinna dać pracownikowi tymczasowemu potwierdzenie w formie pisemnej: rodzaj zawartej umowy o pracę i jej warunki. Potwierdzenie to powinno być wydane nie później niż w drugim dniu wykonywania pracy tymczasowej. Agencja pracy tymczasowej ma prawo zatrudnić pracownika tymczasowego tylko na podstawie umowy o pracę zawartej na czas określony lub na czas wykonania określonej pracy. Nie ma w związku z tym możliwości zawarcia z pracownikiem tymczasowym umowy o pracę tymczasową na okres próbny czy na czas nieokreślony. Jeżeli chodzi o zawartość umowy między agencją a pracownikiem tymczasowym, to powinna ona określać rodzaj i strony umowy, datę jej zawarcia, jak również wskazywać pracodawcę użytkownika oraz ustalony okres wykonywania na jego rzecz pracy tymczasowej. Powinna ponadto wskazywać warunki zatrudnienia pracownika tymczasowego w okresie pracy na rzecz pracodawcy użytkownika, szczególnie: rodzaj pracy, wymiar czasu pracy, miejsce wykonywania pracy tymczasowej, wynagrodzenie za pracę oraz termin i sposób wypłacania tego wynagrodzenia przez agencję pracy tymczasowej. Obowiązki stron Pracodawca użytkownik (u którego pracownik tymczasowy fizycznie świadczy pracę) wykonuje obowiązki i korzysta z praw przysługujących pracodawcy jedynie w zakresie niezbędnym do organizowania pracy z udziałem pracownika tymczasowego. Pracownik ten ma z kolei obowiązek stosowania się do poleceń służbowych pracodawcy. Brak wykonywania ciążących na nim obowiązków może stanowić przesłankę do nałożenia na pracownika tymczasowego kary porządkowej lub nawet rozwiązania z nim umowy o pracę. Do obowiązków agencji pracy tymczasowej zaliczyć należy m.in. skierowanie pracownika na wstępne badania lekarskie, prowadzenie dokumentacji pracowniczej (z wyjątkiem ewidencji czasu pracy), zgłoszenie pracownika do ZUS. Agencja jest zobowiązana wypłacać również wynagrodzenie, odprowadzać podatek dochodowy, składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, jak również powinna wystawiać świadectwa pracy. Korzyści z pracy tymczasowej Skorzystanie z usług agencji pracy tymczasowej stanowi korzystne rozwiązanie dla pracodawców, którzy nie chcą osobiście pozyskiwać pracowników oraz ponosić kosztów z tym związanych. Przyjmowanie do pracy pracowników tymczasowych oraz ich zatrudnianie leży bowiem w gestii agencji pracy tymczasowej. Pracodawca użytkownik, u którego świadczą pracę pracownicy tymczasowi, nie musi również zakładać akt osobowych i prowadzić całej skomplikowanej dokumentacji pracowniczej dla pracowników tymczasowych (wyjątek stanowi tu ewidencją czasu pracy). Pracodawca użytkownik jest ponadto zwolniony z obowiązku zgłoszenia nowego pracownika do ubezpieczeń społecznych, a także z dokonywania rozliczeń związanych z wypłacaniem wynagrodzeń. Sebastian Kryczka, prawnik specjalizujący się w problematyce prawa pracy oraz prawa cywilnego [email protected] DP SYNERGIA biuro rachunkowe Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 21 Prawo Jak sporządzić ważny testament? Anna Synowiec Małżonkowie pozostający we wspólności ustawowej powinni mieć świadomość, że zobowiązania zaciągane przez jednego z nich mogą mieć wpływ nie tylko na majątek odrębny małżonka- dłużnika, ale również na wysokość budżetu domowego, czyli majątku wspólnego. Spełnienie przez wierzyciela warunków z art. 41 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego oraz art. 787 Kodeksu postępowania cywilnego umożliwia bowiem prowadzenie egzekucji z majątku wspólnego małżonków. Najbardziej pewnym sposobem sporządzenia skutecznego testamentu jest udanie się w tym celu do notariusza, który spisze testament w formie aktu notarialnego. Wiąże się to jednak z koniecznością pokrycia związanych z tym kosztów. Aby ich uniknąć, możliwe jest sporządzenie testamentu samodzielnie, w formie pisemnej. Należy jednak pamiętać o spełnieniu koniecznych dla jego ważności wymogów formalnych. Sporządzenie testamentu w formie pisemnej będzie polegać na tym, że spadkodawca napisze go w całości pismem ręcznym, podpisze i opatrzy datą. Nie jest dopuszczalne napisanie testamentu na maszynie lub komputerze i jedynie podpisanie go przez spadkodawcę. Cały testament musi być zatem napisany własnoręcznie. Podpis powinien znajdować się pod oświadczeniem spadkodawcy i w sposób dostateczny identyfikować jego osobę. Gdy testament sporządzony jest na kilku odrębnych kartkach, wystarczy złożenie podpisu na ostatniej z nich. Brak podpisu czy własnoręczności pisma powoduje nieważność testamentu, natomiast niezachowanie ostatniego z wymogów, tj. opatrzenia testamentu datą, nie będzie rodzić nieważności testamentu, jeżeli nie wywołuje wątpliwości co do zdolności spadkodawcy do sporządzenia testamentu, co do treści testamentu lub co do wzajemnego stosunku kilku testamentów. Dla ważności testamentu nie ma znaczenia, jakim narzędziem został napisany (tuszem, ołówkiem czy piórem), ani na czym został napisany (na papierze lub innym materiale). Spadkodawca na wypadek swojej śmierci może powołać do dziedziczenia kilka osób lub tylko jednego spadkobiercę. W drodze testamentu może on rozrządzić całym swoim majątkiem lub tylko jego częścią. Ważne jest natomiast, aby oświadczenie zawarte w testamencie złożyła tylko jedna osoba, ponieważ polskie prawo zabrania sporządzania testamentów wspólnych. Oznacza to, że niedopuszczalne jest połączenie oświadczeń ostatniej woli dwóch lub więcej osób w jednym testamencie. Sporządzenie testamentu łącznie przez oboje małżonków jest zatem nieprawidłowe. Każdy z małżonków powinien sporządzić oddzielny testament. Ponadto, testament można sporządzić tylko osobiście, wykluczone jest działanie przez przedstawiciela lub pełnomocnika. wego testamentu o odmiennej treści w tej samej lub innej formie albo przez inne czynności jednoznacznie wskazujące na wolę odwołania testamentu (np. jego przekreślenie). Jednak jeżeli spadkodawca sporządził nowy testament nie zaznaczając w nim, że poprzedni odwołuje, ulegają odwołaniu tylko te postanowienia poprzedniego teTestament sporządzony w stastamentu, których nie wyłączającym świadome nie można pogodzić z treścią albo swobodne powzięcie de- nowego testamentu. cyzji i wyrażenie woli, a także pod wpływem błędu lub groź- REKLAMA by również jest nieważny. W razie powzięcia wątpliwości co do świadomości spadkodawcy w chwili sporządzania testamentu, można zakwestionować w sądzie ważność tego testamentu. Sąd rozpoznający sprawę może posłużyć się w tym wypadku opinią biegłego. Testamentu nie może także sporządzić osoba nie posiadająca pełnej zdolności do czynności prawnych, tzn. osoba niepełnoletnia lub ubezwłasnowolniona. W razie stwierdzenia nieważności testamentu, na przykład na skutek niezachowania wyżej wymienionych wymogów formalnych lub zaistnienia określonych wad, spadek nabędą osoby uprawnione według zasad dziedziczenia ustawowego, opisanych w Kodeksie cywilnym. Anna Synowiec Prawnik Kancelaria Prawna Lebek i Wspólnicy www.kancelarialebek.pl Spadkodawca może w każdej chwili odwołać wcześniej sporządzony testament poprzez jego zniszczenie, zmianę, sporządzenie w późniejszej dacie no- REKLAMA DP SYNERGIA biuro rachunkowe maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Dodatek turystyczny Jak tanio podróżować? Michał Maj Wiele osób pyta mnie skąd biorę pieniądze na podróże. W lutym byłem na Wyspach Kanaryjskich, w kwietniu w Holandii, od czerwca siedzę w północno-wschodniej części USA, a lada moment ruszam zad Zatokę Meksykańską. Jak tanio podróżować? Przepis jest bardzo prosty i mieści się w czterech kwestiach: zmianie systemu przekonań, wybraniu naszych priorytetów i... kombinowaniu. Zmiana systemu przekonań Sprawa jest bardzo prosta i jasna. Większość ludzi myśli, że podróże muszą być drogie. Oglądają w katalogach biur zdjęcia pięciogwiazdkowych hoteli z basenami i płaczą, że nigdzie jechać nie mogą. Uwierz, że podróże są tanie. Znam takich, co z setką euro w kieszeni przejechali całą Europę. Ba, znam takich co pojechali na Alaskę i jeszcze wrócili z pieniędzmi. Transport możesz mieć darmowy, nocleg również, a jedzenie weźmiesz z domu. Najpierw musisz uwierzyć, ze jeżeli zależy Ci na tym, aby zobaczyć świat, to zobaczysz go. Wybranie priorytetów Można podróżować tanio. Tanio nie znaczy darmowo (choć i to się zdarza). Chcąc nie chcąc, bę- dziesz wiec potrzebował choćby skromnej ilości gotówki. Skąd ją wziąć – zapytasz? Oszczędzając i zarabiając. Jeżeli będziesz umiał sobie odmówić odrobiny luksusu, będziesz mógł jeździć po świecie. Od dziś, za każdym razem, gdy będziesz stał przed wyborem kupna jakiegoś przedmiotu, zastanów się - czego chcesz od życia? Czy jest Ci to potrzebne? Jeżeli odmówisz sobie tej przyjemności, pieniądze odłóż do słoiczka. Wrzucaj tam każdy grosz, który uda Ci się zaoszczędzić. Jak jeszcze możesz pozyskać pieniądze? Dorabiając. Jeżeli pracujesz na etacie, spróbuj porozmawiać z szefem o drobnej podwyżce. Jeżeli się uda, odłóż to do słoiczka. str 22 Ponadto rozejrzyj się po domu. Ile masz gratów? Spójrz na półkę z książkami. Wielu z nich nigdy nie przeczytasz. Może warto byłoby wystawić je na Allegro? Istotne jest, abyś zarobione pieniądze wrzucił do słoiczka. A może masz jakąś pasję, która daje szanse zarobić po godzinach? Talent pisarski? Napisz ebooka. Robisz zdjęcia? Możesz je sprzedać na istockphoto. com. Jesteś orłem z matematyki? Wrzuć ogłoszenie o korepetycjach do lokalnej gazety. Na wszystkim możesz zarobić. Niezłym pomysłem jest znalezienie jakiejś dodatkowej pracy np. na weekendy. Tylko pamiętaj, że cała suma wędruje do słoiczka. Wszystko to kwestia priorytetów. Wspomnę o jeszcze jednej metodzie oszczędzania, która zastosowałem u siebie. Jest banalnie prosta, daje dużo frajdy i ma wysoką skuteczność. Jedni zbierają znaczki, inni karty telefoniczne, a ja zbieram monety pięciozłotowe. Za każdym razem, gdy w sklepie dostane resztę w postaci 5zł, to wrzucam ja do specjalnego słoiczka na biurku. Wzbudza to wiele zainteresowania u znajomych. Jeżeli chodzi o skuteczność, to zyskuję na tym miesięcznie około 150zł. Nie jest to duża suma, ale z drugiej strony w ogóle nie odczuwam tego jako obciążenia mojej kieszeni. Kombinuj! Trzeci aspekt to kombinowanie. Im lepszym jesteś kombinatorem, tym więcej zdziałasz. Kombinować możesz przy wszystkim, zaczynając od noclegów, poprzez bilety lotnicze, a kończąc na pracy. Jak można kombinować? Loty. Nie ograniczaj się do jednej „szukajki”. Jeżeli lecisz samolotem – sprawdź kilka firm. Kombinuj z połączeniami. Może się okazać, że np. jedna przesiadka obniży koszt podróży o połowę lub że wylot z innego miasta da ci kilkaset złotych oszczędności. Noclegi. Istnieją strony typu www.couchsurfing.org, gdzie możesz znaleźć nocleg. Pamiętaj jednak, że nie jest on darmowy – masz moralny obowiązek przyjęcia w zamian kogoś u siebie w domu. Popytaj też znajomych, czy nie mają kogoś zaprzyjaźnionego w miejscu docelowym twojej podróży. Ja w ten sposób zyskałem miejsce do spania w Nowym Jorku, a przy tym poznałem kogoś ciekawego, dowiedziałem się czegoś więcej, uzyskałem pomoc itp. Nie wybrzydzaj, bierz co masz i ciesz się tym. Ja wychodzę z założenia, że wygody mam w domu, w drodze mam przygody. Praca. Strategia jest bardzo prosta. Wybierasz sobie miejsce na mapie świata, znajdujesz tam pracę i... lecisz tam. Tak było u mnie z Alaską. Popracowałem miesiąc, przeżyłem przy tym przygodę życia, zobaczyłem piękne góry, renifery, niedźwiedzie i jeszcze wróciłem z pieniędzmi do Polski. Są różne organizacje i programy, które pomagają w znalezieniu zatrudnienia, np. Work And Travel w USA. Transport. Było o lotach, ale warto wspomnieć o innych środkach lokomocji. O autostopie już pisałem, ale są jeszcze autobusy i pociągi. Szukaj jak najlepszych rozwiązań, a jeżeli masz zapas czasowy, to zrób to jak najwcześniej. W USA jest tak, że kupując bilety autobusowe z miesięcznym wyprzedzeniem dostajesz je prawie za darmo. (np. 3$ za trasę Nowy Jork - Waszyngton). Zwiedzanie. Różne miasta robią rożne pro- mocje. Często bywa tak, że np. do godziny 11 dane muzeum jest za darmo lub że określone miejsce można zwiedzać bezpłatnie tylko w poniedziałki. Poszukaj wiadomości na ten temat w internecie. To chyba tyle. Zastanów się, czego chcesz od życia, znajdź swoją drogę – niekoniecznie tę, którą ja przedstawiam. Znajdź piękno w rzeczach prostych i codziennych, zachwycaj się drobnostkami życia - smakiem pomarańczy, tęczą czy spadającymi z drzewa liśćmi. Baw się życiem. Blog autora można czytać pod adresem: www.zyciejestpiekne.eu [email protected] REKLAMA REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 23 maj 2012 Dodatek turystyczny Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 24 Publicystyka D lacze g o socjalizm nie działa ? Adam Tomasz Witczak Ustrój socjalistyczny, mimo wszystkich swoich braków i spektakularnych porażek na przestrzeni ostatniego stulecia, wciąż jest obiektem marzeń sporego grona ludzi marzących o sprawiedliwości i dobrobycie. Oczywiście nie wszyscy z nich używają terminu „socjalizm” – w gruncie rzeczy wielu jest całkiem szczerze przeświadczonych, że to, za czym tęsknią, to np. „polityka prospołeczna”, „ustrój mieszany” czy po prostu „państwo opiekuńcze”. Nie będziemy w tę kwestię wnikać, bo ostatecznie to nie słowa są najważniejsze. Załóżmy jednak, że będziemy mówić o socjalizmie rozumianym jako ustrój gospodarczy oparty na centralnym planowaniu, w którym własności prywatnej nie ma – lub w najlepszym razie jest tylko formalnością, ponieważ właściciel i tak jest zobowiązany swoimi środkami gospodarować zgodnie z narzuconym planem. Większość osób o poglądach wolnorynkowych zgodzi się, że taki ustrój nie działa dobrze. Często „dowodzi” się tego za pomocą argumentów empiryczno-historycznych. Przedstawia się więc liczne słabości znanych z historii państw socjalistycznych (np. ubóstwo mieszkańców, niedostatek dóbr, kryzysy gospodarcze etc.). Pamiętajmy jednak, że „dowodzenie” w oparciu przykłady – to słaby sposób argumentowania. Stosunkowo łatwo go zbić: być może ów „socjalizm” nie zadziałał, bo tak naprawdę nie był to prawdziwy, pełny socjalizm, a jedynie jego nieudolna karykatura; być może przyczyną opóźnienia krajów socjalistycznych nie był ustrój, a czynniki niezależne (klimat, wojny, epidemie etc.). W istocie, tak właśnie argumentują socjaliści. Rodzi się zatem potrzeba odparcia ich doktryny na gruncie teoretycznym, za pomocą metody racjonalistycznej, poprzez logiczne wnioskowanie wynikające z oczywistych aksjomatów. Coś takiego jest ambicją austriackiej szkoły ekonomii, rozwijanej przez Ludwiga von Misesa, Murraya Rothbarda czy Hansa Hermanna Hoppe. Klasyczna argumentacja antysocjalistyczna Ludwiga von Misesa przebiega następująco: skoro w (doskonałym) socjalizmie nie ma prywatnej własności czynników produkcji, to nie mają one ceny rynkowej. To powoduje, że niemożliwy staje się rachunek ekonomiczny. Ceny bowiem przekazują informację o tym, co jest naprawdę pożądane i co jest dostępne. Obrazuje się to następującym przykładem: w socjalizmie de facto nie wiadomo, czy bardziej opłaca się zbudować drogę wokół góry, czy może poprowadzić trasę przez jej szczyt, czy wreszcie – wywiercić tunel we wnętrzu tejże góry. Oczywiście istnieją jakieś ceny – są one jednak ustalane arbitralnie przez planistów i nie oddają rzeczywistych pragnień konsumentów. Nieco odmienne argumenty wysuwał inny ekonomista – Fryderyk August von Hayek. Zwracał on uwagę na problem wiedzy w socjalizmie. Otóż gospodarka centralnie planowana nie może funkcjo- nować efektywnie, ponieważ niemożliwe jest zgromadzenie i przeanalizowanie całej wiedzy potrzebnej do opracowania ogólnego planu. Wiedza – na temat oczekiwań klientów, możliwości producentów, spodziewanych zmian pogody, rozwiązań technologicznych etc. — jest rozproszona, posiadają ją (często w ilości relatywnie niewielkiej, w sumie jednak sporej) miliony ludzi, ustawicznie się zmienia i poszerza, często nie jest nawet wprost wypowiadana, formułowana. Jest praktycznie niemożliwe, by państwowi planiści byli w stanie zgromadzić taką informację i nieustannie ją aktualizować. Stąd też ich decyzje nie będą optymalne, będą błądzeniem w półmroku, które rozbija się o rafy surowej rzeczywistości. Warto zauważyć, że nie wszyscy ekonomiści wolnorynkowej „szkoły austriackiej” akceptują rozumowanie Hayeka. Na przykład Hans Hermann Hoppe wylicza w jednym ze swoich esejów („Socjalizm – problem własności czy wiedzy?”) to, co uważa za słabe punkty tej argumentacji. W skrócie chodzi o to, że jeśli faktycznie głównym problemem socjalistycznych planistów jest niemożność zdobycia dostatecznej wiedzy o potrzebach konsumentów, możliwościach producentów i innych czynnikach, to w takim razie powinien być to także problem każdego prywatnego przedsiębiorstwa czy stowarzyszenia. Przecież firmy także zbierają liczne dane, na podstawie których planują swoją działalność - a jednak na ogół funkcjonują sprawniej niż państwo. Oczywiście „hayekowcy” odpierają ten zarzut, uważając, że opiera się on na nieporozumieniu. To jednak temat na osobny artykuł. Hiszpański ekonomista Jesus Huerta de Soto zwraca uwagę na fakt, że nawet jeśli państwowym planistom uda się zebrać określone informacje na temat gospodarki, to i tak nie będą one prawdziwe. Ta wiedza nie będzie oddawać realnych potrzeb konsumentów i możliwości producentów. Dzieje się tak dlatego, że interwencja państwa po prostu uniemożliwia powstanie prawdziwej informacji. Inaczej mówiąc, już sam fakt ingerencji planistów w rynek (np. poprzez podatki, cła, płace minimalne, ceny maksymalne lub zakaz handlu danymi rzeczami) sprawia, że uczestnicy gry rynkowej zmuszeni są do zmiany swojego postępowania, nie podejmują zatem tych decyzji, które na wolnym rynku uznaliby za w pełni dla nich optymalne. Siłą rzeczy wysyłają zatem planistom fałszywy sygnał. Socjalizm nie jest w stanie zdobyć wiedzy o autentycznych możliwościach i potrzebach ludzi, ponieważ już na wstępie uniemożliwia jej powstanie. Pewnym problemem opisanych wyżej toków argumentacji jest fakt, że zdają się one zawierać ukryte założenie o tym, że wolny rynek generuje decyzje „najlepsze”, „optymalne”, „właściwe”. Przyjmuje się więc, że to właśnie ceny (czy też informacje) wytworzone w rezultacie wolnej wymiany rynkowej powinny być punktem odniesienia. Oczy- wiście wówczas wnioski, do których dochodzą przedstawiciele szkoły austriackiej, nie są specjalnie zaskakujące. To, że ingerencja państwa w jakiś sposób zaburza (zmienia) proces rynkowy, który odbyłby się bez niej – zawiera się w samej jej istocie. Zwolennicy państwowego interwencjonizmu mogliby odpowiedzieć „austriakom”: „istotnie, poprzez wywieranie wpływu na gospodarowanie własnością przez uczestników gry rynkowej, uniemożliwiamy dojście do rezultatów (np. cen) takich, jakie powstałyby bez naszej ingerencji. Mamy jednak powody (tu oczywiście musieliby je wymienić i uzasadnić), by sądzić, że rozdysponowanie zasobów sugerowane przez wolną grę rynkową nie jest najbardziej optymalnym, podczas gdy takim są nasze propozycje”. Zwróćmy jednak uwagę, że obie strony mają prawdopodobnie inne kryteria „optymalności”... Rodzi się pytanie, czy to zagadnienie można w ogóle rozstrzygnąć na gruncie ekonomii. Prawdopodobnie należałoby tu wejść w obszar zagadnień filozoficznych i etycznych, a więc sięgnąć do zupełnych podstaw i z perspektywy prowadzić dalszą dyskusję. Zapraszam do niej Czytelników tego skromnego szkicu. REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 25 Publicystyka Komunijny biznes Ks. Jacek Wiosna Stryczek Temat szalenie życiowy. Coraz więcej osób pyta mnie, co kupić dziecku na komunię. A dziennikarze – co się kupuje na komunię oraz dlaczego tak dużo i tak wystawnie. Rzeczywiście, ostatnimi czasy wszystko jest konsumpcją, więc i komunia to przede wszystkim wydatki. Ubrania komunijne (chyba szczególnie chodzi tu o sukienki), przyjęcie i prezenty. Całość przypomina mi śmieszność współczesnych świąt Bożego Narodzenia. Wszyscy tak się przygotowują i tyle kupują prezentów, że tylko jakimś cudem mogą się spotkać przy wigilijnym stole. Niedługo będzie tak: w czasie komunii tylko cudem będzie można spotkać Boga. Wiadomo, są pieniądze do wydania, więc pojawia się oferta. Niestety, są też ofiary tej komercjalizacji. Dzieci w tym wieku są szalenie wrażliwe. Szczególnie jeśli „obsypane prezentami dzieci” śmieją się z biedaków. Z tego, co wiem, jest to nagminne i tylko ciężka praca wychowawcy (nawet nie księdza) może uchronić biedniejsze dzieci od poniżania. im słabsza wiara rodziców, tym bardziej z komunii robi się wesele. Dziecko słyszy na lekcji religii: nie pożądaj; a w domu – pożądaj (prezentów i wystawności). Podsumowując, chciałbym powiedzieć, że nie wszystko jest na sprzedaż. Komunia (z dużej litery!!!) w wieku dziewięciu lat wynika z niezwykłej wprost wrażliwości dzieci na ideały. A też ogromnego poczucia sprawiedliwości i wręcz perfekcyjnego zrozumienia Jest też konflikt wewnętrzny przykazań. Więc – wszystko dziecka, które na katechezie jest ważne, ale jednak są rzesłyszy o ideałach, o Bogu, czy ważniejsze. a w domu tego nie ma. Obserwuję pewną prawidłowość: Warto mieć hierarchię wartości. Ks. Jacek Wiosna Stryczek Postęp musi być. Kiedyś ludzie błagali, aby dać im pracę. Domagali się godziwych warunków pracy. Dzisiaj mają masę możliwości: mogą zmieniać pracę, mogą wyjeżdżać, mogą zakładać biznesy. Jednak w najnowszej, postępowej wersji, domagają się pieniędzy bez pracy. Trudno oceniać poszczególne osoby, ale część polskiego społeczeństwa zaczyna się wpisywać w „europejski trend” – „chcemy mieć”. Brzmi to zupełnie jak kaprys pięciolatka. On też chce mieć i nie rozumie, dlaczego nie ma. Zawsze wydawało mi się, że odpowiedzią na kryzys powinna być jeszcze cięższa praca. Kiedyś to było prostsze. Jeśli był nieurodzaj, ludzie wiedzieli, że muszą oszczędzać, żeby wystarczyło na następny rok. Podejmowali też dodatkowe działania, by przetrwać. Nikt nie liczył, ile godzin dziennie pracuje. Liczyła się każda para rąk. Miałem szczęście spędzać wiele swoich wakacji na wsi i normalnie z wszystkimi pracować. Praca była rzeczą świętą. Święta – przerwą w pracy. Dlatego nie za bardzo rozumiem najnowsze trendy: praca jako zagrożenie. I wariant na miarę XXI wieki: chcemy kołaczy bez pracy. Muszę jednak powiedzieć, że nie dla wszystkich kryzys jest okazją do krzyku. Chodzę po górach i dawno nie widziałem, aby ktoś zbierał gałęzie (rozumiem, na opał). Ostatnio jednak coraz częściej mijam przygotowane stosy patyków. W tym całym zamieszaniu są ludzie, którzy nie krzyczą, ale starają się przetrwać. Czy ja dobrze rozumiem przesłanie Jana Pawła II, że praca niejako tworzy człowieka? REKLAMA Bufiplast s.c. 55-095 Mirków Budziwojowice 15 tel. 71 315 48 04 fax 71 315 48 03 E-mail: [email protected] WWW: www.bufiplast.pl maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 26 Gdzie najtaniej Marketowe pranie mózgu Ewa Tomaszewska Pod koniec minionego miesiąca wybuchła wiadomość o znalezieniu narkotyków w bananach sprzedawanych w jednym z raciborskich supermarketów. Sprawa oczywiście jest niezwykle poważna i mało zabawna, jednak gdyby spojrzeć na tę kwestię nieco humorystycznie, można by stwierdzić, iż markety kuszą coraz to bardziej wyszukanymi formami promocji i niezwykle interesującymi chwytami, mającymi przyciągnąć klientów. À propos przyciągania… Metod jest mnóstwo, zaś my ciągle się na nie łapiemy. Jakoś mi tu miło Społeczeństwo dzieli się na tych, którzy zakupy uwielbiają i tych, dla których są one największą karą. Co więc zrobić, aby pasjonaci sklepowych wycieczek wpadali jak najczęściej, a zagorzali przeciwnicy przekonali się do tego, czego nie znoszą? Ano stworzyć klimat, który będzie przypominał dom, czyli miejsce większości kojarzące się pozytywnie. Stąd też sprytne markety kuszą nas zapachem świeżości i czystości. Kilka kroków dalej atakują aromatem świeżo pieczonego chleba (umówmy się, że nie o to chodzi, by mieć w u siebie piekarnię dla samego faktu jej posiadania), a jeszcze dalej karmią nas to kabanosikiem, to pomarańczką, to jogurcikiem z mleka zadowolonej z życia krowy. Do tego wszystkiego z głośników sączy się przemiła muzyka, która tylko z rzadka przerywana jest dziarskim: „Kierownik działu towarowego „Mrożonki” proszony do Punktu Obsługi Klienta”. I tak zadowolony, najedzony konsument, z uśmiechem na twarzy kroczy przez znienawidzony market. Gdzie wzrok nie sięga Kolejnych chwytem, który ma na celu zwiększenie skuteczności sprzedaży w supermarketach jest chwyt wykorzystujący nasze lenistwo. Strategia polega na tym, by markowe, czyli zazwyczaj najdroższe, produkty wyłożyć na półkach tak, by były w zasięgu wzroku klienta. Stąd też czekolada znanej marki wyłożona jest tak, żeby najłatwiej było ją zobaczyć (zatem na środkowych półkach), zaś ta mniej znana, a co za tym idzie znacznie tańsza, leży na wysokości naszych stóp, gdzie najzwyczajniej w świecie nie chce PRODUKT Auchan Kaufland Real Lidl Biedronka Leclerc Carrefour Tesco Najtańszy chleb w przeliczeniu na kg 2,75 3,6 3,32 2,98 2,96 2,78 3,7 4,98 1 kg mąki pszennej 1,64 1,45 1,44 1,45 1,49 1,58 1,59 1,49 Piwo Żywiec 0,5 l 2,74 2,95 3,19 2,94 2,85 2,99 2,67 3,19 Najtańsze piwo 0,5 l 1,27 1,47 1,49 1,49 1,49 1,59 1,29 1,28 Czekolada mleczna Wedel 100 g 2,59 2,69 2,69 2,69 2,69 2,85 2,99 3,29 Najtańsza czekolada 100 g 1,38 1,39 1,39 1,39 1,39 1,29 1,39 0,99 Masło 82% 200 g 2,99 3,74 3,45 3,65 3,65 3,88 3,79 3,29 10 jaj najtańszych 8,59 3,49 4,99 4,99 4,99 4,79 6,49 4,49 Karton mleka 1,5% (1 l) 1,88 1,99 1,99 1,99 1,95 2,25 1,99 1,99 Najatńsza woda niegazowana 1,5 l 0,57 0,65 0,58 0,55 0,65 0,69 0,58 1,09 Cukier biały kryształ 1 kg 3,58 3,69 3,69 3,69 3,69 3,79 3,65 3,69 1 kg kurczaka 5,98 5,99 6,49 7,39 7,35 7,69 7,39 7,99 1 kg najtańszych jabłek 2,49 2,22 2,66 2,65 2,49 3,49 2,66 2,99 1 kg najtańszych ziemniaków 0,79 1,2 0,5 1,2 1,2 0,8 0,6 0,84 8 rolek najtańszego papieru toaletowego 1,68 1,99 1,79 1,99 2,25 1,85 1,79 1,69 Herbata Saga 100 torebek 4,91 5,07 5,07 5,09 5,07 5,44 5,65 5,09 SUMA: 43,13 43,58 44,73 46,13 46,16 47,75 48,22 48,37 ADRESY WYLOSOWANYCH SKLEPÓW: - Hipermarket Tesco w Magnolii (ul. Legnicka 58) - Real. Centrum Handlowe Korona, - Sklep Biedronka, ul. Nowowiejska 48 - Centrum Handlowe E.Leclerc, ul. Zakładowa 2-4, Słowo Wrocławian Gazeta lokalna - Hipermarket Auchan, ul. Francuska 6, Bielany Wrocławskie - Hipermarket Carrefour, Aleja Generała Józefa Hallera 52, - Sklep Kaufland, ul. Legnicka 62A, - Lidl: Obornicka 68, nam się sięgać, bo to przecież trzeba się schylić, a to plecy bolą, a to duma nie pozwala. I jak tu się nie zgodzić z porzekadłem głoszącym jakoby pieniądze leżały na ziemi? Za chlebem trzeba się nachodzić Zwróciliście kiedyś Państwo uwagę na strategiczne rozłożenie towarów w marketach? Co mamy „na wejściu”, a zakup czego wymaga przejścia całej przestrzeni sklepu? Zazwyczaj jest tak, że produkty tak zwanej pierwszej potrzeby (pieczywo, nabiał, wędliny, sery itp.) znajdziemy na samym końcu sklepu. Oczywiście nie bez przyczyny. Zanim klient znajdzie to, czego naprawdę potrzebuje, zdąży obkupić się w chipsy, żelki, wafelki, tzw. produkty promocyjne i inne towary (drogie towary), które, jak okaże się niebawem, w ogóle nie są mu potrzebne. Chyba każdy z nas doświadczył sytuacji, w której szedł do sklepu niby to po coś na kolację, a wyszedł z wózkiem wyładowanym tak, że aż trudno się spakować. I komu tu mieć za złe? W końcu nikt nas nie zmuszał… Mamo, mamo, kuuup! Trudno powiedzieć, że dziecko jest problemem, ale powiedzieć, że dziecko na zakupach jest problemem, byłoby już łatwiejsze do przełknięcia. Oczywiście w interesie marketów jest to, by zgrabnie takiego maluszka wykorzystać zarówno na swoją korzyść, jak i przeciwko rodzicom. Wejście w dział z zabawkami czy słodyczami grozi albo uszczupleniem portfela, albo płaczem pociechy (któremu większość, dla świętego spokoju, w końcu ulega). Podobnie sprawa wygląda, kiedy już uda się dotrzeć do kasy. Kiedy już wyłożymy towar i, czekając w kolejce, nie mamy co robić, chętnie sięgamy po przykasowe drobiazgi. A to nagle do życia potrzebne są nam gumy do żucia, a to napiłoby się chłodnego napoju, a to dziecko musi mieć jajko-niespodziankę. I tak upływa czas, tak rozchodzą się nasze ciężko zarobione pieniądze. Co zrobić, by nie paść ofiarą własnej chciwości i strategii supermarketów? Jeśli nawet wiedza o sposobach manipulacji przestaje wystarczać, to być może jedyną radą jest to, byśmy na zakupy wybierali się ze skrzętnie sporządzoną i dobrze przemyślaną listą, a także… z ograniczoną ilością gotówki. maj 2012 str 27 Bad Kreuznach Dodatek turystyczny Paweł Korzondkowski Na początku kwietnia tego roku, miałem przyjemność (nie pierwszy raz) gościć u mojej rodziny zamieszkałej w Bad Kreuznach. Miasto to leży w granicach kraju związkowego Nadrenia – Palatynat, który graniczy z Królestwem Belgii, Wielkim Księstwem Luksemburga oraz Francją. Kraj ten posiada bardzo ciekawą historię, której wyrazem jest jego godło: Jest ono połączeniem herbów dawnych państw Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które znajdowały się na jego terenie: elektoratu-arcybiskupstwa Trewiru (krzyż), elektoratu-arcybiskupstwa Moguncji (koło) i elektoratu Palatynatu (lew), należącego do Wittelsbachów (jedna z najstarszych dynastii niemieckich, panująca w krajach niemieckich: Bawarii, Palatynacie Reńskim oraz przejściowo w Brandenburgii; Wittelsbachowie zasiadali także przejściowo na tronach kilku państw europejskich: Szwecji, Danii, Węgier, Czech, Holandii, Grecji. Współcześnie, od 1919 roku uznawani przez jakobitów za prawowitych królów Anglii, Szkocji i Irlandii). Korona, stylizowana jako pięć płatków winorośli, jest symbolem dumy i lokalnego patriotyzmu, gdyż z trzynastu niemieckich obszarów winnic produkujących najlepsze, odznaczane wieloma medalami wina, sześć znajduje się na terenie landu. Z terenem tego Landu związanych jest wiele powszechnie znanych (ze złej lub dobrej strony) osobistości, m. in.: Konrad Adenauer, Ludwig van Beethoven, św. Hildegarda z Bingen, Józef Goebbels, Karol Marks, Fryderyk Engels, Henryk Heine, Klemens Wacław Lotar Nepomuk książę von Metternich-Winneburg, oraz cesarz Karol Wielki. Także Józef Wilhelm Maria Klumb, znany szczególnie z działalności w projekcie Von Thronstahl, pochodzi z tego regionu (wychowywał się w Bingen nad Renem). Samo miasto Bad Kreuznach, jest średniej wielkości (43,5 tys. mieszkańców) uzdrowiskiem, malowniczo położonym nad rzeką Nahe. Klimat w tym regionie jest dość ciepły, dlatego też już początkiem kwietnia można było poczuć wiosnę w pełni, której jednym z przejawów byli kajakarze. W powiecie Bad Kreuznach, ale także w granicach administracyjnych miasta znajduje się mnóstwo winnic. W centrum miasta znajduje się ewangelicki kościół św. Pawła, w którym związek małżeński zawarł Karol Marks. Nieopodal którego napotykamy charakterystyczne Brückenhäuser (domy na moście). Nieco dalej stoi pomnik ku czci Żydów pochodzących z terenów miasta, którzy zostali wymordowani przez narodowych socjalistów. Okolice tego pomnika, to punkt spotkań znudzonej młodzieży, która jeździ tu na deskorolkach, pije alkohol i zażywa narkotyki. Można tu także spotkać nie zajętych pracą Polaków, którzy miejsce to obrali sobie jako punkt zebrań, nazywając je w swoim slangu betony. Będąc na cmentarzu w pobliskiej gminie Roxheim natknąłem się na piękny pomnik ku czci poległych w walkach I Wojny Światowej. W Bad Kreuznach znajduje się jeszcze dom Johanna Georga Fausta z 1507 roku (niestety nie posiadam jego zdjęcia), oraz wiele innych miejsc wartych zobaczenia, których na terenie Kraju Związkowego jest mnóstwo, co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę że jego historia związana jest z Imperium Rzymskim. Przedruk za legitymizm.org REKLAMA REKLAMA KONKURS NA OKŁADKĘ łowo Sw ro c ł a w i a n Uwaga, uwaga! Ogłaszamy kolejny konkurs ze „Słowem Wrocławian”. Tym razem czekamy na pomysł na okładkę numeru czerwcowego. Jeśli masz ciekawy pomysł, którym chciałbyś się podzielić z Wrocławianami, napisz. Na grafiki pierwszej strony miesięcznika czekamy do 29.06.2012. Prosimy przesyłać je na adres: [email protected] Najciekawszy pomysł zostanie nagrodzony dwuosobowym pobytem w Karpaczu na dwa dni. maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 28 Targi Dni urody i SPA Za nami pierwsza edycja targów kosmetycznych Dni Urody i SPA we Wrocławiu. Podczas weekendowej imprezy w dniach 21-22 kwietnia w Hali Stulecia wystawcy zadbali o zaprezentowanie jak najszerszego przekroju swojej oferty. Nie zabrakło atrakcji dla odwiedzających: pokazów wizażu, stylizacji, specjalistycznych zabiegów kosmetycznych, masażu, profesjonalnych wykładów oraz konkursów z atrakcyjnymi nagrodami. firm, w tym producenci i dystrybutorzy kolorowych kosmetyków do makijażu, profesjonalnych kosmetyków do salonów kosmetycznych, preparatów i akcesoriów do pielęgnacji dłoni, paznokci i włosów, sprzętu do gabinetów i centrów SPA – a wszystko to w korzystnych, targowych cenach! Ekspozycja targowa cieszyła się popularnością nie tylko wśród profesjonalistów - targi odwiedziło ok. 3 tysiące osób. W sobotę sztukę body paintingu Swoją ofertę przedstawiło 55 - wizażu charakteryzatorskie- go – zaprezentowali eksperci ze Szkoły Marzeny Daleckiej, zobaczyć można było również m.in. pokazy stylizacji paznokci oraz pokaz makijażu w wykonaniu Anny Czapnik – aktualnej Mistrzyni Polski w makijażu profesjonalnym. W niedzielę odbył się otwarty konkurs na Miss Dni Urody i SPA, w którym nagrodą główną było 2000 zł ufundowane przez markę Elena Kolagenum! Komisja Konkursowa w składzie: Katarzyna Nawrocka, redaktor prowa- dzący Wydawnictwa Indygo, Monika Podborączyńska, instruktor zawodu w Wyższej Szkole Fizjoterapii dr Andrzeja Czamary we Wrocławiu na kierunku Kosmetologia, asystent w Instytucie Kosmetologii Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie oraz Roksana Starszuk, egzaminator Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej na kierunku technik usług kosmetycznych, wykładowca w Szkole Marzeny Daleckiej we Wrocławiu, przyznała nagrody targowe - PERŁY ORAZ WYRÓŻNIENIA DNI URODY I SPA. W kategorii Najciekawszy Produkt Kosmetyczny Perłę Dni Urody i SPA otrzymała firma Etre Belle za Hyaluronic Triple Effect. Wyróżnienie w tej kategorii otrzymała Specjalistyczna Edukacja Kosmetologiczna za unikatowy peeling w żelu. W kategorii Najciekawszy Produkt Fryzjerski Perłę Dni Urody i SPA otrzymała firma Nitai za Naturalne farby do włosów Khadi, wyróżnienie firma DLM Sp. z o.o. za serię Kallos Argan. W kategorii Innowacja Perłę Dni Urody i SPA otrzymała Hurtownia Medycyny Estetycznej Surima za Sesderma Ferulac Peel Booster, wyróżnienia firma Kesatto za cedrową mini saunę. kładów m.in. o najnowszych Serdecznie dziękujemy za spometodach zastosowania ul- tkanie i do zobaczenia za rok! tradźwięków w kosmetologii, mikrodermabrazji korundowej czy triotechnologii w walce Materiał organizatora. z cellulitem. Prezentacji nowości na stoiskach towarzyszyła cześć edukacyjna, którą wsparły uczelnie i placówki szkolne. Nie zabrakło interesujących wyREKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 29 Cud matura Ewa Tomaszewska Kiedy piszę ten tekst, moi młodsi koledzy (choć nie tylko młodsi) wytężają umysły, by dobrze napisać maturę z matematyki. Po ubiegłorocznej porażce (co czwarty maturzysta nie zdał egzaminu dojrzałości), miejmy nadzieję, że może być tylko lepiej. W końcu na 30% powinien móc napisać nawet najbardziej zapiekły humanista. Podobnie, jak każdego „ścisłowca” winno być stać na w miarę przyzwoite wypracowanie. Wszak większość maturzystów to absolwenci liceów, które w nazwie mają ogólne wykształcenie. Coś jednak nie pozwala mi spać spokojnie. Coś mi mówi, że i tym razem abiturienci zostaną pokonani (choć oczywiście życzę im jak najlepiej) i… być może wcale nie będzie to o nich źle świadczyć. Świadectwo dojrzałości niby zawsze warto mieć, jednak zastanówmy się, co ono tak naprawdę odzwierciedla. Odzwierciedla: a) w przypadku matury z języka polskiego: cenną umiejętność „wbijania się w klucz”. System zakłada, iż dorosły człowiek nie powinien umieć dyskutować i wyrażać własnej opinii. Powinien za to przewidywać, jakie punkty w analizie i interpretacji zaleca zauważyć system. Kiedy zauważy się, iż w „Balladach i romansach” znajdują się ballady, punkt jest. Biada tym, którzy o tym zapo- Edukacja istnieje duże prawdopodobieństwo, iż zadanie rozwiązano dobrze. Nie ma tutaj miejsca na dowolności „z klucza”. Oczywiście nigdy nie zaprzeczę, że każdy powinien mieć pewną ilość wiedzy szkolnej. Jednak kiedy zastanawiam się, czy kiedykolwiek w życiu pozaszkolnym ktoś sprawdził u mnie informacje na temat mitochondriów czy zapytał o wodorotlenki, lekko powątpiewam w system. Z przykrością muszę stwierdzić, iż nie zostałam przygotowana do funkcjonowania w życiu w sposób praktyczny. Podobnie, jak nie zostało do tego przystosowanych całe mnóstwo młodych ludzi. Ale kto by się tym przejmował… REKLAMA mną. Największym paradoksem jest jednak to, iż maturzysta ma umieć czytać ze zrozumieniem. Zatem wiedza, którą zdobywał przez cały okres swojej dotychczasowej edukacji, okazuje się potrzebna w sposób bardzo średni. W y starczy, że… rozumie, co czyta (choć czasem i o to trudno), b) w przypadku matury z matematyki: umiejętność rozwiązywania zadań dość mocno oderwanych od rzeczywistości. A, przepraszam, pamiętam, że kiedyś trzeba było obliczyć, ile kosztują spodnie po 20% obniżce. Co poza tym? Dużo abstrakcji. Ciągi, tangensy, wysokości trójkątów, równania i inne. Przy maturze z matematyki na szczęście trudniej o wróżenie towarzyszące językowi polskiemu. Jeśli ma wyjść -√17 i wyjdzie, REKLAMA maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 30 Polskie Gniazdo Czy ktoś jeszcze pamięta o Kolumnie Tatarskiej? Autorka: mgr Ewa Żero-Przeor Ewa Tomaszewska we współpracy z Marią Czarnecką Historia Polski zawiera wiele chwalebnych dat, jednak nie możemy zapomnieć także o tych mniej jasnych. Bez wątpienia jednym z takich miejsc na osi czasu są najazdy tatarskie, podczas których ponieśliśmy ogromne straty (zarówno materialne, jak i ludnościowe). Rok 1241 odcisnął się piętnem bólu także na Wrocławiu i Śląsku. Miasto jednak nie poddało się bez walk; walk, o których prawie już nikt dziś nie pamięta (Bitwa Legnicka). Jak głosi legenda, podczas tatarsko-mongolskiego najazdu w 1241 roku, złupiony został wrocławski Szczepin i wszystkie osiedla na osi północ-południe. Zamieszkująca go ludność (głównie pasterze, rybacy itd., którzy nie byli uzbrojeni) honorowo postanowiła odzyskać zagrabione miastu mienie. Niczego niespodziewającym się wrogom, śpiącym przed wymarszem na Legnicę, został odebrany niemal cały łup, który przekazano później miastu. Z inicjatywy żony Henryka Bajka o Kolumnie Tatarskiej Pobożnego – księżnej Anny – przerobiono rogatkę miasta na Kolumnę Tatarską (znajdowało się na niej osiem scen Drogi Krzyżowej). Symbolizowała ona bohaterstwo Wrocławian oraz skuteczną obronę miasta. Kolumna znajdowała się na terenach dzisiejszego Placu Strzegomskiego, gdzie stała do roku 1807 (zniknęła wraz z rozebraniem Bramy Mikołajskiej). Prawdopodobnie od Kolumny Kolumna Tatarska REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Tatarskiej ruszył kondukt pogrzebowy Henryka Pobożnego (zwłoki odprowadzano do Kościoła Świętego Jakuba – w pogrzebie uczestniczyli: księżna Anna z dwanaściorgiem dzieci, Księżna Jadwiga – matka, późniejsza Święta z rodzeństwem Henryka II, siostra księżnej Anny – Święta Agnieszka oraz przedstawiciele dworów królewskich Europy i spokrewnionego dworu cesarskiego). Kolumna Tatarska jako symbol zjednoczenia ludności Wrocławia przeciwko oprawcy stanowiła bardzo istotny element zarówno krajobrazu Kurek Wrocławski architektonicznego miasta, jak i pamięci mieszkańców o szlachetnych oraz godnych uczczenia czynach swoich przodków. Stad też nie może dziwić wniosek Rady Osiedla Szczepin, postulujący odtworzenie opisywanej kolumny. Dziwić może jedynie opieszałość, a nawet niechęć lub niewiedza decydentów. Projekt odtworzenia Kolumny Tatarskiej postulowany był już w 2008 roku przez architekta Macieja Lose. Niestety wówczas jego propozycja nie znalazła aprobaty ani zainteresowania. Obecne starania Rady Osiedla zmierzają ku temu, by historia Wrocławia, historia Piastów i Bitwa Legnicka nie kojarzyły się z bajką i legendą, które są dobre dla przedszkola- ków. Pod koniec 2011 roku Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia zostało poproszone o wydanie opinii w sprawie Kolumny. Owa opinia była o tyle niejednoznaczna (kontrowersje budziła ewentualna lokalizacja oraz wygląd obiektu), że określiła jedynie potrzebę społecznej debaty na temat Kolumny Tatarskiej. Tym, co cieszy, jest fakt, iż projekt odtworzenia Kolumny Tatarskiej znalazł poparcie w postaci rekomendacji wrocławskiego oddziału Towarzystwa Urbanistów Polskich. Dostrzegło ono w projekcie odbudowy kolumny (i nie tylko jej) wartość, która w bardzo pozytywny sposób wpłynie na okoliczne społeczności, dając możliwość żywej dyskusji o pomniku i konstytuując miejsce spotkań. Nie można pominąć jeszcze jednej, kto wie czy nie kluczowej funkcji kolumny, mianowicie funkcji przechowywania pamięci o bolesnej, lecz jakże znaczącej i pięknej historii miasta. Osiedle zasługuje na nawiązanie do historycznej, Piastowskiej tożsamości, poczynając od historii sprzed ośmiuset lat, nie tylko sprzed trzystu. Dnia 14.04.2012 r. odbyła się popularnonaukowa konferencja, której głównymi tematami były: historia oraz rewitalizacja Szczepina. Działania mieszkańców tej okolicy są naprawdę godne podziwu, gdyż mimo braku jakichkolwiek dotacji finansowych, nie zaprzestają oni aktywności na rzecz osiedla. Ich determinacja i chęć walki w słusznej sprawie przekonują, że są jeszcze ludzie, dla których najważniejszą wartością nie są pieniądze, ale tożsamość historyczna, która nie byłaby zakłamana legendami, bajkami i mitami. Ambitni mieszkańcy pragną, by współczesna rewitalizacja uwzględniała wszystkie potrzeby dobrego, ambitnego, wyposażonego w pełną infrastrukturę osiedla urbanistycznego. To budujące. Za górami, za lasami, Za siedmioma pagórkami, Piękne miasto Wrocław stoi Żadnych wojen się nie boi. Historia miasta jest bardzo bogata, Niech wam opowie i mama i tata. Posłuchaj uważnie mój mały człowieku: Było to dawno, bo w xiii wieku. Żył sobie król Henryk – zwany pobożny, Był on sprawiedliwy i dość zamożny. Jego matka – księżna Jadwiga Bardzo dzielną kobietą była. Księżna Anna – żona Henryka Konno z dziećmi swymi bryka I tak by żyli sobie beztrosko, Gdyby nie pewne tatarskie wojsko. Mieli wodza – Mongoła Batuchana Bardzo groźnego i złego pana. Miało to miejsce w 1241 roku, Ale opowiem wszystko krok po kroku. Henryk pobożny – władca Wrocławia Plan bitwy z wojskami swymi omawia. Nie lubi on wojny każdy o tym wie, Ale zły Batuchan nasze skarby chce. Dla bezpieczeństwa król ukrył swą rodzinę I do walki zagrzewał silną swą drużynę. Już się przygotowują do obrony Dwie wschód – zachód miasta strony. Tu na Szczepinie – naszym osiedlu Wielu łowczych i rybaków poległo. Bo Tatarzy skarby miastu zabrali, A Szczepinianie ich się nie bali. Odbili skarby i dali władcy Najzacniejszemu swemu doradcy. Gdy księżna Anna to zobaczyła Zaraz na Szczepin szybko przybyła. Księżna wróciła, księżna ujrzała I tak poddanym swym powiedziała: - oto nagroda, może nie carska, Ale kolumna zwana tatarska. Od dziś na placu strzegomskim niech stoi Niech żaden wrocławianin wojny się nie boi. Podziękowali księżnej poddani I kolumnę tatarską zamontowali Tam gdzie księżna sobie życzyła I bardzo długo ludziom służyła. Była rogatką naszego miasta Co się wywodzi od króla piasta. W historię rodu też się wpisała Taka zabawa wcale nie mała. Tu od rogatek stary, czy młody Pędził na koniu po nagrody Kto pierwszy przekroczył mety progi Dostał ustrojone wołu rogi, A kto ostatni – też miał wesołą minkę, Bo otrzymywał piękną, małą świnkę, Potem pochód zwany „rochwistem” Szedł do ratusza z hukiem i gwizdem. Tam wszystkich zwycięzców dekorowano I odwagę pasterzy i rybaków świętowano Na Szczepinie jest przedszkole „Szczepinek” Pełne jest zawsze wesołych minek Tu tę legendę wszystkie dzieci znają I chętnie innym opowiadają. maj 2012 str 31 Inwestycje Budowa dziur Jan Lewiński Budowa domów wymaga wiedzy, natomiast wykopywanie rowu jest łatwe i tanie. Zatem kierując się logiką biurokracji, musimy uznać, że kopanie dziur w ziemi jest bardziej efektywne ekonomicznie. I rzeczywiście, w kategoriach obowiązującego w Polsce prawa wykopanie rowu niemal zawsze wygra z budową domu. Co zabawniejsze, niechybnie okaże się, że wprawdzie dziura powinna być tańsza, ale i tak państwo potrzebuje jej najkosztowniejszego modelu, a dzięki „najtańszemu” wykonawstwu chwilę po zakończeniu przetargu (albo jeszcze w trakcie) trzeba będzie dokonywać kosztownych napraw, za które ktoś zbierze dodatkową kupkę pieniędzy Budowa wielkiej dziury, przy finansowym wsparciu władz mojego rodzinnego Wrocławia — „w myśl doskonale wypróbowanych zasad laissez-faire’yzmu”, czyli we współpracy z prywatnym biznesem — skłoniła mnie do napisania tego komentarza. Dziura owa miała być elementem większej „inwestycji” (w cudzysłowie, bo inwestycja to żadna), a mianowicie galerii handlowej przy nowo powstałym Stadionie Miejskim we Wrocławiu (Stadionie Śląska Wrocław), realizowanej w ramach nadciągających jak huragan Katrina Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej 2012. Galeria handlowa, nazywana Galerią Śląska, miała służyć za wehikuł finansujący ukochany klub piłkarski wrocławian, tj. WKS Śląsk. Zyski z działalności galerii miały w całości finansować potrzeby klubu. W „inwestycję” ochoczo weszły władze Wrocławia, które dały niespełna siedmiohektarową działkę pod budowę galerii, i właściciel klubu, Zygmunt Solorz. Gdy w 2009 roku Solorz kupił klub, peanom na jego cześć nie było końca. Członek rady nadzorczej Polsatu, mecenas Józef Birka, oznajmiał hurraoptymistycznie: „Centrum handlowe oraz stadion zapewnią nam dochody na wiele lat”. Wkrótce okazało się, że perspektywa wieloletnich dochodów, tak jak w przypadku maj 2012 innych przedsięwzięć (współ) finansowanych przez państwo, jest cokolwiek iluzoryczna. Prezes Polsatu w pewnym momencie stwierdził, że „inwestycja” nie może być kontynuowana przy pierwotnych założeniach finansowych. I budowa galerii ot tak, po prostu, nie ruszyła. W listopadzie 2011 roku, tj. ponad dwa lata po kupnie Śląska, już oficjalnie można było powiedzieć, że galerii nie będzie — minął bowiem termin cichej umowy, zgodnie z którą właśnie do listopada miały zapaść „jakieś” decyzje w sprawie dalszych losów dziury. Przedstawiciel władz miasta stwierdził, że zgodnie z umową grunt zostanie Solorzowi odebrany i wystawiony na sprzedaż, aby ktoś inny mógł budowę zrealizować. Jednak według przedstawiciela Solorza w całym interesie, mecenasa Birki, „trwała procedura” polegająca na powołaniu rzeczoznawcy odpowiedzialnego za ustalenie kosztów wykonanych prac (wykopania dziury i jej ogrodzenia). Trwała… i trwała… i trwała. Wyszło na jaw, że umowa zawarta między magistratem a klubem po prostu nie przewidywała zwrotu owych nakładów. Nasza dziura, stała się swego rodzaju zakładnikiem o wadze politycznej. Wszelkie straty wizerunkowe — szczególnie w obliczu tak epokowego wydarzenia jak Euro 2012 — są bezpośrednim zagrożeniem dla „być albo nie być” polityków. Wielomilionowe wydatki z pieniędzy podatników włodarze Wrocławia mogli przecież znieść — zmiany w sondażach już nie. Stąd pojawiły się pomysły co prawda kosztowne i mocno absurdalne — jak choćby ten z przetargiem na zasłonięcie dziury wielką reklamą — ale przecież uświęcone tradycją obrony legitymizacji władzy wizerunkiem. Dopiero po pewnym czasie władze zaczęły myśleć rozsądnie. W obliczu kryzysu chciały się wycofać z odwiecznego dotowania WKS Wrocław. Taki był plan, ale od 2009 roku gmina i właściciel Polsatu finansowały klub w równym stopniu. Ta sytuacja miała się zmienić w momencie znalezienia sponsorów dla Śląska przez jego większościowego właściciela. Stworzyło to ciekawą sytuację, bo niejako warunkiem rezygnacji z dotowania klubu przez miasto stało się znalezienie innego źródła kapitału w samym środku światowego kryzysu finansowego. Miasto oczekiwało więc, że Solorz będzie wydatkował pieniądze i energię na poszukiwania niepewnego przyszłego „inwestora”, aby zastąpić tego już istniejącego, czyli pewnego. Dwuletnie poszukiwania sponsorów dla Śląska okazały się oczywiście nieskuteczne. Jednak przedsięwzięcia, od których zależy los polityków, oferują biznesmenom wykazującym się determinacją w negocjacjach z publicznym partnerem specyficzną poduszkę bezpieczeństwa na trudne kryzysowe czasy. Solorz i władze miasta w końcu doszli do porozumienia — biznesmen zgodził się oddać teren w lutym 2012 roku. Solorz nie odszedł jednak z pustymi rękami. Pamiętajmy, że miasto miało się wycofać z finansowania klubu WKS Śląsk. „Czarne chmury nad klubem się rozwiały” 8 marca — obaj właściciele klubu dofinansowali go kwotą 12 milionów złotych. Kontrolę nad pieniędzmi jako większościowy właściciel sprawuje Solorz. Kwota ta jest więc swego rodzaju dotacją dla jego prywatnej inwestycji, na co złożą się podatnicy. Wkrótce potem druga wielka inwestycja Wrocławia, czyli sam Stadion Śląska, został wyłączony z użytku, ponieważ — jak donoszą różne niepewne źródła — elektryka była niesprawna, albo trawa się jakoś tam popsuła. Sport zwykł rozbudzać olbrzymie emocje, do których jak do świetnej pożywki doczepiają się politycy. Dotują więc kluby zagrożone bankructwem, dzięki czemu są odbierani przez swoich lokalnych wyborców jako wybawcy. Nikomu nie przeszkadza, że te, by tak rzec, bailouty, rodzą pokusę nadużycia, zachęcając kluby piłkarskie do popadania w jeszcze większe długi. Dzięki temu mogą one pozwolić sobie na wydawanie jeszcze większych pieniędzy na transfery piłkarzy, jak nałogowy hazardzista obiecując, że tym razem na pewno wygrane piłkarskie pozwolą im odbić się od dna. Co oczywiście nigdy się nie dzieje. Styk biznesu pozwala kreować i umacniać realne więzy interesu między pragnącymi zdobyć dostęp do systemu politycznego przedsiębiorcami a „oferującymi” swoje możliwości regulacyjne (już w sferze biznesu, nie sportu) politykami. Podsumowanie Niewiele w tej chwili wskazuje na to, że Euro 2012 wypali, ale niezależnie od tego, czy mistrzostwa okażą się „sukcesem” państwowego konsumpcjonizmu, to możemy być pewni, że politycy nie odkleją się już od piłki nożnej, a wkrótce i nasze kluby zapadną na zadłużeniową europejską chorobę. Tak czy inaczej, niewiele to zmieni — sport, tak jak dotychczas, będzie stanowić łakomy kąsek dla co sprawniejszych politycznych graczy. Ucierpi na tym przejrzystość tego biznesu, którego klientami są wszyscy kibice. Ich emocje nadal będą nakręcać brudną grę polityczną. O czystym sporcie będziemy mogli zapomnieć. I chyba jedyny ratunek dla sportu stanowi świadomość tej gry i odstąpienie od uczestnictwa w niej — dostrzeżenie, że kiedy polityk przedstawia się jako miłośnik sportu, to zapewne jest jego największym wrogiem. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 32 Kultura Wywiad z Barbarą Derlak z zespołu Chłopcy kontra Basia Zespół powstał w 2009 roku w Krakowie z inicjatywy Chełmianki Barbary Derlak, jako wynik jej zafascynowania polskimi pieśniami ludowymi. Od stycznia 2010 zespół pracuje jako trio, w składzie: Barbara Derlak (śpiew, klarnety, drumla), Marcin Nenko (kontrabas) i Tomasz Waldowski (perkusja, futujara). Chłopcy kontra Basia zadebiutowali w kwietniu 2010 r. podczas XIII Folkowego Festiwalu Polskiego Radia „Nowa Tradycja”, gdzie zdobyli II nagrodę. Do ważniejszych sukcesów grupy należą także m.in.: I nagroda Sceny Otwartej Mikołajków Folkowych w Lublinie (2011) oraz zwycięstwo w plebiscycie na najlepszy utwór w nurcie world music „Battle of Bands” organizowanym przez World Music Network (2012). Zespół posiada w swoim dorobku płytę EP. Pracuje obecnie nad swoim oficjalnym debiutem fonograficznym. Wywiad przeprowadzony został po koncercie, który odbył się 19 kwietnia w klubie Łykend. Z pełną wersją możecie zapoznać się na stronie „Słowa Wrocławian”. ATW – Adam T. Witczak WR – Wacław Romer BD – Barbara Derlak i to ta rdzenna. Ja nie poszukuję folkloru na występach Mazowsza. Ja jeżdżę na wieś z dyktafonem, odwiedzam muzykantów, którzy jeszcze do dziś grają, mają po osiemdziesiąt lat... WR: Skąd pomysł na taki minimalizm? Pytam, ponieważ folklor kojarzy się zazwyczaj ze skrzypeczkami, fujarkami, tańcami etc. - a tutaj tak naprawdę tylko dwa instrumenty... ATW: A właśnie – czy coś takiego wciąż istnieje? To nie jest tak, że na wsi wszyscy znają już tylko disco-polo? Wciąż można znaleźć staruszków, którzy ten folklor pamiętają? BD: Zacznijmy od tego, że kiedy zakładałam projekt, nie miałam w planach, żeby zespół był minimalistyczny... Poza tym, ja nie używam za często słowa folklor, bo ono się tak kojarzy... BD: Tak. Rzeczywiście disco-polo zrobiło wielką krzywdę kulturze tradycyjnej, ponieważ kiedy weszły na wieś keyboardy i mini-dyski, to kapela ludowa – która służyła głównie do tego, by grać na weselach – odeszła w zapomnienie. Pojawił się jakiś "didżej Maxo", który grał popowe rzeczy i mało kto chciał jeszcze tańczyć oberka. Do dziś jednak żyją dawni mistrzowie, którzy swoją grą i śpiewem potrafią przywołać stare czasy. ATW: "Mazowsze", zespoły pieśni i tańca... BD: Właśnie. Ja bardzo szanuję tego rodzaju inicjatywy, ale boli mnie to, że większość ludzi bardzo często nie zdaje sobie sprawy, że to jest folklor stylizowany. Za występ takiego np. "Mazowsza" bierze się sztab profesjonalnych muzyków, tancerzy, choreografów. ATW: Folklor w waszej muzyce jest obecny, ale jednocześnie wasze granie bardzo mocno pobrzmiewa jazzem. W jaki sposób łączycie jazz, blues, rock and roll – czyli muzykę amerykańską, wręcz afroamerykańską – ze słowiańskim folklorem? ATW: A wy jesteście prawdziwą wiochą :-) BD: (śmiech) No, wiochą. Nie ma problemu – utarło się, że "wiocha" to jest obciachowe słowo, ale mnie wieś bardzo fascynuje – BD: Wynika to z tego, że moja fascynacja folklorem jest dość świeża - pasjonuję się tym od dwóch lat. Jednak nie wychowywałam się na tej muzyce. Moi rodzice słuchali np. Pink Floyd oraz muzyki jazzowej. Właśnie jazz i rock są mi najbliższe, więc kiedy wzięłam się za muzykę tradycyjną, to chciałam połączyć to, co jest moim matecznikiem muzycznym, z moją nową pasją. (…) Obecnie muzyka tradycyjna jest na pierwszym miejscu, co słychać w twórczości ChKB. Teksty, które śpiewam są napisane przeze mnie, powstały jednak w oparciu o autentyczne ludowe pieśni zarejestrowane przez np. Polskie Radio. Mamy też piękną serię płyt PANu, która powstała w ten sposób, że badacze krążyli po wsiach całej Polski i nagrywali dawną muzykę. Ostatnio fascynuję się pieśniami z regionu Kurpiów. ATW: A reszta zespołu? BD: Chłopaki interesują się głównie jazzem, Marcin studiuje na Wydziale Jazzu Akademii Muzycznej w Krakowie, a jego idolem, jeśli chodzi o kontrabas, jest Dave Holland. Tomasz (perkusista) interesuje się nowoczesnym jazzem skandynawskim – Jagga Jazzist, Esbjörn Svensson. Jego idolem natomiast jest jazzowy perkusista Jeff Ballard. ATW: Czy zauważasz jakieś wspólne czynniki w różnych rodzajach folkloru z różnych stron świata? Tasmania, Angola, Alaska, Szwajcaria... czy taka muzyka tradycyjna ma jakieś punkty wspólne? przede wszystkim o wspólnotę. To znaczy, że pieśni powstawały we wspólnocie lokalnej, ludzie śpiewali razem i to coś znaczyło. Są też pieśni obrzędowe, które wykonywało się, aby uzyskać jakiś efekt magiczny – np. pieśni na przywołanie wiosny, na odpędzenie duchów. To się pojawia w różnych częściach świata, choć dziś jest może wypłukane trochę z pierwotnego kontekstu. Wspólnota, magia i dbałość o śpiewanie razem, o kontynuowanie tradycji. WR: Ja jeszcze chciałem zapytać się o Twoją sukienkę. Czy ona jest inspirowana tradycją jakiegoś regionu? BD: Dzisiaj tak wyszło z tymi paskami (śmiech). Różnie ubieram się na scenie, staram się, żeby był zawsze jakiś element ludowy, ale bardzo subtelny. Raz tylko wystąpiłam w czerwonych koralach, ale staram się tego unikać: czerwone korale, ludowa chustka, kierpce… (śmiech). Po prostu staram się unikać takich topornych skojarzeń. Nie wychodzę na scenę w tradycyjnym stroju ludowym i nie gram na skrzypeczkach. Nie mam nic przeciwko temu, ale chcę pokazać, że moja fascynacja jest subtelna i osadzona we współczesności. ATW: A czy spotykasz się z takim podejściem, że to, co jest ludowe – zwłaszcza, jeśli jest polskie – to jest śmieszne, obciachowe. „Gdyby jeszcze można było to sprzedać jako muzykę egzotyczną, z Afryki czy Szwajcarii, ale z Polski?” BD: Tak, zauważyłam takie myślenie. Polska jest jednym z niewielu krajów, które wstydzą się swojego folkloru. A każdej minuty być może ginie kolejna piękna polska pieśń, bo nikt się nią nie zainteresował. W wielu krajach (Węgry, Litwa, Skandynawia) są instytuty muzyki tradycyjnej na akademiach muzycznych – ludzie idą na wyższe studia, żeby się uczyć własnej muzyki ludowej. To nie jest żaden obciach. W dżinsach i irokezach tańczą polski w Finlandii i czardasze na Węgrzech. W Polsce cały czas pokutuje skojarzenie, że polka i oberek to relikt przeszłości. Nie wiem, co się musi stać, by to się zmieniło, potrzeba heroicznej pracy i chyba pokolenia muszą minąć, zanim zdamy sobie sprawę z tego, że mamy fantastyczny folklor. Ale wtedy może być już za późno. ATW: To teraz odwieczne pytanie, które zazwyczaj pada na początku: kiedy powstał zespół, skąd nazwa, skąd jesteście, co robicie na co dzień? BD: Ja pochodzę z Chełma, Tomasz pochodzi z okolic Chełma, a Marcin z Krakowa. Spotkaliśmy się w Krakowie, gdzie studiowałam na UJ. Znalazłam Marcina przez internet po tym, jak dałam na Gumtree ogłoszenie, że chcę zakładać zespół. Tomasza znałam wcześniej, założyliśmy zespół trzyosobowy i nie poczuliśmy nigdy chyba braku nikogo więcej – stąd ten minimalizm. Miałam bardzo dużo szczęścia, bo moi muzycy są fajnymi ludźmi i bardzo się lubimy, spędzamy razem dużo czasu, dzielimy też pasję folklorem, choć może chłopcy nie są tym aż tak zafascynowani jak ja. BD: Świat jest bardzo zróżnicowany. Na Alasce pewnie znajdzie się pieśń o niedźwiedziach, a na Podhalu o złóbcokach, ale tkanka muzyki ludowej wydaje mi się bardzo podobna. Chodzi Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 33 20 lat Electro Body Kultura Rozrywka Maciej Miąsik Jak podają różne internetowe źródła, ponad 20 lat temu, 21 lutego 1992 roku, miała premierę moja pierwsza profesjonalnie wyprodukowana gra – Electro Body. Warto uczcić to jakimś okolicznościowym wpisem. Gra Electro Body w wersji na rynek krajowy Jak podają różne internetowe źródła, ponad 20 lat temu, 21 lutego 1992 roku, miała premierę moja pierwsza profesjonalnie wyprodukowana gra – Electro Body. Warto uczcić to jakimś okolicznościowym wpisem. Gra powstała w ciągu 9 miesięcy, z inicjatywy jej producenta i wydawcy – Marka Kubowicza, który zdecydował się w 1991 roku na bardzo odważny krok, czyli stworzenie od podstaw firmy zajmującej się tworzeniem i wydawaniem oprogramowani pudełkowego na PC, w czasach, w których nie istniało pojęcia praw autorskich w odniesieniu do programu komputerowego, a piractwo formalnie uprawiało się jedynie na odległych akwenach. Marek zaproponował mnie i Januszowi Pelcowi przejście do jego nowej firmy i wyprodukowanie dla niego pierwszej gry, którą mógłby wstawić na półkę. Gra praktycznie w całości (mieliśmy małe wsparcie z doskoku), łącznie z przygotowaniem i promowanie produktu powstała w naszym dwuosobowym zespole, na jednej maszynie XT or jednej AT, które w sumie posiadały 3 MB RAMu. Musieliśmy zaprojektować grę, napisać cały kod, narzędzia, oraz stworzyć grafikę, animacje, ułożyć maj 2012 z niej poziomy wraz z rozgrywką, a potem wszystko przetestować i następnie przygotować produkt do wydania – napisać i złożyć podręcznik, przygotować projekt pudełka (tzw. trumienka), oraz zapewnić materiały reklamowe. Muzykę skomponował i nagrał Daniel Kleczyński, z który współpracowałem jeszcze wielokrotnie. Chcieliśmy, aby gra oferowała nabywcom specjalne zalety, których nie miała przecież wersja piracka (nawet wtedy nie nielegal- na), więc w pudełku ukazała się kaset magnetofonowa ze ścieżką dźwiękową gry. Czyli od razu była to wersja kolekcjonerska. Były też specjalne wydania z dołączonym przetwornikiem DAC, popularnie zwanym Covoxem, który podłączało się do portu LPT, a niego płynęła znakomita jak na owe czasy 8-bitowa cyfrowa muza i efekty dźwiękowe. Co ciekawe wyprzedziliśmy chyba też o prawie 2 dekady inny trend, tak skutecznie obecnie wykorzystywany przez firmę CD Projekt Red, czyli wydawanie gry ponownie w Edycji Rozszerzonej (Enhanced Edition). EB pojawiła się w wersji 1.5, ze zmienioną i poprawioną grafiką, przy okazji przygotowywania wersji na rynek zagraniczny, nowym, bardziej kolorowym i większym pudełkiem, oraz z kasetą z przemiksowaną ścieżką dźwiękową. Gra odniosła dość niezły sukces, pojawiła się poza polską na rynku niemieckim, angielskim, a potem USA, gdzie wydaniem zajął się Epic MegaGames (ten sam Epic Games, który jest obecnie znanym graczem na rynku gier wideo). W Polsce gra niewątpliwie uzyskała status gry kultowej, która wzbudza nad wyraz dużo pozytywnych emocji i wspomnień wśród tych, którzy w nią grali. To miłe. Gra doczekała się nawet remake’u, wzbogaconego o edytor. Że też się ludziom chce… Autor jest jednym z najbardziej znanych polskich programistów gier komputerowych. W latach 90tych współtworzył niezwykle wówczas popularne gry „Electro Body”, „Heartli- Gra Electro Body w wersji na rynek zagraniczny ght” i „Robbo”. Później pracował m.in. przy takich hitach jak „Schism”, „Reah” i „Wiedźmin”. Jest infoanarchistą (przeciwnikiem systemu Blog autora można czytać pod adresem www.miasik.net praw autorskich i patentów) oraz libertarianinem. REKLAMA i ORTOPEDYCZNEGO DLA DZIECI, MŁODZIEŻY I DOROSŁYCH !!! - KILKUNASTU WYSTAWCÓW : - pionizatory, - wózki specjalne, - podnośniki kąpielowe, - foteliki rehabilitacyjne, - pojazdy z napędem specjalnym, - obuwie ortopedyczne, - rowery - sprzęt komputerowy, wspomagający komunikację - Thera Togs - PORADA DIETETYKA!!! - KONSULTACJE: FIZJOTERAPEUTA, PRACOWNIK MOPS Organizator: FUNDACJA „POTRAFIĘ POMÓC” www.potrafiepomoc.org.pl Tel. 693-700-600 Oryginalna dyskietka z grą Electro Body Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 34 Publicystyka Maj - miesiąc rozczarowań… Radosław Musiałek „Mało nas do pieczenia chleba…” - zdaje się nam uświadamiać państwo. Na emerytury już za chwilę nie będzie komu pracować, społeczeństwo nieustannie „starzeje się”, mamy ujemny przyrost naturalny, rodzi się coraz mniej Polaków. Wszystko to wiąże się z tzw. „polityką prorodzinną” – tematem, o którym słyszymy całkiem sporo, choć tak naprawdę niewiele się w tej kwestii dzieje. Czym jest „polityka prorodzinna” (poza tym, że łączy ze sobą dwa dalece sprzeczne ze sobą pojęcia: „politykę” i „rodzinę”)? Otóż politykę prorodzinną zdefiniować można jako ogół założeń i działań instytucji rządowych oraz samorządowych, ukierunkowanych na rozwój rodziny i społeczeństwa. Osobiście jednak uważam, że definicja taka nie wyczerpuje tematu, a nawet, rzec można, opisuje go pobieżnie, lekceważąco i „po łebkach”. Uważam, że ta część strategii państwa to tak naprawdę rzecz kluczowa, fundamentalna. Mam niestety wrażenie, że akurat państwo polskie ją bagatelizuje, nie rozumiejąc być może jej wagi dla funkcjonowania społeczeństwa, a co za tym idzie – dla całego kraju. Podstawą istnienia państwa jest społeczeństwo. Naród jest bytem koniecznym dla funkcjonowania struktury organizacyjnej, jaką w istocie jest państwo. Twór ten powstaje po to, aby ludzi bronić, zapewnić im optymalne warunki życia, wreszcie: pomóc tym, którzy sami sobie poradzić nie mogą. To państwo jest dla ludzi, a nie odwrotnie. Jednym z podstawowych celów jego istnienia jest społeczny wzrost – w kontekście ilościowym i jakościowym. Kontekst jakościowy oznacza oczywiście coraz wyższy poziom wykształcenia społeczeństwa, zapewnienie ludziom godnych warunków pracy za uczciwą pensję, a także dbanie o ich zdrowie. W ujęciu ilościowym chodzi natomiast o wzrost ilości osób legitymujących się polskim obywatelstwem, szczególnie tych, którzy mieszkają na terenie kraju. Zapewnić można to na dwa sposoby – powodując, że będzie się rodzić więcej dzieci albo zapraszając do siebie emigrantów. Na temat emigracji nie chciałbym się rozwodzić, bo tym zdaje się intensywnie zajmować rząd. Pragnę za to poruszyć temat tzw. przyrostu naturalnego. Jak można spowodować, że Polki będą chętniej rodzić dzieci? Czy tzw. „becikowe” może odwrócić negatywny trend przyrostu naturalnego? Obawiam się, że nie. Kwota „dodatku z tytułu urodzenia dziecka” (która jest dość skromna) nie zmotywuje Polek do podjęcia decyzji o powiększeniu rodziny. Mało tego, nie od tego ten dodatek jest. „Becikowe” to jednorazowe świadczenie, które ma pomóc młodym rodzicom przy zakupie podstawowych dóbr po urodzeniu się dziecka. Warto tu podkreślić słowo „podstawowych”, ponieważ biorąc pod uwagę rynkowe realia, wcale nie jest powiedziane, że za to świadczenie kupi się np. wózek dziecięcy. No, ale wózek do podstawowych elementów wyposażenia młodych rodziców najwyraźniej nie należy. Jeśli zatem nie „becikowe”, to co? To może ulga prorodzinna (a dokładniej ulga z tytułu wychowywania dzieci)? Dajmy rodzicom kolejny tysiąc złotych rocznie – będą skakać z zachwytu. Otóż niekoniecznie. Bo co się stanie, gdy powracająca z urlopu macierzyńskiego matka zostaje zwolniona z pracy? Nie ma dochodu – nie ma ulgi. Poza tym to naprawdę nie o tysiąc złotych chodzi. Jak wyliczono, koszty wychowania dziecka w ciągu pierwszych 20 lat jego życia to około 190 tys. złotych. Zatem ulga w maksymalnej wysokości 1.112,04 PLN nie jest czymś, Słowo Wrocławian Gazeta lokalna co w znaczącym stopniu rodzicom pomoże. A już na pewno nie zachęci ona do posiadania dziecka. Ja i moja Żona, pomimo świadomości, że państwo nie robi nic, aby nas do dziecka przekonać, podjęliśmy decyzję, że dziecka chcemy. Po urodzeniu mojego syna – Kuby (w lutym 2010 roku) – stanęliśmy przed dość poważnym problemem. Co zrobić, kiedy Żona wróci już do pracy? Nie mogliśmy sobie pozwolić na kilkuletni urlop wychowawczy, zatem wiadomo było, że dziecku trzeba będzie zapewnić opiekę. A więc żłobek. Maj, który rozpoczął się długim weekendem, piękną pogodą i wiosennymi wyjazdami, dla wielu rodziców niestety będzie, jak co roku, miesiącem niespełnionych nadziei. 17 maja w publicznych żłobkach wywieszone zostaną listy dzieci przyjętych w ramach tegorocznej rekrutacji. 28 maja w przedszkolach pojawią się listy dzieci zakwalifikowanych do danej placówki. I tu niestety, Drodzy Rodzice, przygotujcie się na „policzek” od państwa. Otóż wielu z Was dowie się, że Wasze dziecko niestety nie zakwalifikowało się do żłobka czy przedszkola publicznego. Taką też sytuację mieliśmy my z Żoną w 2010 roku, kiedy to nasz Kuba nie został przyjęty do żłobka. Wówczas z pomocą przyszła nam moja Mama, która podjęła się dziennej opieki nad Kubą. Ale gdyby nie ona, to co? Prywatna opieka? Chętnie, ale mając „na karku” kredyt na mieszkanie, nie było nas na nią stać. Niestety, wielu rodziców zostanie mimowolnie postawionych przed wyborem – praca czy dziecko? Ale jak zrezygnować z pracy, kiedy nikomu się nie przelewa? I tu jest sedno problemu. Młodzi ludzie boją się zdecydować na dziecko, bo nie mają jasnej wizji stabilnej przyszłości. Matki, które zwalniane są z pracy zaraz po powrocie z urlopu macierzyńskiego, rodzice, którzy drżą o pracę, kiedy muszą pójść na zwolnienie lekarskie w związku z chorobą dziecka – to tylko podstawowe problemy, z jakimi borykają się młode rodziny. Polityka prorodzinna powinna być ukierunkowana przede wszystkim na zapewnienie młodym Kuba z Mamą ludziom, którzy stają się rodzicami, jak najbardziej stabilnych i bezpiecznych warunków bytowania. Polityka prorodzinna musi być systemem naczyń połączonych, w której znajdą się elementy polityki fiskalnej, polityki zatrudnienia, polityki społecznej i polityki mieszkaniowej. Ten system musi działać tak, aby strach przed rodzicielstwem był jak najmniejszy, bo przecież uniknąć go całkowicie się nie da. Ludzie chcą pracować i chcą mieć dzieci. Ale państwo musi ich w tej sytuacji chronić, a w wypadku utraty pracy zapewnić rodzinie godny byt, przynajmniej przez kilka miesięcy, być może koniecznych na znalezienie nowego zatrudnienia. Musi przejąć na siebie ciężar spłaty kredytu mieszkaniowego, bo przecież znakomita większość młodych ludzi mieszkania ma kredytowane. Państwo musi zobowiązać się, że w chwili dla młodej rodziny krytycznej, nie zostawi jej na pastwę losu. Nie pozwoli doprowadzić do załamania jej budżetu, eksmisji czy podobnych dramatów. Oczywiście gwarancja taka nie może być bezterminowa, musi jednak istnieć. Bez pewności stabilnego (co nie znaczy przecież, że luksusowego) bytu, młodzi ludzie nie podejmą ryzyka. Państwo musi też na siebie przejąć częściowo obowiązek wychowania dziecka – tu mowa właśnie o żłobkach, przedszkolach i szkołach. Dla władzy jest to też inwestycja – kiedyś z pracy tego młodego człowieka państwo będzie przecież czerpać korzyści w postaci podatków. Dobrze i mądrze prowadzona polityka prorodzinna to fundament społeczeństwa i podstawa gospodarki. Przecież ludzie, którzy mają dzieci, a są aktywni zawodowo, to źródło wzrostu PKB narodu. Społeczeństwo coraz liczniejsze – takie, w którym jest coraz więcej młodych ludzi – to społeczeństwo przyszłości. W takim społeczeństwie będzie komu pracować na nasze emerytury i może nie będzie konieczne ani podnoszenie wieku emerytalnego, ani inne wyrzeczenia związane z dopinaniem budżetu. Taka polityka nie jest oczywiście bezkosztowa, ale jej cena to inwestycja w naród, inwestycja pewna – taka, która przy- niesie korzyści. A naród dzietny to naród szczęśliwy, bowiem rodzicielstwo to najpiękniejszy aspekt życia ludzkiego. Czytelnicy, którzy są już rodzicami to wiedzą, jeśli zaś Wy jeszcze nimi nie jesteście, to zapytajcie swoich rodziców – na pewno potwierdzą te słowa. Świetnie byłoby, gdyby o tym też przypomnieli sobie członkowie naszych władz, którzy za kształtowanie polityki prorodzinnej, a co za tym idzie przyszłości tego narodu, są odpowiedzialni. Trzymam za to kciuki. REKLAMA ul. Czajkowskiego 11-13, Wrocław tel. 608-340-742 tel. 71/ 78-59-625 e-mail: [email protected] www.bogdanglass.pl OFERTA: lustra na wymiar szkło do kuchni kabiny prysznicowe drzwi, półki i blaty 20% Rabatu 100zł KUPON przy zamówieniu za min 500 zł maj 2012 str 35 REKLAMA Reklama PReklama Reklama Drzewka Słowo wrocławian maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 36 Publicystyka Wywiad z Maciejem Kubicą Wywiad z Maciejem Kubicą, prezesem Koła Ogólnej teorii Ekonomii im. Ludwiga von Misesa na Uniwersytecie Wrocławskim, działaczem wrocławskiego Klubu Austriackiej Szkoły Ekonomii. Czy zechciałbyś przybliżyć nam historię Klubów Austriackiej Szkoły Ekonomii, a w szczególności oddziału wrocławskiego? KASE Wrocław to klub o najdłuższej historii w Polsce. Protoplastą całej sieci KASE było Koło Ogólnej Teorii Ekonomii im. Ludwiga von Misesa przy Uniwersytecie Wrocławskim (w skrócie – Koło Misesa), założone w 2003 roku przez niezwykle charyzmatycznego Mateusza Machaja. W latach 2008-2010 działały we Wrocławiu dwa Kluby – jeden na Uniwersytecie Wrocławskim, drugi na Uniwersytecie Ekonomicznym, a później na Politechnice Wrocławskiej. Obecnie Kluby połączyły się i spotkania odbywają się na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego przy współpracy z Kołem Misesa. KASE Wrocław to jeden z najaktywniejszych KASE w Polsce. Referaty regularnie przedstawiają eksperci i współpracownicy Instytutu Misesa (m.in. Mateusz Machaj, Jacek Kubisz, Jan Lewiński, Stanisław Kwiatkowski, Jakub Bożydar Wiśniewski). Publikujemy też artykuły oraz bierzemy udział w debatach i życiu intelektualnym miasta. Więcej o projekcie KASE: http://mises.pl/wp-content/uploads/2011/09/ Raport_KASE_2010-2011.pdf Jak obecnie wygląda działalność KASE Wrocław? Przeprowadzamy regularne spotkania dotyczące ekonomii, filozofii politycznej, problematyki prawa własności, ułomnego funkcjonowania aparatu państwowego, metodologii nauki ekonomii, cykli koniunkturalnych, dorobku znanych ekonomistów głównego nurtu obdarowanych Nagrodą Banku Szwecji im. Alfreda Nobla, a przede wszystkim – dorobku myślicieli Austriackiej Szkoły Ekonomii. Ponadto poruszane są aktualne wydarzenia w kontekście ekonomicznym. Od lutego członkowie KASE Wrocław wznowili funkcjonowanie Kryzys Bloga (http:// kryzys.mises.pl) śledzącego wydarzenia, o których mainstreamowe media zdają się zapominać, a którego treści rozwijane i tłumaczone są na spotkaniach. Przed tygodniem otwarta została prywatna Biblioteka Austriacka, licząca ponad 160 pozycji raczej niedostępnych w bibliotekach publicznych: www.biblioteka.austriacy.pl/libraries/view/5 Co wyróżnia szkołę austriacką spośród innych szkół ekonomii? Czy wykład ekonomii (np. na studiach) prowadzony od początku według zasad "austriackich" różniłby się znacząco od tego, z czym obecnie spotykają się najczęściej studenci? Przede wszystkim wykazywałby nieskuteczność wszelkich podejmowanych przez państwo ingerencji w spontanicznie funkcjonujący ład rynkowy. Więcej uwagi poświęcano by długofalowym skutkom polityki gospodarczej. Zwracano by uwagę „nie tylko na to, co widać, ale także na to, czego nie widać”. Ponadto wykład byłby mniej zmatematyzowany, a bardziej skupiałby się na psychologii działającego w świecie niepewnej i cząstkowej informacji niedoskonałego człowieka. Do analizy przyjmowane byłoby znacznie mniej absurdalnych założeń ułatwiających modelowanie. Oczywiście zupełnie inaczej zostałyby przedstawione zagadnienia związane z polityką pieniężną czy cyklicznością gospodarki, co wiązałoby się z propagowaniem standardu złota. Czy istnieją jakieś mity i uprzedzenia dotyczące ASE, które warto byłoby sprostować? Ja na przykład spotkałem się z przeświadczeniem, że "ASE jest oderwana od rzeczywistości" lub też, że "postrzega człowieka wyłącznie przez pryzmat pieniędzy i zysku"... Uważam, że to właśnie ekonomiści głównego nurtu, bazując na absurdalnych założeniach, są oderwani od rzeczywistości. Proszę sobie wyobrazić, że na jednych z kursowych ćwiczeń porównujemy użyteczności koszyków dóbr całkowicie zmatematyzowaną metodą. Przecież działający człowiek nigdy nie myśli, że „5 bananów będzie dla niego o 4 jednostki bardziej użyteczne niż 3 pomarańcze” (pytanie zadane prowadzącej, o jakie jednostki chodzi, wprowadziło ją w delikatne zakłopotanie). Człowiek, gdy ma dysponować swoim portfelem, potrafi jedynie stwierdzić, co preferuje bardziej, a co mniej. To się objawia poprzez wybór, którego dokonuje. Postrzeganie człowieka przez pryzmat pieniędzy i zysku to raczej perspektywa neoklasyków. Austriacy bazują na aksjomacie działającego człowieka, a nie jakiegoś idealnego bytu dążącego do zysku, ale człowieka posiadającego własne nieznane nam cele, który dąży do zaspokajania stanu z jego subiektywnej perspektywy mniej pożądanego stanem bardziej pożądanym. Jeżeli więc obiektem naszego zainteresowania będzie ideowy komunista, nie będzie on swym działaniem dążył do zysku, ale w jego mniemaniu stanu bardziej pożądanego – ustroju kolektywnego. W czym "austriacy" upatrują głównych przyczyn obecnego kryzysu finansowego i gospodarczego? Właśnie klarowne opisanie przyczyn obecnego kryzysu sprawiło, że austriacy zaczęli przedzierać się do głównonurtowych mediów i jest o nich coraz głośniej. W dużym skrócie: oderwanie pieniądza od jakiegokolwiek wartościowego towaru umożliwia zwiększanie jego podaży praktycznie bez ograniczeń. Natomiast arbitralna możliwość manipulacji stopą procentową, która przestaje informować przedsiębiorców o preferencji czasowej ludzi (skłonności do oszczędzania czy konsumpcji), prowadzi do błędnych inwestycji. Te zaś ze względu na sfałszowaną informację o ilości dostępnego kapitału okazują się a posteriori nieopłacalne w realizacji. Gdy przedsiębiorcy zauważają, że nie mają tyle kapitału, ile założyli na początku i nie ma szans na zrealizowanie pierwotnej inwestycji, wycofują środki i następuje załamanie. Co "austriacki" ekonomista doradziłby prezydentowi Wrocławia (lub podobnego miasta), gdyby przyszło mu doradzać w sprawach lokalnych ? Podobno około 1680 roku potężny francuski minister finansów Jean-Baptiste Colbert zapytał grupę francuskich przedsiębiorców: „Co mogę dla was zrobić, jak przysłużyć się do promocji handlu?”. Reprezentujący ich M. Le Gendre odpowiedział po prostu „Laissez-faire nous”. Myślę, że jego stwierdzenie nie straciło na aktualności. Likwidujmy ograniczenia, dajmy ludziom działać, a najlepiej zadbają o własne interesy. REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 Reklama PReklama REKLAMA str 37 maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Reklama Gdzie i kiedy? Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012 (czyli UEFA Euro 2012) będą trwały ponad 20 dni. Uroczyste otwarcie nastąpi 8 czerwca w Warszawie, finał natomiast – 1 lipca w Kijowie. 16 drużyn rozegra 31 meczy. Reprezentowane będą następujące kraje: Polska, Ukraina, Niemcy, Rosja, Włochy, Francja, Holandia, Grecja, Anglia, Dania, Hiszpania, Szwecja, Chorwacja, Irlandia, Czechy i Portugalia. Zawodnicy będą rywalizować na ośmiu stadionach w ośmiu miastach. Są to: Warszawa, Gdańsk, Wrocław, Poznań, Kijów, Donieck, Charków i Lwów. EURO Hymn Hymnem Euro 2012 została piosenka „Koko, Euro spoko” zespołu folklorystycznego Jarzębina z miejscowości Kocudza. Wybrano ją spośród stu innych. Dziarskie panie z Jarzębiny wyprzedziły nawet takie gwiazdy jak Feel, Wilki, Kobrancka czy Maryla Rodowicz. „Koko, koko, Euro spoko, piłka leci hen, wysoko/ wszyscy razem zaśpiewajmy, naszym doping dajmy” – tak brzmi refren tej skocznej i dość przaśnej kompozycji. Oczywiście wybór tego utworu wzbudził rozmaite reakcje – według niektórych kibiców to zwykły obciach i nieporozumienie. Innym się (być może) podoba… str 38 Szeroki skład Trener Franciszek Smuda podał w środę (2 maja) nazwiska 26 zawodników, z których 23 weźmie udział w zawodach. Są to: bramkarze: Łukasz Fabiański - 27 lat - Arsenal Londyn Wojciech Szczęsny - 22 lata - Arsenal Londyn Przemysław Tytoń - 24 lata - PSV Eindhoven obrońcy: Sebastian Boenisch - 25 lat - Werder Brema Kamil Glik - 24 lata - FC Torino Marcin Kamiński - 20 lat - Lech Poznań Tomasz Jodłowiec - 26 lat - Polonia Warszawa Damien Perquis - 28 lat – Sochaux Łukasz Piszczek - 26 lat - Borussia Dortmund Marcin Wasilewski - 32 lata - Anderlecht Bruksela Jakub Wawrzyniak - 28 lat - Legia Warszawa Grzegorz Wojtkowiak - 28 lat - Lech Poznań pomocnicy: Jakub Błaszczykowski - 26 lat - kapitan - Borussia Dortmund Dariusz Dudka - 28 lat – Auxerre Kamil Grosicki - 24 lata – Sivasspor Adam Matuszczyk - 23 lata - Fortuna Düsseldorf Adrian Mierzejewski - 25 lat – Trabzonspor Rafał Murawski - 31 lat - Lech Poznań Ludovic Obraniak - 27 lat – Bordeaux Eugen Polanski - 26 lat - FSV Mainz Maciej Rybus - 22 lata - Terek Grozny Rafał Wolski - 19 lat - Legia Warszawa napastnicy: Paweł Brożek - 29 lat – Celtic Michał Kucharczyk - 21 lat - Legia Warszawa Robert Lewandowski - 23 lata - Borussia Dortmund Artur Sobiech - 22 lata - Hannover 96 Za samo wzięcie udziału w imprezie każdy z zawodników otrzyma po 62 tys. zł startowego za mecze grupowe (łącznie trzy) oraz dodatkowo po 21 tys. zł za każdy następny rozegrany mecz. Przewidziane są także niemałe premie, jeśli chodzi o mecze w grupie: za wygrany mecz 90 500 zł, za zremisowany – 45 300 zł. Po ewentualnym wyjściu z grupy piłkarze mają dostać, niezależnie od wyniku meczu – po 181 000 zł za ćwierćfinał, 271 000 zł za udział w półfinale, 407 000 zł za finał oraz po 687 000 zł za mistrzostwo. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 39 2012 Wrocławski stadion Specjalnie pod kątem Euro 2012 we Wrocławiu wybudowano – za ponad 850 milionów złotych – nowy Stadion Miejski. Rozegrane będą na nim trzy mecze grupowe, w tym jeden z udziałem Reprezentacji Polski (16 czerwca). Stadion przewidziany jest na ponad 44 tysiące miejsc (102 miejsca przystosowano do potrzeb osób niepełnosprawnych) i zajmuje 11 hektarów na wrocławskich Pilczycach (między Lotniczą, Królewiecką i aleją Śląską). Boisko ma wymiary 105 na 68 metrów. Wysokość obiektu to prawie 40 metrów. Zamontowano na nim dwa telebimy, każdy o powierzchni 12,8 x 7,68 m. Stadion położony jest (w linii prostej) 8 kilometrów od dworców PKP i PKS, 7 kilometrów od Rynku i 5 kilometrów od lotniska. Można do niego dotrzeć tramwajami: 31 PLUS, 32 PLUS, 3, 10, 20 i 33 PLUS oraz autobusami: 103, 403, 435 i 128. Trzy rzeczy Na organizację wielkiej imprezy futbolowej potrzeba, podobnie jak na prowadzenie wojny, trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy oraz pieniędzy. Pytanie tylko: czy wydane fundusze się zwrócą? Na łamach „Słowa Wrocławian” przedstawialiśmy niedawno sceptyczną analizę kosztów organizacji Euro 2012, przygotowaną przez Marka Łangalisa na zamówienie Instytutu Globalizacji. W jego opracowaniu przeczytać możemy m.in. o tym, że według planów urzędników inwestycje związane z Euro kosztować będą prawie 88 miliardów złotych, przy czym budowa czterech stadionów pochłonie raptem 4,5 miliarda. Według Łangalisa wpływy z turystyki i przyjazdu zagranicznych gości będą rzędu 120 milionów złotych, a UEFA za wynajem stadionów zapłaci 5 milionów. Ogólny wniosek autora jest taki, że „gdyby zsumować wszystkie wydatki przewidziane w związku z Euro 2012, to jeden bilet na mecz musiałby kosztować... 250 tysięcy złotych. I tyle zapłacą podatnicy. A do tego dochodzą jeszcze odsetki od kredytów zaciągniętych na poczet organizacji mistrzostw (4,45 miliarda zł rocznie).” Analiza Łangalisa nie jest jednak jedynym możliwym spojrzeniem na kwestię rozliczenia Euro. Można przecież zwrócić uwagę także na to, że takie inwestycje jak nowe (lub odnowione) drogi, obwodnice, dworce czy lotniska będą służyć mieszkańcom także długo po zakończeniu Euro. Podobnie ma się sprawa ze stadionami – przy założeniu, że lokalni włodarze będą potrafili je efektywnie wykorzystać. maj 2012 Reklama PReklama Jak do tego doszło? Polska i Ukraina rozpoczęły starania o organizację Mistrzostw Europy już prawie 10 lat temu. W 2003 roku Hryhorij Surkis, prezes Ukraińskiego Związku Piłki Nożnej (FFU), skontaktował się z PZPN i zaproponował wspólną organizację wielkiej imprezy futbolowej. 27 września 2003 roku PZPN i FFU podpisały we Lwowie umowę o współpracy przy organizacji Euro 2012. Starania mające na celu przekonanie UEFA o atrakcyjności polsko-ukraińskiej oferty trwały ponad 3 lata. Wreszcie, 18 kwietnia 2007 roku, Komitet Wykonawczy UEFA w tajnym głosowaniu przydzielił Polsce i Ukrainie organizację Mistrzostw w roku 2012. Oznaczało to odrzucenie ofert konkurencyjnych: włoskiej i chorwacko-węgierskiej. Henri Delaunay Nazwisko to jest chyba umiarkowanie znane w Polsce, skoro postaci tej nie ma nawet w polskiej Wikipedii. Tymczasem to właśnie Henri Delaunay (1883 – 1955), francuski działacz piłkarski, członek FIFA i UEFA, był jednym z pomysłodawców Mistrzostw Europy. Swoją koncepcję przedstawił już w roku 1927, ale pierwsze rozgrywki odbyły się dopiero w roku 1960, pięć lat po śmierci Delaunaya. Jego imię nosi oficjalny, srebrny puchar Mistrzostw. 4 maja puchar ten przywieziony został do Wrocławia. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Sport Śląsk awansował, Ślęza nie Dariusz Parossa Dwa zasłużone wrocławskie kluby walczyły w tym sezonie o powrót na zaplecze ekstraklasy. Sztuka ta udała się piłkarzom ręcznym Śląska Wrocław, natomiast koszykarki Ślęzy marzenia o awansie muszą odłożyć do przyszłego roku. Reaktywowany zespól szczypiornistów Śląska już na dwie kolejki przed końcem drugoligowych rozgrywek zapewnił sobie awans do I ligi. Zespół, będący mieszanką rutyny z młodością, nie miał równych sobie rywali i od samego początku wyraźnie zdominował zmagania drugoligowców. Koszykarkom Ślęzy nie udało się awansem uczcić 25. rocznicy jedynego tytułu mistrzyń Polski, która przypada w tym roku. Wrocławianki po wygraniu wszystkich spotkań w fazie zasadniczej i w tur- nieju półfinałowym, w finałach musiały – po zaciętych meczach – uznać wyższość rywalek. A kibicom pozostaje nadzieja, że za rok to my będziemy się cieszyć z awansu. Aby jednak tak się stało, konieczne są wzmocnienia w drużynie, a do tego potrzebne są pieniądze. Być może (tak jak w przypadku piłkarzy ręcznych) znajdzie się ktoś, kto wspomoże ten wielce zasłużony dla Wrocławia zespól, bo kibice bardzo już się stęsknili za basketem na najwyższym poziomie. str 40 Śląsk mistrzem Stało się. Śląsk Wrocław – po raz drugi w swojej historii – został mistrzem Polski w piłce nożnej. Poprzedni raz zdarzyło się to w sezonie 1976 / 1977, a więc 35 lat temu. Szmat czasu! Ulice Wrocławia przedstawiały niecodzienny widok w niedzielny wieczór 6 maja. Widok rzeszy ludzi przemierzających centrum z radosnymi okrzykami (i niekiedy chwiejnym krokiem) mógł być zaskakujący dla kogoś niezorientowanego w temacie. Tysiące wrocławian płci obojga świętowało na różne sposoby zwycięstwo lokalnej drużyny, powiewały zielone flagi i szaliki. Mecz jednak nie odbywał się w stolicy Dolnego Śląska, ale w Krakowie, gdzie Śląsk zmierzył się z tamtejszą Wisłą – i wygrał 1:0. Tryumf oglądały 22 tysiące widzów na trybunach stadionu przy ul. Reymonta. Bramkę dla Śląska strzelił główką Rok Elsner z podania Sebastiana Mili. Była to 51 minuta meczu. Było ostro, zdarzyło się kilka fauli, a jeden z piłkarzy Sport i kibice bywają różni Wojciech Mach Kto z nas nie zaczynał sportowych wyczynów od gry w piłkę. Ongiś grywano zwykłymi szmaciankami, gdyż inne nie były dostępne. Pierwsze gole wbijano w okna sąsiadów – brzęk szyby i wrzask był potwierdzeniem celności strzału… Starsi wrocławianie opowiadają jak jeszcze w latach 50tych w rejonie ul. Bujwida i Sienkiewicza grali w piłkę nożną wyciągniętymi z rozbitych grobów poniemieckich czaszkami. Powietrze aż furczało! Dla XXI-wiecznych fanatyków (czyli kiboli) od zawodów często ważniejsze jest udane rozrabianie przed, w czasie i po meczu. Nie do pojęcia są dla nich relacje z lat 50-, 60- a nawet 70-tych, gdy np. ówcześni fani Górnika Zabrze i Ruchu Chorzów mieli idylliczne stosunki między sobą. Interesował ich naprawdę sport. Na emocjonujących meczach derbowych zgodnie siedzieli obok siebie, kulturalnie popijali piwo (wtedy było wolno) i wspólnie bez ekscesów dopingowali zawodników obu drużyn. Po meczu jedni się cieszyli, inni smucili ale jedni drugich pocieszali, a potem razem dodatkowo wypijali jeszcze coś mocniejszego. A dzisiaj młodzież (a nawet dzieci) bez okazji popija alkohol – i nie tylko… W tamtych latach najgorszym epitetem pod adresem arbitra było „sędzia kalosz” oraz „sędzia kanarki doić”. A teraz kibole potrafią bezkarnie wtargnąć na trening piłkarzy i groźbami motywować ich do gry… Historyczny był mecz w 1951 r. gdy Polonia Bytom spadła z ekstraklasy a wierni kibice stwierdzili, że to nie wina zawodników. Dlatego, na pocieszenie Słowo Wrocławian Gazeta lokalna zaprosili ich na suty bankiet oznacza takiego naiwniaka, który nadal wierzy w to, że do rzeźni… cokolwiek decyduje się na boPóźniej nastąpiła era prze- isku, w uczciwej grze. A dla kupstw, wypaczania wyników dzieci Telewizja Polska przysportowych. Jeden ze znajo- gotowuje zestaw bajek, w któmych, w latach 70-tych gra- rych wszyscy działacze sportojący w juniorach Lotnika Psie wi i zawodnicy są uczciwi i nikt Pole wspomina, że już wtedy nie sprzedaje meczów… przekupywano tych młodych W urokliwej Lutyni koło Wrochłopców słodyczami i biletem do kina. Przy ważniej- cławia już od połowy lutego szych rozgrywkach oferowano br., przy pierwszej odwilży, im atrakcyjne wycieczki auto- na dużym boisku przy parku, rozpoczęły się intensywne karowe! treningi młodzieżowej drużyMoi koledzy, żużlowcy dobrej, ny B-klasowej Piast Lutynia. starej Sparty, czasem opowiada- Boisko było błotniste i zalali swoje przeżycia, lecz zapew- ne wodą, lecz pełni sportowego niali, iż wówczas odrzucali takie zapału przyszłościowi piłkarze zacięcie ćwiczyli wśród fonpropozycje. tann wodnych. W związku z tym Współcześnie słowo “kibic” może jeszcze w tym sezonie Śląska, Krzysztof Wołczek, dostał nawet czerwoną kartkę w 80 minucie. Inny zawodnik wrocławskiej drużyny, Łukasz Gikiewicz, dostał piłką prosto w twarz i zmuszony był później grać w opatrunku. Mniej więcej w tym samym czasie, w którym Wrocław walczył z Krakowem, Ruch Chorzów starł się u siebie z Lechią Gdańsk. Ponad siedem i pół tysiąca widzów oglądało te zmagania, z których obronną ręką (nogą?) wyszedł Ruch, wygrywając 2:1 z gdańszczanami. W efekcie Ruch został wicemistrzem Polski. Na trzecim miejscu znalazła się warszawska Legia. ta dzielna drużyna zgłoszona zostanie do rozgrywek ligi waterpolo, czyli piłki wodnej… Rygor i harmonogram zajęć utrzymuje w niej koordynator drużyny – dawny wojskowy a obecnie sołtys Lutyni – Daniel Uszyński. Wyniki sportowe już są znaczące choć jeszcze nieoficjalne… Warto się przespacerować do urokliwych Kuźnik i podziwiać. Dwa lata temu jako komentator sportowy miałem wielką przyjemność prowadzić na wesoło i muzycznie przygotować oprawę (m.in. kilkanaście piosenek o piłce nożnej) wiekopomny oficjalny mecz Artyści kontra Romowie. Zorganizowało go Wrocławskie Kulturalno-Artystyczne Stowarzyszenie RITA BAUM a przeciwnikiem była znana młodzieżowa drużyna romska KALE GADA z Legnicy. Wśród artystów grał z poświęceniem były stoper Polaru Zakrzów – red. Andrzej Ficowski. Po zaciętym meczu, w obecności oficjeli obu miast i przedstawicieli pięciu klanów romskich z Ołbina oraz wielu wrocławian, w serdecznej atmosferze team twórców przegrał 8 : 1. W najniższych klasach rozgrywkowych zdarzało się, że piłkę przypadkiem kopniętą na widzów ci po prostu chowali i nie oddawali. Były sytuacje, iż po kilku minutach sędzia musiał odgwizdać przerwanie meczu i walkower! Od 5 lat na osiedlch Kuźniki i Nowy Dwór piłkarscy kibice Śląska mają dobre relacje z Radą Osiedla. Dobrowolnie i fantastycznie ozdobili sportowym graffiti w barwachukochanej drużyny wiele dotychczas szarych, smutnych miejsc. M.in. w rejonie ul. Sarbinowskiej i Majakowskiego, przy placu festynowym, ozdobili dawne kolejowe garaże przy Kołobrzeskiej i budynek miejski przy Hermanowskiej róg Koszalińskiej. I nikt nie śmie tych rysunków zabrudzić! Gratulować należy pomysłu i wykonania! Po zawodach nastąpiło wielkie zbratanie wszystkich i wspólna dietetyczna kolacja… Przez dwa lata artyści dochodzili do siebie i w tym roku odbędzie się rewanż – dodatkowo także w formie pisania wierszy i poematów na czas! maj 2012 Reklama PReklama REKLAMA str 41 maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna Będzie się działo Maj 2012 Opracował: Adam T. Witczak – Co się będzie działo we Wrocławiu? 10 maja w klubie Firlej (ul. Grabiszyńska 56) wystąpi Digit All Love. Grupa powstała w roku 2005, dwa lata później wydała swój debiutancki album „digitallove”. W skład zespołu wchodzi aż osiem osób, w tym trio smyczkowe i wokalistka Natalia Grosiak. Koncert w Firleju zacznie się o godzinie 20:00. 12 maja w Synagodze pod Białym Bocianem (ul. Włodkowica 7) wystąpią Quartet Klezmer Trio i Sławek Dudar Projekt. Koncert rozpocznie się o 21:33 (nietypowo). Quartet Klezmer Trio - Magda Brudzińska (śpiew i altówka), Oskar Gut (akordeon) i Michał Siudyszewski (kontrabas) – to muzycy z Krakowa, inspirujący się muzyką klezmerską, jazzem i folklorem. Sławek Dudar Projekt – Klezmer Jazz Session – to program przygotowany specjalnie na potrzeby Festiwalu Kultury Żydowskiej. Saksofonista i perkusista Sławek Dudar wystąpi wraz z Robertem Jarmużkiem (pianino, akordeon), Kamilem Pełką (kontrabas) i Marcinem Rakiem (perkusja). 12 i 13 maja we Wrocławiu odbędą się koncerty Wrocławskiej Orkiestry Kameralnej Leopoldinum. Dyrygować będzie Guenter Pichler, jako solistka wystąpi skrzypaczka Tanja Becker-Bender. W programie utwory W. A. Mozarta (VII Kwartet Es-dur), K. A. Hartmanna (Concerto funébre) i J. Brahmsa (I Sekstet B-dur op. 18). Warto zwrócić uwagę na Concerto funébre Hartmanna – utwór będący protestem przeciw polityce Hitlera i rozpętaniu przezeń wojny w Europie. Kompozycja miała swoją premierę we wrześniu 1939 roku na terenie neutralnej Szwajcarii. Jest to dzieło ekspresyjne, monumentalne i katastroficzne. 13 maja w Hali Stulecia wykonane będą symfoniczne aranżacje utworów legendarnej grupy rockowej Queen. Wykonawcami będą filharmonicy Alla Vienna, chór Vivid Singers i aktor wcielający się w rolę Freddiego Mercury’ego. Organizatorzy zapowiadają wielkie widowisko, w którym elementy muzyki klasycznej przeplatać będą się z rockiem, nagłośnienie będzie potężne, nie zabraknie też kolorowych świateł i oryginalnych pomysłów. 15 maja w Centrum Kultury Impart (ul. Mazowiecka 17) wystąpi zespół jazzowy Night Life Sextet. Grupa wykonuje m.in. standardy jazzowe z lat 40-tych, 50-tych i 60-tych, ale ma w swoim repertuarze także kompozycje autorskie. 16 maja w Hali Orbita wystąpi Eva Mendes, brazylijska artystka porównywana do znanej piosenkarki Sade. Iva jest autorką przebojów takich jak „If You Leave Me Now”, „Natural High” czy „What You Love To Do”. Koncert będzie częścią Ethno Jazz Festival. Iva Mendes pochodzi z miasta Ceres. W dzieciństwie śpiewała w kościelnym chórze i grała na pianinie. Studiowała muzykę na uniwersytecie w Goiani oraz uczyła w szkole, a także występowała w miejscowych kafejkach. Jej międzynarodowa kariera rozpoczęła się w Londynie, gdzie zadebiutowała w roku 2004 na rynku płytowym albumem „Ive Mendes”. Jej najnowszy krążek to „Magnetism”. Przy realizacji obu obecny był Robin Millar, producent Sade. 17 maja w klubie Firlej zagrają zespoły Niechęć i Organ Spot. Niechęć to grupa, która łączy jazz z intensywnością rocka psychodelicznego i muzyką filmową. Na początku kwietnia ukazała się ich debiutancka płyta „Śmierć w miękkim futerku”. Organ Spot to trio, w którego skład wchodzą Szymon Mika (gitara), Szymon Fortuna (perkusja) oraz Kajetan Galas (organy Hammonda). Koncert rozpocznie się o godzinie 19:00. 13 maja we wrocławskim klubie Alibi przy ul. Grunwaldzkiej 67 wystąpi słynna formacja rockowa Voo Voo. Będzie to koncert charytatywny pod tytułem „Przy Lampce”. Zespół łączy elementy rockowe z folklorem z różnych stron świata, inspirują się także nu jazzem czy połamanymi beatami elektronicznymi. Grupa, dowodzona przez Wojciecha Waglewskiego, istnieje od roku 1985. Występ w Alibi będzie częścią obchodów 40-tej rocznicy powstania Duszpasterstwa Akademickiego Dominik. Słowo Wrocławian Gazeta lokalna 18 maja w Firleju (ul. Grabiszyńska 56) zagra Tides From Nebula – polska grupa post-rockowa, która powstała w roku 2008. Zespół zafascynowany jest m.in. tematyką przestrzeni kosmicznej, innych planet etc. Wydali dotąd dwa albumy: „Aura” (2009) i „Earthshine” (2011). Koncert w Firleju rozpocznie się o godzinie 19:00. Tides From Nebula gra rozbudowaną, zróżnicowaną muzykę na naprawdę wysokim poziomie. Rock psychodeliczny przeplata się tu z hard-rockiem i ambientem, a nad całością góruje perfekcyjnie zbudowany nastrój melancholii i zadumy. str 42 23 maja w klubie Eter wystąpi Parov Stelar Band. Pod pseudonimem Parov Stelar skrywa się Marcus Füreder – austriacki muzyk i producent, obracający się w obszarach trip-hopu, lounge i downtempo. Artysta korzysta nie tylko z brzmień elektronicznych, ale także z fortepianu czy trąbki. Nagrał dotąd trzy albumy solowe, pojawił się także na kilku kompilacjach. W swojej twórczości nawiązuje nawet do jazzu i swingu lat 20-tych. Parov Stelar grywał już w Polsce, zaś obecna trasa jest jednocześnie promocją nowego krążka, zatytułowanego „The Princess”. 24 maja w klubie Eter zagra o godzinie 20:00 zespół Pink Martini. Ich muzyka reklamowana jest jako mieszanka latino i lounge, podana w manierze retro, z nawiązaniem do dawnych klimatów music-hallu i starych szlagierów. Zespół pochodzi z USA, istnieje od roku 1994, koncertował dotąd w filharmoniach, klubach i galeriach sztuki. Wydali dotąd kilka albumów, najnowszy to „1969”, nagrany wspólnie z Saori Yuki. 26 maja w Sali Koncertowej im. J. Kaczmarka Radia Wrocław (ul. Karkonoska 10) wystąpi Anita Lipnicka z zespołem Voice Band. Voice Band to męski kwartet wokalny, któremu towarzyszy akordeon. Grupa nawiązuje do piosenek z lat 30-tych, 3 kwietnia 2012 roku ukazał się ich debiutancki album „W siódmym niebie”, współtworzony właśnie przez Anitę Lipnicką. 30 maja w klubie Firlej (ul. Grabiszyńska 56) zagrają Paula i Karol. Mogłoby się zdawać, że to skromny duet folkowy, ale w rzeczywistości to cały zespół, wyposażony m.in. w bas, gitarę, perkusję i klawisze. Wydali dotąd dwa albumy (EP „Goodnight Warsaw” i LP „Overshare”), grali kilkadziesiąt koncertów w Polsce i Europie. 31 maja w klubie Alive wystąpią Non-Camera i lost.minds. Non-Camera to zespół z Wrocławia, inspirująca się m.in. estetyką post-rocka, zaś lost.minds to niemiecka kapela, istniejąca od roku 2004, grająca zróżnicowaną muzykę na przecięciu drum and bassu, indie rocka i elektroniki. Koncert zacznie się o godzinie 21:00. 2 czerwca w klubie Madness (ul. Hubska 6) wystąpi grupa h.R.A.B.I.A, powstała w 2009 roku z inicjatywy Adriana Markiewicza i Tomasza Dzienia. W twórczości grupy słychać wpływy piosenki poetyckiej, bluesa i muzyki rockowej. 5 czerwca w Browarze Mieszczańskim (Hubska 4448) wystąpi Araab Muzik, czyli Abraham Orellana, wirtuoz syntezatorów i maszyn perkusyjnych MPC. Współpracował z takimi wykonawcami jak Fabulous, Ludacris czy Young Jeezy. Gra silnie zrytmizowaną muzykę z pogranicza hip-hopu, electro i dubstepu. maj 2012 str 43 Wrocławskie Towarzystwo Miłośników Historii zaprasza na kontynuację cyklu odczytów nt. „O historii Wrocławia i Śląska inaczej”. Odczyty będą się odbywać jak zwykle w co drugi wtorek, o godzinie 18:00, w Audytorium Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego, przy ul. Szewskiej 49 (I piętro). 8 maja Bożena Kumor-Gomułka przedstawi prelekcję pt. „Biblioteka Miejska (Stadtbibliothek Breslau) 1865-1945 — rozdział z dziejów naukowych księgozbiorów wrocławskich”. 22 maja Rafał Nowakowski opowie o trudnych początkach samorządu miejskiego we Wrocławiu po roku 1989. 6 czerwca Tomasz Sielicki wygłosi wykład na temat wrocławskich tramwajów konnych. Muzeum Miejskie Wrocławia oraz Wrocławskie Towarzystwo Miłośników Historii zapraszają na kontynuację spotkań „Soboty w Pałacu”. Miejsce: Muzeum Sztuki Mieszczańskiej, Stary Ratusz, Rynek 1, Sala Wielka. Godzina 12:00. 26 maja prof. Jerzy Maroń wygłosi wykład pt. „Wrocław w okresie wojny trzydziestoletniej (1618-1648)”. 12 maja w Hotelu Duet organizowana jest konferencja pt. „Działalność naukowa i społeczna studentów”. Przewidziane są cztery panele: nauki przyrodnicze, nauki inżynieryjne, nauki humanistyczne i społeczno-ekonomiczne oraz działalność społeczna. Celem jest omówienie związków pomiędzy działalnością studentów w stowarzyszeniach i kołach naukowych, a ich dalszą karierą zawodową. Od 16 do 18 maja we Wrocławiu i Polanicy Zdroju odbywać będzie się V Konferencja naukowa z udziałem gości zagranicznych „Współczesne problemy inżynierii środowiska”. Konferencja połączona będzie z obchodami jubileuszu 45-lecia pracy naukowo-dydaktycznej Prof. dr hab. inż. Włodzimierza Czamary. W zakresie tematycznym konferencji mieszczą się m.in. takie kwestie jak oczyszczanie ścieków, energia odnawialna, gospodarka wodna, gospodarka odpadami czy oddziaływanie budowli na środowisko. Wydarzenie organizuje Instytut Inżynierii Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. 17 i 18 maja w budynku Instytutu Historycznego przy ul. Szewskiej 49 odbywać będzie się VII Konferencja Młodych Naukowców. Podzielona będzie ona na trzy panele: „Religia i kultura”, „Regiony i społeczności lokalne” oraz „Najważniejszy czerwiec w historii”. 19 i 20 maja w siedzibie Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu przy ul. Ostrowskiego 30 odbywać będzie się interdyscyplinarna konferencja Zespołu Badania Wpływu Społecznego ZaBaWa pt. „Wokół wpływu społecznego”. Od 16 do 19 czerwca odbywać będzie się we Wrocławiu konferencja „Model Theory in Wrocław 2012”, poświęcona teorii modeli. Konferencja sponsorowana jest przez Instytut Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego oraz The Association for Symbolic Logic. Teoria modeli jest jednym z działów logiki matematycznej. Za jej twórcę uważany jest Alfred Tarski – polski matematyk żydowskiego pochodzenia. maj 2012 Będzie się działo Od 11 do 13 maja Teatr SZTAMPA grać będzie we Wrocławiu komedię Moliera pt. „Mieszczanin szlachcicem”. Sztukę przygotował Piotr Kurzawa z SM Capitol. Organizatorzy zapowiadają „barokową formę, dbałość o każdy szczegół konwencji, ruch sceniczny w stylu klasycznym”, a do tego „blask 200 świec i kostiumy wypożyczone m.in. z Muzeum Regionalnego w Środzie Śląskiej”. Spektakl grany będzie w Auli gmachu głównego Politechniki Wrocławskiej (budynek A-1). Bilety kosztują tylko 8 złotych. Rezerwacje pod adresem mailowym: rezerwacje. [email protected]. 15 maja w Operze Wrocławskiej (ul. Świdnicka 35) wystawiany będzie „Cyrulik sewilski” Gioacchino Rossiniego. Jest to jedna z najsłynniejszych oper w historii. Jej prapremiera odbyła się w roku 1816 w Rzymie. Za inscenizację i reżyserię odpowiedzialny jest Igor Przegrodzki. Od 17 do 20 maja na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego oglądać będzie można sztukę „Małe zbrodnie małżeńskie” Erica Emmanuela Schmitta. Bohaterami sztuki jest małżeństwo (co ciekawe, grane przez autentyczne małżeństwo: Grażynę Krukównę i Jerzego Schejbala), które przechodzi kryzys. Mąż przechodzi wypadek i wraca do domu z amnezją, co próbuje wykorzystać żona. Rodzi się jednak pytanie – czy to rzeczywiście amnezja, czy może tylko rola świadomie przyjęta przez męża…? Od 17 do 22 maja w każdy dzień (oprócz środy) we Wrocławskim Teatrze Współczesnym (ul. Rzeźnicza 12) wystawiana będzie sztuka „Kaspar” Petera Handke. Jest to awangardowe przedstawienie, dla którego punktem wyjścia jest autentyczna historia Kaspara Hausera, młodzieńca znalezionego w roku 1828 na ulicach Norymbergi. Kaspar Hauser prawie nie potrafił mówić (za wyjątkiem zdań „Chcę być jeźdźcem, jak mój ojciec” oraz „Nie wiem”), umiał zapisać tylko swoje imię i nazwisko. Kiedy nauczył się jako tako mówić, opowiadał, że całe życie spędził w małej, ciemnej celi, karmiony tylko chlebem i wodą przez nieustalone osoby. W 1833 roku Kaspar został zamordowany przez nieznanego sprawcę. Nigdy nie udało się rozwikłać jego zagadki. Wielu podejrzewało, że mógł być spokrewniony z rodziną Wielkiego Księcia Badenii, nie udało się jednak tego potwierdzić. 25 maja o godzinie 19:00 w Teatrze Arka przy ulicy Menniczej oglądać będzie można sztukę „Oskar i Pani Róża”. Reżyserem i autorem scenariusza jest Dariusz Taraszkiewicz, który częściowo oparł fabułę na motywach E. E. Schmitt „Oscar et le dame Rose”. Bohaterem sztuki jest dziesięcioletni, umierający chłopiec Oskar, który zaczyna pisać listy do Boga pod wpływem tajemniczej Pani Róży. Od 26 do 30 maja we Wrocławskim Teatrze Współczesnym codziennie o 19:00 wystawiane będzie „Pożegnanie jesieni” według Stanisława Ignacego Witkiewicza „Witkacego”. Jest to przygnębiająca, katastroficzna historia rozpadu burżuazyjnej kultury w obliczu najazdu totalitarnych barbarzyńców. Za adaptację i reżyserię odpowiedzialni są Piotr Sieklucki i Tomasz Kireńczuk. 30 maja w Operze Wrocławskiej prezentowany będzie „Król Roger” Karola Szymanowskiego. Autorem libretta do tej słynnej opery był znany pisarz Jarosław Iwaszkiewicz. Centralnym motywem dzieła jest mit Dionizosa i Apollina, a także wspomnienie Imperium Bizantyjskiego i fascynacja Orientem. Za kierownictwo muzyczne wrocławskiej inscenizacji odpowiedzialna jest Ewa Michnik, za inscenizację i reżyserię – Mariusz Treliński. Od 10 do 13 maja na terenie Państwowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu (ul. Poniatowskiego 2) odbywać będzie się dziewiąta edycja multimedialnego wydarzenia „Rytuał”, organizowanego przez Art & Industrial Gallery. Prezentowane będą wystawy i instalacje, a całość odbywa się pod hasłem „Dla Zdrowia”, które zapewne będzie interpretowane w dość przewrotny sposób... Industrial Art to przedsięwzięcie firmowane przez Macieja Fretta i Aureliusza Pisarzewskiego, muzyków wrocławskiej grupy industrialnej Job Karma. 12-13 maja duszpasterstwo Akademickie Dominik we Wrocławiu obchodzi 40-lecie swojego istnienia. Przez cztery dekady swojej działalności przez jego progi przeszło masę osób, w tym te najbardziej znane: senator Obremski, prezydent Dutkiewicz, śp. Władysław Stasiak i o. Ludwik Wiśniewski. Duszpasterstwo prężnie działało w opozycji za czasów PRL. W maju tego roku organizowane są obchody 40 rocznicy powstania Duszpasterstwa. Wezmą w nich udział duchowni i politycy, odbędzie się także koncert charytatywny. “Słowo Wrocławian” objęło patronat nad tym wydarzeniem. Uruchomiona została także specjalna strona poświęcona rocznicy: www.40lecie.pl 18 maja Dolnośląskie Stowarzyszenie Kulturalne „Panorama” prezentować będzie film Wandy Różyckiej-Zborowskiej „Duśka”. Projekcja odbędzie się w Centrum Kultury im. Jana Pawła II przy ul. Katedralnej 4 – w sali nr 3 o godzinie 18:00. 10 maja o godzinie 17:00 w Galerii Miejskiej przy ul. Kiełbaśniczej 28 odbędzie się wernisaż wystawy obrazów Katarzyny Banaś. Prace artystki inspirowane są wierszami duńskiego poety Jensa Fink-Jensena, który zaprezentuje podczas wernisażu swoją twórczość. Wystawa jest częścią festiwalu Noc Muzeów we Wrocławiu (19/20 maja). Projekt realizowany jest we współpracy z Duńskim Instytutem Kultury, pod patronatem honorowym Konsulatu Królestwa Danii. Wystawa czynna będzie do 22 maja 2012 roku. 30 maja roku we Wrocławiu odbędzie się uroczystość 70. rocznicy aresztowania członków Polskiego Ruchu Oporu OLIMP w wojennym Wrocławiu. Tajną organizację OLIMP tworzyli w latach 1941-1942 Ludzie z Literą „P” wywodzący się z okolic Kępna i Ostrzeszowa oraz przedstawiciele Polonii Wrocławskiej-Polacy spod Znaku Rodła. W sprawie udziału w obchodach i pomocy przy ich organizacji można kontaktować się z p. Tadeuszem Szczyrbakiem: [email protected] Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 44 Reklama ULOTKI PLAKATY WIZYTÓWKI NAJLEPSZE CENY ULOTKI KATALOGI TECZKI KRÓTKIE TERMINY ULOTKI PLAKATY WIZYTÓWKI WYSYŁKA GRATIS ULOTKI KATALOGI TECZKI NAJWYŻSZA JAKOŚĆ DRZEWKA Z PLANTACJI NAJLEPSZA CENA! Wycena OnLine 24/7 www.magnesmedia.pl Tel. 513 509 429 Wycena OnLine 24/7 www.magnesmedia.pl Tel. 513 509 429 Wycena OnLine 24/7 www.magnesmedia.pl Tel. 513 509 429 Wycena OnLine 24/7 www.magnesmedia.pl Tel. 513 509 429 CYPRYSY TAJE BUKSZPANY NAJLEPSZA CENA! [email protected] Tel. 517 53 10 10 [email protected] Tel. 517 53 10 10 PHU Arbryt drzwi w dwa tygodnie www.arbryt.pl Europejska Szkoła Doskonalenia Zawodowego kursy i szkolenia WESTART.EU oryginalna chemia z Niemiec www.westart.eu STREFACZYSTOŚCI pranie i czyszczenie dywanów LUSTREX ekskluzywny salon luster 71 311 34 56 Wrocław, ul. Kunickiego 59 www.esdz.pl 71 34 88 247 665 006 116 www.strefaczystosci.pl tel.: 503 864 579 Wrocław ul. Zagony 16 strona: www.lustrex.pl ROLLEX recyklery do asfaltu TREFLSTUDIO strony internetowe, pozycjonowanie SZKOŁA PASSIONE kursy języka włoskiego i angielskiego Wybickiego 26 www.recyklery.pl tel.: 502 333 803 Parkowa 25 www.treflstudio.pl tel. 663 303 603 Ann’ev Studio kosmetyki profesjonalnej www.annev.pl ul. Sokola 50 NEWCONNECT kursy dla pasjonatów FOREX www.newconnect.info.pl POŻYCZKANET.pl PRZYCHODNIA pożyczki i kredyty WETERYNARYJNA przez internet ŁUKASZEWSCY www.pozyczkanet.pl Przychodnia weterynaryjna Janina Łukaszewska www.przychodnia-lukaszewscy.pl Wrocław, ul. Paczkowska 26 BĄBELKOWA KRAINA Mini klub przedszkolny Ul. Kwiska 70 tel. 787401364 www.babelkowakraina.pl Majster Glass Szklarstwo www.majsterglass.pl Klub Kolorowe Misie żłobek prywatny Niepubliczny Żłobek Akademia Delfinka ul. Daszyńskiego 50A ul. Iławska 56 ul. Jaracza 71E Wrocław Aga. Salonik fryzjerski 71 355 55 01 Tel/fax: 71 346 61 61 Wrocław, Cementowa 20 www.agasalonik.pl Sokolnicza 7-17 (paw. 6) Bem s.c. Salon fryzjersko kosmetyczny Tel/fax: 71 783 33 32 Wrocław, Strońska 8b ULOTKI PLAKATY WIZYTÓWKI NAJLEPSZE CENY Wycena OnLine 24/7 www.magnesmedia.pl Tel. 513 509 429 to wyjątkowa forma promocji Twojej firmy 693 386 293 Optyka Mks. Szymczyk M. 71 372 61 71 51-118 Wrocław ul. Zawalna 11b [email protected] TWOJE HASŁO REKLAMOWE Umieść hasło reklamowe www.robtime.pl www.passioneszkola.pl [email protected] Skuteczna Fiszka akademia.delfinka.eu Rob Time. Zakład zegarmistrzowski. Fidor R. 71 787 20 01 Wrocław, Szewska 78 71 357 86 17 Dane informacyjne Zadzwoń i zamów 535 555 658 Zadzwoń i zamów Tel. 535 555 658 lub wyślij pocztą Karola Miarki 6-10 50-306 Wrocław Hasło reklamowe do 10 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 10 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 10 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 10 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ Dane informacyjne do 25 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 25 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 25 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 25 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ do 25 liter: _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ Skuteczna fiszka za jedyne 50 zł netto przy zamówieniu na 3 miesiące Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 45 Rabajczyk Jerzy. Zakład tapicerski tel. 507 963 224 Wrocław, Modra 32 Oneks Sprzedaż, naprawa biżuterii złotej i srebrnej tel. kom. 669 229 777 Józefa Piłsudskiego 94/1c Agnia. Naprawa, sprzedaż i konserwacja zegarków. Szymoniak K. tel. kom. 605 993 960 Wrocław, Popowicka 134 Reklama PReklama Fotobeauty.pl Fotografia profesjonalna Małgorzata Olbińska TWIST Profesjonalna oprawa imprez okolicznościowych [email protected] tel. 603-530-216 tel. 603-262-441 79 11 06 006 [email protected] Pan Tapicer tel. kom.: 698 947 616 Wrocław, Saperów 7 www.pantapicer.wroclaw.pl [email protected] Lakiernictwo Blacharstwo Pomoc drogowa Tel/fax: 71 357 25 63 Kom.: 604 407 630 Praxis Duo Specjalistyczny Zakład Opieki Zdrowotnej Wkłady kominowe ze stali żaro- i kwasoodpornej Tel/fax: 71 355 34 34 Wrocław, Długa 11 lok. 13 www.praxisduo.pl tel. 71 339 87 72 Wrocław, Krzycka 4 www.kominypolonez.pl ABC Zabezpieczeń Biuro rachunkowe Pogotowie zamkowe tel.: 602 106 305 Awaryjne otwieranie Wrocław, drzwi i samochodów Wieczysta 109 lok. 9 Montaż zamków www.biuro-borecka.tk tel. 71 710 96 20 gen. Romualda Traugutta 144 www.otwieranie-awaryjne.pl Słowo Wrocławian w każdym domu Wikami sp.j. Sprzątanie - Usługi tel. 71 792 00 00 Wrocław, Karmelkowa 29 www.wikami.com.pl Zakład wulkanizacyjny Prostowanie alufelg Wyważanie kół Krypton Kabiny prysznicowe Lustra, gabloty Szklarskie Usługi tel. 71 343 64 18 Wrocław, Tadeusza Kościuszki 80a Tel/fax: 71 342 13 23 Wrocław, Komuny Paryskiej 30a Zakład kuśnierski tel. 71 343 46 84 Wrocław, Szewska 24 lok. 26 Omega-Pro. Montaż, serwis instalacji elektrycznych tel/fax: 71 362 53 35 tel.668 184 058 Grudziądzka 57 lok. 2 Serwis Techniczny Całodobowo Instalacje Sanitarno-grzewcze - Usługi kom. 519 896 343 www.gotlib.pl REGOR Serwis komputerów i laptopów www.regor.pl 601 743 311 łowo Sw ro c ł a w i a n Koniec zmartwień związanych z tym, że już nie możesz dostać naszej gazety w kiosku! Koniec szukania, martwienia się i niepotrzebnego wychodzenia z domu! Już teraz oferujemy Ci PRENUMERATĘ „Słowa Wrocławian”. Dzięki niej będziesz mieć 100% pewności, że każdego miesiąca czasopismo trafi w Twoje ręce. Naprawdę warto skorzystać! Aby zamówić roczną prenumeratę „Słowa Wrocławian”, wystarczy wsyłać swój adres oraz telefon na mail: [email protected] lub zadzwonić 535 555 658 Opłata za cały rok to jedynie 30 zł. maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 46 Sport Wy j a z d t r a m p k a r z y Dariusz Parossa W okresie Świąt Wielkanocnych razem z trampkarzami Ślęzy Wrocław udałem się do włoskiego Rovereto, gdzie na zaproszenie firmy Euro Sporting udała się młodzież najstarszego klubu sportowego we Wrocławiu. W czwartkowy wieczór trampkarze naszego klubu wsiedli do autokaru na stadionie Ślęzy, by rozpocząć wielkanocną eskapadę do Włoch. Po całonocnej podróży, w piątek około godziny 11 dotarliśmy do przepięknie położonego, otoczonego szczytami Dolomitów, skąpanego w słońcu miasta Rovereto, w którym rozgrywany był wielki międzynarodowy turniej piłki nożnej i ręcznej. Po zameldowaniu w biurze organizacyjnym udaliśmy się na kwaterę, a towarzyszyła nam przeurocza Agata, cór- ka Włocha i Polki, studentka III roku psychologii na uniwersytecie w Padwie. Nasza Agatka była z nami od tej pory przez cały czas, od rana do wieczora – i wspaniale wywiązywała się z powierzonych jej obowiązków. Służyła nam pomocą w każdej sprawie. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się na spacer po Rovereto. Chodziliśmy po urokliwych wąskich zabytkowych uliczkach podziwiając miejscową architekturę. Wieczorem, po kolacji (jedzenie było bardzo dobre), trener wraz z kierowni- kiem udał się na odprawę techniczną, a młodzież, zmęczona długą podróżą, bardzo szybko zapadła w głęboki sen. Drugi dzień pobytu w Rovereto był bardzo wypełniony zajęciami. Już o 9 rano w położonym wysoko nad miastem amfiteatrze, z potężnym dzwonem upamiętniającym uczestników wojen światowych, odbyło się uroczyste otwarcie turnieju, w którym uczestniczyło 116 drużyn z 25 krajów (Albania, Austria, Belgia, Bośnia i Hercegowina, Brazylia, Dania, Francja, Niemcy, Japonia, Irlandia, Włochy, Kosowo, Kuwejt, Holandia, Czechy, Rumunia, Szkocja, Serbia, Słowacja, Słowenia, Szwecja, Szwajcaria, Węgry, Hiszpania i Polska). Zawody rozgrywano w dwóch dyscyplinach i wielu kategoriach wiekowych. Nasz kraj reprezentowany był przez Ślęzę oraz futbolistki KKS Zabrze, piłkarki ręczne U-19 Zgody Ruda Śląska i występujących w kategorii U-13 piłkarzy KS Zabrze. Po wysłuchaniu oficjalnych przemówień, delegacje poszczególnych państw odczytały w swoich językach przysięgę turniejową, po której grano hymny wszystkich krajów uczestniczących w tej imprezie. W imieniu polskiej ekipy przysięgę złożył najmłodszy piłkarz Ślęzy, Bartek Jagła, a Mazurek Dąbrowskiego odśpiewany przez polskich uczestników tej imprezy brzmiał doniośle i dumnie. Po części oficjalnej odbyła się uroczysta parada ulicami miasta. Brały w niej udział dwie orkiestry i grupy taneczne ubrane w stroje regionalne. No i oczywiście kolorowo ubrani uczestnicy turnieju, tańczący i śpiewający. W tym tłumie wy- różniała się wyraźnie polska ekipa. Po tym przemarszu młodzi wrocławianie wyruszyli na pierwsze nasze mecze, lecz po drodze utknęli w korku spowodowanym kłótnią pary policjantów, kierujących ruchem na skrzyżowaniu. Policjantka i policjant, mocno gestykulując, przez kilkanaście minut nie mogli dojść do porozumienia. Kiedy to się w końcu udało, drużyna Ślęzy dotarła na boisko na którym rozgrywane były spotkania ich grupy. I tu nas spotkało (delikatnie mówiąc) rozczarowanie, bo czego jak czego, ale we Włoszech spodziewaliśmy się boisk w dobrym stanie, a to, na którym przyszło grać naszym chłopakom, to było typowe „kartoflisko”. W turnieju U-15, w którym grali trampkarze Ślęzy, uczestniczyło 20 zespołów podzielonych na cztery grupy. Do dalszej fazy awansowali tylko zwycięzcy grup. W pierwszym meczu rywalem wrocławian było włoskie Castel Sangiorgio. Po bramce REKLAMA Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012 str 47 Kamila Benmesbaha Ślęza wygrała 1-0, ale poziom gry naszego zespołu pozostawiał dużo do życzenia. Paradoksalnie w drugim meczu z niemieckim TSV Kottern drużyna zagrała lepiej, lecz przegrała 2-1. Honorową bramkę zdobył Tomek Tereszkiewicz. Ta porażka spowodowała, że szanse awansu zostały bardzo ograniczone. By poprawić sobie nastroje po niezbyt udanym pierwszym dniu zmagań, wieczorem zespół udał się na dyskotekę przygotowaną przez organizatorów. Zabawa była przednia, a rozkręciły ją wspaniale dziewczyny z Rudy Śląskiej, królujące na tej imprezie i wzbudzające podziw innych nacji. Niedziela Wielkanocna przyniosła dużo emocji. Żeby myśleć o awansie, Ślęza musiała wygrać pozostałe dwa mecze grupowe i liczyć na korzystne dla niej inne wyniki. Jak się potem okazało, nadzieje się spełniły, w głównej mierze za sprawą samych wrocławian, którzy tego dnia prezentowali się wyśmienicie. Wpierw pokonali – po kolejnych golach Kamila i Tomka – belgijski VC Rijmenam 2-0, a w drugim meczu wygrali z niepokonanym dotąd (i mającym zerowe konto po stronie straconych bramek!) szkockim North Merchiston SC 1-0. Złotą bramkę zdobył Bartek Książkowski. Ta wygrana zapewniła Ślęzie pierwsze miejsce w grupie i awans do półfinału, w którym rywalem 1 KS-u był hiszpański CD Massamagrell. Mecz był bardzo wyrównany ze wskazaniem na nasz zespól, który stworzył so- Sport bie więcej okazji bramkowych. Po jednej z nich Hiszpanie wybili piłkę z linii bramkowej. Bramka w tym meczu nie padła, a o rozstrzygnięciu musiały zadecydować karne. Po pierwszej kolejce było 1-0 dla nas, po następnych 2-1 i 3-2. W czwartej serii pomylił się nasz zawodnik i rywale doprowadzili do remisu 3-3. Piąta seria to pudło Hiszpana, dzięki czemu ostatni strzał należący do nas mógł zapewnić finał. Niestety z naszej strony również zanotowaliśmy pudło, tak samo jak i w szóstej kolejce, a że przeciwnicy się nie pomylili, to oni awansowali do finału, który zresztą później łatwo wygrali. Nam pozostała gra o trzecie miejsce z kolejną drużyną z Niemiec – VFL Kassel. Znów spotkanie było wyrównane lecz tym razem udało się pokonać rywala 1-0, a bramkę dającą brązow e m e d a le naszej drużynie zdobył Dawid Sowa. Dodajmy jeszcze, że w meczu półfinałowym gorąco dopingowali nas piłkarze TSV Kottern, a w pojedynku o trzecie miejsce North Merchiston, za co wrocławianie po meczach im gorąco podziękowali. Z tych spotkań zapamiętamy też jednego z sędziów, który jako jedyny nie znał słowa po angielsku, ale za to potrafił powiedzieć „dobra, dobra”, i znał też w naszym języku jedno ze słów których przytoczyć tu nie mogę. Wieczorem całą ekipą udaliśmy się na „Stadio Quersia” gdzie odbywały się spotkania finałowe i odbyło się zakończe- nie turnieju. Mecze odbywały się w blasku jupiterów, a wypełniająca szczelnie stadion publiczność mogła je też obserwować na telebimie. Spotkania były też transmitowane przez Web TV. Atmosfera była wspaniała, do czego przyczyniła się też polska grupa. Podczas finałowego meczu turnieju kobiet, w którym grały dziewczyny z Zabrza, piłkarki ręczne z Rudy Śląskiej wraz z naszymi piłkarzami dały świetny pokaz dopingu. Do naszej grupy dołączyli uczestnicy turnieju z innych państw i wspólnie (po polsku!) dopingowali. Po ostatnim z finałów odbyło się wręczenie pucharów i medali. Poszczególne ekipy wbiegały na bieżnię, gdzie przy aplauzie publiczności w blasku fleszów odbierały nagrody. Nam było szczególnie miło, że z czterech polskich ekip aż trzy zameldowały się w pierwszej trójce, bo oprócz naszych brązowych krążków, na szyjach dziewczyn z Zabrza i Rudy Śląskiej zawisły medale srebrne. Tym samym skromna biało-czerwona reprezentacja okazała się jedną z najsilniejszych ekip. Później odbył się pokaz sztucznych ogni i na tym zakończył się turniej w Rovereto. Trzecie miejsce trampkarzy Ślęzy na pewno jest sukcesem, lecz niedosyt pozostał. Mogło być jeszcze lepiej. Na pewno możemy jednak powiedzieć, że nasi młodzi piłkarze godnie reprezentowali klub, Wrocław i Polskę we Włoszech. Za to należą im się duże brawa. W poniedziałkowy ranek cała ekipa ruszyła w drogę powrotną, podziwiając po drodze ośnieżone szczyty Alp. Wieczorem – zmęczeni, ale szczęśliwi – dotarliśmy do Wrocławia. W Rovereto Ślęzę reprezentowali - Kamil Benmesbah, Jarek Binkowski, Adi Brzezicki, Mati Brzęczek, Bartek Książkowski, Marcin Muraszkiewicz, Alan Nowak, Seba Stawiarz, Kacper Stelmach, Norbert Trybulec, Seba Urbański, Dawid Sowa, Kuba Wieczorek, Radek Winniczuk, Damian Głuszczyk, Tomek Tereszkiewicz, Bartek Jagła, Mati Słowiński, Andrzej Korytek, Łukasz Padewski oraz Michał Poznański, trener Tomasz Woźnicki, kierownik Robert Sawicki. REKLAMA maj 2012 Słowo Wrocławian Gazeta lokalna str 48 REKLAMA Reklama Słowo Wrocławian Gazeta lokalna maj 2012
Podobne dokumenty
we współpracy z - Słowo Wrocławian
Wydawca: Magnes Media Sp. z o.o. [email protected] | Prezes Zarządu, redaktor naczelny: Emil Baran Redaktor prowadzący: Adam Witczak [email protected] | Redaktor techniczny: Piot...
Bardziej szczegółowo