Pobierz

Transkrypt

Pobierz
Dyktando 2012
Wte i wewte, wciąż na nowo wertował książki w poszukiwaniu upragnionej
karteczki od Julii. Chyżo przemierzał pokój pomiędzy półkami, w tę i we w tę stronę
swej biblioteczki. Chcąc nie chcąc i rad nierad, powoli zaczynał rozumieć, że czasami
przedmioty znikają. Po prostu ściszają swe istnienie, pochłania je otchłań niebytu
i przepadają. Przecież nie był jakimś lelum polelum niedojdą, który nie potrafi
odnaleźć schowanego przepisu.
Już od dawna chwytała go jakaś niemoc. Siedział pogrążony w półśnie, zżymając
się z sobą samym i nie mógł zrozumieć, jak właściwie zgubił tak pożądany teraz
dokument? Myślał, że może rzeczywiście przedmioty znikają, by później wypaść
na nas znienacka ? A z drugiej strony, można by przecież zrobić jajecznicę bez
przepisu. Trzeba by tylko chcieć. Nie raz i nie dwa ludzie przyrządzali potrawy bez
podpowiedzi książek kucharskich. Niechżeż i jemu by się udało./!
Nawet nie zauważył, gdy do pokoju ni stąd, ni zowąd wszedł jego współlokator.
Pogwizdywał wesoło, kręcąc przed sobą palcem wskazującym jakieś esy-floresy.
Przeszedł tuż-tuż obok rozchwianej lampy prościutko do kuchni. Oczywiście, myślał
wyłącznie o jedzeniu i wołał jeszcze zza ściany:” Ejżeż ty, panie lelum polelum, rusz
no że się!”. Grzegorz tymczasem nadal wahał się. Nie wiedział, czy stanie na
wysokości zadania, skoro dotąd działał jedynie pod dyktando słowa pisanego. Nie był
mu obcy Harry Potter i zawiłości biografii Sławomira Mrożka.
Wreszcie podjął decyzję. Silnym ruchem otworzył lodówkę i wyjął paczkę jaj,
stojących obok świeżej mozzarelli. Już po chwili widział na patelni miszmasz białek
i żółtek, ścinających się z wolna. W mgnieniu oka zrozumiał, że doświadczenie
przerasta teksty pisane. Po prostu wiedział, że potrafił zrobić już nie jakiś tam kogelmogel czy sandwicza. Grzegorz umiał gotować na ogniu./!
Współlokator stał tymczasem w drzwiach i krzyczał: Ho, ho, co za piękny widok!/Co
za piękny widok! Porzuciłeś lekturę Nietzschego i słuchanie Beethovena tak
po prostu dla jaj?